• Nie Znaleziono Wyników

"Epos europejski", Bogusław Bednarek, Wrocław 2001 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Epos europejski", Bogusław Bednarek, Wrocław 2001 : [recenzja]"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Aleksander Madyda

"Epos europejski", Bogusław

Bednarek, Wrocław 2001 : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 94/2, 257-267

(2)

go Jorku ze L w ow a, droga A leksandra Wata w iodła z W arszawy do A ntony pod Paryżem , M ariana C zuchnow skiego - z Łużnej koło G orlic do Londynu i St. Leonard-on-Sea. N ale­ ży żałow ać, że w szkicu Ligęzy nie ma takich inform acji o m iastach, w których m ieszkała Obertyńska.

Kolejny tekst dotyczy A leksandra Janty. U kazuje autora Ś ciany m ilczenia ja k o po ­ dróżnika, św ietnego reportażystę, ale i ja k o ciekaw ego poetę. Ligęza uw aża, że n ajam bit­ niejszym dokonaniem poetyckim Janty je st zbiór P rzestroga dla w nu kó w ; „N ie w szystkie jednak w iersze p osiadają rów ny poziom artystyczny” (s. 193). K rakow ski historyk literatu­ ry mówi tu o m iędzyw ojennych i późniejszych w ierszach Janty traktujących o podróżach. W następnym szkicu, także pośw ięconym autorow i P am iętnika in d yjskieg o , przedstaw ia Ligęza sylw etkę reportażysty i prozaika. Twierdzi, że d o m inującą cech ą tw órczości Janty jest autobiografizm .

K siążkę Ja śn iejsze strony katastrofy zam yka szkic o pisarstw ie M ariana P ankow skie­ go, rów nie obszerny ja k esej o C zuchnow skim , liczący bow iem 34 stronice. Ligęza zajm u ­ je się tu stylistyką tego - dokładnie ju ż om ów ionego - dorobku. Z auw aża, że inw encja językow a autora P ow rotu białych nietoperzy je st niezw ykła. Esej i rów nocześnie ca łą p ra­

cę zam ykają takie oto zdania: „A narchia słow a rozbija form ę, ale przecież nie prow adzi do m ilczenia. Przeciw nie, z erozji gotow ych form języ k a w ynika erupcja leksykalnych oso­ bliw ości, słow otw órczych poszukiw ań, składniow ych innow acji. I cóż to za erozja, która zw iększa stan posiadania artystycznej polszczyzny?” (s. 256).

M ożna zatem posłużyć się tym cytatem i pow iedzieć, że bohaterow ie om awianej książki zachow ali na obczyźnie św ietną polszczyznę, zostaw ili w iele znakom itych tekstów. Ligę­ za poznał dokładnie tw órczość tych autorów, a przecież je st to w ysiłek ogrom ny. L iteraturą em igracyjną zajm uje się zresztą od lat, ostatnio był w spółredaktorem (razem z B olesła­ wem K lim aszew skim ) tom u zbiorow ego Pow roty w zapom nienie. D ekada literatury em i­

g racyjnej 19 8 9 -1 9 9 9 (K raków 2001).

Szkoda, że w om awianej pracy nie znalazł się szkic Metafory» m oralisty - o p o ezji Tade­

usza Sułkow skiego, opublikow any w tomie 3 (2000) toruńskiego rocznika naukow ego „A r­

chiwum Emigracji. Studia - S zk ic e -D o k u m e n ty ” . Świetnie pasowałby do k s ią ż k i-u c z y n ił­ by ją bogatszą, bo chociaż poezja autora Tarczy jest dziś dobrze znana i dokładnie opisana, jej wartość skłania do ponaw iania prób rozpoznań, do kolejnych interpretacji, a to w łaśnie znaj­ dujem y w ow ym eseju. M iejmy nadzieję, że w następnej pracy Ligęza ten tekst umieści.

Szkice, które znalazły się w tom ie Jaśniejsze strony katastrofy, ukazują, w jak i sposób pisarze em igracyjni próbow ali żyć po tragicznych latach w ojny i ja k budow ali swój św iat na obczyźnie. W ygnańcy zostaw ili po sobie tw órczość z całą pew nością interesującą. M oż­ na dziś zastanaw iać się, ja k ie będą następne książki W ojciecha Ligęzy, o czym będą trakto­ w ać? I od razu odpow iedzm y: będą niew ątpliw ie zajm ujące. D ow ód na to ju ż m am y: w ro­ ku 2001 W ydaw nictw o Literackie opublikow ało je g o studium O p o e z ji W isławy S zym b o r­

skiej. Św iat w sta n ie korekty. Tom ten po raz kolejny ukazał rew elacyjny talent Ligęzy -

pisania o poezji.

P aw eł Tański

B o g u s ł a w B e d n a r e k , EPOS E U R O PEJSK I. (R ecenzenci: Z ygm unt K ubiak, Jan T rzynadlow ski). W rocław 2001. W ydaw nictw o U niw ersytetu W rocław skiego, ss. 504. „A cta U niversitatis W ratislaviensis” . No 2326.

Polska nauka o literaturze nie zdobyła się dotychczas na m onografię eposu, choć jest to, jak w iadom o, gatunek tradycyjnie w ysoko ceniony, a ponadto szczycący się najdłuż­ szym i dziejam i. W ydaje się, że taki stan rzeczy w ynika z co najm niej dw óch przyczyn: niew ielkiej w artości artystycznej rodzim ych epopei oraz braku w folklorze polskim epiki bohaterskiej. Skoro zatem nasza literatura (pisana i ustna) nie dostarcza bodźców do pro­

(3)

258

RE CE NZJE

w adzenia badań we w spomnianej dziedzinie, monografista eposu musi z konieczności oprzeć się na ustaleniach poczynionych przez neofilologów oraz literaturoznaw ców zagranicz­ nych, co natychm iast staw ia go w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Epika europejska bo­ w iem to rozległy obszar zjaw isk niezw ykle zróżnicow anych i niejednorodnych, do którego zaliczają się trzy kategorie tekstów : szeroko rozum iana epika klasyczna, będąca rezultatem św iadom ego naw iązyw ania do tradycji zapoczątkow anej przez I l i a d ę i O d y s e j ę (W ergi- liusz, Dante, Ariosto, Cam oes, Tasso, Milton i inni), epika średniow ieczna, pow stała w opar­ ciu o lokalne, etniczne tradycje literackie tkw iące swymi korzeniam i w epice oralnej (U p r o ­ w a d z e n i e s t a d z C u a i l n g e , B e o w u l f , P ie ś ń o R o l a n d z i e , D i j e n i s A k r i t a s , P i e ś ń o N i b e l u n - g a c h , P ie ś ń o C y d z i e, S ł o w o o w y p r a w i e I g o r a, itp.), w reszcie ludowe pieśni epickie fińskie oraz w schodnio- i południow osłow iańskie, zebrane przez folklorystów głów nie w XVIII i XIX stuleciu. W dodatku cała ta tw órczość - dziesiątki, a w w ypadku folkloru setki dzieł, niekiedy bardzo obszernych, pow stałych w rozm aitych językach, kulturach i epokach hi­ storycznych - obrosła olbrzym ią, przekraczającą m ożliw ości lekturow e pojedynczego czy­ telnika liczbą specjalistycznych opracow ań, reprezentujących przy tym n ajróżniejsze dys­ cypliny nauki, takie jak historia, literaturoznaw stw o, lingw istyka, folklorystyka, historia kultury, religioznaw stw o, antropologia, etnologia czy kom paratystyka. A przecież nie spo­ sób w yobrazić sobie, by naukow a m onografia epopei nie była oparta na znajom ości teks­ tów oryginalnych oraz nie uw zględniała najnowszej literatury przedm iotu. Z atem ktoś, kto m im o w szystko zechciałby się podjąć realizacji tak am bitnego i zarazem niew dzięcznego zadania, ma do w yboru dw ie drogi. Pierwsza to sform ułow anie koncepcji pracy zbiorowej, do której trzeba by zaprosić najwybitniejszych krajowych i zagranicznych znaw ców tematu i której celem byłoby stw orzenie minimonografij twórczości epickiej poszczególnych naro­ dów, przy czym charakterystyki wszystkich utworów m usiałyby być sporządzone w oparciu 0 wspólny schem at prezentacji gatunku, by dało się uchwycić podobieństw a i różnice mię­ dzy nimi, i to zarówno w porządku synchronicznym , jak i diachronicznym . Tak pom yślana praca, której inicjator czuw ałby nad całością jako redaktor naukow y, stałaby się podstaw ą do rekonstrukcji poetyki eposu. Inną zaś drogą realizacji tego zam iaru, na którą p otencjal­ ny m onografista m ógłby się zdecydow ać, byłoby sam odzielne, jed n o o so b o w e zm ierzenie się z tem atem , przy czym , co oczyw iste, taki badacz m usiałby być je d n o cz eśn ie poliglotą 1 polihistorem , łączącym kom petencje, powiedzm y, G eorges’a D um ézila, R om ana Jakob- sona i A lberta B. Lorda.

