• Nie Znaleziono Wyników

Twórczość Ludowa: Kwartalnik Stowarzyszenia Twórców Ludowych, R. V, Nr 2 (15) 1990

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Twórczość Ludowa: Kwartalnik Stowarzyszenia Twórców Ludowych, R. V, Nr 2 (15) 1990"

Copied!
60
0
0

Pełen tekst

(1)

KWARTALNIK STOWARZYSZENIA TWÓRCÓW LUDOWYCH

R. V N r 2 / 1 5 / 1 9 9 0

C e n a 2 5 0 0 zł

(2)

KWARTALNIK STOWARZYSZENIA TWÓRCÓW LUDOWYCH

R A D A REDAKCYJNA:

Jan Adamowski, Józef Citak, Piotr Dahlig, Alfred Gauda, Franciszek Hodorowicz, Wiktor Lickiewicz, Elżbieta Pałka, Zdzisław Podkański, Barbara Pstrokońska, Zbyszko Sławian-Orliński, Józef Styk

K O L E G I U M REDAKCYJNE:

Jan Adamowski, Alfred Gauda — z-cy red. naczelnego, Wiktor Lickiewicz

— sekretarz redakcji, Józef Styk — red. naczelny

ADRES REDAKCJI: 20-112 Lublin, ul. Grodzka 14, tel. 249-74

Redakcja nie zwraca materiałów nie zamawianych oraz zastrzega sobie prawo skrótów, zmian tytułów a także poprawek stylistyczno-językowych.

WYDAWCA: Stowarzyszenie Twórców Ludowych

D R U K OKŁADKI: Lubelskie Zakłady Graficzne Lublin, ul. Unicka 4

Przekazano do druku w maju 1990 r. Nakład 1 000 egz.

NA OKŁADCE:

Ceramika kaszubska, kielecka, bolimowska i rzeszowska

Janina Jarosz, Św. Katarzyna, obraz na szkle, Zakopane Fot. Cezary Krupa Stanisław Wyrtel, Św. Rodzina, obraz na szkle, Zubrzyca Górna, woj. nowosądeckie

Fot. Piotr Maciuk

Nr ind. 37976X

PL ISSN

0860-4126

Zarząd Główny DRUK:

20-112 Lublin, ul. Grodzka 14 Wojskowe Zakłady Graficzne Wydział III

Lublin, ul. Spadochroniarzy 5a

(3)

M i l i m o i ! L U C Y N A B O J A R C Z U K W imię Boże zaceni my tę orkę, chocios nos przednowek

ciśnie i nie bardzo jes cem sioć. Pawiem Wam prowdę, że mi było cliwo zacenać to gazdowanie w casak takiego nieużytku, ale myślę se, ze jak PGR-y tela lot dubeltowo nowoziły i cię­

giem nieużytkiem stoły to i my, choć trochę przyjałowiemy to gorzy nie wyjdemy, a z takiemi twórcami jak nasi, to ani

sie obeźryć, bedemy na przodku.

Ale do rzecy. Moiściewy — dociśli nom poska, choć już dziurek brakowało i zdało sie, że koniec, ale my jesce dziurkę dorobili i znowu mozecie nos cytać. Nase pismo troskę po­

smutniało, barwicki mu brakło, moze i troskę zebudnie, ale nie skapło, jak inse, choć godnijse i lepi kormione. Redak- tory sie zmieniły, bo nie było cem tamtyk, zasłuzonyk prze­

cię i godnyk, opłocać. Piknie tym, co odesli dziękujemy, bo fach swój znali i żniwo mieli przednie, ale mus to wielgi pon. Teroz bedą redaktory darmowe (do casu), ale mom na­

dzieję nie gorse (sami ocenicie). Pisać toby my kcieli ino same mądre i ciekawe rzecy, totys Wos pytomy co Wom sie nojbardzi podobo. Przysyłojcie ciekawe opowieści (matka cen­

zura polzyła), nowe wiersyki i co Wom sie zdo ciekawe. Mogą być zapytania do Zarządu Głównego i inse sprawy, ino ze na odpis w liście nie mozecie licyć, bo nos na znacki nie stać, cheba że przyślecie kopertę omarkowaną.

Jedna wiadomość jest troskę niepiykno, a to, że teroz jus trza bedzie płacić za jeden numer 2.500 zł. Ale to ino pół chleba, no nię?

Trza by jesce cosik pedzieć o nasy przysłości, jak nom sie widzi. Jedno jest pewne. Zdeptać sie nie domy! Ka sie dało jus my ściyski wydeptali, żeby o nos ani Pon Bóg, ani ci co po Niem, nie zabocyli. Troske nom te „mamony" skapło i co niektóre wystawy, targi cy jarmaki bedemy mogli zrobić.

„Twórczość Ludową" my wybronili. Dom Kultury Ludowej w Lublinie juz prawie ze przyznali, to moze i poru ludzi do sie utrzymać, zeby Wase sprawy mogli prowadzić. Gorzy z delegacjami, cy insemi kostami. Wszystko podrożało, a nas Zarząd zbirany z całe Polski. Jeździć trza sporo, nim sie co załatwi. Oddziały tys by kciały jakie pomocy, zeby opieku­

nów opłacić. Insi by sie może odrzekli, ale my Twórcy, to twardy chłopski noród. Jak my posli po rozum do głowy, to sie pokozało, ze honor chłopski duzo znacy. W nasem Oddziale Beskidzkiem jest około dwasta twórców. Zrobiliśmy zebrania po kołak, pogwarzyli, pomedytowali i uradzili, ze kozdy sie dobrowolnie opodotkuje 5000 zł na miesiąc. Komu bardzo cięzko to swoi mu wybocą, jak nie do, a kogo stać, do więcy.

I wiycie ludzie, co mie nojbardzi ciesy? To, ze nik sie nie sprzeciwił. Po więksy cęści wpłocają na jeden roz po 60 tys.

Mamy juz ze dwa miliony i nic nom biyda nie zrobi. Z ta­

kiemi ludziami jaz radoś gospodarzyć. Inse oddziały tys sie postawiły honorowo. Moze mni zbiyrają, ale z dusy i serca swoje Stowarzyszenie spiyrają w przednówku. Do Bóg lepsy urodzaj na psysły rok, to se bedemy mogli pedzieć, ze my sie nie dali biydzie I ze to my sami se poradzili, kie insi pogineni.

Jo Was tak Moiściewy jak mogę głoskom po hamblcie i sumieniu, ale jo tys do bogatyk nie nalezę, a swoją dolę zek dołozyła. Nie dojcie sie prosić. Dziś nom biyda. Jutro bedzie lepi, to i wy skorzystacie.

Na koniec piyknie Wos pozdrowiom. Niek Wam sie darzy w polu i w oborze. Robota niek wre, zeby było co sprze­

dawać. O Lublinie nie zabacujcie, bo Galeria ceka na Wase wyroby.

S c ę ś W a m B o ż e !

K a z i m i e r a S e k u ł a P r e z e s Z G S T L

O m o i m s t a r y m d o m u

I

Żebym ja malarką była Malować umiała

To bym swój rodzinny domek Wnet namalowała

Nie byłby on nawet piękny Ani okazały

Taki sobie słomą kryty Wiejski domek mały Ściany miałby tak jak kiedyś

Na biało bielone Okna szczelnie doniczkami

Kwiatów obstawione I te sprzęty tak jak zawsze

Po kątach by stały I obrazy Świętych Pańskich

Po ścianach wisiały I te drzewa które cieniem

Ściany jego kryły Też by pięknie malowane

Na obrazku były

II

A czy ja to zrobić umiem?

A czy ja to znam

Gdy tylko do prostej chłopskiej Pracy ręce mam

Nie powstaną nigdy więcej Twe upadłe ściany I nie będziesz miły domku

Nawet malowany Tylko pamięć się o tobie

Przez mą myśl przeplata I do zgrzebnej przędzy życia

Złote nitki wplata

III

A żebym ja wróżką była Wielkie czary znała To bym moce złe od granic

Ziemi mej przegnała Niechby szybko uciekały

Każde w swoją stronę I te z gwiazdą i te z krzyżem

Czarnym naznaczone Ale tutaj nie pomogą

I największe czary Tylko trza miłości wielkiej

Pracy i ofiary

(4)

o

Z okazji 80-lecia urodzin i 60-lecia pracy naukowej Panu Profesorowi Romanowi Reinfussowi

— przewodniczącemu Rady Naukowej Stowarzyszenia Twórców Ludowych (od począt­

ku istnienia STL), długoletniemu kierownikowi Pracowni Dokumentacji Polskiej Sztu­

ki Ludowej Instytutu Sztuki PAN w Krakowie, byłemu kierownikowi Katedry Etnogra­

fii i Etnologii UMCS w Lublinie, wielkiemu badaczowi kultury ludowej — najserdecz­

niejsze życzenia składają oraz „Niech mu gwiazdka pomyślności nigdy nie zagaśnie"

śpiewają

twórcy ludowi, Zarząd Główny STL oraz redakcja „Twórczości Ludowej"

Lublin, 27 maja 1990 r.

Profesor R o m a n Reinfuss oraz d r K r y s t y n a M a r c z a k o w a w gronie w y c h o w a n k ó w (1987 r.)

Fot. Alfred Gauda

2

(5)

MARIA BRZEZIŃSKA

POMOC DLA SAMOPOMOCY

„0 roku ów, kto ciehie widział w naszym kraju..."

Mówiono, ostrzegano, z a p o w i a d a n o , a l e w ł a ś c i w i e n i k t do k o ń c a nie w i e r z y ł . P o p i e r w s z y m stycznia 1990 g r u c h ­ nęło — n i e będzie dotacji p a ń s t w o w y c h na s t o w a r z y s z e ­ nia, r ó w n i e ż n a S t o w a r z y s z e n i e T w ó r c ó w L u d o w y c h z Z a r z ą d e m G ł ó w n y m w L u b l i n i e . N o w y Z a r z ą d S T L w y b r a n y jesienią p o p r z e d n i e g o r o k u został „od p r o g a "

zmuszony do p o d e j m o w a n i a decyzji, j a k i m i n i g d y n i e t u r b o w a l i się t w ó r c y — członkowie z a r z ą d ó w p o p r z e d ­ n i c h k a d e n c j i : j a k p r z e ż y ć , s k ą d wziąć p i e n i ą d z e ?

