__________________________ t ^ v r s * ę £ » \ i
P R Z E B O J E M
MIESIĘCZNIK UCZNIOWSKI POSW. NAUCE i ROZRYWCE.
K U T N O N f l D O C H N I Dnia 1 L u te g o 1924 roku.
R O K II. | Ce n a 200 000 Mk. z przesyłk ą 250.000 M k. | ZESZYT 2 (10).
TREŚĆ ZESZYTU 2-go. S traceńcy. „L u d z ie B e z d o m n i". R om uald T ra u g u tt. J a n H e nryk D ąbrow ski. Z ło te m yś li B ajka o szczęściu. Zabawa u czn io w ska Spraw ozdanie z uro c zys te j flk a d e m ji ku uczczeniu ro czn icy oo w sta n ia s ty e m io w e g o . Z Z ebrania o g ó ln e g o „B ra tn ie j Pom ocy. K ro n ika .
STRACEŃCY.
W ybiła godzina pow stania . . . D ano hasło . . .
„D o b ro n i N arodzie Polski, L itw y i R usi! bo godzina w spólneg o w yzw olenia ju ż w ybiła, stary m iecz nasz w ydobyty, św ięty sztandar O rła, P ogoni i A rch a n io ła ro z w in ię ty " *) . . .
Do b ro n i! — zagrzm iała Polska ja k długa i szeroka.
Chwila nadeszła, by wstrząsnąć łańcu ch a m i kajdan.
Ś m ierć — lub zw ycięstw o . . .
Poszła w ięc garstka straceńców , najlepszych synów na zew M a tki - O jczyzny, stanę a w szranki b ojow e z carskim desp o
tyzm e m . ■>
Rozpoczęła się krwawa walka o w oln o ść i lud.
Z g o łe m i rękam i, bez b roni, a m u n ic ji, rzucili się po w sta ń cy na potęgę m o skiew ską N ie złam ały ich nie w yg o d y życia o- bozow ego, chłód i głód, nie zniechęciła mała liczba walczących.
Szli na śm ierć pewną, ale szli, bo tak nakazywał o b o w ią zek, bo w ierzyli, że „k re w przelana zakreśli przyszłe granice P o ls k i".
Cuda m ęstwa d o k o n y w a ły oddziały powstańcze, zorganizo
wane po w iększej części w oddziały kosynierów , a naw et z d rą gam i t z. „d rą g a lie ró w ," cuda, o któ rych tyle m ogłaby nasza święta ziem ia pow iedzieć.
N a d lu d zkie m i w ysiłka m i i bohate rstw e m pokazali straceńcy w rogow i i światu, że Polska żyje, że w o ln ie j oddychać pragnie i że krew ostatnią przeleje dla w yzw olenia i życia,
*) Odezwo Tymczasowego Rządu Narodewege dn. 22 stycznia.
D ługie m iesiące ciągnęła się ta walka w rozpaczy-wreszcie zabrakło sił.
M oskw a rzucała tysiące żołdaków przeciw walczącym - to pniały oddziały powstańcze.
G iną je d e n za d ru g im na posterunku z bronią w ręku, wskazując narodow i drogę do w yzw olenia Ojczyzny.
L e g li p o ko te m na polu w alki . . .
U padek Powstania S tyczniow ego w yrył się krw aw em i zgłos
kam i w dziejach P olski.
— 2 —
Nad krainą m o g ił i krzyżów poczęły unosić się ję k i m o rd o wanego narodu.
Rozpoczęła się zemsta sytego krw ią polską caratu.
C iągnęły d ługie szeregi m ęczenników idei d alekim , sybir- skim szlakiem , znacząc go szubienicam i, przeznaczonem i dla
„m ia tie ż n ik ó w ".
M ord, zniszczenie, pożoga — to środki ówczesnych rzą
d ów rosyjskich.
Burza szalejąca nad zgnębionym narodem , wyrywała nie - je d ro k ro tn ie z ust rodaków słowa potępiające Powstanie Stycz
niow e.
Szaleńcam i nazwano tych, którzy nie wahali się przelać krew, walcząc za w olność i lud.
Dzisiaj inny sąd m u sim y o nich wydać.
Dzisiaj stw ierdzam y, że Powstanie Styczniow e, to chluba naszych dziejów porozbiorow ych, to jeszcze jeden d o k u m e n t potęgi ducha narodow ego i gorącej m iłości Ojczyzny.
N ie szaleńcam i więc, lecz bohateram i m u sim y ich nazwać.
Tej garstce straceńców zawdzięczamy b ow iem , że naród przetrwał dni klęski i n iew oli i że nie sp o d lił swej duszy.
Powstanie S tyczniow e sprow adziło straszne klęski na Pol
skę, ale u ch ro n iło ją jednocześnie od zagłady, od w ynarodo
w ienia.
