• Nie Znaleziono Wyników

Terapia Uzależnienia i Współuzależnienia nr 6/2020 (pdf)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Terapia Uzależnienia i Współuzależnienia nr 6/2020 (pdf)"

Copied!
40
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

3 Egzamin cErtyfikacyjny w czasiE pandEmii

Rozmowa z Jolantą Ryniak, Koordynator Komisji Egzaminacyjnych PARPA 4 dbaniE o zdrowiE przEz pacjEntów w tErapii

– Leszek Kapler

Ponieważ rodzimy się i żyjemy „w jednym kawałku”, wydaje się niezwykle ważne, aby w myśleniu o człowieku nie rozdzielać ciała od myśli i uczuć. Traktowanie wszystkich tych sfer jako jedności jest niezbędnym warunkiem zdrowia i dobrego samopoczucia. 10 kłamstwo na psychotErapii

– Piotr Cholerzyński

Być może musimy zostać sto razy oszukani przez pacjenta, pozostając w trosce i akceptacji, żeby siedzący naprzeciw nas człowiek poczuł, że już nie musi walczyć o uznanie poprzez kolejną kreację, bo jest przyjmowany w całości…

Spis treści

To ostatni numer pisma,

który ukazuje się pod tytułem „Terapia Uza-leżnienia i Współuzależ-nienia”. Pracowaliśmy dla naszych Czytelników w tym składzie i pod tym szyldem 23 lata.

Dziękuję Darkowi Dybkowi, że był cier-pliwym wydawcą i ela-stycznym sekretarzem redakcji. Ewie Grzesiak, która dbała, żeby w numerze było jak najmniej błędów. Agnieszka Illinicz–Kiełkiewicz swoimi grafikami sprawiła, że pismo stało się rozpozna-walne. Miało też przez te wszystkie lata wyda-wania dobrego ducha w postaci Jagody Fudały, a także wsparcie wszystkich dyrektorów PARPA oraz przychylność KBds.PN.

O tym, że pismo powstało, zdecydował Jerzy Mellibruda. Ostatni trzyletni okres wydawania TUiW uruchomił Krzysztof Brzózka. Dziś ten

okres mija.

Nie zliczę wszystkich stron, wszystkich autorów, godzin spędzonych przy pracy nad tworzeniem jak najbardziej satysfakcjonującej Czytelników treści.

Dziękuję wszystkim autorom, przyjaciołom, a także jego krytykom. Przede wszystkim dziękuję Czytelnikom, że przez te wszystkie lata byli nam wierni i że wciąż pojawiali się nowi.

Starałem się dbać o równowagę merytoryczną, prezentować dokonania wszystkich nurtów, infor-mować o najważniejszych zjawiskach i wydarze-niach, prezentować aktualnie istotne głosy w

dys-kusjach, osobowości świata psychoterapii, efekty badań naukowych, relacje z wiodących placówek. To kawał historii lecznictwa, jego rozwoju, a także zmian w psychoterapii. To ogromny przywilej współtworzyć historię i jednocześnie ją dokumen-tować. Bardzo wiele sam się przy tym nauczyłem. Żegnamy pismo pod takim tytułem, a najbliż-sze miesiące przyniosą odpowiedź, czy tę lukę w nowym roku (konkursowym) uda się wypeł-nić. Jeśli okaże się to możliwe, być może nieba-wem spotkam się znowu z Czytelnikami. Jeśli nie, uznam, że moja misja dobiegła końca wraz z tym numerem.

A w nim wiele ciekawych doniesień. Leszek Kapler podkreśla, jak ważne jest zdrowie. Piotr Cholerzyński pisze o kłamstwie; nie podejmo-waliśmy dotąd tego tematu, a takie jego ujęcie daje do myślenia. Ponadto Anna Dodziuk pisze, jak pracować nad poczuciem wartości, a Boh-dan Woronowicz o rzadko podejmowanym te-macie problemów uzależnienia od seksu kobiet. Joanna Wawerska mierzy się z terminem „współ-uzależnienie” i w ogóle obszarem równości kobiet i mężczyzn. Na czasie. Czeka nas w tym obszarze wiele terapeutycznej pracy. Podejmujemy kwestie etyki w superwizji. Grzegorz Grabowski przybliża nam ten temat w tekście będącym pokłosiem procesu szkoleniowego dla aplikantów superwizji, które organizuje Rada Superwizorów Uzależnień. Nigdy dość podobnych treści. Czasy są trudne, a w „przejściu” i kryzysie, żeby się nie zgubić, po-trzebne są wskazówki i tropy.

(4)

13 kultura współuzalEżniEnia – Joanna Wawerska–Kus

To kobiecy przekaz transgeneracyjny i presja społecznych oczekiwań wobec kobiety tworzą kulturę współuzależnienia. „Klasyczny” program terapii współuzależnienia wpisuje się w reguły patriarchalne, a właściwie je utrwala. 18 Etyka w supErwizji

– Grzegorz Grabowski

Szczególnie dziś, w naszej dynamicznej rzeczywistości, pytania z dziedziny etyki muszą być ciągle stawiane na nowo i podtrzymywane w świadomości psychoterapeuty

i superwizora .

21 o poczuciu własnEj wartości w lEczEniu uzalEżniEnia – Anna Dodziuk van Kooten

Istotnym hamulcem, który przeszkadza w zrealizowaniu decyzji o trzeźwieniu,bywa często przekonanie, że „ktoś taki jak ja, nie zasługuje w życiu na nic więcej niż to, co mnie spotyka”

28 przyjEmnośĆ czy ciErpiEniE?

kompulsywnE zachowania sEksualnE i pornografia – Bohdan T. Woronowicz

Od wielu lat trwają dyskusje nad tym, czy są wystarczające podstawy do tego, aby kompul-sywne zachowania seksualne rozpatrywać w kategorii uzależnienia behawioralnego. Dzisiaj rozumiemy te problemy lepiej i łatwiej nam udzielić odpowiedzi na to pytanie.

33 lEpszy wróbEl w garści niż gołąb na dachu – Jarosław Banaszak

Gminne komisje rozwiązywania problemów alkoholowych stanowią w założeniu istotny element systemu pomocy osobom uzależnionym i ich rodzinom. Warto zastanowić się, jak ich potencjał mógłby być wykorzystywany lepiej

35 propozycje czytelnicze. informacje. ważne i ciekawe

Pismo bezpłatne, dostępne wyłącznie w prenumeracie. Zamówienia prenumeraty na www.tuiw.pl (Prenumerata). Zastrzegamy sobie prawo do redagowania, skracania otrzymanych tekstów. Materiałów niezamówionych nie zwracamy.

Wydawca: Fundacja „Zdrowie–Trzeźwość” Redakcja:

dr Ireneusz Kaczmarczyk – redaktor naczelny,

Dariusz Dybek, Ewa Grzesiak, Katarzyna Burda, Danuta Mikuła Agnieszka Illinicz–Kiełkiewicz – ilustracje.

Adres redakcji: 97–400 Bełchatów, ul. Czapliniecka 44/8, skr. poczt. 45, tel. 501 437 046, fax. 44 667 60 16 e–mail: info@tuiw.pl, http://www.tuiw.pl, kolportaż: kolportaz@tuiw.pl

index copernicus Value= 4.26 pkt. zadanie finansowane ze środków funduszu rozwiązywania problemów hazardowych w ramach narodowego programu zdrowia na lata 2018 – 2020.

(5)

nasze rozmowy

TUiW – To były wyjątkowe warunki dla przeprowadze-nia egzaminu. Jak on przebiegał?

Jolanta Ryniak – Z powodu sytuacji epidemiologicznej eg-zaminacyjna sesja wiosenna, która miała odbyć się w kwiet-niu, została przesunięta. Planowano, że część ustna odbędzie się w formie stacjonarnej w październiku, natomiast część pi-semna w formie zdalnej.

Jednak tydzień przed terminem październikowym sesja ta po-nownie została odwołana. Ostatecznie zapadła decyzja, że odbędzie się ona na przełomie listopada i grudnia w formie zdalnej.

Jedna z komisji przeprowadzi egzamin od 25 do 27 listopada, natomiast trzy pozostałe od od 30 listopada do 2 grudnia. Zdajemy sobie sprawę, że kandydaci przestępujący do sesji

wiosennej doświadczyli dodatkowego stresu i frustracji wyni-kającej ze zmiany terminów.

Bardziej ustabilizowaną sytuację mieli uczestnicy przystępu-jący do sesji jesiennej. Część ustna odbyła się zdalnie na platformie Zoom 17 i 18 listopada 2020 roku.

– Jak wyglądała organizacja?

Zmiana organizacji egzaminów była dużym przedsięwzięciem dla Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoho-lowych, jak również wyzwaniem dla kandydatów i egzamina-torów. Przygotowania przebiegały w kilku etapach. Zarówno kandydaci jak i egzaminatorzy mieli czas na przygotowanie się do tej formy egzaminu. Wszyscy otrzymali szczegółową in-strukcję dotyczącą realizacji egzaminu w formie zdalnej. W połowie listopada zostało przeprowadzone próbne po-łączenie, aby każdy mógł w warunkach spokojnych

przećwi-czyć tę formę kontaktu oraz przygotować się do egzaminu od strony technicznej.

Po pierwszym doświadczeniu egzaminacyjnym mogę stwier-dzić, że wszystko przebiegało bardzo sprawnie, a wszelkie po-jawiające się problemy były na bieżąco rozwiązywane przez pracowników PARPA. Mam nadzieję, że podobnie będzie wy-glądał kolejny egzamin.

– Co odbywało się inaczej?

W zasadzie każdy z elementów przeprowadzanego egzaminu wyglądał trochę inaczej, choć zależało nam, żeby odtworzyć jak najwięcej elementów z poprzednich edycji.

Test przygotowany z puli pytań dostępnych na stronie PARPA udostępniono na kilka godzin na platformie internetowej, każdy z uczestników miał do niego dostęp przez siedemdzie-siąt minut. Nad przeprowadzeniem testu pisemnego czuwała firma informatyczna, która była też pomocna w przypadku trudności technicznych, jeśli takie się pojawiły u zdającego. W czasie egzaminu ustnego komisje egzaminacyjne spoty-kały się z kandydatami w wirtualnych salach egzaminacyjnych. Uczestnicy mieli możliwość wzajemnie się wspierać w tzw. po-czekalni na platformie Zoom, część osób z tego skorzystała. Podsumowując, warunki, jakie stwarzaliśmy w trakcie egza-minu, były bardzo zbliżone do tych realizowanych w formie stacjonarnej, udało się zachować dotychczasowy standard.

– Jak merytorycznie oceniasz przygotowanie kandyda-tów?

