• Nie Znaleziono Wyników

Kant

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kant"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Kant urodzi³ siê w r. 1724, a umar³ 1804; zostawa³ ci¹gle w us³ugach prawdy lat szeœædziesi¹t kilka; dlatego zowi¹ go mêdrcem królewieckim. Zapatruj¹c siê na sposób i wieloœæ dzia³ania, z jak¹ on w krainie wiedzy filozoficznej sprawi³ rewo-lucjê i przez siê wszystkim nastêpnym badaczom drogê do prawdy utorowa³, za-patruj¹c siê dalej na rozleg³oœæ i rozmaitoœæ wiadomoœci, jakie obejmowa³ umys³ tego mê¿a, który przez ca³e ¿ycie nie by³ dalej ni¿ w Pi³awie, 7 mil od Królewca i na koniec rozwa¿yæ surowoœæ jego charakteru obyczajowego, z którym ³¹czy³a siê w nim sposobem osobliwym najweselsza towarzyskoœæ, mo¿na œmia³o i oso-bliwie utrzymywaæ, ¿e Kant nale¿a³ do œwiata i ludzkoœci. Kto by chcia³ bli¿ej poznaæ, k³adziemy dlañ obraz jego powierzchownoœci. Kant mia³ cia³o suche, umys³ sk³onniejszy do rozmyœlañ g³êbokich, niŸli do ¿ywych uczuæ. Nikt mo¿e nie mia³ tak ma³ego, chudego cia³a, ¿aden mo¿e mêdrzec nie ¿y³ zimniej, czyœciej w sobie skupiony. Czo³o wysokie, wypogodzone, nos delikatny, jasne oczy, od-znacza³y oblicze jego korzystnie. Ale ni¿sze czêœci twarzy odod-znacza³y niekiedy grub¹ zmys³owoœæ, która siê te¿ u niego w jedzeniu i pieœni zbytecznie okazywa³a. Lubi³ on bardzo stó³ dobry w towarzystwie weso³ym i sam te¿ by³ przyjemnym biesiadnikiem. Niezmiernie oczytany, z zapasem niewyczerpanych powieœci za-bawnych i weso³ych, które opowiada³, bynajmniej sam siê nie œmiej¹c, oraz by-stry w trafnych odpowiedziach i uwagach, bawi³ on i rozwesela³ ka¿de towarzystwo, poniewa¿ takiego cz³owieka wszyscy chêtnie s³uchali, gdy sam je-den rozmawia³. Znamienite osoby i rodziny ubiega³y siê tym bardziej o Kanta towarzystwo, ¿e on umia³ zyskaæ sobie wszêdzie najwy¿sze powa¿anie przez sta³¹ prawoœæ i wynios³oœæ szlachetn¹, a tak doñ wielu przystawa³o nie tylko jako do cz³owieka najuczyñszego w tym miejscu, lecz jako do myœl¹cego najg³êbiej po-miêdzy ludŸmi. Wszêdzie siê te¿ on s³awi³ odziany czysto i nawet okazale. Nikt wzglêdem niego, ba, w jego tylko obecnoœci nie œmia³ siê nieprzyzwoitoœci jakiej

Józef Bychowiec

(2)