T r z e b a znać K a z i ę S e k u ł o w ą , p o e t k ę czułego serca i szlachetnego c h a r a k t e r u , żeby wiedzieć z j a k i m u c z u ­ ciem j a k o p r e z e s S T L p o d p i s y w a ł a w y m ó w i e n i a dla p r a ­ c o w n i k ó w m e r y t o r y c z n y c h K r a j o w e g o D o m u Twórczości L u d o w e j . J a k b y w y c i n a ć d r z e w a w k w i t n ą c y m sadzie.

A b y t e m u zapobiec, p r ó b o w a n o już w g r u d n i u , styczniu dostać się przed oblicze m i n i s t r a k u l t u r y i sztuki. A l e n a

„ g w i a z d k o w y m " k u r t u a z y j n y m s p o t k a n i u w resorcie do ż a d n y c h r o z m ó w n a t e m a t przyszłości S t o w a r z y s z e n i a T w ó r c ó w L u d o w y c h nie doszło. Dopiero 26 m a r c a p r z y ­ był do L u b l i n a w i c e m i n i s t e r k u l t u r y i s z t u k i S t e f a n S t a r c z e w s k i , by dowiedzieć się, że:

„dzisiaj wszytko umilkło, szczere pustki w domu..."

„Robiliśmy wszystko, żeby znaleźć wyjście własne, za­

robić na to, co nam powierzono. Ale nasze plany — zwiększone składki, sprzedaż dziel sztuki — okazują się nierealne — m ó w i ł a p r e z e s Z G S T L K a z i m i e r a S e k u ­ łową. — Jeżeli nie utrzymamy, bardzo już okrojonej, kadry — nie utrzymamy działalności statutowej Stowa­

rzyszenia. Nie będzie pracowników — nie będzie łącz­

ności z twórcami. Członkowie się rozproszą, a jest ich ponad dwa tysiące dwusĘ/c.-— poetów, malarzy, rzeźbia­

rzy, tkaczek, hafciarek, tancerzy i śpiewaków. Zeby sku­

pić taką gromadę utalentowanych ludzi, trzeba było 22 lata działalności związku, który narodził się i okrzepł w Lublinie".

T a s t a r o m i e j s k a k a m i e n i c z k a p r z y G r o d z k i e j 14 z w ł a s n ą galerią sztuki n a t u r y s t y c z n y m s z l a k u — była dla m i e s z k a ń c ó w i gości m i a s t a z n a k i e m p r e s t i ż u , z n a ­ czenia S t o w a r z y s z e n i a T w ó r c ó w L u d o w y c h . D*a s a m y c h członków organizacji i w s z y s t k i c h i n t e r e s u j ą c y c h się d u ­ c h o w y m życiem wsi była p r z y s t a n i ą , m i e j s c e m z e b r a ń , s p o t k a ń , w y s t a w , m i e j s c e m do r o z m ó w o twórczości

(konsultacje e t n o g r a f ó w ) i o bycie m a t e r i a l n y m l u d o w y c h a r t y s t ó w (zapomogi, r e n t y twórcze).

D y r e k t o r B i u r a ZG S T L — Z d z i s ł a w P o d k a ń s k i m ó w i k r ó t k o : „co mogliśmy, a niewiele tego było, rozdaliśmy oddziałom STL w terenie. One próbują się bronić przy ofiarności samych twórców. W Oddziale Beskidzkim opo­

datkowano się po 60 tys. zł., w Piotrkowskim po 20 ty­

sięcy, w Warmińsko-Mazurskim po 30 tysięcy; ludzie li­

czą na przetrwanie".

W s a m y m Z a r z ą d z i e G ł ó w n y m „niszę e k o n o m i c z n ą "

usiłuje się zapełnić z ł o t o w k a m i , j a k i e za w y n a j e m d w ó c h pomieszczeń płaci z a m o ż n y (spółka) s u b l o k a t o r , w y n a j ­ m u j e się pokoje gościnne ( r a p t e m 8 łóżek), liczy się zyski z h a n d l u s z t u k ą l u d o w ą , choć ten, z d a n i e m s a m e g o d y ­ r e k t o r a „idzie jeszcze gorzej j a k cały h a n d e l w dzisiej­

szej s y t u a c j i " . N a u t r z y m a n i e o b i e k t u i r e s z t k i k a d r y p o ­ t r z e b a 15 m i l i o n ó w miesięcznie. D o t e g o o k o ł o 100 m i l i o ­ n ó w n a k o n t y n u a c j ę , b ą d ź t y l k o d o k o ń c z e n i e c y k l u e d y ­ t o r s k i e g o w y d a w n i c t w : „Twórczości Ludowej"ffcósmego t o m u J/Vsi t w o r z ą c e j " , j e d n e g o t o m i k u poetyckiego.

T e „głupie" 100 m i l i o n ó w d y r e k t o r b i e r z e n a swoje s u ­ m i e n i e , chodzi o te piętnaście, k t ó r e do kiesy S T L - u w p ł y w a ł y b y r e g u l a r n i e . B y w i l k b y ł . s y t y i owca cała, czyli p r a k t y k a n i e przeczyła decyzji o n i e f i n a n s o w a n i u S t o w a r z y s z e ń — d y r e k t o r p a t r z ą c g ł ę b o k o w oczy m i ­ n i s t r o w i w y s u n ą ł propozycję b y K r a j o w y D o m T w ó r ­ czości L u d o w e j przekształcić w K r a j o w y D o m K u l t u r y L u d o w e j i finansować, go w t e j postaci, z o d p o w i e d n i m p r o g r a m e m , ze ś r o d k ó w r e s o r t u .

Sztuka ludowa jest bogactwem biednej Polski

„Program ochrony kultury ludowej tworzony był w Polsce od romantyzmu" — p r z y p o m n i a ł d r A l e k s a n d e r B ł a c h o w s k i z n a j w i ę k s z e g o w Polsce M u z e u m E t n o g r a ­ ficznego w T o r u n i u . — „Udało się przez te 150 lat po­

konać zaborców, przeciwników, ideologów najrozmait­

szych, gdyż wspomagali się ludzie dobrej woli. W 1924 roku, kiedy Polska była chyba biedniejsza niż dziś, sejm uchwalił stałą dotację państwa na popieranie przemysłu ludowego; było to, po reformie Grabskiego, trzysta ty­

sięcy złotych rocznie".

P o w o ł u j ą c się n a h i s t o r y c z n e p r z y k ł a d y dr B ł a c h o w s k i u ś w i a d o m i ł z e b r a n y m , że s t r u k t u r a o r g a n i z a c y j n a — S t o w a r z y s z e n i e T w ó r c ó w L u d o w y c h — b u d o w a n a przez 20 lat m i a ł a o p a r c i e w p o n a d 100-Ietniej t r a d y c j i . Z l i k w i ­ d o w a ć m o ż n a w s z y s t k o w ciągu r o k u , nie w y d a m y t y c h kilkudziesięciu m i l i o n ó w , t y l k o czy z tego p o w o d u s t a n i e ­ m y się k r a j e m b o g a t s z y m czy b i e d n i e j s z y m ? Bez w s p ó ł -

(6)

czesnych t w ó r c ó w s t a n i e m y się p o d o b n i do zachodniej E u r o p y , gdzie dzieła sztuki l u d o w e j m o ż n a oglądać t y l k o w m u z e a c h — u z u p e ł n i ł Z d z i s ł a w P o d k a ń s k i . Różnić n a s będzie t y l k o n a s z a c i e m n a b i e d a n i e rozjaśniona ż a d n y m z k o l o r ó w chłopskiego słońca.

Oczywiście, śmierć S t o w a r z y s z e n i a , b r a k s t y p e n d i ó w , r e n t , t a r g ó w , w y s t a w , sztuki l u d o w e j n i e oznacza klęski w s z y s t k i c h t w ó r c ó w . T w ó r c a l u d o w y t o niekoniecznie

lian da, co nie chciała Niemca

S ł y n n y n a K a s z u b a c h g a r n c a r z Necel został n a t r z y m i e ­ siące z a p r o s z o n y do R F N i cóż t a m robił? — A n o o d ­ t w a r z a ł w e d ł u g k a t a l o g u s t a r e n i e m i e c k i e g a r n c a r s t w o . O p i e k u n k a O d d z i a ł u Bydgoskiego S T L W a n d a S z k u l - m o w s k a r w i e w ł o s y z głowy. I n n i „ b i z n e s m e n i " p r o ­ w a d z ą h a n d e l „haftem r i c h e l i e u " n i e b a c z ą c w c a l e n a to, czy w z o r y się n i e p o w t a r z a j ą . T y s i ą c o b r u s ó w to tysiąc.

I n n e t e c h n i k i haftu ludowego, często trudniejsze, i d ą w k ą t . J a k h a n d e l to i pieniądz. A r t y ś c i zarobią, a l e s z t u k i l u d o w e j w Polsce n i e będzie.

Tego samego o b a w i a ł się z r e s z t ą d y r e k t o r P o d k a ń s k i , k t ó r e m u w z a p a ł a c h r a t u n k o w y c h przychodziła d o g ł o w y myśl o „zachodnich b a n k i e r a c h " . Ale h a n d l o w c y to h u r ­ townicy, n i k t poza S T L - e m i m u z e a m i n i e b a w i się w u n i k a t o w e drobiazgi. Czy będzie kogoś n a Zachodzie i n ­ t e r e s o w a ć i n d y w i d u a l n e dzieło o r y g i n a l n e g o twórcy? M o ­ że i będzie, ale p e w n i e r z a d k o . Zresztą p o co czekać n a dzieło, skoro m o ż n a całego rzeźbiarza z a b r a ć n a p a r ę miesięcy za g r a n i c ę ( p r z y k ł a d y z P o m o r z a ) — i o n z a ­ dowolony i s p o n s o r r a d , t y l k o ginie a r t y s t y c z n a n i e z a ­ leżność, a i r z e ź b y n i g d y do Polski nie trafią.

J a s n e , że g d y b y n a w e t S T L k w i t ł i „przechodził sie­

b i e " — i t a k jego propozycje nie s t a n o w i ł y b y k o n k u r e n ­ cji w o b e c z a g r a n i c z n y c h zaproszeń, a l e b y ł b y jakiś d r u g i n u r t , slaby, a l e j e d n a k w opozycji d o k o n t r a h e n t ó w , k t ó ­ rzy, co t u dużo m ó w i ć , o ś m i e l e n i są t y m , że buszują w p u s t y m polu.

