• Nie Znaleziono Wyników

"Poeta uśmiechnięty : o wyobraźni komicznej Ignacego Krasickiego", Roman Doktór, Wrocław-Warszawa-Kraków 1992 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Poeta uśmiechnięty : o wyobraźni komicznej Ignacego Krasickiego", Roman Doktór, Wrocław-Warszawa-Kraków 1992 : [recenzja]"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Paweł Kaczyński

"Poeta uśmiechnięty : o wyobraźni

komicznej Ignacego Krasickiego",

Roman Doktór,

Wrocław-Warszawa-Kraków 1992 :

[recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 85/3, 219-225

1994

(2)

pamiętamy — trafili tam głów nie ci, których prace naukow e kształtowały lub obecnie kształtują oblicze historii literatury polskiego Oświecenia.

D o tekstu tom u Pisarze polskiego Oświecenia dołączon o starannie dobrane ilustracje, co jest cechą wszystkich prac redagowanych wspólnie przez K ostkiew iczow ą i G olińskiego. Ilustracje te (w liczbie 28) przedstawiają podobizny niektórych pisarzy, ich autografy i ekslibrisy, karty tytułow e utworów i czasopism ośw ieceniow ych oraz pierwszy polski afisz teatralny z r. 1765, zapow iadający kom edię Bielawskiego N atręci.

N a zakończenie należy wyrazić pochw ałę tego typu inicjatyw i prac zespołow ych pod patronatem Instytutu Badań Literackich PA N , podejm ow anych zgodnie z jasno określonym i założeniam i i celami. Ich efektem jest tom realizujący akceptowaną przez o g ó ł autorów koncepcję — w ich indywidualnym ujęciu. Jego cechą jest personalistyczna i socjologicznoliteracka perspektywa w widzeniu epoki, w której żyli om awiani pisarze, naukow a Yzetelność oraz interesujący i przystępny charakter w yw odów , co rokuje dziełu pow odzenie nie tylko w środow isku badaczy-specjalistów i twórcze wykorzystyw anie go w dydaktyce uniwersyteckiej, ale też zaintere­

sow anie szerszego kręgu odbiorców .

Barbara Wolska

R o m a n D o k t ó r , P O E T A U ŚM IE C H N IĘ T Y . O W Y O BR A ŹN I K O M IC Z N E J IG N A C E ­ G O K R A SIC K IE G O . W rocław —W arszawa —K raków 1992. Zakład N arodow y imienia O ssoliń ­ skich — W ydaw nictw o Polskiej Akademii N auk, ss. 156. „Rozprawy Literackie”. [T .] 68. K om itet redakcyjny: M i c h a ł G ł o w i ń s k i (przewodniczący), M a r e k G u m k o w s k i (sekretarz), J a n i n a A b r a m o w s k a , A l i n a K o w a l c z y k o w a , P r z e m y s ł a w a M a t u s z e w s k a , A l e k s a n d r a O k o p i e ń - S ł a w i ń s k a , E d w a r d P i e ś c i k o w s k i , R o m a n T a b o r s k i . Polska Akadem ia N auk.

Kom itet N auk o Literaturze Polskiej.

N ie ma chyba sm utniejszych dzieł niż naukow e analizy komizmu, humoru, dow cipu. C óż jednak zrobić, gdy mamy do czynienia z pisarzem takim, jak Krasicki, u którego kom izm stanowi jeden z głów nych w alorów tw órczości? N iem al wszyscy piszący dotąd o księciu biskupie i jego dziele podejm ow ali to zagadnienie w mniejszym lub większym zakresie. N ikt jednak nie pokusił się 0 całościow e ujęcie problemu, a taki właśnie zamiar deklaruje Roman D ok tór we wstępie do swej książki. N a dobro autora należy zapisać, że zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństw tej pracy, polegających zarów no na niepewności, „gdzie tkwi granica, do której m ożna interpretować kom iczność danej sceny, czy tłum aczyć puentę danego dow cipu [ . . . ] , aby zupełnie nie pozbaw ić przykładu tkwiących w nim wartości kom icznych” (s. 8), jak i na ulotności sam ego zjawiska: „To, co kiedyś m ogło być śmieszne, dzisiaj takie nie jest” (s. 7). O tuchą napełnia czytelnika rozpoczynającego lekturę wstępne zapewnienie badacza, że przy rozstrzyganiu tych problem ów uwzględni również tak nienaukow e kryteria, jak własna intuicja i poczucie humoru (s. 8).

Książka D októra została pom yślana jako dow ód dla postawionej w Uwagach wstępnych 1 sygnalizowanej w tytule tezy o przejawiającej się w utworach Krasickiego „wyobraźni kom icznej”, rozumianej jak o „zdolność program owania i nasycania własnych tekstów takim rodzajem komizmu, który z jednej strony był zgodny z gatunkiem wypowiedzi i z m ożliw ościam i odbiorcy, z drugiej jednak — często w ybiegał poza przyjęte rozwiązania i schematy, przeciw stawiał się panującym konwencjom , a nawet próbow ał je m odyfikow ać” (s. 8). Z tego względu kom izm wypełnia różne płaszczyzny utw orów K rasickiego i okazuje się czymś więcej niż tylko hum ory- styką. To pozw ala autorowi rozprawy na postaw ienie XBW w jednym rzędzie z takimi pisarzami, jak K ochanow ski czy Fredro, ale także Słowacki, Norwid, G om brow icz i M rożek.

