• Nie Znaleziono Wyników

"Gdzie się dwóch światów stykają drogi..." : problem wojny i postępu dziejowego w poglądach Cypriana Godebskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Gdzie się dwóch światów stykają drogi..." : problem wojny i postępu dziejowego w poglądach Cypriana Godebskiego"

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Artur Timofiejew

"Gdzie się dwóch światów stykają

drogi..." : problem wojny i postępu

dziejowego w poglądach Cypriana

Godebskiego

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 7, 405-415

2001

(2)

7 t# P * 1 S S eria V II 2001

A rtur T im o fiejew

„G dzie się dw óch św iatów stykają d r o g i...”.

P rob lem w ojny i postępu d ziejow ego

w poglądach Cypriana G odebskiego

M

etafora „d w ó ch św iató w ” użyta w tytule w y w o d u p o ch o d zi z w iersza C y p ria n a G o d eb sk ie­go D o Jędrzeja Horodyskiego i b ezp o śre d n io odsyła — co p o eta sygnalizuje w przypisie — d o h isto rio z o fii H e rd e ra , p o śre d n io zaś, p o p rzez tezy niem ieckiego filozofa, do bogatej sfery zn aczeń sy m b o liczn y ch , zw iązanych z faktem p rz e ło m u X V III i X IX stu le c ia 1. Styk „dw óch św iatów ” byłby zatem sem antycznie tożsam y z końcem „starego” i rozpoczęciem „now ego” w ieku, z zam knięciem pew nej fazy rozw oju historycznego i przejściem do następnej. I w myśli H erdera, i w przypadku sym boliki przesilenia epok funkcjonującej w obrębie św iadom ości zbiorow ej zetknięcie się „dw óch św iatów ” konotuje zm ianę historyczną, finał „starego” i początki „now ego” — a tym sam ym w skazuje na czas jako w ym iar, w którym realizują się określone wartości.

W iek „w ychodzenia człow ieka z n ie p e łn o le tn o śc i” zam knął się zaró w n o w skali europejskiej, ja k i polskiej serią w strząsów ; W ielka R ew olucja F rancuska i polityczna likw idacja R zeczy p o sp o ­

litej m o g ły u c h o d z ić za sw oiste alegorie u n icestw ien ia „starego” świata. N a ro d z in o m „n o w eg o ”, u p ro g u k o lejn eg o w ie k u ró w n ież tow arzyszyły g w ałto w n e p ertu rb acje, w y w o łan e, ja k p o w sze­ ch n ie sąd zo n o , aktyw nością w zeszłej ju ż gw iazdy „geniusza w o jn y ” — N a p o le o n a . W tym k o n tek ście z m ian a h isto ry czn a nosi w szelkie zn am io n a p ro cesu przebiegającego z niebyw ałą d y nam iką, rew o lu cy jn eg o w sw ojej istocie, przeobrażającego szybko i g ru n to w n ie rzeczyw istość sp o łeczn ą i — nad e w szystko — polityczną. W o d czu ciu w sp ó łczesn y ch p roces ów uto żsam iał się z ogarniającą E u ro p ę w o jn ą, z k tó rą łączą się n iero zd zieln ie kataklizm y w p rzy ro d zie: eru p cje w u lk an ó w , trzęsie n ia ziem i, p o w o d zie. O w sp ó łistn ie n iu w o jn y -z a b u rz e n ia w h isto rii z g ro ź n y ­

1 Z o b . A. A leksand row icz, Z problematyki nowego wieku. Wokół Ś w iątyni Sybilli, „Wick O św iec e n ia ”, t. 16, Przełom

(3)

4 0 6 A rtu r T im o fie jc w

m i an o m aliam i n a tu ry (ch arak tery sty czn y m także dla późniejszego, rom antycznego stylu myślenia) m ów i w prost p o d m io t w w ierszu D o Jędrzeja Horodyskiego:

C z y się raz jeszcze n ieb o uw zięło

Z n iszczy ć w zapale rąk w łasn y ch dzieło? (...)

Tam z ognistego W ulkan w arsztatu O k ro p n e ciosy zadaje św iatu, Tu G rad y w srogi, u lew i b u rze

G ro żą naturze.

K iedyż tych koniec klęsk dla E uropy? T am łzę w yciska los Partenopy, Tu jeszcze ciosy przeszłego w ieku

P am iętn e c z łe k u ... Przebacz, Ję d rz e ju , że zapęd m u z y K ryśli ci lawy, potopy, g ru zy I że się s m u tn y m ro zw o d zi głosem

N a d św iata lo sem 2.

D w a stykające się ze sobą „św iaty” m o żn a p rzeto z in terp reto w ać ja k o ścisły zw iązek n a tu ry i histo rii, gdyż — ja k zauw aża badacz p ro b le m u :

.. .m yśl ośw ieceniow a uzn ała histo rię za je d e n z najw ażniejszych czy n n ik ó w d e te r­ m in u jący ch istn ien ie i rozw ój c zło w ie k ajak o p o d m io tu życia zbio ro w eg o o k reślo ­ n ego p rzez d o stęp n e w n im w artości. D ru g im p o z o sta w a ła je d n a k nadal p rzy ro d a3.

Ale w ty m że sam ym w ierszu ukazane je s t jeszcze in n e zn aczenie „dw óch św ia tó w ”: oto, by odczytać sens w o jn y i w spółgrających z nią zab u rzeń w p rzy ro d zie, a m ów iąc inaczej — by należycie o cenić zm ian ę h isto ry czn ą, należy spojrzeć na nią z innej niż h isto ry czn a perspektyw y:

Ty ze w zn iesio n ej n au k i w zg ó rza P atrzysz spokojnie na s z tu rm y m orza, G dzie o k rę t życia p ęd zą na skały

W ic h ró w nawały. Ty na tej m ecie stoisz bez trw ogi,

G dzie się d w ó c h św iatów stykają drogi (.. ,)4.