L a m e n t n a t e m a t „ d e m o n t a ż u S T L - u " w g o k r e ś l e n i a dr. Błachowskiego, z r y w a n i e więzi z t w ó r c a m i t y m g ł o ś ­ niej się rozlegał w p r z y t o m n o ś c i m i n i s t r a , iż r ó w n o c z e ś ­ nie, t a k ż e p o 1 stycznia 1990 r. — straciła g r u n t pod n o ­ g a m i d a w n a „Cepelia". Z a r e j e s t r o w a n a już n o w a f u n ­ dacja „Cepelia — S z t u k a i Rękodzieło" poszukuje s p o n ­ sorów. N i e m a n a r a z i e m o w y o r e a l i z o w a n y c h p r z e d ­ t e m , też po d ł u g i c h bojach, s t y p e n d i a c h dla t w ó r c ó w . Nadto, n o w a fundacja, j a k w c z e ś n i e j „Cepelia", z a j m o ­ w a ć się m y ś l i t y l k o p l a s t y k ą — s z t u k ą i r ę k o d z i e ł e m l u d o w y m . P o z a jej z a i n t e r e s o w a n i a m i byli i b ę d ą ś p i e ­ w a c y , t a n c e r z e i chłopscy poeci. T y m i zajmowało się w y ł ą c z n i e S t o w a r z y s z e n i e T w ó r c ó w L u d o w y c h .

Chłopska twórczość p o e t y c k a często b a r d z o w y b i t n a , nigdy nie b y ł a „ t o w a r e m " e k s p o r t o w y m . Ale w t y m 1990 r o k u , p r z e w r a c a j ą c y m czy r a c z e j s t a w i a j ą c y m n a s z ą g o s p o d a r k ę fbo czyż m o ż n a przewrócić w y w r ó c o n e ? ) , w i a t r ze W s c h o d n i e j E u r o p y przerzedził także m g ł y n a d

granicą z n a r o d a m i — b i a ł o r u s k i m , u k r a i ń s k i m , l i t e w ­ s k i m . ,JMieszkającym tam Polakom — m ó w i ł a prezes S e k u ł o w a — brakuje polskiej książki, słów prostych i serdecznych a taka jest ludowa twórczość literacka.

Potrzeba im dobrych wierszy relioijni/eh, o ten nurt, jak­

że u nas żywy, obfitujący w piękne realizacje — nie był dotąd ani pobudzany, ani specjalnie eksponowany, nawet przez Stowarzyszenie Twórców Ludowych".

O z a i n t e r e s o w a n i u W s c h o d u a u t e n t y c z n ą polską s z t u ­ k ą l u d o w ą m ó w i ł także E d w a r d B a l a w e j d e r , d y r e k t o r

Wydziału K u l t u r y i Sztuki U r z ę d u W o j e w ó d z k i e g o w L u ­ blinie.

— „Oni nie chcą już zespołów pseudofolklorystycznych.

Na Białoruś zaproszono prawdziwy wiejski zespół śpie~

waczy z Niedrzwicy Kościelnej i p r a w d z i w ą kapelę z Wojciechowa. Jeśli wiec STL będzie zmuszone tylko zarabiać — nie będzie kontaktu z Polonią".

D o d a j m y — tą Polonię s p r a g n i o n ą polskości n a j b a r ­ dziej n a świecie, k t ó r e j najwięcej m o ż n a dać, b o t a k ż e w a r t o ś c i z a m k n i ę t e w e w s p ó ł c z e s n y m słowie p o e t y c k i m . A l e t u — n a j w i ę k s z y p r o b l e m . Rzeźbiarz, k t ó r y „ w y s t r u ­ g a C h r y s t u s a n o ż e m " , j a k pisał Józef M a ł e k , m o ż e s a m też w e w ł a s n y m d o m u figurę p o m a l o w a ć i sprzedać n a najbliższym j a r m a r k u czy t a r g a c h sztuki. S p o d jego r ą k wychodzi dzieło g o t o w e . T a k s a m o z o b r a z e m , haftem, t k a n i n ą . Człowiek, k t ó r y n a p i s z e w i e r s z m u s i czekać aż zaistnieje o n w d r u k u . Dlatego nie m a opieki n a d p o e t a ­ mi, nie będzie k o n t a k t ó w z Polonią, n i e m o ż n a m ó w i ć o p o z n a w c z e j , e d u k a c y j n e j , estetycznej roli chłopskiej twórczości literackiej b e z p u b l i k a c j i w y d a w n i c t w .

—„4 wydawnictwom grozi widmo zagłady"-

powiedział d r h a b . Józef Styk, a k t u a l n i e społeczny r e ­ d a k t o r k w a r t a l n i k a „Twórczość L u d o w a " . „Co m o ż n a było na siły społeczne — przejęliśmy. Pozbawiono kwartalnik koloru, zmniejszono jego objętość, ograniczono nakład.

Ale w imię hasła „Pomoc dla samopomocy" prosimy państwowe środki na papier i druk. Inaczej nastąpi śmierć kwartalnika, pisma, które powstało po wielu la­

tach ukazywania się wewnętrznego Biuletynu STL. Czy to, co było możliwe w czasach zgoła nieciekawych dla kraju ma upaść w czasie wolnej Rzeczypospolitej?" — zakończył d r h a b . Józef Styk.

T e n s a m t e m a t , bliski z r a c j i profesji i s e n t y m e n t u podjęła doc. d r W a n d a P o m i a n o w s k a , a u t o r k a w y b o r ó w w i e r s z y w i e l u w y b i t n y c h p o e t ó w l u d o w y c h (Zaborowska, S m u g a , C e d r o - B i s k u p o w a ) , t o m ó w p u b l i k o w a n y c h z a r ó w ­ n o z i n i c j a t y w y S T L , j a k i p r z e z L u d o w ą Spółdzielnię W y d a w n i c z ą .

— „Twórcy ludowi przywrócili mi utracony raj po­

ezji — powiedziała. — Praca nad przygotowaniem wy­

boru wierszy to obcowanie przez kilka tygodni z wybitną twórczą indywidualnością. Witkiewicz napisał, że dawniej na chłopów patrzono jak na stado szarych w r ó b l i n i e rozróżniając dobrze kto Wojtek, kto Jasiek. Dziś patrząc na tzw. lud w i d z i się to niesłychane bogactwo osobo­

wości. Ale ich oddziaływanie możliwe jest tylko przez publikacje — prasa, PRiTV, książki. Inaczej poeta jest niemy".

„Szósty rok — p r z y p o m n i a ł a doc. dr P o m i a n o w s k a — leży w LSW znakomity zbiorek wierszy Marii Cedro- -Biskupowej i jej brata — Jana Cedro. Spółdzielni wy­

dawniczej nie opłacają się te edycje, niskie nakłady nie przynoszą dochodu. — A dlaczego mają być tylko nis­

kie? — z w ł a ś c i w ą sobie p a s j ą doc. P o m i a n o w s k a s k i e ­ r o w a ł a p y t a n i e do m i n i s t r a — przecież za aprobatą Mi­

nisterstwa Edukacji Narodowej te książki powinny trafić do każdej szkoły, zwłaszcza wiejskiej. A dlaczego nie ogłosić subskrypcji na np. serie poetów ludowych?"

Skoro wiersze J a n a Pocka, o c z y m p r z y p o m n i a ł d r J a n A d a m o w s k i członek R a d y N a u k o w e j S T L , u k a z a ł y 4

(7)

się ostatnio (LSW) w t e j serii co K a r o l Wojtyła, k l a s y c y starożytni, skoro w y d a n o go p o p r o s t u j a k o w y b i t n e g o poetę, b e z p r z y d o m k a „ l u d o w y " — to w o l n o się spodzie­

w a ć , że w t e j g r u p i e t w ó r c ó w są t a k ż e i n n e w i e l k i e t a ­ lenty, k t ó r y m t o r u j ą drogę, j a k w p r z y p a d k u P o c k a , lokalne w y d a n i a , r ó w n i e ż S t o w a r z y s z e n i a T w ó r c ó w L u ­ dowych.

W a n d a P o m i a n o w s k a , społecznik z urodzenia, d o s t r z e ­ ga możliwość o d d z i a ł y w a n i a w y c h o w a w c z e g o n a g r u p y społeczne w ł a ś n i e poprzez poezję chłopską.

— „Trzy czwarte ziemi w Polsce pozostało w rękach rolników indywidualnych. Chodzi o to, żeby przyciągnąć, pozyskać młodych. Różne są na to sposoby. Nie trzeba rezygnować z takiego sposobu, jak przekazywanie war­

tości w sposób emocjonalny. A to robi poezja. Bez me­

galomanii, chłopomaństwa, klepania po ramieniu w spo­

sób autentyczny poezja ludowa buduje chłopską god­

ność. Musimy wreszcie powiedzieć — kultura nie jest żadną nadbudową, jest podstawą, budowaniem godności człowieka, tym, co nas wyróżnia od innych narodów.

Dorobek STL i „Cepelii" — to honor polskiej wsi. Myśmy po prostu nie dali się zepchnąć, dzięki temu jesteśmy tym, kim jesteśmy. To jest wielkie dobro narodowe. Nie może zabraknąć na to środków".

Jeśli j e d n a k dojdzie do b r a k u opieki n a d t w ó r c a m i l u d o w y m i zniknie t a k ż e

Opieka twórców nad młodymi,

b o to n i e p r a w d a , że s t a r z y a r t y ś c i n i e m a j ą , nie m o g ą mieć n a s t ę p c ó w . T w ó r c y ludowi c h ę t n i e kształcą ucz­

n i ó w . D r B a r b a r a Kołodziejska z M u z e u m Etnograficz­

nego w Zielonej Górze w s p o m n i a ł a pokazy, j a k i e dla dzieci już w w i e k u p r z e d s z k o l n y m p r z y g o t o w y w a n e były w s p ó l n i e z l u d ź m i w s i . B y ł a to n i e t y l k o p r e z e n t a c j a rękodzieła czy sztuki, t a k ż e najprostszych czynności — np. mielenie n a ż a r n a c h . Dzieci uczyły się s z a c u n k u dla ciężkiej p r a c y , a k c e p t a c j i d l a wartości, j a k i e m i e j s k a ignorancja określa e p i t e t e m — „wsiowe".

