• Nie Znaleziono Wyników

Kochani Czytelnicy!

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kochani Czytelnicy!"

Copied!
29
0
0

Pełen tekst

(1)

Wydawca:

Instytut Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji

Narodowej w Krakowie

Redaktor naczelna:

Ewa Kupczyk

Zastępca redaktor naczelnej:

Katarzyna Rosół

Zespół:

Wioleta Adamska, Anna Banasiewicz, Dariusz Boczek, Kamil Gołębiowski, Euge-niusz Kruk, Ewa Kupczyk, Wojciech Łyczak,

Szymon Malik, Monika Matura, Magdalena Rak, Weronika Rogozińska, Katarzyna Rosół,

Rafał Sadłowski, Joanna Słonczyńska-Łabuz, Przemysław Stankowski, Maciej

Szaszkie-wicz, Dawid Zawadzki, Łukasz Żądło @Copyright by Instytut Politologii UP

i Autorzy Kraków 2017

Rysunki: Ewa Kupczyk, Natalia Mazurkiewicz, Paulina Sacha, Natalia Śliwka

Projekt okładki: Piotr Gołpyś

Korekta: Ewa Kupczyk

Kontakt: betonak@onet.pl; https://www.facebook.com/BetonAkademicki/

Druk i skład:

Wydawnictwo „Dante”

ul. Wallek-Walewskiego 4, 30-094 Kraków tel./fax 12 63 63 222, dante@dante.krakow.pl

Nakład: 500 egzemplarzy

numer zamknięto 12 kwietnia 2017 r.

Wydano na marzec / kwiecień 2017 nr 1(48) PL ISSN 1732-5706

Kochani Czytelnicy!

Witająca nas wiosenna atmosfera nie daje o sobie zapomnieć. Czas więc na wio-senne porządki, a to oznacza, że czekają nas kolejne zmiany i nowe wyzwania. W na-tłoku obowiązków i nieustannym życiowym biegu nie pozostaje nam nic innego, jak życzyć powodzenia i zachęcić Was, Drodzy Czytelnicy, do poświęcenia paru chwil na zagłębienie się w interesujących artykułach przygotowanych przez naszą Redakcję.

W Wasze dłonie powierzamy kolejny numer Betonu Akademickiego, który tym razem poświęciliśmy tematyce stosunków międzynarodowych. Dowiecie się, czym różnią się mniejszości narodowe od etnicz-nych, w jaki sposób funkcjonuje spółdziel-czość oraz czym jest sztuka dyplomacji. Dla szukających inspiracji przygotowaliśmy ciekawe artykuły o sylwetkach takich osobi-stości jak Donald Trump, Benjamin Franklin, a także Edward Abramowski. Jeśli cieka-wi Was, czy immunitet całkocieka-wicie zwalnia z pełnej odpowiedzialności prawnej, a także czym tak naprawdę zajmują się organiza-cje międzynarodowe i czy Polska powinna przyjmować uchodźców, koniecznie zaj-rzyjcie do Betonu. Jaka tajemnica kryje się w radiostacjach numerycznych? Dlaczego noszenie określonych fryzur jest surowo za-bronione w pewnym państwie? Jakie role pełnią nowożytni tyrani? O co Rosja rywalizu-je z Chinami? Czy prawa człowieka w ogóle istnieją w Korei Północnej? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w artykułach naszych Redaktorów!

Miłej lektury!

PS. Szukajcie kolejnej krzyżówki z na-grodami!

(2)

NASZE POKOLENIE

NASZE POKOLENIE

„Ci, którzy rezygnują

z wolności w imię

odrobiny tymczasowego

bezpieczeństwa, nie

zasługują na żadne z nich.”

- Benjamin Franklin

G

dy słyszymy Benjamin Franklin,

większość z nas przywołuje

w pamięci banknot 100$, na którym

widnieje jego podobizna. Niektórzy

kojarzą go z lekcji fizyki, gdzie na

nudnych zajęciach nauczycielka

wspominała, że wynalazł

pioruno-chron. Jeszcze inni będą go

ko-jarzyć z lekcji historii, gdzie został

przedstawiony jako jeden z ojców

założycieli Stanów Zjednoczonych.

Dzisiaj przyjrzymy się nieco bliżej

życiorysowi Benjamina Franklina -

jednemu z najwybitniejszych ludzi

swego czasu.

Wszechstronnie uzdolniony

Benjamin Franklin urodził się 17 stycz-nia 1706 roku w Bostonie jako dziesiąty syn w rodzinie siedemnaściorga dzieci. Jego ojcem był niezamożny wytwórca świec i mydła, który zapragnął, by Ben został duchownym. Jednak ze względów finansowych edukacja Benjamina trwała zaledwie rok i niestety plany ojca wobec uczynienia z syna duchownego spełzły na niczym. Mimo to młody Ben nie spoczął na laurach. Uwielbiał czytać i tak właśnie pogłębiał swoją wiedzę. Interesowała go polityka, dyplomacja, filozofia i ekonomia. Dzięki swojemu uporowi i determinacji wła-dał kilkoma europejskimi językami. Płynnie mówił po niemiecku, francusku, włosku i hiszpańsku. Był nie tylko genialnym

sa-moukiem, lecz także bystrym obserwato-rem natury i znawcą ludzkich charakterów.

Tajemniczy Silence Dogood

W wieku dwunastu lat rozpoczął pracę w zakładzie swojego brata Jamesa, który posiadał drukarnię. Na początku Benjamin zajmował się składaniem czcionek i edy-cją broszur, później sprzedawał wydruko-wane już publikacje na ulicy. Kiedy jego brat zaczął wydawać „The New England Courant” – pierwszy dziennik w Bostonie, Benjamin także zapragnął pisać do gaze-ty, ale wiedział, że brat nigdy mu na to nie pozwoli. Wtedy wpadł na pomysł pisania artykułów pod pseudonimem „Silence Dogood”. Podrzucał napisane przez sie-bie teksty pod drzwi redakcji, tak aby jego brat mógł je znaleźć. Po opublikowaniu 16 artykułów Ben przyznał się do ich autor-stwa. James ukarał brata, stając się przy tym zazdrosny o jego talent. Doprowadzi-ło to do konfliktów między braćmi. Kiedy James trafił do więzienia, obowiązki pro-wadzenia drukarni spadły na Benjamina, który z sukcesem je wykonywał. Jednak po wyjściu z więzienia James nie potrafił okazać wdzięczności. Narastający konflikt spowodował ucieczkę siedemnastoletnie-go Benjamina z rodzinnesiedemnastoletnie-go Bostonu.

Po nitce… do sukcecu!

W 1723 roku znalazł się w Filadelfii, pracując tam początkowo jako drukarz. Za namową ówczesnego gubernatora po-stanowił założyć własną drukarnię. W tej sprawie wyjechał do Londynu, aby spro-wadzić czcionki i sprzęt drukarski. Fran-klin wyjechał, lecz gubernator wycofał się z obietnicy i Ben musiał radzić sobie sam. Zatrudniał się w londyńskich firmach wy-dawniczych, a także w tym czasie napisał książkę pt.: „Rozprawa o wolności, ko-nieczności, radości i bólu”, która zwróciła na niego uwagę wybitnych ludzi. Pomimo propozycji zostania w Londynie na stałe, postanowił powrócić do Filadelfii. Znając swój fach doskonale, postanowił poży-czyć trochę pieniędzy i założyć własne

wydawnictwo. Dzięki swojej pracowitości i uporowi Franklin rozwijał swoją firmę i w niedługim czasie stał się właścicielem nie tylko wydawnictwa, lecz także księgar-ni i gazety ”The Pennsylvaksięgar-nia Gazette”. Praca w pocie czoła sprawiła, że miesz-kańcy Pennsylwanii zaczęli dostrzegać w Benjaminie człowieka uczciwego, pra-cowitego i godnego zaufania.

Piorunochron, bateria, cewnik…

(3)

NASZE POKOLENIE

NASZE POKOLENIE

Polityka według Benjamina

Wracając do kariery politycznej Benja-mina, w 1736 roku został członkiem Zgro-madzenia Pensylwanii. Później przez 13 lat zasiadał w Radzie Miejskiej Filadelfii. Został również wybrany na delegata stanu Pensylwania na Kongres Siedmiu Kolonii, na którym przedstawił inicjatywę utworze-nia unii wszystkich kolonii. Jednakże wte-dy jego pomysł został odrzucony.

Tymczasem w Pensylwanii stopniowo narastał konflikt pomiędzy miejscową ary-stokracją ziemską, która była zwolniona od wszelkich ciężarów na rzecz Korony, podczas gdy farmerzy uiszczali podatki z tytułu posiadania gospodarstwa. W 1757 roku lokalne zgromadzenie w Filadelfii wysłało Benjamina Franklina do Londy-nu, upoważniając go do prowadzenia ne-gocjacji w ich imieniu. Płomienna mowa wygłoszona przezeń w Izbie Gmin wiosną 1760 r. przyniosła druzgocące zwycięstwo Pennsylvania Assembly. Owocny pobyt w Londynie wyostrzył jego dyplomatycz-ne umiejętności. Po pięciu latach spędzo-nych w tym mieście powrócił na krótko do

Pensywanii. Zgotowano mu triumfalne witanie w Filadelfii, po czym od razu po-wierzono mu kolejne ważne zadanie. Miał poprowadzić pokojowe pertraktacje po świeżo zakończonej wojnie francusko-in-diańskiej. Zarówno z tej, jak i z poprzed-nich misji dyplomatycznych wywiązał się znakomicie. Następnie powrócił do Anglii, stając się nieoficjalnym reprezentantem kolonii, gdzie przyjmował stanowisko przeciwko arbitralnym opodatkowaniom. W walce z wysokimi podatkami wyko-rzystał bojkot towarów sprowadzanych z Anglii, obejmujący szybko wszystkie kolonie. Bez większego trudu przeciągnął na swoją stronę nie tylko wytwórców, lecz także angielskich kupców, którzy ponosili z tego tytułu coraz dotkliwsze straty ekono-miczne. Sytuacja między Koroną Brytyjską a koloniami zaostrzała się. W styczniu 1774 roku dotarła do Franklina wiadomość o tak zwanej „herbatce bostońskiej”. Oddalony od kolonii Benjamin nie do końca rozumiał zaostrzający się nastrój ludności miesz-kającej w koloniach. Był zwolennikiem pokojowego rozwiązywania konfliktów. Jednakże gdy tylko padły pierwsze strzały

w Concord i Lexington, opowiedział się pu-blicznie po stronie rebeliantów. Po szeregu dyskredytacji ze strony Anglii postanowił w 1775 roku wrócić do Ameryki.

