• Nie Znaleziono Wyników

Życie i pisma Benjamina Franklina. T. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie i pisma Benjamina Franklina. T. 2"

Copied!
268
0
0

Pełen tekst

(1)

Ż Y C I E i P I S M A

w a a w m u* a w a

p r z e ł o ż o n e

z i § z y k a A n g i e l s k i e g o p o d łu g E dycyi L ondyńskiey z r. 1820*

TOM II.

w WARSZAWIE

w D r u k a r n i A. G a ł ę z o w s k i e.c o

p r z y U l i c y Ż a b i e y N r o 4 7 2.

1 8 2 7.

(2)

Z a pozwoleniem Cenzury Rządofve'y.

(3)

S P I S R Z E C Z Y .

w T o m i e I I .

Stronnica

.Listy podaiące rys obyczaiów i spo­

sobu myślenia F ra n k lin a . . 1 P ism a m o ra ln e , p o lity c z n e i naukowe.

O wczesnych m ałżeństw ach . . 34 N a śmierć brata J a n a F ra n k lin u . 38 O wczesnych wrażeniach n a um ysł . 40

Piszczałka . . . . , 4 4

P r o ś b a lewey rę k i . . , , 4 9 N o g a prosta i krzyw a . . . 51 E p h em e ra, czyli obraz życia ludzkiego 56 Szachowa moralność , . . 6 0 S ztuka sprowadzania snów przyiem sych 68 Piady m ł o d e m u rzemieślnikowi . 78 l a k mie'ć zawsze pełn e kieszenie . 82 Piys szk o ły angielskie'y . . . 9 3 Rys naywyzszego t r y b u n a ł u w P e n ­

sylwanii zabezpieczającego wolność

d ru k u . . . 106

O sztuce p ływ ania . . . . 1 1 4 W tym ze samym przedmiocie odpowiedź

n a niektóre pytania P . D uhourg . 12i 'U w agi o pospolitych wyobrażeniach ży­

cia i śmierci . . . . 127 Ostrożności w podróżach n a m o rzu . 130

(4)

S p is rzeczy.

Stronnica Z b y te k , lenistwo i praca . • 140 O han d lu niewolnikami . . . 150

Uwagi o woynie . . . . 157

O prawach k ry m inalnych i uzbroje­

n iu K orsarzy . . . . 160

O dzikich narodach w północney A-

meryce . . . 172

O niezgodzie między Anglią i Am eryką 184 Porów nanie między Antifederalistami

w Zjednoczonych Stanach Am eryki a dawnemi Izraelitami . . . 186 Myśli tyczące się bogactw a narodowego 198 D ro g a do m a ią tk u , czyli Poczciw y

R y s z a r d . . . . . 1 9 8 Obraz stanu wewnętrznego Ameryki 220

M y ś li w p rzed m io ta ch handlow ych.

O Mży ci u czasu . . . . 230 O handlu zbożowym . . . 232 S k u tk i d rożyzny na rękodwelnie )

O wolności handlu . . . ) O ustawach zabraniających wywozu

srebra i złota . . . 238 Mowa F ran k lin a na zgromadzeniu Zje­

dnoczonych Standw . . . 239 Piozmowa między F ra n k lin e m a P o d ag rą 244

(5)

L I S T Y

P O D A lĄ C E R Y S OB YC ZAIO W I S P O ­ SOBU M Y Ś L E N IA

F R A N K L I N A.

List doktora P rice do przyjaciela w Ameryce H a c k n e y , 19 C zerw ca 1790.

Prawdziwie W P an u wdzięczny iestem za ostatnią wiadomość z wszelkiemi szczegóła­

mi o śmierci szanownego iego przyiacieia F ranldina. Zostawiony przez niego opis ży­

cia, wskaziiie iak człowiek naynizszego sta­

n u Urodzenia, mocen iest przez talenta, p rz e­

m y sł i uczciwość, nayw yzszego dostąpić w świecie znaczenia ; lecz opisu tego niepro- wadzi daley iak do r o k u 1757, i sądzę, że od czasu iak p rz e sła ł onego kopią, nie b y ł

T om I I . 1

(6)

Ju?, w stanie rzeczy u zu p e łn ić . W spom nie­

nie iego śmierci przeym uie mnie smętną ża ło ś c ią ; lecz tak chciał’ wieczny porządek, a przewidywanie przyszłey śmierci znaydu- ie zawsze pociechę w przekonaniu , żeśmy nieżyli na próżno, i że wszyscy cnotliwi i użyteczni zeydą się w szczęśliwszej po za grobem krainie.

F ra n k lin w ostatnim do mnie liście w spo­

minając o swym wieku, i niedołężności, czy­

ni uwagę iż stwórca przyrodzenia bardzo pięknie rzeczy urządził, kiedy nam podaie coraz mocnieysze w strętu od świata p r z y ­ czyny, im bliżey śmierci iesteśmy; naybole- śnieyszą ze wszystkich przyczyn ie ststra ta drogich przyiaciół, Ucieszyła mnie mocno udzielona przez ciebie wiadomość o czci ia- k ą okazał kongres w Filadelfii dla iego pa­

mięci; radość moia powiększyła się w dwóy- nasób, gdym się dnia w'czorayszego dowie­

d z i a ł , że Francya postanowiła z powodu

2 Z Y C I E

(7)

iego śmierci przywdziać żałobę (1). Zasłu­

żył’ na to nasz zm arły przyjaciel. Iestem it.d.

RICHARD FRICE.

L is t T o m a sza lefferson do dokto ra W il­

helma S m ith w F iladelfi.

Poczytuię sobie za przyjemność a naw et y,a obowiązek, przesłać W P a n u p o d łu g ie­

go życzenia, wszystko co wiem o wielkim naszym rodaku F ranklinie , w którym filo- zofiia SLraciła naypięknieyszą swoią chlubę;

wszystko cokolwiek usprawiedliwić może

BEN IA M IN A FR A N K L IN A , 3

(^1) Kongres ziednoczonych stanów nakazał powsze­

chną w całym krain żałobę. Zgromadzenie zaś narodo­

we we Francyi postanow iło 5 ażeby starszy Mirabeau napisał mowę pogrzebową, aby prezes przesiał kon- gressowi lis t pożałowania ; aby zgromadzenie przy­

w działo trzydniową żałobę. Cała nmnicypalność Paryża zebrana w gronie, słuchała mowy pogrzebowey, którą m iał X Fauchet w Rotundzie na placu targowym. Ca­

ła świątynia okryta była kirem , ozdobiona stosow ne­

mu napisami i rzęsisto oświecona.

(8)

iego pamięć. Ale sposobność zbierania in- teresufącyeh iego życia z d a rz e ń , nieodpo- wiedziała moim chęciom.

Mogę więc tylko w ogólności dadź świ a- dectwo, że we F ra n c y i nie b y ło czy mię­

d z y kraiowcami, czy m iędzy cudzoziemca­

mi osoby, k tó re y b y więcey okazywano czci, i poważania, iak F ranklinow i. Miałem szcze­

g ó l n i e j sposobność p o z n a ć , iak daleko p o ­ suw ały się dla niego uczucia ze strony o b ­ cych posłów lu b ministrów na dworze W e r ­ salskim , R ozgłoszono w angielskich pismach wieść o iego poym aniu przez A lgierczy­

k ó w ; niezasmuciła n i k o g o , bo wiedziano, źe iest ty lk o znaiomym przysmakiem dla pew nych c z y te ln ik ó w ; lecz tru d n o sobie W y sta w ić , iak daleko rozszerzona poźniey Wieść o iego śmierci, lubo za w cz esn a, ma- iąca iednak za sobą pew ne podobieństwo do w ia r y , p o g rą ży ła w sm utku wszystkich iego dyplom atycznych braci.

N a w et i ministrowie F ran c u zcy oddawali

(9)

BENIAMINA FRAKKJINAi 5

" N ...

cześć iego talentom i uczciwości. H rabia de Yergennes sam mi -wyjawił nie oboietr.e oznaki zupełnego zaufania, iakie w nim po- k ła dal’.

S koro opuścił Passy, zdawało się, źe w ieś straciła swego oyca. Opuszczaiąc dw ór p o ­ że gnał go piśmiennie. Król w ysłał do nie­

go grzeczne poselstwo, i o bdarzył go lekty­

k ą i własnemi m ułam i, stan bowiem z d r o ­ wia F ran k lin a, dozwalał m u tylko tego spo­

sobu podróżowania.

Następstwo po F ran k lin ie na dworze fran- cuzkim , b y ło dla mnie prawdziwą szkołą upokorzenia. Komu tylko b yłem przedsta­

wiany iako poseł Ameryki, zawsze to sły ­ szałem p y tanie: c’es£ vous M o n sieu r qui remplacez Ze D octeur F ra n clin ? » Czy to

» W Pan zastępujesz D ra F ranklina? «odpo- wiedałem zwykle. » N ik t go za stą p ić

» nie może mości panie,iestem tylko iego n a.

» stępcą ?«

M ógłbym tu przytoczyć wiele owych bon l *

(10)

6 Z Y C I E

tnots, któremi U przyjem niał każde tow arzy­

stwo ; ale te niesą przedmiotem WPana. P o - waznieyszych szczegółów w czasie dziewię- cio miesięcznego iego p o b y tu pO moim p rz y . byciu do Francyi, nieposiadam.

