• Nie Znaleziono Wyników

Pożegnanie z Odessą

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pożegnanie z Odessą"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

Siemion S. Łanda

Pożegnanie z Odessą

Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 22, 113-121

(2)

MICKIEWICZIANA

S iem ion S. Landa

PO ŻEG N A N IE Z ODESSĄ P ro p o zy cja tekstologiczna

A u to graf w iersza Dum ania w dzień odjazdu 1825, 29 Oktobra, Odessa zapisany w ta k zw anym albu m ie P io tra M oszyńskiego nie dochow ał się do naszych czasów. T ekst u tw o ru znam y obecnie jed yn ie z dw óch kopii: R. Szym anow skiego z 1838 r . 1 i B. G ubrynow icza z 1898. Ten o sta tn i zaznaczył w przypisach do niezw ykle sta ra n n ie zrekonstruow anego a lb u ­ m u autografów poety, że „dopisanie przez M ickiewicza d a ty i m iejsca m oże w łaśnie w skazyw ać, iż w iersz te n pow stał już po w yjeździe z O des­ sy, a w ięc w M oskwie i że jed y n ie dla przypom nienia poeta je n a ­ k re ś lił”. G ubrynow icz p o p iera tę hipotezę m iejscem w pisania elegii do alb u m u w bezpośredniej bliskości w ierszy pochodzenia m o sk iew sk ieg o 2. Inaczej u jm u je tę spraw ę W. B ruchnalski. W ykorzy stując w skazów kę M ickiewicza polem izuje z K. Zielenickim co do czasu odjazdu M ickie­ w icza z Odessy: „Z daje się ted y , że Zieleniecki m ylnie nap isał 12 listo ­ p ad a [w edług licznych urzęd o w ych źródeł! — S. Ł.] zam iast 12 p aździer­ nika; pom yłkę tę trzeb a p rzy ją ć n a podstaw ie d a ty zapisanej przez M ic­ kiew icza, k tó ry przecie lepiej w iedział, kied y Odessę opuścił” 3. W o s ta t­ nim w y d an iu Dzieł W s z y s tk ic h poety d a ta pow stania w iersza o trz y m u je n ajo bszern iejsze ram y czasowe: „mogło to się stać w ty m dniu [odjazdu — S. Ł.] albo k rótko p rzed tem , czy może n a w e t w pierw szych ty g od­ n iach po przyjeździe do M oskw y” 4.

Z asygnalizujm y, że w przytoczonych tu spostrzeżeniach nie d o strze­ ga się różnicy czasowej m iędzy pow staniem w iersza a jego w pisaniem do ta k zw anego alb u m u M oszyńskiego, k tó ry poeta zaczął w ypełniać a u to ­ g rafam i praw dopodobnie nie w cześniej niż w iosną 1826 r . 5

M ickiewicz został o ficjalnie zaw iadom iony o w yd an y m 26 IX /8 X po­ leceniu p rzeniesienia do M oskw y dopiero 20 X/1 X I ®. Z powodu choroby ówczesnego k u ra to ra L iceum , W itta, w yk on an ie polecenia uległo zwłoce, ale poeta oczekiw ał odjazdu z dnia n a dzień. G dyby M ickiewicz, oznacza-8 — R o c z n ik T o w . L it. im . A . M ic k ie w ic z a t . X X I I

(3)

— 114 —

jąc czas pow stania w iersza już w M oskwie m iał n a m yśli swój w yjazd z Odessy, to przy p om n iałb y sobie albo dzień, w k tó ry m się o decyzji w ład z dow iedział (20 X/1 XI), albo d atę swego w y jazd u (12/24 XI). Ale przecież M ickiewicz nie pom ylił się co do daty: sw oje „d u m an ia” napisał z pow odu w y jazd u z Odessy, już po u sta le n iu ostatecznego term in u , n a kilk a dni przed w yruszeniem . T en pierw iastkow y au to g raf nie ocalał. Po up ły w ie k ilk u m iesięcy M ickiewicz przepisał go do alb um u (później n a ­ leżącego do M oszyńskiego), ale w niósł do tej brulionow ej w e rsji kilka znaczących popraw ek, m ów iących w y raźnie o pow staniu now ej red ak cji w iersza. S praw a w zajem nego sto su nk u obydw u red a k c ji nigdy dotąd nie w yodrębnionych, je st niezbędna dla otrzym ania popraw nego te k stu w ie r­ sza, k tó ry n iestety , został pow ażnie zniekształcony w późniejszych p u b li­ k acjach.

