• Nie Znaleziono Wyników

Style gatunkowe

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Style gatunkowe"

Copied!
11
0
0

Pełen tekst

(1)

Max Lüthi

Style gatunkowe

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/1, 283-292

1973

(2)

M A X LÜTH I

STYLE GATUNKOWE

Typy narracyjne, podanie [Sage] i baśń [Märchen], m ają szczególną legitym ację: zadomowione są u niemal wszystkich ludów, w e w szystkich niem al epokach. Obydwie formy muszą odpowiadać jakiejś szczególnej po­

trzebie ludzkiego ducha, w znacznej mierze niezależnie od czasu oraz in ­ dywidualności. Są one tworzone według określonych praw, które nie zależą od przypadkowych narratorów i których zbadanie w łaśnie z racji tej ich ponadpersonalnej ważności nabiera szczególnego znaczenia w równej m ie­

rze dla nauki o literaturze co psychologii i historii religii.

Opowiadanie o lalce, którą się ożywia, w ystępujące bądź jako podanie, bądź jako baśń, powinno pozwolić na uchwycenie istotnych różnic, zacho­

dzących między obydwoma tym i stylami gatunkowymi. Spośród zebranych w rejonie Alp podań o juhasowej kukle w ybieram y bezpretensjonalnie ujętą w ersję z Uri.

N a h a li G esehen b yli n iegd yś rozzu ch w alen i juhasi, k tórzy p row ad zili ro z­

p u stn e życie; n ie m ó w ili pacierzy, szy d zili z rzeczy św ię ty c h i z b osk ich p rzy ­ kazań. P e w n eg o razu zrobili sobie ze szm at k u kłę, D ittito lg (m ożna też m ó w ić n a n ią T unsch, T unggel, D ittitu n sch czy T schungg), w y r a b ia li z n ią różne s w a ­ w o le , sm a ro w a li ją śm ietan ą i ryżem n a m lek u , w resz c ie d oszło d o tego, że ją p astu ch ochrzcił. D ittitolg teraz ożył i zaczął m ów ić. K ied y juhasi o ch ło n ęli z p ierw szeg o w rażen ia, sw a w o lili dalej, i to coraz rozp u stn iej. C zasam i T oggel w y c h o d z ił nocą na dach szałasu i ta m c w a ło w a ł w k o ło jak rum ak. W racając z h a li w jesien i, ju h asi zap om n ieli o sto łk u do d ojen ia; k ied y się sp ostrzegli, żad en n ie ch ciał w rócić, żeb y go przyn ieść, bo się bali. W ięc rzucali lo sy — si h e n n t g ’fin d le t — i p ad ło na n ajgorszego .spośród nich. W rócił się. In n i

[M ax L û t h i — szw a jca rsk i folk lorysta, za jm u ją cy się g łó w n ie p rob lem am i b ajk i. A utor m. in.: D as eu ropäisch e V o lk sm ä rch en . F orm u n d W esen (1947); V o lk s ­ m ä rc h e n u n d V o lk ssa g e (1961); Es w a r ein m a l. V o m W e se n d es V o lk sm ä rc h e n s (1962) ; V o lk s lite r a tu r u n d H o c h lite ra tu r (1970).

P rzek ład w ed łu g w yd. : G a ttu n g stile . W: V o lk sm ä rc h e n u n d V o lkssage. B ern — M ü n ch en 4961, s. 49—56; pierw odruk w „W irkendes W ort” 4 (1953/54), s. 321— 327.]

(3)

p ogn ali dalej bydło, a k ied y na w z n ie sie n iu , gdzie d ziś je s t A b fru tt, ob ejrzeli się za siebie, w id zieli, jak upiór rozp in ał sk ó rę ich k o leg i na d ach u szałasu.

Od tego czasu m ieszk a ł tam ok rop n y u p iór i n ie m ożn a ju ż b y ło k orzystać z h a li к

A teraz grecka bajka o panu Grysiku.