Z tym w iększym zainteresow aniem należy się odnieść do E p o s u e u r o p e j s k i e g o B ogu­ sława B ednarka, pierw szej na gruncie polskim m onografii tego gatunku. Jest to obszerna, licząca ponad pół tysiąca stronic książka, podzielona na trzy części: W p r o w a d z e n i e, rzecz w łaściw ą, zatytułow aną O d „ I l i a d y " d o „ P a n a T a d e u s z a " , R e k o n e s a n s, oraz V a r ia, na które składa się pięć krótkich szkiców : K il k a u w a g o h e r o s i e , O r ę ż e p o p e i c z n y c h b o h a t e ­ r ó w (oba teksty dotyczą tylko eposów o silnym substracie archaicznym ), W k r ę g u c u d o w ­ n o ś c i (o m otyw acji fantastycznej, ale jed y n ie w odniesieniu do eposów opartych na trady­ cji hom eryckiej), L i t e r a c k i e m e t a t e k s t y e p o s u (o stylizacjach, parodiach, traw estacjach i pa­ rafrazach) i P e r s p e k t y w y d o p e ł n i e ń (w yliczenie tem atów badaw czych w artych, zdaniem autora, opracow ania); całość zam yka zgrom adzona na blisko 150 stronicach drobnego dru­ ku bibliografia obejm ująca teksty źródłow e (oryginalne i przekłady) oraz p olską i o bcoję­ zyczną literaturą przedm iotu. Godzi się przypom nieć, iż pierw otnie B ednarek zam ierzał napisać popularną sy n te zę1, ostatecznie jednak rezultat je g o w ieloletniej pracy został uzna­ ny za dzieło naukow e. Św iadczy o tym zarówno fakt rekom endacji książki do druku przez dwóch recenzentów w ydaw niczych (Zygm unta K ubiaka i Jana T rzynadlow skiego), jak i opublikow anie jej (przy w spółudziale finansowym M inisterstw a Edukacji N arodow ej i Ko­ m itetu Badań N aukow ych) przez w ydaw nictw o uniw ersyteckie w renom ow anej serii na­

(4)

ukowej. W ydaw ałoby się w ięc, że Epos europejski spełnia w szelkie w ym agania staw iane pracom naukow ym . Niestety, je st całkiem inaczej.

Od m onografii pośw ięconej epopei należałoby się spodziew ać przede w szystkim u sta­ leń w zakresie poetyki historycznej, poniew aż gatunek ew oluujący w Europie przez dw a i pół tysiąca lat m usiał z natury rzeczy w ytw orzyć tak w iele różnorodnych form , że badacz zajm ujący się poety k ą opisow ą nie ma tu zbyt w iele do roboty. G dy zestaw ić ze sobą eposy starożytne, średniow ieczne i now ożytne, to okaże się, że liczba inw ariantów gatunkow ych jest tak szczupła, iż na jej podstaw ie da się zbudow ać je d y n ie bardzo ogólny, by nie rzec: ogólnikow y m odel genologiczny, czego zresztą dow odzą w szystkie leksykonow e definicje eposu. Tym czasem B ednarek postąpił w sposób zaprzeczający takim oczekiw aniom . Na początku książki, w e W prow adzeniu, podał listę siedm iu inw ariantów (tem atyka: kosm o- gonia, teogonia, w ojna, przełom ow e m om enty dziejów ; absolutny dystans narracyjny na­ dający ukazyw anym w ypadkom charakter nieodw racalnie zam kniętej przeszłości; dw u- dzielność św iata przedstaw ionego oraz odpow iadająca jej dw oistość m otyw acji; prostota konstrukcji fabuły, obrośniętej epizodam i i dygresjam i; bohaterow ie - typy - zazw yczaj niezw ykli: herosi, półbogow ie, w ojow nicy; tonacja patetyczna; styl form uliczny), nato­ miast w części końcow ej w spom niał, co praw da, o konieczności diachronicznego ujęcia poetyki gatunku, ale uznał to za „problem godny odrębnej książk i” (s. 398). Pow staje za­ tem pytanie, ja k ie cele badaw cze realizuje om aw iana m onografia.

C okolw iek by sądzić o intencjach autora, pew ne je st, że osiągnięte przez niego rezu l­ taty są nad w yraz skrom ne. Z adecydow ała o tym przede w szystkim m etoda prezentacji poszczególnych epopei, którą Bednarek określił następująco: „W niniejszym opracow aniu eposy zostały ukazane w porządku chronologicznym , w obrębie kolejnych epok i w ra­ mach poszczególnych literatur narodow ych, w pisane w siatkę kom paratystycznych o d n ie­ sień, zespolone ze sferą stosow nych konw encji i złóż kulturow ej tradycji. [...] autor Eposu

europejskiego unika eksperym entów m etodologicznych, operuje m ikrostreszczeniam i fa­

buł, nie stroni od podaw ania encyklopedycznych inform acji” (s. 395). W rzeczyw istości przyjęta przez autora m etoda polega praw ie w yłącznie na streszczaniu danego utw oru i na w skazyw aniu w je g o tekście m otyw ów paralelnych w stosunku do innych utworów' (nato­ miast osadzenie epopei w kontekście m acierzystej kultury należy w pracy do rzadkości; jed n y m z nielicznych w yjątków je st początek rozdziału pośw ięconego Jerozolim ie w yzw o­

lonej Torquata Tassa). A jakby tego było mało, obie procedury Bednarek opanow ał w stopniu

głęboko niezadow alającym . Jego wywody są chaotyczne i w w iększości chybione pod w zglę­ dem kom pozycyjnym . Choć uznaje on za słuszną A rystotelesow ską tezę o prostocie epope- icznej fabuły, najwięcej zastrzeżeń budzi w łaśnie dokonyw ana przez niego charakterystyka przebiegu zdarzeń i znajdujących się w ich centrum postaci, gdyż je st to charakterystyka w y­ biórcza, porozryw ana dygresjam i (niekiedy bardzo obszernym i, jak ta o złocie na s. 5 7 -5 8 ) i nie układająca się wr żadną logiczną całość (zw ykle nie w iadom o, jak i jest głów ny wątek i kto należy do protagonistów ). D obrą tego ilustrację stanow i rozdział o Jerozolim ie w y­

zw olonej. U kład treści je st następujący. N ajpierw w spom ina B ednarek o tem atyce poem atu

(pierw sza krucjata), potem zw raca uw agę na kilkakrotne inw okacje narratora do Muzy, następnie relacjonuje Tassow skie rozw ażania o praw dzie w literaturze, po czym przecho­ dzi do om ów ienia form uł m etatekstow ych i zw iązanych z tym zjaw iskiem paralel m iędzy

