• Nie Znaleziono Wyników

Ironiczny "skok stylu" : Miciński i Witkacy pomiędzy wzniosłością a groteską

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Ironiczny "skok stylu" : Miciński i Witkacy pomiędzy wzniosłością a groteską"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Ironiczny "skok stylu" : Miciński i

Witkacy pomiędzy wzniosłością a

groteską

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 14, 351-367

2008

(2)

Marek Pąkciński

Ironiczny „skok stylu”: Miciński i Witkacy

pomiędzy wzniosłością a groteską

J

ak napisał Fryderyk N ietzsche w znanym fragm encie Tako rzecze Zaratustra zatytuło­ w anym O widmie i zagadce:

I zaprawdę, com ujrzał, tegom nigdy jeszcze nie widział. Ujrzałem młodego pastucha, miotającego się po ziemi, dławiącego się w kurczowych podnietach, o twarzy potwornie wykrzywionej [...] długi czarny wąż zwisał m u z gęby. C zyżem widział kiedykolwiek tyle w strętu i bladego przerażenia na cu ­ dzej twarzy? O n spał zapewne? I wąż wpełzł m u w gardziel — i wgryzł się w nią m ocno.

D ło ń m oja targała węża, targała co sil: — darem nie! w ydrzeć węża z gar­ dzieli nie zdołała. Wówczas krzyknęło coś we m nie: „Ukąś! G ryź!” „Głowa precz! G ryź!” — tak oto krzyczały ze m nie przerażenie, niena­ wiść, w stręt i litość społem: wszystko m e zło i dobro krzyknęło we m nie tym je d n y m okrzykiem . —

D o m nie, odważni! Wy poszukiwacze, usiłowacze, w y wszyscy, co p o ­ wierzając się żaglom podstępnym wypływacie na nieznane morza! Wy za­ gadką weselni! Zgadnijcież m i oto zagadkę, na którą w onczas patrzałem , w ytłum aczcież m i to w idm o największego samotnika! [...] — Pastuch wszakże ugryzł, ja k m u to krzyk mój radził; przygryzł dobrym kęsem! Daleko od siebie w ypluł głowę węża; i skoczył na nogi. —

N ie pasterz to, nie człowiek ju ż, — przeistoczony, olśniony, co śmiał się wraz! Przenigdy nie śmiał się na świecie żaden człowiek, jako ten się śmiał!1

1 Cyt. za edycją: F. N ietzsche, Tako rzecze Zaratustra. Książka dla wszystkich i dla nikogo, tl. W B erent, G dynia b. d., s. 187-188.

(3)

We fragm encie tym , niezależnie od jeg o szczegółowej, herm eneutycznej in terp reta­ cji, m am y do czynienia z przem ianą, zw rotem , przekształceniem nastroju. A bstrahując od pojawiających się tu postaci Z aratustry i M łodego Pasterza, stw ierdzić m ożna, iż je s t to zm iana pew nego typu patosu („D o m nie, odważni! Wy, poszukiwacze, usiłowacze [ . .. ] ” itd.), w którym pobrzm iew a w zniosłość, na nastrój osłabienia napięcia, charakte­ ryzujący się zanikiem grozy obrazu poprzedniego, zniesionej niejako przez nadludzki śm iech bohatera. N ie rozstrzygając tego, czy ów drugi nastrój m oże m ieć jakiś związek z groteską, a zatem , czy śm iech w yzw olonego pasterza był „gargantuiczny”, w arto m oże zatrzym ać się nad tym przejściem narracji i podjąć refleksję, kierow aną pytaniem , czy ó w fragm ent nie je s t w jakim ś sensie zapowiedzią przekształceń ludzkiej sam ow iedzy w epoce now oczesności, a zatem także — w e współtworzącej ją literaturze.

Jeśli chodzi o styl Tako rzecze Zaratustra, należy stwierdzić, iż był o n postrzegany nader am biw alentnie naw et przez zdeklarow anych zw olenników autora tej książki. Stanisław Brzozowski pisał o tym następująco:

Ta niezdrow a, barbarzyńska m oc, jaskraw ość kolorytu, przeciążenie cen- nościam i i nadm ierny, wzbudzający w ątpliw ość przepych m usiał stać się stylem. Snoby całego świata w tym to pokoście, [...] nakładanym przez usystem atyzow aną niem oc i obłudną jałow ość epoki, w idzą istotę nie- tzscheanizm u2.

A utor Głosów wśród nocy odnajduje zatem w stylu N ietzschego niepokojącą d w u ­ znaczność, która każe m u zakw estionow ać stylistyczną klarow ność dzieł filozofa i sztuczny — jego zdaniem — patos. A je d n a k sam o zjawisko stylistycznego przejścia, czy też w spółistnienia stylów, które pozwalało koegzystować patosowi lub wzniosłości z autoironią (N ietzsche określał się wszak w ym iennie m ianem myśliciela lub błazna), budziło zaintrygowanie.

Oczywiście polscy m oderniści doświadczyli rów nież tego przejścia. Jak pisze M ag­ dalena Popiel w rozpraw ie o specyficznej „groteskowej w zniosłości” w Nietocie Tade­ usza M icińskiego:

Język powieści odchodzi zarówno od m łodopolskiego patosu, ja k i od „na­ turalności” nazywania rzeczywistości w realizmie. Słowo „wysokie” i słowo „naturalne” ginie w sprzecznościach, nadm iarze, udziw nieniu, przełam u­ jąc się w słowo groteskow e3.

Dalej zaś autorka kom entuje owo stylistyczne przejście u M icińskiego, odnosząc się do tytułu powieści. K om entarz ten je s t interesujący, ponieważ łączy fen om en „gro­

2 S. Brzozow ski, Fryderyk Nietzsche, K raków 1907, s. 56.

(4)

teskowej w zniosłości” (jako stylu hybrydycznego) z rolą perspektyw izm u w grotesce oraz charakterystycznym dla niej zjawiskiem zaburzenia skali:

W powieści M icińskiego ożywa świat lepidodendronów , sm oków skrzy­ dlatych, M agów i zaczyna w spółistnieć z rzeczywistością współczesną spod znaku lichego ziela nietotki. O bydw a te światy w sposób em ble- m atyczny zostają zobrazow ane wielkością N ieto ty i m ałością nietotki. W zniosłość, łącząc się z w artościam i w ysokim i, zostaje zobrazow ana tak ja k nakazywała tradycja: poprzez wielkość, fizyczną m onum entalność.

N a przeciwległym biegunie znajdzie się p rzedm iot o znikom ych w ym ia­ rach i rów nie nikłej w artości4.

Totalna obecność groteski w powieściach W itkacego — uznanego za jedyn ego bodaj niekw estionow anego spadkobiercę stylistyki i specyficznej wizji świata autora Nieto­ ty — została stw ierdzona ju ż daw no. Różnica w zastosow aniu swoistej, groteskowej wizji świata u obu autorów wydaje się zaś polegać na tym , iż o ile u M icińskiego nie burzy ona fundam entalnego ładu uznanych wartości (a w każdym razie ru c h u ku ich restytucji; M agdalena Popiel w ym ienia w tym kontekście „fundam entalną rolę trans­ cendencji w duchow ym rozw oju jed n o stk i i n aro d u ”5), o tyle W itkacy jaw i się history­ kom literatury i filozofii jak o postm odernistyczny niem al relatywista (oraz zw olennik perspektyw izm u), w ierny jed y n ie swojej „m onadologicznej” idei jedn ości w wielości oraz teorii Czystej Form y w sztuce. Warto, ja k się zdaje, postawić pytanie, czy zasięg groteski w stylistycznej charakterystyce świata przedstaw ionego m oże m ieć z tym jakiś związek, a jeśli tak, to czy groteska (oraz jej stylistyczna poprzedniczka — wzniosłość) nie są także cecham i podm iotow ego doświadczenia egzystencjalnego? C zy nie wiążą

4 Ibidem, s. 262-263. Oczywiście p o d o b n y efekt zaburzenia skali poprzez zderzanie ze sobą zjawisk ekstrem alnie w ielkich i m ałych m o żn a bez tru d u znaleźć nie tylko w Nietocie. Im ogiena, bohaterka