O k o ło tego czasu i król F ran c u zk i oka­

zał m u nieoboiętny dowód s z a c u n k u , w y­

znaczając go z innemi uczonemi do rozpo*

znania zwierzęcego m agnetyz m u dziwaka Mesmera, którego sk u tk i zdziwiły cały P a ­ ryż. R ęką to F ran k lin a i iego uczonych towarzyszów odsłoniętym został ów u tw ór oszustwa i głupstwa, i śm iertelną o trzy m a ł ranę. Potem nic iuz F ra n k lin interesuiące- go nieog ł o s i ł w polityce, ani filozofii; zay- m o w a ł się cały kończeniem swych in te re ­ sów, i powrotem do Am eryki,

Spodziewam się, że małe te szczegóły po ­ święcone pamięci twegowielkiego i drogiego przyjaciela,(którego czas większym leszcze li­

czy ni) przyjęte zostaną w duchu tey same'y dla niego czci i miłości w ia k im ie ofiaruję,

(11)

NIechciey ich cenić podług' -wartości iaką m ieć mogą w oczach świata , który niepo­

trzebnie podobnych drobnostek do prz y zn a­

nia temu mężowi zasług. Śmierć iego b y ­ ła sm utnym w y p a d k ie m , którego prędzey czy poźnie'y spodziewać się nam należało.

Winniśmy bydź wdzięczfity ze go opatrzność ta k długo zachowała; że życie nayuzyte- cznicsze b y ł o iednem z n a y d lu z s z y c h ; że dla tego przeciągnęło się n ad zwyczayny zakres ludzkości,abynam pom agał modrością i cnotą do ustalenia nasze'y n a zachodzie wolności.

BENIAMINA f r a n k l i n a 7

L is t d o kto ra Ió ze fa P riestley do w ydaw cy p ism a M o n th ly M a g a zin e z L u te g o 1806.

Czytałem niedawno w M onthly Ileview W tomie 36 na karcie 357 słowa P. P ennant, o Franklinie » że żyiąc pod opieką nasze-

» go łaskawego rz ą d u , skrycie się znosił )> z buntownikami, zapalał um ysły naszych

(12)

» poddanych w Ameryce; dopóki niewy-

» b u c h n ą ł pożar, któ ry na zawsze od na)

» oddzielił szczęśliwe niegdyś osady.«

Ponieważ iest w moiey mocy , o ile me świadectwo na wiarę zasłuży, zbić podobny zarzut, dopełniam więc obowiązku przyia- źni. Iest rzeczą niewątpliwą iż n ik t lepiey odemnic nieznał F ra n k lin a i iego w roz­

maitych ważnych przedmiotach sposobu n a ­ sienia, przez ciąg lat kilka przed woyną Amerykańską. Znałem go tak dobi’ze, iak tylko człowiek człowieka znać może. Spę­

dzałem każdą zimę w Londynie przy r o ­ dzinie margrabiego Landsdown i nie było dnia w którym bym mnie'y lub więce'y nie- obcow ał z Franklinem , ostatniego zaś dnia iego pobytu w A n g lii, byliśmy z sobą r a ­

zem, bez przerwy od rana do n ocyt

N i k t mniey nieżyczył oderwania osad. od Anglii iak F ra n k lin ; nikt więce'y niestara!

się tem u zapobiedz. Rady iego udzielane rodakom k o ń cz y ły się zawsze na tems » aby

8 Z Y C I E

(13)

» wszystko znosili od Anglii naw et niespra-

» wiedliwość « pocieszał ic h : » iż to nie

» długo trwać b ę d z i e , iz .ich cierpliwość w przezwycięży ie'y surowos'ć.(c T en w ła ­ śnie b y ł powód dla k tórego D r. Price, zo- staiący w korrespondetlcyi z pierwszemi w A m eryce osobami, u c z y n ił uwagę, ze P r a ń - k lin traci tam na swoie'y wziętości. Nieraz słyszałem iak m aw iał: » ieśli ma przyiść

» do woyny, będzie trw a ła lat dziesięć, a

» więc ia niezobaczę ie'y końca.«

Na iego to zadanie, i na żądanie doktora F o th e r g i l l , napisałem ia bezim ienne u lotne pisemko , w którem w yty k ałem niesprawie­

dliwość i niepolityczność zaczynania z osa­

dami woyny, przed zebraniem się nowego parlam entu. Ponieważ mieszkałem w Leeds, p o p ra w ą d ruku t r u d n i ł się sam F r a n k l i n , a w mieyscu gdzie narzekam na zamiar za­

prowadzenia nieograniczoney w ład z y ,wtak ro z le g łe y części Angielskiego państwa , do­

d a ł ieszcze myśl następują cą» narazaiąc na-

BEN IA M IN A F R A N K L IN A . 9

(14)

» niebezpieczeństwo drogi nam handel , i u ową siłę, bezpieczęstwo i szczęśliwość na«

» r o d u , która zależy o d ie d n o ś c i, i wolno-

» ści.ic Ulubioną iego myślą b y ła iedność w ładzy Angielskiego państwa we wszystkich iego częściach. P o ró w n y w a ł ią zwykle do pięknego naczynia z C h iń sk ie j porcelany , k tó re raz stłu czo n e , spoicinyrm iuz bydź r i a może ; a miłość iego w konstytucyi An­

gielskiej b y ł a tak w ielk ą, iż ią chciał mieć zaprowadzoną na c a ł e j prawie kuli ziem ­ skiej. Z takim sposobem myślenia opuścił A nglią, ale widząc za przybyciem do Ame­

r y k i , że woyna iuz zaczęta, że cofać się nie b y ł o sposobu, poślubił sprawę sw e j oyczy- zny z takim zapałem, do iakiego mało kto b y ł zdolny. Dowodzą tego t r z y ie£o listy, k tó re do mnie napisał, a które są w zbiorze iego rozmaitości na karcie 365, 552, 555.

W ielu uważa F ra n k lin a za człowieka tak zimnego serca, t a k nieprzystępnego u- c.zuciom lu dzkości, iz widok c a ł e j okro«

10 Z Y C I E

(15)

pnosci domowey woyny, naymnieyszego na nim n ieczynił wrażenia. Zdanie to iest myl- nem. Kiedy mi się zdarzyło przezierać z nim gazety Amerykańskie, z k tórych 'wska­

zywał' mi wyciąg do gazet Angielskich ; często ł z y spadające na iego lica p rz e ry w a ­ ł y m u czytanie. Zimny i stroniący z o b c e m i , stawał się naydowcipnieySzym i naywesel- szym wpośród przyiaciół. B y ł prawdziwą roskoszą klubu, k t ó r y się zbierał w pewne'y kawiarni w Londynie, a k tó ry sam w iednem z swych listów nazywa klubem republikań­

skim (IVLig Club). D o k to r P rice , doktor Kippis, P. łan Lie, i wiele innych pod o b n e­

go sposobu myślenia osób, byli członkami.

W nadziei, że ta obrona F ran k lin a spra­

wi przyiem ność wielu W P ana czytelnikom, opowiem ieszcze niektóre szczegóły iego postępowania, w czasie kiedy L o rd Lough- b o ro u g h zowiący się ieszcze wówczas p a ­ n e m V\,ederburn pow stał na niego na tay- n e y radzie, z pow odu podaney skargi pro-

BEN IA M IN A FR A N K L IN A . 1 1

(16)

wincyi M assachuset, zdaie m i się przeciw gubernatorow i, N ie k tó re z nich są dosyć ciekawe.

W dniu kiedy iuz sprawę wprowadzać m ia­

n o , spotkałem się p rzed południem z p a ­ nam i B urkę i Douglas poźniey biskupem z Carlisle, na ulicy P arlam e n to w e'y , pier- wszy zaznaiomiwszy mnie z swym tow a­

rz y szem , iak uczonego z uczonym)) dokąd

»> idziesz1? za w o łał do m nie — chciałbym

» iść ale nieidę, odpowiedziałem— dokądze?

rt na posiedzenie r a d y , ale niewiem czy

« m nie puszczą—póydź tylko zemną.« P o ­ szedłem ; przyśionek zapełniony b y ł m nó­

stwem osób źądaiących wmiyścia. Widząc to, oświadczyłem iz wątpię abyśm y się m o ­ gli przez taki t ł u m przecisąnć. » P oday

» m i tylko r ę k ę , r z e k ł wówczas Burkę, a

* obiąwszy ią silnie, o tw o rz y ł sobie drogę

» az, do podwoiów ta y n e y rady.« P anie B u rk ę zawołałem, wys'mienity z ciebie do-

12 Z Y C I E

(17)

wódzca! bodayby wszyscy tak myśleli, od­

powiedział.

P o nieiakiey chwili otw orzyły się podwo­

je izby posiedzeń, i weszliśmy naypierwsi, P. B urkę s ta n ą ł za pierwszym k rzesłem obok prezesa, i ia obok niego. P o ro z p o ­ częciu sp ra w y , widać b y ło z mowy P an a W e dderb u rn obrońcy g u b e r n a t o r a , że mia­

no iedynie na celu znieważyć Franklina.

S t a ł ów filozof niedaleko mnie w kącie i z b y , nieokazuiąc naymnieyszego w z ru ­ szenia.

