• Nie Znaleziono Wyników

Baranowska Marta

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Baranowska Marta"

Copied!
33
0
0

Pełen tekst

(1)

1

(2)

SPIS ZAWARTOŚCI TECZKI

I./1. Relacja l/lyj - <5 ^ •-

I./2. Dokumenty ( sensu stricto) dotyczące relatora I./3. Inne materiały dokumentacyjne dotyczące relatora

III./l. Materiały dotyczące rodziny relatora

III./2. Materiały dotyczące ogólnie okresu sprzed 1939 r.

1II./3. Materiały dotyczące ogólnie okresu okupacji ( 1939-1945) III./4. Materiały dotyczące ogólnie okresu po 1945

III./5. Inne ...

IV. Korespondencja

II. Materiały uzupełniające relację k . 2i s. h b

V. Nazwiskowe karty informacyjne bj _ /U VI. Fotografie

2

(3)

3

(4)

Bydgoszcz, dn. 26 .V. 1976r.

R E L A C J A

i? ~s

A R C H I W U M

gd 1. Baranowska Marta z d.Fac ad 2. Bydgoszcz 26.XI.1903r.

ad 3, Mikołaj,Teresa z d.Szwed ad 4.urzędnik

ad 5.średnia - matura ad 6 .Bydgoszcz 1

II Okres przedwojenny.

Przed wojną nie pracowałam.Miałam troje dzieci.Pracjwałam spo­

łecznie w latach 1919-20r.w Naczelnej Radzie Ludowej.Komisarzem był Melchior Wierzbicki.Współpracownikami byli:red.Teskowie,Mil- chertowie,Chłapowski.Pierwszymi kurierami z Poznania byli p.adw.

Adam Brzeski i Marcin Spikowski.M.in.pełniłam funkcję kurierki do Koronowa do dr.Szewsa.Należałam również do PCK.

Mąż mój był powstańcem wielkopoiskim.Trtykrotnie aresztowany - - szczęśliwie zwolniony.

Byłam zmuszona pracować.Pierwsza praca w biurze spedycji f.dodtke /1939/*Na terenie tej firmy istniała grupa Polaków,którzy zajmo- V wali się kolportaMżem gazetek .Należeli do nie j:adw.Macie je*/ski 7 - /inicjator - sam wydawał na terenie Bydgoszczy biuletyny infor­

macyjne na powielaczu - rozstrzelany w maju 1941r.z dużą grupą

7 męzczyzn/, Józef Starzyński - zaaresztowany razem z żoną Ireną '/pod zarzutem posiadania tajnej radiostacji.Zginął w Mauthausen

V w 1941r.Żona - do Ravensbruck do końca wojnyfFrickow3ki,Franci- 'Z szek Kufel/obaj zginęli w Mauthausen 1941r./Franciszek Truś -

V przeżył Mauthausen,obecnie w Warszawie.

Ja zostałam aresztowana z całą n/ wym.grupą,pracując w innej in3ty- tucji.Wsadzono mnie do samochodu,w którym zastałam Fr.Trusia.

7 Było to 28 maja 1>41r.

Parę dni przed tym zaaresztowano z biura Towarzystwa Nadzoru Nie-

^ ruchomości - drugiej instytucji w której pracowałam:p.Marię Adamską.

W parę dni potem z tejże instytucji aresztowano:dr.S.Nawrowskiego, b.vice-prezydenta miasta,adw.Rubenau i sekretarza b.prezydenta Byd­

goszczy .Zostali rozstrzelani ci trzej ostatni w maju 1941r.

Areattowani,łącznie ze mng^zostali przewiezieni do gmachu przy III Okres okupacji.

4

(5)

Powst.Wielkopolskich - do piwnic ..Około 10.VI.41r.przewieziono nas na wały Jagiellońskie do w ięzienia*! jednej c e li znalazłam się z

„ poprzednio aresztowanymi kobietami,a mianowicie:Ireną Starzyńską,

^ Ireną Rutkowską,Łucją Domkową,Marią Górską obecnie Majową,Elżbie- tą 11allerową/mąż rozstrzelany w maju 41r/,«ładyd$awą Słomą z matką /zginęła w RavevsbrQck,mązczyźni ojciec i bracia - w Oświęcimiu/, t/ Ireną PioterekfKazimierą Maciejewską.Do tejże c e li przywieziono

z Torunia ze sprawy kuriera por.Zygmunta Koźlikowskiegookoło

15.V I.41r.kobiety: Martę Wesołowską z d.Koilikowska,Janinę K oźli*

kowską,ich kuzynkę Kazimierę Kłosińską,narzeczoną Zygmunta,Halinę Lewandowską,dr .Jadwigę H©velks, obecnie Grabowską/obecnie w Łodzi.