D aw n o, d aw n o tem u ży ł król, który m ia ł córkę. S tarało się o n ią w ie lu za­

lo tn ik ó w , a le ich n ie ch ciała, p o n iew a ż żad en jej się n ie podobał. U m y śliła w ięc, że sam a zrobi so b ie m ęża. W zięła k ilo m igd ałów , k ilo cukru i k ilo gry­

siku, w y m iesza ła w szy stk o razem , u g n io tła z te g o m ężczyzn ę i p o sta w iła przed św ięty m obrazem . P o tem u k lęk ła i za częła s ię m odlić. M odliła s ię tak przez czterd zieści dni i czterd zieści nocy, a p o czterd ziestu d hiach B óg o ż y w ił g ry si­

k ow ego m ężczyzn ę i n azw an o go p a n em S im ig d a li alb o p an em G rysikiem . B y ł cu d o w n ie piękny. C ały św ia t d o w ied zia ł się o n im i o jego im ien iu . D o w ied zia ła się tak że królow a z d alekiego, d a lek ieg o królestw a. P o sta n o w iła p rzyjechać i porw ać pana Sim igd ali. Z b udow ała zło ty ok ręt o złotych w io sła ch i p ojech ała do m iasta, w którym on m ieszkał...

Dalej opowieść mówi o tym, jak dokonano porwania, a następnie, jak pierwsza małżonka i twórczyni pana G rysika udaje się w drogę, by go odzyskać, jak po pobycie u m atek księżyca, słońca i gwiazd, otrzym awszy od nich dary, dociera do pałacu dalekiej królowej i dzięki trzem podarun­

kom może czuwać przy śpiącym panu Grysiku.

C zem u s ię n ie b udzisz? To p rzecież ja jestem , ta sam a, która p rzygoto­

w a ła i u gn iotła m igd ały i która m o d liła się, to p rzecież ja jestem , ta sa m a , która cię zrobiła, która zdarła trzy p a ry żela zn y ch trzew ik ó w , aby c ię znaleźć.

Trzeciej nocy pan Grysik usłyszał jej słowa i uciekł w raz z nią.

Zakończenie bajki: kiedy królowa dowiedziała się, że pan Simigdali zniknął, zaczęła płakać, ale co m iała począć? Powiedziała:

„Ja też zrobię so b ie m ęża !” P o le c iła słu gom łu sk ać m ig d a ły i w y m iesza ć z cu krem i grysik iem i z tego u g n io tła czło w iek a . U k lęk ła p rzed nim , a le za m ia st m o d litw m ó w iła k lą tw y , a p o czterd ziestu dniach c z ło w ie k z g n ił i w y ­ rzucono go. K rólew n a zaś z p an em S im ig d a li dotarła do sw ego k rólestw a, gdzie ż y li dobrze, a n a w et coraz l e p i e j 2.

Obydwie opowieści odpowiadają sobie nie tylko w zakresie podstawo­

wego tem atu: ludzie sporządzają kukłę i nadają jej życie, ale również w zakresie niektórych poszczególnych jego rysów. Królewna chce sobie stworzyć męża, juhasi żonę — o czym nasza w ersja z Uri tylko z lekka napomyka, ale inne w arianty urneńskie mówią całkiem w y­

1 J. M ü l l e r , S agen aus U ri. T. 2. B a sel 1929, nr 879.

2 I. N a u m a n n - M a v r o g o r d a t o , Es w a r ein m a l. N eu g riech isch e V o lk s ­ m ärch en . Istan b u l 1942, s. 5. Por. P. K r e t s c h n e r , N eu g riech isch e M ärchen.

J en a 1919, nr 53 (człow iek z cukru). — G. B a s i l e , „ P e n ta m e ro n e”, n r 43 (P in to s- m alto).

(4)

raźnie. „Der Wyssäbodätoggel przedstaw iał kobietkę, wyprawiali z nią wszelkie bezeceństwa” 3. Najczęściej sporządza się Tunscha ze szmat, cza­

sami jednak, jak w cytowanej bajce, z potraw y. Juhasi niekiedy robią go z twarogu 4. Innym razem kukłę z drzew a czy szmat karm i się ryżem na m leku; w każdym w ypadku więc podkreślony jest związek kukły z po­

trawą. Zarówno w opowieści jak i w bajce źródłem życia jest czynność sakralna, tam chrzest, tu modlitwa. Grecka księżniczka staw ia swego gry­

sikowego mężczyznę przed domowym świętym obrazem, juhasi z Uri w ką­

cie szałasu, poświęconym Bogu 5.

Ale oto istotne różnice:

W baśni powstaje człowiek doskonałej piękności, nie skażony żadną anorm alną cechą w wyglądzie lub zachowaniu. K ukła juhasów jest wszak­

że od początku stworem żałosnym, karykaturalnym .

U b ili z gałg a n ó w D ittito lg a i n a zw a li go Z urrim utzi, a k ied y jed li sw ą zupę ryżow ą, m ó w ili do n iego: „M asz, p ojedz se !” i sm arow ali m u gębę ja ­ dłem G.