dopuœciæ. Po¿¹danym by³ te¿ goœciem w ka¿dym wielkim i ma³ym towarzystwie, bo lubi³ grywaæ w karty i tako¿ nie mi³o mu by³o nie mieæ którego wieczoru ma³ej partyi do combra. Poczytywa³ to za jedyny zawsze skuteczny œrodek, by oswobo-dziæ g³owê od myœlenia natê¿onego oraz od napiêæ umys³u uspokoiæ. Piêknymi sztukami nigdy siê on nie zajmowa³, nie by³ tak¿e wielkim ich mi³oœnikiem. Zda-wa³o siê raczej, ¿e by³ samym czystym rozumem, czyli g³êbi¹, z któr¹ rzadko kto kiedy jak Kant ³¹czy³ pamiêæ nieograniczon¹. Dlatego nauka jego z katedry w uniwersytecie zajmowa³a s³uchaczów i by³a arcykorzystn¹. Naucza³ najczêœciej przed po³udniem, po po³udniu rzadko, tudzie¿ miêdzy jedn¹ nauk¹ i drug¹ 20 minut odpoczywa³. Logikê i metafizykê dawa³ zazwyczaj publicznoœci, niekiedy jeszcze na przemianê prawo natury, naukê moraln¹, antropologiê filozoficzn¹ i geografiê fizyczn¹. Ostatnie te przedmioty by³y szczególnie przyjemne i u¿y-teczne dla m³odzie¿y przez niezmierne wiadomoœci, czerpane z dziejów, podró-¿y, ¿yciopismów, romansów i z wszystkich innych Ÿróde³, jakie mog³y dostarczaæ materia³ów do objawienia lub zbogacenia owych umiejêtnoœci. Pamiêæ jego tu siê w ca³ej mocy ukazywa³a, bo lubo sekrterna swoje mia³ przed sob¹, rzadko jednak w nie zagl¹da³ i czêsto d³ugie szeregi imion i lat z g³owy przywodzi³. Niezmordowany te¿ by³ w zapisywaniu nowoœci, jakich mu nieprzerwanie do-starcza³o czytanie; o czym z przedrukowanych jego sekrternów przekonaæ siê mo¿na. Wielki ten skarb objaœnieñ i przek³adów, jakich mu pamiêæ dostarcza³a, s³u¿y³ te¿ wiele do jasnoœci i wybitnoœci w nauczaniu, w tem nawet w filozofii abstrakcyjnej, dlatego to pisma jego zdawa³y siê wielu czytelnikom tak d³ugo ciemne i trudne, ¿e on zbyt zaufa³ najlepszym piórom filozoficznym, nie s¹dzi³, aby je b³ahymi ozdoby kroiæ nale¿a³o.

Otó¿ mamy Kanta cia³o, jego przymioty œwiatowe i umys³owe usposobie-nia; rzuæmy teraz okiem na jego wytrwa³e usi³owania w zawodzie naukowym, na metodê w umiejêtnoœciach filozoficznych. Mo¿e siê poka¿e, ¿e nauka Kanta nie jest tak trudna do pojêcia, jak niewiadomi ca³kiem, a mianowicie uprzedzeni, fa³szywie stronnicz¹ zawziêtoœci¹ dot¹d mniemaj¹.

W okresie czas poprzedzaj¹cym krótko badania filozoficzne Kanta niedo-³ê¿ny eklektyzm dobi³ siê panowania; zajmowa³ siê on bardziej wyrabianiem po-jedynczych czêœci oderwanych, niŸli ca³oœci¹ filozofii i jej zasadami; stara³ siê jeszcze w ufnoœci, ¿e mu siê uda, stosowaæ metodê matematyki do nieustalonej jeszcze materii wiadomoœci filozoficznych. Kant, odkrywaj¹c z bystroœci¹ nad-zwyczajne wady tego dogmatyzmu, jak i wszystkie dogmatyczne niedorzeczno-œci w czasach przesz³ych, pobudzony jeszcze w¹tpieniem umiarkowanym, chcia³ pokazaæ g³owom myœl¹cym wspó³czesnym przyczynê, dlaczego dot¹d siê nie udawa³y wszelkie œledzenia metafizyki; chcia³ odkryæ pozory metafizyczne oraz wskazaæ drogê, jak¹ badacz filozoficzny iœæ musi, je¿eli siê nie chce zb³¹kaæ za granicami wiedzy ludzkiej i prawdy utraciæ. Przeto najgruntowniej i najbystrzej sprowadzi³ wyszukiwanie filozoficzne do w³aœciwych, prostych pocz¹tków, bo tym jedynie sposobem mo¿e siê dobraæ do r z e t e l n e j u m i e j ê t n o œ c i jako¿ przed wszystkimi zada³ sobie najwa¿niejsze pytanie: C o m o g ê p o z n a w a æ ? C o t o j e s t c o w i e m p i e r w i a s t k o w i e ? OdpowiedŸ na te pytania

(3)

przywiod³a do krytyki i wyœledzenia przekonañ pierwiastkowych we w³adzy po-znania, czyli jak on sam nazwa³ i uwa¿a³ do k r y t y k i c z y s t e g o r o z u m u . Uczy tedy, ¿e powszechnoœæ i koniecznoœæ, te dwa czyny w naszej w³adzy pozna-nia, nie mog¹ byæ uwa¿ane za pochodz¹ce z doœwiadczenia zewnêtrznego, wiêc s¹ p³odem wewnêtrznym dzia³ania, ¿e koniecznoœæ w dzia³aniach naszej pojêt-noœci1, po³¹czona ze wszystkimi powszechnymi i koniecznymi s¹dami, nie

