• Nie Znaleziono Wyników

Rocznik Sekcyi Leśnej c. k. Towarzystwa Gospodarczo-Rolniczego Krakowskiego. 1871

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rocznik Sekcyi Leśnej c. k. Towarzystwa Gospodarczo-Rolniczego Krakowskiego. 1871"

Copied!
94
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIK

C. K. TO W AR Z Y STW A GOSPODARCZO-ROLNICZEGO KRAKOW SKIEGO.

W KRAKOW IE,

W B R U K A BN I U N IW ERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO pod zarządem Konst. Mańkowskiego.

1871.

(2)
(3)

R O C Z N I K

SEKCYI LEŚNEJ

<*. k. Towarzystwa gospodarczo-rolniczego krakowskiego.

B ib lio te k a J a g ie llo ń s k a

1 0 0 2 0 4 4 9 4 5

\

W KRAKOWIE

W D R U K A R N I U N IW E R S Y T E T U JA G IE L L O Ń SK IE G O pod zarządem Konst. M ańkow skiego.

1871.

1002044945

(4)
(5)

SPIS PRZEDMIOTÓW

W ycieczka do lasów ordynacyi Ł ańcuckiej odbyta we w rześniu 1869 r. przez Członków sekcyi leśnej c. k.

Tow arzystw a g o spodarczo-rolniczego krakow skiego, skreślił W a w r z y n i e c F i r g a n e k . 1 A nleitung zum A nbau d e r L a rch en im K iistenlande zu-

sam m engestellt m it B eriicksichtigung d e r G rundsatze im „S aen u n d P fłan zen 11 von B u rk h a rd t, durch den k. k. F o rs tra th T h i e r i o t . . . . 2 7 D ie A ufastung d e r W aldbaum e vom k. k. C am eral F o rst-

yerw alter J o s e f E t m e y e r . . . . . 3 9 U w agi nad odm ładzaniem sosnowych drzew ostanów d ro ­

g ą k u ltury i sam osiew u przez c. k. leśniczego L.

S z e r a u t z . . . . . . . 4 3

D la w łaścicieli m ałych lasków przez E d w a r d a W e i g l a 52 L asy, laski i przylaski w łościańskie pod względem obe­

cnego ich użytkow ania przez leśniczego k am eraln e­

go A l o j z e g o H a n a s i e w i c z a . . . . 5 9 P ro to k ó ł posiedzenia odbytego w dniu 28 w rześnia 1869

roku w L eżajsku, przez członków Sekcyi leśniej c. k.

Tow arzystw a rolniczego krakow skiego . . . 6 5 Zasiew sóśniny n a lotnych p iask ach p. J ó z e f a N o wo ­

r y t k ę . . . . . . . 8 4

B iographisches. Dem A udenken eines gabzischen S ta a ts- fo rstb eam ten gew idm et von L a u r e n z F i r g a n e k . 86 W iadom ość o w ypadku egzam inów z leśnictw a we Lwo­

wie 1869 r. . . . , , . 8 7

(6)

i i i t ' I ' .

(7)

WYCIECZKA

DO L A S Ó W O R D Y N A C Y I Ł A Ń C U C K I E J , odbyta we Wrześniu 1869 r.

przez Członków sekcyi leśnej c. k. Tow arzystw a gospodarczo-rolni czego Krakow skiego.

skreślił

W a w rzyn ie c F irgan ek.

D nia 27go sierp n ia z. r. w ydał W ice - P rezes Sekcyi leśnej Jęd rzej Stonaw ski do Członków tejże sekcyi okólnik następującej t r e ś c i:

„W myśl §§ 3a i 20 D odatku do S ta tu tu Tow arzystw a rolniczego krakow skiego u rządzającego sekcyę le ś n ą , mam zaszczyt zaw iadom ić, iż posiedzehie ogólnego zgrom adzenia tej sekcyi, połączonego z w ycieczką do lasów h rab stw a Ł a ń ­ cuckiego odbędzie, się dnia 27 i 28 w rześnia r. b. w Ł a ń ­ cucie, na k tó re Szanow nych Członków niniejszem zapraszam .

Porządek dzienny.

D nia 27 w rześnia o godzinie 7 z ra n a wycieczka do lasów hrabstw a Łańcuckiego.

D nia 28 w rześnia o godzinie 9 z ra n a : 1) Z agajenie posiedzenia przez Prezesa.

2) Spraw ozdanie o działalności Sekcyi leśnej od czasu je j utw orzenia.

1

(8)

3) R oztrząśnienie w dniu poprzednim w czasie wyciecz­

ki zrobionych spostrzeżeń.

4) U dzielenie wiadomości o szkodach zrządzonych w la ­ sach przez ow ady i klęski e le m e n ta rn e , o środkach przeciw nim p rzedsiębranych i ich skutku.

5) Spraw ozdanie o p o stęp ach przem ysłow stw a lasowego, podw yższenia się cen płodów lasowych i podniesienia się cen p rzy w yrabianiu i przysposobianiu tychże.

6) R ozbiór p y ta ń :

a) Ja k b y należało u rządzić gospodarstw o lasowe, aby ze względu n a nieznaczne tylko podniesie­

nie się , a w wielu m iejscow ościach naw et zniże­

nie się cen drzew a opałow ego, uzyskać odpo­

wiedni dochód z g ru n tu ?

b) W ja k i sposób Sekcya leśna m ogłaby wywierać wpływ korzystny n a podniesienie gospodarstw a leśnego w zachodniej części Galicyi?

7) W końcu wybór W ice - P reze sa i dwóch członków K om itetu Sekcyi leśnej w myśl §. 14. D odatku do S tatu tu .

8) Zam knięcie posiedzenia.

Po otrzym aniu tego zaw ezw ania pospieszyło w praw dzie nie bardzo wielu członków do Ł a ń c u ta ; jed n ak że c i, którzy tam przybyli, pow racali z zadowoleniem .

Ju ż dnia 26 w rześnia popołudniow ym pociągiem p o ja ­ w iła się w iększa część członków w Ł a ń cu cie; re sz ta n a d ­ ciąg n ęła nocnym pociągiem .

Piękny p oranek następ n y pow itał przybyłych w zam ku Ł ańcuckim nocujących, wzywając ich miłym prom ieniem w schodzącego słońca — do wycieczki.

D rużyna dosiadłszy podwód c z te ro k o n n y c h , w yruszyła z Ł a ń c u ta o 8 godzinie z ra n a , d ążąc d rogą w iodącą ku L eżajsku, schylającą się ku rzece W isłoce, po za k tó rą — ja k nasz d ruch Szczęsny M orawski naiw nie p o w tarzał — po rę ­ dzinie przedrzecznej poczyna się piasek, a po piasku lasek, a znów za laskiem p ia se k , sięgający obszarem daleko ku północy przez puszczę Sandom ierską.

Z dążając do ostępu „D ąbrów ki" zwanego, wielki le ­ śniczy G ebauer i nadleśniczy R eichard przodkow ali drużynie, w skazując m iejsca cięć trzehieżnych, dokonanych w drzew i- znach sosnow ych, z przym ięszaną dębiną i g rabiną, pow sta­

łych zw artym gąszczem przez sam osiew po wycięciu sta ro ­ drzew u sosnowego. D rzew ostan obecnie 30— 40 le tn i, m iesz­

czący w swoim w nętrzu lik m łodej dębiny, świadczy, iż przed nalesieniem się sosny w tern miejscu, dąb m iał dawniej swą sied zib ę , a g rab in a była jeg o podszyciem.

W iadom o, że w rów ninach piasczystych, po dębie sosna

jaw ić się r a d a , p rzechodząc w drzewizny sosnowe je d n o lite.

(9)

D rzew ostany takie, przez p rzeciąg kolei należycie pielęg n o ­ w ane i do wieku rąbności doprow adzone, łatw o znowu w d r u ­ giej k o le i, w tejże sam ej jed n o lito ści odm łodzić się d ad zą obsiewem sam orodnym , je ż e li cięcia w rębne z ro ztro p n o ścią w nich prow adzone były.

G ąszcze pow stałe w drugiej kolei życia sosny, d ocho­

dząc wieku 30— 40 la t, otrzym ują zazwyczaj podszycie z d ę ­ biny, wydobywającej się silnem i pędam i z ziemi.

T akie zjaw isko pow stającego podszycia dębiny n a p o ty ­ kam y w lasac h sosnow ych puszczy N iepołom skiej, gdzie d a - wnemi czasy istn iały drzew ostany lite dębowe, k tó re później w ycięto, a n a ich m iejscu pow stał las lito sosnowy. Ten w wieku rąbności wycięto obsiewnem i w ręby; a samosiew je g o w doskonałe zwarcie doprow adzony, ró sł gąszczem sil­

nie zw artym do la t 30. W znosząc się silnym w zrostem coraz wyżej bez wszelkiego p rz etrzeb ian ia ludzką rę k ą , sam czy­

ścił się przez opadanie g ałązek spodem usychających: ro z ­ w idniały się zw arte gąszcze dołem coraz silniej, a rów ną m iarą wysokości gąszcz p ią ł się p onad p oziom , utrzym u­

ją c w k oronach drzew zw arcie nieprzerw ane.

Przez gąszcze ta k w zrastające wygodnie przep raw iać się było m ożna i przem ykać po m iękkiej ścieli cetyny sosno­

wej grubym kobiercem po ziemi n a sła n e j, n a którym długo ani traw k a nie zazielen iała w sk u tek zw artości koron d rz e ­ wnych.