Tunscha sm aruje się obficie ryżem i śmietaną, „nakładali mu sklejoną gulę pod. nos i rozcierali na gębie” 7. N iejedna w ersja opowiada, jak Tung- gel, który naraz zaczyna sam jeść, bezkształtnie pęcznieje.

Ożył, ch cia ł n ieg o d ziw ie żreć, zro b ił się w ie lk i i tłu sty ; m u sieli go p ielęg n o ­ w a ć i w y n o sić na s ł o ń c e 8.

Z robił się okropnie ciężki, a oni m u s ie li go w y n o sić na słońce 9.

W każdą n ied zielę m u sieli go d źw ig a ć n a są sied n i C hrottäbiel na słoneczko, a b y ł tak ciężki, że go w szy scy trzej ju h a si le d w ie zan ieść m o g l i10.

S c h a tz ä li w u r d e im m e r fe isse r ; d a s h äig tr ië je t v o e im Tagg zu m a n därä w ie -n n -e s ju n g s H in d li u n d sy g z le ts c h t ä w ië ttig â P a ttsc h g sy n .

[K ochaneczek b y ł coraz bardziej tłu sty ; z d n ia na dzień p ęczn iał jak m łody piesek, a w k oń cu zrobił się z n ieg o groźn y kloc.]

3 M ü l l e r , nr 874; por. nry 872, 874, 875, 880, 881, 882; w in n ych w arian tach T u n sch jest rodzaju m ęsk iego, n a zy w a się H a u sä li = H an seli i u czestn iczy w grze w karty ( M ü l l e r , nr 878).

4 M ü l l e r , nr 871, 880; p od ob n ie też w S aan en lan d — zob. M. S o o d e r , Z u r Sage v o m S en n en tu n sch . „Der k le in e B u n d ” (Bern) z 10 III 1946.

5 M ü 11 e r, nr 872 : „u n d h e n n d -ä v ille m s fir n -ä H e r rg o tt i d ’H errg o ttssch ro td - n - ü f ä ’ta h ”.

6 Mü 1 1 e r , nr 874.

7 M ü 11 e r, nr 878.

8 M ü 11 e r, nr 874.

9 M ü 11 e r, nr 872 ; por. nry 873, 875.

10 M ü 11 e r, nr 878.

11 M ü 11 e r, nr 881.

(5)

P ach olisk o zaczęło okrop n ie rosnąć, aż sta ło s ię p ra w d ziw y m p o tw o rem 12_

Odrażającemu wyglądowi towarzyszy niesam owite zachowanie: kato­

w anie juhasa i rozpinanie krw awej skóry na dachu 13. Księżniczka z baś­

ni natom iast żyje ze swym panem Simigdali „dobrze, a naw et coraz le­

p iej”.

Mimo ostrożnej powściągliwości niektórych narratorów w podaniu do­

chodzi do głosu erotyka i seks.

U n d d e r T o g g el h en n t si g lie b ë t u n d h en n d ä z u ë - n n -â -n -i d s N isc h t gn u u n d h e n n t — ja , ic h d a rfs sc h ië r n itt sägä, w e d e r m ië r sin d ja b e e d afig s e lt e r L y t t — u n d h en n d de ih rä G lu sch t an-ern b i ë t z t 14.

[I k och ali tę k u k łę i brali ją do s ie b ie na le g o w is k a — n ie sposób te g o w p ro st p ow ied zieć, a le w k ońcu je steśm y ju ż ob yd w aj starszym i lu d źm i — i zasp ok ajali sw o je żądze.]

W baśni punktem w yjścia akcji jest pragnienie królewny, by mieć od­

powiedniego małżonka, który by się jej podobał. I chociaż w tym gatunku z istoty swojej kompleksowym, współdziałają inne czynniki — zuchwała chęć igrania, zakazane trw onienie i profanacja jadła, przestępczy fety - szyzm — księżniczce chodzi jednoznacznie i wyłącznie o .ten jeden tylko- cel. Mimo to w baśni nie m a najmniejszego nalotu erotyki! Wszelkie n ie­

domówienia zostają wysublimowane w jasny obraz i czysty gest.

Oprócz natężenia popędów brakuje także w baśni energetyki religijnej..