Xiędza Fausta, tak przedstaw ia eksperym entatorską pasję tytułow ego bohatera podczas w izyty w jego

laboratorium : „Według dośw iadczeń M organa m ożna, dzieląc jajo, otrzym ać odpow iednią ilość osob­ ników m aleńkiego w ym iaru; łącząc zaś dw a ze sobą, otrzy m u jem y olbrzym a. Ksiądz Faust u m ie w pły­ wać na tw orzenie olbrzym ów przez łączenie kilku zapłodnionych jaj ze sobą w łonie m atki. N ie je s t tru d n o tw orzyć potw o ry ” (T. M iciński, X ią d z Faust, K raków 1913, s. 235). K om entując ten fragm ent, tru d n o pow strzym ać się od spostrzeżenia, iż tak opisana „groteska eksperym entalna” nasuw a nie­ pokojące skojarzenia z nazistow skim projektem eugeniki. („Ale chodzi o tw orzenie harm onijnych wyższych kom binacji — ko n tynuuje Im ogiena — o w ytw orzenie rasy, gdzie ludzka istota byłaby tylko tym , czym je s t opuncja dla w spaniałych ow oców śliwy lub ananasu [ ...] — W pręd k im czasie m arna ludzkość przeobrazi się w istotny M it — zawołał Piotr. — K uchnia czarodzieja staje się praw dą!” — T. M iciński, ibidem). Pozostawiając na ub o czu m ożliw e, przerażające konotacje w spom nianej „kuchni czarodzieja”, wypada stwierdzić, iż skojarzenie to świadczy o praw dziw ości tezy T h eo d o ra W A dorno (wyrażonej m iędzy innym i w książce M inim a Moralia), iż m odernistyczny okultyzm — w szechobecny w tej pow ieści M icińskiego — je s t blisko związany z nazizm em .

(5)

się one ze zjawiskami, opisywanym i przez hum anistykę jako kryzys oświeceniowej podm iotow ości w epoce nowoczesnej?

Z w iązek groteski z kryzysem bądź subiektyw nym poczuciem kryzysu wydaje się niekwestionowany. Tak pisze o n im M ichał G łow iński w studium o grotesce w e w spół­ czesnej literaturze polskiej:

G roteskow ość ujaw nia się nie tylko w planie fabuły i ideologii, grotesko­ wa je st cała konstrukcja powieściowa, a także przedziw ny język, będący aglom eratem najróżniejszych stylów. G roteska kw estionuje nie tylko p o ­ wieść jak o gatunek, kw estionuje w istocie samą literaturę. I tutaj jesteśm y blisko [...] n u rtu , który w okresie m iędzyw ojennym odegrał znaczącą rolę: groteskow ego katastrofizm u [...] Groteska, tak w dram atach, ja k i w powieściach [Witkacego — dop. M . P] nie je st tylko grą, żartem , czy też [...] epatow aniem czytelnika [...], je s t zam ierzeniem ideowym . [...] G roteska W itkiewicza ju ż w sferze języka m oże robić w rażenie bezładu, bezładem wszakże nie jest. Podlega pew nym regułom , choć są to reguły negatyw ne, polegające na odw róceniu tego, co uznane za stosow ne6.

K om entując to stw ierdzenie, m ożna dodać, że w fenom enie „negatyw u” świata p o ­ strzeganego w sposób realistyczny groteska dąży do konsekw entnego odejścia od re­ alizm u, a zatem je s t paradoksalnie zależna od postulatu mimesis, a także, iż przyw ołany tu katastrofizm niekoniecznie m usi odnosić się do zagłady k ultury lub cywilizacji — m oże także oznaczać zapow iedź radykalnej zm iany (co poświadcza M ichaił B achtin w sw oich rozw ażaniach o grotesce u Rabelais’go7).

W istocie, niecałkow ite zerw anie W itkacego z postulatem mimesis potwierdzają jego poglądy na tem at sztuki. Jego teoria Czystej Formy, a także towarzyszącego jej „przeży­ cia m etafizycznego” lub dośw iadczenia „tajem nicy istnienia” odnosiły się — ja k tw ier­ dzi Maciej Soin w książce Filozofia Stanisława Ignacego Witkiewicza — przede wszystkim do m alarskich kom pozycji przedm iotow ych, „układu p rzed m io tów ”, zdecydowanie odrzucając koncepcje m alarstwa abstrakcyjnego lub radykalną aw angardow ość w stylu M arcela D ucham pa. Byłaby zatem groteska W itkacego (a wcześniej — M icińskiego) swego rodzaju radykalnym realizm em , dalszym etapem wychwalanego przez N ie tz ­ schego ludzkiego „dążenia do praw dy”, które najpierw zdekonstruow ało wiary reli­ gijne, następnie — wiarę w świat pozorny, a wreszcie niezachwiane prześw iadczenie o istnieniu świata rzeczywistego? Jak pisze Soin:

6 M . G łow iński, Intertekstualność, groteska, parabola. Szkice ogólne i interpretacje, w: idem , Prace uybrane, red. R. N ycz, K raków 2000, s. 157-158.

7 Z ob. M . B achtin, Tivórczość Franciszka Rabelais'go a kultura ludowa średniowiecza i renesansu, tł. A. i A. G oreniow ie, opr., w st. i k o m ent. S. Balbus, K raków 1975.

(6)

Pojęcie jedności w wielości nie narzuca [...] żadnych ograniczeń na sw o­ je konkretyzacje [...] to ogólne pojęcie m ogłoby być w ypełnione naj­ różniejszą treścią i tak ja k do elem entów wielości dzieła sztuki w poezji i w teatrze m ogło być zaliczone znaczenie pojęć i działań, tak [...] nie m a żadnych teoretycznych przeszkód, by na podstawie ogólnej tezy dokonać „realistycznej” wykładni zadań m alarstwa [ . .. ] 8.

D ekonstrukcyjna lektura filozoficznych rozw ażań W itkacego, dokonana w cytowa­ nej powyżej książce um ożliwia, być m oże, zaproponow anie hipotezy, iż indyw idualizm autora Nienasycenia, jego niezależność od pow szechnie akceptow anych tendencji, p o ­ zwoliły m u na uniknięcie pułapki zbyt radykalnej aw angardowości jako swego rodzaju mody. Tym sam ym w szeroko rozum ianym groteskow ym katastrofizm ie Witkacego m oglibyśm y odnaleźć paradoksalny elem ent ciągłości pew nego typu podm iotow ego doświadczenia egzystencjalnego, trudniejszy do uchw ycenia u radykalnych refo rm ato ­ rów sztuki, których koncepcje i praktykę artystyczną m ożna podsum ow ać za pom ocą znanych form uł „rozpadu” bądź „fragm entaryzacji”, a wreszcie „śm ierci” podm iotu.

Pytanie, postaw ione M icińskiem u i W itkacem u oraz ujawniającej się w ich tw órczo­ ści ewolucji brzm iałoby zatem: co, oprócz praktyki funkcjonow ania artysty w określo­ nym środow isku społecznym czy też ew olucji czysto estetycznych założeń twórczości artystycznej, zapewnia paradoksalną kontynuację w zerw aniu, rządząc rów nocześnie logiką przem iany wzniosłości w groteskę? M ów iąc inaczej: na czym polega osobliwa „ciągłość zw ro tu ”, pierw iastek trw ania w radykalnej przem ianie, stym ulujący bezkom ­ prom isow e dążenie do w yrażenia w sztuce hum anistycznej prawdy? O tó ż pragnąłbym w tym m iejscu postawić hipotezę, iż w przypadku obu om aw ianych pisarzy taka cią­ głość generow ana je st przez „milczącą obecność w tle” innego tropu, nierozerw alnie związanego z ew olucją nowoczesnej podm iotow ości co najm niej od czasów ro m anty­ zm u: ironii9. Ironia, będąca w edle słynnego określenia Paula de M ana „perm anentną parabazą alegorii tropów ”10, stwarzałaby m ożliw ość ciągłej ew olucji sztuki pisarskiej ku grotesce i poprzez groteskę, nie dopuszczając rów nocześnie do całkowitej utraty kom unikatyw ności. Jak zauważa M ichał G łowiński, ironia je st „przede w szystkim zja­ w iskiem kom unikacyjnym ”, zachow ującym w pełni autorytet podm iotow ości autora („O piera się on na założeniu, że p od m io t panując nad wszelkim i arkanam i swojej sztu ­

8 M . Soin, Filozofia Stanisława Ignacego Witkienńcza, W rocław 1995, s. 132.

9 N a „dem ona Iro n ii” pow ołuje się m . in. M iciński w Nietocie, przedstaw iając go jak o zastosow ane przez Ariam ana, swoiste an tid o tu m na „polskie piekło”, czyli rzeczyw istość społeczną, która przekra­ cza psychiczną w ytrzym ałość bohatera (zob. T. M iciński, Nietota. Księga tajemna Tatr, K raków 2002, s. 329).

