• Nie Znaleziono Wyników

PISMO PRZYRODNIO SZECHŚWIAT

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "PISMO PRZYRODNIO SZECHŚWIAT"

Copied!
30
0
0

Pełen tekst

(1)

S Z E C H Ś W I A T

P I S M O P R Z Y R O D N I O

ORGAN POLSKIEGO T O WA R ZY S TWA P R Z Y R O D N I K Ó W IM. K O P E R N I K A

P A Ń S T W O W E W Y D A W N I C T W O N A U K O W E

(2)

Z alecono do b ib lio te k n au c zy c ie lsk ic h i lic ea ln y c h pism em M in isterstw a O św iaty n r IV/Oc-2734/47

T R E S C Z E S Z Y T U 6 (1862)

M e r g e n t a l e r J., G eo a k ty w n o ść s ł o ń c a ... 121 P i e n i ą ż e k S. A., O w oce e g z o t y c z n e ...123 J a k u b o w s k i J . L., P rz e lo t P e k in —K a n t o n ...126 S t ę ś l i c k a - M y d l a r s k a W., N a js ta rsz e znalezisko szczątków ludzkich

w P o l s c e ... 130 W a l c z a k W., N a jw ię k sz a ja s k in ia S u d etó w . - n ... 133 Ł u k a s i a k J., C ykl ro zw o jo w y zaro d źca z i m n i c y ... 136 G r z e s i u k S., P rz e w o d z e n ie su b s ta n c ji o rg an iczn y ch w ro ślin ie . . . . 138 K e 1 u s A., Im m u n o lo g iczn e a s p e k ty zb liżen ia w e g e ta ty w n e g o ... 141 B i e r n a t G. i K u l c z y c k i J., Z d ziałaln o ści n a u k o w e j paleo n to lo g a a m e­

ry k a ń sk ie g o H. F. O s b o m a ...142

i S p i s p l a n s z

I. „A K S O L O T L E “. L a rw y sa la m a n d ry a m e ry k a ń sk ie j — fot. A. M iraty ń sk i.

II. PŁA C ZĄ C Y B U K — fot. J. K ruszow ski.

III. W YDM A P IA S Z C Z Y S T A W Ł E B IE — fot. W. P ielichow ski.

IV. E R O Z JA W O DN A W A R ST W G EO LO G IC ZN Y C H (B iała p o d G rzybow em ) fot. T. P rzy p k o w sk i.

E R O Z JA P O W IE T R Z N A W A R S W ŁU PK O W Y C H (Szydłów) — fot. T. P rz y p ­ kow ski.

N a okładce: A N AN A S — rys. F. S e if e r t

(3)

O R G A N P O L S K I E G O T O W A R Z Y S T W A P R Z Y R O D N I K Ó W I M. K O P E R N I K A

CZERWIEC 1956 ZESZYT 6 (1862)

GEOAKTYW NOŚĆ SŁOŃCA

JA N M ERG EN TALER (W rocław )

Mało jest zjawisk na niebie, które by bezpo­

średnio interesow ały przyrodników, a w szcze­

gólności biologów. N ieliczne — o ile w ogóle istnieją — są powiązania gwiazd z życiem or­

ganicznym na Ziemi. Nieistotne dla tego życia jest to, co się dzieje na tych odległych ciałach niebieskich, ani to — jak są one zbudowane, ani to— jak są one rozłożone w przestrzeni. M inęły dawno te czasy, gdy idąc śladami dociekań astrologicznych sądzono, że pozycje planet w pływ ają w jakikolw iek sposób na zjawiska ziem skie. Św iat pozaziemski stał się zupełnie obcy, powiązany z Ziemią jedynie poprzez in­

telekt ludzki, zainteresow anie człowieka tym, co się dzieje w odległej przestrzeni. Badania astronomiczne stały się abstrakcją prawie nie powiązaną z życiem , bo naw et te nieliczne ga­

łęzie usługowe astronomii, które łączą się z za­

gadnieniem wyznaczania pozycji obiektów na Ziemi czy z wyznaczaniem czasu, stały się dro­

bną cząstką badań astronomicznych, cząstką co­

raz mniej znaczącą w zagadnieniach rozwiązy­

w anych przez astronom ów i coraz częściej prze­

kazywaną innym specjalnościom.

Istnieje jednak wąska wprawdzie, ale dość ważna dziedzina astronomii, w której kontakt z życiem nie tylko trwa, ale wzm acnia się stale.

D ziedzinę tę stanowią badania słoneczne, rodzi się też druga dziedzina, która zaważy zapewne na w iększym zastosowaniu praktycznym badań astronomicznych, a m ianow icie astronomia ra­

diowa.

Badaniom słonecznym chciałem tu parę uwag

poświęcić. Nie będę pisał o dobrze zapewne zna­

nych problemach związanych z usłonecznieniem ani o zagadnieniach związanych z zastosowa­

niem energii słonecznej w przemyśle. Pragnę tylko opowiedzieć o niektórych bezpośrednich związkach pom iędzy tym, co się dzieje na Słońcu, a tym co odbyw a się na Ziemi, a więc o tzw. geoaktyw ności Słońca, w ybierając z ol­

brzymiego obszaru zjawisk znanych tylko ta­

kie, które mogą specjalnie zainteresować przy­

rodników.

Przypomnę krótko, na czym polega zmienna aktywność słoneczna, która odbija się na ziem ­ skich zjawiskach.

Słońce jest kulą gazową o średnicy 1 390 000 km i średniej temperaturze w arstw pow ierzch­

niowych rzędu 6000°. Z w nętrza Słońca ku jego powierzchni płynie potężny strum ień energii, który jest po drodze pochłaniany przez w arstw y gazu i którego widm o zm ienia się od środka ku powierzchni w ten sposób, że m aksimum pro­

m ieniowania przesuwa się ku coraz w iększym długościom fali. Innym i słow y, tem peratura m a­

leje od środka ku powierzchni. To prom ienio­

wanie, które odbywa się na zewnątrz, pochodzi z cienkiej warstw y powierzchniowej o grubości zaledw ie kilkuset kilom etrów. W arstwa ta, zwa­

na fotosferą, w oczach naszych uchodzi za ,,po- w ierzchnię“ Słońca.

W fotosferze pojawiają się często ciem ne pla­

my, których ilość podlega okresowym waha­

niom. Cykl takich wahań w ynosi mniej w ięcej 11 lat. W r. 1953— 54 plam było bardzo mało,

16

(4)

1 2 2 W S Z E C H Ś W I A T

były długie tygodnie, w ciągu których „po- wierzchnia“ Słońca była zupełnie czysta. B ył to okres m inim um aktyw ności słonecznej.

Plam y są najłatw iejszą do zaobserwowania zmienną cechą pow ierzchni Słońca, okresowość ich w ystępow ania jest najczęściej stosow anym wskaźnikiem cykliczności aktyw ności słonecz­

nej. Podobną cykliczność w ykazują jednak i in ­ ne zjawiska, częściow o uzależnione od plam,

częściowo zapewne na równi z plamam i będące skutkiem cykliczności zjaw isk odbyw ających się w e wnętrzu Słońca, do dziś dnia nie bardzo zro­

zum iałych. N ajw ażniejsze dla nas b yłyb y roz^

błyski chromosferyczne, krótkotrw ałe nagłe pojaśnienia pew nych okolic tarczy słonecznej, zw ykle ponad plamami, będące zapewne spe­

cjalnego rodzaju w yładow aniam i elektryczny­

mi. Cykliczność 11-letn ią w ykazują także zja­

w iska m agnetyczne, protuberancje, kształt korony słonecznej i inne zjawiska. Zapewne w skutek tych przemian zm ienia się ilość pro­

m ieniowania pozafioletow ego oraz tzw. pro­

m ieniowania korpuskularnego“ (strum ień nała­

dowanych elektrycznie cząstek, jonów, elektro­

nów) i natężenie tego prom ieniowania docho­

dzącego do Ziem i nie jest stałe. To ostatnie zjawisko, będące skutkiem zm ian aktywności słonecznej, jest prawdopodobnie przyczyną geoaktyw ności Słońca.