Jerozolim ą a Ilia d ą , G eorgikam i, Eneidą, F arsaliam i, Boską K o m ed ią , O rlandem sza lo ­ nym oraz poezją Petrarki i A ngela Poliziana. D alszą część w yw odu autor pośw ięca n aszki­

cow aniu pow inow actw Jerozolim y i Iliady w zakresie konstrukcji fabuły i bohaterów, wdając się przy okazji w porów nania z E neidą, Tebaidą i O rlandem szalonym (ale w szystko to są spostrzeżenia bardzo ogólne). W kolejnych partiach rozdziału m ow a je st o pojedynku Raj­ munda z Tuluzy z Agrantem, o Gofredzie, uosobieniu ideału rycerza chrześcijańskiego, i o Ar- midzie, pogańskiejfe m m e fa ta le uwodzącej Rynalda, o „trudnym hum anizm ie” epopei, o Olin- dzie i Sofronii, o rozpaczającym po zgonie K loryndy Tankredzie, w reszcie o ostatnich m o­

(5)

260

RECENZJE

m entach życia O doarda i G lidyppy. Jak się je d n ak m ają do sie b ie w szy stk ie te postacie i ja k i je st ich udział w k ształtow aniu fabuły, o tym nie m ów i B ednarek ani słow a; p o d o b ­ nie nie sposób w o parciu o je g o stw ierdzenia odtw orzyć sch em at fab u larn y utw oru. Co ciekaw e, fragm ent p o św ięco n y O lindow i i Sofronii daje pew ien w gląd w tajniki a u to r­ skiej m etody pracy nad m onografią. U derzające je st, że obie postacie w p ro w ad za B edna­ rek nagle, ni stąd, ni zow ąd, w ogóle nie w spom inając, kim są i ja k ą g ra ją w epopei rolę; n astęp n ie przy tacza uryw ek klasycznej pracy Maria Praza Zmysły, śm ierć i diabeł w litera­

turze rom antycznej, dotyczący tych w łaśnie postaci, i opatruje ów cytat w łasnym , je d n o zd a­

niowym kom entarzem : „W ażkie opinie na ten temat wyraził Eugenio Donadoni w rozpraw ie

Torquato Tasso” (s. 288). W tym miejscu czytelnik ma święte praw o zapytać, cóż takiego

w yraził włoski m onografista Tassa, ale Bednarek w kolejnym zdaniu przechodzi ju ż do roz­ paczającego po śmierci Kloryndy Tankreda, by nigdy do w zm iankow anych opinii nie pow ró­ cić. N ajprawdopodobniej stało się tak dlatego, że w rocławski badacz zna książkę Donadonie- go wyłącznie z przypisu, którym Praz opatrzył cytowany fragm ent Zmysłów . Świadczy o tym fakt pom inięcia Torquata Tassa w bibliografii przedm iotowej Eposu europejskiego.

O w o uzależnienie m onografisty epopei od literatury polskojęzycznej daje znać o sobie rów nież poprzez nie u zasadnioną ani m erytorycznie, ani tym bardziej kom pozycyjnie ten­ dencję do obszernego streszczania eposów, które są pow szechnie znane bądź z p rzek ła­ dów, bądź z parafraz (jak Ilia d a , O dyseja, B e o w u lf czy Pieśń o N ibelungach), zw ięzłego zaś - nie znanych (jak D io n ysia ka , Argonautika czy H enriada). W praw dzie autor stara się sugerow ać, że św iadom ie rezygnuje z udzielenia polskiem u czytelnikow i bardziej szcze­ gółow ej i, co w ażniejsze, kom pletnej inform acji o treści utw orów dotychczas na nasz język nie przełożonych (takich ja k w łaśnie D ionysiaka: „R zecz ja sn a, nie będziem y streszczać całego poem atu” - s. 72) lub przełożonych daw no i nigdy potem nie w znaw ianych (jak

H enriada: „Jednakże nie będziem y streszczać całego eposu” - s. 345), ale nic z tego dla

odbiorcy Eposu europejskiego nie wynika, bo jeśli nie zna się om aw ianego tekstu, to wszelkie uw agi na je g o tem at p ozostają zaw ieszone w próżni. A przecież treść każdego eposu m oż­ na chyba oddać w sposób satysfakcjonujący czytelnika - dow odzi tego sam Bednarek w roz­ dziale pośw ięconym W althariusowi.

O ile sam o streszczanie dzieł literackich je st w pracach naukow ych uzasadnione ja k o punkt w yjścia do analiz, o tyle snucie paralel ma sens jed y n ie w ów czas, gdy coś w yjaśnia. Bednarek, przeciw nie, z ogrom nej w iększości sw oich spostrzeżeń nie w yciąga żadnych w niosków , tak że w ogóle nie w iadom o, czem u upraw iana przezeń kom paratystyka ma służyć - w skazaniu kolejnych inw ariantów gatunkow ych? uniw ersalnego substratu kultu­ row ego? zależności genetycznych? Ten ostatni rodzaj zw iązków z pew nością m ożna stw ier­ dzić w eposach now ożytnych, których autorzy byli doskonale obeznani z tradycją k lasycz­ ną, ale ja k np. zinterpretow ać w skazane w m onografii pew ne podobieństw a m iędzy H om e­ row ym A chillesem a C uchulainnem i Zygfrydem - bohateram i eposów średniow iecznych (s. 26)? Pół biedy zresztą, gdyby Bednarek tropił miejsca w spólne w yłącznie w obrębie om a­ wianego gatunku. Tym czasem kunsztow nie pleciona w Eposie europejskim gęsta sieć zw iąz­ ków intertekstualnych obejm uje sw oim zasięgiem w łaściw ie w szystko, co autor kiedykol­ wiek zdołał przeczytać i zapam iętać. A trzeba przyznać, że dysponuje on erudycją zaiste im ponującą. Oto pierw sze z brzegu przykłady: w ystępujący w Iliadzie m otyw m arności życia odnajduje B ednarek w K siędze H ioba oraz u Erazm a z R otterdam u, Lukiana z Sa- m osat i S zekspira (s. 20); zaw arte w tym sam ym eposie m otyw y: zrodzenia ze skały - u K atullusa, K ochanow skiego i Szym ona Z im orow ica (s. 28), proroczych zdolności osoby um ierającej - u Platona, C ycerona i Diodora S ycylijskiego (s. 29), przedm iotów boskiego pochodzenia - u H erodota i Liw iusza (s. 30), w reszcie snu ja k o łącznika z zaśw iatam i - u S zekspira, C alderona i S łow ackiego (s. 31).

Pow yższe paralele, w iążące tw órczość pisarzy tego sam ego kręgu kulturow ego, m o­ głyby dow odzić bądź istnienia pew nego w spólnego podłoża m itologicznego w literaturze,