P ierw o d ru k w iersza u k azał się w w yd aniu P ism przygotow anym przez K laczkę i Januszkiew icza z 1861 r., na podstaw ie album u przesłanego do P a ry ż a przez P. M oszyńskiego 7. J a k zaznaczył G ubrynow icz, „M ając zupełnie w olną i niczym nie sk rępo w aną rękę, ułożyli w ydaw cy w edług swego w idzenia tek st, n iek tó re w a ria n ty przyjęli, inn e odrzucili, a n aw et opuścili k ilk a w ierszy ” 8. Sam G ubrynow icz, k tó ry b ył ostatn im z badaczy m ający ch album w ręk u , litera ln ie przekazał w swej publikacji b ru lio ­ now y auto g raf w iersza razem ze w skazów kam i poety dotyczącym i zm iany kolejności poszczególnych frag m en tó w utw o ru. W iarygodna rep ro d u k cja brulionow ego au to g ra fu oraz ręko piśm ienn a kopia album u zrobiona przez G ubrynow icza (nie ocalała), pozw oliły B ruch nalsk iem u opublikow ać w lw ow skim w y d an iu z 1900 r. popraw ny, jak się badaczow i w ydaw ało, te k st w iersza: „Porządek ustępów , odm ienny od w szystkich dotychczasow ych p rzed ru k ó w tego w iersza, ustalono n a podstaw ie w skazów ek poczynio­ n y c h w au to g rafie ręk ą M ickiew icza” 9. W ersja u stalo n a przez B ru ch n al­ skiego — w b rew początkow em u sprzeciw ow i w edycjach P. Chm ielow ­ skiego i J. K allen bach a 10 — p rz y ję ta została przez w szystkie n a stę p n e w yd an ia, łącznie z „N arodow ym ” (1949) i „Jubileuszow ym ” (1955). W o sta tn im k ry ty c z n y m w yd an iu Dzieł w s z y s tk ic h z 1972 r. jego w ydaw ca, Cz. Zgorzelski, p rz y jm u ją c w ersję W. B ruchnalskiego, dopełnił ją dzięki kopii zrobionej przez R. Szym anow skiego:

„fragment (a) oznaczony x2 przesuwa na m iejsce drugie, bezpośrednio po frag­ m encie (b), oznaczonym xx , fragm ent (c), jako zam knięty słow em „Koniec” i ozna­ czony trzema krzyżykami [w kopii Szym anowskiego — S.Ł.], staw ia na trzecim m iejscu. W rezultacie układ dotychczasowy ulega zm ianie tylko w rozgraniczeniu dwu ostatnich części elegii. Posługując się numeracją ustalaną przez kolejność w ier­ szy u Bruchnalskiego, porządek wprowadzony do wydania obecnego przedstawia się następująco: fragment (b) w. 1 - 14; fragment (a) w. 1 9 -3 6 i fragm ent (c) w. 15 - 18, 37-52. Ogólny zarys kompozycyjny tego układu zachowuje w pełni w łaściw ą gra_

(4)

dację w uszeregowaniu poszczególnych etapów w rozwoju w ątku lirycznego: w pierw pożegnanie z m ieszkaniem ; potem pożegnanie z miastem; wreszcie — w m etafory­ cznym sensie zakończenia i — rozstanie z życiem ”. 11

T ek st brulionow y, jak b y zaszyfrow any przez M ickiewicza różnorod­ n y m i w skazów kam i — krzy żyk am i, cyfram i, odsyłaczam i, jak to widać, sp ra w ia badaczom w ielu pokoleń niem ałe kłopoty. S p raw y tej jed n ak nie da się rozstrzygnąć n a podstaw ie logicznych rozum ow ań. P o trzeb n e są tu f a k ty n a tu ry filologicznej, zw iązane z istnien iem dwóch red ak cji w iersza — pierw szą, pow stałą jeszcze w Odessie w przeddzień odjazdu poety do M oskw y i w iernie odzw ierciedlającą w e w n ętrzn y stan jego ówczesnych doznań, i d ru gą stw orzoną już w M oskwie, po długiej przerw ie co n a j­ m n iej czterech lub n a w e t pięciu m iesięcy, w zupełnie in nej sy tu a c ji psy­ chicznej, kiedy poeta zajął się uporządkow aniem swoich w ierszy z za­ m ia rem ułożenia trzeciego tom iku. W tedy do album u praw dopodobnie w pisane zostały Dum ania w dzień odjazdu widocznie z red a k c ji p ierw o t­ n ej, znanej teraz jed y n ie z p rzek azu G ubrynow icza. Czy m ożliw e jest od­ dzielenie w brulionow ym a u to g rafie ty ch dw u w arstw , odtw orzenie p ro ­ cesu pow stania w iersza z uw zględnieniem różnych etapów jego k sz ta ł­ tow ania?

