• Nie Znaleziono Wyników

Onufrego Kopczyńskiego mariaż gramatyki z polityką

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Onufrego Kopczyńskiego mariaż gramatyki z polityką"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Onufrego Kopczyńskiego mariaż

gramatyki z polityką

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 10, 119-136

(2)

'K sfW S

Seria X 2004

Jacek W ójcicki

Onufrego K opczyńskiego mariaż gramatyki z polityką

P

rzydatność wielojęzycznych poradników konwersacyjnych zarów no dla ich bezpośred­nich użytkowników, jak i dla badaczy oglądających zjawiska kulturow e z rozm aitego od­ dalenia czasowego i przestrzennego, jest w oczywisty sposób co najmniej dwojaka.

Pierwsza korzyść — można ją nazwać uzualną — to praktyczne poznanie świata gospoda­ rzy w jego namacalnych, wielowym iarowych kształtach, w zakresie niezbędnym do znalezie­ nia przez przybysza właściwej drogi w śród fenom enów dotąd nieznanych lub zaledwie łu ­ dząco podobnych do miejsc i sytuacji oswojonych. Jest to spojrzenie z p unktu w idzenia go­ ścia, o charakterze, nazwijmy to, statyczno-topograficznym . Z kart „rozm ów ”, „skarbczy- ków ”, „kluczy”, „drzw i” (lub jeszcze inaczej tytułow anych tom ików ) czytelnicy dowiadują się, gdzie się znaleźli, co się tu zwykle dzieje, a także, co pow inni zrobić, by osiągnąć ten cel, dla którego w ędrów kę ku obcym krajobrazom i między nowych rozm ów ców w ogóle przed­ siębrali — z własnej woli bądź posłuszni jakiejś wyższej nad nich sile.

Druga sfera poznawcza ukazuje przybyszowi nie tylko to, co w nowym dlań świecie z przyczyn utylitarnych robić warto, wypada lub trzeba, lecz także to, czego uczynić nie w ol­ no, pod karą niekiedy urzędową, zapisaną w dokum entach sądowniczych, ale najczęściej wy­ nikającą ze zwyczaju i niepisanego kodeksu honorow ego danej społeczności (przez co nieraz dotkliwszą od sankcji oficjalnych). Teraz na cudzoziem skiego gościa zaniepokojonym w zro­ kiem spoglądają gospodarze — z obawą, ma się rozum ieć, ju ż tylko m etaforyczno-m etafi- zyczną, gdy „gościem” książki po dziesięcioleciach czy wręcz wiekach jest badacz, lecz jakże zrozum iałą i prawdziwą, gdy terenem ryzykownego spotkania ma być czyjaś „mała ojczyzna” na Ziem i. Tę część nauki wypływającej z poradników językow ych wypada nazwać norm atyw - n o -p e r s waz yj n ą.

Rzecz jasna, rzadko kiedy książeczki użytkowe, mające dopom óc rozm ów ić się w podró­ ży studentom , żołnierzom , rzem ieślnikom , handlarzom czy po prostu w ojażerom , ogarniają

(3)

cale bogactwo kulturow ego uniw ersum gospodarzy — a i różnice między nim i a gośćmi nie zawsze są bardzo głębokie. Przeważnie też pow szechnie uznane wskazówki etyczne zawierają się jedynie im plicite i fragm entarycznie w przykładowych rozm ow ach dotyczących handlu, konsum pcji, usług, spraw bytowych lub rozrywek. Dlatego przedstaw iona powyżej typologia ma walor jedynie m odelu, a jego jednostkow e realizacje w bardzo różny sposób obejm ują obie dziedziny poznania. W arto jed n ak spostrzec, że granica m iędzy nim i jest zazwyczaj nieo­ stra, ponieważ w kontaktach m iędzykulturow ych — m oże od razu należałoby uściślić: kon­ taktach pokojowych — korzyść utylitarna bywa jed n ak uw arunkow ana przestrzeganiem w ar­ tości m oralnych, a pełne poznanie realiów7 wymaga orientacji w im ponderabiliach. Przynaj­ m niej w świetle użytkowych publikacji jaw7nych ; wszak tam, gdzie skuteczność bierze rozbrat z m oralnością, wskazówki dla różnej rangi oszustów — wyjąwszy m oże traktaty o podstępach w ojennych, Księcia M achiavellego i zawierające ten m otyw m oralitety w rodzaju K u p ca M iko­ łaja Reja — pozostają dom eną konspiracyjnego przekazu m ówionego.

Ciekawym przykładem przeplatania się w ym ienionych wcześniej w ątków są wydane na początku lub w pierwszej połowie 1807 roku we W rocławiu u Korna francu sk o -p o lsk o -n ie- mieckie rozm ów ki, wieńczące trójjęzyczny słownik P etit vocabulaire des vo yageurs... p o u r servir

à l'e n tre tie n de trois n a tio n s'. Przeznaczonoje po pierwsze dla żołnierzy napoleońskich — w tym

rów nież niemieckojęzycznych, pochodzących z krajów Zw iązku Reńskiego, świeżo utw o­ rzonego (w lipcu 1806 roku) pod egidą Francji, walczącej przeciw czwartej koalicji (Prus, R o­ sji i Anglii):

— (...) To jest izba Waćpana, dostaniesz jeszcze dw óch kamratów. — C óż to są za ludzie?

— Są to W ircburczyki, Bawarczyki, I lassy, Prymasowscy2, W irtem berczyki itd.

(R o z m o w a ż o łn ie rza na m a rszu z g o sp o d a rzem , s. 107)

Po w tóre zaś — użytkownikam i publikacji mieli być m ieszkańcy tych terenów Królestwa Prus, przez które wiódł szlak ówczesnej Wielkiej Armii.

Podstawkowym zadaniem rozm ów ek wydaje się praktyczne ukazanie kłopotliwych sytua­ cji, w których znaleźć się mogą i maszerujący żołnierze, i przym uszeni kwaterować ich m ie­ szczanie (pierwsza z nich właściwie tw orzy spójną jednoaktów kę, której „fabuła” opowiada o nieporozum ieniach na tym tle, ostatecznie przezwyciężonych przez obie strony sporu). O dm alow ana przy tej okazji odm ienność zwyczajów życia codziennego Francuzów od N iem ców 7 (w7 tym także polskich obywateli Prus) miewa rów nież niebagatelną wartość po­ znawczą:

Z o b . A . M ą c z a k , F rancuz w p olskiej g o spodzie czyli grzeczność, z d a m i się, żołn ierska, [w :] F ran cja-P olska A I 7 //- A 7 A ir. Studia z dziejów kultury i polityki pośw ięcon e Profesoroiri A n d rzejow i Z ah orskiem u w sześćdziesiątą rocznicę urodzin . W arsz a w a 1983. s. 1 0 5 -1 1 1 (te k s t p o ls k i, b e z u w s p ó łc z e ś n ia n ia p is o w n i, p r z y to c z o n y o d s. 107: s ta d d a ls z e c y ta ty — w p is o w n i z m o d e r n i z o w a n e j — z lo k a liz a c ją w n a w ia s ie ); to ż w s k r ó c ie (b e z p r z y p i s ó w i b e z r o z m ó w k i K ied y kto z b łą d z i w m ieście): .,M ó w ią W ie k i" 2001 n r 5 (4 9 7 ). s. 6 - 1 0 .

(4)

O n u f r e g o K o p c z y ń s k ie g o m a ria ż g ra m a ty k i z p o lity k ą 121

— Łóżko m usi być po francusku posłane, to jest materac trzeba położyć na pier­ nacie, a zamiast tej pierzyny proszę mi dać w ełnianą albo przeszywaną kołdrę z prześcieradłem . Francuzi nie sypiają w pierzach (...) (s. 108).

Jednak, ja k się wydaje, p u nkt ciężkości pada na kwestie moralne: przede wszystkim na za­ chowywanie przez wojsko w stosunku do ludności cywilnej podczas działali m ilitarnych norm etycznych z czasów pokoju. A utor publikacji zadbał o to, by racje obu stron rozłożone były rów nom iernie. Spokojny mieszczanin zm uszony jest udostępniać i sporym kosztem ogrzewać izby dla niezadow olonych żołnierzy oraz żywić ich, wprawdzie smacznie, lecz nie zawsze podług gustu:

— Proszę, panie gospodarzu, daj mi zamiast piwnej zupy rosół albo polewkę z mleka; żaden Francuz nie lubi piwnej polewki, bo ta u nas nie jest wcale w używaniu (s. 109).

Przecież nie on odpowiada za polityczny zamęt; sam też znosi uciążliwości trudnych cza­ sów. Dlatego obroną gospodarza — form alnie mieszkańca kraju nieprzyjacielskiego — przed gwałtami ze strony wojska (a w każdym razie pretensjam i: „.. .nie pytam się o Waćpana wy­ m ówki, ja chcę mieć pieczenię, biały chleb i w in o ” — s. 107) mają być dokum enty urzędowe: „cesarska załoga” i „regulam ent” (s. 108). Przydaje się też zim na krew i stanowczość:

— Ja wolę sam stać; daj mi Waćpan inszą izdebkę.

— Tego nie mogę uczynić; ta izbajest dla m nie i mojej familii. G órne piętro na­ jęte, a więcej nie mam izb. (...)

— (...) Albo mi Waćpan daj osobną izdebkę, albo mi zapłać talara, a ja pójdę i wyrobię sobie inszy bilet.

— (...) Ci obydwa panowie ustąpią W aćpanu tego łóżka, któreja czysto oblokę. Chcesz Waćpan tym się kontentow ać, to dobrze, ale pietiiędzyja nie dam, i nie potrzebuję dawać, bo choć Waćpan pójdziesz, to ja dostanę inszego żołnierza (s. 107).

— Ten regulam ent służy tylko dla garnizonu, ale nie dla wojsk przechodzących, dla tych, co z marszów zm ordow ani.