P a n D u n n in g pierwszy z obrońców osa­

dy, tak ą m iał c h r y p k ę , że go tru d n o b y ­ ło usłyszyć ; P a n Lie drugi obrońca o d p o ­ w iedział bardzo s ła b o ; a tym sposobem P.

W e d d erb u rn o trzy m a ł zupełne zwycięstwo.

Uszczypliwe Jego dowcipu wysilenia, po­

bud za ły do śmiechu członków r a d y , a n a ­ w et i samego prezesa lorda Gower. N ik t z całe'y rady niezacbował przyzwoitey p o ­ wagi, wyjąwszy lorda N o rth, k tó ry przy-

Tojii I I . 2

BEN IA M IN A F R A N K L IN A , 1 3

(18)

szedłszy późno, stanął za k rzesłem stoiącem naprzeciw mnie.

P o ukończone'm posiedzeniu, 'F ra n k lin wychodząc ścisnął mniej-za rękę w sposobie okaziiiącym iż b y ł nieco wzruszony. P o ­ strzegliśmy w przysionku P. W e d d erb u rn o- toczonego gronem sw ych przyjaciół, i wiel­

bicieli. Żem m u b y ł z n a io m y , chciał do mnie coś m ó w ić ; ia iednak zboczyłem na stro n ę, i co prędzey wyszedłem na ulicę.

N a zaju trz p rz y śniadaniu, tak mi się Frań- klin wynurzył. » Nigdym jeszcze tak m o ­ cno niedoświadczył, co może czyste sumie­

nie ; gdybym bowiem n ieuw a żał postępku, za k tó ry mnie znieważano, za naypiękniey- szy czyn moiego żyęia, k tó ry w każdem po- dobne'm zdarzeniu zawsze p o w tó rz ę, nie- zniósłbym tyle upokorzenia. « Oskarżono go o taiemne wyszukiwanie listów obeym u- iących zażalenia przeciwko gubernatorowi, przesyłanie ich do Ameryki, celem p o d b u ­ rzania przeciw niem u u m y s łó w , i tym spo-

1 4 Ż Y C I E

(19)

o b e m wzbudzania niezgody między dwo­

ma kraiami. Zapew nił'm nie i e d n a k , iż o żadnych z początku listach niew iedziaf, ze m u ie przyniesiono iako agentowi prowiri- cyi, w celu posłania ich do Am eryki ; że k o p erty obeymuiące nazwiska osób do k tó­

rych b y ł y pisane zatracono; zgadywać więc ie musiał z wewUętrżney osnowy.

Uczyniło m o cnena umyśle F ra n k lin a w ra­

ż e n ie , posiedzenie ra d y tayney, chociaż go wówczas ukrywał. O kazała to n a s t ę p n i ^ ca okoliczność : gdy p o d p isy w ał w P a ry ż u t r a k t a t pokoiu miedzy A m eryką a F ran c y ą, w ło ż y ł n a siebie umyślnie też samą man- szestrową suknię, k tó rą m iał na posiedzeniu ra d y tayney. P o w ia d a ł mi o te'm jSllas De- san. Mam n a d z ie ię , że te wiadomości uczy.

nią, nieiaką przysługę pamiątce F r a n k l in a , i ucieszy iego przyiaciół, Iestem więc i t. d.

N o rtu m b e r la n d lO lutego 1802 Priestly.

B EN IA M IN A F R A N K L IN A . 1 5

(20)

L is ty F ra n k lin a do Ierzego W h a tte y p o d ­ skarbiego s z p ita la p o d rzu d k ó w w L o n ­ dynie.

P a ssy p o d P a ry że m 21 stycz. 1784.

D ro g i m óy i stary przyjacielu — O debra.

łem grzeczny tw ó y list z d. 3 maia 1783.

W stydzę się, ze tak długo na niego nieod.

powiadam. Niedołężność podeszłego wie­

k u , częste choroby, i naw et zatrudnienia są jedyną moią wymówką. W ielką mi ten list sprawił przyiemność, bo mi doniósł o tw o ­ im zdrowiu.

Wyborne twoie dziełko )i o zasadach h a n ­ dlu « za mało iest znane. Prosiłbym cię o jeden exemplarz przez posłańca, mego wnu­

k a , i razem s e k r e ta rz a , którego polecam twoie'y łasce. C hciałbym ie tu przetłóma- czyć i wydać, a ieśli twóy księgarz posia- da więce'y e s e in p la rz y , zobowiązałby mnie m o c n o , gdyby ie p o sła ł do Ameryki. — W yobrażenia naszego ludu, iakkolwiek le­

psze od wyobrażeń E u ro p e y s k ic h , nie s%

Jeszcze ta k dobre iak bydź p o w in n y ; apo«

16 Z Y C I E

(21)

dobne pismo będzie dla nich w tey ‘mierze wielce użyteczne.

Wkrótce po nadeyściu listu, utraciliśm y t u niespodziewanie, twego nieszczęśliwego, g o d n e g o , i użytecznego k u z y n a Madeson.

* . . .

Żałowali go nieskończenie wszyscy znaiomi.

Boli mnie mocno , ze tw óy in s ty tu t nie- idzie ta k jakbyś sobie życzył, Za nadto iest w rzeczy s a m e y , ograniczony, kiedy ty lk o sześćdziesiąt dzieci co ro k przyimuie. Coś m ów ił braciom swoim o Ameryce iest p r a ­ wdą, Ieśli wam za t ru d n o opiekować się wszystkiemi w Anglii dziećmi, musicie mieć za wielką l u d n o ś ć ; a przecież obawiacie się emigracyi. Otworzono tu składkę na za­

silanie m atek k tóre zechcą same karm ić swe dzieci; zwyczay bowiem oddawania dzie­

ci do domu p o d rz u tk ó w p o su n ą ł się do za­

straszającego z b y t k u , blisko trzecia część urodzonych w P a ry ż u dzieci tam się wycho­

wuje. S k ła d k a ta póydzie p o m y ś ln ie , i

B EN IA M IN A F R A N K L IN A . 17

2*

(22)

1 8 Z Y C I E

Sprawi wiele d o b r e g o , chociaż nieodpowie tylu potrze b o m ile szpital podrzutków .

T w ó y w zrok musi bydź bardzo d o b ry k ied y ieszcze możesz t a k drobno pisać bez okularów. Ia nie iestem w §tanie rozeznać :iednę'y lite ry naywiększym wybitey drukiem , lecz mnie uszczęśliwił wynalazek okularów podw óynycb, za pomocą k tórych oczy mo- ie iak dawniey doskonale rozróżniaią i bli- źkie i dalekie przedm ioty. G d y b y m ożna b y ło wszystkie inne w ady i niedołężności wieku, ta k łatw o, i ta k m ały m naprawić k o ­

sztem, godziłoby się dłuże'y żyć na świe- cie. Ale w moim p rz ekonaniu śmierć ró ­ wnie iest p o trze b n a naszem u zdrowiu iak sen. O budziem y się nazaiutrz posileni. Bądź z d r ó w , i wierz mi zawsze, że iestem twóy n a y [) r z y w i ąz a ńs z y.

B . Fr a n k l i n.

P a s s y 23 m a ia 1785.

D ro g i m ó y i stary przyiacielu. — Posy­

łam ci kilka liter w ra z z medalem, m iałem

(23)

do ciebie Wczoray ieszcze pisać, ale n a d ­ szedł ieden g a d u ł a , k tó ry mnie n u d z i ł a i do wieczora. Kiedy ia b yłem cierpliwy z nim, bądźże ty Cierpliwy ze.m ną, gdyz b ę ­ dę zapewne gadulic' o d j o w ’edaiąe na twoie pisanie.

Nieznana wcale zdania A lfonsa, na k t ó ­ ry m opierasz swoie m o rały , niewybaczaiąc naw et wiekowi moiemu niepilności i a k i e j się niekiedy w korrespondencyi dopuszczam.

Powiadasz, ze sam nie znasz p o d o b n e j w y ­ mówki, chociaż doszedłes' lat siedemdziesię­

ciu p i ę c i u ; ale wiedz o te'm, że ia iuz do ­ szedłem a r a c z e j spadłem do os'mdziesię- c i u , będę więc równie iak t y surow y d o ­ p ó k i niedoydziesz podobneg'o w iek u ; wów- csas może się sam przekonasz o słuszności p rz y czy n y i uzyiesz i e j dla siebie.

Zgadzam się z t o b ą , ze podagra iest nie­

dobra, a kamień ieszcze gorszy. T yle p r z y . n a y m n ie j iestem szczęsliwy, ze nie cierpię ich oboyga razem, i zyczę ci abyś do śmier­

BEN IA M IN A F R A N K L IN A . 1 9

(24)

ci nie z na]' z nieb żadney. Nie zgadzam się iednak z autorem przesłanego mi przez cie­

bie grobowego napisu , w tych ułożonego s ł o w a c h :

. . . , . M ało go obchodzi co o nim świat m ów ił lub m ówić bodzie.