Elegia rozpada się n a dw ie nieró w n o m iern e części, podzielone d ra ­ m aty c zn y m k o n tra p u n k tem . W pierw szej (w. 1 -1 8 ), oznaczonej jed n y m k rzy ży k iem (x) z n a jd u je w y raz gniew ne a pełne goryczy pożegnanie z m iastem i jego m ieszkańcam i, n iep rz eje d n a n a postaw a i ostateczność de­ cyzji („Lećm y, i nigdy odtąd nie zniżajm y lo tu ”), nagle i nieoczekiw anie — bo sam poeta ju ż w p oczątku d ru giej części (w. 19 - 52), zasygnalizo­ w a n e j przez dwa k rzy ży ki („ x x ” ), zad aje sobie pytanie: „Skąd m i tu żal

niew czesny?” — u stę p u ją m iejsca in n em u n u rto w i lirycznej w ypow iedzi: osobistym w yznaniom k o m p lik u jący m św iat w ew n ętrzn y ch przeżyć bo­ h a te ra w iersza. A rty sty czn e przejście od pierw szej do dru g iej części pod­ k reślone zostaje ich przeciw staw ieniem . Tam , n a „lu dn ych placach i u li­ ca ch ” obcy i o bo jętn i ludzie; tu , w pokojach poety, n a w e t „głucho nagie ścian y ” sta ją się cierpliw ym i św iad kam i jego w estchnień; m artw e rzeczy — ściany, okno, zegar — bliższe m u są (budzą żal pożegnania) niż „nie­ znane im ię, cudzoziem skie lica” , „ro je pięk ny ch n iew ia st” , dla k tó ry c h

ju ż nie chce „łzy jed nej zostaw ić za sobą!” Ale to nie w szystko. M artw e rzeczy jeszcze bardziej u w y p u k la ją trag izm sam ego istn ien ia poety, zu ­ p ełn y b ra k jakich ko lw iek złud zeń {„mych w estchnień bez celu” , „W y­ glądałem , nie w iedząc czego w y g lą d a łe m ” ; „błądzę bez z a m iaru ”) zam k- niętość p rzestrzen i, zapełnionej n iem al m echanicznym i ru ch am i poety („Raz jeszcze [...] w racam się ” ; „ Ja k b y m czego zapom niał; w zrok m ój o b łąk a n y ” ; Znow u ode drzw i k u drzw iom ” ; „Budząc echa łoskotem m y ch sam otny ch kroków ”), z k tó re j jed y n y m w y jściem staw ała się śm ierć. Ten

(5)

— 116

o sta tn i tem at, n a d a ją c y całem u w ierszow i p esym istyczny n a stró j cał­ k o w itej rozpaczy, u jaw n ia się w pełni w porów naniu odjazdu w młodości i staro ści ze śm iercią (w. 37 - 48). W ostatnich w ierszach (49 - 52) poeta n ib y pow raca do początku w iersza („Mój w y jazd nie o k ry je nikogo żało­ bą, / I J a nie chcę łzy jed n ej zostawić za sobą!”) i n a d a je m u ostateczny trag iczn y w yraz:

Wsiadajmy, nikt na drodze trumny n ie zatrzyma, Nikt jej nie przeprowadzi, chociażby oczyma, I wracając do domu lica ł^ą nie zrosi

Na odgłos dzwonka poczty, co me zejście głosi.

D ru ga część elegii, dw u k ro tn ie w iększa aniżeli pierw sza (w. 1 - 18), sp ra w ia w rażenie, że dzieli się n a dw a ak a p ity — pierw szy m ów i o po­ żeg n aniu z m ieszkaniem (w. 19 - 36), drugi zaś stanow i porów nanie o djaz­ du ze śm iercią (w. 37 - 52). Możliwe n aw et że ten o sta tn i fra g m e n t był oddzielony od poprzedzających go w ierszy jakim ś odstępem lu b p rze ­ k reślen iem skróconych słów (,,Wsch. ju t. p o r.”), jak to od tw arza kopia G ubrynow icza 12. W łaśnie tak był odczytany ten w iersz przez Szym anow ­ skiego w 1838 r., k tó ry w swoim odpisie praw dopodobnie n a w łasn ą r ę ­ kę (możliwe, że sprow okow any p rzekreślonym w. 32a4) ten fra g m e n t od­ d zielił trz e m a krzyżykam i, dołączając do niego sam ow olnie poprzedni czterow iersz (w. 33 - 36). Ten porządek w ierszy został p rz y ję ty przez Zgorzelskiego, k tó ry znalazł w w y dan iu z 1861 r. a rg u m e n ty popierające słuszność tak iej d e c y z ji1S. O dw ołanie się do pu b lik acji K laczki i J a n u sz ­ kiew icza budzi jed n a k w iele zastrzeżeń, a n a w e t podw aża zaufanie co do w ierności kopii Szym anow skiego.