Bożenna Gołcz, r e p r e z e n t u j ą c a n a s p o t k a n i u d a w n ą

„Cepelię", p r z y p o m n i a ł a o p a t r o n a c i e t e j spółdzielni n a d 250 szkołami p o d s t a w o w y m i . N a d s y ł a n e n a k o n k u r s y p r a c e w y k o n a n e p r z e z uczniów z tych szkół b y ł y ś w i a ­ d e c t w e m , iż w y c h o w a n i e k o n t y n u a t o r ó w t r a d y c j i r ę k o ­ dzieła ludowego i chłopskiej sztuki — jest możliwe. K t o j e d n a k znajdzie dziś p i e n i ą d z e n a t a k i e k o n k u r s y ?

Doc. P o m i a n o w s k a o r g a n i z o w a ł a w kieleckich szkołach k o n k u r s y r e c y t a t o r s k i e poezji l u d o w e j . Poziom w y k o n a n i a u t w o r ó w , r ó w n i e ż g w a r o w y c h , z a i n t e r e s o w a n i e , z a a n g a ­ żowanie dzieci były, jak twierdzi, z d u m i e w a j ą c e .

Wartości k u l t u r y chłopskiej, m a t e r i a l n e j , d u c h o w e j nie są t r u d n e do p r z e k a z y w a n i a , ł a t w o osiadają w m ł o ­ dych u m y s ł a c h i sercach. Co w c a l e n i e znaczy, uczyniono m i n i s t r o w i zarzut, że r e s o r t k u l t u r y w r a z z M i n i s t e r ­ s t w e m Edukacji, m a j ą w t y m zakresie j a k i k o l w i e k p o ­ w a ż n y p r o g r a m kształceniowy. Nie m a go, w skali k r a j u , ani w szkołach p o d s t a w o w y c h , ani średnich, a n i w y ż ­ szych. P o w r a c a j ą c y n a w i e ś absolwenci t e c h n i k ó w czy s t u d i ó w rolniczych c h ę t n i e oglądają p s e u d o l u d o w e zespo­

ły folklorystyczne, lubią „kolorowe j a r m a r k i " , ale s t a r a pieśń l u d o w a już jest dla nich n u d n a , w i e r s z y nie czytają nigdy, nie czują u r o d y g w a r y . Bo i gdzie się m o g l i tego nauczyć?

Dr J a n A d a m o w s k i , p r a c o w n i k Z a k ł a d u J ę z y k a , i f i # - skiego U M C S w L u b l i n i e m ó w i ł z żalem, iż studenci filo­

logii rosyjskiej m a j ą w p r o g r a m i e s t u d i o w a n i e folkloru;

dla polonistów, j a k ż e często chłopskich s y n ó w i córek — t a k i e g o p r o g r a m u n i e p r z e w i d z i a n o . B y ć m o ż e dlatego o g r o m n a większość polskiej inteligencji m a do k u l t u r y l u d o w e j t e n s a m s t o s u n e k co do procesji n a Boże Ciało w Łowiczu: ł a d n e , b a r w n e — ot i tyle.

Słowo się rzekło, czfli zakończenie

Siedzący podczas s p o t k a n i a po p r a w i c y w i c e m i n i s t r a S t e f a n a S t a r c z e w s k i e g o w i c e w o j e w o d a l u b e l s k i , poseł n a S e j m — B o n a w e n t u r a Z i e m b a , p o w o ł u j ą c się n a d a w n e p r z y j a ź n i e ze współzałożycielami S t o w a r z y s z e n i a T w ó r ­ ców L u d o w y c h , p o m n y n a późniejsze z S T L - e m k o n t a k t y w o j o w a ł w S e j m i e R P o umieszczenie w u s t a w i e b u d ż e ­ t o w e j zapisu, b y 100 m i l i a r d ó w złotych przeznaczyć n a działalność s t a t u t o w ą stowarzyszeń. — „Byłbym niepo­

cieszony, panie ministrze, gdyby Stowarzyszenie Twór­

ców Ludowych nie zostało wymienione w rozporządzeniu Rady Ministrów określającym, kto może doznać wspar­

cia z tej państwowej kieszonki".

Zapis w u s t a w i e b u d ż e t o w i * b ę d ą c y w y r a z e m t r o s k i o przyszłość s t o w a r z y s z e ń s t w a r z a p r e c e d e n s , który, m a ­ m y w s p ó l n ą z p a n e m posłem nadzieję, będzie b r a n y pod u w a g ę przez przyszłe r a d y t e r e n o w e . B ę d ą one m o g ł y p e r a n a l o g i a m d o k o n a ć zapisów w swoich decyzjach b u d ­ żetowych.

Wiceminister S t e f a n S t a r c z e w s k i , p r z e z p a r ę godzin pełniący obowiązki słuchacza, ozwawszy się u k o ń c a n a ­ r a d y m ó w i ł n a j p i e r w , a n i e k r ó t k o , o z m i a n a c h politycz­

n y c h i gospodarczych w k r a j u . Częścią g ł ó w n ą w y s t ą ­ pienia, j a k i e j z niecierpliwością oczekiwali słuchacze było p a r ę zdań, k t ó r e usłyszeliśmy w k o ń c u :

— „Ja mogę obiecać to, co zostanie zrobione: po pierwsze —k jesteście państwo, w tej puli ofert, jaką przedstawiamy Radzie Ministrów w związku z przygoto­

wywanym rozporządzeniem jak spożytkować owe 100 miliardów złotych. Ile dostaniemy — nie wiem. Po dru­

gie — jesteście państwo (STL) zapisani w pamięci kom­

puterowej jako jedna z tych ważnych polskich, sprato, obok bibliotek, w ogniwach współpracy z krajami Za­

chodu. Po trzecie — przekształcenie siedziby Zarządu Głównego Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Krajo­

wy Dom Kultury Ludowej wydaje mi się możliwe; wpi­

suję go na listę tych instytucji centralnych, które by podlegały Ministerstwu Kultury i Sztuki.

Na koniec wreszcie — my, urzędnicy ministerstwa próbujemy radzić sobie poszerzając grono sojuszników, którzy na swój sposób próbują złu zaradzić jak obecni na tym spotkaniu ludzie z różnych stron kraju".

Post scriptum ludzi wsi

— „Bez twórców ludowych jest na wsi pustka. Teraz zamiera życie kulturalne, likwiduje się domy kultury, kluby „ R u c h u " , ,jiolnika" — na wsi zostaje t y l k o tioór- ca ludowy. Jego znają, jego proszą, choćby do szkoły" — t a k w y p o w i e d z i a ł się wiceprezes Z G S T L , p o e t a ze Z w i e ­ rzyńca — W ł a d y s ł a w Sitkowski. A S t a n i s ł a w S i e r u t a , ś p i e w a k czujący się „z k r w i i kości K u r p s i e m " dodał:

„jeśli przestanie ta muzyka ludowa nam grać, artyści zaczną się interesami zajmować — obawiam się, żebyś­

my nie zezwierzęcieli".

(8)

SAMI O SOBIE • SAMI O SOBIE • SAMI O SOBIE • SAMI O SOBIE •

Nie zaparłem się tego, co ze wsi

U

rodziłem się n a w s i i zaraz kiej ino m a t u l a m n i e z „ k r a j c h a b k ą " ł o w i n a ł y p i e l u c h a m i , przysła m a - m u n a i ł o d m i e n i u ł a m n i e , stołem sie u p a r t y , za- roz p o d o b n o b r o ł e m nóż do ręki i z b u r o k ó w r o b i u ł e m cudoki, w n e r w i a ł o to wszystkich w chołpie. Ociec b u ł trochę rolnikiem, a trochę kolejorzem, w y c h o w o ł sie bez m a t k i łod dziesiątego r o k u życio, m a t u l a zaś b e z ojca łod trzeciego, bo wyjechoł do A m e r y k i . Dziadek mioł s m y - kołkę do s z n y c e r k i i b a b c i a m i t a k godali: „Ej chodok, t y ś się n a d z i a d k a podoł, t y ż b u ł u p a r t y i t y ż i m siod, to strugoł, ino ze je s t r u g o ł lalki do sopek, żeby k o l e n - d u w a ć w g o d n e święta". Rodziciele byli m a r k o t n i , co ze m n i e w y r o ś n i e , jo zaś becołem zawsze, bo wiedziołem, że n i e j e z d e m dzieckiem ik, i n o jakesi m a m u n y i z a w ­ sze m y siołem cołysto za m a m u n a .

P o s e d e m do skoły, tu od r a z u zagadali i p r o r o k u w a l i m i , ze b ę d ę j a k i e m s i pisorzem wielgim, albo księdzem, bo b a r z p y k n i e r y s u w o ł e m i pisołem. W p i e r s y klasie miołem n a r y s u w a c n a taDUcce r y s i k i e m konia, pomogot m i w t e m s t r y k , a l e nalepszego n a r y s u w a ł m i ujek.

W z i ą ł e m t a b l i c k e p o d p a c h ę i w skole widziołem, ze konia s e zmazołem, zaś w bec, ale p a n i mie pogłaskała i godo: „ S p r ó b u j se s a m n a r y s u w a c " . I t a k sie stało, n a r y s u w o ł e m lepsego j a k ujek. W s y t k o b u ł o b y dobrze, zęby nie t o odmienienie. Wiedziołem juz, ^ft mnie nie lubią, ze n a t e m s k ą p e m s k r o w k u pola nie łostęne, trza buło iś do skoły w mieście, n i e sło m i to i do tego jesce rodziciele n i e u p o m i n a ł y sie ło m n i e i m a m u n y , to znacy t r z a b u ł o w d w u n a s t y m r o k u życio w połnie w y p r o w a ­

dzić m n i e n a k u p e gnoja, spuścić m i p o r t k i i loć d w a ­ naście r a z y w gołą żyć. Nie zrobili tego, łostołem dali z t ę m i s t r u g ę n ę m i m a m u n k ę m i . Ale i n o do czasu, b o m a j ą c siedemnoście r o k ó w , posedem do skoły podoficer­

skiej w w o j s k u polskiem. Dobrze m i buło, dali m i ł a d n y m u n d u r e k . B u ł e m w k o l e j o w y c h s a p e r a k , niedługo, b o w y c h ł a d r u g a w o j n a ś w i a t o w a . Nie u d a ł o m i się u m k n ą ć za granice, dostołem sie do niewoli niemiecki, s k ą d u d a ­ ło m i sie zwioć, p r z y s e d e m n a swój w ł a s n y pogrzyb.