sta-nowi p r z e d m i o t o w e j r z e c z y w i s t o œ c i wiedzy, czyli nie jest s a m ¹ w i e d z ¹ p r z e d m i o t o w ¹ ; ¿e granice wiedzy s¹ w umyœle, czyli ¿e raczej, ¿e jedynym przedmiotem wiedzy filozoficznej jest u m y s ³ z ca³¹ jego rzeczy-wist¹ dzia³alnoœci¹. Do takiego wniosku ograniczaj¹cego przyszed³ sposobem nastêpuj¹cym. Za pomoc¹ rozbioru psychologicznego oddzieli³ naprzód co nale-¿y od zmys³owoœci i pojêtnoœci w naszych myœlach, a co w umyœle po³¹czone. Rozum t e o r e t y c z n y albo w ³ a d z a p o z n a n i a rozk³ada siê na zmys³o-woœæ, czyli w³adzê p o s t r z e g a n i a i pojêtnoœæ, czyli w³adzê m y œ l e n i a , tak jak samo poznanie sk³ada siê z postrzegania i myœlenia. W postrzeganiu od-ró¿niamy materiê, jak¹ nam daje za ka¿dym razem czucie zmys³owe, od formy, nale¿¹cej do naszej zmys³owoœci; zatem odró¿niamy te¿ p r z e d m i o t z m y -s ³ o w y od pierwia-stkowych i koniecznych w a r u n k ó w p o -s t r z e g a n i a z m y s ³ o w e g o (to jest czas i przestrzeñ z ich rozmaitymi odcieniami), zwa-nych f o r m a m i zmys³owoœci, czyli transcendentalnymi przedmiotami, które istniej¹ tylko w n a s s a m y c h , nie zale¿¹c bynajmniej od doœwiadczenia. Stosownie do tych warunków przedstawiamy sobie œwiat i jego zjawienia. P o j ê t -n o œ æ jest czy-n-n¹ sam¹ przez siê w³adz¹ przedstawia-nia, za poœred-nictwem której ³¹czymy materia³ dostarczany nam od zmys³owoœci, ten zaœ materia³ przy ka¿-dym po³¹czeniu (przez pojmowanie i s¹dzenie) zale¿y od pierwotnych warun-ków, od kategorii, czyli f o r m p o j ê t n o œ c i , jakie Kant rozwin¹³ po mistrzowsku. A tak pod³ug form przestrzeni i czasu oznaczany przedmiot do-œwiadczenia; wiêc poznajemy tylko rzeczy, jak siê one nam zjawiaj¹ oraz jak o nich pod³ug ustaw naszego umys³u myœleæ musimy, a nie jak s¹ rzeczywiœcie; przeto w ogólnoœci znamy tylko z j a w i e n i a , a nie r z e c z y w s o b i e .

Dalej wyczytujemy w tej nauce, ¿e pojêtnoœæ przez ow¹ formê przepisuje naturze ustawy, co tak siê ma rozumieæ, i¿ musimy zawsze pod³ug tych ustaw naturê uwa¿aæ i od nich zale¿y jedynie teoretyczne, czyli filozoficzne poznanie a p r i o r i . Sam bowiem teoretyczny rozum jest n a j w y ¿ s z ¹ w ³ a d z ¹ m y œ l e n i a (najwy¿sz¹ pojêciowoœci¹) zmierzaj¹c¹ przez p o m y s ³ y do jed-noœci b e z w a r u n k o w e j . Lecz te p o m y s ³ y , p³ody rozumu, nie maj¹ w ob-rêbie doœwiadczenia ¿adnego im odpowiadaj¹cego przedmiotu, nie mo¿na te¿ u¿ywaæ ich stanowczo do poznania przedmiotów rzeczywistych, bêd¹cych za gra-nicami doœwiadczenia; rozum nawet, jeœli chce ich tak u¿ywaæ wpada w same sprzecznoœci, co Kant w tak zwanych antynomiach stara³ siê okazaæ. Zatem ro-zum czystych ma tylko w pomys³ach kierunkowe zasady do rozszerzenia samej wiedzy, nie mo¿e siê te¿ bynajmniej przez obrêb zjawieñ przedrzeæ do pewnego

