• Nie Znaleziono Wyników

Dlaczego warto pisać artykuły do (międzynarodowych) czasopism socjologicznych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dlaczego warto pisać artykuły do (międzynarodowych) czasopism socjologicznych"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

A n t o n i S u ł e k

DLACZEGO WARTO PISAĆ ARTYKUŁY

DO (MIĘDZYNARODOWYCH) CZASOPISM

SOCJOLOGICZNYCH

W naukach ścisłych i przyrodniczych, które nazywają się rozwiniętymi, już dawno czasopismo naukowe a nie książka stało się podstawowym rodzajem wydawnictwa, a artykuł w czasopiśmie – podstawowym rodzajem publikacji naukowej1. W tych dziedzinach, jak nas nauczył Th omas Kuhn, badania prowadzone są w ramach paradygmatów i polegają na dokładaniu cegiełek do gmachu wiedzy, aż do czasu gdy paradygmat się wyczerpie i nastanie rewolucja, z której wyłoni się nowy para-dygmat. Taka cegiełka to właśnie artykuł, przyczynek, ale w sensie pozytywnym – wkład, contribution. Książkami w tych naukach bywają podręczniki lub retro-spektywne refl eksje, a „uczony, który książkę taką pisze, bardziej naraża swą repu-tację na szwank, niż ją umacnia”2.

W naukach humanistycznych i społecznych książka zachowuje swoje znaczenie i doniosłość. Książka ma wiele unikalnych zalet: można w niej zaprezentować ob-szerną, złożoną i wielostronną analizę zagadnienia, przedstawić całość wyników poważnego badania lub wyłożyć rozwiniętą koncepcję teoretyczną. Napisana ję-zykiem zrozumiałym dla ludzi wykształconych książka, a nie artykuł w specjali-stycznym czasopiśmie jest tym medium, za pomocą którego naukowcy kontaktu-ją się z szerszymi kręgami społecznymi i z badaczami z innych dyscyplin. Socjologię bez jej wielkich i mniejszych książek trudno nawet sobie wyobrazić,

1 D.J. de Solla Price, Mała nauka – wielka nauka, tłum. P. Graff , Warszawa 1967, s. 63–87. 2 T.S. Kuhn, Struktura rewolucji naukowych, tłum. H. Ostromęcka, Warszawa 2001, s. 50.

(2)

znaczenie artykułu w czasopiśmie jednak narasta. Warto zwrócić uwagę, że wiele sławnych książek w socjologii światowej to zbiory artykułów, bynajmniej nie pisa-nych jako rozdziały planowapisa-nych książek, przykładem Teoria socjologiczna i struk-tura społeczna Roberta Mertona czy Interakcjonizm symboliczny: perspektywa i me-toda Herberta Blumera. Wedle zmienionego właśnie Prawa o szkolnictwie wyższym, także i w naukach społecznych „spójny tematycznie zbiór” rozdziałów w książkach lub artykułów w czasopismach może być już formą rozprawy doktorskiej.

W swoim szkicu odpowiem na pytanie, dlaczego – nie zaniedbując bynajmniej pisania autorskich monografi i – warto przyłączać się do tego trendu i pisać raczej artykuły do czasopism naukowych, niż rozdziały do prac zbiorowych, a w szcze-gólności, dlaczego warto pisać artykuły do czasopism międzynarodowych (mam na myśli czasopisma o zasięgu międzynarodowym, nieważne czy w tytule mają International, European czy American). Prace zbiorowe są dwojakiego rodzaju. Jeden to monografi a zbiorowa, analiza złożonego problemu, w której rozbiór po-szczególnych zagadnień szczegółowych zadano wielu starannie wybranym auto-rom. Drugi to tom pokonferencyjny, zbiór referatów wygłoszonych na konferencji przez różnych autorów, często nawet nie zapraszanych imiennie, ale takich, którzy zgłosili się sami w odpowiedzi na call for papers. Wydaje się, że w socjologii polskiej ten drugi typ jest dominujący, opublikowanie tomu pokonferencyjnego jest przed-miotem ambicji organizatorów, a czasem nawet nadrzędnym celem, któremu służy konferencja. Tymczasem rzadko która z setek międzynarodowych konferencji so-cjologicznych odbywających się każdego roku w świecie kończy się publikacją książki pokonferencyjnej – autorzy referatów albo i organizatorzy konferencji sta-rają się natomiast opublikować je z czasem w periodykach.