10 Z o b . P. de M an, Ideologia estetyczna, tł. A. Przybysław ski, w st. A. W arm iński, G d ań sk 2000, s. 274.

(7)

ki i św iadom y swojej pozycji w świecie i w literaturze, m a wszelkie praw o traktować także siebie ze spektakularnym dystansem [ ..- ] ”11), wytwarzając rów nocześnie bardzo subtelną, nierzadko niezauw ażalną „przerw ę” czy też „szczelinę” pom iędzy p o d m io ­ tem a jego tw orem , w tym także — m iędzy narrato rem powieści a postacią, z której p u n k tu w idzenia prow adzona je s t narracja personalna. R ów nocześnie ironia je s t tro ­ pem bardzo rozpow szechnionym w epoce now oczesności, do tego stopnia, iż teorety­ kom tru d n o ją oddzielić od im plikow anego w języ k u perspektyw izm u interpretacji. Jak pisze D avid S. Kaufer:

jako form a interpretacji, ironia podnosi do rangi estetycznej naturalną współzależność m iędzy in terpretow aniem jakiegoś zdania a perspektywą. Percepcja ironii je s t tylko pew ną wysoce estetyzow aną form ą przyjm o ­ wania perspektywy, nieodzow nego w e wszelkiej interpretacji zdań. [Z a­ tem efekt ironii — M . P] [...] wynika z zestawienia przez odbiorców stw ierdzenia nadawcy i im plikow anych przez nie intencji z sytuacją w y­ powiedzi. Bez tego rów noczesnego zestawienia perspektyw nadawców, wypow iedzi i sytuacji nie sposób byłoby zrozum ieć treści [...] iro n ii12.

Ironia, zdaniem zajm ujących się nią teoretyków, wytw arza pozalogiczną (czyli: szerszą od kategorii logicznych, m etaforyczną) opozycję binarną („sprzeczność w e­ w nątrz zdań” — sform ułow anie Kaufera) o charakterze estetycznym . W przeciw ień­ stwie do zwykłej m etafory nadawca kom unikatu nie bierze tu odpow iedzialności za jeg o sens dosłowny, lecz odrzuca go, przyjm ując postawę dystansu. W ironii, w przeci­

w ieństw ie do metafory, „gdy tylko sens pochodny zostanie na pew no zidentyfikowany, odejm uje on wszelką słuszność sensowi d o słow nem u ”13. W śród przyczyn osobliwego gestu negatywnej oceny ironii z perspektywy m oralnej (obecnego u G oethego, Sten- dhala i Prousta, lecz także u Kierkegaarda, który przeciwstawiał Sokratejską ironię fi­ lozoficzną estetyzującej realność ironii rom antycznej) w ym ienić m ożna jej tendencję do skrywania się w tekście (zdaniem Bedy Allem ana „Idealny tekst ironiczny to taki, w którym ironia m oże być dom niem yw ana przy całkow itym braku wszelkiego sy­ gnału”14), a także swoistą zaraźliwość, powodującą, iż jed n o k ro tn e użycie ironii przez autora wypow iedzi skłania odbiorcę do nieustannego podejrzew ania jej obecności w kolejnych aktach kom unikacji13. Ironia stwarza zatem jakb y rów nię pochyłą, p ro ­

11 Z ob. M . G łow iński, Ironia jako akt komunikacyjny, w: Ironia, red. idem , G dańsk 2002, s. 12. 12 D . S. Kaufer, Ironia, forma interpretacyjna i teoria znaczenia, w: ibidem, s. 158.

13 C. K erbrat-O recchioni, Ironia jako trop, w: ibidem, s. 143. 14 B. A llem an, O ironii jako kategorii literackiej, w: ibidem, s. 22.

15 Jak stw ierdza A llem an, au to r ironiczny ,je s t w ięźniem u w arunkow ań swojej w łasnej gry; od chwili bow iem , gdy nawiązał relację z ironią, choćby tylko w pierw szym zdaniu, nie uw olni się ju ż od niej w następnych zdaniach, a naw et ew entualnie w całym dziele” (ibidem, s. 39).

(8)

wadzącą do inflacji znaczenia dosłow nego, które nie m oże być ju ż przyjm ow ane przez odbiorcę z naiw ną bezpośredniością, a naw et brane na serio pod uwagę jako adekwatny opis rzeczywistości.

Interpretacja ironii w kontekście antropologicznym i filozoficznym m ogłaby zatem prow adzić do w niosku, że właśnie ten trop stwarza właściwe środowisko, w którym m oże dokonać się niezauważalne niem al przejście w zniosłości w groteskę16. Jak tw ier­ dził Fryderyk Schlegel, je d e n z głów nych kodyfikatorów pojęcia ironii rom antycznej, idea ta odw ołuje się do operow ania „m ieszaniną groteski i poetyki w yznania” (a zatem dążeniem do szczerości, zdeform ow anym przez jakąś barierę kom unikacyjną p o m ię­ dzy nadawcą a odbiorcą), zaś W olfgang Kayser uznaje, że łącznikiem pojęć tragiczności i groteski je st absurd. Inna w spółczesna badaczka ironii, C ath erin e K erbrat-O recch ion i, konstatuje, iż stwierdzenia ironiczne o charakterze kom entarza do rzeczywistości m ożna rozpatrywać jako wypow iedzi nieodw ołujące się do konkretnego odbiorcy, lecz do „realnej sytuacji, przeciw której w ystępują i której anorm alny charakter chcą u w i­ docznić”, gdyż „ironista zawsze je st idealistą”17. Ironia jako trop pokrew ny zarów no wzniosłości, ja k i grotesce posiada tę w spólną z nim i cechę, iż odnotow uje rozpad im ­ plikowanego w kulturze projektu koherencji „ludzkiego” świata, sytuując go zarazem w kontekście podm iotow ego doświadczenia egzystencjalnego.

C zy potw ierdza się to w odniesieniu do twórczości autora Walki o Chrystusa? Z d a ­ niem M agdaleny Popiel, obecność groteski u M icińskiego łączy się z „labiryntową d ro ­ gą Jaźni do Ź ródeł B ytu”, która „bliskajest m isteryjnym w ątkom ”, je d n a k m isteryjność zostaje tu „w swoisty sposób przełam ana”, zaś „w yeksponow any aspekt cudow ności ujawni swój rewers — w postaci absurd u”18. Z jedn ej strony zatem tw órczość M iciń ­ skiego (a zwłaszcza jego powieści — przede wszystkim Nietota, ale także X iądz Faust) odnosiłyby się do podłoża kultury, którego nie sposób ująć inaczej, niż przez skojarze­ nie go z dośw iadczeniem religijnym , z drugiej zaś — aktualizowałyby problem atykę

16 Przejście to określam m ianem „niezauw ażalnego”, poniew aż stanow i jed y n ie radykalizację dyspro­ porcji w świecie przedstaw ionym u tw o ru literackiego, w którym obecna je s t ju ż w zniosłość. (D latego właśnie M agdalena Popiel określa stylistykę Nietoty m ian em „groteskowej w zniosłości”). N ato m iast je s t o n o z pew nością bardzo znaczące z p u n k tu w idzenia antropologii i filozofii p o d m iotu, gdyż sy­

gnalizuje rozpad perspektyw y podm iotow ej na n iek o h eren tn e fragm enty o niesprow adzalnych do sie­ bie proporcjach; z p u n k tu w idzenia politycznych lub społecznych konotacji tekstu oznacza nasilenie się w n im tendencji rew olucyjnych lub katastroficznych. Zaryzykow ałbym tw ierdzenie, iż przejście to m ożna utożsam ić z interw encją na poziom ie tekstu dziejowej przypadłości nihilizm u, zjaw ieniem się w tekście ow ego „dziw nego gościa”, o którym pisał N ietzsche; przy czym sam nihilizm m o żn a by hipotetycznie zdefiniow ać w św ietle pow yższych rozw ażań jak o „kryzys Przym ierza” u źródeł j ę ­ zyka i w yeksponow anie całkowicie indyw idualnego, niew spółm iernego charakteru tw orzących jeg o kontekst, Leibnizjańsko-W itkacow skich „m onad”. (A zatem filozoficzną konsekw encją kryzysu byłby radykalny indyw idualizm ).