Przygotowanie kandydatów było na podobnym poziomie jak w poprzednich sesjach egzaminacyjnych. Trudnościami oka-zały się, jak zazwyczaj, zbyt mała praktyka kliniczna, pro-blemy z rozumieniem zjawisk zachodzących w procesie tera-peutycznym, błędne zakwalifikowanie pacjenta do danego etapu terapii itp.

– Czy są jakieś specyficzne zjawiska?

Zaskoczyło nas to, że w opisach w pracach egzaminacyjnych znalazło się mało wątków związanych z kryzysami wynikają-cymi z sytuacji epidemiologicznej, przejściu w pewnym okre-sie na pracę zdalną z pacjentem.

Pracując na co dzień z pacjentami, wiemy, ile emocji było związanych z niepewnością oraz zmianą form terapii. Kan-dydaci nie poddawali tego zagadnienia zbyt dużej analizie i refleksji.

– Co dalej z osobami, które jednak nie zdecydowały się przystąpić do egzaminu?

W przyszłym roku planowane są kolejne dwie sesje egzami-nacyjne, zachęcam do finalizowania swojej drogi szkolenia w zakresie psychoterapii uzależnień. Mimo niepewnej sytuacji epidemiologicznej jesteśmy w stanie zorganizować egzamin, a kandydaci, którzy się dobrze do niego przygotują, zdać.

Rozm. IK

Rozmowa z Jolantą Ryniak, Koordynator Komisji Egzaminacyjnych PARPA

Egzamin cErtyfikacyjny

w czasiE pandEmii

(6)

akcent

Praca nad problemami psychologicz-nymi pacjentów często sprawia, że tera-peuta niejako automatycznie rozdziela obszar zdrowia psychicznego od fizycz-nego. Bywa, że sami terapeuci, uznając się za niekompetentnych w problemach so-matycznych pacjentów, dają sygnał o ko-nieczności osobnego traktowania tych obszarów i zajęcia się zdrowiem soma-tycznym osób w terapii wyłącznie przez innych specjalistów, zwłaszcza gdy poja-wiają się konkretne problemy zdrowotne. Warto zwrócić uwagę, że obszarem funkcjonowania człowieka, który zostaje zaburzony w okresie narastających róż-norakich problemów pacjenta, jest wła-śnie zdrowie. Doświadczany stres i napię-cie są problemami psychosomatycznymi, a nie psychologicznymi, i często wynikają z zaniedbywania podstawowych zaleceń dotyczących dbania o zdrowie fizyczne, czyli:

• odżywiania,

• zdrowego rytmu dnia (zwłaszcza uwzględniania odpowiedniej ilości snu i wypoczynku),

• higieny codziennej, • aktywności fizycznej, • zdrowego środowiska,

• podejmowania/unikania ryzykownych zachowań (np. nadużywanie czegoś), • kontroli stanu zdrowia,

• podejmowania interwencji specjali-stycznych (np. zażywanie leków, ko-rzystanie z zabiegów).

Zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, kiedy świadomość tak dalece koncen-truje się na stresie i silnych emocjach, niejako oczywiste się staje pomniejsza-nie znaczenia podstawowych potrzeb dotyczących fizjologii organizmu. Choć właśnie jednym z podstawowych zaleceń dotyczących przezwyciężania kryzysu psychicznego jest pamiętanie o nich i ich zaspakajanie mimo wszystko. Problema-tyka zdrowia fizycznego powinna być

podejmowana w terapii, ponieważ zdro-wie rozumiane jako „dobrostan psychofi-zyczny umożliwiający pełne zaspokajanie potrzeb oraz funkcjonowanie społeczne”– to podstawowy warunek satysfakcjonują-cego funkcjonowania psychofizycznego.

Nie postępujemy jednak z powszech-nym uwzględnieniem tej zasady. Zdro-wie – choć wśród wartości tzw. uznawa-nych przez ludzi znajduje się dość wy-soko, o tyle wśród wartości realizowa-nych – bardzo nisko. Skutkuje to tym, że jednym z kosztów, na które się najłatwiej godzimy, dokonując różnych wyborów, są właśnie zaniedbania zdrowotne i wy-nikające z nich dolegliwości.

Jak podaje wiele doniesień nauko-wych dotyczących problematyki zdrowia – dwuletni okres systematycznego zanie-dbywania koniecznych zachowań zdro-wotnych musi skutkować jakimiś poważ-nymi, często przewlekłymi, problemami zdrowotnymi – psychologicznymi lub somatycznymi, albo i jednym, i drugim. Stan zdrowia jest obszarem, który pod-lega powolnym zmianom. Powoli się go buduje i wzmacnia, ale też trzeba trochę czasu, aby go zepsuć definitywnie. Wia-domo na pewno, że każdy z tych efektów w miarę podejmowanych działań jest nie-uchronny, o czym zapominają ci, którzy postanawiają „bezpiecznie” zaniedbywać zalecenia prozdrowotne lub trudno im uwierzyć we własny wpływ na zdrowie.

Długotrwałość i procesowość zmian w obszarze zdrowia skłania do różnych iluzji. Często świadomość pacjenta nie koncentruje się na tym obszarze, wręcz ucieka on od wglądu w zdrowotne skutki swojego postępowania, ulegając tym ilu-zjom albo też doświadczając subiektyw-nych trudności z długotrwałą i systema-tyczną mobilizacją prozdrowotną. Wszel-kie dolegliwości naszego ciała przekła-dają się na funkcjonowanie w sferze psy-chicznej i odwrotnie.

Jeśli czujemy ból ostry czy przewlekły, w naszej psychice pojawia się niepokój. Martwimy się, co się z nami dzieje. Zasta-nawiamy się, co powoduje nasze dolegli-wości i jak je zlikwidować. Wpływa to na nasz nastrój, procesy poznawcze (uwagę, zdolność koncentracji i skuteczność dzia-łania), a także na ogólne samopoczucie.

Natomiast dobra kondycja naszego ciała pozwala skupić się na innych aspek-tach naszego życia. Nasze codzienne na-wyki, poziom aktywności fizycznej oraz przeciążenia natury fizycznej i psychicz-nej wpływają bezpośrednio na naszą psy-chikę.

Historia i dynamika stosunku do wła-snych zachowań zdrowotnych pacjenta może wiele wnosić w rozumienie prze-biegu jego relacji ze sobą. Warto pamię-tać o tym, wsłuchując się w informacje o zachowaniach pro–i antyzdrowotnych oraz w różne skargi na swoje zdrowie na-szych pacjentów.

Konieczność integracji w postępowa-niu psychoterapeutycznym obszarów psychicznego i fizycznego funkcjonowa-nia pacjenta wydaje się ważna z kilku po-wodów:

• poprawa zdrowia fizycznego stwarza lepsze warunki do pracy psycholo-gicznej (człowiek chory somatycznie ma ograniczone zasoby do mobilizacji w obszarze zdrowia psychicznego), • eliminowanie somatycznych przyczyn

problemów w naturalny sposób po-prawia zdrowie psychiczne, a poprawa zdrowia fizycznego jest często moż-liwa dopiero poprzez rozwiązanie pro-blemów psychologicznych,

• dbanie o siebie poprzez zachowania prozdrowotne, zwłaszcza w zakresie zdrowia fizycznego, to narzędzie po-mocne w podnoszeniu rangi własnej podmiotowości i wartości przez pa-cjenta, a z kolei bardzo diagnostyczny dla oceny relacji pacjenta ze sobą

sa-Ponieważ rodzimy się i żyjemy „w jednym kawałku”, wydaje się niezwykle ważne, aby w myśleniu o człowieku

nie rozdzielać ciała od myśli i uczuć. Traktowanie wszystkich tych sfer jako jedności jest niezbędnym warunkiem

zdrowia i dobrego samopoczucia

Leszek Kapler

DBAnIe o zDRoWIe PRzez

PACJenTóW W TeRAPII

(7)

akcent

akcent

mym jest właśnie obszar zdrowia fi-zycznego i zaniedbywanie przez niego koniecznych zachowań zdrowotnych lub powracanie do nich. Wiele zaleceń prozdrowotnych to w istocie zalece-nia związane z relacją z samym sobą, dotyczące dbania o siebie. Ogrom-nie ważną częścią destrukcyjnych na-wyków w relacji ze sobą jest często w pierwszej kolejności zaniedbywanie siebie i działanie na swoją niekorzyść w obszarze zdrowia fizycznego. W końcu argument banalny, dotyczący koniecznego udziału zachowań nakiero-wanych na zdrowie fizyczne w terapii pro-blemów psychicznych – bo te zalecenia są proste... choć niełatwe we wdrożeniu.

Każde z podstawowych zachowań prozdrowotnych ma przełożenie na funkcjonowanie psychologiczne:

• Dieta z dużą ilością słodyczy i węglo-wodanów działa depresyjnie.

• Kontrola stanu zdrowia polegająca na badaniach laboratoryjnych mogłaby przynieść odpowiedź, np. czy chora tarczyca lub poziom cukru we krwi wpływają na samopoczucie pacjenta. • Wpływ zaniedbywania snu,

odpo-czynku oraz podejmowanie zachowań ryzykownych w postaci na przykład nadużywania czegoś (np. seksu, po-karmów, wysiłku fizycznego) na stan psychiczny wydaje się oczywisty. Przykładem integracyjnego i współza-leżnościowego traktowania tych obsza-rów jest podejście holistyczne w terapii.

HoLIsTyCznA InTeGRuJąCA TeRAPIA

Podejście holistyczne (holos – z gr. peł-nia, całość) to nowoczesna, profesjonalna koncepcja pracy nad zdrowiem psychicz-nym i fizyczpsychicz-nym w programach pomocy różnym grupom osób mających problemy psychologiczne (np. uzależnienia, depre-sja) lub/i różne dolegliwości fizyczne.

Celem oddziaływań holistycznych jest przywrócenie pełnej równowagi psychofi-zycznej w całym organizmie pacjenta oraz zdolności rozwoju, a nie tylko usunięcie dolegliwości psychicznych czy fizycznych. Stan równowagi może być zakłócony przez sytuacje życiowe, nierozwiązane problemy, niezaspokajane potrzeby, braki niektórych ważnych umiejętności osobi-stych, ale też tryb życia. Zaburzona rów-nowaga manifestuje się poprzez różne problemy psychologiczne, dolegliwości bólowe i dysfunkcje w organizmie, a w końcu przewlekłe schorzenia. Na bieżąco

doświadczamy jej poprzez poczucie na-pięcia, wyczerpania, bezradności, apatii, problemy w relacjach, ale też zaniedbywa-nie siebie czy podejmowazaniedbywa-nie zaniedbywa- niekonstruk-tywnych lub ryzykownych zachowań.