Niektóre z zalet drukowania prac w czasopismach są oczywiste i wystarczy je tylko wymienić. Czasopismo jest pomyślane jako miejsce druku drobniejszych prac szczegółowych, przyczynków. Druk w czasopiśmie pozwala na szybkie zako-munikowanie, rozpowszechnianie i włączenie wyników badań w wartki strumień nauki, a także pozwala na szybką reakcję społeczności naukowej, wyrażaną w cy-towaniu lub krytyce pracy przez następnych autorów. Czasopisma są czymś w ro-dzaju tablic ogłoszeń – powszechnie uznanym i rozpoznawalnym miejscem, gdzie zainteresowani szukają najnowszych publikacji i ważnych wiadomości ze swojej dziedziny. Czasopisma selekcjonują nadsyłane im „manuskrypty”, więc zawierają prace ważne i niezbędne dla kogoś specjalizującego się w jakichś zagadnieniach i pozwalają mu „być na bieżąco” ze stanem wiedzy. Ponieważ w nauce chodzi o pierwszeństwo, publikowanie w szybko ukazujących się czasopismach umożliwia autorom potwierdzanie swego pierwszeństwa. Ciekawsze są mniej oczywiste zale-ty druku w czasopismach.

(3)

Czasopisma mają swoje dobrze naukowcom znane hierarchie. Jedne z nich two-rzą się w toku nieformalnej wymiany subiektywnych opinii badaczy, a inne na pod-stawie analizy ilościowej cytowań publikowanych w czasopiśmie artykułów – w in-nych periodykach. Autorzy dążą do publikowania artykułów w możliwie najlepszych czasopismach. Nie chodzi im tylko o to, by tekst rozpowszechnić, uczynić publicznie znanym, lecz żeby stało się to w medium wysoko cenionym, często czytanym i czę-sto cytowanym, słowem – „prestiżowym”, a to jest trudne do osiągnięcia. Iczę-stotą pu-blikacji tekstu naukowego nie jest tylko jego upublicznienie, ale przejście przez proces oceny, ewaluacji, recenzowania. Wywieszenie tekstu na własnej stronie in-ternetowej, a nawet na często odwiedzanej witrynie instytucji nie jest jeszcze jego publikacją, a jedynie udostępnieniem, i nie jest to sprawa medium, gdyż jest publi-kacją tekst zamieszczony w czasopiśmie internetowym, a nawet tekst ogłoszony przez czasopismo papierowe w trybie on-line fi rst. W efekcie w zdrowej nauce o war-tości artykułu można sądzić wstępnie na podstawie rangi czasopisma, które artykuł poddało ocenie i przyjęło do druku – miejsca tego czasopisma w hierarchiach cza-sopism (wiele redakcji podaje to miejsce na swoich stronach domowych).

Tak jak istnieje hierarchia czasopism, nie istnieje hierarchia monografi i zbio-rowych ani tomów pokonferencyjnych. Czasami o wartości zawartych tam tekstów możemy coś powiedzieć: w przypadku wydawnictw ciągłych (serials) na podstawie serii wydawniczej, w której się ukazały, czasami na podstawie nazwiska redaktora, wydawnictwa lub rangi konferencji, której dorobek tom zawiera. Takiego rankingu tomów zbiorowych odwołującego się do tych lub innych kryteriów, który byłby analogiczny do rankingów czasopism, nikt jednak nie zbudował, i stanowi to istot-ny problem przy różnego rodzaju ocenach parametryczistot-nych. W ministerialnej ocenie parametrycznej 2010 wszystkie monografi e bez względu na ich, nieocenia-ną, zawartość merytoryczną liczone były tak samo. Tak samo liczone były rozdzia-ły w pracach zbiorowych, a że nie obmyślono jeszcze sposobu różnicowania ich wartości, były one punktowane bardzo nisko i w konsekwencji w wypadku lep-szych instytucji naukowych były automatycznie eliminowane z podstawy oceny parametrycznej, w której oceniało się tylko pewne quantum prac najwyżej punk-towanych3.

