• Nie Znaleziono Wyników

"Rousseau: samotność i wspólnota", Bronisław Baczko, Warszawa 1964, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 746, 2 nlb. + 13 wklejek ilustr. oraz 1 wklejka erraty : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Rousseau: samotność i wspólnota", Bronisław Baczko, Warszawa 1964, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 746, 2 nlb. + 13 wklejek ilustr. oraz 1 wklejka erraty : [recenzja]"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Janion

"Rousseau: samotność i wspólnota",

Bronisław Baczko, Warszawa 1964,

Państwowe Wydawnictwo Naukowe,

s. 746, 2 nlb. + 13 wklejek ilustr. oraz

1 wklejka erraty : [recenzja]

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce

literatury polskiej 58/1, 301-306

1967

(2)

b lisk o ści kryzysu, dum nej z w ied zy , z p rzezw yciężen ia zabobonów . Z w ie lk ą gru n - to w n o ścią rozpatruje sp raw ę u m etafizyczn ien ia przez R ousseau su m ien ia, sa k r a li­

zacji p o lity k i i w ych ow an ia, u w y d a tn ia isto tn y dla niego niepokój zarów no e g z y ­ sten cja ln y jak m oralny, p o lity czn y i in telek tu a ln y . W skazuje na is tn ie n ie w jego d ziele pytań i p rob lem ów cen tralnych dla całej ep ok i m y śli hu m an istyczn ej (s. 772).

P rzed sta w ia d ziałan ie in sp iracyjn e pisarza na w ielk ich odbiorców jego d zieł. Oto p ierw szy przykład om ów ion y przez Baczkę: „K ant pisał, że n ie m ó g ł czytać sp o ­ k ojnie Emila, że m u sia ł przeryw ać lekturę, aby uporządkow ać w zburzone m y śli, że w ła śn ie lektura R ou sseau »przyw róciła go praw dzie«” (s. 723).

Z p ełn ą słu szn ością tw ierd zi badacz, że w toku historyczn ego trw a n ia d zieła u lega rozb iciu jego w y jśc io w a jedność. G odząc się z tym ujęciem , w d zięczn i j e ­ steśm y za w n ik liw ą próbę rek on stru k cji tej w y jścio w ej jedności.

K siążk a B aczki jest obszerna dlatego, że jest bogata. N ie m a w niej rzeczy zbędnych. N ie m a też cech z góry p rzyjętego schem atu m on ografii nau k ow ej. Z a­

rów no dobór zagadnień jak proporcje w ich om aw ianiu odpow iadają proporcjom o d k rytym w d ziele R ousseau. S łow a, term in y, p ełn ią i tu, i tam ro lę służebną. B a ­ dacz n ie om ija trudności, jak n ie om ijał ich rozpatryw any przez n iego autor. P o ­ głęb iając w ied zę naszą o d ziele Jana Jakuba, podnieca do liczen ia się z p ytaniam i, którym i nauka w o la ła się n ie zajm ow ać. Jego praca przez sw ą d o ciek liw o ść n ależy do n ajlep szych d zieł w sp ó łczesn y ch o m y śli R ousseau, a n a gruncie p olsk im stan ow i niem ałej m iary o sią g n ięcie badaw cze.

Zofia S z m y d t o w a

B r o n i s ł a w B a c z k o , R O U SSEA U: SAM OTNOŚĆ I W SPÖ LNO TA. [Zapis b ib lio g ra ficzn y jak na s. 296].

K siążka B ron isław a B aczki, jak św iadczą w szy stk ie n iem al d otychczasow e recen zje i om ów ien ia, dotyka cen tralnych problem ów w sp ó łczesn ej h u m an istyk i, p rob lem ów jed n ocześn ie najbardziej k ontrow ersyjnych. T oteż ch ciałab ym ogra­

n iczyć się w y łą czn ie do tych k w e stii — pow ołu jąc się zresztą na opinie d o ty ch ­ czasow ych recen zen tów , jak rów n ież na w ła sn e tezy, sform u łow an e w m eto d o lo ­ gicznej części w y g łoszon ego w m aju 1965 referatu pt. Ś w ia t o p o g lą d p o ls k ie g o r o ­ m a n t y z m u .