Chodzi o to, że d ru g i ak ap it w w ydaniu z 1861 r. n ie zgadza się z w e r­ sją Szym anow skiego w in te resu jąc e j nas części. W iersze 33 - 36 w p ierw ­ szej p u b lik acji z a jm u ją m iejsce w. 1 9 -2 1 z pom inięciem nie d ru k o w an e­ go w. 34, co w yraźnie w skazuje, że Szym anow ski m ógł rozdzielając w iersz n a trz y a k a p ity bezpodstaw nie uzupełnić te k st trz e m a k rzyżykam i. Z d ru g ie j s tro n y nie m a jakichkolw iek powodów, żeby pow ątpiew ać o sta ra n n o śc i przekazu te k stu przez tak w ytraw neg o filologa jak G u b ry n o - wicz, k tó ry nie m ógłby pom inąć ta k w y raźn ej w skazów ki ja k trz y k rz y ­ żyki w środ k u u stę p u oddzielającego w. 19 - 32 od w. 33 - 52; je st to n ie ­ m ożliw e i dlatego, że G ubrynow icz o p atrzy ł ten odcinek w iersza osobli­ w ą uw agą: w odsyłaczu „ad I ” badacz stanow czo w y m ien ił tek st, zaw ie­ ra ją c y c^łą d rug ą część (w. 1 9 -5 2 ), tzn. bez podziału n a jeszcze jeden ak ap it. S przeciw iają się podobnym zm ianom w kom pozycji w. 33 - 36 opisujące bliski odjazd i ściśle pow iązane z poprzedzającym i: opis m iesz­ k a n ia (w. 1 9 -3 2 ) rozpościera się n a te w iersze; w łaśnie stą d n a stą p i o djazd („Bierzcie te k ilk a książek, i te drobne sp rzęty [...] p rzestąp iłem p ro g i”); oderw anie ich n aru sza w ięc całość frag m en tu . W reszcie, now e um iejscow ienie w. 33 - 36 zn a jd u je się w w y raźn ej sprzeczności z po­

(6)

przednim , fra g m en te m 14. Cała d ru g a część jest in te g raln ą całością, ściśle zam k n iętą łańcuchow ą kom pozyją w iersza: początkow e zapytanie (w. 19): „S k ąd mi tu żal niew czesny?” o trz y m u je o stateczną odpowiedź w o sta t­ nich w ierszach elegii (w. 48): „D latego sm utn o , cudze m iasto, m i po to­ bie” . Co do słow a „K oniec” , k tó re Zgorzelski uw aża za dolną granicę ostatniego („trzeciego”) fra g m e n tu 15, to ono m ówi jedynie o ukończeniu całego w iersza, a nie o statn iej jego części.

P ierw sza red ak cja w iersza M ickiewicza, u trw alo n a w album ie Mo­ szyńskiego, odznaczała się a rty sty c z n ą doskonałością; p rzepisując ją do a lb u m u w iosną lub latem 1826, poeta w niósł kilk a popraw ek, przede w szy stk im n a tu r y sty listy czn ej, m. in. w w. 22 została w zm ocniona głów­ n a n u ta n a stro ju , zam iast: „P rzebiega z pożegnaniem głucho nagie ścia­ n y ” zostało w pisane: „Jeszcze w raca się żegnać przyjacielskie ścian y” ; w . 48: „O djazd je s t m ałą śm iercią — jam podobny to b ie” , być może jak o zb y t d ek la raty w n y , został p rzek reślo n y i zam ieniony n a su bteln e w y zn a­ nie: „D latego sm utno, cudze m iasto, m i po to b ie” .

Pow ody, dla k tó ry c h M ickiewicz był niezadow olony z pierw szej re d a k ­ cji elegii są dziś nie do w y jaśn ien ia. Możliwe, że to n acja uczuciow a w ie r­ sza już nie odpow iadała n astro jo w i poety z 1825 r. ani z 1826, przed po­ w sta n ie m p ete rsb u rsk iej edycji jego dzieł. Oczywiście, zbadanie d u k tu pism a, koloru a tra m e n tu p o praw ek poety w niesionych do w iersza, poz­ w oliłoby na w yciągnięcie jakichś w niosków co do czasu pow stania róż­ n y ch red ak cji. N iestety, a u to g ra f elegii razem z album em M oszyńskiego je s t obecnie badaczom nie zn any — jeżeli w ogóle istnieje. T ym n iem n iej, in te n c je poety, k ieru n ek , w k tó ry m ro zw ijała się jego m yśl dadzą się w pew nej p rzy n a jm n ie j m ierze ustalić. Z am iany m iały s tru k tu ra ln y c h a ra ­ k te r, zm ierzały do now ej koncepcji w iersza.