M im o deklarow anego zamiaru całościow ego ujęcia problemu, egzemplifikacja głównej tezy została zaw ężona tylko do utw orów poetyckich, a nigdzie w książce nie znajdujemy w ytłum aczenia tego kroku. Tu i ów dzie tylko, jako przykłady dodatkow e, zostały przywołane fragmenty D ośw iadczyńskiego i Pana Podstolego. M oże w przypadku prozy (jako całości) naczelne założenie rozprawy nie znajduje potwierdzenia, ale wów czas należało to tym bardziej odnotow ać. Jeśli zaś zadecydow ały względy techniczne (objętość pracy) lub m etodologiczne — wstęp byłby odp ow ied­

nim miejscem do poinform ow ania o tym zdezorientow anego czytelnika.

Rozdział I omawianej książki pośw ięcony jest zagadnieniom teorii kom izm u, także w aspekcie historycznym. D ok tór referuje najpierw w spółczesne teorie kom izm u literackiego, zatrzymując się dłużej przy propozycjach Kleinera, K rzyżanow skiego, Trzynadlowskiego i Ziom ka. Jako najbar­

dziej przydatną ocenia koncepcję i typologię „gry kom icznej” Jerzego Ziom ka. Ma ona tę zaletę, że

(3)

dając ogólny schemat, dopuszcza nieskończoną liczbę wariacji i kombinacji w jego obrębie. Tą m etodą przede wszystkim będzie się posługiwał D októr, zwłaszcza w rozdziale II swej rozprawy, ale odw ołuje się również do innych, zależnie od potrzeb, do żadnej nie przywiązując się szczególnie.

N ie pow oduje to, wbrew pozorom , chaosu m etodologicznego, lecz stanow i próbę w ieloaspek­

tow ego ujęcia materiału z samej swej natury niejednorodnego i nie poddającego się łatwej schem atyzacji (np. tradycyjne rozróżnienie kom izm u słow nego, sytuacyjnego i postaci nie ma tu zastosow ania, co autor stwierdza już w Uwagach wstępnych, s. 6 — 7).

W ażny dla rozumienia zjawiska kom izm u u Krasickiego wydaje się kontekst w spółczesnych poecie teorii i w ypowiedzi na ten temat. U G d a ń sk ieg o np. znajduje D ok tór uwagi o „duchu kom icznym ”, które korespondują z tezą o „wyobraźni kom icznej”, jako czym ś nadrzędnym w obec dow cipu i humoru. Przedstawia także poglądy Szym anow skiego, Euzebiusza Słow ackiego, O sińskiego i K rólikow skiego. W edług oceny D októra cały ten materiał nie jest na tyle obszerny, by pozw alał na odtw orzenie rozum ienia istoty kom izm u przez ośw ieconych (s. 22). N a pewno m ożna stwierdzić tylko tyle, że dość powszechnie łączono kom izm ze sprzecznością, dziwacznością, niespodzianką, a także silnie podkreślano rozróżnienie między kom izm em niskim a w ysokim (u K rasickiego zdecydow anie przeważa oczywiście ta druga odmiana). W ażnym teoretycznym kontekstem twórczości XBW są także cytow ane przez D októra uwagi O sińskiego o perswazyjnych walorach żartu.

Również sam Krasicki nie zbudow ał żadnej spójnej teorii zjawisk kom icznych i jego poglądy na te sprawy trzeba odtw arzać ze wzmianek i sądów zawartych w utworach literackich, publicystyce i korespondencji. Temu pośw ięcona jest kolejna część książki. D ok tór stwierdza, że Krasicki rozróżniał trzy rodzaje śmiechu: budujący, służący naprawie; szyderczy, zły; wreszcie:

bezinteresowny, będący oznaką dobrego sam opoczucia (s. 23). Pierwszy rodzaj śmiechu znam ionu­

je ujęcia satyryczne. K siążę biskup zarów no w Satyrach, jak w poem atach heroikom icznych i wielu innych utworach zawarł kilka zasad, których przestrzega w swej twórczości. N ajogólniejsza to oczyw iście „bawiąc uczyć”, inne zaś (brak personalnego adresu satyry, nieszkodzenie cudzej sławie i rezygnacja z żartów nie zawierających mądrości) tworzą sw oisty katechizm etyczny satyryka, choć gwarantują też perswazyjną skuteczność. Śmiech zły z kolei to szyderstwo z cnoty, tradycji, także z cudzej ułom ności, śmiech oszusta — Krasicki zdecydow anie to potępia. Śmiech szyderczy m oże jednak mieć również funkcję kary („ten się śmieje, kto się śmieje ostatni”). W końcu w esołość — śmiech hum orystyczny, bez intencji dydaktycznych, znam ionujący zgodę ze światem, wynikłą oczywiście nie z konformizmu, ale z rozumiejącej postaw y moralnej. Dobry hum or, jak zauw aża D októr, staje się u Krasickiego wręcz synonim em życia. Tę część rozważań zam yka stwierdzenie, że poeta nie był zbyt oryginalny w myśleniu teoretycznym , natom iast w twórczości w ybiegał poza przyjęte w owym czasie schem aty (s. 33).

Kolejny fragment rozprawy pośw ięcony jest om ów ieniu stanu badań nad kom izm em u Krasickiego. Autor zastrzega na wstępie, że uwzględnił tylko prace podstawow e, te, które w yznaczały nowe perspektywy myślenia o pisarstwie XBW . Po ocenach romantycznych i pozyty­

wistycznych, zależnych w dużym stopniu od upodobań poszczególnych badaczy i krytyków, pierwszym przykładem w yw ażonego sądu na temat zjawisk kom icznych w twórczości Krasickiego była według D októra H istoria literatury polskiej Romana Piłata, po niej zaś próba funkcjonalnego ujęcia tych zagadnień przez Ignacego Chrzanow skiego. K onstanty W ojciechowski wystąpił z tezą, że hum or stanowi najcenniejszy walor poezji autora M yszeidy, a wreszcie Kleiner i Borowy uznali hum or za znamię artyzmu.