(6)

bądź też bezpośredniego w pływ u w yw artego przez H om era na potom nych. Jednakże w dal­ szych częściach m onografii spraw a zaczyna się niebywale kom plikować. Tak więc odyseicz- ny m otyw niebezpiecznej w ypraw y kojarzy autor z K sięgą tysiąca i je d n e j nocy oraz z pis­ mami starożytnego Egipcjanina A m ena, C hińczyka Wu C z ’eng-ena, a także z tw órczością Tolkiena i Sw ifta (s. 39), natom iast zaw arty rów nież w O dysei m otyw rozpoznania (ana- g n o r y z m ) - z p ow ieścią W alerego Łozińskiego (s. 40). O środkow y d h A rg o n a u tik ó w Apol- loniosa z Rodos m otyw niebezpiecznej w ypraw y w celu zdobycia pew nego dobra łączy się w w yw odach B ednarka z Walką o ogień Josepha H enriego R o sn y ’ego i z G robowcam i Atu-

anu Ursuli K. Le G uin (s. 62), a dostrzeżone w Tebaidzie Stacjusza m otyw y fatalnego przed­

miotu i nagłej śm ierci trębacza znajdują swe paralele odpow iednio w D rugiej księdze dżungli R udyarda K iplinga (s. 95) i - uwaga! - w krakow skim podaniu ludow ym o hejnale z w ie­ ży m ariackiej (s. 100). Dalsze asocjacje są jeszcze bardziej oryginalne: Psychom achia Prudencjusza m a w ykazyw ać zw iązki z Procesem i Z am kiem Franza Kafki (s. 112), śred­ niow ieczna Bitw a p o d M aldon - z Wojną galijską C ezara (s. 151), Edda p o etyc ka - z m ito­ logią A zteków (s. 157) i Kroniką p o lsk ą G alla A nonim a (s. 163-164), Pieśń o H ildebran-

dzie - z pow ieściam i E u g en e’a Sue, A lexandra D um asa i W ernera L eg e re’a (s. 172), Pieśń o W ilhelmie - z K sięgą tysiąca i je d n e j nocy (s. 208), Pieśń o C ydzie - z K oranem i Talmu­ dem (s. 228, przypis 14), D ijenis A kritas - z K sięgą tysiąca i je d n e j nocy (s. 232), O rland s z a l o n y - z prozą T hackeraya (s. 268), B occaccia, M atthew G re g o ry ’ego Lew isa i m arkiza

de S ad e’a (s . 269), L u zy tanie - z dziełam i D aniela D efoe, S tevensona i R im bauda (s. 291), w reszcie The F aerie Q ueene S p e n s e r a - z K sięgą tysiąca i je d n e j n o cy, Tolkienem , Borge- sem i L ovecraftem (s. 301).

Listę takich podobieństw da się, rzecz jasn a, bez trudu ciągnąć w nieskończoność, uzupełniając m onografię B ednarka o paralele m iędzy np. Iliadą a K sięgą K oheleta (w spo­ m niany w cześniej m otyw m arności życia), celtycką opow ieścią o śm ierci C üchulainna a M akbetem (m otyw trzech w iedźm - s. 135) czy P ieśnią o R olandzie a O pow ieściam i

O krągłego Stołu (m otyw w rzucenia m iecza um ierającego rycerza do je zio ra - s. 201), ale

zaw sze będzie pojaw iać się pytanie o celow ość takich zabiegów. Tym czasem w Eposie

europejskim dom inuje kom paratystyczna sztuka dla sztuki, tak ja k b y autor nie chciał lub

nie um iał form ułow ać żadnych w niosków interpretacyjnych, lecz je d y n ie starał się w pra­ wić czytelnika w podziw rozległością swej erudycji. Przy czym , ja k w idać, zw ykle je st to erudycja zbędna, urucham iana na zasadzie czystej asocjacji literackiej, co niekiedy daje efekty w ręcz hum orystyczne - np. przytoczony ustęp Teogonii H ezjoda, zaczynający się od słów: „N aprzód C haos, a po nim G aja się w ynurzy”, autor kom entuje następująco: „Już pierw sze w yrazy tego fragm entu w yw ołują serię skojarzeń: »Na początku był Chaos«, »Na początku było S łow o« (św. Jan), »Na początku była Chuć« (Przybyszew ski), »N a początku był Eru« (T olkien)...” (s. 53). A socjacje te m ożna z pow odzeniem kontynuow ać: „N a po­ czątku stw orzył Bóg niebo i ziem ię” (Księga Rodzaju), „Początkiem wszechrzeczy jest woda” (Tales z M iletu), „N a początku był C zyn” (Goethe), a nawet: „N a początku był w odór” (von D itfu rth )-ty lk o po co? W rozdziale pośw ięconym Argonautikom pow iada Bednarek: „Apol- loniosowa M edea przyw odzi na myśl liczne inne znakom icie w ykreow ane bohaterki epope- icznych narracji - D ydonę z Eneidy Wergiliusza, Derdriu z Wygnania synów Uisliu, Gudrun ze Starszej E ddy itd. N ależy w szakże zaznaczyć, iż najm ocniejsze w ięzy łączą heroinę Ar-

gonautyk z pro tag o n istk ą M edei E urypidesa, dram atu pow stałego w 431 r. p .n .e.” (s. 65).

Oto w niosek w yciągnięty przez uczonego kom paratystę: M edea je st najbardziej podobna do Medei! K iedy indziej znow u zaobserw ow ana paralela skłania autora do w ygłoszenia opinii co najm niej kontrow ersyjnej: pow stałej u schyłku XI w ieku P ieśni o R olandzie zarzuca on nieoryginalność w stosunku do napisanej w 937 roku B itw y p o d B n m a n b u rh , poniew aż w obu ep o p e ja ch w y stę p u je ten sam m otyw p o w o ły w an ia się na w iary g o d n e źródła (s. 204). W zw iązku z tym czytelnik m onografii rad by się dow iedzieć, czy zbieżności m o­ tyw ów zauw ażone w innych eposach też dow odzą ich w tóm ości w zględem w cześniejszych.

(7)

262

RE CE NZJE

N astępnym św iadectw em niewielkiej przydatności tak pojm ow anej m etody kom para- tystycznej do objaśnienia specyfiki tekstu literackiego je st kom entarz dotyczący charakte­ rystycznego dla rosyjskiej epiki ludowej porów nania przeczącego (u B ednarka: „porów na­ nia negatyw nego” ), o którym autor m a do pow iedzenia tylko tyle, że zastosow ał je również B runo Jasieński w S łow ie o Ja kubie Szeli (s. 251 -2 5 2 ). Tym czasem m am y tu do czynienia z bardzo ciekaw ym środkiem artystycznym znam ionującym ludow ą poezję liryczną i epic­ ką Słow ian i z tego pow odu nazyw anym antytezą słow iańską2. Z kolei do interpretacji daw ­ nego obyczaju zam urow yw ania żyw cem człow ieka w fundam entach w znoszonej budow li w ystarcza autorow i w skazanie na analogiczny obyczaj w ikingów i na m otyw w O pow ie­

ściach O krągłego Stołu (s. 254 i przypis 154), a przecież w ypadałoby raczej zaznaczyć, że

je st to tzw. ofiara zakładzinow a, szeroko rozpow szechniona w kulturach archaicznej E uro­ py3, w tym rów nież w polskiej kulturze ludow ej4. N iedostatki erudycji są też w idoczne w sposobie potraktow ania w ystępującego w niektórych eposach m otyw u m ów iącej i krw a­ w iącej rośliny (s. 80), aż proszącego się o ujaw nienie je g o folklorystycznych k orzeni5. Po­ w yższe luki w w yw odach pow inny zostać uzupełnione, skoro w innym m iejscu pracy B ed­ narek pow ołuje się je d n a k na w yniki badań etnograficznych (s. 2 7 -2 8 ).