Holizm to pogląd (przeciwstawny re-dukcjonizmowi), według którego wszelkie zjawiska tworzą układy całościowe, pod-legające swoistym prawidłowościom, któ-rych nie można wywnioskować na pod-stawie wiedzy o prawidłowościach rządzą-cych ich składnikami. Całości nie da się sprowadzić do sumy jej składników. Holi-styczny układ to nie to samo co „wieloraki”, ale całościowy, powiązany wzajemnie i wzajemnie wewnętrznie współdziałający.

W odniesieniu do organizmu czło-wieka – podejście holistyczne traktuje organizm jako całość funkcjonującą dzięki ścisłemu powiązaniu jej elemen-tów. Oznacza to, iż w diagnozowaniu ja-kiejś choroby czy schorzenia, sprawiająca dolegliwości „część” organizmu musi być widziana wyłącznie w powiązaniu z po-zostałymi „częściami”, analizowana pod względem rodzaju tych powiązań i rozu-miana pod kątem jej wpływu na całość.

W tym rozumieniu jakaś dolegliwość psychiczna (np. depresja) lub „część” or-ganizmu (na przykład boląca głowa) jest tylko fragmentem całości. Jeśli cierpimy, coś nas boli, to znaczy, że nieprawidłowo funkcjonuje cały organizm, sygnalizując zakłócenie w ten sposób. Jeśli czujemy przygnębienie, odczuwamy ból, to pro-blem ma cały organizm, który, można powiedzieć, że cały jest w jakiś sposób przygnębiony.

Z kolei chcąc ulżyć dolegliwościom, powinniśmy, zajmując się całym organi-zmem pod względem psychicznym i fi-zycznym, rozpatrywać także powiązania wszystkich obszarów organizmu z tym cierpieniem, bólem i jego funkcjami.

Holistyczne podejście do zdrowienia mówi o tym, jak traktować cały organizm, sygnalizujący dolegliwość czy dysfunkcję w procesie wspomagania go w docho-dzeniu do dobrostanu. Trzeba wspomóc cały organizm, zajmując się oczywiście swoistymi sposobami wspomagania do-legającej części. Jeśli jesteśmy uzależ-nieni – wiele obszarów psychofizycznych w nas ma problem z uzależnieniem – jest niejako też uzależnione lub współdziała z uzależnieniem.

W uproszczony sposób, opisując orga-nizm w podejściu holistycznym, najczę-ściej przyjmuje się podział jego funkcji i obszarów na: ciało – umysł – duch lub:

psychika – ciało – duchowość. W tym ujęciu należy przyjąć podział obszarów organizmu pod względem jego funkcji:

• funkcje psychiczne (poznawcze, emo-cjonalne) odpowiedzialne za ana-lizę rzeczywistości i zaspokajanie po-trzeb psychicznych,

• funkcje somatyczne odpowiedzialne za odbiór rzeczywistości, sprawność organizmu i możliwość fizycznego działania (poruszania), odżywianie odpowiedzialne za zasilanie organi-zmu i dostarczanie mu niezbędnych substancji (pokarm i inne substancje wspomagające, dostarczane także in-nymi drogami niż pokarm np. drogą oddechową),

• duchowość odpowiedzialna za kie-runek podejmowanych działań (sens, cele).

Przykładem ilustrującym wzajemne zależności psycho–duchowo–fizyczne są badania nad związkiem śmiertelności z duchowością.

Duchowość z początku była utożsa-miana z religijnością i rozuutożsa-miana jako uczestnictwo w nabożeństwach reli-gijnych. W jednym z takich badań wy-kazano istotnie statystyczną różnicę w śmiertelności w dwóch grupach: nie-chodzących na nabożeństwa i chodzą-cych na nie więcej niż raz w tygodniu. U ludzi nieuczestniczących w nabożeń-stwach występowało większe ryzyko śmierci z powodu chorób oddechowych i minimalnie większe ryzyko śmierci z powodu chorób układu krążenia, cho-rób zakaźnych, raka i zewnętrznych przy-czyn. W innych badaniach tej samej za-leżności wskaźnik śmiertelności u osób uczęszczające na nabożeństwa raz w ty-godniu był mniejszy niż u tych, które nie chodziły wcale.

Innym przykładem powiązania ciało– psyche jest depresja – częsty i dolegliwy problem współczesności oraz częste zja-wisko wśród osób uzależnionych/współ-uzależnionych.

DePResJA – PoDeJśCIe HoLIsTyCzne

Objawy depresji to smutek, brak radości życia, nieumiejętność odczuwania rado-ści i przyjemnorado-ści, zaburzenia snu (bez-senność albo przeciwnie, nadmierna po-trzeba snu), brak energii utrudniający pracę, a nawet wykonywanie normalnych codziennych czynności, poczucie braku nadziei i perspektywy oraz rozmaite do-legliwości somatyczne.

(8)

akcent

Holistyczne podejście w leczeniu de-presji akcentuje wszechstronne oddzia-ływania na cały organizm prowadzące do zmiany chemii mózgu. W efekcie po-winny zaczynać się wydzielać neuroprze-kaźniki odpowiedzialne za dobry nastrój i odpowiedni do sytuacji poziom pobu-dzenia. Ważne posunięcia, jakie powinny być zalecone, to zapisanie się na zajęcia sportowe, regularny spacer i codzienna duża ilość ruchu na świeżym powietrzu, zmiana sposobu odżywiania i odpowied-nia długość snu, który zapewodpowied-nia regene-rację mózgu. Leczenie depresji ruchem, dietą i psychoterapią aplikuje się w wielu ośrodkach na świecie, nawet pacjentom

w bardzo ciężkim stanie, takim, którzy nie mają siły wstać z łóżka i mają myśli samobójcze. Terapeuci początkowo zmu-szają ich do aktywności fizycznej i zmian, aby po pewnym czasie pacjenci odzyskali energię do zainteresowania życiem.

DIeTA I mózG

Kiedy mózg pracuje dobrze, to prawdo-podobieństwo przemyślanych, sumien-nych zachowań przedłużających życie jest największe. Kiedy umysł jest „zmą-cony”, poważnie rośnie prawdopodo-bieństwo zachowań impulsywnych, nie-ostrożnych, bezmyślnych, narażających na chorobę i przedwczesną śmierć.

Jedną z najmądrzejszych rzeczy, jakie można zrobić, aby wydłużyć życie i nadać mu lepszą jakość, jest optymalizacja fi-zycznych funkcji mózgu.

Nasz mózg podejmuje decyzje, dzięki którym jesteśmy zdrowi, szczęśliwi i mamy szansę żyć przez wiele długich lat. Jednak nasz mózg podejmuje też złe decyzje, które rujnują nam zdrowie i skracają życie. Starzenie się to nie nasz wybór, ale posiadanie mózgu, który wy-gląda, czuje się i funkcjonuje staro – już jest! Wszystkie złe decyzje podejmo-wane przez całe życie wpływają na sta-rzenie się mózgu: zły sposób odżywiania, nieustanny stres, problemy zdrowotne,

niedostatek snu, nadmiar al-koholu, narkotyki, ryzykowne zachowania, zatrucie środo-wiska przyczyniają się do tego, że mózg zaczyna tracić spraw-ność.

Dla przykładu: zły stan części mózgu zwanej korą przedczo-łową wpływa na trudność z su-miennością, dyscypliną, podej-mowaniem decyzji, powoduje brak uwagi, niekontrolowane decyzje, dezorganizację czy mówienie głupstw.

Na poprawę funkcjonowa-nia tych obszarów wpływa od-powiednia dieta (więcej białka, mniej węglowodanów, zielona herbata), aktywność fizyczna, systematyczny trening fizyczny.

Problemy w obszarze układu limbicznego skutkują podwyż-szoną depresyjnością, negaty-wizmem, brakiem energii, ni-skim poczuciem własnej war-tości i objawami bólowymi. Po-maga dieta, duże ilości oleju ry-biego, ćwiczenia, płacz, terapie zapachowe.

DźWIęK I mózG

Istnieje bezpośredni związek pomiędzy stanem ciała i sta-nem umysłu. Kiedy pozbywasz się sztywności ciała, twój mózg również zaczyna pracować w sposób bardziej elastyczny.

Jednym ze sposobów wpły-wania na stan ciała i mózgu ma-jącym długą tradycję jest mu-zyka i rytm. Mumu-zyka i dźwięk posiadają moc zmiany ludz-kiej świadomości i przenika-nia w głąb niej. Terapia muzyką

(9)

akcent

jest w przypadku niektórych problemów i schorzeń jednym z niewielu sposobów osiągania poprawy. Wzbudzane wibra-cje fal mózgu są działaniem rytmicznym, które może docierać do tego, do czego nie da się dotrzeć za pomocą innych metod. Muzyka i rytm poprawiają wibracje fal mózgu, a te z kolei mogą być właśnie tym, czego nasze ciało, umysł i duch potrzebują, aby się przebudzić i powrócić do zdrowia. Co robi mama, gdy dziecko płacze? Nuci mu, huśta je, delikatnie potrząsa.

Lecznicza moc rytmu to na przykład bębnienie. Badania pokazały, że terapeu-tyczna gra na bębnach rozładowywała nagromadzone negatywne emocje i stres, pomagała uzyskać poczucie osobistej mocy. Muzyka okazała się uniwersalnym sposobem stymulowania mózgu – jego poszczególnych obszarów do działania jako jeden spójny, zintegrowany system.

Doświadczenia osób słuchających mu-zyki klasycznej, na przykład Mozarta, utworów barokowych, sprzyjają obni-żeniu tętna i wejściu w stan relaksacji, w którym poprawiają się niektóre możli-wości pamięci.

Istnieją dowody na prozdrowotne po-prawianie funkcji mózgu oddziałując prostymi technikami – obok dźwięku i rytmu – ćwiczeniami oddechowymi, za-pachem, czy kolorami.

GImnAsTyKA zDRoWoTnA TAI CHI JAKo eLemenT HoLIsTyCzneGo PoDeJśCIA Do LeCzenIA

Wywodzące się z Chin tai chi nazywane jest medytacją w ruchu. Przez nauczycieli i praktykujących bywa też określane jako sztuka mocnego stania na ziemi, wrasta-nia, czucia korzeni (ukorzeniania). Po-zornie łatwy, powolny ruch, gdzie jedna pozycja ciała płynnie przechodzi w na-stępną, daje ogromną wewnętrzną siłę i umiejętność koncentracji.