Część analityczną książki rozpoczyna sform ułowanie zadań postaw ionych sobie przez badacza. C hodzi mu o stwierdzenie, „dzięki czemu dana całość nabierała cech komizmu, jakie miał on funkcje do spełnienia, jakie było odniesienie danego zjawiska do tradycji literackiej” (s. 43).

P onow n ie odrzucając (ze względu na specyfikę materiału) tradycyjne rozróżnienie kom izm u sytuacji, postaci i języka, D ok tór wyodrębnia, jako punkt wyjścia, na potrzeby swoich rozważań dw ie funkcje kom izm u w twórczości księcia biskupa: 1) uatrakcyjnienie wypowiedzi literackiej i 2) tworzenie nowej jakości poetyckiej („przestrojenie uśmiechu w poezję”). Tak sform ułowana obserwacja stanowi jednocześnie tezę, dla której argumenty zawiera cały rozdział pt. Kom izm w utworach poetyckich Ignacego K rasickiego.

Po niezbędnych uściśleniach term inologicznych, dotyczących posługiwania się nazwami:

„kom izm ”, „humor” i „dow cip”, następują przykłady zabiegów uatrakcyjniających w ypowiedź poetycką. Ich listę otwierają anegdota i scenka kom ediow a. W tekstach satyrycznych takie, niejednokrotnie rozbudow ane, chwyty nie tylko podnoszą czytelniczą atrakcyjność utworu, lecz przede wszystkim zwiększają dobitność krytyki dzięki pogłębieniu psychologicznem u postaci, które przestają być tylko nosicielam i jakiejś cechy. (Jako przykład przywołuje tu autor rozprawy

(4)

m.in. jeden z wierszy z prozą, obrazujący dialog lichwiarza z dłużnikiem, i stwierdza: „Szczególnie interesująco pok azan o tego pierw szego” <s. 4 7 ). To chyba przejęzyczenie, gdyż zarów no sam utwór, jak i dalszy ciąg w yw odu świadczą, iż to właśnie postać niewypłacalnego dłużnika scharakteryzowana została pełniej). W takich scenkach nakładają się na siebie różne rodzaje komizmu: żartobliwość, ale i ironia, uszczypliw ość obok rzadziej pojawiającej się jow ialności (używam tych pojęć za autorem rozprawy, ich definicje, których tu dla szczupłości miejsca nie powtarzam, znaleźć m ożna w książce, m.in. na s. 45 — 46). Za wspólną ich cechę w przypadku twórczości autora Bajek uważa D ok tór brak złośliwości.

Stosując typologię Ziom ka autor książki dokonuje przeglądu stosow anych przez K rasickiego

„technik złożenia”, czyli sposobów w yw oływ ania efektów komicznych. Jest ich wiele: od na­

gromadzenia, przez kontrast, zmianę, pomniejszenie i powiększenie, po fałszywy związek, błędne zestawienie i degradację. Chociaż ten ustęp rozprawy jest w zasadzie tylko wyliczeniem przy­

kładów, nie ze wszystkimi uwagami autora wypadnie się jednak zgodzić. G dy om aw ia technikę

„fałszywego zw iązku”, cytuje fragment z M onachomachii o poselstwie G audentego i Hijacynta.

Kom izm wynika tu z przypisania jednem u z m nichów cech herosa, drugiemu — amanta, przy czym obaj bohaterowie potwierdzają wcześniej sform ułowaną charakterystykę bezpośrednią sw oim dalej ukazanym zachowaniem . D la opisu tego zjawiska D ok tór tworzy termin „komizm paralelny”

(s. 65 — 66). Jeśli dobrze rozumiem, chodzi tu o paralelność charakterystyki pośredniej i bezpośred­

niej, rzecz cała sprow adza się więc do elementarnej autorskiej konsekwencji w konstruow aniu postaci i obdarzanie tego specjalną nazwą nie ma żadnego uzasadnienia. Być m oże jednak (autorska eksplikacja terminu nie jest klarowna) chodziło o stylistyczną odpow iedniość opisu cech i opow iadania o czynach obu m nichów — ale taki chwyt sam w sobie nie zawsze m usi być hum orystyczny i czynienie zeń osob nego rodzaju kom izm u sprawia wrażenie pom ieszania pojęć.

Z równym pow odzeniem m ożna by m ów ić np. o „komizmie pytajnym” w przypadku pytań retorycznych o wym ow ie żartobliwej. Tak czy inaczej ukucie tego terminu to wyraźne m nożenie bytów ponad potrzebę, zwłaszcza że autor przywiązuje się do niego i powtarza (jako coś już zupełnie oczyw istego) jeszcze w podsum ow aniu podrozdziału o „technikach złożenia”.

N a podstawie dokonanych analiz D ok tór stwierdza, iż Krasicki wykorzystyw ał bogatszą skalę rozwiązań i technik wyw oływ ania kom izm u, niż to zalecały poetyki norm atywne i niż dopuszczała praktyka twórcza współczesnych mu pisarzy. Przegląd „technik złożenia” potwierdza również tezę o ich roli w uatrakcyjnianiu wypowiedzi, we wzm acnianiu artystycznych walorów dzieła.