2 C. G od eb sk i, D o Jędrzeja Horodyskiego, w: idem , Wybór wierszy, opr. Z . K ubikow ski, W rocław 1956, s. 71, 72.

3 Z . J. C zarnecki, Wartos'ci i historia. Studia nad refleksją filozoficzną o lu d zkim swiecie, L ublin 1992, s. 94.

(4)

„ G d zie się d w ó c h św iató w stykają d r o g i . .. ”. P ro b le m w o jn y i p o s tę p u d z ie jo w eg o ... 407

W zg ó rze „w zniesionej n a u k i” zapew nia, nie tylko zresztą adresatow i tego w iersza, w id zen ie h isto rii z p ersp ek ty w y m ę d rca-sto ik a.

Przyjaciel G odebskiego od czasu konspiracji lwowskiej i warszawskiej, a później w spółtow arzysz emigracyjnej tułaczki, aktyw ny przedstaw iciel D eputacji Polskiej i zw olennik radykalnego republika- n izm u , filo zo f J ó z e f Kalasanty Szaniawski tak charakteryzow ał zalety stoików starożytnych:

.. .każą Stoicy w znosić się człow iekow i do uwagi nad położeniem sw oim w ogrom ie tw o ró w n atury i nad cząstką, jaką on tam zajmuje: tym sposobem w yrywają go z tego nikczem nego p u n k tu , w którym go krótkooki zamyka egoizm , rozprzestrzeniają przed n im sferę obow iązków w zględem siebie samego, w zględem familii i przyjaciół, w zglę­ d em ojczyzny i w zględem ro d u ludzkiego5.

W zniesienie się człowieka „do uwagi nad położeniem sw oim ” i rozprzestrzenienie p rzed n im sfery „obow iązków ( ...) w zg lęd em ojczyzny i w zg lęd em ro d u lu d zk ieg o ” ja k o e le m e n t zdefiniow anej p rzez Szaniaw skiego postaw y stoickiej m o że być p o trak to w an e ró w n ież ja k o w y zn aczn ik pew nej po staw y h isto ry czn ej w o b ec k o n k re tn e j rzeczyw istości, a m ianow icie takiej postawy, która w ynika z u św iad o m ien ia p rzez p o d m io t k o n ieczn o ści refleksji nad w łasn y m m iejscem w „ p rz e strz e n i” ju ż nie „ tw o ró w n a tu r y ”, lecz historii, a n ad to z u św iad o m ien ia w łasnego, aktyw nego u czestn ic­

tw a (p o p rzez w y p ełn ian ie o b o w iązk ó w w zg lęd em ojczyzny i ludzkości) w je j kształtow aniu. U w a g a S zaniaw skiego o p o w in n o ściach człow ieka w zg lęd em zbiorow ości, p o p arta a u to ry te te m L ukianow ej sen ten cji „N ie dla siebie sam ych, ale dla św iata całego ro d z im y się!”6, je s t w swojej istocie w y razem o św ieceniow ej definicji ob o w iązk u pojętego ja k o sposób kształtow ania świata, także św iata h isto ry czn eg o . Jeśli zaś obow iązkow i, b ęd ącem u m o ra ln ą regulacją czynu, przyznaje się funkcję h isto rio tw ó rczą, to rozw ój d ziejó w m u si u tożsam iać się z ro zw o jem m oralności. T ożsam ość tę p rzed staw ia G o d eb sk i następująco:

Po n au ce obyczajów m a p ierw szeń stw o w iad o m o ść dziejów. P ierw sza je s t św iet­ n y m z n a m ie n ie m u siło w ań człow ieka; d ru g a ukazuje je g o p ostęp na drodze udoskonaleń m oralnych7.

H isto ria je s t zatem u z e w n ę trz n ie n ie m p o stęp u m o raln eg o człow ieka, je s t — ja k określiłb y ją C o n d o rc e t — o b ra z e m „postępu d u c h a lu d zk ieg o ” i ja k o taka nie m oże zaw ierać w sobie nic

g

p rzy p ad k o w eg o , zb ęd n eg o czy b ezsen so w n eg o .

D w a „św iaty”, na k tó ry ch styku zn ajd u je się człow iek, to w edle byłego legionisty także „św iat” n iew zru szo n ej m o raln o ści (respective stoickiej m ądrości) i „św iat” zm ien n ej historii. S k o ro je d n a k z w o rn ik ie m tych „św iatów ” je s t człow iek, to h isto ria m u si być pojęta, najogólniej rzecz biorąc,

5 J. K. Szaniaw ski, O znamienitych systemach moralnych starożytności rzecz krótka, „R oczniki Tow arzystw a W arszaw skiego Przyjaciół N a u k ”, t. 2, 1803, s. 2 3 9 -2 4 0 .

6 Ibidem , s. 240.

7 C . G odeb sk i, Historia, „Zabawy Przyjem ne i P o ży teczn e”, t. 3, 1804, s. 23.

(5)

408 A rtu r T im o fic jc w

ja k o droga realizacji, sam o sp ełn ian ia się człow ieczeństw a. R olę w yznacznika i zarazem m iern ik a p o stę p u dziejow ego pow ierza G o d eb sk i russoistycznie p o trak to w an ej idei „w ieku z ło te g o ”.

Poglądy te znalazły swój najpełniejszy w yraz w w arstw ie ideow ej Grenadiera-filozofa..., p o w ie ­ ści o sn u tej na m ateriale au to b io g raficzn y m , przede w szy stk im w rozdziałach IV i Y op o w iad ają­ cych o sp o tk a n iu d w ó ch p olskich leg io n istó w z alpejskim pasterzem .

