• Nie Znaleziono Wyników

Człowiek nauki i mąż Kościoła

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Człowiek nauki i mąż Kościoła"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

K siążka oceniana z p u n k tu w idzenia ekum enizm u zyskała bardzo pochle­ b n ą ocenę:

„N ajbardziej ekum eniczny okazał się n e sto r polskich fu n d am e n ta lis­ tów ks. W ładysław H ładow ski, w k tó ry m ek u m en ista w y raźn ie zw yciężył trad y cy jn eg o apologetę. P oszu k u jąca i w ciąż m łoda m yśl naszego seniora poddała surow ej k ry ty c e a rg u m en tację ze znam ion (s. 264) i rad y k a ln ie eksm itow ała ją z podręcznika. O strzegała też przed utożsam ianiem K o­ ścioła C hrystusow ego z Kościołem rzym skokatolickim , gdyż tego utożsa­ m ien ia nie pod ejm u je V atican u m II, chociaż p rz y ją ł je P ius X II w M ys-

tici Corporis (s. 272). Braw o, czcigodna, sędziw a i odw ażna m łodości!” .60

D ecyzja ks. H ładow skiego zrezygnow ania z prorzym skokatolickiej a r ­ g um en tacji ze znam ion zasługuje n a pow ażną dyskusję. T rzeba tę a rg u ­ m en ta cję albo usunąć, albo zm ienić (jak?). W form ie ekskluzyw nej jest nie do przyjęcia, poniew aż nie do się zharm onizow ać z soborow ą w izją Kościoła i Kościołów.. P ro feso r z W arszaw y i D rohiczyna zdaje się pod­ pow iadać cel nie apologetycznie, a ekum enicznie zorientow anj eklezjolo­ gii znam ion: — w zajem ne o b darow yw anie i w zajem ne uzn an ie.61 S p ra ­ w iedliw e przy znanie, że in n e Kościoły leg ity m u ją się rów nież godnym i u - w agi i szacunku w artościam i, w ty m św iętością i duchem m isy jn y m (ks. W. G ra n a t m isyjność zaliczał do znam ion Kościoła) itp. oraz radość z tego d ob ra odkryw anego u braci... może się okazać niedostrzegan ym dotąd zn a­ m ieniem K ościoła budzącym do nas szacunek i zaufanie. Ks. H ładow ski p orzuca d aw ny języ k u ży w a n y i n ad u ży w an y w dow odzeniu ze znam ion. Z am iast m ów ić o praw dziw ości Kościoła, w oli m ów ić o jego w iarogodno- ści. Jego zdaniem , ekum eniczne otw arcie się n a in n e K ościoły nie tylk o sp rz y ja pogłębieniu w łasnej św iadom ości i w łasnem u ubogaceniu, ale n ad to „m a n iew ątpliw ie duże znaczenie dla w iarygodnego p ełn ien ia m isji zbaw czej w sto su n k u do w spółczesnego św ia ta ” .62 Z m iana o rien tacji apo- logetyki z obrony „praw dziw ości” w łasnego Kościoła w k ie ru n k u jego w iększej w iarogodności pozw oliła ekum enicznem u apologecie pożegnać się z eklezjologią znam ion. Czy to „zn am ię” w arszaw skiej szkoły apolo- g etycznej? Ks. W incenty K w iatkow ski i ks. Jó zef M yśków rów nież w sw oich podręcznikach zrezygnow ali z tej drogi.

B p W Ł A D Y SŁ A W M IZIO ŁEK

CZŁOWIEK NAUKI I MĄŻ KOŚCIOŁA

P isanie o kim ś bliskim , ja k np. o członku w łasnej rodziny, koledze lub przyjacielu, je s t w pew nej m ierze u tru d n io n e n a sk u tek uczucia, jak im zabarw ione są w spom nienia. Ludzie, z k tó ry m i łączą nas w spólne p rze ­ życia, są nie ty le przez nas spostrzegani, ile przeżyw ani. U w aga ta odnosi się i do poniższej w ypow iedzi, bo ks. R ek tora zaliczam od czterd ziestu la t do gron a sw oich przyjaciół.