Ciekawe są rozważania na temat często stosow anych przez Krasickiego środków w yrazo­

wych: karykatury i groteski. Stwierdzając „dobrotliw ość” księcia biskupa w karykaturowaniu (m.in. przez porów nanie z metodam i Naruszewicza), autor rozprawy zauważa jednak, że decyduje o tym przede wszystkim kontekst gatunkowy. O pisy cech (zwłaszcza zewnętrznych) m nichów, które w Monachomachii służą efektom heroikom icznym , w utworze o innym charakterze stałyby się drapieżne. Tutaj tymczasem, jak trafnie określa to D októr, pom agają wręcz niekiedy rozładow ać satyryczne napięcie (s. 72 — 73). Również groteska pełni niepoślednią rolę w twórczości Krasickiego, zw łaszcza w Bajkach. Tłum aczy ona niejako ukazane w tej grupie utw orów zachwianie skali wartości, stwarza sw oiste alibi dla dalekiego od optym izm u obrazu świata.

Albowiem , jak zauważa autor rozprawy (za W. M aciągiem), karykatura, a zwłaszcza groteska

„była dogodnym środkiem maskującym sceptycyzm ideow y i filozoficzny autora B ajek” (s. 73).

W kolejnym fragmencie, zatytułow anym K om izm a wielopodmiotowość, na przykładzie fragmentu M yszeid y i satyry Pijaństwo D októr stara się przedstawić pow staw anie nowej jakości komicznej sp ow od ow ane obdarzeniem bohatera „zdolnością do kreowania kom icznych sensów ” (s. 80). Cóż to za niezwyczajna technika? Chodzi, m ów iąc po prostu, o prowadzenie narracji z punktu widzenia bohatera lub wręcz oddanie mu głosu. N ie jest to jednak przecież wcale tak rzadka, jak twierdzi autor, sytuacja w utworach Krasickiego (i nie tylko jego), lecz chw yt dość popularny. Cały ten ustęp, na szczęście krótki, przypom ina nieodparcie pracochłonną, acz mało produktywną czynność znaną jako „dzielenie w łosa na czw oro”. Jeśli zaś w rzeczywistości chodziło 0 coś bardziej skom plikow anego niż to, co udało mi się zrozum ieć i zreferować powyżej — tym gorzej dla autora, znaczy to bowiem , iż niezbyt jasno w yłożył swoje intencje.

Z om ów ionym fragmentem kontrastuje jasnością, rzeczowością wyw odu i precyzją analiz następny podrozdział, przedstawiający tak istotny dla całej twórczości Krasickiego problem pow iązań kom izm u z satyrycznością. D októr, podobnie jak w całej pracy, przedkłada ujęcie funkcjonalne nad tradycyjne przeciwstawienie: „komizm satyryczny — kom izm hum orystyczny”, 1 wykazuje na przykładach trzy zasadnicze m ożliw ości artystyczne wynikające z występow ania kom izm u w utworach o charakterze satyrycznym. Po pierwsze kom izm oczywiście wzmaga satyryczność, ale paradoksalnie — i to jego druga funkcja — m oże ją także w razie potrzeby

(5)

tonow ać, osłabiać. Wreszcie na baczną uwagę zasługuje trzecia z wyróżnionych m ożliw ości, w przypadku Krasickiego szczególnie ważna: komizm tonuje zbytnią em ocjonalność, czasem trudną do uniknięcia w satyrze, lecz przecież niezgodną z postaw ą księcia biskupa w obec świata.

Takie posługiwanie się kom izm em (w dwóch ostatnich funkcjach) nadaje tekstom satyrycznym now y walor, ich „ogólna w ym ow a przesuwa się od dydaktyzm u w kierunku literackiej refleksyjno- ści” (s. 90).

O statnia uwaga stanow i dobre przejście do podrozdziału pt. Uśmiech przestrojony w poezję, pośw ięconego takim funkcjom komizmu, „które w swym artystycznym wyrazie wybiegają poza stereotypy i ówczesne wym agania czytelnicze, które mają m oc gatunkotw órczą, a nawet m odyfiku­

jącą osiem nastow ieczne przyzwyczajenia literackie” (s. 90). Przykładem tego typu zabiegów m oże być, podobne do funkcji niw elow ania emocji w satyrach, tonow anie wzruszenia przez kom izm , utrzymywanie dzięki niemu dystansu, także autoironicznego, w sytuacjach prowokujących liryczne uniesienia (dobrze ilustrują to fragmenty z P odróży z Warszawy). N iezw ykle ważna rola przypada dow cipow i słownem u, wszelkim grom słowem poetyckim, które, jak wykazuje D októr, prócz uatrakcyjniania wypowiedzi, pełnią wiele funkcji artystycznych. W przytoczonych przez autora książki przykładach ujawnia się dążenie Krasickiego do „intelektualizacji słow a” (s. 93), do tworzenia now ych sensów lub precyzowania znaczeń (np. przez użycie stosow nie dobranych epitetów, igranie w ieloznacznością, zestawianie wyrazów pokrewnych i bliskoznacznych). Taka konstrukcja np. satyr sprawia, że tracą one charakter otwarcie dydaktyczny i ton kaznodziejski, a stają się sw oistą grą intelektualną z odbiorcą, który już nie tylko słucha napomnień, ale musi także odszyfrowyw ać zawarte w utworze sensy. Istotnie więc, stosow ane przez Krasickiego zabiegi

„pełniły [ . . . ] funkcje dekonwencjonalizujące i gatunkotw órcze” (s. 98). N ow atorstw o księcia biskupa najlepiej potwierdza fakt, że to właśnie jego satyry (bo o nie tu głównie chodzi), jako jedyny przykład gatunku — choć, jak wynika z powyższych rozważań, wcale nie najczystszy — są dziś znane szerzej niż tylko w kręgach specjalistów; m oże właśnie ich „niekanoniczna” postać przyczyniła się do tej popularności.