N iejasności realizow anych celów badaw czych odpow iada nieokreśloność odbiorcy

Eposu europejskiego. A utor je st pod tym w zględem św iadom ie niekonsekw entny; ja k pi­

sze: „W opracow aniu tym [...] płaszczyźnie dociekań i ustaleń naukow ych tow arzyszy orien­ tacja »na w zględnie szeroki krąg adresatów «” (s. 395). G dyby chodziło mu o sprostanie standardom naukow ości przy jednoczesnym zachow aniu kom unikatyw ności języka, w szyst­ ko byłoby w porządku. Jednakże troska o łączność z przeciętnym czytelnikiem tak naprawdę skutkuje jed y n ie obniżeniem m erytorycznego poziom u pracy, o czym zresztą Bednarek m ówi w prost: „D ruga z w ym ienionych strategii nadaw czo-odbiorczych spraw ia, że autor

Eposu europejskiego unika eksperym entów m etodologicznych, operuje m ikrostreszczeniam i

[...]” , etc. (s. 395). W rezultacie autor raz spraw ia w rażenie, że kieruje sw ą narrację do w ykształconego hum anisty filologa, innym razem zaś zdaje się zw racać do odbiorcy m aso­ w ego - tę dw oistość w idać ju ż na poziom ie użytej w m onografii term inologii: czasam i w yjaśnianej, a czasam i nie. Tak w ięc czytelnik E posu europejskiego je st pouczony o se­ m antyce określeń „vanitofam ia” (s. 20), „aw enenabilność” (s. 27), „legenda eponim iczna” (s. 70), J o c i h orridi” (s. 90), „kosm ogonia i antropogonia” (s. 308), z drugiej jed n ak stro­ ny najw yraźniej sam pow inien w iedzieć, co znaczą term iny „loci a m o en i” (s. 17), J o c i

co m m unes” (s. 28), „aw atary” (s. 35), „oratio recta” (s. 36), „birem y i liburny” (s. 86), „trickster” (s. 118, 121), „drapa” (s. 150), „sam odiw a” (s. 254). K om prom isow o podszedł

B ednarek do słow a „prooem ium ” - najpierw założył je g o sem antyczną oczyw istość (s. 51), później je d n ak chyba ogarnęło go zw ątpienie w m ożliw ości odbiorcy, bo w yjaśnił zn acze­ nie tego term inu (s. 65). Podobne rozterki da się zaobserw ow ać na w yższych piętrach n ar­ racji. O dw ołaniom do rozległej w iedzy czytelnika - w rodzaju: „Jak w iadom o, H om er z o grom ną sw obodą i m aestrią operuje heksam etrem daktylicznym (»sześciom iarem pal­ cow ym «), stałym i form ułam i, w yszukanym słow nictw em , rozbudow anym i porów naniam i itd.” (s. 44); „Jak w iadom o, druga część utw oru M arona je s t starannie w ykoncypow aną transpozycją H om erow ej Iliady” (s. 86); „Jak w iadom o, istnieją znakom ite publikacje trak­

2 Z ob. K. M o s z y ń s k i , K u ltu ra lu d o w a S ło w ia n . T. 2: K u ltu ra d u c h o w a , cz. 2. W arszaw a

1968, s. 7 0 3 - 7 0 9 .

1 Z ob. M. E 1 i a d e: M it w ie c zn e g o p o w r o tu . Przeł. K. K o c j a n . W arszaw a 1998, s. 2 8 - 3 1;

S a cru m i p ro fa n u m . O is to c ie re lig ijn o śc i. Przeł. R. R e s z k e . W arszaw a 1 9 9 9 , s. 4 4 ^ 4 8 .

4 Z ob. B. K u n i c k a , O rg a n iz a c ja p r z e s tr z e n i d o m o w e j w e d łu g tra d y c y jn y c h w y o b ra że ń lu ­

d o w y c h . „E tn ografia P o lsk a ” t. 23 (1 9 7 9 ), z. 1, s. 186.

' Z ob. np. J. S. B y s t r o ń , A rtyzm p ie ś n i lu d o w e j. Poznań 1 9 21, s. 1 7 1 - 1 7 3 , - M o s z y ń ­ s k i . op. c it., cz. 1 ( 1 9 6 7 ), s. 5 2 4 - 5 2 5 . - M. E l i a d e , Traktat o h isto r ii re lig ii. Przeł. J. W i e- r u s z - K o w a l s k i . W arszaw a 1966, s. 2 9 8 - 3 0 0 .

(8)

tujące o nordyckich w ierzeniach i eddaicznych przekazach (rozpraw y G ustava N eckela, G eo rg es’a D um ezila, E leazara M ieletinskiego, M itologia germ ańska S tanisław a Piekar­ czyka, stosow ne hasła Słow nika m itologii ludów indoeuropejskich A ndrzeja K em pińskie­ go itd.)” (s. 162) - tow arzy szą pow iadom ienia o oczyw istościach takich, ja k treść Pana

Tadeusza (s. 3 5 8 -3 6 3 ) czy w spom niane podobieństw o M edei E urypidesa do M edei A pol-

loniosa. A n alogiczne do autorskich w ahania musi przeżyw ać natom iast czytelnik często­ w any przez B ednarka oryginalnym i tytułam i utw orów i term inologią, ja k np. A tlak\ńda ,

N ibelungenlied (s. 23), Le Rom an de 1’alcool (s. 126), The R ose an d the R ing (s. 268), The Bride o f L a m m erm o o r (s. 359), Völkerw anderung (s. 19), novels (s. 359), i to bez żadnego

rzeczow ego czy stylistycznego uzasadnienia, tak jak b y nie istniały polskie odpow iedniki. Nie w iadom o, czy chodzi tu o sugestię, że odbiorcą w irtualnym Eposu europejskiego jest poliglota, czy po prostu o zw ykłą kokieterię.

P ow ażne zastrzeżenia rów nież budzi ściśle m erytoryczna strona pracy. Bednarek w y­ m ienia osiem odm ian gatunkow ych eposu antycznego: heroiczną, dydaktyczną, historycz­ ną, a le g o ry cz n ą (s.

15),

k o sm o g o n iczn o -g en ealo g iczn ą (s.

52),

m itolo g iczn ą, b iblijną (s.

73)

oraz b io g rafic zn ą (s.

101

), ale żadnej z nich nie charakteryzuje na tyle szczegółow o, by przedstaw ione potem przyporządkow ania konkretnych utw orów nie okazyw ały się p ro ­ blem atyczne. W idać to ju ż na przykładzie Tebaidy, która figuruje w m onografii ja k o epos m itologiczny (s.

73),

choć, zdaniem jej tłum acza i kom entatora, znakom itego hellenisty oraz latynisty M ieczysław a Brożka, je st to epopeja bohaterska, o czym zresztą p rzypadko­ wo inform uje sam B ednarek (s.

93,

przypis). Z kolei nie w iadom o, czem u A chilleida Sta- cjusza m a reprezentow ać epos biograficzny (s. 101), skoro rów nie dobrze (a naw et lepiej - bo A chilles nie je st p ostacią historyczną) pasuje tu określenie „m itologiczny” . C ztery księ­

gi E w angelii Ju w enkusa i Pieśń w ielkanocna Seduliusza to w edług B ednarka eposy biblij­

ne (s.

102-103)

i trudno się z tą klasyfikacją nie zgodzić, ale nie sposób też oponow ać przeciw zaliczeniu obu utw orów do grupy eposów biograficznych, a drugiego z nich naw et do m itologicznych. Z kolei D ionysiaka, nie sklasyfikow ane w E posie eu ropejskim , m ogły­ by z pow odzeniem reprezentow ać aż trzy odm iany gatunkow e: biograficzną, heroiczną i m itologiczną, co ostatecznie staw ia pod znakiem zapytania przydatność zaproponow anej przez B ednarka system atyki.

W obrębie epiki średniow iecznej w rocław ski badacz w yróżnia epos rycerski (s. 113), ale w dalszych partiach pracy w ogóle nie zajm uje się tą odm ianą, m im o iż rep re z e n tu ją ją tacy m istrzow ie, ja k W olfram von E schenbach, którego dorobek niedaw no przysw oił pol- szczyżnie A ndrzej Lam. Być m oże, ow o pom inięcie tłum aczy się tym, że, zdaniem Bednar­ ka, w eposie rycerskim w ystępują „pierw iastki rom ansow e, sprzeczne z duchem »surowej epopei«” (s. 141). Skoro tak, to zasada konsekwencji nakazyw ałaby rezygnację z om aw iania innych eposów „ro m an so w y ch ”, takich ja k O rland szalony czy Jerozolim a w yzw olona, ale tego B ednarek, z sobie tylko w iadom ych pow odów , nie czyni.