17 C. K erb rat-O recch io n i, Ironia jako trop, op. cit., s. 136. 18 M . Popiel, Oblicza wzniosłości. .., op. cit., s. 273.

(9)

epistem ologiczną, związaną z kryzysem podm iotow ości i ujm ow aniem rzeczywistości w elem entarne form y percepcyjne. Pierw szy z tych w ątków m ożna skojarzyć z teo­ logią negatywną, reprezentującą tę postać dośw iadczenia religijnego m o no teizm u , która została w yeksponow ana w epoce now oczesności. M ożliw ość takiego podejścia poświadcza m iędzy innym i A ryeh B otw inick w książce Sceptycyzm, wiara i nowoczesność: od Mojżesza Majmonidesa do Nietzschego. Pisze on:

w m onoteistycznej teologii a także historii — stw orzonej przez ludzi i opowiedzianej na ludzki sposób — konstytuuje się coś w rodzaju residu­ um, jakby odblasku tego, co boskie i święte. Z uwagi na to, że obecność Boga i Boży zamysł pozostaną zawsze poza ludzkim i zdolnościam i poj­ m owania, sens naszych działań sprow adzać się będzie do niekończących się prób nawiązania do tego wym ykającego się wciąż dziedzictwa. Brak otw artego, wyraźnie sprecyzowanego zw iązku z A bsolutem zawarty jest ju ż w fundam entalnych zasadach teologii m onoteistycznej, tak, że h isto­

ria świecka [...] je st w sensie ontologicznym niesprow adzalna do narracji o dziejach, pojm ow anych na sposób sakralny [ . . . ] 19.

M am y tu zatem do czynienia z jakąś fundam entalną nieprzekładalnością, dyspro­ porcją, która m ogłaby inspirow ać groteskow ą w izję rzeczywistości w sztuce20. Warto zauważyć, że taki sposób ujęcia przyczyn m odernistycznego kryzysu wartości (a zatem: ujaw nienia się w kulturze nowoczesnej swoistego „negatyw u” deklaratyw nych zało­ żeń m onoteistycznej teologii: Bóg „jest” w sensie „bez żadnej wątpliw ości istnieje”) nasuwa skojarzenie z niew spólm iernością jak o istotnym dla w spółczesnych badaczy naukow ej m etodologii ograniczeniem poznaw czym . T hom as K uhn w książce Droga po Strukturze definiuje niew spółm ierność jako rodzaj

nieprzekładalności w tym lub innym obszarze, dla którego brak jest w spólnej językow ej taksonom ii. Różnice pow odujące taki stan rzeczy [...] gwałcą albo zasadę nieprzecinania się, albo w arun ek nazywania gatunków, bądź wreszcie restrykcje dotyczące zawierania się nazw [...]. Tego rodzaju pogwałcenia nie wykluczają p orozum ienia m iędzy w spólnotam i. C zło n ­

19 A. B otw inick, Skepticim, Belief and the Modern. Maimonides to Nietzsche, Ith aca-L o n d o n 1997, s. 27 (przekład m ój — M . P).

20 W ym agałoby to przyjęcia hipotezy, iż sceptycyzm poznaw czy je s t epistem ologicznym , zaś teologia negatyw na — teologicznym odpow iednikiem tego, co w tropologii reprezentuje sobą ironia. W isto­ cie, taką optykę wydaje się przyjm ow ać K ierkegaard w słynnym stu d iu m na tem at ironii (zob. S. K ier­ kegaard, O pojęciu ironii z nieustającym odniesieniem do Sokratesa, tł. i posł. A. D jakow ska, Warszawa 1999). Teoretyczną egzemplifikacją w spólnoty idei niepoznaw alności świata, nieobecności Boga (bo­ gów) oraz n ieuchronnego dystansu języka w obec w ytw arzanego w n im sam ym sensu okazuje się tam Sokratejski dialog aporetyczny.

(10)

kowie jed n ej z nich m ogą przyswoić sobie taksonom ię stosow aną przez członków drugiej, co czyni historyk, ucząc się rozum ieć daw ne teksty. Ale proces, który pozwala na zrozum ienie, rodzi ludzi dw ujęzycznych, a nie tłum aczy; dw ujęzyczność m a swoją cenę, o czym [...] trzeba pamiętać. C złow iek dw ujęzyczny m usi zawsze m ieć na uwadze, w której w spó ln o­ cie przebiega dyskurs. Korzystanie z jednej taksonom ii dla form ułow ania tw ierdzeń dla kogoś, kto reprezentuje inną, zagraża kom unikacji21.

W ażnym m o m e n te m K uhnow skiej teorii niew spółm ierności, stanow iącym ar­ gu m en t na rzecz analogii pom iędzy epistem ologią w spółczesnej nauki a badaniem m odernistycznych tekstów literackich, je s t fakt, iż dla K uhna jed y n y m p om ostem pom iędzy niew spółm iernym i językam i różnych teorii je s t ludzkie indy w idu um . N ie posiada ono kom petencji tłum acza, a jed y n ie osoby dw ujęzycznej, która m oże zro ­ zum ieć niew spółm ierne teksty, wytwarzając w swojej świadom ości niejako odrębne, niesprow adzalne do siebie światy. E pistem ologiczna teoria niew spółm ierności m o ­ głaby zatem stanow ić kom entarz do m odernistycznych antynom ii indyw idualizm u i uniw ersalizm u, bądź też pluralizm u etyczno-epistem ologicznego i m o n izm u o n - tologicznego. W szczególności teoria ta pozwoliłaby, ja k sądzę, zbliżyć się do wyja­ śnienia zarów no w szechobecności groteski u w ielu pisarzy m odernistycznych (w tym W itkacego), ja k i w ielorakich pęknięć, niekoherencji św iatopoglądu autora Nienasy­ cenia, w yeksponow anych przez M acieja Soina w cytowanej ju ż książce22. W itkacow - ska m onadologia byłaby zatem próbą przezw yciężenia nie tylko sprzeczności własnej myśli lub artystycznej wizji rzeczywistości, lecz także — najistotniejszych zagadnień zw iązanych z kryzysem podm iotow ości i wyłaniającą się z odsłoniętych „trzew i” bytu niew spółm iernością.

Zatarcie granic biologii i fizyki ukazuje, ja k sądzę, kieru nek ew olucji tak rozum iane­ go paradygm atu. O tó ż W itkacy odrzuca stopniow o wszystkie rozpatryw ane wcześniej opozycje pojęć, koncentrując się na przeciw ieństw ie tego, co „żywe” i tego, co „m ar­ tw e”, rozstrzygniętym ostatecznie w m onadologii na korzyść życia. W arto w tym m iej­

21 T. S. K uhn, Droga po Stmkturze, do d ru k u podali J. C o n an t, J. H augeland, tl. S. A m sterdam ski, Warszawa 2003, s. 89.