P asterz ów je s t literackim p rz e tw o rz e n ie m p ie rw o w z o ru nakreślo n eg o p ió re m przyjaciela G od eb sk ieg o , generała A m ilkara K osińskiego, w liście z p o czątk u ro k u 1803. R o zg o ry czo n y p rz e o b ra ż e n ia m i w św iecie polityki e k s-g e n e ra ł I Legii polskiej pisał:

Ja je ste m przekonany, iż kiedy sztuka rządzenia, która tak śpiesznym krokiem dąży na początku dziew iętnastego w ieku do doskonałości, przyjdzie do zam ierzonego celu w ytrzeć z w yobrażenia naw et ludzkiego znajom ość praw człowieka, kiedy ju ż ludzi nie będzie na całej przestrzeni ziemi, lecz tylko tyrany i niewolnicy, góral w tenczas naw et nie przestanie być człow iekiem . — O , gdybym C i m ógł oddać te uczucia, to w yniesienie duszy, których ja dośw iadczyłem , odw iedzając w yniosłe Alp szczyty, zgodziłbyś się ze m ną, iż m ało je s t być u ro d zo n y m na tej ziem i, gdzie m ajestat m o n arch y pierw szym był tylko sługą narodu, lecz trzeba być m ięszkańcem gór, ażeby czuć tę całą godność człow ieka9.

N a rra to r pow ieści i je g o przyjaciel, szukając sc h ro n ie n ia p rzed b u rzą, napotykają gospodarza alpejskiej u stro n i i ju ż od pierw szy ch chw il postrzegają w n im człow ieka szczęśliw ego — żyjącego w zgodzie z sam y m sobą, czyli praktykującego cnotę (o je g o w ied zy m oralnej św iadczą fo r m u ło ­ w ane p rz e z e ń zasady p o stępow ania), a w ięc w e w n ę trz n ie w o ln eg o i ro zu m iejąceg o , czy m je s t w o ln o ść. G o śc in n y pasterz w yznaje russow ską religię natu raln ą, za której p o d staw y uw aża ideę Boga w y w ied zio n ą z p o rz ą d k u n atu ry i z m o raln ej w aloryzacji tego p o rząd k u , łączność z B ogiem p o p rz e z uczu cia i czynienie d o b ra (russow skie kategorie serca i szczerości), nie zaś p o p rz e z ja k ąk o lw iek — tradycyjną czy rew o lu cy jn ą — fo rm ę k u ltu , w reszcie ideę n ie śm ie rte ln e j d u szy ja k o sw oistą k o n sek w en cję ładu m oralnego.

Tak p o ję te m u stanow i szczęścia w e w n ę trz n e g o tow arzyszy szczęśliw ość b y to w an ia z e w n ę trz ­ nego: zd ro w ie, u m ia rk o w a n y dostatek, h a rm o n ia m ałżeńskiego pożycia.

P o strzeg an y i całkow icie akcep to w an y (to znaczy nie b u d zący ja k ic h k o lw ie k w ątp liw o ści ani w e w n ę trz n e g o sprzeciw u) przez leg io n istó w stan szczęśliw ości ow ego Sabaudczyka skłania j e d ­ nego z nich, n arrato ra, do sfo rm u ło w a n ia ciągu filo zo ficzn y ch uw ag. P ierw sza p rzy b iera postać sen ten cji „N ieszczęście ( ...) od nas p o ch o d zi, bo szczęście n aszy m je s t d z ie łe m ”10 i o d n o si się do człow ieka w ogóle ja k o głó w n eg o spraw cy d w ó ch m o żliw y ch , w zajem n ie p rzeciw staw n y ch stanów , a ściślej rzecz u jm u jąc — do człow ieka będącego p o d m io te m w o ln o ści, p o n iew aż w o ln o ść w y b o ru , czyli określo n e użycie w olnej w oli, stoi u p o d staw szczęścia lub nieszczęścia. P o zo stałe

9 General A m ilk a r K osiński we łVłoszech 1 7 9 5 -1 8 0 3 , opr. W. K osiński, Poznań 1877, s. 3 5 0 -3 5 3 .

10 C . G od ebski, Grenadier-Jllozof. Powieśćprawdziwa wyjęta z dziennika podróży roku 1799, opr. Z . K ubikow ski, W rocław 1952, s. 25.

(6)

„ G d zie się d w ó c h św ia tó w stykają d r o g i . . P r o b l e m w o jn y i p o s tę p u d z ie jo w eg o ... 409

uw agi, układające się w czerd ziesto o śm io w erso w ą elegię na te m a t „w ieku zło te g o ”, d otyczą czło- w ieka-obyw atela jak o autora swojego konkretnego, realizującego się tylko i w yłącznie na płaszczyźnie społecznej, szczęścia (czy, o d p o w ied n io , nieszczęścia), któ re, analogicznie, w y n ik a z w łaściw ego w ykorzystania w o ln o śc i obyw atelskiej, w y b o ru — ja k o n o rm y w łasnego po stęp o w an ia — d o b ra o g ó łu i o d rz u c e n ia — ja k o takiej n o rm y — egoistycznie p ojętego d o b ra w łasnego:

C z łe k sw e szczęście zakładał na szczęściu w sp ó łb ra c i11.

Z asad n ic zy m w a ru n k ie m d o k o n a n ia takiego w y b o ru je s t w słu ch an ie się w głos serca ro z u -

. . . \ o

.

m ian y russo isty czn ie ja k o su m ien ie, uczucie m o raln e niezafałszow any głos serca w yznacza „praw a” — w zn aczen iu : praw id ła — p o stęp o w an ia i zachęca do w k ro czen ia na d ro g ę „cn o ty ”:

W łasne uczu cie p raw em , a cn o ta zw y czajem 13.

In n y m i słowy, uznanie „szczęścia w spółbraci” za n o rm ę w łasnego postępow ania (dzięki czem u osiągalne staje się także, jakby przy okazji, subiektyw nie pojęte szczęście) m ożliw e je s t tylko wówczas, gdy w olą p o d m io tu kieruje bezpośrednio „uczucie” — sum ienie. N a ow ą bezpośrednią zależność aktów w oli od głosu serca w skazuje narrator, stwierdzając, iż w „złotym w ie k u ” ludzkości:

Z d a ń ró w n o ść n ien aw iści nie była p o c h o d n ią , B łąd u m y s łu był b łę d e m , w ad y serca z b ro d n ią 14.

