Adam Dziadek
"Literatura jako trop rzeczywistości :
poetyka epifanii w nowoczesnej
literaturze poslkiej", Ryszard Nycz,
red. nauk. Małgorzata Sugiera,
Kraków 2001 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 94/3, 242-248
2003
ginalizuje „od zied ziczo n e m etafory” (lub raczej to, co za nie uznaje) i koncentruje się na m etaforach, które odkryw a za p om ocą analizy tropologicznej. Zaciera historyczną zm ien ność samej n o w o czesn o ści oraz pom ija k łopotliw y fakt, iż w ramach n o w o czesn o ści istnieją w ażne nurty, które stanow ią opozycję w obec tego scalonego w książce - tacy filozofujący pisarze jak W itkacy i Przyboś w ierzyli przecież w ideały scjentystyczne (a nietrudno byłoby znaleźć kogoś, kto upierałby się, że m am y do czynienia z opozycją nie w o b e c nurtu n o w o czesnej eseistyki filozoficzn ej, lecz raczej - w je g o ramach). W szystk o to nie znaczy, iż koncepcja „eseistyk i filo z o fic z n e j” traci sw ą w ażn ość, choć zap ew n e n ieco się zm ienia.
Jeśli jednak warto k on cep cję tę zach ow ać - a warto! - to tym bardziej w arto u ściślać ją i ulepszać. To, co p o w ied zia łem , chciałbym uw ażać przede w szy stk im za kontynuację tru
du podjętego przez A ndrzeja Z aw adzkiego w je g o interesującej książce, a nie za książki tej krytykę.
A n d rze j Skrendo
R y s z a r d N y c z , LITERA TU RA JAKO TROP R Z E C ZY W IST O ŚC I. PO E T Y K A EPIFANII W N O W O C Z ESN E J LITERATURZE POLSKIEJ. (R edaktor naukow y M a łg o rzata Sugiera). Kraków (2 0 0 1 ). (T ow arzystw o A utorów i W ydaw ców Prac N au k ow ych
„U n iversitas”), ss. 2 7 8 , 2 nlb. „H oryzonty N o w o c z e sn o ś c i”. K om itet redakcyjny: M ichał P aw eł M arkow ski, Ryszard N y c z (przew od n iczący), M ałgorzata Sugiera. [T.] 21.
N o w a książka R yszarda N y cza koncentruje się w o k ó ł kilku n iezw y k le w ażn ych dla w sp ó łczesn eg o literaturoznaw stw a k w estii, takich jak relacja literatura-rzeczyw istość, n o
w o czesn e k on cep cje tekstu i podm iotu, epifania i polska literatura m odernistyczna. Praca ta jest szczeg ó ln y m rozw inięciem problem atyki podejm owanej przedtem w S ylw ach w sp ó ł
czesn ych - k siążce, za której spraw ą dokonała się przed laty znacząca zm iana paradyg
matu w p olskim literaturoznaw stw ie - a także w Tekstow ym ś w ie c ie i w Języku m o d e r n i
zm u. Jeśli m ó w ię „ sz czeg ó ln y m ”, to dlatego, że om aw iany tom je s t k on sek w en cją tych poprzednich d zieł, je g o b ow iem przedm iotem stała się refleksja teoretyczna nad literaturą n ow oczesn ą, pojętą w szerokim znaczeniu form acji intelektualno-artystycznej (w y m ien nym , proponow anym przez autora term inem służącym do jej określenia je s t „literatura m odernistyczna”), która została w e w stęp ie tak dookreślona: „W dalszym ciągu sądzę, że je s t to p o jęcie p o zn a w czo płodne i operacyjne analitycznie; ono b o w iem dopiero u m o ż li
w ia u ch w y cen ie w ew nętrznej cią g ło ści k lu czow ych założeń, zachow ujących artystyczno- -św ia to p o g lą d o w ą aktualność ponad gm atw aniną estetyczn ych proklam acji, id e o lo g ic z
9 W tym m iejscu warto m oże dopow iedzieć, że do rozważań na temat M alinow skiego zastrze
żenia wnosi G. K u b i c a (wstąp w: B. M a l i n o w s k i , D ziennik w ścisłym znaczeniu tego w yra zu. W stęp, oprać. ... Kraków 2002, s. 3 4 -3 5 ). Chodzi jej głów nie o to, że św iadom ość konstrukcyj- ności pisarstwa antropologicznego, którą Zawadzki przypisuje M alinow skiem u, narodziła się w an
tropologii w iele lat po jeg o śmierci. Dokonane przez Zawadzkiego przesunięcie punktu ciężk ości interpretacji na problematykę stylizacji i autokreacji ,ja ” tekstow ego Kubica uznaje - co niezm ier
nie charakterystyczne - za „upraszczanie”. Tymczasem sam Zawadzki niew ątpliw ie traktuje to, co zrobił, jako wyraz wierności komplikacjom i czytanie „głębokie” - bo przecież jest to czytanie dys
kursu!