T ak iest z n a tu ry pochlebną dobra o nas, czy za życia, czy po śmierci o p in ia , że i a u to r niem usiał bydź nieczuły na to co o nim mówić będą; gdyż albo chciał żeby m u p rzyznano dow cip, albo nieza dał sobie do­

syć pracy do napisania dobrego nadgrob-

k u . Czyliż niepięknieysze'm b y ło b y życze­

n ie m , aby świat m ów ił o n i m , że d o bry i c n o tliw y ? Więcey mi się podoba myśl w dawne y pieśni zwane'y » syc zen ia sta rca « w które'y przestaiąc n a w ygodnym na wsi do m k u , na lekkim k o n iu , kilku dawnych dobrych książkach, Ijlku dowcipnych i we­

sołych przyjaciołach , na b u d y n iu w nie­

dzielę, na d u b elto w em p iw ie, i butelce bur*

gundczyka i t, d, takie nakoniec kładzie życzenie:

20 Ż Y C I E

(25)

Obym nad mą słabością bez granic panowały Obym codzień rosi mędrszy w miarę sił ubytku*

Bez kamienia, podagry spokojnie umierał,

a naostatek dodaie:

Niech patrzę nadzień śmierci z przykład nią odwagą Kiedy zstąp ię do grobu niecli lepszy los powie ; Umarł trzeźwy w poranku wesoły wieczorem, Nie zostaw ił na swiecie po sobie równego, Bo rim iał u ło m n o ś c i p r z y k ła d n ie h a m o w a ć i t. (1.

Cćż pom ogą nasze życzenia ? Rzeczy ta k iść będą iak iść muszą. Kiedy byłem m ł o ­

dy śpiewałem sobie tę piosnkę po tysiąc razy, a dziś w idzę, że się na nic niezdały moie życzenia, uległem trzem przeciwno­

ściom, mam p o d a g r ę , mam k a m ie ń , i nie- stem panem swoich namiętności. P o d o b n y iestem do pewne'y hardey w moim kraiu dzie w c z y n y , co niechciała iść ani z a l u t r a , ani za k a lw in a , ani za katolika, a w ko ń cu poszła za człowieka co przechodził przez wszystkie te trzy wyznania. Widzisz więc, że słuszną mam przyczynę sobie życzyć, a- b y mi na przyszłość nie tylko ta k dobrze

B EN IA M IN A F R A N K L IN A . 2 1

(26)

b y ło , ia k d a w n iey ale nawet cokolwiek le ­ p i e j . N ieom ylę się w nadziei, bo rów n ie iak twóy poeta , posiadam ufność w Bogu.

Kiedy widzę odznaczaiącą. się w iego dzie­

łach oszczędność, i m ądrość; kiedy się za­

stanawiam iak przez cudowną propagacyę zabezpieczył na zawsze wieczne rozpładza- nie się roślin i zwierząt na swoim świecie , aby nie być zmuszonym coraz nowe tw o ­ rzyć jestestwa; kiedy się zastanawiam iak

przez naturalne przywracanie istot złożo­

nych ( cornpound) do swoich początkowych pierw iastków , co są zdolne nowe przybie­

rać k s z t a ł t y , u n ik n ą ł p otrze by .stwarzania n o w e j m a te r y i; kiedy widzę iak ziemia, woda, powietrze, a może i ogień pomięsza- ne z sobą tworzą drzewo, a drzewo ro z k ła ­ da się znowu na p ow ietrz e, ziem ię, ogień, i wodę ; kiedy mówię to wszystko w m o i e j rozbieram uwadze i p o strz e g a m , ze nic na źwiecie nie ginie, że naymnieysza kropla wody nie niknie, nie mogę wierzyć, aby ni-

22 Ż Y C I E

(27)

k n ę ła dusza, aby stwórca m ó g ł ścierpić za­

tratę milionów iuz u tw o rz o n y ch , i dziś istniejących is to t, i ciągle się tworzeniem nowych zaymował.

Kiedy więc czuię , ze iestem częścią stwo­

rzenia, przekonany iestem, ze w tey lub o- we'y postaci żyć nieprzestanę, I iakkolwiek dolegliwe w życiu ludzkim wydarzaiaią się przykrości niepowinienem się sprzeciwiać nowe'y moie'y edycyi w n adz ie i, że b łę d y pierwszey będą sprostowane.

Zwracam ci spis dzieci przyjętych do szpi­

tala podrzutków w P ary ż u od ro k u 1741 do 1755 włącznie, dodałem do niego lata poprzednie od r o k u 1710 wraz z tabellą wszystkich chrztów w całem mieście, i p ó ­ źni eysze do r o k u 1770. Odtąd nie b y łem W stanie otrzymać obiaśnień. N a m argine­

sie w ytknąłem wzrastający p o s tę p , zaczy- naiąc od dziesiątego narzucanego na insty­

t u t dziecka aż do trzeciego. Od tego osta­

tniego stosunku u p ły n ę ło l a t piętnaście^ a

B E N IA M IN A F R A N K L IN A . 23

(28)

dziś zapewne liczba dochodzi połowy. Iestże rzeczą sprawiedliwą zachęcać ta k o k r u t n ą i przeci wną naturze nieczułość ? Ieden s tu - teyszych lekarzy b r o n i ł w dobrey wierze P aryz kie kobiety, tlomacząc ie, że nie ma- ią p okarm u, car, d i t - i l , z/s r io n t -point de tetoris. Zapewniał mnie iż to iest rzecz do­

świadczona, a na przekonanie p rosił mnie, abym u w a żał iak maią płaskie p i e r s i; zo­

baczysz W P an, m ówił do mnie, ze ich piersi ta k są płaskie iak moia dłoń. O dtąd wie­

rzę w słuszność iego uwag, i sądzę iż n a ­ t u r a widząc że kobiety nie umieią używać swoich piersi , odmówiła im ich umyślnie.

W sz ak że od czasu iak Rousseau w pociąga- iącey w ym owie, bronić zaczął praw dzie­

ci do mleka własnych matek; moda dozna-- l'a nieiakiey zmiany ; niektóre znacznieysze dam y same karmią swe dzieci, i nienarze- k aią na b ra k pokarmu. Oby ten zwyczay przeszedł do klass n iż s z y c h ; nienapycha- no b y do szpitala podrzudków nowo naro«

2 4 Z Y C I E

(29)

b e n ia m iw a f r a n k l i n a. 25 dzonyeh dzieci, pod błahym pozorem , żę k r ó l iest wstanie lepiey ie utrzymać. W iem z dobrego zrzó d ła, że zawsze ginie dzie­

więć dziesiątych części dzieci bardzo wcze­

śnie , — poczytuią takow y pom ór za ulgę dla i n s ty tu tu , któ ry nie b y łb y w stanie wszystkich wyżywić. P rócz kilku dam sa­

me karmiących dzieci i pospólstwa co ie oddaie do szpitala, niektórzy maią ieszcze zwyczay naymować m amki po w siach, od­

dawać im swe dzieci i tam mieć o nich staranie. Stosowny u rz ąd baczy nad z d ro ­ wiem mamek i udzielą pozwolenia. W pe­

wne dni w tygodniu przychodzą do miasta grom adam i po dzieci, nieraz z d a rzy ło m i się widzieć, iak każda dąży do swoie'y wio­

ski z dziecięciem na ręku. Nie wszyscy Je­

dnakże są wstanie potrzebne łożyć koszta n a podobny sposób wychowania dzieci , a więzienia P aryzkie napełnione są -wyrodne- mi oycami i m a tk a m i, uwięzionemi p o u r rnois de n o u rrtc e ; wszakże należy do m o '

T o m I I , 3

(30)

dney d obroc zynności, płacić za nich d łu . g i , i wykupyw ać z więzienia. Ż ycz yłbym bardzo, aby się u d a ł zam ysł wspomagania ubogich b y wychowywali dzieci w domu, nie- masz lepsze'y m am ki iak matka, a rodzice, k tó rz y dziecka swego nieoddalaią z domu , kochaią go więce'y, i podwaiaią swóy prze- m y sł na iego utrzym anie. Iest to p rzed­

m iot k tó r y znasz lepie'y odemnie, powiedzia­

wszy więc może cokolwiek za n a d t o , p o ­ rzucam go. Załączam ci tylko wypis z hi- storyi akademii n au k , wystawiający u ży tk i szpitala dla podrzutków.

Bank Filadelficki, iak słyszę idzie p o ­ myślnie. Co nazywasz instytucyą Cincin- nata, nie iest b y n a y m n i e y dziełem naszego rządu, iest to tylko pry w a tn a umowa między officerami ostatniego naszego woyska. Nie- p o doba się powszechnie w narodzie, i zape­

wne n iedługo upadnie. Poczytuią ią za za- k r ó y na zaprowadzenie dziedzicznej godno­

ści, czyli szlachectwa. Przyznaię wraz z to ­

26 Ż Y C I E

(31)

bą, ze podobna godność iest złą: bo p o d ł u g mnie wszystkie dziedziczne zaszczyty są złe i niedorzecznej cześć cnoty należy tylko cnotliwym, i z natury swey nie może p r z e ­ chodzić na kogo innego. G dyby m o g ł a przechodzić na następców', m usiałaby się dzielić między dziedzicami , a ztąd im k t ó ­ ra rodzina iest daw nieyszą, tem iey ga­

łęzie m nieyby m iały z a s łu g i ; pominąwszy nawet uwagę na mnie'y zaszczytne przerw y.