N ajłatw iej, jak wspom niałem , obserwować plam y. B yły one obserw ow ane najdawniej i do­

brze reprezentują ogólną cykliczność aktyw no­

ści słonecznej, dlatego najczęściej doszukiwano się zw iązków pom iędzy ich ilością a zjawiskam i na Ziemi. Zw iązki takie ustalono w odniesieniu do zmian klim atycznych, zjaw isk m agnetycz­

nych na Ziemi, zórz polarnych, stanu jonosfery (jakości odbioru audycji radiowych), zjaw isk biologicznych (wzrost drzew itp.) i innych. Zaj­

m iem y się przede w szystk im zjaw iskam i biolo­

gicznym i i klim atycznym i.

Znany jest fakt, że drzew a szczególnie w yraź­

nie reagują na cykliczność aktyw ności słonecz­

nej. Przynajm niej niektóre i w niektórych oko­

licach Ziemi, a poza tym najłatw iej na nich badać te rzeczy, bo zapisują dokładnie tę reak­

cję w postaci cieńszych lub grubszych przyro­

stów rocznych. Szczególnie w yraźnie zjawisko to zachodzi u żyjącej setki lat sekw oi kanad yj­

skiej, ale niekiedy udaje się je stw ierdzić i w Europie u sosen, świerków, kasztanów albo w A fryce u akacji egipskich. Stw ierdzono np.

taką cykliczność u drzew, z których wyrabiane b yły przed tysiącleciam i trum ny egipskich fa­

raonów. Zw iązek przyrostów drzew z aktyw no­

ścią Słońca jest nieraz tak ścisły, że badając w stecz drzewa m ożna w nosić o tym , jak zacho­

w yw ało się Słońce. W ten sposób stwierdzono np., że przed paruset laty drzewa nie w y k a zy ­ w ały cykliczności przyrostu. Okazało się potem, że Słońce w tym okresie także niezbyt regular­

nie zm ieniało sw oją aktywność. Podobne w n io­

ski można zresztą w yciągnąć i z innych obser­

wacji, tym razem klim atycznych. Zmiany gru­

bości rocznych w arstew ek osadowych skał ilastych, tzw. warw, pozwalają wnosić, że cy­

kliczność 11-letnia aktywności słonecznej jest bardzo trw ałym zjawiskiem , że w ystępow ała już przed tysiącam i lat.

Wróćmy jednak do przyrostu drzew. Jak tłu­

maczyć tę współzależność? Trudno przypuścić, by odgrywało tu rolę prom ieniowanie pozafio- letowe, bo dochodzi ono do powierzchni Ziemi w m inim alnych ilościach, a te długości fali, które podlegają zapewne największym waha­

niom, są w ogóle całkowicie pochłaniane przez górne w arstw y naszej atmosfery. Podobnie ma­

ło prawdopodobny w ydaje się w p ływ strumieni naelektryzowanych cząstek. Zapewne na wzro­

ście drzew odbijają się przede w szystkim zmia­

ny klim atyczne, które są zupełnie wyraźne, choć niejednakowo silne w e w szystkich okolicach kuli ziem skiej. N ie można przy tym mówić, że np. lata byw ają cieplejsze czy zim niejsze w za­

leżności od ilości plam. Układa się to różnie w różnych okolicach, a prócz tego istotnym zja­

w iskiem jest raczej zachowanie się ciśnienia barometrycznego, z którego rozkładu zapewne w ynikają inne skutki, jak ilość opadów itp.

W ogóle zmianom podlega stan cyklonów i an- tycyklonów i z tych zmian zapewne wynika reszta.

Najogólniej można by to ująć tak, że obec­

ność plam na Słońcu sprzyja zwiększaniu się gradientu barometrycznego, a w ięc pogłębia niże barom etryczne i wzm acnia w yże. Tym np.

tłum aczyć można by zmianę dróg cyklonów w A m eryce Północnej ze szlaku idącego przez środek kontynentu na 2 szlaki na południu i północy, w tedy gdy m am y maksimum aktyw ­ ności Słońca. Utrzym ujący się wów czas trwalej w yż spycha depresje na północ i południe. Te pozaziem skie przyczyny nie są jednak tak silne, by całkowicie rządziły klimatem. Tam, gdzie na klim at zbyt wyraźnie działają lokalne przyczy­

ny, jak to się dzieje np. w zachodniej i środko­

wej Europie, w p ływ plam słonecznych na kli­

mat jest prawie całkowicie zamazany, trudny do stwierdzenia, a zarazem niew yraźnie w y ­ stępują uzależnione zapewne od tych zmian takie zjaw iska jak wzrost drzew. Dlatego to sekw oje amerykańskie są dobrymi kronikarza­

mi aktywności słonecznej, a europejskie sosny czy świerki tylko w yjątkow o wykazują podobne zm iany przyrostów.

Przyczyny tych zmian klim atycznych nie są dziś jeszcze zupełnie jasne. Prawdopodobnie głów ną przyczyną jest zmienna ilość cząstek naelektryzowanych i pozafioletu docierających do w yższych w arstw atmosfery, co odbija się na równowadze tych w arstw i z kolei powoduje zm iany w troposferze. Zagadnienie to wszakże nadaje się do om ówienia osobnego.

Tak w ięc w ydaje się, że zm ienne przyrosty drzew zostały w yjaśnione zmianami klim atycz­

nymi. Ale są inne zjawiska, które zdają się

(5)

C zerw iec 1956 123

wskazywać na bezpośredni w p ływ obecności plam słonecznych na procesy biologiczne. Do takich zjawisk należałyby podejrzewane przez lekarzy związki pom iędzy niektórym i choroba­

mi (np. zawał serca) a obecnością w tym czasie plam y na Słońcu, dokładniej nawet z chwilą jej przechodzenia przez słoneczny południk. Chwila ta jest o tyle ważna, że w tedy strumień pro­

m ieniowania wychodzącego z plam y prostopa­

dle do powierzchni Słońca bezpośrednio trafia na Ziemią. Podobnie istnieje przypuszczenie o związku plam z chemizmem krwi u ludzi itp.

Zarysowuje się więc m ożliwość bezpośredniego oddziaływania plam na zjawiska biologiczne, raczej m ożliwość niż fakt stwierdzony, ciągle bow iem jeszcze trwają spory na tem at realności podobnych obserwacji.

Obserwacje tego rodzaju nie są łatwe. Naj­

w iększy kłopot jest z przeprowadzeniem pomia­

rów kontrolnych, które pozw oliłyby stwierdzić, że rzeczyw iście mamy tu do czynienia z w p ły­

wem plam, a nie z przypadkową zbieżnością.

Tym bardziej jednak w ydaje mi się, że badania tego rodzaju mogą być nader ciekaw e i przy­

czynić się do rozwikłania w ielu problemów, a może naw et znaleźć zastosowanie praktyczne w m edycynie czy w innych dziedzinach życia.

I tu chciałbym w sposób nieśm iały, jako że nie jestem biologiem, wysunąć pewną sugestię.

Czy nie udałoby się znaleźć jakichś glonów, bakterii czy innych drobnych organizmów szyb­

ko rosnących, które reagowałyby na plamy.