nych zaangażow ań, historycznych przym usów i w yzw ań. Ono też pozw ala dostrzec w spólne cechy tej literatury, o której m ów i się, skądinąd całkiem słu szn ie^ że p ozb aw ion a jest je d norodności - j a k o ja w n ie, a naw et m anifestacyjnie proklam ująca zaprzeczające sob ie w za jem n ie charakterystyki, zob ow iązan ia i ideały” (s. 6). Jest to ro zw in ięc ie sz c z e g ó ln e także i z tej racji, że term iny „literatura m odernistyczna”, „m odernizm ” w od n iesien iu do litera
tury polskiej zysk u ją tu kolejne od cien ie, kolejne w artości zn a czen io w e w relacji do tych, które zap rezen tow ał w cześn iej autor w Języku m odernizm u.
Z am ysł ca ło ści opiera się na postaw ieniu tezy o m odernistycznym w ariancie stosunku literatury do rzeczy w isto ści oraz spraw dzeniu tej tezy na w ybranych przykładach (N orw id, Leśm ian, Przyboś, M iło sz, R óżew icz, H erling-G rudziński, B ia ło szew sk i i Herbert).
Przy tak sform u łow an ych założeniach całości pracy i tak określonym doborze auto
rów, których d zieła są poddaw ane lekturze, sz czeg ó ln ie p om ocn e staje się p ojęcie epifanii, rozumianej przez badacza w sposób odbiegający n ieco od tradycyjnych, d otych czasow ych ujęć, zd om in ow an ych przez perspektyw ę historycznoliteracką - ch od zi tu zw ła szcza o lite
racką i este ty c z n ą tradycję rom antyczną oraz w arianty m odern istyczn o-aw an gard ow e.
O m aw iana książka obejm uje sw oim zasięgiem przeszło 10 lat d o św ia d czeń pozyskanych w trakcie pracy na zagadnieniam i epifanii, zresztą teksty, które się na nią składają, b y
ły w cześn iej p u blikow ane i funkcjonują w szerokim ob iegu b adaw czym ju ż od kilku lat.
Epifania je st tu rozum iana jako jedna z w ażn iejszych kategorii w ła śc iw y c h literaturze n o w o czesn ej, autor zaś, idąc śladam i J o y c e ’a, jed n ozn aczn ie rezygnuje z m o ż liw o śc i jej ro
zum ienia w asp ek cie teo lo g iczn y m czy w k ontekście literatury religijnej. „O graniczenie się do w ym iaru » a teo lo g iczn eg o « , »pre-« czy »parareligijnego« - p isze N y c z - pozw ala [...] zid en tyfik ow ać w ażn e w sp ó ln e cech y p o eto lo g iczn o -e stety czn e oraz od n aleźć p o w i
now actw a strukturalne z p oziom u p od staw ow ego, m ogące stać się m edium rozm aitych, ale nie narzucające żadnych konkretnych zaangażow ań czy przesłań religijn o-św iatop o- gląd ow ych (ch oć p och od n ie sygnalizujące sp ecy ficzn ie n o w o czesn y typ literackiego d y s
kursu religijn ego, zakładającego radykalną niew sp ółm iern ość »lu d zk iej« i »pozaludzkiej«
strony r z e c z y w isto śc i i stąd od p ow iad ającego p ostaw ie przyjm ow anej w o b ec tego, co
»niep ojęte«, »n iew yrażaln e«, »inne«). U m o żliw ia też zach ow an ie jednorodnej perspekty
w y historycznej p oetyki kulturowej oraz poprzestanie na literaturoznaw czej analizie d y s
kursu” (s. 7). W innym m iejscu książki, w szkicu p o św ięco n y m tw órczości Z b ign iew a Herberta, znajdujem y rów n ież i takie określenie dyskursu epifanijnego: „typ w y p o w ied zi, w którym nie m ożna oddzielić treści przekazu od warunków jej przejaw ienia się - co, z jednej strony, pozw ala mu zach ow ać status szczególn ej, uprzyw ilejow anej form y poznania, z dru
giej zaś rozszerzyć je g o zakres na rozm aite zestetyzow an e, a naw et z e św ie c c z o n e warianty artystycznej artykulacji transcendentnego d ośw iad czen ia” (s. 2 3 6 ).
Pod ejście, jak się w yraził badacz, „ a teo lo g iczn e” czy też „parareligijne” w ydaje mi się sz c z e g ó ln ie interesujące, zn aczn ie b ow iem p ow ięk sza p erspektyw y an alityczn e i interpre
tacyjne p o sz c z e g ó ln y c h tekstów , co w końcu pozw ala, jak dalej zob aczym y, na precyzyjne sform ułow anie uniw ersalnych, p oetologiczn ych reguł tekstów opierających się na epifanii.