Trza se buło u k r y w a ć , r o b i u ł e m w lesie, gdzie sie ino dało, jaz w r e ś c i e w o l n o Polską p o s e d e m n a kolyj i t a k k o ł e m j a k o pionier z n a l a z ę m sie w Scecinie. Nie p o d o b a ­ ła m i się ta robota, s p r ó g u w o ł e m r o b o t y w k o p a l n i r u d y u r a n o w e j , a r s e n o w e j , u c y ł e m się n a w e t n a t e c h n i k a g ó r - nicego. W r e ś c i e znalozęm w y b r a n k ę zycio — ł a d n a , w y s o ­ k a i d o tego K r y n i c a n k a . Ni miołem scęścio łostać d y ­ r e k t o r e m , d o p i y r o łoboje zacęli m y s t r u g a ć , jaze łośmioro z y w y k rzeźb, s t y r e k c h o d o k ó w i s t y r y dziywcęta. I n o ze ziemi ni mieli t a l e n t u u p r a w i a ć , w y b i y r a l i skoły a r ­ tystyczne, albo b u d o w l a n e , a ja nie d o ł e m sie zepchnąć, przyjechołem d o u z d r o w i s k a K r y n i c a , dzie n a c a ł ą p a r ę zacąłem s t r u g a ć i s t r u g a m u p a r c i e do dziś, n a w e t t e m a ­ m u n y , w t ó r e m i e ł o d m i ę n i u ł y i p r z y n i e s ł y m i n a p r a w d ę szczęście życiowe. Ł o s t o ł e m t w ó r c ą l u d o w y m , c ł o n k i e m S t o w a r z y s ę n i a T w ó r c ó w L u d o w y k , n a w e t p e l n i u ł ę m funkcję prezesa oddziału w o j . k r a k o w s k i e g o , a p o t e m oddziału w o j . n o w o s ą d e c k i g o , w r o z p o VII Zjeździe K r a -

ipiiii iiiiiiiiii litll n

ii H

^ ^ ^ ^ ^ ^

H [

H' --'P-^j

M

m

IllIFil 1 §

Fot. A r c h i w u m

jowęm, co b u ł w N o w e m Szącu, łostołem w y b r ę n y P r z e - w o d n i c ą c y m G ł ó w n e g o S ą d u Koleżęskiego i pomyśleć, ze t o już dwadzieścia pięć r o k ó w p r a c y t w ó r c z e j , a zeby t a k policyć r o k i dziecięce, to b u ł o b y trzydzieści pięć.

I l e nos buło, kiej m o j a legitymacyjo m o n u m e r 306, a dziś już blisko 2000.

C ę m sie mogę pochwolić? M o m ! S ę m y k d y p l o m ó w I i I I n a g r ó d , w y r ó ż n i e ń około 80 sztuk, n a w e t za „ S a b a ­ ł o w e B a j a n i a " w B u k o w i n i e T a t r z a ń s k i e j d w a , j e d n a II n a g r o d a w 1986 r. W y r ó ż n i e n i e M i n i s t r a O b r o n y N a ­ r o d o w e j w 1975 r., M i n i s t r a K u l t u r y i S z t u k i P R L , „ Z a ­ s ł u ż o n y Działacz K u l t u r y w 1978 r., N a g r o d a R e d a k c j i

„Chłopska D r o g a " im. J a n a P o c k a w 1979 r.; P r e z y d i u m W o j e w ó d z k i e j R a d y N a r o d o w e j w N o w y m Sączu n a d a ł o m i „Złotą O d z n a k ę za Zasługi dla W o j e w ó d z t w a N o w o - 6

(9)

sądeckiego" z w p i s a n i e m d o Księgi P a m i ą t k o w e j Z a s ł u ­ żonych 1979 r. a Minister K u l t u r y i S z t u k i P R L S r e b r n ą O d z n a k ę „Za O p i e k ę n a d Z a b y t k a m i " 1979 r. O d z n a c z o n y zostałem też i K r z y ż e m K a w a l e r s k i m O r d e r u O d r o d z e ­ n i a Polski.

Czy w a r t o było p r a c o w a ć dla k r a j u , dla ojczyzny?

Tak, po stokroć t a k .

T y m c z a s i i Ł aż p r z y k r o p r z y z n a ć , że istnieje c z a r n a p l a m a , n a k t ó r e j żyją ludzie, k t ó r z y zamieszkują m i a s t o . W y w o d z ą się oni w 80%> ze wsi, ale w y p a r l i się s w e j przynależności, z a p o m n i e l i j a k g n o j e m p a c h n i a ł y i m p i ę ­ t y i r ę c e ; liznęli t r o c h ę średniego w y k s z t a ł c e n i a i z a ­ pomnieli o k u l t u r z e , obrzędach, r o d z i n n e j wsi, o folklorze, g w a r z e , k t ó r e j się w s t y d z ą . Ba, s t a r a j ą się zniszczyć, co piękne, w a r t o ś c i o w e i polskie, s t a r a j ą się zaszczuć czło­

w i e k a n a śmierć t y l k o dlatego, że n i e w y p a r ł się p o c h o ­ dzenia wiejskiego, że żyje wsią, żyje z w e t e r a n a m i wsi, młodzieżą wsi.

Ż a d e n p r o r o k , n i e będzie a k c e p t o w a n y w t a k i m ś r o ­ d o w i s k u , gdzie „na r a z i e " k u l t u r a j e s t n i e p o t r z e b n a , sowej willi z k o l o r o w y m telewizorem, s a m o c h o d e m za- co dzień, nie m ó w i ą c już o c h ł o p s k i e j , polskiej, w m i e j ­ scu, gdzie za k u l t u r ę u w a ż a się p o s i a d a n i e w ł a s n e j l u k s u ­ sowej willi, z k o l o r o w y m t e l e w i z o r e m , s a m o c h o d e m za­

g r a n i c z n e j p r o d u k c j i , p r a l k ą a u t o m a t y c z n ą , k o c h a n k a m i z p a s k u d n y m m a k i j a ż e m ; t a m w y s t a r c z y k l u b czy k a ­ w i a r n i a disco!

Zacząłem t e n list g w a r ą , m o j ą r o d o w i t ą i tak chcę g o zakończyć, dać dowód, że się tego n i e w s t y d z ę , ze jez- d e m pochodzenia chłopskiego, ze k o c h a m ludzi tego p o ­ k r o j u co jo, j a k dziecko ciesąc sie l a u r ę m i ludzi w s i n a łobsarze cały Polski.

Józef Citak

J e d n o n i e z w y c z o i r i e ż y c i e

Życiorysy w a k t a c h osobowych b y w a j ą zwykle tak s c h e m a t y c z n e , że aż bezosobowe. P r e z e n t o w a n a poniżej historia życia B e r n a r d a H a r a - cza, choć także „doT^kt" pisania — lakonicznie i w w i e l k i m skrócie — jest n i e z w y k ł a j a k o ś w i a d e c t w o z m a g a ń człowieka — dzielnego, a k t y w ­ nego, obdarzonego wrażliwością i t a l e n t e m z d a n y m m u czasem — t r u d n y m , m o m e n t a m i d r a m a t y c z n y m .

~W Jrodzilem się 18.08.1919 r.

§ Iw Detroit w USA. W 1922 r.

powracam z rodzicami do Polski, na gospodarstwo rolne do wsi Ruda, pow. Ropczyce. W 1936 r.

wstępuję do Stronnictwa Ludowe­

go, gdzie szkolę się politycznie i spo­

łecznie, biorąc udział w wiecach i spotkaniach z działaczami stronnic­

twa. W 1939 r. po wybuchu wojny, zgłaszam się ochotniczo do wojska.

Wędruję na wschód. Od Sanu po­

wracam, bo mnie dopędzili Niemcy.

Już w styczniu 1940 r. wstępuję do ZWZ. Składam przysięgę przed por.

Szczurowskim Michałem ps. „Czaj­

ka" z Kamionki, uczestnikiem woj­

ny obronnej 1939 r. Dostaję pseudo­

nim „Ben" i zadanie organizowania ludzi do podziemia, do walki z Niemcami. Razem z Tadeuszem Szczurkowskim, bratem Michała, w krótkim czasie, na terenie Kamion­

ki, Rudy, Cierpisza, Czarnej Sędz.

Krzywy, Boreczku, Borku Wiel., Klęczan organizujemy kompanię wojska. Ja przechodzę szkołę pod­

oficerską, dostaję stopień kaprala i zostaję dowódcą bojówki dywersyj­

nej. W 1943 r. na wiosnę organizu­

jemy pluton dywersyjny — zostaję jego dowódcą i otrzymuję stopień sierżanta. Następnie jestem uczestni­

kiem Podziemnej Szkoły Oficerskiej.

Egzaminy były przewidziane na sierpień 1944 r. Czwartego sierpnia przyszła do nas Armia Radziecka i egzaminów już nie było. Zaczęły się aresztowania i wywóz na wschód.

W czasie okupacji robiłem w kon­

spiracji szkołę średnią, ale egzami­

nów nie składałem — brakło na nie czasu, a potem było więzienie. W czasie okupacji b r a ł e m udział w wielu akcjach bojowych i innych, ale tu ich opisywał nie będę. Po przyjściu Armii Radzieckiej ukry­

wałem się. Nasze oddziały AK zos-

BERNARD HARACZ

taty zdemobilizowane i poszły do domu. Nie prowadziliśmy żadnych akcji przeciwko władzy ludowej.

W styczniu 1945 r. zostaję areszto­

wany i osadzony w więzieniu w Ropczycach i tam ciężko przesłu­

chiwany, to znaczy bity na różne sposoby. 19 stycznia 45 roku zostaję ponownie aresztowany i znów słyn­

ne przesłuchania, i nic! Wojskowy Sąd Garnizonowy w Rzeszowie ska­

zuje mnie za przynależność do AK na sześć lat więzienia. Trzy lata od­

siaduję we Wronkach, trzy zdejmuje mi amnestia. We wrześniu 1948 roku powracam do domu, żenię się i za­

mieszkuję u żony w Kamionce, na gospodarstwie rolnym. Biorę się za­

raz do prac społecznych. A p o n i e - waż ludzie mnie znają i m a j ą do mnie zaufanie, nie ma kłopotów.