L ektura E posu europejskiego przekonuje, że je g o autor w zględnie najpew niej czuje się na terenie historii literatury now ożytnej, natom iast w cześniejsze epoki, a zw łaszcza śred­ niow iecze, sp raw ia ją mu spore kłopoty. Nic w tym zresztą dziw nego, bo tzw. um ysły re­ nesansow e zd a rzają się w czasach postępującej specjalizacji nauk niesłychanie rzadko. Trzeba stw ierdzić, że ta część m onografii, k tórą B ednarek pośw ięcił w iekom średnim , w ypadła zdecydow anie najgorzej, a m om entam i w ręcz kom prom itująco. Jednym z najbar­ dziej zd um iew ających sądów je st zaliczenie do grona eposów średniow iecznych... K aleva-

li, dzieła stw orzonego z fińskich ludow ych pieśni epickich w pierw szej połow ie XIX w ie­

ku przez Eliasa L önnrota, o którym znaw ca zagadnienia napisał, iż „jako kom pilator stw o­ rzył coś, co nigdy nie istniało w ustnej tradycji”6, a także, iż ,J(alevala w strukturze i postaci,

6 L. H o n k o , C z y ją w ła s n o ś c ią j e s t ,, K a le v a la "? Przeł. A . Z a w a d a. „Literatura L u d o w a ” 1984, nr 4 /6 , s. 11.

(9)

264

RECENZJE

ja k ą znam y, [...] nie je st rekonstrukcją, lecz tw orem w yobraźni L önnrota”7. Jednym sło­ w em , je st to X IX -w ieczna stylizacja na epopeję, nie zaś, ja k chce B ednarek, epos archaicz­ ny (s. 120, 162). G dzie tkw ią przesłanki tak kuriozalnej tezy? W ydaje się, że w p rzekona­ niu o istnieniu w fińskiej epice ludow ej „w ątków i tem atów zrodzonych w odległej, przed- feudalnej epoce” (s. 115), co m ów iąc, autor Eposu europejskiego m a na m yśli trw ającą mniej w ięcej do 800 r. n.e. kolonizację terytoriów obecnej Finlandii i K arelii (por. s. 114). Jak się zatem okazuje, kryterium pozw alającym przesunąć K alevalę o 1000 (!) lat w stecz je st czas pow stania jej m ateriału tem atycznego. Jeśliby potraktow ać ów sąd pow ażnie, to reguły logiki skłaniałyby do uznania za epos średniow ieczny napisanej w XVII w ieku J e ­

rozolim y w yzw olonej - w szak zaw iera ona echa pierw szej krucjaty. N ajdziw niejsze jed n ak

je st w tym w szystkim to, że B ednarek w zasadzie ma św iadom ość praw dziw ych okolicz­ ności pow stania K alevali, gdyż pisze o sw obodnym podejściu L önnrota do zebranych p ie­ śni, sprzecznym z konw encjam i epiki ludow ej (s. 127), a także o przem ianach, ja k im ule­ gał fiński folklor na przestrzeni dziejów (s. 115). W ydaw ałoby się zatem , że nie ma żad­ nych podstaw do traktow ania dzieła Lönnrota ja k o zabytku obrazującego stan ludowej epiki oralnej sprzed setek lat. M im o to K alevala została uznana przez B ednarka za najstar­ szy epos średniow ieczny, czego dow odzi um ieszczenie jej na sam ym początku rozdziału pośw ięconego w iekom średnim .

K olejny przykład zaskakujących poczynań autora Eposu europejskiego to w łączenie do rozdziału o eposach celtyckich cyklu feniańskiego charakterystyki Pieśni O sjana (s. 140), choć pow szechnie w iadom o, że dzieło Jam esa M acphersona zostało napisane w języku an­ gielskim i je st k o m pilacją X V III-w iecznych ballad, a w ięc utw orów niecałkow icie epic­ kich. W tym m iejscu nieodparcie nasuw a się myśl, że gdyby B ednarek pisał historię folklo­ ru w schodniosłow iańskiego, to byłby gotów zaliczyć do ludowej poezji białoruskiej M ickie­ w iczow skie Ballady i romanse. Dlatego nie dziwi ju ż tak bardzo pojaw ienie się w m onografii w śród eposów celtyckich M abinogion - w alijskiego zbioru „utw orów typu pow ieściow e­ go, a nie epopeicznego” , skoro „zdaniem niektórych celtologów tem atyka ow ego zbioru fabuł stanow i odbicie tem atyki zaginionych w alijskich eposów ” (s. 141). W idzim y jasno, że w pew nych sytuacjach kryteria czysto genologiczne nie m a ją dla B ednarka żadnego znaczenia.

Ale to nie koniec listy gaf. Z tych sam ych pow odów co Kalevalę zalicza w rocławski ba­ dacz do literatury średniow iecznej spisaną w XVIII i XIX w ieku rosyjską i serbską ustną epi­ kę ludową, choć znow u doskonale zdaje sobie sprawę, że „z biegiem stuleci interesujące nas m ikropoem aty ulegały różnorakim m odyfikacjom ” (s. 239), czyli że tak napraw dę nie w ia­ dom o, ja k ta epika w yglądała w m om encie sw oich narodzin, przypadającym na wieki śred­ nie. R ów nie rażącym lapsusem je st uznanie E ddy poetyckiej - słynnego zbioru staroislandz- kich pieśni m itologicznych i heroicznych - za epopeję (s. 153, 154, 189), choć z całą pew no­ ścią nie ma ona jednego bohatera i nie tw orzy żadnej fabularnej całości, co zresztą w jakim ś sensie implikuje przytoczona przez autora Eposu eum pejskiego teza, iż dwie eddaiczne pieśni o Atlim stanowią i lustrację procesu „transformacji krótkiej pieśni w epopeję” (s. 170). W ogóle pew ne atrybucje genologiczne B ednarka m ogą niejednego czytelnika p rzypraw ić o ból gło­ wy. N ajbardziej osobliw ym z punktu w idzenia nauki o gatunkach literackich przekona­ niem w yrażonym w om aw ianej pracy je st broniony z uporem godnym lepszej spraw y po­ gląd o epopeiczności Pana Tadeusza, przy czym autor m onografii przyznaje, że utw ór ten odbiega od w zorca eposu (s. 11). Inni badacze ujm ują rzecz dobitniej: „N ajm niej w nim klasycznej epopei, choć w daw niejszej tradycji badaw czej bardzo przy epopei obstawano. W ydawało się, że ten czcigodny, o wielkiej tradycji gatunek - choć w rom antyzm ie ju ż dość m artw y - będzie nob ilito w ał poem at M ickiew icza i doda splendoru polskiej literaturze”8.

7 L. H o n k o, „ K a le v a la " j a k o p r o c e s . Przeł. A . Z a w a d a. Jw., 1 9 88, nr 2 , s. 45. * A . W i t k o w s k a, R. P r z y b y 1 s k i, R o m a n tyzm . W arszaw a 1 9 9 7 , s. 3 0 2 - 3 0 3 .