Elem entarne dla tej rozpraw y p ojęcie epifanii zostaje szeroko rozw in ięte, zyskuje dodatko
w e w alory zn a czen io w e i w reszcie staje się jednym z zasadniczych w ykładników ogólnej poetyki n o w o czesn eg o dzieła literackiego. Podjęcie w łaściw ej now oczesn em u dziełu literac
kiem u kw estii poetyki epifanii sytuuje rozważania N ycza w sam ym centrum w sp ó łc z e s
n ych d ociek ań literaturozn aw czych , skon cen trow an ych w o k ó ł teorii tekstu, podm iotu i rzeczy w isto ści. W n ik liw a analiza rozm aitych p ogląd ów na tem at epifanii (w śród nich zw ła szcza an trop ologiczn ego stanow iska Charlesa Taylora) - od rom antycznych, które m iałyby św ia d czy ć o dostępie do „transcendentnej, esencjalnej rz e c z y w isto śc i”, do m oder
n istyczn ych , nazn aczon ych przez chaos now oczesn ej cy w iliza cji i tym sam ym pow stałych z p oczu cia „1 ę k u p r z e d t y m , c o I n n e ” (s. 4 8 ) - p o z w o liła autorow i om aw ian ego tom u w yodrębnić je s z c z e jed n ą odm ianę epifanii, która została określona jako „ n e g a
tury, jedn ak że św iat, choć o c z y w iśc ie nie jest tekstem , to nie udostępnia się nam inaczej niż w form ie »tekstu« (w o g ó ln iejszy m rozum ieniu tego terminu: obiektu z sem io ty zo w a n eg o oraz p o jęcio w o i ję z y k o w o zm ed iatyzow an ego). Toteż i rzeczy w isto ść pokazyw ana w lite
raturze nie je s t czy m ś bezpośrednio danym , lecz raczej: zarazem tw orzonym i odkryw a
nym w procesie tropologicznej reprezentacji” (s. 12). P ojęcia „tropu” i „tropizm u” zajm ują w ażne m iejsce w poststrukturalistycznych poszukiw aniach literaturoznaw czych i stanow ią integralny składnik dyskursu d ekonstruktyw istycznego (m y ślę tu np. o pracach Paula de M ana c zy Jacq u es’a D erridy). Jednak form uła zastosow ana przez N y cza , a także to, jak została rozw inięta, spraw ia, że p ostępow anie badaw cze autora obejm uje sw o im zakresem różnorodne m eto d o lo g ie i jed n o cześn ie staje się n iezależn e i niepow tarzalne. Sam o sło w o
„trop” funkcjonuje w tym studium na w ie le różnych sposobów , m o że b o w iem , zgod n ie z grecką ety m o lo g ią , ozn aczać zw rot, kierunek, tryb, kształt, w ygląd , tem peram ent czy u sp o so b ien ie, a zarazem posiada także sw oje warianty h om on im iczn e - zw ła szcza dwa z nich w skazują determ inanty dyskursu tej rozprawy: trop jako ślad p ozostaw ian y przez kogoś czy też jak o co ś, co p ozostaje po tym , co bezpow rotnie przem inęło, a także trop jako kategoria pow iązana z retoryką i opierająca się na sem an tyczn ych transform acjach kon
w encjonalnych znaczeń przedm iotów . Ó w „trop-ślad” staje się tutaj św iad ectw em istnienia - to św ia d ectw o uw ikłane w splot zaskakujących za leż n o ści, p on iew aż, z jednej strony, ślad jest czy m ś o czy w isty m jako nam acalny dow ód istnienia, jako co ś, co p ozostało po p rzedm iocie, z drugiej zaś ślad jest czy m ś niejasnym , bo niepodobnym do przedm iotu, który go p o zo sta w ił (trop retoryczny nadaje sens nieistniejącem u lub czem u ś, co sensu nie posiada). Taka form uła, oparta na złożonej koegzysten cji zakresów zn a czen io w y ch , „zdaje spraw ę z m echanizm u konstytuow ania się typ ow ego tekstu m od ern istyczn ego jako arty
sty czn eg o św iad ectw a istnienia, poddanego sprzecznym naciskom radykalnej su w erenno
ści i całk ow itego podporządkow ania, a także dyskursu ep ifan iczn ego, na rozm aite sposoby p rzesuw ającego granice (nie tylko artystycznego) poznania; pom nażającego o now e tery
toria św iat dostępny ludzkiem u dośw iadczeniu; troskliw ie pielęgnującego kolejne trof[ph]ea - p rzyw iezion e z »w ypraw w pozaludzkie« tropy rze c z y w isto śc i” (s. 11).