Z ks. H ładow skim poznałem się jesien ią 1946 r., gdy rozpoczął stu d ia n a W ydziale Teologicznym U n iw e rsy te tu W arszaw skiego. Z am ieszkał on w te d y w M iędzylesiu koło W arszaw y (dziś ju ż w obrębie W arszaw y) p rzy

50 W yp ow ied ź jed n ego Jz y iczcstn ik ó w S ym p ozju m E kum en iczn ego na K U L -u . 61 Jw „ 273.

(3)

linii kolejow ej O tw ock-W arszaw a, pełniąc obow iązki kap elan a w D om u Dziecka „U lanów ek”, prow adzonym przez S io stry R odziny M aryi. O dw ie­ ście m etró w dalej k u północy zn ajd u je się d ru g i Dom D ziecka zw any ,Ł o ­ sinek”, rów nież pod k ierow nictw em S ióstr R odziny M aryi, a p rzy nim pu­ bliczna k aplica obsługująca całe osiedle. W ty m zakładzie byłem od lipca 1944 r. kapelanem , a jednocześnie re k to re m kaplicy.

W n astęp n y m ro k u akadem ickim rozpocząłem i ja stu d ia n a W ydziale Teologicznym UW, n a tej sam ej sekcji dogm atyczno-apologetycznej co i ks. W ładysław . O dtąd razem jeździliśm y n a w ykłady, dysku tow aliśm y o różnych zagadnieniach teologicznych, w spólnie przeżyw aliśm y gorączkę egzam inów . W m iędzyczasie dołączył się do naszej g ru p y studen ckiej obe­ cny A d m in istrato r w D rohiczynie bisk up W ładysław Jęd ru szu k , k tó ry zam ieszkał w Św idrze obok O tw ocka p rzy kaplicy Sióstr F ran ciszkan ek od C ierpiących. Rów nież ks. B iskup podjął stu d ia n a tej sam j sekcji dog­ m atyczno-apologetycznej .

G dy ks. Wł. H ładow ski uzyskał n au k o w y stopień m ag istra, ów czesny A d m in istrato r w D rohiczynie ks. p ra ła t M ichał K rzyw icki zlecił m u obo­ w iązki w ikariu sza w B ielsku Podlaskim . S tam tąd dojeżdżał ks. W łady­ sław n a k u rs doktorancki. G dy zaś w 1951 r. został doktorem teologii, ks. A d m in istrato r zlecił m u tw orzenie W yższego S em inarium D uchow nego w D rohiczynie, m ian u jąc go zarazem rek to rem pow stającej uczelni.

Moje k o n tak ty z ks. W ładysław em nie p rzerw ały się po opuszczeniu przezeń W arszaw y. D w ukrotnie odw iedziłem go w B ielsku Podlaskim , a później p raw ie co rok u p rzyjeżdżałem do D rohiczyna, n a co w p ły n ęła ta k ­ że konsek racja bisk u p a ks. W ładysław a Jęd ru szu k a. Oczywiście sp otykaliś­ m y się także z ks. R ektorem podczas jego przy jazdó w do W arszaw y. W dobie Soboru W atykańskiego II i w okresie posoborow ym łączyła nas zno­ w u działalność ekum eniczna i w spólna p rac a w K om isji E piskopatu d/s E kum enizm u. W w izytach w D rohiczynie nie m ożna pom inąć m iłych przyjazdów n a grzybobranie, w k tó ry ch m istrzem zostaw ał zawsze biskup A d m in istrator a n a drug im m iejscu — ks. R ektor.

Po ty m k ró tk im szkicu znajom ości i k o n tak tó w z ks. rek to rem Wł. H ładowskim , w skazującym n a źródło, z którego czerpię sw oje wiadomości, m ożna p rzy stąp ić do c h a ra k te ry sty k i jego osobowości, p rzy n ajm n iej w ogólnych zarysach.