Obok k rzy ż y k a — jed y n k i, oznaczającego część pierw szą elegii, M ic­ kiew icz postaw ił cyfrę arabską 2 („x 2 ”), tzn. w skazał, że to je st te ra z część d ru g a (np. z tego powodu G ubrynow icz nie podejrzew ający istn ien ia dw óch red a k c ji w iersza zastanaw iał się: „co zaś znaczą „x2” [...], tego n ie um iem w y tłu m aczy ć” 10, a n a m arg in esie k a rtk i z częścią d ru g ą w iersza zaznaczył (naprzeciw ko dwóch krzyżyków , oddzielających tę część od pierw szej) cyfrę arab sk ą z m y śln ik iem „— 1”. Przenosząc część d ru g ą n a m iejsce pierw szej i na odw rót, M ickiewicz zm ieniał zupełnie ideow y k ie ­ ru n e k w iersza. Tam , w pierw szej red ak cji, „w iek m ęski” był w iekiem klęski, n a w e t górny, obcy „zabaw om d z ia tw y ” lot obracał się w końcu w gorzkie w idzenie w łasnej śm ierci; tu , w now ej w ersji, o k ru tn y w y n ik dotychczasow ego życia nie zdoła skrępow ać w yższych uniesień: m roczna w izja zagłady u stę p u je przed w ezw aniem do dalszego lotu. W iersz, nic nie tra c ąc w opisie o k ru tn e j rzeczyw istości, n a b ie ra w ięcej m ocy w fin a ­ le: otw iera się m ężna przyszłość 17.

(7)

— 118 —

Czy poeta zatrzy m ał się n a tej red ak cji jako ostatecznej? Czy nie był on zaniepokojony brzm ieniem , k tó re otrzym ał pierw szy w iersz w now ej re d a k ­ cji? P ięk n e kiedyś — w pierw szej red ak cji — przejście (po to ta ln e j n e ­ gacji m iasta i w yrzeczeniu się go: „nie chcę łzy jed n ej zostawić za sobą!” zapytać: „S k ąd m i tu żal niew czesny?”) stało się w stępem do elegii i u traciło w ięź z p oprzednim obrazem . Dlaczego ten żal jest te ra z „nie­ w czesny” , jeżeli „d u m a n ia ” , k tó re m ogły spowodować tak ie pytan ie, b y ­ ły już o derw ane od tego w iersza? M ożna by zaryzykow ać tw ierdzenie, że elegia nic nie straciła, o trzy m u jąc coś w rod zaju p e rsp e k ty w y o d w ro t­ n ej; w łaśnie ty m w ierszem — od B ruchnalskiego i do ostatn ich w y d ań dzieł poety — zaczyna się elegia. Ale n a M ickiewiczu, odczuw ającym ze szczególną w rażliw ością każde „d rg n ien ie” w iersza, tak ie oderw anie m ogło w yw ierać u jem n e w rażenie. Z tego pow odu — jak m ożna by do­ m niem yw ać, sądzili Klaczko i Januszkiew icz — u k azała się trzecia i o s ta t­ n ia w skazów ka poety. G ubrynow icz mówi, że znak um ieszczony obok piątego w iersza „ad I ” odnosi się do w iersza: „Skąd m i tu żal niew czesny s ta je u podw ojów ” i oznacza, że te w iersze aż do w iersza: „Na odgłos dzw onka poczty, co m e zejście głosi” , że cała d ru g a część, w. 19 - 52, m usi przejść n a m iejsce części p ie rw s z e j18. Ten jasno określony przez G u b ry - now icza znak nie został należycie zrozum iany. Je śli pójść raczej po m y l­ n e j drodze przytoczonych w yżej rozum ow ań, jak to w idocznie zrobili Klaczko i Januszkiew icz, to pierw szy czterow iersz m u siałby zostać w po­ przed nim kształcie. W ydaw cy dzieł poety nie pop rzestali n a tym ; sam o­ w olnie zm ienili szyk w ierszy w elegii, przenosząc pozostający fra g m e n t n a m iejsce ostatniego, opuszczając (przez niedbalstw o?) w iersze 33, 48, 49 - 52. W w y n ik u tej niszczycielskiej pracy, ru jn u ją c e j w szystkie w e w n ętrzn e w ięzi elegii, otrzym ano n a stę p u jąc y tekst: w. 1 - 4 w stosunk u do p u b li­ k a c ji G ubrynow icza — 1 - 4 ; 5 - 2 1 = 1 9 -3 6 ; 2 2 - 32 = 37 -4 7 ; 3 3 - 4 6

= 5 - 1 8 . W arto jed n a k zaznaczyć, że błędnie um iejscaw iając w. 5 - 3 2 (u G ubrynow icza odpow iednio 1 9 -4 7 ), K laczko i Januszkiew icz n ie w ątpili, że cały te n frag m en t, zaw ierający d rug ą część elegii stanow i jak ą ś ca­ łość, co pośrednio, ale dostatecznie w y raźnie m ów i o słuszności o dczyta­ n ia tej w skazów ki przez G ubrynow icza.