Poczynania juhasów m ają w yraźnie charakter w ystępny. Chrzest, profa­

nacja domowego ołtarzyka, częściowo również nadaw anie imion (w dwóch w ersjach Ditti nosi imię M aria 15) — wszystko to stanowi wyzwanie wo­

bec chrześcijańskiego Boga. W baśni natom iast udaje się cud całkowitego unieszkodliwienia występnego działania, m ałpow ania boskiego aktu tw ó r­

czego. Ba, Bóg zostaje naw et z dziecinną nabożnością i prostotą zaproszony do współdziałania i po czterdziestodniowych modlitwach (term in oparty n a sztyw nych regułach, brak relacji o zaangażowaniu uczuciowym) ożywia człowieka z ciasta dla damy, której nie mógł zadowolić żaden z jego tw o­

rów. Tak więc baśni udaje się zam iast w ystępnego chrztu całkiem n atu ral­

nie, w ramach gry, wprowadzić miłą Bogu modlitwę. Przy tym od początku księżniczka z baśni zm ierza do ożywienia ulepionej przez nią kukły z całą świadomością celu, podczas gdy w podaniu, gdzie wszystko jest bardziej nieokreślone i wielowarstwowe, prow okuje się w prawdzie ożywienie, ale- nie zam ierza się go poważnie, nie jest ono jak w baśni dziełem Boga, ale*

12 M ü 11 e r, nr 886, por. nr 888.

13 N iem a l w e w szy stk ich ujęciach .

14 M ii 11 e r, nr 872 ; por. w y żej s. 3, u w a g a 1.

15 M ü 11 e r, nr 871, 873.

(6)

bezimiennych niepojętych potęg; rodzi ono grozę, która dalej przenikać się będzie z żądzą i zuchwałością, podczas gdy w baśni księżniczka i wszys­

cy inni przyjm ują ożywienie Gry sika bez żadnego zdumienia.

Niewątpliwie podanie jest tw orem bardziej pierw otnym niż baśń. Two­

rem, w którym rodzi się pojedynczy m otyw i cała jej uw aga skupia się na tym jednym motywie; brak klarowności, intensywności i w ew nętrzne napięcie które łączą się z tego rodzaju przebiegiem, nadają podaniu swoiste piętno żywej narracji. Baśń bierze później gotowy m otyw i igra nim, co sprawia, że traci on swą pierw otną siłę i żywe tchnienie. W naszym przy­

kładzie nie tylko pozbawiono podstawowy motyw głównej narracji jego bluźnierczej siły, co sprawia, że pogański fetyszyzm i chrześcijańska w iara w Boga, które w opowieści kierują przeciw sobie pierw otną energię b u ­ rzącą, trw ają teraz w przyjaznej koegzystencji, ale ponadto w zakończeniu dla kontrastu — co stanowi kompozycyjnie udany chw yt — włączono sw e­

go rodzaju antybaśń, która po części stanowi jeszcze dokładniejszy odpo­

w iednik podania: bezbożna królowa potrafi zam iast modlitw w ym awiać tylko przekleństwa, obraża Boga jak juhasi z {wdania — ale zam iast peł­

nego grozy sądu baśń wprowadza po prostu niepowodzenie; m otyw stracił więc również tu na znaczeniu. Dzięki tem u można go było teraz związać z innym i motywami i połączyć w powabną osnowę.

Nie jest wszakże głównym celem tego artykułu wskazanie na brak n a r­

racyjnego uw arunkowania podania i na zależność baśni od już gotowych motywów, ale naświetlenie cechujących je odrębności. Żyją one bowiem obok siebie; baśń, choć się podaniem karm i i na nim wspiera, nie dąży do jej wyparcia. Obydwie formy narracji odpowiadają różnym potrzebom duchowym i dlatego nie można żadnej z nich ani zastąpić, ani wycofać.

W podaniu świat napiera na człowieka, Zarówno św iat zew nętrzny jak i jego własny wewnętrzny. Z obydwoma światami, które ze swej strony spotykają się i przenikają wzajemnie, człowiek musi sobie dać radę. Po­

danie jest bezpośrednim w yrazem takiego spotkania, baśń natom iast od­

suw a rzeczy w przynoszący swobodę dystans. Zamiast szałasu wprowadza dom królewski, zamiast trzech juhasów księżniczkę. W miejsce konkretnej wspólnoty pojawia się pojedyncza postać, i ta — już z n atury rzeczy zary ­ sowana jaśniej i bardziej jednoznacznie — dzięki wyniesieniu w promienis­

tą sferę królewską zostaje przeniesiona ze związków realnej codzienności w izolującą dal. Podanie stw arza perspektyw ę przytłaczająco bliską, baśń pozwala na swobodne spojrzenie z odległego dystansu na akcję, która — realizowana przez wyraziście zarysowane energiczne postacie — rozw ija się w zamkniętą, sensowną całość. Jedno i drugie: przytłaczające, konster- nujące i prowadzące w głąb, bliskie i wycinkowe widzenie podania oraz porządkujący i uwalniający ogląd z odległej perspektyw y baśni — jest człowiekowi nieodzowne. Obydwa te rodzaje oglądu są formami odwlecz-

(7)

nymi. Nie powinno więc dziwić, że mimo ostro zaznaczonych różnic stylis­

tycznych kroczą obok siebie przez stulecia.