AdressŁódż ul.Wigury 30,

Grupie kobiet bydgoskich wręczono nakazy aresztowania wydane przez Reichssichercheitsamz w B erlin ie podpisane przez Heidricha i w tymże dniu 30 lip c a wywieziono nas do RavensbrQck.Skazanie na obóz za

przestępstwo opiewało:"Zdrada stanu,przynależność do tajn ej organi­

z a c ji polskiej,która miała na celu wyniszczenie form acji SS".

Przesłuchania nasze odbywały się w gmachu Gestapo na Powst.Wielko­

polskich.Przesłuchujący gestapowiec Rux,drugi był witt.Zaliczono nas do grupy tajn ej organizacji S .S .S .,ja nie byłam zaprzysiężona i nie znałam dokładnej naz*<y organizacji.Grupa konspiracyj«a,z któ­

rą współpracowałam za cel miała: spisywanie i kolportaż wiadomości radiowych,rozprowadzanie ulotek i gazetek/w sumie niewiele,gdyż to były początki pracy/,propagowanie trwania przy polskości i nie przyj­

mowania grupy niemieckiej pomimo niesłychanego tex*roru.W tych poczy­

naniach brałam udział.Dr.Nawrowski,z którym przed aresztowaniem prze­

prowadziłam ostatnią rozmowę,wobec szalejącego terroru nakazał mi wy­

cofanie się z akcji na pewien okres czasu,równocześnie proponując mi, z uwagi na doskonałą znajomość języka niemieckiego i znajomość terenu i ludzi w Bydgoszczy,zaangażowanie się w przyszłości pracą długodystan sową,wymagającą wielkich ostrożności i właściwego doboru lu d z i.

W Ravensbrttck przebywałam od 10.VIII.41r.do końca wojny.

t obozie od 1941r.przy końcu,po przyjeździe transportów /2/z Pawiaka poczęła działjić gru^a konspir- cyjna.Pomoc koleżeńska,opieka nad mło­

dzieżą, ma tkam i i dziećmi.Byłam łącznikiem z grupą międzynarodowych komunistek a grupą polską.Współpraca dopomagała do przeprowadzenia wielu pożytecznych ak cji n.p.obsadzenie funkcj przez więźniarki polit; - czne^Relacje z te j działalności opioane w k3iążce"Ruch oporu w Ravens- br&ck" wyd.przez Zrzeszenie prawników polskich w Katowicach 1971r. i

stfc.137 do 150.,wydanej po międzynarodowym spotkaniu b.więźniarek - - aktywistek w Jaszov.cu na Śląsku.

ł I . I v ^ \ ^ • 0\S1T\AAA/iD ir-O/i'v_<2— ,

5

(6)

1

6

(7)

u

Lipiec - Sierpień - Wrzesień 2000

Szanowny Panie Ministrze,

Jak Panu wiadomo, w 1998 roku - w 555. rocznjćę I zwy­

cięskiej wyprawy Władysława Warneńczyka i Janosza Hu- nyadego, przy wsparciu finansowym Rady Ochrony Pamię­

ci Walk i Męczeństwa, w Bułgarii, w rejonie stacji kolejowej i elektrowni Sestrimo, na skrzyżowaniu dróg nad rzeką Ma- ricą, siłami gminy Belowo i Ambasad Polskiej i Węgierskiej, został wzniesiony 6-metrowy metalowy krzyż katolicki.

U podnóża krzyża na głazie umieszczono tablicę mar­

murową z napisem w języku bułgarskim: Dotąd dotarł

„długi m arsz” w 1443 roku na czele z polsko-w ęgierskim królem W ładysław em Jagiellończykiem i dowódcą woj­

skowym Janoszem Hunyadi.

Obecnie władze gminy Bełowp i Sestrimo oraz Am ba­

sada Polska i Węgierska doszły do wniosku, iż celowym by było zagospodarowanie tego terenu.

Jak sygnalizowaliśmy to już w piśmie z dnia 8 grudnia 1998 roku stosownym byłoby umieszczenie tablic z tłuma­

czeniem napisu w języku polskim i węgierskim oraz ogro­

dzenie memorialnego kompleksu. W ładze lokalne propo­

nują poza tym wybudowanie studzienki ze źródłem, zasa­

dzenie rzadkich drzew i krzewów, wyodrębnienie miejsca na wypoczynek i urządzenie parkingu.

Biorąc pod uwagę potrzebę dokumentowania wspólnej przeszłości, zwłaszcza dokonań szczególnie ważnej dla Bułgarów postaci króla Władysława Warneńczyka - jako fundamentu przyjaznych polsko-bułgarskich stosunków, uprzejmie proszę o wsparcie finansowe przedstawionej powyżej inicjatywy.