Zdaie się, ze ieszcze nieznasz dokładnie naszey konstytueyi. G dyby kongress b y ł ciałem nieodwołalne'm , mielibyśmy prz y - Czynę bydź ostroznemi w udzielaniu m u w ła­

dzy, C złonki iednakze iego obieraiąsię co­

rocznie, żaden nie może bydź obierany d łu - i e y , iak przez lat t r z y , ani częściey iak trzy lata w siedmiu; każdy może b ydź od*

w ołany, iezeli swoim mocodawcom d a łp rz y - czynę nieukontentowania. W ychodzą z lu ­ du, i powracaią znowu pomiędzy lu d do*

pełni wszy swych obowiązków; ich wyższość

BENIAM INA FR A N K L IN A . 2 7

(32)

nie iest trwalszą od ziarek piasku w Klepsy­

drze ; p odobne zgrom adzenia niezagrazaią niebezpieczeństwem wolności. Są oni s ł u ­ gami ludu, w ysłanemi do sprawowania ie­

go interesów i pracowania nad powszechnem d o bre m ; władza ich musi bydź z u p e ł n ą , inacze'y nie bylib y zdolni wykonyw ać obo­

wiązków. N ie maią żadnych zyskownych p e n s y i, pobieraią tylko dzienną płacę, k t ó ­ r a zaledwie wystarcza na ich wydatki. Nie nęcą ich ani wysokie u r z ę d y , ani o g ro ­ m ne nadgrody , iak w niektórych kraiach , ztąd w ybory dzielą się bez in try g i pod- sycań. Ż yczyłbym aby i stara Anglia b y ła równie k o n te n ta ze swego rz ą d u ; ale tego niewidzę. Waśz n a ró d uważa wprawdzie swoią k o nstytucyą za naylepszą na śmiecie, i gardzi niby naszą. Lecz wiadomo, że d o ­ b r a o sobie opinia Sianowi n iem ałą pocie­

chę; miło iest w ie rz y ć , że nasza re lig ia , nasz k ró l i nasze żony, są naylepsze z żon, k r ó l ó w , i religiy, P rzypom inam sobie

2 8 Z Y C I E

(33)

trzech Grenlandczyków, którzy odbywali przez dwa lata podróż po E u r o p i e , w to ­ warzystwie kilku m issy o n a rz y ; zwiedzili Niemcy, Danią, H olandyą, i Anglią; a gdym ich zapytał powracających przez Filadelfią, czy niechcieliby zostać pomiędzy nami, kie­

dy się iuz przekonali iakich uzyw aią l u ­ dzie biali wygód prz y pomocy sztuk i n a ­ u k — odpowiedzieli, ze ich bardzo cieszy

poznanie wielu pięknych rzecBy, ale wolą mieszkać w w ła sn e j oyczyznie. Iakaz to była oyczyzna ? goła skała! Missyonarze musieli do niey sprowadzać ziemię na o k rę ­ tach z Nowego Y orku, dla założenia ogrodu!

Rozumiem, ze P. Dolland niezna dobrze składu moich podwóynych okularów , kie­

dy utrzym uje, ze niektórym tylko oczom mogą bydź przydatne. Każdemu przecież w iad o m o , ze taż sama Wypukłość s z k ł a , k tóra służy do jasnego czytania w m a ł e j o- dległosci, nieprzyda się na odległość wię­

kszą. Miałem d aw n ie j dwie p a r y okuła*

3*

BEN IA M IN A FR A N K L IN A . 2 9

(34)

3 Ó J ! i c i s

rów, k tó re odmieniałem p o d łu g p otrze by ; gdyz w podróżach nie tyłkom się b aw ił w i­

dokam i k r a i u ; ale często zaymowałem się czytaniem. Ponieważ to odmieńidn ie ćmiło mi Wzrok, i potrzebowało długiego zacho*

du, pow yrzucałem wszystkie s z k i e ł k a , p o ­ przecinałem ie na dw oie, i w iedne'ixi k o le U góry w prawiłem połowę mnie'y w y p u k łą do przedm iotów dalekich , u d o łu d ru g ą połow ę b a r d z i e j w y p u k łą do przedm iotów bliskich< T y m sposobem chodząc zawsze w okularach , niepotrzebowałem iak tylko p o ­ dnosić , lu b spuszczać ocz y , w stosunku do bliskości lub odległości p rz e d m io tu , wła- ściwe szkło stało zawsze w pogotowiu^

Wczasie p o b y tu mego we F rancyi, naj^wię- c e j doznałem ztąd korzyści. P r z y obia­

dach m ogłem dokładnie widzieć i moie p o ­ traw y i twarze mówiących do m nie z d r u ­ g i e j s t r o n y osób. Czyie ucho nie iest ie­

szcze dobrze przyzwyczaione do dźwiękiż Obcego ięzyka, tem u częstokroć wyraz twa^

(35)

Be n i a m i n a bt&a n k l i nA . 31 r z y osoby mówiące'y pom aga do zrozum ie­

nia rzeczy; ia więc przy pom ocy okularów rozumiałem lepiey ięzyk francuzki.

Móy t-łómacz twoiegó d z i e ł a , i e d y n y , k tó ry rozumie p rz e d m io t i ohadwa i ę z y k i , bez czego dobrze tłóm aczyć n i e m o ż n a , za- ięty iest teraz pew ną sprawą która m u p rz e ­ szkadza, ale się wkrótce ukończy. Dzię- kuię za prźypiski. Ż yczyłbym sobie mieć ieszcze ieden exemplarz pisemka.

Iestesmy tu zawsze gotowi przyjmować wasze dziec i, iezeli ie przyślecie; dziwi mnie tylko, ze Wasz k ra y odmawia przyię- ćia będących p o d twoim dozorem dzieci >

kiedy samo miasto L o n d y n tyle wam ludu pozera z prowincyy. Kiedy wasze pospól*

Stwo z tak wielką ochotą pozbawia się w ol­

ności, naymuiąc się zalokaiów lu b żołn ie­

r z y za n ikczem ną n a d g r o d ę , sądzić m u ­ s z ę , z e wasza w y s p a i e s t p r z e p e ł n i o n a l u ­ dnością, a przeciez obawiacie się em igracji!

(36)

Bądź zdrów drogi przyiaciclu i wierz że iestem twóy prawdziwie przywiązany.

B. Fr a n k l i n.

Filcid. 18 maict 1787:

. . . . T y masz la t siedmdziesiąt o ś m , a ia ośmdziesiąt dwa. Spieszysz za m ną do­

syć ż y w o : ale chociaż masz w ięcej siły i ducha , .niedogonisz m nie póki nie stanę.

Nastąpi to nie długo ; ze starzałem się m o ­ cno, pochow ałem większą część moich przy- iaciół młodości; nieraz dzisiay słyszę iak tych których znałem dziećmi, nazywaią, sta ry p a n te n lub ten, aby ich odróżnić od ich synów , k tó rz y iuz do§zli wieku mę- zkiego , i t ru d n ią się interesami. P rz e ż y ­ wszy więc lat 12 nad wiek D a w id a , zdaie mi się żem się dostał w towarzystwo p o t o ­ m n o ś c i; powinienbym iuz spać spokoynie.

G dybym iednakże żył tylko lat 70 s t r a c ił ­ bym 12 latnayczynnieyszych w moim życiu, i na nayważnieysze użytych sprawy. Czas

odkryie czym czynił źle lub dobrze. Wiem

32 Z Y C I E

(37)

ty lk o zem miał dobre chęci i mam nadzie­

ję ze wszystko skończy się dobrze.

B;|dź tak gr/.eczny i oświadcz moje usza­

nowanie doktorow i Rbwley. Wiele m u wi­

nien iestem , i wkrótce do niego napiszę*

Z ukontentow aniem się dowie, że moi a cho­

roba niepogorsźa się znacznie — iuz t.0 iest wielkiem dla mnie dobrodzieystwem, bo m o­

gę kosztować rozryw ek towarzyskich, i bydź w esołym w rozmowach. Winieniem to po większe'y części dobrym iego radom.

Bądź zdrów drogi p rz y ja cielu , i wierz,, zem zawsze twóy przywiązany.

B. Fr a n k l i n* B EN IA M IN A F R A N K L IN A . 3 3

(38)

®®®®©©®©©f)€>©e©©®©©®©®®©©©©®©®®®®®

P I S M A

M O R A L N E , P O L IT Y C Z N E I N A U K O W E

O WCZESNYCH MAŁŻEŃSTWACH

130 tA N A ALLETWE

Craven Street 9 S ty c z n ia 1768.

k o c h a n y j a s i u !

C h c e s z wiedzieć iak sądzę o wczesnych m ałżeństw ach i Jakbym odpowiedział na li­

czne z a r z u t y , k tó re tobie samemu poczy­

niono. Pamiętasz kiedyś się mię w tym przedmiocie radził, żem nie s ą d z iła b y m ł o ­ dość między małżeństwam i, m ogła bydz ia- ]cą przeszkodą, I w rzeczj1 same'y ze wszy­

stkich małżeństw k tóre ty lk o znałem , wno­

sić ra'cze'y powiniene'm, że naywcześnie'ysze 6ą nayszczęśliwsze. T em peram ent i nałogi

(39)

ludzi m łodych, nie są ta k twarde, i nieugię­

t e , iak ludzi w w ieku; — ł a t w i e j się mię.

dzy sobą godzą, a ztąd w wielu zdarzeniacch znika przyczyna niesmaku. leżeli młodzież nieposiada t e j roztropności , j a k ie j wyma­

ga dobry zarząd dom ow y, to zawsze p ra ­ wie przytom nem i są rodzice, lub starsi p rz y ­ jaciele, któ rzy i e j b ra k zastąpią, Z d r u g i e j strony wczesne m ałżeństwa przyzwyczajały wcześniey młodzież do regularnego i spo- koynego życia, chronią ią od wypadków zdrowiał lub d o b r e j sławie szkodliwych.

