• Nie Znaleziono Wyników

Tadeusz Peiper i jego odbiorcy

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tadeusz Peiper i jego odbiorcy"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Tadeusz Kłak

Tadeusz Peiper i jego odbiorcy

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 81/4, 119-143

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X X I , 1990, z. 4 P L I S S N 0031-0514

TADEUSZ KŁAK

TADEUSZ PE IPE R I JEG O ODBIORCY

Tadeusz P eip er p rzed staw ił się literack iej publiczności zbiorem poe­ tyckim zaty tu ło w an y m A. Był on w in tencji auto ra, a potw ierdzało to przekonan ie jego zw olenników , „ p i e r w s z ą zdecydow anie pow iedzia­ ną l i t e r ą p o l s k i e g o , n o w e g o a l f a b e t u p o e t y c k i e g o ” 1, fu n d am e n te m jego przy szłej całości. Mimo jednak głosów m łodych e n tu ­ zjastów poezji P eip era (np. A natola S te rn a i Ju lia n a Przybosia) nie zna­ lazła ona przychylności ów czesnej k ry ty k i i to m.in. m iał na m yśli Ma­ ria n Czuchnow ski stw ierd zając, iż „wokół jego [tj. Peipera] osoby w i ę ­ c e j n a r o s ł o c i e n i n i ż b l a s k ó w p o w o d z e n i a ”. W ładysław S trzem iń sk i pisał w p rost o nikczem nym sto sun ku k ry ty k i do tw órcy aw a n g ard y 2.

Istotnie, głosy k ry ty k i odnoszące się do pierw szych dw u zbiorów poezji P eipera, a i w dużej m ierze do tom u Raz, były na ogół niechętne i niespraw iedliw e, a biorąc pod uw agę znikom ą liczbę ich om ów ień moż­ n a powiedzieć, iż książki te zostały po p ro stu p rz e m ilc z a n e 3. Piszący o w ierszach P eip era staw ali wobec nich na ogół bezradni, toteż — nie z n ajd u jąc do nich klucza — odrzucali je, odm aw iając im jakichkolw iek w arto ści poetyckich. W n iek tó ry ch w ypow iedziach pom aw iano P eipera 0 naśladow anie p rz y ję ty c h z zew n ątrz w zorów (czynił to naw et K arol Irzykow ski), A dam Polew ka zaś oskarżał jego w iersze o kosm opolityzm 1 tw ierdził, że ich język przypom ina „tłum aczoną francuszczyznę” 4. Pod­

1 M. C z u c h n o w s k i , W głąb awangardy, „Robotnik” 1933, nr 267. 2 Ibidem. — List W. S t r z e m i ń s k i e g o d o J . Przybosia, z 1 XII 1929. W:

L isty W ładysław a Strzemińskiego do Juliana Przybosia z lat 1929—1933. Do druku

przygotował i przypisami opatrzył A. T u r o w s k i . „Rocznik Historii Sztuki” t. 9 (1973), s. 228.

8 Przegląd opinii krytyki międzywojennej dotyczącej poezji Peipera dają S. J a- w o r s k i w książce U podstaw awangardy. Tadeusz Peiper, pisarz i teoretyk (wyd. 2. Kraków 1980, s. 72—83) oraz A. K. W a ś k i e w i c z w komentarzu do T. P e i p e r a P oem ató w i u tw o ró w teatralnych (przedmowa, komentarz, opraco­ w a n ie tekstu A. K. W a ś k i e w i c z . Utwory Z dróg wojen nych ■— opracowanie i komentarz S. J a w o r s k i . Kraków 1979. Pisma. [T. 1]).

(3)

staw ę do posądzania o obcość daw ało rów nież żydow skie pochodzenie p oety — w yko rzy sty w ali to zwłaszcza k ry ty c y zw iązani z k ręgam i n a ­ cjonalistycznym i, jak np. S tanisław Pieńkow ski, a u to r w y stąp ień p rze­ ciw „Z w ro tn icy ” w „M yśli N arodow ej”.

G łów nym jednak zarzutem , jaki staw ian o poezji Peipera, by ła jej n ie- zrozum iałość lub p rzy n a jm n ie j niejasność. Z a rzu t tak i w y suw ał n a w e t K arol Irzykow ski, n azyw ając au to ra Ż y w y c h linii „ak ro b atą m eta fo r i niezrozum ialcem w sw oich poezjach” , o sam ej zaś jego tw órczości pisał, iż jest „palim psestyczna, zatajona, po części niezrozum iała” 5. „Dlaczego pa n m nie nie rozum ie!” — p y ta ł d ram aty czn ie przy jak iejś okazji P e ip er a u to ra W alki o treść (2, 367) 6.

N iektórzy k ry ty c y łączyli zakłócenia w odbiorze poezji P eip era z jej in telektu alizm em , co rów nież zdecydow anie ograniczało krąg jej zwo­ lenników . S tefan K ołaczkow ski np. stw ierd zał, iż s k ra jn y in te le k tu a lizm P eipera:

przem ienia jego poezje w konstrukcje, w ym agające przygotowania i klucza do odczytywania tego szyfrowanego pisma. Gdyby poezja polegała na in te­ lektualnym zadowoleniu z rozw iązywania postawionych zadań, byłaby ta dzia­ łalność ce lo w a 7.

To już był pew ien gest dobrej woli ze s tro n y k ry ty k a . Je ślib y zaś K ołaczkow ski dostrzegł pokrew ieństw o zasady pseudonim ow ania p o etyc­ kiego z konceptem barokow ym , opinia o tw órczości P eip era m ogłaby się przedstaw iać jeszcze korzystniej.

A dam G aliński, p a ra fra z u ją c uw agi K ołaczkow skiego orzekał k a te ­ gorycznie, iż poezje P eip era „nie zn ajd ą jed n ak czy teln ik a”, a sugero ­ w ane przez tw órcę sposoby porozum ienia się z czytelnikiem „m uszą [...] zawsze spełznąć na niczym ” 8. G aliński był na ty le lojalny, że w sw ojej antologii um ieścił u tw o ry poetów aw angardy. A dam Szczerbow ski oka­ zał się n ato m iast b ardziej rad y k a ln y — zrezygnow ał w ogóle z d ru k u w ierszy now atorów , uzasadniając to następująco:

5 K. I r z y k o w s k i , „Burm istrz marzeń niezamieszkanych". „Wiadomości Li­ terackie” 1931, nr 1. Cyt. z: Słoń wśród porcelany. W arszawa 1934, s. 266, 282.

8 Cytaty z utw orów T. P e i p e r a podawane będą w edług edycji: Pisma. Opracowanie tekstu i redakcja T. P o d o s к a. Przedmowa, komentarz, nota bio­ graficzna S. J a w o r s k i . [Т. 1:] Tędy. N ow e usta. Kraków 1972; [t. 2:] O w s z y s t ­

kim i jeszcze o czymś. A rtyku ły, eseje, w y w i a d y (19181939). Tłum aczenie pierwo­

druków A. W ł o d e k . Kraków 1974; [t. 4:] P oem aty i u tw o ry teatralne. Przed­ mowa, komentarz, opracowanie tekstu A. K. W a ś k i e w i c z . Kraków 1979. P ierw ­ sza liczba po cytacie w skazuje tom, następna — stronicę.

7 S. K o ł a c z k o w s k i , Powieść. Liryka. Dramat. 19191930. W :

W. F e l d m a n , Współczesna literatura polska. Wyd. 8. Okresem 1919—1930 uzu­ pełn ił [...]. Kraków 1930, s. 664.

8 A. G a l i ń s k i [L. S t o l a r z e w i c z ] , Poezja Polski Odrodzonej. Łódź

(4)

Pom inięto jedynie poezję tzw. awangardy (z Peiperem i Przybosiem na czele), gdyż poezja ta wymaga specjalnego przygotowania i trudu, który bo­ dajże nie opłaciłby się w pełnej m ierze czytelnikowi 9.

Była to więc — jak widać — daleko posunięta tro sk a o in te re s od­ biorcy antologii.

W ypow iedzi tego rodzaju zaw ierały przekonanie — k tó rem u daw ali w y raz n a w e t k ry ty c y życzliwi aw angardzie i sta ra ją c y się podchodzić do n iej bez uprzedzeń, jak np. M ichał Chm ielow iec — iż odbiór poezji aw an gard o w ej w ym aga sp ecjalnych w tajem niczeń, a jej czytelnik m usi podchodzić do jej le k tu ry z odpow iednim i kluczam i czy in stru k cja m i, „jak czytać”. Pisał Chm ielowiec:

Poezja aw angardowa wymaga dodatku pozapoetyckiego, komentarza, tablic ostrzegawczych: „uwaga! aw angardowe!”, „powoli”, „przeczytać jeszcze raz!” 10

Konieczność odbycia inicjacji, um ożliw iającej czytelnikow i w ejście do poetyckiego ra ju aw angardy, a zwłaszcza do rzeczyw istości a rty sty c z n e j u tw orów P eipera, rodziła z kolei zarzut, iż pow staw ały one jako z ja ­ w iska w tó rn e wobec p rzyjętego uprzednio program u. W ielu k ry ty k ó w zarzucało Peiperow i, iż jego te k sty pisane b yły jako ilu stra c je sfo rm u ­ łow anych p rzed tem pom ysłów teorety czn y ch , poezja tw orzona w ięc b y ła ich zdaniem w o parciu o sporządzone uprzednio przepisy.

