• Nie Znaleziono Wyników

Listy Elizy Orzeszkowej do Ignacego i Julii Baranowskich (1897-1899)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Listy Elizy Orzeszkowej do Ignacego i Julii Baranowskich (1897-1899)"

Copied!
34
0
0

Pełen tekst

(1)

Iwona Wiśniewska

Listy Elizy Orzeszkowej do Ignacego i

Julii Baranowskich (1897-1899)

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 92/3, 197-229

(2)

II.

M A T E R I A Ł Y

I

N O T A T K I

Pamiętnik Literacki X C Il, 2001. z. 3 PL ISSN 0031-0514

LISTY ELIZY ORZESZKOWEJ

DO IGNACEGO 1 JULII BARANOWSKICH

(1897-1899)

O p r a co w a ła IW O N A W I Ś N IE W S K A

L u d w ik B ru n o n Ś w id e r sk i w p ie r w sz e j, m ię d z y w o je n n e j e d y c ji k o r e sp o n d e n c ji E liz y O r z e s z k o w e j w y m ie n ia 3 6 lis tó w p isa rk i d o I g n a c e g o B a r a n o w s k ie g o , k tóre z o s ta ły ś w ia ­ d o m ie p o m in ię te w p u b lik o w a n y m p r z e z n ie g o w y b o r z e '. P r z y g o to w u ją c d o druku to m 4 p o w o je n n e g o w y d a n ia k o r e sp o n d e n c ji autorki

Nad Niemnem

, E d m u n d J a n k o w sk i u z n a ł p o m in ię te p r z e z Ś w id e r s k ie g o lis ty za z a g in io n e 2. Z g r o m a d z ił fr a g m e n ty n ie k tó r y c h s p o ­ śród o w y c h lis tó w , o c a la łe w n o ta tk a ch b io g r a fa I g n a c e g o B a r a n o w s k ie g o , A d a m a W r zo ­ s k a 3. Z a p e w n e o k o ło 1 9 6 3 r. J a n k o w sk i w s z e d ł w p o s ia d a n ie m a s z y n o w y c h k o p ii lis tó w O r z e s z k o w e j, k tó r y c h o r y g in a ły z a g in ę ły w c z a s ie w o jn y . M a s z y n o p is y p o c h o d z iły z p a ­ p ie r ó w p o Ś w id e r sk im . W śr ó d o d p is ó w s ą w s z y s t k ie „b ra k u ją ce” lis ty O r z e s z k o w e j d o B a r a n o w s k ie g o i d w a a d r e so w a n e d o j e g o ż o n y . O b e c n ie k o p ie zn a jd u ją s ię w A r ch iw u m E liz y O r z e s z k o w e j In sty tu tu B a d a ń L iter a ck ic h P A N (s y g n . 1 0 5 7 ). D la c z e g o su m ie n n y e d y to r n ie o p u b lik o w a ł z n a le z is k a ? P ie r w o tn ie z a ło ż o n y p r z e z J a n k o w s k ie g o p la n 1 0 -to - m o w e j e d y c ji

Listów zebranych

u le g a ł z m ia n o m i r o z s z e r z a ł s ię w r a z z o d k r y w a n ie m n o ­ w y c h r ę k o p isó w . W izja to m u z a w ie r a ją c e g o u z u p e łn ie n ia o d d a la ła s ię c o ra z b a rd ziej. P o ­ j a w iłb y s ię o n n a p e w n o , g d y b y n ie śm ie r ć z n a k o m ite g o b io g r a fa i e d y to ra s p u ś c iz n y e p i-

s to la m e j O r z e s z k o w e j.

W e d y c ji n in ie jsz e j p r e z e n tu je m y 14 p o m in ię ty c h p r z ez Ś w id e r s k ie g o i c y to w a n y c h w e fr a g m e n ta c h p r z ez J a n k o w s k ie g o lis tó w O r z e s z k o w e j d o I g n a c e g o B a r a n o w s k ie g o 4, d o d a ją c p o n a d to j e d e n lis t z e z b io r ó w B ib lio te k i O ss o lin e u m o raz d w a s k ie r o w a n e d o ż o n y B a r a n o w s k ie g o , J u lii. Z a z n a c z y ć n a le ż y , iż w ię k s z o ś ć (p o z a je d n y m ) p u b lik o w a n y c h tu lis tó w o p r a c o w a n a z o s ta ła n a p o d s ta w ie m a s z y n o w y c h k o p ii. U z n a je m y j e w s z a k ż e za c a łk o w ic ie w ia r y g o d n e , p o w s ta ły b o w ie m w trak cie p r z y g o to w y w a n ia d o druku w ie lk ie g o b lo k u k o r e sp o n d e n c ji O r z e s z k o w e j p o d k o n ie c lat tr z y d z ie s ty c h . Z g o d n o ś ć k a ż d e g o o d p i­

1 L. B. Ś w i d e r s k i, komentarz w: E. O r z e s z k o w a , Listy. O p racow ał... T. 2, cz. 2. War- szaw a-G rodno 1938, s. 3 2 7 -3 2 9 .

2 E. J a n k o w s k i , komentarz w: E. O r z e s z k o w a , Listy zebrane. D o druku przygotował i komentarzem opatrzył ... T. 4. W rocław 1958, s. 2 5 7 -2 5 8 . Dalej do edycji tej odsyła skrót LZ. Pierwsza liczba po skrócie wskazuje tom, następne - stronice.

3 A . W r z o s e k przygotował wstęp do Pamiętników (1 8 4 0 -1 8 6 2 ) I. B a r a n o w s k i e g o

(Poznań 1923) zawierający życiorys autora.

4 Pozostałe 22 listy do Ignacego Baranowskiego, z lat 1 9 00-1903, zostaną opublikowane w ze­ szycie 4/2001.

(3)

su z o r y g in a łe m z o sta ła p o tw ie r d z o n a p r z e z Ś w id e r s k ie g o , o c z y m ś w ia d c z ą u m ie s z c z o n e w le w y m g ó r n y m rogu str o n ic y n oty: „ S p . L B Ś w . [sp ra w d z ił L u d w ik B ru n on S w id e r s k i]” . W p r z y p isa c h c y tu je m y o b s z e r n e fra g m en ty tych o d p o w ie d z i B a r a n o w s k ie g o , które s ię z a c h o w a ły . D w u g ło s p o z w a la lep ie j u c h w y c ić charakter k o r e sp o n d e n c ji.

H is to r ię o s o b is te j i ep isto la rn ej z n a jo m o ś c i autorki N aci N ie m n e m i w a r s z a w s k ie g o lek arza o m ó w io n o d o k ła d n ie w k o m e n ta rzu i p r zy p isa ch d o to m u 4 L is tó w z e b r a n y c h (L Z 4 , 2 5 4 - 2 5 8 , 3 0 5 - 3 4 0 ) , tu o g r a n ic z y m y s ię w ię c d o p r z ed sta w ien ia n a jis to tn ie js z y c h in fo r ­ m a cji o k o r e s p o n d e n c ie O r z e s z k o w e j 5. U r o d z o n y w 1833 r. w L u b lin ie , tam te ż s k o ń c z y ł g im n a z ju m . W latach 1 8 5 1 - 1 8 5 8 stu d io w a ł na w y d z ia le lek a rsk im w D o ip a c ie , g d z ie u z y ­ sk a ł d y p lo m d o k to ra m e d y c y n y na p o d s ta w ie r o zp r a w y z d z ie d z in y o k u lis ty k i. P r z ez k o ­ lejn e d w a lata d o k s z ta łc a ł s ię w k lin ik a c h w W ied n iu , B e rlin ie i P aryżu . W rok u 1 8 6 0 z o ­ sta ł a sy s te n te m T ytu sa C h a łu b iń s k ie g o w K lin ic e C h o ró b W ew n ętrzn y ch A k a d e m ii M c d y - k o -C h iru rg ic zn ej w W a rsz a w ie. B y ł św ie tn y m i łu b ia n y m p r z e z stu d e n tó w w y k ła d o w c ą na w y d z ia le lek a rsk im S z k o ły G łó w n e j, p o te m na r o sy jsk im u n iw e r s y te c ie , g d z ie w 1871 r. m ia n o w a n o g o p r o fe so r e m n a d z w y c z a jn y m . P ro fe su ry z w y c z a jn e j n ie d o c z e k a ł s ię n ig d y , ja k o w y k ła d o w c a n ie m ile w id z ia n y p r z ez w ła d z e . Z o r g a n iz o w a ł K lin ik ę T e ra p eu ty cz n ą w S z p ita lu D z ie c ią tk a J e z u s. W roku 1 8 8 4 , z m u s z o n y d o o p u s z c z e n ia u n iw e r sy te tu z a o d ­ m o w ę sk ła d a n ia z e z n a ń są d o w y c h w ję z y k u r o sy jsk im , p r z e s z e d ł na p r z y m u s o w ą e m e r y ­ turę, a le n ie z a p r ze sta ł p rak tyk i lek arsk iej ( w y c o f a ł s ię z niej d o p iero w 1 9 1 2 rok u ). N a d a l o d b y w a ł p o d ró ż e z a g ra n ic zn e w cela c h sa m o k sz ta łc e n io w y c h . U z n a w a n y b y ł z a j e d n ą z naj­ w ię k s z y c h s ła w m e d y c z n y c h w K r ó le s tw ie P o ls k im . Praktyka w a r sz a w s k a , p o d r ó ż e k o n ­ su lta c y jn e , sz e r o k o za k ro jo n a d z ia ła ln o ś ć na p o lu m e d y c y n y s p o łe c z n e j (m .in . tw o r z e n ie p r z y tu łk ó w n o c le g o w y c h i tan ich ja d ło d a jn i na teren ie W a rsza w y ) n ie w ie le z o s ta w ia ły B a r a n o w s k ie m u c z a s u na d z ia ła ln o ś ć n a u k o w ą , c h o ć i na tym p o lu p r ó b o w a ł s w y c h sił. W sp o m a g a ł fin a n s o w o p iś m ie n n ic tw o nau kow re z ró żn y ch d z ie d z in , n a le ż a ł d o w s p ó łz a ­ ło ż y c ie li „ A te n e u m ” i T o w a rzy stw a N a u k o w e g o W a rsza w sk ieg o . B y ł te ż d z ia ła c z e m o ś w ia ­ to w y m . W sp ó łp r a c o w a ł z „ G a z e tą Ś w ią te c z n ą ” i z K o n ra d em P r ó s zy ń sk im , w ła s n y m n a ­ k ła d em w y d a ł j e g o e le m e n ta r z d la sa m o u k ó w . W p ra c y o ś w ia to w e j m ia ł n ie o d s tę p n ą t o ­ w a r z y s z k ę w ż o n ie . W roku 1 8 7 0 z a ło ż y li w s p ó ln ie w e w ła s n y m m ie s z k a n iu se m in a r iu m d la n a u c z y c ie le k , które d z ia ła ło k ilk a n a śc ie lat.