Szczególne może niektórych osób p o łoże­

n ie , usprawiedliwiało niekiedy od włókę związków m ałżeńskich; ale w ogólności sko­

ro tylko n atu ra czyni nas zdolnemi, pow in­

niśmy słuchać i e j głosu, in a c z e j niepozwa- la ła b y nam żądać tego, czego mieć nie możemy.

Późne małżeństw a maią i tę niedogo­

dność, że rzadko zdolni są rodzice dzieci 6woie iak należy wychować, » Póirae dzie«

B ENIAM INA F R A N K L IN A . 35

(40)

» c i, m ów i p r zy sło w ie H iszp a ń skie, są wcze-

» snem i sie ro ta m i.« S m u tn a dla tych uwa­

g a , k tó rz y się znayduią w pod o b n em p o ło ­ żeniu.

U nas w Ameryce zawieraią się pospolicie małżeństw a w p o ra n k u życia ; dzieci więc nasze bywaią iuz wychowane, i postanowio­

ne na ś wiecie około p o łu d n ia ; a tym spo­

sobem dopełniwszy naszego obowiązku , przepędzam y przyiem nie czas popołudniowy, i wieczorny ; tak właśnie czyni nasz przy- iaciel do którego piszę. Wczesne m a łże ń ­ stwa przynoszą nam -yvięcey dzieci, a zwy­

czay ich karmienia przez m a t k i, spraw ia, że się pięknie chowaią. Ztąd wzrost zalu­

dnienia nieporów nanie iest u nas śpieszniey- szy niż w Europie. Wreszcie bardzo mnie cieszy żeś się o ż e n i ł , i winszuię ci tego z całego serca. Staniesz się teraz obywate­

lem użytecznym; u n ik n ą łe ś n ien a tu ra ln e g o stanu wieczne'y bezżenności, w któ ry wielu t u p o p ad ło m imow olnie, z te'y ty lk o p rz y ­

36 Z Y C I E

(41)

czyny, że zawsze zmianę swego stanu od­

kładali na poźniey, a nareszcie p o s tr z e g li , ze iuz nieczas o nie'y myśleć. P od o b n y stan ubliża ich godności. Odosobniony tom dzieła n i e m a tyle wartości co w zupełnym zbiorze. Coż byś sądził o odięte'y połowie nożyczek? N iepotrafiłaby k r a i a ć , służyła- b y zaledwie do wyskrobania plamy.

Oświadcz żonie swoie'y moie u k ł o n y , i nay lepsze życzenia. Gdybym nie b y ł ta k stary i ociężały osobiście bym ie złożył, luz n ie d łu g o używać będę praw starca da­

jącego rady m łodym przyiaciołom . S zanuy swoią małżonkę, a otrzym asz szacunek od wszystkich co na was będ ą patrzeć. Nie używay k u me'y wyrazów pogardzaiącyćh naw et w ż a r t a c h ; bo podobne żarty zamie­

ni aią się często w prawdziwe kłótnie. Bądź pracow ity w swoim zawodzie, a będziesz uczony. Bądź pilny i oszczędny,,a będziesz b ogaty. Bądź umiarkowany i wstrzemięźli­

w y a będziesz zdrów. W ogólnos'ci bądź

T o m U , 4

B EN IA M IN A F R A N K L IN A . 3 7

(42)

C notliwy, a będziesz szczęśliw. P odobne wreszcie p o stę p o w a n ie , nay części e'y takie miewa skutki. Proszę Boga aby was oboy- ga b ł o g o s ł a w i ł ; i zawsze iestem waszym przywiązanym przyiacielem.

B. FRAN K LIN .

NA SMIERC BRATA JANA FRANKLINA

DO MISS HUBBARD

F ila d elfii h u t y .21 1726.

Dzielę tw ó y smutek. Utraciliśm y nay- droższego i naygodnieyszego krewnego. Ale iest wolą n a tu ry i Boga, aby to śmiertelne ciało zostało na stronie, kiedy dusza wstę­

p n ie do prawdziwego życia. Stan nasz iest raczey stanem p o c z ę c ia , przygotow aniem do życia. Człowiek dopóki nieumrze, ieszcze się doskonale nieurodził, Dla czegóż m a­

m y się sm ucić, ze nowe dziecię nieśm ier­

telnym p rz y b y w a , że now y człow iek zwię­

ksza ich błogie towarzystwo ? My iesteśmy

38 Z Y C I E

(43)

ty lk o duchami. D la tego oti~zymaliśmy w udziale ciała, ze nam sprawuią przyiemno- ś c i ; pomagać nam w nabyw aniu -wiadomo­

ści, lub w dobrze czynieniu b liź n im , iest m iłym i wspaniałym czynem Boga. Kiedy wiec przestaią bydź do tego celu zdolnemi, kiedy zamiast pom ocy staią się ciężarem , kiedy nieodpowiedaią zamiarom dla k tórych i>yły udzielonej równie iest m iłym i wspa­

niałym czynem Boga, że nam wskazał d ro ­ gę gdzie ich się pozbyw amy. T ą to d ro ­ gą, iest śmierć. Wszakże w wielu p r z y p a d ­ kach, przez rostropność, sami sobie częścio­

wą s'mierć zadaiemy. Każemy odcinać n o ­ gę, co nam bez nadziei uleczenia, dotkliwe sprawia boleści. Kto się pozbawia z ę b a , chętnie go porzuca , byleby zabrał z sobą swoie b óle; a kto porzuca całe c ia ło , czy­

ni się od razu wolnym od wszelkich tow a­

rzyszących m u dolegliwości, a naw et obawy ich powrotu.

Iak nieboszczyk tak i m y , iesteśmy za­

BEN IA M IN A F R A N K L IN A , 3 9

(44)

proszeni na wesołą z a b a w ę , k tó ra trwać ma wiecznie. Iego powóz wcześniey b y ł g o ­ t ó w , wcześniey więc p o i e c h a ł ; niemogliśmy się razem zabrać, dla czegóż m am y się tak dalece m artw ić, kiedy n i e d ł u g o za nim po- iedziemy i wkrótce go uściskamy. Bądź zdrowa

B . f r a n k l i n.

O WCZESNYCH WRAŻENIACH NA UMYSŁ

DO DOKTORA M A T H E R Z BOSTONU.

Szanowny doktorze — O debrałem ła s k a ­ wy twóy list z wybornem i dla ludu ziedno.

czonych stanów ra d a m i; czytałem ie z ro- skoszą, i za rę c z a m , że ściśle w ykonanem i będą. Podobne pisma, choćby przez wiele głów oboiętnie przeszły, i tylko n a iedne'y z p o m iędzy stu głębokie ucz y n iły wrażenie, iuz wielkie przyniosą korzyści.

P ozw ól mi m a ł y przytoczyć przykłady k t ó r y acz się dotyczę moiey osoby, nie bę­

dzie dla ciebie bez interesu. K iedym b y ł

40 ź r c i e

(45)

ieszcze dzieckiem, wpadła mi w ręce książ­

ka, napisana podobno przez twego oyca , pod tytułem » Sposób czynienia dobrze**

Pierwszy właściciel t a k mało przywiązywał do niey wartości, że kilka k a r t b y ło w ydar­

tych; reszta iednak uczyniła na mnie wra­

żenie, które m iało w pływ na całe moie ży­

cie. Odtąd człowiek dobroczynny b y ł w oczach moich naydoskonalszym, nie b y ł mi droższym żaden inny rod/.ay sławy; i ieże- li sam byłem obywatelem użytecznym , w in ­ na to publiczność' owe'y książce*

Mówisz, że masz lat siedmdziesiąt ośm , ia mam siedmdziesiąt dziewięć. Zestarzeli­

śmy się obadwa. Iuz u p ły w a lat sześdzie- s i ą t , iak opuściłem B o s to n ; ale pamiętam dobrze twoiego oyca i dziada. Bywałem na ich kazaniach, i w ich domu. Widzia­

łe m oyca twego po raz ostatni w początku ro k u 1724, odwiedziłem go po moie'y pier­

w s z e j podróży do Pensylwanii, P rz y i m o­

wa! mnie w bibliotece, a gdym o d c h o d z ił, 4*

BEN IA M IN A FR A N K L IN A . 4 l

(46)

p o k a z a ł mi krótszą drogę, przez wązkie ja­

kieś przeyście pod niską belką. S z e d ł za m ną ro zm aw iając; kiedy niekiedy obraca­

łem się k u n i e m u , a w tem k rz y k n ą ł na mnie: Schyl się, schyl się! niezrozumiałem przestrogi i uderzyłem głow ą o belkę. B y ł to człowiek co nieopuszczał nigdy sposo­

bności dawania r a d y , rz e k ł więc zaraz do mnie. )>Iesteś m ło d y , masz świat przed, so-

» b ą , schylay głowę gdzie potrzeba, a uni-

» kniesz wielu nieszczęść.« T a rada p rz e ­ szła do mego serca, i często była mi u ż y ­ t e c z n ą — zawsze ona przychodzi m i n a p a ­ mięć, kiedy widzę u pokorz oną dumę i n ie ­ szczęścia spadłe na tych , co trzym a ją g ło­

wę za wysoko.