22 „C hociaż [...] początkow o m onistyczne am bicje system u kierow ały się w stronę w yjściow ego d u ­ alizm u «ducha» i «materii» — pisze Soin — to ostatecznie w ynikiem system u było zniesienie opozycji biologii i fizyki; chociaż w yjściow ym p ro b lem em było zagadnienie psychofizyczne, to zgodnie z p o ­ stulatam i m eto d y rozw iązany został pro b lem sposobu istnienia «rzeczywistego przedm iotu». Z agad­ nienie psychofizyczne nie zostało w praw dzie uniew ażnione, lecz przesunięte na teren biologii i zn eu ­ tralizow ane w «doktrynie m om entów »; jednakże — co najw ażniejsze — tem at te n nie zajm ował ju ż «późnego» W itkiew icza, który zam iast dociekać natury stosunków zachodzących pom iędzy ow ym i «m om entam i» istnienia poszczególnego, skupił uwagę na m onadologicznym opisie rzeczywistości, traktując m onadę jak o psychofizyczną je d n o ś ć ” (M . Soin, Filozofia Stanisława Ignacego Witkieimcza, op. cit., s. 113).

(11)

scu postawić pytanie, czy tego typu panbiologiczna w izja nie je s t epistem ologicznym lub sensualnym podłożem szeroko rozum ianej groteski? W tej optyce byłaby ona per­ spektywą postrzegania rzeczywistości, pojętej jak o „wielość światów niew spółm ier­ nych”, zjednoczonych tylko przez elem entarne, p odm iotow e dośw iadczenie istnienia jako w yzucia z prawdy, jako separacji od aktywnej nieskończoności (a zatem — swoistej „ironii” istnienia), rozsadzające od w ew nątrz każdy racjonalny paradygm at. Religijne konotacje takiego sposobu ujęcia rzeczywistości wydają się oczywiste.

Ew olucja artystycznej wizji, której przykładem byłoby przekształcenie rom antycz­ nej w zniosłości (jako spotkania z niew spółm iernością) przez „wzniosłość groteskow ą” M icińskiego po „groteskę totalną” W itkacego m a oczywiście swoje odpow iedniki w śród dom inujących w postm odernizm ie perspektyw oglądu rzeczywistości. Najoczyw istszą paralelą wydaje się psychoanaliza w w ersji Lacanowskiej. D eklarując „niedostępność źródłow ej fantazji”, nieosiągalność Realnego, pojętego jak o groźna i destrukcyjna In ­ ność, podąża Lacan tropem teologii negatyw nej23. R ozpoznaje on w ludzkim dośw iad­ czeniu indyw idualnym pew ien „nieredukow alny n adm iar”, nie dający się zintegrow ać z żadnym przedstaw ieniem św iadom ości24. Lacan przypom ina rów nież znam ienną tezę Freuda, iż sposobem zjawienia się dośw iadczenia nieśm iertelności w ludzkim , w spółm iernym świecie, je st sam popęd śm ierci, Tanatos. G roteska byłaby zatem sposo­ bem przetw orzenia rzeczywistości, który integruje w artystycznym obrazie dyspropor­ cję, właściwą spojrzeniu sub specie mortis, niezdolna je st je d n a k otw orzyć perspektyw y nieskończonego doświadczenia indyw idualnego, charakterystycznej dla religijnej k o n ­ stytucji subiektywnego podłoża świadomości. W łaściwa śm ierci (Lacanow skiem u „R ealnem u”) destrukcja proporcji byłaby zatem jakby Apollińską form ą, w jakiej

nie-23 A zatem — nawiązując do konstatacji A ryeha B otw inicka z cytow anej książki — także tro p em M o j­ żesza M ajm onidesa, H obbesa i N ietzschego; pozw ala to Lacanowi na proklam ow anie swego rodzaju „odw róconego” freudyzm u, podobnie ja k N ietzsche „odw rócił” platonizm . (N a w ątki odw rócenia freudyzm u u Lacana — bardziej zam askow ane przez je g o słynne hasło „z p o w ro tem do F reu d a” niż z n im sprzeczne — zwraca uwagę Slavoj Ziżek; w ątki te oznaczają dla Z iżka m. in. restytucję koncepcji pew nej postaci dośw iadczenia religijnego w podłożu „życia” N ieśw iadom ego, dokonaną w brew F reu ­ dow skiem u postpozytyw istycznem u scjentyzm ow i).

24 Jak pisze Żiżek, dla Lacana „fantazja służy jak o ekran chroniący nas przed bezp o śred n im w ch ło n ię­ ciem przez surow e Realne [...] . W przeciw staw ieniu m arzenia i rzeczyw istości fantazja znajduje się po stronie rzeczywistości, a w m arzeniach sennych spotykam y się z traum atycznym R ealnym . To nie sny są dla tych, którzy nie m ogą zdzierżyć rzeczywistości, to raczej rzeczyw istość je s t dla tych, którzy nie m ogą zdzierżyć sw oich snów (i przejawiającego się w n ich R ealnego)” (S. Ziżek, Lacan, tł. J. K uty­ ła, Warszawa 2008, s. 73). Z tego p u n k tu w idzenia przytoczony przeze m n ie na w stępie fragm ent Tako

rzecze Zaratustra N ietzschego, w którym m łody „pastuch” (M esjasz?) trw a w ciężkim , agonalnym śnie,

m ógłby być artystycznym opisem stanu tego k o m p o n en tu ludzkiej nieśw iadom ości, który niejako pa­ rafrazuje „boski styl istnienia” poprzez negację (a zatem — k o m p o n e n tu „podm iotow ego” w żywiole genetycznym osoby); odpow iada to ściśle Lacanowskiej m odyfikacji słynnego stw ierdzenia N ie tz ­ schego („Bóg u m arł”): „Bóg je s t nieśw iadom y” (zob. S. Ziżek, ibidem, s. 110). Jak w idać, modyfikacja ta istnieje ju ż in nuce w sam ym tekście N ietzschego.

(12)

śm iertelność (rozum iana także jak o triu m f D ionizyjskiego życia nad śm iercią) m oże zjawić się now oczesnej podm iotow ości25.

Swoisty panbiologizm jako p u n k t dojścia now oczesnego paradygm atu znajduje swój odpow iednik także w epistem ologii n auk ścisłych. Jak pisze T ho m as Kuhn,

ontologia fizyki relatywistycznej je st pod istotnym i w zględam i bardziej podobna do ontologii fizyki Arystotelesa niż N e w to n a26.

N a pytanie, jakie elem enty fizyki Arystotelesowskiej zostały w ten sposób zaktuali­ zowane, odpow iedzieć m ożna następującym cytatem z rozw ażań Kuhna:

Arystoteles powiada, że próżnia je st niem ożliw a, a sam o jej pojęcie jest w ew nętrznie sprzeczne. O tóż, jeśli położenie je st jakością, a jakości nie m ogą istnieć odrębnie od m aterii, to w szędzie tam , gdzie je st położenie i gdziekolw iek byłoby ciało, m usi też być m ateria. Z naczy to wszakże, że m ateria wypełnia całą przestrzeń. Próżnia, czyli przestrzeń bez m aterii, m a status kwadratowego koła. [...] w próżni ciało nie m oże być świa­ dom e, gdzie je st jego naturalne miejsce. Tylko będąc za pośrednictw em m aterii ze wszystkim i położeniam i we wszechświecie, potrafi ono znaleźć drogę do miejsca, w którym zrealizowane będą jego naturalne jakości. To obecność m aterii zapewnia przestrzeni jej stru kturę27.

N ie rozstrzygając dylematu, czy tak zaprezentowany opis paradygmatu Arystotele­ sowskiej fizyki bliższy jest Lacanowskiemu „Realnem u”, niż post-N ew tonow ski obraz wszechświata jako próżni wypełnionej materialnymi ciałami, stwierdzić należy, że wizeru­ nek ten wydaje się spokrewniony z koncepcją nieświadomego jako bezmiernej Reszty, która konstytuuje świadomość, warunkując ją, a zarazem podlegając prawom porządku

symbo-25 O dpow iedź na pytanie, w jak i sposób tw órcza praca w yobraźni — dotknięta egzystencjalnym ge­ stem „niew iary” doby n ih ilizm u — przejawia się jak o dekonstrukcja proporcjonalnego, czy też har­ m onijnego obrazu rzeczyw istości, m ogłaby okazać się w tej perspektyw ie w ażna także dla zrozum ienia fen o m en u św iadom ości ponow oczesnej.

