• Nie Znaleziono Wyników

Staropolska grzeczność : o pobycie króla Władysława IV w gościnie u Stanisława Radziejowskiego w 1632 roku w świetle okolicznościowego pisma "Hospes grati animi..."

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Staropolska grzeczność : o pobycie króla Władysława IV w gościnie u Stanisława Radziejowskiego w 1632 roku w świetle okolicznościowego pisma "Hospes grati animi...""

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Wichowa

Staropolska grzeczność : o pobycie

króla Władysława IV w gościnie u

Stanisława Radziejowskiego w 1632

roku w świetle okolicznościowego

pisma "Hospes grati animi..."

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 10, 17-27

(2)

'K/TPVS

Seria X 2004

M aria W ichowa

Staropolska grzeczność. O pobycie króla

Władysława IV w gościnie u Stanisława

Radziejowskiego w 1632 roku w św ietle

okolicznościow ego pism a Hospes grati anim i...

A

nalizowane dzieło, wydane bezim iennie (jak się wydaje, w roku 1633, być m oże w d ru ­ karni Jana R o s s o w s k ie g o )m a charakter okolicznościow y Jest poświęcone opisowi uroczystości, które miały miejsce w dniach 22-25 listopada 1632 roku z okazji wizyty świeżo powołanego na tron króla Władysława IV w Radziejowicach2. M onarcha przybył tam, aby po­ dać do chrztu synka Stanisława Radziejowskiego; i ta cerem onia jest rów'nież relacjonowana w H o s p e s ...

Przyjazd króla do rezydencji wrojewody łęczyckiego stanowił wielki splendor dla am bit­ nego gospodarza. Rodzina Radziejowskich długi czas sytuowała się wśród średniozam ożnej szlachty więc w ojewoda łęczycki był liotno n o m s w ś r ó d m agnatów Rzeczypospolitej. O n

pier-1 P o r. L. K a jze r, [ w s tę p d o :] H ospes grati a n im i... albo gosY w d z ięcz n y ... czyli o w izycie króla M ad y sła w a II ’ i r R a ­ dziejow icach w roku 1632, tl. J. D a n k a , w7st. i k o m e n t. L. K ąjzcr. Ł ó d ź 2 0 0 2 , s. III.

2 O u r o c z y s to ś c ia c h d w o r s k ic h p isa li: K. M a tw ij o w s k i. ( 7roczystosri, obchody i w idow iska w barokow ym Wrocla-ii’iu, W ro c ła w 1969; M . R o ż e k , L hwzystosci w barokow ym K ra k ow ie, K ra k ó w 1976; ). A. C h r o ś c ic k i, B a rok o w a ar­ chitektura o k a z jo n a ln a , |w :] W ick X I I I — kontrreformacja — barok. Pracc z historii kultuiy, re d . |. P ele. W ro c ła w

1970, s. 2 2 9 - 2 5 4 : f. P e lc , O b ra z — słowo — z n a k. Studium o em blem atach w literaturze staropolskiej, W ro c ła w 1973,

s. 2 1 0 , 2 1 9 i p a ssim ; 11. D z ie c h c iń s k a . ParaieiziialnosY literatury staropolskiej ja k o elem ent óirczesnej kultury, [w :] S ło ­ wo i obraz. M ateriały S ym pozju m K om itetu N a u k o Sztuce P A \ r. N ieborów 2 9 I X - 1 X 1 9 77, re d . A. M o ra w iń s k a .

W a rsz a w a 1982, s. 9 7 - 1 1 2 ; c a d e m . O glądanie i słuchanie ir kultu rze daw n ej P olski. W a rsz a w a 1987, s. 8 3 -1 5 4 .

r o z d z . 2; U lzuałuosY literatuiy staropolskiej: T. C h r z a n o w s k i, Sarm atyzm — mity daw ne i lespółczesue, [w :] id e m , U l'drowki p o Sarm acji europejskiej. H sije o sztuce i kulturze staropolskiej, K ra k ó w 1988, K. M a lis z e w s k i, tia r o k o u r tea-trum życia dw orskiego w świetle polskich g a zet rękopiśm iennych ( 1 6 7 0 -1 7 5 0 ) , [w : ] S arm ackie teatea-trum II. Idee i rzeczy­ wistość. M ateriały z konferencji naukow ej, K atow ice 9 -1 1 onidnia 1988 roku. re d . R . O c ie c z e k . K a to w ic e 2 0 0 1 ,

(3)

18 M a r ia W ic h o w a

w szyw sw }rm rodzie osiągnął senatorską godność. U m iejętnie piął się w górę, zjednując sobie łaskę królewską i przem yślnie zawierając związki małżeńskie. Po raz pierwszy ożenił się z Ka­ tarzyną Sobieską, córką M arka, wojew ody lubelskiego, po raz drugi z Krystyną Sapieżanką, córką Jana Piotra, starosty uświackiego. Spowinowacił się z pierwszymi dom am i kraju, wziął kolejno dwie posażne panny i z szlachcica przeobraził się w pana3. W zględy m onarchy zyskał

...sprytem , dobrym h um orem , w ierną wysługą dworską, a nade wszystko go­

, ■ , • 4

scinnoscią .