Dlatego na podstawie tytułów czasopism, w których ktoś drukuje swoje arty-kuły, można sądzić o osiągnięciach i możliwościach ich autora. Publikowanie w czołowych czasopismach dyscypliny, czy to w kraju, czy w świecie, jest miarą mistrzostwa naukowego. Aby określić pozycję badacza w nauce, nie musimy czytać jego tekstów i dociekać, co jest w nich nowego – zadowalamy się informacjami,

(4)

gdzie, w jakiej rangi czasopismach on drukuje. Pierwszą informacją o autorze ocze-kiwaną w różnych poważnych aplikacjach o granty czy stanowiska jest np. pięć najlepszych lub ostatnich publikacji i wystarczy spojrzeć na tytuły czasopism, aby wyrobić sobie wstępną, ale sterującą dalszą lekturą opinię o możliwościach apli-kanta. Na tej samej podstawie ocenia się też pozycje instytucji lub nawet gałęzi wiedzy. W Stanach Zjednoczonych publikuje się np. rankingi wydziałów socjologii wedle liczby artykułów opublikowanych przez ich pracowników w ten top, dzie-siątce najlepszych, tzn. najczęściej cytowanych, czasopism socjologicznych.

Wysyłając artykuł do czasopisma, poddajemy procedurze anonimowej oceny swoją pracę, a więc i siebie samych. Hierarchia tytułów czasopism wyznacza hie-rarchię osiągnięć publikacyjnych. Im wyżej się na tę drabinę wdrapiemy, tym wię-cej jesteśmy w nauce warci. Publikacja to „akademicki banknot” do kupienia sobie tytułu, awansu, uznania, grantu4. Także i banknoty naukowe mają różne nominały, sama „liczba publikacji” nie jest żadną miarą osiągnięć naukowych, podobnie jak nie jest miarą zasobności liczba posiadanych w portfelu banknotów o nieznanych nominałach. Dlatego w dobrze zorganizowanym systemie nauki istnieją czasopi-sma, w których wydrukować artykuł jest bardzo trudno (rejection rate w „Ameri-can Journal of Sociology” i „Ameri„Ameri-can Sociological Review” sięga 90%!). Takie czasopisma bezustannie, jak bobry tamę, umacniają swoją atrakcyjność i pozycję stratyfi kacyjną, albowiem „wszyscy” chcieliby drukować swoje prace tam, gdzie je wydrukować najtrudniej, a redakcja dba o to, by pozycja czasopisma mierzona jego „impactem” nie uległa obniżeniu, a zamieszczenie w nim artykułu nie uległo dewaluacji.

Czasopisma dostarczają więc nam podstawy do samokategoryzacji. Jako socjo-logowie wiemy, że nasza jaźń jest „odzwierciedloną”, przeglądamy się w cudzych oczach i w społecznych lustrach; te zwierciadła bywają krzywe, ale lustereczka made in Poland zwykle upiększają. I tak, młody adept nauki czyta oceny swojej pracy przez szefa, z zasady pozytywne; recenzje pracy doktorskiej napisane przez recenzentów zaproponowanych przez promotora, raczej tylko wyjątkowo krytycz-ne, a gdy ubiega się o stanowisko (jeśli „u siebie”, to zwykle tylko pozornie) kon-kursowe, to składa opinie napisane na jego własną prośbę itd. Dopiero gdy ktoś składa wnioski o granty, to otrzymuje recenzje, których autorzy wiedzą, że pozo-staną dla aplikanta osobami anonimowymi. Dopiero gdy wyśle artykuł do dobre-go czasopisma, ogólnopolskiedobre-go lub międzynarodowedobre-go, ma szansę, po raz pierw-szy w swej karierze zawodowej (!), otrzymać recenzję double blind, dwustronnie

4 J. Pękala, Mechanizm ‘peer review’ na przykładzie polskich czasopism naukowych, Instytut So-cjologii UW 2009, niepubl. praca magisterska, cyt. za zgodą autorki.

(5)

anonimową. Dlatego artykuł, który bez żadnych „referencji” został wyceniony ano-nimowo na naukowym rynku i przyjęty do druku w czasopiśmie o ustalonej po-zycji, może być podstawą rzetelnej samokategoryzacji. Chcąc zmierzyć swoją war-tość, takim właśnie ocenom trzeba się poddawać.

