• Nie Znaleziono Wyników

Kościuszko. Rapsod Króla Ducha

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kościuszko. Rapsod Króla Ducha"

Copied!
56
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

4 V « 5/3,3

%

*

■ĆB

(3)
(4)
(5)
(6)
(7)

K O Ś C I U S Z K O

R A P S O D KRÓLA D U C H A

K. Z.

)

O D B I T O W D R U K A R N I U N I W . J A O .

S. A. KRZYŻANOW SKI • K R A K Ó W 1904.

(8)

A’b'ftyb'b

(9)

WAM

(10)
(11)

S m utni i pełni zw ątpienia Rodacy!

Znajdźcie otuchę w tych pieśniach z za św iata:

Niechaj W am będą pobudką do pracy, Niech W a m nadzieją serce zakołata, Że nie będziecie, jak bez gniazda ptacy, Bo duch w ielkości często ku W am zlata!

Myślą Kościuszki niech się serca wzniosą, Błyśnijcie czynem , jak on — sreb rn ą kosą!

(12)

(13)

I.

Um ierać w arto, kiedy z tw ardej ręki Sto grom ów spadło n a przeklęte głowy!

U m ierać w arto, słysząc zg rzy t i jęki, Jęki, co z piersi biegną kainow ej,

Gdy k re w się sączy z otw artej paszczęki, A pierś p rzebita m rze z przek leń stw a słowy, Kiedy się w idzi skroń k ulą rozdartą...

Mieć tak ą chw ilę — potem um rzeć w arto! —

II.

Tak, były m ęże przed niedaw nym w iekiem , Co szli, śm ierć siejąc, pod niew oli pęta.

A gdy kajdany zabijano ćw iekiem , To tw a rz ich była tylko uśm iechnięta, Bo to um arło, co było człow iekiem ; D usza ich była ja k b y wniebow zięta...

Spełniony kielich, choć tera z dał m ęty, W in em ofiernej krw i m usiał być święty.

III.

U m arłych ojców żyw e dzisiaj syny, Ani w am m arzyć o takiej potędze, Co m iecz stroiła w gorące rubiny, W ołając Boga, żeby w p raw a księdze Zapisał one sam sonow e czyny,

N ierów ną w alkę i pajęcze przędze, Co b o h a te ró w ram iona plątały...

Ani w am m arzyć: duch w asz nadto mały!

(14)

IV.

Deszcz zm ył z grobow ców im iona w alecznych, pordzew iały ich w ie rn e szablice,

Ale na drogach ostały się m lecznych O dbite w ielkie m ieczów błyskaw ice;

A Bóg na skroniach w ypisał słonecznych:

»Ja ich zesłałem i nim i się szczycę!«

Czasem te słow a, gdy już słońce zgaśnie, Błyszczą, nie dając nocy patrzeć jaśnie.

V.

Czasem te słow a przeczyta dziecina, K iedy się baw i szabelką blaszaną;

W te d y coś sobie długo przypom ina, A potem szepnie: »Myśleć nie kazano«, I cacko lśniące w zad u m an iu zgina.

Słońce m gły kryją na d rugi dzień rano, I giną słow a w dzieciątka pamięci...

A m ogił pyły w ołają: »Przeklęci!«

VI.

Bóg krw i nie żąda, lecz za krew niew inną P osyła grom y i przyjm uje chętny,

Jeżeli m odłę ślem y Mu dziękczynną Za karę wrogów... A kto niepam iętny, Ze m u pierś darto, że m iał dolę inną, Że m u podano napój hańbą m ętny, —- Od tego P a n się odw raca ze w zgardą I zsyła dolę jeszcze bardziej tw ardą.

10

(15)

VII.

W te d y przekleństw o z u st leci tysięcy, P o ru sza ziem ię i m ogiły z darni,

Zryw a się w górę, potężnieje więcej I w oła: »Niźli padalcow ie m arni

»Bardziejśm y podli w głupocie bydlęcej!

»Tak n as duchow ie otoczyli czarni,

»Ze się nie m oże tchem pokrzepić łono,

»W ięc niechaj piekła całkiem nas pochłoną!«

VIII.

A słow a takie, jak o garście gliny, N a w ierzch krysztalnej u padają trum ny, Gdzie tru p królow ej, m ęką skonu siny, Spoczyw a, niby grecki posąg dum ny, I jękiem budzą spiekłych ran ru b in y ...

P ow stają w ted y uśpione alum ny Nucić requiescat, bo um arłej oczy P a trz ą szeroko, u s t lilia krw ią broczy.

IX.

A ja, do tru m n y przykuty łańcuchem , W piekielnym ogniu zdrady hartow anym , Jak p tak królew ski, z okiem z g niew u suchem , Drżący poryw am się ku ścianom szklanym , Z zap artem tchnieniem patrzę całym duchem , Czy pod szat zwojem, krw ią zafarbow anym , P otrójnem tętn e m serce się nie ozwie, W ołając sądu Boga w w ielkim pozwie.

(16)

X.

Lecz tej nadziei b ry lantow e kw iaty Miażdży k am ien n a cisza przedstw orzenia I czarność, jak ą zgasłe m ają światy...

Igraszką były dantejskie cierpienia, Ochłodą były D ejaniry szaty

W obec m ęczarni, co m nie opierścienia W ężów oplotem i w nętrzności szarpie, Jak nieśm iertelne głodne jęków Harpie.

XI.

Z za m gieł, co w iszą u niebiosów czoła Jako zaw oje kiru, słyszę w m ęce G rom ow e słow a w ieków Archanioła, Co w stęg ę błyskań n am otał na ręce:

»0, nie przekleństw o do życia pow oła

»Umilkłe tętn o ; a zorzy rum ieńce

»Nie prędzej padną na pobladłe skronie,

»Aż podłe serca pom rą w zdrajców łonie;

XII.

»Aż się n aro d u m yśl tak rozanieli,

»Jak m ęczenników pierw szych na arenie,

»Aż staną w szyscy w takiej p rag n ień bieli,

»Jako gołębich skrzydełek jaśnienie.

»W tedy Bóg oręż błyszczący rozdzieli,

»Zdejmie kajdany i w róci zbawienie...

»To, co za w ątły proch m ieli szatani,

»Jak proch ich tro n y zmiecie do otchłani.

12

(17)

XIII.

»Jakim orężem w ró g złam any legnie,

»Nie nasze myśli. Może Bóg da spisy

»Jasne ja k prom ień, gdy z ócz słońca biegnie,

»Z księżyców hełm y, z gw iazd tk an e kirysy

»I ró żn o b arw n e tęcze w łuki zegnie. —

»A m oże tylko w dłonie da irysy

»I złote świece, i w zrok taki św ięty,

»Ze m artw y przed nim padnie ród przeklęty!