Z dw orem królewskim Radziejowscy byli związani od dawna. Dziad Stanisława — M iko­ łaj — służył na dworze Katarzyny Jagiellonki, następnie piastował godność marszałka dw oru Anny. Sprawował urzędy kasztelana gostyńskiego, potem w ojew ody płockiego; powiększał majątek, pożyczał władcy pieniądze pod zastaw królewszczyzn, obejm ow ał intratne staro­ stwa, z sochaczewskim na czele. W następnym pokoleniu Radziejowscy podupadli. D o grona magnatów7 dołączył dopiero Stanisław, wkraczając w krąg elity swoich czasów. O dbył podo­ bno jakieś studia zagraniczne, pisał też jakoby wiersze łacińskie, ale dziś nie w iadom o, co to były za teksty ’.

W jego majątku rodow ym , Radziejowicach, położonych w odległości 45 km na zachód od Warszawy, około 1606 roku zbudow ano m urow any pałac(l. Znajdow ały się tam też:

...karczm a na dwieście koni, budynki dworskie na tysiąc gości, kilkanaście działek wiwatowych, niewyczerpana piwnica i znakom ita kuchnia7.

Tam wojewoda łęczycki podejm ow ał podążających do stolicy dostojnych gości: poselstwa zagraniczne, polskich posłów i senatorów, a naw et m onarchów 7 — Z ygm unta III, a potem Władysława IV Radziejowski słynął z gościnności. Ludwik Kubala trochę złośliwie k om ento­ wał ten fakt słowami:

W całej Polsce nie baw iono się tak wesoło, dostatnio i sw obodnie, jak w R adzie­ jow icach. Zdaje się, że to były najważniejsze zasługi, jakie stary wojew oda od ­

dał krajowi8.

A m bitny magnat starannie pielęgnował związki z dw orem królewskim. Starał się wszelki­ mi sposobami zdobyć przychylność, a wręcz życzliw7ość króla ijego najbliższych. M iał bardzo dobre relacje z Z ygm untem III (podobno był on dziesięć razy w Radziejowicach, także jego żona Konstancja lubiła tam przebywać) ijego synem W ładysławem, który bywał częstym go­

' P o r. L. K u b a la . Proces R adziejow skiego. [w :j id e m . S z k ice histoiyczne. s eria 2, L w ó w 1880, s. 4.

4 L. K u b a la , o p . c it.. s. 4.

^ P o r. A. K e r s t e n , H ieronim R adziejow ski. Studium w ładzy i opozycji. W a rsz a w a 1988. s. 20. h P or. A. K e rs te n . o p . c it., s. 2 7 ; L. K ajzer, o p . c it.. s. X III.

7 C y t. za: L. K u b a la , o p . c it., s. 4. s Ib id em , s. 4.

(4)

S ta r o p o l s k a g r z e c z n o ś ć . O p o b y c ic k ró la W ła d y s ła w a IV w g o ś c in i e u S ta n is ła w a R a d z ie jo w s k ie g o ... 19

ściem u Radziejowskiego i wzajem nie zaprasza! wojewodę na dw ór lub na polowanie do u lu ­ bionego M erecza na Litwie^.

Przyjazd do Radziejowic Władysława IV, obranego królem 14 listopada 1632 roku, stano­ wił wielki zaszczyt dla gospodarza, który przyjmował władcę okazale, wystawnie, m anifestu­ jąc w ten sposób w ielkość swojego dom u. D ruczek okolicznościowy H o sp e sg m ti a n im i... do­

skonale tę atm osferę oddaje.

A utor panegiryku podkreślał, że wyjątkowy splendor spotkał wojewodę łęczyckiego, sko­ ro król W ładysław IV tuż po zakończeniu cerem onii elekcji gościł u Radziejowskiego w jego gnieździe rodzinnym , co jest wyrazem szczególnej łaski monarchy, przywilejem wyjątko­ wym . W swej królewskiej dobroci uznał go godnym , aby odwiedzić go jako pierwszego i uświetnić uroczystości w rodzinie gospodarza, przed wszystkimi innym i dom am i, które ra­ de by były władcę podejm ow ać w swojej siedzibie. Zamieścił cały passus poświęcony przedsta­ w ieniu licznych cnót najjaśniejszego pana, a przede wszystkim jego ludzkości. Przym iotnik „najjaśniejszy” jest, jak wiadom o, często stosowanym określeniem władcy, ale ma 011 wartość nie tylko zw rotu grzecznościowego. Odzyw a się w tym także powszechne przekonanie o w y­ jątkowej randze osoby króla. Przypom nijm y fragm ent kazania Idea rcgis Daniela Kałaja

(z 12 czerwca 1673 roku), który sens tego wyjaśnia następująco: To król na ziemi, co słońce na niebie.

Ó w sentencjonalny zwrot doczekał się szerszego kom entarza autora:

Wielkość słońca w królach jest znaczna. W ielkimi są nie tylko w ludzkich, co słuszna, ale i w Boskich oczach. Wysokość miejsca z słońcem im należy. Bo Najwyższego są nam iestnikam i, którego stolicą niebo, a ziemia podnóżkiem . Bieg ich fortuny i spraw chwalebnych na w schód i na zachód przysięga, i zasta- now iony być tą ręką m oże, która go prowadzi i serca ich trzyma. Rząd i władza królów wielka ze wszech miar, która im z nieba dana. Jako słońce, na niebie bę­ dąc, rządzi dniem i czasami, tak król, siedząc na stolicy swojej, rozgania wszyst­ ko złe oczyma sw ym i1".

