• Nie Znaleziono Wyników

Czarnolas sentymentalny, czyli Kochanowski bohaterem pewnej komedioopery

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Czarnolas sentymentalny, czyli Kochanowski bohaterem pewnej komedioopery"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Grzegorz Zając

(Uniwersytet Jagielloński)

Czarnolas sentymentalny,

czyli Kochanowski bohaterem pewnej komedioopery

B

ędąc pełne wdzięku i dowcipuzasługuje na poświęcenie mu kilku chwildłuż­ szej pracy” - tak o recenzowanym przez siebiedziele JulianaUrsyna Niemce­ wicza pisał u progu 1817 roku na łamach „Gazety Korespondenta Warszawskiego”

jeden zczłonkówsłynnegoTowarzystwa Iksów1.Dziełem tym była powstaładwa lata wcześniej, acz dopieroco wystawiona na deskach Teatru Narodowegokomedioopera Jan Kochanowskiw CzarnymLesie. Nad wyrazciepłaopiniaX-a na tematinscenizo­ wanego do muzyki Karola Kurpińskiego utworu nie wszędzie jednak spotkała się ze zrozumieniem.Co ważniejsze, krytyczny ton obecny wartykułachpolemicznychi re­

cenzjachzamieszczanych na szpaltach stołecznych gazet, korespondowałz reakcjami ówczesnej publiczności. Widocznie i ona musiała bowiem podzielać przekonanie, że nie sposób pisać tekstu dramatycznego, pozbawiając go „głównego przedmiotu”, czyli intrygi, skoro po kilkunastu dniach od premiery, po dwóch przedstawieniach, sztuka - dopowiedzmy gwoli rzetelności, że nie ostatecznie- spadłaz afisza2.

1 [X], JanKochanowski", [w:] RecenzjeteatralneTowarzystwa Iksów1815-1819,oprać. J. Lipiń­ ski, Wrocław 1956, s. 236. Autor recenzji pozostaje nieznany, pamiętać jednak trzeba o tym, że do Towarzystwa należał również sam Niemcewicz, z pewnościąwięcmógłonliczyćna przychylność nie­ których osób z tego środowiska.

2 Wiatach1817-1822 grano ją wTeatrzeNarodowym łączniesiedemrazy (datykolejnych przedstawień podaję E. S zwa n k o w s k i, [w:] Repertuar teatrów w Polsce, t. 5,red.T. S i ve rt, K. Wierzbicka- -Michalska: Repertuar teatrów warszawskich 1814-1831, Warszawa 1973, s. 128.W tamtym czasie utwór wystawiany byłrównież w Wilnie, gdzie zresztą przyjmowano go nieporównanie cieplej, a przed­ stawienie z 12 lipca 1819 roku, naktórym obecny był entuzjastyczniewitany autor, przerodziło się wręcz w patriotycznąmanifestację. Na tentemat zob. np. M. Witkowski, Świat teatralny młodego Mickie­ wicza, Warszawa 1971, s.300. Z tekstów krytycznie oceniających dziełoNiemcewicza wskazaćwarto J. K., Okrytyce teatru narodowego, „Gazeta Warszawska1817, nr 8; [Y... ],Wieśniak do redaktora „Gaze­ ty Warszawskiej”, Dodatek donr. 6 „GazetyKorespondenta Warszawskiego" 1817.

(2)

586 Grzegorz Zając

W przyszłości zmienić miałosię w tej kwestii niewiele. Utwór samodzielnie opub­

likowany został tylko raz, co - mimo że znalazł miejsce w najważniejszych do dziś zbiorowych edycjach pism jego autora3- dość szybko skazało go na istnieniepozanie tylko czytelniczym, ale i historycznoliterackim kanonem twórczości Niemcewicza.

Zważywszy na obfitość tej ostatniej i obecność w jej obrębie dzieł daleko bardziej zna­ czących,trudnouznać ten fakt za wyjątkowo niesprawiedliwe zrządzenielosu. Trze­ ba wszakżezauważyć, że w dość bogatym przecież dramatycznym dorobku pisarza -skądinąd,w czasachKsięstwa Warszawskiego przez pewien okres prezesa Dyrekcji Rządowej Teatru Narodowego - „czarnoleska” dwuaktówka zajmuje pozycję o tyle istotną, o ile: pozostajejedynym pośródoryginalnychjego tekstów reprezentantem formy gatunkowej, jaką,idąc za tradycją włoskiej opera buffa,a zwłaszcza - francu­

skiej opera comiąue, nazywano u nas od czasów Wojciecha Bogusławskiego operą komiczną, operetką lub właśniekomediooperą.

3 J. U. Niemcewicz, Dzieła poetyczne wierszem iprozą, t. 4, wyd. J.N. B o b r ow i c z,Lipsk 1838-1840;idem,Dzieła, t. 2, wyd.K. Bartoszewicz, Kraków1883-1886.

3 Na uwagę zasługują tu zwłaszcza dwa teksty: Cyganie. Opera wtrzech aktach i Troistewesele.Sielan­

ka wedwóch aktach (polatach w rozszerzonej wersji-Trzy gody. Sielanka w pięciuaktach), oba wydane [w:] F.D. K ni a ź n i n, Poezje,Warszawa 1787-1788 (odpowiednio: t. 2 i3).

5 Warto przypomnieć, że wymienione utwory opublikowane zostałypo raz pierwszy w następują­ cych latach: Władysław pod Warną - 1803 (powst. 1786-1787); Powrótposła - 1791; Jadwiga, królowa polska - 1814; Pan Nowina, czyli dompocztowy - 1815.

Tak więc, choćPuławy byływpewnymmomencie życia Niemcewicza niemal jego domem, a literacko ukształtowała goich sentymentalna aura, jako dramaturgniepo­ przestałpóźniejszy twórca poświęconego im poematuna propagowanych poprzez tamtejszą scenę, głównie za sprawąsztuk autorstwa FranciszkaDionizego Kniaźnina,

„śpiewograch”4. Tak ważna dla obrazu, a jednocześnieodtworzenia psychologicznego tłategopisarstwa, lekceważona przy tym na ogół potrzeba sięganiapo rozmaite kon­ wencje estetyczno-genologiczne, której konsekwencjąbyła rzadko spotykana nawet w ówczesnym, późnooświeceniowymśrodowisku artystycznym wszechstronnośćli­

terackiego warsztatu, a cozatymidzie, różnorodność powstających pod Niemcewi- czowskim piórem dzieł - od samego początkukariery nakazywałamuzwracaćsię ku odległym często od siebie formułom pisania „na teatrum”. W rezultacie, do momentu rozpoczęcia pracy nad Janem Kochanowskim... miał nasz pisarz na swoim koncie sięgającegodo,niecozapomnianej przez stanisławowski klasycyzm, tradycji tragedii historycznej Władysławapod Warną,z drugiej zaś strony,„interwencyjną”, do dzisiaj nieszczęśliwie ważącą na powszechnym odbiorze tej twórczości, komedię z czasów przedkonstytucyjnych - Powrót posła·, wykorzystujące elementy operyseria, poświę­

cone królowej Jadwidze „dramamuzyczne”, alei Pana Nowinę, czyłi dompocztowy, sceniczną satyrę wierszem nazachłyśnięcie się Polakówfrancuskim obyczajem5.