Pod koniec 48 roku organizuję koło ZSL i zostaję prezesem. Tego roku organizuję u nas Szkołę Przysposo­

bienia Rolniczego, która trwa trzy

Polskie role

O! w y polskie żniwa, t r u d n e , lecz r a d o s n e . Lecz t e n w a s doceni, kto znał głód n a wiosnę, K o m u choć przez dzionek kiszki m a r s z a grały, K t o patrzył n a dzieci, k t ó r e głodowały

I cał2mi d n i a m i chleba n i e widziały.

Bo s t r a s z n a jest nędza, gdy chleba b r a k u j e , A człowiek od głodu jak ż e b r a k się czuje.

D z i ę k u j m y w i ę c Bogu za t e polskie role,

(10)

zimy i kończy się egzaminem pań­

stwowym. Zakładam we wsi zespól dramatyczny, chór mieszany, zespól taneczny i kapelę ludową. Ja pro­

wadziłem zespół dramatyczny, inni pozostałe zespoły. To wszystko ćwi­

czymy w szkole-baraku! Nie mamy połączenia ze światem, nie ma dróg!

Dlatego w latach pięćdziesiątych bu­

dujemy drogi w czynie społecznym.

Łączymy się z Sędziszowem, Kolbu­

szową i Mielcem. Zyskujemy po­

łączenie do szkól i fabryk. A tu trzeba wspomnieć, że Kamionka by­

ła wysiedlona w czasie okupacji, bo tu byl Poligon Ćwiczebny SS — Pustków. Wieś była całkowicie spa­

lona. Stąd i szkoła-barak i odbudo­

wa wsi. Ogromna praca, ale i o- gromny zapał! W 1957 r. postana­

wiamy wybudować Dom Strażaka.

I już w jesieni 1960 r. następuje je­

go otwarcie. Jest w nim piękna duża sala widowiskowa z piękną sceną i garderobami. Jest duża świetlica z klubem „Ruch", jest biblioteka. Ja dla naszego zespołu dramatycznego

piszę utwory sceniczne. Na otwarcie Domu Strażaka gramy mój dramat partyzancki „Gorąca ziemia". Wy­

stępują też pozostałe zespoły. To byl pierwszy Dom Strażaka w po­

wiecie ropczyckim."Mtszę dla nasze­

go zespołu następny dramat party­

zancki „Stare matki" i starą legen­

dę „Baśń o dziadach naszych". Gra­

my i śpiewamy nie tylko u siebie, ale jeździmy po okolicznych wsiach, gdzie jesteśmy przyjmowani entu­

zjastycznie. I tak z małej zacofanej wsi stajemy się piękną, nowoczesną wsią, która promieniuje na dalekie okolice.

A teraz o czynach społecznych, z których słynie nasza wieś. W la­

t a c h sześćdziesiątych budujemy no­

wą murowaną szkołę im. Wilhelma Macha, ośrodek zdrowia, p u n k t s k u ­ p u żywca, kasę spółdzielczą, maga­

zyn nawozowy. Pod koniec lat sześć­

dziesiątych, budujemy zastawę na rzece Tuszymka, gdzie powstał pięk­

ny ośrodek wczasowy. W 1980 r.

rozpoczynamy budowę domu kultu­

ry. W 1984 r. w jesieni następuje jego otwarcie. Ale ja już na tym otwarciu nie byłem, bo w ten dzień dostałem zawału serca. Ale i to przeżyłem. Od 1983 roku jestem przewodniczącym budowy kościoła w Kamionce. Wszystkie te budowy ja organizowałem i prowadziłem.

Wszystkie były prowadzone w czy­

nach społecznych. Jestem komba­

tantem, mam Krzyż Partyzancki.

Mam wiele odznaczeń i dyplomów honorowych. Czasami piszę rymo­

wane utwory, ale starym stylem, który bardzo podoba się ludziom prostym, nie tylko na wsi".

Bernard Haracz

B e r n a r d H a r a c z przyjęty w 1989 r. do Stowarzyszenia T w ó r c ó w L u d o w y c h pisze wiersze, bajki, p o e m a t y , t e k s t y d r a m a t y c z n e , p r z e ­ k a z y etnograficzne u t r w a l a j ą c e obrzędy i t r a d y c j e w s i .

STEFANIA KAPŁANOWA

W kolebce chleba

Z b i e r a m w i d ł a m i r o z s y p a n e słońce i n a stóg noszą

z a n u r z a m w t r a w i e b i e r w i o n a r ą k i stopy bose

P ł o w i e j e siano o d d e c h e m ziemi gryzie ściernisko

r o z m i ę k ł y stopy w słonecznym błocie cichnie b u n t r ż y s k a

T e r k o t t r a k t o r a p o t r ą c a g w i a z d y p a c h n i e s k i b y g o t y k

kładzie po ziemi z i a r e n k a ś w i a t ł a słoneczny d o t y k

P o t e n c j a ł p l a z m y w w a r k o c z zielony s z u m g ł a d k o czesze

m i ę k k ą f u j a r k ą za t r u d r o d z e n i a ziemię upieści

Ludzie ją d o t k n ą czołem zroszonym w p r a c y pokłonie

t r a k t o r y żebra wyżłobią s t r o m e w r o d z ą c y m łonie

Z ś w i t e m wylecą w r ó b l e m przyczepy w i e l b ł ą d e m w r ó c ą

pieśń n a cześć chleba wzięci w y s o k o gdzie boćki młócą

JAN BACHLEDA-ŻARSKI

Moje gęśliki

Moje gęśliki z j a w o r a z j a w o r a w y r z e z a n e ś t y r y s t r u n y jest n a n i k i ś t y r y kołecki rzeźbione S m y c e k z holnego jełowca włosie z końskiego ogona

m e l o d y j o m m a j o m t a k o m p i e k n o m n i m a w świecie piekniejsej j a k o n a W s e k i e se je w e z n e w r ę c e

k i e pociągnę s m y c k i e m po s t r u n a k h e j leci m o j a n u t a w k o ł o

j a k echo h u c y po h o l a k

N a p r z ó d g r o m o z w o d n o m w i e r c h o w o m p o t e m s t a r o m S a b a ł y n u t e

to z n o w u k r z e s a n o m w i e c y s t o m J a n o s i k o w o m zbójnickom p o t e m A k i e d y se j u s t a k p o g r o m kie sie serce moje uciesy z a w i e s e m gęśle n a ścianie i zaroś lzyj m i n a d u s y Moje gęśliki z j a w o r a z j a w o r a w y r z e z a n e a l e ik za nic nie o d d o m t a k m i som u k o c h a n e

(11)

DONAT NIEWIADOMSKI

i ZYGMUNT BUKOWSKI -

S H | „stówa" i myśli

T

wórczość Z . B u k o w s k i e g o jest j e d n y m z n a j c i e ­ k a w s z y c h zjawisk współczesnej l i t e r a t u r y l u d o w e j , n i e mieszczącym się już w n u r c i e bezrefleksyjnych odniesień do d a w n e j k u l t u r y chłopskiej, do folkloru. J e j związek z t r a d y c j ą polega n a ś w i a d o m y m p r z e t w a r z a n i u l u d o w y c h symboli i m o t y w ó w . Dużą rolę p e ł n i też w y ­ o b r a ź n i a a u t o r a , p o z w a l a j ą c a n a k r e a c y j n e b u d o w a n i e poetyckiego ś w i a t a .

B u k o w s k i jest p r z y t y m t w ó r c ą o d u ż e j s a m o w i e d z y p i s a r s k i e j . P o s i a d a w ł a s n ą koncepcję poety, poezji, od­

biorcy i l i t e r a t u r y . Uważa, że jest a r t y s t ą s w o j e g o ś r o ­ dowiska, swojej ziemi. Działalność a r t y s t y c z n ą określa jako w a ż n ą , „ ś w i ę t ą " p r a c ę , s t a n o w i ą c ą swoisty o d p o ­ w i e d n i k r ó w n i e „ ś w i ę t e j " p r a c y n a roli. Sądzi, że s z t u k a p o w i n n a p o w s t a w a ć w efekcie n a t c h n i e n i a , z r ó w n o c z e s ­ n y m u w z g l ę d n i e n i e m psychicznej więzi p i s a r z a z o p i s y ­ w a n y m i s y t u a c j a m i . Z jego p u n k t u w i d z e n i a n a j w ł a ś c i w ­ s z y m a d r e s a t e m twórczości l u d o w e j jest chłop, czyli o d ­ biorca w y w o d z ą c y się z tego s a m e g o k r ę g u k u l t u r o w e g o co autor.

Chłopski r o d o w ó d Bukowskiego, m i m o p e w n e j „Ute- r a c k o ś c i " jego wierszy, nie może b o w i e m budzić w ą t p l i ­ wości. P r z y s z ł y p o e t a urodził się 30 k w i e t n i a 1936 r o k u w Wysinie, w rodzinie chłopskiej. O k r e s o k u p a c j i spędził w Michałowie, w w o j . lubelskim-. Wiosną 1945 r o k u w r ó ­ cił n a P o m o r z e i zamieszkał w Trzepowie, gdzie jego ojciec objął g o s p o d a r s t w o rolne. Ukończył zasadniczą Szkołę z a w o d o w ą w G d y n i , specjalizując się w g a l a n t e r i i m e t a l o w e j i m o d e l a r s t w i e . P r a c o w a ł k r ó t k o j a k o n a u c z y ­ ciel z a w o d u o r a z j a k o r o b o t n i k w Spółdzielni O d l e w n i ­ czej „Zamech". W 1966 r o k u p o w r ó c i ł n a w i e ś i o d t ą d p r o w a d z i g o s p o d a r s t w o w Mierzeszynie w w o j . g d a ń s k i m . T a m też mieszka obecnie.

Wiersze pisze od 1973 r o k u . Rzeźbą zajmuje się od 1976 r o k u . Należy do S t o w a r z y s z e n i a T w ó r c ó w L u d o w y c h . J e g o twórczość r z e ź b i a r s k ą w y s o k o oceniano w t r a k c i e w y s t a w i k o n k u r s ó w , m . in. w G d a ń s k u , Tczewie, W a r ­ szawie, Łodzi, P o z n a n i u , Lublinie i S ł u p s k u . J e s t r ó w ­ nież a u t o r e m w y s t r o j u kościoła w S u c h e j H u c i e . Część jego figur p r z e k a z a n o do W a t y k a n u .