XIV.

»Lecz do tej chw ili zbyt jeszcze daleko!...

»Duch m usi w sk rzesn ąć przed dniem w yzw olenia

»I pod słoneczną rozkw itnąć opieką

» W lotos, co gw iezdne będzie mieć jaśnienia.

»Jeszcze się m yśli w niew olnictw ie wleką...

»Czasem się tylko je d n a w yprom ienia,

»A jednej mało«... M ilknie głos anieli;

P rz ed obłąkanym w zrokiem tru p się bieli.

XV.

Raz, kiedy krw aw iej zapłonęły blizny, Szerzej się oczy bolesne otw arły, Taki m i płom ień rozpacznej trucizny R ozgorzał w żyłach, że dotąd um arły, Jak nieorany zagon niegdyś żyzny, D otąd bezsilny, ja k sp ętan e karły, Sprężyłem ciało z tytan o w ą siłą, Aż się żelazo oków krw ią zrosiło.

(18)

XVI.

Ł ańcuch zadzw onił o tru m n ian e w ieko I z jękiem pęknął! Ha, znów byłem wolny!

U m arłą m oją pod śmierci opieką

B ezpieczniem rzucał i, ja k w icher polny, W łachm anie zbroi, z której łzy krw i cieką, Błyskaw ic lotem przez obszar padolny M knąłem n a pola, gdzie moi husarze Skrzydlate m ieli odpraw ow ać straże.

XVII.

O, w ieczna m ę k o !... Pyłem zasypane W idziałem grody, kozackiem i piki S kłute sztandary, orły krw ią zbryzgane, T ańce upiorów w śród dzw onów m uzyki I narodow e stroje p o sz arg a n e ...

Słyszałem jęk i i piekielne krzyki, W idziałem ogniem opasane m iasta

I czułem , jak mój duch w e wściekłość w zrasta.

XVIII.

W idziałem suche szubienic szkielety, Sterczące dum nie, ja k golgockie krzyże, Dym iące serca w bite na bagnety

Z ciałam i społem, połam ane spiże,

W św iątyniach stajnie, w ołtarzach s z ty l e ty ..

Jak pies, co ran y krw ią ociekłe liże,

L egłbym na progach tych, broniąc praw Boga!

Leciałem d a le j... Inna była droga.

U

(19)

XIX.

Na polu, kędy g ru d y kości tlały, Ani jed n eg o nie było husarza.

N a w ielkim stosie skrzydeł orzeł biały Siedział i w zrokiem , co bólem przeraża, P a trz y ł na ludzkich ciał i szablic w ały I był podobny do króla nędzarza, Co płacząc siedzi n a pań stw a popiołach, Śniąc tylko jeszcze o zem sty aniołach.

XX.

U padłem przed nim krzyżem rozciągnięty, P a trz ą c się dziko w przygasłe źrenice.

W zniósł senne s k rz y d ła ... Zelaznem i pęty Były zw iązane. W ięc znów, jak chm urzyce Dwie, spadły nizko, d rgnął jęk-dzw on p ęk n ięty :

»Syny w niew oli, córki niew olnice!«

K urcz m nie za gardło ścisnął, pierś om dlała, Białym m i płaszczem śm ierć błysnęła biała, ■

XXI.

I w sen zapadłem . — W e śnie przyszła do m nie Ze szklanej tru m n y P a n i ukochana.

Ach, oczy m iała sm u tn e tak o g ro m n ie !...

W śm iertelny całun była przyodziana.

Gdym jej całow ał ręce bezprzytom nie, Szybko przede m ną padła na kolana, I włosów złoto sypiąc m i pod nogi, Jękła, ja k harfa złam ana: »Zgnieć w rogi!

(20)

XXII.

»Bądź znow u królem , a dzieciom w róć m atkę,

»W sukm anę zam ień płaszcz św ietnej purpury,

»Zam iast korony w łóż konfederatkę;

»Berłem ci będzie kosa. Rozm ieć chm ury

»Szeregów cara, zm iażdż tę klatkę,

»W której się rozsiadł ptak z paw iem i pióry

»I stam tąd je d n e m poruszeniem dłoni,

»Jak law in bryły, dzikie hordy goni!«

XXIII.

Znikł sen i p o s ta ć ... Dzień rozśw itał biały, R um ieńcem zorzy cudnie m a lo w a n y ...

Kędyś ptaszęce dzw oniły hejnały.

Znikł mi z przed oczu step kościam i siany;

W oddali kłosów pola połyskały,

Lecz się zbliżały ku mnie, jak dw ie ściany, Św iecące s re b rn o ... W ielk i krzyk w niebiosy W y b ie g ł z mej piersi, — to błyszczały kosy!.

XXIV.

L u d u mój, ludu! Ty w chłopskiej sierm iędze U m ego stołu zaw sze tak ostatni,

O statniś przyszedł w m onarszej potędze S poniew ierany bronić ogień chatni!

G dy pękły bram y, byłeś jak w rzeciędze, K tórych nie zm ogli hajdam acy płatni;

Byłeś ja k w ielkich czynów p o d w a lin y ...

Aa! przed poczęciem um arły te czyny!

16

(21)

XXV.

Szli rów no, cicho, ja k białe anioły Św iętością spraw y swojej zadum ane.

W ia tr -w schodni sukm an poodw iew ał poły I m edaliki odsłonił blaszane,

Spojrzeniem słońca w blask sreb ra wesoły, N iby gw iazdeczki nieb, porozpalane.

I rzekłem patrząc: »Jeśli nie dasz, Panie,

»Tym dni zw ycięstw a — noc w ieczna nastanie!«

XXVI.

P rzo d em szedł m łodzian w yniosły zapałem.

Jakąś dziew iczość m iał na sm agłej tw arzy, B łękitne oczy w upojeniu śm iałem

W zniósł, kędy słońce prom ienne się żarzy.

L oty piór m oich ku niem u rozw iałem , I jak kochanek, gdy pieszczotą darzy L u b ą dziew icę, w ram iona go w ziąłem I zdało mi się, żem jak on aniołem .

XXVII.

O piękna chwilo! nie zapom nę ciebie!

S pragnione piersi poiłaś nadzieją!

Choć potem znow u na strasznym pogrzebie Łkałem , starg an y śnieżystą zaw ieją,

Tyś zemście św iętej narodzonej w niebie Była litośną, dobrą Am alteją!

Myśl m oja w te d y była w ielką w różką, Ze w ieki dadzą ci nazw ę: Kościuszko!

(22)

xxvin.