W k siążce uderza dw u k ieru n k ow ość sp ojrzen ia na badany przedm iot, będąca w y n ik iem skrzyżow ania p ersp ek ty w y h isto rii i teraźn iejszości. J est to książka o historii i o nas. Ten asp ek t u ch w y cił i sfo rm u ło w a ł w sposób sk rajn y Z ygm u n t B aum an w artyk u le zatytu łow an ym nader ch arak terystyczn ie — R ousseau nasz w s p ó łc z e s n y , pisząc: „D latego chciałoby się przestrzec: n ie daj się, C zytelniku, zw ieść pozorom , że to k siążk a o daw no przebrzm iałych dziejach, rarytas dla k asty zaw od ow ych arch iw ariu szy d ziejó w O św iecenia. Gdy zobaczysz ją na w y sta w ie k sięg a rsk iej, n ie pytaj, o kim ta książka. To jest książka o T obie” 1.

R ecen zen t p oszed ł chyba n a w et za daleko w u w yd atn ian iu tej uw sp ółcześn iającej dorobek R ou sseau p ersp ek ty w y . W ydaje się to jednak w jak im ś stop n iu zrozum iałe na tle w zrastającej — ju ż bądź co bądź od p ięćd ziesięciu lat — n iech ęci do h is t o ­ ryczn ego czy filo lo g iczn eg o przyczyn k arstw a, które m ierzi m onotonią, m artw otą, ja ło w o ścią , brakiem p ersp ek ty w itp.

W o m ów ien iu książki R yszarda P rzyb ylsk iego D o s t o j e w s k i i p r z e k l ę t e p r o b l e ­

1 Z. B a u m a n , R ousseau n a sz w sp ó łc z e sn y . „A rgu m en ty” 1965, nr 20.

(3)

m y podjął te zagad n ien ia Jan K ott. O kreśla on k sią żk ę B aczk i jako „n ieczystą m e­

to d o lo g iczn ie”, a le tę n ieczy sto ść u w aża „za za letę, w ięcej n a w et, za zdobycz in te ­ lek tu a ln ą [...]. A lb o jeszcze in aczej — za n ieu n ik n io n y w a ru n ek p ełn ej in terp reta ­ cji, p ełn ej, to znaczy op eru jącej całością w sp ó łczesn eg o d ośw iad czen ia in te le k tu a l­

neg o ”. N ieczy sto ść zaś ow a, jak się d om yślam y, m a p łyn ąć z op erow an ia „podw ój­

nym d ośw iad czen iem , k tóre w sk rócie m ożna by n azw ać term inam i: h istoryzm i e g z y ste n c ja liz m ” 2. I ja k k o lw ie k K ott p ięk n ie pisze o pożytk ach historyzm u , to jednak n a jw ię c e j podoba m u się w różnych k siążkach to, co w y n ik a ze „w sp ół­

czesn ego d ośw iad czen ia e g z y ste n c ja ln e g o ”. A n a w et chyba sądzi, że w te n sposób m ożna przek roczyć próg in terp reta cji li ty lk o gen etyczn ej.

Bardzo nam są p otrzeb n e k siążk i o „Szekspirze, n aszym w sp ó łczesn y m ”. A le utrzym u ję, że B aczko n ie n a p isa ł k sią żk i „R ousseau, nasz w sp ó łczesn y ”, jak by m ogło w y n ik a ć z k ilk u d otych czas w yd ru k o w a n y ch ap o lo g ii jego dzieła. Ze to n ie jest próba zw y k łej m od ern izacji paru efek to w n y ch i jak że w sp ółb rzm iących z naszą „dolą lu d zk ą ” m y ś li Jana Jakuba. B aczko b ow iem zm ierza do utrzym an ia trudnej ró w n o w a g i m ięd zy h isto ry czn y m a „rozu m iejącym ” (tj. n ieu ch ron n ie u w sp ółcześn iającym ) p u n k tem w id zen ia.

M aurice M erlea u -P o n ty pisał: „Czy d la zrozu m ien ia h isto rii n a leży w y jść od id eo lo g ii czy od p olityk i, od relig ii czy od ekonom ii? Czy n a leży rozu m ieć dok­

try n ę poprzez jej u ja w n io n ą zaw artość, czy też poprzez p sy ch o lo g ię tw ó rcy i jego b iografię? T rzeba rozu m ieć na w sz y stk ie sp osob y naraz, w szy stk o jest sen sow n e, w sz y stk ie te sta n o w isk a u jaw n iają nam tę sam ą stru k tu rę bytu. K ażdy z tych w id o k ó w jest p ra w d ziw y pod w a ru n k iem , że n ie b ęd ziem y go ujm ow ać w odosob­

n ien iu od in n y ch , że się g n ie m y do dna h isto rii i d otrzem y do jed yn ego jądra sensu e g zy sten cja ln eg o , który doch od zi do w yrazu w każdej z tych p ersp ek ty w ”. I dalej:

„A le ro zm y śla n ie nad ja k ą ś dok tryn ą b ęd zie p ełn e i c a łk o w ite dopiero w ted y , gdy uda się je p ołączyć z h isto rią danej dok tryn y, z jej in terp retacją zew n ętrzn ą oraz u m iejsco w ić źródła i sen s d ok tryn y w p ew n ej stru k tu rze eg z y ste n c ja ln e j” 3.