W p rzeciągu jed n ej wiosny n araz zaczęły wydobywać się z ziemi pędy dębowe, w ysuw ając się p onad poziom do 3 stóp w ysokości, i gąszczem zam aiły ca łą p rz e strz e ń rz e ­ czonych drzew ostanów żerdziow izny sosnow ej, ro sn ąc tam że do dziś dnia.

W iadom o, że w lasach puszczy N iepołom skiej istn iały d o tą d w niek tó ry ch m iejscow ościach drzewizny lito dębowe, k tó re w ycinano, a n a w yrębow iskach chciano koniecznie zno­

wu dębinę odm łodzić k u ltu rą o d rę c z n ą , w szelkiem i możli- wemi sposobam i. W iadom o je d n a k ż e i to , iż te wszystkie zabiegi n a nic się nie przydały, gdyż żołądź w etknięta w zie­

m ię porębow isk dębow ych nie zaw sze się u ję ła , a jeżeli się przyjęła, zw olna się dźw igając w k rz a k ro z ra sta ła , a k rz a c z ­ k i dębiny n a porębow isku zwolna ro sn ą c e , traw y i chw asty coraz bardziej przygłuszały.

P racujący w t e m m iejscu le śn ik , widzi w obecnej chwili że jeg o zabiegi płonne, i że sztucznej hodowli dębiny m ar­

nie czas poświęcił. W idzi on, iż z ta k krzaczystych zarośli

tru d n o spodziew ać się gonnych pni dębow ych, mianowicie

tam , gdzie bezpośrednio po wyciętej caliźnie dębiny, znowu

las dębowy hodow ać z a m ie rz a ł, a gdzie gleba z nam nlisk

powstała.

(10)

G dzie ziem ia więcej p ia scz y sta, ta m po wycięciu d ęb i­

ny tem mniej należy kusić się do pow tórnego hodow ania jej w tem m ie jscu , i lepiej je s t w prost po dębie hodow ać sosnę.

Po p rzetrw an iu bowiem choćby krótszej kolei sosny, łatw iej będzie n a tem że m iejscu hodow ać d ę b in ę, k tó ra po sośnie dobrze się u d aje.

Gdzie ziem ia więcej glinkow ata, ta m dąb przez kilka kolei po sobie następow ać m oże, je ż e li nie zachodzą pom ył­

ki przy prow adzeniu cięć, celem odm łodzenia dębiny doko­

nanych.

G dzie dębina po dębinie lub po sośnie m a następow ać, dążność tę łatw o spostrzedz m ożna ju ż w starodrzew ie j e ­ dnego i drugiego ro d zaju la su , je że li pędy m łodej dębiny w częściowo rozw idnionych m iejscow ościach starodrzew u po­

jaw iać się zaczynają. Pojaw ienie się ich d aje pew ną w ska­

zów kę, iż d ębina na m iejscach tych niechybnie ud ać się m oże.

Z apisujem y te uwagi, nasuw ające nam się podczas p rze­

praw y przez las „D ąbrów ki11 zwany, dodając, iż sam a nazw a w skazuje, ja k o daw niej istn ia ł tu las dębowy i zam ienił się później n a las sosnowy.

Z powodu spostrzeganych trzebieży w żerdziow iznach sosnowych, w- k tó ry ch osiczyuę i g rab in ę w ytrzebiano celem rozw idnienia n a d e r silnego zw arcia d rzew o stan u ,— winniśmy nam ienić, iż p rze trz eb ia n ie to było n a c z a s ie ,- gdyż każde dalsze opóźnienie się z dokonaniem tej pracy byłoby u szczerb­

kiem przy ro stu dla panującej sosny i' uszczerbkiem korzyści d la skarbu, przez s tra tę zysku z trzebieży.

Co do prow adzenia cięć trzebieżnych, są takow e z oglę­

dnością i św iadom ością rzeczy dokonane. Zw iedzający te m iejscowości leśnik w głębi serca cieszyć się m usi, bacząc, ja k p rze trzeb io n e drzew izny silnie p n ą się zwarciem n ad poziom zasłany liściem i cetyną m iejsce w m iejsce, gdzie g ru b a w arstw a pruchnicy (hum usu) p o w staje , a te n ro z k ła ­ d ając się w czas należyty (w sk u tek dokonanego p rz e trz e ­ bienia) silnej bujności i w zrostu drzew ostanom dodaje.

Dziwnie m iłe uczucie przejm uje leśnika napotykającego zw arte gąszcze w oddziałach dębow ej, bukow ej, jodłow ej, sosnowej, czy innym rodzajem drzew zapnionej ostoi, gdzie z wielkim m ozołem i tru d em walczyć m u sia ł, chcąc na zu­

żytej i zw ietrzałej pierwej glebie młody las utw orzyć, i chcąc m u n ad ać zw arcie należyte. M ozolna p ra c a jego nie zostaje bez w ynagrodzenia, gdyż w łaśnie ta sam a zw artość drzew izn doprow adzona do należytej d o sk o n a ło śc i,— wzywa go do u- żytkow ania trzebieży.

Miło mu w tenczas gąszcze p rzetrzeb iać, gdy od pierw ­

szego ich pow stania aż d o tąd w silnem zw arciu rosły i od-

(11)

łom kam i usychających spodem g a łą z e k sam e sobie ziemię upraw iały, by tern silniej w zrastać mogły, chroniąc rów no­

cześnie swem zw arciem w ypłonienia ziemi.

W pochodzie natrafiliśm y w ostoi „ C z arn a“ zwanej n a szkółki siewne, b ard zo dobrze urządzone i pielęgnow ane, z a ­ siane nasieniem św ierkow em , modrzewiowem i sosnowem, m ające rozsadę w jaknajbujniejszym wzroście.

Przyległe porębow iska zasiane i zasadzone sośniną i św ierczyną znaleźliśm y p o przerzynane wązkiemi rowkam i.

Rowki te porobiono celem gub ien ia ryjkow ca w zagajeniach w n a d m ia r się pojaw iającego. Ryjkowce w pochodzie w p ad ł­

szy do ro w k a, wyjść zeń nie m o g ą, a znalezione tam że ty ­ siącam i byw ają w ybierane i niszczone.

Pom ysł ten polow ania n a ryjkow ca je s t dobry, — lecz lepiej by było, gdyby połowu tego odbywać nie m usiano. Gdzie je d n a k zalesienia k u ltu rą sztuczną są k o n ieczn e, ta m i po­

jaw ien ia się ryjkow ca u niknąć tru d n o . P ra c a usilna pokonać go podoła, a skutki jej są tu jaknajw idoczniejsze, gdzie n a w ygubienie tego niszczyciela ani kosztów ani pracy nie szczędzono.

W alka z ryjkow cem je s t n ie z b ę d n a , gdzie o zalesieniu sam orodnem mowy być nie może, lub gdzie przyrodę w lesie w yprzedzić zam ierzam y.

D rugiego niem niejszego n ieprzyjaciela lasów Ł ańcuckich znaleźliśm y w k o rn ik u i jeg o fa m ilia c h , g rasujących tu taj od daw ien daw na, kłopocących tu tejszy ch leśników coraz bardziej. Lecz ci skierowawszy wszelkie p rąd y ostrożności przeciw tym niszczycielom starodrzew u, doszli w stra te g ii aż do tego sto p n ia oględności, iż k a ż d ą łu p k ę drzew a siągowe- go, n a k tó rejb y się k o ra znajdow ała, albo zupełnie obkoro- wać lub ponacinać n a k a z u ją , by przez to postępow anie wszel­

k i zaró d k o rn ik a wygubić. Suszyć pow stałych przez n ap a d k o rn ik a nie m a w tej dzielnicy ani ślad u , gdyż n a przy p a­

d ek pojaw ienia się suszycy w lesie, skoro tylko przez straż leśn ą sp o strzeżo n ą zostanie, n aty ch m iast byw a śc iętą i u p rz ą ­ tn ię tą z lasu lub obkorow aną i w siągi zrąb an ą.

O ile się p ra k ty czn ą okaże k u ltu ra w la sach ła ń c u c ­ kich p rz ed 10 — 15 laty d okonana w ten sposób, iż n a p rz e ­ strzen iac h porębow ych sadzono lub siano je d e n rz ą d e k so- śniny, a drugi rząd e k świerczyny, to dzisiaj odgadnąć tr u ­ dno, gdyż nie wiedzieć ja k się ta k i drzew ostan w ro d zaju swej m ięszaniny dalej w ykształci. To tylko dzisiaj widno, że sośuina świerczynę p rz e ra sta ć zaczyna, oba zaś ro d zaje drzew w stosunku do swej w łasności, bardzo dobrze rosną.

Spodziew ać się , iż coraz dalej sosna świerczynę przerośnie,

gdyż miejscowość sprzyja sośnie lepiej, — i n a stą p ić m usi

w ytrzebianie świerczyny.

(12)

Jeżeli przy w ytrzebianiu świerczyny zw arcie sośniny utrzym a się należycie, z trzebieży tej korzyść w zrośnie nie­

wątpliw a.

W działach w ycieczką przebytych dostrzegano, iż przy m ałym obecnie odbycie drzew a je s t d la przyszłości przygo­

tow any ogrom ny k a p ita ł drzewny, św iadczący o wielkiej oglę­

dności w łaściciela i pracy leśników jego.