(3)

Czarnolassentymentalny, czyliKochanowski bohaterem... 587

To oczywiście nie wszystkie teksty,jakie weszłyza sprawąNiemcewicza do histo­ riipolskiegodramatu i teatru doby oświecenia na przestrzeni bezmała trzydziesto­ lecia dzielącego powstaniepierwszego z nich i stworzenie komedioopery o Czarnym Lesie. Ichwskazanie wystarczy jednak, by stwierdzić, że podobnie jak i wprzypadku poematuczyprozy powieściowej, także i tutaj - naobszarze dramatopisarstwa - był przyszły autor Janaz Tęczyna twórcą,by tak rzec,poszukującym. Poszukującym, co nie znaczy wolnym odśrodowiskowychczy nawet instytucjonalnych inspiracji, czego przejawy nietrudno dostrzec, przyglądając się problematyce, awięc również idobo­ rowi bohaterówodgrywających główne role w jego tragediach,dramachbądź- cho­ ciaż toakurat interesuje nas tumniej- tradycyjnych komediach.

Kim sąte postacie? Ikonami tego,co w historii Polski najlepsze, heroiczne i szla­

chetne, bo jeśli nawet nie kojarzone z glorią zwycięstwa, to tylko dlatego, że- tak dzieje sięz Warneńczykiem- będące ofiarątyleż zdradzieckiegospisku, ile własnej, płynącejzczystości uczuć, na poły sentymentalnej,na poły rycerskiej bezkompromi- sowości, przegrywającej z „nieczułością” świata.Kazimierz Wielki,tytułowy bohater

„dramy” historycznej, napisanej dlauczczenia pierwszej rocznicyuchwalenia Kon­ stytucji 3 Maja iwtymżedniuwystawionej; Jadwiga czy Bolesław Krzywousty, któ­ rego sylwetkę przybliżył Niemcewicz w„tragedii z chórami”zatytułowanej Zbigniew, pochodzącej z tego samego, co komedioopera o Kochanowskim, czasu - pojawiają się w tekstach naszego autora nie jako poddane dramaturgicznej indywidualizacji charaktery. Ukazaniu ich sylwetek w kolejnych utworach wychowanka Czartory­ skich zdaje się towarzyszyć nadrzędna idea. Ideabędąca jednym z kulturowych wy­ różników dworu puławskiego- środowiska, w kręgubezpośredniego oddziaływania którego pozostawał Niemcewicz co najmniej do momentu opuszczenia krajulatem

1792 roku, po zgłoszeniu przez królaakcesu do konfederacji targowickiej.

Składająca się na swoistą restaurację sarmatyzmu mitologizacja narodowej prze­

szłości - boto o niej tu mowa - stanowiąca część sentymentalnegoprojektu księżnej Izabeli, dość szybko wpisała się w literacki światopogląd twórcy Dumy o Żółkiew­ skim. Wiele z pisanych przezeńna przestrzeni kilkunastępnych dziesięcioleci(także wówczas,gdy usamodzielnił się on jużjako uczestnik polskiegożyciapublicznego) tekstów, w tym wzmiankowane powyżej dzieła dramatyczne, tylkoowozakorzenienie w podobnie rozumianym tradycjonalizmie potwierdzało, co zresztą nie mogło dzi­ wić wtak burzliwych dla Polaków czasach,zwłaszcza jeśli pamiętaćo rzadkiej miary patriotycznymzaangażowaniu Niemcewicza. Kwintesencją tego segmentu twórczo­ ści przyszłego pana na Ursynowiebyły oczywiście Śpiewy historyczne, których napi­ sanie, jak wiadomo, zleciło swemuczłonkowi, powracającemu wtedy zdługoletniego pobytu wAmeryce,Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Zbieżnym z zamysłem zlecenio­

dawców celem autora - zrealizowanym perfekcyjnie,jeżeliza kryterium ocenybrać wściekłość carskiej administracji i szykany, jakich doznałNiemcewicz po latach ze strony Nowosilcowa - było „dać poznać znakomitsze narodu polskiego zdarzenia,

(4)

588 GrzegorzZając

wystawić, ile można, obraz [...] zwycięstw,którymi się kraj rozszerza! [...], obrząd­

ków, zwyczajów, wszystkiego, na koniec, co nosinarodowości cechę”6. Przypomina­

my tę deklarację, gdyż nie wydaje się nadużyciem stwierdzenie, iżjej treść mogłaby śmiało stanowić zapowiedź przywoływanych powyżej, scenicznych tekstów twórcy Śpiewów..., tym bardziej, żeitamczęstopróbowanotrafić do odbiorcy ze stosownym przesłaniem, wykorzystując „powab muzyki”.

6 J. U. Niemcewicz, Przemowa do Śpiewów historycznych, [w:] idem,Śpiewy historyczne, War­ szawa 1819,s.15.

7 Oba cytatyza: J. P. Woronicz, Rozprawao pieśniach narodowych, [w:] Oświeceni oliteraturze, t. 2, red. T. Kostkiewiczowa,Z. Goliński, Warszawa1995, s. 20-21.

8 J. U. Niemcewicz,Mowa na pochwałę Jana Kochanowskiego, [w:] idem,Dziełapoetyczne..., t. 8,s. 127-128.

Czymśzupełnienaturalnym,bo czerpiącym przecież z tradycji sielankopisarstwa, kształtującej się w polszczyźnie odczasów renesansu, było wyzyskanie tegopowabu napotrzebyutworów operujących topiką arkadyjską, ukazujących zatem „wszystko to, co pierwszą niewinność świata przypomina”,jakpisałw jednej ze swychrozpraw o „pieśniach narodowych” Jan Paweł Woronicz. Takim właśnie tekstem była Niem- cewiczowska komedioopera, w której zza przedstawianych w mało skomplikowa­ ny sposób miłosnych perypetii siostrzenicy tytułowego bohatera na plan pierwszy wysuwa się apoteoza wybitnego Polaka - zabieg pozwalający przypomnieć, z jednej strony, wielką postać historyczną, z drugiej, co z pewnością nie mniejważne dla sen­

tymentalnej wizji świata, kojarzący tę wielkość,a wręcz wywodzącyją - razjeszcze przytoczmy autora Świątyni Sybilli-z „mądrego użycianiewyczerpanych darów na­ tury”7.

