• Nie Znaleziono Wyników

Antykoncepcja czy kształtowanie rodziny według myśli Bożej?

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Antykoncepcja czy kształtowanie rodziny według myśli Bożej?"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Juliusz Turowicz

Antykoncepcja czy kształtowanie

rodziny według myśli Bożej?

Collectanea Theologica 38/1, 53-69

(2)

Collectanea Theologica 38/1968/f. I

KS. JULIUSZ TUROWICZ, KRAKÓW

ANTYKONCEPCJA CZY KSZTAŁTOWANIE RODZINY WEDŁUG MYŚLI BOŻEJ?

W n u m era ch m ajow ym i w rześniow ym „W ięzi” z r. 1966 u k a ­ zały się dw a a rty k u ły p. J. T u rn a u a: K oniec ery m anichejskiej? 1 i R ehabilitacja m iło ś c i2 pośw ięcone tej sam ej tem atyce, a m ian o­ wicie stosunkow i Kościoła do reg u la cji urodzin, ściślej m ów iąc, do anty kon cep cji. Chociaż od tej chw ili u p ły n ą ł z górą rok czasu, s p ra ­ w a n ie u leg ła p rzed aw nien iu . P ro b le m y poruszone przez T u rn a u a nad al n u r tu ją pew ne p rz y n a jm n ie j k ręg i społeczeństw a. Z w ielu stro n podnoszą się głosy dom agające się rew izji d o k try n y K ościoła na te m a t an tyk o n cep cji. K sz ta łtu ją się odpow iednie po staw y i te n ­ dencje społeczne. S y tu acja, zam iast się w yjaśniać, g m atw a się coraz bard ziej. Chodzi więc o to, aby zdać sobie spraw ę, jakie znaczenie posiada ten ru ch dla życia Kościoła. Czy stanow i zapow iedź tw ó r­ czej odnow y m yśli i p ra k ty k i k atolicyzm u, czy też stw arza jed y n ie groźbę zam ętu pojęć i n ad w erężen ia po d staw obyczajow ości chrześ­ cijań skiej społeczności w iernych? W pierw jed nak , zanim sp ró b u ­ jem y sform ułow ać w łasne stanow isko, o d d ajm y głos publicyście „W ięzi” .

PO G LĄ D Y J. T U R N A U A

A u to r pow ołując się na k ilk u w spółczesnych znanych teologów tw ierdzi, że dotychczasow a n a u k a K ościoła tycząca e ty k i życia m a ł­ żeńskiego b y ła błędna. „M ożna chyba pow iedzieć tę gorzką praw d ę, że całe nauczan ie Kościoła w sp raw ach płci w ciągu dziew iętn astu w ieków w jak im ś sto p niu w ypaczało ideę S tw ó rc y ” 3. J u ż w S ta ry m T estam encie, jeżeli pom inie się opis stw o rzenia pierw szej p a ry lu d z ­ kiej, „boska idea m ałżeńska została zn iek ształco n a” 4. N ow y T e sta ­ m ent, a więc C h ry stu s i A postołow ie, p rzy w ra c a ją w łaściw y sens

1 Więź, 9 (1966) n r 5, 27—39. 2 Więź, 9 (1966) nr 9, 50—59. 3 Koniec ery m anichejskiej?, 32. 4 Ibidem, 31.

(3)

54 K S . J U L IU S Z T U R O W IC Z

m ałżeństw u . N iestety ,,ta b ib lijn a idea m ałżeń stw a uległa ponow ­ nem u zniek ształcen iu w nauce Ojców Kościoła 5. W edług a u to ra uleg ają oni w pływ om m anicheizm u i gnozy. Z a jm u ją stanow isko n eg aty w n e wobec m iłości płciow ej, cielesnej. Isto tę w ięzi m ałżeń ­ skiej u p a tru ją w yłącznie w duchow ej m iłości m ałżonków , p rz y je m ­ ność zaś sek su aln ą u sp raw ied liw iają m o raln ie jedy nie koniecznością p ro k reacji. S p raw cą w ypaczenia Bożej id e i m ałżeń stw a w okresie p a try sty c z n y m był przede w szystkim św. A u g u s t y n , ale scho­ lasty k a i św. T o m a s z poszli po tej sam ej linii, linii ,,olbrzym iej tra d y c ji m a n ic h e jsk ie j,, 6. B łąd w edług a u to ra polega n a tym , że ,,aż do ogłoszenia przez Sobór k o n sty tu c ji o Kościele w świecie w spółczesnym , k tó ra u n ik a h iera rc h iza c ji ty ch celów, obow iązy­ w ała n au k a, że pierw szym i podstaw ow ym celem m ałżeństw a, ściśle biorąc a k tu m ałżeńskiego, je st p ro k re a c ja , a dru g im m niej w ażnym w spom aganie w spółm ałżonka poprzez zasp akajanie jego n a m ię t­ ności” 7. Sw. T o m a s z z A kw inu podbudow ał tę teorię przez swój „biologizm ” . Poniew aż u zw ierząt „ u trz y m a n ie g a tu n k u jako cel a k tu seksualnego w ysuw a się na pierw szy plan, a człow iek m a w spólną z n im i n a tu rę , stą d u trz y m a n ie g a tu n k u jest w edług św. T o m a s z a pierw szorzęd ny m celem m ałżeństw a i a k tu m ałżeń ­ skiego” 8.

P odobna po staw a trw a aż do n ajnow szych czasów. K odeks P ra w a K anonicznego w y m ien iając w kanonie 1013 cele m ałżeństw a nie w spom ina ani słow em o m iło ś c i9. W ty m sam ym d u ch u w yp o­ w iada się P i u s X I w enc. Casti connubii.

D opiero u P i u s a X II zaznacza się pew ien zw rot na lepsze: „ tra k tu je on a k t m ałżeński jako w y ra z w zajem nego oddan ia i m i­ łości m ałżo n k ó w ” 10. Sobór W a ty k a ń sk i II poszedł d alej w „ re h a b i­ lita c ji m iłości m ałżeńskiej, nie p o d trz y m u ją c ak cento w an ej jeszcze mocno przez P i u s a X II tra d y c y jn e j h ierarch izac ji celów m ałżeń ­ stw a, zgodnie z k tó rą m iłość w zajem n a jest ty lk o celem d ru g o rz ę d ­ n y m ” n . Za podstaw ę sw ojej n a u k i p rz y ją ł perso n alisty czn ą k o n ­ cepcję n o rm y m o raln ej, w św ietle k tó re j m iłość stan ow i ró w n o­ rzę d n y w sto su n k u do p ro k re a c ji cel m ałżeń stw a 12. D okonująca się ew olucja d o k try n y Kościoła n a te m a t n a tu ry m ałżeń stw a pociąg­ n ę ła za sobą dalekosiężne ko n sek w encje na odcinku m oralności. Sobór rez y g n u jąc z tezy o p ro k re a c ji jako pierw szorzędn ym celu m ałżeń stw a u ch y lił podstaw ow y a rg u m e n t przeciw ników a n ty k o n ­ cepcji. D alszym osłabieniem ich pozycji jest w prow adzenie w te k st

c

Ibidem, 33.

7

Ibidem, 31.

8

Ibidem, 34.

9

Rehabilitacja miłości, 50

51.

10

Ibid em , 51. 11 L. c.

12

I b id e m

.

52. 57.