Istnieją oczywiście również formy mieszane. Najczęściej jednak n ar­

racje zmierzają ku czystemu stylowi, który je jednoznacznie kw alifikuje do jednego lub drugiego gatunku. Dwa przykłady: czy historia o K uter­

nodze [Rum pelstilzchen] jest podaniem czy baśnią? I czy należałoby mó­

wić: podanie o Polifemie czy baśń o Polifemie? Odpowiedź jest prosta: ist­

nieje jedno i drugie. Pierw otny jest zarówno jednooki olbrzym, który nie może się dowiedzieć imienia swego prześladowcy, jak i żwawy karzeł, k tó ry zdradza swoje własne imię — postacie podania. N arracja, w której w ystępuje N ikt lub Ja-sam , jest znanym podaniem i jeszcze u Homera wyczuwa się bliską rzeczywistości atm osferę podania: akcja rozgrywa się w jaskini, Polifem i inni cyklopi są w prawdzie olbrzymami, ale są po­

dobni do ludzi; i nie tylko olbrzymi, również ludzie w ystępują tu jako wspólnota. Z chwilą jednak kiedy ów motyw przechodzi w baśń, zmienia swoje oblicze. W miejsce jaskini pojaw ia się „wspaniały zam ek”, nieza­

mieszkały, z m arm urowym i schodami, szeregiem olśniewająco dostojnych komnat, salą, w której stoi stół zastawiony w ybornie pachnącymi potra­

wami; na odległym dziedzińcu znajduje się wielkie stado owiec. Zamiast gromady cyklopów jest tylko jeden jedyny ogromny ślepy smok, zamiast grupy żeglarzy trzech braci, z których w końcu może się uratow ać tylko jeden, bohater baśni. Całość jest tylko epizodem większej n a rra c ji16 — tego w łaśnie dokonał Homer.

Mieniący się blaskiem zamek, raptow nie w yrastający z płaszczyzny, izolowany podobnie jak bohaterowie akcji z tego i nie z tego świata — w przeciwstawieniu do jaskini, wycinka krajobrazu oraz ludzi i olbrzy­

16 G eorg u n d d ie S tö rch e, ein M ä rch en d er Ip sa rio te n , p rzek azan a przez L..

R o s s a w „B lätter fü r literarisch e U n terh a ltu n g ” 1875, nr 10/12. K w estii im ion tu brak. P od ob n ie w b ajce ło tew sk iej (E u ro p ä isch e V o lk sm ä rc h e n . Z ürich 1951, s. 350 = L e ttisc h -lita u is c h e M ärchen. J en a 1924, s. 136) : K rólew icz w ch o d zi do

„p ięk n ego zam k u ” ; w ch o d zi do kom naty, która jest p u sta; w ch o d zi d o drugiej, w której jest p ełn o o w iec (!), a w środku zn a jd u je się w ie lk a ow ca; w ch od zi do trzeciej: n iem al całą k om n atę w y p e łn ia jed n a jed y n a ryba: ogon sięga drzw i po jed n ej stronie, łeb — drzw i po drugiej, k adłub cią g n ie się przez całą długość k om naty, a oczy ryby są tak w ie lk ie jak sita. K ró lew icz ż w a w o w y cią g a m iecz i w y d łu b u je jej oczy. R yba p rzem ien ia się w p otężn ego żela zn eg o (!) olbrzym a, k tóry po om acku szuka królew icza, chcąc go sc h w y c ić ; ale k ró lew icz k ryje się m ięd zy ow ce. W ielka ow ca p rzyjaźn ie p rzyjm u je u ciek ającego i szep ce m u: „Ukryj się pod m oim brzuchem , w te d y ślep y żela z n y olb rzym n ie b ęd zie m ó g ł cię p o ­ c h w y c ić ”. Pod b rzuchem o w c y k ró lew icz u ciek a, d ostaje s ię na sw ój okręt; olbrzym sły sz y h ałas okrętu i cisk a za nim kam ien ie. „K ażdy kam ień , który pada na okręt, z a m ien ia się w grudę złota, ale jeśli k to k o lw iek z lu d zi w e ź m ie do ręki złoto, n a ty ch m ia st głu ch n ie”. N ie w ą tp liw ie in stru k ty w n y przyk ład p rzem ian y postaci p ew - :nego m otyw u , który z o p o w ieści przerasta w baśń.