Tak więc w świetle H o sp e s. .. najjaśniejszy Władysław, obdarzony wszystkimi królewskimi cnotam i i stałym charakterem , dojrzałością i powagą w radzie, znakom itą w rodzoną zdolno­ ścią przyswajania wszystkiego, co dobre, talentami oratorskim i, odznacza się także ludzko­ ścią, przyjacielskością, niesłychaną dobrocią we wszystkich myślach, a zatem godzien jest naj­ wyższego podziwu. W panegiryku tym autor, inspirow any przez Radziejowskiego, na każ­ dym kroku podkreśla wielki szacunek, cześć okazywaną królowi. Raz po raz z największym respektem m ów i o godności i majestacie przebywającego w gościnie władcy:

11 P o r. W. K lo c z o w s k i. R ad ziejow ski Stan isław [w :] P olski słow n ik biograficzny, t. 3 0 . W ro c ła w 1987. s. 7 9 -8 1 .

(5)

2 0 M a r ia W ic h o w a

O ddałeś się zatem, Królu Najjaśniejszy, m ęstw u tw ojem u i twojej dobroci. Dobrocią i majestatem tw oim królew skim w d om u senatora twego zajaśniałeś (s. 6).

C zołobitność panegirysty, oddająca także postawę gospodarza, jest tu przejawem dobrych obyczajów staropolskiej grzeczności, tej wyrafinowanej, szlacheckiej, której arkana Radzie­ jow ski opanował do perfekcji. Zasłużył na to, głosi autor, żeby być nazwanym „królem stołu królew skiego”. Ze w zględu na sławę władcy i państwa przyjm ował posłów polskich i posłów obcych królów i książąt, okazując im wielką uprzejm ość, ofiarowując gościnę. D rzw i jego do ­ m u stały dla wszystkich otw orem , a każdy wychodził stamtąd zadowolony. W ładysław za­ szczycił swego wiernego przyjaciela i poddanego, uwzględniając jego zgoła wyjątkowe zasługi dla dworu:

Kiedy to Król Najjaśniejszy nasz Władysław i królewicze najjaśniejsi spostrzeg­ li, bardzo się o to starali, aby w tobie tak dla siebie oddanego i spraw swoich naj­ wierniejszego powiernika pozyskać, pokładając [w tobie] swoją dobroć i przy­ chylność łaski.

A zatem nie chcieli, aby pierwsza wyprawa najjaśniejszych, po szczęśliwiej w Królestwie Polskim elekcji najjaśniejszego ich brata Władysława, była inna ja k do twojego dom u, aby tobie z miłej duszy i przychylności w tw oich progach pamiątkę zostawić. Z tego pow odu i syna twojego w dom u swoim własnym ochrzcić postanawiają i na wieczną pamiątkę im ieniem Władysława nazwać, i licznymi darami, i w ielkim i dow odam i miłości [obdarzyć] dom twój, w któ­ rym sw obodnie i wesoło, takjak u siebie, kilka dni spędzić i rozjaśnić, po okaza­ niu najliczniejszych życzliwości i w dzięczności (...), po w ysłuchaniu próśb, przeprosin i uznań twoich na rzecz innych zasług tw oich, dla ciebie i twojego potom stw a najsprawiedliwszymi wynagrodzeniam i, najpobożniej nadto przy­ obiecanym i (s. 22).

Jak widać, staropolska nauka o grzeczności nakładała poważne i liczne obowiązki na gos­ podarza. Przysłowie „gość w dom , Bóg w d o m ” jest odzw ierciedleniem tego zjawiska. W Ra­ dziejowicach zadbano, aby dostojnych gości przyjąć z największymi honoram i i z najokazal­ szym przepychem , z zachowaniem tradycji i obyczajów.

Dziełko H o sp esg ra li a n im i. .. podaje szczegółową relację z tycli wydarzeń. Wedle om aw ia­ nego pisma król Władysław pojawił się ze swym dw orem w okolicy Radziejowic w poniedzia­ łek 22 listopada 1632 roku. Towarzyszyli m u bracia: Jan Kazimierz, Jan Wojciech, Karol Fer­ dynand i Aleksander Karol. G ospodarz od jakiegoś czasu oczekiwał znakom itych gości i wraz z synami wyjechał im na spotkanie, bo tego wymagała grzeczność. Jej nakazy zobowiązywały także przybywających, aby pojawili się nieco wcześniej, by długim oczekiw aniem nie trudzić witających. Również zgodnie ze staropolskim obyczajem Radziejowski wygłosił m ow ę pow i­ talną, a następnie w prowadził gości do „własnego d o m u ”, w którym przyjmowała przybyłych jego żona, „matka rodziny, otoczona dość licznym i w ybranym w ieńcem kobiet”. „N ajjaśniej­

(6)

S ta r o p o l s k a g r z e c z n o ś ć . O p o b y c ie k ró la W ła d y s ła w a IV w g o ś c in ie u S ta n is ła w a R a d z ie jo w s k ie g o ... 21

si” przyjęli pozdrow ienie, zezwolili na ucałowanie ręki. Był to ważny elem ent etykiety. O b o ­ wiązywała zasada, że niżsi w hierarchii społecznej całowali rękę usytuow anych wyżej. Po­ w szechnie całowano ręce kobietom i doroślejszym pannom , z kolei m łode niewiasty całowały ręce m atkom . W Radziejowicach miała miejsce cerem onia całowania ręki królewskiej. Był to dow ód łaski monarchy.