Hodowla takich organizmów, jednych, w w a­

runkach izolacji od bezpośredniego promienio­

wania mogącego pochodzić od plam, i innych, w ystaw ionych na to promieniowanie, może po­

zw oliłaby rozstrzygnąć pytanie, czy plamy mogą

bezpośrednio w pływ ać na procesy biologiczne poza pośrednictwem zmian klim atycznych. Naj­

w iększy kłopot przy badaniach tego rodzaju polegałby zapewne na znalezieniu odpowiednich organizmów „plamoczułych11. Trudno szukać na ślepo, nie wiedząc na co takie stworzenia mają reagować. W ydaje się, że odpadają pro­

m ienie światła w dziedzinie pozafioletowej, bo ta dziedzina prom ieniowania jest pochłaniana przez w yższe w arstw y atm osfery i nie dochodzi do powierzchni Ziemi. W bliskim pozafiolecie wzm ocnienie prom ieniowania w czasie powsta­

wania rozbłysków chromosferycznych, które są tu głów nym producentem nadmiaru tego promieniowania, jest nieznaczne. Podobnie w y ­ gląda możliwość docierania do powierzchni Zie­

mi strumienia cząstek naelektryzowanych. Je­

dynie fale radiowe m ogłyby chyba odgrywać poważniejszą rolę. Oczywiście, krótkie fale, poniżej 1 metra.

Wiadomo bowiem, że rozbłyski są źródłem wzmocnionego prom ieniowania radiowego, któ­

re wzrasta gw ałtow nie w ciągu m inut czy na­

w et ułam ków m inuty i w ciągu kilkunastu czy kilkudziesięciu minut opada do normalnego po­

ziomu. Nasza jonosfera jest nieprzeźroczysta w stosunku do fal radiowych dłuższych niż kil­

kadziesiąt metrów, przepuszczając dość obficie fale krótsze, a organizmy zwierzęce czy roślin­

ne, jak się zdaje, reagują w pew ien sposób na radiowe promieniowanie. Czy nie tu tkw iłaby przyczyna bezpośredniego oddziaływania ak­

tyw ności zmiennej Słońca na niektóre procesy biologiczne, jeśli rzeczywiście oddziaływanie takie istnieje? W ydaje mi się, że warto by za­

gadnienie to podjąć, a dałoby się może uzyskać ciekawe wyniki.

OWOCE EGZOTYCZNE

S. A. P IE N IĄ Ż E K (Skierniew ice)

P ierw sze m iejsce w śró d owoców u p ra w ia n y c h n a k u li ziem skiej z a jm u ją w inogrona, ale je s t to p ie rw ­ szeństw o tylk o fo rm aln e. O grom ną w iększość w in o ­ g ro n spożyw am y bow iem w p o staci w ina, a nie owoców deserow ych.

J e ś li chodzi o owoce spożyw ane w s ta n ie n ie p rz e ­ robionym , to k ró lo w ało w śró d n ic h do n ie d aw n a jab łk o . O becnie p alm ą p ie rw sz e ń stw a o d e b ra ła ja b ło n i p o m a ra ń cz a i in n e owoce cytrusow e, ja b łk o zeszło n a p la n d rugi. Nie będziem y się te m u dziw ili, je śli zło­

żym y w izy tę np. w łaścicielow i m ałego n a w e t p rz y d o ­ m ow ego o g ródka w M eksyku czy A lgerze. W ogródku ty m ro sn ą ty lko dw a d rze w a pom arańczy, a je d n a k dzieci m ogą z n ic h zry w ać d o jrza łe ow oce przez ro k cały.

Je d n o z ty c h d rzew — to o d m ian a V alencia. D o jrze­

w a ją n a n im p o m a ra ń cz e od czerw ca do listopada.

D ru g ie drzew o — to W a sh in g to n N avel, k tó reg o owoce d o jrz e w a ją od listo p ad a do m aja. P rocesy d o jrze w an ia

u po m arań czy p rze b ie g a ją inaczej niż u naszy ch ow o­

ców. N asze czereśnie, śliw ki czy ja b łk a o sią g ają p ełn ą dojrzało ść n a drzew ie, trz e b a je w te d y zry w ać w szy st­

kie n a raz, bo inaczej p rz e jrz e w a ją , o p a d a ją z drzew , s ta ją się niesm aczne albo też p s u ją się i g n iją.

P o m arań c za po osiągnięciu ca łkow itej d o jrzałości nie sp a d a n a ziem ię i n ie p rz e jrz e w a szybko. M ożna ją p rze trz y m y w ać n a drzew ie przez k ilk a tygodni, a n a w e t m iesięcy i zry w ać codziennie ty lk o w ilości p o trze b n ej do bezpośredniego spożycia.

W iększość o dm ian p o m arań czy d ojrzew a, ta k ja k V alencia, la te m i jesien ią. W d ru g iej połow ie zeszłego stu lec ia w p row adzono do u p ra w y W a sh in g to n N avel, k tó ra d o jrze w a w czasie, gdy in n e od m ian y n ie d o j­

rze w a ją, w sk u te k tego u p ra w a p o m a ra ń cz y sta ła się znacznie a tra k c y jn ie js z a . O bok p o m arań czy bard zo szybko ro zw in ęła się u p ra w a g ra p e -fru itó w . N ie je st to żad en m ieszaniec m iędzy p o m a ra ń cz ą a cy try n ą , ja k n ie k tó rzy laicy n iesłu szn ie przy p u szczają, ale zu ­

16

,

(6)

124 W S Z E C H Ś W I A T

p ełn ie o d ręb n y g a tu n e k d rze w a owocow ego, znanego pod n az w ą C itru s pa ra d isi L.

M im o ta k o grom nego w z ro stu u p ra w y owoców cy ­ tru so w y c h w sa d o w n ic tw ie św iato w y m , m ów i się obec­

nie, że w n ie d łu g im czasie p a lm ę p ie rw sz e ń stw a p r z e j­

m ie od n ic h n o w y g a tu n e k ow ocu — aw okado.

O woc a w o ka d o w y g lą d a p o d o b n ie ja k g ru szk a od ­ m ia n y F a w o ry tk a , K la p s a czy K om isów ka, w ażyć może od 100 do 400 g. P o k ry w a go z w ie rz c h u tw a rd a , skó- rz a sta , zielona sk ó rk a , k tó ra w o k resie zu p e łn e j d o j­

rzałości ciem n ieje lu b b ru n a tn ie je . W śro d k u ow ocu z n a jd u je m y je d n o duże, k u lis te lu b ow alne, tw a rd e n a sie n ie w ielk o ści połow y k u rze g o j a j a (ryc. 1). D o j-

Ryc. 1. A w o k a d o o d m ia n y M exico la u p ra w ia n e w ZSR R n a w yb rzeżu c z arn o m o rsk im . U góry — g a łą z k a z d w o ­

m a o w ocam i; u dołu — owoc w p rz e k ro ju . rż a ły m iąższ j e s t m ię k k i i soczysty, a le w sm a k u nie p rz y p o m in a żad n eg o z u p ra w ia n y c h u n a s owoców.

Z a w ie ra on p o n a d 30 proc. tłuszczu, około 2 proc. b ia ł­

k a i k ilk a p ro c e n t c u k ru . R óżne jego o d m ia n y d o jrz e ­ w a ją w ró ż n y m czasie, p r a w ie p rzez cały rok, zim ą i latem .