Dosyć wcześnie tego rodzaju z a rz u ty sform ułow ał anonim ow y a u to r w ychodzącej w K rakow ie „G azety L ite ra c k ie j” :

Now a sztuka, odrzucająca w szelką łączność z tym, co było, urządza co jakiś czas w ystaw ę kuchennych naczyń, by pokazać, w jaki sposób zam ierza się „robić” now e prądy. Czytelnikow i pokazuje się całą aparaturę twórczą, obnosi się w tryum fie każdą nową techniczną zdobycz [...].

Niedaw no jeden z krakowskich przedstaw icieli nowej sztuki atakow ał przez radio obojętność krytyki i społeczeństwa. Tymczasem przecież popyt idzie w tym wypadku równolegle z brakiem podaży. Cóż dała bowiem ow a tupiąca nowa sztuka poza kilkoma tom ikam i pisanym i w edług recept przyjętego pro­ gramu? Cóż dała takiego, co by m ogło stać się chlebem powszednim? 11

Tym przem aw iający m przez k rakow skie radio przedstaw icielem no­ w ej sztu ki m ógł być naw et sam T adeusz P eiper, w iem y w każdym razie, iż n iera z k o rzystał on z pośred n ictw a m ikro fon u radiow ego. P e ip er n ie ­ w ątpliw ie p rag n ął jak najszerszego upow szechnienia sw ojej poezji, ale — u w zględniając rea ln ą sy tu ację — ubezpieczał się z góry wobec z arzu ­

9 A. S z c z e r b o w s k i , Współcze sna poezja polska 1915—1935. W arszawa— Zamość 1936, s. 164. Podobny unik zastosował wcześniej W. D o b r o w o l s k i

(Ostatnia „szkoła” poetycka w K rakowie . „Kurier Literacko-Naukowy” 1930, nr 1),

pisząc : „w szkicu tym pominę m ilczeniem dorobek poetycki Tadeusza Peipera, gdyż tylko m ały jego odcinek przypada na czasy ukazywania się »Zwrotnicy«, a indyw idualność poety wym aga osobnego studium ”.

10 M. C h m i e l o w i e c , Felieton o poezji. „Pion” 1938, nr 20. 11 N o w a choroba n ow ej sztuki. „Gazeta Literacka” 1927, nr 16.

(5)

tów k ry ty k i, m ów iących o niechęci czytelników do poezji now ato rskiej. T w ierdził więc Peiper, iż na razie tw o rzy „poezję dla d w u n a stu ” (1, 363) (a więc dla w yb ran y ch, „apostołów ” ), k tó ra później doczekała się a p ro ­ b a ty i uznania. W w ierszu zam ykającym zbiór A orzekał, iż są książki, „k tó re nie chcą mieć czytelników w ielu ” (4, 60), i sw oje praw dopodobnie do nich zaliczał.

W spom niany a u to r „G azety L ite ra c k ie j”, naw iązując zapew ne do po­ dobnych w ypow iedzi P eipera, pisał:

[niemożność] dojścia do porozumienia z odbiorcam i uważa się za zaletę, za wyższość ponad przeciętność. Niezrozum iałość uprawnia tu do zarozum iałości. Jeśli ma się zamiar pisać dla wybranych, dla dziesięciu, dwunastu czy d w u ­ dziestu, to szkoda wydaw ać tomiki, bo przecież praktyczniej jest powiedzieć to owym w ybranym np. telefonicznie u .

M ożna pom inąć dem agogię i złośliwość zaw artą w o statn im z p rz y to ­ czonych zdań (czy nie w yszły one spod p ió ra A dam a Polew ki?), ale w y ­ pow iedź ta w skazuje na jedną z dróg — bezpośrednią — porozum ienia poety z czytelnikiem . W początkow ym okresie P eip er z niej korzy stał w niew ielkim stopniu. Oczywiście, recytow ano jego w iersze w ram ach zbiorow ych w ieczorów poetyckich, ale nie p rzyw iązyw ał on do nich w iększego znaczenia. G łów ną sp raw ą w ydało m u się tw orzenie now ej poezji i przekazyw anie jej w ręce czytelników za pośrednictw em druku .

P eip er w pierw szym okresie sw ojej działalności litera c k ie j uw ażał się przede w szystkim za poetę i poezję w łaśnie uznaw ał za tere n sw oich najw iększych odkryć. W ielokrotnie daw ał w y raz przekonaniu, iż p rz y ­ nosił najlepsze utw ory, na jakie zdobyła się współczesność. „Jed y n ą rze­ czą, do k tó re j w arto dążyć, jeśli się jest poetą, jest w ielkość” — pisał Leon C hw istek 13. T adeusz P eip er postępow ał w ta m ty c h latach jakby w duch u pow yższych słów au to ra Wielości rzeczywistości w sztuce.

Jednak że, jak pisała M ila Elinów na, pozostająca w bliskim kontakcie z T adeuszem P eiperem i m ów iąca tu ta j chyba jego głosem:

Poezje jego spotkały się z niezrozum ieniem i m ilczeniem. Oprócz n ie­ chęci, a naw et złej w oli, przyczyną tego były w ielk ie trudności, jakie nasu­ w ały poezje: A i Ż y w e linie. Peiper w ystaw ił w ięc na św iatło dzienne swój w arsztat i w ygłosił w Krakowie, W arszawie i L w ow ie odczyt o poezji, opubli­ kowany później w książce pt. Nowe usta u .

P eip er podjął więc sta ra n ia o przygotow anie przyszłych czytelników do odbioru jego poezji poprzez w yjaśnienie i rozpow szechnienie leżącej u jej podstaw ideologii. Pierw sza kam pania P eipera była więc reakcją

18 Ibidem.

13 L. C h w i s t e k , Zagadnienia literatury polskiej. „Dziennik Poznański” 1929, nr 261. Cyt. za: Wielość rzeczywis tości w sztuce. Wybrał i przedmową poprzedził K. E s t r e i c h e r . Warszawa 1960, s. 187.

(6)

n a n eg aty w n y odbiór jego poezji, stanow iła in terw en cję tw órcy w m e­ chanizm y funk cjon o w an ia jego dzieła. P rz y jrz y jm y się tej kam panii b a r ­ dziej szczegółowo. W pierw szych m iesiącach 1925 ro ku w ystąp ił P e ip er w głów nych ośrodkach in te le k tu a ln y c h k raju : w K rakow ie (17 I), w W ar­ szawie (4 II) o raz w e Lw ow ie (23 II), z odczytem zatytu łow an y m Now e

usta, a w K rakow ie w ygłosił także (15 III) p relekcję pt. Poezja jako b u ­ dowa. M ając na m yśli rów nież te w ystąpienia, pisał P e ip er później

w Zakończeniu w tom ie Tędy:

Pragnąłem przekonywać. Nie tylko artykułami, także gębą. Starałem się m ówić szczegółowo i dowodowo, mimo że nasi ludzit tx> tego najm niej są przyzwyczajeni. [1, 326]

J a k w ielką w agę przyw iązyw ał P eip er do swoich w ystąpień, św iad­ czą n iek tóre zw iązane z ty m okoliczności. Isto tn y był, o czym już w yżej wspom niano, w yb ór m iejsc i publiczności, a także fak t, iż odczyty te u k ład ały się w całą serię, tw orząc p raw dziw ą kam panię literack ą. P rz y ­ p o m n ijm y tu, iż w ow ych czasach ran g a odczytów i w ieczorów a u to r­ skich by ła bardzo w ysoka, przy czym obow iązyw ały na nie b ilety w stę­ pu. U czestniczyli w ty ch im prezach — obok inteligencji, stu d en tó w i m ło­ dzieży szkolnej — także n ajw y b itn ie jsi przedstaw iciele środow isk n a u ­ kow ych, literack ich i dziennikarskich. P rasa m iejscow a zapow iadała ta ­ kie im prezy zw ykle k ilk ak ro tn ie, po ich odbyciu zaś pojaw iały się czę­ sto obszerne spraw ozdania, a niekiedy naw et i streszczenia dyskusji z podaniem nazw isk dysku tan tów . W spraw ozdaniach w ym ieniano także często nazw iska w ybitn iejszy ch osobistości, uczestniczących w odczytach lub wieczorach.

P e ip er nie tylko opracow yw ał całą kam panię, ale i — jak zobaczym y na przy k ład zie o d czytu lwowskiego — dokładnie przygotow yw ał sw oje poszczególne w y stąp ien ia oraz konsekw entnie realizow ał ułożony w cześ­ n iej scenariusz. P isarz bowiem nie ograniczył się do w ygłoszenia odczy­ tu, a p rasa m iejscow a do jego zapowiedzi. P ojaw iła się m ianow icie cała sekw encja działań, p u blik acji i gestów tow arzyszących tem u odczytowi. N a dw a dni przed jego w ygłoszeniem przez P eip era w m iejscow ej „G a­ zecie P o ra n n e j” u kazał się zwięzły, ale św ietnie n apisan y a rty k u ł J u lia n a P rzybosia pt. Poezja „Z w ro tn ic y ” , poprzedzony inform acją red ak cyjn ą, k tó ra w skazyw ała n a bezpośredni związek publikow anego a rty k u łu z w y ­ stąp ien iem Peipera. O autorze zapow iadanego odczytu pisano w nocie, iż jest on „znany zaszczytnie w szerokich kręgach naszego społeczeń­ s tw a ” 15. Szkic, k tó ry — jak podkreśliła red a k c ja — w yszedł „spod w y ­ kw intnego pióra J u lia n a P rzy b o sia” , tę opinię rozw ijał i uzasadniał. T y tu ł zapow iadał rzecz o poezji „ Z w ro tn icy ”, a w rzeczyw istości a rty k u ł pośw ięcony był om ów ieniu dw óch książek P eipera: A oraz Ż y w y c h linii.