Gołębie serce m iał ten rycerz dzielny, Myśli orłow e, duszę niebosiężną, A był z miłością taki nierozdzielny, Jak m łot ty ta n a z okow ą m osiężną.

Boże! Duch w ieczny je s t i nieśm iertelny, — Ześlij raz jeszcze tę duszę potężną!

N iem a dla Ciebie nic niepodobnego;

Tyś w ziął, Ty m ożesz z m artw ych w skrzesić jego!

XXIX.

Może go w inne przyobleczesz ciało — W idom ych cudów lud ziem ski się trw oży, — Tylko m u. Panie, daj broń więcej trw ałą, Co staw i czoło niew oli obroży.

Ześlij raz jeszcze tę duszę w spaniałą, Niech kryształow ą tru m n ę nam otw orzy I w yprow adzi stam tąd m ęczennicę, Dając jej róży kolory na lice!

XXX.

Tyś m ocen! Jako dałeś, że w całunku Duch mój się w cielił w postać bohatera, Żem stanął w białej sierm ięgi ry nsztunku Szczęśliw, jak św ięty, kiedy m u otw iera Anioł św iat w idzeń w hostyi w izerunku Czułem, ja k daw ny ból w e m nie um iera, A serce w piersiach tak mi zogrom niało, Ze krw i dla tętn ie ń było m u za mało!

18

(23)

XXXI.

N igdy mi jeszcze tak lekko nie było.

Nie gniotła piersi stalow a kolczuga, W kosie mej słońce tysiąc skier nieciło;

Była ja k odblask m eteoru długa.

G dym nią nad głow ą m ą w yw inął z siłą, S rebrnego św iatła polała się sm uga I jasnym kręgiem opasała głowę.

W ia tr szeptał: »R am ię m asz Prom etejow e!«

XXXII.

0 P rom eteju! mój los tw ego echem!

Jam na mej ziemi chciał ogień rozniecić, 1 m nie to było policzone grzechem . Nie w szędy w olno i orłow i lec ieć !...

Żar siałem w piersi z chciw ości pośpiechem , Dziś zbladłem czołem m uszę w niebo świecić, P rz y k u ty gorzej niżeli do skały,

A sęp rozpaczy rw ie m nie rozszalały!

XXXIII.

Zanim nadeszła okropna godzina, W półkrąg m nie w ierni opasali moi.

T w arz k ’nim zw róciłem : »W im ię Ojca, Syna, W tych sierm ięg białych nieochronnej zbroi N iech śm iało w alkę każdy rozpoczyna, A niech w pokoju pójdzie, kto się boi!«

O dłączeń w ielu z trw ó g czekałem b ó le m ...

Nie poszedł żaden! — Byłem szczęścia królem !

(24)

XXXIV.

»Niech żyje wódz nasz! Niech Ojczyzna w skrześnie!«

I całow ali broń sw ą i Kościuszki.

A on się w ted y uśm iechnął boleśnie, I łzy, ja k białe konw alii kw iatuszki,

Z ócz m u p a d a ły ... Może m iał już w e śnie P rz ep o w ia d a n ie jakiej z piekieł wróżki.

G niew m nie ogarnął, sykłem : »Nie bądź karłem !«

I łzy w w ięzieniu ócz jeg o zaparłem .

XXXV.

Łzy powrócono, jak krople ołowiu,

P adały na m nie w śród strasznych katuszy.

Ja k w odne ptaszę, zczajone w sitowiu, Myśl się zerw ała i do jego duszy

P rzy p ad ła z krzykiem : »Bądź na pogotow iu!

»Niech w ojsko tw o je w dalszą drogę ruszy.

»N iem ęska trw o g a plącze ci ram iona; —

»O dw ażny zanim w ątpić zacznie — kona!

XXXVI.

»Mężny się n a w e t m a ry jn ie przestraszy,

»Do w idm a śm ierci kulą m ierzy śm iałą;

»Tyś rycerz dzielny, tyś potom ek łaszy!«

I mocą ducha posiniałe ciało

W n e t m u królowej ukazałem naszej.

Spojrzał, — i tętn o życia się w strzym ało.

W ięc odw róciłem go dłonią przelękłą, Bo chw ila jeszcze, a serceby pękło!

20

(25)

XXXVII.

S traszne w idzenie w róciło m u siły I w piersiach zem sty roztliło zarzew ie.

N ozdrza się w zdęły i b rw i nam arszczyły;

R ów ny Sobieskim był w tym św iętym gniew ie;

Oczy, ja k gw iazdy dw ie, się roziskrzyły.

Stanął przed w ojsko i w szabli pow iew ie K azał się raźno szykow ać do drogi; —

S zm er przez szeregi biegł: »Idziem na wrogi!«

XXXVIII.

P o s z li... Nim dalsze dzieje tu przypom nę, P ow iem o bytu m ego dwoistości.

P ra w a istnienia są, ja k Bóg, niezłom ne, A ludzie w szyscy podobni do gości W krainach ziemi. Żeby w iekopom ne Stały się czyny, pożary miłości,

Żeby m yśl ziem i sięgała i nieba,

Je d n em u ciału dw óch duchów potrzeba.

XXXIX.

A człow iek taki b yw a ulubieńcem Boga i nieba, św iatu je s t podziw em , A czyny jego płom ienistym w ieńcem S kroń w ieku zdobią, miłości łuczyw em P łonie m u serce, zapału rum ieńcem M alow ne lica są odbiciem żyw em Stw órcy oblicza, gdy z św iatów chaosu Ziemię w blask słońca rzucał — mocą głosu.

(26)

XL.

A myśli, myśli?! Te są jak prom ienie, Fale i piany, i w ichrów pośw isty, Jako w e w n ę trz n e groźne ziem i drżenie, G dy się m a rozśm iać w słup law y ognisty;

Jako Sahary piasków rozw ichrzenie, Albo jak taniec błyskaw icy krw istej Na ciele chm ury ciem n o -g ran ato w ej...

Otchłań! A m ieszka Bóg w otchłani owej!

XLI.

Czasem już w dziecka błękitnej źrenicy W ielkiej się duszy proroctw o objawia, I m yśl w m arzenia tęczow ej św iątnicy N a piedestale m arm urow ym staw ia P o sąg rycerza, co trzym a w praw icy Miecz i p ochodnię... Z tęsknotą żóraw ia M łodzieniec potem do tego rycerza W ra c a i m iarę zdejm uje z pancerza.

NLII.

Czasem dopiero później duch przylata I budzi serce lekkiem całow aniem ; S krzydłam i ducha b ratniego oplata, I od tej chw ili w spólnem w ędrow aniem Idą w błękity przez św iat i dla św iata, — Św ięci i w ielcy Bożem rozkazaniem Idą, a w jednem ciele uw ięzieni,

R w ą się do w alki i zw ycięstw czerw ieni.