A w o k a d o n ie je s t sp o ży w an e ja k o owoc desero w y N ajlep ie j sm a k u je , p o k r a ja n e w c ie n k ie p la ste rk i, p o ­ solone i p ołożone z a m ia st s e ra sz w a jc a rsk ie g o n a k a ­ w a łk u ch leb a czy b u łk i z m asłem . In d ia n ie m e k sy ­ k a ń sc y sp o ż y w a ją je w ra z z p la c k a m i z k u k u ry d z y , oczyw iście bez m a sła . Je szcze częściej spożywane* je s t a w okado w p o sta c i różn eg o ro d z a ju s a ła te k ow ocow o- w arzy w n y c h , a n a w e t g o to w an e n a zupę. Ze w zględu n a w y so k ą z a w a rto ść tłu szc zu i dość zn aczne ilości b ia łk a, głó w n ie zaś z p o w o d u w y b itn ie p rzy je m n eg o sm a k u z n a jd u je ' ono d z ie sią tk i ró ż n y c h za sto so w ań w k ra ja c h , w k tó ry c h je s t u p ra w ia n e .

A w o k a d o je s t ro ślin ą tr o p ik a ln y c h i s u b tro p ik a ln y c h re jo n ó w A m e ry k i P o łu d n io w e j, Ś ro d k o w ej i P ółn o cn ej.

J e s t to d rzew o śre d n ie j w ielkości, o sią g a ją c e w ysokość od 5 do 15 m, o ciem nozielonych sk ó rz a sto -b ły sz c z ą -

cych, długich, zielonych liściach. N ależy do rodziny L auraceae. D w a g a tu n k i tej ro ślin y dały p oczątek od ­ m ian o m u p raw n y m , a m ianow icie Persea am ericana Mili. i Persea d ry m ifo lia Cham . e t Schlecht.

U p ra w a aw okado pow iększa się ogrom nie w o s ta t­

n ic h la ta c h w k r a ja c h tro p ik a ln y c h i su b tro p ik a ln y ch , w A m eryce, w A fryce, w A zji i w południow ej E u ro ­ pie. Od d w u d zie stu l a t czynione są pró b y w p ro w a d ze­

n ia aw okado do u p ra w y n a c z arn o m o rsk im pobrzeżu w G ruzji. O p raco w u je się sposoby dłu g o trw ałeg o tr a n s ­ p o rtu i p rze ch o w y w an ia jego owoców, co pozw oli na ich e k s p o rt do k ra jó w północnych.

Z u p ełn ie in n y m ow ocem je s t m ango (M agnifera in d i- ca L.). P od w zględem w y g ląd u i w ielkości zbliżone je st do a w okado o tw a rd e j sk ó rza ste j skórce, k tó ra żółknie w czasie d o jrze w an ia . W śro d k u ow ocu z n a jd u je się du ża p e s tk a p o dobna do p e s tk i b rzoskw ini, ale b ardziej spłaszczona. M iąższ je s t żółtaw y, nieco w łó k n isty , b a r ­ dzo soczysty i słodki. T ru d n o o kreślić jego sm ak. Je d n i p rz y ró w n u ją sm ak m ango do m o reli i an a n asa, in n i — do b rzoskw ini, z przy m ieszk ą arom atycznego, żyw icz­

nego zap ach u . W śród sad o w n ik ó w św ia ta u trw aliło się p rze k o n an ie , że n a tró jc ę n ajsm a czn iejszy ch ow o­

ców, p ro d u k o w a n y ch n a k u li ziem skiej, sk ła d a ją się:

m ango, p o m a ra ń cz a i brzo sk w in ia. N ajsm aczniejsze je s t je d n a k mango.

M ango je s t ow ocem S tareg o Ś w iata. P rz y n ajm n iej od sześciu tysięcy la t od g ry w a ono og ro m n ą rolę w u p ra w ie ro ślin użytecznych w In d iac h , n a Półw yspie M a lajsk im i w in n y c h k r a ja c h A zji p ołudniow ej. W I n ­ diach u chodziło za owoc bogów, a legendy tego k ra ju o p ie w a ją ogrody su łta n ó w i m a h arad ż ó w , k tó re liczyły po sto tysięcy tych w sp a n ia ły c h drzew . M ango je st bow iem drzew em n a p ra w d ę w sp an iały m , sięgającym 30 m w ysokości. Jeg o liście w ąsk ie, ciem nozielone, sk ó rza ste i błyszczące dochodzą do 40 cm długości.

D rzew a te ż y ją i o w ocują po k ilk a s e t la t. Są to oczy­

w iście siew ki, k tó ry c h ow oce nie zaw sze b y w ają sm aczne. Często m iąższ ich je s t z b y t w łó k n isty i za­

p a c h z b y t silny, te rp e n ty n o w y . N ow e odm iany o w sp a ­ niały ch , sm acznych ow ocach, ro zm n a ża n e w e g e ta ty w ­ nie, n ie tw o rzą drzew an i ta k w ielkich, an i ta k d ługo­

w iecznych.

W ciąg u o sta tn ic h k ilk u d ziesięciu la t u p ra w a m ango ro zpow szechnia się poza A zją i w in n y c h częściach św ia ta, w A m eryce i A fryce, je śli ty lk o k lim a t danego r e jo n u je s t d o sta te czn ie gorący. M ango m oże p rzy n o ­ sić b ard z o obfite plony, ale z d a rza się, że z niezn an y ch bliżej pow odów ow ocuje b ard z o słabo. D rzew a m ango k w itn ą b ard z o obficie. Je d n o drzew o m oże w ytw orzyć p o n ad m ilion k w iató w , z czego b ard z o n iezn aczn a część z a w iąz u je owoce. B iologia k w itn ie n ia i zapło d n ien ia tego g a tu n k u nie je s t jeszcze dobrze p oznana. W pro­

w ad za się je d n a k do u p ra w y coraz w ięcej odm ian, k tó re tw o rzą znaczny p ro c e n t kw iató w , re g u la rn ie i obficie zaw iąz u ją cy ch owoce. D zięki te m u u p ra w a m ango w z ra sta coraz b ard z iej, a ow oce jego tra fia ją coraz częściej n a ry n k i k ra jó w północnych. M ango spo­

ży w an e je s t g łów nie ja k o owoc deserow y, chociaż p ew n a część jego plonów idzie n a p rze tw o ry , głów nie dżem y i m arm o lad y .

A w o k a d o i m ango m a ją p rz e d sobą o tw a rtą drogę do k a rie ry . B a n a n n a to m ia s t zn alazł się u je j szczytu

(7)

C zerw iec 1956 125

po n ie sp ełn a s tu la ta c h b u rzliw ej h isto rii, znaczonej k rw ią i p o te m m ilionów ludzi.

W eźm y h e k ta r dobrej ziem i w tro p ik a ln y m klim acie, w G w ate m ali czy n a P ółw yspie M alaj sk im i obliczm y, ja k i p lo n m ogą n a nim w ydać b a n a n y w p o ró w n a n iu z pszen icą i ziem niakiem . O to liczby do poró w n an ia:

P szenica — 33 k w in ta le, Z iem n iak i — 98 k w in ta li,

B a n a n y — 4000 k w in ta li.

B an an , ja k z tego w idzim y, może w ydać ogrom ne p lo n y w ielo k ro tn ie p rzew yższające p lo n ja k ie jk o lw ie k in n e j ro ślin y d la człow ieka użytecznej.

B a n a n pochodzi z gorących k ra jó w A zji południow ej, od w ielu tysięcy la t u p ra w ia n y je s t w Indiach, B u r- m ie, W ietnam ie i n a P ółw yspie M alajskim . N iespełna

zupełne, że o ja k ie jś rew o lu c ji p o tw o rn ie w y zy sk iw a­

nej ludności tubylczej tru d n o pom yśleć.

W G w atem ali, gdzie u św iad o m ien ie ludności je s t w iększe, U nited F ru it Co. za pom ocą zbrojnego n a j a ­ zdu z ze w n ątrz w ro k u u b iegłym nałożyło n a k ra j swe jarzm o.