Podsum ow ując tę część rozważań autor stwierdza: „Takie stosow anie literackie kom izm u czyniło zeń nie tylko ornament, ale poprzez próby przestrojenia uśmiechu w poezję, stwarzało nowe jakości artystyczne, będące ważnym składnikiem jego [?] »m aterii poezjotw órczej«” (s. 99).

N ie sp osób się nie zgodzić z sensem tego zdania, w nosząc jednocześnie stanowcze veto w obec składni, która rozumienie ow ego sensu zakłóca. W ypada również zaakceptow ać w kontekście przedstawionych w całym rozdziale dow odów (i już bez gramatycznych zastrzeżeń) twierdzenie, iż

„komizm w tak różnorodnych funkcjach był żywiołem , poprzez który widać naprawdę Krasic- kiego-poetę. [ . . . ] to, co najbardziej cenne, co najbardziej żywe w świecie poezji XBW , wynika z bujnej, odważnej i wrażliwej wyobraźni komicznej [ . . . ] ” (s. 99). Aby przyjąć tę ostatnią uwagę, należy oczywiście pamiętać o zakresie pojęcia „wyobraźnia kom iczna”, wyznaczonym przez autora rozprawy.

W rozdziale III omawianej pracy zawarte zostały rozważania o ironii w liryce Krasickiego.

O św ieceniow a ironia, jak zauważa D októr, miała podwójne oblicze. Była zarów no sposobem uatrakcyjniania i zwiększania siły wypowiedzi, a przez to także środkiem walki o „prawdy ważne dla ep ok i” (s. 101), jak i „wyrazem bezsiły, braku wiary w m ożliw ość działania pozytyw nego”,

„przekształcała się w zimny dystans do poruszanych spraw” (s. 101). D ok tór podtrzymuje opinię Łem pickiego, że tym samym ironia stanow iła jeden z czynników rozkładu epoki, niszczyła bowiem tak ważną dla owoczesnej literatury wiarę w głoszone przez siebie prawdy.

Zwracając uwagę na istotność tej kategorii estetycznej w dziele Krasickiego, D ok tór proponuje typologię ironii u XBW opartą na określeniu pełnionych przez nią funkcji. W yodrębnia ich cztery: ośm ieszenie, pouczenie, potępienie i ironizowanie neutralne, nastawione na funkcję artystyczną. Ten podział krzyżuje się z innym, odpowiadającym autorskiej intencji i rodzajowi reakcji — zneutralizowanej (odcień intelektualny) lub ujemnej (odcień emocjonalny). Funkcji ośm ieszenia (zabawy) odpow iadać będzie zatem ironia żartobliwa lub kpiąca, pouczeniu (prze­

strodze) — uszczypliwa lub drwiąca, a potępieniu (dezaprobacie) — sarkastyczna albo szydercza.

Jeszcze inna klasyfikacja m oże uwzględniać stopień em ocjonalnego zaangażow ania podm iotu. Tu następuje pewne pom ieszanie term inologiczne, autor rozprawy bow iem wśród określeń ow ego zaangażow ania używa słow a „dezaprobata” (obok takich, jak „gniew” i „bezsilność”) i łączy je z ironią żartobliwą i kpiącą, gdy wcześniej „dezaprobata” została zaproponow ana jako ekwiwalent funkcji „potępienia”. Chyba właśnie to wcześniejsze zastosow anie jest niezbyt szczęśliwe, „deza­

probata” ma wyraźnie łagodniejszy, bardziej wstrzemięźliwy wydźwięk (wynikający choćby z budow y słowotwórczej) niż groźne i bezwarunkowe „potępienie”.

Podobnie, jak w przypadku innych zjawisk komicznych, tak i w związku z ironią formu­

(6)

łow ał Krasicki pewne zasady etyczne. W swojej publicystyce, zgodnie, jak zauw aża D októr, z podstaw ow ym i zasadam i klasycyzmu, zaleca umiar w przyganie, a szczególnie niechętnie odnosi się do łatwego szyderstwa (np. ludzi z miasta w obec m ieszkańców wsi, m łodych w obec starych).

Najgorzej zaś ocenia „szyderstwo, którego cudza niedołężność jest celem ”, i naśm iewanie się z cnoty.

Przytoczone tu opinie sam ego poety nie oznaczają jednak, że rezygnował on z ironii sarkastycznej, a nawet szyderczej, gdy opisyw ał zjawiska zasługujące na potępienie. Ironia, która potępia, twierdzi D októr, mim o to stara się (w przeciwieństwie np. do paszkwilu) budow ać.

W w ypowiedziach tego typu m oże pojawiać się sarkazm, gdy zachow any zostaje intelektualny dystans, ale gdy inne środki perswazji — w przekonaniu poety — zawodzą, nieuchronnie pojawia się ironia szydercza. Jej użycie uzasadnia badacz przede wszystkim oburzeniem lub wręcz poczuciem bezsilności podm iotu (s. 110). Różne m ogą być sposoby ironizowania służącego potępieniu: zestaw ianie przeciwnych sensów słów i igrania semantyczne, ale także przemilczenie i niedopow iedzenie (s. 111 — 115). Najczęściej zakończenie utworu pom aga w odczytaniu właściwej myśli, przekazuje wprost ideę całości. Najciekawszym i jednak przykładami zastosow ania ironii (niekoniecznie, a nawet nie przede wszystkim w celu potępienia) są satyry w całości ironiczne, czyli Do króla, Palinodia, Pochwała głupstwa, a wśród listów Podróż pańska.