26 T. S. K uhn, Droga po Strukturze, op. cit., s. 189.

27 Z ob. ibidem, s. 22-23. Podobny obraz zarysowuje N ietzsche w słynnym fragm encie, który następnie znalazł się w Woli Mocy: „Świat ten: p o tw ó r siły bez początku, stała, spiżowa w ielkość siły, która ani się zwiększa, ani się zm niejsza, nie zużywa, lecz przem ienia, jak o całość n iezm ien n ie w ielki, gospodar­ stw o bez w ydatków i strat, lecz także bez przyrostu, bez dochodów , opasany «nicością» niby granicą, nic przy tym rozpływającego się, nic trw oniącego się, nic nieskończenie rozciągłego, lecz jak o okre­ ślona ilość siły, w łożona w określoną przestrzeń i nie w przestrzeń, która by gdziekolw iek była «próż­ na»” (F. N ietzsche, Wola Mocy. Próba przemiany wszystkich ivartości, tł. S. Frycz, K. D rzew iecki, posł. Z . Banasiak, K raków 2004, s. 274). Z w iązek groteski (zwłaszcza w w ersji pesym istycznej) z obrazem świata w filozofii N ietzschego, a także z D ionizyjskością jak o cechą tego obrazu, pośw iadcza m . in. Lee B yron Jen n in g s w rozpraw ie Termin „groteska” (zob. L. B. Jennings, ibidem, w: Groteska, red. M . G ło­ w iński, G dańsk 2003, s. 32, 62).

(13)

licznego. Porządek ten — choć działa w pew nym sensie „mechanicznie” — jest zarazem bardziej żywy od wszelkich form życia, znanych nam z potocznego doświadczenia28.

W zetknięciu z takim porządkiem , którego własnością je st niedający się zintegrow ać w św iadom ości „naddatek życia”, podm iot poznania doznaje przym usu nieustannego odnoszenia się do ekstrem ów skali własnego doświadczenia. Być m oże charaktery­ styczne dla groteski zaburzenie skali zjawisk je st efektem takiego właśnie przym usu, będącego jed y n y m dostępnym świadom ości sposobem partycypacji w rzeczywistości m etam orfoz (N ietzscheańskich „sił”). Jak stwierdzał M ichaił B achtin w sw oim stu ­ diu m o grotesce u Rabelais’go, groteskę charakteryzuje „nieustanne łączenie pochw a­ ły i nagany”, a właściwie „dążenie do uchw ycenia samego m o m en tu zm iany”, czyli m o m en tu przejścia pom iędzy ekstrem alnym i punktam i rozpoznaw alnej skali jakości zjawisk29. U W itkacego ów ru ch zderzania ze sobą ekstrem ów realizuje się przede w szystkim w języku. M ichał G łow iński pisze o tym następująco:

W zakresie języka [Witkacy — dop. M . P] niejako „odwraca” [...] ob o­ wiązujące reguły, dotyczące zróżnicow ania stylów, reguły bynajm niej nie tylko literackie, ale ogólne reguły zachowania językow ego. [...] N ie in ­ teresują go ani sytuacyjne, ani społeczne m otyw y różnicow ania stylów, w prow adza w ruch m ikser, w którym m iesza wszystkie style współczesne, by w w yniku uzyskać jednolitą, ale z różnych m aterii utw orzoną masę30.

Filozof Z bigniew K aźm ierczak posługuje się p od obnym pojęciem zrelatywizowa- nej w czasie am biwalencji, ja k „m ikser” Głowińskiego, w odniesieniu do stylu m yślenia N ietzschego, określając jego uparty, mający w w ielu wypadkach charakter natręctw a ruch myśli m ianem „ekstatycznego tańca kratofanicznego”, czyli takiego tańca, któ ­ ry m a pozyskać m oc ukrytych, nadludzkich sił i uczynić ją własnością p odm iotu. Jak stw ierdza Kaźmierczak:

Z m ien n o ść poglądów N ietzschego ujawnia się nie tylko w trzech [...] etapach jeg o twórczości, ale niekiedy obecna je st na przestrzeni jed neg o paragrafu, jednej strony, bądź w ręcz sąsiadujących ze sobą zdań. M iejsca, w których ujawnia się zm ienność, [...] a które m ożna by nazwać „gorą­ cymi punktam i N ietzscheańskiego tańca”, są jed n y m z najważniejszych

281 znów, tego rodzaju subtelna i am biw alentna dialektyka polegająca na zacieraniu granicy oraz w zajem ­ nej przem ienności życia/śmierci wyraźnie łączy się z groteską. Jak pisze np. W olfgang Kayser, w tym zja­ w isku artystycznym często „U rządzenia stają się nosicielami dem onicznego pędu do zagłady i zaczynają panować nad sw ym tw órcą” (idem, Próba określenia istoty groteskowości, w: Groteska, op. cit., s. 23). 29 Z ob. M . G łow iński, Witkacy jako pantagruelista, w: idem , Intertekstualność, groteska, parabola..., op. cit., s. 209.

(14)

faktów, potw ierdzających trafność [...] tezy o ekstatycznym tańcu jako podstawowej strukturze je g o um ysłow ości31.

Dalej zaś autor łączy tę elem entarną, jeg o zdaniem , strukturę przejawiania się N ie- tzscheańskiej myśli z o dczuciem niewystarczalności języka, który nie je s t w stan ie prze­ kazać najistotniejszych ludzkich dośw iadczeń egzystencjalnych doby nowoczesności.

Analogiczny sym ptom stylistycznego bogactwa języka, który zarazem pozostaje „ko­ m unikacyjnie niew ydolny”, odnajdziem y oczywiście także u M icińskiego. W Xiędzu Fauście bogactw o to kojarzone je s t z ukrytą perspektyw ą doświadczania przez podm iot obecności m aterialnego świata, który go otacza. Jak stwierdza narrator tej powieści, opisując „kościół księdza Fausta”: „mówiąc naukow ym sym bolizm em , m ateria cała przepojona je st im pregnacją bezm iaru.” To m ateria w pew nej, ukrytej postaci

tw orzy [rzeczywistość — dop. M . P] z swego najgłębszego dna, wiedząc ju ż , że je st ono Boskie. W iem! N ie w iedzą ewangeliczną, nie w iedzą fi­

zyki i chem ii, duszy i ciała, m aterii i siły, kosm osu i człow ieka... Jakaś straszliwa ożywiająca wszystko Prawda! Kościołem — jed y n y m Kościo­ łem napraw dę — je s t Kosm os32.

B ohaterka tej książki, Im ogiena, w ten sposób relacjonuje Piotrow i najistotniejsze poglądy księdza Fausta:

kocha m aterię więcej niż daw ny Poganin, tańczący na wazach etruskich; nad kłaczkiem traw y m oże przeleżeć z m ikroskopem dni całe, by oglądać krążącą krew chlorofilów. M aterię uznaje za klucz Apokaliptyczny do O t­ chłani Bytu — M aterię m iłuje, podziwia, walczy o nią. Ale wie, że kryje się pod nią H iero g lif duszy — i że razem stanowią Zycie33.

O pis tak przedstaw ionej m aterii czy też N a tu ry próbuje reprezentow ać jej ukrytą dynam ikę, przyw ołując nieustannie pojęciowe ekstrem a jako własny kontekst.

N ad migające w ichry w ężów [opisuje M iciński pow ołaną przez siebie do życia personifikację N a tu ry — dop. M . P.] w znosiły się trzy głowy — trzy oblicza — je d n o Ludzkie, pełne m elancholii — w tóre w D em o n icz­ nej orgii — obejm ujące tam to kłębam i gadów — trzecie Boskie, podobne do groty błękitnej w m roku — spokojne ja k N irw ana34.

31 Z. Kaźmierczak, Fryderyk Nietzsche jako odnowiciel umysłowości piemotnej. Analiza w kontekście fenome­

nologii religii Gerardusa van der Leeuwa, K raków 2000, s. 218.