Czarnolas, wiejski locus amoentis z czasów świetności Korony, będąc miejscem postrzeganym przez rodzimą tradycję literacką jako niemal legendarne, doskonale nadawał się do tego, by poprzez przybliżenie postaci jego najsłynniejszego miesz­ kańca, ukazać można byłonałożenie się na siebie kultu narodowejprzeszłości i mitu arkadii,w swojskim tegoż wydaniu-coś, co niedawnemu bywalcowi Puław musiało być szczególnie bliskie. Niemcewiczowi podjęcie się realizacjitego zadania nieprzy­ szło zapewnez wielkim trudem. Parę lat wcześniej wygłosiłonbowiem na posiedze­ niu TPN Mowę na pochwałę Jana Kochanowskiego, będącą zresztą jedną z szeregu oracji, którymi, wzgodzie zplanem władz Towarzystwa,chciano przypominać znie­ wolonym rodakomsylwetki „znakomitychludzi”, tych,co „zasłużyli na wdzięczność Polaków”8.

Już tam - choćwypada wziąć w tym miejscu poprawkę na determinowaną lau- dacyjną formułą tekstu skłonność mówiącego do emfazy - nasz „pierwszy rymo- twórca” pokazany został jako „mąż,którego cnoty obywatelskiei domowe czynią tak lubym, [a] dowcip i przymiotyjak łatwo, jak słodko jest sercu [podkr. G. Z.]

(5)

Czarnolas sentymentalny, czyliKochanowski bohaterem... 589

czcić i smakować, taktrudno [...]godnie uwielbiać i sławić”9. Co istotne, Niemce­ wiczdawał do zrozumienia, że poetycki geniusz Kochanowskiego winniśmy „wiej­ skiej zaciszy”, do której królewski sekretarz udał się w pewnym momencie swego życia, „niechciwy dostojeństwi bogactw”. To ona,wedlemówcy, uczynićmiałaauto­ ra Sobótki poetą „prawdziwie narodowym”10.To wniej właśnie, jako ostoi polskiego obyczaju, pierwszy z nich umieścić miał niebawem akcję komedioopery o człowie­

ku będącym przykładem „nieskażonego życia” - hołubionej przez sentymentalnych prostoty i płynącej z niej przyzwoitości, umacnianychpoczuciem przynależnoścido rodzinnej wspólnoty uczuć.

'•Ibidem, s. 129-130.

10 Ibidem, s. 139.

11 Chodzi tutaj o Giermków królaJana, dziełko wystawione iopublikowane w Warszawie w 1808 roku, a będące„naśladowaniem” sztuki („małej opery)Les Pagesdu ducde Vendôme (1807),którąto - jaksam piszę w przedmowie - Niemcewicz oglądał, „przejeżdżając przezParyż” w drodzepowrotnej z Ameryki (Dzieła poetyczne..., t. 5,s. 3).

12 F. N. G o I a ń s k i, O wymowiei poezji, Wilno 1808 (I wyd. 1786), s.556-557.Wzamieszczonym tam podrozdziale O operach czytamy m.in., iż „operajest w gatunkulirycznej poezji, araczej w gatun­ kudramatu".Mówiąco oficjalnym uznaniu,mamy na myśli rozprawy Euzebiusza Słowackiego(1826), JózefaFranciszkaKrólikowskiego (1828) czyJózefaKorzeniowskiego (1829), gdzie operę przedstawia sięjużjako odrębny gatunek (u Słowackiego - „kształt") dramatyczny, wyróżniając w jej obrębiefor­

zwaną przezkolejnych autorów„żartobliwąalbooperetką(Słowacki), „mniejszą,komiczną (ope­ ra buffa), komedio-operą (Królikowski)bądź też „wesołą (Korzeniowski) (E. Słowacki, O poezji wogólności, [w:] idem, Dzieła, t. 2, Wilno 1826; J. F. Królikowski, Ryspoetyki wedleprzepisówteorii wszczegółach znajznakomitszych autorów czerpanej ułożony, Poznań 1828; J. Korzeniowski,Kurs poezji, Warszawa 1829).

Dlaczego Niemcewicz zdecydował się na gatunek dramatu, którego wcześniej próbował jedynie, przenoszącw czasy królaJana III Sobieskiego pewnąwodewilową jednoaktówkę francuskiego autorstwa11?„Poszukująca” natura pisarza jest tu czynni­

kiem nie bez znaczenia, wszystkiego jednakniewyjaśnia.Wydaje się,że odpowiedzi szukaćtrzeba również wsferze czegoś, comożna by nazwać światopoglądem kome­

dioopery,formy literackiej (czyteż raczej: literacko-muzycznej), która na genologicz- nej mapierodzimego oświecenia zaistniała jakotwóroryginalny wraz z pojawieniem się symptomów zjawiska nazywanego dziśsentymentalizmem. Rodzący się w nie tyl­

ko przecież środowiskowej,ale i estetycznej opozycji do klasycyzmu prąd nie mógł sięukształtować bez nobilitowania nowych- „swoich” już - gatunków; takich, które nie cieszyły się estymą wśród klasycystycznych arbitrów elegancji i autorów norma­

tywnych poetyk. Opera - i nie chodzi tu wyłącznie ojej komiczną odmianę - bez wątpienia do nich należała, a na oficjalne uznanie czekać przyszłojej u nas mniej więcej dolatdwudziestych następnego stulecia. Wcześniej jedynie wrozprawieFilipa Neriusza Golańskiego pojawią się uwagi dostrzegające jejwalory,mało wszelako pre­ cyzyjne, gdy idzie o przedstawienie rodzajowej specyfiki określanych tym mianem tekstów12.