— Pozwól Waćpan, ten regulam ent nie czyni żadnej różnicy, i owszem, stoi wy­ raźnie: „każdy żołnierz”. D o tego my się stosujemy, i od tego ja nie odstąpię (s. 108).

— Kawa będzie o godzinie szóstej gotowa, ale co mięsa, tak rano Waćpanu dać nie mogę, bo go nie m am , i żona moja w nocy gotować nie może. Zam iast tego dam W aćpanu dobry kawał chleba z masłem i naleję Waćpanu w flaszeczkę w ódki (s. 109).

Ale zdecydowanie gospodarza nie wyklucza wcale, przez przym usow ego lokatora zauwa­ żanej w którejś chwili z akceptacją, indywidualnej jego „grzeczności” (s. 108). Bowiem w oj­

(5)

skowi długo maszerują, bywają zm ęczeni, chorzy i ranni (to tem at rozm ów ki drugiej); im także należy się współczucie, a ich uspraw iedliw ieniem w oczach gospodarza w inna być — choć to akurat słowo w rozm ów kach nie pada — „ludzkość”. W podtekście obecny pozostaje bow iem m oralny sens wysiłków żołnierzy N apoleona: w dalszej perspektywie niosą oni p rze­ cież pożądany pokój, kiedy to wreszcie m ożliwe będzie prawdziwe spotkanie trzech narodów, w spom nianych w ttytule rozm ówek:

— A d ie u , szczęśliwej drogi życzę Waćpanu, a jeżeli Waćpan zdrów powrócisz z w ojny i tędy przechodzić będziesz, to proszę m ię odwiedzić i opowiedzieć mi, ja k m u się powodziło. Bądź Waćpan zdrów (s. 109).

O kazuje się jednak, że w tym sam ym okresie nadzwyczaj w zm ożonych nadziei narodo­ wych, wywołany cli na jesieni 1806 roku proklam ow aniem „wojny polskiej”3, a w net um o c­ nionych — m im o wielu wątpliwości i zastrzeżeń — pow ołaniem do życia w lipcu 1807 roku, na m ocy układu w Tylży, Księstwa Warszawskiego, wydana została, na pozór tylko utylitarna, publikacja językowa, której niespodziew any a silny charakter persw azyjno-etyczny pozosta­ wał dotąd nierozpoznany. Jest nią — jak głosi tytuł — „zarys praktycznej i rozum ow anej gra­ matyki polskiej dla Francuzów ”4, opracowany przez najwybitniejszy ówczesny autorytet j ę ­ zykoznawczy, na którego podręcznikach wychowywały się ju ż kolejne pokolenia — O n u fre ­ go Kopczyńskiego3.

Oczywiście, tych jego zasług szerzej roztrząsać nie trzeba. Ponieważ jed n ak o wiele m niej rozpow szechniona jest wiedza o dorobku Kopczyńskiego jako płodnego tw órcy literatury okolicznościowej — dodajmy: w języku łacińskim (z jed n y m tylko wyjątkiem) — nie od rze­ czy będzie przypom niećjego dokonania na tym polu, by uzyskać szersze tło, na którym zosta­ nie przedstawiona zawartość owej „perswazyjnej” gramatyki polskiej dla cudzoziem ców, dzieła tyleż opisowego, co kreacyjnego.

Jeszcze przed dokonaniem jakichkolw iekobscrw acji tekstowych m ożna zauważyć, że po­ wtarzającą się cechą formalną okolicznościowych wierszy Kopczyńskiegojest łączenie w je d - nym zestawie „obiektywnego” utw oru głównego (zwykle stosującego retoryczny chwyt pro- zopopei — fikcyjnej wypowiedzi osoby, którą m oże być nie tylko człowiek, lecz także uperso- nifikowane zwierzę czy nawet kam ienny posąg) oraz bardziej subiektyw nego, krótszego do­ powiedzenia pod adresem postaci realnej bądź w yobrażonej (jak na przykład złośliwego prze­ ' „ T r u d n o o p is a ć e n t u z j a z m P o la k ó w " — s tw ie r d z a w p r o s t o fic ja ln y 3 6 . b i u l e t y n W ie lk ie j A r m ii , d a t o w a n y z P o z n a n ia I g r u d n i a 180 6 r o k u N a j w a ż n i e j s z y m u c z u c i e m , j a k i e p a n u je , n a jw ię k s z y m p r a g n i e n i e m , to sta ć s ię z n ó w n a r o d e m " ; P o la c y „ W ło ż y li j u ż w s z ę d z ie n a s ie b ie s w e d a w n e s tro je i w ra c a ją d o d a w n y c h o b y ­ c za jó w '" (c y t. za: N a p o l e o n B o n a p a r t e , M ow y i rozkazy , tl. K. Z n a m ie r o w s k i, W arsz a w a 2 0 0 2 , s. 86). 4 Z o b . O . K o p c z y ń s k i, E ssai de gram m aire polonaise pratique et raisonner p ou r les Français, V a rso v ie 1808. A vertisse­ m ent w e f r a n c u s k o ję z y c z n e j p ra s ie w a rs z a w s k ie j z a p o w ia d a ł k s ią ż k ę j u ż w m a ju r o k u p o p r z e d n ie g o — z o b . „ G a z e tte d e V a rso v ie " 1807 n r 5 3 (1 8 m a ja ).

" S y lw e tk ę u c z o n e g o p ija ra p r z e d s ta w iła k ilk a k r o t n i e Ir e n a S ta s ie w i c z - J a s iu k o w a — z o b . e a d e m , O n u fy K o p ­ czyński ( 1 7 3 5 -1 8 1 7 ) . lw :J P isarze polskiego ośw iecenia, re d . T. K o s tk ie w ic z o w a , Z . G o łiń s k i, t. 2, W a rsz a w a 1994, s. 1 8 1 -2 0 6 : o b s z e r n ie js z a m o n o g r a f i a z o b . e a d e m . O nufry K op cz y ń sk i w spólpracoirnik K om isji E d u ka cji N a ro d o ­ wej. Studium o społecznej roli uczonego w Polsce stanisław ow skiej, W ro c ła w 1987.

(6)

O n u f r e g o K o p c z y ń s k ie g o m a r ia ż g ra m a ty k i z p o lity k ą 123

śmiewcy — bożka M om usa, nazwanego w polskiej wersji autorskiej swojskim im ieniem „Gryzosława”).

Z roku 1776 pochodzi pierwTsza tego typu znana nam publikacja — ulotny druk, zawiera­ jący cykl w ierszy poświęcony zmarłej i pochowanej w7 Polsce córce ambasadora rosyjskiego

O ttona M agnusa Stackelberga, która zresztą w ostatnim utw orze sama przemawia do braci „z Pól Elizejskich”^. Żałobny trójgłos poetycki akcentuje ludzki wym iar straty poniesionej przez ambasadora, a zarazem podkreśla więzi przyjacielskie i rodzinne, których kultyw ow a­ nie, ja k należy wnosić z wierszy, jest osobistą jego cnotą. W ten sposób poeta pijarski pozostaje w zgodzie z regułam i zakonu, zakazującymi tworzenia pochlebczych panegi ryków, a je d n o ­ cześnie form ułuje pośrednio pod adresem wszechwładnego dyplom aty taki kom plem ent, który nie odnosi się do jego funkcji politycznych.

Adresatem drugiego utw oru łacińskiego z tegoż roku — tym razem obszernego poem atu — jest sama cesarzowa Rosji, nad której rzeźbą pracował wówczas jeden z nadw ornych sny­ cerzy Stanisława Augusta, G iacom o M onaldi7. U tw ór, w prawdzie pełen mitologicznej e ru ­ dycji i wieszczego zapału, i tym razem mieści się w ramach decorum , uw arunkow anego oko­ licznościami politycznymi. Równolegle z uczczeniem im ienin Katarzyny II Kopczyński sławi bow iem artystę, a szerzej — geniusz człowieka, przy okazji głosząc zasługi króla jako m ecena­ sa artystów i opiekuna wszelkich sztuk w rozkwitającym kraju.

|u ż po niecałych dwóch miesiącach Kopczyński wystąpił z dwujęzycznym drukiem ulot­ nym ku chwale rocznicy urodzin Stanisława Augusta (17 stycznia)*. O patrzony licznymi przypisami utw ór je st rozbudow anym konceptem heraldycznym , wykorzystującym skoja­ rzenia herbu królewskiego (Ciołek) i mitologicznej legendy o Jow iszu, pod postacią byka uprowadzającym księżniczkę Europę. N ow y „C iołek” opowiada perypetiach swoich i Polski, cierpiącej zam ęt (w domyśle: wojny dom ow ej, interwencji sąsiedzkiej i rozbiorów ), ostatecz­ nie jed n ak dźwigającej się ku pomyślności, ponieważ bogini mądrości Pallas Atena raczy dalej zaszczycać władcę swoją opieką.

fl Z o b . In am ore dolor XI\ ’ C alendas D ecem bres A / D C O A A i 7. |b . m . d r.) (1 .A d comitem de Stackelberg Russorum legatione iii Polonia fuugentem iii obitu eius fdiae Itdiaiiae O. K . solatii ergo autorem et dolorctn dioideus: 2. M athaeus R a - d z ifiliu s com iti dc Stackelberg maestissimo ex obitu filiaep atrig ratu m aninnm i e Petropoli: 3. Itiliana M agdalena de S ta- ckelberg w aereutibus sua niorte fratribus ab Elysiis salutem ). K o rz y s ta łe m z u n ik a tu B ib lio te k i P A U - P A N w K ra k o ­ w ie (s y g n . 1 0 6 0 8 ). ze z b i o r ó w C y p r i a n a W a le w s k ie g o .