P o c ią g a ły B a r a n o w s k ie g o ta k ż e sp ra w y p o lity c z n e . W latach d z ie w ię ć d z ie s ią t y c h w s p ó łd z ia ła ł z o r ie n ta c ją u m ia r k o w a n y ch u g o d o w c ó w , a p o 1 905 r. z o s ta ł j e d n y m z fila ­ ró w S tr o n n ic tw a P o lity k i R ea ln ej.

P o d o b n ie ja k C h a łu b iń sk i, B a ra n o w sk i n a le ż a ł d o w ie lb ic ie li i p o p u la r y za to r ó w Z a k o ­ p a n e g o ja k o stacji k lim a ty cz n e j i m ie j s c o w o ś c i w y p o c z y n k o w e j. W s p o m a g a ł g r o m a d z e ­ n ie fu n d u sz y na z a k o p ia ń s k ie sa n a to riu m p r z e c iw g r u ź lic z e i na m u z e u m im . T y tu sa C h a ­ łu b iń s k ie g o . W lista ch d o O r z e s z k o w e j z n a jd u jem y p o w ie le k r o ć p o w ta rz a n e z a c h ę ty d o o d w ie d z e n ia Z a k o p a n e g o . G d y d o d a m y d o te g o g o r ą c e n a m o w y in n y ch p r z y ja c ió ł O r z e s z ­ k o w ej (n p . L e o p o ld a M e y e ta ), z d z iw ić m o ż e , ż e pisarka n ig d y n ie dotarła d o Z a k o p a n e g o , m im o ż e w ie lo k r o tn ie le ż a ło o n o na trasie je j w a k a c y jn y c h w ę d r ó w e k . B y ła je d n ą z n ie ­ w ie lu p o sta ci ó w c z e s n e g o św ia ta lite ra c k ie g o , które nie z a sm a k o w a ły za k o p ia ń sk ich u c iec h . B a r a n o w sk i p r z e ż y ł O r z e s z k o w ą pr a w ie o c a łą d e k a d ę, zm a rł w 1 9 1 9 r. w W a rsza w ie. D z ię k i s w e j n ie z w y k łe j w p ro s t en e rg ii i p r a c o w ito śc i w p is a ł s ię na trw ałe w d z ie je w ie lu d z ie d z in p o lsk ie j kultury. D la h is to r y k ó w literatury p o z o s ta n ie p rz ed e w s z y s tk im p r z y ja ­ c ie le m d w ó c h p isarek: N a r c y z y Ż m ic h o w s k ie j i E liz y O r z e s z k o w e j. A u to rk a N aci N ie ­

m n em tra k to w a ła g o ja k o je d n e g o z e s w y c h n a jm ilsz y c h k o r e sp o n d e n tó w . D la o b u stron

b y ła to z n a jo m o ś ć n o b ilitu ją c a . R e g u la rn a w y m ia n a lis tó w r o z p o c z ę ła s ię w r. 1 8 9 6 , p r z e d ­ tem sp o tk a li s ię k ilk a k ro tn ie , a le sto s u n e k o g r a n icz a ł s ię d o r elacji le k a r z -p a c je n tk a . P rz c-5 Sylw etka Baranowskiego pióra A. W r z o s k a znajduje się w Polskim słow niku b io g ra ficz­

(4)

LISTY ELIZY ORZESZKOWEJ...

199

ło m lat 1 8 9 6 i 1 8 9 7 n a le ż a ł d o n a jc ię ż s z y c h o k r e s ó w w ż y c iu p isa rk i, która z tr u d n o śc ią p o w r a c a ła d o r ó w n o w a g i p o n a g iej stra cie m ę ża , S ta n is ła w a N a h o r s k ie g o . W liś c ie d o M e y e ta z 3 0 III 1 8 9 7 c zy ta m y :

Zam knęłam dom jeszcz e przed kilku m iesiącami na oścież otwarty. Z ludzi m ieszkają­ cych daleko najwięcej przyjaźni serdecznej okazały mi w tym ciężkim m om encie dw ie pary: Józefostw o Kotarbińscy i d[okto]rostwo Baranowscy, ci ostatni niespodziewanie, bo nigdy z bli­ ska ich nie znałam. [...] przyjeżdżał i znakomity doktor [Baranowski], um yślnie i tylko, jak m ów ił, dla przekonania się naocznego, jak zdrowie moje przeniosło katastrofę. [LZ 2, 117] B a r a n o w sk i stał s ię dla O rz eszk o w e j lek arzem za ró w n o c ia ła , ja k i du ch a, pisarka p rzyj­ m o w a ła o d e ń z w d z ię c z n o ś c ią k a żd y w y ra z z a in tereso w a n ia . Jej listy w s k a z u ją też, ż e k ie d y ty lk o o k o lic z n o ś c i p o z w a la ły , k orzystała z k o re sp o n d en cy jn y ch porad lek arsk ich B a ra n o w ­ s k ie g o . G d y skargi na stan zd r o w ia p o w ta rza ły s ię w listach O rz eszk o w e j zb y t c z ę sto , Bara­ n o w s k i, n ie w z y w a n y b ez p o śr e d n io , a le p o jm u ją cy a lu z y jn o ść narzekań, w k oń cu z n a jd o w a ł c z a s n a k ilk u g o d z in n ą w iz y tę w G rod n ie. Pisarka p o le c a ła j e g o o p ie c e tak że sw y c h przyja­ c ió ł, którzy b e z protekcji n ie m ielib y sza n s na w iz y tą u w a rsz a w sk iej sła w y . J an k ow sk i tw ier­ d z i. ż e k o resp o n d en cja n ie p rzerod ziła się w trw ałą p rzyjaźń , p o n ie w a ż z e strony B a r a n o w ­ s k ie g o b yła „ e p iz o d y c z n ą r o z m o w ą z c z ło w ie k ie m , którego s ię sza n u je, c e n i, lubi, a c h c ia ło ­ b y s ię p o z y s k a ć dla p racy w je d n y m , o k r e ślo n y m sz e r e g u ” (L Z 4 , 2 5 7 ). R z e c z y w iś c ie , regu larna w y m ia n a lis tó w uryw'a s ię w r. 19 0 3 , d w a o c a la łe listy z lat 1904 i 1905 m ają charakter o k a zy jn y . O rz es zk o w a n ie dała s ię w c ią g n ą ć w d z ia ła ln o ś ć u g o d o w c ó w , B a ra n o w ­ sk ie m u z a ś, ja k o c z ło w ie k o w i lic z ą ce m u k a żd ą m in u tę dn ia, b rak ow ało c za su na p rostą w y ­ m ia n ę m y ś li. C h a ra k tery sty czn e je st, ż e p r z y zw y c z a jo n a d o reg u la rn eg o „ lis to w a n ia ” z e w s z y s tk im i o d d a lo n y m i p r zy ja ció łm i, O rz eszk o w a m iała w k a żd y m o k resie ż y c ia je d n e g o u p r z y w ile jo w a n e g o partnera e p isto la m e g o . B a ra n o w sk i stał s ię n im na krótko, zan im w e s z ła w ż y c ie pisarki z n a jo m o ść z T a d e u szem G arb o w sk im i A u relim D r o g o sz e w sk im .

D w a z a c h o w a n e listy O rz eszk o w e j do ż o n y B a r a n o w sk ieg o , Julii z B ą k o w sk ic h ( 1 8 2 7 - 1 9 0 4 ), p o c h o d z ą z 1 897 roku. W p r z y w o ły w a n y m ju ż liś c ie O rz eszk o w e j d o M ey eta z 30111 1 897 c zy ta m y : „ Ż o n a j e g o [tj. B a r a n o w sk ieg o ] r o zp o cz ęła z e m n ą k o r e sp o n d e n c ję o b sze r n ą i z a jm u ją cą ” (L Z 2 , 117). W z a c h o w a n y c h m ateriałach a rch iw a ln y ch n ie zn a jd u jem y jed n a k ż a d n y c h d o w o d ó w na to, b y k o resp o n d en cja ta p rzerodziła s ię w regu larne „ lis to w a n ie ” . B a ­ ran ow sk a, n a u c z y c ie lk a i pian istk a, blisk a w s p ó łp r a co w n icz k a , p rzy ja ció łk a i „ d z ie c k o d u ­ c h o w e ” N a r cy z y Ż m ich o w sk iej, reprezentuje m ło d sz e p o k o len ie „entuzjastek” . W latach 1 8 4 9 -

1853 u c z y ła sio str z e n ic e Ż m ich o w sk ie j. O d 1 854 d o 1867 r. p ro w a d ziła w ła sn ą pen sję w War­ s z a w ie , na której u c z y ła r ó w n ie ż Ż m ic h o w sk a . W y szła za m ą ż w 1863 r. i w b r e w z w y c z a jo w i n ie z a n ie c h a ła p racy n a u cz y c ie lsk ie j. Z o sta w iła c en n e notatki d o ty c z ą c e ż y c ia i d z ia ła ln o ści Ż m ic h o w s k ie j o raz c a łe g o jej ś r o d o w is k a 6. P od jęła się tak że ed y cji lis tó w G a b r ie lli7.