(6)

590 Grzegorz Zając

Literacka praktyka biegła jednak swoim torem, czego jeszczew okresie stanisła­ wowskim dowodziły zarówno warszawskie sukcesy Bogusławskiego, jak i premiery kolejnych dzieł Kniaźnina na scenie „prowincjonalnych” Puław. Opera komiczna zyskiwała stopniowo nie tylko popularność, ale i szacunek, a wrazz nimi - obok pewnychtypów dramy, „czułej’ powieści, dumyorazmającychklasyczne placet, choć nieuznawanych za gatunki wysokie, sielanki i elegii - stawała się literackąemanacją kulturysentymentalnej.Złożyłosię na to kilkaczynników, trzy z nich można wszak­

że bez poważniejszego ryzyka wyróżnić. Byłyto mianowicie jej genetycznezwiązki z folklorem, a tym samym ludową piosnką, przełamującezasadęstosowności, sięg­ nięciepo bohaterów rekrutujących sięześrodowisk literackodo tej pory marginali­

zowanych; wreszcie, skłonność do dostrzeganiaścisłej zależności pomiędzy „cnotli­

wą” naturalnością (i związaną z nią swoistą suwerennością) życia wiejskiego, z dala od „zepsutego” świata, a podtrzymywaniem wolnościowego ideału, pozwalającego Polakom w czasach upadkuichpaństwanie wyzbywać się narodowej tożsamości. To ostatniestanowisko nieobce było też Niemcewiczowi, kiedy na gatunkową matrycę komedioopery nanosił swojewyobrażenie Kochanowskiego „w Czarnym Lesie”.

W stosownym rozdziale traktatu O wymowie i poezji jego autor stwierdzał, iżope­ ra „woli bardziej zadziwiać, aniżeli ścisłej prawdy przestrzegać; którejchociaż dale­ kie podobieństwo [...] dosyć jest dla niej”. Miałoto,wedługGolańskiego, przynosić określonyefekt, zwany przezeń nieostro „słodkim omamieniem”13. I choć, ze zro­ zumiałych względów,w cytowanym fragmencie jego tekstu nie Znajdziemy jeszcze, ujawniających się poprzezkonkretne terminy, opinii na temat literatury „czułej”, to użyte przezeń wyrażenie odsyła nas bez wątpienia do katalogupojęćbudujących ak­

sjologiczny rdzeń sentymentalizmu, bez względu na różnicemiędzy poszczególnymi pisarzami - czy będzieto Kniaźnin, czyJezierski jakoautor Rzepichy...,Bogusławski, czy Kazimierz Brodziński, najważniejszyz rodzimych teoretyków prądu. Poczciwa prostota, tkliwość, dobroczynność - to ich wykształceniu miało służyć w wypadku operkomicznych owo „omamienie”, rozumianejakowprowadzenie człowiekawpe­ wienstan odczuwania, anie wyłącznieracjonalnego oglądu,świata.

13F. N. G o 1 ań s k i, op. cit., s. 556.

U|X], op.cit.,s. 232.

Zapewne bardziej intuicyjnie niżwświadomym nawiązaniu dodiagnozyGolań­ skiego, Niemcewicz od początku swego tekstu „mamił” odbiorcę, nie dbając prze­

sadnie o respektowanie faktografii. To nie wierność tejże miała jednakprzesądzać okreowanymw tekście wizerunku tytułowego bohatera. Rzecz nawet niew tym - jak twierdził, chcąc uprzedzić ewentualne zarzuty,pierwszyrecenzent sztuki- że „dawni historycy” nie wiedzieli zbytwieleo „domowymżyciusławnych Polaków” zaczasów Kochanowskiego,w związku z czym autorpoświęconego mu utworu rnusiał kiero­

waćsię „samą tylko prawie imaginacją”14. Szło raczej o to, by, nie sprzeniewierzając

(7)

Czarnolassentymentalny, czyli Kochanowski bohaterem... 591

się zasadzie trzech jedności, rezygnując tym samym w imię prawdopodobieństwa z dokładnego odtworzenia prawdy historycznej, gdy idzie oczarnoleską fazę życio­

rysu poety, dokonaćswego rodzaju mityzacji tamtej rzeczywistości. Zabiegu, który - w zgodziez postulatami konstytuującymi niegdyś kulturowy modelPuław - łączył­

bywsobie sentymentalny, postsarmacki historyzm z apologią„szczęścia w ograni­

czeniu”, uznanego swego czasu przez Johanna Paula Richterazaatrybut idylli15.

15 J. P au 1 (J. P. Richter),Vorschule der Aesthetik,Leipzig 1923,s. 268 (za: H. Zyczyński,Bro­

dziński -teoretyk sielanki, Lublin1935). U nas pojęciem„szczęścia w ograniczeniu” (w Richtcrowskim oryginale: „Vollglücksin der Beschränkung”), jakoterminem określającym istotę sielanki,posługiwał się konsekwentnie Kazimierz Brodziński, zob. np.: O idylli pod względem moralnym, [w:] Oświeceni o literaturze...,s. 235.

16 Chodzi tu,oczywiście o AlbrechtaFryderykaHohenzollerna, księcia pruskiegood 1568 roku, po śmierci jego ojca - Albrechta. Co ważne,w rzeczywistości Kochanowski nie mieszkałwtedyjeszcze w Czarnolesie i towarzyszyłkrólowi w czasiesejmuunijnego.

17 Teni pozostałe cytatyzutworuJ. U.Niemcewiczaza:Jan Kochanowskiw Czarnym Lesie. Komedio- opera we trzech [!] aktach wierszem, [w:] idem, Dzieła poetyczne...,t.4,s. 173-220 (paginacjabłędna, powinno być: 173-232).

Skoro tak, pojawiająca się w didaskaliach data ma więc charakter orientacyjny, a kolejność zdarzeń, rozgrywających się w przestrzeni Czarnego Lasu - miejsca polskiej szczęśliwości - zwłaszcza tych, które nie mają bezpośredniego wpływu na przebieg rachitycznej intrygimiłosnej, ma tu drugorzędne znaczenie. Wten sposób należy tłumaczyćsobieto,iż na scenie„około roku 1570” oglądamy Kochanowskiego czytającego swoje treny - tak utwór się rozpoczyna- i wspominającego córeczkę, po czym rychłoprzechodzącegow zupełnieinny nastrójwwyniku lekturylistu od bi­

skupa Myszkowskiego, w którym tamtenzapraszago do Lublina na uroczystość zło­ żenia hołdu królowi przez kolejnegoz Hohenzollernów16. Nie trzeba przypominać, że wydarzenietomiałomiejsceponaddekadę przed powstaniem żałobnego cyklu ku czci Urszulki. Dla ilustracji swobodnegooperowaniaprzez Niemcewicza chronolo­

gią warto wszakżeprzywołaćkrótki choćbyfragment biskupiej przesyłki:

Przyjedź, mój przyjacielu, na te chlubne święta, Niechaj się wypogodzi myśl smutkiem zajęta.