7 Z o b . M onum entum C atharin ae Seciuulae, [b. m . dr. | ( l . D i e nalali C atharin ae Secnndae R nssonim C aesaris in m ar- morenni einsdem m onnm entum auspiciis S tan islai August i Polonia runi Regis opera rero M on aldi statuarii regi i propediem peificienduni O uuplirius K opczyń ski Scli. P. 3 I I X X <1..XXI 7 I arsariae: 2. A lath aeop rin cip i R ad z irilio poeta Petropolim S. P ) . — M o n a ld i c z y n n y b y l w P o lsc e o d ro k u 1768; notabene m o n o g r a f is ta n ie w y m ie n ia w ś r ó d p ra c te g o r z e ź b i a r z a p o p ie r s ia K a ta r z y n y II, z n a j d u ją c e g o się d o g r u d n i a 1795 r o k u w z b io r a c h k ró le w s k ic h — z o b . T. M a ń k o w s k i, R z eź b y zbion t Stanisław a Augusta, K ra k ó w 1948. s. 3 3 , 5 6 - 5 7 , 6 6 - 6 9 .

s Z o b . Serm ociiiantis Iiw enci P on iatorii prosopopaeia. U danie głosu i osoby m ówiącego C io łk a P on iatow skich, W arsz a w a, P D u f o u r . 1777 (1 . Sapieutissim o clem entissim oąue regi sno p oeta: 2. D ie natali Stanislai August i P olouiarum regis ser- mocinantis itwenci Poniatouii prosopopaeia M D C C U K K l I I — IV dzień narodzenia Stanisław a Augusta króla polskiego iidanieglosu i osoby m ów iącego C io łk a Poniatowskich', 3. Poeta M o w o salutem et silentium — W ierszopis G ryzoslaw ow i zdrow ia i m ilczenia).

(7)

Kilkuletnia przerwa w twórczości okazjonalnej spowodowana została intensyw ną pracą Kopczyńskiego nad gramatyką polską, którą w kolejnych tom ach (trzy części przeznaczone dla uczniów, każda z towarzyszącymi P r z y p is a m i — kom entarzam i m etodycznym i dla nau ­ czycieli, oraz syntetyczny U k ła d g r a m a ty k i dla s z k ó ł narodow ych i elem entarna N a u k a p isa n ia

i c zyta n ia ) wydawał w latach 1778-1785. Skutkiem rów nolegle prow adzonej, w ytężonej pracy

nad tablicami słow nikowym i języka polskiego była m iędzy innym i choroba oczu, której zara­ dził sławny warszawski okulista W alenty Gagatkiewicz, w roku 1783 obdarzony królew skim m edalem M e re n tib u s, a przy tej okazji uczczony przez pijara łacińską elegią^. I tym razem w laudacji nie chodzi jedynie o partykularne zasługi lekarza czy też o chęć wywyższania włas­ nej osoby piszącego, lecz o pochwalę um iejętności, pielęgnow anych w śród poddanych dzięki królew skiem u m ecenatowi i systemowi nagród, tak by ludzie wykształceni i zdolni m ogli sto­ sować swoje talenty w praktyce, skutecznie przeciwstawiając się przeszkodom stawianym przez naturę przed rozw ojem człowieka jako indyw iduum oraz ludzkości jako takiej.

W okolicznościach w rzenia politycznego epoki Sejmu W ielkiego Kopczyński opowiadał się po stronie patriotów, dążąc jednocześnie do propagowania i utrwalania, za pom ocą dostęp­ nych sobie środków wyrazu, koncepcji politycznej „Król z narodem , naród z k ró lem ”. Służy­ ły tem u dwa różnych rozm iarów utwory. Pointą krótkiego, anegdotycznego opisu okoliczno­ ści w dziania przez króla podanej 11111 czapki szlacheckiej, gdy udawał się galerią z Z am ku do katedry na nabożeństw o dziękczynne po uchw aleniu Konstytucji 3 Maja, jest odczytanie tego zdarzenia w sposób symboliczny, jako potrzebyjedności szlachty i monarchy, spojonych u m i­ łow aniem w olności10. Dłuższy poem at, znów — jak wcześniej prozopopeja herbow ego Ciołka z roku 1777 — przeznaczony na styczniowe obchody królewskich urodzin, skierowa­ ny został w burzliw ym roku 1792 „przeciw P olakom -niedow iarkom ”, wątpiącym w pow o­ dzenie ojczyzny".

N iebaw em jed n ak wszelkie nadzieje gwałtownie przygasły, a Kopczyński — wyjątkowo aktywny, ja k świadczą różne źródła współczesne, po stronie powstańczej w czasie insurekcji kościuszkowskiej — osobiście odczuł ciężar klęski. Aresztowany przez Austriaków i w latach 1798-1802 w ięziony w klasztorach o zaostrzonym rygorze, dopiero w początkach XIX wieku.

M Z o b . t a la n in o G agatow icz medico sito die na tal i cins sacra O unpltrius K opczyń ski pro I’alcriidincociiloruni salu tan et re- gnu u nunnsnia d. </., M D C C I X X X I I I , [b. n i. d r.] (1. Elegia', 2. A d eu n d an acceptare m unisnia rau ien ta n epigram m a) B ibliografia polska E s tre ic h e ra (t. 2 0 . K ra k ó w 1905. s. 7 4 ) p o d n a z w is k ie m K o p c z y ń s k ie g o n o tu je te ż nieza- c h o w a n y d z iś d r u c z e k ze z b i o r ó w B ib lio te k i K r a s i ń s k ic h l a la n in o G a g a tk ieii’icz ocnlormn suonini medico di1 14 F ebrn a r[iiJ 1 792 (..s tro fk a p o ła c in ie i p o p o ls k u n a ć w ia r tc e ” ).

"* Z o b . Pilens libertatis sym bolon et palladiu m quo ususest Stanislaus Augustus Polon iarum rex dum m em orabili die 3 M a ii 1791 a d cantandum A nibrosianum liym num iret iu ecclesiam, aeriteru ae m em oriae ac cultui in Z alu scian a R eipublica B ibliotheca dicatus (1. I ulgat'it totum gratissim a F am a p e r o r b e m . . . ; 2. Lechiacu m regent E u ropae spectate tyran n i!). N i e b a w e m u k a z a ły się d r u k i e m tr z y t ł u m a c z e n i a w s p ó ł c z e s n e n a ję z y k p o ls k i: C z a p k a z n a k i p u k le rz w oln ości.. M i c h a ła W y s z k o w s k ie g o . C z a p k a w olności s k ła d . .. J a n a S z lu b o w s k ie g o ( u n ik a t — d r u k w r p s i e B ib lio te k i C z a r rn r y s k ic h w K ra k o w ie , s y g n . 9 3 8 ) o ra z C z a p k a cecha i załoga w oln ości... J ó z e fa E p ifa n ie g o M in a s o w ic z a (z k ilk o m a w ła s n y m i d o d a t k a m i tłu m a c z a ) .

11 Z o b . A d quosdam Polonos diffidentes adhuc rebus patriis M D C C X C I I [V a rso v ia e, P D u f o u r ? ] (1 .In libertatis sintu lacrum die 17 la n n a rii; 2. A d quosdam diffidentes).

(8)

O n u f r e g o K o p c z y ń s k ie g o m a ria ż g ra m a ty k i z p o lity k ą 125

uw olniony dzięki staraniom Adama Jerzego Czartoryskiego, mógł wrócić do pracy zgodnej ze swoim pow ołaniem . W tedy to nawet wybrany został na stanowisko prowincjała zakonu (w latach 1804-1807). Inaugurację swego urzędowania, ju ż jako poddany króla pruskiego, za­ znaczył m iędzy innym i kolejnym łacińskim utw orem okolicznościowym — w form ie w ier­ szowanej zachęty pod adresem współbraci zakonnych, i w ogóle duchow ieństw a, do w ytrw a­ łej pracy w zm ienionych w arunkach politycznych12.

W tym m iejscu m ożna przerwać przegląd chronologiczny dla dokonania paru spostrze­ żeń ogólnych. W okolicznościowej poezji Kopczyńskiego da się mianowicie wyróżnić kilka zm iennych z upływem czasu kręgów tem atycznych, zawsze jednak, ja k się wydaje, dostrze­ galna jest spajająca je zasada, którą trafnie określiłoby, nieco paradoksalne, m iano „powstrzy­ mywanego m aksym alizm u”. Za każdym razem w centrum politycznego układu odniesienia dla owych utw orów znajduje się jakaś znacząca postać, uosabiająca stabilność (najczęściej tyl­ ko pozorną i pożądaną) kolejnego odcinka dziejów, ale też za każdym razem poeta, sięgając jak najdalej ku granicom pauegiryzm u, stara się tych granic nie przekroczyć. Służy tem u przede wszystkim sam w ybór języka. Łacińska szata poezji uczonej, obwarowanej przepisami poety­ ki i retoiyki, oddala osobę „wieszcza” na bezpieczny dystans od rzeczywistości, pozwalając oddzielić realną jednostkę od spełnianej przez nią funkcji „głosu publicznego”. W szczegól­ ności pom ocna jest tu w spom niana ju ż zasada prozopopei, ożywiająca figurę zastępczą, na której konto zapisać m ożna ew entualną niepożądaną przesadę. Pijarski poeta stroni też od kierowania swoich słów bezpośrednio ku każdorazowej postaci centralnej, wybierając na ad­ resatów raczej pośredników: dyplomatów, parlamentarzystów, artystów.

N ie trzeba chyba dodawać, że tak pojm ow ana poezja okolicznościowa nie ma charakteru twórczości subiektywnej, lecz podyktowana je st obiektywnym i, nadrzędnym i racjami zbio­ rowości. Kopczyński jest tu kontynuatorem drogi twórczej wielkiego poprzednika, Stanisła­ wa Konarskiego, który w poezji łacińskiej13 poruszał tem aty istotne z dwóch głównych p u n ­ któw widzenia: moralności indywidualnej (w ychow anków edukow anych w C o lleg iu m N o b i-

liu m i innych szkołach, gdzie wiersze reform atora pijarów mogły być czytane i kom entow ane)

oraz — wyrastającej z poprzedniej — m oralności zbiorowej, ważnej ze względu na obywatel­ ski ideał publicznej służby dla dobra Rzeczypospolitej.