B ru ch n alsk i „na podstaw ie wskazów ek, poczynionych w a u to g rafie rę k ą M ickiew icza” , dał now ą w ersję w iersza, n ieste ty , nie u zasadn iając sw oich decyzji. Ale to m ożna — oczywiście w przybliżeniu, odtw orzyć. W odróżnieniu od K laczki i Januszkiew icza, k tó rz y otrzy m ali od M oszyń­ skiego alb u m z a u to g rafam i poety, B ru chn alski m iał w swoim posiadaniu pu b lik ację G ubrynow icza oraz sporządzoną przez tegoż ręko p iśm ien ną kopię alb u m u (też się nie dochowała). W kluczow ej spraw ie um iejscow ie­ n ia przedstaw ionego fra g m e n tu B ru chnalsk i odżegnał się od decyzji K la ­ czki i Januszkiew icza. W skazów ka „ad I” by ła od czytana jako zam iana,

(8)

że na m iejsce dru giej części zostanie w prow adzona pierw sza, a nie jak o je j skrócona w ersja, rozpoczynająca się od piątego w iersza. Idąc tą słu ­ szną drogą B ruch nalski u n ik n ął m iażdżącego“ efek tu unicestw ienia p ierw ­ szego i ostatniego fra g m e n tu w iersza w w e rsji z 1861 r. D alej n a stę p u je m an ew r rew elacy jn y : na m iejsce pierw szej części przenosi się tylko u stę p zaw ierający w. 1 9 - 3 6 w edług kopii G ubrynow icza; n a dru g ie m iej­ sce przesuw a się w iersze pierw szej części (1 - 18); o statn i fra g m e n t zo­ staw ia się bez zm ian. Możliwe, że B ru ch n alsk i w idział w ostatn im u stę ­ pie trzeci akapit, nie pow iązany bezpośrednio z w y m ian ą pierw szych dw óch części; niew ykluczone, że w grę w chodziły w zględy n a tu ry este­ tycznej, lecz v/ żadnym w y padku nie m ogła być n aruszona w ola au to ra, jednocząca stanow czo w. 19 - 52 bez w zględu n a to, czy stano w iły one określon ą całość, czy m ogły być podzielone na dw a akapity . T ak i sens m a o sta tn ia w skazów ka, u zu p ełn iająca dw ie poprzednie do krzyżyków , chociaż proces pow stania d rug iej red ak cji m ógł raczej iść o dw rotnym torem : pierw szą okazała się ,,ad I” , po niej — jako sprecyzow anie — no­ w a n u m era cja obydw u części.

W brew ty m in ten cjo m M ickiewicza, w w y d an iu B ruchnalskiego ele­ gia została sztucznie podzielona n a trz y akap ity . Po pożegnaniu się z m ieszkaniem , w y ja śn ia jąc y m w stępne zapytanie: „Skąd m i tu żal nie­ w czesny?”, n a stę p u je ostateczne zerw anie z m iastem : „Lećm y, i nigdy od­ tąd nie zniżajm y lo tu ” — żeby znów — i zupełnie bezpodstaw nie — w o sta tn im fragm encie wrócić do w yczerpanego już w pierw szym tem a tu : „D latego sm utno, cudze m iasto, m i po to b ie ”. Jeszcze gorzej w y g lą d a ,a la ­ rm u ją c a bliskość pełnego m ęskiej godności lo tu z w idm em odjeżdżającej tru m n y .

W ersja B ruchnalskiego stała się jak b y ostateczną w e rsją w iersza za­ akceptow aną n iem al we w szystkich w y d an iach późniejszych. W ydanie z 1972 r. też n aw iązu je do tej trad y cji, ale z w ażną innow acją. Zgorzelski odw ołał się do kopii Szym anow skiego z 1838 r., k tó ry zdaje się raczej przypadkow o dołączył cztery o statnie w iersze fra g m en tu drugiego (we­ d łu g G ubrynow icza) do początku trzeciego (były one nieco oddzielone od poprzed n ich w yk reślo n y m i przez poetę sk ró tam i słów: „Wsch. ju t. por.” ; m ożliw e naw et, że kopista p rzy ją ł te p rzek reślen ia za trz y krzyżyki), lecz ogólny tok w iersza nie został w kopii pow ażnie zakłócony. Poniew aż w Dziełach w s z y s tk ic h d ru g i ustęp, ze s tra tą dobiegającego do końca czterow iersza, został przeniesiony n a m iejsce pierw szego, tenże cztero- w iersz, odseparow any, znalazł się w obcym otoczeniu, elegia stra c iła w ew n ętrzn ą spójność, siłę napędow ą rozw ijającej idei arty sty czn ej.