(10)

P oniew aż je d n ak B ednarek, najw yraźniej pow odow any pobudkam i patriotycznym i, nie chce dopuścić do sytuacji, w której epos reprezentow ałyby w piśm iennictw ie ojczystym utw ory m ierne (w rodzaju Wojny chocim skiej P otockiego czy P ułta w y M uśnickiego), ima się chw ytu rodem z erystyki, który polega na uczynieniu z m etaforycznego pojęcia epopei (rozum ianej ogólnie ja k o stanow iący dum ę narodu obszerny utw ór narracyjny o w ybit­ nych w alorach artystycznych) pojęcia stricte genologicznego. W tym celu badacz k o nstru­ uje pojęcia „protoepopei” : „utw oru pow szechnie i od zaw sze uw ażanego za ep opeję” , oraz „deutero ep o p ei” : „konstrukcji znakow ej, która w oczach w ielu odbiorców dopiero z pew ­ nym opóźnieniem stała się epopeją” (s. 356) - i w łaśnie to ostatnie m iano rezerw uje dla

Pana Tadeusza. Idąc tym tropem , tzn. uzależniając k lasyfikacje genologiczne od bliżej nie

określonego czytelniczego v o x p o p u li, m ożna całkiem serio zakładać, iż kiedyś dojdzie do uznania za epopeję np. K sięgi tysiąca i je d n e j n ocy, D zieł w szystkich O skara K olberga czy zgoła Wielkiej encyklopedii pow szechnej PW N. Jednocześnie B ednarek uw aża, że ktoś, kto z podobnych pow odów nazyw a eposem Boską K om edię, dopuszcza się „»nadinterpreta­ cji«, w w yniku których określone sensy utw oru aw an su ją do roli sensów p ierw szoplano­ w ych [...]” (s. 11, przypis 12). C okolw iek by to m iało znaczyć, nie ulega w ątpliw ości, iż, zdaniem badacza, Pan Tadeusz m oże być „deuteroepopeją” , a B oska K om edia - nie, choć w epoce D antego, w odróżnieniu od czasów M ickiew icza, epos m iał się bardzo dobrze. Trudno o w ym ow niejszy przykład nienaukow ego podejścia do literatury.

R ów nie niekon sek w en tn ie rozw iązuje B ednarek p ro b lem w yboru polskojęzycznej w ersji danej epopei do ilustracji w yw odu. W iększość eposów przekładanych na n asz ję z y k ma w ięcej niż je d n o tłum aczenie. W pracach pośw ięconych literaturze obcej utarł się zw y ­ czaj, iż autor bądź przytacza je d en przekład uznany przezeń za najlepszy, bądź korzysta z kilku rów norzędnych tłum aczeń. B ednarek cytuje Iliadę w yłącznie w heksam etrycznej w ersji pióra K azim iery Jeżew skiej, natom iast O dyseję w prozatorskim przekładzie Jana Parandow skiego. O ile p ierw szą decyzję trudno kw estionow ać (istnieje je szc ze je d n o tak św ietne dokonanie - Ignacego W ieniew skiego), o tyle w ybór w ersji P arandow skiego je st co najm niej kontrow ersyjny, poniew aż, zdaniem w ybitnej znaw czyni przedm iotu, istnieje „przekład - spośród posiadanych przez nas obecnie - d ający niew ątpliw ie w zględnie naj­ lepsze pojęcie o stylu H om era” i je st to heksam etryczny przekład Józefa W ittlina9. Eneida, przeciw nie, je st przytaczana w m onografii w aż sześciu tłum aczeniach, różniących się od siebie zarów no form ą (heksam etr W ieniew skiego, 13-zgłoskow iec A ndrzeja K ochanow ­ skiego, Jacka Idziego P rzybylskiego i Tadeusza K aryłow skiego, 11-zgłoskow iec Z y g m u n ­ ta K ubiaka oraz proza W andy M arkow skiej), ja k i w artością filologiczną (znakom ite dzieło W ieniew skiego zostało postaw ione na równi z jed n y m z najbardziej nieudolnych spolsz­ czeń - au to rstw a P rzybylskiego). Być m oże, B ednarkow i chodziło o zaprezentow anie w szystkich polskich przekładów E neidy (jednakże w takim w ypadku zapom niał o w ersjach Franciszka K saw erego D m ochow skiego i Franciszka W ężyka). C zem u nie postąpił tak samo z przekładam i H om era? Podobne w ątpliw ości budzi cytow anie H ezjodow ej Teogonii w tłu­ m aczeniu K azim ierza K aszew skiego oraz Prac i dni w tłum aczeniu W iktora S teffena - w sytuacji, gdy od 1999 roku dysponujem y now oczesnym i w ersjam i Jerzego Ł anow skie- go. To sam o m ożna pow iedzieć o preferow aniu przez B ednarka przestarzałego przekładu

L uzytan pióra Zofii T rzeszczkow skiej, choć m am y now y przekład Ireneusza Kani z 1995

roku, o w yborze przekładu K alevali autorstw a Józefa O zgi M ichalskiego (który tłum aczył z drugiej ręki, bo w oparciu o filologiczny, czyli dosłow ny przekład K arola Laszeckiego) zam iast znacznie lepszego tłum aczenia Jerzego L itw iniuka z roku 1998 (ten ostatni je st cytow any w E p o sie europejskim tylko raz), w reszcie - o dom inacji X IX -w iecznego prze­ kładu 13-zgłoskow cem Pieśni o N ibelungach Ludom iła G erm ana nad izom etryczną w er­

9 Z. A b r a m o w i c z ó w n a , ^ g p w : H o m e r , O d y s e ja . (W yb ó r). Przeł. L. S i e i n i e ń - s k i. O prać. J. L a n o w s k i . W rocław 1975, s. L X X V . B N II 21.

(11)

266

R E C E N ZJE

sją A ndrzeja Lam a z 1995 roku (rów nież p rzytoczoną w m onografii raz jed en ). N ie w ia­ dom o też, czem u słu ży uw zględnienie p rzedw ojennego p rzekładu U prow adzenia sta d

z C uailnge S tefana C zarnow skiego obok now ego tłum aczenia E rnesta B rylla i M ałgorzaty

Goraj z 1983 roku, a także - prozatorskiego spolszczenia E ddy p o e ty c k ie j Joachim a Lele­ w ela obok w ierszow anej wersji A polonii Z ałuskiej-S tróm berg z 1986 roku (oczyw iście ten ostatni utw ór w ogóle nie pow inien się w E posie europejskim pojaw ić). K rytykę pow yższą u praw om ocnia w ystępow anie w szystkich w skazanych tu now ych p rzekładów w zestaw io­ nej przez autora bibliografii tekstów źródłow ych. W ydaje się w ięc, że w artość filologiczna konkretnego tłu m aczen ia nie je st dla B ednarka rozstrzygającym argum entem , a w takim w ypadku przestaje zastanaw iać fakt korzystania przez autora z aż trzech przekładów roz­ działu 5 klasycznej pracy Ernsta R oberta C urtiusa Literatura europejska i łacińskie śred­

niow iecze: dw óch polskich (s. 103 i 302 oraz 131 i 179) i je d n eg o francuskiego (!) (s. 92

i 205).

Tyle na tem at tego, co w m onografii B ednarka jest. Teraz zaś będzie m ow a o tym , czego w niej nie ma, a co być pow inno. W rozdziale pośw ięconym E d d zie p o e ty c k ie j B ed­ narek ani razu nie w spom ina o cudow nym m łynie G rotti, będącym tem atem osobnej pieśni zbioru, co dziw i niezm iernie u badacza z tak dużym zacięciem kom paratystycznym , gdyż porów nanie z cudow nym m łynem sam po z K alevali narzuca się nieodparcie, i to tym bar­ dziej, że w edług znaw cy zagadnienia „m it o G rotti i m it o sam po są odgałęzieniam i je d n e ­ go i tego sam ego mitu o stw orzeniu św iata” 10. W zm iankę o G rotti znajdujem y, co praw da, w rozw ażaniach o eposie L ónnrota, ale nic z niej nie w ynika poza stw ierdzeniem paraleli ostatecznego losu obu m łynów (s. 119). W kom paratystycznym zapale zdarza się Bednar- kowi w ykraczać poza kontekst europejski i w ykorzystyw ać do b u dow ania intertekstual- nych analogii epikę sum eryjską ( G ilgam esz - s. 229, 233, 247), indyjską (M ahabharata - s. 36; R am ajana — s. 40, 42 —43), p erską (K sięga królew ska - s. 30, 131, 232), arm eńską