B aczko n ie w ą tp liw ie k orzystał z in sp iracji fen o m en o lo g ii i eg zy sten cja lizm u , nigdzie jednak n ie rezygn u jąc z h istoryzm u i g en etyzm u , o których tak m ądrze n ap isał M erleau -P on ty. B aczk ę b o w iem in te r e su je n a d e w szy stk o „h istoryczn y w y m ia r lu d zk iej e g z y ste n c ji”.

In teresu je go, by od w ołać się do jego w ła sn ej u lubionej term in ologii, k o n ­ k r e t , n iep o w ta rza ln y k on k ret h isto ry czn y lu b eg zy sten cja ln y (eg zy sten cja ln y — przede w szy stk im w se n s ie „n iered u k ow aln ego re s id u u m eg zy sten cja ln eg o , jakim jest sam tw ó rca ”). Do tego k on k retu d otrzeć m ożna jednak, jak to p od k reśla autor w P r z e d m o w i e — ty lk o z pom ocą „ p ew n ych k on stru k cji m o d elo w y ch i stru k tu ra- lizu ją cy ch ” (s. 10). R zecz w tym oto, że droga do u ch w y cen ia bogactw a h isto ­ rycznej rzeczy w isto ści lu d zk iej n ie prow adzi b y n ajm n iej przez id iograficzn y op is p o jed yn czych fen o m en ó w , przez in d y w id u a lizu ją ce rozdrabnianie k on statacji. Do zrozum ienia poszczególn ego, k o n k retn ego w y p a d k u m ożna d ojść ty lk o przez opero­

w an ie m o d ela m i, stru k tu ram i, typ am i. Tak się ry su je zw ią zek m iędzy n iep o w ta ­ rzalnym , jed y n y m k o n k retem a stru k tu rą, w którą zo sta je w łączon y — i dzięk i której sta je się zrozum iały.

U ch w y cen ie trudnej rów n o w a g i m ięd zy h istoryzm em a „rozu m ien iem ” zależy także od rozstrzygn ięcia pytań tak p o d staw ow ych , jak n a stęp u jące: czy in terp reta ­

2 J. K o t t , D o s t o j e w s k i i p r z e k l ę t e p y ta n ia . „K ultura i S p o łeczeń stw o ” 1965, nr 3, s. 166.

3 Zob. Filozofia e g z y s te n c ja ln a . W yboru d ok on ali oraz w stęp em opatrzyli L. К o - ł a k o w s k i i K. P o m i a n. W arszaw a 1965, s. 435.

(4)

cja d zieła jest zaw sze tylk o „rozum iejącą” strukturalizacją, d la której m ożna w p raw d zie oznaczyć ok reślon e k o n tek sty h istoryczne, ale która zaw sze będ zie tylk o

„n aszym ” rozu m ien iem epoki lub dzieła, kum ulującym się lub w sp ó łistn ieją cy m z in n ym i p oprzedzającym i, n astęp u jącym i lub też ró w n o leg ły m i rozu m ien iam i?

W jak im zak resie m ożna m ów ić o tzw . ob iek tyw n ej strukturze d zieła i w jakim stop n iu jest ona d ostępna naszem u poznaniu?

Z atrzym am się nad tą spraw ą w oparciu o przykład m i bliższy, tj. przykład zaczerpnięty z zak resu nauki o literaturze. Na p od staw ie założeń H u sserla i na gruncie w a lk i z psych ologizm em w pracach pochodzących z pierw szego d z iesięcio ­ lecia n aszego w ie k u w prow adzono i uzasadniono rozróżnienie m ięd zy przedm iotem estety czn y m i artystyczn ym . Tzn. m ięd zy przedm iotem su b iek ty w n y ch doznań estety czn y ch — p r z e d m i o t e m e s t e t y c z n y m , i d ziełem sztu k i — p r z e d ­ m i o t e m a r t y s t y c z n y m , jako tw orem trw ającym dłużej niż czynność, dzięk i której p ow stał, n ieza leżn y m od niej, m ającym charakter p on ad in d yw id u aln y, a przede w szy stk im — n iezależn ym od przeżyć estetyczn ych odbiorcy, od jego k on kretyzacji, w ob ec którego badacz m oże operow ać op isem „ czy stej” struktury w ytw oru , oglądem jego istoty. R ozróżnienie m ięd zy p rzedm iotem estetyczn ym a przedm iotem artystyczn ym w p row ad za nas od razu w sedno zagadnienia, p o zw a la ­ jąc zastan ow ić się nad granicam i „istn ien ia” przedm iotu artystyczn ego, n iejak o w sp óln ego m ian ow n ik a w szy stk ich „przedm iotów estety czn y ch ” k szta łtu ją cy ch się w w y n ik u różnorodnych strukturalizacji. Jak k olw iek n ie każdy „przedm iot e s t e ­ ty c z n y ” k szta łtu je się w w y n ik u strukturalizacji, gdyż ta w ym aga rozpoznania układu i hierarchii elem en tów , stosu n k u części do całości i całości do części.