W sadzenicy sosnowej, p rzed dwom a laty na w ciągnię­

tych do lasu g ru n tach w łościańskich u sk u tec zn io n ej, spo­

strzegano n a ro zsadkach po kilka razem siedzących chrzą- szczyków ta k zwanej m aronki czyli b ied ro n k i, pojaw iającej się w trz e c h g atu n k ach tego ro d z a ju , w tow arzystw ie p lu ­ skiew zielonych. B iedronki te uznaw ał Strzelecki za bardzo podejrzane, i p o lecał miejscowym leśnikom , aby baczne oko zw racali n a te niby potulne niew iniątka, gdyż im tem mniej dow ierza, o ile niew inneini być się zdają.

Przy tej sposobności rozpoczęła się po g ad an k a o szko­

dach w innych działach ty ch lasów przez chrząszcza k o r­

nika jo d ło w ca i sosnow ca spowodow anych; przyczem n a d ­ m ien ian o , że w sąsiednich lasach n a szerzenie się szkodli­

wych owadów nie wiele uwagi z w ra cają, i trw a ciąg ła opie­

szałość w tam ow aniu złego.

Co do szkodliwości owadów, niektórzy Członkowie nie poczytyw ali je j za ta k bardzo stra sz liw ą, ja k to drudzy k o ­ niecznie utrzym yw ać chcieli. Pom nąc na k o rn ik a jodłow ca grasującego przez la t 14 w lasach S taro sąd eck ich i pilnie b a d a ją c żywot jeg o przez cały te n p rzeciąg czasu ; oprócz tego m ając sposobność walczenia zarazem i z kornikiem św ierkow cem , mniej strasznym wydawał nam się pojaw je ­ dnego i drugiego w m iejscow ościach ta k ic h , gdzie k ażd ą p o w stałą suszycę i w każdej chwili da się z lash u p rz ątn ąć, byle pierw szych pojawów nie zasypiać. Gdzie drzew o m a odbyt jak ik o lw iek , tam z kornikiem ła tw a spraw a, u p rz ą ta ­ ją c z lasu podczas ro jen ia się k o rn ik a i jeg o pierw szego

pojaw u, suszyce przezeń pow stałe.

Zanim przekroczyliśm y obręb ostępu „D ąbrów ki" zw a­

nego, dążąc w lasy łańcuckie, nie m ożna było pom inąć dom - ku nadleśniczego R e ic h a rd a , a w stąpiw szy do pom ieszkania, ujrzeliśm y wielkie dzieło R a t z e b u r g a o ow adach lasowych i gąsieniczkach tra k tu ją c e . P. R eic h ard zajm uje się b a d a ­ niem owadów lasom szkodliwych. W idocznie z a ś , iż uznał p o trzeb ę dokładnego poznania się z ow adam i, b a d a ją c ich życie, gdyż nie b ra k było w m ieszkaniu okazów przechow a­

nych w kaw ałk ach drew ien nadpsutych. Okazy te były czę­

(13)

ścią z rodzajów niszczycieli staro d rzew u , częścią zaś niszczy­

cieli m łodzi drzew nej i k u ltu r odręcznych.

O grasow aniu owadów szkodliw ych w łań cu ck ich lasach przekonaliśm y się naocznie. Tern milej było nam sp o tk ać się z dziełem starego R a tz e b u rg a , wielkiego b ad ac za przyrody owadów lasom szkodliw ych, ja k o też spostrzedz dociekania m łodego leśn ik a n a drodze naukow ej.

W idzieliśm y, iż kornik w rzeczonych lasach silnie na drzew ostany świerkowe n a p a d a i pomimo w szelkich zabiegów b ezu stan n ie się pojaw ia. W obec upornego tego pojaw u n a ­ rzu ca się m y śl, czy przypadkiem p rzy ro d a— nigdy sił swych nie m a rn u jąca — tu w tych la sa c h sztucznie hodow anych nie uw aża k o rn ik a koniecznym lub przynajm niej potrzebnym ?

N a pytanie, czy k o rnik w tych ta k doskonale urządzo­

nych i pielęgnow anych lasach je s t p o trzeb n y m , odpow iada­

my, iż nie je s t on tu ta j bezw zględnie zbytecznym ; gdyż ja k w p ra la sa c h , k tó re on o d m ładza niszcząc starodrzew y, ta k i w tych la sach potw orzył on dźw igające się gąszczyki w drzew iznach świerkowych nie wiele u stępujących m iejsca zagajeniom przez odręczną k u ltu rę pow stałym . A może p rz y ­ ro d a p ra g n ie , aby kornik w yniszczył św ierk a, a chciałaby m ieć w tern m iejscu dąbrow ę, o k tó rej ju ż ta k dawno m a­

rzy??

Że kornik chw yta się tu ta j niekoniecznie rębnych d rze­

w ostanów św ierkow ych, lecz czepia się ta k że i półrębnych calizn tegoż rodzaju drzew a, dorozum iew am y się, iż radby on ukrócić kolej św ierk a, by się go jak n ajsk o rzej z tych miejscowości pozbyć, którego dzisiejsze stanow isko dąb i so­

sn a zająćby m ogły na korzyść p rz y sz ło śc i, dopóki szczęśliwe i pracow ite dłonie w tych la sa c h w ładają.

A czyż ryjkow iec w tych lasa ch pojaw iający się w p o ­ siewach i sadzeniach, ta k ż e je s t potrzebny, ja k o psujący tysiące drzew ek m ło d o cian y ch , k tó re ciążą niepow etow aną s tr a tą dla przyszłości?

Pojaw ienie się ryjkow ca pociągnęło za sobą r o b i e n i e

r o w k ó w przerzynających porębow iska obsiane i zasadzone

sośniną i św ierczyną, celem chw ytania w takow e ryjkow ca

niszczącego kultury. J a k i stopień wilgoci posiadały rzeczone

m iejscowości przed wycięciem starodrzew u, dziś z pew nością

oznaczyć trudno. W iemy je d n a k , że gdzieindziej suchsze n a ­

w et m iejsca, zw artym drzew ostanem z aro słe, po wycięciu

drzew izny n a b ie ra ją w ilgoci, tw orzącej często naw et z a b a -

g n i e n i e p rzestrz en i porębow ych, gdzie traw y i chwasty

w całej potędze p rzygłuszenia posiewów i sadzonek usk u ­

tecznionych, pojaw iać się rad e. Zachw aszczenie ta k ie świer-

(14)

scow ościach poprzerzynanych row kam i celem gubienia ry j­

kowca.

In sty n k t w iódł ryjkow ca na p rz e strz e n ie , gdzie n ie d a ­ wno istn ia ł drzew ostan jodłow y, po którego wycięciu m iejsce zalesiono sosną i św ierkiem , ja k już wyżej nadm ieniono.

Pytam y się więc: czy g ru n t zaw ierający n a swej po­

w ierzchni hum us pow stały z cetyny i opadów jedliny, po zu- p ełn em wycięciu te jż e , przez n ag łe wystaw ienie n a św iatło i wpływ zew nętrznego p o w ie trz a , nie staje się p o n ętą dla ryjkow ca, skwapliwie dążącego w k u ltu ry dokonane sianiem i sadzeniem innych rodzajów drzew n a tem m iejscu , skoro g ru n t ta k i je s t w ątkiem pochodzącym z istn ien ia jo d ły , tu dawniej rosnącej?

P ytam y się : czem je s t owa n a g ła zm iana w ro zk ła d an iu się pruchnicy jo d ło w ej, na bezpośredni nacisk pow ietrza i wpływ zew nętrznego św iatła w ystaw ionej? W ja k ą ż m atery ą p rz e tw a rza ją się atom y pow stające z rośnięcia sośniny i świer- czyny, nalesionej n a gruncie m ającym jeszcze zasób m atery i żywotnej, utw orzonej z opadów je d lin y ? I czemże staje się t a o statn ia m a te ry a dla sosny i ś w ie rk a , ja k o w niesionych n a g ru n t, w którego w nętrzu trw a jeszcze w alka przez w za­

jem n e p o chłanianie i łączen ie się atom ów m atery i dawniej pod innem i w arunkam i p o w stałej, a dziś w in n ą sytuacyę zew nętrznych okoliczności w prow adzonej?

Ż ołna tam w drzewo kłuje, gdzie ro b a k a czuje. R obak zaś tam się sroże, gdzie pokarm znajść może.

T ak ą zw rotkę mieliśmy sposobność p o d słu ch ać, ja k ją sobie tam k to ś gdzieś w lesie z cicha zaw odził, podczas gdy żołna swem skrzeczeniem głośno się z aśm iała, niby stw ier­

d zając p ro ste zdanie nucącego. I w sam ej istocie, nie z d a ­ rzyło nam się dostrzedz żołny ani dzięcioła szukającego p ę d ra k a tam , gdzieby go rzeczywiście nie było. Tć.ksam o też nie zuachodziliśm y pędraków w tak ich m iejscach, gdzieby nie było dla uich pokarm u.