32 T. M iciński, X iądz Faust, op. cit., s. 323. 33 Ibidem, s. 226.

(15)

W opisie tym w idać próbę stratyfikacji czy też hierarchizacji nieprzekazywalnego dośw iadczenia podm iotow ego, którego cechą główną — zarów no u M icińskiego, ja k u W itkacego— wydaje się bezm ierność, nieskończoność, niem ożliw a do zintegrow ania w racjonalnym obrazie realności. Ew olucja tego paradygm atu w literaturze m o d ern i­ stycznej polegałaby zatem na próbie uzupełnienia luki oświeceniowego projektu scale­ nia racjonalnego obrazu świata, polegającej na pom inięciu w nim sfery dośw iadczenia religijnego oraz jej artystycznego korelatu — m itu. Bow iem poza interpretacją socjo­ logiczną, czy też socjologizującą, której pojęcia — ukształtow ane przez religijne doxa ku ltury Z achodu — siłą rzeczy nie m ogły sięgać ontologicznego poziom u p rzed m iotu analizy, O św iecenie nie zdobyło się na w iarygodny opis tej sfery N a skutek pozosta­ w ienia w stadium nierozstrzygalności problem ów związanych z religijną konstytucją po dm iotu , m iejsce nieogarnięte przez ratio wypełnił rytuał, przebrany w m aski racjo­ nalnych i gwasz-racjonalnych rozum ow ań bądź uspraw iedliw ień istnienia owej luki.

N ie ustał je d n a k ru ch myśli, zm ierzający do penetracji tej sfery. W iele wskazuje na to, iż taka w łaśnie próba, podjęta przez N ietzschego u schyłku X IX w ieku, zgodna była z ogólną ew olucją kultury oraz świadom ości artystycznej epoki. K oncentrow a­ ła się ona, ja k sądzę, w okół próby opisania pew nego „nastroju” pod m iotu , będącego ukrytym a priori ludzkiego sposobu interpretow ania rzeczywistości, niejako w spólnym „ruchem znaczących” w Lacanowskim „N ieśw iadom ym ”. Ten właśnie „podm iotow y nastrój” próbow ał opisać N ietzsche przez analizę pojęcia n ihilizm u bądź m etaforę śm ierci Boga. Z drugiej zaś strony, wyłaniający się wówczas problem języka świadczył o w yeksponow aniu zagadnienia przeszkód kom unikacji m iędzyludzkiej oraz czegoś, co Slavoj Z iżek — za Lacanem — określił m ianem „niepsychologicznego charakteru” porządku sym bolicznego. Jak pisze Z iżek w cytowanej ju ż książce o Lacanie:

Kiedy wierzę za pomocą kogoś innego33 [... ] albo pozwalam, żeby moje w ie­ rzenia zostały uzewnętrznione w mechanicznie wypełnianym rytuale [... ] wykonuję tym samym działanie dotyczące m oich w ewnętrznych uczuć i w ie­ rzeń, ale tak naprawdę wcale owych wewnętrznych stanów nie dotykam36.

Z apew ne dlatego N ietzsche był przeciw nikiem dom inacji sym bolicznej w ielo­ znaczności w sztuce i kulturze, zaś W itkacy w swojej Drugiej odpowiedzi recenzentom „Pragmatystów” pisał następująco:

35 C h o d zi tu o figurę „Innego, który napraw dę w ierzy”, przejawiającą się np. pod postacią piętnow ania lub heroizow ania religijnych fundam entalistów , z drugiej zaś strony — także w form ie n iew in n e­ go skądinąd przekonania dorosłych, iż wszystkie dzieci w ierzą w Św iętego M ikołaja. N a m arginesie: tu także p rek u rso rem m entalności ponow oczesnej okazuje się N ietzsche. Jego znane stw ierdzenie: „Był tylko je d e n chrześcijanin, i ten um arł na krzyżu” uznać m ożna za klasyczny przykład w sp o m n ia­ nej figury m yślenia o sacrum .

(16)

N ie m am y tu b o w iem sto su n k u sym bolicznego, ja k i zachodzi m ię ­ dzy znakiem a znaczen iem pojęcia [ ...] . K onstrukcja form alna, C zy ­ sta F orm a działa b ezp o śred n io , w yw ołując w nas w chw ili całkow ania w ielości elem e n tó w w je d n o ść , spotęgow anie „uczucie m etafizyczn e”, czyli po w oduje w ystąpienie jakości je d n o śc i jak o takiej na „tle z m ie ­ szanym ” jed n o ści osobow ości. [...] Treść form aln a dzieła S ztuki (o ile tak nazw ać m ożna ideę form alną, daną aktualnie je d n o ść w ielości ele­ m en tó w ) dana je s t bezp o śred n io , bez żadnej funkcji sym bolicznej p o ­ szczególnych elem e n tó w 37.

M ielibyśm y tu zatem do czynienia z próbą restytucji czegoś, co filozofia drugiej połow y XX w ieku określała m ianem „paradygm atu bezpośredniości”, zaś D errida w swoim Szibbolecie zakodował pod postacią przedziw nej idei poetyckich „doświadczeń jed n o k ro tn y c h ”, które nie wypełniają żadnej form y w system ie percepcyjnym pam ięci,

a zatem w zwykłym stanie św iadom ości pozostają niedostrzeżone38.

M ożna zadać pytanie: w jaki sposób stw ierdzenia dotyczące teorii groteski oraz Czystej Form y w sztuce odnoszą się do W itkacowskiego m onadologicznego „panbio- logizm u” oraz do ruchu m etafor w tekście M icińskiego, podporządkow anym jed n ak wciąż jeszcze logice symbolu? Z jakiej przyczyny przyw ołana została Fizyka A rystotele­ sa? O tó ż m ożna, ja k sądzę, pokusić się o sform ułow anie hipotezy, w edle której w Ary- stotelesowskiej Fizyce i Zoologii konstytutyw ne dla stabilnego obrazu rzeczywistości pojęcie gatunku nie odcinało się jeszcze w yraźnie od swego poznaw czego tła, lecz za­ chow ywało niejako „na obrzeżach” ślad poetyckiego i tem poralnego w swej istocie żyw iołu metamorfozy. Czy nie je st zatem tak, iż postęp w iedzy pojęciowej oznaczać m oże zarazem atrofię im plikowanej w języku, poetyckiej „m ocy nazywania” zjawisk?

37 Zob. M . Soin, Filozofia Stanisława Ignacego Witkiewicza, op. cit., s. 143. Także i ten elem ent „ujaw nie­ nia tajem nicy istnienia” nie poprzez sym bolizm , lecz dysproporcję, odkryw ali w grotesce jej teoretycy. W edle Lee Byrona Jenningsa, np. R obert Petsch w sw oim stu d iu m Das Groteske w yraża przekonanie, że „pozytywna w artość groteski polega na tym , iż unicestw ia ona porządek codziennego życia po to, bo odsłonić ukryte głębie i m istyczny sens istnienia” (L. B. Jennings, Termin „groteska” [przypis 65 do tekstu artykułu Jenningsa], w: Groteska, op. cit., s. 184). Ja k stw ierdza z zaskakującą u M icińskiego (choć, w brew pozorom , nierzadko pojawiającą się u tego autora) jasnością i precyzją Im ogiena z X ię-

dza Fausta: „Trzeba odróżnić fikcje um ysłow e lub św iadom ą sym bolikę od w zruszeń, które tę sym bo­

likę tw orzą. [...] C o jed n a k je s t m o to re m tego poryw u? [A zatem : jaka je s t n atura ow ych w zruszeń? — dop. M . P ] oto najwyższa tęsknota za m o m en tam i w ew nętrznego szczęścia, gdy rozchylają się granice życia i człow iek przestaje być istotą zdław ioną w ięzieniem trzech w ym iarów ” (T. M iciński,

X iądz Faust, op. cit., s. 248).

38 Z ob. J. D errid a, Szibbolet dla Paula Celana, tł. A. D ziadek, B ytom 2000. R ozw ażania na tem at takich „dośw iadczeń je d n o k ro tn y c h ” i ich n iew sp ó łm iern o ści ze zw ykłym po rząd k iem ludzkiej b io ­ grafii rozpoczyna D e rrid a ju ż na p oczątku sw ojego eseju i bez w ątpienia stanow ią one Leitmotiv całej książki.