H enryk M arkiew icz, zastan aw iając się nad sposobem istn ien ia i budow ą d zieła literack iego, w tek ście literack im w yróżn ia „płaszczyznę zn ak ów języ k o w y ch i p ła ­ szczyznę znaczeń w y ra zó w i zdań”. W obręb dzieła literack iego (zw racam u w agę na podkreślaną przez M arkiew icza różnicę m ięd zy t e k s t e m l i t e r a c k i m a d z i e ł e m l i t e r a c k i m ) w chodzą rów nież w yższe u k ład y zn aczen iow e, które w tek ście „nie są obecne bezpośrednio, lecz ty lk o p oten cjaln ie, a m ia n o w icie w ten sposób, że m ogą się u k ształtow ać w odbiorze d zieła litera ck ieg o ”. C ytu ję cały w yw ód M arkiew icza:

„Tak w ięc, obok p łaszczyzn y znaków język ow ych i p łaszczyzn y znaczeń w y ­ razów i zdań, tw orzących tek st literack i, w obręb dzieła litera ck ieg o w ch od zą r ó w ­ nież w y ższe uk ład y zn aczeniow e. P on iew aż jednak są one w pew n ej m ierze (w ięk ­ szej niż k on k retyzacja sch em atów znaczeniow ych zdań) konstrukcją, a ściślej m ó w ią c — rekonstrukcja odbiorcy, już tu zaciera się granica m ięd zy przedm iotem artystyczn ym a p rzedm iotem estety czn y m (w znaczeniu u stalon ym przez D ohrna).

S tw ierd zen ie to n ie jest u stęp stw em na rzecz su b iek tyw izm u w badaniach lite ­ rackich, lecz po prostu — k on sek w en cją tak ich fak tów , jak np. ten, że każdy z czyteln ik ów , znających język p olski, dysp on u je m niej w ięcej takim sam ym zn a ­ czeniem zdania: »Zabił się — m łody... Zrazu jakaś trw oga / K ład ła m i w u sta p otęp ien ie czynu«, a le ze znacznie w ięk szy m i różnicam i kon stru u je na p od staw ie zdań dram atu S ło w a ck ieg o pew ną ucechow aną całość, którą jest osob ow ość K or­

diana. O czyw iście, n ie w szy stk ie z tych kon stru k cji są rów nie w iern e te k sto w i literack iem u . N iek tóre z nich posiadają lu k i czy zn iek ształcen ia w y n ik łe z n iedbałej lek tu ry albo z n iezrozum ien ia tek stu . W w ie lu jednak utw orach is tn ie je m o żli­

w ość różnych pod isto tn y m i w zględ am i, a rów n ie popraw nych k on stru k cji w y ż ­ szych u k ład ów zn a czen io w y ch ” 4.

4 H. M a r k i e w i c z , G łó w n e p r o b l e m y w i e d z y o lite ratu rze. K raków 1965, s. 78.

(5)

D la M ark iew icza zatem ty lk o w p ła szczy źn ie te k stu litera ck ieg o d ostęp n y jest czy sty przed m iot arty sty czn y , a jed n o cześn ie badacz od charakteru sam ego tek stu Cna co w sk a z u je zw rot: „w w ie lu jed n ak u tw o ra ch ”) uzależn ia m o żliw o ść różnych i p opraw nych zarazem stru k tu ra liza cji.

N ie m oże b yć przez badacza arb itraln ie pom ijan e to, co sta n o w i zaw artość tek stu i u kład w za jem n y ch p roporcji w ew n ą trz n iego, co je s t w ła śn ie historyczn ym k on k retem , zesp o łem em p iry czn y ch danych. W ydaje m i się, że su k ces B aczk i jest w ła śn ie p rzede w sz y stk im su k cesem historyk a, u m iejącego się liczy ć z k ształtem p rzeszłości, z rzeczy w isto ścią d zieł filo zo ficzn y ch czy literack ich .