N a pierw szym m iejscu w ym ieniłbym zam iłow anie ks. R ek to ra do w ie­ dzy teologicznej. W arun k i studiow ania po w ojnie by ły bardzo tru d n e . D ie­ cezja nie w y sy łała księdza n a stu d ia ta k ja k dziś zapew niając m u m ieszka­ nie i u trzy m an ie, m u siał się sta ra ć o to sam stu den t. W w y p ad k u diecezji ze w schodnich teren ó w Polski sy tu a c ja p rzedstaw iała się jeszcze gorzej ze w zględu na pozostanie ty ch diecezji w całości lub w części poza g ra ­ nicam i k raju . W zburzonej W arszaw ie W ydział Teologiczny UW m ieścił się w części ocalałego b u d y n k u S em inariu m D uchow nego, w ciasnocie lo­ kalow ej i p ry m ity w ie um eblow ania. Sam dojazd do uczelni przez z ru jn o ­ w ane ulice z w ypalonym i dom am i, p rze p ra w a przez W isłę przez jed y n y m ost pontonow y, trw a ją c a nieraz godzinę, m ogły zniechęcić do studiów .

W późniejszych latach ks. Wł. H ładow ski m usiał dojeżdżać n a k u rs doktorancki z dalekiego B ielska Podlaskiego, łącząc n auk ę z obow iązkam i duszpasterskim i, a potem z D rohiczyna u trzy m y w ał k o n ta k ty naukow e z A kadem ią Teologii K atolickiej, podejm ow ał w ykłady, przygotow yw ał habilitację, kierując- zarazem diecezjalnym S em inarium D uchow nym , do­ konując k ap italnego rem o n tu gm achu sem inaryjn ego i przystosow ania go do potrzeb uczelni. Mimo ty ch w szystkich tru dn ości ks. R ek tor okazyw ał

(4)

zaw sze żyw e zain tereso w an ia naukow e. P ozostaw ał ponadto w k o n tak tach nau k ow ych z teologam i z obydw u p ań stw niem ieckich i kilk ak ro tn ie spo­ ty k a ł się z nim i n a sesjach nau ko w ych w B erlinie w schodnim .

Ks. R ek to r m a um y sł m atem atyczno-filozoficzny. Sięga głęboko w zna­ czenie każdej rzeczy i lu b i ścisłość w ypow iedzi. Z a czasów naszych s tu ­ diów n a U niw ersy tecie W arszaw skim W ydział Teologiczny m iał kilku w y b itn y ch profesorów . N a sekcji dogm atyczno-apologetycznej lu m in arz a ­ m i teologii by li: ks. prof. A nton i Paw łow ski późniejszy biskup w łocław ­ ski, i ks. prof. W incenty K w iatkow ski, podw ójny dokto r teologii i filozo­ fii. Ks. H ładow ski pisał p racę m ag istersk ą i d o kto rsk ą u ks. prof. W. K w iatkow skiego. O egzam inach u tego p rofesora k rąży ły legendy; jeżeli stu d en to w i udało się złożyć egzam in za trzecim razem , m ógł to uw ażać za sukces; odpow iedzi bow iem p rzy egzam inie m u siały u tra fić dokładnie w tok m yśli profeso ra i u kładać się w sw oisty sylogizm. Jed n ak że stu d e n t H ładow ski zdaw ał egzam iny z apologetyki zawsze za p ierw szym „podej­ ściem ” i to z w ynikiem dobrym .

Ścisłość i głębokość m yśli ks. re k to ra H ładow skiego sp raw iają, że jego prace naukow e trz e b a czytać pow oli i z w ielkim skupieniem .

K ażdy chrześcijan in zw iązany je st z K ościołem sw oją w ia rą i m iłością. Kościół jest przedm iotem naszej w iary , bo w nim żyje m istycznie C hrys­ tus, lecz zw iązek k a p ła n a z Kościołem jest o w iele głębszy, bo w y n ik a z n a tu ry jego pow ołania i p o sługiw ania kapłańskiego. M ożna zaryzykow ać tw ierdzenie, że stopień zw iązania k ap łan a z C h rystu sem i z Kościołem je s t m ia rą jego doskonałości kap łań sk iej. K o nk retnie, zw iązek księdza z K ościołem urzeczyw istnia się poprzez zw iązanie ze sw oją diecezją i z jej biskupem .