22

(27)

XLIII.

Oto je s t w ielkie ludzi zagadnienie, C zem u są nieraz tacy m iędzy nimi, Co m ają w oczach ju trz e n n e prom ienie, I czem u tacy idą po tej ziemi,

Jakby proroków m ieli objaw ienie, I tak rzucają czyny potężnym i,

Jak b y ich dłonie nie były c zło w iecze...

Sm uga ognista za nim i się wlecze.

XLIY.

A jed n i m ają żelazne szyszaki

Ze śnieżną kitą, u w ierzchu przypiętą, A od ich m ieczów na niebiosów szlaki Tęcza odblasków w b a rw siedem je s t zgiętą, Jakby ją z ostrza anioł zesnuł jaki,

Mieniącą w stęgą, w fale rozw iniętą, R zucił pod nogi gw iazdy południow ej;

I m ają w dłoni sz ta n d a r purpurow y.

XLV.

A drudzy m ają szaty złotem tkane, Pokoju ciszę na w yniosłem czole;

Nie sieją śm ierci oczy zadum ane, P rzed nim i idzie przecudne pacholę I bierze dźw ięki, z strun liry czerpane, I rzuca nim i na ludzką niedolę;

I szczęście idzie od proga do p ro g a !...

A tacy ludzie w e snach w idzą Boga.

(28)

XL VI.

A byli tacy, przysądzeni z góry, Co na skroń swoją w kładali koronę,

Chadzali w płaszczach z przepysznej purpury, A lw ią ich siłą m ocarstw a w strząśnione,

Jak sęp zw alczony z podartem i pióry, Jak chm ur ryd w an y w ichrem rozm iecione, Leciały w nicość — tacy brw i zm arszczeniem Zabijać mogli, jak m iecza błyśnieniem .

XL VII.

A byli jeszcze m ężow ie w ornatach, Co u ołtarzów pochylali głowy,

A myśl ich często gościła w zaśw iatach;

Tam się krzepiła w idzeniem Jehow y, A potem w cudnych up ad ała kw iatach, Zrodzonych z dźw ięku ognistej wym owy.

A tłum słuchając padał na kolana, A św iat im tylko dał nazw ę kapłana.

XL VIII.

A byli biedni w tej ziem i dostatki I nic od braci nie chcieli, krom wiary, I brać m usieli z objęć grobów św iadki, Że są niew inni, i w chw ilach ofiary, Gdy hostyi św iętej łam ali opłatki, Z przebitą piersią padali n a m a r y ...

A św iętość idzie z ich im ion w spom nienia, A ku ich stopom ścielą się w estchnienia.

24

(29)

XLIX.

I przyjdą jeszcze w ielom a ścieżkam i Z niebiosów toni i ludzkiej miłości W ielcy m ężow ie z jasn em i oczami, A ja k gołębie będą w sercach prości I słow em cuda czynić b ędą z wam i.

Ś w iat jed e n w stanie z dum w aszych m nogości, 1 w szystkie ludy w b ratersk im uścisku

W złam anych m ieczów przejrzą się odbłysku.

L.

Bo krw i potoki, co chrzest ziem i dały, Na karcie dziejów zbyt strasznie się znaczą.

I przyjdzie chw ila, kiedy sz ta n d a r biały Pow ieje w błękit, i wszyscy, co płaczą, I wszyscy, którym pierś rw ie się w kaw ały, Już się przenigdy z b ezdenną rozpaczą

Nie spojrzą w niebo: Bóg będzie wciąż razem Żyjącą iskrą — nie pustym w yrazem .

LI.

O P anie, P anie! Daj te czasy prędzej, Bo ju ż nam dusza i serce om dlew a;

Bośmy tak biedni w oczekiw ań nędzy, Jak n adłam ane ręk ą w ichru d rzew a;

Bo w m yśl się w piły szpony strasznej jędzy, Bo nam ark an em los podły pow iew a.

Zabrali ciało w niew oli obręcze,

T eraz myśl łow ią w g m atw a n ia pajęcze!

(30)

LII.

O Panie, Panie, bądź nam litościwy!

Bo tak a boleść serca nam pozera, Ze ani pszenne radują nas niwy.

Ani też słońce, gdy oczy otw iera;

Żyw ot nasz nędzny i sm utkiem tęskliw y, A żałość nasza bezd en n a i sz c z e ra ...

Ja k pokutnikom tw a rz e nam zniszczały;

Duch nasz niew olą i łzam i skarlały.

LIII.

0 P anie, P anie, ześlij duchów moce!

N iechaj przypadną w czas zorzy złocistej Do skroni, piersi, i m yśli sieroce

P rzem ien ią w ogień w iary w iekuistej!

Niech nam spokojne dni będą i noce,

N iech się ku gw ieździe spieszym prom ienistej!

R atuj nas, Stwórco! z kurczow ym okrzykiem W ołam y: byłeś i Ty m ęczen n ik iem !...

LIV. 1

P o s z li... jaram i i lasem i polem.

Słońce złociste płynęło po niebie.

Byli spokojni; jed n a k skrytym bólem Drżało im serce. P atrzy li przed siebie 1 ludzi sm ętnych spojrzeniem sokołem W idzieli ziemię, jak ciała ich grzebie, W idzieli sępów i kruków o rsz a k i...

Czasem i m ężnych sen ogarnia taki.

26

(31)

LV.

A potem , p rag n ień dzielnością zbudzeni, Podnieśli głow y i oczy wysoko,

I zdało im się, że w w ieńcach z prom ieni, Jak tylko zdołał w zrok sięgnąć szeroko, Po całej m odrej e te ru p rzestrzeni P łynęły duchy; — zachw ycone oko

P ytało: kto w y? — »My — stróźe obrońcę.

»Przyjdzie zw ycięstw o, zanim zaśnie słońce!«

LVI.

I w ielka w pierś ich w stąpiła otucha, W ielk a się w sercach zbudziła odw aga, I jedność p rag n ie ń przejęła ich ducha.

Ani ich p raw d a nie straszyła naga, Ze, ja k ogniw a rw an eg o łańcucha,

P a d n ą niektórzy — śm ierć się nie ubłaga!

P łonęły oczy, pulsow ały skronie, I coraz szybciej dążyli przez błonie.

LV1I.

P rzodem na białym ognistym rum ak u Jechał Kościuszko, a za nim konnica, A dalej w ężem po gościńca szlaku Dążyli piesi — zapylone lica

I odzież była na każdym ju n ak u , — A na ostatku, niby błyskaw ica L ub też kom ety w arkocz iskrowłosy, W prom ieniach słońca sunęły się kosy.