P ra w ie przy k ońcu sw ej k siążk i B aczko, z okazji rozw ażań nad in sp iru jącą rolą tw ó rczo ści R ou sseau , p od ejm u je p rob lem h isto ry czn o ści dzieła. S łu szn ie uznaje za n a iw n e to „ rozu m ien ie h istoryczn ości, które ogranicza ją do g e n e z y dzieła.

H istoryczność b o w iem d otyczy n ie ty lk o tego, że p o w s t a ł o ono w h i s t o r i i , lecz że w sw o is ty sp osób w n i e j t r w a ” (s. 725). H istoryczn e trw a n ie dzieła u jaw n ia isto tn e asp ek ty jego stru k tu ry. W toku w sp ó łu c z e stn ic tw a d zieła w h istorii

„ukazują się jego g łó w n e tem a ty , złożona d ia lek ty k a ich m ed iatyzacji, sto p ień ich w za jem n eg o p ow iązan ia oraz w zg lęd n ej au ton om iczn ości w o b ec sieb ie i w ob ec dzieła jak o całości, w z a je m n y sto su n ek w a r stw y św ia to p o g lą d o w ej i tw o rzy w a ję ­ z y k ow ego, treści so cjo lo g iczn y ch i n iep ow tarzaln ej ek sp resji osob ow ości tw órcy, itd .” (s. 725). N aw iązu jąc do p op rzednich w y w o d ó w tego om ó w ien ia m ogłabym p ow ied zieć, że dla B a czk i „przedm iot a rty sty czn y ” u ja w n ia się w ła śn ie w toku historyczn ego trw an ia. To, co jest strukturą dzieła, daje się rozpoznać poprzez jego w ielo stro n n ą historyczn ość.

W sw o jej in terp reta cji rozu m iejącej B aczko, podobnie jak i K ołak ow sk i, w y ­ chodzi od p o jęcia sen su o tw artego. O bydw aj badacze przejm u ją su g estie zaw arte w lak on iczn ym i w sp a n ia ły m stw ierd zen iu M erlea u -P o n ty ’ego: „Skoro jesteśm y w św iecie, to skazani je s te śm y na sen so w n o ść”. K o ła k o w sk i p odkreśla, że „ sen ­ sow n ość n ie je s t im m a n en tn ą jak ością fa k tu , ale jego m iejscem w zrek o n stru o w a ­ n y ch ca ło ścia ch — je s t sen sem otw a rty m ze w zg lęd u na m o żliw o ść zm iany przez w łą czen ie fa k tó w n o w y c h ” 5. B aczko zaś pisze, że dzieło, „Jak w sz e lk i fa k t h u m a­

n isty czn y , n ie zaw iera [...] sam o w sobie sw ego sen su . D zieła m y ś li lu d zk iej is tn ie ­ ją przez in n y ch i dla in n y c h ” (s. 725). To istn ie n ie jest jed n ak nasycon e h isto ry cz- nością; n ad a w a n ie se n s ó w w y n ik a z trw a n ia w historii. I ja k k o lw iek istn ieje ogrom na różnorodność rozu m iejących , u sen so w n ia ją cy ch stru k tu ralizacji, to jednak zaw sze is to tn e jest zb ad an ie ich stosu n k u do stru k tu ry dzieła, która d aje się od czytać zarów no poprzez o d n iesien ia do jego gen ezy, jak i poprzez jego h isto ry cz­

n e trw anie.

D rugi zesp ó ł p rob lem ów w ią że się z fa k tem , że B aczko pragnie upraw iać

„h istoriografię filo zo ficzn ą zorien tow an ą a n trop ologiczn ie”. Z a isto tn y w yzn aczn ik te j antropologicznej h isto r ii filo z o fii B aczko u w aża trak tow an ie d ziejów filo zo fii

„nie ty le ze w zg lęd u n a jej fu n k cje p ozn aw cze, ile na jej fu n k cje ek sp resy jn e w ob ec lu d zk ich postaw , k o n flik tó w i an tyn om ii, zarów no h isto ry czn o -sp o łeczn y ch jak i e g z y ste n c ja ln y c h ” G. Skoro filo zo fia m a b y ć rozp atryw an a jako p rzeżycie św iata, to p rob lem atyk a jej d ziejó w n ie m oże się rozegrać poza osob ow ością tw órcy. K siążk a o R ou sseau w ła śn ie jest n a jlep szy m teg o dow odem . A n tro p o lo ­ gicznie zorien tow an a h isto ria filo z o fii ek sp on u je zatem p rob lem atyk ę osobow ości.