Najpopularniejsze podejście akcentuje jego rolę jako gimnastyki zdrowotnej, po-prawiającej ogólną kondycję. Już na tym poziomie widać przydatność tych praktyk na przykład w zdrowieniu osób uzależnio-nych, w trzeźwieniu, ćwiczenia te działają intensywnie, choć łagodnie, na wszystkie układy ciała, przywracając im naturalną sprawność. Stopniowe uruchamianie i uelastycznianie wszystkich grup mięśni poprawia dotlenienie organizmu, uspraw-nia krążenie krwi i wspiera procesy meta-boliczne. Ćwiczenia te mogą więc być po-mocne w początkowej fazie leczenia

uza-leżnienia, gdy duży wpływ na utrzymanie abstynencji i trzeźwości ma stan ogólny organizmu i gdy – oprócz psychoterapii – istotne jest usuwanie fizycznych zniszczeń spowodowanych przyjmowaniem sub-stancji uzależniających.

Znacznie rzadziej mówi się o psycho-terapeutycznym aspekcie tai chi, które poprzez swoje holistyczne oddziaływanie na cały organizm silnie wpływa na umysł i emocje, a pod okiem doświadczonego nauczyciela – terapeuty ułatwia odnale-zienie źródeł wewnętrznych problemów i skuteczne ich rozwiązywanie (podob-nie jak w metodzie Alexandra Lowena). Ćwiczenia te są też niezwykle pomocne w treningu uważności, bowiem w natu-ralny sposób skupiają uwagę uczestników na „tu i teraz”.

Tai chi, usuwając napięcie w ciele, po-maga w odprężeniu umysłu i ułatwia wyrażanie silnych emocji. Odpowiedni układ ruchów tai chi reguluje i pogłę-bia oddech, a poprawiając dotlenienie i ukrwienie wszystkich tkanek, daje dłu-gotrwały efekt zrelaksowania, zmniejsza poziom stresu, poprawia jakość snu. Ła-godnie rozciągane duże grupy mięśni nóg, ramion i pleców stają się bardziej elastyczne, znika nadmierne napięcie mięśniowe. Korzystają z tego również stawy, ścięgna i wiązadła, odzyskując z czasem pełny zakres ruchu. Poprawia się sylwetka, wzmacnia kręgosłup.

Zwiększenie elastyczności kręgosłupa umożliwia większy ruch mięśni w rejo-nie brzucha. Taki łagodny masaż dobrze wpływa na działanie wielu narządów we-wnętrznych, na przykład tych odpowie-dzialnych za prawidłowe trawienie i wy-dalanie, tym samym poprawiając ogólne samopoczucie. Tai chi poprawia krąże-nie krwi (a wraz z nią tlenu) w całym ciele, usprawniając układ naczyniowy, likwidując uczucie znużenia i zwiększa-jąc wytrzymałość. Ćwiczenia te wywo-łują głębokie, zrelaksowane oddychanie i długotrwały efekt odprężenia, co po-zwala znacznie zmniejszyć negatywne skutki stresu. Regularne praktykowanie wspiera procesy metaboliczne i podnosi poziom energetyczny organizmu, daje wewnętrzny spokój, poczucie pewności siebie i wewnętrznej mocy, zapewnia głę-boki, spokojny sen. Tego rodzaju oddzia-ływanie może być bardzo pomocne za-równo na początkowym etapie trzeźwie-nia (zrelaksowanie, dobry sen, sprawniej-szy umysł), jak i na etapie pogłębionym (koncentracja, kontrola nad wyrażaniem

emocji, poczucie sprawczości) (D.Kru-pińska, instruktor TaiChi).

zDRoWy KRęGosłuP fIzyCzny I PsyCHICzny

W potocznym znaczeniu używamy poję-cia „mocny kręgosłup” także w odniesie-niu do psychologicznej postawy posza-nowania własnych wartości, nieugiętości, konsekwencji. Określenie zdrowy „krę-gosłup psychiczny” kojarzy się nam także z posiadaniem ugruntowanej,„wyprosto-wanej” psychologicznej postawy – z ja-snym i zdrowym systemem przekonań. Różne przeciążenia psychiczne i fizyczne podwyższają stres i obciążają kręgosłup.

Od 60 do 90% populacji odczuwa pro-blemy ze strony kręgosłupa (szyjnego, piersiowego lub lędźwiowego). Doświad-cza więc tego skutków także w sferze psy-chicznej. Niestety 80% z tych dolegliwo-ści zależy od nas samych. Dlatego tak ważnym ogniwem w ciele jest kręgosłup.

Doświadczając problemów psychicz-nych, reagujemy na nie ciałem – napi-namy je, usztywniamy, pobudzamy lub osłabiamy różne jego funkcje. Problemy zapisują się w nim, często pozostawia-jąc dłużej trwapozostawia-jący ślad niż czas trwania samych problemów. Mówimy o „dźwi-ganiu” problemów, a od dźwigania jest kręgosłup. Dlatego jest taki obciążony. To „kręgosłupowe” odniesienie pod-kreśla znaczenie naszej psychicznej i fi-zycznej zdrowej podstawy – kręgosłupa i związków tych sfer, w których pogorsze-nie stanu, czyli „złamany kręgosłup” lub „brak kręgosłupa” mają podobne podłoże

oraz skutki psychiczne i fizyczne.

Z pomocą kręgosłupowi „słabemu” może przyjść Terapia Czaszkowo–Krzy-żowa. To mało inwazyjna, manualna me-toda oceny i poprawy funkcjonowania systemu czaszkowo–krzyżowego. System czaszkowo–krzyżowy to częściowo za-mknięty hydrauliczny system wewnątrz opony twardej otaczającej mózg i rdzeń kręgowy. Podstawową funkcją tego sys-temu jest produkcja, cyrkulacja i resorp-cja płynu mózgowo–rdzeniowego. Cy-kliczne wytwarzanie oraz wchłanianie płynu mózgowo–rdzeniowego powoduje występowanie rytmicznych ruchów ko-ści czaszki i koko-ści krzyżowej, a w kon-sekwencji wszystkich tkanek ciała. To tzw. trzeci rytm ciała (po oddechowym i krwionośnym) wyczuwalny przez fizjo-terapeutę w każdym punkcie ludzkiego ciała. Terapeuta czaszkowo–krzyżowy poprzez delikatny dotyk inicjuje proces terapeutyczny powodujący uwolnienie

(10)

akcent

w ciele i psychice człowieka pozostałości po urazach, chorobach lub traumatycz-nych przeżyciach. Dodatkowo urucha-mia naturalne mechanizmy samozdro-wienia, by kierować i wspomagać prawi-dłową odpowiedź organizmu człowieka na zaburzenie wewnętrznej homeostazy (M.Bebelski, fizjoterapeuta).

WPłyWAnIe nA DeCyzJe zDRoWoTne PACJenTóW

Decyzje zdrowotne skutkujące wynika-jącą z nich aktywnością pro– lub prze-ciwzdrowotną – dotyczą:

• zaprzestawania zachowań destrukcyj-nych i ryzykowdestrukcyj-nych,

• podejmowania zachowań konstruk-tywnych.

Destrukcyjny wzorzec reagowania przez ludzi na swoje zdrowie charaktery-zuje się takimi postawami:

1. Jeśli nic złego się z nimi nie dzieje, nie chcą przyjmować do wiadomości in-formacji o możliwościach wpływu na swoją sytuację zdrowotną oraz wła-snej odpowiedzialności za efekty – skutki zdrowotne (chcemy się czuć spokojnie).

2. Nie chcą wysiłku związanego z dba-niem o zdrowie (ciężaru, długotrwa-łości, cierpliwości).

3. Podejmują zmiany w aktywności zdrowotnej najczęściej w sytuacjach kryzysowych (przymusowych) lub czasem tylko pod wpływem znaczą-cych pozytywnych wzorców (nadzieja na lepsze).

4. Przerzucają odpowiedzialność za swój stan na czynniki zewnętrzne (osoby, sytuacje, zjawiska).

5. Podejmują aktywność zdrowotną naj-częściej, kierując się emocjami (przy-jemnością, lękiem, wstydem) a nie ra-cjami.

6. W sytuacjach niewygodnych – dole-gliwościach, zagrożeniach częściej po-szukują usprawiedliwienia niż wyjścia (rozwiązania), – „dlaczego?!, to przez to, że…”.

7. W sytuacjach kryzysowych dezorgani-zują się i tracą nadzieję zamiast mobi-lizować się.

8. W sytuacjach kryzysowych – koniecz-nych, presji zdrowia chcą poprawy bez żadnej zmiany sytuacji ani swojego postępowania – „po staremu...” (irra-cjonalność).

9. Podejmują zmianę zależnie od indy-widualnego, stosunkowo stałego po-ziomu nadziei, optymizmu i

poczu-cia skuteczności.

10. Kierują się wzorcami i doświadczeniami naj-bliższego środowiska i otoczenia.

11. W sytuacjach wyboru – konfliktu war-tości i interesów zdrowiem ryzykują bardzo łatwo.

12. Przeceniają swoje możliwości zdro-wotne – zaprzeczanie „mnie to nie do-tyczy”, ufanie swojej wyjątkowości). Mimo tego wszystkiego chcą być zdrowi i długo żyć! Konieczne jest więc oddziaływanie na decyzje zdrowotne pa-cjenta

moTyWoWAnIe Do

zACHoWAń zDRoWoTnyCH

Od czego zależą decyzje zdrowotne i co je kształtuje:

1. Przekonanie, że zdrowie jest WARTO-ŚCIĄ („zależy mi na: kondycji, odporno-ści, długim życiu...”), kształtowane przez: • doświadczenia zagrożenia zdrowia:

straty i inne koszty związane z aktyw-nością związaną ze zdrowiem, cierpie-nie i dolegliwości (ograniczenia, lęk, ból, żal),

• doświadczenia zysków z aktywności własnej i innych skierowanej na zdro-wie (wzrost odporności, wydolno-ści, siły, poprawa wyglądu), kształto-wane przez: wzorce (modele osobowe – osób wyjątkowo zdrowych, długo-wiecznych oraz chorych) i normy

spo-łeczne dotyczące zdrowia (na przy-kład „nie pieść się ze sobą”) oraz do-świadczenia własne i innych doty-czące wpływu na możliwość poprawy jakości i długości życia (takie zacho-wanie pomogło – takie zaszkodziło). 2. Indywidualne POJĘCIE ZDROWIA – kształtowane poprzez:

• powiększanie wiedzy na temat zdro-wia (wiedza naukowa i potoczna), wy-mianę informacji z innymi, reflekto-wanie własnych doświadczeń.

3. ŚWIADOMOŚĆ STANU swojego zdrowia kształtowana przez:

• kształtowanie nawyku monitorowa-nia stanu zdrowia (obserwacje własne i działania medyczne),

• wzrost wiedzy i umiejętności

doty-czących oceny stanu swojego zdrowia (wskaźniki, sposoby, objawy).