Bardzo bym sobie życzył odwiedzić miey- sce mego Urodzenia, i m iałem dawniey na- dzieię, że tam moie kości położę. O puści­

łe m ie ro k u 1723, odwiedziłem 1733, 1743, 1753, i 1763; w ro k u 1773 b y łe m w Anglii.

W ro k u 1775 widziałem ie zd a le k a, ale p rz y ­

4 2 Z Y C I E

(47)

stąpić nie m ogłem , gdyż b yło w ręku nie­

przyjaciela, Chciałem bydź w roku 1783 , ale nie mogłem otrzym ać uwolnienia od swoich obowiązków; iuz podobno nieuzyię tego szczęścia. Moie iednak dla lube'y oy- czyzny życzenia są naygorętsze, » esto per- petua.K Obdarzona iest naypięknieyszą kon-

s t y t u c y ą ; oby ią zachowała na wieki!

P otężne tuteysze p a ń s tw o , ciągle tchnie duchem przyiaźni ku zjednoczonym stanom.

T a przyjaźń iest dla nas naywiększe'y wagi, powinniśmy ią umieć cenić. Anglia niestra- wiła ieszcze Utraty swoiey władzy n ad n a ­ mi ; i dotąd cieszy się nadzieją ie'y odzy­

skania. P rzypa dki mogą powiększyć tę na- dzieię , i ośmielić niebezpieczne zamachy.

Zerwanie stosunków z F ra n c y ą , zachęciło­

b y Anglią do napadu , a w aasaey oyczy- znie są ieszcze dzikie zwierzęta , co usiłuią osłabić tę stosunki.

Zachowaymy dobrą sławę, przez wypeł­

nianie przyjętych zobowiązań; kre d y t przez

BEN IA M IN A F R A N K L IN A 43

(48)

44. Z Y C I E

dotrzym ywanie umów,* a przyjaciół przez czułość i wdzięczność; przewidzieć bowiem nie możem y , Jak prędko potrzebować ich będziemy. Mam zaszczyt zostać i t. d.

P a ssy 12 M a ia 1784,

B, FRANKLIN.

P ISZCZA ŁKA

P a ssy 10 L u te g o 1779.

W zeszłą środę, i sobotę odebrałem dwa listy od szacowne'y przyjaciółki (1). Dziś Znowu środa. Niezasłuzyłem na ostatni, bom ieszcze nieodpowiedział na pierwszy, lak^

kolwiek iestem ociężały i nieskory do pi- sanJa , boiaźń Jednak abyś mnie niepozba*.

wiła przyiem nych twoich listów , każe mi wziąśe pióro do ręki. Ponieważ P a n B dał mi uroczyste słowo, ze dopiero Jutro odie- dzie , i pozbawi się dzisieyśżego. wieczora

ę t } List ten był pisany do iedney ż kievvnych, a tiie do siostrzeńca iak dawniey utrzymywano.

(49)

przyiemności dzielenia twego towarzystwa, zasiadłem by myśleć o tobie, pisać do cie­

b i e , i odczytywać po tysiąc ra z y twoie listy, Tw óy opis r a i u , i zamiar przeniesienia się do n ie g o , zadow olniły mnie niezmier*

nie, i zgadzam się z t o b ą , iż nim to nastą*

pi winniśmy ile możności korzystać ześwia*

ta. W molem przekonaniu używalibyśmy w ięc ej d o b r e g o , i cierpieli m n i e j z ł e g o , gdybyśm y się za nadto nieubiegali za p i ­ szcza łka m i , większa część bowiem Judzi winna iest swoie nieszczęścia t e j lekkom y­

ślności.

Zapytasz m i’się, co przez to ro z u m ie m ? Ponieważ lubisz powieści , więc mi wyba­

czysz, że ci iedną o sobie napiszę.

Kiedym b y ł ieszcze dzieckiem w siódmym roku, moi przyiaciele w pewne święto, za­

pełnili mi kieszenie groszakami. Pobiegłem zaraz do sklepu gdzie przedawano zabaw­

ki dla dzieci; zachwycił’ mnie głos piszczał­

ki, k tó rą postrzegłem w rę k u iakiegoś chłop­

b e m am i n a f r a n k l i n a. 4 5

(50)

ca; dałem m u za nią wszystko co miałem.

Uradowany ty m cackiem powróciłem do domu i gwizdałem po wszystkich izbach n ap rzykrz ając się c a ł e j rodzinie. Bracia , siostry, i krewni dowiedziawszy się co da­

łem za piszczałkę, powiedzieli zem zapła­

cił cztery ra zy w ię c e j niż b y ła warta. To m nie n aprow adziło na myśl, iak wiele mó­

g łb y m dobrych rzeczy nakupić za resztę pieniędzy. Śmieli się ze m nie tak bardz®, ze zacząłem płakać z c a ł e j siły, a piszczał­

ka sprawiła mi w ięcej zmartwienia niż p rz y ­ jemności.

P o d o b n e wrażenie ta k mi mocno u tk w i­

ło w pamięci, iż ilekroć r a z y ciągnęła mnie p ó ź n i e j ochota kupić rzecz niepotrzebną , m awiałem do siebie cicho , >* N ie p ła ć d ro - ęo z a p iszc za łk ę ^ i oszczędzałem sobie p ie ­ niędzy.

K ied y m p o d ro sł, wyszedł na św iat, i uwa-

&ał czynności lu d z k i e , poznałem wielu co p ła c ili drogo za piszczałkę*

4 6 Z Y C I E

(51)

Kiedym postrzegł chciwego ła s k d w o ru , wycierającego przedpokoie p a ń s k ie , i trw o ­ niącego w nich swóy czas, swoię spokoy- ność, wolność, c n o tę , a naw et p rzyiaciół, mówiłem sobie ten człow iek za drogo p ła c i za p iszcza łkę.

Kiedym zoczył człowieka dręczonego żą­

dzą miłości u ludu, ustawicznie zaiętego po- litycznemi i n t r y g a m i , a zaniedbuiącego, i niszczącego w łasne interesa.» T en , mówi-

» łem , drogo p ła c i z a piszczałkam i

Kiedym p o z n a ł s k ą p c a , zrzekaiącego się wszelkich przyiemności życia, roskoszy czy­

nienia drugim dobrze, szacunku w spółoby­

wateli 1 uciech m iłe y przyiaźni; a zaiętego żądzą zbierania bogactw, nhiedaku, mawia-

» łem , z a drogo p ła c is z za sw oią p iszc za ł-

» &g,«

Kiedym spotkał człowieka oddanego za­

baw om , co poświęca chwalebne ukształca- nie um ysłu, i polepszanie bytu , samym u- eiechom cielesnym , a w ubieganiu się za

BEN] a m i n a f r a n k l i n a . 4 7

(52)

niemi nadw eręża z d r o w i e : Z a w ie d zio n y

» człow ieku, mówiłem, kupuiesz sobie tro-

» s/ci za m ia st u ciech: za drogo p ła c is z za

» swoią p is z c z a łk ę ,«

K iedym postrzegł zakochanego w stro­

jach, w piękne ubranego suknie, posiadaią- eego piękny d o m , piękne s p rz ę ty , piękne p o iazd y ; a wszystko nad możność swego muiątku, k tó ry obciąża d łu g a m i, i kończy swóy zawód w więzieniu, » N ie s te ty ! we-

» stchnąłem, ten p ła c i d r o g o , p raw dziw ie 9 drogo za swoią p iszczałkę,u

Kiedy mi się zdarzy widzieć skromną, do ­ b r ą i piękną panien k ę , co ma męża dziwa­

k a i grubiianina : Co za nieszczęście, m ó ­ wię, se ta k drogo z a p ła c iła za p iszc za łk ę .«

Iedne'm słowem przekonałem się, że wię­

ksza część nieszczęść ludzkości, iest skutkiem b r a k u poznania wartości rzeczy , i za d ro ­ giego kupowania piszczałek.

Przecież powinienem mieć litość n a d ty- Ijłi nieszczęśliwemi iądźm i, bo pomimo ca*

(53)

łey mądrości k tórą się s zc zy cę, są i dla mnie na święcie rzeczy, niezwyciężony p o ­ ciąg maiące, n a p r z y k ła d iablka króla Jana.

Szczęściem, ze ich teraz n ie p rz e d a ią , bo g d yby ie puszczono na a u k c y ą , o ddałbym za nie cały może m a ią te k , i ieszczebym ra&

za drogo k u p ił piszczałkę.

Bądź z d r ó w 1 naydroższy p rzyiacielu, i

■wierz ze iestem zawsze tw óy nayszczerszy i nayprzywiązańszy.

B. FRANKLIN.

PK O Z B A L E W Ę Y R Ę K J

D O P R Z E Ł O Ż O N Y C H W AD W Y C H O W A N IE M M Ł O D Z IE Ż Y ,

Uciekam się do wszystkich p rz y ja c ió łm ło ­ dzieży, zaklinam ich aby zwrócili litościwe oko na móy los nieszczęśliwy, i zniszczyli przesądy iakicłt iestem ofiarą.