5 L. K o ł a k o w s k i , Ś w i a d o m o ś ć r e lig ijn a i w i ę ź kościelna. W arszaw a 1965, s. 560—561.

6 B. B a c z k o , H i sto ria filo zo fii n o w o ż y t n e j . W y p o w i e d ź w ankie cie „Filozofia p o ls k a w d w u d z ie s to l e c iu " . „Studia F ilo zo ficzn e” 1964, nr 3, s. 22.

(6)

A le ja k ie są szanse p om yśln ego rozw ik łan ia tej prob lem atyk i przy ogrom nym n a ­ silen iu o rien tacji an ty p sy ch o lo g isty czn y ch w e w sp ółczesn ej naukow ej św iad om ości hum anistycznej? Jak ie je s t stan ow isk o prak tyczn e B aczki w ob ec a n ty n o m ii p sych o- logizm u i antyp sych ologizm u ?

Z jed n ej strony bow iem , korzystając z in sp iracji fen om en ologicznej, u znaje on św iatop ogląd za stru k tu rę n iered u k ow aln ą. Z drugiej strony zaś, w sk u tek in sp iracji antropologicznej, p o ja w ia się problem atyka „specyficznej struktury p sychicznej R ou sseau ”, a n a w et jej asp ek tów p atologicznych. B aczko podejm uje spraw ę w z a ­ jem n ego przenikania się w ą tk ó w szaleń stw a i w iz ji św iata, sch izofren ii i u w ra żli­

w ien ia n a a lien ację. R ozw ażania sw e na ten tem at zam yka stw ierd zen iem , że

„sch em aty a fe k ty w n e ” osob ow ości Jana Jakuba „leżą u p od staw zarazem jego sza ­ leń stw a , jak i tych a sp ek tów jego m y śli teoretyczn ej, k tóre są w y ra zem szczeg ó l­

nego w y czu len ia na sy tu a cję a lien acyjn ą w sp ołeczeń stw ie, oba zaś te m otyw y w którym ś m om en cie sp latają się w w ęzeł n ie do rozw ik łan ia” (s. 36— 37). A n trop o­

logiczn y pun k t w id zen ia sk łan ia zatem B aczk ę do p ew n ych w y ja śn ień o charakterze psych ogen etyczn ym . N ie m ów ię o tym w try b ie polem iki, le c z w tryb ie konstatacji.

B yć m oże, autor k w e stię psych ologiczn ych w yzn aczn ik ów dzieła p od ejm u je n ie tylk o na p łaszczyźn ie g en etyczn ej; trudno jednak na to jed n ozn aczn ie o d p o w ie­

dzieć, gd yż kon cep cja zw iązk ów m iędzy osobow ością a w y tw o rem n ie została w k siążce w yraźn iej w yłożon a. P od jęcie w ą tk ó w interpretacji psych ogen etyczn ej m oże zaw sze narazić na zarzut redukcjonizm u, jak k olw iek z k o lei m ożna go o d e­

przeć argum entem , że gen etyzm n ie jest redukcjonizm em . Jak upraw iać p sych o- gen ezę i być jed n ocześn ie antypsychologistą? Czy w y sta rcza do tego odrzucenie n a tu ralistyczn ej kon cep cji osobow ości i natu ralistyczn ej k oncepcji zw ią zk ó w m iędzy osob ow ością a wry tw orem , sprow adzającej się do przekonania o bezpośrednim od­

zw iercied la n iu rzeczy w isto ści psychicznej w w y tw o rze i o p sych iczn ym charakterze w ytw oru ?

Inna k w estia w y n ik a ją ca z orientacji dzieła B aczki dotyczy św iad om ego w y b o ­ ru tej w ła śn ie antropologicznej p ersp ek ty w y badaw czej.

K on ieczn e są tu p ew n e w y ja śn ien ia w stęp n e. W iążą się one z p ojęciem „ św ia ­ dom ości fa łsz y w e j”, którego to p ojęcia Baczko u żyw a w sw ej dawmiejszej rozpra­

w ie o H en ryk u K am ieńskim , w sen sie heglow sk im i m arksow skim . Idzie m u zaś k on k retn ie o u w ik ła n ie p rob lem atyk i K am ieńskiego w „m etafizyczn y system filo z o ­ fic z n y ”. B aczko u żyw a na ok reślen ie tego rodzaju sy tu a cji term in u „kryptoproble- m y ” (odrzucając kategoryczn ie sform ułow anie, że m ogą to b yć p roblem y pozorne).