(32)

LVIII.

A w oddaleniu w zrok dostrzegał jeszcze, Jak senne stado jakichś w ielkich ptaków , A rm at sylw ety. Szły szm ery złowieszcze Z łańcuchów ta r c ia ... A z dalekich szlaków, Jak pierw sze burzy nadchodzącej dreszcze, Biegły tęte n ty pędzących kozaków ,

T ak t rów ny, m ierny spokojnej p ie c h o ty ...

Polacy dłońm i ścisnęli brzeszczo ty ...

LIX.

N iew ielkie w zgórza pod Racław icam i.

Po jednej stronie bór stoi ciem naw y, A z drugiej ziem ia spogląda skibam i, Co w czas spokoju czekają upraw y.

Pod kw ietniow ego słońca prom ieniam i Bój się ro zgryw ał pam iętny i krw aw y, A nasi dzielni, choć słabsi liczebnie, Zwalczyli w roga. U ciekał h a n ie b n ie ...

LX.

Czyli m am m ówić, ja k w alczono w tedy ? Och, tobym m usiał słow om m oim nadać Błyskawic blaski, i w ężów czeredy,

Co lecą z św istem w splot śm ierci się składać Na dzielnej piersi olbrzym a W en ed y ,

Słow em z błyskaw ic ośw ieciw szy, gadać.

Ujrzelibyście, jak w śm iertelnej walce W e n e d a z piersi otrząsnął padalce.

28

(33)

LXI.

Przyszło zw ycięstw o o zachodniej porze, P u rp u rę stali zorzam i zdwoiło.

P lam y k rw i były na każdym ubiorze, I każde serce podnieceniem b iło ...

Przyszło zw ycięstw o w złocistym kolorze, Bo się cudow nie słońce rozzłociło

1 polskie głow y w' nim b św iętych u b ra ło ...

K rólow a w górę skroń uniosła b ia łą ...

LXII.

P obiegłem do niej, przypadłem skroniam i Do piersi, czułem podchw ytując uchem . Czy serce b ije ... W olnym i tak tam i Mówiło do m n ie ... W uciszeniu głuchem Słuchałem , oczy błyszczały mi łzami,

Miłość mi w ielka ow ładnęła duchem , A bicie serca rzekło: »Jeszcze jedno

»Zw ycięstw o takie, w skrzesicie m nie biedną.«

LXIII.

U całow ałem kraj sukni i lotem Biegłem na pole, a tam już, o Panie, T ru p y się tylko w alały pokotem . Ju tro im m ieli spraw ić pogrzebanie.

A gdzież zw ycięzcy?... Dziś, gdy m yślę o tern, Jęk u nie jestem zdław ić w piersiach w stanie!

Ach, oni p o sz li... radow ać się chatą, A on, Kościuszko, pozw olił im na to !...

(34)

LXIV.

Ach, on pow inien do nóg upaść panom , Albo im grom y ubłagać n a głowy, Albo z trucizną chleb posłać tyranom , Albo klątw am i w w ir rzucić ogniowy!

A on ustąpił, u stąp ił szatanom , Bo go zw iązali jed w a b n em i słowy.

Duch go odbieżał, on w inien niew iele;

T am te im iona p rzekleństw em spopielą!

LXV.

A zresztą, zresztą po co u sta kalać,

Takiem i słow y e te r w p raw iać w drżenie?!

M ogłyby duchy, co gw iazdy zapalać Idą po niebie, — om dleć, a prom ienie Słoneczne w ieczna noc m ogłaby z a la ć ...

Bóg ich już w ezw ał na w in ro z są d z e n ie ...

Ja pow iem jeszcze: »A !... lepiej nie dożyć

»Chwili, gdy tacy zechcą znów się mnożyć

LXVI.

O, niechaj dobroć odrzucają w odze, Jak ziół durzących m ijają wyziewy.

Siła w tw ardości i rzucanej trw odze!

Litość dla m ężów — to ostu zasiewy, To w ilcze jam y kopane po drodze, To pogrzebow e nad żyjącym śp ie w y ...

Kościuszko serce m iał litością tchnące I um iał p ła k a ć ... tu struny z a m ą c ę ...

30

(35)

XLVII.

Ścichły stru n jęk i; zgodnie dźw ięczą z n o w u ...

Zw ycięstw o progów dobiegło W arszaw y.

Ach, jakąż suknię dać m ojem u słowu, Żeby opisać ten zachw yt, — tej sław y Okrzyki g ro m k ie ?!... Jak jeleń, z parow u Gnany przestrachem , tak w rogow ie spraw y P rz ed w ielką wieścią uciekli, gdy śm iele K apłan ją w F arnym ogłaszał kościele.

LXVIII.

A w Sandom ierzu, w chram ie, na uboczy, Kościuszko w C hrysta w zrok zatopił tw arzy.

P racow ał w sobie. To go blask otoczy, To o zw ycięstw ie na dni w ieczne m arzy;

To znów zw ątpienie m yśli m u zam roczy I dreszczem przejm ie. W szak niem a husarzy, Co z skrzydeł szum em spadali, ja k sępy, Na zatrw ożone m oskiew skie zastępy.

LXIX.

I m ężnych m niej dziś, i silnych niew iele;

G ardłow ać tylko każdego zasługą.

Staw iają sobie niebotyczne cele I w proch je sam i m iecą niezadługo;

P ra w d z iw a cnota kryje się nieśm iele Albo też ginie pod krw i w łasnej strugą.

I zgody n ie m a ... A m ężni km iotkow ie Poszli. W zro k C hrysta spoczął m u n a głowie.

(36)

LXX.

I jako słońce porankow e z wiosną,

R ozbudza w krzew ach przeczucie istnienia, Tak i nadzieja dłoń kładła m iłosną

N a sercu w o d z a ... Znów przyszły m arzenia, Ze w szystkie trw ogi i nieszczęścia p o s n ą ...

A po m arzeniach przyszedł szał pragnienia I pierś rozpalił ogniem do zw ycięstw a;

A C hrystus patrzył i nie bronił m ęstw a.

LXXI.

Jak gw iazda, kiedy o w ieczorze w schodzi I w róży nocy pogodę i ciszę,

T ak myśl, źe Polska w sobie się odrodzi, W sercu Kościuszki cudnie się kołysze I m ów i: »Przyjdą b ohaterzy młodzi,

»Których im iona czas złotem zapisze,

»I dni szczęśliw ych pocznie snuć się w ą te k ...

»A m oże ja m am stw orzyć im początek?...

LXXII.