Jeżeli się więc ryjkow iec pojaw ia w zagajeniach po­

w stałych przez posiew i sadzenie n a świeżyźnie porębowej, gdzie wiek cały inne rodzaje drzew istniały, a innę zaś w tem m iejscu nalesiam y, pewni m ożemy być te g o , iż w sk u tek zm iany zachodzącej w organizm ie w ierzchniej skorupy ziemi przez nagły przystęp pow ietrza i św ia tła , świeżyzna gru n tu n a raz z drzew ogołoconego, przetrw ać musi pierw ej pewien rodzaj chorobliw ości, której przebieg tworzy dla ryjkow ca pokarm pożądany. Chwila tej chorobliw ości, trw ającej czas dłuższy w w nętrzu świeżyzny porębow ej, je s t chwilą m noże­

n ia się ryjkow ca, — a m a te ry a pow stająca w skutek choro­

bliwości ziem i, sta je się żywiołem dla płodu je g o .—Instynktem

(15)

swoim dąży on tam , gdzie pokarm dla p łodu swego znaleźć m oże; rozum em zaś sięga człow iek tam , gdzieby znaleźć po­

d o ła ł środek przeciw szkodom , ja k ie ryjkow iec w las z sobą przynosi. D la te g o z m iłem uczuciem pojm owaliśm y korzyści w ynikające z p rzeprow adzenia rowków na p rzestrz en iach p o ­ rębow ych przez ryjkow ca zam ieszkałych, u zn ając rowki te ja k o środek bardzo skuteczny przeciw szerzeniu się onego.

Tern je d n a k , cośmy dopiero przytoczyli, bynajm niej nie odpow iedzieliśm y n a pytanie przez nas postaw ione: czy po­

jaw ienie się ryjkow ca, rów nie ta k ja k ko rn ik a może je s t dla lasów potrzebuem ?

Odpowiedź tę zostaw iam y na później.

D rużyna leśników w dalszym pochodzie przez rzeczone lasy d o strz e g a ła w wielu m iejscach trzeb ieże dokonane przez w ycinanie osiczyny, p rzygłuszającej drzew ostany pow stałe z m ięszaniny sosny, g rabu i dęba. W ycinanie osiczyny po­

przedzone bywa obkorow aniem je j na puiu. O bkorow anie to odbywa się w m iesiącu czerw cu, więc tam u je dalsze ro z ra ­ stan ie się osiczyny z k o rz e n ia , a to przez nagłe obum arcie pniaka, k tó re n astępuje, je ż e li obkorow anie w czasie najw yż­

szego obiegu soków drzew nych uskutecznionem było.

W idziano 9— 1 2 - letn ie gąszcze sosnowe i świerkowe, od pierw szego pow stania swego aż d o tąd w alczące z pędam i osiczyny i b rzozy, głuszącem i gąszcze k u ltu ry odręcznej.

W drzew ostanach tych raz ju ż dokonano trzebieży, chcąc się pozbyć osiczyny i brzozy; gdy te je d n a k n a nowo pow staw ać i k u ltu rę ponownie głuszyć z a c z y n a ją ,— pokazuje się p o trz e ­ b a ponownego w ytrzebiania osiczyny i brzozy.

D z i a ł lasow y, w którego obszarze k u ltu ra rzeczona się m ieści, je s t poprzecinany liniam i do polow ania w n ale­

żytych odstępach. W dziale tym ła n starodrzew u styka się z łanem posiew u tegorocznego. Dalej szerzą się łany gąsz­

czów, ła n y żerdziow izn, jeszcze dalej pnie się drzewo śre- dniow iekow e, po niem znów p ó łręb n e; a ła n drzew ostanu półrębnego styka się z calizną drzew ostanu rębnego, n ależą ­

cego do innego działu.

W drzew ostanie rębnym widać ju ż są zaprow adzone w r ę b y , gdzie nasienniki buczyny sto ją w równej odległości pom iędzy sobą porozstaw iane, ja k się to we wrębow isku ob­

siewem dziać winno. A nie czekając n a la ta obsiewne, zie­

m ia pom iędzy nasiennikam i je s t skopan4 (zry tą) i nasieniem świerkowem p o sian ą, k tó re ja k n a jb u jn ie j ju ż w zrastać z a­

czyna.

D ziały należące do je d n ej i tej sam ej całości gospo­

d arczej, podzielone są pom iędzy sobą p r z e w o d a m i , t. j.

2 .

(16)

liniam i dość szerokiem i, n a k tó re drw a m ateryałow e, b u d u l­

cowe i opałow e z porębow isk wywożą i sk ład a ją. Po uprzą- tn ien iu z porębow isk n astęp u je niezw łoczne skopanie ziemi i posiew. Po uskutecznieniu posiewu na w rębow iskach, n a ­ stęp u ją popraw ki i uzup ełn ien ia w posiew ach k u ltu r daw niej­

szych, lub w sadzenicach niezdarzonych. Dalej n astę p u ją trz eb ien ia i czyszczenia m łodych zalesieó i zagajeń, niem niej z a k ła d a n ia wrębów przygotow aw czych czyli p o d w r ę b ó w . W r ę b y o b s i e w n e i p rzestrzen ie k u ltu r dokonanych, ogro­

dzone są naokoło p ło tam i żerdziow em i, ku pow strzym aniu trzo d y ; a linie p r z e w o d ó w , służące zarazem ja k o drogi wywozowe, zao p atrzo n e są rowami.

K ażdy d z i a ł zaw iera w sobie zalesione porębow iska w należytem stopniow aniu wieku po sobie n astęp u ją ce. M ia­

rą dla oznaczenia p rzestrzen i na je d e n peryod cięć przy p a­

dającej je s t obszar morgowy d z ia łu , podzielony przez ilość przyjętych okresów; zaś m iarą dla p rzestrz en i cięć rocznych, je s t ilość morgów n a je d e n okres p rz y p a d a ją ca , podzielona przez czas tmvania p e ry o d u , z uw zględnieniem drzew istości p rzestrzen i rocznie pod siekierę przeznaczonej.

P rzep raw iając się przez ta k ugrupow ane, w należytem stopniow aniu wieku rosnące i dobrze pielęgnow ane drzew o­

stany, zdążyliśm y do leśniczów ki w Z ale siu , w szw ajcarskim stylu nowo wybudowanej, w yglądającej ja k istn e cacko.

Miłe to spotkanie, gdzie prócz wygody dla leśn ik a ob­

m yślanej, widzi się w lesie d o b r y r z ą d , w p ra c a c h doko­

nanych ł a d i s k ł a d , zaś w około czysto i chędogo.

Z d ążąjąc w dalsze knieje lasow e, widać wszędzie ja k wielki m a je sta t s t a r o d r z e w u u stęp u je m iejsca również nie z m niejszym m ajestatem w ystępującej drzew iznie p ó ł r ę b - n e j , za k tó rą zd ąża drzew ostan ś r e d n i o l e t n i , gdy należy­

cie przeczyszczona, silna doskonałem zwarciem ż e r d z i o w i - z n a wieku średniego dopędza. M ł ó d ź niezm iarem rózg brzozow ych długo m iotana, osiką gnębiona, po k ilk ak ro tn em przeczyszczeniu z głuszących j ą chwastów,— w sam odzielność w prow adzona, niem niej żwawo swe główki podźwiga, pospie­

szając za żerdziow izną.

Ileż to je d n a k zabiegów p o trz e b a , chcąc drzew ostany

tak ie utw orzyć z lasów d o tą d n i e r e g u l a r n i e c ię ty ch , i

p l ą d r o w a n i e m do niedostateczności z w a r c i a i s t o p n i o ­

w a n i a w i e k u bez rachuby doprow adzonych. O ileż to

tru d n iejsze w m iejscach, gdzie n a obszarze lasu m ięsza się

m łódź, żerdziow izną, p ó łrębne i rębne drzewo z sta ro d rz e ­

wem, z p rz e sta rz ałk a m i i niedobitkam i w ro zszarp an e g ru -

p y ; — gdzie w pojaw iającym się chaosie cięć, bez p orządku

(17)

i oględności dokonanych, chw ast i osty w porębow iska się cisną lub zabagnienie n a stę p u je ,— a zam iast gąszczów i g a ­ jów, krzew kruszyny się ro z ra sta lub golizny się św iecą!

Ileż to p rze strzen i lasow ych płonieje gdzieindziej coraz bard ziej przez n iedostateczność zw arcia i b ra k należytego stopniow ania wieku drzew ostanów , plądrow aniem bezw zględ- nein użytkow anych! A ja k ż e tru d n o przeprow adzić tak ie lasy w stan n o rm aln y , k tó reg o , jeżeli juz nie obow iązek w obec przy szło ści, — to p rzy ro d a lasów sam a od nas w ym aga, a przedew szystkiem w tej chw ili, gdzieśm y je j szyki psuli bez m iary i w iary!

J a k i kiedy m ożna będzie lasy nasze przeprow adzić w stan norm alny, je że li ju ż dzisiaj ku tem u pierw szego lcro- kn nie uczynimy, skoro do osiągnięcia celu tego, wiek jed en cały nie w ystarczy.

Czyż bezw zględność na przyszłość ma trw ać d alej?!

Jeżeli nadm ienić musimy, że w la sach łańcuckich sztucz­

n a hodow la drzew izn trw a b ezu stan n ie od la t 4 0 , gdzie z każdem m łodszem drzew kiem pow stałem w ydatek się ł ą ­ c z y ,— winniśmy ta k ż e d o d a ć , że przez w prow adzenie w te lasy stan u norm alnego p o tęg u ją się zapasy drzew ne, a z te- mi w zrasta w artość m i ę d z y u ż y t k ó w z t r z e b i e ż y , o p ła ­ c a jąca w ydatki poniesione n a k u ltu rę sztu czn ą ta m , gdzie bez niej inaczej nie dałoby się było doprow adzić lasu do stan u doskonałości.