Z ło, „zbrodnia” utożsam ia się z zafałszow anym głosem serca m otyw ującym w olę, p rzy czym istota depraw acji s u m ie n ia -g ło s u serca polegać m o że albo na uleg an iu w łasn y m , u w o ln io n y m spod k o n tro li ro z u m u n a m ię tn o śc io m , a tym sam ym na p ró b ie połączenia i p o g o d zen ia zarazem uczucia m o ra ln e g o z p o b u d k a m i niższego rzęd u , w ypływ ającym i z czysto cielesnej stro n y ludzkiej n a tu ry (w „w ieku z ło ty m ” „Ż ądze [były] n iew o ln ik am i, a ro z u m ich p a n e m ”), albo na p rz e p u ­ szczen iu gło su serca p rzez w arstw ę w y w ied zio n y ch z in telek tu p rz e k o n a ń , „zd ań ” — co, rzecz

* • • ■ y • • 15 . .

.

jasn a, n a ty ch m iast zapala „nienaw iści p o c h o d n ię ” . W je d n y m i w d ru g im p rzy p ad k u „wadę”

11 Ibidem , s. 26.

12 Z ob . J. J. R ousseau, Em il, czyli o urychowaniu, tł. E. Z ielińsk i, opr. J. L egow icz, F. W n o ro w sk i, t. 2, W rocław 1955, s. 1 2 2 -1 2 3 : „D ziałaln ość su m ien ia przejawia się nic w sądach, lecz w uczuciach. A czk o lw iek w szystkie pojęcia nasze p o ch o d zą z zew nątrz, ich ocena u czu cio w a tkwi w nas sam ych. I dzięki niej w iem y, co je st dobre, a co złe w nas sam ych i przed m iotach ( ...) . Znać d ob ro nic z n a czy jeszcze k och aćjc. C z ło w iek nic m a w ied zy tej w rod zon ej. Skoro jed n ak ro zu m nauczy go poznaw ać dob ro, su m ie n ie każe m u j e kochać, i to u czu cie je s t w r o d z o n e ”; idem , Listy

moralne, tł. M . Paw łow ska, w: idem , U m owa społeczna..., opr. B. Baczko, W arszawa 1966, s. 578, 5 8 1 -5 8 2 : „Zęby

d ob ro by ło dob rem , m u si o n o n im być w głębi naszych serc ( ...) . m iło ść dobra i nienaw iść zła są nam dane z natury jak nasze w łasne istnienie; tak w ięc, chociaż nasze idee przychodzą d o nas z zew nątrz, uczucia, które je oceniają, są w ew n ątrz nas ( . . . ) ”.

13 C . G odebski, op. cit., s. 25.

14 Ib idem , s. 26.

15 Z o b . J.J. R ou sseau, E m il..., o p .c it .,s . 11 7 ,1 2 5 : „Zbyt często ro zu m m yli nas, m am y aż nazbyt w ie le danych je m u się sprzeciw iać. N a to m ia st su m ien ie nigd y nic zaw odzi. ( . .. ) W alcząc nieustan n ie z u czu ciem naturalnym broniącym dobra p o w sze c h n e g o i z rozsądkiem przem aw iającym w im ien iu m o ic h w łasnych interesów , d o końca życia nic w y szed łb y m z b łęd n eg o koła: m iłując d ob ro czyn iłb ym zło. ( . .. ) Próżne są w ysiłki oparcia cn o ty na sam ym rozum ie! Jaką b o w ie m trwałą pod staw ę m o że dać rozu m ?”.

(7)

4 1 0 A r tu r T im o f ic jc w

serca ja k o o rg a n u spraw czego w o li należałoby sy n o n im iczn e określić m ia n e m h e te ro n o m ii su m ien ia; su m ie n ie ja k o c zy n n ik pobudzający w olę m a być tylko głosem serca, tylko uczuciem m o raln y m („własne uczucie p ra w e m ”); je ś li n ato m iast zm ieni się w konglom erat głosu serca i czegoś dodatkow ego, na przykład nam iętności czy sk o n stru o w an eg o p rzez u m y sł poglądu, czyli je ś li utraci sw oją a u to n o m ię , w ów czas zacznie w adliw ie d e te rm in o w a ć w olę, co je s t ró w n o z n a c z n e z n ie ­ m o żliw o ścią osiągnięcia p ełn eg o szczęścia, tak w w ym iarze su b iek ty w n y m , ja k i sp o łeczn y m .

Z ycie „na ło n ie n iew in n ej p ro s to ty ”, jak ie było u d ziałem człow ieka w „złotym w ie k u ” i jak ie to czy w sp ó łcześn ie sabaudzki pasterz, oznacza zate m p rzed e w szy stk im russo w sk ą ars vivendi, p o stu lu jącą p ro s to tę m oralną, czyli m o ty w o w an ie w oli czystym głosem serca, ja k o zasadniczy w a ru n e k osiągnięcia szczęścia; nie oznacza zaś egzystencji w p ie rw o tn y m , zn ajd u jący m się u p o ­ czątków h isto rii ludzkości sta d iu m ro z w o ju społecznego, w k tó ry m p ro sto ta zach o w ań u to ż sa ­ m iałab y się tylko z ich p ry m ity w iz m e m , a w ięc w skazyw ałaby p o śre d n io na ich przejściow ość, na n ie u c h ro n n o ś ć ich zm iany, czyli d efin ity w n ie odb ierałab y p o jęciu „wieku z ło te g o ” ch arak ter p o stu la ty w n y (jako ideałow i, d o któ reg o realizacji p o w in n a zbliżyć się ludzkość), co ja w n ie przeczy ło b y opcji n arrato ra pow ieści.