(7)

Przyboś p rzeciw staw iał nowość koncepcji teo rety czn y ch i o ry g in aln o ść rozw iązań p rak ty c zn y c h P eip era — tradycjonalizm ow i S k am an d ra. P rz e ­ de w szystkim jed n ak w skazał on n a ew olucję w ew n ątrz sam ej tw órczości poety pisząc, iż te dw ie książki „n ajw ybitniejszego teo re ty k a , p rzy w ó d cy fu tu ry zm u , dzieli krótkość czasu — i odległość rozw oju [...]” 16.

Przyboś w znakom itych ujęciach, w p recy zy jn y ch i sk u p io n y ch fo r­ m ułach ukazał P e ip era jako rzeczyw istego tw órcę n o w e j poezji pol­ skiej. P rzygotow yw ał on rów nocześnie m iejscow ych czytelników do od­ bioru treści odczytu P eipera, w y stęp u jąc tu także jako rzecznik swojego m istrza. Nie tylko p rezentow ał jego osobę, p ro g ram i dorobek poetycki, ale także s ta ra ł się w pływ ać na sposób p rzy jęcia pisarza w now ym śro­ dowisku.

N a dzień przed odczytem pojaw ił się w „Gazecie P o ra n n e j” i sam P eip er — w k a ry k a tu rz e A. E. O llera. R ysunek ten stano w ił ko lejną fazę przygotow ania odbiorcy na spotkanie z au to rem odczytu, a w nocie red ak cy jn ej ponow nie określono P eip era jako „znanego k ry ty k a i teo­ re ty k a sz tu k i” oraz pisano, że odczyt jego „w zbudził żyw e zain tereso­ w anie w naszym m ieście” 17.

Na ty m w szakże kam pania na rzecz P eip era się nie zakończyła. W dniu jego odczytu lw ow ski dziennik w y d ru k o w ał w yw iad z au to rem T ę d y n a tem a t tw órczości dwóch hiszpańskich pisarzy: Blasco Ibańeza i M iguela de U nam uno. W nocie re d a k c y jn e j poprzedzającej te k st w y w iad u zna­ lazła się ponow nie inform acja, iż „ w y b itn y k ry ty k i teo re ty k sz tu k i” za­ p rez e n tu je się publiczności lw ow skiej z estra d y o d c z y to w e j18.

Prócz osobistego w y stęp u P eip era m iejscow y odbiorca o trzy m ał więc jego p o rtre t literacki, w izerun ek plastyczny, a w yw iad pozw olił ukazać głębokie i m ocne pow iązania au to ra N o w y c h ust z jedn ą z lite r a tu r za­ chodnioeuropejskich, w ty m w y p ad ku z hiszpańską. K ażdej z ty ch p u ­ blikacji tow arzyszyła dodatkow a inform acja o jego odczycie i p rezen ­ tow ała go jako w ybitnego, szeroko znanego k ry ty k a i te o re ty k a sztuki. T rzeba rów nież pam iętać o pow iadom ieniu publiczności o im prezie za pośrednictw em afisza, do którego w yg ląd u i fu n k cji p rzyw iązyw ał P eip er duże znaczenie.

Można postaw ić pytanie, czy istotnie cała ta kam p ania była w yłącz­ nym dziełem Tadeusza Peipera. T rudno na to p y tan ie w pełni odpow ie­ dzieć, ale na pew no w dużej m ierze on ją organizow ał. On m ógł w sk a­ zywać auto rów a rty k u łó w (np. Przybosia) oraz w pływ ać n a pojaw ienie się in n y ch jej elem entów (wywiad). W ażną rolę odgryw ało w ty m w y­ padku stanow isko red akcji i jej p ełna przychylność dla P eipera. Jeden jego publiczny w ystęp został w ięc „obudow any” w ielu in n y m i elem en­

18 Ibidem.

17 „Gazeta Poranna” 1925, nr 7340.

18 Ibanez i Unamuno. W y w ia d u Tadeusza Peipera. „Gazeta Poranna” 1925, nr 7341, rubryka W y w ia d „Gazety Porannej”.

(8)

tam i, k tó ry c h stopniow e pojaw ianie się przygotow yw ało odbiorcę, u ra ­ biało jego stosunek do osoby p releg en ta i w pływ ało n a sposób odbiera­ nia p rezento w an ych przez niego treści. M am y św iadectw a, że rów nież późniejsze publiczne w ystąp ien ia P eip era b yły sta ra n n ie przygotow y­ w ane i poprzedzane odpow iednią k am panią reklam ow ą.

G łów ne in ten cje k am panii przen ik n ęły także do s tr u k tu ry odczytu P eip era. T ytuł: Now e usta, eksponow ał zarów no n o w o ś ć m owy, jak i sposób jej p rzek azy w an ia ( u s t a). T y tu ł książkow ej edycji „odczytu o poezji” o trzy m ał już sens m etaforyczny, o dryw ał się bowiem od spo­ sobu w ypow iedzenia, w skazując na m owę p o e t y c k ą . Now e usta za­ chow ały także w d ru k u „styl m ów iony” , widoczny już w pierw szym zdaniu książki, a w łaściw ie słowa do niej w prow adzającego:

Przem ilczenia, którymi nasza krytyka tak grubo przekreśla moją poezję, gdybym brał je jedynie osobiście, nie stałbym tu teraz przed w a m i — [...J [1, 331; podkreśl. T. Κ.]

K siążka P eip era sw oją sty listy k ą n ieu stan n ie sygnalizow ała, iż tek st w niej z aw arty nie był c z y t a n y , lecz m ó w i o n y . W yrażało się to w częstych zw rotach do odbiorców, k tó ry m i byli s ł u c h a c z e (np. „Proszę P a ń stw a ” , „S łu ch ajcie”, „Proszę o chw ilę natężonego słu ch u ”). Z w ro ty do słuchaczy p rzen ik ały także do m ery to ry czn ej części wyw odu:

Bo my kocham y słowo; słowo; podobnie jak Pani kocha kamee, a Pan, proszę Pana, stare m onety i nowe także. [1, 359]

P e ip er posługiw ał się rozm aitym i chw ytam i persw azyjnym i, próbując n a różne sposoby pobudzać am bicje słuchaczy. M ając do czynienia z eli­ tą odbiorców, p rag n ą ł ich przekonać do sw ojej ideologii, o p a rte j na „uścisku z teraźniejszością”, nowoczesności oraz na zgodności ze swoim czasem. K tóż nie chciałby być nowoczesny i „w spółczesny”? N iew ielu jed n ak słuchaczy udało się zapew ne P eiperow i przekonać i zjednać, te ­ raźniejszość m iała bow iem różne oblicza, a opinię „nowoczesnego” można było uzyskać na w iele odm iennych sposobów. P eip er w yczuw ał chyba istn iejące opory i dostrzegał niechęć wobec tego, co przed staw iał jako objaw ien ie now ych p ersp ek ty w dla poezji.

Z tego więc w zględu już na początku sw ojej działalności program o­ w e j w ięcej — w y d aje się — liczył P eip er na odbiorcę przyszłego niż sobie współczesnego. W yrażał bowiem przekonanie, iż „now e u s ta ” o k re­ ś lą p rzy n a jm n ie j najbliższe ćw ierćw iecze poezji polskiej, dodając przy ty m , iż jedni „nigdy nie zechcą ich słyszeć”, drudzy zaś „będą chcieli je zagłuszyć”. W zakończeniu zaś książki pisał:

Jedni zw alczają sztukę teraźniejszości dlatego, że n ie w idzą w niej przy­ szłości; są inni, którzy zwalczają ją dlatego, że ma przyszłość. I gdyby nawet historycy literatury. N ie lękam się. Historycy mogą być przeciwko mnie; histo­ ria jest ze mną. N ow e usta; w ybaczcie mi, że słyszę już ich pierwsze zdania. [1, 367]

(9)

Ta „ k am p an ia” Peip era nie przyniosła jednak trw alszy ch skutków . W ażniejsze okazało się książkow e w ydanie ty ch odczytów , choć i jego krąg oddziaływ ania był dosyć ograniczony. „P eiper zasłużył sobie na coś w ięcej niż m ilczenie, k tó re otoczyło Now e u sta ” — napisał A dam Po­ lew ka 19. Rów nież publik acje d ru giej serii „Z w ro tn icy ” , m iast zyskać P eiperow i i aw angardzie now ych zw olenników , odpychały ich apodyk- tycznością tonu, gw ałtow nością oskarżeń i polem ik, w reszcie bezcere- m onialnością w tra k to w a n iu p isarzy o znanych nazw iskach, czego p rzy ­ kładem były C ha m u ły poezji Ju lia n a Przybosia.

„Z w ro tn ica” okazała się poza ty m n iew y starczająca na p o trzeby sa­ m ych poetów aw angardow ych, a B rzękow ski pisał w p rost do Przybosia, iż jako pism o p o p ulary zato rsk ie zaw iodła ona. Istotnie, nie było w n iej recenzji ani arty k u łó w pośw ięconych tw órczości członków zw iązanych z pism em grupy, nie m ów iąc już o „pokazow ych” an alizach w ierszy aw angardow ych, jakie przyniosła później Poezja integralna J a n a B rzę- kowskiego. „Z w ro tn icę” k ry ty cznie ocenił po latach, choć z zupełnie in ­ n y ch powodów, sam jej tw órca w odpow iedzi na an kietę m iesięcznika „S tu d io ” :

N iestety: założyłem „Zwrotnicę” i redagowałem ją. Pierwszy num er ukazał się za w cześnie, bo w r. 1922, i za pięknie, bo w maju.

