• Nie Znaleziono Wyników

Redaktorem był wytrawnym

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Redaktorem był wytrawnym"

Copied!
3
0
0

Pełen tekst

(1)

Wanda Puget

Redaktorem był wytrawnym

Ochrona Zabytków 37/2 (145), 117-118

(2)

WANDA PUGET

REDAKTOREM BYŁ WYTRAWNYM

Nie były to li tylko um iejętności nabyte w okresie m iędzyw ojennym w pracy w ydaw niczej Z akładu A r­ ch itek tu ry Polskiej P olitechniki W arszaw skiej — b y ­ ły to indyw idualne cechy Jego umysłowości. W szy­ scy, którzy Go znali — podkreślają niezw ykłą zdol­ ność do arcytrafnego, syntetycznego ujm ow ania skom plikow anych problem ów.

W pracy redakcyjnej czytyw ał uw ażnie w całości a r­ ty k u ły szczególnie Go interesujące. W stosunku do pozostałych nieraz w ystarczyło Mu spojrzeć na stro ­ ny maszynopisu, aby ocenić treść i w artość pracy. Nie zw alniał nas jednak w tych w ypadkach od za­ sięgania opinii specjalistów danych dziedzin, ale zawsze ich ocena pokryw ała się z tą pierw szą ogólną oceną Profesora. Jed n y m rzutem oka p o trafił też zauważyć błąd literow y w m aszynopisie, któ ry uprzednio spraw dzony był przez w ytraw nego ko­ rektora. Mimo że do 24 roku życia był w sytuacji zm uszającej Go do używ ania w szkole i na studiach języka obcego, tak pięknie operow ał językiem pol­ skim , że niejeden hum anista mógł Mu tego po­ zazdrościć. Do końca życia nie używ ał żadnych — tak dzisiaj niestety rozpowszechnionych — żargono­ w ych określeń czy zwrotów. P o trafił przy tym błys­ nąć celnym dowcipem, świadczącym o poczuciu h u ­ m oru, jakże przydatnym w pracy dydaktycznej czy na mównicy.

N igdy nie narzucał apodyktycznie sw ych decyzji bez przekonania nas o ich słuszności, a p o trafił to zawsze robić w sposób arcysubtelny. Takiej w spół­ p racy przyszło mi się długo uczyć. Kiedyś przed sta­ w iłam do oceny P rofesora pracę „pana X ”. Po p rzej­ rzeniu odłożył ją bez słowa. Po jakim ś czasie w po­ czuciu redakcyjnego obow iązku przypom niałam P ro ­ fesorow i o tym artykule. Spojrzał na m n ie uważnie, ale nic nie powiedział. Jeszcze nie zrozum iałam o co Mu chodzi. M inął jakiś czas i P rofesor przy kolej­ nym spotkaniu sarn zaczął m i opowiadać, jakie to niezręczności naukow e — o których wiedzieć nie m ogłam — popełnił ów autor na innym terenie. Oczywiste było, że o a rty k u ł nie należało dalej p y ­ tać.

P rofesor był bezkom prom isowo uczciwy w pracy naukow ej i zawodowej. Nie zdarzyło się, by o dopusz­ czeniu do publikacji jakiejkolw iek pracy decydował inny powód niż jej rzeczyw ista w artość naukow a, choć niejednokrotnie narażał się przez to chwilowym „prom inentom ” zawodowym. Podobne stanow isko za j­ m ow ał nie tylko w pracach redakcyjnych, lecz rów ­ nież na forum zawodowym, na uczelni, w stow arzy­ szeniach, organizacjach naukow ych, a zwłaszcza przy pełnieniu obowiązków w Polskiej A kadem ii Nauk. A przecież m iał gorzkie doświadczenia z okresu, kie­ dy to na sku tek swego nieprzejednanego, uczciwego stosunku do ochrony naszej spuścizny k ulturow ej przyszło Mu zrezygnow ać ze stanow iska G eneralnego K onserw atora Zabytków PRL. Na tym w łaśnie s ta ­ now isku — i nie tylko — w ykazał niezw ykłe ta le n ­ ty urodzonego dyplom aty.

P am iętam jedno z Jego wspom nień, kiedy w pierw ­ szych latach pow ojennych urato w an e zostały od ro ­

zebrania średniow ieczne m u ry Starego M iasta w W arszawie. Otóż w czasie w izji lokalnej, trzech w y­ soko postaw ionych przedstaw icieli ówczesnego rzą­ du — ekonom ista, polityk i ... w yraziło opm ię, że m u ry nie są już potrzebne, bo przed czym m ają te ­ raz bronić m iasto! Pierw szem u z nich P rofesor od­ powiedział, że został odbudow any już ciąg domów przy ul. Mostowej, gdzie zam ieszkali ludzie, a ko n­ sekw encją zburzenia m urów byłoby zasypanie fos, a tym sam ym także dolnych kondygnacji tejże ulicy. A rgum ent trafił do przekonania ekonom isty. D ru ­ giem u postulującem u zniesienie B arbakanu, P ro fe­ sor zwrócił uwagę, że w tedy z R ynku Starego M ia­ sta odsłoniłby się bezpośredni w idok na kościół p a u ­ linów. To był również w ow ych czasach argum ent przekonyw ający. W reszcie trzeci z decydentów orzekł, że tere n po m urach należy zastąpić zielenią i tra w ­ nikam i. Profesor przyklasmął: „ależ tak! To zn a ko m i­ ty pomysł... ja to ju ż gdzieś w idziałem ! A... to p rze­ cież tak właśnie zrobił w R zym ie Mussolini!...” I m u ­ ry ocalały.