Pasterz sabaudzki, chociaż „ p o d o b n y sw ym u b io re m do m ieszkańca K anady” (czyli In d ian in a) i k tó reg o siedziba „to raczej b u d a niżeli ch atk a”, nie je s t p o to m k ie m N ip u a n ó w ani p rz e d sta w i­ cielem jak iejś alpejskiej U to p ii; żyje w rzeczyw istości h isto ry czn ej, a je g o górska u stro ń stanow i je j o rg an iczn y fragm ent. W to p ie n ie ow ej enklaw y szczęśliw ości w bieg dziejów , czy — patrząc z p u n k tu w id z e n ia b o h a te ra -n a rra to ra pow ieści — je j w y o d rę b n ie n ie na zasadzie w y cin k a z sze­ ro k o ro z u m ia n e j histo rii d o k o n u je się na dw a sposoby, a m ian o w icie p o p rzez in fo rm ac je o rela­ cjach łączących siedzibę pasterza z resztą świata i podkreślenie n ieuchronności tych relacji oraz p o ­ p rz e z p ró b ę ujęcia h isto rii ja k o je d y n e j m ożliw ej sfery realizacji w artości, czyli w skazanie na h i­ sto rię ja k o w sp ó ln ą dla b o h a te ra „w pasterskiej o d zież y ” i reszty ludzkości m o żliw o ść sp ełn ian ia się czło w ieczeń stw a.

G o śc in n y góral zna d o sk o n ale drogi w iążące je g o siedzibę z Sabaudią, co w sposób sy m b o ­ liczny w yraża złączenie się górsk ich „prostych ścieżek” z „w ielkim g o śc iń c e m ”; sam nie odbyw a w p raw d zie d alek ich podróży, ale „oddaw ać p osługę p o d ró ż n y m ”, p ełn ić fu n k cję p rz e w o d n ik a d o p ro w ad zająceg o p o d ró ż n y c h do głów nej drogi uznaje za sw oją p o w in n o ść, w zw iązku z czym sp o rad y czn ie, w zależności od p rzy p ad k u , o d w ied za pobliską w ieś. M u s i je d n a k ż e reg u larn ie op u szczać sw oją u stro ń i udaw ać się d o m iasta po to, by nabyć tam sól — w łaśn ie sól, nie zaś narzędzia, o dzież czy in n e p rz e d m io ty c o d zie n n eg o u żytku. S ym bolika soli — su b stan cji n ie z b ę d ­ nej d o życia — słu ży tu szczeg ó ln em u u w y p u k le n iu koniecznej w ięzi m ięd zy szczęśliw ą, f u n ­ k cjo n u jącą na zasadzie m in i-a u ta rk ii pasterską u stro n ią a rzeczyw istością h isto ry c z n ą — i tym sam y m sp o łeczn ą, w ięzi, k tó ra z p o z o ru tylko w ydaje się zależnością je d n o s tro n n ą .

H isto ria b o w ie m u o b e c n ia się także w życiu szczęśliw ego Sabaudczyka w sp osób bardziej dram atyczny, rzec by m o żn a, bardziej b ezp o śred n i: oto je g o siedziba je s t w szakże w sensie g eo g raficzn y m cząstką Sabaudii (pasterz znak o m icie o rie n tu je się w g eograficznym p o ło ż e n iu sw ojej u stro n i: zna sieć oplatających ją dróg, w ie, gdzie leży C h am b ery , u m ie n aw et ocenić

(8)

„G d zie się d w ó c h św iató w stykają d r o g i . P r o b l e m w o jn y i p o s tę p u d z ie jo w eg o ... 411

w p rz y b liż e n iu o d ległość dzielącą „jego” górę od R zy m u ), a zatem dośw iadczać m u si tego sam ego, co reszta ow ej k rain y — w ejścia w o jsk fran cu sk ich i przyłączenia do m łodej R epubliki. R zecz jasn a, w y d arzen ia te nie rozgryw ają się na stokach góry zam ieszkałej p rzez pasterza, ale o b o k niej; pasterz je d n a k ż e , ja k sam zaśw iadcza, m a z n im i — w m o m en cie, gdy opuszcza sw oją siedzibę — n ao czn y k o n tak t, przeżyw a je i k o m e n tu je . W reszcie za sy m b o liczn e p o d k reślen ie b e z p o śre d ­ niości zw iązku pasterskiego życia z h isto rią uznać w ypada przejście pierw szego, anonim ow ego legionisty przez tę alpejską u stro ń i pozostaw ienie p rzezeń tam że „skro p io n eg o łz a m i” napisu na k a m ie n iu oraz przejście d w ó c h następ n y ch żołnierzy, n arrato ra i je g o tow arzysza, kierujących się, p o d o b n ie ja k pierw szy, do C ham bery.

I chociaż szczęśliw y m ieszkaniec alpejskiego zakątka w yznaje: „Ja ledw o w ie m , że w Sabaudii

16

są F ra n c u z i” , je d n a k p ostrzega szereg zm ian o charakterze p o lity czn y m (przyłączenie Sabaudii d o F rancji), sp o łe c z n o -p ra w n y m (organizacja p o rz ą d k u społecznego w edle zasad w o ln o ści i ró w ­ ności), o byczajow ym (u trata d o m in u jącej pozycji w sferze d u ch o w eg o oddziaływ ania p rzez ka­ to licy zm , p ró b y u p o w szech n ian ia rew olucyjnego k u ltu R o z u m u ), czyli, m ó w iąc ogólniej, p o ­ strzega zm ian ę h isto ry czn ą i p o szu k u je jej sen su w perspektyw ie w artości m o raln y ch . H isto ria ja w i się sa b a u d z k ie m u p asterzo w i ja k o ciąg p ró b realizow ania p rzez człow ieka tych w artości, które k o n sty tu u ją je g o czło w ieczeń stw o , p rz y czym k rytyczne nastaw ienie do o w ych p ró b (stw ierd ze­ nie, iż nie są o n e u d a n e ), podzielane zresztą p rzez n arrato ra pow ieści, w y raźn ie w skazuje z je d n e j stro n y na zb io ro w o ść, na człow ieka w sensie społeczności ja k o je j p o d m io t (rew o lu cy jn a Francja „szczepi na ry n k ach m iast drzew a w o ln o śc i”, w ysyła „p osłańców r o z u m u ”), z drugiej n ato m iast — na k ie ru n e k ro z w o ju d ziejó w (h isto ria ja k b y chce zrealizow ać w artości, stąd n ie u sta n n ie dąży d o p o w szech n ej w o ln o śc i i p o k o ju ). To, że ow e p ró b y są chybione, w cale nie przesądza o tym , by uznać je za b ezsen so w n e i p o w strzy m ać się od ich p o d ejm o w an ia; w ręcz p rzeciw n ie, w ysiłek osiągania w arto ści je s t w y siłk iem zdobyw ania p e łn i człow ieczeństw a, ch o d zi tylko o to, by o d b y ­ w ał się w edle w łaściw ej m etody.