4. Poczucie MOŻLIWOŚCI WPŁYWU na swoje zdrowie kształtowane poprzez:

• zdobywanie wiedzy o zachowaniach zdrowotnych – konstruktywnych (prozdrowotnych) i rzeczywistych możliwościach wpływu na zdrowie przez człowieka,

• zwiększanie umiejętności i kształtowa-nie nawyków zdrowotnych (na przy-kład dotyczących prawidłowego od-żywiania lub powstrzymywania się od określonych zachowań ryzykownych – na przykład nadużywania czegoś),

Test, który może Ci pomóc spojrzeć szerzej na swoje ciało.

Czy stresuje cię twoje ciało? NIE

TROCHĘ DUŻO

1. Trudno mi utrzymać właściwą wagę. 0 1 2 3 4 5

2. Moje wakacje są zawsze zbyt krótkie, abym mógł w pełni wypocząć. 0 1 2 3 4 5 3. Zdarza się, że kurczowo chwytam się krzesła/kierownicy lub zaciskam pięści. 0 1 2 3 4 5 4. Moje dłonie są czasem zimne i wilgotne. 0 1 2 3 4 5 5. Miewam napięte mięśnie i bóle ramion. 0 1 2 3 4 5

6. Zgrzytam zębami. 0 1 2 3 4 5

7. Często miewam bóle głowy lub migreny. 0 1 2 3 4 5 8. Częściej niż zwykle bywam przeziębiony/miewam infekcje wirusowe. 0 1 2 3 4 5 9 Miewam lęki, bywam nerwowy, nadpobudliwy, przewrażliwiony. 0 1 2 3 4 5 10 powietrza (kurz, dym, silne zapachy, opary chemiczne itp.). W pracy lub w domu narażony jestem na denerwujące, męczące hałasy, temperatury, wibracje, zanieczyszczenie 0 1 2 3 4 5 11 Z trudnością zasypiam bądź budzę się w nocy. 0 1 2 3 4 5 12 W czasie wakacji i wolnych chwil trudno mi się zrelaksować. 0 1 2 3 4 5 13 Piję codziennie więcej niż dwie filiżanki kawy bądź herbaty – jeśli tak jest, zaznacz 5 0 1 2 3 4 5 14 Nie wykonuję minimum ćwiczeń gimnastycznych – minimum to 30 minut co najmniej 3 razy w tygodniu 0 1 2 3 4 5 15 Wypijam tygodniowo więcej niż 3 drinki alkoholowe. 0 1 2 3 4 5 16 Palę papierosy, fajkę, cygara lub zażywam tabakę. 0 1 2 3 4 5

Oblicz, jaki jest wynik testu – Wynik: ___

Jeżeli w wyniku otrzymałeś łącznie punktów: 18 lub mniej: Prawdopodobnie skutecznie radzisz sobie z napięciami związanymi z Twoim ciałem. 19 do 54: Tę sferę życia powinieneś przeanalizować dokładniej. Poziom twojego stresu jest na tyle wysoki, że w najbliższej przyszłości możesz doświadczać jego fizycznych lub psychicznych symptomów.

ponad 54: Wyniki testu sygnalizują niebezpieczeństwo! Potraktuj poważnie to ostrzeżenie. Naucz się dbać o swój organizm. Osiągnięcie tak wysokiego wyniku to poważne ostrzeżenie. Nie zwlekaj z podjęciem odpowiednich kroków!

(11)

akcent

• wzrost wiary w powodzenie – w moż-liwość uzyskania efektu zdrowotnego, czerpany między innymi z doświad-czania wpływu na swoje zdrowie (tak korzystnego, jak i niekorzystnego), • indywidualny poziom nadziei i

opty-mizmu.

Podejmowanie interwencji zdrowot-nych – strategie oddziaływania na decyzje zdrowotne

Obszar oddziaływania:

WARTOŚCI – unikać samego łagodze-nia objawów – wyjaśłagodze-niać prawdziwe przy-czyny stanu, dostarczać wzorców osobo-wych i tworzyć doświadczenia zdrowotne (pozytywne sytuacje, wiązanie skutków z działaniami), informować o stratach i zagrożeniach.

POJĘCIE ZDROWIA – edukować i doświadczać (odwoływać się do do-świadczeń dotyczących poczucia zdro-wia, pełni, dobrej kondycji, rozmawiać o stanie zdrowia).

ŚWIADOMOŚĆ SWOJEGO STANU – diagnozować i informować o

wyni-kach, konfrontować (powiązanie stanu zdrowia z przyczyną), wymuszać nawyk monitorowania (kontroli zdrowia – na przykład nakładaniem obowiązku badań kontrolnych), uczyć sposobów oceny stanu zdrowia.

MOŻLIWOŚCI WPŁYWU – eduko-wać na temat rodzajów zachowań kon-struktywnych, trenować ich podejmowa-nie, edukować na temat zachowań ryzy-kownych i trenować ich unikanie i zaprze-stawanie, dostarczać wzorców osób wpły-wających skutecznie na zdrowie, jakość i długość życia, edukować o nawykach i wymuszać je, odwoływać się do wła-snych doświadczeń pacjenta

dotyczących wpływu na zdrowie i sku-teczności w tym obszarze, kształtować ra-cjonalne (prawdziwe) przekonania doty-czące możliwości uzyskiwania wpływu na zdrowie i efektów tego działania.

Ludzie często więcej wiedzą o swoim zdrowiu i jego stanie niż realizują – nie umieją tego wcielić w życie. Konieczny jest trening. Wiele osób nie potrafi i nie ma nawyku samoobserwacji, monito-rowania różnych działań pod kątem ich zdrowotności, nie umie unikać zacho-wań ryzykownych, trwając nawet w po-stanowieniu o ich zaprzestaniu, nie jest w stanie wytrwać w powziętych zamia-rach. Pod względem kształtowania na-wyku monitorowania swojego zdrowia ludzie idą najczęściej w dwóch przeciw-stawnych kierunkach: uczą się

ignoro-wać lub respektoignoro-wać informacje (nawet subtelne) ze strony organizmu o stanie zdrowia psychicznego, a zwłaszcza fi-zycznego. Wiele osób nie zna podstawo-wych wskaźników bieżącej oceny stanu zdrowia – na przykład normy prawidło-wego ciśnienia krwi, tętna.

Zalecenia te prowadzą do wniosku, że w programach różnych rodzajów oddzia-ływania na zmianę zachowań na bardziej racjonalne i konstruktywne brakuje cze-goś, co można by nazwać treningiem czy szkołą zdrowotności, w której uczestnicy mogliby posiąść konieczną im wiedzę i umiejętności i do której mogliby zostać skierowani przez lekarza, psychologa, te-rapeutę w celu zwiększenia swojej moty-wacji i kwalifikacji.

Warto zaznaczyć w oddziaływaniach na zdrowie pacjenta także problem braku gotowości do uznania tej samo-wiedzy i samoopieki przez profesjonali-stów oraz wpływ ich własnego stosunku do swojego zdrowia, projektowany na pacjenta.

Terapeuci często nie chcą uznać roli ta-kich działań ani kształtować dążenia pa-cjentów do uczestniczenia w nich. Wielu terapeutów nie wierzy, że ma wpływ na stan zdrowia swoich pacjentów. Wymaga to wyposażenia pacjenta w znaczną część wiedzy i umiejętności, uwzględniania ba-dań mówiących o rzeczywistym powią-zaniu zdrowia psychicznego i fizycznego, ale także rozwiązania przez nas własnych problemów zdrowotnych i weryfikacji sto-sunku do zdrowia i wpływu na nie. Te-rapeuta często nie wie, co można by zro-bić, aby pacjenci bardziej zajmowali się swoim zdrowiem. Gdyby nawet istniały takie „szkoły zdrowotności”, często nie by-łoby oczywiste dla terapeutów traktowanie skierowania do takiej szkoły na równi z in-nymi poważin-nymi zaleceniami, czy pytanie o obecność i rozliczanie z efektów.

Aspekty dotyczące zdrowia, a tym bar-dziej jakiekolwiek problemy zdrowotne, wymagają edukowania i trenowania pa-cjentów i terapeutów w umiejętności dbania o stan zdrowia i motywowania do tego, gdy zajmujemy się człowiekiem chorym, cierpiącym, mającym dolegli-wości. Konieczne byłoby szkolenie tera-peutów w zakresie umiejętności kształ-towania racjonalnych zachowań i decyzji zdrowotnych.

Na zakończenie prosty test informu-jący o stanie zdrowia fizycznego za-czerpnięty z podręcznika „Psycholo-gii zdrowia”.

sTRes WyWołyWAny PRzez TWoJe CIAło

„Muszę robić wiele różnych rzeczy, czemu miałbym zmuszać się jeszcze do gry w tenisa?”, „Przez cały dzień biegam wo-kół dzieci, po co mam uprawiać jogging?!”, „Pilnuję tego, co jem. Nie mam nadwagi... no, może niewielką”, „Relaks? Oczywiście, zrelaksuję się, gdy w końcu pójdę spać”. Czy wyrażasz podobne opinie? Czy nie są one wymówkami, czy nie wynikają z fał-szywych przekonań? Jeśli czasem myślisz lub mówisz w podobny sposób, prawdo-podobnie lekceważysz ciało i zdrowie – jedno z niemożliwych do zastąpienia źró-deł siły. Czy sądzisz, że dobra kondycja fizyczna to luksus? Czy wmawiasz sobie, że nie masz czasu na myślenie o sporcie, ćwiczeniach, odpoczynku, diecie, higie-nie, opiece medycznej i o wszystkim tym, co wpływa na ciało? Czy lekceważysz in-formacje dotyczące zdrowego trybu ży-cia? Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek nad tym, o ile skracasz swoje życie, nie doceniając jego fizycznego aspektu?

symPTomy sTResu

WyWołAneGo PRzez CIAło

Wiele przeprowadzonych badań wskazuje na to, że stresujący tryb życia (doświad-czanie stresu negatywnego) może przy-czynić się do wystąpienia bądź przyspie-szenia różnych dolegliwości i chorób::

• lęk, nerwowość, nadpobudliwość, gwałtownie zmieniające się uczucia, • utrata apetytu lub nadmierny apetyt, • brak energii, zmęczenie,

• nerwowe zwyczaje: • obgryzanie paznokci • pocieranie dłonią karku

• nerwowe poruszanie stopą lub pal-cami.

• napięcie karku i ramion, • zimne, wilgotne dłonie, • zgrzytanie zębami, • bóle głowy/migreny, • zawroty głowy, • zaburzenia żołądkowe, • nadmierne pocenie się, • suchość w gardle, • przyspieszone bicie serca, • uginające się kolana,

Uwaga: Stwierdzenie u siebie któregoś z tych objawów nie świadczy o tym, że jest on wynikiem stresu. Niektóre symptomy fizyczne lub choroby mogą być nabyte lub uwarunkowane genetycznie.