O r z e s z k o w a j e s z c z e p rzed n a w ią z a n ie m b liż s z e j z n a jo m o ś c i p o ś w ię c iła B a r a n o w sk iej k ilk a zd a ń w a r ty k u le P o lk i z a m ie s z c z o n y m w k s ią ż c e T h e o d o r e ’a S ta n to n a K w e s tia k o ­

b ie c a w E u r o p ie :

Pani Baranowska na przykład, żona znanego warszaw skiego lekarza, dotąd gromadzi naokoło siebie m łodzież płci obojga zwracającą się do niej po otuchę, rady, książki i nawet pieniężne pom oce. Sw ą szerokością umysłu, filantropią p. Baranowska do dziś dnia reprezen­ tuje najlepiej zacne to koło, pod w pływ em którego wyrosły w spółczesne adwokatki praw ko­ biecych u nas \

6 Zob. M . R o m a n k ó w n a : Julia Baranow ska i j e j notatki. „Biuletyn M iesięczny Biblioteki Jagiellońskiej” 1953 (wrzesień); Pam iętniki B aranowskich. „Rocznik Naukow o-D ydaktyczny WSP w Krakowie”, Prace Historycznoliterackie, z. 17 (1963).

7 L isty N a rcyzy Ż m ichow skiej do rodzin y i przyja ció ł. T. 1-2. Kraków 1885.

s E. O r z e s z k o w a , Polki. W: T. S t a n t o n, K w estia kobieca u’ Europie. Przełożył z angiel­ sk iego K. S o s n o w s k i . Warszawa 1885, s. 287.

(5)

Po śmierci Baranowskiej 7 II 1904 prasa poświęciła jej szereg wzmianek9. Jednak

mimo swej wieloletniej działalności pedagogicznej i społecznej Baranowska pozostaje do

dziś osobą niemal anonimową, ocaloną od zapomnienia dzięki nazwisku Narcyzy Żmi-

chowskiej.

Edytor nie widział rękopisu, nie może więc zaznaczać p.p. skreśleń. Wszelkie dodatki

pochodzące od wydawcy ujęte zostały w nawias kwadratowy. Pomyłki i błędy rzeczowe

autorki (niedokładność w przywoływaniu tytułów, wyrażeń obcojęzycznych) są korygo­

wane w przypisach.

Pisownię oraz interpunkcję Orzeszkowej (a także autorów listów przytaczanych w przy­

pisach) częściowo zmodernizowano wedle wymagań współczesnych, kierując się zasada­

mi przyjętymi przez Jankowskiego w Listach zebranych. Zachowano te cechy pisowni, za

którymi kryje się sposób wymowy, prowincjonalizm czy właściwość składni (np. „cóś”,

„któś”, „radośny”, „niewymowny”).

Ujednolicono pisownię wielkich liter w przymiotnikach i zaimkach odnoszących się

do adresata listu.

Wyodrębniono graficznie formuły grzecznościowe na końcu listów. Kopie Świder­

skiego nie są w tym wypadku konsekwentne. Sama Orzeszkowa pisała na ogół in continuo,

wypełniając stronicę zamaszystym charakterem pisma. Wprowadzono więc w niektórych

listach podział na akapity - zwłaszcza tam, gdzie w kopii występuje myślnik i wyraźna

zmiana tematu.

Obok daty postawionej przez autorkę listu pojawia się czasem data w nawiasie kwa­

dratowym dodana przez edytora, mianowicie wtedy, gdy Orzeszkowa posłużyła się kalen­

darzem juliańskim (stary styl), jaki obowiązywał na ziemiach przyłączonych do cesarstwa

rosyjskiego, a nie kalendarzem gregoriańskim (nowy styl), który stosowano na pozosta­

łych ziemiach polskich. System datowania listów przez pisarkę był prosty: starego kalen­

darza używała w korespondencji z osobami zamieszkującymi Rosję i kresy dawnej Rze­

czypospolitej, w listach wysyłanych na inne tereny posługiwała się nowym stylem. Cza­

sem podawała daty według obu stylów.

Źródłem przypisów, prócz dostępnych materiałów archiwalnych, prasy i opracowań

na temat epoki, były także przebogate komentarze Jankowskiego do 9-tomowej edycji Li­

stów zebranych. Jego ustalenia, zwłaszcza dotyczące biogramów osób z najbliższego oto­

czenia pisarki, należy traktować dziś jako kanoniczne, miał on bowiem jeszcze możność

rozmów ze świadkami epoki, znającymi Orzeszkową i grodzieńskie realia.

Listy do Ignacego Baranow skiego

1

12 IV [18]97, Grodno

Dziś przesyłam Najszanowniejszemu Panu tylko kilka słów serdecznego po­

witania z powrotem do Warszawy. Wiem, że spóźniam się o parę ty g o d n i', ale

czas ten pochłonęły mi konieczne zajęcia pisarskie i inne, a oprócz tego bywają

dnie, w których niepodobna mi pisać nawet listów. Jednak sporo ju ż pisarskiej

roboty wychodzi mi spod ręki. Przekład Taine’a postępuje szybko2, nabazgrałam

malutką no w elę3 i porządkuję kilka innych, poprawiam, przerabiam, aby je wy­

dać w „Biblioteczce Ilustrowanej” Gebet[h]n[era] i W olf[f]a4. O tym, że książki

9 Zob. np. „Kurier W arszawski” 1904, nry 40, 42. - 1 . C h r z a n o w s k i, P rofesorow a B ara­

(6)

LISTY ELIZY ORZESZKOWEJ... 2 0 1

według Lavisse’a, z wielkim żalem swoim, podjąć się nie mogę, piszę obszernie

do czcigodnej żony Pana, której za rozpoczęcie ze mną korespondencji nieskoń­

czenie wdzięczną je ste m 5.

Teraz kilka słów o interesie, niestety, moim tylko. W paru listach Pana znala­

złam wzmiankę o możliwości taniego wydania niektórych moich powieści. Nie­

dawno otrzymałam wiadomość (przez p. Mćyeta), że p. Lewental ma zamiar po

powrocie z zagranicy uczynić mi propozycję takiego wydania6. Zdawało mi się,

że przed listowną rozmową o tym z p. Lew[entalem] powinnam o niej Najsza­

nowniejszego Pana zawiadomić; przy tym jeżeliby wzmianki w listach Pana zna­

lezione tyczyły się chęci p. Wawelberga, mając dla zacnego człowieka tego obo­

wiązki wdzięczności, lękałabym się choćby pozornego i pomimowolnego odda­

nia pierwszeństwa komu innem u7. Niech mi Pan przebaczy to natręctwo, ale zepsuta

jestem wielką dobrocią dla mnie Pana. Jest też ona w teraźniejszym życiu moim

jedną z rzadkich oaz pośród pustyni, która nagle dokoła zaległa8. Jeżeli zdołam

uratować jedyne już moje bogactwo: pracę, winną to będę tym oazom, a więc

także i w pierwszym rzędzie Panu.

Niedawno w jednej z najulubieńszych swoich książek wyczytałam zdanie:

„Votre paix et votre force sera dans Votre grande p a tie n c e T 9 1 postanowiłam so­

bie w ziąć'0 je do końca życia za dewizę. Musi ono zresztą być dewizą ogromnej

większości ludzi z przeznaczeniem ziemskim, które, choć jest widzialnym, dale­

ko trudniej byłoby zrozumieć bez dalszego ciągu, niż uwierzyć w ten dalszy ciąg,

choć jest on niewidzialnym.

U nas tu przez parę ostatnich tygodni atmosfera wre od rozpraw nad z i e m-

s t w a m i ". O części ich oficjalnej obszerna korespondencja będzie wkrótce

w „Kraju” 12, a niektóre szczegóły charakterystyczne, jeżeli Pan pozwoli, opiszę

w liście następnym.

Pełna czci i wdzięczności

El. Orzeszkowa-Nahorska13

Fragment listu drukowany w LZ 4, 39 - od słów „zepsuta jestem ” do „w pierw szym rzędzie Panu”.

1 Z wyjazdu na parotygodniow y odpoczynek, o którym wspom ina Julia Baranowska w liście do Orzeszkowej z 9 111 1897 (zob. s. 226), Baranowski pow rócił do W arszawy w końcu marca, a Orzeszkowa spóźniła się z listem powitalnym o dwa tygodnie. Do takiego listu zob ow iązyw ały ją niedawne odw iedziny Baranow skiego w Grodnie. Przyjechał tu jako lekarz, bezinteresow nie, po raz pierw szy składając pisarce w izytę. A nonsow ał ją listem z 7/19 II 1897 (Archiwum Elizy O rzeszko­ wej Instytutu Badań Literackich PAN, sygn. 800 - dalej oznaczane skrótem AEO; liczba po skrócie wskazuje numer rękopisu):

Szanow na Pani,

S zczerze w d zięczny za okazywane mi jako lekarzowi zaufanie, w yczytaw szy w liście ostatnim , że zdrow ie Jej w ostatnich czasach ucierpiało, p ow ziąłem zamiar odw iedzenia Szan[ow nej] Pani w Grodnie. Zamiar ten ziszc zę 16 (28) lutego w niedzielę. W Grodnie stanę o 5.30 po południu. W p r o s t z k o l e i pojadę do mieszkania Szan[ow nej] Pani, licząc na to, że znajdę w Jej domu na godzin kilka gościnę.

Boję się natręctwa chorych, a nawet spotkania ze znajomymi przez wzgląd na brak czasu; gdyby jednak Szan[owna] Pani życzyła sobie, abym kogoś widział, to proszę mną rozporządzać.

Z w ysokim poważaniem

Baranowski PS. Upraszam o przysłanie mi w liście adresu, abym m ógł wprost z kolei, nie zapytując po drodze, do mieszkania Szan[ow nej] Pani trafić.

(7)

2 O rzeszkowa tłum aczyła H istoire d e la littératu re anglaise H. T a i n e ’a. Zajęcie to m iało być

antidotum na apatią, ból i tęsknotą, które tow arzyszyły jej po śmierci mąża (zmarł 12 XII 1896) i nie

pozw alały pow rócić do pracy literackiej. Gdy Lewental pow ierzył pisarce Taine’a, była szczerze uradowana, gdyż znała to d zieło od dawna i lubiła je. Tłum aczenie szło zrazu szybko, potem absor­ bowana coraz to now ym i obow iązkam i Orzeszkowa przerywała pracę. Ostatecznie przełożyła trzy pierw sze tomy, które ukazyw ały się w postaci zeszytów w latach 190 0 -1 9 0 2 . W AEO znajdują się fragmenty nieukończonego tłumaczenia dalszych części H istoire de la littératu re anglaise.

3 L iść uschły. N ow ela ukazała się w lipcow ych numerach „Kuriera W arszaw skiego” 1897, potem w eszła do zbioru Iskry.