P ołączenia dwóch w ersji, B ruchnalskiego i Szym anow skiego w od­ c zy tan iu w iersza Z gorzelski broni za pom ocą n astę p u jąc e j arg u m en tacji: „ze w zględu n a rozw ój m yśli nic nie stoi n a przeszkodzie ściślejszem u

(9)

— 120 —

pow iązaniu w ierszy 1 5 - 1 8 [według G ubrynow icza 33 - 36 — S. Ł.] z w. 37 - 52; obie cząstki fra g m en tu k sz ta łtu ją razem k o n tra st lirycznego zes­ taw ienia: (I) odjazdu „ te ra z ”, gdy „n ik t do brej nie życzy m i drogi” (w. 18) i (2) odjazdu „d a w n iej” „kiedy m ło d y” opuszczał „lubą okolicę” (w. 37), żegnany przez „przyjaciół i bliskich ” 19. A rg u m en ta cja ta budzi pe­ w ien niepokój. K o n tra st lirycznego zestaw ienia m iędzy „d a w n iej” i „te­ ra z ” jest głów nym tem atem całego ostatniego rozdziału elegii. Czy leżało w in te n c ji M ickiewicza dopełnić ten obraz jeszcze jed n y m opisem odjaz­ du „ te raz ”, czyniącym cały fra g m en t nieco ociężałym ?

Z w róćm y uw agę, że elegia skład a się z dw óch części, oznaczonych przez poetę krzyżykam i; dru g a część zaw iera w sobie dw a u stęp y , k tó re co do liczby w ierszy (18 i 16) są n iem al iden tyczne z pierw szą (18). K aż­ dy z trzech ustępów stw arza pozory pew nej niezależności i dobiega kresu swego rozw oju opisem oczekiwanego odjazdu. W pożegnaniu z m iastem to w izja m ężnego lotu; w pożegnaniu z m ieszkaniem — p ełn y m k o n k retu — to „woźnice n a tr ę ty ” („Bierzcie te kilk a książek i te drobne sp rz ę ty ”); w p ełn y m grozy pożegnaniu z życiem u k a z u je się sym boliczne w idzenie odjeżdżającej tru m n y . Szym anow ski chyba przez om yłkę o derw ał o statn i czterow iersz z opisem „woźnic n a trę tó w ” i w łączył go do nieco inaczej zabarw ionego sty listy czn ie frag m en tu . O kaleczony przez Szym anow skiego u stęp w liczbie 14 w ierszy był przeniesiony w w y d an iu Dzieł w s z y s tk ic h z dru g iej części n a m iejsce pierw szej i zaw isł tam odizolow any od n a ­ stęp n y ch w ierszy. Pożegnanie się z m ieszkaniem („S kąd m i tu żal n ie­ w czesny?”) nie zdarzyło się: zostało u rw a n e n a „ro baczku” , „co kędyś cichem i p rzestan k i kołace lekko, jak b y do drzw i sw ej k o ch an k i” i zw ró­ cone w p ro st do zupełnie zaprzeczającego m u u stę p u z osądem m iasta i jego m ieszkańców („I ja nie chcę łzy jed n ej zostawić za sobą!”). D alej sy tu a c ja sta je się jeszcze gorsza. Po końcow ej apostrofie drugiego u stęp u z p otępieniem m ieszkańców , „k tó rzy do m nie sercem nie p rzy w y k li” i „m ężnym w ezw aniem ” : „Lećm y, i nig dy odtąd nie zn iżajm y lo tu ” , n a stę p u je p rzeładow any opisam i odjazdu now y, o statn i rozdział w liczbie d w udziestu w ierszy, z n ieuzasadnionym te ra z oświadczeniem : „D latego sm utno, cudze m iasto, m i po tob ie”. H arm o n ijn a całość w iersza opartego n a rów now adze trzech ustępów (18— 18— 16), została sztucznie naruszona: w now ym układzie u stę p y ju ż biegną „do g ó ry ” (14— 18— 20).

W ro k u 1861 K laczko i Januszkiew icz n a podstaw ie m otyw ów elegii M ickiewiczowskiej stw orzyli now y w iersz, nie cofając się p rzed kom bi­ n a c ją sam ow olną poszczególnych fragm entó w , przek reślen iem i odrzuce­ niem końcow ych w ierszy (34, 48, 49— 52) drugiego i trzeciego u stę p u (w edług G ubrynow icza). Do ro k u 1900 by ła to jed y n a dostępna dla czy­ te ln ik a w e rsja w iersza. W lw ow skim w yd aniu , opracow anym przez B ruchnalskiego (z uw zględnieniem pu b lik acji G ubrynow icza), te k s t elegii