Drugi typ ironii (uszczypliwa, drwiąca) jest łagodniejszy od wyżej om ów ionego, m a — jak chce autor pracy — bardziej pragmatyczne cele (s. 118). C hodzi tu o przestrogę, pouczenie, jak się okazuje, formułowane nie wprost. W edle bowiem obserwacji D októra różnica między dydaktyz­

mem a pouczeniem z wykorzystaniem ironii polega na tym, że w pierwszym wypadku chodzi 0 danie nauki, przekazanie jakiejś prawdy wprost, w drugim „dom ieszka ironii sprawia, że do prawdy tej trzeba już d o j ś ć samemu, gdyż myśl wypracowuje się dopiero, a poeta sprawia wrażenie, że właśnie głośno myśli” (s. 119). Szczególnym przykładem „przekazywania prawdy nie w prost” jest przywołana wcześniej Pochwała głupstwa, w całości ironiczna, oparta na dw uznaczn o­

ści i paradoksie. W ielość podobnych chw ytów pozw ala badaczowi stwierdzić, iż to nie wynik przypadku, lecz „konsekw entna m etoda twórcza, celow e wykorzystywanie, nawet w utworach perswazyjnych, w ieloznaczności poetyckiej i ironicznego przewartościowania” (s. 121 — 122).

Potwierdza to oczyw iście w yjątkow ość pozycji Krasickiego w literaturze polskiego klasycyzmu.

Najłagodniejsza wreszcie odm iana to ironia żartobliwa, kpiąca, taka, która „korzysta z efektów kom icznych, sytuacji dowcipnych, przydając im jedynie szczyptę prowokacyjnej 1 wyczuwalnej ostrości, intelektualnej dw uznaczeniow ości” (s. 123). Ironia żartobliwa u Krasic­

kiego, jak wykazuje D októr, nabiera cech raczej „intelektualnego półuśm iechu” (s. 126) i nie bywa na ogół pow iązana z jakim ś konkretnym problemem. W Bajkach np. m ożna niekiedy zaobser­

w ow ać jej funkcję „oddydaktyzow ania” wym ow y utworów, przez odebranie jednoznaczności konkluzjom , co ponow nie świadczy o nieortodoksyjnym stosunku Krasickiego do w ym ogów gatunku i zabiegach dekonwencjonalizujących. O dwrotnie rzecz się ma w przypadku poem atów heroikom icznych, korzystających z tego typu ironii: D ok tór zauważa, że poeta „zdaje się być nieco krępowany gatunkiem , ulega jego rygorom. Poem at heroikom iczny, przynajmniej w rozumieniu księcia biskupa, nie nadawał się do użycia gryzącej ironii, stąd takie, a nie inne rozw iązanie”

(s. 129). Warto tylko dodać, iż w tym rozumieniu nie było nic w yjątkowego, raczej przybliżało ono praktykę twórczą Krasickiego do europejskich standardów gatunku, wbrew dokonującej się na gruncie polskim ewolucji poem atu heroikom icznego ku satyrze.

Rozważania o sw ego rodzaju „ironii naddanej”, występującej w funkcji poetyckiej (np.

w utworach będących refleksją nad kondycją poety i rolą poezji), prowadzą do podsum ow ania, w którym autor formułuje opinię o now oczesności i niezależności poetyckiej XBW : „Bo przecież za znam ię niezależności uznać należy zdolność do przeciwstawiania się w tym względzie norm om literackim, a te w epoce Krasickiego widziały ironię głów nie jako ornament, autorzy zaś poetyk [ . . . ] nie wychodzili poza antyczne jej przykłady” (s. 134). Zadaniem całego rozdziału o ironii poetyckiej u K rasickiego miało być, według badacza, potwierdzenie tezy Teresy K ostkiewiczowej, głoszącej, że: „Ironia jako św iadom y zabieg stylowy [ . . . ] jest jedną z najistotniejszych cech [ . . . ] m ow y poetyckiej” księcia biskupa (cyt. na s. 134). Autorce H oryzontów wyobraźni zawdzięcza zresztą D októr wiele cennych spostrzeżeń i uogólnień, wykorzystanych w całej pracy.

Rozdział IV rozprawy pośw ięcony jest żartowi poetyckiem u, który tym zasadniczo różni się od om ów ionych wcześniej kategorii, że jego celem jest przede wszystkim zabaw a literacka, osiągnięcie nowej jakości poetyckiej. Z kom izm em satyrycznym nie ma więc nic w spólnego, ale różni się i od kom izm u hum orystycznego. Wedle formuły D októra: „Kom izm hum orystyczny [ . . . ] nastawiony jest na podm iot, chce być jego wyrazem i pragnie głów nie śmieszyć. Żartobliw ość natom iast wskazuje na szczególną p o s t a w ę podm iotu, który pragnie nie tyle śm ieszyć, ile

(7)

bawić” (s. 136). Ten typ żartobliwości — pogodny i beztroski — wydaje się autorow i książki niezbyt przystający do sytuacji historycznej kraju w epoce Oświecenia. Czuje więc potrzebę usprawiedliwienia: „Być m oże był to ten rodzaj radości, który miał zniszczyć z ło ” (s. 136). Czy rzeczywiście — w wypadku Krasickiego — należy traktować rzecz tak pryncypialnie? Jeśli pójść dalej tą drogą, to jakie zło m iałyby niszczyć np. wesołe pogaduszki księcia biskupa z Fryderykiem W ielkim (o których wspom nienie, wyjęte z korespondencji, cytuje zresztą D ok tór w przypisie na s. 5)? Prościej chyba całą sprawę wyjaśnia sam o usposobienie K rasickiego, którego wpływ u na charakter jego twórczości nie sposób negować. Chwile pogod nego wytchnienia, bez ideowych uzasadnień, nie przeczą wcale zaangażow aniu w sprawy ojczyzny, a wizerunek jednego z najdow ­ cipniejszych polskich poetów , czyniącego z każdego, najbłahszego nawet żartu oręż do walki, zupełnie niepotrzebnie trąci brązownictwem.