Przestań płakać Urszuli i jam ją miłował,

Przywieź z sobą twe psalmy, jaką pieśń wesołą, Odprawę posłów greckich należy przerobić I, coć tak łatwo, pięknym rymem przyozdobić.17 *

Zdziwiłby siębardzo hetman Zamoyskina wieść o tym,żejużw rokuunii lubelskiej jego weselna ceremonia, którejczęścią miałastać sięprzecieżinscenizacja „skryślo- nej” specjalnie na tęokazję tragedii -o czymdowiadujemy sięzwypowiedzi przepi­

(8)

592 GrzegorzZając

sującej „spiesznie” tekst Odprawy... ukochanej siostrzenicy Kochanowskiego, głównej kobiecej postaci Niemcewiczowskiej operetki - była tak precyzyjnie zaplanowana18.

19 Natematczasu powstania dramatu zob. zwłaszcza:T. U1 e w i c z, Wstęp, [w:]J. Kochanow­

ski,Odprawa posłów greckich, wyd. T. U1 e w i c z, Wrocław1969.Czytamy tam m.in.,„tragedia Ko­ chanowskiego z największym stosunkowoprawdopodobieństwem powstaćmogła gdzieś w okresie lat 1565do1566 [...], najdalej zaś(i to chyba tylko «na upartego») w1568 r.” (s. XLVI), a więc conajmniej dekadę przed ślubemówczesnegopodkanclerzego koronnego z KrystynąRadziwiłłówną. O tym jednak, piszącutwór, Niemcewicz najpewniej nie wiedział,jeśli więc nakazał Kochanowskiemupoprawiaćtekst Odprawy... u progu lat siedemdziesiątych,tonieświadomiezbliżyłsię do historycznej prawdy -dzieło rzeczywiściebyło już wtedynapisane.

19 J. P. Wo r o n i cz,op.cit.,s. 14.

Współczesny czytelnik dziwić się nie powinien. Abyw ramach gatunkowej kon­ wencji mogładokonać się apologia tego, który - mówiąc raz jeszcze słowami Woroni­ cza- „pierwszyświętą arfę królai proroka syjońskiego na cytarępolską przestroił”19, zdarzenia ważne w perspektywie jego miejsca w historii należało skumulować, nie bacząc nabiograficzne nieścisłości. Nie detaliczna rekonstrukcja bieguwypadków była bowiem autorskim zamierzeniem, lecz uzyskanie całościowego obrazu szlachet­

nego przodka. Obrazu odwołującego się w głównej mierze do unikającej afektacji emocjonalności. W grę wchodziła tu pamięć czującego Polaka-patrioty, niezaśświa­ dectwo skrupulatnegokronikarza.

O ilewwygłoszonej przed laty mowie pochwalnej Niemcewicz skupił się, co zro­

zumiałe, na wysławianiu Kochanowskiego jako poety,o tyle tutaj bardziejinteresuje go czarnoleski gospodarz - mąż, opiekun, przyjacielw jednej osobie. W tej roli wi­ dzimygłówną postać utworu, począwszy odsceny drugiej aktu I, i tojuż tam właś­ nie - w rozmowie z małżonką, która dopiero co pojawiła się wraz Hanną na scenie - tytułowy bohater komediooperywypowiada słowa, jakie należałoby potraktować niczym jego życiowe credo:

Tak jest, trzeba się krzepić, otrząsać mozoły, Czynić dobrze, zachować życie nieskażone, A resztę puścić na los i wichry szalone.

Wszystko może osłodzić sumienie i praca.

Na czymowo, wsparte czystym sumieniem - jakbyśmy wsłuchiwali się wsłowa Pieśni IIz Ksiągwtórych - czynienie dobrapolega, ilustrowaćma w tekście postawawypo­ wiadającego cytowane słowa, i to nie tylkow momentach, które wpisują się w pod­ trzymującądramatyczny charakterdzieła akcję tegoż. Ważne jest takżeto,copoprze­ dziło zdarzenia, jakich obserwatorami jesteśmy, śledząc przedmałżeńskie rozterki siostrzenicyKochanowskiego.

Te ostatnie biorą się stąd, iż - jakto często w oświeceniowych komediach, od Bohomolcowego Małżeństwa z kalendarza po Cud mniemany... Bogusławskiego,

(9)

Czarnolas sentymentalny,czyliKochanowski bohaterem... 593

bywało - uczucie panny do pewnego, bardzo zresztą cnotliwego, młodzieńca nie współgra z zamiarami powziętymi w stosunku do niej przez starannie planujących jej zamążpójścieopiekunów.Na pozór więcukochany wuj wyglądać może na czło­ wieka nieczułego, chłodno kalkulującego korzyści, które dom całymógłby odnieśćze ślubu uroczej dziewczyny z aspirującym do jej ręki dygnitarzem. Podobne wrażenie szybko jednak zostaje wyparte przez przekonaniezgoła odmienne. Broniącsię przed niemiłą sobie perspektywą i szukając argumentów mogących zniechęcić wujostwo do realizacji ich projektów, Hanna sięga bowiem do... przeszłościKochanowskiego.

To on nauczył jąprzecież, jak „gardzić”dostojeństwami i bogactwem; to onpokazał, jakoddaćsię życiu przyzwoitemu, bo bliskiemunaturze i poprzez skromnośćcelów

nie godzącemu wszczęście innych.

Poeta jest zmitygowany słowami swojej siostrzenicy, nie chce jednakżew żaden sposóbzaprzeczać dokonanym niegdyś przez siebie wyborom. Cowięcej- i tu pod­

powiadająca rozmaite kompromisy rodzicielska troska ustępuje prawdziwej,nakazu­ jącej cenićtyleż niezależność, ile umiarkowanie, naturzetytułowego bohaterateks­ tu - prowokowany przez panią Kochanowską, wyrzucającą mu pochopne decyzje sprzed lat i objawiającą tym samym pewnąsłabość do wykwintu, deklaruje:

Wyniesienie ze sobą zawiść, kłopot niesie, Wolę żyć niepodległy w moim Czarnolesie;

bypo chwili zwrócić się do „miłej żonki”, łagodząc krótkotrwały spór:

Cóż robić, gdy ja zysków nie znajduję w chlubie, A mierność i swobodę nade wszystko lubię.