Autor jest psychoterapeutą, specjalistą i superwizorem psychoterapii uzależnień, trenerem–superwizorem PTP.

(12)

nasze doświadczenia

Prawda w oczy kole, a więc kłamstwo wolę.

(Jan Sztaudynger) 

Wyobraźmy sobie następującą sytuację: przychodzi klient i mówi prawdę, całą prawdę i tylko prawdę o sobie, swoim życiu, swoich relacjach z innymi ludźmi, używkami bądź nałogowymi zachowa-niami. Niczego nie skrywa, nie umniejsza, nie udaje, trudno mu zadać pytanie, na które nie zna odpowiedzi, jest doskonale zgodny z esencją swojego doświadczenia. Niemożliwe, prawda?

A teraz wyobraźmy sobie, że po roku czy dwóch latach terapii ów klient wy-chodzi z naszego gabinetu w stanie men-talnym opisanym powyżej. Wszystko, co mówi, jest prawdą, jego świadomość jest przejrzysta, niczego nie skrywa, nie udaje, nie umniejsza, a jego świadectwo całkowicie zgadza się z wewnętrznym do-świadczeniem. I znowu niedorzeczność. Czyż nie o to chodziło w terapii?

* * *

Czy w ogóle możliwy do osiągnięcia jest taki tryb, w którym przestajemy kłamać? Być może pytanie powinno brzmieć, czy to w ogóle użyteczne i zdrowe, tak zaist-nieć bez kłamstw (czyli bez iluzji, złu-dzeń, niedopowiezłu-dzeń, mitów, snów, ma-rzeń, fantazji, nadziei, pogłosek, plotek, bóli fantomowych itd., itp.)?

W przedmowie do swojej głośnej książki „Kłamstwa, którymi żyjemy” Jon Frederickson pisze o kłamstwach, przez które cierpimy albo o chorobotwór-czych kłamstwach oraz o uzdrawiającej prawdzie. Czy możliwe zatem, że istnieją kłamstwa, przez które nikt nie cierpi albo niechorobotwórcze oraz czy to możliwe, aby istniały prawdy nieuzdrawiające czy wręcz niezdrowe?

Ta dyskusja toczy się od wieków, bez rozstrzygnięcia. Człowieka, który zawsze mówi to, co mu w duszy gra, po wstęp-nym etapie podziwu dla niego i fascy-nacji, uznajemy jednak za impertynenta, gbura, kogoś bezczelnego, czyli bez czoła (– sic!) i zaczynamy go unikać.

Społecznie jednak, tak zwane kłam-stwa grzecznościowe są wręcz nagra-dzane, a w każdym razie lubiane.

Poniżej niepełna lista możliwych kłamstewek, przeciwko którym adresaci nie protestują:

• świetne kotleciki • wszystko w porządku • nic nie szkodzi • jaki piękny ogród • terapia dużo mi dała

• jestem wdzięczny za kopa, którego do-stałem

• wiem, kim jestem • też cię kocham etc.

PRAWDA o KłAmsTWIe

Większość ludzi mniej więcej co dzie-sięć minut wypowiada kłamstwo, prawie każdy człowiek kłamie co najmniej raz dziennie – twierdzi Karolina Rangotis – specjalistka z Instytutu Badań

Wario-graficznych w Warszawie. Oszukujemy w różnych kwestiach mniej więcej co trzeciego swojego rozmówcę. Najczęściej kłamiemy i jesteśmy okłamywani w re-lacji ze swoimi dziećmi i rodzicami. Tak wynika z badań przeprowadzonych w la-tach dziewięćdziesiątych na Uniwersyte-cie Kalifornijskim przez Belle De Paulo.

Kłamią wszyscy, czego dowodzi Seth Stephens Dawidowitz, analizując wpisy zamieszczane na portalach społeczno-ściowych i zapytania internautów w wy-szukiwarkach typu Google, Yahoo. Da-widowitz przyjął, że kombinację prawdy o sobie wpisujemy, pytając Google’a o różne sprawy, np.: jak ukryć zdradę, czy picie szkodzi kobietom w ciąży, czy seks raz w tygodniu to rzadko? Następ-nie porównał natężeNastęp-nie podobnych za-pytań z deklaracjami tej samej populacji na portalach i wyszło mu, że musimy kła-mać.

„Panowie, którzy nigdy nie byli żonaci, twierdzą, że zużywają 29 prezerwatyw rocznie, co oznacza, że ich suma prze-wyższyłaby liczbę wszystkich kondomów

sprzedanych w USA zarówno mężczy-znom pozostającym w związkach mał-żeńskich, jak i kawalerom”.

Pokazujemy siebie z lepszej, często nieistniejącej, strony, udajemy, że mamy przyjaciół, że dobrze się bawimy, że je-steśmy zakochani, szczęśliwi, potrzebni. Oczywiście, nie wszyscy kłamią w tych samych zakresach i w takiej samej skali.

Badania Belli de Paulo donoszą, że kła-miemy głównie w swojej sprawie, mó-wiąc o sobie. Około osiemdziesiąt pro-cent kłamstw dotyczy samych autorów kłamliwych sentencji. Naczelną zaś mo-tywacją jest obrona bądź podwyższenie samooceny. Ciekawe jest to, że inny para-metr wykazał, iż przeważająca większość kłamstw to tak zwane kłamstwa czyste, czyli świadome mijanie się z prawdą.

Paul Eckmann z kolei, znany badacz problematyki kłamstwa, podaje najważ-niejsze powody, dla których ludzie kła-mią:

• aby uniknąć kary • dla nagrody lub korzyści

• aby ochronić kogoś przed krzywdą • w samoobronie

• dla utrzymania prywatności • aby uniknąć zakłopotania • aby poczuć dreszcz emocji • aby być miłym i uprzejmym

Kłamiąc, tylko niekiedy ludzie mają poczucie łamania jakiejś ważnej zasady. Media, celebryci, politycy, czyli główne dziś źródła kształtowania norm, mode-lują postawy odległe od kodeksów nie-podważanych przez wieki. Wchodze-nie w aurę zakłamania ułatwiają różne zmienne: wybiórczy ostracyzm, usank-cjonowanie istnienia fakenews–ów jako zjawiska równoległego z newsami, idea postprawdy (emocje i przekonania po-nad faktami). Nie umiemy sobie z tym radzić. Nie wiemy, jak obsługiwać zalew informacji i komunikatów ze świata. Trzy sita Sokratesa (prawdy, dobra, użyteczno-ści) mogą być przydatne, ale kto jeszcze ich używa?

Być może musimy zostać sto razy oszukani przez pacjenta, pozostając w trosce i akceptacji, żeby siedzący

naprzeciw nas człowiek poczuł, że już nie musi walczyć o uznanie poprzez kolejną kreację, bo jest przyjmowany

w całości…

Piotr Cholerzyński

(13)

nasze doświadczenia

Tomasz Witkowski dzieli kłamstwa na podkategorie:

• kłamstwa mimowolne (grzeczno-ściowe, operacyjne, w celu zwrócenia na siebie uwagi) • kłamstwa altruistyczne • kłamstwa żartobliwe • kłamstwa egotystyczne • kłamstwa manipulacyjne • kłamstwa destrukcyjne

Powyższe zestawienia przytaczam dla porządku, nie ma w tym artykule miejsca, by je szerzej omówić. Natomiast warto zatrzymać się przy innym podziale: na kłamstwa kompulsywne i patologiczne.

AuTomATyzm Czy PAToLoGIA?

Kompulsywni kłamcy to osoby kłamiące w sposób automatyczny – pisze Ran-gotis – nawykowo, bez kontroli. Dla ta-kich osób niekłamanie sprawia trudność, zwłaszcza w sytuacjach, gdy ich reputacja jest zagrożona. Kłamanie w ich wydaniu ściśle wiąże się z dbałością o utrzyma-nie poczucia wartości, którego zaniżony poziom jest cechą wspólną dla wszyst-kich kompulsywnych kłamców. Kłamią w związku z tym obronnie.

Większość tego rodzaju kłamców zdaje sobie sprawę z tego, że kłamią, mają

po-czucie niestosowności czy amoralności tego zjawiska, ale sami nie potrafią z tym nic zrobić. W związku z tym kłamstwo tego typu jest egodystoniczne dla jed-nostki, czyli stanowi nieakceptowalną część Ja (ego).

Czym innym jest kłamstwo patolo-giczne. To rodzaj zrośniętego z jednostką sposobu funkcjonowania. Nie stanowi świadomej obrony przed zagrożeniem, to forma emanacji osobowości. Kłam-stwo takie jest zatem egosyntoniczne – spójne z obrazem siebie, a w związku

z tym niezwykle trudne do przepraco-wania w terapii.

Taka osoba kłamie, zmyśla, two-rzy na poczekaniu historie mające wzbudzić ciekawość, podziw, sza-cunek. Definicja mówi o fałszo-waniu rzeczywistości w stopniu skrajnie nieadekwatnym do rezul-tatu, jaki przy pomocy tego kłam-stwa chce się osiągnąć.

Naczelnym, nieco przerysowa-nym przykładem patologicznego kłamcy w literaturze przedmiotu, jest baron Munchausen, który za-liczył dwie podróże na Księżyc (w tym jedną niezamierzoną), jedną podróż do wnętrza Ziemi, lot na kuli armatniej oraz wyciągnięcie z bagna siebie samego za włosy.

Istotą takiego kłamstwa jest owa nieadekwatność. Pamiętam opowieść pacjenta z problemem hazardowym, który zdemolował swój dom, upozorował włama-nie, wybił sobie ząb po to, żeby ukraść swojemu dziecku pienią-dze ze skarbonki.

Osoby kłamiące w ten sposób nie liczą się z odbiorem i odbiorcą. Prawda nie jest dla nich warto-ścią, oszukując, nie mają skrupu-łów. Bardzo często sami wierzą w swoje kłamstwa, dlatego niejed-nokrotnie kłamią „do końca”. Zła-pani na kradzieży, powiedzą, że to nie oni. Nie potrafią odróżnić prawdy od fikcji, którą głoszą. Nie mają w ogóle takiego dylematu. Funkcjonują w trybie równoważ-ności psychicznej (to, co czuję i myślę, jest dokładnym odzwier-ciedleniem rzeczywistości). Czę-sto niejako dziedziczą skłonność do kłamania po swoim kłamią-cym rodzicu. To stąd przekona-nie o tym, że wszystko jest w po-rządku z ich kręgosłupem

(14)

moral-nasze doświadczenia

nym. Nie sposób odwołać się u nich do etyki, moralności, przyzwoitości. Słysząc kogoś takiego, czujemy niepokój, mamy wrażenie jakiejś nieprawidłowości.