...król najjaśniejszy i najjaśniejsi bracia postanowili pozdrow ienie przyjąć, na pocałunek ręki dozwolić i wszystkim innym w tedy obecnym także, które [to kobiety] dookoła i naprzeciwko siebie w pozdrow ieniu obeszli (s. 31).

Jak widać, damy stały w okręgu i do każdej z nich podchodził król, pozdrawiającje i d o p u ­ szczając do zaszczytu ucałowania ręki. Po tym cerem onialnym pow itaniu z kobietam i zabrał głos gospodarz, uprzejm ie zapewniając o swej ogrom nej radości z pow odu goszczenia m o­ narchy u siebie. N astępnie w znoszono okrzyki na cześć króla i rozlegały się wystrzały z dzia­ łek wiwatowych, głośne i liczne, trwały zaś dopóty, dopóki Władysław nie wszedł do przezna­ czonego dla niego pomieszczenia. N ieco wcześniej gospodarz

.. .ponow nie mową wspaniałą króla najjaśniejszego przyjął, a następnie odpro­ wadził go na miejsce w ypoczynku po trudach podróży, doglądając, aby nie bra­ kowało gościom niczego.

Ta część wizyty ciągnęła się do godziny trzeciej po południu.

Po pew nym czasie, jak grzeczność nakazywała. Radziejowski zapytał króla, kiedy podać posiłek, choć wcześniej wszystko było przygotowane i zaplanowane do najmniejszego szcze­ gółu. Stół zastawiono wzdłuż całej jadalni, poproszono króla z braćmi o zajęcie miejsc. Tutaj cerem oniał biesiadny znów był przestrzegany bardzo rygorystycznie11. Czołow e miejsce zajął król z królewiczami, a w niewielkiej od nich odległości (kilku łokci) usytuowali się senatoro­ wie, dostojnicy i członkowie dw oru, a także wojew odzina z w ojewodziankam i,

...aby miała towarzyszki nieopieszałe w zachęcaniu tak znacznych gości.

Podano wodę do mycia rąk i ręczniki, królowi usłużył sam wojewoda. Zwyczaj ten przy­ był z zagranicy i nie przyjmował się łatwo przy sarmackich biesiadach, wXVI wieku mycie rąk przed posiłkiem na wielu ucztach uważano za przesadę12.

Kiedy zaczęto spożywać trunki, wojewoda Radziejowski wziął do ręki piękny kielich, sto­ sownie w ybrany na tę okoliczność, i zwrócił się do króla, wyrażając ogrom ną radość, że m oże go przyjmować w swoim dom u, i szczerze życząc pomyślności, po czym przepił łyk wina do

11 P o r. Z . K u c h o w i c z , O byczaje i postacie P olski szlacheckiej , \ I 7-.Y I I I I w ieku , W a rsz a w a 1993, ro z d z . II: S a ro ir

1’ii’re: Z . T a z 'b ie rsk i. Z asady pierw szeństw a w cerem oniale biesiadnym podczas przyjm ow an ia obcych posłów w Polsce (X n - X \ ~ ’I I I w iek), „ P rz e g lą d H u m a n is ty c z n y " . R. 25: 1981. z. 3 (1 8 6 ).

12 P o r. |. S. B y s tr o ń , D z ieje obyczajów w daw n ej Polsce. 11 'ich W 7 - A l I II. t. 2, W arsz a w a 1976, s. 180; M . W ic h o -

w a , O różnych aspektach staropolskiej biesiady w świetle relacji literackich, „A cta U n iv c rs ita tis L o d z ie n s is " , F o lia L ittc -

(7)

2 2 M a r ia W ic lio w a

króla i przekazał m u kielich. W tym m om encie rozległ się wystrzał na wiwat. N astępnie W ła­ dysław IV tym samym kielichem przywitał brata Jana Kazimierza, i „kiedy król najjaśniejszy łyk wypił, dano trzy wystrzały” (s. 33), a kiedy królewicz napił się, „dwa głośne rozległy się w ystrzały”. To samo powtarzało się z udziałem pozostałych królewiczów, a wszyscy spełnia­ jący ten kielich dołączali najlepsze życzenia szczęścia i bezpieczeństwa dla króla. Potem zaczę­ to dookoła przepijać z dostojnikam i i członkam i dw oru, „do pierwszych powracając”, aż krąg się zamknął. Trochę później w ojewoda rozkazał „puchar słusznej wielkości, m isternie wyko­ nany” napełnić doskonałym w inem węgierskim , podszedł do Władysława wraz z małżonką, która, skłoniwszy się do nóg królewskich, prosiła,

.. .jak zwyczaj uroczysty nakazuje i obow iązek matki rodziny wymaga, aby pra­ wa nie naruszając przodków, kielich ów od niej w imię kielicha wszelkiej przy­ jaźni (crater p h ilo tesii), który dla zjednania nowej przyjaźni gości był wypity

i w imię swojej dobroci i łagodności, by miał ochotę przyjąć (s. 33).