Cięży nam ręka straszna, o cięży, Lecz nas nie złam ie, nie p o g n ie ! *) 1 nie złamała, nie pogięła . . .
Pam ięć m ęczeństwa tych apostołów w o ln o ści nie ginęła darem nie.
Duch bohaterów 63 roku żył w narodzie, h e tm a n ił m u i prow adził przez noc n iew oli do lepszego jutra, do w olności i n iepod ległości Ojczyzny.
W śród bezprzykładnych cierpień i prześladowań zagrzewał
*) Kerntl
/
on o g ro m e m patrjotyzm u i dał m oc zwycięzkiego przetrwania zamachów, niesłychanych w dziejach świata.
Nadszedł rok 1914 . . . Dla Polski zaświtała jutrzenka sw o body.
Czas, by zrzucić w iekow e kajdany . . .
Do b ro n i! zagrzmiała pobudka i garstka bohaterów poszła w bój z odw iecznym w rogiem Ojczyzny.
Poszła, by zginąć, by krew przelać i zadokum entow ać ży
w otność narodu. M łodzież polska porwała się do w alki o w o l
ność i lud, na czoło — wysunęli się s y n o w i e s t r a c e ń c ó w s z e ś ć d z i e s i ą t e g o t r z e c i e g o r o k u .
Bohaterzy! i was spotkał podobny los . . .
S t r a c e ń c a m i , s z a l e ń c a m i was nazwano . . . W y jednak spełniliście swą pow inność. Krwią przelaną i bohaterstwem pokazaliście Europie, że naród, którego patrjo- tycznej energji najdłuższa przem oc, klęski i nieszczęścia przy
tłu m ić nie zdołały, nie może być uważany za naród podbity.
S pełniły się marzenia bohaterów. „W ie m , że zginę ja i ci, co za m ną dziś idą do lasu — m ó w ił powstaniec idąc w bój.
W iem , że zginą ci, co pójdą za m iesiąc, za dwa, m oże i za pół roku. flle wierzę w to i w iem , że wreszcie za nam i pójdą tacy, dla których szczęście w olności zaświeci".
Cześć wam i sława!
W ŁO D E K K.
VIII kl.
„U dzie Bezdomni" a „Wintr od m irza"
i Żeromski na tle tych utworów.
M inęło 23 lat od czasu napisania .L u d z i B ezdom nych"
a Polska ju ż wolna nazewnątrz. „N a drgającem ciele szatana*
zatknięty sztandar zwycięski. Genjusz polski wyszedł ze strasz
nych zapasów pełne chwały, niespożyty.
Gdy świtała już nadzieja wyzwolenia Poski, postanow ił Że
rom ski, już jako hetm an języka polskiego, zatroskany losem naszej literatury, określić je j stosunek do życia. W tym celu m iał w Zakopane m 1) odezzt p. t. .L ite ra tu ra a życie polskie,,.3) M ó w ił tam poeta, że, „nasi w ielcy pisarze są dla świata dalecy i obcy, niem al tak zupełnie, ja k dla oka europejskiego obcą
’) Dnia 28 s ie rp n i* 1915 r.
*) W ydany w xbi«r*e: „Sen o szpadzie" i „Sen o c h le k ie " S. Ż e ro m
ski.
~
4
—je st twórczość japońska narodowa i hieratyczna". . . „N ie m a bow iem ani jednego dzieła w id tu ż drogi pochodu literackiego od chw ili naszej polityczniej ruiny, aż do m om e n tu obecnego
— dzieła, które krytyka fiteracka ja ko wartość szacuje" — któ- reby nie posiadało cechy „w ypatryw ania i wyszukiwania w c ie m nościach drogi do szczęścia dla ojczystego p le m ie n ia ". Przy
czyny tego upatrywać należy w naszaj niew oli. W Literaturze naszej „u tw o ró w , któreby m iały na oku cel je d yn ie artystyczny, dla niego samego podjęty, któreby m iały za dążność swoją podchw ytyw anie feno m e n ó w ducha ludzkiego, malarstwa cnót i grzechów, nam iętności, szaleństw, okrucieństw , walk w ewnętrz
nych, upadków i błędów — u nas prawie n ie m a “ . Literatura musiała wyręczać organy nieistniejące, sejm , senat, rząd i t. p.
W Polsce niepodległej twórczość artystyczna „m o że odejść do dziedziny swej własnej — z m ow y codziennej, z gwar dalekich, z podań, z legend, z nieprzebranej m nogości wydarzeń, z krynic cierpienia i radości kształtować sVój tw ó r i język w y
soki, zbogacony niew ysłow ienie przez tw órców praojców . Sw o
boda nada je j cechę i piętno sztuki sam oistnej, indyw idnalnej, charakterystycznej, a więc n a ro d o w e j". . .