(4)

poznania i coœ przedmiotowo prawdziwego wyrzec o nieœmiertelnoœci, wolnej woli, itd., bo to s¹ s a m e p o m y s ³ y . Atoli rozum jest te¿ p r a k t y c z n y , ile sam przez siê pobudza wolê do cnoty, która czyni cz³owieka godnym szczêœcia; czego wiêc rozum t e o r e t y c z n y nie zdo³a spe³niæ, to rozum praktyczny wy-konywa. Albowiem przez w³adzê p r a k t y c z n ¹ rozumu, to jest przez uczynki wolne, cz³owiek wznosi siê wy¿ej nad doœwiadczenie do nadzmys³owej doskona-³oœci i takie d¹¿enie przeœwiadcza go o rzeczywistoœci warunków zmys³owych oraz o zmys³owym œwiecie; widzi on, ¿e cnota, któr¹ ustawa rozumu a p r i o r i przykazuje, po³¹czona tylko ze szczêœliwoœci¹, stanowi najwy¿sze dobro, wiêc do takiego po³¹czenia, jakie od nas nie zale¿y, wystawia sobie najwy¿sz¹ przy-czynê, a t¹ jest jestestwo najwy¿sze, Bóg. Jednak takie przeœwiadczenie jeszcze nie jest wiadomoœci¹ teoretyczn¹, lecz praktyczn¹ wiar¹ rozumu, a tak jedynym zamiarem filozofii jest poznanie moralnej naszej natury, tudzie¿ owych pierwot-nych form pojêtnoœci. Ale przez co poznajemy praktyczny rozum i jego w³adzê? Zapytuje o to niesamowolnie ka¿dy myœl¹cy. Odpowiadam: przez sam tylko ro-zum teoretyczny, który z praktycznym w³¹cznie jedno stanowi. Dlatego wyrzek³ jeden z nowszych badaczów filozofii: Kant dopuszcza wierze jakby w pierwszej instancji przegrywaæ sprawê, aby j¹ wy¿ej wygra³a, tudzie¿ usi³uje wa¿noœæ po-mys³ów wspieraæ moralnymi dowodami, a nie odwo³uje siê w tym bez dowodu do bezpoœredniej wiedzy rozumu; drugi z badaczów powiedzia³: ¿e on wyprowa-dza pomys³y przednimi drzwiami z przybytku filozofii, a tylnymi wprowawyprowa-dza je nazad. Tym sposobem kierunek taki szperañ umys³owych Kanta prowadzi³ go g³ównie do wykszta³cenia filozofii praktycznej to jest filozofii uczuæ woli oraz do filozofii religii, mianowicie zaœ do œcis³ego i czystego wykszta³cenia moralnoœci w œcis³ym znaczeniu, tudzie¿ moralnych pojêæ o powinnoœci i ustawie obyczajo-wej, gdzie siê umys³ jego moralny, surowy, ca³kiem przeciwny rozkrzewiaczom nauki szczêœcia dzielnie okazowa³.

Ca³¹ naukê Kanta mo¿na by sprowadziæ œmia³o do odpowiedzi na trzy py-tania: C o m o ¿ n a w i e d z i e æ ? C o p o w i n n i œ m y c z y n i æ ? C z e g o m a m y s i ê s p o d z i e w a æ ? Na zapytanie pierwsze odpowiedzia³ on w Kry-tyce czystego rozumu i w KryKry-tyce praktycznego rozumu, dwa dzie³a jego najg³ów-niejsze; na drugie w Nauce obyczajów2, w Nauce cnoty i w Nauce prawa; na

trzecie w Religii w granicach samego rozumu. Inne jego badania nad pojedyn-czymi przedmiotami filozoficznymi s¹ to mo¿na by powiedzieæ dzie³a podw³ad-ne, jak Zasady metafizyczne umiejêtnoœci natury, Dzieje natury oraz nieba, Krytyka rozs¹dku3, Rozmyœlania o piêknoœci i górnoœci. Jego antropologia pod wzglêdem

pragmatycznym zawiera wielkie bogactwo bystrych spostrze¿eñ w œwiecie po-miêdzy ludŸmi; jego geografia fizyczna i logika, przedrukowane na nieszczêœcie z niedoskona³ych seksternów podrêcznych. Na koniec mamy jeszcze szeœæ to-mów mniejszych rozpraw, pe³nych uwag bystromyœlnych, obfitych w postrze¿e-nia ciekawe i nader u¿yteczne.

