• Nie Znaleziono Wyników

Humanistyka w czasach parametryzacji

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Humanistyka w czasach parametryzacji"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

R a d o s ł a w S o j a k

HUMANISTYKA W CZASACH PARAMETRYZACJI

Wbrew nawracającym tęsknotom za unifi kacją ludzkiej wiedzy, proces dywersyfi ka-cji pól badawczych zdaje się raczej postępować, niż cofać. Sprawę dodatkowo kom-plikuje dynamiczny – głównie ilościowy – przyrost wiedzy naukowej. Te dwa proce-sy napędzają się wzajemnie – przyrost ilościowy stymuluje różnicowanie, to zaś daje instytucjonalne podstawy przyspieszające przyrost. Nie można też zapominać, że przynajmniej częściowo dynamizm ilościowy przekłada się na wzrastającą innowa-cyjność, co dodatkowo – z natury – burzy uporządkowanie „gmachu nauki”.

Trwająca od wielu już lat moda na interdyscyplinarność wydaje się w tym kon-tekście jedynie swoistymi listkiem fi gowym, poprawiającym samopoczucie badaczy w niektórych dziedzinach, niezmieniającym jednak zasadniczo kierunku procesów zachodzących w nauce. Na nie z kolei nakładają się dodatkowo procesy zachodzące formalnie poza nauką, ale mające na nią olbrzymi wpływ. Chodzi tu przede wszyst-kim o zjawisko boomu edukacyjnego, prowadzące de facto do umasowienia szkol-nictwa wyższego, ale także, a może przede wszystkim, zmieniające motywacje mło-dych ludzi do studiowania, a co za tym idzie, również style zdobywania wiedzy.

Dyskutowana – a jednocześnie wprowadzana w tej chwili w Polsce – parame-tryzacja nauk, instytucji badawczych i samych naukowców wydaje się w tym kon-tekście jedynym względnie akceptowalnym sposobem administracyjnego „okieł-znania” owej dynamicznej różnorodności1. Problem w tym, że częściej w jej

1 W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że alternatywne modele to zarządzanie modą – czy też nogami studentów – de facto praktykowane w Polsce tuż po rozpoczęciu transformacji (mo-del w pewnych aspektach najkorzystniejszy dla nauk społecznych), oraz zarządzanie rynkiem, wiążące ściśle strumienie fi nansowe z wdrożeniami i dopasowaniem programów dydaktycznych do

(2)

kontekście dyskutujemy o technikaliach i szczegółowych rozwiązaniach, a zdecy-dowanie zbyt rzadko o założeniach wyjściowych.

Arystokraci i rzemieślnicy, czyli ‘jak?’, a nie ‘co?’

Problemem każdej parametryzacji działalności naukowej jest w pierwszej kolej-ności przyjęcie odpowiednich kryteriów podziału samych dyscyplin naukowych. Próba uznania, że kryteria i szczegółowe punktacje mogą być takie same dla wszystkich nauk, jest w gruncie rzeczy szkodliwą utopią, nieliczącą się z instytu-cjonalnym i kulturowym zróżnicowaniem nauk. Przedstawicieli nauk humani-stycznych i społecznych dotychczasowe polskie podejścia do parametryzacji mogły doprowadzić do stanu niezdrowego zadowolenia z wprowadzenia do nowych pro-jektów dychotomicznego podziału na nauki ścisłe (przyrodnicze) oraz humani-styczne (w tym społeczne). Tymczasem podział ten jest nadal zbyt zgrubny i nie będzie stanowił podstaw dobrej parametryzacji.

Problem w tym, że dyskusja nie powinna toczyć się wokół tego, jak przepro-wadzić granicę, tylko w pierwszej kolejności według jakich kryteriów to robić. Tu chciałbym postawić tezę zapewne kontrowersyjną – większość dominujących i najlepiej w świadomości samych naukowców zakorzenionych podziałów dyscy-plinarnych ma charakter przedmiotowy – tymczasem dynamicznie rozwijająca się nauka wymaga, by od takich właśnie kryteriów odchodzić. Innymi słowy, miast

opierać podziały na tym, ‘co’ jest badane – powinniśmy się skoncentrować, ‘jak’ jest badane.