{D awid z Sasunu - s. 26, 213), gruzińską (R ycerz w tygrysiej skó rze - s. 265), turecką (D aniszm endnam e - s. 26), a naw et k azachską (K oblandy batyr - s. 19) i kirgiską (M anas - s. 251). Tym czasem rodzim a bułgarska i ukraińska epika ludow a, bez której u w zględnie­

nia nie ma co m arzyć o uzyskaniu praw dziw ego obrazu tw órczości epickiej Słow ian, za­ służyła w oczach badacza jed y n ie na trzy odosobnione w zm ianki (s. 131, 253; 235), choć istniejąjej reprezentatyw ne, kom petentnie opracow ane przez polskich filologów antologie o jed n o zn aczn y ch ty tu łac h ". Przydałoby się też - skoro tak dużym zainteresow aniem da­ rzy B ednarek kom pilacje folkloru - obszerniejsze od kilku w yrazow ej inform acji na s. 127 przedstaw ienie estońskiego eposu K alevipoeg (nb. będącego dziełem nie tylko, ja k utrzy ­ m uje autor m onografii, F. R. K reutzw alda, ale i F. R. Fahlm anna), zw łaszcza że m am y bardzo do b rą p rac ę na ten tem at, zaw ierającą w dodatku przekład w ielu fragm entów utw o­ ru 12. Brak rów nież w E posie europejskim inform acji o próbach skom pilow ania epiki rosyj­ skiej (W odow ozow ) i serbskiej (Filipović, Pavić). Z kolei nieistnienie polskiej wersji ep o ­ pei M attea B oiarda O rłando innam orato nie zw alnia z obow iązku p ośw ięcenia jej przynaj­ mniej krótkiego rozdziału, ponieważ, po pierwsze, jest to jeden z najbardziej znanych eposów renesansow ych, a po w tóre, je g o kontynuację stanow i O rla n d za k o ch a n y A riosta, scharak­ teryzow any na 14 stronicach m onografii. Z resztą brak polskiej w ersji The F aerie Q ueene nie przeszkodził B ednarkow i w om ów ieniu tej epopei, co w ięcej, potrafił on przekonać tłum aczy do spolszczenia na użytek Eposu europejskiego zarów no kilku fragm entów

dzie-1(1 M. H a a v i o, M ito lo g ia fiń s k a . Przeł. J. L i t w i n i u k. W arszaw a 1 9 7 9 , s. 2 0 4 .

11 ,,N a c ic h e w o d y " . D u m y u k ra iń sk ie . P rzeł., w stę p i k om entarz J. M . K a s j a n. W rocław 1973. - „N a c ic h e w o d y " . L u d o w y e p o s U krain y. W yd. 2, rozszerz, i popr. W ybór, p rzekł. i k o m e n ­ tarz J. M . K a s j a n . Toruń 2 0 0 0 . - N im fy, h ero si, a n ta g o n iśc i. E p o s lu d o w y B u łg a ró w . [Przeł. J. B u k o w s k i i in n i]. W ybór, w stęp , k om entarze H. C z a j k a. K a to w ic e 1 9 9 4 .

(12)

la S pensera, jak i w yjątków B eow ulfa, H elianda, Walthariusa, Renauta de M ontauban oraz niektórych bylin. Na koniec należałoby uzupełnić bibliografią tekstów źródłow ych o prze­ kład początkow ych 52 w ersów Beow ulfa i o now y przekład B atraehom yom achii, a przypis na s. 148 o adres je szc ze jed n eg o przekładu poem atu W idsithl3.

N ajciekaw szy i zarazem najbardziej w ym ow ny rejestr pom inięć, a w łaściw ie: zanie- chań badaw czych, sporządził sam autor w końcow ym szkicu pt. P erspektyw y dopełnień. Poza m onografią znalazły się m ianow icie tak fundam entalne dla eposu kw estie, ja k teorie tego gatunku i w yznaczana przez nie m etodologia interpretacji, dzieje refleksji genologicz- nej ze szczególnym uw zględnieniem problem atyki odm ian gatunkow ych oraz aksjologii, socjologia eposu (sytuacja w ykonaw cza), w reszcie poetyka opisow a i historyczna. N aw et gdyby B ednarek m iał am bicję tylko zarysow ania stanu badań w obrębie zaledw ie jednej z w ym ienionych dziedzin, a przy tym gdyby ograniczył się do zreferow ania jed y n ie prac uznanych za najw ażniejsze, to i tak stw orzyłby rzecz nie do przecenienia, poniew aż w pol­ skiej nauce o literaturze nie m a podobnych ujęć, brak też przekładów opracow ań zagra­ nicznych. A le w rocław ski badacz nie potrafi tego zrobić, co w ięcej, ma św iadom ość, że nie stać go rów nież na prow adzenie standardow ych badań literackich. Św iadczy o tym rozbra­ ja ją c o szczere w yznanie, w plecione w w yw ody o rosyjskiej epice ludow ej: „Tow arzyszące

autorow i niniejszej książki uczucie niedosytu teraz osiąga apogeum . W tym w łaśnie m iej­ scu należałoby bow iem podjąć pow ażną, podbudow aną odpow iednią aparaturą pojęciow ą dyskusję o kategoriach w spółtw orzących bylinny m ikrokosm os - m odelu (lub m odelach) św iata, system ie (lub system ach) w artości, organizacji czasoprzestrzeni, splocie m otyw ów i narracyjnych konw encji, sieci opozycji (np. sw oi-obcy, fan tasty czn e-realisty czn e, pod- n io słe-n isk ie , histo ry czn e-ah isto ry czn e). Jednakże z dość przyziem nych pow odów w yli­ czone kw estie nie uzyskają interpretacyjnej w ykładni” (s. 251). S apienti sat. W tej sytuacji nazw anie podstaw ow ej części m onografii „rekonesansem ” je st grubą przesadą; co najw y­ żej m ożna by użyć określenia „m ateriały do popularnej syntezy” . 1 dlatego, biorąc pod uw agę w szystko to, co zostało tu pow iedziane, trzeba stanow czo stw ierdzić, że naukow a m onografia epopei w ciąż czeka na polskiego autora.

A leksa n d er M adyda

13 B e o w u lj [fragm .]. Przel. R. S t i l l e r . „Literatura na Ś w ie c ie ” 1 9 76, nr 11. - P s e u d o - - H o m e r, B a tra c h o m y o m a c h ia , c z y li W ojna ża b io -m y s ia . T ekst, p rzek ł., k om entarz W. A p p e 1. Toruń 1993. - W idsith. [T akże tekst o ry g in a ln y ], Przeł. i oprać. G. L a b u d a. W zb.: Ź ró d ła s k a n ­

Cytaty

Powiązane dokumenty

W październiku 1947 r. na pierwszej z takich narad z referatem programo- wym Ofensywa kleru i nasze zadania wystąpiła Julia Brystygierowa, dyrektor Departamentu V MBP, zajmującego

Porównując wyniki analizy próbek ścieków pobieranych z se- paratorów związków ropopochodnych z danymi literaturowymi [1,2,4] stwierdzono, że ścieki deszczowe

Jak wyjaśnił UOKiK, postanowienie nakładające na kredytobiorcę obowiązek uiszczenia dodatkowej prowizji za wcześniejszą spłatę kredytu w przypadku

Także obniżenie FEV, oraz wzrost ITGV były obserwowane istotnie częściej w grupie z zespołem drobnych oskrzeli. Obserwowane zmiany reaktywności w ze- spole drobnych

Gdy zwierzę dotknie strzępek grzyba, otrze się o nie, ze strzępek wydziela się szybko krzepnący śluz, do którego przykleja się zw

Z eschatologicznym wymiarem fundacji wiąże się fakt podania przez Liber mortuorum opactwa w Lądzie śmierci starosty generalnego Wielkopolski Wierzbięty pod

Les résultats de la coopération des réfugiés pen- dant la Seconde Guerre mondiale (s. 22–43), Arkadiusza Indraszczyka L’«In- ternationale verte» et ses visionnaires polonais

Dzieje się tak, gdyż najwyższym priorytetem dla człowieka nie jest bynajmniej działanie zgodne z rozsądkiem, w imię największego pożytku, lecz poczynania zgodne z własną,