2 Metafizyka moralnoœci – przyp. M.M. i M.¯.

(5)

Jako tedy sposób ów filozoficzny postrzegania Kanta, czy dla œrodków w ba-daniu przezeñ u¿ytych, czy dla metody, która on nasamprzód wprowadzi³ nawet tytu³em na g³ównych swych dzie³ach oznaczy³, nazwano krytycznym, czyli filo-zofi¹ krytykuj¹c¹, to jest wyœledzaj¹c¹. Teraz uwa¿ajmy dobrze, ¿e dwie s¹ przed-niejsze metody filozofowania: jedna metoda krytykuj¹ca, która za pomoc¹ pewnych powszechnych zasad myœlenia rozbiera w³adzê poznania i tym sposo-bem do wiedzy przedmiotów przystêpuje; druga dogmatyczna, której siê zdaje, ¿e nabywa rzetelne wiadomoœci przedmiotów przez wywód logiczny swych utrzy-mywañ z zasad niepewnych przyjêtych samowolnie i które porz¹dne w¹tpienie albo wywraca do szczêtu, albo bardzo ogranicza*. Tu wypada, i¿ metody pierw-szej mo¿e i musi filozofowanie u¿ywaæ, mog¹ z niej inne wywodziæ siê nastêp-stwa, przeto wyrazów metoda krytykuj¹ca i krytycyzm nie godzi siê braæ za jedn¹ filozofiê. Nie mo¿na nazywaæ filozofami krytykuj¹cymi samych kantystów albo filozofami krytykuj¹cymi wszystkich kantystów; owszem, tej metody powinniby u¿ywaæ wszyscy filozofowie, którzy sami przez siê myœl¹ czynnie i wolni s¹ od przes¹dów. W tem atoli najwiêksza Kanta zas³uga, ¿e lubo on tê metodê stosowa³ sposobem ograniczonym, nasamprzód zwróci³ jednak na ni¹ uwagê i z tego wzglêdu mo¿na go nazwaæ pierwszym jej wynalazc¹. Jako¿ wa¿noœæ tego wyna-lazku okaza³a siê wkrótce rzeczywiœcie.

Pierwsze wprawdzie pisma Kanta nie by³y z pocz¹tku prawie uwa¿ane, jako to rozprawa jego O formie i zasadach œwiata zmys³owego i umys³owego w Królewcu 1770 (De mundi sensibilis atque intelligibilis forma et principiis), w której on za³o¿y³ podstawê do Krytyki czystego rozumu. Ta sama nawet Krytyka, wydana naprzód w Rydze 1787, jako p³ód ducha naprzód filozoficznego, musia³a z pocz¹tku ówczesnej rozumuj¹cej publicznoœci nienawyk³ej do ci¹g³ego i natê-¿onego rozmyœlania trudnoœæ sprawiæ; odurzaj¹ce jakieœ podziwienie oraz u¿ala-nie siê na ciê¿koœæ stylu, wymówka pospolita umys³ów s³abych wielu odstrêcza³y, co nie mog³o byæ inaczej przy odkryciu nowych przedmiotów umys³owych, no-wych stosunków w ich dzia³aniu, wszelako pomimo to wszystko wyznaæ musi-my, ¿e krytyka Kanta by³a bodŸcem dzielnym do wzbudzania ¿ywej dzia³alnoœci w krainie badañ filozoficznych.

Wielu rycerzy z ró¿nym orê¿em wyzywa³o go do boju, lecz wkrótce zebra-³a siê wiêksza jeszcze rzesza zwolenników, sprawiedliwa atoli bezstronnoœæ przy-musza wyznaæ, ¿e oni przeciwnicy przez ich wolne roztrz¹sanie wiêcej siê filozofii Kanta przys³u¿yli, niŸli sami kantyœci. Tych najwiêksza liczba objaœnia³a wiel-kiego mistrza czêsto bardzo ja³owo w pismach niezliczonych, mniema³a mu spro-staæ samym szumem formu³, albo usi³owa³a najstaranniej z jego krytyki utworzyæ systemat wbrew myœli autora. Tak mylne d¹¿enie uczniów Kanta, którzy siê przy-wi¹zywali bardziej do metody ni¿ treœci nauki nie mog³y sprawiæ dobrych skut-ków, jakie geniusz twórcy zamierza³ i do tego dogmatyzm niedo³ê¿ny jeszcze g³owê podnosi³. To pobudza³o celniejsze umys³y, mianowicie F i c h t e g o i S c h e l i n g a przejête prawdami krytycznymi, wyæwiczone przezeñ w bystroœci

* Dogmatycy podobni do owych sekciarzy z Indii, którzy g³osz¹, ¿e œwiat wspiera siê na s³oniu, s³oñ na ¿ó³wiu, ale nie wiedz¹ na czym siê ¿ó³w utrzymuje.