G dy chodzi o rodzim ą P iń sk ą diecezję ks. Wł. H ładow skiego, te re n y jej zostały włączone w 80% do Z w iązku Radzieckiego. Podczas w ojny w ielu k apłanów zginęło, sem in ariu m duchow ne zostało zam knięte, szereg św ią ty ń uległo całkow item u lub częściow em u zniszczeniu. N a pozostałym p rzy Polsce obszarze trz e b a było organizow ać nie tylk o życie religijne, ale i in sty tu cje diecezjalne. W tak ich w a ru n k a ch w ielu kapłanów szukało o- p arcia w in n y ch diecezjach, a k ap łan i w yw iezieni podczas w ojny do obo­ zów k o n c e n tracy jn y ch w Niemczech, zatrzy m y w ali się w k raja ch E uropy zachodniej lub w yjeżdżali do A m eryki P łn. Ks. H ładow ski nie uległ po ­ kusie szukania p racy w in nej diecezji. G dy zaś później jego zdolności i przebieg stu dió w kw alifik o w ały go, b y w szedł n a drogę nauk ow ą i zw ią­ zał się z A kadem ią Teologii K atolickiej czy K atolickiem U n iw ersy tetem Lubelskim , pozostał w iern y w oli swego O rd y n ariu sza i nałożonym na n ie­ go obowiązkom w e w łasnej diecezji. N igdy nie słyszałem z jego u st skargi, że uniem ożliw iono m u drogę nauk o w ą; decyzje sw ojej w ładzy diecezjal­ nej przyjm ow ał jako rzecz n a tu ra ln ą i w łaściw ą.

Z ty m „sensus ecclesiasticus” łączyła się u ks. R ek tora pokora. Nie lubił k ry ty k a n c tw a ani w stosunku do swoich przełożonych, ani innych księży. Choć dostrzegał błęd y i słabości ludzkie, nie lu b ił ich rozgłaszać, a jeśli trz e b a było o nich m ówić, w y rażał się zawsze z dużą w strzem ię­ źliw ością i poszanow aniem godności oraz czci drugiego człowieka.

Z m ysł kościelny u jaw n ił się szczególnie w jego p rac y ekum enicznej. D ziałalność ekum eniczna w ym ag a otw arcia się n a drugich, m iłości wobec b raci z in n y ch w y zn ań chrześcijańskich, ale rów nież u m iłow ania p raw d y i Kościoła. Takie p rzy m io ty duch a cechują ks. R ektora, dlatego przez sze­ reg la t b y ł w y b ieran y do K om isji M ieszanej m iędzy Polską R adą E kum e­ niczną i K om isją E piskopatu d/s E kum enizm u, jak rów nież do Podkom isji

(5)

Dialogu. P ostaw a jego zyskiw ała m u szacunek z obydw u stron.

N a zakończenie chciałbym w ym ienić k ilk a rysów c h a rak tery sty czn y ch osobowości ks. Wł. Hładowskiego.

N a pierw szym m iejscu p ostaw iłbym praw ość w sądzeniu, m ów ieniu i postępow aniu. P raw ość zaw iera w sobie p raw d ę m yślenia i po stępow a­ nia, w yklucza w szelkie zakłam anie w słow ach i czynach, rodzi zaufanie do człow ieka. T ak jak w w y p adk u ks. R ektora. To, co mówi, pły nie z jego przekonania, i ta k postępuje, ja k m ówi. N a jego słow ie m ożna zawsze polegać. T aka praw ość c h a ra k te ru je s t w spaniałym podłożem dla k a p ła ń ­ stw a, bo nadprzyrodzoność b u d u je zaw sze n a n a tu ra ln y c h podstaw ach.

Sw oje kap łań stw o po jm u je ks. R ektor bardzo pow ażnie. M ożna u n ie­ go zauw ażyć nie ty lk o opanow anie siebie i rów now agę duchow ą, ale i podporządkow anie sw ych sp ra w osobistych zadaniom kapłańskim . Lubi tow arzystw o k apłanów i często się z nim i spotyka, lecz unika tra c en ia czasu n a dłuższe rozryw ki, a także w y staw n y ch przyjęć. Choć tego nie ślubow ał, pozostaje p rak ty czn ie ab sty n en tem od napojów alkoholow ych.

P rz eja w y życia uczuciow ego podporządkow ane są u ks. R ek tora rozu­ m owi i woli. Nie lu b i em ocjonalnego podchodzenia do sp raw ani h ałaśli­ wego zachow ania się. K azania jego są rzeczowe, spokojne, o p a rte n a a r­ gum entach rozum ow ych i w ezw aniach skierow anych do woli.