Żart poetycki, według poczynionego przez D októra rozróżnienia, m oże ujawniać się w formie w ypow iedzi literackiej (styl, język, nastrój), w aluzji bądź stylizacji. M oże także oznaczać przewartościowanie sensów, treści, tem atów (parodia). M oże wreszcie „łączyć się z pewnymi w łaściwościam i postaw y poetyckiej, takimi jak egzaltacja, oburzenie, wzruszenie” (s. 137). Aluzje literackie, m ieszanie nastrojów (liryzmu z kom izm em , pow agi ze śm iesznością), żart metaliteracki (gry podm iotu z bohaterem) opisuje autor rozprawy na przykładzie fragmentów M yszeidy. Analizy te prowadzą do wniosku, że we wszystkich przypadkach chodzi o coś innego niż tylko kom izm czy karykatura; postaw a narratora, przesunięcie akcentów — tworzą żart poetycki (s. 140). Również poem aty heroikom iczne są oczywistym przykładem drugiej funkcji opisyw anego zjawiska — paro­

dii. O bok sparodiow ania konwencji eposu znajdujemy jednak także np. w satyrach żartobliwe potraktow anie maniery sentymentalnej (Przestroga młodemu) czy kan onów rycerskich {M ałżeń­

stwo). W kategoriach żartobliwości poetyckiej, dążności do ciągłego przewartościow yw ania sensów i stylistyki własnych tekstów (s. 144) stara się także objaśnić autor pracy zagadnienie oktaw y Św ięta miłości kochanej ojczyzny, i to zarów no jej pojawienie się w M yszeidzie, jak i parodię w Monachomachii.

Sw oiste i ciekawe rozumienie żartu poetyckiego przynoszą rozważania zawarte w podroz­

dziale Żartobliw ość ja k o właściwość postaw y poetyckiej. Niektóre z przywołanych tu utworów wcale nie śmieszą. Żartem poetyckim nazywa je badacz ze względu na nieprzystaw alność do kontekstów , w jakich się sytuują. Tak np. opis pogrzebu Filusia w M yszeidzie, niemal w całości utrzymany w poważnej, lirycznej tonacji (porównywalnej, według autora pracy, nawet z Trenami), nie w yw oływ ałby uśmiechu, gdyby nie kontekst całego poem atu. D ok tór w yprow adza stąd trafny wniosek: „im większe nastawienie na funkcję poetycką w utworze kom icznym , tym większy budzi to w nas śm iech” (s. 145). Jeszcze subtelniejszymi przykładami podobnych sytuacji są, analizow ane przez badacza, dwie bajki: Podróżny i kaleka oraz Jagnię i wilcy. Pierwsza nie pasuje do kontekstu całego zbioru przez swą nietypow ą tonację uczuciową (wzruszenie), druga — przez odejście od typow ego schematu bajki o wilku i ow cy (brak wykrętnych tłumaczeń i podstępów).

Posiłkując się opinią Aleksandry O kopień-Sławińskiej D ok tór określa zasadniczą funkcję żartu poetyckiego (zwłaszcza aluzji i parodii). Jest to, podobnie jak w przypadku ironii, funkcja dekonwencjonalizacji. O ceniając zaś to zjawisko w poezji Krasickiego pod względem jego oryginalności, autor pracy dochodzi do wniosku, iż żarty poetyckie XBW , z całą ich sw oistością, tworzą now y wzorzec artystyczny, który po jakim ś czasie zaow ocow ał np. Panem Tadeuszem.

W podsum ow aniu książki za najistotniejsze dla om ów ionych odm ian kom izm u uznaje badacz funkcje perswazyjne, ale także gatunkotw órcze i dekonwencjonalizujące, dzięki którym „w procesie historycznym pow stawały [ . . . ] nowe jakości” (s. 152). Przypom inając opinię Ryszarda Przybyl­

skiego, że „naturalnym środowiskiem klasycyzmu, który stwarza idealne struktury, jest świat symetrii” (cyt. na s. 152), D ok tór zauważa, iż nierzadko m ożna dostrzec u K rasickiego niewiarę w ów ład i symetrię. Przejawem tego m ogła być właśnie „czynna w yobraźnia komiczna i intelektualny sceptycyzm ironisty” (s. 152).

Książka Rom ana D ok tóra jest pierwszą tak obszerną próbą opisu w ażnego aspektu tw órczości XBW. W ydaw ałoby się, że trudno na ten temat, po wielekroć podejm ow any, powiedzieć coś now ego. Szerokie rozumienie pojęcia kom izm u i zjawisk pokrewnych pow oduje jednak, że całe dzieło poetyckie autora Monachomachii oglądam y jako ow oc sw oiście rozumianej wyobraźni komicznej. Jest to niewątpliwie twórcze i konsekw entne rozwinięcie twierdzeń W ojciechowskiego, Kleinera czy Borowego, uznających za głów ne znamię, wręcz istotę artyzmu K rasickiego właśnie humor. W yobraźnia kom iczna jako zasada tworzenia, wywołująca skutki o wiele ważniejsze niż proste rozśmieszenie czytelnika, modyfikująca konwencje i zmieniająca charakter gatunków, słowem : niebagatelny czynnik procesu historycznoliterackiego — tak m ożna by chyba streścić zasadniczą myśl książki. Egzemplifikacja bez wątpienia potwierdza trafność takiego postawienia

(8)

sprawy. Autor rozprawy z dużym wyczuciem operuje materiałem literackim, niektóre interpretacje zasługują na m iano wzorcowych, sporo tu świeżych myśli i niebanalnych spostrzeżeń. Wyraźna skłonność badacza do systematyzacji zaow ocow ała ciekawym i propozycjami uporządkowania skom plikowanych zagadnień, tym bardziej godnym i uznania, że materiał, o czym już była m owa wyżej, opornie poddaje się próbom klasyfikacji.