W załączeniu przesyłam kilka wariantów projektów urzą­

dzenia tego miejsca pamięci narodowej. Z e swej strony w porozumieniu z zarządem gminy Bełowo Ambasada pro­

ponuje wybór wariantu nr 3, jako najbardziej przystającego do warunków krajobrazowych i funkcjonalnych tego miej­

sca. Załączamy też orientacyjny kosztorys przedsięwzięcia.

Z wyrazami szacunku /-/ Jarosław Lindenberg

Pismo Przewodniczącej Kotłask^ego Miejskiego Historyczno-Oświatowego Ruchu Społecznego Sowiest’ [Sum ienie]

[tłumaczenie]

m. Kotłas, 4.09.2000 r.

Pan Andrzej Przewoźnik . Sekretarz Generalny

Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Korzystając z okazji informuję, że pomniki i krzyże oby­

wateli polskich - ofiar represji politycznych na terenie m.

Kotłas, które zostały postawione w 1995 r. znajdują się w stanie nienaruszonym i są pod opieką Administracji m.

Kotłas, naszej organizacji i mieszkańców.

Wzniesienie polskich krzyży na cmentarzu Makaricha spowodowało uznanie przez Zgromadzenie Miejskie tego miejsca za Memorialne. Tutaj też w 1998 r. postawiono inne pomniki ofiar represji, w tym obywateli innych państw.

Cmentarz jest utrzymywany nie tylko przez Administrację, ale również przez uczniów, młodzież i mieszkańcóv

Stowarzyszenie Sowiest’ uważa, że inicjatywa strony polskiej zwróciła uwagę miejscowej ludności na tragiczną przeszłość.

Dziękujemy za Pańskie starania w szlachetnej sprawie wskrzeszenia pamięci poległych Polaków i ospb wielu in­

nych narodowości.

W miarę naszych ograniczonych możliwości Sowiest’

nadal będzie troszczyć się o zachowanie i zagospodarowa­

nie [otoczenia] krzyży, pomników i znaków pamięci.

/

Z poważaniem

Przewodnicząca M H O R S Sowiest’

I-I Irina Dubrowina

Pismo Przewodniczącego Rady Miasta Krakowa

Kraków, 8 września 2000 r.

Szanowny Pan Andrzej Przewoźnik Sekretarz Generalny

Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Szanowny Panie Ministrze,

W imieniu Komitetu Honorowego mam zaszczyt przesiać tą drogą najserdeczniejsze podziękowania za patronowanie inicjatywie wzniesienia na Cmentarzu Rakowickim pomnika upamiętniającego żołnierzy i cywilów narodowości ukraiń­

skiej zmarłych w latach 1918-1921 w obozie dla Jeńców i In-/

ternowanych N r 1 w podkrakowskim Dąbiu.

Jestem szczerze przekonany, że odsłonięty 1 września 2000 roku pomnik - wspólne dzieło Ukraińców i Polakóy będzie nie tylko mogiłą upamiętniającą wydarzenia sprzed ponad osiemdziesięciu lat, ale czyniąc zadość stawianym przez stronę/ukraińską postulatom, stanie się znaczącym krokiem w trudnym procesie budowy dobrosąsiedzkiej ko­

egzystencji, której potrzebne jest wzajemne przebaczenie.

Łączę wyrazy szacurlKu

I-I Stanisław Handzlik

_____________ Przewodniczący R ady M iasta Krakowa

List Pani Anny Kulinowiczowej do Redakcji Biuletynu „Przeszłość i Pamięć”

Cisownica, 8. 09. 2000 r.

Szanowna Pani!

Dziękuję za nr 1/2000 Biuletynu „Przeszłość i Pamięć” , jak zwykle ciekawy. A ja przesyłam Pani wspomnienie o Ce- cylji i Stanisławie Mikołajczyku.

O Mikołajczyku w związku ze sprowadzeniem prochów pisano wiele, ale o niej ani słowa. A zasługuje na to. Ona umożliwiła przed wojną karierę męża, a w czasie wojny przeszła przez Oświęcim i Ravensbriick (...).

Cecylję Mikołajczykową poznałam jesienią 1944 r., gdy SS-mani likwidując obóz w Oświęcimiu przywozili więźniar­

ki do Ravensbriick. Początkowo traktowana była jako wię­

zień specjalny „Sonderhaftling” . Umieszczono ją w „bun­

■ I

f

r -

3

3

129

7

(8)

z

PRZESZŁOŚCI PAMIĘĆ Nr 3

krze” - więzieniu obozowym w celi dla więźniarek, które mogły być korzystnie wymienione. Ponieważ znacznych więźniarek z całej Europy napływało do Ravensbriick sporo, a takich cel było mało, po pewnym czasie przeniesiono ją do baraku już jako zwykłą więźniarkę.