B a n an je s t n ajw ięk sz ą z ro ślin zielnych n a k u li ziem ­ skiej, gdyż sięga do 10 m w ysokości (ryc. 2). M a on w ziem i kłącze, z któ reg o w y ra s ta ją ogrom ne liście, dochodzące do 4 m długości i do 70 cm szerokości. Z ro ­ śn ięte pochw y ty c h liści tw o rzą coś w ro d z a ju zielo­

nego p n ia, a przez jego śro d ek p rz e b ija się od kłącza pęd, z któ reg o d alej w y ra sta je d e n w ielki k w iato sta n .

Z nam y w iele g atu n k ó w b a n a n a . T ylko je d e n g a tu ­ nek, a m ianow icie M usa sa p ie n tiu m L., zn a n y je st

Ryc. 2. K w itn ąc y b a n a n w sz k la rn i ro ślin tro p ik a ln y c h w M oskwie.

sto l a t te m u u p ra w a jego, p rze n iesio n a do A m ery k i Ś rodkow ej, w k ró tc e przew yższyła ta m w p ro d u k c ji k r a je az ja ty ck ie. O becnie A m ery k a p ro d u k u je p o n ad 5 m ilionów to n b a n a n ó w rocznie.

W iększość p ro d u k c ji b a n a n ó w z p a ń s tw takich, ja k : G w ate m ala, H o n d u ra s czy C ostarica e k s p o rtu je się do S ta n ó w Z jednoczonych. P ra w ie cały h a n d e l b an a n am i z n a jd u je się w rę k a c h słynnego tr u s tu U nited F ru it Co. T ru s t te n n ie zadow olił się han d lem , w y k u p ił sto p ­ niow o całe p la n ta c je , re sz tę ziem i, kop aln ie, p rz e d się ­ b io rstw a tra n sp o rto w e i in n e b o g actw a k ra jó w p ro ­ d u k u ją c y c h b an a n y . N ajlep szy m p rz y k ła d e m takiego k r a ju p ro d u ce n tó w te j n ajw sp an ia lsz ej pod słońcem ro ślin y je s t n ie w ielk ie p a ń s tw o H o n d u ras. W S ta n a c h Z jednoczonych n a z y w a ją to „niepodległe" p ań stw o U n ite d F ru it R epublic, to znaczy R e p u b lik a T ru stu U n ite d F ruit Co., poniew aż w sp o m n ia n y tr u s t p o sia d a n a w łasn o ść w ięcej n iż trzy c z w arte w szystkiego, co p rz e d sta w ia w ty m k r a ju ja k ą k o lw ie k w arto ść : ziem ię, lasy, m ia sta , a ta k ż e p re z y d e n ta re p u b lik i i g u b e rn a ­ to ró w poszczególnych p ro w in cji, chociaż d y g n ita rze

ci n ie m ogą ch y b a być zaliczeni do b ogactw n a tu r a l­

n y ch k ra ju . P a n o w a n ie tr u s tu n a d k ra je m je s t ta k

z ow oców w ogrom nych ilościach przyw ożonych n a ry n k i północy. K ażdy k w ia to sta n tego g a tu n k u m a k w iaty , z e b ran e w poszczególne kiście. K w ia ty m ęskie nie tw o rzą żyw otnego pyłku. Owoce z a w iąz u ją się p a r - te n o k arp icz n ie i n ie z a w ie ra ją w cale nasio n . O woco- s ta n b a n a n a w aży p rze cię tn ie około 20 kg, liczy od 5 do 2 0 kiści, a w każd ej kiści z n a jd u je się od 1 0 do 2 0

poszczególnych owoców, zw anych w h a n d lu „p alu sz­

kam i".

Gdy ow ocostan b a n a n a osiągnie sta d iu m dojrzałości zbiorczej, ro b o tn ic y o d cin ają go od łodygi. C ała n a d ­ ziem na część ro ślin y za m ie ra w k ró tce, a z kłącza w y ­ r a s ta n ow y p ę k liści i now y pęd ow oconośny, n a k tó ­ ry m w ciągu k ilk u n a s tu m iesięcy d o jrze je now y ow o­

costan.

B a n a n y m ogą dojrzeć n a d rzew ie. Ich sk ó rk a żółknie, m iąższ sta je się m ię k k i i soczysty, gotow y do spożycia.

W ta k im sta n ie b a n a n y nie m ogą być je d n a k p rze w o ­ żone n a w iększe odległości, gdyż szybko u le g a ją ze p su ­ ciu. N a szczęście je d n a k m ożna ścinać ow ocostany zie­

lonych jeszcze b a n a n ó w i przez dłu g i czas przew ozić lub przech o w y w ać je w te m p e ra tu rz e około +14°C.

Po p rzew iezien iu ich w tej te m p e ra tu rz e do k ra jó w

(8)

126 W S Z E C H Ś W I A T

p ó łn o cn y ch trz e b a je u m ie śc ić w te m p e ra tu rz e p o n ad 20°C, a w te d y d o jrz e w a ją i m ogą b y ć o d d an e do spo­

życia. P roces d o jrz e w a n ia je s t pow olny. W w ielu h a n ­ d low ych c h ło d n iac h sk ła d o w y ch w p o rta c h istn ie ją s p e c ja ln e d o jrz e w a ln ie b a n a n ó w , gdzie um ieszcza się je, d o d a ją c do a tm o sfe ry n ie w ie lk ie ilości e ty len u . E ty ­ len, k tó ry w p ły w a w ogóle p rzy sp ie sz a ją c o n a d o jrz e ­ w a n ie owoców , p rzy sp ie sz a ta k ż e d o jrz e w a n ie b a ­ nanów .

B a n a n d esero w y je s t ow ocem dość w ysoko k a lo ­ rycznym , b o g a ty m w w ęglow odany, k tó ry c h za w a rto ść w ty m ow ocu w y n o si od 15 do 25 pro c. W ęglow odany te z n a jd u ją się w ow ocu zielo n y m w p o sta ci skrobi, w czasie d o jrz e w a n ia p rze ch o d zą w cu k ry . S ta n o w ią one poży w ien ie ła tw o p rz y sw a ja ln e , to te ż cenione są zw łaszcza ja k o p o k a rm d la dzieci w p o sta c i su ro w y ch ow oców albo też suszonej m ączk i b a n a n o w e j. B a n a n je s t sto su n k o w o u bogi w w ita m in ę C, z a w ie ra je j b o ­ w ie m od 3 do 15 m g n a 100 g św ieżej m asy.

W k r a ja c h tr o p ik a ln y c h u p ra w ia n y je s t ta k ż e in n y g a tu n e k b a n a n a , a m ia n o w icie M u sa paradisiaca L.

J e s t to g a tu n e k , k tó re g o ow oce są tw a r d e i bo g ate w skrobię, n ie z a m ie n ia ją c ą się n a c u k ry podczas d o j­

rze w a n ia. B a n a n y sk ro b io w e po w y su sz en iu m iele się

n a m ąkę, z k tó re j ludność m iejscow a p rzy rzą d za różne p o tra w y . B a n an y sk robiow e spożyw ane są też często po up ieczen iu albo też usm ażeniu. Z a stę p u ją one m ie j­

scowej ludności ziem n iak i i zboże. Do k ra jó w północ­

n y ch n ie są ek sp o rto w a n e, p oniew aż p ro d u k ty z nich p rzy rz ą d z a n e nie odzn aczają się w cale w y b itn y m sm akiem .