4 „Biblioteczka Ilustrowana Pow ieści i N o w el” była ozdobną serią w ydaw niczą Gebethnera i Wolffa. Orzeszkowa przygotowywała do druku tom nowel Iskry (pierwotnie planowany tytuł brzmiał:

Iskierki). W ydanie tego zbioru zaproponował, stale czuwający nad obiegiem w yd aw niczym dzieł

swej grodzieńskiej przyjaciółki, Leopold M ćyet (zob. list z 19 III 1897, AEO 403). Iskry ukazały się nakładem Gebethnera i Wolffa na początku 1898 roku. W skład tomu w eszły utwory drukowane w czasopism ach w latach 1889-1897: D a lek o , Liść uschły, K a riery, C zy p a m ię ta sz?, S iteczko, A ni

kaw ałeczka, Śm ierć dom u, B abunia, Panna R óża, K rzak bzu. Za Iskry O rzeszkowa otrzymała hono­

rarium w w ysok ości 300 rubli.

5 Zob. listy O rzeszkowej do Julii Baranowskiej.

b W liście M ćyeta do O rzeszkowej z 19 III 1897 (AEO 403) czytamy: „Nam aw iam Lewenta- la, ażeby na w zór S ienkiew icza T iylogii wydał takież same wydanie pow ieści Twoich. M ożna by dać

N a d N iem nem , Cham a, M eira, M irtalę itd. [...]. Lewentalowi projekt się podobał [...]”.

7 Hipolit Wawelberg upoważnił Baranowskiego do pertraktacji z pisarką w sprawie wydania ta­ niego wyboru jej dzieł. Orzeszkowa skłaniała się ku tej propozycji, tym bardziej że warunki finansowe proponowane przez Wawelberga były korzystne. Na przeszkodzie realizacji projektu stały prawa au­ torskie do w ielu utworów Orzeszkowej, które nabył Lewental na m ocy um ow y z 1883 r. ( Tanie zb io ro ­

we w ydanie pow ieści). Pisarka zwróciła się doń z prośbą o ustąpienie praw do M arty, M eira Ezofowi- cza, Zygmunta Ław icza i kilku nowel (LZ 1, 144; 2, 122). Lewental nie zgodził się na proponowaną

przez O rzeszkową kombinację, pisząc otwarcie, że „tanie wydanie” jej dzieł sprzedaje się mam ie, tylko pojedynczym i tomami, których ma jeszcze w iele na składzie (LZ 1, 335). Pisarka obraziła się za tę otwartość, choć - sądząc z listów M ćyeta - wiedziała, jak przedstawia się sytuacja sprzedaży w yda­ nia Lewentalowskiego. W liście z 2 2 IV 1897 (AEO 403) M ćyet donosił Orzeszkowej, że Lewental ma dotąd około 18 tys. rubli kapitału uw ięzionego w jej publikacjach: „W tych wydawnictwach są dwa rodzaje umów: jedne pow ieści ma oddane na lat 25, inne na lat pięć. [...] Otóż Lewental obstaje za sw oim prawem własności i nie zgodzi się na tanie wydawnictwo przez kogokolwiek przedsięw zięte, o ile tam wejdą pow ieści z tej 25-lctniej serii. [...] Śmiało możem y rozporządzać powieściam i z drugiej serii, do której należy też i M irtala. Przyrzekł mi Lewental odszukać kontrakt i całą tę sprawę dokład­ nie wyjaśnić. Gdy w ięc wynotujemy wszystko, co nasze, a co nie nasze, w ów czas będziem y mogli zrobić wybór i zw rócę się z tą propozycją do Wawelberga”. W początkach maja M ćyet zaczął konkret­ ne rozm owy z Wawelbergiem, który doszedł do porozumienia z Lewentalem. 4-tom ow e wydanie Pism Orzeszkowej nakładem Wawelberga ukazało się z datą: Warszawa 1899, opatrzone przedm ową Piotra C hm ielowskiego. W skład tom ów weszły: N a d Niemnem, Pieśń przerw ana, D w a bieguny, B racia,

Św iatło w ruinach, M eir Ezofowicz, „Silny Samson", G edali, Ogniwa, Niziny, D ziurdziow ie, Cham.

Orzeszkowa otrzymała za tę publikację honorarium w wysokości 5 tys. rubli. 8 Aluzja do śmierci m ęża pisarki.

9 „Twój pokój i twoja siła będą w twej w ielkiej cierpliw ości”. Cytat (w poprawnym brzm ie­ niu: „Votre p a ix se ra dans une gra n d e p a tie n c e ”) pochodzi z D e im itatione C hristi (ks. III, rozdz. 25), medytacji przypisyw anych Tom aszowi à Kempis. Orzeszkowa czytyw ała je w e francuskim tłu­ m aczeniu F. d e L a m m e n a i s (Tours 1893) i glosow ała na marginesach. Z tekstu opatrzonego dopiskami O rzeszkowej korzystał pierw szy w ydaw ca jej korespondencji, Ludwik Brunon Sw ider­ ski, ustalając źródła cytatów w plecionych do listów. Obecnie losy egzem plarza L ’Im itation d e J è s u s-

-C hrist należącego do pisarki nie są znane (zob. LZ 4 ,3 0 6 ). Lektura medytacji i ćw iczeń duchow ych

pojawia się u Orzeszkowej po śmierci m ęża i jest św iadectw em poszukiwań intelektualnych ostat­ niej fazy życia i zm iany postawy w obec spraw ostatecznych. Pogłos tej lektury da się słyszeć w w ięk ­ szości utw orów pow stałych po 1897 roku.

10 N a podstaw ie analizy rękopisów korespondencji O rzeszkowej stwierdzić m ożna, że pisarka używała zam iennie form bezokolicznikow ych „w ziąć” i „w ziąść”. Forma „w ziąść” stosow ana była

(8)

LISTY ELIZY ORZESZKOWEJ... 2 0 3

w polszczyźnie XIX w. i aprobowana przez w ydawnictwa normatywne. Świderski zachował ją w od­ pisach listów. W edycji niniejszej forma ta została ujednolicona w edle norm w spółczesnych.

11 Z iem stw a - to instytucje samorządu lokalnego w niektórych guberniach i pow iatach euro­ pejskiej części Rosji działające w latach 1 8 6 4 -1 9 1 7 . Składały się z w ybieralnych przedstaw icieli ziem iań stw a, m ieszczan i zam ożn ych chłopów . Organami w yk onaw czym i b yły p ow iatow e i gu- bernialne samorządy. Z iem stw a zajm ow ały się m .in. sprawami leczn ictw a, ośw iaty ludow ej, bu­ dow y dróg, przem ysłu i handlu. Projekt w prow adzenia ziem stw do tzw. prowincji zachodnich cesarstw a pojaw ił się w 1896 roku na skutek uchw ały Rady Państwa, która przy rozpatrywaniu budżetu tych ziem zw róciła uw agę na w ad liw ość m iejscow ego system u gospodarczego. M inister spraw w ew n ętrzn ych otrzym ał p o lecen ie, aby przedstaw ić projekt reformy urzędów zarządzają­ cych gospodarstw em w prowincjach zachodnich. Dyskusja zaczęła się toczyć nie tylko w prow in­ cjach, ale także na łam ach prasy rosyjskiej. Niektóre tytuły w ręcz o śm ieszały niedojrzałość m iej­ sc o w e g o ży w io łu p olsk iego, który miał być zdolny jedyn ie do stosow ania liberum veto , a w ięc parodiow ania sejm u dawnej R zeczpospolitej w sam orządzie. „M oskow skije W iedom osti” oba­ w iały się np., że po w prow adzeniu ziem stw w guberniach zachodnich w iejska ludność prawo­ sław na obróci się w „byd ło” w rękach polskich sam orządow ców . Petersburski „Kraj” toczył za­ cięte polem iki z takimi sugestiam i i publikował sprawozdania z obrad nad sprawą samorządu w po­ szczególn ych guberniach. Przytaczano też inne gło sy prasy rosyjskiej (jak „Russkije W iedom osti”), sugerujące, iż sprawa samorządu jest ju ż postanow iona przez Radę Państwa, w lokalnych zaś d y s­ kusjach chodzi tylko o ograniczenie zakresu reformy na terenach z przew agą żyw iołu polsk iego. D ysputy w kom itetach pow iatow ych to czy ły się jednak dalej zgodnie z zaleceniem w ładz. K om i­ tety przesyłały sw e opinie do kom itetów gubernialnych, te zaś z odpow iednim i w nioskam i do generalnego gubernatorstwa. Potem dokum enty zm ierzały do m inisterstwa spraw w ew nętrznych, które zim ą 1897/98 m iało rozstrzygnąć sprawę.

12 Sprawozdania z obrad komitetu grodzieńskiego nad wprowadzeniem instytucji samorządo­ w ych nadsyłał do „Kraju” przyjaciel Orzeszkowej, M aksymilian O b r ę b s k i , publikujący pod pseu­ donimem: H e l o t a . Zob. Etnografia ziem stw. Gub. grodzieńska. „Kraj” 1897, nr 15, z 11/23 IV. Zob. też korespondencje H eloty z Grodna w nrach 21, z 23 V / 4 VI, i 26, z 27 VI / 9 VII.

13 Ignacy Baranowski odpow iedział listem z 12 IV 1897 (AEO 800), który jest jednocześnie komentarzem do rozpoczętej korespondencji Orzeszkowa-Baranowska:

Podwójna „nomenklatura” listów Szan[ownej] Pani (używam terminu hipotecznego) zdwa- ja radość, jakiej przy ich czytaniu doznaję. N ie w ypow iem , ile m ię cieszy nawiązana z moją żon ą korespondencja, ale mi też proszę nie m ieć za złe, jeżeli się ośm ielę do listów nie do mnie adresowanych zaglądać, a nawet na nie odpowiadać.