Oczywiście, nie można było sobie pozwolićnato, byakcję utworu sfinalizować już w tym miejscu, niemal natychmiast po jej zawiązaniu, nawet jeśli nie ona sta­

nowiła dominantę fabularną Niemcewiczowskiej komedioopery, co zresztą - choć kłóciłosię właściwie ze specyfiką dzieł przeznaczonych na scenę - w wypadku tekstu o podobnej tematyce, pisanegoz określoną intencją, boteż jednoznacznie zoriento­ wanego w warstwie etyczno-światopoglądowej,nie musiałostanowić o jego kompo­ zycyjnychuchybieniach.Aby doprowadzić do spotkania unaoczniającego wszystkim zainteresowanym małość niechcianego przez Hannę kawalera na tle walorów jej uko­

chanegoOdrowąża, wkłada więc autor w usta Kochanowskiego wykręt pozwalający budować dalej łańcuch zdarzeń. Wypowiedziane przezeń słowa:

Co dobrem dla mężczyzny, niedobrem dla panny -

nie brzmią jednak przekonująco, tym bardziej że w prowadzonymuprzednio przez oboje bohaterów śpiewanym dialogu, polemizującaz podobniebrzmiącymi radami

(10)

594 GrzegorzZając

swego opiekuna, bo„chcąca iść za sercem”, dziewczyna wykorzystuje to, cotakkate­ gorycznie głosił wcześniejon.

Gardzę blaskiem próżnej chluby -

takie, jakżebliskie sentymentalnemusposobowi odczuwaniaświata, wyznanie Han­

ny sprawia, żeczytelniknabiera przekonania, iż pozorność konfliktu pomiędzynią a czarnoleskim gospodarzem musi niebawem wyjśćna jaw.

Przeczuwać to zdaje się także ona sama, kiedy w tworzącym scenę trzecią mo­

nologunie dowierza, by człowieko tak „życzliwym obejściu”, osoba „czuła i dobra”, zdecydował się działać wbrewjej woli20. Monolog ten w pierwszej częściprzeradza się wręcz w panegiryk na cześć Kochanowskiego, otyle,skądinąd, w szczegółach in­

teresujący, żepowtarzający pochlebne uwagi zawartewe wspomnianym liścieMysz­

kowskiego.Uwagizdradzająceprzywiązanie twórcy dzieła nie tylko do obrazowania znamiennego dlaliteratury sentymentalizmu,alerównież jego przynależność do kul­ tury „wieku świateł”.

20 Podobnie zresztą - co słyszymy w następnej już scenie- myśliOdrowąż:

Nicmogę temu wierzyć,to mylne wnioski, Żeby człektaki, jakimjest Jan Kochanowski, Miał ciękiedy przymuszać.

21 K. B r o d z i ń s k i, op.cii., s.236.

Ty miłujesz nauki, uczonych zachęcasz -

pisał pełen majestatu ksiądz biskup; będąca udziałem mistrza Jana Miłość nauk czyni człowieka cnotliwym -

dopowiada skromna dziewczyna z prowincji. Nie sposób tych śladów oświeceniowe­

goprzekonaniao potędze wiedzynie zauważyć. Nie sposób ich obecności nie uznać za przejaw myślenia,które zamknąć miałosię u nas wkrótce w opisowo-postulatyw- nej formule Brodzińskiego:

Czystość obyczajów, prostota i szczerość więcej jeszcze w oświeconym człowieku po­

ciągają niżeli samo szczęście niewinności przez nieświadomość.21

W kontekścieomawianych powyżej fragmentów komedioopery Niemcewicza do tak skonstruowanego zestawu cnótdodać trzeba byjeszcze, sięgające do sądów Rousseau,

(11)

Czarnolas sentymentalny, czyliKochanowski bohaterem... 595

przekonanie o naturalnej równości ludzi22. Neutralizująca społeczne i towarzyskie różnice zbieżność opinii Hanny i Myszkowskiego nie wydaje się bowiem wynikiem zbieguokoliczności.

22Używamytego określenia w znaczeniu, w jakim francuski filozof przeciwstawia je nierówności

„obyczajowej,politycznejalbospołecznej”, która„polega na różnychprzywilejach, przysługujących jed­ nym z uszczerbkiem dla drugich” (J. J. Rousseau, Rozprawao pochodzeniui podstawach nierówności między ludźmi, [w:] idem,Trzyrozprawy społeczne,oprać. H. Elzenberg, Kraków 1956,s.139).

23 Ich obecność została zapowiedziana jużw otwierającej tekst, odautorskiejuwadze: „Teatr wysta­ wia po jednejręcedom Kochanowskiego z wystawą, ozdobionykwiatami, weśrodkudziedzińca ogrom­

na lipa, po drugiej stronic iw głębi gaje i pola żniwami okryte. Samświt na niebie”. O znaczeniutej

„bardzo charakterystycznej wskazówki reżyserskiej”, zawierającej „pewne <obowiązkowe> elementy wzmiankował Wacław Wałecki w: idem,JanKochanowski w literaturzei kulturze polskiejdoby oświece­ nia, Wrocław 1979, s. 104.

„Bezgraniczna dobroć” głównego bohatera tekstu, w jaką ufa jego siostrzenica, nie pozostaje w sferze przeczuć czy nadziei. Nim dojdzie do szczęśliwego finału, potwierdza się ona w różnych sytuacjach,przygotowując widza-czytelnika na oczy­ wiste wobec tych faktów rozwiązanie akcji dramatu. Na jeden z takich momentów napotykamy w scenie siódmej aktu I, kiedy to Kochanowski udziela ostrej repry­

mendy swemu podstarościemu, niejakiemu Pługowiczowi, za używanie kańczuga dla dyscyplinowania pracujących na czarnoleskich polach żniwiarzy23.Z tego rodza­

ju reakcją poety-gospodarza idziezresztą w parze, zamykająca pierwszą część dzieła, sentymentalna parexcellence,choćprzypominająca przecież ostatnie strofy Sobótki, apoteoza rolniczego trudu, z jakąwystępują w następującychposobie kwestiach pani Kochanowska i jej małżonek:

Godna tego ludu praca, Co nas żywi i zbogaca.

[·.·]

Niech, spełniwszy swe nadzieje, Rolnik się śmieje.

Dopełnieniem tych słów będzie wieńcząca utwór - nie pozostawiająca tym samym jakichkolwiek wątpliwości co do jego przesłania - obietnica Kochanowskiego, wy­ śpiewanaw dożynkowym tańcu, a złożona wraz z wyrazami wdzięczności świętu­

jącym zebranie obfitychplonów (mogłosiętodokonać tylko przy wsparciu iopiece kogoś takiego jak nasz bohater) „wieśniakom”:

Niechaj inni do stolicy Tłoczą się za godnościami, Ja w tej mojej okolicy Chcę żyć i umierać z Wami.