Patologiczni kłamcy mają osobowość zorganizowaną w kierunku antyspołecz-nego i/lub narcystyczantyspołecz-nego rysu bądź za-burzenia.

Kompulsywna forma kłamstwa cechuje często osoby z rozpoznaniem ADHD, ChAD i Borderline.

oBRonA KłAmsTWA

Jakże wielu naszych pacjentów wpisuje się w ten obraz…

Niekiedy kłamstwo służy przetrwaniu, np. gdy dziecko ma świadomość, że wy-jawienie prawdy wiąże się z niezadowole-niem rodzica albo/i zagrożeniezadowole-niem poczu-cia bezpieczeństwa, z karą trudną do zin-tegrowania. W takich warunkach kłam-stwo staje częścią systemu zachowań oraz postaw ocalających osobę i życie. Staje się antywartością.

To tak jak na wojnie: sabotaż, kradzież, zachowania odwetowe czy coś, co w cza-sach pokoju nie mieści się w katalogu ak-ceptowalnych zjawisk.

Większość naszych klientów wycho-wała się na „wojnie o przetrwanie”. Czę-sto ich głównym orężem było kłamstwo. Mimo, że czasy się zmieniły, a oni stali się dorośli, to nie zdołali się wyzbyć broni, dzięki której, między innymi, dziś się spo-tykamy. Tak jak w przeszłości, wiele sytu-acji życiowych obecnie przeżywają jako zagrożenie swojej integralności, bezpie-czeństwa, mimo że obiektywnie nie są to sytuacje tego typu.

Nie będzie im łatwo przestać kłamać. Bardzo dużo zależy od przyjęcia takiego pacjenta przez terapeutę. Akceptacja i empatia zdają się być podstawowymi narzędziami pracy z taką osobą.

„Mam akceptować to, że pacjent mnie oszukuje?” – mógłby ktoś spytać. Być może jest tak, że musimy zostać sto razy oszukani przez takiego pacjenta, pozo-stając w trosce i akceptacji, żeby siedzący naprzeciw nas człowiek poczuł, że już nie musi walczyć o uznanie poprzez kolejną kreację, bo jest przyjmowany w całości.

Nikt nie lubi być oszukiwany, ale kłam-stwo z tych kategorii nie godzi w terapeutę ani w relacje z pacjentem, dopóki nie po-traktujemy osobiście jego skłonności.

Walka, w potocznym rozumieniu tego słowa, z kłamstwem w terapii nie ma sensu. Kłamstwa po stronie pacjenta nie da się po prostu namierzyć i wykluczyć.

Jest ono przejawem konfliktu, który mu-simy wspólnie odkryć. To bardziej za-gadka, łamigłówka, równanie z niewia-domymi niż pole minowe do rozbrojenia. Dopiero niezaakceptowanie takiego pacjenta z jego nieodkrytym dramatem, tropienie kłamstw, punktowanie i kon-frontowanie zmienia terapię w pojedy-nek. Raz górą jest terapeuta, jak mu się uda przyłapać pacjenta na minimali-zowaniu strat spowodowanych piciem, a raz pacjent, jak się terapeuta nie zo-rientuje.

Dużo ważniejsza niż prawdomów-ność pacjenta jest autentyczprawdomów-ność tera-peuty oraz to, żeby nie emitować w trak-cie terapii potencjalnie fałszywych treści albo wprost – żeby nie oszukiwać. Ob-szar możliwych przekłamań jest okazały. Mamy różne podejścia do genezy uzależ-nienia, jego istoty i form terapii. Sporo się pozmieniało.

Terapeuta, który ex cathedra wygłasza kredo o alkoholizmie jako chorobie pier-wotnej, przestaje być wiarygodny. Chyba że z jakiegoś niezrozumiałego powodu, nie ma świadomości, że dziewięćdzie-siąt procent jego słuchaczy doświadczyło traumy (bądź traum), zanim popadli w nałóg. Różnie dziś rozumiemy zjawiska niegdyś jednoznacznie postrzegane.

Całkiem niedawno pacjent rozdraż-niony był na głodzie, niewyspany – na głodzie, śnił mu się alkohol – w nawrocie. Ech, kiedyś było łatwiej, krótka diagnoza, proste zalecenia...

Obowiązujący przez dekady para-dygmat Profesora Jerzego Mellibrudy nie jest już dziś jedynym kierunkiem pracy dla terapeuty. Próbujemy, eksperymen-tujemy, może psychodynamicznie, może motywacyjnie, a może przy pomocy le-ków? A może POP?

Wydaje się, że to dobrze. Moje obser-wacje są takie, że skuteczność na tym nie cierpi, a klient dostaje ofertę bardziej zróżnicowaną albo po prostu dostoso-waną do swojej sytuacji.

PoDsumoWAnIe

Wygląda na to, że kłamstwo jest kultu-rowo i biologicznie wręcz wpisane w ży-cie człowieka, nierzadko staje się częścią strategii ocalającej integralność jednostki. Zapisuje się wówczas jako jedna z obron. Nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby pro-jekcję, regresję, wyparcie, znane od cza-sów Freuda mechanizmy chroniące przed wewnętrznym konfliktem i lękiem, oce-niać z perspektywy moralnej czy etycznej.

Być może również w przypadku kłam-stwa należałoby uznać za szesnastowiecz-nym lekarzem Paracelsusem, że to dawka czyni truciznę, ale trucizną może być wszystko. Nawet prawda. (Omnia sunt venena, nihil est sine veneno. Sola dosis facit venenum).

Na koniec ciekawostka. Byli agenci CIA napisali książkę, w której przedstawiają sposoby demaskowania kłamczuchów. Zalecają zwracać uwagę na kilka szcze-gółów świadczących o możliwości kłam-liwej reakcji:

• pauza lub opóźnienie działania - nie-charakterystyczne dla schematu ko-munikacji danej osoby,

• brak spójności komunikatu werbal-nego i niewerbalwerbal-nego,

• zakrywanie ust lub oczu – jakby ktoś nie chciał jednak wypowiedzieć kłam-stwa albo nie chce widzieć reakcji na fałsz,

• odchrząkiwanie, przełykanie śliny przed wypowiedzią,

• ręka przy twarzy – w wyniku stresu wywołanego nieszczerością krew od-pływa z twarzy do mięśni, które mają pomóc w ucieczce bądź walce, na-czynia włosowate twarzy są podraż-nione, pojawia się poczucie chłodu lub swędzenia, dłoń bezwiednie wędruje do twarzy,

• ruch punktu kotwiczego – czy sie-dzimy, czy stoimy, zawsze zakotwi-czamy swoje ciało w kilku punktach. Ich poruszenie może oznaczać próbę redukcji napięcia spowodowanego wiadomo czym,

• gest porządkowania – układanie cze-goś wokół siebie, poprawianie ręka-wów, krawata, włosów, wygładzanie ubrania itp.

Bibliografia:

1. Carnicero, S., Houston, P., Floyd, M., Ten-nant, D. (2015), Anatomia Kłamstwa. Kraków: Wydawnictwo SQN

2. Davidovitz, S.S. (2019), Wszyscy kłamią. Kraków: Wydawnictwo Literackie

3. Frederickson, J. (2018), Kłamstwa którymi żyjemy. Poznań: Wydawnictwo W drodze

4. Philips, T. (2020), Krótka historia wciskania kitu. Warszawa: Wydawnictwo Albatros

5. Witkowski, T. (2002), Psychologia kłamstwa. Taszów: Biblioteka moderatora

6. Rangotis, K. https://www.wariograf.com.pl/ anatomia–klamstwa/

Piotr Cholerzyński

– socjolog, certyfikowany specjalista terapii uzależnień i współuzależnień, psychoterapeuta humanistyczno–egzystencjalny. Pracuje w Pracowni Motywacji i Zmian w Poznaniu.

(15)

nasze doświadczenia

Artykuł, który mają Państwo przed sobą, jest efektem mojego wieloletniego do-świadczenia pracy z osobami, które zgła-szają się na terapię jako osoby współuzależ-nione, obserwacji i prób zrozumienia ich sytuacji i funkcjonowania oraz przemyśleń i prób uporządkowania tychże przemyśleń. Im więcej pacjentek z tej grupy, im wię-cej superwizji pracy młodych i doświad-czonych terapeutów z tymi pacjentkami oraz zajęć szkoleniowo–dydaktycznych, tym bardziej ugruntowuje się we mnie myślenie, które opisałam w artykule „Dla-czego to takie trudne? Krótki przewodnik po trudnościach pracy z osobą  współ-uzależnioną”, który został opublikowany  w „Terapii Uzależnienia i Współuzależ-nienia” w numerze 3 w maju 2014.

Na podstawie moich ówczesnych do-świadczeń i wiedzy, sformułowałam stwierdzenie, że to, co nazywamy współ-uzależnieniem, należałoby rozpatrywać jako zjawisko społeczne, nie zaś psycho-logiczne. Po ponad sześciu latach od tej publikacji, nie tylko mam ponownie chęć podpisania się pod nią, ale mam także potrzebę rozwinięcia tej tezy i poddania jej pod dyskusję środowiskową.

Nie ukrywam, że obecna sytuacja spo-łeczno–polityczna, a szczególnie masowe protesty kobiet i hasła tych protestów, wpłynęły na moją gotowość jasnego sfor-mułowania moich przemyśleń, które do tej pory trochę „przemycałam” przy róż-nych okazjach (szkoleń, superwizji, roz-mów z kolegami po fachu).

Tyle tytułem wstępu. Czas na meritum. Zacznę więc od początku, czyli diagnozy.

PułAPKA DIAGnozy

Osoba, która zgłasza się do placówki (za-zwyczaj to Poradnia Leczenia Uzależnie-nia i WspółuzależnieUzależnie-nia), jest diagno-zowana przez specjalistę psychoterapii uzależnienia na dwóch poziomach – dia-gnozy współuzależnienia jako takiego i diagnozy nozologicznej. Zacznę od tej drugiej, bo to prostsze.

Po co nam w ogóle ta diagnoza? Ano po to, żeby pacjentka mogła zostać wcią-gnięta do rejestru pacjentów, a oddziały-wania terapeutyczne je dotyczące mogły być rozliczane przez NFZ.

Jak wiadomo (choć zdarza mi się odkrywać, że nie jest to wiedza po-wszechna), takie zaburzenie, jak współ-uzależnienie nie występuje w żadnej kla-syfikacji chorób i zaburzeń, z uwzględ-nieniem nadal obowiązującej w Europie ICD–10, ale także w kryteriach diagno-stycznych DSM–5.