Aż 18 m iesięcy żyło toto. Potem nastąpiła przerwa, lecz niestety nie trwała dłużej niż dwa lata. Lata te stanow ią najszczęśliw szy okres mojego życia.

Czemuż do „Zwrotnicy wróciłem! Czemuż uczyniłem to w pamiętnym maju 1926 roku!

Źle, że zaczęła się druga seria, i źle, że kierowałem nią aż 11 miesięcy. Żałuję — czego? Tego, że bolesny przypadek życia osobistego zmusił m nie do założenia pisma i podjęcia ruchu grupowego. Dla spraw, którym się od­ dałem, byłbym zrobił w ięcej na innych drogach. [2, 456]

Po ostatecznym zam knięciu pism a P eip er zam ierzał podjąć now ą kam ­ panię, dzięki k tó re j jego idee i twórczość oraz dorobek in n ych pisarzy aw angardow ych d o tarły b y do szerszych kręgów czytelniczych. Jego ów­ czesna ta k ty k a polegała na w yk o rzy stan iu w szystkich dostępn ych m ożli­ wości, o czym pisał do Ju lia n a Przybosia w liście z W arszaw y:

Trzeba pisać na wszystkie strony [...], gdzie się da. Stanowczo wiedzą o nas — za mało. Rzeczywistość widziana stąd jest gorsza niż ta, którą w i­ dzieliśm y z Krakowa. Lepiej zrobić kilkum iesięczną przerwę w wydawaniu' „Zwrotnicy”, a za to pisać na prawo i lewo 20.

Owocem ty ch usiłow ań był szereg arty k u łó w w „Głosie L ite rac k im ”, gdzie m.in. Ju lia n Przyboś ujm ow ał sy tu ację literack ą „ze stanow iska »Z w rotnicy«”, a J e rz y Jodłow ski pisał o P eiperze jako „poecie

społecz-la P o l e w k a , op. cit.

20 List T. P e i p e r a do J. Przybosia z 20 IX 1927. Korespondencja J. Przy­ bosia w Muzeum Literatury im. A. M ickiewicza w W arszawie, sygn. 655, t. 1.

(10)

n ym ”. Oba a rty k u ły w yw ołały polem ikę, na czym autorow i N o w y ch ust bardzo zależało 21.

Mimo ty ch w ysiłków aw an gard a jako całość traciła rozm ach, sam zaś P eip er w chodził w okres w yraźnego kryzysu. Uwidoczniło się to w latach 1929— 1930, k tóre — trak to w an e łącznie — stan o w iły zauw a­ żalną granicę lite ra c k ie j biografii poety. P ierw sza z tych dat łączyła się z w ydaniem tom u Raz, k tó ry zam ykał n ajb ard ziej tw órczą fazę poezji P eipera, d rug a zaś z ogłoszeniem Tędy, książki obejm ującej n a jw a żn ie j­ szą część jego pro gram ow ych tekstów . K ry ty cz n y i czytelniczy odbiór tych książek p o tw ierd ził dotychczasow y stan rzeczy. Obie one zam ykały pew ne linie rozw oju, dochodziły do ich kresu. N astąpiło jakby w y czer­ panie m ożliw ości albo — inaczej m ówiąc — dokonane odkrycie traciło stopniow o swój dotychczasow y blask. A u to r S m u t k u tropików pisał:

C złowiek tworzy w ielk ie dzieła tylko na początku; w każdej dziedzinie pełną wartość ma jedynie pierwszy krok, następne są już niezdecydowane i pełne poprawek, starają się odzyskać piędź po piędzi teren już przekro­ czony 22.

To „niezdecydow anie” i „p o p raw ian ie” będzie u P eipera w lata ch trzy d ziesty ch bardzo widoczne. Łączyło się ono niew ątpliw ie z nasila­ jącym się kryzysem , jaki przechodził on w ty m czasie w swoim życiu. M am y w iele w te j spraw ie sygnałów w źródłach biograficznych (np. w listach B rzękow skiego i Przybosia oraz w różnych w spom nieniach), ale n a jle p ie j u trw a lił ten stan rzeczy W ładysław Strzem iński, pisząc n a początku 1930 r. do Ju lia n a Przybosia, w n iezbyt zresztą sk ład n ej polsz- czyźnie:

P e i p e r . Był w Koluszkach. Mam wrażenie, że nie jest w porządku (ner­ wowo?). Tłum aczę sobie tym, że jego czasy były trudne, że „Skamander” i „Wia- dlomości] Lit[erackie]” przez swój bojkot jednak cel swój osiągnęły i Peipera z jego drogi w ytrąciły. Robi wrażenie człowieka, który stracił orientację, stra­ cił rozpęd, a now ego już n ie może [nabrać]. Już naw et w Razie były znaki załam ania się, dotykanie tem atów popytowych, szukanie łatw iejszej drogi do publiczności, niż było dotąd. To nic, że kronika dnia. Teraz on sam sobie przeczy. Sam m ówi, że nowa sztuka rozbita, że jej już nie ma i że to dlatego, że n ie było i n ie ma ludzi, a jednocześnie, że nowa sztuka całkow icie zw y­ ciężyła, bo jakiś reporter powtórzył gdzieś jedno zdanie Peipera. Ma zamiar zam ieszkać pod Warszawą gdziekolwiek pomiędzy Koluszkami i W arszawą i bywać często w Warszawie. Ukrywa od wszystkich swój adres. Jest strasz­ n ie zdenerwowany i m ówi, i mówi, że ja tego nie m ogę zrozumieć, bo nie znam jego spraw. Wiązać się z nikim nie chce i będzie drukować w szędzie, gdzie go zaproszą. Żadnych grup n ie uznaje. K iedy m ówiłem , że musimy się skupić i w szystko zacząć na nowo, nowy atak — on tylko prorokował n ie ­ powodzenia i że każdy musi na w łasną rękę. Ma pisać powieść 2*.

21 Pisałem o tych sprawach w książce Czasopisma awangardy (cz. 1. W rocław 1978, s. 107—111).

22 C. L é v y - S t r a u s s , S m u tek tropików. Przekład A. S t e i n s b e r g . War­ szaw a 1960, s. 440.

(11)

M yśl o tw o rzeniu powieści potw ierdzała sugestię S trzem ińskiego o po­ sz u k iw an iu przez P e ip era now ej drogi do czytelników , św iadczyła ró w ­ nież n iew ątp liw ie o w yczerpaniu m ożliwości w zakresie teorii i p ra k ty k i p o etyckiej. W dziedzinie prozy am bicje P eip era sięgały rów nież bardzo daleko, co pośw iadcza list Przybosia, p isany pod koniec r. 1932, k tó ry in fo rm u je także o ówczesnej sy tu acji P eip era jako pisarza, p o tw ierd z a ­ jąc n iek tó re obserw acje Strzem ińskiego.

R ozm aw iałem z Peiperem , Brzęk[owskim] i Kurkiem. R efleksje raczej pesym istyczne. Peiper w ydaje się raczej w ielkościow o-zarozum iałym w spom n ie­ niem sam ego siebie. Nic w łaściw ie nie robi, „leczy nerw y” i twierdzi, że jeśli przetrwa ten kryzys (co mu chiromantka powiedziała), nastanie dla niego okres potęgi. Da powieść pomnikową — literaturze św iatow ej. Chciałbym tem u chętnie uwierzyć, ale obawiam się, że jego neurastenia w połączeniu z m ega- lom ańskim przew rażliw ieniem przeszła już w stan ch ron iczn y24.

W ty c h latach powieść P eip era była zapew ne jeszcze sp raw ą p rz y ­ szłości, to zaś, co w nosiły Raz i Tędy, zw iązane było raczej z przeszłością. W te j sy tu a c ji swoistego „zaw ieszenia” postanow ił P e ip er zajm ow ać się przede w szystkim upow szechnianiem swojego dotychczasow ego dorobku. S y tu a c ja b y ła nieco paradoksalna. Początkow o a u to r Ż y w y c h linii u w a ­

żał się w yłącznie za poetę, a w szystkie inne działania sp raw ie w łasn ej poezji podporządkow yw ał. Pow ołane p rzez P eip era czasopismo i p u b li­ kow ane książki m iały w prow adzić jego poezję na litera c k i ry n ek , a r ty ­ k u ły zaś i książki program ow e — służyć ob jaśnian iu jej odkryw czości i now ych zasad tw órczej wypowiedzi. Taki też sens m iała kam pania P ei­ p e ra z o k resu N o w ych ust. Do P eip era także dało się bow iem odnieść uw agę Czuchnow skiego, dotyczącą ów czesnej sy tu a c ji pisarzy aw a n g a r­ dow ych. W jednym z arty k u łó w pisał on:

Nie można powiedzieć, żeby nazwiska aw angardzistów nie były z n a n e ; poezje natom iast są oazą tajemnicy, oazą piękna w ym ijaną starannie przez błędne karawany czytelników 2S.