(17)

W arto przypom nieć, iż N ietzsche rozum iał m etaforę (będącą, jeg o zdaniem , żyw iołem genetycznym praw dy jak o takiej) jako swoiste zastąpienie m etam orfozy, podobnie ja k chw ila ciągłego czasu — choćby w koncepcji Jetzzeit W altera Benjam ina — je st za­ stąpieniem „nadejścia M esjasza”, rozum ianego przezeń jako całkowite przekształcenie otaczającej nas realności. Atrakcyjny w alor chw ili dla sztuki m o d ern izm u polegałby zatem na ujawniającym się w niej jakby „naddatku” czasu, który — z pow odu słabości i konw encjonalności naszej percepcji — nie m ieści się w podlegającym określonym praw om zm ienności obrazie świata przedm iotow ego39.

P u n k te m dojścia prezentow anej tu koncepcji paradygm atu „nieświadom ej percep­ cji”, wytwarzającego wzniosłość, ironię oraz groteskę jako swoje artystyczne korelaty, byłaby zatem pew na w izja czasu. C zasu, rozum ianego ju ż nie jak o ciągłe spektrum w spółm iernych chwil, lecz jako uporządkow any system „skoków ” po niew spółm ier­ nym tle40. Tak rozum iany czas byłby — ja k u B ergsona — innym obrazem m aterii, pojętej jako pew na sum a doświadczenia czy też zatartego życia: obecna w świecie oraz w naszej nieśw iadom ości, „pozaludzka” pam ięć41. Każda chwila takiego czasu zawiera­ łaby w sobie potencjalnie słynny H eideggerow ski „Z w rot”, przem ianę rzeczywistości, która nie dokonuje się je d n a k na skutek elim inującej m etam orfozy w spółm ierności „tego, co przeszłe” i „tego, co przyszłe” w świecie przedm iotow ym . M ożna też, ja k są­ dzę, powiedzieć, iż tak pojm ow any czas potrzebuje zawsze m aksym alnej różnicy („wy­ sokie — niskie”, „męskie — żeńskie”, „dobro — zło” itd.) dla w ytw orzenia m inim alnej zm iany w realności reprezentow anej. Poszukiw ana przez m od ern istów „chwila” byłaby

39 N a ów „pozór spójności”, konstytuujący — pod postacią czasu, określonej logiki następstw a chw il — ciągłość świata przedstaw ionego jak o reprezentacji dla św iadom ości, zwracali uw agę teoretycy gro­ teski. „Aby sytuację m ożna było określić jak o groteskow ą — pisze Lee B yron Jen n in g s — m usi się ujaw niać podstaw ow a niespójność, tkwiąca w samej stru k tu rze k onkretnego świata przedstaw ionego [...] — niespójność, która opiera się dalszej analizie i sama w sobie angażuje naszą uw agę” (idem ,

Termin „groteska”, w: Groteska, op. cit., s. 63).

40 Jak pisze W olfgang Kayser, świat groteskow y: „To nasz w łasny świat, tyle że uległ przeobrażeniom . D o sfery groteskow ości zasadniczo należą także raptow ność i niespodzianka. [...] Z groza przejm uje nas tak bardzo w łaśnie dlatego, że chodzi o nasz świat, którego pew ność okazała się p o zo rem ” (idem ,

Próba określenia istoty groteskowości, w: Groteska, op. cit., s. 24).

41 Badaczka tw órczości autora Nietoty Jolanta W róbel stw ierdza: „Penetrow anie — zawsze tylko zapo- średniczone — obszaru nieśw iadom ości, gdzie czas i przestrzeń istnieją inaczej, jak b y w przeczuciu ich zew nętrznego, fizykalnego odpow iednika, będzie odkryw aniem niejednorodności czasu, jeg o o dm ian odrębnych m iarą stopnia i jakości. C złow iek M icińskiego zostaje pokazany od strony realizacji głębo­ kiego «ja», które w yraża całą przeszłość indyw idualną, a zarazem uniw ersalną «pamięć wszechświata». [ ...] U o b u bow iem [M icińskiego i B ergsona — dop. M . P] w olność zawiera się w jaźn i głębokiej. A ona je s t czystym trw an iem ” (J. W róbel, Misteria Czasu. Problematyka temporalna Tadeusza Micińskie­

go, K raków 1990, s. 118). M ożna, ja k sądzę, zaproponow ać w zw iązku z tym hipotezę, iż k u ltu ro ­

w y autorytet m itu w yw odzi się z dokonyw anej w n im , narracyjnej translacji „pam ięci pozaludzkiej” na „pam ięć ludzką” — przekładu, zapośredniczonego zawsze przez m ed iu m społecznej stru k tu ry oraz pam ięci historycznej jak o „upostaciow ania” (term in Van der Leeuva) niew spółm ierności „Innego”.

(18)

zatem nieuchw ytna bądź niedefiniow alna nie dlatego, że stanowi nieskończenie krótki odcinek czasu, lecz z tej przyczyny, iż sama siebie zaciera, w każdorazow ym nadejściu m askuje własną strukturę i charakterystykę, uchw ytną jedy nie w postaci niezwykle subtelnego nastroju42. Jeśli zaś zidentyfikow ać ów nastrój z pow szechnie podzielanym odczuciem , z N ietzscheańskim „stylem stawania się” człowieka w określonej epoce (np. z n ih ilizm em lub skryw anym cierpieniem jak o nastrojem ku ltury schyłkowej) m ożna też pokusić się o próbę odczytania logiki opus magnum N ietzschego, zgodnie z którą po u w olnieniu „m łodego pasterza” przez Z aratustrę — i jeg o m o n u m en tal­ nym , gargantuicznym śm iechu — następuje wizja koła w iecznego pow rotu. O znacza ona wszakże pew ien etap ew olucji w iedzy lub obrazu rzeczywistości, którego, ja k się zdaje, m oderniści nie mogli osiągnąć, jakkolw iek W itkacy bliski był otwarcia podobnej perspektyw y w swojej m onadologii, a także w teorii Czystej F orm y w sztuce.

42 Jolanta W róbel pisze w cytowanej książce, iż u Bergsona: „zjawiska głębokiej św iadom ości nie są zew nętrznie uszeregow ane. W nich stan obecny zlewa się z p o przednim i na zasadzie podobieństw i różnic linii m elodycznych polifonii lub k o n tra p u n k tu ” (J. W róbel, ibidem). N asuw a się pytanie: czy tem poralne przejście od „czasu boskiego” („czasu m itu ”) do dotkniętego n ih ilizm em „czasu m arn eg o ” H eideggera nie charakteryzuje się w łaśnie narastającą dom inacją m elodycznego k o n trap u n k tu nad polifoniczną h arm onią i czy nie taki byłby sens „zderzenia ścieżek” czasu (w ektorów tem poralnych przeszłości i przyszłości) w N ietzscheańskiej w izji koła w iecznego pow rotu?

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wydaje się bowiem, że jakkolwiek rozwijająca się od początku lat osiemdziesią- tych minionego stulecia etyka cnót przyczyniła się walnie do odrodze- nia refleksji

wiedzy na temat zdrowia i choroby, jedna czwarta po- strzega promocję zdrowia jako podnoszenie zdrowia na wyższy poziom, a zdaniem 2,7% badanych jest ona utrzymaniem go w dobrej

lejki do specjalistów się skrócą i czy poprawi się efektywność działania systemu ochrony

Osiem lat temu CGM Polska stało się częścią Com- puGroup Medical, działającego na rynku produk- tów i usług informatycznych dla służby zdrowia na całym świecie.. Jak CGM

Ćwiczenia stretchingowe ujędrnią sylwetkę, ale warto pamiętać, że nie redukują masy i nie budują nadmiernej ilości tkanki tłuszczowej.. Stretching najwięcej korzyści

W drugim rzędzie autorka wskazuje na wewnętrzne podziały przestrzeni tekstowej, segmentację, czyli podział struktury treści tekstu na odcinki (np.. Pozycja otwarcia i

wbrew Solonowi, „żeby starzejąc się ktoś potrafił nauczyć się wiele, z pewnością mniej niż biegać, wszystkie wielkie i liczne trudy są przecież dla młodych”

Po pierwsze, chodzi o szczególnie bogate środki wyrazowe niemieckiego języka filozoficznego.. Polacy odczuwali stale atrakcyjną siłę