(4)

A N T Y K O N C E P C J A 55

n r <51 K o n sty tu c ji G audium et spes te rm in u ,,n a tu ra osoby lu d zk ie j” w m iejsce daw nego ,,n a tu ra lu d z k a ” . Znaczy to bowiem , że źródeł m oralności m ałżeńskiej szuka Sobór n a g ru n cie p erso nalistyczn ej koncepcji osoby ludzkiej, nie zaś — w sferze biologicznych s tr u k tu r rozrodczych w ładz c z ło w ie k a 13. N a sk u te k d ok onanych zm ian w nauce S oboru zagadnienie a n ty k o n cep cji stało się ponow nie o tw a rte . W u jęciu a u to ra rzecz p rze d staw ia się n astępu jąco . ,,Sobór w prow adza d alej k ilk a zastrzeżeń ogólnych, 'ram o w y ch ', z k tó ry m i dadzą się pogodzić różne n o w ato rskie stan o w iska w sp raw ie a n ty ­ koncepcji... P o zostaje chyba sp raw ą o tw a rtą , czy uznać — zgodnie z now ym i ten d e n c ja m i teologicznym i — że to sam i m ałżonkow ie (to je st każd a k o n k re tn a p a ra m ałżeńska) m uszą zdać sobie spraw ę z tego, k tó re z m eto d pozw olą im p rzeżyw ać a k t sek su aln y jako całkow ite w zajem ne oddanie m iłosne, czy też przy jąć pew ne bezw y- jątk o w e zasady ogólne, ja k np. tę głoszoną przez n iek tó ry ch teo ­ logów, że śro d k i a n ty k o n cep cy jn e u żyw an e w czasie a k tu z zasady uniem o żliw iają tak ie w łaśnie jego przeżycie. D alej — czy k ażdy poszczególny a k t m a służyć p ro k re a c ji tj. czy słuszna jest tra d y ­ cy jn a zasada, że nie w olno nigdy po zy ty w nie w ykluczać p ro k re a c ji — czy też obow iązek p ro k re a c ji n ależy odnosić do całości pożycia m ałżeńskiego. W reszcie pozostało k w estią o tw a rtą , jak a jest rela cja pom iędzy czystością m ałżeńską a re g u la c ją urodzin, czy np. słuszny jest pogląd, że stosow anie środków a n ty k o n cep cy jn y ch z isto ty sw ej czyni a k t czystej m iłości ak tem pożądania, a w każdym p rzy p a d k u prow adzi do tra k to w a n ia d ru g iej osoby jako p rzed m io tu u ży cia” 14.

Z kolei a u to r om aw ia „różne n o w atorsk ie stanow iska w spraw ie a n ty k o n c e p c ji” , „now e ten d e n c je teoolgiczne” , o p ierając się przede w szystkim n a a rty k u le teologa szw ajcarskiego F. B ó c k l e g o

Pour u n débat ch rétien sur la régu la tio n des naissances 15. N ajw ięcej

uw agi pośw ięcił ty m spośród nich, k tó re w y su w ają sugestię z aap ro ­ bow ania przez Kościół godziwości stosow ania środków a n ty k o n c e p ­ cy jnych 16.

D ochodzim y w reszcie do o stateczn y ch k o n k lu zji a u to ra . K onst.

G audium et spes, k tó rą a u to r uw aża za p rzy ch y ln ą, a p rzy n a jm n ie j

o tw a rtą dla anty k o ncep cji, „stanow ić m oże p ełną d y re k ty w ę dla sum ień m ałżo nk ó w -k atolikó w dopiero łącznie ze spodziew anym ośw iadczeniem papieża w sp raw ie reg u la cji u ro d ze ń ” 17. P. T u r - n a u spodziew a się, że papież dokona pew nej „ lib e ra liz a cji” , ale nie wie jak iej. N iem niej jed n a k sądzi, że zezw olenie tylk o n a p igu łki a n ty o w u la c y jn e „raziłoby człow ieka w spółczesnego sw ym

kazuiz-13 Ibidem , 57. 14 Ibidem, 57—58.

15 Concilium, 1 (1965) nr 5, 95—122. 16 Koniec ery manichejskiej?, 30—31. 17 Rehabilitacja miłości. 58.

(5)

5 6 K S 1. J U L IU S Z T U R O W IC Z

m em . O ile w ogóle nie jest łatw o p rzekonać ludzi do obecnego ofi­ cjalnego stano w isk a Kościoła, z chw ilą kiedy zezwolił ju ż n a re g u ­ lację u rodzin, o ty le jeszcze o w iele tru d n ie j byłoby w y tłum aczyć szarem u katolikow i, że używ anie jed n e j pigułki (bo są przecież różne śro dk i a n ty k o n cep cy jn e doustne, nie ty lko h orm onalne) jest grzechem ciężkim , a d ru g iej — rzeczą m o raln ie obojętną. W ielu by też — chyba słusznie — sądziło, że tak ie stanow isko K ościoła je st ty lko k o lejn y m eta p e m ew olucji, k tó ra rozpoczęła się pozw oleniem na stosow anie 'k a le n d a r z y k a '18. N ajlepiej w spółczesnej św iado­ mości K ościoła odpow iadałoby opow iedzenie się rów nież jego N a j­ wyższego A u to ry te tu za dopuszczalnością w szystkich m eto d a n ty ­ k o n cep cy jny ch za w y ją tk ie m tych, k tó re godzą w p ro st w zapocząt­ kow ane ju ż życie ludzkie, lub n a ru sz a ją p ersonalisty czną norm ę miłości. G d yb y jed n a k P a w e ł VI zajął stanow isko przeciw ne, a u to r odw ołując się do zdania G regorego B a u m a , e k sp erta sobo­ rowego, uw aża, że orzeczenie to nie będzie nieom ylne i nie ro z strz y ­ gnie sp ra w y d e fin ity w n ie 19.

TEO LOG OW IE A NAUCZANIE STA REG O TESTAM EN TU . I K O ŚCIO ŁA W SPR A W IE M ORALNOŚCI M AŁŻEŃSTW A

W a rty k u ła c h T u r n a u a n iek tó re w ypow iedzi w y d a ją się w ręcz szokujące i dlatego zm uszają do zajęcia się nim i zaraz na pierw szy m m iejscu. N aszkicow aw szy w jed n y m z nich 20 ogólnie „ K ie ru n k i re w iz ji” p rz y stę p u je do sum arycznego zrefero w an ia a rg u ­ m en ta cji stosow anej przez zw olenników now ych poglądów na m o­ ralność m ałżeńską. Im zatem p rzy p isu je au to rstw o w ażniejszych tw ierd zeń z a w a rty c h w dalszych jego w yw odach n a te m a t h isto ry cz­ nej ew olucji n a u k i Kościoła. M iędzy in n y m i z n a jd u ją się tam ró w ­ nież dw a w spom niane, n a d e r c h a ra k te ry sty c z n e zdania. P ierw sze z nich w y ra ż a m niem anie, że „już... w dalszych rozdziałach K sięgi R odzaju i w in n y ch księgach S tareg o T e sta m en tu Boska idea m a ł­ żeństw a została zniek ształco n a” 21, n astę p n ie zaś k o n sta tu je w form ie

ogólnego w niosku, „że całe n au czanie K ościoła w sp raw ach płci w ciągu d ziew iętn astu w ieków w jakim ś stopniu w ypaczało ideę S tw ó rc y ” 22.

C y tow an y ch sform ułow ań p u b licy sta „W ięzi” nie p o p a rł żad ­ nym i odnośnikam i w skazującym i, k tó ry z refero w an y ch przezeń teologów w ygłasza tego ro d zaju sądy. Jeżeli jed n a k p rzy jm ie się, że

18 Ibidem , 59.

19 Koniec ery manichejskiej?, 39. 20 Koniec ery manichejskiej?, 30—31. 21 Ibidem , 31.

(6)

A N T Y K O N C E P C J A 5 7

z pu b lik o w an y ch p rac głów nym źródłem by ły dlań a rty k u ły L. J a n s s e n s a i B ó c k l e g o 23, stw ierdzić w ypada, że o b ar­ czanie ich odpow iedzialnością za om aw iane opinie jest n ajzu p ełn iej bezpodstaw ne, a n a w e t krzyw dzące. W spom niani bow iem au torzy , jak i inni, n a k tó ry c h się oni z kolei pow ołują, przede w szystkim S chillebeeckx, m im o w ielu n a d e r śm iały ch i d y sk u sy jn y c h poglą­ dów, ta k dalece je d n a k się nie posunęli. N ietru d n o też zdać sobie

spraw ę, dlaczego ta k się dzieje. J a k bow iem m ogliby z jed n ej stro n y przyjm ow ać Pism o św. za n atch n io n e p rzez Boga Słowo Boże (każdy kato lick i teolog nie m a chyba co do tego w ątpliw ości), z d ru g iej zaś posądzać je o ,,zniekształcenie Boskiej idei m ałż eń stw a ” ? W założe­ niach teologii k atolick iej jest to oczyw isty a b su rd d ysk w alifik u jący z m iejsca jego e w e n tu aln y c h obrońców . W yglądałoby na to, że Bóg w pew ny m m om encie nie zrozum iał w łasn ej idei o m ałżeństw ie, i trzeb a było dopiero k ilk u teologów X X -go w ieku, aby p rzyw rócili jej p ie rw o tn y b lask i znaczenie.