Na tym jeszcze nie koniec…

Po powrocie do Ameryki współpraco-wał z Jerzym Waszyngtonem, który został naczelnym wodzem Armii Kontynentalnej. Wiosną 1776 roku został powołany do pięcioosobowego komitetu, który opra-cował słynną Deklarację Niepodległości. W grudniu tego samego roku 71-let-ni Benjamin Franklin został wysłany do Francji. Kolejny raz oddał bezcenne przy-sługi amerykańskiej rewolucji. Potajemnie uzyskał od ministra spraw zagranicznych Charles’a de Vergennes’a pomoc finanso-wą dla kolonii. Bez tego wsparcia walka o niepodległość kolonii nie miałaby szans z Koroną Brytyjską. Dało to również pod-waliny podpisania traktatu sojuszniczego 6 lutego 1778 roku. Była to umowa fran-cusko-amerykańska. W 1779 roku został mianowany ministrem pełnomocnym USA we Francji. Niebawem Benjamin Franklin został wyznaczony wraz z Henrym Lau-rensem, Johnem Jayem i Johnem Adam-sem do negocjowania traktatu pokojowego z Anglią. Ostatecznie 3 września 1783 w Pa-ryżu podpisano pokój wersalski, który za-kończył wojnę o niepodległość USA. Uwa-ża się to za jeden z największych triumfów w amerykańskiej dyplomacji. W 1785 roku został odwołany z funkcji posła we Francji, a następnie wrócił do USA, zostając prze-wodniczącym Najwyższej Rady Wykonaw-czej Stanu Pensylwania. Brał czynny udział w pracach nad stworzeniem Konstytucji, pomimo faktu, że większość jego postula-tów została odrzucona. Zmarł w wieku 84 lat w swojej ukochanej Filadelfii.

Postać Benjamina Franklina jest na tyle barwa i ciekawa, że nie sposób ująć jej całej w żadnym artykule. Dla ciekawskich polecam książkę Benjamina Franklina pt.: „ Żywot własny”. Na koniec warto poznać

13 cnót, którymi dobrze jest kierować się w życiu według Benjamina Franklina.

1. Umiar – Nie jedz do otępienia, nie pij do podniecenia.

2. Milczenie – Mów tylko to, co może przynieść pożytek innym lub tobie, unikaj próżnej rozmowy.

3. Ład – Niech wszystkie twoje rzeczy mają swoje miejsce; niech wszystkie twoje sprawy mają swój czas.

4. Postanowienie – Postanów sobie czy-nić, co powinieneś; czyń bez zawodu to, coś postanowił sobie.

5. Oszczędność – Nie czyń wydatków, chyba że dla dobra innych lub swego, to znaczy nic nie marnotraw.

6. Pracowitość – Nie trać nigdy czasu; bądź zawsze zajęty czymś pożytecz-nym; unikaj wszelkich niepotrzebnych działań.

7. Szczerość – Nie uciekaj się do krzyw-dzącego oszustwa; myśl niewinnie i sprawiedliwie, a kiedy mówisz, mów podobnie.

8. Sprawiedliwość – Nie krzywdź niko-go, wyrządzając mu zło lub pozbawia-jąc pożytków, jakie mu się od ciebie należą.

9. Powściągliwość – Unikaj krańcowo-ści; nie odczuwaj krzywd w tym stop-niu, jak twoim zdaniem na to zasługu-ją.

10. Czystość – Nie pozwalaj na żadną nieczystość ciała, odzieży czy miesz-kania.

11. Spokój – Niech ci nie zmącają umysłu drobnostki lub też zdarzenia pospolite i nieuchronne.

12. Surowość cielesna – Rzadko używaj płci, tylko dla zdrowia albo potom-stwa, nigdy do otępienia, osłabienia lub szkody w twoim czy cudzym spo-koju i opinii.

(4)

NASZE POKOLENIE

NASZE POKOLENIE

Jakie „totalne

szaleństwo”?!

J

eśli kiedykolwiek przeczytacie

czy usłyszycie coś na mój temat,

przyjrzyjcie się, kto jest autorem

tekstu czy wypowiedzi i zastanówcie

czy człowiek ten zasłużył na wasz

szacunek.” – Donald Trump

Przed wygraną w wyborach prezy-denckich Donald Trump napisał książkę pt.: „Donald Trump. Prezydent Biznes-men”, w której przedstawia swój punkt widzenia na sprawy dotyczące kraju, spo-łeczeństwa, mediów, bliższego i dalszego otoczenia. Co o nim wiadomo? Jak kreują go media i jak postrzega się sam?

„Trumpowski nastrój”

Obecny prezydent USA jest dla wielu postacią kontrowersyjną. Sam mówi o so-bie, że jest realistą. Twierdzi, że najszczę-śliwsi ludzie to ci, którzy posiadają warto-ści i mają wspaniałe rodziny. Uznaje, że nie potrzebuje wsparcia finansowego żad-nej grupy interesu. Swoją politykę okre-śla jako „politykę zdrowego rozsądku”. Początek kariery zawodowej miał miejsce w Brooklynie, gdzie pracował 5 lat z ojcem, o którym mówi, że jest dla niego zarówno przyjacielem, jak i mentorem, wszcze-piającym tak zwaną „żądzę sukcesu”. W roku 1974, gdy Donald Trump miał 28 lat, podjął się pierwszego znaczącego projek-tu budowlanego, który dotyczył renowacji hotelu Commodore znajdującego się przy stacji kolejowej Grand Central w Nowym Jorku. Jak wspomina po wielu latach, obecnie prawdopodobnie nie

rozpoczął-by pracy wyremontowania hotelu w obli-czu tak wielu przeszkód, jakie go spotkały (między innymi konflikt z biurem konser-watora zabytków). Jednakże ponad 30 lat temu, w roku 1980, hotel Commodore stał się hotelem Grand Hyatt.

Jak postrzega swój kraj?

USA straciły swoją pozycję, którą Do-nald Trump chciałby odbudować. Uznaje, że Ameryka staje się krajem nieudacz-ników. 16 czerwca 2015 roku w Nowym Jorku ogłosił chęć kandydowania w wy-borach prezydenckich. Mówił wówczas o kwestiach, które sam uważał za istotne dla narodu amerykańskiego. Znalazły się wśród nich sprawy dotyczące bezrobocia, terroryzmu islamskiego, zmniejszającego się PKB, a także nielegalnej imigracji. Mówi, że Amerykanie to naród ludzi inte-ligentnych, stąd obywatele woleli słuchać jego, jako dobrego biznesmena i budow-niczego, niż „czczego gadania” pozosta-łych polityków.

Imigranci to kryminaliści

W chwili, gdy Trump zapowiedział swoją kandydaturę na prezydenta USA, felietonistka „Washington Post” sko-mentowała jego oświadczenie, mówiąc, że „Trump nie będzie kandydować. Nie ogłosi oficjalnie swej kandydatury, ponie-waż urząd zajmujący się przestrzeganiem przez członków rządu ustaw etycznych wymaga, aby kandydat na stanowisko federalne ujawnił swe finanse osobiste”. Inni dziennikarze traktowali zamiar kandy-dowania obecnego prezydenta jako rekla-mę biznesmena. Ponadto Trump

dzienni-karzy postrzega jako uznających się za ekspertów przy równoczesnym traktowa-niu czytelników jako idiotów. Prasa i tele-wizja według niego to biznes, stąd wynika ich nieuczciwość. W wyborze pomiędzy zyskiem a rzetelnym przekazaniem infor-macji najczęściej pada na zysk.

Pisze, że gdy wygłaszał swoje postula-ty, mówiąc między innymi o wybudowaniu muru dla nielegalnych imigrantów z Mek-syku, media zwróciły uwagę jedynie na tę część wypowiedzi. Sam zaś przyznaje, że jako syn dwójki imigrantów, szanuje oso-by przyjeżdżające do jego kraju, oso-by speł-nić „american dream” pracując uczciwie. „Korzystam z mediów w sposób, w jaki one korzystają ze mnie – używam ich do przyciągania uwagi. Kiedy już tę uwagę przyciągnę, ode mnie zależy, czy wyko-rzystam ją na swoją korzyść, czy nie.” – mówi.

Jak wygrać debatę nie będąc na de-bacie?

Ostatnia debata republikańskich pra-wyborów w jednym ze stanów USA odby-ła się bez Donalda Trumpa. Tuż przed roz-poczęciem debaty Trump zdecydował, że na debacie się nie pojawi. Zamiast uczest-nictwa wystąpił prywatnie, przedstawiając swoje pomysły i przekonania. Pozostali uczestnicy przygotowani na dyskusję z obecnym prezydentem, jak niektórzy twierdzą, ośmieszyli się, nie mając nic in-teresującego do powiedzenia.

Najlepszej oceny Donalda Trumpa bę-dzie można dokonać w chwili, gdy prze-stanie być prezydentem. Jednakże już dziś można powiedzieć, że jest prezyden-tem wyjątkowo intrygującym. Bo chyba jest, prawda?