W dalszym ciągu pochodu zdążyliśm y w k u ltu ry św ier­

kowe, gdzie daw niejszem i la ty ko rn ik w starodrzew ie jo d ło ­ wym grasow ał. P rz e strz e ń k u ltu rą z a ję ta m iała być stra sz li­

wym cm entarzem drzew zw olna k o n ający c h , k tó re ścinano, a leżałk i z nich przez p rzec iąg sześciu la t u p rzątan o . P rz e ­ strzeń bezdrzew ną zam ieniono n a pole o rn e , k tóre gdy pó­

źniej zboża rodzić nie chciało, zam ieniono n a pastw isko.

P rzez kilkoletnie ugorow anie ziem ia w tem m iejscu p astw i­

skiem stężona p rz eszła znowu w pole o rn e; a gdy pow tórnie pło n ieć zaczynała, zajęto p rz e strz e ń pod zalesienie jej świer- czyną. T a u d a ła się doskonale w sk u tek p rzetraw ien ia się ziem i ugorow aniem i p astw isk iem , więc też pędy roczne gąszczyków świerkowych dochodzą do 3 stop długości. B rz e ­ zin a p rz e ra sta ją c a gąszcze świerczyny, już po dwa razy wy­

trz e b ia n a , wym aga znowu dalszego w ycinania. U żytkow ano

j ą n a wyrób m ioteł i n a o p a ł , a użytkow anie to dobrze się

o p ła c a ło ; gdyż nabyw ający furę p rę cia i ch ru stu brzozow e-

go, je ż e li m ieszkał dalej od la s u , o d ra b ia ł przy p racach

(18)

lasowjCeh dni 6, zaś m ieszkający bliżej, o d ra b ia ł dni 12. — W m iejscow ości tej znaleźliśm y gąszcze świerkowe pom ię- szane z m odrzew iem . M odrzew p rze ró sł św ierka i wzniósł się raz jeszcze ta k wysoko ja k wysokość gąszczów św ierko­

wych. Pom im o n a d e r szczęśliwego u d an ia się k u ltury rzeczo ­ nej i bujnośoi tw orzących się gąszczów św ierczyny pom ię- szanej z m odrzew iem , dwaj groźni nieprzyjaciele z ro d zaju owadów w targnęli w gąszczów ło n o ; pierw szy w po stac i gą­

sienicy ogryzając cetynę n a w ierzchołkach i górnych g a łą z ­ k ach m odrzew i; d ru g i zaś p rzeszedłszy z ja jk a przyczepio­

nego do kory pędów św ierka, w postaci gąsienicy m ieści się w w nętrzu n a ro stu pow stającego n a korze d rzew ek , a p rzy ­ b ierająceg o k s z ta łt główki ostu kolczastego. Obawy z pow o­

du. pojaw ienia się tych owadów nie są d o tą d jeszcze ta k sro g ie; zawsze je d n a k niepokoją leśn ik a zw iedzającego te m iejsca. M odrzewiowi nie wróżono hy tu długiego n a tem m iejscu , przew idując, że później usychać zacznie.

W całośćr p rzebytego d z ia łu , wszędzie w idać było w drzew ostanach różniących się norm alnem stopniow aniem wieku, zw artość jak n ajd o sk o n alszą. N a uwagę czynioną co do zw artości drzewizn, p. G ebauer n a d m ie n ił, iż każdem u m iejscow em u leśniczem u poczytanoby za w ystępek, gdyby się gdziekolw iek nied o stateczn o ść zw arcia w d rzew ostanach o k a­

zała.

N adm ieniano, iż w niektórych m iejscow ościach tego po­

łożenia, praktykow ano gospodarstw o lasow o-rolne z skutkiem pomyślnym.

P rz ep raw iając się z ostępu “Z a le sie 11 do ostępu „W y­

drze “ zdążaliśm y ku wsi K akszaw ie. — S m utna ja z d a , ho w szędzie p ia se k , wózek zwolna się to czy , a wydmy lotnych piasków tu i owdzie dość często się pojaw iają. A ta k ic h lo­

tn y ch piachów k ryją okoliczne lasy nie m ałe obszary w swem łonie. Szczęściem , że niero zsąd ek dążący gdzieindziej ku zniszczeniu lasów, nie od k ry ł ich tutaj....

P iasek lotny w zgórkam i tu i owdzie się b ie li; lecz k u l­

tu ry sosnowe w łańcuckich lasach zielenią się, obiecując w ziąść go w swą ochronę niezadługo, o d b ie rają c m u za to m oc zbytecznej popędliwości. Sm utniejby było, gdyby w tych m iejscach leśnik spóźnił się z k u ltu rą po wycięciu lasu, cze­

k a ją c n a to, aż się sam odm łodzi.

P iasek lotny przykryty w lesie cienką w arstw ą p ru ch - nicy, w net znikającej z p rz e strz e n i porębow iska, łatw o m ógłby się wydobyć n a w ie rz c h , by wydmę utw orzyć. Lecz tu ta j tem u zaradzono wcześniej k u ltu rą o d rę czn ą, w prow a­

d zając takow ą ju ż w staro d rzew ostrożnie przerzedzony, wy-

(19)

cinając- go dopiero w tenczas zupełnie, kiedy już nowy gąszcz w arstwy piasków k ry je , a tych ju ż potem i w iatry w zruszyć nie podołają.

T utaj nie wolno grzeszyć te m , by zostaw iać porębowi- ska czas dłuższy bez z a le sie n ia , gdyż b iad a ! chcąc igrać swawolnie z wydm piasczystych przyrodą.

W jeżdżając, pom inąwszy przebyte pagórkow atości pias- czyste, do ostępu ,,W ydrze" przepraw iliśm y się pomiędzy drzew ostan bukow y, którego wręby z w ielką troskliw ością i staran n o ścią założone, świerkowem nasieniem podsiano, ce­

lem hodow ania lasu m ięszanego.

P rzy zw iedzaniu tych w rębowisk zw racano uw ag ę, iż drzew a m ateryałow e bukowe m ają tu ta j wielki pokup n a wy­

roby rękodzielnicze. Przy tem odbyto próby świdrem w edług pom ysłu P re sle ra sp orządzonym , celem łatw ego dociekania p rzy ro stu drzew . Św ider rzeczony b y ł w łasnością dru ch a S trz e le c k ie g o , k tó ry raczy ł obznajom ić nas z tym nowym w ynalazkiem leśnych b adaczy zagranicznych.

Z w iedzając drzew ostany ostępu W ydrze; w stąpiliśm y na p rzestrzen ie dawniej jedlicznikiem będące, później w sk u tek pojaw ienia się k o rn ik a do g o ła wycięte i n a orny g ru n t z a ­ m ienione. Z g ru n tu ornego użytkow ano ta k d łu g o , dopóki tylko plon w ydaw ał; dalej coraz więcej p ło n ia ł, — w końcu i pastw iskiem być p rzestał. Postanow iono więc g ru n t rz e ­ czony n a nowo zalesić, zająwszy go p rzed ośm nastu laty pod k u ltu rę lasow ą.

Pierw sze posiewy nasieniem leśnem nie u d a ły się; d ru ­ gie nie wiele były lepsze. Próbow ano las na tem m iejscu sadzić, i sadzonki p rzep ad ły . Sadzono dalej i nadsadząno, a wszystko nic nie pomogło.

Przez p rzeciąg 18tn la t blizko popraw ki k u ltu ry leśnej, dokonanej n a gruncie o rk ą zużytym , nie zalesiły dodziśdnia tej p rz estrze n i w z u p ełn o ści; a o zw arciu zad rzew ien ia ani mowy, gdyż je d n e drzew ka poszły dawno w g ó rę , znalazłszy stanow isko dawniej tu będącego zgniłego p n iak a po starym lesie, drugie później nadsadzone, mniej szczęśliwe w z n ale­

zieniu podobnego stanow iska, skarłow aciały; a pom iędzy tą różnością stopni wieku i wysokości d rzew ek , tu i owdzie szerzą się golizny, k tó re dzisiaj już tem tru d n iej zaleśić.

T a k a to w alka trw a m iędzy p rz y ro d ą la su i przy ro d ą roli, je ż e li je d n a n a koszt drugiej bogacić się kusi.

P rzy p o m n iał nam się przy tej sposobności podobny ro ­

dzaj gospodarow ania w S taro sąd eck ich la sa c h , gdzie tak że

chciano wydobyć wyższe korzyści z p rzestrzen i lasowych, i

(20)

polecono karczow anie drzew ostanów jo d ło w y ch , celem wy­

dzierżaw ienia karczow isk n a użytek rolny.

Rozpoczęto karczow anie nap rzó d w najprzyleglejszych drzew ostanach, k tó re wycięto i g ru n t karczow isk zbożem ob­

siano. Czynsze dzierżaw ne w pierwszym ro k u poszły dość wysoko. W drugim i trzecim roku trw ały te sam e. W czw ar­

tym zaczęły czynsze sp a d a ć ; w piątym poszły jeszcze niżej, a w szóstym n ik t ju ż nie życzył sobie karczow isk d zierż a­

wić. R ozpoczęto więc karczow iska na nowo zalesiać.