K ryptoproblem y — czyli p raw dziw e, istotne problem y h istorycznej eg zy sten cji sp o ­ łecznej człow ieka, lecz u k r y t e w m etafizycznej otoczce. A n aliza sy stem u m eta ­ fizyczn ego, jak su geru je sam Baczko, m oże zm ierzać do sw oistej red u k cji (czy też

„ laicyzacji”) tez ow ego system u do zaw artych w nich tr e śc i h isto ry czn o -sp o łecz­

n ych 7. O toczka m etafizyczn a stan ow iłab y zatem rodzaj ep ifen om en u , a jej zd jęcie p row adziłoby do sedna rzeczyw istej p roblem atyki. A le, jak dobrze w iadom o, to sedno problem u n ie istn ieje bez sw ojej, w danym w yp ad k u m etafizyczn ej, otoczki.

P odobne rozum ow anie dałoby się przeprow adzić w stosu n k u do sty lu dzieła litera ck ieg o czy filozoficzn ego (w w ypadku R ousseau zaś m am y do czyn ien ia z d zie­

ła m i bądź literack im i, bądź fiiozoficzn o-literack im i). Baczko jest h istoryk iem idei i jego w y s iłk i zm ierzające w stron ę zanalizow ania rów nież sty lu d zieł Jana Jakuba m uszą być odnotow ane z n a jw yższym szacunkiem . Jednakże książka B aczki w s k u ­

7 Zob. B. B a c z k o , H e n r y k a K a m i e ń s k ie g o s y s t e m filozofii sp o ł e c z n e j, W: C z ł o w i e k i ś w ia t o p o g lą d y . Wars awa 1965, s. 277—278.

20 — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1967, z. 1

(7)

tek p ew n y ch sw oich u jęć n arzuca p ersp ek ty w y p rzem y ślen ia p roblem ów , których n ie m ogę ja k o h istoryk litera tu r y pom inąć. W toku a n a lizy d ysk u rsy w n y ch i n ie - d y sk u rsy w n y ch sk ła d n ik ó w św ia to p o g lą d u R ou sseau B aczko n ajczęściej m ó w i o s ty ­ lu w ted y , k ie d y za sta n a w ia się nad n ied y sk u rsy w n y m i sposobam i ek sp resji św ia to ­ poglądu. W ten sposób zaczyn am y odnosić w ra żen ie, że s ty l zostaje n ieja k o u toż­

sam ion y z em o cjo n a ln o ścią czy n astrojow ością. N a leży p od k reślić w y so k ie w alory su b teln ej a n a lizy n ied y sk u rsy w n y c h sk ła d n ik ó w św iatop ogląd u . A le zarazem m u ­ sim y p o sta w ić p roblem sty lu d y sk u rsy w n o ści Jan a Jakuba.

U c h w y c e n ie w y zn a czn ik ó w sty lu p o zw a la zarazem ok reślić o b iek ty w n ą za ­ w artość d zieła. Z asta n a w ia ją c się nad ja k ą k o lw iek stru k tu ralizacją p osłu gu jącą się w ła sn y m sy stem em , m u sim y zadać sob ie p y ta n ie, czy lic z y się ona w ja k ik o l­

w iek sposób z sy ste m e m stru k tu ra lizo w a n eg o dzieła. I n ie jest w ca le ob ojętn e, jak o k reślon e p rob lem y są w badanym d ziele n a z w a n e . S ty l n ie m oże b y ć uw ażany za sw o istą m isty fik a c ję , pod którą uk ryw ają s ię isto tn e i rzeczy w iste zagadnienia.

S ty l sta n o w i b ow iem sed n o dzieła. P ersp ek ty w a antrop ologiczn a pom agać m oże w d o strzeżen iu p ersp ek ty w y sty lo w e j b ad an ego dzieła. Z aw artość antropologiczna jed n ak w in n a b y ć u k a zy w a n a w sy ste m ie zn a k ó w sw o isty ch dla d anego ty p u d zia­

ła ln o ści k u ltu ra ln ej. W ten sposób w k raczam y na teren sem io lo g ii, którą zap ow ia­

d a ł de S au ssure, p isząc: „m ożna sob ie w yob razić n a u k ę b a d a j ą c ą ż y c i e z n a k ó w w o b r ę b i e ż y c i a s p o ł e c z n e g o ; n a zw a lib y śm y ją s e m i o l o g i ą . N au czyłab y n a s ona, na czym p olegają znaki, jak ie p raw a n im i rządzą. P on iew aż nauka ta jeszcze n ie is tn ie je , tru d n o p o w ied zieć, czym ona będzie; m a jednak praw o do istn ie n ia i m iejsce w y zn a czo n e z g óry” 8. N ie z w y k le in teresu jąco p od ­ sta w y sem io lo g ii za ry so w a ł osta tn io R oland B a r th e s 9. A ntrop ologia m u si się p ołą­

czyć z sem iologią, p o n iew a ż za w a rto ść antropologiczna dzieła jest w sp ółok reślan a przez w ła śc iw y danej d zied zin ie k u ltu ry sy stem znaków .