Powodów dla przyjęcia takiego rozwiązania jest wiele – wspomnijmy o naj-ważniejszych. Po pierwsze, większość tego typu klasyfi kacji nauk opiera się na milczącym przyjęciu za punkt wyjścia dychotomii natura/kultura, która zarówno przez nauki społeczne, jak i fi lozofi ę jest od kilku dziesięcioleci silnie kontesto-wana. Po drugie, bywa, że wiele pól badawczych ma ten sam przedmiot, ale ana-lizuje go, zwracając uwagę na inne aspekty, bądź stosując odmienną metodologię. Wreszcie po trzecie, współczesna nauka jest świadkiem wielu swoistych „inwazji” pomiędzy dyscyplinami. Jako przykłady można wskazać zainteresowanie mate-matyków modelowaniem rzeczywistości społecznej czy rozwój kognitywistyki kosztem fi lozofi i.

zapotrzebowań gospodarczych (preferowane przez nauki ścisłe i inżynieryjne). W samej akademii pobrzmiewa z kolei niekiedy tęsknota za innym jeszcze rozwiązaniem, niebranym chyba pod uwagę przez administrację rządową – tęsknota za stworzeniem z nauki izolowanej i niemal w pełni samo-regulującej się korporacji zawodowej.

(3)

Jeśli nie przedmiot, to w takim razie metodologia? Też nie. To bowiem z kolei kryterium zbyt detaliczne. Poszczególne obszary dobrze funkcjonujących dyscyplin często są bardzo silnie zróżnicowane pod względem stosowanych metod i technik, a więc kryterium wymuszałoby „cięcia” wewnątrz instytucjonalnie wyodrębnionych całości (by wspomnieć jedynie o silnym podziale socjologii na ilościową i jakościo-wą). Trudno byłoby zresztą o sprawną i dobrze działającą operacjonalizację typologii stosowanych w naukach metod. Za punkt wyjścia nowych typów podziałów należa-łoby wziąć kryterium uwzględniające więcej wymiarów działalności badawczej.

Takim kryterium mógłby być styl badawczy. Pozwolę sobie w tym miejscu na nieco obszerniejszą dygresję historyczną, aby następnie przejść do zaproponowa-nia dość prostej operacjonalizacji tego kryterium.

Nauka eksperymentalna w kształcie zbliżonym do współczesnego nie jest – wbrew pozorom i niektórym autostereotypom nauki – specjalnie stara. Jej począt-ki sięgają XVII wieku, a narodziny następowały w pewnej mierze równolegle po obu stronach Kanału La Manche/Angielskiego. Za twórcę nowego eksperymenta-lizmu można uznać Roberta Boyle’a, a jego tytuł do tego miana wiąże się z uczy-nieniem replikacji eksperymentów podstawowym wymogiem i postulatem meto-dologicznym. Tym samym Boyle odszedł ostatecznie od silnie w średniowiecznych badaniach obecnej metodologii opartej na demonstracji, której korzeni słusznie poszukiwać można w fi lozofi i Arystotelesa.

Ten pomysł – jakkolwiek z dzisiejszej perspektywy może wydawać się dość oczywisty i banalny – w XVII wieku uchodził za ekstrawagancki i kontrowersyjny. Jego sukces – i tym samym powstanie zrębów nowoczesnej nauki – zawdzięczamy dokonanej przez Boyle’a synergicznej syntezie dwóch odrębnych kultur. Pierwsza to kultura arystokratyczna, kładąca nacisk na erudycję, abstrakcyjne myślenie, rozbudowany styl pisarski, wyraźną, choć pomniejszaną rolę autora oraz koncen-trację na wielu zagadnieniach metapoziomowych. Boyle korzystał tu oczywiście z zasobów kultury, która była mu bliska. Nie bez znaczenia było jednak to, że mógł się dzięki niej odwołać do dwóch wartości tradycyjnie przypisywanych szlachcie (najczęściej przez nią samą) – niezależności i prawdomówności.

Program eksperymentalny nie wyróżniałby się zapewne na tle ówczesnej mo-zaiki szkół i programów fi lozofi cznych, gdyby nie stowarzyszenie arystokratycznej kultury z rzemieślniczą praktyką. Boyle niemałym nakładem środków fi nansowych kazał produkować na użytek swoich eksperymentów skomplikowane urządzenia, które następnie w czasie eksperymentów prezentował zebranej – wysoko urodzo-nej – publiczności. To właśnie zadaniowo zorientowana i pragmatyczna kultura ówczesnych rzemieślników i techników pozwoliła stworzyć artefakty przeważają-ce szalę fi lozofi cznej dyskusji na rzecz eksperymentalizmu.