Jeśli p odkreśliłem n iezależn y i niepow tarzalny charakter prow adzonych przez N y cza poszukiw ań, to dlatego, że jest to, by tak rzec, ogólna cecha pisania tego autora, który z reguły osadza sw ój dyskurs w szerokim kontekście badań literaturoznaw czych i je d n o cześn ie porusza się po ich obrzeżach i m arginesach, w ytw arzając w ten sposób dystans p ozw alający mu na staw ianie n ow ych , odkryw czych tez i konstruow anie n iezw y k le n o ś
nych pojęć analityczn ych . M yślę tu choćby o „sylw ach w sp ó łc z e sn y c h ”, które na stałe z ad om ow iły się w dyskursie literaturoznaw czym , lub też o kategorii „podm iotu syllep tycz- n e g o ” (jako jed n eg o z w ariantów „tropów »ja«”), w yprow adzonej z tekstu M ichaela Riffa- terre’a' p o św ię c o n e g o s y lle p sis. Zakładam , że proponow ana w tej now ej książce form uła
„literatura jako trop rzeczy w isto ści” będzie funkcjonow ać w dyskursie literaturoznaw czym na podobnych zasadach.
N y cz podejm uje w swej pracy k w estię procesu tropologicznej reprezentacji, w którym
1 M. R i f f a t e r r e , Syllepsis. „Critical Inquiry” t. 6 (1980), nr 4. Chodzi tu oczywiście o do
brze znany artykuł R. N y c z a Tropy „ja ”. Koncepcje podm iotow ości w literaturze polskiej ostat
niego stulecia („Teksty Drugie” 1994, nr 2. Przedruk w: Język m odernizmu. P rolegom ena h istorycz
noliterackie. Wrocław 1997).
daje się w yróżn ić d w ie zasad n icze fazy: f a z ę t r o p u - ś l a d u , opierającą się na tekstu- alizacji realnego i w pisaniu realnego w tekst, który od tego m om entu obejm uje rze c z y w i
stość za p o m o cą sw o ich form języ k o w y ch , oraz f a z ę t r o p u - f i g u r y , a w ięc retorycz
nej reprezentacji realnego, które u leg ło procesow i tekstualizacji. O b yd w ie fazy - jak prze
konująco dow od zi a u to r -fu n k c jo n u ją w sp ó łza leżn ie i rów n ocześn ie: „w d ziele literackim następuje transfiguracja realnego w ślad, tego zaś w trop figuralnej (retorycznej) reprezen
tacji” (s. 13). W takiej perspektyw ie przedstaw ienie literackie staje się „d ziełem retoryki o b ecn o ści”, która z k olei w p ływ a na sp ecyfik ę tw órczości literackiej i decyduje o je j od m ienności na tle innych tw orów kultury.
Pierw sza c z ę ść książki obejm uje trzy koherentnie ze sob ą p ow iązan e i w zajem n ie się dopełniające rozpraw y teoretyczn o- i historycznoliterackie, które zaw ierają sz c z e g ó ło w e rozw in ięcie postaw ion ych w e w stęp ie tez: „ W y r a ż a n ie n ie w y r a ż a l n e g o ” w lite r a tu r z e n o w o c z e s n e j ( w y b r a n e z a g a d n ie n ia ) , O s o b a w n o w o c z e s n e j lite r a tu r z e : ś l a d y o b e c n o ś c i oraz P o e ty k a e p ifa n ii a p o c z ą t k i n o w o c z e s n o ś c i. Punktem w yjścia do zagadnień „w yrażania n ie
w yrażaln ego” są prace Georga Sim m la (pojęcie n o w o czesn o ści jak o u w ew n ętrzn ion ego d ośw iad czen ia) i T heodora W. Adorna (dialektyka m odernistycznej sztuki jako nieprze
rw anego w y siłk u w yrażania n o w o ści, która w ym yk a się w yrażaniu). P ozw ala to bad aczo
w i na ujęcie literatury w kategoriach „wyrażania n iew yrażaln ego” w k on tek ście trzech za