(6)

umys³owej, wznieœæ siê wy¿ej i granice widoczne Kanta rozszerzaæ. Tu jedna zas³uga bystrych i trafnych badañ Kanta, ¿e one panuj¹cy dziki dogmatyzm w sier-miê¿ne wziê³y kluby, ¿e filozofiê dzielniej o¿ywi³y; bêd¹ te¿ w przysz³oœci ostrze-gaj¹c, przypominaæ, aby ka¿dy zajmuj¹cy siê filozofi¹ przegl¹da³ troskliwiej i rozleglej zasady samej nauki, wska¿¹ wyborne wskazówki i kierunki do opiera-nia filozofii na prawdziwych w³asnego rozumu Poznaopiera-niach Przez to szczególniej zas³uguje Kant na uwielbienie potomnoœci, które te¿ wielu sposobami godnie siê okaza³o, a osobliwie w Królewcu w 1811t. dnia 18 kwietnia, podczas obchodu ¿a³obnego pami¹tki jego zgonu. W otwartej galerii k o œ c i o ³ a u n i w e r s y -t e c k i e g o k r ó l e w i e c k i e g o , gdzie zw³oki wielkiego mê¿a spoczywaj¹ po-stawiono jego popiersie z marmuru kararyjskiego przez s³awnego rzeŸbiarza Schadow jako pomnik uroczysty uszanowania publicznego, przez co galeriê po-wiêkszono na S t o a K a n t i a n a .

V i l l e r s próbowa³ wprowadziæ krytycyzm we Francji, ale tak nauka nie mog³a siê rozkrzewiæ w czasach burzliwych, a prócz tego umys³y nawyk³e do L o c k a i K o n d y l l a k a nie zdo³a³y g³êbokich badaæ zami³owaæ: w czasach pokoju znaleŸli siê mê¿owie, którzy tê naukê z wiêkszym powodzeniem wyk³a-dali. Pod³ug nauk Boulversa w dziele Anglia i Anglicy uczeni jego ziomkowie wziêli siê z zapa³em we wszystkich uniwersytetach zag³êbiaæ badania Kanta. Holandia, Szwecja i Dania od dawna siê z postrze¿eniami filozofii krytycznej obezna³y.

Godzi siê teraz najkrócej wyobraziæ filozofiê w najnowszym jej stanie i okazaæ ile nauka Kanta zachowa³a wartoœci swej przesz³ej. Duch czasu, duch zaburzenia powszechnego w narodach, czêœci¹ obojêtny, czêœci¹ nieprzyjazny badaniom filozoficznym, musia³ na sam¹ filozofiê dzia³aæ nader szkodliwie. Nie-dostatek ¿ywego zajêcia siê filozoficznego daje siê widzieæ oczywiœcie baczne-mu postrzegaczowi, a nadto zjawi³ siê tu widocznie brak oryginalnoœci, brak umys³u przez siê p³odnego oraz si³y spekulacyjnej; wszelako uwa¿aæ to nie jako skutek przyczyn zewnêtrznych, lecz te¿ jako nastêpstwo przesz³ego przesycenia siê sa-mej spekulacji. St¹d widzimy jak dawne górne umys³y i szko³y stoj¹ obok siebie spokojnie, nie tylko bez ¿adnej z sob¹ spójnoœci, lecz prawie bez wzajemnej wal-ki, ka¿da sama przez siê nie troszcz¹c siê o inne, ka¿da swoim tonem postêpuje, ze swego siê punktu wykszta³ca i rozwija.

Wszystkie nowsze albo s³absze duchy gromadz¹ siê ko³o tych naczelników albo w te szko³y w ró¿nych gromadach, ³¹cz¹c siê œciœlej, ju¿ bli¿ej, ju¿ ca³kiem ni¿ w po³owie z rozlicznymi osobliwymi odmianami, albo zawsze dalej siê od³¹-czaj¹c z rozmaitymi szczegó³ami i odcieniami. A tak wysz³o, i¿ ca³oœæ utraci ca³-kiem kszta³t pe³ny i zbli¿a siê do zupe³nego rozk³adu i nierz¹du. Ca³a czynnoœæ zwraca siê prawie jedynie do objaœnienia rozumienia, przywo³ywania i stosowa-nia prawd ju¿ odkrytych, dlatego my w naukach pojedynczych filozoficznych: w logice: w logice, psychologii, filozofii religii, nauce prawa itd. winni tym usi³o-waniom znakomite korzyœci, w ca³oœci jednak postêpów znacznych nie uwa¿a-my. Atoli z drugiej strony te same okolicznoœci sprawi³y dla filozofii skutki nader zbawienne. Zmordowa³y siê ju¿ umys³y póŸniejszymi szperaninami, nie daj¹ siê