Należałoby się spodziewać, że autór słów powyższych nie zgrzeszy na tym punkcie, jeśli to w ogóle grzechem nazwać m o żna.
F\ jednak okazało się, że „W ia tr od m orza", to cud —dzie
ło o Pom orzu, napisane już w Polsce w olnej, nie ma prawie wcale punktów stycznych z tem odczytem . Okazało się, że sa
m o odzyskanie niepodległości, nie m oże wystarczyć narodow i.
W idzim y, iż Ż erom ski, to wiecznie płonący znicz sprawy p o l
skiej, że je g o serce m iłujące, które dawniej było niejako św ię
tym kielichem do którego spływała krew i łzy um ęczonego na
rodu, że ono i dziś także, gdy Bóg „w ie lk im darem u\Yeselił“ , naród czuwa nad jego całością i bytem .
Zapoznajm y się bliżej z książką. — W itam y ją w czasach zam ierzchłych — żegnam y w dobie nam współczesnej.
Rozpoczyna się treść potężnym opisem napadu W ikingów na Oxywie. W następnych rozdziałach ukazuje nam poeta obra
zy kraju w czasach, o któ rych historja nic nam pewnego p o wiedzieć nie może. Na tle tych czasów w idzim y jakąś m ityczną postać, która nosi m iano Smętka i złe sobą uosabia — owego szatana. W czwartym ustępie m am y na przepięknem tle św ie
tlaną postać św. W ojciecha, który z południa przybył i na zie
m iach bałtyckich um ęczony został. Następne ustępy m ówią o Krzyżakach i o Z big n ie w ie 1) zdradzieckim , bracie Belesława Krzywoustego. Wślad za nim poszedł Konrad M azow iecki i puś
cił Zakon w swoje posiadłości2). Dalej następuje potężny opis ') Zbigniew, starszy syn W ładysława Herm ana, w ichrzył stole przeciw
> r » t * tp re w a d ia ł ę m h t w i Pom orzan na P ol»k*, w końcu p o d n ld il ot-
#
nieludzkie j rzezi, przez Krzyżaków na bezbronn ym ludzie g d a ń skim doko n a n e j. S tronice następne m ów ią o zwycięstwach Ka
zim ierza Ja g ielloń czyka, o odzyskaniu Gdańska i Prus K róle v- s k ic h 1). Dalsze dwa rozdziały, to h ym n y na cześć M ik o ła ja K o
pernika i Jana z Kolna. Poeta wlal w te postacie tyle światła i m ocy, że jaśnieją ja k święte.
Po K o p e rn iku m ow a o F ryd e ryku W ie lk im — Krzyżaku do djabła p o d o b n ym , a rozdział następny przyp o m in a „P o p io ły ":
zdobyw anie Tczewa i Gdańska przez le g jo n y D ąbrow skiego. Po
p io ły zostały z tych zw ycię stw .. . . Po D ą b ro w skim p o m ie ś c ił Ż e ro m ski obrazek z obyczajów rybackich na H elu: ow o p ła w ie n ie czarow nicy.
Dalsze czasy już znam y i pa m ię ta m y. To tragiczny i wstrzą
sający obraz z w o jn y pow szechnej. Lódź podw odna niem iecka.
J e j dow ódca — Krzyżak XX w ieku, je g o m iło ść z bratową, n ik czem na walka z o k rę ta m i, rycerska śm ierć kapitana fra n c u s k ie go i zatracenie łodzi. Ten fra g m e n t „W ia tru od m orza" — sta
now i całość w sobie zam kniętą, a zarazem je d e n szczebel w ię cej w drabinie h isto rji m orza i Pom orza, rom ans n o ktu rn o w y.
Końcow e rozdziały opow iadają ju ż o Polsce nad m orzem . Tu, ostatnim rozdziale, pow iedział nam Ż e ro m ski, ja k i ma cel , W ia tr od m o rza ": U o sobien ie potęgi wrażej, któ ra tym zie
m io m słow iańskim stale groziła, S m ę te k-M a syn issa , opuszcza P om orze sym bolicznie, na okręcie.
Ja k w id zim y „W ia tr od m orza" o b e jm u je tysiąclecie h i
storji ^Pomorza. Na tę krainę w ieje w iatr od morza. „W ie rn a rzeka , „S yzyfow e prace" i inne u tw o ry Ż e ro m skie g o m ów ią o walce z szatanem m o s k ie w skim ; „W ia tr od m o rza " — to dzie
je w alki z szatanem Krzyżakim . Książka stanow i elb rzym ie tło dziejow e, w ie lk i obraz plastyczny, różnorodn y, poetyczny z ca
łej pełni. Każdy z rozdziałów „W . od m .“ S tanow i odrębną ca
łość artystyczną; w ydaje się, że każdy pow stał oddzieln ie w w yobraźni poety. Taki sposób pisania ułatw ił Ż e ro m skie m u zadanie odtw orzenia tak d łu g ie g o okresu czasu.