sadniczych zjaw isk: teorii języ k a o g ó ln eg o i p oetyck iego (decydująca je st tu od k ryw czość form y p o etyck iej, będącej w now oczesn ej literaturze gw arantem p raw d ziw ości sztuki - słu szn ie w sk azu je N y c z na prekursorski charakter poezji B o lesła w a L eśm iana na gruncie literatury polskiej X X w iek u , dalsze zaś rozw in ięcie m yśli w tym zakresie dokonuje się w kapitalnym szk icu „S ło w a m i... w ś w ia t w y g lą d a m ”. B o le s ła w a L e ś m ia n a p o e z j a n o w o c z e s n a , otw ierającym drugą cz ę ść książki), teorii procesu tw órczego oraz sp ecyficzn ej teo rii dzieła literackiego (w yp ow iad an ie tego, cze g o nie m ożna w y p o w ie d z ie ć inaczej oraz w yrażanie c z e g o ś, co b yło dotąd niew yrażalne, nieznane). X X -w ie c z n e , n o w o czesn e d zie
ła literackie i rodzące się w raz z nim i teorie d otyczące języ k a i procesu tw órczego b yły faktycznie skupione w o k ó ł estetyki n iew yrażalności i rze c z y w iśc ie - co podkreśla N y c z -
„upraw om ocniały zasad ę w yrażania n iew yrażaln ego” (s. 41 ). W ychodząc z tego gruntow nie u zasad n ion ego przekonania badacz w skazuje charakterystyczne cech y n o w o czesn eg o dzieła literackiego: d zieło literackie nie jest ju ż traktowane jako „reprezentacja n iezależn ie istn iejącego przedm iotu”, ale staje się raczej „niepow tarzalną m anifestacją sło w n ą je g o p ostaci” ; zn aczen ia utworu nie da się ju ż określać na p od staw ie „stosunku do autorskiej intencji”, w ynika ono b ow iem z „w zajem nego oddziaływ ania c a ło ści składników utw oru”;
tekst rządzi się „»w łasn ym i« regułam i poetyck iego ję z y k a ”, a nie standardow ym i zasada
mi um ożliw iającym i mu sp ełn ien ie jakichś zadań utylitarnych; w reszcie, tekst posiada „in- herentnie autoreflesyjny w ym iar”, co oznacza, że form a utworu zam yka w sob ie proces kształtow ania znaczeń (s. 41) . W ten sposób zarysow ane cech y d zieła literackiego splatały się z ogóln ym i zasadam i konstrukcyjnym i, które bardzo często opierały się w łaśn ie na ulot
nych ch w ilach i obrazach, rozbłyskach e tc ., zw anych od początku X X w iek u w ła śn ie ep i
faniami.
Istotne m iejsce w ca ło ści książki zajm uje rozprawa O s o b a w n o w o c z e s n e j lite r a tu r z e : ś l a d y o b e c n o ś c i, w której dokonał autor rekapitulacji rozm aitych stan ow isk od n oszących się do dyskursu o o so b ie, nie po to jednak, aby je w ja k ik o lw iek sp osób rozw ijać, lecz raczej po to, aby zaproponow ać podejścia alternatyw ne. W tej rozpraw ie bardzo w ażne w yd ało mi się szerok ie o m ó w ien ie interpretacyjne słyn n ego po d ziś dzień tekstu R olanda B arthes’a Ś m ie r ć a u to r a , a to z tego w zględ u , że ta n iezw y k le radykalna (albo przynaj
mniej za taką uchodząca, o czym zapew ne decyduje d o x a ) w y p o w ie d ź francuskiego kryty
ka aż nazbyt często była rozum iana w sposób d o sło w n y i co w ięcej - często w całk ow itym oderw aniu od innych je g o w y p o w ied zi i tw ierdzeń sform u łow an ych w takich pracach, jak O d d z ie ła d o te k s tu , S /Z c z y T eo ria tek stu . O w ażn ości tej rozpraw y decyduje też inny fakt,
pokazać całą w ie lo p o z io m o w ą zło żo n o ść tego fenom enu.