List Szan[ow nej] Pani do żony zbudził jedno z drogich w spom nień i przypomniał mi nie­ zw y k le zacnego człow ieka. N iegdyś, przed laty, m iałem sposobność okiem przyjaciela podpa­ trzeć u Stanisława W itkiew icza bóle tworzenia artystycznego. Obraz zjawia mu się w w yobraź­ ni, rozsnuwa i rysuje coraz wydatniej, aż w reszcie staje w um yśle jako plan ogólny o szczeg ó ­ łach jeszcze w ątpliw ych, falujących, nieustalonych. Płótno rozpięte, pędzel w ręku. Kształty, barwy wypełniają przestrzeń pustą. Robota się pali, twórca zachw yca się dziełem , wierzy, że b ędzie arcydziełem . A le gdy rzecz ju ż bliska jest końca, zaczynają pow stawać w ątpliw ości, budzić niezadow olenie, a wraz z nim chęć i potrzeba poprawiania, zm ieniania, aż w reszcie nie­ pokój bierze górę, zjawia się zw ątpienie,... zniechęcenie.

N iejedno poprawkami i uzupełnieniami zepsuł, niejedno przez to odratował, że w chwili zw ątpienia płótno odw rócił, w ciem ny kąt wsunął, że zdołał o nim na czas jakiś zapom nieć.

C zy praca tworzenia m oże dokonyw ać się inaczej? Patrząc kiedyś na strop Kaplicy Syks- tyńskiej, którą na św ieżo Klaczko przypomniał („Revue des Deux M ondes”), miałem zuchw al­ stw o zdziw ić się, że M ichał A nioł nie rzucił chmury wątpienia na czoło Stw orzyciela świata... Proszę mi w yb aczyć tę niesforną dygresję w sferę działania um ysłu, który jest jedynie wyjątkow o obdarzonym. D ziecko tłucze zabawkę, aby w jej wnętrze zajrzeć. Obdarzony twór­ czym darem, nie tylko dzieło sw oje, ale i sam ego siebie gaw iedzi ciekawej dać musi - proszę mi w yb aczyć.

Z L avisse’a niechaj się żona tłomaczy. Ja tyle opowiem : oto zw racaliśm y się do history­ ków , do prof. Tinkla, przez niego do innych badaczy dziejów , szukając takiego, który by ogar­ n ięcie przedmiotu w yk ładow ego łączył z darem pedagogicznym , ze znajom ością um ysłu i po­ trzeb dziecka z ludu. Poszukiwania te, a nawet próby dokonane za w skazów ką specjalisty hi­ storyka, okazały się chybionym i. C zyby Korzon odp ow ied ział zadaniu? Ma on zapał, ma w ytrw ałość szperacza, ma znaw stw o uczonego. Śm iem twierdzić, że mu brak ścisłej krytyki faktów rozpatrywanych oraz um iejętności organicznego ich wiązania. Mam dla niego cześć

(9)

najw yższą, w iem , że um ysł dojrzały w iele z prac jeg o skorzystać m oże, ale wątpią, aby był zdolnym podać strawę dobrą dla umysłu prostaczego.

Znowu m ię Szan[ow na] Pani ma prawo skarcić za to, że się wdaję w nie sw oje rzeczy. Przepraszam.

O tej omawianej książce elementarnej wielokrotnie m ów iliśm y [...]. Z dotychczasow ych usiłow ań i prób doszliśm y do wniosku, że najodpow iedniejszym byłby „Promyk”, gdyby pracy tej miał pośw ięcić dużo w ięcej czasu, aniżeli go dziś ma w olnego.

Przekonyw amy się, że to rzecz bardzo trudna. Z uwag Szan[ownej] Pani i Jej rad bardzo korzystać pragniemy - o czym i ten list niechaj świadczy.

P. W awelberg będzie w Warszawie za kilka tygodni, jak m ię objaśniono. Do Szan[ow nej] Pani w ów czas pisałem na skutek mojej z nim rozmowy. Za widzeniem się z nim dow iem się czegoś stanow czego. M oże by w ięc do maja wstrzymać pertraktacje z p. Lewentalem . C zyżby w reszcie jedno m iało przeszkadzać drugiemu przedsięw zięciu? [...]

2

24 X [18]97, Grodno

Dawno do Szanownego i Drogiego Pana nie pisałam chociaż wiele jest m y­

śli i wrażeń, minionych i teraźniejszych, którymi pragnęłabym podzielić się z Pa­

nem, ale - w parę tygodni po powrocie do do m u2 zrobiło mię się źle jakoś ze

zdrowiem i ciągle jest źle, ręce bolą, to lewa, to prawa, nogi także, a wewnątrz

uczucie nieokreślonego niepokoju, który do łez pobudza i niczym długo zajmo­

wać się nie pozw ala3. Przejdzie to zapewne, jak nieraz już przechodziło, lecz tym­

czasem trudno wziąć pióro do ręki, trudniej jeszcze długo je w ręku trzymać, dnie

za dniami schodzą i choć robię to i owo, gryzę się, że mało, niedołężnie robię,

a w takim usposobieniu pisać do Pana nie chcę, bo ma Pan własne brzemię do

niesienia, więc zamiast dodawać, chciałabym go ująć i część jego wziąć na swoje

serce i siły - niestety - bardzo słabe i jedno, i drugie!

Do p. F inota4 pisałam. Odpowiedź jego posyłam. Poczciwy jakiś człowiek, że

troszczy się o bezpieczeństwo nieznajomej, bom go nigdy osobiście nie widziała.

Jest to Żyd warszawski, który w Paryżu zrobił fortunę i karierę, ma teraz pismo

b[ardzo] poczytne, a mnie szczególną życzliwość okazuje i artykuł mój o kobie­

cie polskiej niedawno drukow ał5. Ale ja sama wiem, że w tym, co zamierzam

pisać, niebezpieczeństwa nie ma, i jak tylko wyzdrowieję z bólu rąk i tego dziw­

nego psychicznego stanu, który mię napadł, choć na czas jakiś, to napiszę, - od

razu po francusku, a p. Finot poprawi, bo zwykły jego tłumacz, najszanowniejszy

skądinąd p. Wład[ysław] Mickiewicz, tłumaczy ohydnie6. Tylko zapowiedź lako-

nizmu mię trwoży. Forma listu do redakcji, owszem, wygodną być może, ale pisać

króciuteńko o przedmiocie takim, nie wiem, wątpię, czy podobna. Spróbuję7. Tym­

czasem szykuje się w Krakowie jakiś wieczorek imienia mego, urządzany przez

nauczycielki, czyli stowarzyszenie nauczycielek krakowskich. Proszą, abym na­

pisała słowo w stępne8. Chcę, powinnam, nic zresztą łatwiejszego, wiem o czym,

a nie mogę. Tu, tam, ówdzie boli, okresy wychodzą spod pióra chrapowate i cięż­

kie. Treść jaka taka jeszcze, ale formy pochwycić nie daje - jakaś słabość, jakiś

niepokój. Przejdzie to najpewniej, tymczasem... tak źle! Niech mi Pan przebaczy,

że się tak przed Panem skarżę! Nie zwykłam, ale do Pana mam zaufanie wielkie,

do serca, umysłu wszystko zrozumieć zdolnego, przyjaźni, którą mi Pan darował

i której nie oddam za nic.

Czytałam w „Kraju” rozmowę z Panem korespondenta, z zaciekawieniem i za­

jęciem łatwo zrozumiałym, ale i z pewnym uczuciem dumy. O wielu rzeczach,

(10)

LISTY ELIZY ORZESZKOWEJ.. 2 0 5

0 których tam mowa, wiedziałam pierwej, wprost od Pana. Gdyby mię kto zapyty­

wał o zdanie, głosowałabym także za domem schronienia dla niemogących praco­

wać 9. - Dra Bienieckiego 10 widziałam parę dni temu; ogromnie postarzał. Mary­

nia i mąż j e j 11 dziękują Panu najserdeczniej i ze czcią za pamięć o nich. Pełne

uszanowania ukłony zasyłam żonie i siostrze 12 Pana.

Całym sercem oddana Panu i wdzięczna.

El. Orz. Nah.

1 Ostatni list O rzeszkowej do Baranowskiego pochodzi z 5 X 1897 (LZ 4, 4 2 -4 3 ). Baranow­ ski odpow iedział nań listem z 7 X 1897 (AEO 800).

2 Pod koniec września 1897 Orzeszkowa wróciła z kuracji w Wiesbaden.

3 Baranowski zapew ne niedługo potem odw iedził Grodno, aby zbadać pisarkę. Wskazuje na to jeg o list z 4 XI 1897 (AEO 800):

Szanowna Pani,

W n iedzielę po południu o 5.30 (w edle zegara petersburskiego) będę u Szan[ownej] Pani. T egoż dnia nocą wracam do Warszawy.

Rad bym bardzo rozm ów ić się z lekarzem Szan[ownej] Pani. Prosiłbym o rozbiór moczu i gdyby m ożna o pokazanie mi c a ł e j ilości z 24 godzin. [...]

W szak zaw sze zostanie nam dłuższa chwila poufnej rozm owy? Z w ysokim poważaniem i przyjaźnią

Baranowski

4 Jean F i n o t (pseudonim Jana F i n c k e l h a u s a , 1 8 5 6 -1 9 2 2 ) redagował w Paryżu dw uty­

godnik „R evues des Revues” (przemianowany potem na „La R evue”).

5 O rzeszkowa napisała dla „Revues des R evues” artykuł La Femm e p o lo n a ise („Revue des Revues” 1897, nry z 1 i 15 VIII). Pracę nad nim ukończyła i w ysłała rękopis do Paryża na początku listopada 1896. Polska wersja tego artykułu, pt. Polka, ukazała się w lw ow skim „Sterze” (1897, nr 7). W wydaniu zwartym rozprawę zatytułowano: O P o lc e - Francuzom (w: „ L ist do kobiet nie­

mieckich " i „ O P o lce - Francuzom Warszawa 1900).

6 Druga część tego zdania cytowana w komentarzu w: LZ 8, 459. Tamże o korespondencji 1 relacjach O rzeszkow a - W ładysław M ickiew icz.