(8)

mów, będących członkami żywej wspólnoty. Zamek jest tworem ideal­

nym, płodem ducha przynależnym do obcej, wysokiej sfery, zam kniętym w sobie i obwiedzionym ostro zarysowanym konturem . Jaskinia jest po­

zbawiona form y i ostro uchw ytnych zarysów, prowadzi w głębokości zie­

mi, w sferę ciemności i nieokreśloności. Kto chce zbadać tajemnice ziemi i tego wszystkiego, co rzeczywiście istnieje, w dziera się do jaskiń; kto zawierza twórczej fantazji, buduje zamki. Zamek i jaskinia są w ogóle symbolami wskazującymi bądź na baśń, bądź na podanie.

Rum pelstilzchen z podania mieszka w górskiej jaskini, ten z baśni w „małym domku” ; ulega on „rozpołowieniu’’. Ale karzeł z podania znika po prostu z doliny: w baśni więc w ystępuje w yraźnie zamknięcie, w po­

daniu zatracenie się w nieokreśloności.

K arzeł górski pokochał p ięk n e d ziew czę w d olin ie i o d w ied za ł je częściej, niżby to śliczn o tce b yło m iłe. W reszcie zalotnik, który to zau w ażył, p ow ied ział, że n ie p rzyjdzie do niej w ię c e j, je ś li za n astęp n ym razem odgadnie ona jego im ię; gdyby zaś n ie odgadła, m u si zostać jeg o żoną. Sprytn a dziew czyn a p rzy­

w ią z a ła długą nić do nogi w ie lb ic ie la i cichaczem udała się za nim w drogę.

K ied y karzeł zn a la zł się w sw ej jask in i, za śp iew a ł sobie:

/

Ei, R ä d eli, sp in n ! Ei, H ä sp eli w i n n i Ei, G o tt s e i’s g e d a n k t, D aß m i S c h ä tz li n it w e iß , D aß i H a n s-O fe li-C h ä c h e li heiß.

[Ej, p rzędźże kółeczko, / Ej, m otaj m otow id ło, / Ej, B ogu niech będą d zięk i / / Że n ie w ie m oja lu b a / Że H a n s-O feli-C h ä ch eli na im ię m am .]

D ziew czyn a w ró ciła do dom u. K och an ek p rzyb ył po k ilk u dniach. Teraz d ziew czy n a m ia ła w y m ie n ić jeg o im ię. Z gad yw ała tak i ow ak, jak gdyby n ic n ie w ied ziała, w reszcie p o w ied zia ła , że on p e w n ie n a zy w a się H a n s-O feli-C h ä ­ ch eli. K arzeł p rzestraszył się, p rzek lin a ł, tu p ał i krzyczał: „D iabeł ci to p o ­ w ie d z ia ł!”, potem od d alił się sp ieszn ie i n ie w ró cił już w ięcej do d o lin y 17.

Gdy podanie koncentruje się na pojedynczym motywie nie mogąc się od niego oderwać, baśń trak tu je go jako jeden z elementów, z których buduje bardziej rozległą akcję. Stosunek uczuciowy zaświatów do czło­

wieka w podaniu został sform ułow any: karzeł kocha dziewczynę; w baśni natom iast pozostał tylko drastyczny obraz: karzeł chce mieć dziecko dziewczyny. Związek człowieka z karłem w podaniu jest nieokreślony, w baśni jest wyraźnie ustalony i znajduje uzasadnienie w akcji. Odkry­

cie im ienia dokonuje się w baśni nagle trzeciego dnia — w opowieści n a­

tom iast nie jest przypadkowe, dziewczyna omackiem ostrożnie podchodzi

17 O. H e n n e , A. R h y n, D ie d e u ts c h e V o lk ssa g e. W yd. 2: 1879, s. 288.

19 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1973, z. 1

(9)

do tajem niczej rzeczywistości. W ten sposób każda z narracji kształtuje się zgodnie z własnymi praw am i gatunkowymi. Rum pelstilzchen Grimm a nie jest w żadnym razie tylko stylizowaną opowieścią — jest to au ten ­ tyczna baśń. Nieco zbyt ubogą i suchą opowieść o Hansie Ofeli-Chächeli można by również rozbudować i przyozdobić tak, by nie zatraciła charak­

te ru opowieści, nie stała się baśnią — dowodzi tego pełne wdzięku n a­

śladowanie C urta Englert-Faye’a 18.