B ardziej zaw ikłanie p rzed staw ia się sp raw a z oficjaln ym naucza- nieip. Kościoła. O gólnie rzecz biorąc przy znać trzeba, że w nau cza­ n iu ty m w y stę p u ją pew ne ele m en ty zm ienne. Do takich m iędzy in ­ ny m i należą przed e w szystkim w ypow iedzi poszczególnych papieży zaw ierające pouczenia d o k try n a ln e, zazw yczaj na te m a ty nowe, w nau czan iu K ościoła d o tąd n ieporuszane, k tó re w sk u te k tego nie sta ły się jeszcze sta łą i pow szechną n a u k ą K ościoła o p a rtą n a odpo­ w iednio dłu giej tra d y c ji d o k try n a ln e j, czyli, kró tk o m ówiąc, nie w eszły w sk ład zw yczajnego n au czan ia Kościoła. Tego ro d zaju pouczenia nie są n ieom ylne i nieodw ołalne i m im o w ysokiej pow agi stojącej za n im i n ajw yższej w ładzy nauczycielskiej K ościoła podle­ gają d y sk u sji teologicznej.

Jeżeli jed n a k o kreślona p raw d a w zakresie w ia ry czy m oralności stan ie się p rzed m io tem zw yczajnego n au czan ia papieży i całego K ościoła jako cząstka n a u k i zw ierzonej K ościołow i przez Boga celem je j głoszenia, ob jaśn ian ia i b ronienia, katolik , o ile chce pozostać katolikiem , nie m oże tej p raw d y podaw ać w w ątpliw ość, zwalczać ją i przeciw staw iać jej inne opinie 24.

W św ietle naszkicow anych p rzesłan ek osądzić m ożna w łaściw y sens stano w isk a teologów obrońców antykoncepcji. W żadnym w yp ad ku nie k w estio n u ją oni ty ch elem en tó w d o k try n y Kościoła, k tó ry m p rzy słu g u je ran g a pow szechnego zw yczajnego nauczania.

23 Ibidem , 29, przyp. 2.

24 „Auch die katholischen W ahrheiten sind unfehlbare”. B. B a r t m a n n ,

Lehrbuch der Dogmatik, F reiburg im Breisgau 1928, t. I, 7. Uzasadnienie tego

stanow iska podaje autor na str. 40: „Die katholischen W ahrheiten w erden angenommen auf die A utorität der K irche allein hin, die sich bei ihrer Verkündigung auf übernatürliche G ründe stützt. Sie w erden geglaubt m it kirchlichem G lauben (fide ecclesiastica). Zw ar ist die Sicherheit auch hier eine zweifellose, unfehlbare”. Por. s. 37—38.

(7)

5 8 KST. J U L IU S Z T U R O W IC Z

A poniew aż tak ie elem en ty n iew ątp liw ie tk w ią w jego n auce o m o­ ralności m ałżeńskiej, k o n sek w en tnie nie m ogliby się podpisać pod w y d an y m przez T u r n a u a w yrokiem , że „całe n auczanie K oś­ cioła w sp raw ach płci w ciągu d zie w ię tn a stu w ieków w jak im ś sto p ­ niu w ypaczało ideę S tw ó rc y ” . Za dowód posłużyć m ogą słow a S c h i l l e b e e c k x a cy tow ane w znan y m T u r n a u o w i a r ty ­ k ule B ó c k l e g o , ale dziw nym zbiegiem okoliczności przezeń opuszczone: „stoim y w g ru ncie rzeczy w obliczu d o k try n y w spólnej episkopatow i całego św iata ta k dalece, że nie m a tu m iejsca na żadne w ybiegi. Z resztą jest rzeczą nie do pom yślenia, ażeby w p ro ­ blem ie życiow ym tej w agi Kościół zbłądził fak ty czn ie w w ypow iedzi d o k try n a ln e j, k tó ra nie jest n ieo m y ln a ” 25, tzn. za tak ą ogłoszona. Jeżeli więc p u b licy sta „W ięzi” całem u n au czaniu Kościoła w s p ra ­ w ach płci, a więc bez rozróżnienia, co je st w nim przed m iotem zw y­ czajnego pow szechnego nauczania, a co nim nie jest, im p u tu je w y p a ­ czenie m yśli Bożej, czyni to w e w łasn y m im ieniu i nie m a p raw a pow oływ ać się na tak ich czy in n y ch p rzed staw icieli teologii k a to ­ lickiej.

Skoro ta k się sp raw a p rzed staw ia, wobec tego pozostaje do w y ­ jaśnienia, z jak ich pozycji n iek tó rzy z ty ch teologów w y su w ają p o stu la t rew izji n a u k i Kościoła w k w estii antykoncepcji. We w spół­ czesnej lite ra tu rz e tego p rzed m io tu zaznaczają się różne kieru n k i. N ajpow ażn iejszy z nieh w y d aje się ten , k tó ry idąc po linii podanych rozróżnień u siłu je w ykazać, że d o k try n a K ościoła na tym odcinku nie osiągnęła n ale ż y te j stałości i pow szechności, a naw et w yk azu je ten d e n c ję do ra d y k a ln e j zm iany. Szczególne nadzieje w iąże się z n a u k ą Soboru W atykańskiego II, k tó ry — ich zdaniem — w K onst.

G audium et spes zajął stanow isko jeżeli nie w ręcz p rzy ch y ln e a n ty ­

koncepcji, to p rzy n a jm n ie j w zględem niej o tw a rte , p rze k re śla ją c w ten sposób dotychczasow ą linię d o k try n a ln ą rep re z en to w a n ą głów nie p rzez P i u s a XI i P i u s a X II.

J e s t to n iew ątp liw ie p u n k t w ęzłow y dla p ro b lem aty k i katolick iej n a u k i na te m a t m oralności m ałżeń sk iej. Zaznacza się on też bardzo w yraźn ie w w yw odach p. T u r n a u a, szczególnie w a rty k u le R e ­

habilitacja miłości. Wobec tego w y p ad a się nim zająć jako k olejn y m

p rzedm io tem naszej k ry ty c z n ej oceny.

SOBÓR W A TY K A Ń SK I II A DO KTRYN A O A N TY K O N C EPC JI Z dokonanego w części spraw ozdaw czej streszczenia poglądów T u r n a u a w ynika, że w ty m ogólnym zagadnieniu m ieszczą się

25 Pour un débat chrétien sur la régulation des naissances, Concilium 1 (1965). nr 5. 115.

(8)

A N T Y K O N C E P C J A 59

trzy szczegółowe k w estie: 1° czy Sobór W a ty k a ń sk i II od rzucił dok­ try n ę o p ro k re a c ji jako pierw szo rzęd n y m celu m ałżeń stw a, 2° czy d o k try n a o p ro k re a c ji jako p ierw szo rzęd n ym celu m ałżeń stw a s ta ­ now iła jed en z podstaw ow ych arg u m e n tó w przeciw ko anty k on cepcji,

3° czy Sobór zajął stanow isko stw a rz a ją c e m ożliwość a p ro b a ty a n ty ­ koncepcji.

O dpow iedzi na poruszone p y ta n ia szukać n ależy w analizie pod­ staw ow ego w te j spraw ie d o k u m en tu soborowego, jak im je st K on­ s ty tu c ja P a s to ra ln a G audium et spes. N ieisto tne bow iem dla u s ta ­ len ia sensu d o k try n y Kościoła są tak ie czy in n e poglądy Ojców Soboru, głosy w d y sk u sji n a Soborze czy n a w e t k oleje re d a k c ji o k re ­ ślonych fra g m en tó w K o n sty tu cji. D ecydujące w ty m w zględzie z n a ­ czenie posiada jej ostateczny, a u te n ty c z n y tek st, którego treść s ta ­ now i w y raz głoszonej przez Kościół n auki. O pierając się n a tej podstaw ie sp ró b u je m y dać odpow iedź n a poruszone u przednio p y ­ tania.

a) « S o b ó r W a t y k a ń s k i II a n a u k a o p r o k r e a c j i , j a k o p i e r w s z o r z ę d n y m c e l u m a ł ż e ń s t w a