D o polskiego baraku nr 20, na stronę, gdzie byłam sztu- bową, przyprowadziła ją Marta Baranowska, a nie dozor- czyni jak zazwyczaj.

Marta, blokowa bloku kuchennego, cieszyła się wielkim autorytetem wśród Polek, zwłaszcza tych, które długo prze­

bywały w Ravensbriick. Była naszą przywódczynią. Znała do­

brze język niemiecki i przyjaźniła się z Austriaczkami pracu­

jącymi w biurze politycznym. Od nich czerpała ważne dla nas wiadomości i przez nie mogła czasem jakąś sprawę załatwić.

Przypuszczalnie od nich dowiedziała się wcześniej o przywie­

zieniu Mikołajczykowej i załatwiła, by znalazła się w polskim baraku. Marta nieraz podrzucała mi kogoś pod opiekę, ale były to młodociane, skrajnie wyczerpane, potrzebujące tro­

chę życzliwości, zadbania. Czasem przynosiła dla nich trochę żywności, o którą łatwiej było na bloku kuchennym.

Gdy niespodziewanie przyprowadziła Cecylję Mikołaj- czykową byłam niezadowolona, bo przewidywałam, że wie­

le osób będzie chciało ją poznać, nawiązać stosunki z panią premierową, zaczną się liczne odwiedziny, a w baraku dzia­

ły się rzeczy nielegalne.

„Strickerin’ki” , które pod nadzorem dozorczyni robiły skarpety dla żołnierzy, pod jej nieobecność z tej wełny robiły szaliki i skarpetki dla polskich dzieci. Gdy Stasi Kiesłowskiej, drugiej sztubowej udało się przynieść trochę ziemniaków kra­

dzionych z kuchni SS (my otrzymywałyśmy już tylko obierki), ja gotowałam je nocą na piecyku w ubikaq'ach w puszce po marmeladzie, by nazajutrz obdzielić nimi parę najbardziej wyniszczonych przez biegunkę itp. Zwiększony ruch stanowił dodatkowe zagrożenie. A le klamka zapadła (...)

Cecylja Mikołajczykowa szybko i taktownie zlikwidowała zainteresowanie swą osobą oświadczając kategorycznie, że polityką zajmuje się jej mąż, a ona się do tego nie miesza.

Ponieważ mają dzieci, na nią spada wychowanie i utrzyma­

nie rodziny, a więc dom i gospodarstwo. Na nic więcej nig­

dy czasu nie miała. N ie pretendowała też do żadnych przy­

wilejów z racji stanowiska męża, ani do wyżej wspomnia­

nych ziemniaków, czego najbardziej obawiałyśmy się ze Stasią, ziemniaków, których nigdy nie spróbowałyśmy.

Cecylja Mikołajczykowa była poważną, skromną kobietą.

We wzajemnych stosunkach bezpośrednia i miła. Bardzo zrównoważona. Wkrótce zabrała się do konspiracyjnego szy­

cia odzieży dla dzieci i niemowląt. N ie pamiętam, gdzie zastał ją koniec wojny, chyba w jakimś komando poza Ravensbriick.

Po wojnie, w 1946 r. odszukał mnie w Sosnowcu Stanisław Mikołajczyk, wówczas wicepremier. Podziękował mi listow­

nie za opiekę nad żoną i prosił o odwiedzenie go w Warsza­

wie. Gdy spotkaliśmy się w jego biurze w Warszawie propo­

nował, bym została posłanką do Sejmu z ramienia Polskiego Stronnictwa Ludowego. Odmówiłam, ponieważ wówczas myślałam, że jest to propozycja grzecznościowa, bo z rolnic­

twem nie miałam nic wspólnego. Po wielu latach, gdy prze­

czytałam, jego książkę Burza nad Polską, będącą w nielegal­

nym obiegu, zrozumiałam, że chyba widział we mnie wypró­

bowanego człowieka. Przez jakiś czas utrzymywałam z nim kontakt, ale nie nalegał.

Korespondencji nie zachowałam, bo po kłopotach z ge­

stapo miałam kłopoty z UB, a ten był bardzo niebezpieczny.

I-I Anna Kulinowiczowa

Pismo Stowarzyszenia „Katyń” w Poznaniu.

Poznań, dnia 15 września 2000 r. /

Szanowny Pan Minister Andrzej Przewoźnik Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Panie Ministrze, szczerzć wzruszeni ukończeniem budo­

wy i poświęceniem Polskich Cmentarzy Wojennych w Char­

kowie, Katyniu i M iednoje oraz możliwością uczestniczenia w tej ceremonii naszych przedstawicieli przesyłamy Panu staropolskie Bóg Zapłać.