Z ew nętrzne okoliczności sprawiły, że na pierwszym etapie okolicznościowej twórczości poetyckiej Kopczyńskiego-regalisty (i realisty) jako niew zruszone centrum politycznej ko­ n iunktury europejskiej jawiła się Katarzyna II, uosobienie stabilizacji w Polsce epoki Rady N ieustającej14 (czyli czasu „rządów am basadorskich”, stąd zapewne także uwaga poety zw ró­ cona na postać Stackelberga). Tu wysłowienie i koncepty poety budzić mogą najwięcej w ątpli­

12 Z o h . A llocutio poiitificiuu ascciisuroniiit suas catbcdras facta noininc Scholantm P ian iin , |b . m . d r.].

11 W p rz e w a ż a ją c e j w ię k s z o ś c i z g r u p o w a n e j w z b io r a c h O pera lyrica (V arso v iae 1767) i C an n in a postlum ia (V ar- so v ia e 177 8 ). ' "

M W p r z y p is ie d o d e d y k a c ji k r ó lo w i w ie r s z a Scrniocinantis Iiircnci P on iatorii prosopopacia a u to r w y lic z a trz y p o ­ p r z e d n i e p o e z j e o k o lic z n o ś c io w e , w ty m d w a te k s t y z n a n e o b e c n i e (lii obitum lu liaiiac coniitis dc Stackelbcrg', A Io- num entum C athariu ac S ea n id a c). U t w ó r w y m ie n io n y p o d ty tu łe m R ada N ieustająca p o z o s ta je d z iś n ie z n a n y .

(9)

wości, czy istotnie Kopczyński nie przekroczył owych granic panegirycznego „m niejsze­ go zła”, dopuszczalnego z przyczyn politycznych. W w ierszu do Stackelberga (cz. II, w. 5-10) Maciej Radziwiłł pisze z Petersburga, że zmarła Julianna M agdalena jest w podobnym do nie­ go samego, a nawet lepszym odeń położeniu: jego (Radziwiłła) los jest wciąż niepewny, p o d ­ czas gdy M agdalena, jakjej ewangeliczna im ienniczka, osiągnęła ju ż spokój u boku Chrystusa — przede wszystkim zaś Radziwiłł ogląda stale tylko „ziemską boginię” (Katarzynę!), a Sta- ckelbergówna samego B oga... N a uspraw iedliw ienie tego skrajnego ześlizgu pióra dodać na­ leży, iż w części III autor kaze zmarłej córce am basadora podkreślać fakt, że pogrzebana zosta­ ła w gościnnej polskiej ziemi nie jako „wygnanka”, a cała jej przem ow a zza grobu kończy się apelem do Polaków o kultywowanie cnót przodków.

Poem at poświęcony m arm urow em u posągowi cesarzowej pozostaje rów nież w nastroju entuzjazm u, lecz — jak w spom niano — tłumaczyć go m oże zarów no poetyka wzniosłości, jak i konw encjonalny w sum ie charakter pochwał „Sem iram idy Północy”. Jako gorzką pointę dodać m ożna, że Kopczyński, przesyłający M aciejowi Radziwiłłowi wyrazy zazdrości z po- w’odu stałego przebywania adresata 11 boku wielkiej władczyni, znajduje się w tym okresie swojej twórczości okolicznościowej w całkiem dobranym gronie — D iderota i W oltera...

D rugi etap poezji okolicznościowej Kopczyńskiego oznacza twórczość pod znakiem k ró­ la Stanisława Augusta. Ideow o m ożna odczytywać to przesunięcie akcentów jako chęć propa­ gandowego w zm ocnienia wiary narodu we własne siły. Widać, że w zakresie wysłowienia au­ tor posługuje się nadal rozbudow anym i barw nym aparatem m itologicznej erudycji, ale ciężar poruszanych problem ów zwiększa się stopniow o — od teatralnej ogólnikowości U d a n ia głosu

i osoby m ówiącego C io łka P o n ia to w sk ic h ... po ważkie obywatelskie tyrady obszernego (478 w er­

sów) poematu/4</ quosdam P olonos d iffid e n te s..., w którym obrazowanie fantastyczno-m itolo- giczne zastąpione zostało argum entacją historyczną1'3.

Bolesna pauza biograficzna to także czas jałow y dla twórczości okolicznościowej Kop­ czyńskiego. A llo cu tio p o n tific itm ... z (praw dopodobnie) 1804 roku jest u tw orem w stosunku do poprzednicli dokonań dość krótkim (52 wersy) i bardzo zgaszonym. Króla pruskiego trudno tym razem nazwać postacią centralną świata poety — Kopczyński koncentruje się na własnym pow ołaniu duchow nego oraz pow ierzonych swojej pieczy księży; od polityki odwraca się — by tak rzec — ku pobożności praktycznej.

D opiero twórczość napoleońska stanowi pełnowymiarowy, trzeci etap poetyckiej drogi uczonego gramatyka. Zgodnie z zarysowanymi wcześniej zasadami, Kopczyński jako pijai i jako polski patriota woli kierować swoje wypowiedzi pod adresem nie tyle samego cesarza co bliższego rodzim ym realiom księcia warszawskiego Fryderyka A ugusta16, lub osób

zna-^ W ie rs z t e n b y l j e d n y m z d w ó c h u t w o r ó w d o b y S e jm u W ie lk ie g o ( o b o k P oitrotn posła J u lia n a U r s y n a N i e m c e w ic z n ) o m ó w i o n y c h w p ra s ie n i e m ie c k o j ę z y c z n e j; w e d le „ A llg e m e in e L i t c r a t u r z c i t u n g ” (1 7 9 2 III, s. 3 7 5 z d ra d z a ł „ w ię c e j e n e r g ii u s p o s o b ie n ia n iż w a r to ś c i p o e ty c k ic h " (c y t. za: P D r e w s , R ecepcja beletrystyki p o lsk iej 11, n iem ieckim obsz a rz e ję z y k o tty m tr drugiej p o ło w ie osiemnastego tricku . „ W ie k O ś w ie c e n ia " 13: IV dirusetuą rocznic śm ierci A d a m a N a rn sz eiricz a , W arsz a w a 1998, s. 2 0 4 , p rz y p . 7 9 ).

16 Z o b . Religtostis et sapiens princeps Fridericus Augustus rex S a x o n ia e el du x I arsaviae religionis ct iitterarmn in Scholi Piis stator. E pigrainm a [1 8 0 9 ].

(10)

O n u f r e g o K o p c z y ń s k ie g o m a r ia ż g ra m a ty k i z p o lity k ą 127

czących w hierarchii urzędowej, dzięki którym m ożna wpłynąć na złagodzenie doraźnych uciążliwości w ojennych — jak cesarski rezydent w Księstwie W arszaw skim l7, albo też postaci ważkich ze względu na ich ogólnoeuropejski rozgłos — jak narodzony właśnie oficjalny na­ stępca tro n u 1*.

O statni etap aktywności Kopczyńskiego jako poety okolicznościowego — co łączyło go z wielom a innych literatami klasycyzmu „warszawskiego” czy „postanisławowskiego” — przebiegał w blasku (czy też: w cieniu?) postaci cesarza Aleksandra I, „anioła pokoju” (jak pi­ sał o nim Alojzy Feliński w pierw otnym tekście pieśni „Boże, coś Polskę.. który zdawał się, podejm ując się imperialnej opieki nad Królestwem Polskim, zaspokajać polskie nadzieje w stopniu wyższym i pewniej niż N apoleon. Już podczas Kongresu W iedeńskiego, w paź­ dzierniku 1814 Kopczyński zwracał się ku przew idyw anem u now em u protektorow i Pola­ ków; przypom inał i logicznie argum entow ał nie tylko niedaw ne złudzenia narodowe, związane z postacią cesarza Francuzów, lecz także odwoływał się do tradycji odsieczy w iedeń­ skiej fana III Sobieskiego, sytuując obrady kongresu w ramach etycznej powinności zadośću­ czynienia za bohaterstw o Polaków, zarów no to niedawne, m otyw ow ane pragnieniem odzy­ skania utraconej ojczyzny, jak i tam to sprzed stu trzydziestu lat1 '. O statnie zaś wersy Kop­ czyńskiego pod adresem cara, składane pod w pływem okoliczności zew nętrznych, przenik­ nął jeszcze duch panslaw izm u20 — były to je d n ak ju ż dow ody zm ierzchu sił twórczych ponad osiem dziesięcioletniego starca.

★ ★ ★

Fakt, że w zm iankę o gramatyce polskiej dedykowanej „Najjaśniejszem u Cesarzowi i jego Wielkiej Armii wkraczającej do Polski” Kopczyński uznał za stosowne zamieścić jako przypis

17 Z o b . p o e m a t a l e g o r y c z n y (p r z e z a u t o r a n a z w a n y „ h i s t o r y c z n y m " ) n a k a n w ie z a ję c ia b u d y n k u C ollegium N o - bilinni p rz e z fr a n c u s k i s z p ita l w o js k o w y , a n a s tę p n ie c z ę ś c io w e g o o d z y s k a n ia g o p r z e z z a k o n : D c \arsariensi coiwictn M arta n interatqne M in eream rcrtainai a G alłiaru m legato, I arsariae residen tej. S a r a annis ctscriptis indyto cli- rcinptnm M D C C C A I I I . . ., [ b. m . d r. ]. — L ite ra c k ą s y lw e tk ę Serry. a u to r a s ty liz o w a n y c h n a rz y m s k ą p r o z ę h i ­ s to r y c z n ą C on im entarii de bello G en i lai liro .... p a rs I - I I , P a risiis I N07, i C om m en tarion im d cbcllo Sarm adco liben ti li­ a is, D re s d a e , [b. r.], p rz y p o m n ia ł o s ta tn io M a r ia n P le z ia— z o b . Z ap o m n ian y łaciński dziejopis N apoleon a

I,

[

w

t : ]

id e m , Z d ziejów filologii klasycznej w Polsce, W a rsz a w a 1993. s. 1 2 8 -1 3 6 ; p i e r w o d r u k (z d e d y k a c ją d la J e r z e g o A x e ra ): „ P rz e g lą d H i s t o r y c z n y " t. 8 2 , 1991 z. 3 - 4 , s. 4 9 7 - 5 0 3 .