»Może, na moje zakląw szy się imię,

»Pochw ycą szable i koni dosiędą,

»Sztandarem białym w iejąc w sinym dymie,

»Na w rogów , jako orły, lecieć będą.

»Bóg ten ich zapał, jak m odlitw ę, przym ie,

»A dla potom nych nie piękną legendą,

»Ale posągiem w yrosną z żelaza;

»A nigdy na nich nie postanie skaza.

32

(37)

LXXIII.

»Tak. N aprzód trz e b a iść z św iętym zapałem

»I chłodne dusze rozgrzew ać do czynu.

»Nie je d e n przecież na ziem i zostałem ,

»Nie do m nie tylko P olska w oła: Synu!

»I inni sercem pośw ięcą się całem,

»I k rw i nie będą żałow ać rubinu,

»Tylko ich trzeb a w jeden łańcuch spoić;

»Nie dać m u nigdy, nigdy się rozdwoić!«

LXXIV.

A ja m u w tedy szeptałem do ucha

Lekko, jak w ietrzyk, gdy lilii k w ia t pieści, Źe b ra t go każdy pojmie i posłucha, Ze jeg o słow a pełne w ielkiej treści, Choć proste, będą pokarm em dla ducha I z m ąk ojczyzny przyniosą im wieści;

Źe je zrozum ią i posłyszą w sobie

W o łanie: »W alczcie, bo zirnno mi w grobie!«

LXXV.

T eraz Kościuszko skroń chyli w pokorze, W szeptanych m odłach prosi w spom ożenia.

I już się w idzi, jak ponad głów m orze N a koniu białym w czas zorzy błyśnienia Daje ro z k a z y ... »Dopomóż mi Boże!«

R az jeszcze u sta m ów ią w śród w estchnienia.

W staje i silny ufaniem z kościoła Id z ie ... Bóg za nim posyła anioła. —

(38)

LXXVI.

S zlakiem w esela od wioski do wioski Płynie radosna wieść pełna nadziei, — T o un iw ersał: »Przy pomocy Boskiej

» Od dzisiaj w ieśniak nie jako zw ierz w kniei D n i tra w ić będzie.« — Złocistemi zgłoski

Do p raw człow ieka z niew oli rozchw iei W oła w ódz w ielki, — lud w ielbi go za to.

Miłość serc czystych w ielką je s t zapłatą.

LXXVII.

P ie rw sz y to człow iek z tych, co w ładzę mieli, P ie rw sz y to człow iek od dni K azim ierza 0 szczęście ludu troszczyć się ośmieli 1 po to szczęście pew nym krokiem zmierza,

inni rozpacz i nędzę w idzieli, Ale niechcieli dla sław y pancerza

Dać nazw y: »W olny« — ludow i przy roli.

Podli! T ak pow iem , choć słowo to boli!

LXXVIII.

Słow a rozkazów krążeniem jaskółki, Pom iędzy km iecym zw ijały się ludem . W szystkie zapały ze skrzętnością pszczółki Niosłem Kościuszce. W reszcie jego trudem , U form ow ano now e dzielne pułki;

Ale zwyciężyć m ogli chyba cudem.

Bo na cóż zda się najw iększa odw aga, Kędy liczebnie potrójna przew aga?!

34

(39)

LXXIX.

To Szczekociny! Jak ongi w arenie, Przeciw ko zgrai ty g ry só w w puszczeni Z m ałym sztyletem na pew ne stracenie, Szli chrześcianie, tak w krw istej czerw ieni Szli nasi d z ie ln i... R ozbudzał zdum ienie Szał ich o d w a g i... W rogow ie, cofnieni T rzy razy, w swoje zw ątpili zw ycięstw o, A jed n a k ono, gdzie siła, nie m ęstw o. —

LXXX.

W ięc z pola w alki uchodzić m u s ia n o .. . Sam w ódz pozwolił: zgubę w id ział pew ną.

Chcieliśm y chociaż, gdy życie szarpano, S ztandarów naszych całe unieść drew no, M ateryi szm atę, choćby potarganą.

P rz e g ra n a nasza tw arzą z bólu gn iew n ą Nie dała w rogom i chw ili ra d o ś c i...

Zasiano pola siejbą ciał i kości!

LXXXI.

Ta k rw a w a bitw a, ta, zda sięŁ p rzeg ran a Inaczej była w id zian a z błękitów ,

Inaczej w księdze złotej zapisana.

Padliśm y niby od roju m oskitów ; Do serca każda dosięgnęła rana.

Bóg na to p atrzał z św iecących gw iazd szczytów, W szystkie krw i naszej policzył kropelki;

W ir p lan et szem rał: »Ten naród je s t wielki.«

(40)

LXXXII.

O, potom kow ie tam tych, co pom arli, T u K ościuszkow e przypom nę w am słowa:

C h o ć b y w a m w s z y s tk o n a ś w i e c i e w y d a r l i , P o w s t a n i e P o l s k a n a p o p io ła c h n o w a , J e ż e l i t y l k o d u c h w a s z s ię n i e s k a r l i I w o l n y m b ę d z ie . W tej m yśli się chow a Treść dążeń waszych, dew iza i hasło.

Dążcie, bo słońce jeszcze nie zagasło! —

LXXXIII.

W W arszaw ie trw oga. Zda się, każde serce P ędzących koni odczuw a tętenty.

Cieszą się skrycie podli p rz e n ie w ie rc e .. . W W arszaw ie trw oga. Czas ofiary świętej Zbliża się, z b liż a ... W okropnej szerm ierce Ł ańcuch niew oli, rdzą jeszcze nie zdjęty, Może opadnie, a m oże się ścieśni.

Oczy za W isłę wciąż patrzą boleśniej.

LXXXIV.

I w czas w ieczoru b ru n atn e m m row iskiem O biegli m iasto, ja k w ąż siedm ioskręty.

Do w ałów przylgli ciałem a rm a t ślizkiem I nad głębiną fali, strachem zdjętej,

K rw aw ym płaszcz nocy przybrali ogniskiem . N a niebie chm urzyc płynęły okręty.

O, w tedy trw ogi już niebyło w mieście:

Zdław ił ją okrzyk: »Broń i życie nieście!«

36

(41)

LXXXV.

W ięc się do sztu rm u szykow ano śmiało.

P odążał każdy: i m łody i stary;

N iejedno serce om dlałe zadrgało;

Na sm ukłych drzew cach stanęły sztandary, Na zam ku orzeł piersią błyszczał białą.

A w każdym dom u n arady i gw ary, W każdej św iątyni błagających tłu m y ...

T am w górze płynął duch sm utnej zadum y.

LXXXVI.