W momencie, kiedy terapia uzależnie-nia i współuzależnieuzależnie-nia stała się w Polsce procedurą medyczną włączoną do ko-szyka świadczeń gwarantowanych, trzeba było leczenie pacjentów placówek świad-czących terapię „zmedykalizować” tak, aby można było tę terapię wycenić i roz-liczać. Żeby mieć taką możliwość, nale-żało pacjentom przyporządkować dia-gnozę – nie można leczyć kogoś, kto nie jest chory. Z osobami uzależnionymi nie było problemu, problem pojawił się przy współuzależnieniu i DDA.

Prawdopodobnie dylemat ówczesnych decydentów polegał na tym, że albo coś, jak mówi się w slangu policyjnym, „przy-klepiemy” tym pacjentom, albo stracimy prawo do ich leczenia. I chwała za to tym, którzy wówczas, próbując zatrzymać w terapii bezpłatnej rodziny osób uzależ-nionych, wymyślili, że da się im przypisać diagnozę zaburzeń adaptacyjnych, F43,2. Problem polega na tym, że duża część środowiska uwierzyła, że ta diagnoza jest prawdziwa i uprawniona, a tak nie jest. Zapominając o konotacjach historycz-nych zaistnienia tej diagnozy, uczymy kolejne pokolenia specjalistów stawiania jej bez refleksji dotyczącej nadużycia dia-gnostycznego i kolejne pokolenia specja-listów rosną w przekonaniu, że leczą pa-cjentki współuzależnione z ich zaburzeń adaptacyjnych.

Ta diagnoza ma dwa słabe punkty. Po pierwsze, pomija kryterium czasowe,

bardzo wyraźnie zaznaczone w opisie kryteriów tzw. obowiązkowych dotyczą-cych zaburzenia. W przypadku F43.2 mamy określone w kryterium A, że ob-jawy występują nie później niż w czasie jednego miesiąca od wystąpienia stresora. To jeszcze dałoby się obronić, ale kryte-rium C (przypominam, wielkimi literami oznaczane są kryteria obowiązkowe do zdiagnozowania jakiegoś zaburzenia) już się obronić nie da, ponieważ mówi ono, że reakcja trwa nie dłużej niż sześć miesięcy, z jednym wyjątkiem (F 43,22), ale i tu mamy ograniczenie czasowe do dwóch lat. Możemy nagiąć te ramy cza-sowe, gdyż mówią o ustąpieniu obja-wów od ustania stresora – skoro stres jest przewlekły i nie ustępuje, możemy przy-mknąć oko na czas trwania reakcji.

Jednak drugi słaby punkt jest zawarty w kryterium B, które przytoczę w cało-ści (podkreślenie moje): „B. Osoba prze-jawia objawy lub zaburzone zachowa-nie o cechach charakterystycznych dla którejś z form zaburzeń afektywnych (F 30 – F 39) (z wyjątkiem urojeń lub oma-mów), zaburzeń wymienianych w F 40 – F 48 (zaburzenia nerwicowe, związane ze stresem i pod postacią somatyczną) (...) lecz nie spełnia kryteriów żadnego z tych zaburzeń.” Rozumieć ten zapis, według mnie, należy tak, że zaburzenia adapta-cyjne możemy zdiagnozować dopiero po wyeliminowaniu w diagnozie zaburzeń afektywnych i nerwicowych. Ale przecież diagnozę innych zaburzeń może stawiać tylko psychiatra lub psycholog kliniczny, specjalista psychoterapii uzależnień nie ma takich uprawnień. Niestety, psycho-log kliniczny i psychiatra może to robić w innych placówkach niż placówki terapii uzależnień i współuzależnienia, ponieważ ich kontrakty nie zawierają możliwości świadczenia usług dla innych pacjentów niż tych, którzy mają rozpoznanie uzależ-nienia lub zaburzeń adaptacyjnych.

Ponieważ na ogół nie zastanawiamy się nad zasadnością diagnozy nozologicznej,

To kobiecy przekaz transgeneracyjny i presja społecznych oczekiwań wobec kobiety tworzą kulturę

współuzależnienia. „Klasyczny” program terapii współuzależnienia wpisuje się w reguły patriarchalne, a

właściwie je utrwala

Joanna Wawerska–Kus

(16)

nasze doświadczenia

wiemy, że aby pacjentka została zarejestro-wana i mogła uczestniczyć w terapii, mu-simy tę diagnozę postawić i wpisać do karty, znika nam z oczu zagrożenie nadużycia diagnostycznego, jakiego dokonujemy.

Przypominam, że w naszym systemie prawnym, osoba z rozpoznaniem psy-chiatrycznym traci prawo do starania się o adopcję, nie może mieć dostępu do da-nych niejawda-nych. Jeśli „tylko” stawiamy nieprawidłową diagnozę – ma to nieco mniejszy ciężar, ale jeśli przypisujemy i rejestrujemy diagnozę osobie zdrowej...

Tu przechodzimy do diagnozy współ-uzależnienia lub tego, co nazywamy współuzależnieniem. Przypomnę dla po-rządku definicję, która od wielu lat obo-wiązuje w polskim lecznictwie i zawarta jest w programach nauczania szkół tera-pii uzależnień. Dopuszcza się wprawdzie alternatywne koncepcje (głównie osobo-wościową, rzadziej, z jakże słuszną

re-zerwą, współuzależnienia jako choroby), ale jednak ta sformułowana przez Zofię Sobolewską–Mellibrudę jest stosowana i używana najczęściej. Brzmi ona tak: „współuzależnienie to utrwalona forma funkcjonowania w długotrwałej, trudnej i niszczącej sytuacji związanej z destruk-cyjnymi zachowaniami uzależnionego partnera, ograniczająca w sposób istotny swobodę wyboru postępowania, prowa-dząca do pogorszenia własnego stanu i utrudniająca zmianę własnego położe-nia na lepsze”. Przy czym diagnozę tego stanu prowadzimy według trzech głów-nych kryteriów – podejmowagłów-nych przez pacjentkę nieudanych prób zmiany tej sytuacji, nieudanych prób wycofania się z niej i w końcu nieprawidłowej adaptacji do tej sytuacji.

Ta definicja rodzi wiele pytań, ale naj-ważniejsze z nich są, według mnie dwa.

Pierwsze – jeśli mówimy o

nieprawidło-wej adaptacji, to co w sytuacji opisanej w de-finicji nazwiemy prawidłową adaptacją?

Drugie – o czym właściwie świadczą kryteria używane w diagnozie, dlaczego mają świadczyć o zaburzeniu?

Ośmielę się sformułować przypuszcze-nie, że traktowane jako kryteria diagno-styczne zachowania czy systemy przeko-nań kobiet, z których te zachowania wyni-kają, są wyznacznikami funkcjonowania kobiety w roli dobrej żony, czasami stano-wiąc warunki własnej wartości. Uznanie tych zachowań za kryteria diagnostyczne to według mnie, swoista patologizacja ko-biecości lub pewnego modelu koko-biecości.

Czym JesT KoBIeCość

W tzw. tradycyjnym rozumieniu roli przypisywanej płci żeńskiej (płeć kultu-rowa/gender) mamy zawarty wzorzec opiekuńczości, troskliwości, odpowie-dzialności za trwałość rodziny. Pokolenia kobiet (nie tylko w Polsce) wyrastających w warunkach patriarchalnego porządku społecznego były socjalizowane w taki sposób, aby chronić siebie i swoje potom-stwo poprzez uzyskiwanie ochrony ze strony mężczyzn. Żeby tę ochronę uzy-skać, musiały płacić – brakiem autonomii, praw, samodzielności.

Łatwo zapominamy, że prawa wybor-cze kobiety uzyskały zaledwie sto lat temu, a w niektórych krajach znacznie później (w Szwajcarii dopiero w 1971, w jednym z kantonów w 1990 roku). Nie pamiętamy, że prawo do stanowienia o losie dzieci (paradoksalnie bardziej małżeńskich niż pozamałżeńskich) bardzo długo miał wy-łącznie mężczyzna, a tendencja przyzna-wania ich kobietom po rozwodzie to zdo-bycz (dziś często nadużywana przez sądy) lat sześćdziesiątych XX wieku.

Rodzicielstwo pozamałżeńskie było hańbą dla kobiety (w niektórych środo-wiskach jest nadal), a więc kobieta wie-działa, że ciąża powinna zaistnieć w mał-żeństwie, stąd, m.in. jej odpowiedzialność za zdobycie męża i utrzymanie trwałości małżeństwa, czasami za wszelką cenę.

Warto pamiętać, że Kodeks Rodzinny, który m.in. wprowadza obowiązek ali-mentacji dzieci to Ustawa z dnia 25 lu-tego 1964. Wcześniej prawo takich kwe-stii nie regulowało.

Dlaczego pozwalam sobie na te histo-ryczne dywagacje, pisząc o koncepcji współuzależnienia? Ponieważ uważam, że to, co w programach terapeutycznych nazywamy współuzależnieniem, nie jest zaburzeniem, tylko wynikiem zinterna-lizowania transgeneracyjnego przekazu,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ponieważ coraz oczywistsze staje się traktowanie części ciała jako materiału zamiennego, więc skłania to do akceptacji poglądu, że ciało nie jest istotnym składnikiem

Badań Naukowych przy AMG wpływają wnio- ski dotyczące nowych leków w leczeniu nadciśnienia tętniczego, leków psycho- tropowych, a nawet leków przeciwastmatycznych,

Posługiwanie się magiczną kartą prób w celu zwiększenia dorobku ko- niecznego dla naukowego przetrwania i – być może – nadzieja na liczący się suk- ces daje

Kluczowe jest tu wyraŜenie „którego poznanie przez Boga w tym czasie jest logicznie moŜliwe”, gdyŜ suponuje ono po pierwsze, Ŝe Bóg – przynajmniej w aspekcie swojej

Derrida próbuje więc przypomnieć, Ŝe tam gdzie pojawia się kategoria „doświadczenia źródłowego”, tam zawsze juŜ jest dyskurs, teoria, filozofia i język, w

realizmu w sprawie moŜliwych światów wydaje się w kaŜdym razie waŜna okoliczność, Ŝe owa teoria nie dostarcza teorii istnienia w tym sensie w jakim teorią istnienia jest

Two main reasons, according to Rawls for limiting demands of distribu- tive justice in international realm to a mere duty of assistance are: (1) an assump- tion of the

Paczkowskiej-Łagowskiej obejmuje roz- prawy: Aufbau der geschichtlichen Welt in den Geisteswissenschaften, Plan der Fortset- zung zum „Aufbau der geschichtlichen Welt...” a