W ładysław z początku się wymawiał, że przecież u Radziejowskich ju ż bywał, ale w oje­ wodzina perswadowała, że gości go po raz pierw szyjako króla, więc kielich przyjaźni przyjął,

...za przykładem króla najjaśniejszego najczcigodniejsi także królewicze w e­ dług sposobu czynienia tego poprow adzili i pozostali, którzy w imię nowych gości podjęli się tego i tem u obowiązkowi poddali się.

W sum ie ta cerem onialna radość, cieszenie się z po raz pierwszy przybyłych gości, trwała do trzech godzin, aż król z braćm i opuścił salę biesiadną i poszedł do komnaty, a gospodarz nadal kierował się nakazami staropolskiej grzeczności i sum iennie dopełniał swych obow iąz­ ków. W ojewoda mianowicie odprow adził Władysława do przeznaczonej dla niego komnaty, tam jeszcze ze służbą dworską wypił kilka kielichów, życząc dobrej nocy dostojnem u gościo­ wi ijego świcie. Wreszcie

.. .odszedł, aby tym rodzajem obowiązku, oddania i dobrej woli w ładcom najja­ śniejszym przysłużyć się (s. 34).

Zatroszczył się o wygodę wszystkicli pozostałych, wreszcie sam udał się na zasłużony spo­ czynek, utrudzony pełnieniem honorów gospodarza, który doskonale znał swe pow inności w zadośćuczynieniu nakazom staropolskiej grzeczności. Tak m inął pierwszy dzień wizyty.

N azajutrz, we w torek 23 listopada, odbyła się uroczystość chrztu synka Radziejowskich. Dzień zaczął się od mszy świętej, koncelebrow anej, upiększonej koncertem m uzycznym . N astępnie goście zwiedzili pałac, podziwiali ogród i zwierzyniec. Trwało to mniej więcej do jedenastej, w tedy bowiem wszyscy udali się do kaplicy, „aby syna najznakom itszego w ojew o­

dy ze świętego źródła ochrzcić” M atką chrzestną była królewna Anna Katarzyna, nieobecna w Radziejowicach, więc w jej im ieniu dziecko niosła podkanclerzym W ielkiego Księstwa Li­ tewskiego Sapiezyna. W początku uroczystości chłopczyka trzym ała matka, następnie przejął go króljako ojciec chrzestny i zaniósł je do chrzcielnicy. Sakram entu udzielił biskup chełm iń­

(8)

S ta r o p o l s k a g r z e c z n o ś ć . O p o b y c ie k ró la W ła d y s ła w a IV w g o ś c in i e u S ta n is ła w a R a d z ie jo w s k ie g o ... 23

ski Jakub Zadzik; ochrzcił chłopca im ieniem Władysław. Matka w tym czasie, zgodnie ze zwyczajem, przebywała wr innym pom ieszczeniu. O chrzczonego synka odniosła jej czcigod­ na m atrona, pani Rudzka. Po skończeniu uroczystości religijnej znów zaczęły się przyjem no­ ści towarzyskie. G rzeczność wymagała, aby gospodarz podziękował wylewnie ojcu chrzest­ nem u, toteż

...rzuciw szy się na kolana do króla najjaśniejszego podszedł i za tak szczodrą przychylność i okazaną łaskę i włożony trud (...) w najprostszych słowach dziękował (s. 35).

Z n ó w rozległy się strzały wiwatowe „bardzo głośno brzm iące’'. Potem gospodarz przy­ prowadził króla do pałacu, do zastawionego posiłkami stołu.

C o gdy nastąpiło, król najjaśniejszy przez w ielm ożnego pana Rylskiego, swego podkom orzego, posłał do matki dziecka konterfekt z w yobrażeniem twarzy najjaśniejszego Zygm unta III, króla Polski, ojca swojego.

D ar był zresztą bardzo znakomity: w izerunek w ykonano ze złota czystej próby. Po kolei inni uczestnicy uroczystości składali podarunki dla ochrzczonego dziecka, na ręce rodziców „na znak radości z narodzonego syna”.

W tym sam ym czasie dania biesiadne pojawiły się na stole, w ojewoda, ponow nie podcho­ dząc do króla, pow tórzył podziękowanie za łaskę i dobrodziejstwa, po czym przystąpiono do spożywania posiłków, a spożywano je radośnie, bo uszy i dusze były pieszczone delikatną m u ­ zyką. Z n ó w doszło do kielichów. W tedy

.. .głowa rodziny w edług dawnego obyczaju z najpomyślniejszymi życzeniami dla najjaśniejszego króla jako pierwszy przepił, zapowiadając jed en głośny salut arm atni (s. 37).

W czasie, kiedy król z braćm i zachęcali do przepicia,

.. .pociski jakby bez żadnego porządku i odstępu, zgodnie z życzeniami i z w iel­ kim hukiem detonow ano.