(5)

NASZE POKOLENIE

NASZE POKOLENIE

Prowidencjalistyczna

rola tyranów w historii

P

rowidencjalistyczna myśl

historio-zoficzna zrodziła się pod piórem

chrześcijańskich filozofów w IV

wie-ku, a jej czołowy apologeta, św.

Au-gustyn, dokonał uporządkowania tej

myśli w pierwszej połowie V wieku.

W swoim wielotomowym dziele „De

civitate Dei” teolog ogłosił pogląd,

iż napędowym czynnikiem procesu

historycznego jest Opatrzność, której

rola polega na tym, że historia

rozwi-ja się zgodnie z Boskim planem i ma

swój cel ostateczny

1

.

Z biegiem czasu poglądy prowidencja-listyczne rozwinął św. Tomasz z Akwinu. Średniowieczny filozof i teolog wykreował dość radykalny pogląd, iż tyrani bezpo-średnio przyczyniają się do spełnienia pro-widencjalistycznej idei, zapewniając niejako możliwość istnienia męczeństwa2. W nowo-żytności idee prowidencjalistyczne dojrze-wały razem z duchem epoki. Z kolei Jozeph de Maistre, w swoim opracowaniu „Consi-1 Michałowska T., 2000, Średniowiecze, wyd. PWN,

Warszawa.

2 Fackenheim E., 1970, God’s Presence in History, wyd. New York University Press, New York City.

dérations sur la France”, wydanym w roku 1796, proponuje własną teorię rewolucji. W Opatrzności widzi jej przyczynę, tudzież apologizuje wojnę jako nieunikniony czyn-nik progresu, oczyszczający narody od zbędnych elementów. Podobne podejście do akwinatowskiego „uświęcenia przemo-cy” miał włoski rewolucjonista Carlo Pisa-cane. Według niego przemoc to skuteczna metoda aktywizacji publiczności, będąca jednocześnie sposobem na zastraszenia wrogów.

Deliberując nad dziejami ludzkości, można dojść do przekonania, iż nie ist-nieją ani prawo natury, ani ogólne prawa historii, gdyż obalenie caratu w roku 1917 okazało się lekarstwem gorszym od cho-roby, zaś niektóre tragiczne wydarzenia często owocowały korzystnymi skutkami dla strony ciemiężonej. W tym kontekście warto skupić się na powojennych losach narodu żydowskiego oraz obecnych osią-gnięciach narodu ukraińskiego na tle kon-fliktu rosyjsko-ukraińskiego.

Definitywnie trudnym zadaniem jest ocena stosowności słynnej maksymy „cel uświęca środki” w odniesieniu do uzyskania państwowości narodu żydow-skiego oraz wszystkich jego ofiar w okre-sie II wojny światowej. Izrael miał jednak szansę powstać między innymi na

sku-tek alij, spowodowanych dojściem na-zistów do władzy oraz wojną. W okresie międzywojennym, w procesie tworzenia własnego suwerennego państwa, Żydzi musieli zmierzyć się z dwoma istotny-mi problemaistotny-mi. Pierwszym z nich był ogromny opór wspólnoty arabskiej, która w roku 1945 powołała Ligę Państw Arab-skich, m.in. w celu przeciwstawienia się ruchom syjonistycznym. Konsekwencją, a zarazem apogeum konfliktu, była wojna izraelsko-arabska. Drugim problemem był ewidentny brak zasobów ludzkich wystar-czających dla stanowienia państwowości. Dla przykładu, w roku 1922 ludność ży-dowska w Palestynie wynosiła zaledwie 11%3. W tym aspekcie korzystna dla sy-jonistów stała się zatem polityka Adolfa Hitlera. Cele nazistowskie polegające na wysiedleniu Żydów, dopasowały się do dążeń syjonistycznych ku przeniesieniu rodaków do Palestyny.

Natomiast w ostatecznym rozwiązaniu kwestii arabskiej pomocnym okazał się Józef Stalin. Radziecki mocarz, wspiera-jąc powstawspiera-jącą państwowość żydowską, pragnął odnieść korzyść z ówczesnej brytyjsko-izraelskiej niezgody, pozyskując tym samym asa w rękawie w postaci mię-dzynarodowego Żyda. W tym celu Zwią-zek Radziecki wysyłał m.in. uzbrojenie dla Żydów oraz gorliwie bronił ich interesów na arenie międzynarodowej. Ponadto, de iure, Związek Radziecki jako pierwsze państwo na świecie uznał niepodległość Izraela. W ostatecznym rozrachunku Sta-lin zyskał niewiele, gdyż Izrael szybko przeorientował się na Zachód. Mimo to, nie da się ukryć radzieckiego wkładu na korzyść państwa żydowskiego.

Podsumowując, pozwolę sobie zary-zykować stwierdzenie, że gdyby nie oko-liczności, które powstały wskutek szeroko pojętej polityki niemieckiej i radzieckiej, to syjoniści mogliby jeszcze długo walczyć o odzyskanie Ziemi Obiecanej.

3 www.mideastweb.org/palpop.htm

(6)

NASZE POKOLENIE

NASZE POKOLENIE

Moim usiłowaniem zatem było wyjść poza ramy zwykłego szukania dobrych stron nawet tam, gdzie na pierwszy rzut oka ich nie widać oraz przedstawić role, jakie mogą pełnić nowożytni tyrani, pa-trząc na ich rządy przez pryzmat akwina-towskiego prowidencjalizmu. W

dzisiej-szych czasach, gdy ogłoszono koniec historii, a liberalną demokrację uznano za ostateczność, tyranów niekiedy można postrzegać jako spiritus movens aktywiza-cji społeczeństw i pobudzania sił niepod-ległościowych.

Eugeniusz Kruk

Edward Abramowski

i jego wizja

spółdzielczości

S

półdzielczość od zawsze była

ważnym postulatem ugrupowań

czy organizacji, które sytuują się

w lewej części sceny politycznej.

Niestety dziś ten temat niemalże nie

istnieje w programach politycznych

partii lewicowych. Szczególnie

bole-sne może być to dla polskiej lewicy,

ponieważ dorobek naukowy w tych

kwestiach w Polsce jest szczególnie

bogaty właśnie za sprawą

przywo-łanego w tytule Edwarda

Abramow-skiego. W tej pracy oprócz samych

kwestii spółdzielczości winno się

przybliżyć postać samego Edwarda

Abramowskiego, ponieważ z

po-wodu wielu czynników jego osoba

i twórczość coraz bardziej niknie

w mroku dziejów, szczególnie w

dzisiejszym tak szybko biegnącym

świecie.

Życie i działalność

Właściwie to Józef Edward Abramowski był działaczem społecznym i politycznym, ideologiem głoszącym hasła spółdziel-czości i socjalizmu bezpaństwowego. Uro-dził się 17 sierpnia 1868 roku na Ukrainie, a jego dzieciństwo minęło w zamożnej ro-dzinie ziemiańskiej, gdzie panowało uwiel-bienie dla romantyzmu, były przytaczane powstańcze wspomnienia i odczuwalny był ogólny klimat kultury szlacheckiej. Swoją twórczość zaczął bardzo wcześnie, ponieważ gdy miał ledwie 15 lat w „Zorzy” pojawiły się jego pierwsze artykuły, między innymi „Pogadanki o rzeczach pożytecz-nych” czy też „Pogadanki z gospodarstwa społecznego”. Już wtedy ważne dla nie-go były idee społecznej edukacji, pomocy i współdziałania i samodoskonalenia.

(7)

efek-NASZE POKOLENIE

NASZE POKOLENIE

tem jest założenie organizacji o nazwie

Zjednoczona Młodzież Polska.

Na początku roku 1889 przybył do Warszawy jako emisariusz emigracyjnych ugrupowań socjalistycznych. Angażował się dalej w działania polityczne, mające za cel powołanie II Proletariatu, ale działał również jako publicysta. Jego artykuły po-jawiały się w „bibliotece robotnika Polskie-go” czy też w „Tygodniku powszechnym”. W tym okresie powstały takie prace jak „Rewolucja robotnicza” czy „Dzień robo-czy”. Spory dotyczące dopuszczalności stosowania terroru jako jednej ze stra-tegii walki ostatecznie doprowadziły do opuszczenia przez Abramowskiego i kilku innych członków II Proletariatu i założe-nia Zjednoczezałoże-nia Robotniczego, które to ponad przemoc i terror przedkładają sze-roko rozumianą pracę propagandowo--oświatową w środowisku robotniczym.

Ważnym momentem w życiu Abra-mowskiego było uczestnictwo w zjeździe zjednoczeniowym socjalistów polskich w Paryżu, na którym to powołana zostaje do istnienia Polska Partia Socjalistyczna ze swoim programem zawartym w tzw. Programie Paryskim. W 1894 roku prak-tycznie całkowicie odsunął się od polity-ki i oddał się rozważaniom filozoficznym i socjologicznym, a niedługo potem stwo-rzył swoją własną ideę socjalizmu bez-państwowego. Zmarł 21 czerwca 1918 roku na ciężką chorobę. O życiu Edwarda Abramowskiego i jego twórczości została napisana już niejedna książka i na pew-no można napisać jeszcze bardzo dużo o jego życiorysie. Warto się jednak skupić na wspomnianych już hasłach dotyczą-cych spółdzielczości, a żeby to zrobić, należy się najpierw zastanowić, czym właściwie ta spółdzielczość jest.

Czym jest ta spółdzielczość?

Deklaracja Spółdzielczej Tożsamości określa spółdzielczość w ten sposób:

„Spółdzielnia jest autonomicznym zrze-szeniem osób, które zjednoczyły się

dobro-wolnie w celu zaspokojenia swoich wspól-nych aspiracji i potrzeb ekonomiczwspól-nych, społecznych i kulturalnych poprzez współ-posiadane i demokratycznie kontrolowane przedsiębiorstwo”1.