Bez oporu zgodzić się trz e b a z tw ierdzen iem , że w K onst. G a u ­

d iu m et spes pojęcie pierw szorzędnego celu m ałżeństw a zupełnie się

nie pojaw ia, m im o że jeszcze P iu s X II często się nim posługiw ał. Nie znaczy to jed nak , że Sobór zrezygnow ał w ogóle z pojęcia celów m ałżeństw a. P ojęcie to w d o k u m en tach soborow ych w y stęp u je, tylko b ra k w nich jakiejk o lw iek h ierach izacji ty ch celów, uzn ania jednego z nich za pierw szo rzęd ny i po dporządkow ania m u innych. Sobór W aty k ań sk i II m ówi po p ro stu , że choć ,»małżeństwo i m iłość m ałżeńska z n a tu ry sw ej są skiero w ane ku płodzeniu i w ychow y­ w aniu p o to m stw a ” , to jed n a k rów nocześnie stw ierdza, że „sam a... n a tu ra nierozerw aln eg o przy m ierza m iędzy dw om a osobam i oraz dobro p o to m stw a w ym aga, ab y także w zajem n a m iłość m ałżonków praw ow icie się w y rażała, aby się ro zw ijała i d o jrz e w a ła ” 26. Sobór więc p o p rzestaje na stw ierd zen iu, że istn ie ją dw a isto tne cele m a ł­ żeństw a. W n a u c e znalazło się w te n sposób w ięcej m iejsca na p od­ k reślen ie etycznej w arto ści m iłości m ałżeńskiej i jej ro li w k sz ta ł­ tow aniu osobowej doskonałości m ałżonków . Rozszerzyło to jej id e­ owe p e rsp e k ty w y , sta ła się też b ard ziej p o d atn a na p rzyjęcie no ­ w ych elem entów , n ieu w y p u k lo n y ch do tąd z n ale ż y tą siłą.

Nie uleg a zatem w ątpliw ości, że zm ienił się nieco języ k n au k i soborow ej i dokonało się w niej pew n e przesunięcie akcentów . Czy jed n ak fa k ty te u p ra w n ia ją do w niosku, że Sobór odrzucił tr a d y ­ cyjn ą koncepcję h iera rc h ii celów m ałżeń stw a jako b łęd n ą w zględnie

(9)

60 KSf. J U L IU S Z T U R O W IC Z

fałszyw ą? Nie w idać po d staw do tego ro d zaju przypuszczeń. W ia­ dom o pow szechnie, że koncepcja ta nie jest tw o rem N auczyciel­ skiego U rzęd u Kościoła. P o w stała na g ru n cie filozofii i teologii k a ­ tolickiej jako jed en z elem entów sp e k u la ty w n e j teorii m ałżeństw a w y p raco w an ej w ram ach tra d y c y jn e g o sy stem u a u g u sty ń sk o -to m is- tycznego. Kościół przez pew ien czas zaadoptow ał ją do swego n a u ­ czania, obecnie zrezygnow ał z jej usług dążąc program ow o do uw ol­ nienia d o k try n y objaw ionej od pow iązań z o kreślonym i sy stem am i filozoficzno-teologicznym i. K oncepcja celu pierw szorzędnego w róciła więc n iejak o na swe p ierw o tn e m iejsce i dalsze jej losy zależeć będą od tego, w jak im sto p niu zdoła ona obronić sw ą naukow ą w artość szczególnie w obliczu przem ian zary so w ujący ch się w n au czan iu Kościoła. N ic je st rzeczą w ykluczoną, że p rzem y ślan a na nowo okaże się n ad al sp ra w n y m narzędziem teo re ty c z n y m um ożliw iającym teo ­ logicznej nauce o m ałżeń stw ie w y k on y w anie p rzy użyciu m etod nau k o w ych staw ian y ch przed nią zadań.

b) P r o k r e a c j a j a k o p i e r w s z o r z ę d n y c e l m a ł ż e ń s t w a a p o t ę p i e n i e a n t y k o n c e p c j i P rzed e w szy stk im zaznaczyć w ypada, że uzn anie przez p. T u r - n a u a n au k i o p ro k re a c ji jako pierw szo rzędn y m celu m ałżeństw a za jed n ą z podstaw ow ych p rzesłan ek etycznego po tępienia a n ty k o n c e p ­ cji, o p a rte je s t na rozum ow aniu, w k tó ry m w y stę p u je n ajzw y k lejszy b łąd „czterech term in ó w ,, (ąu a tern io term ino ru m ). M ianow icie w p a ra g ra fie pt. Cele m a łżeń stw a 27 a u to r cały czas ro zp raw ia o p ro ­ k re a c ji jako pierw szo rzędn y m celu m a ł ż e ń s t w a w ziętego tu w znaczeniu i n s t y t u c j i s p o ł e c z n o - p r a w n e j . We w niosku n ato m iast, k tó ry m a być podsum ow aniem i logiczną k o n ­ k lu zją tego p a ra g ra fu , m ówi o p ro k re a c ji jako pierw szorzędnym celu a k t u m a ł ż e ń s k i e g o . Nie trzeb a się chyba zbyt g łę ­ boko zastanaw iać, ab y stw ierdzić, że m im o niew ątpliw ego m iędzy nim i zw iązku są to jed n ak rzeczy różne. D latego też nie m ożna z tw ierd zeń odnoszących się do in sty tu c ji m ałżeństw a w ysnuw ać w niosków n a te m a t w arto ści m o raln ej a k tu m ałżeńskiego. A zatem n a w e t g dy b y Sobór fak ty czn ie n eg a ty w n ie ocenił nau k ę o p ro k re ­ acji jako celu p ierw szorzędnym m ałżeń stw a (czego — ja k w idzie­ liśm y — w rzeczyw istości nie uczynił), to i ta k — ściśle rzęcz bio­ rąc — nie w y n ik ało b y stąd żadne p rze k re śle n ie p ro k re a c ji jako pierw szorzędnego celu a k tu m ałżeńskiego.

W św ietle teologii katolickiej sp raw y te p rze d staw ia ją się n a s tę ­ pująco. N au k a o p ro k re a c ji jako celu m ałżeń stw a dotyczy kw estii jego płodności i zw iązanego z ty m m odelu rodziny. Ju ż od chw ili

(10)

A N T Y K O N C E P C J A 61

uznan ia przez Kościół godziwości reg u la cji poczęć za pom ocą m etod y w strzem ięźliw ości okresow ej stało się jasne, że gran ice tej pło d­ ności pozostają w zależności od k o n k re tn y c h sy tu a c ji poszczegól­ nych rodzin, poniew aż ty lk o w w yznaczonych przez nie ram ach może się ona urzeczyw istniać. Z tego w zględu rów nież n a g ru ncie n au k i o p ro k re a c ji jako pierw szorzęd n y m celu m ałżeństw a nie u le ­ gało w ątpliw ości, że chodzi o p ro k re a c ję reg u lo w an ą ro zum n ą oceną w a ru n k ó w i m ożliwości, w jak ich d an a rod zina m a pełnić sw oje spo­ łeczne i in d y w id u aln e zadania. W y raźn iej jeszcze zostało to p o d k re ­ ślone w n auce Soboru W atykańskiego II, k tó ry w K onst. G audium

et spes w iele m iejsca pośw ięcił sp raw ie tzw. odpow iedzialnego ro ­

dzicielstw a, realizującego p ro k re a ty w n e przeznaczenie m ałżeń stw a w organicznym pow iązaniu z m iłością m ałżeń sk ą jako sw ym źródłem i ożyw iającą siłą.