Przepijanie i strzały z dział wiwatowych trwały ponad godzinę, a gospodarz, „uginając ko­ lana”, senatorów i dostojników kielichem zachęcał do toastów, życząc szczęśliwego i pom yśl­ nego zarządzania królestwem . Po czym nastąpiła przerwa, król z braćm i udał się na krótki od­ poczynek, zjadł posiłek w towarzystwie gospodarza i brata Jana Kazimierza. Radziejowski tak to urządził, że inna uczta była dla królewiczów, inna dla senatorów, inna dla urzędników, inna dla dw oru, inna dla służby i inna w pokojach samego wojewody. Po raz kolejny król z bratem zasiedli do stołu w specjalne przygotowanej dla niego sali; gospodarz znów padł im pokornie do stóp i sławił niewiarygodną dobroć najjaśniejszych, zaś król prosił gospodarza i jego m ałżonkę o przedstawienie gości. Cały ten czas godnie i przyjem nie, a także spokojnie upły­

(9)

2 4 M a r ia W ic h o w a

nął ucztującym. W ojewoda popisywał się niezwykłą um iejętnością, tańcząc z kielichem pełnym w ina podtrzym yw anym na głowie, tak że nie uronił żadnej kropli podczas tanecznych podskoków, a „na różny sposób obracał się i kręcił”, co ze zdum ieniem było obserw ow ane przez biesiadników. Tym samym kielichem przepijał do gości ustaw ionych w około, dopóki wszystkich nie obszedł. I tak zakończył się kolejny dzień wizyty, w którym wojew oda R adzie­ jow ski — h om o lu d e m — robił wszystko, by zadośćuczynić w ym ogom staropolskiej grzeczno­

ści i pow innościom gospodarza z niej wynikającym.

W trzeci dzień wizyty, we środę, dużo czasu przeznaczono na wypoczynek, potem odbyła się msza święta w kaplicy, przy m uzyce, a po śniadaniu udano się na polowanie. Król W łady­ sław IV był jed n y m z największych m onarchów -m yśliw ych. Jem u właśnie Jan O stroróg za­ dedykował traktat M yślistw o z o g a ry ... (1618) — pierwsze w Polsce, drugie w Europie dzieło poświęcone hodowli, leczeniu i ćwiczeniu psów gończych w um iejętnościach łowieckich. W przedm ow ie pisarz wyakcentował dobitnie myśliwską pasję króla:

W tym tak w olnym a myśliwym narodzie urodziw szy się Wasza K[rólewska] ośćj królewskim synem , urodziłeś się zaraz i tak myśliwym, że ledwie kto jest, kto by się w tej zabawie barziej nad W K. M . kochać się m ó g ł13.

Z atem Radziejowski dobrze wiedział, czym najlepiej udelektuje W ładysława w dniu przeznaczonym na odpoczynek. Król wyraził życzenie, aby zabawić się polow aniem . Podano śniadanie, a jednocześnie szczwacze i nagonka przygotowywali teren łowów, czyli zabezpie­ czyli go sidłami. Oczywiście było to polowanie um iejętnie reżyserowane. N ie w ybierano się do dzikiej puszczy, lecz w pobliskim wąwozie w ypuszczono schwytane wcześniej w sidła lisy i zające. Ta zabawa na świeżym pow ietrzu, z użyciem psów myśliwskich, trwała około trzech godzin. Po zakończeniu „polowania” podano posiłek.

Tym razem „stoły w edług zwyczaju [jak należy sądzić — myśliwskiego — M . W ] poza dom em poustaw iano” (s. 41), i rów nie wystawnie, z takim samym zbytkiem ja k poprzednio ucztow ano, składano królowi uszanowanie i kierow ano do niego „tysiąc pozdrow ień, tysiąc razy pom yślności i szczęścia” życzono. Po tym gospodarz odprow adził króla d o jeg o kom nat, gdzie go odwiedzili biesiadnicy, życząc m u dobrej nocy. N astępnie Radziejowski zabrał ich stamtąd, aby z kolei przekazać pozdrow ienia na następny dzień dostojnikom , zaś pozostałych gości przyjął w swojej kom nacie. W ojewoda łęczycki, Iw m o lu d e m ,

...ile było m ożna, używał życia wraz z gośćmi, i nie zakończono tych uciech, póki księżyc nie wstąpił pozłacanym grzbietem na w ierzchołek nieba — — mówi panegirysta. I tak zakończył się miły i wspaniały dzień okazałej gościny.

G ospodarz nie tylko z przyjem nością i niegasnącą ochotą pełnił obowiązki pana dom u, ale także świetnie się bawił. W badanym panegiryku kreowany został na wzorzec osobowy, na

1 J . O s t r o r ó g . M yślistwo z oęaiy, | w : | O myślistwie, kon iach i psach łowczych k sią ż ek pięcioro z lat 1 5 8 4 - 1 6 9 0 , w y d .

(10)

S t a r o p o l s k a g r z e c z n o ś ć . O p o b y c ie k ró la W ła d y s ła w a IV w g o ś c in ie u S ta n is ła w a R a d z ie jo w s k ie g o ... 2 5

człowieka posiadającego bezm iar talentów towarzyskich, pokazany jako człowiek zabawy, 0 Proteusow ym obliczu. Um iał w pełni wydobywać z życia to, co najlepsze, bawić się, całą duszą oddawać się rozryw kom , czerpać zadowolenie z doraźnej przyjem ności, z wyzwolenia się od trosk dnia codziennego. U czestnictw o w tańcach, żartach, ucztach, polowaniach przy doskonałej znajomości dobrych m anier i obyczajów było jego żyw iołem 14.