IS Z o b . N apoleon is M agn i prim ogenito, nato R om an orum regi, carmen sacrum — a n o n im o w y rę k o p is B ib lio te k i J a ­ g ie llo ń s k ie j w7 K ra k o w ie , sy g n . 5 6 3 3 (z e z b i o r ó w Z e g o t y P a u le g o ). S z c z e g ó ło w e u z a s a d n ie n ie a tr y b u c ji a u t o ­ rs k ie j. a n a liz a tre ś c i u t w o r u i e d y c ja te k s t u ła c iń s k ie g o z o b . |. W ó jc ic k i, „Król rzym ski nam się narodził". Polacy u kołyski N apoleon a / / , N a p is " seria 4, 1998, s. 1 7 3 -1 8 8 (e d y c ja p o e m a tu o d s. 181).

Z o b . K alen d a e O ctobres M D C C C X I I ' A d ( AUigrcssiim I indobonensem [b. m . d r.]. W s p ó łc z e ś n ie u k a z a ły się w d r u k a c h u l o t n y c h t łu m a c z e n ia : w ie r s z o w a n e p o ls k ie J ó z e fa D i o n i z e g o M in a s o w ic z a i fr a n c u s k ie p r o z ą J a n a B a u d o u i n a d e C o u r te n a y .

2(1 Z o b . A d A lcxandrn m R ossianim Im peratorem Poloniaeqite regem ta ras suas in risaitem Scholac P ia e, [1 8 1 6 ]. W s p ó łc z e ś n ie u k a z a ło się w7 d r u k u u l o t n y m t ł u m a c z e n i e fr a n c u s k ie p r o z ą J a n a B a u d o u i n a d e C o u r te n a y . — I I i s to r y k i b i b l i o g r a f z a k o n u w7ś r ó d r ę k o p i s ó w p o z o s ta w io n y c h p rz e z K o p c z y ń s k ie g o w y m i e n i a ta k ż e „ n i e d o ­ k o ń c z o n y p o e m a t o z j e d n o c z e n i u S ło w ia n " — z o b . Sz. B ie lsk i. (Jatalogus librorum bibliotliecae C ołlegii R egi i I iir- sariensis C lcriconim R egularinm Scholarnm P ian i m renoratns, V arsaviae 1822, s. 4 9 7 (p o z . 12): „ V n io SLworum , p o c- ma non term inatiun, a rk u s z y k ilk a ".

(11)

do swego nazwiska21 ju ż na karcie tytułowej D c l arsaviensi c o n v ic tu ..., świadczy nie tyle o jego poczuciu własnej wartości jako autora, lecz o wadze, jaką pijar przykładał do propagowania wiedzy o w alorach kultury polskiej w środow isku m iędzynarodow ej elity intelektualnej — a taką z pewnością byli czytelnicy łacińskiego poem atu o sporze M arsa i M inerwy, rozstrzyg­ niętym dzięki Salomonowej interw encji francuskiego rezydenta22.

W tym miejscu można więc przedstawić ideę i niektóre szczegóły wykonania E ssai dc g ra m ­

m aire p o lo n a is e ..., tego jakże cennego dla autora, a dziś prawie nieznanego dzieła.

W zakres działań perswazyjnych Kopczyńskiego w chodzi ju ż rama tytułow a pierwszego wstępu. N apoleon, „ E m pereur des Français et R o i d ’Ita lie ”, nazwany tu został zwyczajowo W iel­ kim, lecz dalsze określenia mają em ocjonalne zabarwienie rodem z sarmackiej retoryki, sil­ niejsze od stosowanych wr cesarskiej kancelarii. N ie bacząc na wszelkie wahania ostrożnej ofi­ cjalnej propagandy:

C zy zostanie ponow nie ustanow iony tron Polski, i czy ten wielki naród pow ró­ ci do istnienia i odzyska niepodległość? C zy powstanie do życia z głębi swego grobu? Sam Bóg, w którego rękach spoczywają losy wydarzeń, rozstrzygnie ten wielki problem polityczny23—

— N apoleon obdarzony został m ianem ..Toujours A nglistę, Toujors I ainquettr, R esta u ra teu r et P ro ­

tecteur dc la P ologne”.

O ba wstępy: dedykacja cesarzowi (jako m iędzy innym i „Zbawcy i O piekunow i Polski”) i przedm ow a (skierowana po prostu „do Francuzów ” — A u x Français) uświadamiają od razu, ja k autor dba o wysoki poziom stylistyczny i rzetelność w yw odu. N ie tylko odezwa do uży­

tkow ników dzieła ma charakter użytkowy, lecz naw et adresow any do N apoleona w stęp, dale­ ki od jałow ych pochlebstw, jest w zasadzie m iniaturow ym treściw ym esejem o naturze naro­ dów, uwidaczniającej się w ichjęzykach; Kopczyński pow ołuje się tu na zdanie Francisa Baco­ na. N astępnie ukazuje cesarzowi m ożliwość dow iedzenia się z kart prezentow anej książki, j a ­ ka je st „dusza, uczucia, postrzeżenia i myśli zarów no dawnego Sarmaty, jak i dzisiejszego Po­ laka”24. Osi em stuleci — powiada autor — kształtowało naród rolników i rycerzy, w yposażo­ ny we wszystkie cnoty „towarzyskie” (społeczne). N a naszą korzyść przemawiają także nie­ dawne w ydarzenia polityczne: Sejm Wielki, Konstytucja 3 Maja, „rewolucja roku 1794”, i „wszystkie tyloletnie wysiłki podejm ow ane w obronie wolności i w celu zrzucenia niew ol­

21 .A u tor G ram m aticae Polouae ad lis im i G alloru m dcdicatac Sereuissim o Im pcratori ciusque m aguo excrcitui iutranti Po- loniam ".

21 Z a ję c ie g m a c h u C ollegium X obiliu m u a la z a r e t p r z y s p ie s z y ło d e c y z ję w ła d z z a k o n n y c h o p r z e n ie s ie n iu całe g o z a k ła d u n a u k o w e g o n a s ta le d o le tn ie j r e z y d e n c ji p ija rs k ie j n a Ż o l i b o r z u . — J a k o m a r g i n a l n y lite ra c k i ślac l o k a lo w y c h k ł o p o t ó w z a k o n u m o ż n a w s k a z a ć p o w t a r z a n i e się m o t y w u „ k w a t e r u n k u " w i m i e n i n o w y c h w i e r s z a c li M a r c in a M o ls k ie g o . a d r e s o w a n y c h w la ta c h 1 8 1 4 - 1 8 1 6 d o p r o w in c ja ła i r e k t o r a k o l e g i u m w a rs z a w s k ie g o S z c z e p a n a S a w ic k ie g o ( z o b . M . M o ls k i. Pù/h<). . ., s e ria 2, w y d . W. R a d l iń s k i, W a rsz a w a 186 5 , s. 3 1 0 - 3 1 8 ) . 11 N a p o l e o n B o n a p a r t e . M o n y i rozkazy , o p . cit. (36. b iu le ty n W ie lk ie j A rm ii z 1 g r u d n ia 180 6 r o k u ) . 24 W s z y s tk ie cytaty ' z e w s t ę p ó w d o E s s a i... w m o im p rz e k ła d z ie — | .W . — W d a ls z y c h p r z y to c z e n ia c h p o m i j a m r ó w n o le g łą d o p r z y k ła d ó w p o ls k ic h e g z e m p lif ik a c ję f r a n c u s k ą .

(12)

O n u f r e g o K o p c z y ń s k ie g o m a ria ż g r a m a ty k i z p o lity k ą 129

niczego jarzm a”. Także język polski należy do „najlogiczniejszych, najwyrazistszych i najbar­ dziej harm onijnych w E uropie”; jego dokładność, jasność i bogactwo odcieni pozwala wyra­ żać nawet najsubtelniejsze myśli. Z atem mówiący nim naród ma swoje miejsce w śród in­ nych, i godzien je st łaskawej opieki cesarza.

Przedm ow a do Francuzów nie pozostawia też wątpliwości co do nastawienia autora. O pracow anie gramatyki polskiej jest w je j świetle tylko aktem wdzięczności za „największą przysługę, jaką ludzie oddać mogą sobie naw zajem ”: przyw rócenie praw, które wydarły nam „zdrada, podstęp i tyrania”. W późniejszym czasie — przew iduje Kopczyński — za tymi skrom nym i początkami pójdą opracowania szersze, które umożliwią przybyszom nie tylko m ów ienie po polsku, lecz i zapoznanie się z polską literaturą, a jej walory docenią może fran­ cuscy uczeni. W zakończeniu autor przypom ina, ze czytelnicy nie znajdą tego wyszukania stylu, do jakiego przywykli, bow iem „więcej uciekał się do swej gorliwości niż zdolności”.

W zasadach pisowni Kopczyński podkreśla prostotę wymawiania tego, co się pisze (z wy­ jątkiem „ch”), nawiązując do pom ysłów uproszczenia pisowni francuskiej z czasów R ew olu­ cji; niem niej w dalszych rozdziałach pilnie przestrzega, dość przecież skom plikowanego, kre­ skowania samogłosek i spółgłosek wedle swoich stałych reguł, znanych z innych jego po­ dręczników.