Praca ma jednak również swoje wady. Zasadniczą wydaje się nie zawsze jasne prowadzenie wywodu i niedostateczna czasem precyzja sformułowań. G dyby nie to, niektóre z wypow iedzia­

nych w toku om aw iania książki zastrzeżeń być m oże nie pojawiłyby się w ogóle. D o pow stania owych niejasności znakom icie przyczynia się m.in. niezbyt klarowna budow a pewnych zdań, np.

„przetwarzanie poprzez kom izm słow a poetyckiego waloru satyry” (s. 94) — czy przymiotnik

„poetycki” odnosi się do „słowa”, czy do „waloru satyry”? Inwersja pom ogłaby tu uniknąć nieporozumień, które zresztą w tym wypadku dadzą się wyjaśnić przez kontekst, ale nie zawsze taka m ożliw ość jest nam dana. W ątpliwości dotyczące konkretnych fragmentów pracy sy­

gnalizowałem już omawiając poszczególne rozdziały. M im o tych zastrzeżeń, książka Romana D októra stanowi ciekawą i odw ażną próbę now ego, kom pleksow ego ujęcia zagadnień komizmu, humoru i dow cipu w twórczości poetyckiej K rasickiego, pokazując przy tym, że tylko pozornie skazani jesteśm y na powtarzanie daw no odkrytych prawd, gdy m ówim y o uśmiechu księcia biskupa warmińskiego.

Paw eł K aczyński

A D A M M IC K IEW IC Z A U X Y EU X DES FR A N Ç A IS. Textes réunis, établis et présentés avec l’introduction, com mentaires et notes par Z o f i a M it o s e k . Préfaces: L o u i s L e G u i l l o u et D a n i e l B e a u v o i s . W arszawa 1992. W ydaw nictw o N au kow e P W N , W arszawa — CN R S Editions, Paris, ss. 392.

Pom ysł był znakom ity: ukazać, jak ukształtow ał się i utrwalił w św iadom ości Francuzów obraz postaci i twórczości M ickiewicza, i unaocznić zarazem konfrontację dw óch kultur: z jednej strony, przeważający w krytyce francuskiej imperatyw racjonalistyczny, z drugiej — chrześcijański system wartości reprezentowany przez M ickiewicza i polskie piśm iennictwo romantyczne. Tylko najbystrzejsi — d ’Herbelot, Sainte-Beuve, George Sand — próbow ali w tę rozbieżność m entalności i duchow ości wniknąć i ją krytycznie objaśnić.

Teksty zam ieszczone w antologii m ogą rzeczywiście św iadczyć o takiej dychotom ii. Potwier­

dzają ją w swoich komentarzach Daniel Beauvois jako autor przedm owy i Zofia M itosek jako autorka wyboru i wprowadzenia (Introduction). Mam wątpliwości, czy taki punkt widzenia jest adekwatny do sytuacji piśm iennictwa francuskiego z lat 1830—1850.

Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że jedna trzecia M ickiewiczowskiej spuścizny napisana lub zredagowana była w języku francuskim. Prelekcji paryskich w C ollège de France nie tylko pilnie słuchano i o nich dyskutow ano, lecz i uważano je dość pow szechnie za ważne zjawisko kulturalne w umysłowym życiu Francji. N a 350 stronic tekstów o M ickiewiczu prelekcje zajmują 130 stronic w antologii, a więc znow u więcej niż jedną trzecią. Fakt ten świadczy dow odnie, że wykłady 0 Słowiańszczyźnie skupiły uwagę krytyki francuskiej w dużo większym stopniu niż wszystkie pozostałe dzieła, tłum aczone na francuski.

Przyczyna jest, jak sądzę, dwojaka. M ickiewicza postrzegano jako w ybitnego komparatystę, zajmującego się prezentacją literatur słowiańskich i ich wzajemnymi filiacjami. A kom paratystyka historyczno-filologiczna formow ała się dopiero jako dyscyplina naukowa. Jednak ten nurt działalności nauczającej M ickiewicza znalazł stosunkow o małe odbicie w sprawozdaniach i recen­

zjach. Polski wykładow ca bardziej intrygował, entuzjazm ow ał lub drażnił jako filozof historii 1 rzecznik szczególnej roli narodów słowiańskich w dziejach. Ostatni badacze kursu III i IV prelekcji, Walicki, Stefanowska, W eintraub, w pewnej mierze także W itkowska — przy wszelkich różnicach ocen szczegółow ych — widzą w tych tekstach apogeum historiozoficznej myśli romantyzmu. Myśli, ale i postaw y intuicyjnej i profetycznej, nacechowanej dem okratyzm em . Bliski był także takiego stanowiska Juliusz Kleiner w pracy Ideologia wykładów w Collège de France.

W ielkość słow a nauczającego M ickiewicza potrafili ocenić ci o najszerszych horyzontach:

G eorge Sand, Michelet, Quinet. Dołączyłbym do ich wypowiedzi obszerne, przepojone głębokim humanizmem artykuły A dolphe’a Lèbre’a, zam ieszczone w „Le Semeur” i „Revue des deux M ondes”. Ten m łody krytyk literacki i historyk, zmarły w 1844 r. w wieku 30 lat, zafascynowany był postacią M ickiewicza, który jednak odtrącił go, gdy ten pozw olił sobie na krytyczną uwagę pod adresem Towiańskiego.

15 — Pamiętnik Literacki 1994, z. 3

Cytaty

Powiązane dokumenty