A w o k a d o , m ango i b a n a n — to p rz y k ła d ogrom nej różnorodności w śród owoców południow ych. F lo ra tro ­ p ik a ln a i s u b tro p ik a ln a o b fitu je w se tk i g a tu n k ó w ow oców n ie zn a n y ch jeszcze ludziom północy. S ą to ow oce ta k p ię k n e i ta k sm aczne, że m im o w oli bierze n a s zazdrość, iż k ra j n asz nie leży gdzieś w okolicach W ysp H a w a jsk ic h czy M a d ag a sk aru . M am je d n a k w ra ­ żenie, że n a s tę p n e p o k o le n ia stra c ą w iele pow odów do zazdrości. Z u ży tk o w u jąc e n e rg ię atom ow ą będ zie­

m y n a pew no bud o w ać w przyszłości g ig a n ty -szk la rn ie, w k tó ry c h bez tr u d u w y tw o rz y m y k lim a t tro p ik a ln y , bez tr u d u u p ra w ia ć b ędziem y aw okado, m ango czy b an a n y . O statecznie i p o m id o r je s t ro ślin ą południow ą, a je d n a k ja k o p ro d u k t zim ow ej u p ra w y w sz k larn ia ch m oże się znaleźć n a naszych sto łac h w p oczątkach k w ie tn ia . U p ra w a sz k larn io w a in n y c h ro ślin p o d ­ zw ro tn ik o w y c h je s t ty lk o k w e stią czasu i techniki.

J. L. JA K U B O W S K I

P R Z E L O T P E K IN — K ANTON Wrażenia przyrodnicze z Chin Ludowych

W K a n to n ie lo k u je m y się n a d z ie sią ty m p ię trz e w ie l­

kiego now oczesnego h o telu . A le i tu sp o ty k a m y się z p rz e d sta w ic ie la m i p rz y ro d y p o łu d n ia . M aleń k ie m ró w k i, k tó re n ie w iad o m o sk ą d się w zięły, w y ja d a ją od w ło k złap a n eg o p rze ze m n ie m o ty la, k tó reg o n ie ­ baczn ie zo staw iłem poza p u d ełk iem .

P ięć dni p o b y tu w K a n to n ie n ie ty lk o p o zw ala n a m n a z a zn a jo m ien ie się z życiem k u ltu r a ln y m i te c h n ic z ­ nym , ale ta k ż e n a zw ied zen ie k ilk u obiektów , z w ią ­ za n y ch z p rz y ro d ą . N ajc ie k aw sza b y ła w ycieczka do ogro d u pom ologicznego, odległego o 40 m in u t ja zd y sam o ch o d em od K an to n u . P o dro d ze po ra z p ie rw sz y w id ziałe m „h ia c y n ty w o d n e “ (E ich h o rn ia sp.) z a r a s ta ­ ją c e ro w y i sta w y . P ię k n a ta ro ślin a o k w ia ta c h b a r ­ w y fioletow ej i p ę c h e rz a c h p ła w n y c h n a ogon k ach liści pochodzi z A m e ry k i P o łu d n io w e j, a z o sta ła zaw leczona n a w szy stk ie sło d k ie w ody o b sz aró w tro p ik a ln y c h . W p e w n y c h o k o licach s ta ła się ona w p ro s t p lag ą, gdyż ro z ro st jej je s t ta k b u jn y , że p o tra fi p o w ażn ie z a h a ­ m ow ać k o m u n ik a c ję rze czn ą . P ra k ty c z n i C hińczycy k a rm ią n ią p odobno św inie.

W ogrodzie p o m ologicznym o g lą d aliśm y n a d rze w a ch ró żn e ow oce tro p ik a ln e , k tó ry m i ro zk o sz u jem y się od k ilk u d n i 1. A w ięc, oprócz ro d zim y ch ch iń sk ic h p o m a ­ rań c z y i m a n d a ry n e k , b a rd z o ro zp o w szech n io n e są

w ie lk ie p o m a ra ń c z e p om elo lu b p u m e lo 2 (C itrus m a x i- m a, syn. C. d ecu m a n a ) o śre d n ic y do 17 cm i o żółtej,

1 P o r. P. M. Ż u k o w sk ij, K u l t u m y je r a s tie n ija i ich sorn- diczi, M oskwa, 1950.

* P ro f. B. H ry n ie w ie c k i u ż y w a n azw y pom pela.

b ard z o g ru b ej skórce. S zkoda tylko, że ich soczystość i sm a k (gorzkaw y) n ie id ą w p a rz e ze śred n icą. Liście p om elo p o sia d a ją p rzy listk i, po k tó ry c h ła tw o od raz u odróżnić to drzew o od innych. C itrus m a x im a nie je st sp o ty k a n a w sta n ie dzikim .

Z u p ełn ie n ie zn a n y je s t u n a s owoc A v e rrh o a sp.

(O xalidaceae), podłużny, o p rz e k ro ju gw iaździstym , o sm a k u k w ask o w a ty m . Ł atw o z a p am iętaliśm y jego c h iń sk ą n az w ę „ jan to “, gdyż w u sta c h C hińczyków b rz m ia ła ona p odobnie do n az w isk a naszego to w a rz y ­ sza (prof. J a n K ott). Ow oców liczi (L itch i sinensis, rodz. Sapindaceae), o k tó ry c h w y tw o rn y m sm a k u tyle słyszeliśm y n a północy Chin, n ie m ogliśm y spróbow ać w sta n ie surow ym , gdyż nie było n a n ie sezonu. Suszo­

n e liczi m a ją sm a k rodzynków , a ugo to w an e w kom po­

cie p rz y p o m in a ją ja b łk a nasy co n e specyficznym i p e r f u ­ m am i. N ajw ięk szą se n sac ją b y ł d la n as A rto ca rp u s in te g rifo lia (rodz. M oraceae), in d y jsk ie d rzew o chlebo­

w e, an g ielsk ie J a c k -tre e , któ reg o ow ocostany, w y ra s ta ­ ją c e z pn ia, m a ją w ielkość głow y lud zk iej i w a g ę do 30 kg. W e w n ę trz u ich z n a jd u ją się owoce dochodzące do w ielkości ja j gołębich, otoczone żółtym , bardzo sm acznym i aro m a ty cz n y m m iąższem .

Do m niej sm acznych należ ą ow oce d rzew a m elono­

w ego (Carica papaya) k ulow e lu b ow alne, o długości do 25 cm (ryc. 1). S m ak ich, k o n sy ste n c ja i b a rw a w e­

w n ą trz p rz y p o m in a ją do złu d zen ia m elony.

In fo rm o w aliśm y się, czy w C h in ach nie h o d u je się d rzew d u ria n o w y c h (Durio zib e th in u s) z M alajów , sły n ­ n y c h z o w aln y ch ow oców o długości do 30 cm, o w y-

(9)

C zerw iec 1956 127

Ryc. 1. D rzew o m elonow e (Carica Papaya) z owocami.

k w in tn y m sm aku, a obrzydliw ym zapachu, p rzy p o ­ m in a ją c y m zgniłe ja ja . N a M a lajach w hotelach u m ie ­ szczone są n a w e t n ap isy z a b ra n ia ją c e w noszenia d u ria - nów do pokojów . O kazuje się, że hodow la ta k a, za sa d ­ niczo m ożliw a, b y ła b y niecelow a, gdyż n a owoce te n ie byłoby popytu.

Tegoż d n ia złożyłem w izytę w K olegium R olniczym C hin P o łu d n io w y ch (870 stu d en tó w , 200 asy sten tó w i profesorów ), co pozw oliło m i zw iedzić p la n ta c je h e rb a ty , a n a n asó w (ryc. 2) i trzc in y cukrow ej. We z n a k i dały m i się zw łaszcza an a n asy , k tó ry ch o stre kolce p o d arły m i u b ran ie , podobnie ja k p rac u jąc y m

n a p la n ta c ji robotnikom . W arto zaznaczyć, że an a n a sy ja d a się tu ta j solone, co b y n ajm n ie j nie o d p o w iad a n a ­ szem u sm akow i.