W dniu 12 września br. na pierwszym spotkaniu po prze­

rwie urlopowej, przedstawiciele naszych delegacji przeka­

zali szczegółowe relacje z

uroczystości

towarzyszących.

Wszyscy z ogromnym wzruszeniem relacjonowali swoje przeżycia i

/Wdzięczność

za wybudowanie po 60. latach za­

pomnienia Cmentarzy, na których można

się

pomodlić, za­

palić zni^z i położyć kwiatek.

Panu/Panie Ministrze, wyrażamy wdzięczność za pokonanie wszystkich trudów, przeciwieństw i osiągnięcie wspólnego celu.

Z wyrazami szacunku Prezes /-/ Z ofia Żak

List Przewodniczącego Zarządu Głównego Okręgu Wileńskiego A rm ii Krajowe/„Wiano”

Łódź, 19 Września 2000 r.

Redakcja „Przeszłości i Pamięci”

Szan. Pani Redaktor Jolanta Adamska

/

Szanowna Pani Redaktor,

W numerze 4(13) z roku 1999 zamieściła Pani interesujący artykuł o pomnikach ks. Józefa nad Elsterą. Proszę przyjąć do wiadomości, że byłem w Lipsku około połowy lat 60-ych i zro­

biłem zdjęcia - tuż przy moście/ha Elsterze - tabliczki „Ponia- towskibriicke” i kamienia poświęconego naszemu Bohatero­

wi. Przyjechałem tam kilka lat później - ani tabliczki, ani ka­

mienia nie było, z trudem odszukałem pomniczek wielkości szafki nocnej w pobliskim parku - Pani reprodukuje jego zdję­

cie na s. 49 i 50. Inaczej mówiąc, nasi czerwoni „przyjaciele”

z „Enerdowa” pozbyli się cennej naszej pamiątki. Ten na moim zdjęciu jest tp prawdopodobnie ten sam kamień, który ustawili tam ułani Księcia Józefa, a wracając w roku 1815 do kraju ostrzyli o niego szable, by były gotowe do następnej wal­

ki o wolność. Pqtłobno widniały na nim ślady ostrzenia.

Proszę przyjąć wyrazy szacunku.

Przewodniczący Z G

Okręgu Wileńskiego A rm ii Krajowej „W iano”

I-I ppłk m gr Jerzy Urbankiewicz

130

8

(9)

Sławomir Bobbe

Przyjaźniła się z największymi postaciami międzywojennej Byd­

goszczy, spotykała się z elitą towarzyską w Sopocie i dzieliła obozowy los z Mileną Jesenską, kobietą życia Franza Kafki.

Bydgoszczanką opiekuje się nie­

miecka fundacja im. Maksymiliana Kolbego, założona przez Alfonsa Erba. W 1964 roku, gdy trwał pro­

ces zbrodniarzy z Auschwitz, grupa chrześcijan z Pax Christi pod jego przewodnictwem odbyła podróż pokutną do Oświęcimia. Przyjął ich Karol Wojtyła, arcybiskup Krakowa.

Spotkali wtedy byłych więźniów, żyjących na granicy ubóstwa. Potem założyli fundację, która pomaga im do teraz. Do domu przy Mazowiec­

kiej Niemcy zaglądają jednak kurtu­

azyjnie, bowiem z panią Martą jest cały czas rodzina.

Najstarsza bydgoszczanka to prawdziwa kopalnia anegdot i cho­

dząca historia miasta. Pierwszą wojnę, potwornie straszną i głodną, pani Marta spędziła w domku na Okolu. Z tego czasu pamięta polskie książki gromadzone przez matkę- -patriotkę. O takie wydawnictwa było w Bydgoszczy niezwykle trud­

no. - Jeździło się po nie do Otłoczy- na. Tam żona kolejarza prowadziła małą księgarnię z polską literaturą.

Patriotyzm procentuje

Moja matka była świadkiem odra­

dzania się polskości w Bydgoszczy po 1920 roku. - mówi Andrzej Baranowski, rocznik 1933=

Wierzbickiego przygotowywaliśmy dokumenty na pierwszą sesję byd­

goskiej Rady Miasta - wspomina pani Marta (otworzył ją Melchior Wierzbicki, jej ówczesny praco­

dawca - red.). - Miałam 17 lat, gdy

„porwali” mnie do pracy. Wszystko przez to, że brakowało ludzi do­

brze władających polskim - mówi 103. latka. - Ja w dodatku skończy­

łam niemiecką szkołę handlową.