Ciekawie autor tłumaczy bogactwo zarów no samogłosek, jak i spółgłosek polskich: pier­ wsze są znam ieniem i w ytw orem narodu łagodnego i gościnnego, drugie — tegoż samego na­ rodu, lecz tym razem w ojowniczego i groźnego dla wrogów.

N ie w arto w tym m iejscu przytaczać form ułow anych na kartach E s s a i... zasad gram atycz­ nych, ponieważ tym, co stanowi o persw azyjno-etycznym wydźwięku książki, je st przede wszystkim charakter użytych przykładów. M ówiąc krótko: nawet psalm LXVIII w tłum acze­ niu Jana Kochanowskiego, ilustrujący części m ow y (s. 26-27), dobrany został pod kątem te­ matyki imperialnej i walki w słusznej sprawie:

O, któiy światem władasz i królujesz wiecznie. Powstali, Panie, a m uszą tył podać koniecznie Nieprzyjaciele Twoi; wszyscy którzy śmieją U p ó r wieść przeciw tobie, do czysta zniszczeją. Tak zniszczeją, jako dym na pow ietrzu ginie, Albo jako topniący wosk od ognia płynie.

Dlatego oprócz przykładowego „wykrzyku”: „Aha! znam cię, piękny ptaszku!” („ H e !je te

connais, bel oiseau!") częściej pojawiać się będą sform ułow ania z rejestru: „Daj go Bogu, co za

zwycięstwo!” („P arbleu! quelle victoire!", s. 31). O dm ianę rzeczow ników żeńskich ukażą przy­ kłady: „Polska”, „wieża”, „pani” (s. 59-60); nijakich: „książę”, „słońce”, „wojsko” (s. 63-64); przym iotników męskich: „sam król”, „sam tro n ” (s. 67). Okazją wpływu na m oralne usposo­ bienie czytelników mogą być nawet enklityki: „Ten to zbawca naszej ojczyzny? — Taż to ręka dobroczynna? (...) Tenże to uspokoiciel świata?” (s. 74-75). N ic zatem dziwnego, że przykła­ dy form słowna posiłkowego „być” to zwroty: „M iałem być u Cesarza. — M iałem go prosić. —

(13)

M ani to zrobić ju tro . — Ten, który ma się stać królem polskim, ma być koronow any w Krako­ w ie” (s. 116), a form y m ianow nika (s. 146-147) ilustrow ane są następującymi pytaniam i i od­ powiedziami:

Kto tam jest? — Ja żołnierz.

Kto mię tam czeka? — Matka Ojczyzna. Kto tam plącze? — Dzieciątko, sierota. C o pali? — O gień. — C o gasi? — Woda. Który to żołnierz na warcie? — Polak. Która to matka Ojczyzna? — Polska.

Które to dziecię wychowujesz? — Podrzucone. C o za zwycięstwo odniesione? — Pod Jeną.

Podobnie z w zorów przypadka szóstego („narzędnika lub narzędziow ego”, s. 151) fran­ cuski czytelnik dowiaduje się także (s. 150):

Bogiem a prawdą, wszystko się dobrze dzieje. Sarmaci orzą ziemię pługiem.

Rysują granice, czym? szablą: jaką? zwycięską. Karmią się gościnnością.

Płacą w dwójnasób wdzięcznością.

W edług tego samego klucza ułożony został wykaz przyim ków (s. 83-84), co — zwłaszcza po przepisaniu tekstu ciągłego w wersach — nadaje 11111 pozór nieledwie podniosłej prozy pa­ triotycznej o zacięciu psalm odycznym :

B lisk o dwakroć sto tysięcy Francuzów dla równowagi europejskiej

do Polski uciem iężonej na poratowanie jej słabości

na d wszelkie spodziewanie, nie stojących, tylko o honor i sławę, przyszedłszy

od oceanu zachodniego, p o d opieką niebios,

p r z e miłość ludzkości, oświadczając

p r z e d niebem i p r z e d ziemią, że ich sprawa była słuszną, i lecąc nieustraszenie p r z e z góry, lasy i rzeki,

p r z y powadze i szczęściu W ielkiego N apoleona,

rozbiwszy całą potęgę pruską, s całą wojskową siłą

w zimie dżdżystej

urszli w Podlasie, i/'j'bili część M oskałów

(14)

O n u f r e g o K o p c z y ń s k ie g o m a r ia ż g ra m a ty k i z p o lity k ą 131

2 odwagą niesłychaną; resztę wyrzucili

z a granice,

a z a pow rotem tryum falnym ogłosili Polskę wolną.

Po takim tonr de force wystarczy przytoczyć początek i koniec wykazu przyim ków (s. 156-159), by dać pojęcie tako nim , ja k i o innych objaśnieniach zjawisk gramatycznych:

Lećmy na plac utarczki, odniesiem y ^ niego wawrzyny, p ó jd źcież nami, m ężni Polacy, idzie tu o waszę ojczyznę.

Moskalem bojaźni uciekli do łasa (...) piechota wpada w nieład,

wołają na świętego M ikołuszkę (ils crient a S t. N ic o la s), ale dobry Bóg je st z nami,

rzucają się w krzaki,

spod ziemi ich dobędziemy, sponad księżyca spadną,

p r z e d N apoleonem idzie śmiałość i szczęście, na prawej Francuzi, na lewej Polacy,

zwycięstwo i try u m f idą z a N im .

Trudno w obec tego przypuszczać, aby przykłady zdań rozkazujących (s. 171) mogły brzm ieć inaczej niż: „N iech Polska będzie wolną. — N iech Polacy będą niepodległymi. — N iechaj trzej łupieżcy wracają, co cudzego. — N iech każdy swoje dzierży”.

Tomik zamykają trzy R o z m o w y p o to czn e (s. X II-X IX ). O ile N a w ic d z in y nie różnią się zbyt­ nio od typowych przykładów uprzejm ej konwersacji, o tyle ju ż Ś n ia d a n ie i obiad kończy się kwestią Francuza trudną do funkcjonalnego zreprodukow ania w żywej mowie:

Ten barszcz jest rozkoszny. Sztuka mięsa przedziwna, pieczenia uzarska w y­ borna. N apój wasz zwany m alinnikiern i wiśuiakiem podobny nektarowi. Co za śliczne, co za słodkie owoce wydane w północnej krainie!

N atom iast najobszerniejsza „rozm ow a” trzecia, K ra j i jeg o j ę z y k , składa się z pięciu zale­ dwie kwestii, z których pierwsza Francuza to rozbudow ana wypowiedź na tem at „Co Waćpan rozum iesz o Polsce?”, a dwa razy dłuższa Polaka to wr zasadzie wykład „jeografii i statystyki krajowej”. Francuz wyznaje:

(...) A lejuż wychodzę z dawnego i pospolitego przesądu gardzić i nazywać gru- biańskim , co tylko jest cudzoziem skim . W idzę tu dobre obyczaje, szczerość i grzeczność, w rodzoną gościnność, przywiązanie do Francji przez podobność charakteru i przez wdzięczność. (...)

(15)

(...) Polska do dawnego stanu przyw rócona będzie Francji bardzo pożyteczna. Przez położenie swoje stanie się m ocnym wałem dla sprzym ierzonej Europy, a przez urodzaje swoje powiększy handel przedaży i kupna. (...)

★ * *

C o za m orze do czerpania w księgach waszego języka! Pałam chęcią nauczenia się go z gruntu (...) —

dom aga się Francuz w ostatniej części rozm ów ek z E s s n i...

Jak zaś naprawdę — o ile wierzyć ów czesnym przekazom — wyglądała kwestia orientacji cudzoziem ców w zawiłościach języka polskiego?

Zacząć m ożna od przypom nienia, że jed n y m ze zjawisk, obserw ow anych przez ośw ieco­ nych przybyszy na ziemie polskie na przestrzeni kilkudziesięciu lat, a ocenianym zw yklejako kolejny paradoks narodu jednocześnie nędznego i dum nego, była m ożliw ość porozum ienia się w języku łacińskim nawet z najniższymi kręgami społeczeństwa. Tak oto Anglik William Coxe (autor niezwykle popularnej w Europie schyłku XVIII w ieku książki o naszym kraju) rzucone podczas rozm ow y spostrzeżenie króla Stanisława Augusta o pow szechnej w śród Po­ laków znajom ości łaciny opatruje przypisem:

M iałem niejednokrotnie sposobność zauważyć ogólną um iejętność władania tym językiem w Polsce. Kiedy zwiedzałem więzienia, rozm aw iałem po łacinie ze zwykłym żołnierzem stojącym na warcie u wejścia; m ówił tym językiem bardzo biegle23.

Jeszcze po piętnastu latach w tórują mu: ŚlązakJohann Joseph Kausch (przy okazji cier­ pkich uwag pod adresem kleru katolickiego, niedbałego w staraniach na rzecz społeczeń­ stwa):

(...) ciągle jeszcze do rzadkości należy na polskiej wsi porządnie prow adzona, chociaż jeszcze niedoskonała szkoła. M im o to częściej tu niż w innych krajach cywilizowanych spotkać m ożna służącego znającego choć pobieżnie łacinę; spotkałem właśnie takiego w oźnicę26—

oraz dwaj arystokraci francuscy, skądinąd dostrzegający chłodnym okiem przerażającą biedę większości kraju:

W С о х е . P odróż p o Polsce (1 7 7 8 ), tl. E . S u c h o d o ls k a , [w :] P olska stanisław ow ska w oczach cu dzoziem ców , o p i W. Z a w a d z k i , t. 1. W a rsz a w a 1963. s. 6 5 9 .