O gród botan iczn y U n iw ersy te tu S un Y a t-se n a (1600 stu d en tó w , 310 asy sten tó w i profesorów ) je s t n ie ­ w ielki, ale bardzo ciekaw y, gdyż sp e cja liz u je się w e florze w ielk iej w yspy tro p ik a ln e j H ainan. W łaśnie n ie ­ daw no p rzed naszym p rzybyciem w y ru szy ła n a H a i­

n a n b o ta n icz n a ek sp ed y cja nau k o w a. W czasie rozm ów o trzy m u ję szereg in fo rm ac ji szczegółow ych o florze C hin ja k o całości. T a k w ięc o k az u je się, że C hiny są k olebką n a stę p u ją c y c h ogólnie zn an y ch ro ślin ozdob­

nych: lilii k ró lew sk ie j (L iliu m regale) i n ie k tó ry c h in ­ n ych lilii, różnych g atu n k ó w piw o n ii (Paeonia), m. in.

piw onii d rze w iaste j (P. arborea), oraz ró żn y ch g a tu n ­ ków k am elii (Camellia). J a k w y n ik a z zapisków , po ­ chodzących sprzed 800 lat, p ew ie n o g rodnik chiń sk i ju ż w te d y m iał p la n ta c ję piw onii, z a w ie ra ją c ą 60 0 0 0

roślin. Do kam elii należy rów n ież C am ellia th e ife ra (synonim Thea sinensis), k tó re j w ysuszone i sfe rm e n ­ to w an e liście sta n o w ią h erb a tę.

Z dalszych ro ślin chińskich, k tó re sp o tk a ć m ożna w naszych ogrodach, w ym ienić należy a s te r chiń sk i (C allistephus sinensis), złocienie (C h r y sa n th e m u m sp.), p o w o jn ik (C lem atis lanuginosa) o w ielk ich fioletow ych k w iatac h , u żyw any do k rzy ż o w a n ia d la o trz y m a n ia n o ­ w ych fo rm ogrodow ych, w reszcie obsypane n a w iosnę złotym kw ieciem k rz a k i fo rsy cji (F orsythia virid issim a i F. suspensa). B ardzo u n as rozpow szechniona ja k o ro ślin a doniczkow a P rim u la obconica pochodzi ró w ­ nież z C hin. W sta n ie dzikim ro sn ą w połud n io w y ch C hinach sagow ce (Cycadinae).

Z d rze w ozdobnych, sp o ty k a n y c h w p a r k a c h e u ro ­ p ejskich, z C hin b io rą po czątek g a t u n k i1: bożodrzew gruczo łk o w aty (A ila n th u s grandulosa) o liścia ch n ie ­ parzy ście p ie rz asty ch , sk ręto leg ły ch , długości do 60 cm ; su rm ia żó łto k w iato w a (Catalpa ovata) o liścia ch w ie l­

kich, sz ero k o jajo w a ty c h , dochodzących do 30 cm d łu ­ gości i k w ia ta c h o śred n ic y 2,5 cm ; iglicznia ch iń sk a (G leditschia sinensis), p o k ry ta długim i ciern iam i, 0 s trą k a c h do 30 cm długości i p au lo w n ia p u sz y sta (P aulow nia im perialis), m a ją c a w ielkie k w ia ty fiole­

tow e o k o ro n ie dzw on k o w atej, długości do 6 cm. Do d rzew im p o rto w a n y ch do C hin należą n a to m ia st w zm ian k o w an e w yżej: drzew o m elonow e (Carica p a ­ paya) i P ointiana regia.

P rz y zw ied zan iu ogrodu botanicznego rz u c iła n am się w oczy duża liczba mim oz, w y stę p u ją c y c h w c h a ­ ra k te rz e zielska, b ard z o czułych n a d otknięcie. P o p o ­ d raż n ien iu , m im ozy te p ra w ie całkow icie c h o w a ją się w traw ie .

Nie ty lk o w ogrodzie botanicznym , ale i w m ie jsk ich p a rk a c h p u b liczn y ch drzew a i k rz a k i za o p atrz o n e są w ta b lic zk i z ła ciń sk im i nazw am i. Zw yczaj te n , ta k ch w a leb n y z p u n k tu w idzenia d y d ak ty k i, ro zpow szech­

niony je s t także w in n y c h m ia sta ch , np. w S zan g h a ju 1 w P ek in ie ; w a rto by go w p ro w a d zić i w n aszy c h p a r ­ k a c h publicznych. W p a rk a c h sp o ty k am y się z n ie ­ zn a n y m u n as ch iń sk im drzew em B a u ch in ia sp., o p ię ­ k n y ch w ielkich, b ia ło -ró ż o w y c h k w ia ta c h i liściach se rc o w a ty c h z głęboko w c ię ty m szczytem , n a stę p n ie Ryc. 2. P la n ta c je a n a n asó w p rz y K olegium R olniczym

w K antonie. 1 P o r. P ra c a zbiorow a, D rzew o zn a w stw o , 1955.

(10)

128 W S Z E C H S W I A T z b a n ia n a m i (Ficus religiosa), o w iszący ch k o rze n iac h

przybyszow ych, z d rze w e m Cassia sp. (C aesalpiniaceae), 0 liściach p o d o b n y ch do ro b in ii i żó łty ch k w iatac h , 1 innym i. W szędzie w k rz a k a c h i n a d rz e w a c h pełno ró żn y ch g a tu n k ó w m odliszek.

K a n to n je s t b o g a ty n ie ty lk o w p a r k i i ogrody, ale i w m uzea. M uzea p rzy ro d n icz e są z e b ra n e w je d e n kom pleks, w tzw . p a ła c k u ltu ry . J e s t ta m m uzeum le śn e i m o rsk ie, w k tó ry m zg ro m ad zo n o w iele in te r e ­

su ją cy c h e k sp o n a tó w dzięki blisk o ści tę tn ią c y c h ży ­ ciem m órz p o łu d n io w y c h . Z an o to w a łe m sobie spośród n ich : sk o ru p y m a łż a T rid a cn a o długości 1 m e tra , p rz e ­ ż y tk i m in io n y ch epok geologicznych ■— o strogony (Li- m u lu s sp.) z A rc h ip e la g u M alajskiego, o długości 40 cm p lu s ogon te jż e długości. P oza ty m w y m ie n ię k ra b y p u ­ ste ln ik i w m u sz la c h o otw o rze 15 cm, ry b y — p łaszczki o w y m ia ra c h 1,5 m X 1 m i sz k ie le t w ielo ry b a .

Ł a d n a k o le k c ja w a p ie n n y c h sz k ieletó w k o ra li m u ­ sia ła m i z a stą p ić w y m a rz o n ą w ycieczk ę n a r a fy k o r a ­ low e, odległe za le d w ie o 50 k m od K a n to n u . S ta n w o ­ je n n y n a w y b rzeżu , sp o w o d o w an y n a p a d a m i Czang K ai-szelca (w H angczou i S z a n g h a ju p rze ży liśm y n a w e t a la rm y lotnicze), n ie p ozw olił n a b e z p o śred n ie z e tk n ię ­ cie się z ra fa m i. N ie z a stą p iło m i tej p rzy je m n o śc i o d ­ w iedzenie naszego o k rę tu S. S. D e m b o w s k i w p o rcie K an to n u , otoczonym p ra w d z iw ie tro p ik a ln y m w y b rz e ­ żem (ban an o w e gaje), i u p o m in e k od n aszy c h m a ry ­ n a rz y w p o sta ci p ię k n e g o b ia łeg o sz k ie le tu k o ra la m a - drep o ro w eg o z w y b rz e ż a H a in a n u i k rw isto cz erw o n eg o sz k ieletu k o ra la organ o w eg o (T u b ip o ra sp.) z S in g a ­ p u ru .