Definicja ta w doskonały sposób uka-zuje, że spółdzielnie mają podwójny cha-rakter - z jednej strony będzie to grupa osób, które mają zbliżone potrzeby czy też wspólne cele dlatego można je nazwać zrzeszeniem, natomiast z drugiej strony będzie przedsiębiorstwem założonym po to, by właśnie te wspólne cele realizować. Jest to model który w literaturze nazywany jest „bimodalnym modelem spółdzielni”. Zakłada on, że pewna część zadań spół-dzielni traktowanej jako zrzeszenie i przed-siębiorstwa będzie się pokrywać, ale rów-nież częściowo pozostaną odrębne.

Problem wolności, demokracji i ko-operatyw w twórczości Edwarda Abra-mowskiego

Można by się również odnieść do tego, co sam Abramowski mówił o spół-dzielczości. Bardzo często odnosił się do kooperatyw spożywczych jako przykła-dów spółdzielczości.

„Kooperatywa spożywcza jest to

sto-warzyszenie dla wspólnego zakupu zarów-no przedmiotów codziennego użytku, jak i wszelkich innych towarów. Zamiast aże-by każdy oddzielnie kupował w sklepikach i magazynach chleb, mleko, masło, naf-tę, węgiel, obuwie, odzież, bieliznę i inne rzeczy, ludzie łączą się w stowarzyszenie, które za pośrednictwem swej administracji kupuje te wszystkie przedmioty hurtem, dla własnego sklepu. Kupując hurtem, stowa-rzyszenie kupuje taniej, członkom zaś swo-im sprzedaje po zwyczajnej cenie handlo-wej; i stąd pochodzi zysk stowarzyszenia.” 2 1 Deklaracja Spółdzielczej Tożsamości Uchwalona

przez XXXI Jubileuszowy Kongres międzynaro-dowego związku spółdzielczego w Manchesterze w dniach 20—22 września 1995 r.

2 Edward Abramowski, Braterstwo, solidarność,

współdziałanie. Pisma spółdzielcze i stowarzysze-niowe, wybór i opracowanie Remigiusz Okraska,

Kooperatywy, czy też spółdzielnie dla Abramowskiego miały szczególne zna-czenie z wielu względów, między innymi zaznaczał ważność spółdzielczości dla de-mokracji. Wskazywał, że stowarzyszenia te są demokratyczne, a więc wszyscy ich członkowie mają takie same prawa i

obo-wiązki i wszyscy mogą decydować o spra-wach takiego stowarzyszenia.

,,Zgromadzenie ogólne członków jest najwyższym prawodawcą, wola jego roz-strzyga o wszystkim. Ona wybiera urzędni-ków stowarzyszenia, kontroluje ich działal-ność, orzeka główne wytyczne i zasady dla spraw stowarzyszenia.”3

Patrząc na tak zorganizowane sto-warzyszenie, można jasno stwierdzić, że

Biblioteka „Obywatela”, Łódź – Sopot – Warszawa 2009. str 14.

3 http://biznesspoleczny.pl/znaczenie-spoldzielczosci-dla-demokracji-edward-abramowski-1906/dostęp 14.01.2017

jest to prawdziwa rzeczpospolita, gdzie wszystko się dzieje i można się nawet tak wyrazić po „dobrej woli”, jest to sto-warzyszenie, gdzie każdy członek jest powołany do rządów i nie istnieje żaden przymus. Tak zorganizowany kooperatyw uczy samorządności i wolności, ponieważ

osoby, które należą do tego stowarzysze-nia, nie są poddawane z góry narzuco-nym planom czy rozwiązaniom, ale same muszą decydować o sposobie, w jaki chcą prowadzić swój interes. Niezbędne jest poznawanie dokładnych warunków, w których umieszczone jest gospodar-stwo krajowe. Ludzie muszą zajmować się badaniem różnego rodzaju działalno-ści handlowej czy przemysłowej, uczyć się wspólnej roboty ekonomicznej.

(8)

NASZE POKOLENIE

NASZE POKOLENIE

się taki kooperatyw. Abramowski

zazna-cza, że dzięki temu ludzie staną się twór-cami życia jako wolne istoty przez nikogo ani przez nic nie przymuszane w odróż-nieniu od obecnego stanu rzeczy, kiedy to kapitaliści i państwo dają im wszystko, odbierając możliwość brania twórczego udziału w życiu społecznym. Da się tu zauważyć podźwięk Georga Sorela i jego haseł anarchosyndykalistycznych, pod wpływem których był Abramowski, gdyż nie bez przyczyny jest nazywany ducho-wym ojcem polskich anarchistów.

Wracając jednak do poruszanych kwe-stii wolności, które były dla omawianego autora niezwykle ważne, zaznaczał, że to właśnie na kooperatywach spoczywa mi-sja uczenia tej wolności twórczej i że z niej pochodzi prawdziwa demokracja. Wskazy-wał, że w sytuacji w której ludzie ciągle cze-goś od państwa oczekują i opierają swoje nadzieje na reformach, które przeprowa-dzane są przymusowo, nie można znaleźć ani wolności, ani demokracji, a co za tym idzie - także wolnych obywateli, przez co bez problemu da się wskazać poddanych i rządzących. O demokracji czy wolności można mówić w momencie, kiedy ludzie przeprowadzają reformy samodzielnie. Nie oczekują, że to państwo przeprowadzi je za nich, lecz z mocą dobrowolnej demo-kracji i solidarności sami wprowadzają je w życie. Taka sytuacja może mieć miejsce dopiero w momencie, gdy zamiast czło-wieka, który jest traktowany jako „głos wyborczy”, staje człowiek niebędący już pionkiem w rękach biurokracji czy też przy-wódcy partyjnego. W momencie, w którym odeszłoby się od zero jedynkowego syste-mu, gdzie człowiek jest albo panem albo poddanym i może pojawić się człowiek, który jest kowalem własnego losu, wolnym twórcą życia, który bez przymusu czy na-kazu potrafi działać solidarnie z innymi.

Abramowski uważał, że mimo wszyst-kich wypaczeń i błędów systemów czy ustrojów społecznych, wartość moralna człowieka traktowanego jako twórcę po-zostanie nieśmiertelną zdobyczą, która

bę-dzie źródłem niewyczerpanej siły i moto-rem napędowym prowadzącym do coraz to piękniejszych wizji ludzkich światów.

Co dalej?

Podsumowując, mogłoby się wydawać, że mimo braku politycznych haseł progra-mowych wśród największych polskich partii politycznych, spółdzielczość trzyma się cał-kiem nieźle szczególnie w niektórych dzie-dzinach życia. Da się również zauważyć pewne aspekty, które są zgodne z tym, co pisał Edward Abramowski, jednakże jego idea wydaje się delikatnie utopijna z racji daleko idącej wiary w solidarność społecz-ną i chęć organizacji się ludzi. Do takiej kon-kluzji prowadzić może stwierdzenie o nieak-tualności lub odmienności warunków, które panują dziś, a które panowały, gdy Edward Abramowski tworzył swoją wizję spółdziel-czości. Można by się również zastanawiać, czy w dzisiejszym świecie ludziom nie jest na rękę, jak to pisał „otrzymywanie wszyst-kiego na tacy”. Nie zmienia to faktu, że kwe-stie spółdzielczości i działalności takich or-ganizacji są mocno zaniedbane w naszym kraju i wymagają odświeżenia, jeżeli nie na poziomie centralnym, to choćby na szcze-blach lokalnych.

Szczególnie kładzie się dziś bardzo duży nacisk na decentralizację i regio-nalizację w obrębie Unii Europejskiej, a spółdzielnie mogłyby być bardzo do-brym narzędziem przeprowadzania dal-szej decentralizacji władzy.

Można również zadać sobie pytanie, dlaczego spółdzielczość zeszła na drugi plan w programach lewicowych partii. Czy wynikało to z wspomnianych doświad-czeń byłego systemu prawno-społeczne-go i negatywnych skojarzeń związanych z rozwiązaniami tego ustroju, czy też może przyjętego neoliberalnego i kapitalistycz-nego modelu zarządzania gospodarkami państwowymi, w których nie ma miejsca na współpracę i wzajemne wsparcie, po-nieważ uniemożliwia to ciągła walka o byt przedsiębiorstwa na rynku.

Łukasz Żądło

Bogactwo czy problem?

Poznajmy mniejszości

narodowe i etniczne!

R

óżne państwa mają rozmaite

po-dejścia do zagadnienia

narodo-wości, a tym samym do mniejszości

narodowych. Niektóre z nich, takie

jak chociażby Francja, w ogóle nie

uznają pojęcia mniejszości

narodo-wej. Jak zatem sytuacja ma się w

Polsce? Jakie prawa regulują kwestie

mniejszości narodowej i czym różni

się ona od mniejszości etnicznej?

Narodowe czy etniczne?

Status mniejszości narodowych w Pol-sce regulowany jest przez ustawę z dnia 06 stycznia 2005 roku o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Zgodnie z tym aktem praw-nym za mniejszość narodową uznaje się grupę obywateli polskich spełniającą, co istotne, łącznie wymienione w ustawie warunki . Grupa taka musi być mniej li-czebna od pozostałej części ludności RP, odróżniać się od pozostałych obywateli w istotny sposób swoim językiem, trady-cją lub kulturą oraz dążyć do ich zacho-wania. Ponadto, musi ona posiadać

świa-domość własnej historycznej wspólnoty narodowej i ukierunkowywać się na jej wyrażanie oraz ochronę, a jednocześnie utożsamiać się z narodem zorganizowa-nym we właszorganizowa-nym państwie. Do tego waż-ne, by jej przodkowie zamieszkiwali obec-ne terytorium Rzeczypospolitej Polskiej od co najmniej 100 lat. Biorąc pod uwagę wymienione warunki, w ustawie wymienio-no 9 mniejszości zamieszkujących Polskę. Są wśród nich: Białorusini, Czesi, Litwini, Niemcy, którzy stanowią najliczniejszą gru-pę wśród mniejszości narodowych w Pol-sce, Ormianie, Rosjanie, Słowacy, Ukraiń-cy oraz Żydzi.