Poezja, k tó rą P eip er uw ażał za najw ażniejszą część swojego dorobku, spo ty k ała się nadal z wrogością lub m ilczeniem , n ato m iast publicystyka, będąca w zam iarze au to ra próbą w y jaśn ien ia poety ki jego w ierszy, była p rzy jm o w an a na ogół dosyć życzliwie. Leon K alten b erg h , pisząc o Poe­

m atach P eipera, przypom niał u ta rte już od daw na przekonanie, iż „aw an ­

g a rd a ” i „ a b ra k a d a b ra ” były synonim am i, a te k sty poetyckie now ato­ rów określono pogardliw ie m ianem „chińszczyzna” 26.

Tę sy tu a c ję przeżyw ał P eip er bardzo dram aty cznie, czego w yrazem b y ł głośny poem at Ze, w k tó ry m jego a u to r p rzed staw iał się jako „ b u r­

24 List z 1 XI 1932 do żony, Bronisławy P r z y b o s i o w e j , udostępniony mi przez adresatkę, której serdecznie dziękuję.

25 M. C z u c h n o w s k i , W głąb awangardy. „Robotnik” 1933, nr 285. 20 L. K a l t e n b e r g h , Z powodu nowego tomiku Peipera. „Głos Narodu” 1936, nr 2.

(12)

m istrz m arzeń niezam ieszkanych” . P eip er — jak przy stało n a odkryw cę now ych św iató w p o etyckich — b y ł p rzekonany o doniosłości sw oich w y ­ nalazków. Sądził, iż w szystkie osiągnięte przezeń zdobycze w in n y spotkać się z naty ch m iasto w y m i p rzychylnym przyjęciem . Społeczna recepcja poezji P e ip era nie p o tw ierd zała ty ch oczekiwań. P rz ek o n a n y o dosko­ nałości w łasn y ch u tw o ró w poetyckich, nie w idział po sw ojej stro n ie żad­ nej w in y — szu k ał jej więc po stron ie odbiorców. W poem acie sw ym P eiper obciążał ich całkow itą odpowiedzialnością za b rak odzew u („w iedz­ cie: w te d y n a jb a rd zie j sypkie są dzieł m oich w ady, / k iedy pochodzą od w as”), u w y p u k lił tak że istnienie w zajem nych zależności o raz oddziały­ w ań pisarzy i słuchaczy bądź czytelników („trzeba mi m ia st w k tó ry c h iskra tłuszczem chw alb się pasie” ). Toteż pytanie: „gdzież są ci któ rzy by to co ja tak jak ja m arz y li” (4, 168), świadczyło zarów no o w ielkim rozczarow aniu tw órcy, jak i o jego osam otnieniu.

Z nako m ity k o m en ta rz do tego poem atu zn ajd u jem y w e w cześniej­ szym a rty k u le P e ip e ra pt. Oskarżenie obrońcy, pow stał on bow iem z po­ dobnych przeżyć i m yśli. W im ieniu ów czesnej n o w e j lite r a tu r y a u to r pisał:

Nasza tragedia? Nie ma tragedii w nas, nasza tragedia jest poza nami. [...] Tyle nowych m yśli w niosła na swych barkach, młodych n ie tylko z lat, lecz z siły kości, literatura nowatorska, a któż zajął się naszym i wnosinam i? Kto w nie wniknął? Kto um iał brać z nich dla dobra kraju? Kto przytakiw ał ich rozwojowi? Tyle tk w i w nich możliwości, tyle dróg z nich w iedzie. N ikt nam nie był pomocą. Jedni n ie rozumieli, inni m ieli interes w tym, by nie rozu­ mieć, a my m im o to czyny, których nikt od nas nie żądał, czyniliśm y tak, jakby nas o n ie błagano. Jednak w sztuce oddźwięk w pływ a na dźwięk, a cóż dopiero w sztuce, która śni jaw ę nowoczesności. Nam trzeba już n ie tylko oddźwięku otoczenia, nam trzeba jego współpracy. [2, 177].

P e ip er to odrzucenie lub przem ilczanie p rzypisyw ał najczęściej dzia­ łaniom i spiskom jego w rogów. Później dopiero, w P rzedm o w ie z 1935 r. do Poematów, zaczął dop atryw ać się n iek tó ry ch w in i po sw ojej s tro ­ nie. P ierw sza z nich w iązała się z handlow ym asp ek tem jego publik acji. Pisał:

Zaw iniłem w obec mojej poezji już choćby nadm ierną troskliw ością o w y ­ gląd książek, w których ją w ydaw ałem ; dla pierwszych moich tom ików pozy­ skałem przecie rysunkową współpracę artystów o europejskich nazwiskach, K islinga i Grisa, a reprodukowanie ich rysunków podniosło cenę publikacyj tak wysoko, że uniem ożliw iło mojej poezji dotarcie do tego czytelnika, który na nią czekał. [4, 27]

E dycje poetyckich zbiorów P eip era m iały n iew ątpliw ie c h a ra k te r luksusow y, toteż ze w zględu na ilu stra c je aw angardow ych m alarzy, no­ w ato rsk ie rozw iązania graficzne i — co się z ty m wiązało — cenę, m ogły znaleźć nabyw ców w yłącznie u e lita rn e j publiczności. P o tw ie rd z a to zresztą wysokość n akład ó w pierw szych książek p oetyckich P eipera. W y­ pow iedź pisarza zdaje się jed n ak w skazyw ać, iż głów n y a d re s a t jego 9 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1990, z. 4

(13)

poezji znajdow ał się poza tą sferą. S k ąd jednak brało się p rzek o n an ie pisarza, iż na poezję tę czekał bezskutecznie in n y jeszcze czytelnik, tru d ­ no jest rozstrzygnąć.

Inna, większa w ina, k tó rą p rzy p isy w ał sobie P eiper, polegała na tym , iż — poza w spom nianą k a m p an ią — pozostaw ił sw oją poezję w łasn em u losowi, licząc w yłącznie n a jej księg arsk i i czytelniczy obieg. Nie ko­ rzy sta ł n ato m iast p raw ie zupełnie z in n y ch m ożliw ości propagow ania poezji:

Nie daw ałem sw oim utw orom pomocy gardła. W czasach, kiedy ustalał się stosunek do nich, nie recytow ałem ich ani n ie skłaniałem innych do ich recytowania. [4, 27]

P eip er w skazyw ał, iż działał u niego w ielki opór w ew n ętrzn y , zw ią­ zany m.in. ze „w sty d em uczu ć” i z niechęcią do obnażania swego w n ętrza wobec zbiorow iska obcych ludzi. P oezja była bow iem dla niego spraw ą na jb a rd zie j osobistą, w poezji w y rażał swoje in ty m n e przeżycia i do­ znania. N aw et p ośrednictw o m eta fo ry i „pseudonim ow anie uczuć” nie odbierało w ierszom P eip era — w jego przek on an iu — n ajgłębszej szcze­ rości i praw dom ów ności.

Uw agę a u to ra N o w y c h ust w tej spraw ie m ożna zresztą odnieść i do pozostałych poetów aw a n g a rd y z o k resu „ Z w ro tn icy ” 27. Zajęci w spół­ p rac ą z pism em , p u b lik o w aniem w łasn y ch książek, a — w reszcie — roz­ proszeni sw oją p rac ą zawodową, nie znajdow ali już czasu na organizo­ w anie im prez literack ich , firm o w an y ch przez „Z w ro tn icę”. Nie zanoto­ w ano bodaj ani jednego w spólnego sp o tk an ia literackiego poetów „Z w ro t­ n icy ” z publicznością, jak nie było go i w okresie w ydaw an ia „L inii” . Poeci aw an g ard o w i w y stęp o w ali w ięc raczej pojedynczo bądź — częś­ ciej — uczestniczyli w sp o tk an iach w espół z pisarzam i in n y ch o rien tacji i pokoleń. S potkań tak ich było w ięcej dopiero w la ta c h trzydziestych.

M ożliwą jest zresztą rzeczą, iż w chodziły tu w grę w zględy m ery to ­ ryczne, w iążące się p rz y ję tą ta k ty k ą literacką. W początkow ym bow iem okresie P e ip er przy w iązy w ał w iększą w agę do tw orzenia ideologii poe­ ty ck iej i o p arty ch n a niej dzieł, ograniczał się więc do p u b lik acji tekstów bez w p ły w an ia n a ich obieg i odbiór. Że k u tak iem u stano w isk u P eip er wów czas istotnie się sk łaniał, zdaje się św iadczyć opinia Strzem ińskiego, z a w a rta w liście do Przybosia:

Mało jest zrobić dobre dzieło sztuki. Tak m yśli Peiper, ale tego n ie w y­ starcza. Należy w ytw orzyć warunki, w których by ono m ogło od działyw ać28.

27 Zob. trafną uw agę Z. G r a b o w s k i e g o (Poezja pod W aw elem . „Tygod­ nik Ilustrow any” 1935, nr 4): „»Zwrotnica« n ie w yw ołała odzewu wśród publicz­ ności krakowskiej, będąc raczej laboratorium aniżeli estradą, w idow nią czy ży­ w ym klubem dyskusyjnym ”.

(14)

P e ip e r uśw iadom ił sobie sw oją w inę po niew czasie. S tad w słow ach poprzedzających Poem aty pojaw iło się znam ienne w yznanie:

popełniłem błąd, w ielki błąd. Trzeba było rozkrzyczeć te utwory po m iastach i m iasteczkach. Ludzie na te krzyki czekają. Tylko n ieliczni przeżywają poezję najsilniej, gdy przeżywają ją samotnie. R eszta upaja się przeżywaniem zbio­ rowym. Rozgrzewa się gorącem sali, zapala się w łasnym oklaskiem. ,[...]