Z ty m w szystkim jed n ak n ajzu p ełn iej o tw a rta pozostaje k w estia ś r o d k ó w , p rzy pom ocy k tó ry c h ten czy in n y m odel rodziny m a być w prow adzony w życie. W grę bow iem wchodzi now y czynnik, mi&nowicie określone działanie człow ieka, podległe z ra c ji sw ej rozum ności odpow iednim norm om , w obrębie k tó ry c h m ieści się jego etyczn a w artość i moc obow iązująca. K oncepcja tra d y c y jn a nigdy ty ch no rm nie w y pro w ad zała z idei p ro k re a c ji jako pierw szo­ rzędnego celu m ałżeń stw a (zwłaszcza p rzy użyciu analogii do p ro ­ krea c ji w św ietle zw ierząt). K iero w ała się w ty m w zględzie p rzek o ­ naniem , że działanie to m a w łasne źródło m oralności w n a tu rz e ak tu , w jego m ianow icie w e w n ętrzn e j celowości (a nie ,,celu p ie rw ­ szorzędn ym ”, jak nieściśle w y raża się T u r n a u). Celowość ta bo­ w iem w yznacza przed m iot fo rm a ln y a k tu m ałżeńskiego, którego godność i w artość m o raln a polega n a jego zdolności do p rzek azan ia zarodków życia ludzkiego i tego życia zapoczątkow ania. Na tej też podstaw ie o p iera się głów na f i l o z o f i c z n o - t e o l o g i c z n a ra c ja p o tęp ien ia an ty k o n cep cji przez tra d y c y jn ą teologię. Nie cho­ dzi tu więc, p o dk reślm y to z naciskiem , że w a n ty k o n cep cji doko­ n u je się zakłócenie biologicznej praw idłow ości określonego procesu, ale o to, że a n ty k o n cep cja zakłócając w e w n ętrzn ą celowość a k tu m ałżeńskiego zw raca się ty m sam ym p r z e c i w k o p o ten cjaln ie tk w iącem u w nim ż y c i u l u d z k i e m u , k tó re jest w artością nie tylko fizyczną, ale p rzede w szystkim m oralną. N a ty m zasadza się „ n ie n a tu ra ln y ” czyli sprzeczny z p raw em n a tu ra ln y m c h a ra k te r an ty k oncep cji. Jeżeli więc V atican u m II podw ażyło w sw ej nau ce fu n d a m e n ty tra d y c y jn e j a rg u m e n ta c ji przeciw antyko ncep cji, m u ­ siałoby to uczynić na w sk azan y m o dcinku pojęcia n a t u r y a k t u i jego w e w n ętrzn e j celowości, nie zaś, ja k su g e ru je T u rn a u , na płaszczyźnie n au k i o p ro k re a c ji jako p ierw szorzędnym celu m a ł­ żeństw a.

(11)

62 KS*. J U L IU S Z T U R O W IC Z

Jedn ak ow o ż T u rn au , ubocznie co p raw d a i jak b y nieśw iadom ie, poruszył w swoich a rty k u ła c h rów nież te n asp ek t zagadnienia. S ta ­ ło się to w ted y , kied y próbow ał w ykazać, że w nauczan iu Soboru z n a jd u ją się elem en ty , k tó re p rzed teologią kato licką o tw ie ra ją p e r­ sp ek ty w ę e w e n tu a ln e j a p ro b a ty m etod an ty k o ncepcy jn ych.

c) S o b ó r W a t y k a ń s k i II a e t y c z n e u s p r a w i e d l i w i e n i e p r a k t y k a n t y k o n c e p c y j n y c h

P. T u r n a u , ja k to zostało zrefero w an e w e w stęp n ej części niniejszego om ów ienia, m ożliwość ew en tu alneg o uznania przez K oś­ ciół godziwości m o raln ej środków an ty k o n c e p c y jn y c h w iąże z f a k ­ tem , że w K onst. G audium et spes d a w n y te rm in ,,n atu ra lu d zk a ” został zastąp ion y przez te rm in ,,n a t u r a o s o b y l u d z k i e j ” . Ta d ro b n a n a pozór zm iana w oczach p. T u r n a u a p rz y b ra ła ogrom ne ro zm iary . Jego zdaniem Kościół d aje w ten sposób do po­ znania, że zm ienia pierw sze źródło, z którego czerpać zam ierza etyczny sens seksualnego pożycia m ałżeńskiego. W m iejsce biolo- gistycznego n asta w ie n ia tra d y c y jn e j teologii, k tó ra przy o k reślan iu n o rm ety czn y ch dla reg u lacji urodzin sięgała do s tru k tu ry biologicz­ nej człow ieka i jego aktów rozrodczych (w yrazem tego je st w łaśnie te rm in „ n a tu ra lu d zk a ”), p rz y jm u je te ra z o rie n tac ję antropologiczną i personalisty czn ą. U siłuje odczytać „m etafizyczną n a tu rę czło­ w ie k a ” czyli „cele m o ra ln e ” w yznaczone m u przez S tw ó r c ę 28. W p lan ach zaś S tw órcy m o raln e cele m ałżeń stw a a firm u ją m iłość m ałżeńską p rzeży w an ą i o k reślan ą w sw ych p rzejaw ach przez sam ych m ałżonków . Tym zaś w pew n y ch okolicznościach do p rz e ­ życia w zajem n ej m iłości konieczne m oże się okazać stosow anie środków an ty k o n cep cy jny ch .

W odpow iedzi n a jp ie rw zaznaczyć w ypada, że tzw . biologistyczne n astaw ien ie tra d y c y jn e j teologii w iąże się raczej z w łaściw ym jej pojęciem „ n a tu ry a k tu ” (o k tó ry m ju ż k ró tk o w zm iankow ałem ), a nie „ n a tu ry lu d z k ie j” (jak się w y d aje p. T u r n a u o w i). J e s t to wszakże d ro b n y ty lk o szczegół w p o ró w n an iu z o w iele w ażniejszym fak te m niedokładnego o d czytania p rzezeń odnośnego te k s tu K onst.

G au dium et spes, k tó ra w n r 51 m ów i o „obiek tyw n ych k ry te ria c h ,

u w zględ n iający ch n a tu rę osoby lu d zk iej i j e j c z y n ó w ” 28a (podkr. J. T.) czyli aktów . Sobór więc nie rez y g n u je z te rm in u „ n a ­ tu r y czy n u ” , ale w łącza go w szerszy k o n te k st „ n a tu ry osoby lu d z­ k ie j” . J e s t to chyba najlep szy m dow odem , że chodzi m u ty lko o po­ g łębienie i w zbogacenie treści tego term in u , a nie o zastąp ienie go innym , i to takim , k tó ry by k ato lick ą m oralność m ałżeńską m iał osadzić n a now ym , dotychczasow ej tra d y c ji d o k try n a ln e j obcym te ­

28 Ibidem , 57.

(12)

A N T Y K O N C E P C J A 63

renie. Jeżeli więc T u rn a u w idzi w pojęciu ,,n a tu ry lu d zk ie j” w zg lęd ­ nie ,,n a tu r y a k tu ” zaporę przeciw ko an ty k oncep cji, zgodzić się w i­ nien, że w K onst. G au d iu m et spes ta zapora n ad al się u trz y m u je , co oczywiście staw ia pod znakiem za p y ta n ia jego zasadniczą tezę.

Podobnie p rzed staw ia się sp raw a z tzw . przez p. T u r n a u a „zastrzeżeniam i ogólnym i, 'ra m o w y m i'” , w prow adzonym i rzekom o przez Sobór jako zapow iedź m ożliw ości zalegalizow ania w o ficjal­ nej d o k try n ie K ościoła „różnych n o w ato rskich stanow isk w spraw ie a n ty k o n c e p c y jn e j” 29, su g eru jących , ja k w iadom o, u znanie m o raln ej godziwości środków an ty ko n cep cy jny ch .

P rzeciw ko w y su n ię ty m tu dom ysłom przem aw ia n a jp ie rw fa k t w yłączenia przez papieża z k o m p eten cji Soboru spraw y reg u lacji urodzin, w sk u te k czego nie m ógł on w ysuw ać żadnych „ram o w y ch ” zastrzeżeń czy w y ty czn y ch dla prac pow ołanych przez papieża ko­ m isji czy ew e n tu aln y c h przyszłych decyzji papieża. Z resztą w szyst­ kie w ątp liw o ści co do rzeczyw istego stanow iska Soboru rozw iew a przez sam ego T u r n a u a przy to czo ny (ale nie om ów iony bliżej) te k si z G a u d iu m et spes: „Synom K ościoła ... nie wolno p rzy re g u ­ low aniu u ro dzeń schodzić n a drogi, k tó re U rząd N auczycielski p rzy tłu m aczen iu pl*awa Bożego o d rzu ca” , 293 p rzy czym, jak to w yn ika z dołączonego p rzy p isk u n r 14, Sobór m a tu n a m yśli w ypow iedzi P i u s a XI , P i u s a X II, k tó rz y (pom ijam chw ilow o P a w ł a VI, o k tó ry m będzie m ow a za chwilę) b ezw arunkow o p o tęp ia ją a n ty ­ koncepcję. W obec tego niepodobna zrozum ieć, jak p. T u r n a u po zacyto w aniu tego fra g m e n tu G a ud iu m et spes m ógł zaraz w n a ­ stęp n y m w ierszu napisać: „ K o n sty tu c ja zdaje się r ó w n i e ż (podkr. m oje — J. T.) podkreślać m ożliw ość zm ian w nauczaniu Kościoła tak im oto zdaniem (w k tó ry m jest m ow a o w kładzie ró ż­ nych sp ecjalistó w p rzy rozw iązyw aniu zagadnienia „zdrow ej re g u la ­ cji u ro d z in ”). C hyba n a podstaw ie poprzedniego c y ta tu nie ulega w ątpliw ości, że G aud iu m et spes w sw ojej o statecznej red ak cji (a ta je st istotn a) a p ro b u je odnośną d o k try n ę K ościoła w jej d o ty ch ­ czasow ym stan ie. N a ty m też tylk o po legają jej „ogólne, 'ram o w e' za strzeżen ia” w spraw ie reg u la cji urodzin, k tó ry c h jednakow oż a u te n ty c z n y sens jest w ręcz o d w ro tn y , aniżeli sądzi p u blicysta „W ięzi” .