(9)

NASZE POKOLENIE

NASZE POKOLENIE

Ochrona prawna

Prawa oraz wolności mniejszości na-rodowych stanowią integralną część mię-dzynarodowej ochrony praw człowieka. W Polsce zapisy dotyczące ochrony praw-nej mniejszości narodowych znajdują się w wielu aktach prawnych, od Konstytucji po Kodeks pracy.

Imiona, nazwiska i nazwy geograficzne

Ustawa o mniejszościach narodowych gwarantuje, że każda osoba ma prawo swobodnie decydować o traktowaniu jej jako osoby należącej bądź nienależącej do mniejszości narodowej. Tym samym nie wolno jej np. zmuszać do ujawniania tego typu informacji. Ponadto zabronione jest stosowanie środków prowadzących do asymilacji, jeżeli miałoby to odbywać się wbrew woli osób stanowiących mniej-szość narodową. Znajduje się tam także zakaz dyskryminacji. Wspomniany akt prawny popiera również rzeczywistą rów-ność pomiędzy osobami należącymi do mniejszości i większości. Mniejszości mają zagwarantowane prawo do zachowania oraz rozwoju swojej tożsamości, kultury oraz języka przy jednoczesnym zapewnie-niu pełnej integracji obywatelskiej. Osoby należące do mniejszości mają także prawo do pisowni swoich imion i nazwisk zgodnie z zasadami pisowni języka mniejszości, co dotyczy także rejestracji w aktach sta-nu cywilnego czy dokumentu tożsamości. Dopuszczone jest używanie języka mniej-szościowego jako języka pomocniczego w kontaktach z organami gminy w wybra-nych jednostkach, a także używanie dodat-kowych nazw geograficznych w językach mniejszości obok nazw podstawowych.

Programy telewizyjne po kaszubsku?

Również w poszczególnych kodek-sach odnajdujemy liczne nawiązania do sytuacji prawnej mniejszości narodo-wych. W Kodeksie pracy znajdziemy za-kaz dyskryminacji ze względu na narodo-wość. Należy to rozumieć w ten sposób, że wszyscy pracownicy powinni być trak-towani w jednakowy sposób w zakresie nawiązania, jak i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia,

możliwo-ści awansu czy dostępu do szkoleń pod-noszących kwalifikacje zawodowe. Ko-deks karny zawiera zapisy dotyczące kar za przestępstwa popełniane m.in. na tle nienawiści etnicznej i narodowościowej. Mamy tu do czynienia z zakazem nawoły-wania do nienawiści, a także znieważania innych z przyczyn narodowościowych, rasowych czy wyznaniowych. Ustawa o radiofonii i telewizji nakazuje mediom publicznym uwzględnianie potrzeb mniej-szości narodowych i etnicznych m.in. po-przez emitowanie programów informacyj-nych w ich językach.

Udział w polityce i mediach

Najliczniejsza ze wspomnianych mniej-szości, mniejszość niemiecka, posiada swojego przedstawiciela w parlamencie, wybranego z listy komitetu wyborczego mniejszości niemieckiej. Mniejszości pro-wadzą swoje organizacje, wydają cza-sopisma, posiadają własne niepubliczne media. Niejednokrotnie także organizują liczne wydarzenia kulturalne przybliżające kulturę krajów, z którymi się utożsamiają.

Problemy i wątpliwości mniejszości

Wymienienie w ustawie nazw konkret-nych grup narodowych spowodowało wy-kluczenie z korzystania z praw mniejszości innych grup, tzw. „nowych” mniejszości, w tym np. Wietnamczyków obecnych w Polsce od lat 60-70 XX wieku, których li-czebność statystycznie wzrasta w sposób systematyczny. Podobnie sprawa ma się w przypadku Greków i Macedończyków, którzy byli obecni grupowo w Polsce od lat 50-tych XX wieku, i którzy przed wprowa-dzeniem ustawy mieli status mniejszości narodowej, ale utracili go z powodu nie-spełnienia kryterium czasowego. Tymcza-sem wymienieni w ustawie Ormianie nie-jednokroć nie uważają się za mniejszość narodową. Nie czują oni bowiem związ-ków ze współczesną Armenią, bardziej już z przodkami ormiańskimi, którzy w XI wie-ku zamieszkiwali Ruś Kijowską czy teryto-ria włączone po XIV wieku do Polski.

Kontrowersje

Kwestią kluczową wydaje się pytanie, czy takie enumeratywne wymienienie

mniejszości narodowych powinno mieć miejsce, bowiem w dzisiejszym świecie migracji liczebność poszczególnych grup zdaje się zmieniać, a dzięki niejednokrot-nie rygorystycznym zapisom (przywoła-ny przykład Wietnamczyków czy Greków w odniesieniu do kryterium czasu) część grup została pozbawiona prawnej ochro-ny w niektórych aspektach. Nie ulega jed-nak wątpliwości, że ustawodawca zadbał o niedyskryminowanie i poszanowanie praw tych z nich, które w zapisach ustawy się znalazły.

A co ze Śląskiem?

Pisząc o mniejszościach narodowych i etnicznych nie sposób nie wspomnieć o staraniach o uznanie narodowości ślą-skiej za jedną z mniejszości zamieszku-jących Polskę. Tego typu lub podobne inicjatywy miały miejsce już w dalekiej przeszłości, współcześnie warto jednak wspomnieć o kilku z nich - chociażby o początku 1990 roku, kiedy powołany został do życia Ruch Autonomii Śląska, domagający się przywrócenia autonomii województwa śląskiego. W roku 1997 do sądu złożono wniosek, w którym postulo-wano zarejestrowanie Związku Ludności Narodowości Śląskiej. Został on jednak odrzucony. Przed spisem powszechnym, który miał miejsce w 2002 roku, RAŚ prze-prowadził akcję pod hasłem: „Masz pra-wo zadeklarować narodopra-wość śląską”.

(10)

WYWIAD

WYWIAD

U

kraina w zasadzie zawsze była

w jakiś sposób obecna w historii

Polski. Także dziś stanowi istotny

kie-runek polityki zagranicznej naszego

państwa. Obecna sytuacja

geopoli-tyczna połączona z przemianami

po-litycznymi zachodzącymi u naszego

wschodniego sąsiada oraz historią

dwóch narodów: polskiego i

ukra-ińskiego bardzo komplikuje nasze

relacje. Na temat tego, jak wyglądają

i z czego wynikają stosunki

polsko--ukraińskie wypowie się w wywiadzie

dla naszego Pisma mgr Mateusz

Kamionka – doktorant w Instytucie

Politologii UP.

Historyczne porażki

i obecne wyzwania

Mgr Mateusz Kamionka

o relacjach polsko-ukraińskich

Jak obecnie wyglądają relacje pol-sko-ukraińskie?

W relacjach polsko-ukraińskich wy-różnić można kilka poziomów. Pierwszym z nich jest poziom polityczny. Obecnie trudno jednak określić stosunek polityczny Warszawy do Kijowa. Z jednej strony przez niektórych polskich posłów podejmowa-ne są działania ukierunkowapodejmowa-ne na budo-wę dobrych relacji z naszym wschodnim sąsiadem, chociażby poprzez wizyty na Ukrainie, w tym wizyty w strefie konfliktu tzw. ATO. Mówiąc ogólnie, można powie-dzieć, że część polityków działa na rzecz budowy dobrych relacji z Ukrainą, a z per-spektywy historycznej na realizację idei Pił-sudskiego (czyli w skrócie budowy strefy buforowej od Rosji). Istnieje zatem spora grupa osób „proukraińskich”.

Z drugiej jednak strony na polskiej sce-nie politycznej funkcjonują rówsce-nież ugru-powania nieprzychylnie nastawione do na-szych wschodnich sąsiadów, powiązane głównie z ideami nacjonalistycznymi czy skrajnie prawicowymi, dla których główne znaczenie mają kwestie historyczne. Na-turalnie tego typu organizacje i partie ist-nieją także po ukraińskiej stronie. Aspek-ty historyczne są fakAspek-tycznie istotne. Nie można powiedzieć, że w dotychczasowym procesie kształtowania relacji wzajem-nych któraś ze stron jest bez winy. Wiele zjawisk i wydarzeń zupełnie nieznanych w Polsce lub Ukrainie odcisnęło istotne piętno na stosunkach pomiędzy Polakami a Ukraińcami. Polityka ma zatem dwubie-gunowy charakter: część środowisk dąży do budowy poprawnych relacji, natomiast inna część dąży do weryfikacji problemów historycznych. W mojej opinii tendencje drugiej strony niekoniecznie przyniosą korzyści, biorąc zwłaszcza pod uwagę geopolityczne uwarunkowania dodatkowo komplikujące relacje na linii Warszawa--Kijów. Jednakże tak naprawdę wcale nie mamy do czynienia z nową jakością w poli-tyce wschodniej RP. Praktycznie wszystkie tendencje czy kierunki działań wywodzą się z przeszłości. Trzeba też w tym miejscu zaznaczyć, iż polityka polska wobec Ukra-ińców w zasadzie zawsze była nietrafiona, przynajmniej w mojej opinii. Nawet po Unii Lubelskiej i włączeniu terenów dzisiej-szej Ukrainy w skład Korony nie byliśmy w stanie dobrze zrozumieć mieszkańców wschodnich ziem Rzeczpospolitej. Nasza polityka zawsze była nastawiona na pod-porządkowanie sobie Ukrainy i jej poloni-zację. Społeczeństwo to drugi poziom relacji polsko-ukraińskich. Moim zdaniem stosunki społeczne rozwijają się o wiele lepiej niż polityczne. Naturalnie także tutaj, po stronie polskiej, mamy do czynienia ze środowiskami antyukraińskimi. Natomiast większość ludzi pozytywnie odnosi się do relacji z Ukrainą, co wynika z bliskości narodów Polskiego i Ukraińskiego. Blisko-ści nie tylko historycznej czy społecznej

– zwłaszcza w odniesieniu do zachodniej Ukrainy – lecz także genetycznej (wg. ba-dań Ukraińcy są najbliżej zbliżeni gene-tycznie do Polaków). Wynika to chociażby z faktu, iż nasz wschodni sąsiad przez dłu-gi okres pozostawał pod wpływem „pier-wiastka polskiego”.