W szystkich, którzy spotykali się z Nim na tzw. K O PI (Kom isjach Opiniodawczych) nad p rz ed k ład a­ nym i projektam i konserw atorskim i arch itek tu ry , uderzało niezw ykle trafn e rozw iązanie tru d n y ch p ro­ blemów. Profesor w ysłuchiw ał uw ażnie najp ierw w szystkich inform acji historycznych (a trzeba p a ­ m iętać, że to On w prow adził obowiązek poprzedzania projektów architektonicznych studiam i naukow o-hi- storycznymi), następnie propozycji p ro jek ta n ta i gło­ sów licznych wówczas członków Kom isji. P ro je k ta n ­ ci w ielokrotnie borykali się z bardzo tru d n y m i p ro ­ blem am i jednoczesnego zachow ania w m aksym alnym stopniu substancji zabytkow ej i społecznej użytecz­ ności obiektu. (Ten ostatni w aru nek , o niesłychanym znaczeniu dla potrzeb odbudow ującego się po znisz­ czeniach w ojennych k raju, był jeszcze w okresie przedw ojennym lansow any w rozw ażaniach teo re­ tycznych ZAP). N iejednokrotnie w ydaw ało się nam, że spełnienie w szystkich w aru nk ów jest niemożliwe. Zadziwiało nas praw ie zawsze o statnie słowo P ro fe­ sora, któ ry proponow ał rozw iązania zdum iew ające prostotą i trafnością.

Na koniec chcę przytoczyć jeszcze jedną, rzadką ce­ chę w ynikającą z osobistej dyscypliny i um iejętności organizow ania sw ej pracy — punktualność i zarazem szacunek dla cudzego czasu. U m ów iony na określoną godzinę — obojętne czy była to osoba wysoko u ty ­ tułow ana czy szeregowy podw ładny — wchodził do swego gabinetu pięć m in ut w cześniej. W ponaddw u- dziestoletnim okresie w spółpracy z Profesorem zda­ rzyło m i się tylko jeden raz, że spóźnił się On kilka m in ut — notabene uprzedzając o tym telefonicznie swą sekretarkę.

W m ojej pam ięci pozostanie zwłaszcza ostatnie z Nim spotkanie, kiedy po powrocie ze szpitala i odbytej ku racji przyw itał m nie z uśm iechem w przedpokoju, potem piliśm y kaw ę — rozmowa była pogodna, a ja w yszłam pełna nadziei, że choroba została zażegnana. N iestety, nadm ierna liczba stresów , których doznał w ciągu swego arcypracow itego życia, a które zawsze

(3)

potrafił ukryć przed otoczeniem, zaważyła na odpor­ ności organizmu.

Pozostanie w naszej pam ięci jako uosobienie w ielkiej mądrości, k u ltu ry osobistej, rozw agi zawodowej i wielkiego poczucia odpowiedzialności za nasze dzie­ dzictwo narodowe, za jego nieprzem ijające w artości chronione dla przyszłych pokoleń.

Był w pełni godzien najwyższego m iana — był CZŁOWIEKIEM. Listopad 1983 mgr Wanda Puget „Kwartalnik A rchitektury i U rbanistyki” Warszawa JADWIGA ROGUSKA

PAMIĘCI PROFESORA JANA ZACHWATOWICZA

W długim szeregu uczniów Profesora J a n a Z achw a­ towicza byłam jedną z ostatnich doktorantek. Z tej racji przypadł m i sm utny zaszczyt w spom nienia P ro ­ fesora jako nauczyciela i m istrza.

Wśród w ielu znakom itych nauczycieli, św ietnych uczonych, nie każdy jest m istrzem . M istrz góruje nad otoczeniem nie tylko um iejętnością, m ądrością i talentem , m istrz jest wychowawcą, a nade wszystko jest wzorem, w tym rów nież osobowości, postaw i zasad. Mistrzostwo w iąże się z doskonałością. W p ięk ­ nym traktacie W ładysław T atarkiew icz doskonałość określał m. in. jako harm onię człowieka z sam ym so­ bą, z rozumem, jako zgodność w różnorodności. W osobowości m istrza — Profesora Ja n a Zachw atow i­ cza uczniowie odnajdyw ali tak ą w łaśnie harm onijną zgodność cech. Profesor był wzorem h artu , w e­ w nętrznej siły, odwagi i niezłomności, gdy staw ał w dobrej sprawie, gdy w spierał innych. Ale był również wzorem najsubtelniejszej delikatności, s p ra ­ wiedliwości i skromności, dobroci i życzliwości. W życiu i w pracach naukow ych nie cenił Profesor hałaśliw ej ekspresji. W ew nętrzne pasje pokryw ał um iarem i powściągliwością, potw ierdzając i ucząc, że sztuka sam oograniczenia jest też sztuką doskona­ łości. Zasadę sam oograniczenia, w najlepszym zna­ czeniu tego słowa stosował kształtując swoich ucz­ niów. Zachęcał do samodzielności, podtrzym yw ał in ­ dywidualność. Profesor, choć m iał łatwość szybkiego i trafnego sądu, cierpliw ie czekał na dojrzew anie sa­ modzielnych sądów początkujących uczniów. Cieszy­ ły Go osiągnięcia uczniów dojrzałych.