17

T ę m e to d ę, k tó rą zgodnie z d u c h e m epoki nazw ać by m o ż n a sokratesow ską , ukazuje G o d eb sk i na przy k ład zie fu n k cjo n o w an ia alpejskiej autarkii, gdzie w arto ści składające się na p o ­ ję c ie c zło w ie czeń stw a są praktycznie w ciąż, d z ie ń po d n iu , osiągane. N ie o d g ó rn ie n a rz u c o n e p raw o, c h o ćb y n ajskuteczniej p ro m u ją c e ow e w artości, i nie zb io ro w o ść ja k o p rz e d m io t tego p raw a (a w ięc ktoś ze w n ę trz n ie p rzy n ag lo n y do realizow ania w artości) zapew niają faktyczne sp ełn ian ie się człow ieczeństw a, ale praw o w y p ro w ad zo n e z siebie sam ego ja k o człow ieka, w e ­ w n ę trz n ie zaakceptow ane (jest to su b iek ty w n a podległość p rz e k o n a n iu w e w n ę trz n e m u ) i p ra k ­ tykow ane in d y w id u aln ie, stw arza podstaw ę u k o n sty tu o w a n ia się je d n o s te k w zb io ro w o ść (praw o to je s t w szakże id en ty czn e w p rzy p ad k u każdej in d y w id u aln ie pojętej je d n o s tk i) — w łaściw y

18 . .

p o d m io t realizujących się w artości . In n y m i słowy, je d n o s tk a w p e łn i m o raln a, to znaczy

16 C . G odebski, op. cit., s. 26.

17 Z o b . B. B ö h m , Sokrates im achtzehnten Jahrhundert. Studien z u m Werdegänge des modernen Persönlichkeitsbewußtseins, L eip zig 1929, s. 119.

(9)

412 A rtu r T im o fic jc w

rozp o zn ająca dzięki głosow i w e w n ę trz n e m u sw oje p o w o łan ie d o czynienia d o b ra i żyjąca w e d łu g tego p o w o łan ia, stanow i podstaw ow y, n ie re d u k o w a ln y i k o n iecz n y e le m e n t w stru k tu rz e p ro cesu przysw ajania w arto ści przez h isto ry czn ie istniejącą zbiorow ość. T akim i je d n o s tk a m i m o ra ln y m i są w pow ieści G o d eb sk ieg o — o p ró cz g o ścinnego pasterza i je g o m ałżo n k i — ty tu ło w y g ren ad ier J a n H enry, steran y w iek iem i „usługam i dla ojczy zn y ” g o spodarz zajazdu w P o n t-d e -B e a u v o is in , p o ru c z n ik M a rtin i, kapitan M ich alew sk i i sam n arrator. T w orzą on i w e w n ą trz ów cześnie istn ie ­ jącej z b io ro w o ści sp o łeczn o ść m niejszą, jak o ścio w o inną, ja k b y „republikę p rzy jació ł” p o łącz o ­ n y ch w sp ó ln y m św iatopoglądem , m oralnością; żyjąc „w edług c n o ty ”, będąc p o słu sz n i p rz e k o n a ­ n iu w e w n ę trz n e m u , w p ełn i realizują sw oje czło w ieczeń stw o , w przeciw ień stw ie do całej o g ro ­ m n ej reszty, która, ja k iro n iczn ie zauw aża pasterz, w yw iesza p rzed d o m a m i szyldy z n ap isem „Tu się szczycą n azw isk iem obyw atela!”, szczepi d rzew a w o ln o śc i na ryn k ach m iast, nie zaś w sercach, a religię trak tu je z e w n ętrzn ie i in stru m e n ta ln ie . O w a „republika p rzy jació ł” je s t z b io ­ ro w o ścią ro z p ro sz o n ą i m ik ro sk o p ijn ą w p o ró w n a n iu z resztą ludzkości, stąd też realizow ane p rzez nią czło w ie czeń stw o je s t praw ie niezauw ażalne w skali o g ó łu , je d n a k ż e to w łaśnie o n a ja k o ó w zw iązek p o jed y n cz y ch przyjaciół cn o ty i człow ieka, żyjących w k o n k retn ej rzeczyw istości, stan o w i zalążek przyszłej, now ej ludzkości — sp ołeczności lu d zi cn o tliw y ch , a ró w n o cześn ie o rie n tu je h isto rię k u idei „w ieku zło te g o ”, zam ieniając ideę ow ą z u to p ii lokow anej w m itycznej p rzeszło ści na u m iejsco w io n y w przyszłości m o ra ln y p u n k t dojścia h isto rii (czyli p u n k t m ożliw ie p ełn ej realizacji w arto ści m o ra ln y c h p rzez całą ludzkość, której h isto ria — w zn aczen iu ro zw o ju w iedzy, k u ltu ry czy tech n ik i — dalej będ zie się to czy ć ), realnie osiągalny i p rzez n ie k tó re je d n o s tk i — w ty m p rz y p a d k u p rzez alpejskiego pasterza -— j u ż osiągnięty.