Największym problemem pozostaje kwestia wiedzy. Ukraińcy bardzo mało wie-dzą na temat Polski, tak jak Polacy bardzo mało wiedzą na temat Ukrainy, czy nawet ogólniej - wschodu. Przykładem może być chociażby powszechne w Polsce utożsa-mianie pierogów ruskich z Rosją i Ukra-iną, podczas gdy naprawdę pochodzą one z Podkarpacia i są w pełni polskim daniem, a przydomek Ruskie wziął się z dawnej nazwy między innymi dzisiejszych terenów Podkarpacia- Rusi. Nie chcę też wchodzić szczególnie w aspekt polityczny, ale wydaje się, że nawet na tym poziomie wiele osób zajmujących się szeroko poję-tą Europą Wschodnią nie posiada wiedzy empirycznej o tym regionie. I czasami nie-stety nie biorą oni pod uwagę ostatnich wydarzeń w tym kraju, które całkowicie zmieniają kontekst, na podstawie którego powinno się wiedzę o Ukrainie analizować. W dyplomacji, nazwijmy ją „czynnej”, war-to polegać na ludziach mających praktycz-ne doświadczenia, a nie tylko teoretyczną wiedzę, często zbudowaną na mitologii Kresów, która zaciemnia prawdziwe i pilne problemy między naszymi krajami.

Reasumując, Ukraińcy według badań najbardziej wśród sąsiadów lubią nas lub (zależnie od centrum badawczego) Bia-łorusinów. My natomiast największą przy-jaźnią darzymy Czechów, którzy lubią nas najmniej wśród wszystkich swoich sąsia-dów…

Co jest największą przeszkodą w bu-dowaniu poprawnych relacji z Ukrainą po stronie polskiej?

(11)

WYWIAD

WYWIAD

wiedzy historycznej lub jej wyrywkowość

oraz ogromne wartościowanie i emocjo-nalność. Tak naprawdę u nas na żadnych zajęciach w szkołach nie mówi się w pełni o historii polsko-ukraińskiej. Nasza szkoła przedstawia Ukrainę w odcieniu negatyw-nym – mówi o Dzikich Polach (Zaporoże – przyp. red.), kozakach, powstaniach czy UPA. Nikt natomiast nie wyjaśnia przyczyn zjawisk, jakie zaistniały w przeszłości. Nikt nie mówi o powodach wystąpień kozac-kich, np. powstania Chmielnickiego czy wcześniejszego powstania Iwana Muchy (w latach 1490-1492, czyli na długo przed powstaniem Zaporoża). Nawet przed ko-zakami miejscowa ludność występowała przeciw Polakom - i nie tylko byli to chłopi, bo z przekazów historycznych wiemy, że często miejski patrycjat miast wschodnich terenów Rzeczpospolitej walczył z przed-stawicielami polskiej władzy. Spowodowa-ne to było faktem, iż po przyłączeniu ziem ruskich, czyli terenów dzisiejszej Ukrainy do Polski traktowaliśmy Ukraińców jako ludność drugiej kategorii. Ogólnie, ze względu na odległość od centrum Korony na terenach rusińskich władzę sprawo-wała szlachta, szczególnie magnateria. Była tam naturalnie szlachta polska, ale znaczącą większość stanowili szlachcice rusińscy, którzy robiąc karierę, ulegali po-lonizacji – przechodzili na katolicyzm oraz przyjmowali polskie obyczaje i język. Każ-dy, kto chciał zrobić karierę musiał ulec ta-kiemu procesowi. Szczególnie po unii ko-ścielnej, która towarzyszyła unii brzeskiej tylko katolicy mogli robić kariery w apara-cie państwowym. Z tego powodu po dziś dzień Jeremi Wiśniowiecki, który w Polsce uchodzi za bohatera, na Ukrainie jest znie-nawidzony, jak symbol zdrady i odrzucenia wiary przodków.

Wracając do przyczyn powstań... Na terenach dzisiejszej Ukrainy szlachta trak-towała chłopów jak darmową siłę roboczą. W szczytowych momentach ucisku chłop ukraiński musiał odrabiać pańszczyznę przez 4 dni w tygodniu. Dlatego wielu chło-pów uciekało na Dzikie Pola, gdzie

zosta-wali kozakami. Uciekali przed „Polskimi Panami”, którzy dla nich byli swoistym symbolem niszczenia wszystkiego co było dla nich ważne – religii, swobody, ruskich obyczajów. Co warto podkreślić, uciekali nie tylko Ukraińcy, lecz także Polacy, Ro-sjanie, Niemcy i Tatarzy. Wszyscy, którzy w owych czasach jako jednostki przede wszystkim cenili sobie wolność.

Należy sobie w tym miejscu postawić istotne pytanie: dlaczego tego typu zjawi-sko zaszło właśnie na Ukrainie? Otóż tam łatwo było zdefiniować oprawcę – Polaka czy Rusina, który uległ polonizacji. Z kolei w Koronie, gdzie przecież nie było dużo le-piej (w końcu i stamtąd uciekano na Dzikie Pola), nie można było tak łatwo określić „wroga”. Mieszkańcy Korony czuli bo-wiem, że są w pewien sposób związani ze swoimi oprawcami – taki przykład niezna-nego jeszcze syndromu sztokholmskiego. (śmiech) Na tym polega różnica. Na tere-nach Ukrainy bardzo łatwo można było zdefiniować kim jest oprawca. W pozosta-łych częściach Rzeczypospolitej już nie.

A największa przeszkoda po stronie ukraińskiej?

Tutaj, jak wspomniałem, najpoważniej-szym problemem jest ogólnie brak wiedzy historycznej. Co więcej, w nauce historii czy literatury duży nacisk kładzie się na to, iż Polacy byli dla Ukraińców oprawcami. Określenie „polska szlachta” ma charakter pejoratywny. W zasadzie z ukraińskiej per-spektywy jest to racja. Pytanie tylko o ska-lę. Tak jak w Polsce nie mówi się o zasłu-gach kozaków dla Korony, tak na Ukrainie nie mówi się o pozytywnych działaniach polskich, jakie miały miejsce w tamtym okresie historii.

Dodatkowo można powiedzieć, iż okres Rzeczpospolitej Obojga Narodów i polityka polska wobec terenów Ukraiń-skich miała charakter kolonialny. Co praw-da kwestie kolonializmu przypisywane są głównie państwom zachodnim, ale w cza-sie kiedy np. Francja czy Anglia prowadziły politykę kolonialną na innych

kontynen-tach, my podobną politykę realizowaliśmy na Ukrainie.

Natomiast z perspektywy obecnej i nauczania historii trzeba zwrócić uwagę na jeden bardzo istotny fakt – obecnie we wschodnich obwodach ukraińskich jest wojna. Ukraińcom jest trudno znaleźć bo-haterów. Praktycznie nie ma postaci, która by w 100% pasowała do „wzoru bohatera”. U nas jest to o wiele łatwiejsze, bo u nas spora część historii jednak nie polegała na poddaństwie wobec innego kraju. Żeby dobrze zrozumieć te dylematy na gruncie polskim, można przywołać postać Alek-sandra Wielopolskiego, który z jednej

stro-ny tłumił powstanie styczniowe, a z drugiej robił wszystko, aby rozwijać i industrializo-wać polskie ziemie. Ciężko powiedzieć za-tem jednoznacznie, czy był bohaterem, czy zdrajcą. Przecież nawet Chmielnicki, jako postać walcząca o wolność, zdał

Ukra-inę w niewolę rosyjską i rozszerzył strefę wpływów Rosji. Efekty tamtych decyzji są obecne do dnia dzisiejszego. Albo Ivan Mazepa, który, mimo że lawirował między Polską, Rosją a Szwedami, na pierwszym planie zawsze wysuwał powstanie nieza-leżnego podmiotu.

Za inny przykład posłużyć może po-stać bliższa nam historycznie – Petlura. Z jednej strony walczył przeciwko Sowie-tom o Ukrainę, a z drugiej strony nie wal-czył o całość Ukrainy na jej etnicznych terytoriach. Nawet Mychajło Hruszewski - polityk i historyk, wielki patriota Ukrainy - romansował z władzą sowiecką. Należy

(12)

WYWIAD

WYWIAD

i gdzie indziej szukać swoich bohaterów,

bo jest to możliwe, ale niestety polityka hi-storyczna obrała inny kierunek.

Musimy jednak pamiętać, iż u nasze-go wschodnienasze-go sąsiada trwa wojna. W związku z tym naród ukraiński potrzebu-je bohaterów. Dlatego uważam, że my jako Polacy na dzień dzisiejszy nie powinniśmy otwierać „puszek Pandory” z problemami historycznymi. To tak, jak gdyby wojna trwała w Polsce, a Słowacja mówiła nam, że nie powinniśmy gloryfikować działal-ności niektórych „band” jak są one czę-sto nazywane przez Słowaków, ponieważ dokonywały one mordów i pacyfikowały słowackie wsie, podczas gdy my chcemy stworzyć ducha patriotyzmu i ducha walki z okupantem. Nie powinniśmy całkowicie niszczyć tych starań, biorąc pod uwagę to, w jakim kryzysie znajduje się nasz sąsiad. Musimy w naszych relacjach i polityce ko-niecznie brać pod uwagę wojnę i sytuację w Donbasie. A w czasie braku konfliktu wspólnie na poziomie, co pragnę pod-kreślić, historyków i politologów budować wspólną narrację historyczną.