Pisząc artykuł z myślą o druku w dobrym czasopiśmie, znamy jego poziom, jesteśmy świadomi jego wymagań i jeśli możemy mieć jakąkolwiek pewność, to taką, że tekst będzie przyjęty tylko wtedy, jeśli recenzenci uznają, że spełniliśmy te wymagania; swój tekst wysyłamy for consideration, a nie „do druku”. Recenzowanie to „naukowy panoptykon”, zaś „recenzent kryje się w samym autorze”, który czuje jego oko już na etapie pisania5. Zdyscyplinowani (podwójne znaczenie tego słowa bardzo się tu przydaje) staramy się napisać tekst tak dobry, jak tylko potrafi my, a przed wysłaniem zbieramy jego koleżeńskie komentarze (acknowledgments w polskich czasopismach pojawiają się jednak rzadko) i poddajemy się procedurze peer reviewing, kontroli jakości, której dokonają wyznaczeni przez redakcję kom-petentni specjaliści, o ile, oczywiście, redakcja nie odrzuci manuskryptu outright, at the initial review6. Ponieważ tekst jest zanonimizowany i nikt oprócz redakcji nie zna nazwiska autora, a zwykle i samego autora, to opinia recenzentów o autorze nie może, nawet nieświadomie, wpłynąć na ocenę jego utworu. Zostaniemy stara-nie zrecenzowani, możemy dostać tekst do poprawy, czasem do poważnej poprawy, a czasem nawet i do kolejnej poprawy. Na takiej pracy redakcji i recenzentów tekst tylko zyskuje, a my, jego autorzy, wraz z nim.

Redakcje czasopism są bardziej wymagające niż redaktorzy tomów pokonfe-rencyjnych. W takich tomach, czasem po prostu „materiałach konferencyjnych”, często zamieszcza się wszystko to, co na konferencji wygłoszono, a bywa przecież, że wygłoszono wszystko, co zgłoszono. Zdarza się nawet, że organizatorzy konfe-rencji w opłatę konferencyjną włączają koszt druku referatu w tomie pokonferen-cyjnym – przyjmują więc tekst „w ciemno” lub tylko na podstawie abstraktu i na-zwiska autora. Tomy pokonferencyjne są często wydawane przez samą instytucje organizującą konferencję, a jeśli są recenzowane, to przez osoby wskazane przez ich redaktorów. Jeśli wydaje je wydawnictwo zewnętrzne, to z reguły publikuje je jako rzecz zleconą, nie bierze odpowiedzialności za jej poziom i nie zależy mu na szczególnie wnikliwych, wymagających dodatkowej pracy recenzjach. Ponadto tom recenzowany jest nieanonimowo i jako całość, a to drugie nie sprzyja wnikliwej ocenie poszczególnych referatów i eliminacji tekstów wyjątkowo słabych. Redakcja

5 Ibidem.

6 Publishing and the Peer Review Process, www.fordham.edu/images/academics/graduate_ scho-ols/gsa/photos.wo [dostęp: 9.05.2011].

(6)

czasopisma natomiast, jeśli otrzyma propozycję druku bloku referatów z konferen-cji, to poddaje je ocenie wedle kryteriów własnych, a nie konferencyjnych.

Artykuł w czasopiśmie naukowym ma istotną przewagę nad rozdziałem w to-mie pokonferencyjnym. Referat pisany jest do określonego, konkretnego audyto-rium, wiele w nim jest przyjęte for granted. Artykuł przeznaczony jest do całej społeczności naukowej, a jego zawartość ma się wkomponować w bezosobowy system wiedzy. Artykuł musi więc być self-comprehensive, musi stać na własnych – i cytowanych nogach. Referat jest utworem ustnym, formą „oralnej transmisji wiedzy”7 i nawet jeśli został napisany, przeznaczony jest do wygłoszenia lub bez-pośredniej prezentacji. Na konferencjach referaty są krótkie, bo czasu mało, a or-ganizatorzy coraz częściej ograniczają objętość tekstów do publikacji do kilkunastu stron maszynopisu. Dlatego w tomach pokonferencyjnych rzadko pojawiają się solidne i obszerne rozprawy. Na konferencjach rozpraw defi nitywnych, już wykoń-czonych się nie wygłasza, nie miałoby to zresztą większego sensu – wygłasza się tam natomiast teksty o różnym stopniu zaawansowania, które potem w swych defi nitywnych wersjach drukowanych w czasopismach opatrzone są adnotacjami typu „artykuł napisany na podstawie referatu”, a nawet „na motywach referatu”, „pierwsza wersja artykułu była wygłoszona na” czy też new, revised, updated, en-larged, augmented version od the paper presented at…

Istnieje, także w socjologii, coraz większa presja na publikowanie w języku angielskim, a silna preferencja dla prac w tym języku w parametryzacji 2010 za-pewne ją wzmogła. Pojawia się więc kwestia wyboru języka publikacji: po polsku czy po angielsku?