Do dziś zresztą pani Marta pisze biegle na maszynie. - Wierzbicki bardzo o nas dbał, płacił nam kro­

cie. Dość powiedzieć, ze na ślub­

ną wyprawkę uzbierałam sobie sama - z dumą mówi pani Marta.

- Zabierał nas do eleganckiego loka­

lu na kolację, albo na dobre wino.

Bardzo szybko poznałyśmy eleganc­

kie życie.

Dość powiedzieć, że młodziutką Martę Baranowską stać było na za­

kupy w Gdańsku i wyjazdy do So­

potu, w latach 20. Były to miejsca spotkań i wypoczynku towarzyskiej śmietanki z całego kraju.

Nie wszyscy w Bydgoszczy mieli jednak takie szczęście. Panowało ogromne bezrobocie. - Trzeba było się nachodzić, żeby się wyżywić.

Mama przyjęła na służbę dziew­

czynkę, której nie trzeba było płacić.

Chodziło o to, żeby jedno dziecko w rod zin ie

b y ł o

mniej do wykarmienia - twierdzi Andrzej Baranowski. - Jednak samo miasto było bogate, rozwijało się, a bydgoski teatr był jednym z naj­

piękniejszych obiektów europej­

skich, a jego premiery miały taki właśnie rozmach - mówi pan An­

drzej. - Przy ulicy Gdańskiej znajdo­

wała się nawet stacja benzynowa, a dalej była słynna willa Poli Negri, gwiazdy kina niemego.

Polka? Tylko Ravensbriick Gdy nadszedł 1939 rok i wybuchła wojna, pani Marta wraz z rodziną była na letnisku w Grocholu. - Stam­

tąd doszliśmy wraz z dobytkiem na wozach aż pod Kutno - wspomina Andrzej Baranowski. - Szosy i pola zapchane były uciekinierami, a ko­

lumny ludzi ostrzeliwało hitlerow­

skie lotnictwo. Dalsza ucieczka nie miała sensu, więc zawróciliśmy do Grochola. Spotkaliśmy się z okrut­

nym przyjęciem tutejszych Niem­

ców, którzy wyrzucili nas ze wsi - zapisała we wspomnieniach Marta Baranowska.

Na tym jednak udręka bydgosz­

czanki i jej rodziny nie skończyła się. - Znów, jak wcześniej, trzeba było się określać, czy jest się Pola­

kiem, czynie. Wkrótce, w 1941 roku aresztowano mnie i trafiłam do w ię­

zienia na Wałach Jagiellońskich, a krótko później, po ostenta­

cyjnym demonstro­

waniu polskości, do obozu koncentra-

Pani M arta (z lewej) z siostrą Wiesławą na ul. Gdańskiej

cyjnego w Ravens- briick,

n- guz-ic

dze zaliczyłam jeszcze więzienie w Berlinie. Chyba stara więźniarka ze mnie - śmieje się pani Marta, choć dobrze pamięta obozową gehennę.

- Teraz wiem, że byłam tam po­

trzebna. Swoją niemczy­

zną zdobyłam sobie od razu kierowniczkę obozu. Powiedziała mi, że nie spotkała obcokrajowca tak władającego niem­

czyzną Goethego.

była na bloku razem ze Świadkami Jehowy. Czeszka nie przeżyła obo­

zu, zmarła w obozowym szpitalu Potem wielokrotnie do jej byd­

goskich drzwi pukali pisarze, na­

ukowcy i doktoranci, którzy szu­

kali świadków pobytu Jesenskiej w Ravensbruck. Miłośnikom litera­

tury z tej miłości pozostały „Listy do Mileny” Kafki.

Obóz został porzucony przez strażników, gdy zbliżył się doń front wschodni. Więźniarki uciekały na

10 28 października 2006 ^ c/T

0

U> O n Ca) . extrazycie

Przeżyć dwa wieki

Ludzie. M arta Baranowska n ieb a w em ob ch od zić b ęd zie 103. u ro d zin y

9

(10)

pokutną do Oświęcimia. Przyjął ich Karol Wojtyła, arcybiskup Krakowa.

Spotkali wtedy byłych więźniów, żyjących na granicy ubóstwa. Potem założyli fundację, która pomaga im do teraz. Do domu przy Mazowiec­

kiej Niemcy zaglądają jednak kurtu­

azyjnie, bowiem z panią Martą jest cały czas rodzina.

Najstarsza bydgoszczanka to prawdziwa kopalnia anegdot i cho­

dząca historia miasta. Pierwszą wojnę, potwornie straszną i głodną, pani Marta spędziła w domku na Okolu. Z tego czasu pamięta polskie książki gromadzone przez matkę- -patriotkę. O takie wydawnictwa było w Bydgoszczy niezwykle trud­

no. - Jeździło się po nie do Otłoczy- na. Tam żona kolejarza prowadziła małą księgarnię z polską literaturą.