Sobór W a ty k ań sk i II zaakceptow ał więc a k tu a ln ą, a u to ry ta ty w ­ nie głoszoną w K ościele n a u k ę o a n ty k o n cep cji nie p od ejm ując dla zrozu m iały ch zupełnie ra c ji żadnej in ic ja ty w y d o k try n a ln e j w ty m w zględzie. P ozo staje jed n a k do sp raw dzenia, jak i c h a ra k te r posiada ta n a u k a w św iadom ości N auczycielskiego U rzędu Kościoła. Czy ro zu m ian a je s t i głoszona jako pow szechna i niezm ienna zasada

28 Rehabilitacja miłości, 57. 2,a Nr 51. tłum . Znak 18 (1966) 1213.

(13)

5 4 KST. J U L IU S Z T U R O W IC Z

m oraln a, czy też uw aża się ją za czasow ą d y re k ty w ę sum ienia, m o­ gącą ulec zm ianie po dokład niejszy m p rzem y śleniu w spółczesnych w aru n k ó w życia i zachodzących w nim przeobrażeń. Zgodnie z u s ta ­ lonym i uprzed n io p rzesłan k am i w ta k im stan ie rzeczy nic nie s ta ­ łoby na przeszkodzie, aby stanow isko K ościoła poddać d y sk u sji i po­ stulow ać jego odpow iednie zm iany. W ty m w łaśnie duchu in te r p re ­ tu je T u rn a u a k tu a ln ą sy tu a c ję w Kościele, zaistn iałą w zw iązku z pow ołaniem przez P a w ł a VI d ru g ie j kom isji do zbadania za­ g adn ienia reg u la cji urod zin i w y n ik ły m stąd opóźnieniem te rm in u jego a u to ry ta ty w n e j d ek laracji. „W obec odw lekania się — pisze T u r n a u 30 — te rm in u orzeczenia papieskiego, z d ru g ie j stro n y wobec w ątpliw ości sam ego papieża i ta k w ielkiej różnicy zdań w śród biskupów i teologów — d uszpasterze i w ie rn i sta w ia ją sobie p y tan ie o obow iązyw alności dotychczasow ych n o rm ” . C e n tra ln e m iejsce dla oceny s ta n u św iadom ości d o k try n a ln e j w spraw ie an ty k o n cep cji po­ siada niew ątp liw ie stanow isko P a w ł a VI. Wobec tego p rz y s tą p ­ m y do jego bliższego zbadania.

STA N O W ISK O PA W ŁA VI

Co publicyście „W ięzi” dało a su m p t do p rzy p isan ia P a w ł o w i VI niepew ności sądu, a n a w e t nie w y k lu czan ia m ożliw ości zm ian w n au czan iu Kościoła? W a rty k u le R ehabilitacja m iłości pow ołuje się n a p rzem ów ienie papieża z dnia 23 czerw ca 1964 r. W ypow iedział w nim papież n astęp u jące słow a: „N a razie, m ów im y to całkiem otw arcie, nie w idzim y dotychczas żadnego w ystarczającego pow odu, aby odnoszące się do tego zag ad n ien ia (środków reg u la cji urodzin) n o rm y P i u s a X II uw ażać za przezw yciężone, a n a w e t nie obo­ w iązujące. N ależy je zatem uw ażać za w ażne, ta k długo, dopóki N as jeszcze sum ienie Nasze nie zobowiąże, ab y je zm ienić” 31. Nie trzeb a tłum aczyć, że za opinią T u r n a u a p rze m aw ia ją przede w szy stk im u ży te przez papieża zw roty: „na ra z ie ” , „ ta k długo, dopóki” , k tó re w zięte w izolacji od cało k ształtu jego w ypow iedzi p o tw ierd zały b y rzeczyw iście w y su n ięte przez p. T u r n a u a sugestie. Jednakow oż rzecz jest w łaśn ie w tym , aby nie p o p rzestaw ać n a cy tow an iu ty lko jednego przem ów ienia, ale sięgnąć do innych, w k tó ry c h papież w ypow iada się n a ten sam tem a t. Do tak ich zaś n ależy przede w szystkim przem ów ienie do uczestniczek K ongresu .W łoskiego O środka Kobiecego z dnia 12 lutego 1966 r. C zytam y tam : „Sobór p rzypo m in a m ałżonkom ch rześcijańskim obow iązek u p raw ia n ia in ­ nej cnoty (obok m iłości — J. T.), a m ianow icie cnoty czystości m a ł­

30 Koniec ery manichejskiej? 38. 31 AAS, 56 (1964) 57.

(14)

A N T Y K O N C E P C J A 65

żeńskiej. Ta cnota została m ocno zary so w ana przez P i u s a X II. Nie je st to p raw o now e czy nieludzkie. J e st to n a u k a uczciwości i m ądrości. N auka, k tó rą Kościół zawsze n auczał i k tó ra w iąże ze sobą w sposób n iero z erw aln y słuszne oznaki m iłości m ałżeńskiej ze służbą Bogu w pow ierzonym przez Niego p osłannictw ie p rzek azy ­ w an ia życia” 32. W tym że sam ym przem ów ieniu papież zachęca ro ­ dziców: ,,niech nie tra c ą odw agi wobec sp o ty k an y ch tru d n o ści i nie po rzucają z ich pow odu w ierności Kościołowi, ale u fając sile łaski Bożej m e c h proszą w w y trw a łe j m odlitw ie, aby m ogli sam i w znieść się na poziom Bożego ideału, a nie sprow adzać praw o Boże do m ia ry w łasnej w o li” . Nieco d alej zaś m ówi, że now e Zielone Ś w ięta Kościo­ ła „nie m ogą być czasem łatw iz n y m o raln ej, ale raczej czasem w ięk ­ szego zaangażow ania się d la w szystkich, także dla m ałżonków ch rześcijań sk ich ” 33. Nie m ógłby papież z tak im naciskiem p rz y n a ­ glać w ie rn y c h Kościoła do zachow yw ania tru d n e j m oralności k a to ­ lickiej w dziedzinie życia m ałżeńskiego, gdyby żyw ił jakieś obaw y co do jej m ocy i ważności. Ale, aby n iejako bezpośrednio przeciąć w szplkie w ty m w zględzie w ątpliw ości, stw ierd ził w jed n y m z o s ta t­ nich przem ó w ień do lek arzy: „Ecclesia non est in dubio, sed in stu d io ” 34.

C hyba pow yższe c y ta ty w y k azu ją dow odnie, jakie jest w łaściw e stanow isko papieża. W głębokim poczuciu odpow iedzialności za w y ­ k ład p ra w a Bożego, w y k ład w iążący w sum ieniu, głosi o trzy m an ą w spuściźnie po sw oich p o p rzed n ikach nau k ę, ale rów nocześnie bada, czy nie dałoby się z n a u k i objaw ionej i rozw ażania praw a n a tu ra ln e g o w yczytać jak ieś m o raln e d y re k ty w y , • zgod­ ne z w olą S tw ó rcy i dotychczasow ą n a u k ą Kościoła, a zarazem uw zględn iające now e ele m en ty życia dzisiejszego człow ieka. Ten w szakże fa k t nie stw a rz a p o dstaw y d la w niosku, że a k tu a ln ą do­ k try n ę m ożna dow olnie przy jm o w ać albo ją odrzucać. Zarów no w ierni ja k i d u szp asterze obow iązani są w ew n ętrzn ie ją uznać i do niej się stosow ać. S tanow isko p rzeciw ne n a w e t w d y sk u sjach teolo­ gicznych zw łaszcza, gdy w y ra ż an e je s t w sposób k ategoryczny, niezależnie od pow agi n iek tó ry ch sw ych zw olenników (np. bp J. M. R e u s s )343 n ab iera, szczególnie w m iarę u trw a la n ia się odpo­

32 O sservatore Romano, 13 II 1966.

33

Ibidem.