Socjologia uczestniczy w dwóch obiegach wiedzy. Jest ona nauką międzynaro-dową, w której światowa społeczność socjologów porozumiewa się między sobą w językach komunikacji międzynarodowej, zasadniczo w języku angielskim. Jest ona także nauką narodową, jest zrośnięta z historią, życiem, kulturą i językiem swego kraju i pełni wiele funkcji w szerszym społeczeństwie; tak cenioną „wy-obraźnię socjologiczną” można krzewić w społeczeństwie tylko w jego własnym języku, a nie w jakimkolwiek języku obcym. Dlatego socjologowie powinni publi-kować w obu językach – po angielsku pisać do świata, a po polsku – do swoich polskich kolegów, studentów i innych czytelników krajowych. Nie ma sprzeczności między tymi dwiema tendencjami, czasem warto publikować te same teksty w obu językach, a bardzo często publikowanie tekstu tylko po angielsku, zwłaszcza

publi-7 R.K. Merton, On the Oral Transmission of Knowledge [w:] Sociological Tradition from

Genera-tion to GeneraGenera-tion. Glimpses of the American Experience, R.K. Merton, M.W. Riley (eds.), Norwood,

(7)

kowanie po angielsku w Polsce, miałoby mały sens. Samo opublikowanie artykułu „po angielsku”, a nawet „za granicą” nie jest znowu takim sukcesem, jeśli czasopi-smo ma bardzo mały zasięg lub niski poziom, a w każdym razie nie jest większym osiągnięciem niż publikacja np. w „Studiach Socjologicznych”. Nie ma też większe-go sensu wydawanie w Polsce anglojęzycznych numerów polskich czasopism, bo mało kto w świecie trafi na zamieszczone tam przekłady wybranych artykułów z tego czasopism – lepiej publikować te przykłady w „Polish Sociological Review” lub w periodykach międzynarodowych.

Tym, czego w socjologii polskiej brak, nie są jednak publikacje w języku pol-skim, ale w dobrych czasopismach międzynarodowych, i właśnie poprawie tego stanu rzeczy miało służyć ustawienie parametrów w ocenie parametrycznej 2010. Jest ich tam bowiem więcej niż mało, a parametryzacja tylko raz jeszcze udoku-mentowała tę penurię8. Na podstawie ankiet jednostek dostępnych na witrynie Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego można się zorientować, jak niewiele artykułów publikują socjologowie w czasopismach najlepszych, „fi ladelfi jskich”, a i z innymi jest niewiele lepiej. Różne są tego powody: trzeba napisać tekst dobry, przetłumaczyć go i jeszcze do tego liczyć się z odrzuceniem; a ponadto sens publi-kowania za granicą nie jest oczywisty, skoro w Polsce można zostać nawet profe-sorem bez opublikowania choćby jednej pracy, którą miałby szansę przeczytać ktoś za granicą, kto nie zna języka polskiego. Tym, na co chcę zwrócić uwagę, jest jednak trudność szczególna – językowa, ale nie chodzi mi o język jako środek komunika-cji, ale jako narzędzie myślenia.

Aby artykuł socjologa z Polski mógł ukazać się w międzynarodowym czasopi-śmie, nie wystarczy, by był ciekawy dla autora i dobrze napisany po angielsku. To, co autor ma do powiedzenia, powinien wypowiedzieć w kategoriach zrozumiałych dla audytorium, którego nie zna, i które ma zwykle małą wiedzę o Polsce; nie mo-że więc wiele przyjmować for granted, jak w konferencyjnym referacie. Musi to opowiedzieć w języku wolnym od odniesień i aluzji kontekstowych. Tekst musi rozwiązać problem sformułowany na „tle wiedzy”, ujęty w języku teorii socjolo-gicznej lub przynajmniej analizy porównawczej. Innymi słowy, trzeba zamienić „Polskę” na wartość zmiennej, ważnej teoretycznie lub komparatystycznie.