W ostatnim dniu pobytu obowiązywał rytuał pożegnania. G rzeczność wymagała, aby dys­ kretnie zbierać się do podróży, co król nakazał swoim dw orzanom . Gospodarz zaś, kierując się zasadami gościnności, najgorętszymi pros'bami zabiegał u króla Władysława o jed en dzień zwłoki. „W każdym razie należało tak prosić” — powiada autor. Jednak król, również kierując się zasadami grzeczności, prośbę odrzucił. Przystał tylko na to, że zje jeszcze poranny posiłek w dom u Radziejowskich. Zaś królewicz Aleksander na pożegnanie popisał się pięknym strza­ łem do jelenia znajdującego się w zwierzyńcu, w klatce z żelaznych prętów. Jelenia tego posłał Radziejowski królew nie Annie, matce chrzestnej synka, „na znak wdzięczności i dow ód po­ dziękow ania”. Znający się na grzeczności gospodarz zaopatrzył odjeżdżających w pożywienie 1 picie, które na odchodnym jest w zwyczaju przyjmować. O bdarow yw ano dla okazania wdzięczności za złożenie wizyty. Gość musiał otrzym ać na pożegnanie upom inek, czyli „go­ ściniec”, a gospodarz żegnał wyjeżdżających „z w ielkim bólem ”. Również oni byli zobo­ wiązani dziękować za przyjęcie, i czynili to uprzejm ie, pozostając „równi w podziękow a­ niach” względem gospodarza. Wreszcie Radziejowscy pozostali sami, a wojewoda zadbał, aby w krótkim czasie to zaszczytne dla niego w ydarzenie uwiecznić w druku.

Zatroszczył się zwłaszcza o to, aby powstały opis wizyty stał się w znacznej części panegi- rykiem na jego cześć; poza tym je st to pism o o charakterze dokum entalnym i dużej wartości źródłowej; zamieszczone tam dane historycy (Ludwik Kubala, Adam Kersten) uznali za m ia­ rodajne. Przedstaw ione w druczku informacje są wiarygodne, gdyż autor przytacza treść li­ stów i innych dokum entów z archiw um rodzinnego. A utorem jest jakiś bliski sługa swego chlebodawcy, „oddany pow iernik” Radziejowskiego. Zestawił on wszystkie dalsze i bliższe koligacje rodzinne, na ich podstawie bez trudu m ożna nakreślić drzew o genealogiczne w oje­ wody. Takie opisy paranteli rodzinnych nie były wówczas czymś niezwykłym.

Sporządzanoje przy okazji ważnych w ydarzeń rodzinnych, a więc ślubów, zgo­ nów, narodzin potom ka itd. Potw ierdzenie pozycji było potrzebne przede wszystkim ludziom , których miejsce w hierarchii społecznej nie było ustabili­ zowane. Sporządzali więc wykazy swych koligacji ci, którzy szybko pięli się ku górze albo ci, którzy rów nie szybko spadali w dół, zawsze w tym samym celu, dla wykazania więzów i podtrzym ania splendoru rodu. Inspirując wyliczenie swoich paranteli, Stanisław Radziejowski dawał jaskrawe świadectwo, iż ma

14 P o r. J . P e lc , B ohaterow ie literaccy a wzorce osobow e w czasach polskiego renesansu oraz baroku , [w : ] Problem y literatur]' staropolskiej, se ria 3, re d . J. Pelc. W ro c ła w 1978.

(11)

2 6 M a r ia W ic h o w a

m entalność człowieka, który wdarł się ju ż do magnackiej elity, ale bynajm niej nie uważa, że jego miejsce tam jest niepodważalne i u trw alo n e'3.

Wojewoda, chcąc jak najpełniej, najdobitniej wyrazić znakom itość swego rodu, kazał przedstawić nie tylko koligacje rodzinne, ale i swoje więzy przyjacielskie, a także zamiłowanie do wystawności, pragnienie ja k najbardziej okazałego m anifestow ania swej wielkości. W opi­ sywanych w H o s p e s . . . przejawach staropolskiej grzeczności dużo było teatralności, d em o n ­ strowania czołobitności w zględem króla i jego braci, choć — jak się wydaje — było to respek­ towanie pewnego obowiązującego rytuału, manifestacja zew nętrzna. W istocie rzeczy ta go­ ścina, przypominająca chwilami w idowisko parateatralne, starannie w yreżyserowane przez Radziejowskiego, służyła podniesieniu splendoru rodu. Poza tym gospodarz jako h o m o l u d e n s ,

mający w ybitne talenty towarzyskie, był w swoim żywiole, i z pewnością miał dużą satysfakcję z udanej gościny, bo przyniosła m u ona chwałę i zarazem przyjem ność. Sam zaś w inspirow a­ nym przez siebie panegiryku głośno się przechwalał, dbając na każdym kroku, aby pokazać św ietnośćjego rezydencji w opisie obejm ującym szczegółowe w yobrażenie pałacu, poszcze­ gólnych sal (kaplica, jadalnia, apteka, biblioteka, kuchnia itp.), dziedzińca, parku, sadu, łaźni, psiarni, zwierzyńca, a naw7et kazał przedstawić „wyjątkowy zbytek dań najwspanialszych i w y­ jątkow ych” (s. 51), trunków, a przy tym — niepokalanie pięknych obyczajów.