Kościuszko m imo placów ki i straże Do zagrożonej p rze d a rł się stolicy.

W ielką radością rozbłysnęły tw arze;

B iegł krzyk w esela po każdej ulicy:

»Teraz się chw ała Kościuszki okaże.

»Pójdziem y walczyć, chociaż bez zbroicy!

»Teraz już nędzny, kto się w zięcia trw oży:

»Kościuszko z nam i, z K ościuszką duch Boży!«

LXXXVII.

On w ódz, dyktator, a w szarym ubiorze, Jaki poddani w dni pow szednie noszą, D aw ał rozkazy i w spraw tru d n y ch m orze Z n u rk a zwycięzcy rzucał się rozkoszą.

Choć toń zaw rotna, w szak w yłow ić może P e r ły ... O perły w czas m odlitw y proszą N aw et k ró lo w ie ... w ięc niezm ordow any Kosy naostrzał i liczył sukm any.

(42)

LXXXVIII A za m uram i kam ienic, za w ały Ciche się szepty poczynały szerzyć:

»Jest, je s t p o d o b n o ... straże nie w strzym ały.

»Jeden, a łatw iej tysiące uśm ierzyć.

»A lach to mały, a bezczelnie śmiały!

»Ot, w łeb takiem u, co, w arto uderzyć?«

Ale od onych pocisków strzegł w tedy B ó g ....

LXXXIX.

O statnie jed n a k w ysiłki już były.

I oczy gasną, gdy serce om dlewa.

Oczy się nasze do zw ycięstw paliły, I piersi ognia w strząsała ulew a,

Ale się w serca tępe gw oździe w biły — Myśl, co się śm ierci i g ro b u spodziewTa.

Czem uż ich w ted y nie wiodło w ołanie, Źe i po śm ierci jest zm artw ychpow stanie!

LXL.

Lecz b y ły ... były chw ile błyskotliw e, Co z za chm ur dym u świeciły m ieczam i, I były krzyki mocą ducha żywe,

I krew płynęła pom iędzy palcami.

Noc sianą kośćm i oglądała niwę, Złoconą cicho księżyca blaskam i, Kule, szczęk broni, g ran aty lecące,

Aż niebo bladło, aż m roczniało słońce. —

38

(43)

LXLI.

Był szturm sierpniow y, godzina straszliw a.

Mało się niebo nie zm ieniło w p ło m ię ...

Tam się h uk a rm a t grzm otliw y odzywa, T u św iszczą kule w dym ach niew idom ie, A nad w alczących w ołanie się zryw a:

»Raczej śm ierć w gruzach, niźli życie w sromie!«

Ich w alka była straszna krw ią tajem ną, I zwyciężyli w noc krótką a ciemną.

LXLII.

»Ojczyzna sw em u obrońcy« — w nagrodę S rebrne pierścienie Kościuszko rozdaje.

Śm iały się w tedy szczęściem tw a rz e młode, I m yśli w m arzeń podążały kraje,

Śniły zefirów w iew y i p o g o d ę ...

M arzeniom prom yk krótkie życie daje, A tęczy uśm iech najczęściej je ro d z i...

A giną w szystkie, gdy słońce zachodzi.

LXLIII.

S zturm z m ilk ł... O d e sz li... T eraz inna p ra c a ...

T eraz D yktator plan dalszy obm yśla, B unty uśm ierza i żołdy wypłaca, I złe im iona z pam ięci w ykreśla.

I nad W a rsz a w ą niebo się w yzłaca.

Lecz chm ury czarne suną się z Z a w isła ...

To S uw orow a kieł pobłyska wilczy:

W ąsy przygryza, łup liczy i milczy.

(44)

LXLIV.

T rzeb a ratow ać, iść na grzechotniki!

Kościuszko zbiera proporce i zbroje, R ozdaje m iecze i form uje szyki.

R ęce m u w tedy pom agały moje;

Nocą szeptałem : »Zwalczysz napad dziki!

»Ja ci w ym odlę na ram iona tw oje

»Pancerz« On mówił, w zrok w zn ió słszydonieba:

»Nie m nie jednem u, w szystkim go potrzeba!«

LXLV.

Za gw iazd opale, kom et am aran ty

L ekko się w zniosłem Tam , na drodze m lecznej W y k w itły chm urki w srebrzyste akanty;

Dał im św ietlistość ruch życia odw ieczny.

Za niem i planet czerniły się kanty,

Bo jeszcze blask ich nie obw iał słoneczny.

Na wielkiej, ciem nej bryle w sparłem stopy I jąłem p ro sić ... D rgnęły nieba stropy.

LXLVI.

D rg n ę ły ... Raz je s z c z e ... G w iaździste obszary F al w ibrow anie w strzęsło mocą głosu,

Co tw a rz m ą rzucił w proch planety s z a ry ...

W ogniu błyskaw ic, w śród grom ów chaosu Szły słow a innej, niźli zwykłe, m iary I uderzyły w e m nie nak ształt ciosu:

»Nie w szystkim m oja pomoc przysądzona!

»Płaszcz mój z nich spada: za m ałe ram iona!«

40

(45)

LXLVII.

O m d lałe m ... Kiedy otw arłem źrenice, Już dobre duchy niosły m nie ku ziemi, A m iały w ielce zasm ucone lice.

Aź m nie złożyły dłońm i łagodnem i N a polu... Były to Maciejowice.

/ Błyszczała w dali w stęg i srebrzystem i

W is ła ... N a w zgórzu obóz szum iał ż y c ie m ...

Szukać Kościuszki szedłem z serca biciem.

LXLVIII.

Znalazłem ! Oczy pełne m iał czuw ania.

Z w ielkiej miłości słodyczą niew ieścią, Jak sre b rn a chm urka, gdy księżyc osłania, T akem go tu lił... »Z ja k ą w racasz w ieścią?«

P y ta ł duch jego w ciszy zadum ania;

A moje oczy błyszczały boleścią.

Cóż pow iem ? Jedno: »Nadzieją żyj zawsze.« — Miał oczy bardziej św ietliste, bo łzaw sze.

LXLIX.

Noc przyszła. K rótki spoczynek żołnierza:

R ankiem cień k rw a w y słońce zakryć może.

Śpią, ale słyszą, jak serce u d e r z a ...

Oczy im pierw sze ro ztw ierają zorze.

Szukają m iecza; w oda pierś odśw ieża, A u sta szepczą: »D opom agaj Boże!«

I znam ię krzyża na ram iona kładą,

I w idzą czasem w oddali śm ierć bladą. —

(46)

C.