M odyfikacja zaw artego w liście generała Kosińskiego m otyw u szczęśliwego górala dokonana przez G odebskiego polegałaby zatem na zdecydow anym usunięciu tendencji eskapistycznej z pola sugerow anych przez ten m o ty w znaczeń i na przypisaniu m u funkcji stałego p u n k tu odniesienia dla poszczególnych zm ian historycznych, p u n k tu zapewniającego każdem u cn o tliw em u uczestnikow i ow ych zm ian w łaściw e rozeznanie w ich przebiegu. Taką funkcjonalizację m o ty w u um ożliw ia sym ­ bolika miejsca, w którym rozciąga się pasterska ustroń.

Lokalizacja siedziby p asterza na górze, tru d n o ść w spięcia się na szczyt, a n astęp n ie zejścia, w reszcie d o sło w n e p rzy zn an ie ow ej siedzibie m ian a „górskiego p rz y b y tk u ”, w k tó ry m spełnia się idea „w ieku z ło te g o ”, nakazują w m yśl p o w szech n ie przyjętej sym boliki góry p o trak to w ać k o n tak t z rzeczyw istością sabaudzkiego otium ja k o rodzaj epifanii — o d sło n ięcia isto tn y ch p ra w d o ty czą­ cych p o w o ła n ia człow ieka w h isto rii, człow ieka ja k o je d n o s tk i społecznej. N a rra to r — p rzy p ad ­ ko w y gość w tej alpejskiej u stro n i, dosk o n ale o d czu w a epifaniczność sw ojego ak tu aln eg o d o św iad ­ czenia, sporządzając w fo rm ie elegii ja k b y zw ięzły su m ariu sz p o zn an y ch tu b e zp o śred n io ,

naocz-t. 10, 1964, s. 36: „.. .praw o utożsam ia się tu z w e w n ętrzn y m , ro zu m n y m nakazem m oralnym , realizuje się sponta­ n iczn ie, nic w ym aga żadnych sankcji. Z nik a tu w szelk i rozd źw ięk m ięd zy un iw ersa lizm em prawa a partykulary­ z m e m in d yw id uów . W spólnota p olityczn a zasadzająca się w prawie utożsam ia się tu z em ocjon aln ą w sp ó ln o tą m o ra ln o -o b y cza jo w ą , w której identyfikacja jed n o stk i ze sp o łeczn o ścią je s t całkow ita i n iem al bezrefleksyjna”.

(10)

„G d zie się d w ó c h św ia tó w stykają d r o g i . . P r o b l e m w o jn y i p o s tę p u d z ie jo w eg o ... 413

nie stw ierd zaln y ch w przejaw ach sw ojego fu n k cjo n o w an ia, w zo ro w y ch , w y w ied zio n y ch z u c z u ­ cia m o ra ln e g o p ra w id e ł życia człow ieka społecznego.

Z am ykający elegię cztero w iersz:

Taki byłeś za naszych ojców, czasie złoty! P o to m k i s n e m być m ie n ią ich szczęście i cnoty; A z czasu, w ja k im sam i żyją, biorąc m iarę,

S łodzą go, m ięd zy bajki kładąc w ieki sta re 19

— ja k rów nież sym boliczne zejście z alpejskiego szczytu, na którym mieści się szczęśliwa ustroń („Oddalając się od tego szczęsnego pobytu rozumieliśm y, że rzucam y w iek złoty i w racam y do

żelazne-20 ■ . . .

g o ”) interpretow ano zazwyczaj dosłow nie, zestawiając z początkiem Wiersza do Legiówpolskich:

.. .je d e n z n a ro d ó w w tej p ło n n ej nadziei, Z e w ie k u ż e la z n e m u w ie k zw róci A strei, C h c ia ł św iata m o ra ln e g o daw ną b u rzy ć p o sta ć ...

— co, rzecz ja sn a , p ro w ad zi d o przypisania refleksjom G odebskiego nad ideą „złotego w ie k u ” pesym istycznej w y k ład n i. Tak czyni Z b ig n ie w K ubikow ski, przytoczyw szy fra g m e n t listu K o siń ­ skiego d o G o d eb sk ieg o , zaw ierający m o ty w w o ln eg o „m ieszkańca g ó r”, p rze c h o d z i do in te rp re ­ tacji w ą tk u zw iązanego z g o sp o d arzem alpejskiej u stro n i, ujaw niając p rz y ty m w y raźn ą n iech ęć do tej fikcyjnej w k o ń c u postaci:

Z a jm ijm y się p o stu la ta m i listu, m ite m pasterza. N ie ch o d ziło tu byn ajm n iej o rzeczyw istego pasterza alpejskiego — nasuw ał o n je d y n ie leg io n isto m u lu b io n e re m in iscen cje z lite ra tu ry klasycznej, pozw alał T rojańczykom p o ró w n y w ać swój los z „w iekiem z ło ty m ”. B ru d n e g o [sic! — A. T.] pasterza sabaudzkiego u b ra n o w b arw y i szaty O w id iu sza, w idząc w m icie w o ln eg o górala m o żliw o ść takiej ucieczki, ja k ą K niaziew icz znalazł w kraju na solidnej dzierżaw ie. ( ...) ...„ w ie k z ło - ty ” na alpejskich szczytach — w y m a rz o n a ucieczka K osińskiego — pozw alał w e stc h n ą ć d o czasów, kiedy „Podłość nie ubóstw iała niszczycielów św iata; / C z łe k w rządcy w id ział ojca, rządca w człeku b ra ta ”. Ta w ycieczka w an ty czn ą legendę nie m ieściła się je d n a k w realistycznej fakturze pow ieści. ( ...) .. .żyjący w o d o so b ­ n ie n iu p astu c h [sic! — A. T.] m a świeży, b ezp o śred n i sąd o w szystkim , co się dzieje w d o lin a c h 21.