Sw oje niedom agania zdrow otne ostatniego ro k u p rzy jm u je ks. R ektor spokojnie i w duchu Bożym. Pozostaje n ad al pogodnym i dostosow uje się do zm ienionych w a ru n k ó w swego życia. Ta pogoda ducha w chorobie i w posuw ających się latach jest znakiem i głębokiej w iary i siły c h a ra k te ­ ru.

K S. JA N ST ĘPIE Ń

REKTOR SEMINARIUM W DROHICZYNIE

M inęło ju ż trzydzieści trz y lata od czasu, kiedy objąłem w W yższym S em inarium D uchow nym w D rohiczynie n /B ugiem w y kłady z Pism a św. Starego i Nowego T estam en tu , a je d n a k zawsze, ilekroć sięgam pam ięcią do ta m ty c h lat, jaw i m i się obraz D rohiczyna ta k w y ra ź n y ja k b y to w szys­ tko, co tam przeżyłem , odbyw ało się w czoraj. W ystarczy p rzy m k n ą ć oczy, ab y ukazała się w spaniała panoram a tego ciekawego starego n ad b u - żańskiego g rodu z jego sym patycznym i m ieszkańcam i, w śród k tó ry c h d u ­ chow nym przypaść m usi m iejsce szczególne. I ta k przesu w ają m i się przed oczyma postaci wciąż żyw e: i tych, k tó rzy z tego św iata ju ż odeszli, i tych, k tó rz y są jeszcze z nam i, i tych, k tó rz y po nas zostaną, aby daljej jednać ludzi z Bogiem i m iędzy sobą. P an o ram a ta je s t ta k h a rm o n ijn a i tak zw arta, że n a w e t sobie nie w yobrażam , aby m ożna było jak iś fra g ­ m en t z niej w yłączyć. T ym bardziej jeśli te n fra g m e n t dotyczy postaci pierw szoplanow ej.

R ektor W yższego S em in ariu m D uchow nego w D rohiczynie, ks. d r hab. W ładysław H ładow ski, cieszył się dużym a u to ry te te m i w śród alum nów i w śród kolegów — profesorów . N ależał i należy dzisiaj do grona czoło­ wych w spółczesnych teologów — apologetyków . N iew ielu rek to ró w w yż­ szych sem inariów duchow nych w Polsce m oże się poszczycić takim i osiąg­ nięciam i naukow ym i, jak ie zdobią ch lu bn y biogram byłego re k to ra W yż­ szego S em inarium D uchow nego w D rohiczynie.

Cytaty

Powiązane dokumenty

kredy i jury, jak i gdzie przebiega strefa.. Sttuktul"aJna mspapowferzchni stropowej, zasięgu J miqższoścJ jury StructuraJ m&p ot, tóp surface, range and

aleksandra.dabrowska@ifj.edu.pl za potwierdzeniem otrzymania e-maila.. Pliki ofert złożonych drogą elektroniczną będą otwarte w tym samym terminie co oferty złożone pisemnie

Ze względu na fakt, iż liczba mieszkańców obu miejscowości charakteryzujących się cechami obszarów zdegradowanych przekracza ograniczenie 30% ogółu mieszkańców gminy,

W rezultacie północnoamerykańscy badacze postrzegani są jako pionierzy, dynamiczni propagatorzy oraz autorytety w zakresie kształcenia myślenia kry- tycznego.

2 lata przy 38 to pestka… Izrael był na finiszu i to właśnie wtedy wybuch bunt, dopadł ich kryzys… tęsknota za Egiptem, za niewolą, za cebulą i czosnkiem przerosła Boże

Pogłoski o śmierci biur są mocno przesadzone Choć kiedyś być może pojawi się coś, co sprawi, że biura odej- dą w przeszłość, wydaje się, że jeszcze daleko nam do tego

Jeśli bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z krowy, którymi skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, to o ile bar- dziej krew Chrystusa, który przez

- Wykonawca z własnej winy zaprzestanie realizacji zleconych Usług przez okres minimum 5 (pięciu) kolejnych dni i pomimo wezwania nie wznowi Usług w dodatkowym terminie