Za późno zrozumiałem moje błędy. Bo w chw ili, kiedy je zrozumiałem i kiedy byłem gotów naprawić je przez podjęcie szerokiej kampanii recyta- cyjnej, w ażny recytator, jakim w owej kam panii m iałem być ja sam, nie mógł już recytować! [4, 28]

Ta niem ożność w y n ik ała z fak tu , że w lata ch trzy d ziesty ch P e ip er był już in n y m człow iekiem i m ów iąc publiczn ie sw oje daw ne w iersze — m usiałby się cofać k u sobie daw nem u, a w ięc innem u. K ry ła się tu o ba­ w a o u tra tę sw ojej tożsam ości i o p rzek azy w an ie słuchaczow i fałszyw ego obrazu sw ojej osobowości. Jednocześnie a u to r Poematów słusznie pod­ kreślał, iż w łaśnie rec y tac ja m ogła oddać w ielkie usługi now ej poezji, a jego poezji w szczególności. Isto tn ie — u tw o ry P eip era o p a rte b y ły n a zasadach reto ry czn ych i n a s ty lu „m ów ionym ”.

W iny w łasne i cudze sp ra w iły — pisał P e ip e r — iż w okół jego poezji „ u tw o rzył się obwód nieporozum ień, n iew iary , niechęci”. Poza niew ielką g a rstk ą w yznaw ców otaczała ją p u stk a. A u to r N o w y ch ust p rag n ą ł jed­ nak — n a w e t po niew czasie — zm ienić tę sy tu ację. P rzed e w szystkim , zrażony nie tylko do p rzedstaw icieli n iec h ę tn e j w obec niego opinii lite­ rackiej, ale n aw et do n ajbliższych m u ongiś poetów , tak ich jak P rzyboś czy Czuchnowski, sw oje uczucia przenosił stopniow o na odbiorców — czytelników i słuchaczy jego utw orów . W jed n e j z późniejszych w ypow ie­ dzi P e ip er w yznał, iż przeznacza je dla „dalekich bliskich ” , skoro są o n i lepsi od „bliskich d alek ich ” (1, 317), w in n e j zaś zw racał się do czytel­ nika z szacunkiem i czułością, z jaką rzadko m ożna było się u p isarza spotkać:

Lecz może cię nie doceniam, kochany? Może jesteś lepszy, niż o tobie mówią? Przecie tym, który cię zaw sze bronił, byłem ja. Przecie to ja p ow ie­ działem, że polski czytelnik jest lepszy od polskiego literata!

Cóż, kochany, posłuchasz? [2, 438]

W odpow iedzi na an k ietę „O kolicy P o e tó w ” P eip er posunął się jesz­ cze dalej, su g eru jąc potrzeb ę pozostaw ienia łam ów pism a literack iego do dyspozycji czytelników — n a ich zw ierzenia z odbioru poezji. P isał:

jestem przekonany, że te zw ierzenia, w ybieran e ze znawstwem , m ogłyby być ciekawym i cennym przyczynkiem do rozm yślań o poezji. Pism o, które by czytelników dopuściło do głosu obszernie, stworzyłoby naprawdę okolicę poe­ tów. W każdym razie niektórzy z nas dopiero w tedy byliby wśród swoich. Cóż mi po poetach, z którymi nie mogą się porozumieć? Moją okolicą jest ta, którą tworzą wraz ze mną m oi najlepsi czytelnicy, ci którzy m nie czują i któ­ rzy m nie kochają! [2, 384]

(15)

P eip er p rag n ął w ięc rozw iązać sprzeczności m iędzy e lita rn y m cha­ ra k te re m sw ojej poezji a m ożliw ością jej szerokiego społecznego odbio­ ru. U traciw szy pośredników („apostołów ”, „karm icieli k arm icieli” , 1, 140), postanow ił uczynić w szystko, by jego głos d o tarł do słuchaczy bezpośred­ nio. W iem y już, że a u to r T ę d y zrezygnow ał z publicznego m ów ienia w łasnych w ierszy, uzasadniając to bądź „w stydliw ością uczuć”, bądź nie­ chęcią p ow ro tu do daw nych, u trw a lo n y c h w poezji przeżyć. Być m oże w chodził tu jeszcze in n y wzgląd, do którego P eip er się nie p rzy zn ał lub przyznać się nie chciał, u jaw n io n y w książce Z y g m u n ta L eśnodorskiego, gdzie a u to r pisał, iż P e ip er początkow o „w ystępow ał sam, ale re c y ­ tato rem b y ł p rzeciętnym , poza ty m w ygłaszał sw e w iersze dość m artw o, jakby z p ew n y m zażenow aniem ” 29.

Ten b ra k u m iejętności d ek lam ato rsk ich — obok w spom nianych po­ w yżej czynników — spraw ił, iż P e ip er nie chciał n a sp o tkan iach lite ­ rack ich w ygłaszać sw oich w ierszy. N ajczęściej czynili to za niego za­ wodow i ak to rzy i recytato rzy , m.in. K ry s ty n a A nkw icz-Szyjkow ska, W ła­ dy sław Józef Dobrowolski, J e rz y R o n ard -B u jańsk i, a później przede w szystkim W ładysław Woźnik.

Now a k am pania recy tato rsk a, jak ą p odjął P e ip er pod koniec r. 1935, łączyła się z niedaw ną p u b likacją P oem atów i życzliw ym ich przyjęciem . Do tej edycji p rzyw iązyw ał poeta ogrom ne znaczenie.

Była to [...] próba nie tylko zebrania dotychczasowego dorobku, ale także nadania wierszom now ego — ostatecznego — kształtu. Sum m a i przesłanie dla potomnych so.

W ydając n a nowo cały sw ój dorobek poetycki, a u to r N o w y c h ust p ra g n ą ł odbudować, a n a w e t um ocnić sw oją pozycję jako poety, poety pierw szego w aw angardzie i nie ty lk o w niej. W przedm ow ie do tego to m u pisał przecież:

nikt nie zna się na poezji lepiej ode m nie i z głębi tej; w iedzy zapewniam was, że daję w am utwory, które należą do najlepszych, jakie stw orzyła w spół­ czesność. [4, 30]

Myślę, że P eip er staw ał do ry w alizacji ze sw oim i daw niejszym i ucz­ niam i i zw olennikam i, a w szczególności z Przybosiem . Z daje się o tym świadczyć rów noległość lub sąsiedztw o ich w ieczorów poetyckich. Że ryw alizacja tak a istniała lub — p rz y n a jm n ie j — że rela cje m iędzy obu poetam i odbierano w k ategoriach w spółzaw odnictw a, św iadczą m.in. w spom nienia P iętaka, k tó ry opow iadając o d y sk u sjach nad poezją aw an­ gardow ą w k rakow skim salonie profeso ra S tefana Szum ana pisał:

Literaci forytowali w yraźnie Przybosia, a n ie szczędzili ostrych, choć ukrytych ukłuć, zwróconych w stronę Peipera, którego jako poetę p o m ija liS1. 29 Z. L e ś n o d o r s k i , Wspomnienia i zapiski. Kraków 1959, s. 113.

80 W a ś k i e w i c z , ed. cit., s. 627.

(16)

Podobne opinie, p rzeciw staw iające sobie ob u poetów (oczywiście ta k ­ że na korzyść Przybosia), pojaw iały się wówczas często w różnych a r ty ­ kułach, m .in. pod piórem K a ro la Irzykow skiego i K arola W iktora Z a- wodzińskiego. Istn ien ie ry w alizacji pośrednio p otw ierdzał także L ech P iw ow ar w szkicu Przeciw stan o w isku Przybosia, gdzie pisał, iż „ E n tu ­ zjazm dla poezji Przybosia urodził się w tedy, kiedy różni ludzie dla ró ż­ n ych celów chcieli osłabić czy zm niejszyć entuzjazm dla poezji P eip e­ r a ” 32. Nie m ożna w ykluczyć, iż to a u to r T ę d y inspirow ał P iw ow ara i dostarczał m u odpow iednich arg u m en tó w i uzasadnień.

Do podjęcia kam panii re c y ta to rsk ie j skłonił P eipera nie tylko sam fak t publik acji Poematów, ale i sposób ich p rzyjęcia p rzez k ry ty k ę. S ą­ dził on, iż po latach niechęci i niezrozum ienia przyszedł wreszcie n a jego poezję dobry czas, a u tw ierd zały go w ty m głosy w itające now ą edycję, k tó re św iadczyły o „pow rocie” P e ip era jako poety.

O dezw ali się oczywiście i przeciw nicy tej poezji, jak Franciszek Sied­ lecki, a u to r szkicu L ik w id u ję Peipera, czy W ładysław Sebyła. D rugi z nich stw ierdził:

[zbiór ten] jest godny uwagi jako swego rodzaju curiosum literackie. War­ tości poetyckich moim zdaniem n ie posiada. Może być nie tyle wzorem no­ w ych form wyrazu, ile przykładem degeneracji starych i znanych form d źw ię­ kowych i obrazowania S8.

W spom inał też Sebyła o „ p o k rętn y ch zaw ijasach m yślow ych” tego poety. Także J a n K ott, k tó ry jeszcze niedaw no był e n tu z jastą twórczości P eipera, a T ę d y nazyw ał „genialną k siążką”, pisał:

Utwory poetyckie stały się dla niego stołem operacyjnym, na którym do­ świadczał i poddawał próbie życia teoretyczne zasady swej poetyki. Kuracja się udała, ale pacjent umarł. Poezje Peipera stały się św ietną ilustracją jego artykułów, igraszką intelektualną, przykładami techniki poetyckiej, ale niczym w ięcej. Kryje się w tym ich w artość dla poetyki i nicość dla poezji®4.