D o r o b e k l i t e r a c k i p o e t y p o p u l a r y z o w a n y b y ł p r z e z r a ­ dio, telewizję, o r a z n a ł a m a c h p r a s y m. in. „ T y g o d n i k a K u l t u r a l n e g o " , „ P o m e r a n i i " , „Twórczości L u d o w e j " ,

„Dziennika Bałtyckiego", „Głosu Wybrzeża", „Dziennika L u d o w e g o " . Z y s k i w a ł takż&sliczne n a g r o d y w OgólnopoU

Z y g m u n t B u k o w s k i , Madonna, rzeźba w d r e w n i e Fot. H e n r y k Kleinzeller

skich K o n k u r s a c h L i t e r a c k i c h im. J a n a P o c k a i Z b i g n i e ­ w a K r u p o w i c z a . B e z p r e c e d e n s o w e były zwłaszcza jego

(12)

kolejne zwycięstwa w k o n k u r s i e „Pocka", gdzie w l a ­ tach 1986, 1987, 1988 o t r z y m a ł I n a g r o d ę . W 1982 roku, j a k o w y d a w n i c t w o Wojewódzkiego O ś r o d k a K u l t u r y w G d a ń s k u , u k a z a ł się jego t o m i k poetycki Słowa ponad biel znaczące (w o p r a ć . D. Niewiadomskiego). W 1985 r o ­ k u w L u d o w e j Spółdzielni W y d a w n i c z e j został złożony n a s t ę p n y t o m i k t w ó r c y pt. Okruchy życia. Nie m o ż n a j e d n a k mieć najmniejszej n a w e t pewności, że edycja ta zostanie k i e d y k o l w i e k p r z e z L S W zrealizowana.

P o z a r y s o w a n i u „ p r o g r a m u " a r t y s t y c z n e g o i n a k r e ś l e ­ n i u drogi życia a u t o r a w a r t o zapoznać się z p o d s t a w o ­ w y m i c e c h a m i jego liryki. W t y m p r z y p a d k u u w a g ę t r z e b a zwłaszcza skupić na m o t y w a c h dzieciństwa, d o m u i n a t u r y , poprzez k t ó r e t w ó r c a przekazuje szczególnie w a ż n e myśli. W y p a d a też k r ó t k o w s p o m n i e ć o ś r o d k a c h a r t y s t y c z n y c h w ł a ś c i w y c h tej poezji.

Dzieciństwo p r z e d s t a w i ł poeta w t r a d y c y j n y c h o b r a ­ zach szczęśliwej, ś w i ę t e j , „ n i e b i a ń s k i e j " k r a i n y . N a t u r a t w o r z y t u t a j najbliższą okolicę r a d o s n e g o życia. T e n świat, p r z y w o ł a n y l i t e r a c k o z odległych lat, był h a r m o ­ nijny, a poczucie ł a d u w n o s i ł a doń p r z e d e w s z y s t k i m m a t k a . J e j też poświęcił B u k o w s k i j e d e n z n a j c i e k a w ­ szych i n a j b a r d z i e j w z r u s z a j ą c y c h swoich u t w o r ó w — Maleńkie szczęście.

M o t y w d o m u upostaciował z kolei a u t o r w kilku zes­

połach t e m a t y c z n o - o b r a z o w y c h . W j e d n y m z nich dom w y s t ę p u j e w znaczeniu t y p o w o e m o c j o n a l n y m , nie zwią­

z a n y m z r e a l n ą , fizycznie w i d o c z n ą p r z e s t r z e n i ą . W t y m w y m i a r z e w y o b r a ż a j ą c jedność uczuciową rodziny, jej więź pokoleniową; por. Maleńkie szczęście.

Najczęściej j e d n a k dom p o j a w i a się w swojej n a t u ­ r a l n e j postaci, j a k o m i e s z k a n i e , j a k o chłopska c h a t a . Wówczas t w ó r c a z reguły opisuje dom, podaje jego p o ­ e t y c k ą topografię. W y d o b y w a z przeszłości dużo, n a w e t d r o b n y c h r e a l i ó w i n a d a j e im r a n g ę symboliczną:

(...) t u szuflady p a c h n ą w c z e s n y m d z i e c i ń s t w e m w szczelinach belek d r z e m i ą s n y szczęśliwe w ł y ż n i k u osiwiała w a r z ą c h e w

z ł y s y m t ł u c z k i e m

n i e z m i e n n i e sąsiadują r o z t r z e p a n e j m ą t e w c e dzikie w i n o j a k zawsze podsłuchuje

gniazda j a s k ó ł c z e

s t r a c h n a w i ś n i b e z u s t a n n i e błaga niebo o z a p ł a t ę s t u d n i a p a t r z y głębią n a d r u g ą s t r o n ę ś w i a t a

i bocian rozskrzydla r a m i o n a (...).

Powrót

P r a g n i e r ó w n i e ż uczynić z d o m u syntezę minionego czasu. Dlatego l i t e r a c k i e opisy w y g l ą d u c h a t y wzbogaca o treści k u l t u r o w e i emocjonalne. Pisze o uczuciach miłości, ufności, w i a r y , radości, wrażliwości n a p i ę k n o , kształtujących się w k r ę g u doświadczeń d o m o w y c h . P r z y w o ł u j e d a w n e zwyczaje i scenki rodzajowe, r o z g r y ­ wające się w r o d z i n n e j izbie; por. Dom.

Wiersze opisowe są z a t e m dla niego w g r u n c i e r z e ­ czy podłożem, s ł u ż ą c y m w y r a ż e n i u idei „domu". I d e i p o j m o w a n e j jako „ g n i a z d o " r o d z i n n e , w y o b r a ż a j ą c e t r w a ­ łość, stałość, wieczność i u s t a n a w i a j ą c e swoistą sferę s a k r a l n ą w o b e c p o z a r o d z i n n e j , obcej rzeczywistości:

Wigilijny wieczór w majestacie ciszy zapala g w i a z d k ę n a s t y g n ą c y m błękicie (...) i j a całą w s z e c h m o c ą p r a g n i e n i a j e s t e m t a m gdzie dom dzieciństwa o k r y t y śnieżną pierzyną (...)

r ę k ą d o t y k a m sopli błyszczących u s t r z e c h y w y g r y w a m n a nich u l u b i o n ą k o l ę d ę

r o z r z e w n i o n y sercem obejmuję to co n i e u c h w y t n e a jest obecne święte i niezniszczalne.

Wigilijne powroty Jeszcze i n n e r o z u m i e n i e d o m u w s k a z u j e n a k o n c e p ­ cję „małej ojczyzny", r o z u m i a n e j j a k o okolica z a m i e s z k a ­ nia a u t o r a . Nie jest nią j e d n a k wieś, lecz w y ł ą c z n i e n a j ­ bliższe otoczenie chaty, k t ó r e g o s k ł a d n i k i (m. in. w ł a s n e pole, w ł a s n a p r z y r o d a ) w y b r a n e zostają i p o k a z a n e w w y ­ n i k u o d c z u w a n e j z nimi więzi u c z u c i o w e j ; por. Okruch ciszy, Na tym skrawku ziemi.

P r ó c z tego d o s t r z e g a m y n i e k i e d y o b r a z y „dużej ojczyz­

ny", p o n a d r e g i o n a l n e j , o g ó l n o n a r o d o w e j . W w a r s t w i e o b r a z o w e j jest to w s z a k ż e n a d a l ojczyzna chłopska, p r z e d s t a w i a n a poprzez r e a l i a pejzażu w i e j s k i e g o : złociste

zboża, zielone łąki, w i e r z b y , kapliczki i k r z y ż e polne.

A tylko z szerokich odniesień k u l t u r o w y c h m o ż e m y w n i o s k o w a ć , że w y s t ę p u j e t u t a j m o t y w d o m u — ziemi ojczystej; por. W tym kraju, Ojczyzna.

W p r e z e n t a c j a c h n a t u r y s p o t y k a m y się n a t o m i a s t z r ó w n o c z e s n y m w y s t ę p o w a n i e m d w u t e c h n i k l i t e r a c k i c h : wyłącznie opisowej, p r z e d s t a w i e n i o w e j i b a r d z i e j oso­

bistej, w y p r o w a d z a j ą c e j z opisów p o d m i o t o w e refleksje.

W p i e r w s z y m p r z y p a d k u a u t o r ogranicza się p o p r o s t u do poetyckiego przytoczenia pejzaży, z n a m i e n n y c h dla poszczególnych pór r o k u . T w o r z y liryczne „topografie"

wiosny, lata, jesieni, zimy. W y d a j e się, że w t y c h m i n i a ­ t u r a c h opisowych i n t e r e s u j e go głównie s a m o słowo p o ­ etyckie i dobór t r a f n y c h m e t a f o r . N a t u r a m a poza t y m p r z e m a w i a ć s w o i m b e z p o ś r e d n i m , n i e w z b o g a c o n y m k u l ­ t u r o w ą n a d b u d o w ą , p i ę k n e m ; por. Przedwiośnie, Biała koniczyna, Upał.

W d r u g i m ujęciu Z. B u k o w s k i n a p o d s t a w i e p r o c e s ó w biologicznych snuje refleksje k u l t u r o w e . D o k o n u j e u s y m - bolizowania faz r o z w o j u p r z y r o d y , oznaczając p o p r z e z n i e u n i w e r s a l n e p r a w a o b u m i e r a n i a i z m a r t w y c h w s t a n i a :

Młody d ą b e k zeschłym liściem Jeszcze szepcze spowiedź z i m y G r a b kościsty śpi głęboko Sosny dzięcioł próżno budzi (...) L a s brzozowy z g r z e c h e m c z a r n y m Oczekuje zbawiciela

T y l k o w i e r z b y — M a r i e p i ę k n e S r e b r n ą bazią p a t r z ą w b ł ę k i l i Wypatrując- G a b r i e l a

B y o d e b r a ć - p r o m i e ń życia K t ó r y śmierci kosę w y d r z e (...)

Z w i a s t o w a n i e w lesie;

Ucichł s k o w r o n e k n a d p o l e m p ł u g i w s k i b a c h u k r y ł y ścierniska p o r d z e w i a ł y liść osiny

przyspieszonym biciem s e r c a korzy się p r z e d śmiercią (...) d ą b o t u l o n y m g l i s t y m szałem w y łuszczą s w ó j owoc z l i c h t a r z y t y l k o żyta sczerwieniałe w s c h o d e m o k r y w a j ą jesienne pola.