(12)

596 Grzegorz Zając

To wspólne radowanie się pana na Czarnolesie i jego poddanych, będące rezul­

tatem ich harmonijnej, determinowanej „wdziękami osobnego ustronia” koegzy­ stencji, nie byłoby mimo wszystko możliwe, gdyby nie łaski zsyłane przez „Króla naziemi i nawielkim niebie”.Tradycjonalistyczny wymiar polskiego sentymentali­

zmu z natury rzeczy przejawiać się rnusiał także w akcentowaniu religijnego skład­

nika narodowej tożsamości. Niemcewicz nie mógło tym zapomnieć, rekonstruując na potrzeby swego utworu wizerunek największego z rodzimych poetów, stąd też zapewne nieprzypadkowo najobszerniejszy z wplecionych w tekst tej komedioope- rycytatów z twórczości czarnoleskiego „lutnisty” stanowią fragmenty dwóch z pa­ rafrazowanych przezeń psalmów. Znaczący dla wymowy dziełajest przy tym fakt, że złożony z nich hymn do Boga Kochanowski i Hanna - przy dźwiękach zdjęte­

go z lipy (!) instrumentu - śpiewają razem. Tak uwypuklona jedność ich przeko­

nań pozostaje czytelnym sygnałem tego, że niezależnie od innego spojrzenia na sprawę przyszłości dziewczyny, tych dwoje reprezentuje tutaj ten sam świat, ten sam porządek myślenia, a nade wszystko ten sam sposób odczuwania. W takim świecie, przy tego typu relacjach między głównymi postaciami, zawikłana intryga - co podkreślał nie tylko zarazpo premierze, ale i potem, w odpowiedzi na zarzu­ ty krytyki, wspominany już wcześniej recenzent z grona Iksów - nie miała prawa zaistnieć. Nie tam, „gdzie wszystko, miłość nawet, lubą tchnęło prostotą”24. Nie tam - dodajmy, idącza ostatnimi wersetami Psalmu LXV- gdzie z woli „wielowła- dnego”:

u [X],op. cit., s. 235. Autor recenzji zastrzegajednak, że przyzwalanie na podobny sposób kon­

struowaniaakcji dotyczyć może wyłącznie pisarzy pokrojuNiemcewicza, „małe talenta” mogłobyono natomiast „na błędną drogę wyprowadzić”.

W polach stad mnóstwo, zbożem obfitują Niskie doliny, a pełen nadzieje

Oracz się śmieje.

Nie ma sentymentalizmu bez uczuć najwyższych. Bez czystej, bezinteresownej miłości, a zwłaszcza - wbrew potocznym skojarzeniom taka gradacja była dla au­

torów,tworzących w ramach tego prądu, dość oczywista - uwznioślającej człowieka przyjaźni.Na zakończenie niniejszych rozważań chcielibyśmy zatem poświęcić chwil kilka temu, w jaki sposób Niemcewicz, piewca czarnoleskiej arkadii, wprowadził w obszar swojego tekstu te właśnie, ukazujące podobne uczucia, motywy.

W pierwszejkolejnościodnieść się należy, rzecz jasna,dokwestii ukazania relacji pomiędzyHanną i jej ukochanym, szczególniezaś do kreacji „towarzyszahussarskie- go”, bo tak przedstawia się tutaj Odrowąża z Kłoczowa. Na scenie zdarzeń widzimy gozaledwiedwukrotnie: porazpierwszy, gdy pojawia się znienacka, nachodzącroz­

(13)

Czarnolassentymentalny, czyliKochanowski bohaterem... 597

myślającą w samotności dziewczynę,zaniepokojoną nieco po rozmowie z wujemna temat jej ożenku (scena IVaktu I);po razdrugi - wfinaleutworu (sceny XIII i XIV aktu II), kiedy urzeczywistniająsię nadzieje młodych, bo też, przekonani do zalet wy­ branka Hanny, Kochanowscy udzielają im błogosławieństwa. Te dwa „wejścia” Odro­ wąża wystarczają jednak zupełnie autorowi,żeby przekonać tytułowego bohatera, i- coniemniej ważne- potencjalnych odbiorców dzieła o tym, iżten, kto „w okrutnych bojach narażałswe życie”, by „przez sławy nabycie” zdobyć rękę upragnionej kobiety, musi być najlepszym kandydatem na życiowego partnera25.Tonie jego zachwytynad przymiotami Hanny, wygłaszane z sentymentalną manierą („Białajak lilija,jak ona bezskazy”) przywpatrywaniusięw ofiarowanyprzez nią portret, są w tej sytuacji de­

cydujące26. Kluczowa okazuje się jego rycerska służbakrólowiiojczyźnie,pokazująca siłę charakteru młodzieńca igwarantująca, żeostałośćłączącegogo zHanną uczu­

cia nietrzebasiębędzieobawiać, a wyrażaneprzeznich obojeżyczenie wytrwałego

„znoszenia z sobą” tego, „co nam w życiu los doświadczać każę, / Czyli pomyślną, czyprzeciwnądobą”, zostaniespełnione. W rywalizacjiz hrabią Odętowskim, ukaza­ nym tu raczej w postaci chełpliwego (nazwisko!) i nieszczerego w uczuciach fircyka niżnobliwego arystokraty, w swych wynurzeniach zapowiadającego postacie pokroju Fredrowskiego Papkina27, ktoś takijakOdrowąż przegrać nie może.

25Pierwsze pojawienie się Odrowąża dowodzi przy tym„korespondencji sercobojga kochanków.

On wprawdzie „przybywa trafem niespodzianym(tak wyrażone zdziwienie Hanny stanowi próbę uwiarygodnienia całejsytuacji), jednak dzieje się to niejakow wynikujejoczekiwań: „Przybądź,ale niestety! Liczba przeszkódmnoga....

26Dodajmy, że portretbył jednym z typowych rekwizytów, bujniewtedy w polskimpiśmiennictwie rozwijającejsię,„czułej” prozy; miałon rekompensowaćmężczyźnienieobecność ukochanej i podtrzy­ mywać w nimto, co nazywano „miłymobłąkaniem".