2b J . J . K a u s c h , W izerunek narodu polskiego | 1 7 9 3 ]. tl. W. Z a w a d z k i, [w : ] ib id e m , t. 2, s. 3 2 8 ; a u to r o b ja ś n ia tak s ta n rz e c z y w n a s t ę p n y m z d a n i u : „ P o c h o d z i to s tą d , z e b a r d z o c z ę s to p r z y j m u j e się d o d o m ó w s z la c h e c k ie ! j e d n e g o lu b k ilk u m ł o d y c h c h ło p c ó w , a b y u c z y li u s łu g iw a ć , a r ó w n o c z e ś n i e , a b y ry w a liz o w a l i w n a u c e z m ł o

(16)

Język łaciński jest często używany w Polsce, i to w różnych warstwach ludności. Zdarzało nam się napotkać żołnierzy wcale nieźle władających łaciną. Pocztm i- strze, gdy podróżny nie odpowiada na pierwsze pytanie w języku polskim, uciekają się do łaciny27.

W dobie napoleońskiej funkcjonalność łaciny okazywała się jed n ak złudna, a porozum ie­ nie ju ż niem ożliwe. Kazimierz Władysław Wójcicki z tradycji rodzinnej przytacza opowieść o darem nym zachwycie „zbawcami” francuskim i, którą objawiał burm istrz Pragi Jezierski. Przeprawiwszy się przez Wisłę, wygłosił 011 do wartownika przed Zam kiem „przem owę po łacinie, czego żołnierz słuchał z podziw em i uśm iechem ", aliści po kilku dniach Francuzi, d o­ tarłszy ju ż na prawy brzeg Wisły, podczas furażu zerwali go nocą z pościeli i zmusili, by bez przyodziew ku natychm iast prowadził ich i dostarczył siana i owsa dla koni:

Kiedy go mój dziad, spotkawszy, zapytał z uśm iechem : „A co nasi zbawcy?’' — „N iech ich wszyscy diabli porw ą!” — zawołał Jezierski i opowiedział swoje zdarzenie28.

Tyle co do łaciny, długo postrzeganej jako skuteczne narzędzie porozum ienia. Jednak sto­ sunek większości cudzoziem ców do samej polszczyzny oddają chyba dość wiernie słowa zna­ nego jako „Inflantczyk” Friedricha Schulza, nie pozostawiającego ew entualnym adeptom zbyt wiele nadziei:

Polacy m ówią bardzo szybko i umieją dwie lub trzy spółgłoski tak prędko po so­ bie w sunąć, iż jednym tchem spadają na samogłoskę i w je d e n się ton spływają. Ich długie wyrazy o połowę się skracają, a wyraz, na papierze wydający się bez końca długim , prędzej się wymawia niż niem iecki d w u - lub trzygłoskowy. Po­ trzebnej ku tem u zwinności organów głosowych m ożna tylko nabyć wprawą od dzieciństwa zyskaną; po latach pięćdziesięciu pobytu w Polsce cudzoziem ca zawsze wym owa zdradzi, że się w tym kraju nie urodził. (...) Francuzom ła­ twiej przychodzi wyuczyć się dobrze po polsku, zdradzają się tylko nosowym i tony swymi. Włosi o wiele trudniej uczą się po polsku, bo ich język, jak nie­ miecki, ma chód powolniejszy. Anglika po polsku m ówiącego nie słyszałem, ale się dom yślam , że m u jego język, plączący się ciągle koło zębów, i dziecinna w y­ mowa do polskiej mowy nie są pom ocne. W ogólności należy przypuszczać, że naród, którego m ow ajest najszybszą, najlepiej się po polsku wyuczyć potrafi24.

27 F. d e P ile s , B . d e K o rd u , Podróż dwóch F rancuzów , tl. W. Z a w a d z k i, [w :] ib id e m , s. 727.

:x K. W. W ó jc ic k i, P am iętn iki dziecka W arszaw y i inne w spom nienia w arszaw skie, w y b . J . W G o m u lic k i, o p r. Z . L e - w i u ó w n a , w s t. M . G r a b o w s k a , t. 1. W a r s z a w a 1974, s. 5 3 - 5 4 . — O d m i e n n y p o z y ty w n y , c h o ć z a r a z e m o d o s o b ­ n i o n y p r z y k ła d f u n k c j o n a l n o ś c i ła c in y w k o n ta k ta c h P o la k ó w z d w o r e m c e s a r s k im p o d c z a s k a m p a n ii 1 8 0 6 /1 8 0 7 r o k u , z o b .: |. W ó jc ic k i, B óg wojny i suplika Sarmaty. Franciszek Ignacy N a rock i przed N apoleon em , „ N a ­ p is ” , s e r ia 5, 1999, s. 1 5 3 - 1 6 7 .

F. S c h u lz , P odróże Inflantczyka z Rygi do W arszawy i po Polsce w latach 1 7 9 1 -1 7 9 3 . tl. [. I. K ra s z e w s k i, [w :] Polska sta n isław o w sk a ..., o p . c it., t. 2, s. 613.

(17)

W charakterze kom entarza do lingw istyczno-pośredniczących starań Kopczyńskiego w arto też w spom nieć, że akurat w związku z m ilitarnym w ysiłkiem w ojsk napoleońskich na ziem iach polskich, w wypowiedziach przybyszów wyraziście ujawnił się krzywdzący stereo­ typ niskiego poziom u um ysłowości Polaków i prym ityw nego poziom u ich języka. Interesu­ jący wydaje się przy tym nie tyle początek (zapewne tylko zwięzły, dow cipny i w sum ie n e u ­ tralny opis pewnego zjawiska), ile stosunkow o krótka, lecz zadziwiająco efektowna w ędrów ­ ka tego m otyw u, z każdym przyw ołaniem otaczającego się nowym i znaczeniam i, na kształt śniegowej kuli na zboczu.

Najwcześniej ogłoszonym źródłem owego kuriozalnego opisu polszczyzny, w edle d o ­ świadczenia Francuzów złożonej z czterech zaledwie wyrazów, są ogłoszone w roku 1823 pa­ m iętniki generałajeana Rappa, któryjednocześnie przytacza anegdotę związaną z postacią sa­ m ego cesarza — dość oryginalnie, tak że „nikt się ju z więcej niczego nie dom agał”, oddala­ jącego skargę na kłopoty aprowizacyjne armii, spow odow ane błotnistym i drogami:

Q u a tre m ots constituaient, p o u r eu x, tout l'id io m e polonais: Kleba? niema; vota? sara; du p a in ? il n ’y en a pas; de l'eau? ou va en apporter. C 'é ta it h) toute la Pologne. N a p o lé o n traversait u n jo u r u n e colonne d ’infanterie a u x environs de N a sie lsk , ou la trou­ p e éprouvait de grandes p riva tio n s à cause des boues q u i em pêchaient les arrivages. „Papa, kleba?", lu i cria un soldat. „ N ie m a " , répondit l ’empereur. Toute la colonne p a rtit d 'u n éclat de rire; personne ne dem a n d a p lu s rienM).

Jeśli wierzyć w spom nieniom oficera sztabowego marszałka Lannesa, Jakuba Kierzkow- skiego, ta „rozm ow a” z wojskiem , zręcznie sterowana socjotechnicznie przez cesarza, toczyła się w większym gronie, w dynam icznej scenerii bliżej mesprecyzowanego czasowo przeglądu 5. korpusu, gdy żołnierze (już nie tylko „uu so ld a t’’) krzyczeli wr m arszu: „Papa, chleba!”:

N ie rozum iał N apoleon, co to jest „chleba”, dopiero przywołali kapitana Fał­ kowskiego, aby go po polsku nauczył, ja k odpowiedzieć: „nie masz chleba”. N auczył się też prędko tego N apoleon, a gdy wojsko m aszerowało koło niego (...), on się obraca z uśm iechem i odpowiada im po polsku:

— N ie masz chleba!

Wówczas oczarowani żołnierze krzyczeli: — l 'ive l ’em pereur!i]

}. R a p p . M ém o ir es ..,, P aris 1823, s. 1 1 9 -1 2 0 (r o z d z . X V I). Z a R a p p e m a n e g d o tę r y c h ło u p o w s z e c h n ił (bes lo k a liz a c ji z d a r z e n ia ) m ię d z y i n n y m i A n t o i n e V i n c e n t A r n a u l t w b o g a to i l u s t r o w a n y m a l b u m i e Vie politiqu e e m ilitaire de N a p o leo n , t. 2. P a ris 1826, s. 64. B ez p o w o ła n ia się n a ź r ó d ło (a m ie js c e m s p o tk a n ia c z y n ią c ty m r a ­ z e m k u r p i o w s k i „Л lysigniez") w p o d o b n y m k s z ta łc ie o p o w ie ś ć p o w ta r z a p o k o jo w ie c N a p o le o n a (z o b . M ém o i­ res de Constant, prem ier r a id de cham bre de l'E m p ereu r.. ., t. 3, S tu ttg a r t 1830, s. 3 0 4 - 3 0 5 ) . S z c z e g ó łó w n ie z aw ie r; te ż w z m i a n k a p o ls k ie g o p a i n iç tn ik a r z a : „I t a k na p rz y k ła d p r z y p o m i n a m s o b ie , ż e w y r a ż e n ia : k le b a n ie m a w o d a z ara. b y ły n a u s ta c h k a ż d e g o F r a n c u z a , a n a w e t s a m e g o c e s a r z a ” (J. S z y m a n o w s k i, P am iętn iki, L w ó v 1898, cy t. za: D a l nam p rz y k ła d Bonaparte. W spom nienia i relacje żołn ierz y polskich 1 7 9 6 - 1 8 1 5 , w y b ., k o m e n l i p rz y p . R . B ie le c k i, o p r. te k s t ó w A . T . T y sz k a, t. 1, K r a k ó w 1984, s. 150, 159 — tu o b j a ś n i e n i e a u to r a ) . 11 J . K ie r z k o w s k i. P am iętn iki. W arsz a w a 1903, cyt. za: D a ł nam p rz y k ła d B o n a p a r te .... o p . c it., t. 1. s. 153.