Iest nas dwoie b liź n i ą t ; między okiem a okiem człowieka nie masz większego p o d o ­ bieństw a, ani wzaiemnieysze'y s k ł o n n o ś c i ,

'ło m I I . 5

BENIAM INA" F R A N K L IN A . 4 9

(54)

iak między .mną a moią siostrą; stronność tylko rodziców zaprowadza m iędzy nami krzyw dzącą różnicę. Od dzieciństwa kaza­

no m i uważać siostrę iako istotę wyższego urodzenia. Niczego nieszczędzono na ie'y wychowanie, ia zaś rosłam bez naymniey- szey nauki. Dla n i e j sprowadzono nauczy­

cieli do pisania, grania, rysunków; mnie ła*

iano n iem iłosie rnie, kiedym się dotknęła ołów ka, pióra, lub igły; nieraz naw et od­

bierałam plagi za boiazliwość lub niezgra- bność. P r a w d a , że mnie niekiedy siostra p rz ybie ra do swego tow arzystw a, ale za­

wsze stara się bydź pierw szą, używa mnie iedynie z p otrze by, i każe chodzić za sobą.

N ie sądźcie panow ie, ze moią skargą po- woduie tylko sama próżność — bynay m n ie j, móy żal m a przyczynę daleko ważniejszą.

Przeznaczone iesteśmy pbiedwi.e w n a s z e j rodzinie, pracować na i e j utrzym anie, le­

żeli więc siostra m o i a , która (iak t u w y­

znać muszę) pod leg ła iest podagrze, roma»

50 Z Y C I E

(55)

tyam om , kurczowi, i innym dolegliwościom, popadnie kiedy w słabość , pytam s i ę , iaki będzie los naszey rodziny ? Czyliż nie bę­

dą ża łow ać, że tak wielką czynili i'óżnicę między siostrami maiącemi między so b ą ty - le podobieństwa ? Niestety! zginiem y z n ę ­ dzy. Ja nie będę w stanie napisać naw et p ro - źby o wsparcie, bo i do ńinieysze’y cudze'y u ż y ła m ręki.

Chcieycie więc panowie, wystawić rodzi­

com m o im , niesłuszność wyłącznego p r z y ­ wiązania, i p otrzebę dzielenia swoiey mi­

łości między wszystkie zarówno dzieci.

Iestem zgłębokiem uszanowaniem wasza u- niżona sługa.

b e n i a m n a f r a n k l i n a. 5 1

NOGA Mo$TA, i KRZYWA.

Dw a są na świecie rodzaie ludzi, ieden za­

wsze szczęśliwy, drugi zawsze nieszczęśli­

w y , chociaż obadwa ró w n y maią udział’

z d r o w i a , b o g a c tw , i innych przyiemności

(56)

w życiu. Pochodzi to z odm iennego u w a ­ żania rz ecz y , ludzi i w y p a d k ó w , i z od­

m iennych ztąd w rażeń na ich umyśle, W k a ż d e m położeniu ludzi są przyiem no- ści i p rz y k ro ś c i; w każdem towarzystwie są rozm ow y z a b a w n e , i m n i e j z a b aw n e ;p rzy każdym stole są po traw y i tru n k i sm acz n e, lu b m n i e j smaczne; l e p i e j lu b g o r z e j przy- p ra w n e ; w każdym klimacie piękna i zła p o g o d a ; pod każdym rządem dobre i złe prawa, ścisłe l u b nie ścisłe ich w yk o n y w a­

nie; w każdem poemacie lub dziele g eniu­

szu piękności i błędy ; w k a ż d e j nakoniec tw arzy piękne lub szpetne r y s y , w k a ż d e j osobie dobre i złe p rzym ioty.

T e okoliczności rozmaicie działaią na k a ż d y z dwóch powyższych rodzaiów l u ­ dzi. Szczęśliwi widzą zawsze przyiem no- ści w rzeczach , rozryw kę w ro z m o w ie , p o ­ traw y sm aczne, wina d o b r e , pogodę pię.

k n ą i t. d. i używ aią wszystkiego wesoło.

Nieszczęśliwi widzą wszystko przeciwnie.

5 2 ż y c i e

V

(57)

Z tą d niekontenci z siebie sam ych, psuią czarnemi swemi uwagi rozrywki towarzystw, obrazaią wiele 0sób, i staią gig dla wszyst­

kich nieznośnemu G dyby stan podo b n y ich um ysłu p o ch o d z ił z n a t u r y , bylib y prawdziwie godni politowania. Ze iednak skłonność do n a g a n y , i do nieukontento- wania iest pospolicie skutkiem złego przy­

k ład u , i nieznacznie zamienia się w n ałó g , uleczyć więc ią można jakkolwiek iest za­

korzeniony, byleby ci Co ie'y ulęgani p o tra ­ fili uczuć, iak wiele szkodzi ich szczęścili.

Mam nadzieię, że ta m ała przestroga nie będzie im bez k o rz y śc i, Ie ich fskłoni do porzucenia n a ł o g u , k t ó r y , acz iest tworem i j wyobraźni > ważny przecież ma w pływ

na

ich życie, bo iest przyczyną Z gryzot, i prawdziwych nieszczęść. W ielu się ich dzi­

kością o b ra z a , i n i k t ich nielubL K ażdy im okazuie zimną tylko grzeczność, a cza*

sem nieokażule zadtley; ztąd nieukdntento^

w a n i e * zwaśnienia, i kłótnie. Ie.śli się 5*

B ENIAM INA F R A N K L IN A . 5 3

(58)

raią o laką godność, lub korzystny interes >

n i k t im d o b rz e n ie zyczy, n i k t za niemi k r o ­ k u nie z r o b i , n i k t słowa nie powie. Ieśli ich publiczność obmawia, lub p o tę p ia , n ik t ich nie b r o n i , wielu się nawet łączy a b y im więcey d o k u c z y ć , i okryć powszechną pogardą. Ieśli więc nieodmienią swego na- ł o g u , ieśli nie będą znaydować u p o d o b a ­ nia w te m co się prawdziwie p o d o b a , ieśli nieprzestaną się k w a sić , aby kwasić innych, niech każdy ich u nika ; stosunki z podo- bnem i ludźmi zawsze narazaią na nieprzy- iem ność, zwłaszcza kiedy mimowolnie m u . siemy się mięszać w ich kłótnie,

Ieden m ó y stary przyiaciel filozof, z do­

świadczenia bardzo b y ł wte'y mierze ostro­

ż n y , i troskliwie u n ik a ł związków z p o d o - bnem i ludźni. Posiadał on iak wszyrscy in ­ ni filozofowie t e r m o m e t r , aby wiedzieć stopień ciepła pow ietrza , i b a r o m e t r , aby wiedzieć o dobre'y lub złe'y p o g o d z ie ; że zaś niewynaleziono ieszcze narzęd z ia , k tó-

54 I y c i e

(59)

re b y za pierwszym rz ute m oka odkryw ało owe kwaśne skłonności w osobie; używał

•więc na ten cel swoich n ó g , z których ie- dna by ła piękną i p r o s t ą , d r u g a , przez, nieszczęśliwy przypadek sku rc zo n ą, i k r z y ­

wą.

Ieśli kto % obcych wrecey p a trz a ł na no*

gę krzyw ą niżeli na prostą, w p a d a ł £zaraz u niego w podeyrzenie. A ieśli zaczął m ó­

wić o szpetne'y n o d z e , i zapominać o pię­

li ney , iuz móy filozof p rz e ry w a ł wszelkie z nim związki.

Nie każdy posiada ów dw unożny baro- m e tr; ale każdy przyłożyw szy cokolwiek uwagi, może postrzedz o z n a k i, owe'y nie- znośney skłonności co -we wszystkim upa- tru ie b ł ę d y ; może zatem zerwać wszelką z.naiomość z zapowietrzonemu Radzę więc ty m p o ch m u rn y m , kłótliw ym wszystko ga­

niącym i nieszczęśliwym ludziom , aby ni­

gdy nie patrzyli na krzywą n o g ę , ieśli chcą

B EN IA M IN A F R A N K L IN A . 5 5

Cytaty

Powiązane dokumenty

Prorocy jednak nie tylko zapowiadają kary w imieniu Jahw e, ale uczą przede wszystkim właściwego zrozumienia dobra, naw ołują do nawrócenia, aby uniknąć

Oprócz przypad- ków, w których utrata wzroku jest przedstawiana jako skutek starości, pojawia się w Starym Testamencie wzmianka, że bolesnemu przeży- waniu nieszczęść,

Dzieci i ludzie prości słuchają Ewangelii bez zdumienia. Skoro jednak te same słowa, które są tak proste, że aż ducha zawstydzają, stają się chlebem codziennym

Miłość jest słowem, w które duch świata wkłada pewną pogardliwą litość, a Skrucha oznacza łamanie się i załamanie.. Czyż to łamanie się, to kruszenie

Profesor porównuje jego treść z wybrany- mi aktami: Akt oddania się za niewolnika Najświętszej Maryi Pannie: (F.S. Chomentowski); Śluby Jana Kazimierza; Akt ofiarowa- nia

The Business Process Modeling and Notation (BPMN) approach allows representa- tion of operational processes of an organization in order to orchestrate the activities and the

Dąbrowski wspomina o dziewiętnastowiecznym novum w postaci inteligenta z prowincji (szczególnie w nowelkach pozytywistycznych), w literaturze końca XX wieku pojawia

Liczba osi pomiarowych oraz ich rozmieszczenie na przekroju wyrzynka prowadzi się tak, aby możliwie najprostszą drogą uzyskać wiarygodne infor­ macje o zmienności