Historycy religii zdają się żywić przekonanie, że genezę baśni można sprowadzić do przeżyć ekstatycznych. Otto H uth wywodzi z nich związa­

ne z m isteriam i megalityczne legendy, w których uzyskują w yraz zdarze­

nia in ic ja c y jn e 19. Styl baśni niewątpliw ie dopuszcza taką możliwość.

Rzeczy w ystępują w baśni wysublimowane do czystych postaci, całość ską­

pana je st w blasku i świetle, znika tu wszelkie obciążenie ziemskie i wszel­

ki związek z „ja”, [Ichverhaftetheit], człowiek wychodzi poza siebie i od­

daje się niepodzielnie oglądowi baśniowych obrazów. I właśnie dlatego, że te obrazy są czystymi obrazami, nie przesyconymi uczuciami i związ­

kami z rzeczywistością, potrafią one człowieka, dla którego zostały stwo­

rzone, oderwać od niego samego i wprowadzić w zachwyt, w ekstazę.

Kto obserwował spojrzenie dzieci słuchających bajek — a raczej tylko tej jednej, którą się czyta — ten wie, co znaczy owo „wyjście poza siebie"

[Ausser sichsein]. Nie jest to ekstaza niespokojna, migotliwa, ale prom ien­

nie pew na i ubezpieczająca. Podanie nie odwodzi nas ani od siebie samych, ani od świata, lecz w ikła nas i oplata trudno uchw ytnym i rzeczami zn aj­

dującymi się wokół nas i w nas, i prowadzi głębiej w świat, w świat, któ­

rego kontury od w ew nątrz i od zew nątrz ulegają zatarciu. Podanie po­

zwala św iatu wew nętrznem u i otaczającemu stopić się w jedną całość, pogłębia i potęguje przeżycie. Podanie podnieca, baśń w praw ia w eksta­

zę. W podaniu przedm ioty dobrze znanej rzeczywistości zyskują inne, niesam owite oblicze: dowodem jest tu nie tylko ożywienie kukły, ale ta k ­ że jej powolne, budzące grozę rozrastanie się. Baśń nie deform uje rzeczy, ale je zaczarow uje — przedm ioty są złote, człowiek jest królem lub księż­

niczką (a jaką urzekającą siłę m ają te obydwa wyobrażenia jeszcze dla dzisiejszego człowieka!), zam iast konkretnej indywidualności i zachowa­

nia odcieni w ystępują doprowadzone do skrajności w swym uformowaniu

18 V o e x c h ly n e L iite. St. G a llen 1937, s. 127.

19 O. H u t h , M ärch en u n d M eg a lith relig io n . „P aid eu m a” 5 (1950), z. 1/2.

W sp ra w ie rozu m ien ia baśni jak o in icja cji tran sp on ow an ych w sferę im a g in a cji zob. M. E 1 i a d e, L es S a v a n ts e t les C o n tes d e fées. „ N o u v elle R evu e F ra n ça ise”

3 (1956), s. 884— 891.

(10)

gestu ciągi zdarzeń i figury; prom ieniejące piękno jest tego tylko n a j­

bardziej widocznym przykładem. Podanie pow staje z nieopanowanego zetknięcia świata wewnętrznego i otoczenia, których nieprzejrzane głębie mogą się nagle rozewrzeć przed człowiekiem. Podania powstawały i po­

w stają wszędzie w śród ludu. Baśń natom iast w ydaje się w istocie być dziełem „wtajemniczonych”, obrazowym oglądem istotnych procesów ducha, duszy i kosmosu, rzeczy przeniesione z rzeczywistości do tej sfery stają się przejrzyste, pozbawione ciężaru i na praw ach gry włączają się w całość. Można oczywiście przypuścić, że „prabaśnie” przedstaw iały przeżycia inicjacyjne, że relacjonowały „podróż w zaśw iaty”, nie należy jednak treści pojęcia „baśń” zawężać do podróży w zaśw iaty i świętych zaślubin. Być może „prabaśń’’ w yrosła z rytuałów inicjacyjnych, z eksta­

tycznych przeżyć — ale raz wynaleziona, odryw ająca się od rzeczywistości form a okazała zdolność wcielania również innych, nowych treści, a now e narracje przyjęły ją za wzór. Pozwala ona m iarodajnie rozstrzygnąć, czy w jakiejś narracji mamy do czynienia z baśnią, czy z poszczególnymi mo­

tywam i, a naw et ich uporządkowaniem. Ta form a daje słuchającem u po­

czucie bezpieczeństwa. Uwalnia. Styl podania skłania do refleksji, w y­

maga deliberacji, prowadzi omackiem w tajem niczą rzeczywistość. Oby­

dwie form y — jak wdech i wydech — są człowiekowi nieodzowne. „Tam­

ta dręczy, ta odświeża...”