7 D ziś m ożem y jedynie dom niem ywać, co dokładnie O rzeszkowa chciała napisać dla „Revue des R evues”. R zecz jest dość zawiła. W liście pisarki do Baranowskiego z 8 X 1897 czytamy: „W tych dniach napiszę do p. Finota [...] z zapytaniem, czy drukować będzie mój artykuł o Polce. Jeżeli zechce, spróbuję go napisać” (LZ 4 ,4 3 ). Edytor listu, korzystający z kopii rękopisu, przyznaje w przy­ pisie, że poprawił wyraz „P olsce” na „Polce”, poniew aż O rzeszkowa przymierzała się do napisania artykułu La Femm e po lo n a ise. Trop ten jest mylny, ju ż bow iem w lutym 1897 gotow y tekst został odczytany w Krakowie przez Józefa Kotarbińskiego w obec 500 słuchaczy; w lipcu 1897 pisarka otrzymała honorarium za przesłany do Paryża artykuł O P olce, a w sierpniu ukazał się on w piśm ie Finota. M ożna w ięc m niemać, że w kopii listu nie było błędu, a Orzeszkowa rzeczyw iście zam ierza­ ła pisać „o P olsce”, co zaproponowała listow nie redaktorowi „Revue des R evues”. N ie znam y listu pisarki do Finota, ale znam y jeg o odpow iedź z 20 X 1897 (AEO 800): „Artykuł proponowanej treści musiałby przede w szystkim być podpisany przez Panią - bez podpisu utraciłby w szelk ą wartość. Po drugie zarazem - w formie listu do redakcji. R zecz najważniejsza - czy w ob ec warunków rosyjskich - m oże się Pani odw ażyć na podpisanie tego rodzaju protestu czy programu. Za dawno w yjechałem z Kraju, by m óc sądzić o tej stronie sprawy. Jeżeli po rozwadze zdecyduje się Pani na ten krok ryzykowny, jestem w zupełności na usługi Pani. [...]”. Jak widać, rzecz miała tyczyć spraw dla za­ borców drażliwych. Stąd troska redaktora o bezpieczeństw o autorki.

* Na początku marca 1897 przewodnicząca krakowskiego stow arzyszenia „Czytelnia dla K o­ biet”, Maria Siedlecka, zw róciła się do Orzeszkowej z prośbą o przygotowanie słow a w stępnego na w ieczorek ku czci pisarki urządzany przez „Czytelnię” (Siedlecka do Orzeszkowej, list z 9 III 1897, AEO 800). Zapewne w czerw cu lub na początku lipca 1897 O rzeszkowa przystąpiła do stow arzy­ szenia. W ieczór ku jej czci odbył się dopiero 8 II 1898. Pisarka przeznaczyła na tę okazję bajkę Co

m ów ił sta ry klon, która nie została jednak przez organizatorów wykorzystana. Program w ieczoru

w ypełniły natomiast inscenizacje Westalki i fragmentu N a d Niemnem. W ysłuchano też odczytu Lu­ cyny Kotarbińskiej o O rzeszkowej jako kobiecie i pani domu oraz dw óch wierszy: Marii K onopnic­

(11)

kiej Ku uczczeniu E lizy O rzeszkow ej i Lucjana Rydla E lizie O rzeszkow ej. D ochód z imprezy prze­ znaczony był na szkołę rzem iosł dla kobiet.

9 W roku 1897 petersburski „Kraj” publikował odpow iedzi na ankietę pt. C o zro b ić z m ilio­

nem? Jedną z nich był artykuł W. K o s i a k i e w i c z a zam ieszczony w rubryce Z rozm ów i w ra ­ żeń , pt. D om schronienia dla sta rcó w i kalek („Kraj” 1897, nr 40, z 3/15 X ). Autor zanotował w yp o­

w iedzi Ignacego Baranow skiego, księdza Zygmunta C hełm ickiego, księcia M ichała R adziwiłła, B olesław a Prusa i przełożonej szarytek, siostry Augusty Sikorskiej. M ilion rubli to narodowa skład­ ka na utworzenie instytucji dobroczynnej upamiętniającej wizytę cara Mikołaja II w Warszawie w 1897 roku. W Warszawie utworzono komitet do zbierania ofiar. Tam też toczyły się dyskusje nad przezna­ czeniem zgromadzonej sumy. Baranowski skłaniał się początkowo ku projektowi ufundowania szkoły politechnicznej. L ecz gdy sfery rządzące dały do zrozumienia, iż pom ysł jest niem ożliw y do zreali­ zowania, przychylił się do idei pow ołania Towarzystwa opieki nad starcami i osobam i nieuleczalnie chorymi. (O statecznie jednak powstała uczelnia politechniczna, zob. przypis 6 do listu 4.)

10 Julian B i e n i e c k i (1 8 2 9 -1 9 0 3 ) - zaprzyjaźniony z O rzeszkow ą lekarz grodzieński, c e ­ niony i szanow any z racji swej bezinteresow ności - leczył za darmo biedotę. Dorpacki kolega Bara­ now skiego.

11 N ajbliżsi grodzieńscy przyjaciele pisarki: Maria i M aksym ilian Obrębscy.

12 Maria B a r a n o w s k a (1 8 4 8 -1 9 4 1 ) - przyrodnia siostra Ignacego, m ieszkała z nim i jeg o żoną. Po śmierci szwagierki w 1904 r. opiekowała się bratem. Po jeg o zgonie zam ieszkała w Krako­ w ie u bratanicy Elżbiety. Zostaw iła interesujący Dziennik. Zob. M. R o m a n k ó w n a , Pam iętniki

B aranow skich. „Rocznik Naukow o-D ydaktyczny WSP w Krakowie”. Prace Historycznoliterackie

z. 17 (1963).

3

9 XI [18]97, Grodno

Tak mi pilno podziękować Najszanowniejszemu i Drogiemu Panu za okazaną

mi łaskę i przyjaźń, że dziś to już czynię, a z całego serca. Każda bytność Pana

w moich progach pozostawia długotrwałą i drogocenną smugę światła i ciepła.

D ziękuję'.

Wczoraj przyszedł najnowszy zeszyt „Russkiej Myśli”, z którego kilka kar­

tek, tyczących się nas, przesyłam. W poprzedzającym zeszycie, wrześniowym,

polemika z ,,Mosk[owskimi] Wiedomostiami” była dłuższą jeszcze i ostrzejszą2;

ale tu uderzył mię jeden szczegół, mianowicie to wiecznie powtarzające się oskar­

żenie Polaków galicyjskich o znęcanie się nad tamtejszymi Rusinami. Ze sposo­

bu, w jaki oskarżenie to powtarza tu i podnosi „Russkaja Myśl”, wnieść można

o szkodliwości jego dla nas, nawet w obozie najżyczliwszych nam R osjan3. Czy

nie należałoby raz na zawsze i w sposób wyczerpujący zarzut ten odeprzeć? Czy­

ni to czasem „Kraj”, ale w artykułach pobieżnych i bezimiennych, które siły prze­

konywającej mieć ani uwagi prasy rosyjskiej zwracać nie m ogą4. Przyszła mi

tedy myśl pewna, którą dzielę się z Szan[ownym] Panem. Kiedym przed czter[e]ma

laty kilka tygodni spędzała w Wiedniu, poznałam tam człowieka z umysłem bar­

dzo światłym i rozległym, z piękną wymową, z wielką miłością dla sprawiedli­

wości, p. Tadeusza Rutowskiego5. Był on podówczas posłem do Rady Państwa,

podobno jest nim jeszcze i teraz6. Otóż p. Rutowski zajmował się wówczas bar­

dzo żywo kwestią rusińską w Galicji, wiele o niej mówił i od niego posłyszałam

z ogromną pociechą, że to oskarżenie, którym się przeciw nam tak często posłu­

gują nieżyczliwi, zaledwie wr jednej dziesiątej jest słuszne, że Polacy galicyjscy

usiłują zadowolnić i już zadowolnili mnóstwo słusznych żądań Rusinów i tylko

bronią się od takich, które zmierzają do rozczłonkowania prowincji i państwa. Do

poparcia twierdzenia tego p. Rutowski cytował wówczas rozmaite ustawy prawne

(12)

tyczące się szkolnictwa, administracji, systemu wyborczego, itd. Od czasu tych

rozmów z p. Rut[owskim] mam przekonanie, że po stronie Rusinów jest nieźmier-

nie więcej złej woli i politycznego, a także społecznego wichrzycielstwa niżeli

krzywd od Polaków doznawanych, i teraz przyszło mi na myśl, dlaczego by nie

wyświetlić prawdy przed opinią rosyjską, w sposób nie dorywczy i bezimienny,

lecz poważny i nakazujący ufność? Naturalnie, że napisać by powinien o sprawie

któś ze znawstwem gruntownym i imieniem znanym. Czy nie zechciałby uczynić

tego p. Rutowski, gdyby otrzymał propozycję odpowiednią? Czy nie byłoby ko­

rzystnym uczynić mu tę propozycję? Zresztą, może kto inny; ten przyszedł mi na

myśl dlatego, że zachowałam o nim wspomnienie jako o jednym z najrozumniej­

szych i najsprawiedliwszych ludzi, jakich zdarzyło mi się spotkać. Przy tym jako

poseł i jeden z dobrych mówców parlamentu dawałby gwarancję i powagę swemu

pismu. Trzeba by naturalnie w tym piśmie faktów, faktów i faktów, a podobno ich

nie zabraknie, aby dowieść, że jeżeli i są jakie nadużycia lub niedoskonałości, to

przewyższa je w ogromnej mierze wymiar sprawiedliwości względem Rusinów.

Niechby ktokolwiek w sposób kompetentny zamknął usta ,,Mosk[owskim] Wie-

dom[ostiam]” i ,,Now[omu] Wremieni”, a otworzył oczy na ten przedmiot orga­

nom prasy takim jak „Russkaja Myśl”. Jeżeli to zaś jest dla jakichkolwiek przy­

czyn niepodobieństwem lub mrzonką, niech Szanowny Pan najłaskawiej mi prze­

baczy, że trudziłam nią tak długo. W kącie swoim siedząc, mało wiem o różnych

realnościach i łatwo wpadam w utopie.

Wczoraj byłam na proszonym obiedzie w domu tutejsz[ego] gubernatora7, w to­

warzystwie nielicznym, bo już z powodu mojej żałoby licznym być nie mogło. Szło,

jak mi się zdaje, o zapoznanie ze mną paru pań niedawno przybyłych, a mających

des oisées8 litéraires et philantropiques. Wyrzekano przy stole na ubóstwo w talen­

ty wielkie literatury rosyjskiej teraźniejszej, czemu ja naturalnie bardzo grzecznie

zaprzeczałam. Potem było wiele mowy o tutejszym towarzystwie dobroczynności,

którego urzędniczką jestem od dawna, i o tym, aby około tej roboty siły łączyć, nie

rozdzielać. Ale to cała historia, którą kiedykolwiek Panu opiszę.