W iększość om ówień i a rty k u łó w b y ła jednak życzliwa, p rzychylna, pod k reślały one w yraźną zm ianę opinii w sto su n k u do twórczości Peipera. K azim ierz Czachowski pisał o jego poem atach:

[są teraz] o w iele dostępniejsze, niż było to wtedy, gdy się poczęły pojawiać. Zwłaszcza lata ostatnie, w których poezja awangardowa tak szeroko się roz­ powszechniła, nauczyła nas lepiej rozumieć także jej w łaściw ego tw ó r cę86.

88 L. P i w o w a r , Przeciw stan ow isku Przybosia. W : Sztuka na gorąco. Zebrał, opracow ał i wstępem poprzedził T. K ł a k . K atow ice 1987, s. 110.

83 W. S e b y ł a , Liryka. „Rocznik Literacki za rok 1935”, s. 44.

84 J. K o t t , Drogi aw an gardy poetyckiej w Polsce. „Przegląd W spółczesny” 1935, t. 54, s. 401.

85 K. C z a c h o w s k i , O po e z ji Tadeusza Peipera. Z powodu zbiorowego w y ­

(17)

Czas n iew ątpliw ie robił swoje, sw oje też czyniła ofensyw a p isarzy aw angardow ych zm ierzająca do w y jaśn ien ia czytelnikom (a i k ry ty c e także) zasad dokonyw ającej się rew o lu cji poetyckiej. N iew ątpliw ie dużą rolę odegrały tu działalność „L in ii”, Poezja integralna J a n a B rzęków - skiego, program ow e i polem iczne a rty k u ły Ju lia n a Przybosia oraz liczne dyskusje na te m a t aw an g ard y w prasie la t trzydziestych.

To nowe, może n ajp ełniejsze sp o jrzen ie n a poezję P eipera, na jej rolę i znaczenie dał J e rz y P u tra m e n t w szkicu o znam iennym ty tu le: Peiper

na nowo o d k ryty . P o tw ierdzał w nim k ry ty k p rek u rso rstw o i n o w ato r­

stw o Poematów, pisząc:

Ileż ziem, ile lądów odkrył Peiper i jak prędko o nim zapomniano. Przyszli nowi odkrywcy i, jak zwykle, ten pierwszy został odsunięty w cień. Peiper to nie tylko „papież”, patriarcha, to Jan z Kolna polskiej poezji nowoczesnej. [...] Uczniowie, naśladowcy, epigoni, sfora krótkowidzów, ludzi bez daru spostrze­ gania ogromu całości, ludzi, którzy w gmachu potrafią dostrzec tylko parę ce­ gieł, cała szkoła, która się rzuciła na „nowy wspaniały św iat” i potrafiła z niego unieść ledw o parę „szczególików”. [...] „Linia” n ie potrafiła ogarnąć całości, zrozumiała, przyjęła i zwulgaryzow ała tylko ten jeden szczegół, m e­ taforę. A przecież Peiper to mistrz składni, to poeta, który, jak nikt w Polsce, potrafi operować zwrotem retorycznym, potrafi z w iersza zrobić narzędzie m owy sugestywnej, porywającej. Jego w iersze wygłaszać z estrady, nie czytać oczami, jak twórczość w iększości jego naśladowców se.

U w aga P u tra m e n ta o sposobie przek azy w an ia poezji P e ip era (poprzez recytację) zbieżna była z przekonaniem sam ego poety, k tó ry tw ierdził, że gdy jego w iersze b y ły w ygłaszane — zw yciężały. W ty m przeko n aniu zaw ierało się w ięc jedno ze źródeł rec y tato rsk ie j kam panii Peipera. A utor

Poematów doszedł do w niosku, iż m ów ienie poezji d aje lepsze w yniki

niż jej czytanie. Ten sposób upow szechnienia w ierszy zw iązany był też z sy tu a c ją liry k i na ry n k u księgarskim . P rz y niew ielkich n akładach książek poetyckich o raz ich w ysokiej cenie P eip er nie mógł liczyć, po­ m ijając już skalę trudności odbioru sam ych w ierszy, na zbyt w ielu c z y ­ t e l ń i к ó w. W tej sy tu a c ji zaczynał poszukiw ać odbiorcy, k tó ry jest s ł u c h a c z e m poezji. Jed en w ieczór poetycki pozw alał bowiem n ie­ kiedy dotrzeć od razu do w iększej liczby adresatów , niż m ogła to zapew ­ nić książkow a edycja wierszy.

Podobne przeko n an ia — zapew ne nie bez w pły w u P eip era — podzie­ lał także uczestnik jego „stolika” , Lech P iw ow ar, k tó ry podkreślał, że w iersz, aby m ógł zostać przeżyty, m usi być p rz y ję ty w całości, a n a jle ­ piej służy tem u w łaśnie recytacja. Mówił on:

Jest to jeden z kluczów do w spółczesnej poezji awangardowej, ż e s t a j e s i ę o n a p r a w d z i w i e c z y t e l n a d o p i e r o , g d y j e s t d o b r z e w y ­ s ł u c h a n a . W ielu ludzi przekonało się o tym, odkąd W o ź n i k zaczął

(18)

cytow ać poezje P e i p e r a . Tego niezrozum iałego Peipera, który n agle sta­ w ał się jasny jak a b e c a d ł o . I naw et dla tych, co przedtem n i e r o z u ­ m i e l i 87.

Ó w czesny rozgłos poezji P eip era był w łaśnie w dużej m ierze zasługą i dziełem krakow skiego ak to ra, W ładysław a W oźnika. Z ygm unt L eśno- dorski napisał, iż w ty m aktorze znalazł P eip er „jakiego sobie tylk o mógł w ym arzyć re c y ta to ra ”. W oźnik, o k tó ry m — jak dalej stw ierdza Leśno- dorski — m ówiono, iż „p o trafiłb y poruszyć słuchaczy n a w e t rec y ta c ją tabliczki m nożenia” 38, znalazł klucz do poezji P eipera i um iał ją otw o­ rzyć także dla publiczności. Dlaczego w łaśnie Woźnik? U zasadnia to opinia Lecha P iw ow ara, k tó ry był e n tu z jastą zarów no poezji P eip era jak i sztu ki rec y ta to rsk ie j tego arty sty :

Ma on w spaniałą zdolność j a s n e g o r o z w i j a n i a u t w o r u , b u d o ­ w a n i a g o g ł o s e m , bez żadnych sztuczek deklamacyjnych. R ecytacja Woź­ nika opiera się n ie na m uzyczności utworu, nie stara się on o ukołysanie ja ­ kim iś m elodiam i rytm icznym i, a przecież jest to w ygłaszanie w ierszy n iesły­ chanie poetyckie. „W y g ł a s z a n i e”, m oże to słow o jest lepsze w tym w y ­ padku niż „recytacja”. Wiersz jest tu ukazany od wewnątrz, od zdania, od bu­ dowy zdań, w ychodzą z niego w szystkie treści jak św iatło z lampy, n ie ginie ani jedno słowo, ponieważ rytm ika utworu jest ukazywana tylko jako elem ent utrzym ujący porządek słów, podrzędny, w zięty praw dziw ie dla piękna i do­ kładności zdania poetyckiego 89.

R ecy tato rsk i k s z ta łt poezja P eip era zaw dzięczała jednak nie ty lk o ta ­ lentow i W oźnika, ale i s ta łe j w spółpracy z nim autora. J a k pisał W ła­ dysław J. Dobrowolski:

Peiper z W oźnikiem spędził setki godzin, dyskutując w kawiarniach na tem at interpretacji swojej poezji. Była to praca nader subtelna. W oźnik pod w pływ em tej dyskusji przy każdym nowym wystąpieniu recytatorskim szedł naprzód 40.

W oźnik nie od razu został e n tu z jastą poezji P e ip e r a 41. Początkow o podobno śm iał się z jego w ierszy w raz z publicznością, później jed n ak był — obok poety — głów nym bohaterem kam panii, k tó re j apogeum

37 J. S p i e w a k , R ozm ow a z Lechem Piw ow arem . „Czas” 1938, nr 298, Cyt. za: P i w o w a r , S ztuka na gorąco, s. 140. Na inne aspekty recytacji poezji aw an ­ gardowej — na przykładzie utw orów M. Czuchnowskiego — zw rócił uw agę ano­ nim owy sprawozdawca z wieczoru tego poety w W ilnie (Czuchnowski w Wilnie. „Kurier W ileński” 1936, nr 30): „Zyskiwały one [tj. wiersze awangardowe] i tra­ ciły zarazem w recytacji. Recytacja, zresztą bardzo dobra, w ydobywała poszcze­ gólne odcienie, ale po każdym wierszu m iało się ochotę jeszcze raz posłyszeć albo przeczytać: te wiersze są zbyt bogate i pełne, żeby je móc od razu ująć”.

38 L e ś n o d o r s к i, op. cit., s. 13.

L. P i w o w a r , Norwid i teraźniejszość. Recytacja Wład[yslawa] W oźnika

w „Reducie”. „Dziennik Ludowy” 1938, nr 90. Cyt. za: Sztuka na gorąco, s. 68.

ri W. J. D o b r o w o l s k i , „Cricot” i „Poltea”. W: Cyganeria i polityka. W sp o ­

mnienia krakowskie 1919—1939. W arszawa 1964, s. 353.