Patriotyzm procentuje

Moja matka była świadkiem odra­

dzania się polskości w Bydgoszczy po 1920 roku, - mówi Andrzej Baranowski, rocznik 1933,

- W biurze notarialnym

- Zabierał nas do eleganckiego loka­

lu na kolację, albo na dobre wino.

Bardzo szybko poznałyśmy eleganc­

kie życie.

Dość powiedzieć, że młodziutką Martę Baranowską stać było na za­

kupy w Gdańsku i wyjazdy do So­

potu, w latach 20. Były to miejsca spotkań i wypoczynku towarzyskiej śmietanki z całego kraju.

Nie wszyscy w Bydgoszczy mieli jednak takie szczęście. Panowało ogromne bezrobocie. - Trzeba było się nachodzić, żeby się wyżywić.

Mama przyjęła na służbę dziew­

czynkę, której nie trzeba było płacić.

Chodziło o to, żeby jedno dziecko w rodzin ie

b y ł o

tąd doszliśmy wraz z dobytkiem na wozach aż pod Kutno - wspomina Andrzej Baranowski. - Szosy i pola zapchane były uciekinierami, a ko­

lumny ludzi ostrzeliwało hitlerow­

skie lotnictwo. Dalsza ucieczka nie miała sensu, więc zawróciliśmy do Grochola. Spotkaliśmy się z okrut­

nym przyjęciem tutejszych Niem­

ców, którzy wyrzucili nas ze wsi - zapisała we wspomnieniach Marta Baranowska.

Na tym jednak udręka bydgosz­

czanki i jej rodziny nie skończyła się. - Znów, jak wcześniej, trzeba było się określać, czy jest się Pola­

kiem, czy nie. Wkrótce, w 1941 roku aresztowano mnie i trafiłam do w ię­

zienia na Wałach Jagiellońskich, a krótko później, po ostenta­

cyjnym demonstro­

waniu polskości, do obozu koncentra-

Pani M arta (z lewej) z siostrą Wiesławą na ul. Gdańskiej

cyjnego w Ravens- bruck,

guZie

- : spędziłam

prawie n.kij

d r u

Po

•*>

dze zaliczyłam jeszcze więzienie w Berlinie. Chyba stara więźniarka ze mnie - śmieje się pani Marta, choć dobrze pamięta obozową gehennę.

- Teraz wiem, że byłam tam po­

trzebna. Swoją niemczy­

zną zdobyłam sobie od razu kierowniczkę obozu. Powiedziała mi, że nie spotkała obcokrajowca tak władającego niem-

| czyzną Goethego.

b Dzięki temu po­

le mogłam kobietom p rze w ie zio n y m z warszawskie­

go Pawiaka.

Mowa o Jo- hannie Langen- feld, dozorczyni, za której rządów nastąpiła w obozie

„odwilż” . Wszystkie dozorczynie w powojennym procesie przed Trybunałem Najwyższym zosta­

ły skazane na karę śmierci.

Jednak dzięki wdzięczności i pomocy byłych więźniarek Ravensbriick, Langenfeld uciekła z więzienia na Mon­

telupich w Krakowie.

W obozie doszło do jednego z bardziej niezwy­

kłych spotkań w życiu Mar­

ty Baranowskiej. Poznała bowiem Milenę Jesenską, wielką miłość Franza Kafki.

- Była urocza - w y­

soka, kulturalna, świetny niemiec­

ki - wspomina pani Marta.

- W obozie

była na bloku razem ze Świadkami Jehowy. Czeszka nie przeżyła obo­

zu, zmarła w obozowym szpitalu Potem wielokrotnie do jej byd­

goskich drzwi pukali pisarze, na-i ukowcy i doktoranci, którzy szu­

kali świadków pobytu Jesenskiej w Ravensbriick. Miłośnikom litera­

tury z tej miłości pozostały „Listy do Mileny” Kafki.

Obóz został porzucony przez strażników, gdy zbliżył się doń front wschodni. Więźniarki uciekały na Zachód, ale bydgoszczanka wróciła do Polski. - Bydgoszczy za nic bym nie zamieniła - zapewnia stulatka.

- Za żadne skarby nie poszłabym nigdzie indziej.

Ostatnio Andrzej Baranowski za­

interesował się Internetem. Chciał­

by stworzyć stronę www, na której umieściłby również bogate wspo­

mnienia swojej matki. - Na razie dysponuję bezcennym rękopisem, więc pomysł wydaje się znakomity - mówi.