Dziś już tylko pełne czci i wdzięczności, mocne uściśnienie dłoni Pana.

El. Orz. N a h .9

Listu tego Jankowski nie w łączył do tomu 4 L istó w zebranych O rzeszkowej, poniew aż przygo­ towując edycję nie w iedział o je g o istnieniu. Na fotokopii przechowywanej w AEO (sygn. 584) w id­ nieje adnotacja: „rozpoznano 28. VII. 1967 r.” Rękopis znajduje się w zbiorach Bibl. Ossolineum , w śród listów do Tadeusza Rutow skiego (sygn. 13445/11, s. 125 -1 3 6 ), pochodzących od różnych korespondentów; dołączony jest do listu Tadeusza Sm arzewskiego do Rutow skiego wraz z 3 kartka­ mi czasopism a „Russkaja M ysi”. List pisarki, choć nie przeznaczony dla R utowskiego, znalazł się w je g o papierach za pośrednictwem Baranowskiego, który nie znając Rutow skiego, przekazał go je g o przyjacielow i, Smarzewskiemu. D laczego w łaściw ym adresatem listu O rzeszkowej do Bara­ now skiego okazał się Rutowski, m ów i tekst listu.

1 O rzeszkowa dziękuje Baranowskiemu za w izytę, którą złożył jej w Grodnie tuż po 4 XI. Zob. Baranowski do Orzeszkowej, list z 4 XI 1897 (AEO 800).

2 Polem ikę tę, poprzedzoną relacją z w izyty pary cesarskiej w Warszawie, zawiera fragment rubryki W nutriennieje obozrien ije zatytułowany „M oskow skije W iedomosti " i p o lsk ij w opros („Rus­ skaja M ysi” 1897, nr 9, w rzesień, s. 185 -1 8 9 ). Dziennik m oskiew ski w yraził nieufność w obec ugo­ dow ej, a nawet entuzjastycznej postawy Polaków deklarowanej w związku z w izytą cara. „Russkaja M ysi” uznaje za przejaw d w ulicow ości ciągłe jątrzenie zadrażnień, odm aw ianie Polakom równo­ uprawnienia z Rosjanami w urzędach i w prawie przez zachow aw czą prasę rosyjską. Z jednej

(13)

ny, „M oskow skije W iedom osti” żądająod Polaków, by stali się „prawdziwymi synami Rosji”, z dru­ giej zaś - uznają ich za ży w ioł zdradziecki. Warto zwrócić uwagę, że liberalna i ugodowa „Russkaja M ysi” przeciw stawia się używaniu nazwy Przywiślański Kraj na określenie Królestwa P olskiego.

3 W spom niane w cześniej „kilka kartek”, które przesyła O rzeszkowa Baranowskiemu, to frag­ ment rubryki Wnutriennieje obozrien ije zatytułowany N asza p ie c z a t' ip o ls k ij w opros („Russkaja M ysi” 1897, nr 10, październik, s. 2 1 2 -2 1 9 ). Jest to dalszy ciąg polem iki z „M oskow skim i W iedo- m ostiam i”. Tym razem rzecz dotyczy m.in. poparcia w yrażonego przez m oskiew ski dziennik dla pruskiej polityki gcrmanizacyjnej, a także zarzutów czynionych Polakom z Galicji, że uciskają tam­ tejszą ludność rusińską. „Russkaja M ysi” przyznaje (co niepokoi O rzeszkową), że wielokrotnie do­ nosiła o administracyjnych formach przem ocy stosowanych w obec Rusinów w Galicji i zachowania te potępiła z tych sam ych pow odów , z jakich odrzuca wynaradawianie Polaków w Poznańskiem. E kscesy antyrusińskie w Galicji nie pow inny jednak być, zdaniem „Russkiej M yśli”, pretekstem do prowadzenia przez Rosjan antypolskiej kampanii, która uniem ożliw ia pojednanie obu narodów.

4 Jednym z przykładów polem ik, jakie toczył „Kraj” z prasą rosyjską w tej sprawie, jest arty­ kuł O elem en ty słu szn ości zam ieszczony w r. 1897 w nrze 14, z 4/16 IV. Autor (podpisany: Str.) dyskutuje z pismami „Warszawskij Dniewnik”, „Ruś” i „Now oje Wricmia”, które po wyborach w Ga­ licji oskarżają tamtejszych Polaków o wprowadzanie krwawego terroru w obec Rusinów i sugerują, że władze polskie postępują gorzej niż Prusacy w obec Polaków. Polemika w ugodow ym „Kraju” zaczyn a się od zazn aczen ia, że tego rodzaju opin ie nie w p ływ ają korzystnie na stosunki p olsk o- -rosyjskie. Mała liczba posłów rusińskich w Galicji uwarunkowana jest narzuconą ustawą wybor­ czą. Prześladowaniom zaś przeczą nawet statystyki, które wskazują, że choć Rusini stanowią mniej­ szą niż Polacy grupę narodow ościow ą w Galicji, szkół ludowych z rusińskim język iem w ykłado­ w ym jest w ięcej niż szkół polskich. Poza tym Rusini mają trzy rządowe gimnazja i kilka katedr na uniwersytecie. N igdzie w Galicji język rusiński nie jest prześladowany, można posługiw ać się nim w urzędach, marszałek wita i żegna zgrom adzenie sejm ow e zaw sze w dw óch językach. N ie ma ani jednego prawa, z którego korzystają Polacy, a z którego nie m ogliby korzystać także Rusini. Jest to sytuacja nieporównyw alna w żadnym razie do warunków egzystencji Polaków w zaborze pruskim. Poza tym, podkreśla autor odpierając kolejny punkt napaści, ani warszawska, ani poznańska opinia publiczna nigdy do żadnych gw ałtów w Galicji nie namawiała. Co w ięcej, część prasy warszawskiej z goryczą w ypow iedziała się o galicyjskich zajściach w czasie wyborów. Orzeszkowa twierdzi, iż takie polem iki pozostają niezauw ażone zapewne dlatego, że zam ieszczane były zw ykle w stałej ru­ bryce przeglądu prasy, m iały w ięc charakter doraźny, nie zaś programowy.

5 Orzeszkowa odbyła podróż do Wiednia w grudniu 1893, towarzyszyła wtedy Stanisławowi Nahorskiemu, który przechodził parotygodniową kurację urologiczną u dra Leopolda von Dittela. Wtedy poznała osobiście Tadeusza Rutowskiego (1 8 5 2 -1 9 1 8 ) i jego żonę Jadwigę. Znajomość koresponden­ cyjną zaczęła kilkanaście lat wcześniej, o czym świadczą listy pisarki do Rutowskiego z 28 II 1880 i z 17 II 1884, znajdujące się w Bibl. Ossolineum (sygn. 13441/11). W pierwszym z tych listów Orzesz­ kowa odpowiada na uczynionąjej przez Rutowskiego, w imieniu redakcji „Muzeum”, propozycję w spół­ pracy z krakowskim periodykiem. Pisarka, zajęta sprawami swej księgami nakładowej, obiecuje nie­ zobowiązująco dostarczenie jakiejś swej nowelki i zaznacza, że sprawozdanie na temat polskiego ru­ chu um ysłow ego w Wilnie jest niewykonalne „z powodu zupełnego prawie braku” ow ego ruchu: „Od roku 1863-go nie w iem y wcale, co to jest ruch umysłowy, a tak dalece nie posiadamy cienia prasy miejscowej, że nawet wydanie kalendarza, w b[ieżącym] roku, wzbronionym mi zostało”.

Tadeusz R u t o w s k i , z w ykształcenia filozof, był publicystą, politykiem demokratycznym i działaczem sam orządowym w Galicji. W spółpracował m.in. z „N ew ą Reformą”, „Gazetą Narodo­ w ą”, pisyw ał korespondencje do petersburskiego „Kraju”. D o Wiednia przeniósł się po otrzymaniu w 1887 r. mandatu do Rady Państwa z okręgu m iejskiego T am ów -B ochnia. W roku 1889 w szedł do Sejmu K rajowego. Orzeszkowa miała nadzieję na naświetlenie przez niego sprawy rusińskiej, za­ pewne z racji zbliżonych stanowisk politycznych. Rutowski nie sym patyzow ał z „oligarchią stań­ czyk ów ”, był posłem nie zw iązanym z żadnym ugrupowaniem.

6 Mandat tarnowsko-bocheński do Rady Państwa utracił Rutowski dopiero w 1901 roku. 7 Dymitra B a t i u s z k o w a - ów czesn ego gubernatora grodzieńskiego.

x Lekcja niepewna, być m oże chodzi o „d e s risées", w znaczeniu: 'przelotne zainteresow anie’. 9 Baranowski odpow iedział 19 XI 1897 (AEO 800):

Dopuściłem się nadużycia, ale się też zaraz przyznaję: listu Szan[ow nej] Pani ustęp, nader dla p. R utow skiego pochlebny, przesłałem temuż p. R[utowskiemu] wraz z artykułem [z

(14)

paź-LISTY ELIZY ORZESZKOWEJ... 2 0 9

dziernikow ego numeru „Russkoj M yśli”, na temat polemiki z „M oskow skim i W iedom ostia- m i”], na który ma odpow iedzieć. N ie wątpią, że list Szan[ownej] Pani poskutkuje. Tak m ię upew nił przyjaciel p. R [utow skiego], p. Tadeusz Smarzewski, który się podjął pośrednictwa. O sobiście nie znam p. R [utowskiego]. Artykuł prawdopodobnie pom ieszczony zostanie w „Ate­ neum”. Pism o to w chodzi na now e tory.