Ryc. 3. Ź dźbła b am b u so w e dochodzą do śre d n ic y 30 cm.

R esztę podróży po C h in ach odbyliśm y pociągiem . P ozw oliło to n a m p rzy jrz e ć się z b lis k a tem u, co z s a ­

m olotu w y d aw ało się d y w an e m złożonym z b arw n y ch p la m pól i lasów . Je c h a liśm y z K a n to n u do H angczou poprzez C zangsza bez p rz e rw y : noc, dzień i noc. N asz sp e cja ln y w agon sy p ia ln y był p rzyczepiony n a końcu pociągu, toteż z ty ln eg o o tw arte g o pom ostu m ogliśm y bez p rzeszkód obserw ow ać okolicę. W iele w idzieliśm y n a tej drodze. O bok now oczesnej te ch n ik i, pól zra sz a ­ n y c h u rzą d zen iam i ro zp y la jąc y m i, zobaczyliśm y sta re g ąsienice z czerp ak am i, pod o b n ie ja k p rze d se tk am i lat, p o ru sza n e siłą nóg ludzi. Dziś w p ań stw o w y c h gospo­

d a rstw a c h ro ln y c h z a stę p u ją je tu ju ż siln ik i e le k ­ try czn e. O bok now oczesnego po ciąg u p rze b ieg a k an ał, a n a n im b u rła c y c iąg n ą n a lin a c h b a rk i, śpiew ając

p rz y ty m tęsk n e, p r a s ta r e pieśni.

W k ra jo b ra z ie p rz e w a ż a ją p o la ryżow e. Często m i­

ja m y g ro b y w p o sta c i n iew y so k ich stożkow ych n a s y ­ pów , sk u p io n e po k ilk a lu b też sto jąc e sa m o tn ie (istniat tu zw yczaj g rze b an ia n a w łasn y m polu).

Im bliżej H angczou, ty m b a rd z ie j u w y d a tn ia ją się złote b a rw y je sie n i. T e m p e ra tu ra — ja k u n a s n a p rz e ­ łom ie sie rp n ia i w rześnia.

„W górze je s t niebo, a n a ziem i H angczou i S uczou“ — m ów i s ta re p rzy sło w ie chińskie. W ty m to w łaśn ie H angczou, k tó re o p isu je ju ż M arco Polo, m ieliśm y dw a d n i o dpoczynku po tru d a c h podróży. M iasto, liczące 600 ty sięcy m ieszkańców , je s t położone n a d brzegiem je z io ra S i-h u , otoczonego w zgórzam i, p rze sło n ię ty m i zazw yczaj w elo n em d e lik a tn e j m giełki. N a je ziorze — w yspy, połączone le k k im i m o stk am i, p o k ry te a lta n a m i i p aw ilo n am i, to n ą ce w kw ieciu. A w okół je zio ra — szereg św ią ty ń z z a b y tk a m i o dużej w a rto śc i a rty sty c z ­ nej. Z a p a m ię ta łe m zw łaszcza p ię k n y złocony posąg

„ s tu ra m ie n n e j“ bogini m iło sierd zia K u a n Y in siedzącej w p ó łro zw in ięty m p ą k u lotosu.

P ię k n e H angczou j e s t in te re s u ją c e zw łaszcza d la h i­

s to ry k a i poety. D la p rz y ro d n ik a n a tu ra je s t tu ta j m n iej ciek a w a an iżeli w in n y c h rejo n a c h . N iem niej je d n a k cieszy n a s głośny śpiew cykad, k tó ry m ro z­

b rz m ie w a ją d rze w a i zarośla. Z p rzy je m n o śc ią w p a ­ tru je m y się w p o w ierz ch n ię m ałego staw u , n a k tó rej n ag le z ja w ia się złota sm uga, gdy ty siące k a r p i sp ie­

szy do rzuconego w w odę pożyw ienia. N a d achach św ią ty ń i b u d y n k ó w w m iejscach, gdzie w ia tr naniósł nieco ziem i, ro śn ie obficie ro zch o d n ik o k w ia ta c h biało- różow ych.

Z p rz y ro d ą m niej zm ien io n ą sp o tk a liśm y się w czasie w ycieczki n a je d n o z w ysokich w zgórz n a d jeziorem . N a szczycie stoi czynna św ią ty n ia b u d d y jsk a , p e łn a p o ­ sągów . G órne p ię tro w zgórza p o k ry w a las bam busow y, n a jp ię k n ie jsz y , ja k i w id zieliśm y w C hinach. Ś re d n ica źdźbeł p rzy ziem i dochodzi do 30 cm, a w ysokość osią­

ga k ilk a n a ś c ie m e tró w (ryc. 3). M nisi, m ieszk ający w klasztorze, z a jm u ją się m iędzy in n y m i m a larstw e m ; u rzą d zili oni w je d n y m z p aw ilonów w y sta w ę p ełnych w y ra z u ak w a re l.

N asz p o b y t w H angczou zakończyła w ycieczka do p la n ta c ji h e rb a ty . C zęste p icie h e rb a ty n ależy do zw y­

czajów chińskich. N ie o bejdzie się bez tego ż a d n a w i­

zyta. Z d arzało się, że w ciągu jed n eg o p rze d p o łu d n ia p iliśm y 4—5 ra z y h e r b a tę — w każdej odw iedzanej in sty tu c ji. W C hinach p ija się p ra w ie w yłącznie nie

(11)

Fot.A. Miratyński AKSOLOTLE. Larwy salamandrymeksykańskiej (Ambystomamexicanum).Od lewej albinotycznyokazaksolotla, odprawej czarny.

(12)

PŁACZĄCY BUKFot.J. Kruszowski 'JhHSHhm!

Cytaty

Powiązane dokumenty

In this context, our findings reported herein become espe- cially useful for further investigations, because they suggest a way to formulate an optimal model of the

Z kolekcji Stefana Kiełsz- ni pozostało ponad 140 zdjęć, które zostały zgromadzone w Archiwum Fotografii Ośrod- ka „Brama Grodzka - Teatr

Według LEYMANNA (1990; 1993; 1996) i HIRIGOYEN (2002) istotą mob- bingu jest molestowanie w miejscu pracy za pomocą zachowań, słów czy gestów, których celem jest godzenie

N iejaśn iej przedstawia się sprawa w p ły ­ wu księżyca na procesy biologiczne. Być może, że na tej płaszczyźnie należałoby szukać rozwiązania

żna było zawsze stwierdzić wydzielanie się drobnych ilości ciepła; lecz jeżeli przed p o ­ miarem sól pozostawiano przez 24 godziny w ciemności, to k alorym

przyszłych trendów, powiązania łańcucha dostaw poprzez zorientowane na człowieka podejście do technologii cyfrowych z wykorzystaniem sztucznej inteligencji umożliwia

Na skutek tego ulega zmianie stosunek depresji w wyrobiskach do wielkości depresji w sieci odmetanowania, co powoduje również zmianę struktury wydzielania się metanu.

Przy ciśnieniu atmosferycznym b^ elastyczny pojemnik gazu zawiera gaz w ilości ^VTriax.. Wyrównywanie zmian ciśnienia barometrycznego... 225 Pojemnik stopniowo opróżnia się z