M istrzostwo Profesora miało piękny ludzki w ym iar: było w yrozum iałe dla niedoskonałości. Nie błąd w

poszukiw aniu praw dy naukow ej był ujm ą w oczach Profesora, lecz b rak odwagi w uśw iadom ieniu sobie błędu. Uczył P rofesor w ierności praw dzie; tu ta j nie dopuszczał kom prom isów, n ie uznaw ał w yjątków , tak jak w ew angelicznej zasadzie: „kto w iern y jest w n a jm n iejszej rzeczy i w w iększej w iern ym bę­ dzie”.

Był profesor w zorem patriotyzm u. W ychowany na obczyźnie, gdy po pow rocie do k ra ju został arch itek ­ tem , poświęcił się arch itek tu rze polskiej, jej historii, trw a n iu i rozwojowi, jej roli w kształtow aniu n aro ­ dowej tożsamości. Uczył studentów um iłow ania i ro ­ zum ienia polskiej architek tu ry .

Wrócę, na koniec, do doskonalenia, w ątk u tak isto t­ nego w relacji m istrz—uczeń. W iara w doskonalenie człowieka, nie dla p erfekcji sam ej w sobie, lecz w nadziei, że doskonalsi ludzie lepiej urządzą świat, jest hum anistycznym przesłaniem pozostawionym przez Profesora.

Odszedł w spaniały człowiek, m istrz doskonały. P o ­ zostały Jego dzieła, ideały i wzór. Je st naszym, uczniów Profesora, zaszczytnym zadaniem , w artości te krzewić i pom nażać w sercach i um ysłach naszych uczniów.

dr Jadwiga Roguska W ydział A rchitektury Politechniki W arszawskiej Przemówienie przeznaczone dla specjalnej chwili i na­ stroju, wygłoszone w dniu pogrzebu 24. VIII. 1983 r. przekazuję do druku na prośbę redakcji. Fragmenty cy­ towane były w rozmowie o Profesorze w „Tygodniku Powszechnym ” z 25.IX . 1983 r.

BOHDAN RYMASZEWSKI '

ERA OCHRONY ZABYTKÓW JANA ZACHWATOWICZA

„Konserwator pow inien być uzbrojony

w pełne rozeznanie potrzeb współczesnego życia” 1 i(J. Zachwatowicz, 1964 r.) Historia ochrony zabytków odnotowała wiele p rzy ­

kładów, w k tórych idea, będąc oderw ana od w ym o­ gów współczesnego życia, rozm ijała się z p ra k ty k ą 2. P race polskich konserw atorów w większości w y p ad ­ ków ch arakteryzow ały się trafnością dostosowania poszczególnych obiektów i całych kom pleksów do

Cytaty

Powiązane dokumenty

Gliwice po raz kolejny odwiedziły gwiazdy lekkiej atletyki – podczas Grand Prix Gliwic zaprezentowali się m.in.. Michał Haratyk, Anna Kiełbasińska i Joanna

1 x zupa DO WYBORU spośród: grzybowa, barszcz czerwony, żurek rybny 2 x klasyki grudniowe DO WYBORU spośród: paszteciki, śledzie, pierogi, sałatka ziemniaczana, tatar, ryba

Kierunek studiów - nazwa uczelni wyższej Nr załącznika zgodny z wykazem załączników. Studia równoległe na dodatkowym kierunku udokumentowane zaświadczeniem wydanym przez

oprogramowanie dla systemów Windows XP i Windows Vista do nagrywania płyt typu dane, audio, kopiowania całych płyt, tworzenia obrazów płyt na dysku, tworzenia kopii zapasowych

[r]

1 UoZL „bada- nie lub udzielenie pacjentowi innego świadczenia zdrowotnego bez jego zgody jest dopuszczalne, jeżeli wy- maga on niezwłocznej pomocy lekar- skiej,

czerwoną i tańczy z nią , na hasło pszczoły odkłada kartkę czerwoną, bierze żółtą i tańczy z kartką żółtą na hasło mrówki wymienia kartkę na

Tak więc kompetencja komunikatywna uczącego się oparta jest na wykorzystywanej przez niego bazie tekstowej (kompleksie tekstów, z którymi miał on do czynienia w