Dwadzieścia–trzydzieści lata temu Polska interesowała światową socjologię jako kraj i wtedy w czasopismach międzynarodowych pojawiały się artykuły z in Poland w tytule. Obecnie już ani tematyka „polska”, ani autorzy „z Polski” nie

8 Por. K.M. Słomczyński, Socjologia polska w procesie jej międzynarodowej integracji [w:] Los

i wybór. Dziedzictwo i perspektywy społeczeństwa polskiego, A. Kojder, K.Z. Sowa (red.) Rzeszów 2003,

(8)

są atrakcyjni per se. Polska pozostaje ważna i ciekawa, ale już nie jako obiekt, lecz jako strategiczne stanowisko badawcze (termin Mertona), miejsce, w którym wy-stępują unikalne wartości i kombinacje zmiennych socjologicznych. Pozwalają one porównawczo testować teorie i generalizacje, a to tym bardziej, że w Polsce istnie-je rozwinięta socjologia, a więc na zainteresowanie nie mogą liczyć już manuskryp-ty, które mają w tytule in Poland, a nawet Th e case of Poland, tym co przyciąga uwagę, jest Th e evidence from Poland. Unikalne polskie doświadczenie musi być skonceptualizowane, zinterpretowane i opowiedziane teoretycznie. I oczywiście opisane w dobrym standardowym ELS, English as Language of Science, najlepiej sprawdzonym przez native speakera, kogoś, o kogo w Polsce coraz łatwiej.

Zachęcając do pisania dobrych tekstów do czasopism socjologicznych, a szcze-gólnie do wysyłania ich do dobrych czasopism międzynarodowych nie odwoły-wałem się do interesów polskiej socjologii jako dyscypliny, mam bowiem wrażenie, że argumenty apelujące do interesu własnego przemawiają dziś w Polsce silniej niż odwołujące się do dobra wspólnego.

L I T E R A T U R A :

Kuhn T.S. , Struktura rewolucji naukowych, tłum. H. Ostromęcka, Warszawa 2001. Merton R.K., On the oral transmission of knowledge [w:] Sociological Tradition from

Gene-ration to GeneGene-ration. Glimpses of the American Experience, R.K. Merton, M.W. Riley

(eds.), Norwood, NJ 1980, s. 1–35.

Pękala J., Mechanizm ‘peer review’ na przykładzie polskich czasopism naukowych, Instytut Socjologii UW 2009, niepubl. praca magisterska.

Price D.J. de Solla, Mała nauka – wielka nauka, tłum. P. Graff , Warszawa 1967.

Publishing and the peer review process, www.fordham.edu/images/academics/graduate_

schools/gsa/photos.wo [dostęp: 9.05.2011].

Słomczyński K.M., Socjologia polska w procesie jej międzynarodowej integracji [w:] Los

i wybór. Dziedzictwo i perspektywy społeczeństwa polskiego, A. Kojder, K.Z. Sowa (red.)

Rzeszów 2003, s. 123–146,

Sułek A., Parametryzacja nauk społecznych 2010, „Forum Akademickie” 2011, nr 3, s. 38–40. Sułek A., Uczenie z Melvinem Kohnem, „Studia Socjologiczne” 2009, nr 1, s. 189–193.

Cytaty

Powiązane dokumenty

13. Wywiązuje się dyskusja na temat kwestii poruszonych w artykule - czy opinia autora na temat współczesnej kondycji reportażu jest słuszna? czy wskazówki, które podaje autor

Młodzież zgłosi się do poszczególnych grup tematycznych (muzycy, graficy, itd.), wspólnie opracuje plan działań i zaprezentuje swoje pomysły odnośnie realizacji projektu, ustali

Zakład funkcjonuje już kilka lat, ale chyba tak naprawdę niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, czym się zajmujecie.. - Na pewno dzieci wiedzą więcej niż

Uczestnikiem programu może zostać student po ukończeniu drugiego semestru jednolitych studiów magisterskich, po ukończeniu drugiego semestru studiów I stopnia, po ukończeniu

Uczestnikiem programu może zostać student po ukończeniu drugiego semestru jednolitych studiów magisterskich, po ukończeniu drugiego semestru studiów I stopnia, po ukończeniu

Kiedy dziecko przejawia trudne zachowania zwykle odczuwamy frustrację, bezsilność, obawę, że coś jest nie tak, skoro ono się tak zachowuje.. Zdarza się, że

Dalej wydaje się, że to co trudne to za nami, nic z tych rzeczy po jednym zbiegu następuje podbieg i tak aż do 7km, po którym pojawia się pierwsza prosta, nawrót i do 9 km spokój

element odporności nieswoistej; białka wytwarzane przez komórki zakażone wirusem i przenikające do komórek sąsiednich jeszcze nie zainfekowanych; silnie hamują replikację