Do pilnych i naglących spraw chw ili obecnej należy rozejrzenie się w stosunkach spo­ łecznych, w stanie kraju ekonom icznym oraz w warunkach, w jakich kraj ju ż postaw iony przez administrację państwową. O wszystkim tym snują się dom ysły, wyrażają przypuszczenia, do­ kładnie nikt nic nie w ie, a tym czasem w łaśnie sprawy społeczne, ekonom iczne i administracyj­ ne nie tylko przedmiot ciekaw ości, ale i cel naszych usiłow ań narodowych stanowić winny. Zwrot ten jest naturalną reakcją, która nastąpiła po epoce długoletnich dążeń i usiłow ań zupeł­ nie w odm iennym idących kierunku. Łączy się to niew ątpliw ie i stanowi ciąg dalszy tych usiło­ wań, które w y szły do życia wstępujących przed laty 30 od tzw. „młodej prasy”. W ostatnim numerze „Kraju” zw rócił uw agę Straszew icz na różnice i podobieństwa dw óch tych m om en­ tów życiow ych . Dodałbym tu: w ów czas byliśm y wyczerpani, po św ieżym pogrom ie, dziś zaś przystępujemy do akcji z pew nym zasobem sił oraz z dośw iadczeniem , które nam dały ciężkie warunki życiow e.

„Ateneum ” dąży do tego, aby skupić w sobie usiłow anie publicystyczne w [postępowym ] kierunku, aby się stać organem sam opom ocy, samoobrony.

Św ieżo baw ił tu prof. Spasow icz. D ziś wraca do Petersburga. [...]

4

31 XII [18]97, Grodno

Najszanowniejszy i Najlepszy Panie,

Tysiąc życzeń dobrych, serdecznych, gorących, na rok mający zacząć się ju ­

tro, przesyłam Panu i wszystkim, którzy są Panu bliscy i drodzy, i wszystkiemu,

co dla serca i troski Pana najdroższe i najpożądańsze.

Długo nie pisałam do Pana, bo zapracowana bywałam często, a czasem zdej­

mowana nieprzezwyciężoną apatią ducha, z którą walczę i którą ostatecznie zwy­

ciężam zwykle, ale która mi wiele czasu pożera. Napisałam parę rzeczy drobnych,

a teraz wzięłam na warsztat dużą i trudną, bo dla mnie nową: utwór sceniczny,

d ram a t'. Nie wiem, czy z tego co wyniknie, czy zwłaszcza wyniknie cokolwiek

pięknego, ale temat mię porywa, charaktery przykuwają, akcja interesuje, więc

piszę. Przy tym tłumaczę. Dnie upływają, nie zawsze pozwalając dokonać zamia­

ru tak nawet miłego, jak pisanie do Pana.

W tych dniach wybieram się do Łodzi, aby odwiedzić krewnych mego m ęża2,

tam zamieszkałych. Przez Warszawę przejadę tylko oba razy z dworca na dwo­

rzec. Przed N[owym] Rokiem rosyjskim 3 będę już z powrotem w domu.

Tu ludzie są trochę zdetonowani kilku zaszłymi faktami: mianowaniem w Wil­

nie Jen[erał] G ubern[atora]4, niezatwierdzeniu5 przez rząd Montwiłły na miejscu

burmistrza w ileń sk ie g o ]6, zawieszeniem gazety polskiej, itd. Powiadają, że kurs

stał się znowu gorszy. Według mnie, jest to zwykła oscylacja rzeczy ludzkich i trud­

no jeszcze przesądzać, po której stronie zatrzyma się wahadło. Ale trudno też się

dziwić ludziom, że biadają i wątpią: źle im bardzo. Rozeszła się też tu wieść, że

Warszawa nie ma już otrzymać Politechniki. Jak się naprawdę dzieje z tym? Czy

Politechnika będzie?7 Byłabym nieskończenie wdzięczną za tę wiadomość.

Ze zdrowiem moim nieźle. Ręce od p a ru 8 miesięcy już nie bolą wcale, nogi

czasem, ale niezbyt dokuczliwie. Migreny miewam częste, trochę niepokoju w oko­

licach serca, ale mija to czasem na dość długo i mam się w ogóle lepiej, niż sama

od siebie wymagać mogę.

(15)

wania czcigodfnej] swej żonie, a dla siebie przyjąć obok wyrazów szacunku wiel­

kiego serdeczne, przyjacielskie i wdzięczne uściśnienie dłoni.

El. Orzeszkowa-Nahorska

D w a w ersy tego listu drukowane w LZ 4, 44 - od słów „napisałam parę rzeczy” do „utwór sceniczny, dramat”.

1 Pracę nad sztuką rozpoczęła pisarka w 1895 r. (zob. list do J. K arłowicza z 13 IX 1895, L Z 3 , 114), zainspirowana rozm owam i z aktorem i krytykiem teatralnym, Józefem Kotarbińskim. Do dra­ matu pow róciła po śmierci m ęża, w 1897 roku. Najintensywniej pracowała nad tekstem na początku 1898 roku. 18 II w ysłała do oceny Kotarbińskiemu dwa pierwsze akty utworu. Recenzja była nega­ tywna. W liście Orzeszkowej do Baranowskiego z 17 IV 1898 czytamy: „Dramat zarzuciłam. Prze­ konałam się, że to nie moja robota. Napisałam dwa akty i rzuciłam. Wróciłam do pow ieści, to moja rzecz” (LZ 4, 48). Niedokończonej próbie dramatycznej Świderski nadał tytuł Wóz Żagornanta.

2 A ntoniego i Wandę Chom ętow skich. Antoni C h o m ę t o w s k i (ok. 1 8 5 3 -1 9 0 1 ), krewny

i w ychow anek Nahorskiego, adwokat przysięgły, w latach 1886-1889 redagował „Dziennik Łódz­ ki”. Jeszcze za czasów studenckich spędzał wakacje z O rzeszkow ą i Nahorskim na w si. Jak w skazu­ je zachowana korespondencja, pisarka pozostaw ała w bliskich i serdecznych stosunkach także z j e ­ go żoną. O dw iedziła Chom ętow skich w styczniu 1898.

3 Tj. starego stylu.

4 W kwietniu 1897 zmarł w W ilnie generał-gubemator wileński, kow ieński i grodzieński Piotr Orżewski, który sprawował urząd od 1892 roku. Jesienią 1897 car obsadził wakujące stanowisko mianując na nie głów nod ow od zącego wojskami w ileńskiego okręgu wojennego, generała-lejtnanta Trockiego.

5 Taka forma w kopii listu.

6 J ó zef M o n t w i ł ł (1 8 5 0 -1 9 1 1 ), z w ykształcenia prawnik, zasłużony społecznik, filantrop, dyrektor w ileń skiego banku ziem sk iego, został wybrany jednom yślnie na prezydenta Wilna 21 VIII / 2 1 X 1897, po ustąpieniu burmistrza Gołubiewa. Wybór oceniono jako bardzo korzystny dla w szyst­ kich stronnictw (zob. „Kraj” 1897, nr 35, z 29 VIII / 1 0 IX, s. 20). Minister Spraw Wewnętrznych nie zatwierdził jednak M ontwiłła, Polaka i katolika, na stanowisko prezydenta. W grudniu 1897 o g ło ­ szono ponow ne wybory, w których zw y cięży ł oficer niem ieckiego pochodzenia piastujący dotąd godność ławnika m iejskiego, generał-lejtnant Bertholdt.

7 Za pom ysłem powołania w Warszawie szkoły politechnicznej, który pojawił się w trakcie zbie­ rania składki narodowej upamiętniającej w izytę pary cesarskiej w Królestwie Polskim w r. 1897, opo­ wiedziała się sekcja techniczno-przem ysłowa Warszawskiego Oddziału Towarzystwa Popierania Prze­ mysłu i Handlu. Idea utworzenia tak potrzebnej Królestwu wyższej szkoły technicznej przeważyła w szystkie inne pom ysły zagospodarowania zebranego funduszu. 4 XI 1897 komitet obywatelski, pod przewodnictwem margrabiego W ielopolskiego, przedstawił generałowi-gubematorowi warszawskie­ mu prośbę, aby zebrany milion rubli przeznaczyć na założenie w Warszawawie szkoły politechnicznej im. Mikołaja II. Na początku 1898 r. prasa doniosła, że za wstawiennictwem generała-gubematora Aleksandra Imeretyńskiego cesarz zgodził się na powołanie politechniki i wyraził życzenie, aby rozpo­ częła działalność w roku szkolnym 1898/99. W ładze pow ołały do życia uczelnię z wykładowym ję zy ­ kiem rosyjskim , pod nazw ą Instytut Politechniczny Cesarza Mikołaja II, z w ydziałem inżyniersko- -budowlanym, mechanicznym i chemicznym. W latach 1899-1901 wybudowano 4 gmachy uczelni (przy obecnym Placu Politechniki) kosztem 3,5 min rubli zebranych przez społeczeństwo polskie.

8 O rzeszkowa używ a liczebnika nieokreślonego „parę” w znaczeniu 'dw a’.

5

13 X [18]98, Grodno

Najszanowniejszy i Drogi Panie,

Spóźnione, ale serdeczne powitanie w Warszawie, z życzeniami wszystkich

pociech i uciech, ulg i dóbr, na rozpoczynającą się długą zimę! A dlatego spóźnio­

ne, że tej jesieni obiegły mię różne biedy, których opisem trudzić Pana nie chcę,

Cytaty

Powiązane dokumenty

K rytyka ta wydaje się niesłuszna z na­ stępujących powodów: Po pierwsze, Lukasiewicz w pracy cytowanej przez Kwiatkowskiego operuje swoistym pojęciem przedmiotu i

though the internal field probed by m 1 SR depends on the muon site and on the magnetic size and structure of the rare earth atoms, it is remarkable that the observed muon

Ale oprócz pieśni „Czego chcesz od nas, Panie“ drugi jeszcze wiersz Kochanowskiego nosi wyraźne ślady tej lektury, i to jeszcze wyraźniejsze, jeszcze

In chapter 4 , we presented a framework containing two novelties to overcome the aforementioned drawback and improve the analysis of conventional DW-MRI data with a

Solubility of Natural Gas Species in Ionic liquids and Commercial Solvents: Experiments and Monte Carlo Simulations. Data, 60

The qualitative assessment of structures and containment systems on (industrial) plants is based on the Guidelines for Seismic Evaluation and Design of Petrochemical Facilities

P rzypisuje mu się także portrety biskupa Andrzeja Załuskiego i prym asa M ichała Poniatow skiego oraz obrazy ze św.. rysunek herbu Junosza biskupa Felicjana

W wyni­ ku sprawdzenia 25 ofert zakupu, sukcesywnie napływających w ciągu roku z terenu całego województwa kieleckiego, oraz poszukiwań prowadzonych przez