(4)

Ścisła współpraca arystokratycznej kultury słowa z rzemieślniczym żywiołem majsterkowania była niezbędna dla ukonstytuowania instytucjonalnej odrębności nauki i dała początek rozwojowi, którego konsekwencje możemy dziś obserwować. Taką względną autonomię nauka uzyskała stosunkowo szybko, bo już kilkadziesiąt lat po eksperymentach Boyle’a. W tym właśnie momencie dotychczasowy sojusz arystokratów i rzemieślników przestał być tak oczywisty i zaczął powoli różnico-wać kolejne pola badawcze. Nie chodziło już przy tym o dosłowną arystokratycz-ność w sensie stratyfi kacyjnym ani też o rzemiosło rozumiane jako sposób pro-dukcji. Chodziło o odmienne style, inaczej rozłożone akcenty, inne sposoby komunikacji wewnątrz wspólnoty badaczy itp.

To właśnie podział na arystokratyczny i rzemieślniczy styl badawczy powinien leżeć u źródeł parametryzacji nauki. Tym bardziej że stosunkowo dobrze może podlegać operacjonalizacji. W naukoznawstwie zakorzeniony jest podział na tzw. article i book based fi elds, czyli takie, w których podstawowym sposobem sprawoz-dawania wyników i ustalania hierarchii naukowej są artykuły, i takie, w których analogiczną rolę pełnią książki. To właśnie ten podział powinien stanowić podsta-wę opracowania odrębnych zasad oceny parametrycznej, a nie cokolwiek arbitral-ne i często nienadążające za praktyką badawczą przypisanie do grupy nauk ścisłych bądź humanistycznych. Dobrym przykładem może tu być choćby psychologia, w której dziś zdaje się już dominować styl rzemieślniczy, a która konsekwentnie zaliczana jest do grupy nauk humanistycznych. Dla niej i historii na przykład trud-no będzie ustalić wspólne kryteria parametryzacji, które brałyby pod uwagę spe-cyfi kę stylów badawczych obu dyscyplin. Jeszcze innym przypadkiem są choćby nauki prawne, ekonomia i socjologia, które wydają się przechodzić powolny proces transformacji w kierunku pól o charakterze article based.

Dla każdej z tych grup zasady parametryzacji powinny być odrębne. W przy-padku dyscyplin article based można właściwe zachować obecne reguły gry z wy-raźną dominacją punktacji za publikacje w czasopismach, ze skrupulatnym usta-laniem hierarchii tychże oraz silnym akcentem na angielszczyznę, jako współczesną naukową lingua franca. Tu właściwie można by już dyskutować o szczegółach.

W przypadku nauk transformujących się, potrzebna byłaby dyskusja i najpraw-dopodobniej środowiskowa decyzja dotycząca dalszego kierunku rozwoju. Są bo-wiem ważkie argumenty za tym, by socjologia zachowała swoje bardziej arystokra-tyczne oblicze, ale też trudno zamykać oczy na to, iż niektóre jej obszary badawcze upodobniają się coraz bardziej do klasycznych pól article based.

Wreszcie w kontekście tych dyscyplin, które do dziś na całym świecie mają charakter raczej arystokratyczny, należałoby opracować zupełnie nowe kryteria parametryzacji, doceniające wagę książki w dorobku naukowym instytucji i

(5)

bada-cza, niedeprecjonujące wydawnictw zbiorowych i zbiorowych monografi i, wreszcie przypisujące należytą wagę pracy na źródłach, tłumaczeniom i tym podobnej dzia-łalności, która w polach o rzemieślniczym charakterze jest niemal całkowicie zmar-ginalizowana i stechnicyzowana. Tu wreszcie należałoby dostrzec, że angielszczy-zna nie zawsze jest synonimem wysokiej jakości badań i dzieł naukowych. W tym obszarze dyskusje należałoby właściwie zacząć od nowa. Problemem jak zwykle jest czas…

Czarny Ląd

…europejscy kolonialiści […] dzieląc między sobą Afrykę, upchali około dziesięciu tysięcy królestw, federacji i […] związków plemiennych, jakie istniały na tym konty-nencie w połowie XIX wieku, w granicach zaledwie czterdziestu kolonii

Ryszard Kapuściński, Heban

Wiele wskazuje na to, że kolejne parametryzacje nauki w Polsce dokonają się pod dyktando kryteriów dopasowanych raczej do rzeczywistości pól arcticle based. Warto na chwilę zatrzymać się nad potencjalnymi konsekwencjami takiej sytuacji. I tu właśnie afrykańska analogia wydaje się szczególnie nośna.