K olejna rozprawa zaw iera dalsze rozw in ięcie tez o d n oszących się p oetyk i ep ifan ii, przynosi rów n ież s z c z e g ó ło w o dookreśloną defin icję tego pojęcia, które staje się jed n ą z centralnych kategorii ca łeg o w yw odu: „Poetyką epifanii n azyw am w y p ro w a d zo n y ze św iadectw n ow oczesnej literatury zesp ół prześw iadczeń na temat specjalnego statusu i funk
cji p o ety ck ieg o ję z y k a oraz reguł konstruowania artystycznej w y p o w ie d z i, której ośrod kiem są w łaśn ie o w e »ep ifan ie«, czy li zapisy - lub m iejsca w ystąp ien ia - in ten syw n ych , n iecią g ły ch , m om entalnych ś l a d ó w o b e c n o ś c i n iezw yk łej w artości p o w sz e d n ie g o istnienia rzeczy in d yw id u aln ych ” (s. 8 9 -9 0 ). W yw ód na tem at poetyki epifanii otw iera w y p o w ied ź dotycząca C zarn ych k w ia tó w i B iałych k w ia tó w Cypriana N orw id a (w tych w łaśn ie utw orach, odb iegających od zasad n iczego zrębu pisarstw a autora V ade-m ecum , dostrzegalny jest, zdaniem badacza, projekt now ej estetyki i p oetyk i), w której dokonana została w n ik liw a analiza „prostotliw ych parabol” romantyka, z jed n o czesn y m w sk azan iem źródła n o w o c z e sn e g o epifanijnego pisania w literaturze p olsk iej. R ozd ział ten u zupełniają w y p o w ied zi od n oszące się do m łodopolskiej „retoryki ek stazy” i m o ty w ó w hofm annstha- low sk ich w p isarstw ie Karola Irzykow skiego. Badając o w e m o ty w y N y c z koncentruje się z w ła szcza na fundam entalnym dla św iad om ości literatury now oczesn ej L iśc ie L o rd a C han- d o sa H ugona von H ofm annsthala i dokonuje gruntow nego przeglądu recepcji tego sły n n e go tekstu, kładąc nacisk przede w szystk im na p o św ięco n ą mu krytyczną reflek sję autor
stw a Irzyk ow sk iego, co pozw ala na w y sn u cie następującego w niosku: „Z d zisiejszej, szer
szej perspektyw y - ew o lu cji ca łeg o rew elatorskiego nurtu literatury polskiej X X w iek u , któremu Irzykow ski zap ew n ił pierw szą krytyczną konceptualizację, a L eśm ian p ierw sze p oetyck ie u cieleśn ien ie, a który obejm uje zarów no św iad om ych (jak H erling, C zapski czy Jeleński), jak i o w ie le liczn iejszą grupę nieśw iadom ych spadkobierców d ośw iad czeń Lorda C handosa (aż po Z agajew skiego, Maja i legion epifanicznych poetów najm łodszej generacji) - w idać przecież jasno, że w łaśnie za sprawą przekładowej i krytycznoliterackiej in w en cji Karola Irzykow skiego ten kluczow y dla now oczesnej polskiej literatury nurt (n ie tylko poetyckich) poszukiw ań zyskał u sw ych narodzin wyraźny patronat Hugona von H ofm ann
sthala” (s. 113 -1 1 4 ). W tym m iejscu p o zw o lę sobie na drobną uwagę: otóż w ydaje mi się, że zaliczanie Z agajew sk iego do „n ieśw iad om ych spadkobierców d ośw iad czeń Lorda C han
d osa” nie je s t w pełni uzasadnione. Potw ierdzają to sp ostrzeżen ie rów n ież m yśli Z a g a jew sk ieg o zapisane w U w a g a ch o w ysokim s ty lu , które stan ow ią sw o iste ro zw in ięc ie tez p o staw ion ych przez H ofm annsthala w eseju D e r D ic h te r und se in e Z e it, a które w ią ż ą się w sposób jed n o zn a czn y z k w estią ep ifan ii3.
N a drugą c z ę ść L ite ra tu r y ja k o tropu rz e c z y w is to ś c i składają się s z c z e g ó ło w e studia p o św ięco n e tw ó rczo ści w ybranych pisarzy. Studia te łączy, o c z y w iśc ie , k lu czo w a dla c a ło ści książki problem atyka epifanii, dostrzeżona okiem analityka w dziełach pisarzy, których teksty znajdują się, jak p rzy zw y cza iły nas do tego d o ty ch cza so w e ujęcia i k lasyfik acje p o l
skiej literatury w sp ó łczesn ej, na zu p ełn ie oddalonych od sieb ie biegunach.
2 Zob. F. J a m e s o n , The P rison-house o f Language; a C ritical A ccou nt o f Structuralism an d Russian F orm alism . Princeton 1972.
3 Zob. J. K l e j n o c k i , B ez U topii? R zecz o p o e zji Adam a Z agajew skiego. Wałbrzych 2002, s. 205.
W tej cz ę śc i książki szc z e g ó ln ie intrygujący jest szkic p o św ię c o n y tw órczości M iło sza, a przede w szystk im je g o partia traktująca o charakterze sy lw iczn y m późn ych poem a
tów autora K ro n ik . Istotnie, dzieje się w tw órczości M iłosza tak, że te p óźne, fascynujące poem aty - zw ła sz c z a od okresu „ G d z ie w s c h o d z i s ło ń c e i k ę d y z a p a d a ” - n oszą znam iona w ła ściw e form ie poem atów postm odernistycznych. M ożna by w tym m iejscu przytoczyć fragm ent W stę p u do drugiej c zęści K r o n ik zatytułow anej D la H e r a k lita , fragm ent następu
ją cy bezpośrednio po o p isie rzeczy w isto ści ulotnej, trudno uchw ytnej, niepełnej, rozbitej na luźno ze sob ą p ow iązane cząstki, rzeczyw istości, która została utrw alona w język u ludz
kiej m owy:
„Mój w iek d w u d ziesty napierał na m nie w ie lo ś c ią takich św ia d ectw o bezustannej zm ianie, o »h istoryczn ym przyśp ieszen iu «, podsuw ając pam iętniki, p o w ie śc i, następujące po sobie szk oły malarstwa, nade w szystko jednak »fotografię z epoki« i taśm ę film ow ą od początków kina. W porównaniu z rzeczyw istością doznaną, a nigdy nie utrwaloną była to kropla w morzu, ale niew ątpliw ie w mojej wyobraźni nakładały się na siebie sceny, które sam oglądałem , i te, które przyszły z lektur, z w izy t w m uzeach n ow oczesn ej sztuki, z film u ”4.