„W ia tr od m orza" sięga dalego wgłąb, porusza cały sze
reg zagadnień, bada naszą nie m o c, szuka dla niej ratunku; p o eta upaja się szczęściem narodu, ja k sw ojem osobistem
c- n ) T. A. K.
KI. VIII
w a rty roko sz w 1108 r. B olesław w ypędził ge
ik ra ju ; w ted y szuka ł Zbiq- niew p o m o cy u cesarza H e nryka V. Ten w yru szu ł na Polskę, lecz p o n ió s ł klę skę pod W rocław em (Psie pole). Z bigniew szukał u brata przebaczenia i p o w ró c ił do kraju, lecz gdy nowe zam achy know ać począł, p o n ió s ł zwy
kłą wówczas karę oślepienia.
’ ) K o n n jd . książę na M azowszu, spro w a dził K rzyżaków do P olski w r. 1228 w celu p o d b o ju i naw rócenia Prus.
*) W r. 1466; p o k ó j w T o ru n iu .
Romuald Traugutt.
Sześćdziesiąty pierwszy ro k m ija, ja k lud polski gnębiony, wyzyskiw any przez tyrańską Rosję, chw ycił za broń, by krwią swą dać poznać, że nie pozw oli, by go wyzyskiwano, deptano je g o prawa i obyczaje. Naród polski, doprow adzony do osta
teczności, nie zważając na s ku tki zaprotestow ał przeciw znie
ważaniu kościoła i religji, przeciw w szelkim nadużyciom , zapro
testow ał śm iało, bo krw ią swoją i nieprzyjaciół.
Krew obryzgała ulice Warszawy, M odlina, Płocka i innych m iast polskich. M łódź polska uderzyła śm iało na nieprzeliczone szeregi bagnetów rosyjskich nieubrana o d pow ie dnio, nieuzbro
jona, niew yćw iczona w ojskow o, je d yn ie w ielka duchem patrjo- tycznem . M łodzież grom adziła się w oddziały większe lub m n ie j
sze, i tam , gdzie ich się n a jm n ie j spodziewano, uderzało, zwy
ciężała i zniszczywszy magazyny w rogom , uciekała w lasy.
D zięki ta kie m u prow adzeniu w alki, nie czuli się Rosjanie nigdzie bezpiecznie, wszędzie w idzieli wroga. Istotnie, p o m im o nie któ rych przegranych, przybyw ało z dniem każdym pow stań
ców. Ruch w olnościow y przeniósł się na W o łyń , Ruś i Litw ę.
Prawda, że tam ilość pow stańców była bardzo mała, ale zato byli oni duchem patrjotycznem i wytrw ałością w ielcy. M iesz
kańcy lasów, którzy od dziecka p rzyw ykli nie rozstawać się z bronią, p o lu ją c na zwierza, przerobili się w k ró tk im czasie na dzielnych żołnierzy. Z tych to szeregów wyszedł ostatni d y ktator, mąż silnej w o li i nieskazitelnego charakteru.
Rom uald T raugutt urodził się dnia 28 stycznia 1826 roku w Szostkow ie, blisko puszczy B iałow ieskiej. Początkowe nauki pobierał w Świsłoczy, skąd w yjechał do Potersburga na wyższe studja. Po skończeniu szkoły, w stąpił do w ojska rosyjskiego, gdzie dosłużył się stopnie p o dpu łkow nika. Lecz zniechęcony, rzucił w kró tce służbę w ojskow ą, a ożeniwszy się, osiadł na wsi w ojczystym O strow ie. Tutaj przebędził kilka lat, nie mieszając się do spraw politycznych. J e d n a k gdy w ybuchło powstanie, staje w szeregu pow stańców i dowódca 160 ludzi, daje się poznać, ja k o dobry żołnierz i wódz. O ddział je g o w yróżniał się z pośród innych karnością, ładem i ostrą dyscypliną.
Dziwna rzecz, że p o m im o karności i surow ości, jaką p osłu
giw ał się Traugutt, lu b ie li i poważali go żołnierze i dow ódcy.
Zawdzięczał to przedewszystkiem swem u charakterow i nieskazitel
nem u i osobistej odwadze w potyczkach. D latego też bitw y, ja kie stoczył w espół że sw ym i dzielnym i żełnierzam i, zaliczyć na
leży do pom yślnych. Je d n a k p o m im o pew ności, że je st p o trzebny i pożyteczny na Litw ie, zdawał sobie jasno sprawę z tego, iż jc s l pow ołany Jo spełnienia większego zadania.
—