34 AAS, 58 (1966), 1169.

34a Pogląd bpa J. M. R e u s s a wyrażony w artykule Eheliche Hingabe und Zeugung. Ein Disku ssionsbeitrag zu einem differenzierten P roble m (Tü­ binger Theologische Q uartalschrift 143 [1963], 454—476), jak w idać z podty­ tułu, ma Charakter pryw atnej dyskusyjnej propozycji, ponadto spotkał się z krytyką teologów (por. J. K r a u s , Inkonsequenz der seitherigen kirchli­ chen Ehemoral?, Freib. Zeitschr. f. Phil. u. Theol., 12 [1965], 96—119), z którą o ile się orientuję, autor w ogóle nie podjął dyskusji. Względy te osłabiają znacznie wagę jego w ystąpienia w spraw ie antykoncepcji.

(15)

66 K S \ J U L IU S Z T U R O W IC Z

w iedniej tra d y c ji d o k try n a ln e j w n au czan iu papieży, coraz w ięcej cech opinii nierozw ażnej, tru d n e j do pogodzenia z au te n ty cz n y m i k ry te ria m i o rto do k sji katolickiej. Nie każde now atorstw o je st na g runcie teologii rzeczyw istym postępem . J a k św iadczą dzieje teolo ­ gii, byw ało czynnikiem chaosu i w ypaczenia d o k try n y . T ym b a r ­ dziej zapow iedzi, że n a w e t ew e n tu aln e a u to ry ta ty w n e orzeczenie papieskie niezależnie od jego fo rm y i tre śc i nie będzie u zn an e „za ostateczne tłum aczen ie p raw a Bożego, w iążące w każdy ch okolicz- nościach” 35 brzm i zgoła dziw nie w u sta c h teologa czy p u b licy sty katolickiego.

M IŁOSC JA K O NORMA M ORALNA RE G U L A C JI URODZIN D otychczas ro zp a try w a liśm y k ry ty c z n ie te p u n k ty poglądów p. T u r n a u a , w k tó ry c h p o ru szał on zagadnienie reg u la cji u ro ­ dzin n a płaszczyźnie a u to ry te tu N auczycielskiego U rzędu Kościoła. W zakończeniu p rz y p a trz m y się tem u zagadnieniu od in n ej nieco stro n y . Z w róćm y uw agę n a k w estię m o ty w acji rozum ow ej, p rzy pom ocy k tó re j p. T u r n a u, idąc śladam i teologów -zw olenników an tyk on cep cji, uzasadnia głoszone przez siebie opinie. C e n tra ln ą ideą, do k tó re j się odw ołuje, je st idea m iłości m ałżeńskiej u zn an a za nad rz ę d n e dobro m ałżeń stw a i p rze jaw jego h u m an isty czn ej treści. ,,Sam i m ałżonkow ie ... m uszą sobie zdać sp raw ę z tego, k tó re z m e­ tod — biorąc pod uw agę k o n k re tn e w łaściw ości obydw óch p a r tn e ­ rów — pozw olą im stosunek sek su aln y dośw iadczać jako całkow ite w zajem ne oddanie m iłosne” . 36 Z orien to w anie m oralności m ałżeń ­ skiej w stro n ę m iłości dokonane przez now szą teologię pod w p ły ­ w em w spółczesnych kieru n k ó w filozoficznych, zwłaszcza feno m en o­ logii, uw aża p. T u r n a u za p rz e ja w zdrow ego fe rm e n tu w łonie teologii kato lick iej, dzięki k tó re m u będzie ona m ogła łatw iej znaleźć w spólny język z w spółcześnie m yślącym człow iekiem , aniżeli bio- logistycznie n astaw io n y k ie ru n e k tra d y c y jn y .

T ak w skrócie p rzed staw ia się zasadniczy tok rozum ow ania p u b lic y sty ,,W ięzi” . M ożna b y dyskutow ać, ile jest p raw dy , ile zaś zw ykłego nieporozum ienia w zarzucie biologizm u staw ian y m t r a ­ d y cy jn y m teologom . Z apew ne słusznie w y ty k a się au to ro m po d­ ręczników teologii m o raln ej, iż w tra k ta ta c h de sexto no rm a osobo­ wa, no rm a m iłości nie była jasno staw ian a. Mimo to w zapleczu ich koncepcji tk w iła jed n a k n o rm a personalistyczna, poniew aż przyjm o w ali, że człow iek w życiu m o raln y m m a się kierow ać m iłoś­ cią i ona ożyw iać pow inna w zajem n e rela cje m ałżeńskie. Ich też

35 Koniec ery manichejskiej?, 39. 36 Rehabilitacja miłości. 57.

(16)

A N T Y K O N C E P C J A 67

pojęcie „ n a tu ry a k tu ” , w brew rozsiew anym przez n ow atorów opi­ niom, w ychodzi d a le k o . poza gran ice czysto n a tu ralisty czn eg o biologizm u. N iezależnie jed n a k od w szystkich poczynionych tu za­ strzeżeń, a n a w e t dato, non concesso, że tra d y c y jn a teologia g rz e ­ szyła biologizm em , w y d aje się rów nocześnie, że n o w ato rsk ie ujęcie an ty k o n cep cji ty lk o w sp raw ach d ru g o rzęd n y ch różni się od sta n o ­ w iska, k tó re (niesłusznie) zarzuca sw oim tra d y c y jn y m p rzeciw ni­ kom, w istocie zaś rzeczy jest z nim iden tyczn e. P rz y jm u ją c bow iem „przeżycie m iłości w akcie se k su a ln y m ” za n o rm ę m oralności m a ł­ żeńskiej sta w ia na m iejsce s tr u k tu ry biologicznej s tr u k tu rę psycho­ logiczną. W szelako obie te s tr u k tu ry należą do p orząd k u fizycznego, prem oralnego, z tą tylko różnicą, że pierw sza u tk a n a jest z su b te l­ niejszego m a te ria łu przeżyć zm ysłow o-duchow ych, d ru g a n ato m iast sporządzona jest z grubszego surow ca procesu biologicznego. Z n o r­ m aty w neg o p u n k tu w idzenia nie m a to zasadniczego znaczenia. Z arów no żaden proces biologiczny, jak i żadno „przeżycie” w zięte samo w sobie nie m oże w ystępow ać w roli czynnika k o n s ty tu u ją ­ cego* treść n o rm y m o raln ej. M usi być orio poddane i porządkow ane przez odpow iednią o biek ty w n ą w artość m o raln ej n a tu ry osoby lu d z­ kiej. „M u tu u m a d iu to riu m — pisze ks. k a rd . W o j t y ł a przy okazji om aw ian ia celów m ałżeń stw a — czasem byw a tłum aczone jako 'm iłość'. J e s t to bardzo nied o kładn e tłum aczenie. Idąc za nim bez zastano w ien ia w y m ien iam y czasem cele m ałżeństw a w ten spo­ sób: pierw szy — potom stw o, dru g i — m iłość oraz zaspokojenie pożądliw ości (to e w e n tu aln ie trzeci). M ożna się zgodzić na to, że potom stw o je st w ażniejsze niż m iłość w znaczeniu psychologicznym , afek ty w n y m . A le nie wolno m ieszać tej m iłości z treścią n a jw ię k ­ szego p rzy k a z a n ia E w angelii, a zwłaszcza z jego m ocą no rm aty w n ą, k tó ra w in n a w nikać w całe życie ludzkie i kształtow ać realizację w szystkich o b iek ty w n y ch celów m ałż eń stw a ” 37. A zatem nie miłość w znaczeniu psychologicznym , przeżyw an ie miłości, ale m iłość w znaczeniu etycznym , cnota miłości, je st n o rm ą ok reślającą ład m o raln y pożycia m ałżeńskiego. J e st to m iłość przyjaźn i, m iłość życzliwości, k tó ra zarów no w łasną, jak i cudzą przy jem ność re a li­ zować p rag n ie w g ran icach w yznaczonych n ak azam i dobra m o ra ln e ­ go, w yrażająceg o najg łębszą treść człow ieczeństw a i jego odw ieczne przeznaczenie. I tu dochodzim y do p u n k tu istotnego: trz e b a określić etyczn y sens m iłości m ałżeńskiej, jej treść m oralną. W yrażając rzecz w w ielkim skrócie (chodzi nie o w yczerp u jący w yw ód, ale o zaznaczenie tylk o ogólnych p u n k tó w o rien tacy jn y ch ) m o raln e dobro człow ieka, k sz ta łt jego p ełnej, „człow ieczej” doskonałości za­ k ład a szacunek m o raln ej w artości ludzkiego życia, do którego zapo­ czątkow ania rozrodcze w ładze człow ieka i odpow iadający im a k t 37 Zagadnienie katolickiej etyki seksualnej, Rocz. Fil. KUL, 13 (1965) z. 2,16.