N y cz p ow ołu je s ię o c z y w iśc ie w sw oich analizach także na cytow an y tu W s tę p i je ś li zd ecyd ow ałem się w tym m iejscu dodatkow o przypom nieć je g o fragm ent, to dlatego iż z a w sze był to dla m nie cytat o tyle w ażny, że objaśnia on w prost proces postrzegania rze
c zy w isto śc i w yłaniającej się jakby z ty sięcy zakam arków kultury i podlegającej ciągłem u p rocesow i d yssem in acji. P rocesem tym kierują reguły, które w ią żą się bezpośrednio z in- tertekstualnością, traktowaną tutaj jako św iad om y zab ieg konstrukcji tekstow ej. W tym planie projektow anie tekstu przez M iłosza pokryw a się dokładnie z założeniam i w ielu teo retyków intertekstualności. Z abiegi intertekstualne w późnej tw órczości M iłosza w ią żą się w sposób zasad n iczy z niew yrażaln ością, w ynikającą z bolesnej św ia d o m o ści, jak to napi
sał autor tekstu D la H e r a k lita , „rozpaczliw ej n iew ystarczaln ości ję z y k a ”, a także ze św ia d om ości tego, „że rzeczy w isto ść opisana, nam alow ana c z y sfilm ow an a jest zupełnie inna n iż ta dana nam b ezp ośred n io”. N y cz, idąc za w sk azów k ą M ichaela D avidsona, określa te p óźne poem aty trafną formułą: „»długi otwarty poem at notatnikow y« (»th e lo n g , o p e n - - e n d e d n o te b o o k p o e m« )” (s. 165), która znakom icie spraw dza się w ła śn ie w przypadku M iłosza. K w estia św ia d o m o ści intertekstualnej w późnej tw órczości autora P ie s k a p r z y d r o ż n e g o p ow iązana została przez badacza z problem atyką epifanii, ściśle łączącą się w tym przypadku ze sło w n y m i kolażam i: „O gółem jednak biorąc, epifania w tw órczości M iło sza nie jest ani b ezpośrednią sam orew elacją, ani czy stą techniką; to z a s z y f r o w a n y ś l a d o b e c n o ś c i utrw alony w przeżyciu, pam ięci, języ k u - przez podm iot (epifania je s t zaw sze »dla k o g o ś« ), który poręcza, legitym izuje jej p ra w d ziw o ść” (s. 169).
Podjęta przez N y cza kw estia intertekstualnych uw ikłań pisarstw a M iło sza znajduje sw o je d o p o w ied zen ie w dalszej c zęści książki, w której badacz, określając m iejsce tego poety w św ie c ie literatury, je g o nadzw yczajną zd oln ość do łączenia rozm aitych dyskursów epatujących m y ślą cy i p iszący podm iot różnym i porządkam i ję z y k a i różnym i zjaw iskam i kulturow ym i, podjął trafną próbę opisu je g o czterech poetyk: poetyki w izyjn ej potoczno- ści, poetyki p u b liczn ego dyskursu, poetyki parabolicznej autobiografii i poetyki w sk a zy w ania tego, co p ozaludzkie. W tw órczości autora N ie o b ję te j z ie m i w spółgrają one ze sobą w prow adzając to pisarstw o na tropy tak trudno poddającej się u ch w ycen iu w sp ółczesn ej rzeczy w isto ści i pozw alając mu skutecznie za o w ym i tropami podążać.
D robną u w a g ę nasunął mi szkic p o św ięco n y epifanii w p oetyce M irona B ia ło sz e w sk iego. A nalizując fragm enty R a ju , w ch o d zą ceg o w skład S zu m ó w , z le p ó w , c ią g ó w , za
u w ażył N y cz, że jed n ym z ulubionych k onceptów B ia ło sz e w sk ie g o są form y języ k o w e oparte na lap su sie, przejęzyczeniu czy błędzie m ow y (chodzi tu z w ła szcza o relację doty
czą cą przygody z kupow aniem ryby określonej w utw orze jak o „m orszczur”, a także inny 4 Cz. M i ł o s z , Kroniki. Paryż 1987, s. 33.
staje ukryta w głęb ok ich pokładach język a, w n ieśw iadom ym .