Zdjęcie z obozu w Ravensbruck 10

(11)

j y

11

(12)

12

(13)

50 LAT.

1 9 2 3 -1 9 7 3

KARTKA POCZTOWA

S t/ . / a > A V / 7, ~ 6

P. P. T. iT . III. 73. 300.000 proj. W. TO M ASZEW SKA

13

(14)

y

14

(15)

15

(16)

16

(17)

17

(18)

18

(19)

F U N D A C J A

A R C H I W U M P O M O R S K I E A R M I I K R A J O W E J

B IU R O F U N D A C JI • 8 7 -1 0 0 T O R U Ń • UL. W IE L K IE G A R B A R Y 2 • T E L. (0-56)65-22-186 h ttp ://w w w .u m .to ru n .p l/~ a rc h A K , e -m a il: a rc h A K @ u m .to ru n .p l

K O N T O : W I E L K O P O L S K I B A N K K R E D Y T O W Y SA W T O R U N I U , NR 1 0 9 0 1 5 0 6 - 4 6 7 5 - ' 2 8 - 0 0 - 0

T o r u ń £ 0 0 1 - 0 4 - 0 9

S z .P a n i

M a r t a B a r a n o w s k a

8 5 - 0 8 1 B y d g o s z c z

S z a n o w n a P a n i !

P r z y o k a z j i w y s y ł k i k o l e j n e g o n u m e r u " B i u l e t y n u " F u n d a c j i , s k ł a d a m P a n i i P a n i R o d z i n i e n a j s e r d e c z n i e j s z e ż y c z e n i a

Ś w i ą t e c z n e .

W z a ł ą c z e n i u p r z e s y ł a m t a k ż e a r t y k u ł z c z a s o p i s m a p t ." P r z y ­ s z ł o ś ć i p a m i ę ć " , w k t ó r y m A l i n a K u l i n o w i c z p i s z e o P a n i p o b y c i e w o b o z i e k o n c e n t r a c y j n y m . P o z a t y m c h c i a ł a b y m p r o s i ć P a n i ą o u z u p e ł n i e n i e d o k u m e n t ó w . H i e p o s i a d a m y P a n i f o t o g r a f i i a n i z c z a s ó w o k u p a c j i , a n i z o k r e s u p ó ź n i e j s z e g o . C z y m o ż e m o g ł a b y P a n i p r z e k a z a ć A r c h i w u m c h o c i a ż k s e r o k o p i e p o s i a d a n y c h

d o k u m e n t ó w , w t y m t a k ż e l e g i t y m a c j i o d z n a c z e ń , k t ó r e p o s i a d a P a n i .

Ł ą c z ę s e r d e c z n e p o z d r o w i e n i a i w y r a z y s z a c u n k u .

Z p o w a ż a n i e m ... ...

El la S k e r s k a

d o k u m e n t a l i s t k a F u n d a c j i A r c h i w u m P o m o r s k i e

AK

w T o r u n i u

19

(20)

20

(21)

21

(22)

22

(23)

23

(24)

24

(25)

25

(26)

26

(27)

27

(28)

28

(29)

29

(30)

-

30

(31)

31

(32)

|

32

(33)

33

Cytaty

Powiązane dokumenty

W programie ujęte zostały doniesienia z wielu dziedzin medycyny, między inny- mi rodzinnej, alergologii, endokrynologii, gastroenterologii, hepatologii, kardiolo- gii,

I tutaj rozmowa nasza kieruje się z powrotem w rejony zabużańskich lasów, a potem opowieść przenosi się daleko na północny wschód, aż do Moskwy, gdzie

Mówiłam: „Przyjeździe, zobaczcie do pasieki” Był moment, gdy mówili, że telefony komórkowe szkodzą i pszczoły się nie orientują.. Mówiłam: „Słuchajcie, nie

„Materiały [fotograficzne] czarno-białe”[Mikołaja Ilińskiego –red.], potem „Materiały [fotograficzne] barwne”[Edwarda Dubiela oraz Mikołaja Ilińskiego –red.] –[to]

Kiedyś trzeba było się liczyć ze słowami, niestety nie można było iść ulicą i klepać, że tak powiem. Obecnie rzeczywiście możemy mówić co chcemy i

Trzeba było uważać.Rwało się bławat, z chabru się wiło, takie boże drzewko było, z koniczynki się wiło. Jak się dziecko przestraszyło, to się brało wianuszki

Wtedy jeszcze nie trzeba było mieć ciężkich milionów, żeby wygrać; dzisiaj bez tego, to w ogóle nie ma o czym rozmawiać.. Pamiętam, że spotkanie było w Piaskach, nie wiem,

Słowa kluczowe projekt Etnografia Lubelszczyzny, kultura ludowa, Rzeczyca Ziemiańska, Zielonka Górna, obrzędowość rodzinna, wierzenia ludowe, chrzest dziecka, rodzice chrzestni.