Powszechnie mówi się o rosnącym wpływie dezinformacji rosyjskiej na za-chodnią politykę. W jaki sposób wpływa ona na relacje Warszawa-Kijów?

Nie jest to moja specjalizacja, dlatego nie chcę wypowiadać się z pozycji eksper-ta, natomiast historycznie pragnę zwrócić uwagę na fakt, iż Rosja w zasadzie zawsze była w jakiś sposób obecna w Europie Wschodniej. W kontekście dzisiejszej po-lityki musimy zwrócić uwagę na ZSRR - światowe mocarstwo istniejące przecież właśnie w tym regionie. Jeszcze 50-40 lat temu była to w zasadzie największa światowa potęga. Trzeba o tym pamiętać, aby dobrze zrozumieć współczesną Ro-sję. Moim zdaniem Rosjanie mają olbrzy-mie kompleksy spowodowane traceniem przez Moskwę pozycji międzynarodowej. Ten fakt istotnie wpływa na podejmowa-ne przez nich działania mające na celu odbudowę straconej pozycji. Przejawia

się to chociażby w akcjach ukierunkowa-nych na stworzenie w Europie Zachodniej nieustającej politycznej „wojny domowej” między zwolennikami większej integracji a zwolennikami państw narodowych. Fe-deracja Rosyjska nie chce zjednoczonej Unii, ponieważ w relacjach z całą UE jest słaba, natomiast w relacjach z poszcze-gólnymi państwami narodowymi – silna, a nawet bardzo silna.

My jesteśmy niesamowicie podat-ni na propagandę. U nas podat-nie sprawdza się informacji. Internet to swego rodzaju święty dostawca wiadomości – wiado-mości, którym się wierzy i które nie pod-legają weryfikacji. Nawet w sytuacjach, kiedy manipulację w stosunkach polsko--ukraińskich widać na pierwszy rzut oka, np. w postaci antypolskich napisów na murach czy komentarzy internetowych w języku ukraińskim z błędami ortogra-ficznymi, czy odwrotnie – antyukraińskich napisów w języku polskim – również z podstawowymi błędami ortograficzny-mi albo nawet bez użycia polskich zna-ków. Widać zatem inspirację zewnętrzną. Co więcej, niezrozumiały jest dla mnie fakt, że pozytywne działania w relacjach polsko-ukraińskich nie przebijają się do mainstreamu. Pełno zaś wiadomości negatywnych, w dodatku często wyol-brzymionych. Chociażby sprawa ugru-powań skrajnie nacjonalistycznych, dla których poparcie w rzeczywistości nie przekracza kilku procent i sprawa UPA, której przecież nie gloryfikuje się na całej Ukrainie. Są nawet takie regiony kraju, gdzie mieszkańcy nienawidzą UPA jesz-cze bardziej niż my. Z tego jednak nie zdajemy sobie sprawy…

Jakie jest znaczenie partii i ruchów nacjonalistycznych na Ukrainie?

Przede wszystkim na Ukrainie trwa woj-na, zatem większość partii nawiązuje do postaw patriotycznych. Właściwie każde z ugrupowań ma teraz na sztandarach ja-kąś formę patriotyzmu lub nawet nacjona-lizmu. Trzeba jednak pamiętać, iż

zrzesze-nia typu Swoboda i Prawy Sektor – typowe partie nacjonalistyczne – to ledwo parę procent poparcia w całym kraju. Ich elek-torat to głównie mieszkańcy wsi czy ma-łych miast. Istnieje kilka miasteczek, gdzie rządzi Swoboda i w moim przekonaniu nie mają tam miejsca jakieś złe rzeczy. Sam w nich przebywałem i nie czułem nastrojów antypolskich. Oczywiście podtekst histo-ryczny jest obecny, np. w postaci pomni-ków, ale takich wydarzeń jak wielkie ma-nifestacje czy wystąpienia antypolskie po prostu nie ma (a jeśli są, to bardziej mają na celu lepszy wynik polityczny niż jakieś podteksty historyczne). Tak samo jak nie ma ataków na Polaków z powodów naro-dowościowych. Ja osobiście nie słyszałem o czymś takim, wręcz odwrotnie – wszę-dzie, gdzie przebywałem spotkałem się z bardzo życzliwym przyjęciem.

Jak na relacje polsko-ukraińskie wpływa migracja ludności z Ukrainy do Polski?

W tym momencie mamy w Polsce między 1 a 1,2 miliona Ukraińców. Duży procent z nich to studenci. Poza tym w Polsce mamy do czynienia z poważnym kryzysem demograficznym i w sytuacji braku imigracji kilka uczelni musiałoby być zamkniętych. Co więcej, powiększyła się w naszym kraju istotna mniejszość naro-dowa, dzięki której Polacy żyjący do tej pory w hermetycznym, jednonarodowym społeczeństwie mogą stać się bardziej otwarci na świat.

Imigracja studentów ukraińskich do Polski miała charakter fal. Pierwszą falę tworzyły osoby spełniające wszelkie nie-zbędne wymogi i posiadające Kartę Po-laka, czyli – mówiąc ogólnie – osoby po-siadające polskie pochodzenie. Były też osoby, które liczyły, że zrobią w Polsce kariery i rozkręcą biznesy – w większości osoby ponadprzeciętnie wykształcone i ambitne. To było jakieś 4-6 lat temu. Dru-ga fala była falą rewolucyjną – przyjeżdżała klasa średnia. Studenci przyjeżdżali głów-nie z dużych miast i pochodzili w

większo-ści z bogatych rodzin. Obecnie zaś trwa kolejna fala. Nasi sąsiedzi przyjeżdżają studiować w naszych uczelniach, ponie-waż studia w Polsce po prostu są modne i uwaga - tańsze! Tłumacząc to na polski grunt, można stwierdzić, iż studiowanie w naszym kraju jest na Ukrainie odbierane w taki sposób, jak studiowanie na Oxfor-dzie u nas.

Przyjeżdżają też ludzie do pracy. Podejmują najczęściej zajęcia, jakich Polacy wykonywać nie chcą, za stawki, za które Polacy nie chcieliby pracować. Cała ta sytuacja ma bardzo pozytywny wpływ na stan gospodarki. Warto też za-znaczyć, że społecznie i kulturowo, a na-wet językowo Ukraińcy nie różnią się tak bardzo od nas.

Oczywiście są też problemy. Przede wszystkim nie wiemy co z imigrantami robić. Nie powstają organizacje mają-ce na mają-celu aktywizowanie ich w naszym społeczeństwie czy chociażby nauczanie języka, pomimo że Ci ludzie są chętni do brania udziału w różnych przedsięwzię-ciach. Brakuje strategii w tym zakresie. To poważne zaniedbanie, zwłaszcza że Ci lu-dzie nie znikną. Większość z nich tu za-mieszka i zostanie. Niestety mało kto wie, czego Ukraińcom w Polsce potrzeba, po-nieważ mało kto z nimi na ten temat roz-mawia. Za ten stan rzeczy niestety odpo-wiadają kolejne rządy w Polsce. Nie wróżę tu sytuacji, jaka ma miejsce w zachodniej Europie z imigrantami, natomiast pierw-szy raz w historii klasa posiadająca wła-dzę mogłaby w końcu w profesjonalny sposób stworzyć odpowiednią politykę wobec Ukraińców mieszkających w Pol-sce, a nie powtarzać błędów I oraz II RP.

Dziękuję za rozmowę.

Wywiadu udzielił:

mgr Mateusz Kamionka

Rozmawiał:

(13)

POLITYKA

POLITYKA

C

zym jest populizm? Czym się

objawia i charakteryzuje?

Odpo-wiedź nie jest jednoznaczna i

pro-sta, ponieważ ma on różne oblicza

i znaczenie dla różnych grup

spo-łecznych. Wszystkie wersje i

odmia-ny populizmu mają jedną wspólną

cechę – podejrzliwość i wrogość

w stosunku do rządzących elit,

mainstreamowych partii i ich liderów

oraz międzynarodowych instytucji -

głównie finansowych.

Populizm swoimi hasłami zwraca się w kierunku „zapomnianych zwykłych ludzi”, często wyłączonych z czerpania zysków ze wzrostu gospodarczego, przeobrażeń cywilizacyjnych, czy też w odniesieniu do naszego regionu - transformacji polityczno--gospodarczej. Norbert Hofer, który prowa-dził swoją kampanię prezydencką w Austrii w 2016 r. po hasłem „Austria first”, tłuma-czył swojemu rywalowi w wyścigu po fo-tel głowy państwa: „Pan ma za sobą elity i wyższe sfery. Mnie popierają zwykli ludzie”, gdzie: „zwykli” to słowo klucz w nowej re-toryce. Zgodnie z historycznym punktem widzenia, populizm pojawiał się i pojawia nadal zarówno w odmianie lewicowej, jak i prawicowej. Oba warianty wpisują się w dzisiejszą rzeczywistość bardzo

do-brze. Od Bernie Sandersa w Stanach Zjednoczonych i greckiej Syrizy do Frontu Narodowego we Francji - wszędzie daje się zaobserwować osłabienie myśli i po-staw liberalnych. Kryzys, który rozpoczął się po upadku banków „Lehman Brothers” „Goldman Sachs” w 2007 r. spowodował zubożenie gospodarstw domowych w Sta-nach Zjednoczonych (głównie wśród tzw. niebieskich kołnierzyków – wykwalifiko-wanych pracowników fizycznych z poza-mykanych fabryk Środkowego Zachodu z zaciągniętymi kredytami hipoteczny-mi i brakiem perspektyw), a bezrobocie w takich krajach jak Grecja czy Hiszpania przekroczyło znacznie 20 % i najbardziej dotknęło ludzi młodych, w przedziale wie-ku 20-35 lat.