K siążkę zam yka oryginalne, u m ieszczo n e w k ontekście herm eneutyki n o w o c z e sn e g o dośw iad czen ia egzysten cjaln ego odczytanie niejednokrotnie ju ż kom en tow an ego utw oru Z b ign iew a Herberta P an C o g ito o p o w ia d a o kuszeniu S pin ozy. W ybór tekstu, który d o c z e kał się tylu siln ie zróżn icow an ych lektur, b ył o c z y w iśc ie c e lo w y i p om yślan y w taki sp o sób, aby m o żliw e b yło postaw ien ie kilku uogólniających tez zw iązan ych z teorią interpre
tacji. To w ła śn ie z tego punktu w id zen ia interpretacja zaproponow ana przez N y cza w yd aje się bardzo szczeg ó ln a . W gruncie rzeczy jest nie tylko po prostu interpretacją w iersza Her
berta, ale też po c z ę śc i teoretycznym tekstem na tem at reguł interpretacji. To jak b y tekst w tek ście, który, z jednej strony, objaśnia precyzyjnie, krok po kroku, reguły od czytyw an ia konkretnego utworu, odsłania całe postępow anie badaw cze, tak że w y w ó d traktujący o spra
w ach nader zło żo n y ch staje się w yrazisty, z drugiej - zm ierza do w y ło żen ia u o g ó ln io n y ch zasad w sp ó łczesn ej teorii interpretacji. W ychodząc od sz c z e g ó ło w y c h analiz w iersza, ba
dacz form ułuje w n iosk i d otyczące charakterystycznych cech p o ety ck ieg o pisania Herberta i w reszcie pisania n o w o czesn eg o : „W ten sposób poezja staje się herm eneutyką n o w o c z e sn ego d o św ia d czen ia i zarazem obiektem herm eneutycznych poczyn ań interpretatorów - w procesie n iek o ń czą ceg o się e g z eg ety czn eg o postępow ania. M ożna b y rzec, że nie tylko m ów i o tym , ale sam a je s t tym czym ś - i na tym zresztą p olega, najkrócej biorąc, stosunek n ow oczesn ej literatury (sztuki w o g ó le? ) do rzeczy w isto ści przejaw iającej się w n o w o c z e snym ludzkim d ośw ia d czen iu ” (s. 2 5 6 -2 5 7 ) . Pisanie Herberta ma tę sz c z e g ó ln ą w ła ś c i
w o ść n iew y czerp y w a ln o ści interpretacyjnej, czeg o ew identnie d ow iod ła dokonana przez N ycza analiza, odsłaniająca zaw artą w tekście subtelną grę relacji p om ięd zy je g o tem atem , intencją autorską i nadzw yczaj trudną do u ch w ycen ia, a jednak zn ak om icie przez badacza w ydobytą, n ieśw ia d o m o ścią tekstu.
W spom inałem ju ż, że łącznikiem zawartych w tej książce rozpraw jest epifania, a z w ią zana z nią problem atyka została gruntow nie zw eryfikow ana z p erspektyw y h isto ry czn o li
terackiej i zyskała pod piórem N y cza w alor niepow tarzalnego, sy n tety czn eg o ujęcia w a ż niejszych fen o m en ó w polskiej literatury w sp ółczesn ej. L itera tu ra ja k o trop r z e c z y w is to ś c i pokazuje w przekroju historycznym różnorodne form y pisania e p ifa n iczn eg o w literaturze n o w o czesn ej, je g o bezustanne transform acje, które dok on yw ały się, jak to zostało w przej
rzysty sp osób w tej pracy przedstaw ione, ponad tradycyjnym i p od ziałam i h isto ry czn o lite
rackimi.
A dam D zia d e k
LITER A TU R A P O L SK A W O BEC ZA G ŁA D Y . Praca zb iorow a pod redakcją A lin y Brodzkiej-W ald, D oroty K raw czyńskiej i Jacka Leociaka. W arszawa 2 0 0 0 . Ż yd ow sk i In
stytut H istoryczny. Instytut N au k ow o-B ad aw czy, ss. 292.
W natłoku konferencji historycznoliterackich, których liczba w ciągu ostatnich kilku lat w zrosła w sp o só b znaczący, pojaw iają się co p ew ien czas in icjatyw y n ie z w y k le d o n io słe, grom adzące przy tym zn a w có w zagadnienia. D o tych w ydarzeń n iew ą tp liw ie n ależy zorganizow ana w listop ad zie 1999 przez Ż yd ow sk i Instytut H istoryczny oraz Instytut B a
dań L iterackich PAN m iędzynarodow a sesja pn. L itera tu ra p o ls k a w o b e c Z a g ła d y. Trzeba też od razu p o w ie d z ie ć , iż ze w zg lęd u na ro zleg ło ść tem atyczną konferencja ta pow inna