Ta sam a p rob lem atyk a u ja w n ia się z ok a zji k on fron tacji „dw óch stru k tu ra- lizm ó w ”, którą p rzep row ad ził osta tn io S tefa n Ż ó łk iew sk i: stru k tu ralizm u L ukacsa i stru k tu ralizm u L é v i-S tr a u ssa . Ż ó łk iew sk i w sk a za ł na „ab solu tyzację h isto ry czn o ś- ci i p ro cesu a ln o ści r z e czy w isto ści lu d z k ie j” u L u k acsa i n a jego przek on an ie o „kon­

sty tu ty w n y m dla w sz e lk ie g o p oznania ch arakterze arty k u la cji rzeczy w isto ści, którą przynosi pogląd na ś w ia t jako k oh eren tn y w y ra z przejrzystej dla sam ej sieb ie p ra k ty k i”. N atom iast su g estie L é v i-S tr a u ssa p ozw alają u ch y lić tę L u k acsow sk ą ab solu tyzację św ia to p o g lą d u i zrozum ieć, że „zam iast jed n ej p od staw ow ej a rty k u ­ lacji p r a x i s ludzkiej m am y w n a szy ch k u ltu rach w ie le em p iryczn ie stw ierd zaln ych , fu n k cjon u jących w dan ym czasie i m iejscu ty p ó w sy stem ó w zn ak ów ” 10. N a razie jed n ak sem io lo g ią jeszcze n ie op racow ała szczegółow o sp ecy ficzn o ści zn ak ów li t e ­ ratury w ogóln ym sy s te m ie znaków .

O trzym aliśm y k sią żk ę w yb itn ą. A le w y b itn o ść jej je s t dla m n ie rów noznaczna przede w sz y stk im z jej o tw artością. K siążk a to bow iem o tw arta w sen sie gotow ości sta w ia n ia i d y sk u to w a n ia w szy stk ich n a jw a żn iejszy ch p rob lem ów w sp ó łczesn ej h u ­ m a n isty k i. P rzed e w szy stk im zaś otw iera p ersp ek ty w ę na up raw ian ie an trop olo­

giczn ie zorientow an ej historii. I w tym p unkcie w ła śn ie dom aga się p orozum ienia m ięd zy h u m an istam i.

Maria Janion

8 F. de S a u s s u r e , K u r s j ę z y k o z n a w s t w a ogólnego. T łu m aczyła K. K a s ­ p r z y k . W arszaw a 1961, s. 31.

9 Zob. R. B a r t h e s , É lé m e n ts d e sém io logie . „C om m unications” 4 (1964).

10 S. Ż ó ł k i e w s k i , D w a s t r u k t u r a l i z m y . „F akty i M y śli” 1965, nr 24.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Równie prosta będzie sytuacja, gdy nowe przestępstwo zostanie popełnione przed zatarciem wcześniejszego skazania i przed upływem tego okresu dojdzie do wydaniu

1. Dumański ma niewątpliwie rację, gdy twierdzi, że kryminalistyka jest wie­ dzą. Odmawia jednak tej wiedzy miana „nauki w jej klasycznym znaczeniu”. Czy­ telnik

Tymczasem w komentarzu ten sam zwrot ma treść następującą: „Nie może więc być ani zdawkowe, ani ogólnikowe (uzasadnienie postanowienia o przedstawieniu

W toku dyskusji członkowie Prezydium NRA zwrócili uwagę na inicjatywy 1 działania środowiskowe, omówili tok prac nad ustawą — Prawo o adwokaturze i na

Abstrahując od kwestii braku jednomyślności w sposobie ujmowania przez przed­ stawicieli nauki przedmiotów ochrony przepisów zamieszczonych w rozdziale XXXVI k.k.,

Poszukując przyczyn tej tendencji oraz zasad, na jakich zazwyczaj opiera się w ustawach wyższa karalność zaboru, nie sposób jest poprzestać na ustawodaw­ stwie

W tym miejscu trzeba od razu wyjaśnić, że założeniem nie jest mechaniczna zmiana zależności z jednego na inny organ państwowy, lecz zharmonizowanie

Falandysza jest stwierdzenie, że „alkohol jest niebezpieczny przede wszystkim dla tego, kto go używa, a człowiek nietrzeźwy czy alkoholik — to potencjalna