(10)

z o stał p rzek azan y w całości, ale w ięzi pom iędzy dw iem a częściam i zo­ s ta ły — bez jak iejk o lw iek m otyw acji — zerw ane. I ta w e rsja m iała dłu g ie życie. Do tra d y c ji tej n aw iązuje n a w e t w ydanie k ry ty czn e dzieł p o ety z ro k u 1972. Ale w ty m przy p ad k u zostały zru jnow an e już po­ szczególne u stę p y — pierw szy i trzeci. Czy nie nadszedł czas, aby p rzy ­ w rócić elegii k sz ta łt u sta lo n y przez M ickiewicza i drukow ać w iersz bądź w p ierw szej red a k c ji z 1825 r., bądź w d rugiej — praw dopodobnie z 1826 r., n a jle p ie j zaś w obydw u w ersjach , bo są to dw a różne co do w ym o w y ideow ej w iersze. W każdym jed n ak w y padk u jest to w iersz podzielony przez poetę n a dw ie części, oznaczone jed nym i dw om a k rzy ­ żykam i, z k tó ry c h każda stanow i n ien aru szaln ą całość.

P r z y p i s y

1 Muzeum Literatury im. Adama M ickiewicza w Warszawie, inw. 340; opis tek - stologiczny u Cz. Zgorzelskiego: A. M ickiewicz, Dzieła w szystkie, t. I, cz. 2 (1972), s. X I I I - X V ; 334-340 (Dalej: DW 1-2).

2 B. Gubrynowicz, Album P. Moszyńskiego, „Pamiętnik Towarzystwa Literac­ kiego im. A. M ickiew icza” R. VI (1898), s. 485 - 486.

s A. M ickiewicz, Dzieła. Oprać. W. Bruchnalski. Lw ów 1900, t. 2 s. 9 - 10 (dalej: Bruchnalski II).

4 DW 1-2, s. 335.

5 S. Landa, Z dzie jó w powstania „Sonetów” A. Mickiewicza, „Pamiętnik L ite­ racki” R. X X V III (1977), z. 4, s. 271 - 273.

6 Daty tu i dalej według: S. Landa, Kronika życia i tw órczości A. Mickiewicza, 1824 - 1829. Rkps.

7 A. M ickiewicz, Pisma. Paryż 1831, t. 1, s. 380 - 382. 8 B. Gubrynowicz, op. cit., s. 485, 519 - 521.

9 W. Bruchnalski II, s. 65 - 66, 347 - 348, 439 - 441., 10 Z 1910 r. (t. 1) i 1911 (t. 3).

11 DW 1-2, s. 85 - 86, 337.

12 W. 32a według kolejności wierszy w publikacji Gubrynowicza. » DW 1-2, s. 336 - 337.

H Por. B. Gubrynowicz, op .cit., s. 520, w. 33 - 36; DW 1-2, s. 86, w. 29 -32. 15 DW 1-2, s. 337.

18 B. Gubrynowicz, op. cit., s. 485.

17 To w najlepszy sposób zgadza się z owoczesną postawą psychiczną poety. Po stłum ieniu powstania dekabrystów, w okresie szalejącego terroru, pisze Konrada

Wallenroda, a w liście do Zaleskiej z 27 IX/9 X 1826 niby powtarza finalnie (w no­

w ym układzie) wiersze Dumań w dzień odjazdu: „Bez w ątpienia, możemy powtarzać za sław nym żurnalistą: dans notre position il n ’y a pas un petit mot pour rire, aie m ęski charakter, zasady, a nawet m iłość w łasna nie dozwala mi być słabą ofiarą okoliczności” (Mickiewicz, Dzieła, t. V, 1955, s. 3).

18 B. Gubrynowicz, op .cit., s. 519. 19 DW 1-2, s. 336.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W dniach 11–12 kwietnia 2019 roku Zakład Zarządzania Kulturą Instytutu Kultury Uniwersytetu Jagiellońskiego, we współpracy z Muzeum Narodowym w Krakowie, Muzeum Krakowa

Tomasz/ Tom. Mam na imię Tomasz. W języku angielskim w sytuacji bardziej oficjalnej, gdy osoby przedstawiają się sobie nawzajem, po podaniu nazwisk należy jeszcze użyć

zawartości siarki dla olejów oraz rodzajów instalacji i warunków, w których będą stosowane ciężkie oleje opałowe określone w Rozporządzeniu Ministra Gospodarki z dnia 4

Tego nie wie nawet wszystkowiedzą- cy, bulwarowy Bild, który niemal co dzień pa- stwi się nad projektem reformy Ulli Schmidt.

Dworska Więcławice

Celem realizacji Gminnego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Przeciwdziałania Narkomanii w roku 2015 było podniesienie poziomu wiedzy

Pojazdy silnikowe, jak również pojazdy ciągnione są wyposażone w znaki umieszczone na tylnej ścianie pojazdu po prawej stronie wzdłużnej płaszczyzny środkowej i na

wpłynęły do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej 363 wniosków w sprawie ustalenia prawa do świadczeń rodzinnych (zasiłków rodzinnych wraz z