, Zasiano ziem ię pięcioletniem kopaniem i oraniem sp u l­

chnioną: nasienie nie wzeszło. Posiano raz d ru g i: wzeszło, ale rzadko. W roku trzecim nie lepszy skutek. Myślano więc, że n asienie n ied o jźrałe lub przesuszone b y ło , jed n e m sło ­ wem nie dobre. Zapom niano je d n a k o te m , że nasienie po­

siane w ziem ię rozpulchnioną o rk ą , po najw iększej części butw ieje lub pleśnieje, je żeli go się należycie ciężarem w ał­

k a w ziem ię nie wtłoczy i ziem i w ałkow aniem nie stęży do tak ieg o sto p n ia , aby przez pulchność ziemi n asien ie nie m arniało.

W zięto się do sadzenia. Sadzenie tem mniej się u d a ­ wało ; i ta k więc znowu zasiew ano i sadzono naprzem ian, to św ierczyną to so śn in ą, a je d n o i drugie ani przyjąć się , ani róść nie chciało.

Bawiono się więc w rodzaj takiej k u ltu ry ód r. 1831 do r. 1860 i d o tąd nie otrzym ano drzew ostanu zw artego; a dość nieponętne je g o utw orzenie kosztow ało 30 razy więcej niż w ynosiła korzyść z dzierżaw ienia karczow isk.

M oralna stą d n a u k a : nie w ypłoniać pługiem leśnej gle­

by tam , gdzie g ru n t nie p o te m u , by go módz przy d o statk u naw ozu b ezu stan n ie na rolę używać.

W tym samym ostępie spotkaliśm y drzew ostan 401etni, pow stały z m ięszaniny g r a b a , osiki, św ierk a, jo d ły i sosny, doskonale zw arty, z w ielką stara n n o śc ią p rzetrzebiony wyci­

naniem osiki i grabiny.

D rzew ostan te n po w stał n a m iejscu dawniej tu p a n u ­ ją c e g o lasu jo d ło w e g o , w sk u tek pojaw ienia się k o rn ik a w pień wyciętego. Po wycięciu go pojaw iła się n a zrębowi- sku m ięszanina z rodzajów drzew wyżej wymienionych. — W m iejscach gdzie rzeczony drzew ostan sam się przeczyszczać za c z ął i rozw idnienie częściowe w łonie jeg o już n astąp iło , zaczyna się szerzyć podszycie dźw igających się gąszczyków jedliny, ta k podobnie, ja k się tw orzy podszycie z pędów d ę ­

bowych w zw artych 401etnich drzew ostanach sosnow ych, po

przeczyszczeniu się ty c h ż e , i je że li je tam p o p rzed zał d a ­

wniej las dębowy.

(21)

W idząc drzew ostan ów m ięszany w całym m ajestacie niesłychanej zw artości i bujności wzrostu, a m iejscam i p rz e ­ ważnie grabinę w nim p a n u ją c ą , zapytaliśm y rząd cę dóbr łańcuckich p. Stęchlióskiego, ja k i rodzaj lasu dzisiejszą drze- wiznę tu ta j p oprzedzał. Otrzym aliśm y o d p o w ied ź, iż w tym m iejscu istn ia ł las staro d rzew u jodłow ego w pom ięszaniu z sosną i świerkiem. N araz zaw iał zły w iatr; cetyna na j o ­ d łach za częła żółknieć i czerw ienieć; drzew a zaczęły coraz bardziej usychać; pow stałe suszyce wycinano, z lasu u p rz ą ­ tan o i wywożono,— a w końcu pow stał sam z siebie las g ra- bowy, ja k go dziś widzimy. O użytkow aniu g ru n tu tego n a pole o r n e , ani też o odręcznem zalesieniu tych przestrzeni, nic nam p. Stęchliński nie w spom inał. W iek drzew ostanu obecnego w skazuje, iż g rab in a bezpośrednio po wycięciu usy­

chającego starodrzew u n a tem m iejscu pow stała, w raz z ro ­ dzajam i drzew jej tow arzyszącem u W m iarę ja k dziś żer- dziow iżna rzeczonego drzew ostanu coraz bardziej będzie p rz e trz e b ia n ą , a tem sam em coraz silniej w górę piąć się będzie,—• pow stanie podszycie jedliny, tw orząc coraz silniej­

sze gąszcze, i pow stać moż,ez czasem n a tem m iejscu las j o ­ dłowy sam z siebie.

Jakkolw iek las grabowy nie wielki użytek dzisiaj daje, w szelako przejście tak ie dla odrodzenia się jo d ły bardzo je s t pożądane. D ługie trw anie jo d ły w tem m iejscu p rzed laty, której starodrzew niezaw odnie zan ad to p rzerzedzano, spowo­

dowało w ypłonienie ziem i, k tó ra , też coraz mniej stała, się dla jo d ły odpow iednią.

W ypłonienie ziem i przez d łu g o trw ałą niedostateczność zw arcia, sprow adza chorobliw ość drzew. Jeżeli chorobliwość w zm agająca się przy p ad a n a peryod pojaw ienia się gąsieni­

cy z w ó j k i j o d l a n k i , chorobliw ość ta sprzyja tem b a r­

dziej m nożeniu się gąsienicy. G ąsienica zam ieszkując pączki koron drzew jedliny, p ożera na wiosnę rozw ijającą się m ło­

d ą cety n ę, a w sk u tek coraz dalszego p o w tarzan ia się o pa­

du cetyny z m łodocianych g a łą z e k , stanow iących w ierzchnią koronę drzew, następ u je sparaliżow anie drzew pojedynczych, k tó re pociąga za sobą p rzeobrażanie się soków drzew nych w pokarm dla kornika. Ten dążąc za, pok arm em , znajduje go w obfitości nagrom adzony poza k o rą drzew przez g ąsie­

nicę j o d ł a n e c z k ę z cetyny częściowo obnażonych, i wwier-

tu je się w chorobliw e części drzewa. Tam żeru jąc czas p e ­

wien odbywa weselne gody, podczas których grom adnie robi

wycieczki po p rzestrzen iac h je d lic z n ik ó w ; a poczuw ając

chwilę sk ła d an ia płodu, w w iertuje się w m iejsca drzew, gdzie

przeczuw a zap as pokarm u dla p łodu swego. P łó d złożony

ro z ra s ta się w p ęd rak i, k tó re ocknąwszy się z ja je k do życia

ruchom ego, ż e ru ją bezustannie, w yczekując chwili przeobra-

(22)

żenią się w poczw arki. P rzetrw aw szy w postaci poczw arek czas należyty, w ylatują korniki doskonałe, i ja k o ta k ie zno­

wu się płodzą i dalej m n o żą, jeżeli m nożeniu się wiosna ciepła, le tn ia posucha i piękna je sie ń sprzyja. Kok je d e n kornikow i sprzyjający, ród jeg o doprow adza do najwyższego szczytu doskonałości i po p rzetrw an iu roku ta k ie g o , owad wydoskonalony dąży pod korę drzew n a leże zimowe.

N astęp u jącej wiosny wydobywa on się z nadm iarem siły d o jrz a ło śc i, spowodow anej przez długo trw ają cą jesień cie­

p łą , n a w ierzch kory drzew a, celem ro jen ia się wiośnianego, podczas k tó reg o bard zo często dżdżysta chw ila napaść go może, w zbraniająca mu wygodnego pow rotu i trafien ia w m iej­

sca drzew, z których w popędzie rojenia n a zew nątrz wy­

szedł. Musi on z a te m , chcąc się p rz ed dżdżystą po rą ch ro ­ n ić, wwiertywać się w pierw sze lepsze drzew a zdrowe lub chorobliw e, a w w iertując się w korę drzew zdrowych, często bywa przez soki drzew ne żywiczne wypchnięty napow rót z m iejsca gdzie się wwiertywać z a c z ą ł, więc n a nowo u siło ­ w ania swoje na innem m iejscu pow tarza. .

Podczas tego dżdżystą porą nękany dłużej niż j ą znieść p o d o ła , a z powodu wypływu żywicy nie m ogąc się wwier- cieć w w nętrze kory drzew nej, sk ła d a on płód swój w m iej­

scu rozpaczy i złej doli swojej. P łód złożony nie m ając w a­

runków do życia potrzebnych, m arnieje bez ra tu n k u i znowu n astęp u je rów now aga w przyrodzie kornika. P rzy ro d a k o r ­ n i k a j o d ł o w c a stoi więc w bezpośrednim związku z przy­

ro d ą z w ó j k i j o d ł a n e c z k i ; ta zaś z peryodem la t które p o p rzed zają n a stąp ić m ający rok posuchy nadzw yczajnej.

Od pam iętnego przed o statn ieg o pojaw ienia się gąsieni­

cy z w ó j k i j o d ł a n e c z k i , k tó ra za sobą w nasze lasy j o ­ dłow e sprow adziła k o r n i k a j o d ł o w e a, upłynęło la t od 40 do 5 0 ; o statn i zaś je j pobyt w naszych lasach odnosi się do r. 1854— 1863.

Czy w edług zapisków spostrzeżeń m eteorologicznych i fizyograficznych, w czasie od r. 1804 do 1815 był rok w posuchę obfity, radzibyśm y się dow iedzieć o tem .