27Sposób mówieniaOdętowskiego to kolejny przykład Niemcewiczowskiego anachronizmu - na wizerunekszesnastowiecznego magnatanakłada się tu bowiem konwencję satyryczną właściwą oświe­ ceniowymszyderstwom z „potoku afektów", odczytywanego jako świadectwo pleniącej sięwówczas francuszczyzny. Bohaterem o tym samymnazwisku posłużył się zresztąNiemcewicz już wGiermkach króla Jana -co ciekawe,tamOdętowski też jest hrabiąirównież podlega karykaturalnemu przeryso­ waniu.

Ten, co tak dzielnie władał wśród bojów orężem, Będzie obywatelem, będzie dobrym mężem -

mówi, łącząc dłonie młodej pary, Kochanowski i to chyba w tych słowach najlepiej widać przenikające cały utwór, znamienne dla puławskiej wersji sentymentalizmu przekonanieonaturalnej korespondencjioddaniaojczyźnieiszlachetności uczuć ży­ wionych wobec kochanej osoby.

Jeszczejedną ilustracją podobnego postrzegania związków międzypatriotyzmem a postawą „czułą” są wtekście Niemcewicza specyficznerelacje,w których pozosta­

(14)

598 Grzegorz Zając

jączarnoleski gospodarz i mieszkającyw jego dworzeSamopał, „dawny wojskowy”, terazżyjący jużwyłącznie w świecie własnych,budowanych na żołnierskich wspo­ mnieniach, fantazji. Problemy, jakie sprawia momentamiinnym mieszkańcom Czar­

nego Lasu swoim, podszytym urojeniami zachowaniem, nadając skądinąd „operze”

Niemcewiczarysstricte komiczny, nie mogąprzekreślać wszakżejego zasług.

Walczył mężnie w bitwach wielu, Dzisiaj mu trzeba pobłażać -

mówi Kochanowski do Pługowicza, corazbardziejpoirytowanego dziwactwamiSa- mopała. Jednak nie o litośćjedynietu chodzi. „Chlubne kalectwo”28, któregojedną z konsekwencji jest ogarniającaDon Kichota zCzarnolasu obsesja ciągłego zagroże­ niatego miejsca zestrony tajemniczego „nieprzyjaciela”, ugruntowuje sięgającąjesz­ czelat szkolnych zażyłośćmiędzynim a udzielającym mu schronienia po wojennej tułaczce poetą. „Dziecinnej przyjaźni” nie można się wyrzec;„zły ten”, kto toczyni, zwłaszczajeśli na szali położyć drobneuciążliwości, wynikająceztego - jak z przy­ mrużeniemoka, „na boku”, stwierdzaKochanowski - iżpo „raz setny sześćdziesiąty czwarty”słyszy się historię ospotkaniu wojsk hetmana Tarnowskiego zWołochami pod Obertynem, i -podrugiejstronie -pamięć o poniesionej dlaojczyznyofierze29.

Dla autora Proporca oświadczającego w ostatnim zdaniu rozmowy z Samopałem (scena III aktu II), że„znajdą miejsce w mych rytmach waleczni rodacy, / I pozna z nich potomność, czem byli Polacy”, rezultat wyważenia tak przeciwstawionych racji rnusiał być oczywisty.

28 Przypominają się wtymmomencie „chwalebne blizny, o jakichpisał Ignacy Krasicki w kierowanym do „Świętej miłości kochanejojczyzny"hymnie,skądinąd poddanym później wMyszeidzie zabiegowi heroikomicznego sparodiowania.

29 Znaczące jest podobieństwo, jakiezachodzi pomiędzySamopałem a Stanisławem Sieciechem, jednym z tytułowych bohaterów napisanej kilkalat wcześniejpowieści Niemcewicza (Dwaj panowie Sieciechowie, Warszawa 1815). Pierwszy z nich, broniąc polskiej państwowości, stracił rękę; drugi, walcząc z zaborcami-nogę. Chcąc uwiarygodnić oddanie obutych ludzi sprawom narodu, autor nie stroniwięcoddosłowności w sferze przedstawieniaichpostaci.

Dla Niemcewicza, twórcy poświęconejmu sentymentalnej komedioopery - rów­ nież. Szczególnie wówczas, gdy to właśnie Samopałowi pozwalał odnaleźć w lesie, ukrywającego się do tej pory w oczekiwaniu na korzystne dlań rozwiązanie całej sprawy,Odrowąża iprzyprowadzić goprzedobliczegospodarzaakurat w momencie podejmowania przez tegożostatecznej decyzji o losie siostrzenicy. Czas był jużwtedy najwyższy, by - niczym w pamiętnej sobótkowejpieśni Panny XII -wraz z dźwięka­

mimuzyki pojawili się „leśni faunowie”. Radosne „tańcowanie Polskiego” kończyło ten dialog poprzez literaturę, w którym na szesnastowiecznym tle dziewiętnasto­ wiecznypisarz pokazać chciał „przywiązanie, miłość i wdzięczność nieograniczoną

(15)

Czarnolas sentymentalny, czyliKochanowski bohaterem... 599

kurodzicom; wzajem czułość rodziców ku wzrastającym zarodkom istności swojej;

ślachetną iczułościłzami okraszoną dobroczynność ku nieszczęśliwym,zgodęi po­

kójw pożyciu domowym, stałość iwierność w przyjaźni”30. Duchowy krajobraz sen­

tymentalnego Czarnolasu.

30 J.P. Wo r o n i c z, op. cit., s. 20.

(16)

Cytaty

Powiązane dokumenty

Olbrzymia dynamika przy- rostu liczby korzystających z telefonii mobilnej i z dostępu do Internetu nie prze- kłada się na podobną dynamikę wzrostu przychodów na rynku

Skoro osobowość prawną może uzyskać każdy społeczny związek, który ma usprawiedliwiające to interesy prawne, to dlaczego by nie przy- jąć, iż możliwe jest uznanie, że

Taka wiecznos´c´ nie wyklucza upływu czasu (i wydaje nam sie˛, z˙e o takiego typu istnienie chodzi w przypadku aniołów). Jest to obraz wiecznos´ci Boga w bytach

nego i jego płaszcz od strony wewnętrznej (samego wału nie przekopano) oraz przebadano część wnętrza grodziska.. Szerokość wału wynosi około

Andrzej Jacek..

Badania będą kontynuowane. GOSTCHORZE,

data. This effect is obviously not present in the experimental results. The reason for this may be surmised from the flow visualization tests. When the hydrofoil was stationary at

Irregular effects on the transi- tion from regular to Mach reflection of shock waves in wind tunnel flow. Review and update of lens and grid schlieren and motion