Rok 2015 był dramatyczny w Europie, zwłaszcza dla krajów członkowskich Unii Europejskiej. Rozpoczął się on atakiem terrorystycznym na redakcję paryskiego magazynu „Charlie Hebdo”, a zakończył jeszcze bardziej krwawymi, skoordyno-wanymi atakami na terenie francuskiej stolicy. W międzyczasie Unia Europejska toczyła batalie z kryzysem finansowym w Grecji, który zagroził trwałości i stabil-ności strefy euro. Wspólnota europejska musiała również stawić czoła fali emigra-cji z Bliskiego Wschodu i Afryki, która też stała się „wodą na młyn” dla europejskich radykałów. Strach przed zalewem Euro-py przez islam i jego bojowników

toczą-Populizm

w natarciu

cych „świętą wojnę” z niewiernymi, stały się równie ważne jak walka z „opasłymi elitami władzy”. To podbudzanie strachu i chęci rewanżu na elitach polityczno-fi-nansowych zyskało poklask i zrozumienie wśród szerokiego grona wyborców. Pro-wadzenie polityki antyemigracyjnej oprócz chwytliwego hasła wyborczego „Make America Great Again” wyniosło na fotel prezydenta najpotężniejszego państwa na świecie - Donalda Trumpa, businessmana nie mającego wcześniej nic wspólnego z polityką, którego nawet „jego” partia republikańska do końca nie chciała po-przeć. Republikanie obawiali się jego ra-dykalizmu i nieprzewidywalnych decyzji, które będą miały konsekwencje o zasięgu globalnym. Opinie politologów i socjolo-gów co do przyczyny porażki demokratów w listopadowych wyborach w Stanach Zjednoczonych są podzielone. Łatwo za-obserwować pewien szerszy trend, któ-ry charaktektó-ryzuje się odwrotem od myśli i idei liberalnych w obszarach politycznym i gospodarczym w stronę tradycji naro-dowo – chrześcijańskich i

interwencjoni-zmu państwowego. Jak się po raz kolejny okazuje, ludzie szukają przede wszystkim poczucia bezpieczeństwa, ponieważ czu-ją się coraz bardziej zagrożeni przez ota-czającą ich i dynamicznie zmieniającą się rzeczywistość.

(14)

POLITYKA

POLITYKA

Przykładami partii populistycznych o

rodowodzie lewicowym są między innymi grecka Syriza, która w 2015 r. zwycięży-ła w przedterminowych wyborach par-lamentarnych, zdobywając ponad 36 % poparcia, czy też hiszpański „Podemos”. Notabene partia ta w ostatnich wyborach do parlamentu Europejskiego zdobyła 1,2 miliona głosów i uzyskała 5 z 54 manda-tów przypadających Hiszpanii. Zaraz po wyborach eurodeputowani zdecydowali o przekazaniu większości swojego upo-sażenia na rzecz partii. Jeszcze jednym dobrym przykładem może być włoski Ruch Pięciu Gwiazd, który odniósł sukces kombinacją programu proekologicznego, antykorupcyjnego i antyestablishmento-wego.

Analiza wyborów do parlamentów państw europejskich wskazuje, że w cią-gu ostatnich 5 lat w szesnastu z nich partie populistyczne uzyskały co najmniej 10% poparcie wyborców. Łącznie partie te osiągały średnie poparcie rzędu 16,5%, począwszy od 1% w Luksemburgu, a skończywszy na 65% na Węgrzech. Po-siadają obecnie większość parlamentarną w sześciu krajach: Grecji, Polsce, Szwaj-carii, na Węgrzech i Słowacji oraz we Wło-szech1. Ewenementem wydaje się fakt, że na Węgrzech zarówno rządząca partia (Fi-desz) jak i największa partia opozycyjna (Jobbik) są populistyczne.

Większość konwencjonalnych prób wyjaśnienia tego trendu podkreśla waż-ność dwóch czynników: globalizacji i światowego kryzysu ekonomicznego z lat 2007-2010, porównywanego przez wielu ekonomistów do „wielkiego kryzy-su” z lat trzydziestych ubiegłego wieku. Jednak obecny tak silny ruch populi-styczny, występuje głównie w Europie i Stanach Zjednoczonych, jego korzenie sięgają postindustrialnej rewolucji, funda-mentalnej dla zmian w Europie na przeło-mie lat 60. i 70. XX wieku. W tym okresie 1 Cas Muddle, Europe’s Populist Surge, Foreign Affairs

No 6 , Nowy Jork, 2016, str. 26

nastąpił proces deindustrializacji przemy-słu, robotyzacji procesu technologiczne-go i zastępowania człowieka na wielu sta-nowiskach przez maszyny. Dodać należy do tego jeszcze zaobserwowane zjawisko odwracania się społeczeństw zachodnich od Kościoła i wiary, co skutkowało osła-bieniem poparcia, jakim cieszyły się do tej pory partie centrolewicowe i centroprawi-cowe.

W ciągu ostatnich dwóch dekad ubie-głego stulecia główne europejskie partie zgodziły się na wspólny program działań, mający na celu większą integrację Unii Europejskiej, powstanie wieloetnicznych społeczeństw oraz neoliberalne reformy gospodarcze. Kreowanie wizji Europy jako kosmopolitycznej, przyjaznej biz-nesowi technokracji było szczególnie popularne wśród partii, które tradycyjnie reprezentowały nurt socjaldemokratycz-ny. Wiele z nich było inspirowanych przez koncepcję „Nowej Partii Pracy” brytyjskie-go premiera Tony Blair’a.

Tradycyjne centroprawicowe partie również zmieniły swoją historyczną toż-samość. Tacy przywódcy jak Merkel czy David Cameron, reprezentujący partię konserwatywną skierowali się bardziej ku pragmatycznemu stosunkowi do kwestii gospodarczych i kulturowych. Ta zbież-ność zwrotu postaw i kierunku działań elit rządzących wytworzyła przestrzeń dla partii głoszących hasła populistyczne.

Ofensywa idei narodowego konserwa-tyzmu, sprzecznych z zasadami liberali-zmu, jest odpowiedzią na dziesięciolecia polityki nastawionej na większą integra-cję społeczną, kulturową i gospodarczą, która w następstwie wzrostu poczucia za-grożenia wewnętrznego i zewnętrznego w społeczeństwach zachodnich poniosła porażkę. Na odpowiedzi do wielu pytań co do przyszłości demokracji liberalnych czy też kształtu Unii Europejskiej pozosta-nie nam jeszcze poczekać.

Dariusz Boczek

J

ak większość z Was zapewne

zdaje sobie sprawę, obecnie

najbardziej rozpowszechnioną formą

sprawowania władzy, szczególnie

w krajach wysokorozwiniętych, jest

ustrój demokratyczny. Na mapie

świata wciąż jednak znajdują się

kraje, w których panuje zupełnie

inny reżim. Przykładem jest Korea

Północna (KRLD), która deklaruje

się według konstytucji jako republika

socjalistyczna.

Korea Północna leży w północnej części Półwyspu Koreańskiego i obecnie stanowi najbardziej zmilitaryzowane pań-stwo na świecie. W kraju tym rozwijane są wszystkie gałęzie uzbrojenia, w tym broń jądrowa, której próby mają uświa-domić światu, że państwo to należy do wąskiego grona mocarstw atomowych. Obecny dyktator Koreańczyków z pół-nocy, Kim Dzong Un, kładzie szczególny nacisk na rozwój właśnie tego rodzaju

uzbrojenia, traktując go jako kartę prze-targową do rozmów z ONZ. Jednak de-monstracje siły, do jakich dochodzi co jakiś czas ze strony Pjongjangu bardziej należy uznać jako szantaż. Technologię broni atomowej przed Kim Dzong Un’em rozwijał również w KRLD jego ojciec - Kim Dzong Il oraz dziadek - Kim Ir Sen, po których obecny dyktator przejął wła-dzę nad Koreą Północną. Zjawisko to stanowi tym większe zagrożenie, że od końca trwającej przez trzy lata wojny ko-reańskiej zakończonej w lipcu 1953 roku pomiędzy Koreą Północną a Koreą Połu-dniową nie został zawarty pokój, a jedy-nie zawieszejedy-nie broni, przez co formaljedy-nie oba państwa wciąż są w stanie wojny. Ponadto, granica oddzielająca obie Ko-ree to najbardziej zmilitaryzowana strefa świata, wzdłuż której paradoksalnie roz-ciąga się pas ziemi nazwany koreańską strefą zdemilitaryzowaną.

Codzienność

Cytaty

Powiązane dokumenty

osobno da zawsze tylko jedną trzecią prawdy - a pdnię dojrzy tylko ten, kto zechce, pofatyguje się i przyjedzie naprawdę zainte- resowany krajem zwanym

samego myślenia (wbrew Heideggerowi), które to myślenie jest zawsze funkcją umysłu, a także „urzeczownikowiać ” świadomości, ustanawiania itp., bowiem z punktu

W dniu 22 maja 2007 roku, już po raz czwarty odbyły się warsztaty studenckie „Miasta bez Barier”, orga−. nizowane przez Wydział Architektury

Powierzchniowa forma tych problemów sugeruje błędną ścieżkę rozwiązań, prawdo- podobnie więc osoba badana szacuje swoje „poczucie ciepła” na podstawie złej repre-

Istotnie, gdyby dla którejś z nich istniał taki dowód (powiedzmy dla X), to po wykonaniu Y Aldona nie mogłaby udawać przed Bogumiłem, że uczyniła X (gdyż wówczas Bogumił wie,

Jest to dla mnie rewolucja, bo pojawia się pomysł, który jest zupełnie, ale to zupełnie nieoczywisty?. Ba, podobno Oded Goldreich zawsze swój kurs kryptologii (w Instytucie

[r]

Jeśli masz zadaną lekcję pamięciową we wtorek (a masz jej nauczyć się na czwartek) to lepiej uczyć się jej we wtorek – w środę powtarzać.. Lekcje z dnia na dzień –