M ając przed sobą las grabow y 40— 50 le tn i, pow stały na cm en tarzu byłego czarnolesia jo d ło w eg o , gdzie przy sil- nem teraźniejszem zw arciu bujnie rosnącego drzew ostanu m ięszanego, g ra b in a panuje, chcieliśm y n a to uwagę zwrócić, w jak im to stosunku stoi w zrost drzew izn pow stałych bez­

pośrednio n a leśnej glebie pługiem n iety k a n ej, do owych

drzew ostanów gdzie po lesie p łu g o ra ł, a po pługu las tw o-'

rzyć chciano.

(23)

Przyznajem y, iż nie m a reguły, bez w yjątku. Pomimo tego nadm ieniam y, iż w g rabinie wyż w spom nianej, o s ta tn ie ­ mu czasy z w ielką przezornością p rzetrzeb io n ej, widzieliśmy w przyległym żerdziowym drzew ostanie sosnowym podszycie jedliny.

W iadom o, ja k jed lin ę odm łodzić tru d n o , gdzie przez nadw erężenie zw arcia staro d rzew u jodłow ego, ziem ia w ypło- n iała.

W ta k ich m iejscow ościach nie m ogąc podołać ponow ne­

mu zalesieniu jodły, uciekam y się do odręcznej k ultury świerkiem.

Lecz czy św ierk jo d łę zastąpić zd o ła ? W górach świerk tem wytrwalszy, czem z wyższych szczytów sprow adzony. Na n izinach hodowany, długo w budowli trw ać nie m o ż e ; a na- lesiać go tam że trz e b a najczęściej kupnem nasieniem . N o­

wość chyba jego, ja k o przybylca w niziny, może k u p ca nęcić.

U w zględniając je d n a k okoliczność, iż św ierk mniej ziem ię użyźnia aniżeli jo d ła , onej przyznajem y dlatego pierw szeń­

stwo p rzed św ierkiem w m iejscow ościach, gdzie jo d łę ho d o ­ wać podołam y.

W górskich p ółrębnych drzew iznach świerkowych lub m odrzewiowych, pow stałych n a daw nych stanow iskach jedliny i dziś jej dziedzinę zajm ujących, napotykam y wyjątkowo p o d ­ szycie czystej je d lin y , szerzącej się zw artem i gąszczam i. Są to skutki popraw y ziem i przez silne zw arcie rzeczonych drze- w izn, w jak iem od pierw szego ich pow stania aż do wieku sam odzielnego przeczyszczenia się trw ały.

P rzy niedostateczności jed n o stajn eg o zw arcia, po św ier­

ku św ierk ra d się pow tarza, dopóki w ypłonienie ziemi nie n a s tą p i; poczem brzoza ra d a wchodzi w ponowne zalesienia porębow isk świerkowych i modrzewiowych.

W lesie „ G ra b in a 11, wyż opisanym , rzecz m a się od­

w rotnie. Pom im o, iż po jo d le , ja k o rodzaju drzew cetyno- wych, n a sta ły ro d zaje drzew liśc iasty c h , nie wypłoniły one ziem i, lecz j ą spotęgow ały w d o b ro ci, przez zw arcie silne i tw orzenie się pruchnicy z opadu liścia i czyszczenia się gąszczem w yrosłego drzew ostanu, w którego ochronnem łonie poczyna się tw orzyć podszycie jodłow e.

U m ieć dziś korzystać z podszycia te g o , będzie n ieza­

wodnie zadaniem leśników skarbu łańcuckiego. Dziś oni już sta ra ją się, aby użytkow any g ru n t leśny nie p ło n iał coraz b a r d z ie j,— lecz aby się coraz bardziej w zm agał, chcąc na nim po przebyciu jed n ej k o le i, w drugiej, zam iast podlejsze, lepsze w skrzeszać rodzaje lasów.

Zdrowy rozum bowiem sam u czy , iż nie należy h o d o ­ wać po dębie sosny, po sośnie św ierka, po św ierku brzozy, po brzozie jało w cu w górach, a w nizinach kruszyny, po tej

3

(24)

zaś mieć zab ag n ien ie; lub też w górskich okolicach, — po jaw o rach buczyny, po tej je d lin y , po je d lin ie św ierka, po św ierku białej olszyny, a po tej mieć wkoócu rum ow iska skalisk.

C zterdzieści la t blizko p o trz eb a było n a to , aby tam , gdzie p łu g g ru n t leśny pod zasiew zbożowy z a o ra ł, znowu las utw orzyć k u ltu rą odręczną.

J a k te k u ltu ry w y g ląd a ją, wskazaliśm y, w spom inając o ich bezustannych, z kosztem połączonych popraw kach, o ich niedostatecznem zw arciu i nierów ności wieku pow stania.

I te p rze strzen ie k u ltury kosztownej m ają bez zw arcia róść dalej najm niej la t 50! po przejściu k tó ry ch , w ątpim y aby się g ru n t o tyle poprawni, aby po świerczynie lepszy rodzaj drzew a bez dalszych kosztów hodow ać m ożna.

Tam gdzie n a grasow isku kornikow em p łu g ziemi le ­ śnej nie o ra ł pod zboże, — pow stał las gąszczem zw arty ,—

las grabowy, z podszyciem j odłowem. A gdzie jo d ła na swe stanow isko znowu pow raca, ta m już wiele zyskano, bo uzy­

skano popraw ę g ru n tu leśnego, na którym buk i dąb róść m ogą, a jo d ła tern le p ie j, bo n a uzyskanej napow rót ojco­

wiźnie.

Podczas gdy nam się ta k ie i tym podobne uwagi n a ­ stręczały, drużyna leśników w ypoczyw ając, gw arzyła o tem i owem; a lasek grabowy, obfitujący nietylko w żywność gle­

by upraw ionej dobrotliw ością przyrody w bujność w zrostu drzew a, w artość koron i pniowość m ięszaniny je g o ,— n a strę ­ czał badaczow i przyrody wielką sposobność do zastanow ie­

nia się n ad te m , ja k przy ro d a sam a lasy tworzy i ziem ię leśną upraw ia.

I gw arzono o b ra k u k sz tałcen ia się m łodzieży poświę­

cającej się leśn ictw u ; o przep isach zdaw ania egzam inów z wyższego i niższego le śn ic tw a ; o b rak u szkoły leśnej w k ra ­ j u i t. d. Ganiono zarozum iałości pow stające w um ysłach

m łodych lu d zi, którzy m ieli szczęście przepraw ić się przez wyższy egzam in leśniczy, dający im w alor do uzyskania n a ­ w et najwyższych posad w służbie rządow ej leśniczo-adm ini- s tra c y jn e j; który to egzam in winien każdy m łody leśnik z d a ­ wać chcąc zostać przysięgłym p rak ty k an tem leśnym , a nie p o trzeb u je ju ż zdaw ać egzam inu n a rad c ę lasowego. Skąd p ochodzi, że m łodzież ta k a p rz e sta je uczyć się dalej, zaczy­

n ając później zapom inać i to niewiele czego się w krótkim czasie nauczyć m u sia ła , celem prędkiego zdania wyższego egzam inu.

. Przeciw nie tw ierdzono o sku tk ach zdaw ania egzaminów

niższych, mianowicie przez leśników pryw atnych. Oni m ając

(25)

ja k ie ta k ie świadectwo w ręk u zd an ia egzam inu z niższego leśnictw a, s ta ra ją się o ile możności dowieść czynem, że nie napróżno egzam in zdawali. A g o tu jąc się do niższego egza­

m inu, poznali się przynajm niej z głów niejszem i zasadam i le ­ śn ictw a , i to ich ju ż śm ielszym i czyni przy postępow aniu w lesie.

Ubolewano, czem u więcej Członków na zjazd nie p rzy ­ było, gdyż nie je d e n m ógłby był wiele dobrego tu ta j skorzy­

stać, gdzie od daw ien daw na lasy w jak n ajlep szy m p o rząd ­ ku i pielęgnow aniu utrzym yw ane i urząd zo n e; gdzie to i las w drzewo obfity i zwierzyny nie brak, gdzie sarn do statk iem i szarak się m ieści, a gdzie po półkopy lisów n a jed n em po­

low aniu łow iono, z których leśniczy odpow iedniego ostępu m iał do 100 guldenów czystej korzyści, nie mówiąc już o in ­ nych pożytkach, ja k ie z norm alnej hodowli lisów dla okolicy wypływają. Obliczywszy bow iem , ile to myszy niszczących posiewy rolne lisy te w polach wygubić m usiały pierw ej, nim pod s trz a ł przyszły, i zważywszy, że ta m , gdzie tyle lisów n a jed n em polow aniu s trz e la ją , jeszcze więcej ich zostało w lasów gąszczach niep rzeb y ty ch ; wynika z tą d kró tk i rezu l­

t a t , iż w tej okolicy nie p o trz e b a skupow ać lisów dla gubie­

n ia myszy niszczących ziarno zboża i w polu i w stodole.

A były gdzieindziej wypadki skupow ania lisów i m nożenia takow ych w rzeczonym celu.

Z dow odzeń o korzyściach utrzym yw ania m iernej ilości lisów, aby powstrzym ywać silne rozm nażanie się myszy, przy ­ taczan o różne p rak ty k i gubienia ryjkow ca. Przy tej sposo­

bności przypom niał nam się w jak iem ś pisem ku niem ieckiem polecony środek chw ytania ryjkow ca w ła p k i, czyli to reb k i z kory cienkich drzew ek świerkowych świeżo zdjętej, zw ija­

ją c takow ą w ru rk ę m iazdrzą n a w ew nątrz. T orebki z w et- k n iętem i w ew nątrz świeżemi g ałązk am i sośniny sk ła d a się n a porębow iskach nowszych, p rz y k ład a jąc je ciężarkam i. R a ­ no i wieczór każdego dnia odbywa się połów n a ryjkowca, a znachodząc po 40 i więcej okazów w jed n ej to re b c e , zsy­

p uje się takow e do flaszki. Pisem ko to mówi dalej „że gdy siągi w porębie stojące p rz e sc h n ą , ryjkow iec opuszcza świe­

że porębow isko i zdąża w k u ltu ry .“ J a k je w gąszczach k u ltu r ła p a ć d alej, pisem ko o tem nic nie nadm ieniło.