(19)

p rzypadło n a 1936 rok. Z w ażniejszych im prez p oprzedzających tę d atę m ożna w ym ienić w ieczór au to rsk i P eip era w In sty tu cie P ro p ag an d y S z tu ­ ki w Łodzi (grudzień 1932), jego w ieczór au to rsk i w K rakow ie (listopad 1933) oraz udział w w ieczorach organizow anych przez L ita rt, „G azetę A rty stó w ” o raz „Tygodnik A rty stó w ” w lata ch 1934— 1935.

Nie znam y jednak dokładnego kalen d ariu m o rg an izacy jn y ch poczy­ n a ń P eipera, gdyż b ra k u je pełn ej doku m en tacji ów czesnych im prez lite ­ rac k ich w W arszaw ie, K rakow ie i w in n y ch m iastach, nie p o tra fim y w ięc powiedzieć, jaki ta k am p an ia m iała rzeczyw iście zasięg 42. W iado­ mo, iż w 1936 r. m iały m iejsce co n a jm n ie j dw a osobne w ieczory P e ip e ­ ra w K rakow ie (w sty czniu i w grudniu), w W ilnie (marzec), w W arsza­ w ie (wiosna) oraz we Lw ow ie i w Poznaniu. P ow tarzał więc, n a w e t je rozw ijając, k ie ru n k i k am panii z o k resu N o w ych ust. Św iadectw a ów­ czesnej p rasy na ogół zgodnie p o tw ierd zają pełne pow odzenie akcji P ei­ p e ra i W oźnika. One m uszą nam posłużyć do re k o n stru k c ji w y nik ów ow ej kam panii, niejako w m yśl p rze w ro tn e j opinii Zofii N ałkow skiej, k tó ra pisała, iż „N igdy nie w iadom o n ap raw d ę, jak a jest rzeczyw istość — póki nie nazw ie jej jakoś prasa, nie potw ierdzi fre k w e n c ja ” 43.

P ro g ram w ileńskiego wieczoru, odbyw ającego się w ram ach głośnych „ Ś ró d litera c k ic h ”, obejm ow ał dw ie części — pierw sza pośw ięcona by ła utw orom N orw ida (W oźnik był znakom itym i częstym w ykonaw cą jego

Promethidionu), dru g a zaś — Peipera. Im prezę tę zapow iadał m .in. „K u ­

r ie r W ileński” (tu ta j w szak pracow ał i prow adził znaną kolum nę lite ­ rack ą, będącą w istocie jedną z try b u n aw angardy, Józef M aśliński, za­ gorzały zw olennik ru c h u now atorskiego), pisząc:

Wieczory recytacji W oźnika w Krakowie, Poznaniu etc. zdobyły sobie en ­ tuzjastyczne uznanie publiczności. Na tę środę przybywa rów nież z Krakowa znany poeta i teoretyk poezji awangardowej, Tadeusz Peiper 44

P eip er zrobił jednak uczestnikom „Ś ro d y ” p rz y k rą niespodziankę, gdyż — jak pisał rec e n z en t „Słow a” — jego p rzyjazd „z niezn any ch po­ wodów nie doszedł do s k u tk u ”. Spraw ozdaw ca stw ierdzał, iż w iersze k ra ­ kow skiego p o ety odtw arzał W oźnik „z jednakow ą p recy zją i ogniem ”, naw iązując n ato m iast do słów recytow anego w iersza pt. Z Górnego Śląska napisał, iż re c y ta to r poezję N orw ida „p rzetłum aczył n a złoto, poezję zaś P e ip era na zm ienną, błyszczącą w szystkim i koloram i b a jk ę ” 45.

O bardziej zróżnicow anym odbiorze tego w ieczoru św iadczy obszer­ ne spraw ozdanie M aślińskiego, k tó ry — w ychodząc od zestaw ienia dwóch

48 O wieczorach poezji Peipera pisał krótko J a w o r s k i (U podstaw a w a n ­

gardy, s. 199).

48 Z. N a ł k o w s k a , Dzienniki. T. 4, cz. 1. Opracowanie, w stęp i komentarz H. K i r c h n e r . W arszawa 1988, s. 79.

44 Kronika. „Kurier W ileński” 1936, nr 61.

48 H. L., Wieczór poezji N orw ida i Peipera na środzie literackiej 4 marca br. „Słow o” z 6 III 1936.

(20)

e lita rn y c h zjaw isk: ten isa w sporcie oraz poezji w litera tu rz e , orzekł w y ­ graną N orw ida n ad Peiperem . Poezję in te le k tu a ln ą N orw ida przekazał W oźnik za pośred nictw em recy tacji o ty p ie in telek tu aln y m , stąd jej su k ­ ces u w ileńskiej publiczności:

Trzeba było słyszeć potem oklaski, którymi dziękowano artyście za tę re­ cytację! Stan graniczącego z egzaltacją uniesienia n ie jest m oże czymś osobli­ wym na w iecu, ale chciałbym usłyszeć kogoś drugiego, kto by potrafił to samo osiągnąć przy pomocy tekstu Norwida — jednego z najtrudniejszych, najbar­ dziej hermetycznych p o e tó w 46.

M aśliński sądził, iż poezję P eip era — rów nież in telektu alną! — n a ­ leżało przekazać podobnym i sposobam i. Tym czasem w iersze tego p o ety m ów ione p ły n n ie u k ład ały się w całości em ocjonalne. W oźnik w ypow ia­ dał je tak, jak b y b y ły one zrozum iałe sam e przez się, a przez to ry z y ­ kował, iż nadal pozostaną one niezrozum iałe dla publiczności. Pisał M a­ śliński:

Eksperymenty, podane jak dokonania — łatw o mogą odstręczyć. W re­ zultacie, przy całym podziw ie dla nieskrępow anego już teraz popisu recyta- tarskiego Woźnika, audytorium nie pogodziło się z Peiperem. „Mecz” w ygrał Norwid. Honorowy punkt Peipera zdobyty został Chorałem robotników, gdzie jeden recytator s t a r c z y ł z a c a ł y c h ó r , za m asówkę i pochód. Nie zno­ sząc osobiście chóralnego rąbania — piłow ania wierszy, obserwowałem ten w pełni udany eksperym ent z tym w iększą satysfak cją47.

O pinia M aślińskiego, przecież sym p aty k a twórczości i osoby a u to ra

T ę d y , n ależała do n a jb a rd zie j k ry ty czn y ch w śród w ielu ocen poświęco­

nych w ieczorom Peiperow skim . Do tego publiczności na w spom nianej „Środzie” było niew iele, a recen zen t „ K u rie ra W ileńskiego” w yraził p rzy ­ puszczenie, iż w y b ra ła ona inną odbyw ającą się w tym czasie im prezę — z udziałem H an k i O rdonów ny oraz Igo Sym a. Jeśli więc P eiper p rze ­ g ry w a ł z Norw idem , to oni obydw aj zostali zw yciężeni przez a rty stó w estradow o-film ow ych.

W K rakow ie n ato m iast W oźnik m iał n iew ątpliw ie ułatw ione zadanie, gdyż to m iasto było kolebką n iem al w szystkich polskich kierunków aw angardow ych w sztuce i poezji. T u ta j rodziły się form izm i fu tu ry zm , tu ta j za spraw ą P eip era i „Z w ro tn icy ” pow staw ała aw ang ard a k rak o w ­ ska. Na styczniow ym wieczorze P eip era W oźnik recy tow ał jego w iersze

w te n sposób, że — jak pisał jeden ze spraw ozdaw ców : „ ru n ęły m u ry niezrozum ialstw a, czytał je tak, że bezpośrednio m ogłem obcować z poe­ t ą ” 48. Jeszcze goręcej p rzy ję to g rudniow y wieczór w K olegium W ykła­ dów N aukow ych, p rz y czym znowu W ładysław W oźnik zebrał bardzo w iele pochwał:

46 j i m [J. M a ś l i ń s k i ] , Środa literacka. Norwid — Peiper 6:1. „Kurier W ileński” 1936, nr 65.

47 Ibidem.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Materiał edukacyjny wytworzony w ramach projektu „Scholaris – portal wiedzy dla nauczycieli"!. współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego

Výkonnými orgánmi vojenskej dopravy na operačnom stupni je SVD, ktorej úlohou je riadenie a zabezpečovanie presunov a prepráv s využitím všetkých druhov dopravy na teritóriu

Widocznie zachowali sobie czy przepisali 1 egzemplarz i uważali się za pierw szych właścicieli tekstu. Chciałabym, by i Pan, i Redakcja „Pam iętnika” wiedzieli,

W naszym gimnazjum i liceum podczas mojej nauki w nim „czynnik młodzieżowy” odgrywał taką samą rolę, jak Brygady Lekkiej Kawalerii na początku lat pięćdziesiątych na Wydziale

nych gruntów. Strata wielka ziemi, paszy i gnojów jest konieczną przy tym sposobie gospodarowania, który zresztą często może być zawarunkowany przez miejscowe

Ruchy i wspólnoty formacyjne, grupy wychowawcze dla dzieci i młodzieży stają się szkołą trzeźwości i odpowiedzialności także wtedy, gdy ich program nie odwołuje

Antropologia Karola Wojtyły odczytana w jego poezji 105 Poezja nie jest sprawą marginalną w rozwoju poszukiwań Karola Wojtyły, towarzyszy ona jego myśli filozoficznej, a nawet

Zespoły badawcze w Instytucie Nauk o Kulturze Fizycznej Uniwersytetu Szczecińskiego (zwanym dalej „Instytutem”) są tworzone przez Dyrektora Instytutu Nauk o