Wreszcie, aby w pełni nakreślić niecodzienność wydarzenia, jakim była wizyta W ładysła­ wa IV w Radziejowicach, autor pisma okolicznościowego zamieścił listę gości „bardzo w y­ jątkow ych''’, jak wszystko wówczas prezentow ane w gnieździe rodow ym w ojew ody łęczyc­ kiego. Twórca panegiryku dbał, abyjego pism o spełniało oczekiwania mecenasa nie tylko pod w zględem dokum entarnym , ale także w aspekcie artystycznym 10. Stąd zadbał o staranne opracow anie literackiej ram y wydawniczej utw oru.

Przed rozpoczęciem właściwego w yw odu autor zamieścił dwa teksty, stanowiące „czoło” ram y wydawniczej, a więc wiersz łaciński N a o r ę ż s z l a c h e c k i, panegiryk na herb Radziejow­ skich i jego polski przekład, następnie fragm ent dzieła C ycerona O p o t i ’iu n o s r ia c h , zawierający pochwałę gościnności, bardzo stosownie w ybrany i umieszczony, biorąc pod uwagę fakt, że słowa:

.. .jest bow iem bardzo zaszczytnym otwierać dom y ludzi znakom itych dla zna­ kom itych gości,

choć pochodzą od Cycerona, stanowią doskonałą aluzję do wizyty króla Władysława w Ra­ dziejowicach. N a końcu dzieła autor zamieścił wiersz D o Z o i l a, odpierając jakby potencjalne zarzuty stawiane pism u o w ybitnie panegirycznym charakterze i powstałym zapewne przy w spółudziale Radziejowskiego, przynajm niej w tym sensie, że dostarczył on m ateriałów

A . K e r s t e n . o p . c it.. s. 25.

1(1 P o r. T. B ie ń k o w s k i, Paucgityk a życie literackie w P olsceX I I / X I I I wiekti, [w : \ Z clziejóu ’życia literackiego w Polsce

X I 7 i X I 7 / w ieku . re d . H . D z ie c h c iń s k a . W ro c ła w 1980 ( S tu d ia S ta ro p o ls k ie t. 4 8 ), s. 1 8 3 -1 9 6 ; id e m , R ola p isa ­ rza i literatury w świetle w y p o ified zi z A’I 7 i A l I I w ieku , [w : | P roblem y literatur]' staropolskiej, se ria 1, re d . |. P elc,

(12)

S t a r o p o l s k a g r z e c z n o ś ć . O p o b y c ie k ró la W ła d y s ła w a IV' w g o ś c in ie u S ta n is ła w a R a d z ie jo w s k ie g o ... 2 7

o charakterze dokum entarnym , służących budow aniu jego wyidealizowanego w izerunku. D zieło ma sławić wielkość rodu Radziejowskich, w iekopom ne zasługi wojewody łęczyckie­ go, relacjonować przebieg wizyty króla, co też przynosiło chwalę gospodarzom . Prawem kry­ tyka, szczególnie złośliwego Zoila, podszytego zazdrością, je st dobre traktować jako złe, „przeszydzać, wykręcać, udawać” Autor był zdolnym artystą, literacką ramę wydawniczą swego utw oru zbudow ał bardzo zgrabnie i przemyślnie.

Z przeprow adzonej prezentacji okolicznościowego pisma H o sp csg ra ti a iiim i. .. wynika, że stanowi ono ważny dokum ent źródłow y nie tylko dla historyka dziejów7 rodziny Radziejow­ skich, ale także dla historyka kultury i niezwykle smakowity kąsek dla historyka literatury — badacza panegiryków. Ale ten aspekt pisma to materiał do analizy w innym artykule.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Diese Entwicklung wurde durch das kulturelle Gedächtnis der Polen verstärkt und dadurch kann mindestens teilweise das Phänomen erklärt werden, wie sich in einer Nation

I to oni, mimo utrzymujących się do XX wieku zakazów, ufając bezstronności autora, sięgać będą po Секретные записки, a wśród nich także markiz de Custine,

Król wybrać się mający, powinien być znanego rodu, katolik, sprawiedliwy, roztropny, w rzeczach biegły, mający potomstwo, cierpliwy, skromny, spokojny, niepowinien

The fast and efficient thiol-maleimide chemistry was screened by means of kinetic studies and mechanical testing for the potential use as the main network forming

POBYT KRÓLA JANA ZAPOLYI W POLSCE... ce

In what follows, we will explore the different categories of mechanical meta-materials including extremal materials, negative materials (i.e. materials with negative moduli), and

W dalszej części omawia jego poglądy na temat wykorzystania mediów w ewangelizacji, zagadnienia związane z wychowaw- czym i antywychowawczym wpływem mediów, co czyni jej pracę

Autorzy tekstów reprezentują różne ośrodki naukowe w Polsce i zagranicą, do których należą Uniwersytet Łódzki, Wyższe Seminarium Duchowne w Łodzi, Uni- wersytet