W łań cu ck ich lasach w idzieliśm y je d n a k , że ryjkowiec da się w k u ltu ra c h niszczyć; jakkolw iek bardziej zg ad zali­

byśmy się n a t o , by nie być w potrzebie gubienia ryjkowca, nie d a ją c mu ju ż przy nalesianiu sztucznem ponęty do po­

jaw ian ia się nadm iernego. Ryjkowiec istniejący w naszych ia sach naturalnym trybem p o w stały ch , nigdy nie był szko­

dliwym. Ja k ie on w sztucznych k u ltu ra c h m a zad an ie od

(26)

przyrody w skazane, badajm y bliżej, a zbadaw szy, n a pytanie to odpowiemy.

W iem y o tem , ile to zabiegów z daw ien daw na czynio­

no, ile obm yślano środków ja k odw racać plagę czasowego przech o d u gąsienicy niszczącej nasze sady. Pom im o n a jle p ­ szych p rz e stró g , n a ra d i pom ysłów , gąsienica ja k dawniej drzew a owocowe niszczyła, ta k i d o tą d niszczy, pojaw iając się od czasu do czasu. W iemy, że po jej przejściu n astęp u ją później la ta w owoce obfite. W idzieliśm y w niektórych la ta c h drzew a owocowe całych sadów i całej okolicy do listk a o sta ­ tniego obnażone, a w następnym czasie te sam e sady w owoc ta k obfitujące, że drzew a łam ały się pod ich ciężarem .

N ie myślimy tem dowodzić bezskuteczności zabiegów przeciw szerzeniu się złego. R adzim y jed n ak , aby przy wszel­

kich tak ich zabiegach, przy najściślejszem zb ad an iu zew nętrz­

nych okoliczności, rozw ażyć p ie rw e j, czy podołam y staczać w alkę z przyrodą.

Rozum iem y, iż wszelkie niedołęztw o i nieuw aga je s t g rzechem ; grzechem je s t włożyć ręce w kieszeń i spoglądać po świecie w chw ili, gdy szerzące się złe ju ż szczytu dosię­

ga, nie m yśląc w cześniej o t e m , ja k ostrożnością m ałem u złem u zaradzić, z którego w ielkie się rodzi.

Z ryjkow ca p rzeszła po g ad an k a na przedm iot o szko­

dach zrządzonych przez k o rn ik a św ierkow ca, pojaw iającego się tam , gdzie ostatniem i czasy panow ały wichry i bezm iar drzew n ałam ały i n ap rzew racały. N adm ieniano, iż tu i ow­

dzie nie m ożna było wywrotów, złam isk i zerwisk wyrobić i z lasów u p rz ą tn ą ć ani takow ych obkorować, a kornik za­

czął się coraz bardziej szerzyć.

Ruszywszy drużyna leśników z m iejsca „przy altan c e", p ostępow ała linią odgraniczającą działy ostępowe. D ostrze­

gano tu wszędzie powywożone na przewody drw a budulcowe, należycie obkorow ane i p o sk ład an e , niem niej p ó łtrzecia ty ­ siąca siąg drw a opałow ego, którego łu p k i obkorow ane, dla wszelkiej ostrożności przy sk ła d an iu stro n ą odskóruią do św iatła poobracano.

W yjeżdżając z lasu i p rzepraw iając się koło. leśniczów ­ ki w W y d rzu , dostrzeżono przy tra c z u w pobliżu stojącym bierzw iona z lasu zwiezione. W yrżnięte one były z drzew zdrowych. Uwagę zw racano n a kloca przy tra c z u leżącego, z kory na wiosnę obnażonego, na którego zew nętrznym bielu dostrzedz m ożna było lik zaklęsłości okrągło podługow atych.

Były to blizny z powodu w w iertywania się kornika jodłow ca

(27)

poza ko rę tego drzew a, po ścięciu którego ów kloc w yrżnię­

to. A tak przez k o rn ik a zam ierzony n a życie drzew a był b e z ­ skuteczny, gdyż drzewo zostało zupełnie zdrowe, pomimo że wklęsłości n a bielu kloca sięgały głębokości trzec h do pię­

ciu słoi.

Dalszym pochodem zdążono w kultury m ięszaniny św ier­

ka ze sosną i z modrzewiem.

Miejsce dokonanej k ultury o sta łe było starodrzew em świerczyny, k tó ry w sk u tek szerzenia się kornika wycięto do g o ła i wyrębowisko odręcznie zalesiono. K ornik potem z a ­ czął się przenosić w przyległy starodrzew jodłow y m ięszany z św ierczyną, a tam szukając drzew a tego ro d zaju i takow e n ap ad ając, sp raw ił, iż przed 14 la ty m usiano w ytrzebić świer- czynę z pom iędzy jedliny. Nowe porębow iska odręczną k u l­

tu rą należycie zalesione, o patrzone są płotam i żerdziow em i, a sadzonki dw uletniej świerczyny, w czterostopow ych o d stę­

pach wsadzone, przedstaw iają w zrost silny, bujny i pośpiesz­

ny. M iejsca pojedynczych sadzonek p o n aznaczane są p a lik a­

m i, gdyż w sadzenicy wynoszącej 8 morgów pow ierzchni użytkuje się z traw tu ta j bu jn ie rosnących. P alik i służą za p rz e stro g ę , aby z przezornością traw y sieczono lub żęto, nie uszk ad zając sadzonek. P alik i te sto ją na m iejscu ta k długo, dopóki trw a zbiór traw y. Z przyczyny, iż w m iejscu tem spód je s t iłow aty, uznano za p o trzeb n e sadzić świerczynę świdrem w yw iertyw aną, a sadząc j ą dodaw ać ziem i kom postow ej.

W przyległym wysokim lesie świerkowym przygotow y­

wano p otrzebny zapas kom postu, tw orząc go tam przed zi­

m ą, a użytkow ano go n a wiosnę przy wykonywaniu kultur, znosząc go n a m iejsce sadzenia.

W edług p odania miejscowych leśników ro b o tn ik je d e n zd o łał w sadzić dziennie 300 sztuk drzewek.

Od k u ltu r rzeczonych przepraw iano się przez las św ier­

kow y, po przebyciu którego spotkaliśm y się z m ięszaniną świerczyny z je d lin ą , stanow iącej drzew ostan półrębny. D a­

lej napotkaliśm y drzew ostan pow stały z pom ięszania buczyny z je d lin ą , w m iejscu nad poziom trochę w zniesionem , n a wschód otw artem , gdzie zastaliśm y p rzestrz en ie znaczne za­

ję te w rębam i obsiewnem i rozum nie założonem i.

N a widok w r ę b o w i s k w s t a r o d r z e w i e b u k o w y m , serce w piersi Bieskidzianów i P odtatrzanów silniej bić za­

cz ę ło , spotkaw szy się z krajow cam i bukowymi w pobliżu wydm piasczystych I widzieliśmy piaski naokoło.... zaś w wy­

sokim lesie bukowym glebę leśną jak n ajsiln iejszą i g rubą

w arstw ę hum usu pokryw ające spód piasczysty. A pomimo te ­

go że las te n bukowy przechodzi blizko wiek rą b n o ś c i, jak że

on jeszcze d o tąd silnie zw arty? a drzew a ja k ie ż gonne, wy-

d atnością pełne, zdrow e, w sortym enta m atery ału obfite!

Cytaty

Powiązane dokumenty

The notion of strongly n-convex functions with a control symmetric n- linear function ϕ in the class of functions acting from one real linear space to another one are introduced..

Dieses zusammengefasst heifit, dass alle Worteinheiten (lexikalische Einheiten sollte man hier nicht sagen, weil Initialkurzungen keine lexikalischen Einheiten sind, sondern

Nicht verschwiegen werden darf, daß in der Transskription recht viele Druckfehler Vorkommen; namentlich scheinen in den Monumenta Talmudica die beiden - längere

Eben deswegen aber dürfen wir auch nie au er Acht la en, daß Gottes Liebe in Chri to ich auf alle Men chen gleich er kre&gt;et , und daßal sauch wir uns nicht {hmeihlen dürfen,

Dr, Instytut Filozofii i Socjologii Akademii Pedagogicznej w Krako- wie, studiował we Wrocławiu, Lublinie oraz – dzięki stypendium rządu francuskiego – w Paryżu, doktorat z

The cytotoxic effects of (-)-epigallocatechin-3-gal- late and/ or epirubicin on human histiocytic lymphoma U937 cells were determined using the Beckman Coulter method of cell

Probability Calculus 2019/2020 Introductory Problem Set1. Using the notation with operations on sets, how would

ist zum Ganzen wenig die Rede, aber List, Zaudern, Zerren ist da." * Wenn man nun bedenkt, daß von Vegesack in seiner doppelten Eigenschaft als Polizei-Präsident und Mitglied