W on dzień pow stało słońce purpurow o;

Żółknące drzew a zażegło płom ieniem , K rw ią zabarw iło toń W isły stalow ą, Na rdzaw ych tra w a c h rosy rozperleniem D rż a ło ... O cudzie! w kroplę rubinow ą Żałośnem słońca m łodego spojrzeniem K ażda się rosy zm ieniła kropelka.

Nie szum iał w ic h e r... Cisza była w ielka.

CI.

Św isnęła kula: Moskal bój zaczyna.

N a w zg ó rk u nasza stanęła piechota.

Bogarodzico, ratuj nas je d y n a ! ...

Jako n a rzece k ra w słońcu m igota, Tak pik kozackich błysnęła law ina.

A słońce siało potokam i złota, k rew trysnęła w ru b in u fontanny,

A jam się m odlił do N ajśw iętszej P a n n y !...

CII.

R a z ... d w a ... odparci! Może Bóg dozw oli!.

I znów kozactw o na koniach się w spięło;

K opyta biją w czarne piersi roli, A rm atnim hukiem pow ietrze stęknęło, I naszych chm ura b a g n e tó w o k o li...

B łyskaw icow e rozg ry w a się dzieło.

Jezusie, Maryo! św ist, szczęk i krw i rz e k a ...

W odzu, ratu n k u ! piechota u c ie k a !...

42

(47)

CIII.

Już pod Kościuszką d w a ru m ak i padły;

Na trzecim pędzi w ydaw ać rozkazy.

S traszny j e s t ... Bólem lica m u p o b lad ły ...

Och, ta odw aga w zruszy n a w e t głazy!

Och, onby w alczył i z piekła w idziadły!

Kędy przeleci zdw ajają się r a z y ...

W te m błysk i c is z a ... I om dlałe ciało Ze spienionego ru m a k a le c ia ło ...

CIV.

Tak, Panie Boże, i jam up ad ł w tedy!

Nie dałeś ginąć nam w tatarsk iej chm urze, U Jasnej Góry rozbiły się Szw edy,

Kozactw o znikło w krw i w łasnej purpurze, Sobieski T urków rozpędził czeredy,

A te r a z ... Boże! Tyś się schow ał w górze Za gw iazd zasłony! Bóg w zrok posłał ku m nie Spojrzałem w o k ó ł... Ja byłem przy tru m n ie !...

CV.

Jego pow ieźli do pysznej stolicy,

Gdzie w n u rty N ew y P io tr kam ienny skacze;

Jego pow ieźli przed oczy carycy, Dali m u m ękę i życie tułacze.

A ja wciąż patrzę w zbaw ienia tęsknicy W królow ę senną, pierś szarpię i płaczę.

Lecz w am , sieroty, w am , synow ie moi, Ni rozpacz głucha, ni płacz nie przystoi.

(48)

GVL

W am działać trzeba! W ięc biodra przepaszcie I oczy w asze ostrzcie o brzeg słońca;

I sercom w aszym m iłośnie bić każcie.

A gdy w as fala okrąży pieniąca,

To łódź b u d u jc ie ... Na najw yższym maszcie, P ochodnia w iary niech deszcz iskier strąca;

Dążcie odw ażnie przez bu rze i cienie

Na brzeg, przy którym znajdziecie zbaw ienie.

C Y II.

Ach, gdyby m ożna krok każdy oznaczyć, W skazać w am drogę i wyliczyć w iry, I w ątpiejące serca przeinaczyć;

Zedrzeć z nich niem oc — szaty Dejaniry, I w szystkie sm utne chw ile wytłum aczyć, Zm ienić ich m yśli w dym y w onnej m ir y ...

Tobym się chętnie zgodził po raz w tóry Przechodzić m ego istnienia tortury.

CVIII.

Nie można!... W chwili, gdy się pieśń przeryw a, R zucam w am , bracia, akord — serce moje.

Jego tętnienie niechaj w as przyzyw a Na w iekopom ne a zw ycięzkie boje.

Przez nie królow a m ów i nieszczęśliw a, P rzez nie u m arłe w am szeptają w oje:

»Duch m iejcie wolny, szczytny i orłowy,

»A jęk się zm ieni na hym n narodow y!«

U

(49)

CIX.

To m ego sm u tk u był już śpiew łabędzi.

Jeżeli przyjdę, to hejnał zadzw onię;

A lirę oprę na słońca kraw ędzi, A oczy w asze zachw ytem rozpłonię ...

Jak halny w icher, pieśń m oja popędzi, Na tw a rz u p adnie przy królew skim tronie.

A potem w stanie i ju ż bez skończenia Będzie w am dźw ięczeć hym ny w ybaw ienia!

(50)

.

(51)

PISANO W IO SN Ą I LATEM W DNI SŁONECZNE I NOCE GWIAŹDZISTE, ROKU PAŃSKIEGO TYSIĄC

DZIEW IĘĆSETNEGO DRUGIEGO.

(52)

, .V..

(53)
(54)
(55)

- 1

p - p DOM KSIĄŻKI

a v t y k w a k i a t

* 0 5 1 2 6 5

(56)

Biblioteka Śląska w Katowicach Id: 0030000609150

II 172143

Cytaty

Powiązane dokumenty

Rozróżnienia te wymagają komentarza. Najpierw kilka uwag ogólnych. Nie ­ które z tych rzeczywistości nakładają warunek, by ich elementy „były widzialne lub dane

O ile jednak określanie ewangelików augsburskich mianem luteranów jest bezdyskusyjne – Luter miał bezpośredni wpływ na kształt konfesji – o tyle nazywanie wiernych

W oknie Przywracanie dostępu dokonaj autoryzacji operacji poprzez przepisanie tekstu z obrazka. Jeśli  tekst  jest  nieczytelny,  wygeneruj  następny 

Ryknął wściekle Lucyfer, urwał gwiazdy kawał I cisnął nim, aż warkła ziemia z dziwu głucha, Lecz Archanioł, choć djabłom zawsze hardo stawał, Ugiął się,

Подлинные истоки русского шансона следует искать среди исполнителей „ресторанной” песни в эмиграции: помимо блатной и лагерной песни, еще и песни

piewca starej Warszawy Artur Oppman (Or Ot) i poeta J. Pokład "Mickiewicza" był rzęsiście oświetlony. Migotały płomyki świec z kandelabrów żałobnych ustawionych

Już w zaraniu twórczości żywo zajmowały Prusa zagad­ nienia teorytyczno-literackie. Świadczy o tem uwaga nad pi­ saniem fejletonów, zamieszczona w rękopisie,

Mówiąc filozoficznie, rzeczywistością jest staw anie się, czyli zmiana, niemożnością jest identyczność możności i aktu, które w w ypadku zmian czyli staw ania