(7)

ju¿ ³udziæ œmia³ym jak uniesieniom, dumnym obietnicom œwietnoœci piêknego wys³awiania; ¿¹daj¹ czynów widocznych, chc¹ rzeczywistoœci. Przeto okazuje siê rzeczywiœcie w naszej filozofii charakterystyczna ¿¹dza rzeczywistoœci, zgod-noœci z rzetelnymi potrzebami i czynami ducha ludzkiego. ¯¹dza ta objawia siê tam nawet wyraŸnie, gdzie siê szperanie umys³owe jeszcze na wysokim utrzyma-³o szczycie, w filozofii Hegla, lecz g³ównie jeszcze w panuj¹cym od niedawnego czasu coraz bardziej psychologicznym kierunku w filozofii; w najszerszy obszar bez w¹tpienia siê obróci, jaki mog³a wzi¹æ filozofia. Drugim charakterem filozo-fii naszej jest d¹¿enie do gruntownej metody filozofowania. Nie szukaj¹ wiêcej zalety filozofii w szperaniu i zbyt skorym wi¹zaniu w systemy, powa¿aj¹ bardziej gruntownoœæ, spokojne, jasne, uwa¿ne rozmyœlanie; to zaœ nastêpuje wtenczas, kiedy zak³adaj¹ troskliwie i metodycznie postawê, na jakiej systemat ma siê bu-dowaæ. W³aœnie te¿ w czasach naszych mo¿e siê to szczêœliwie udaæ, gdy skorym biegiem przebieg³y siê wszystkie prawa i kierunki spekulacji, gdy doœæ zupe³ny obraz wszelkich, jakie byæ mog¹, czynnoœci myœlenia filozoficznego stawa przed nami jako czyn historyczny. A st¹d powsta³o jeszcze trzecie charakterystyczne g³ówne d¹¿enie filozofii za naszych czasów, d¹¿enie do objêcia wszystkiego, co ju¿ odkryte, do pogodzenia sprzecznoœci, albo przynajmniej do opamiêtania siê w zamêcie mniemañ rozbie¿nych: d¹¿enie wprawdzie wartoœci dwuznacznej, po-niewa¿ mo¿na je braæ równie za dowód nadwyrê¿enia samoistnej si³y myœlenia filozoficznego, wiêc za œwiadectwo eklektycznego niedo³êstwa, albo te¿ za œwia-dectwo zmierzania do gruntownego, metodycznego rozk³adu.

Po tych uwagach ogólnych przechodzimy do zjawieñ g³ównych w krainie filozofii najnowszej. Spinoza i Kant s¹ zawsze jeszcze dwoma punktami, od któ-rych siê filozofia zaczyna; s¹ za³o¿ycielami dwóch szkó³ g³ównych ca³ej nowszej filozofii. Przeto dogmatyzm i krytycyzm s¹ zawsze jeszcze dwa przedniejsze stron-nictwa w filozofii naszej i walka miêdzy nimi si³ê jej ¿ycia utrzymuje. Czy praw-dê wywodziæ nale¿y z przedmiotów zewnêtrznych, pod³ug warunków bytu samych rzeczy, albo z umys³u wewnêtrznego pod³ug warunków w³adzy poznania ludz-kiego; otó¿ g³ówne dwóch stron zapytanie: pierwsze jest mniemaniem dogma-tycznym, drugie krytycznym. A zatem droga z góry, zstêpna w myœleniu od ogólnoœci do szczególnoœci, samowolnoœæ i niepewnoœæ w wyk³adaniu zasad, roz-k³adanie siê rozmaitoœci zjawieñ w jednoœci pomys³u, œwiata w Bogu, filozofemy panteistyczne, analityczne, mistyczne s¹ cech¹ dogmatyzmu; postêpowanie z do³u, wstêpne, wyk³adanie psychologiczne zasad, jednostajne uznawanie ogólnoœci i szczególnoœci, postrze¿eñ doœwiadczenia i rozumu, obrót umys³owy spekulacji, rozwijanie filozofii jako w³adzy samego siebie, uznawanie granic umys³owych wiedzy ludzkiej; te s¹ w³asnoœci krytycyzmu. Dogmatyzm u¿ywa spekulacji, która mniema, i¿ z samego myœlenia, a faktycznie z instynktu myœlenia wywodzi prawdê filozoficzn¹; krytycyzm u¿ywa rozwagi, która przypuszcza, i¿ ca³y zbiór prawd dany jest bezpoœrednio w rozumie i tylko sam¹ siebie postrzega. Takie s¹ dwa stronnictwa filozoficzne, dziœ nawet w ca³ej filozofii panuj¹ce. Hegla mo¿na uwa¿aæ za reprezentanta szperañ dogmatycznych, Friesa jako reprezentanta szko³y krytyczno-filozoficznej. Do tych przy³¹cza siê w nader rozmaitych odmianach