Style gatunkowe są silniejsze niż style narodowe lub style poszczegól­

nych epok. Każdy lud opowiada swoje baśnie nieco inaczej niż lud są­

siedni. Z inspiracji Fryderyka Rankego badała starannie takie narodowe różnice Elisabeth Koechlin 20. Każdy poszczególny n arrato r ma swój w łas­

ny styl opowiadania, i uważni zbieracze (Jahn, Henssen, U ffer i inni) n a to właśnie zwracali uwagę. Ale te style indyw idualne i narodowe wnoszą tylko stosunkowo nieznaczne odmiany, nie naruszając leżącego u podstaw sty lu gatunkowego. Także styl epoki historycznej podporządkowuje się stylow i gatunkowemu. Bajki z XVII, XVIII czy XIX stulecia zachowują w yraźnie podstawowe cechy stylu gatunkowego, naw et jeżeli przeszły przez ręce twórców hołdujących stylowi epoki (barok — Basile, klasycyzm

— P errault, rom antyzm — Grimm). Baśń barokowa i klasycystyczna są sobie o wiele bardziej bliskie niż baśń i podanie tej samej epoki. Nie jest to spraw a całkowicie oczywista, bowiem gatunki: baśń i podanie, są sobie stosunkowo bliskie. Obydwie są przecież krótkim i formami narracyjnym i, k tó re ponadto m ają ze sobą punkty styczne w zakresie motywów i treści.

20 E. K o e c h l i n , W esen szü g e d e s d e u ts c h e n u n d d e s fra n zö sisc h e n V o lk s ­ m ä rc h e n s. E ine v e rg le ic h e n d e S tu d ie z u m M ä r c h e n ty p u s v o n „ A m o r u n d P s y c h e ” u n d v o m „ T ie rb r ä u tig a m ”. B a sel 1945.

(11)

Jeśli więc mimo to w yodrębniają się ta k często i to wyodrębnienie za­

chowują, przejaw ia się w tym w ew nętrzna konieczność, zachodząca rów­

nież w zniuansowanych podziałach gatunkowych. Typy narracji w ynikają z różnych potrzeb ducha, które są w gruncie rzeczy jednakowe we wszyst­

kich epokach i u wszystkich ludzi. Należałoby zatem zbadać, czy i w jaki sposób typow a opozycja między podaniem i baśnią, któ re możemy uznać za dwie podstawowe formy twórczości narracyjnej, przejaw ia się w e­

w nątrz wyższych form literatury.

P rzełożyła K r y s ty n a K r z e m ie n io w a

Cytaty

Powiązane dokumenty

To towarzystwa muzyczne, teatral- ne, filmowe, sztuk pięknych, plastyczne i fotograficzne; ponad 50 towarzystw posiada status re- gionalnych towarzystw naukowych lub przyjaciół

Sam Au- tor zaznacza, %e „punktem wyj#cia pitagorejskiej koncepcji pa'stwa jest teza doty- cz(ca wspólnotowego charakteru ludzkiej natury, teza przewijaj(ca si" w

rechtsgeschichtliche Studie (Wien. In this essay which comprehends seven chapters, chapter IV pp 40—61 is devoted to the Greek papyri. The author deals espe- cially with the notion

Taki styl komunikowania sprzyja zdobywaniu wiedzy na temat zo ­ bowiązań roli i różnicowań ról (wg statusu), przy czym owe zobowią ­ zania łatwo mogą być przyjęte

Las, w który można się zagłębić, jest często symbolem psychiki i je j penetracji, a więc nie może jeszcze być dostępny bohaterom, którzy unikają

Warto poczy- tać nieco więcej o poszczeniu a także zaopatrzyć się w produkty pomagające zarówno przejść przez post jak i zapobiec jego uciążliwym lub nie- przyjemnym

Stężenie radonu jest znacznie większe wewnątrz budynków niż na zewnątrz. W Polsce średnie stężenie aktywności radonu w mieszkaniach wynosi około 40 Bq/m 3

Redakcja zwraca się z prośbą do wszystkich Kolegów Adwokatów, jak również do innych osób (w szczególności do rodzin po zmarłych adwoka­ tach) o nadsyłanie