(17)

68 K S . J U L IU S Z T U R O W IC Z

sek su aln y zm ierza m ocą w łaściw ej sobie celowości i dlatego jest m u etycznie podporządkow any. Nie je st to więc m iłość żyw iołow a, su ­ w eren n a, sam a szukająca sobie w y razu, za pom ocą któreg o p rag n ie się uzew n ętrznić, ale miłość zdyscyplinow ana, oddana n a służbę życiu w e w szystkich fazach jego rozw oju i z te j służby czerpiąca zarów no sw oją w ielkość i godność, ja k i p raw id ła postępow ania. O biektyw ny, niezm ienną treścią m o raln ą człow ieczeństw a u k sz ta ł­ to w a n y c h a ra k te r ty ch p raw id e ł spraw ia, że m ogą one popaść, a w p ew n y ch w a ru n k a ch n a w e t często p o p adają w k o n flik t z lu d z­ kim p rag n ien iem zm ysłow ej przy jem n ości i zadow olenia. W tedy zm ien iają się one w tw a rd y krzyż u d ręk i. Jeżeli jed n a k człow iek w tak ic h chw ilach dram aty czneg o napięcia, zam iast zdobyć się na ofiarę, od k tó re j żad n a p raw d ziw a m oralność uw olnić go nie może, łam ie stanow ione przez nią b a rie ry , w b rew pozorom nie spełnia a k tu rzeczy w istej, w etyczn y m sensie rozu m ian ej miłości. J e st to zw yczajny egoizm pod p o k ry w k ą „w zajem nego oddania m iłos­ nego” . 38

D latego w etyce kato lick iej nie m a m iejsca n a anty ko ncep cję. N orm a m iłości, n o rm a perso n alisty czn a w y klucza tego ro d zaju u ży ­ w an ie rozrodczych w ładz człow ieka d la zaspokojenia nam iętności. W yklucza n a w e t w strzem ięźliw ość okresow ą p ra k ty k o w a n ą z po­ bu d ek w yłącznie egoistycznych. W n au ce Soboru plano w anie ro d zi­ n y zgodnie z m yślą Bożą dom aga się innego postępow ania. „T ak więc m ałżonkow ie ... u fając Bożej O p atrzności i w y ra b ia jąc w sobie d uch a ofiary , przynoszą chw ałę S tw ó rcy i zdążają do doskonałości w C h rystusie, kiedy w poczuciu szlach etnej, ludzkiej i c h rz e śc ijań ­ skiej odpow iedzialności p ełn ią zadanie rodzenia p o to m stw a” . 39

W tedy m ogą korzystać z w strzem ięźliw ości okresow ej, bo z je d ­ n ej s tro n y nie gw ałci m o raln ej w arto ści ludzkiego życia tkw iącego w celowości popędu, z d ru g iej stro n y , w y m ag ając n ieraz dużego za­ p a rc ia się siebie i opanow ania, pozostaje w zgodzie z perso n alisty cz­ na n o rm ą m iłości.

CONTRACEPTION OU FORMATION DE LA FAMILLE SELON LA PENSÉE DE DIEU?

L ’au teu r engage la polémique avec les points de vue de Mr. J. T u r n a u relatifs à la p ratique de la contraception q u ’il a exprim és dans ses articles,

Fin de Vére manichéenne (Więź, 9, 1966, No 5.) et Réhabilitation de l'amour

(Więź, 9, 1966, No 9.)

Mr. J. T u r n a u affirm e que, ju sq u ’à présent, l’enseignement de l ’Eglise sur le m ariage a, dans un certain sens, altéré la pensée du C réateur. Cette

38 Por. Gaudium et spes, nr 47, tłum . Znak, 18 (1966) 1208: „Ponadto miłość m ałżeńska bardzo często doznaje sprofanow ania przez egoizm, hedonizm i niedozwolone zabiegi przeciw poczęciu”.

(18)

A N T Y K O N C E P C J A 6 9

altération reposerait sur une hiérarchie, erronée des fins du m ariage. Cela s’est m anifesté dans la mésestime donnée au rôle de l’am our réciproque des époux et dans une exessive insistance sur la procréation comme fin prem ière du lien du m ariage. De là, on a tiré les argum ents fondam entaux contre la contraception.

Le 2e Concile du Vatican — selon Mr. J. T u r n a u — n ’a pas relevé l ’enseignem ent sur la procréation comme fin prem ière du m ariage et par là, a pris une attitu d e ouverte rendant possible l ’approbation de la contra­ ception. Au term e de ses articles, Mr. J. T u r n a u exprim e son espoir que seront approuvées et admises les méthodes contraceptives sauf celles qui porteraient attein te a la vie deja commencée ou aux fondam ents de l ’amour.

Dans sa réponse à ces points de vue Mr. l ’abbée J. T u r o w i c z précise la conception de l ’infaillibilité et de l ’universalité de l ’enseignem ent de l ’Egli­ se et repousse le reproche injuste accusant l’enseignem ent de l ’Eglise sur le m ariage d ’avoir été erroné ju sq u ’ à présent. De même, le 2e Concile du V ati­ can, selon l ’au teu r de l ’article, n ’a pas écarté l ’nseignem ent sur la procréation comme fin prem ière pas la contraception. En effet, les raisons de reje ter les moyens contraceptifs ne visent que la finalité interne de l ’acte conjugal et non la fin du m ariage comme institution. Quand il suggère que l ’Eglise a changé d ’attitu d e dans ce domaine, Mr. J. T u r n a u donne lieu de croire que sa lecture de la pensée du Concile ou des allocutions de P aul VI est erronée et incomplète.

I^âu teu r de l ’article est d ’accord avec Mr. J. T u r n a u pour dire que l ’am our doit être la base principale du m ariage, et en fin d ’article, m on4 . ' que cet am our n ’est pas à com prendre dans sa m anifestation psychologi _ ..o ou biologique mais dans un sens m oral, norm atif. A p a rtir de là, la norme de l ’am our ainsi ordonné, norme de la personne, l ’àuteur en déduit q u ’on ne peut adm ettre la contraception et exige la continence périodique comme la seule qui soit fondée sur des raisons conformée à cet enseignem ent.

Cytaty

Powiązane dokumenty

The fastest path of the biscuits is described mathematically, calculated with a computer program which is written in the programmers language Delphi, and tested with a test-model of

Na zakończenie wypada jeszcze wspomnieć, że proble­ matyka kontaktów polsko-czeskich cieszy się ostatnio sporą popularnością. 7-79), stanowiący dobrze napisaną

[r]

do zasobu NAC przejęto w depozyt Archiwum Audiowizualne Jerzego Ficow­ skiego, którego znaczną część stanowią także filmy dokumentalne z udziałem pisarza. Sta­ nowią one bardzo

Keywords: computational social science, mathematical modelling, sociophysics, quantita- tive sociology, computer simulations, agent-based models, social network analysis, natural

7 Frekwencja nie jest, rzecz jasna, wyznacznikiem leksykalizacji, może być jednak traktowana jako wskazówka, że danemu dwu- (lub więcej) elementowemu ciągowi nale- ży się pod

Znaleźć tor po jakim w płaszczyźnie xy leci ze stałą prędkością v samolotem ponaddźwiękowym pilot, który chce, aby jego koledzy stojący na lotnisku usłyszeli w tym

Sposób utylizacji niskostężonych mieszanek: składnik palny – powietrze ze stabilnym odbiorem energii cieplnej, polegający na spalaniu, z regeneracją ciepła, tych mieszanek