(8)

reszta tym stronnictwom sprzyjaj¹cych. Za obrêbem tych zwolenników filozofii czasu staje odosobniony Herbart, lecz mu siê te¿ nie bardzo szczêœci. Na koniec wœród owych dwóch przedniejszych szeregów daje siê postrzec liczna gromada poœredników i pojednawców, odró¿niaj¹cych siê wyraŸnie prostym eklektyzmem. Nie jest tu miejsce wy³uszczaæ szczegó³owo nauki kilkudziesiêciu g³ów nadzwyczajnych, zw³aszcza, ¿e tu idzie o przedmioty zajmuj¹ce tak ma³¹ cz¹-steczkê publicznoœci; powiem jednak, ¿e najwiêcej w tej liczbie umys³ów zara¿o-nych mistycznym dogmatyzmem. Ile¿ ci ludzie nie zmarnotrawili bystromyœlnoœci, ile znamienitych usposobieñ umys³u nie znikczemnili. Rozumuj¹ oni zawsze naj-logiczniej, lecz na có¿ siê to zda, kiedy przypuszczenia wziête za zasady ich na-uki a nigdy dowieœæ siê nie dadz¹? Gdyby kto przypuœci³, ¿e piasek jest wod¹, móg³by najrzetelniej nie wyprowadziæ wniosku, niech¿e na takiej wodzie stawi m³yny, niech jej do pokarmu u¿ywa. Na nieszczêœcie, ¿e i Hegel, autor filozofii ¿ycia jest tej szko³y zwolennikiem.

Widok ten stanu najnowszej filozofii nie bardzo wprawdzie pociesza, wsze-lako nie daje nam powodu rozpaczaæ o przysz³oœci. Jako po ka¿dym mocnym natê¿eniu si³ umys³owych nastêpuje czas utrudzenia, tak zdaje siê, ¿e i filozofia, po nadzwyczajnych przemianach i postêpach odbytych od czasów Kanta, nieco siê w chwilowym spoczynku zni¿y³a, ale mo¿e wkrótce z now¹ siê wzniesie si³¹: nowy organizm z rozk³adu burz¹cych siê ¿ywio³ów rozwin¹æ siê musi, jeœli tylko si³a tworz¹ca istn¹ nie przesta³a.

Cytaty

Powiązane dokumenty

projektu przeprowadzi³ Zdzis³aw Nowakowski. Projekt „Indeks Gotowoœci Rynkowej - nowy instrument monitoruj¹cy szansê na pracê absolwentów ponadgimnazjalnych szkó³

W Słowniku staropolskim (dalej: Sstp) w wykazach form czasowników znajdują się (obok reliktowych form imperfektu) formy aorystu 1.. Tych poświadczeń w materiale Sstp jest

¿e przeciwstawiaj¹cym je spo³eczeñstwu, co jest szczególnie szkodliwe i naganne wobec niezwykle trudnej sytuacji ochrony zdrowia w Polsce.. Zda- niem przewodnicz¹cego ORL w

ubezpieczenia zdrowotne oferowane przez SIGNAL IDUNA Polska TU SA, STU ERGO HESTIA SA oraz TU COMPENSA SA Prezentowany ranking przedstawia wyniki analizy, której poddano ogólne

Patronat nad konferencją objęli: Państwowy Zakład Higieny, Polskie Stowarzyszenie Czystości, Polskie Towarzystwo Zakażeń Szpitalnych, Ekologiczna Federacja Lekarzy,

Efektywnoœæ organizacji mo¿na rozpatrywaæ na trzech poziomach: organizacji, procesu i stanowiska

Jest to powy¿ej wieloletniej œredniej, jednak potrzeby s¹ znacznie wy¿sze, poniewa¿ wiele innych uczelni stara siê pozyskaæ naszych wysoko kwalifikowanych pracowników,

Profesor Malec by³ autorem podrêcznika fizyki, z którego siê uczyliœmy, dziêki czemu wzrós³ bardzo u mnie jego autory- tet.. Prowadzi³ on lekcje fizyki w sposób