(18)

O n u f r e g o K o p c z y ń s k ie g o m a ria ż g ra m a ty k i z p o lity k ą 135

W olno sądzić, żc owo „oczarowanie” dotyczyło tylko niespodzianki językowej, sprawio­ nej przez cesarza, chcącego podchw yceniem doraźnego odezwania i zaskakującym podję­ ciem stylu kontaktu z podw ładnym i rozładować napięcie podskórnie nurtujące żołnierzy, a tym razem zam anifestowane zaledwie półżartem — jeśli rzeczywiście w głos odzywało się wielu, n iejed en tylko gwardzista. Ale z kolei popularny biograf (a właściwiej rzec: hagiograf) N apoleona z lat czterdziestych pod hasłem Stara g w a rd ia chce jeść rozbudował skrótową ane­ gdotę aż do rozm iarów dłuższego i statyczniejszego dialogu (bez lokalizowania go geograficz­ nie; jakoby po bitwie pod Iławą Pruską, więc ju ż na początku lutego 1807 roku), gdzie en tu ­ zjazm wojska (co prawda, lekko surrealistyczny), początkowo zbuntow anego, idzie o lepsze z rysami doskonałości cesarza, który nie m usi ju ż u nikogo zasięgać porad językowych:

— (...) N o i co to ma wszystko znaczyć? Dlaczego stanęliście pod bronią bez m ego rozkazu?

— Papa, „kleba”! — jed n y m głosem wrzasnęli grenadierzy. Cesarz, rozum iejąc słowo „chleb”, odpowiedział tak, że wszyscy dobrze słyszeli.

— E li hien, nie ma!

— N iech żyje cesarz! — odkrzyknęła Gwardia z takim zadow oleniem , jak gdy­ by ju ż ją nakarm iono do syta32.

D o stereotypów i uprzedzeń kulturow ych, a zarazem do zagadnień językowych, odnosi się też zanotow any w ówczesnym źródle nieco późniejszy epizod kontaktów polsko-francu­ skich. Podczas balu w Teatrze N arodow ym 5 listopada 1807 roku, zorganizowanego przez ge- neralicję francuską w rewanżu za ucztę wydaną na cześć Francuzów przez oficerów polskich, przedstaw iono także kom edię w języku francuskim. W spółczesna antologia literacka przyta­ cza z niej trzy strofy (po polsku, zapewne wr przekładzie na użytek owej antologii). N ie jest jed n ak jasn e, czy inicjatywa zaprezentow ania takiego pojednawczego występu wyszła od cu­

dzoziem ców („Strofy te śpiewa oficer na scenę wchodzący, świeżo niby z Francji przybyły” — głosi nagłówek utw oru), czy też — w olno podejrzewać raczej taką okoliczność — okazję tę pośpieszyli wykorzystać autorzy polscy:

M niem ałem , ze antypody U jrzę pom iędzy Polaki, Lecz co widzę! nasze mody,

Ten sam dowcip, ubiór taki. Obyczaje grzeczne, żywe,

Język, co ich do nas zbliża,

E . M . d e S a i n t - I lila ire . H istoria N ap oleon a, tl. L. R o g a lsk i, p r z e d n i. A. N ie u w a ż n y , G d a ń s k 2 0 0 4 , s. 2 0 3 ( r o z d z . X V I). P i e r w o d r u k p r z e k ła d u p o ls k ie g o : W a rsz a w a 1844; d o s ł o w n y c y ta t (b e z w s k a z a n ia ź ró d ła ) w s w o i m z b io r z e ..a n e g d o t i h is to r y je k " n a p o l e o ń s k i c h p rz y ta c z a S ta n is ła w W a s y le w s k i— z o b . i d e m . Z er u uiia k ok a rd a , K ra k ó w 1965 (p ie r w o d r u k i o b u częs'ci to m u ; 1923. 1927), s. 1 3 7 -1 3 8 .

(19)

I dam y tak urodziw e,

Jak gdyby w pośrzód Paryża. ( . . . ) " '

C zy rzeczywiście, w świetle choćby powyższych cytatów, „językiem, co ich do nas zbliża” m ógł być wówczas polski? „Gramatyka dla zbawców”, nie tylko z przyczyn zew nętrznych, polityczno-historycznych, nie miała chyba szans stać się czymś więcej niż tylko szlachet­ nym złudzeniem wybitnego nauczyciela narodu. Przenikająca k a r ty E ssai ck g ra m m a ire p o lo n a i­

s e ... p o u r les Français perswazyjność i etyczne w aloryzowanie przykładów gramatycznych,

a zwłaszcza zupełnie niepraktycznych rozm ów ek, i tak zaciążyły nad przydatnością tom u. N iem niej książka Kopczyńskiego — w form ie praktycznego poradnika językow ego pragnąca uśw iadom ić zdobywcom świata ich pow inności m oralne w stosunku do narodu poniżonego politycznie, lecz bogatego kulturow o, sprawnego intelektualnie, duchow o niezawisłego, w samej strukturze mowy przechow ującego um iłow anie niepodległości34, którą m u nie tak daw no w ydarto — wydaje się zjawiskiem wyjątkowym w dziejacli kontaktów m iędzykultu­ rowych całej epoki napoleońskiej. Jej autor podjął trud zaprzeczenia kłam liwym stereotypom i uśw iadom ienia czytelnikom — zarów no Cesarzowi, jak i każdem u szeregowcowi w szyku, w obozie czy na kwaterze — że przem arsz Wielkiej Armii przez ziemie Polski to nie tylko m o ­ zolna pogoń głodnych i zziębniętych, skorych do b u n tu żołnierzy za kryjącym się w puszcze nieprzyjacielem, lecz że przede wszystkim tędy wńedzie szlak, którym w ędruje w olność — choćby nawet były to grząskie bezdroża, jakże niesprawiedliwie obrzucane pogardliwym i po­ m rukam i wiarusów:

Q u o i! les Polonais osent appeler cela u n e p a trie !..

Trzy strofy z k o m e d ii..., [w : ] K rótki z b ió r wierszy, pieśn i i m ów patriotycznych p rzy rozm aitych uroczystościach narodo­ w ych ... od roku 1 8 0 6 ... a ż do czasu teraźniejszego, p r z e z różnych autorów napisanych. W a rsz a w a 1809, n a k ł. M . C h m i e l e w s k i e g o , s. 5 2 - 5 3 .

w ..Les P olonais u 'aim entpas l 'esclavage, m êm e dans le discours" (p o c z ą te k w y ja ś n ie n ia s w o b o d y s z y k u z d a ń p o ls k ic h — O . K o p c z y ń s k i, E ssai. .., s. 134).

^ [M .J d e M a r b o t , M ém oires. . . . t. 1, P aris [b. r.]. s. 3 1 6 (r o z d z . X X X I). — M i m o c a łe g o ła d u n k u e m o c ji te r e f e k t o w n y a f o r y z m s p ra w ia w r a ż e n i e o b ie g o w e g o z w r o t u , n ie z w i ą z a n e g o g e n e t y c z n ie z k a m p a n ią p o ls k ą W p r a w d z ie J ó z e f S z y m a n o w s k i (o p . c it., s. 150) o d n o s i s ło w a te d o re a k c ji F r a n c u z ó w n a w a r u n k i t e r e n o w i M a z o w s z a w o k o lic a c h G o ł y m i n a i P u łt u s k a , w g r u d n i u 180 6 r o k u : „ .. .m a s z e r u j ą c w b io c ie p o k o la n a , w s z y s c y p r a w ie w o ła li: « A ch, c o za p r z e k lę te b a g n o , i o n i n a z y w a ją to o jc z y z n ą !» ’'. J e d n a k d e S a i n t - H i l a i r e (o p . cit. r o z d z . X I I I . s. 171) p r z y ta c z a j e ja k o r e f le k s ję g r e n a d ie r a f r a n c u s k ie g o , s tą p a ją c e g o p o z a n i e d b a n y c h u lic a c l W ie d n ia p o d c z a s u r o c z y s te g o w k r o c z e n i a d o p o k o n a n e j s to lic y A u s t r ii 13 lis to p a d a 1805 r o k u : „— 1 o n i — w s k a z a ł p r z y ty m n a W ie d e ń c z y k ó w , p r z y p a t r u j ą c y c h się c ie k a w ie ż o ł n i e r z o m — n a z y w a ją to o jc z y z n ą , a p rz e c ie ż to ty lk o b ło to " .

Cytaty

Powiązane dokumenty

JuZ na pierwszy rzut oka rozprawa doktorska pani mgr Agnieszki Motyki Tw6rczoi6 poetycka Adriana Waclawa Brz6zki budzi szacunek u niLej podpisanego; za{ lektura

Tematyka narodowa widoczna jest potem w badaniach recepcji kanonu polskiej kultury narodowej i w Socjologii kultury, a więc w książce dającej syntetyczny obraz

Pomimo że prosięta w okresie odsadzenia odgrywają główną rolę w utrzymywaniu się endemicznego zaka- żenia w stadzie oraz w transmisji wirusa poza chlew- nię, nie bez znaczenia

The realisations such as those described above were on display in, among others, the Rolling Mill of the former Zinc Smelter in Katowice-Sz- opienice, which in June 2013 hosted

Zamawiający wyraża zgodę na powierzenie realizacji niniejszej Umowy osobom trzecim (podwykonawcom), w tym na powierzenie tym osobom przetwarzania danych

Zamawiający wyraża zgodę na powierzenie realizacji niniejszej Umowy osobom trzecim (podwykonawcom), w tym na powierzenie tym osobom przetwarzania danych

Zamawiający wyraża zgodę na powierzenie realizacji niniejszej Umowy osobom trzecim (podwykonawcom), w tym na powierzenie tym osobom przetwarzania danych

„Wpływ Sorela na uformowanie się i rozwój rewolucyjnego syndykalizmu był żaden.”?. … a mimo to przeszedł