Jesienny pejzaż

SwoisJe,, p r z e c i w s t a w i e n i e dla doczesnych, z m y s ł o w y c h m o t y w ó w n a t u r y s t a n o w i m o t y w śmierci, p o j a w i a j ą c y się p r z e w a ż n i e w obrębie r e f l e k s y j n y c h r o z w a ż a ń o s o ­ bistych. M o t y w t e n poświadcza psychiczne z m a g a n i a

(13)

człowieka z f a t u m śmierci. Z m a g a n i a te, j a k to w ł a ś c i w e b y w a dla kondycji ludzkiej, r o z g r y w a j ą się m i ę d z y d w i e ­ ma p o s t a w a m i : p r a g n i e n i e m u w o l n i e n i a się od śmierci i p r z e k o n a n i e m o jej n i e u c h r o n n o ś c i . (Szerzej n a t e n t e ­ m a t p o r D. N i e w i a d o m s k i , Kiedy mi ziemia przysłoni ... świat. Motyw przemijania w liryce Z. Bukowskiego,

„ P o m e r a n i a " 1989, n r 11, s. 35—36).

Z n a m i e n n e okazuje się p r z y t y m , że dla w y r a ż e n i a odczuć ś m i e r t e l n y c h B u k o w s k i p o n o w n i e odwołuje się do f u n d a m e n t u swojej w y o b r a ź n i p o e t y c k i e j — d o n a t u r y . T a k p o s t ę p u j e w w i e r s z u Przy strumieniu, gdzie ludzkie przemijanie ukazuje k o n t r a s t o w o w o b e c zjawisk p r z y r o d ­ niczych. Żali się, że w o d a odchodzi i p o w r a c a do ziemi w postaci deszczu; człowiek zaś odchodzi z r o d z i n n e j o k o ­ licy n a zawsze. Udziałem jego nie jest kolisty, wieczny, przezwyciężający śmierć obieg przeistoczeń. W t a k i e j sy­

tuacji szansą w y d a j e się t y l k o s k i e r o w a n i e m o d l i t w y do Boga z p r o ś b ą o umożliwienie p o ś m i e r t n e g o z m a t e r i a l i z o ­ w a n i a się w n a t u r z e . Dopiero o b r a n i e k s z t a ł t u t r a w y , ziaren p i a c h u l u b drobin k u r z u — s p r a w i a , że człowiek staje się cząstką swojej ziemi; Przeistoczenie.

Rozwiązanie p r o p o n o w a n e p r z e z t w ó r c ę mieści się w szerokim k o n t e k ś c i e znaczeniowym. Ł ą c z y się z p o ­ p u l a r n y m i w e współczesnej poezji chłopskiej o b r a z a m i zgonu a g r a r n e g o . O b r a z y te rozpoczynają się z r e g u ł y od p r z e d s t a w i e n i a n i e u s t a n n i e t r w a j ą c e j p r a c y r o l n e j , będącej g ł ó w n ą treścią życia g o s p o d a r z a i p o w o d e m do s ł a w y . W dalszej kolejności u w i d a c z n i a j ą ś m i e r t e l n e wcielenie człowieka przez o r k ę i siew w ziemię. A k o ń ­ czą różnie: o d r o d z e ń c z y m p o w r o t e m r o l n i k a w k s z t a ł t a c h m a t e r i i p r z y r o d n i c z e j do b y t u doczesnego; uwiecznieniem istnienia chłopa w świadomości w s p ó l n o t y wiejskiej o r a z użyźniającym „roztopieniem" oracza pod postacią p r ó c h ­ nicy w glebie. O b r a z y t a k i e d o s t r z e g a m y p r z e d e w s z y s t ­ k i m w liryce S. Buczyńskiego, a p o n a d t o u H. N o w o - bielskiej, W. K u c h t y i M. K a r c z m a r c z y k a .

S e n s t e g o rodzaju zgonu r o l n e g o polega n a nałożeniu ograniczonego życia człowieka n a nieograniczony r y t m ziemi, w w y n i k u czego los l u d z k i u p o d a b n i a Się do p r a w rozwoju w e g e t a c y j n e g o . Widzenie człowieka j a k o cząstki żywiołu n a t u r y p o z w a l a n a n a d a n i e jego istnieniu w a r ­ tości n i e p r z e m i j a j ą c e j . I to z a p e w n e t ł u m a c z y w dużej m i e r z e powszechność owego o b r a z u . W s k a z u j e t a k ż e n a wiodące t e n d e n c j e m y ś l o w e a u t o r s k i e g o p i s a r s t w a chłops­

kiego i n a miejsce Z. B u k o w s k i e g o w ś r ó d nich.

Z a r y s o w a n e j wizji n a t u r y i człowieka o d p o w i a d a w z n a c z n y m stopniu o b r a z o w a n i e literackie, którego n a j -

' '& l i i mmmmmmm®

Z y g m u n t B u k o w s k i , Żniwa, płaskorzeźba w d r e w n i e

powszechniejszymi ś r o d k a m i są uosobnienia (personifi­

kacje) i zmysłowe, o p a r t e n a d o ś w i a d c z e n i u m e t a f o r y . Uosobienie polega n a p r z y p i s a n i u treści z w i ą z a n y c h z człowiekiem do p r z e d m i o t ó w , o r a z sytuacji i s t a n ó w pozaludzkich. W twórczości B u k o w s k i e g o uosobieniu p o d ­ legają fn. in.: d r z e w a , liście, kłosy, k w i a t y , p t a k i , s t r u ­ m y k i , wiosna, miedza, w i a t r , cisza, a zatem p r z e w a ż n i e c z y n n i k i n a t u r y . C i e k a w e są zwłaszcza o k r e ś l e n i a : „ S u k ­ nie brzóz p ę k a j ą w biodrach", „Olcha / / W d o w a t w a r z zakryła w żałobie", „ s t r u m y k s ę k a t y m p l ą s e m / / g r a " ,

„miedza p i j a n a od ziół / / śpi w u p a l e słońca". A już w y ­ łącznie na zasadzie uosobienia z b u d o w a n y jest w i e r s z Wiosenna leszczyna, gdzie d o s t r z e g a m y całkowite, m e t a ­ foryczne utożsamienie d r z e w a i dziewczyny:

N a przylesiu s a m o t n a leszczyna stroi się w m a r c o w y m słońcu unoszę j e j opadające w a r k o c z e a o n a wdzięczna za m o j ą pieszczotę zostawia n a dłoni p o c a ł u n e k złoty

r o z r z e w n i o n y do policzka p r z y g i n a m g a ł ą z k ę n a k ł u t y p ą k szepcze m i do u c h a

przyjdź n a z w i a s t o w a n i e w s a m o p o ł u d n i e (...).

T a k i m o b r a z o w a n i e m zaznacza B u k o w s k i istnienie t r w a ł e j więzi pomiędzy człowiekiem a n a t u r ą . P r z e d s t a ­ w i a l i t e r a c k o ideę ludzko-biologicznego p o r o z u m i e n i a . W a ż n e są też dla niego cele estetyczne, a w i ę c o ż y w i e ­ nie, upsychicznienie i u w y r a ź n i e n i e ś w i a t a p r z e d s t a w i o ­ nego.

K o l e j n y m r y s e m w y o b r a ź n i twórczej B u k o w s k i e g o jest zmysłowość. W w i e l u u t w o r a c h źródłem p o z n a n i a o k a z u ­ j ą się w ł a ś n i e w r a ż e n i a zmysłowe, z r e g u ł y d ź w i ę k o w o - -słuchowe lub w z r o k o w e . P o p r z e z n i e a u t o r b u d u j e r z e ­ czywistość poetycką a i n t e r e s u j ą c y c h p o ś w i a d c z e ń dla tego zjawiska jest s p o r o : „ m a k ... chce c z e r w i e n i ą za­

b i ć / / gorejące pola złote", „gardziel dyszy p l e w ą złotą",

„ m o d r z e w i e ... r u d y m igliwiem / / p ł o n ą n a ścianie b o r u " ,

„kiście rozpalone / / j a k ... r u m i e n i e c dziewczyny", „liść topoli człapliwym szelestem / / spada", „ s m u t e k opasio- n y żalem / / w o l n o człapie". W p r o w a d z e n i e t a k i c h m e t a ­ for n a d a j e w i e r s z o m specyficzną formę. Ożywia je, d y ­ n a m i z u j e , uplastycznia.

Uogólniając p o d j ę t e refleksje o liryce B u k o w s k i e g o t r z e b a zatem w p i e r w s z y m rzędzie z a u w a ż y ć , że n i e j a k o s a m o r z u t n i e n a r z u c a się p r z e ś w i a d c z e n i e o l i t e r a c k i m s p o t k a n i u z p o e t ą a r t y s t y c z n e g o „słowa" i w ł a ś c i w i e u f o r m o w a n e j n a jego podłożu myśli.

Pot. H e n r y k Kleinzeller

Cytaty

Powiązane dokumenty

Już to zdaje się wskazywać, że izby twórcze, nawet gdy porówna się jedną tylko dziedzinę twór­.. czości (tu mowa była wyłącznie o malarstwie na szkle) — nie są

Dopiero w kilka dni potem zabrany został wraz z podwodą przez cofające się na nową linię obrony w okolicach Równego oddziały polskie!. W kilka dni po przekroczeniu polskiej

W jaki sposób może się to stać, jeśli najwartościowsze wzory kultury wiejskiej znikają z otoczenia człowieka, z jego

wać kartofli, żeby nie musowo było później chodzić, łazić, musiało być naszykowane na całe Boże Narodzenie, to już dzieci musiały naszykować, musiały się słuchać, nie

To tak kiedyś nazywali, żeby była stateczna, żeby była prawdomówna, żeby była no i religijna, i żeby nikomu nie ubliżyła, bo dziecko może być takie. Broń Boże, żeby

wały ze swymi kolegami z Zespołu Regionalnego „Białe Kujawy" działającego w Szkole Rolniczej w Bielicach, do których pani Zofia także dojeżdżać zaczęła, jako że oba

Natalia Matejczuk, Studenckie badania kultury ludowej powiatu janowskiego na Lubelszczyźnie - 84 Konkurs Poetycki im. okładki: „Mazur" - wycinanka sieradzka wykonana przez

Zdawało mu się, że jest już w domu i próbował nawet zdjąć buty, ale za nic w świecie nie mógł ich dosięgnąć.. Wreszcie strudzony wsparł głowę