Jest to bowiem droga do wzmocnienia i zinstytucjonalizowania w obszarach book based swoistego syndromu postkolonialnego. Będzie się nań składało kilka elementów. Po pierwsze, deprecjacja rodzimej kultury i języka, która nie będzie bynajmniej tożsama z wejściem w międzynarodowy obieg. Już dziś w naukach społecznych w Polsce wydaje się całą masę źle napisanych po angielsku książek i takichże artykułów, które wprawdzie dostarczają autorom punktów, ale odstra-szają ilością błędów gramatycznych i ortografi cznych, nienaturalnością słownictwa i składni oraz stylistycznym ubóstwem.

Ta pozorna pogoń za metropolią będzie oznaczała w praktyce całkowite odejście od wzorców tam obowiązujących. Nie wyobrażam sobie, by we Francji czy w Niem-czech mogła uchodzić za poważną propozycja prowadzenia badań nad Molierem czy Goethem po angielsku czy też uznanie, że studia nad twórczością tych klasyków pisane po angielsku będą bardziej wartościowe niż powstające w rodzimym języku. Podobnie nie sądzę, by w Londynie czy Moskwie poważnie potraktowano pomysł oddania fi nansowej pieczy nad badaniami prowadzonymi w ojczystym języku mi-nisterstwu kultury, a nie nauki. Z kolei w Madrycie i Rzymie nie zaakceptowano by pomysłu, aby studia nad historią tych krajów prowadzono w obcych językach. W Polsce nie są to, niestety, pomysły i argumentacje wyssane z palca…

(6)

Drugą konsekwencją będzie postępująca utrata niezależności przez te pola ba-dawcze, które wbrew dotychczasowej tradycji zostaną wtłoczone w obcy im sche-mat. Wizja przetaczających się przez polską naukę – z kilkuletnim oczywiście opóźnieniem – mód skopiowanych z Zachodu nie powinna wydawać się specjalnie abstrakcyjna w kontekście chociażby historii polskiej humanistyki w okresie tuż po 1989 roku.

Wreszcie trzecim efektem będzie postępująca fi kcja życia naukowego. Spora część wysiłku badaczy i osób administrujących instytucjami nauki na niższym poziomie będzie skoncentrowana na tym, by dostosowując się do nowych przepi-sów i wymogów, „zmienić coś tak, by nic nie zmieniać”. W efekcie tak jak afrykań-skie granice okazują się (często nader boleśnie) fi kcją, tak część przepisów nabierze fasadowego jedynie charakteru, a państwo straci zdolność kierowania polityką naukową w niektórych obszarach.

Sumaryczny efekt dla polskiej humanistyki i części nauk społecznych również będzie podobny do afrykańskiego – wszyscy będą wiedzieli, że mają olbrzymi potencjał i nikt nie będzie miał pomysłu, jak go wyzwolić.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Doświadczenie krzywdy jawi się jako istotnie powiązane z doświadczeniem człowieka i relacji międzyludzkich, w które wpisana jest szeroka dziedzina wartości

Każda czynność tego typu wyraża się w postaci zdania, a więc systemowo wzięty punkt wyjścia nauki jest treściowym odpowiednikiem jej punktu wyjścia rozumianego

Pismo każde opiera się na dwóch czynnikach:. na wysiłku wydawnictwa i redakcji oraz na życzliwym i ofiarnym poparciu

[r]

Trzy warunki jawią się jako konieczne dla pojęcia istoty realnej (pokrywają się one z warunkami przedmiotowości, wyłączając byty myślne): po pierwsze, warunek

Niewykluczone jednak, że znajdzie się garstka ludzi, którzy zechcą uwolnić się od owego dylematu w taki sam sposób, jaki znajdujemy w Człowieku-Bogu i odwołując się do

Przed wejściem do stołówki i do bufetu należy zdezynfekować ręce, obowiązuje maseczka ochronna zakrywająca nos i usta oraz zachowanie bezpiecznego dystansu

Nie był to jednak komputer powszechnego zastosowania (jak wspomniano wyżej jego zastosowania ograniczały się jedynie do deszyfracji tajnych wiadomości), a po drugie jego