T y m czasem ani w stęp p o e m a tu o L egionach, ani ow e cztery w ersy w y k ład u p raw id eł o rg a n i­ zujących p o d staw y p o rz ą d k u sp o łeczn eg o nie dają w łaściw ie p o w o d u d o takiej in terp retacji. W o b u p rzy p ad k ach idea „w ieku z ło te g o ” ja k o p o stu la t staw iany h isto rii nie je s t p rzecież w cale zak w estio n o w an a; w Wierszu do Legiów polskich m o w a tylko o niew łaściw ej m e to d z ie jej

realizo-19 C . G odebski, op. cit., s. 26.

20 Ibidem , s. 29.

(11)

4 14 A r tu r T im o fie je w

w ania, zaś w ro zd ziale IV Grenadiera-fdozofa przybliżanie się do niej je s t przecież realizow ane hic

et nunc w c o d zie n n o ści pasterskiej u stro n i, czyli w jakiejś m ikroskali, je ś li idzie o og ó ln ie pojętą

h isto rię, co daje a su m p t do p rzy p u szczeń , że i w skali m ak ro m a szansę na urzeczy w istn ien ie, tym bardziej je ś li u w zg lęd n i się p o d zielan y przez n arrato ra — porte parole G od eb sk ieg o — russow ski

92

k o n te k s t m yśli o „w ieku A strei”- . N a d to , cztero w iersz zam ykający elegię o „czasie z ło ty m ”, ro z p a try w a n y w zestaw ieniu z p rzeży w an y m p rzez n arrato ra d o św iad czen iem p rzy b liżan ia się k u p ełn i realizacji idei „w ieku z ło te g o ”, d o św iad czen iem będącym także u d z ia łe m w sp ó łto w a rz y ­ sza w ę d ró w k i — kapitana M ichalew skiego, a w ięc d o św iad czen iem ja k b y zo b iek ty w izo w an y m , posiada z u p e łn ie in n ą w y m o w ę niż p rzypisyw any m u p esy m izm historiozoficzny. F ra g m e n t ów m ó w i m ian o w icie o b łę d n y m , a zatem rodzącym nieład w sferze h isto rii, u sto su n k o w a n iu się lu d zi do tejże idei, w ynikającym z fałszyw ej p rzesłanki, to je s t b ran ia m iary (czyli w zo rco w eg o w y o b rażen ia o układzie, p o rz ą d k u , stru k tu rz e rzeczyw istości) „z czasu, w ja k im sam i żyją”, czy­ li z h isto rii, a dokładniej rzecz u jm u jąc — z ostatniego, w sp ó łczesn eg o sobie etap u h isto rii, z teraźniejszości, k tó ra d o p ie ro staje się historią. N a ty c h m ia sto w y m sk u tk ie m takiego b ran ia m ia ry je s t u lo k o w an ie idei „w ieku z ło te g o ” w d ziedzinie p ło n n y c h m arzeń , gdy ty m czasem — co je d n o z n a c z n ie w y n ik a z p raktyki życiow ej pasterza alpejskiego i pozostałych, cn o tliw y ch i zara­

zem czu ły c h b o h a te ró w pow ieści — idea ta w in a być u m iejsco w io n a w rzeczyw istości dziejow ej (jako sw oisty terminus ad quem), po d staw ą zaś takiego um iejsco w ien ia stan o w i w zięcie m iary nie z p o rz ą d k u h istorii, lecz z p o rz ą d k u natury.

Idea „złotego w ie k u ”, tkw iąca im m a n e n tn ie w procesie d ziejo w y m i w sw ojej istocie będąca

• * • ✓ ■ ■ ✓ - . .93

ja k b y je d n y m z w a ria n tó w K antow skiego połączen ia m o raln o ści i p o lity k i- , w yznaczała k ie ru n e k p o stę p u h isto rii i... nadaw ała sens w ojnie. To u sen so w n ien ie najw yraźniej d o strzec m o ż n a w Wierszu do Legiówpolskich, w k tó ry m p o d m io t liryczny zdecydow anie o ddziela u to p ijn ą d ążn o ść d o n aty ch m iasto w ej niem al i d o sło w n ie pojętej restytucji „w ieku z ło teg o ” w w a ru n k a c h „w ieku ż ela zn eg o ” od ja k najbardziej k o n iecz n y ch , m o raln ie u z asad n io n y ch działań, p o d e jm o w a n y c h w zgodzie z in te n c ją przekształcania, b olesnego i d łu g o trw ałeg o , rzeczyw istości h isto ry czn ej, reg u lo w an eg o w łaśn ie ideą „w ieku A stre i”:

K iedy je d e n z n a ro d ó w w tej p ło n n e j nadziei, Z e w ie k u ż e la zn em u w ie k zw róci A strei,

22 Z ob . J. Szacki, Rousseau: utrata i odzyskanie wolności, w: Antynom ie 1 wolności. Z dziejówfilozofii wolności, W arszawa 1966, s. 243. O antycskapistyczncj w ykładni idei „stanu naturalnego” w filozofii J.J. R ousseau pisze: „ (...) hipoteza «stanu naturalnego» rzadko m iew ała charakter h ip o tezy historycznej. ( ...) Idealizując «stan naturalny» nic zaleca się b o w ie m lu d zio m p o w ro tu d o o w e g o d o m n ie m a n e g o w ie k u zło teg o , nic nam awia się ich — jak im p u to w a ł to autorow i

R o zp ra u y [o pochodzeniu i podstawach nierówności m iędzy lu d źm i — A. T.] Voltaire — by zaczęli ch o d zić z n o w u

na czw orakach. ( . .. ) M o żn a tęsknić d o pierw otnej idylli, ale nie sposób jej w z n o w ić . ( . .. ) C z ło w iek p o w in ien być w oln y, ale je g o w o ln o ś ć w sp o łeczeń stw ie n ie m o ż e ju ż być tą sam ą w o ln o ścią , jaką cieszy ł się na ło n ie natury. W iedza o tej ostatniej je s t m u p otrzebna, aby w szansę w olności uw ierzy! i bronił sw ego naturalnego prawa p am ię­ tając, że je s t o n o n ieo d łą czn e od je g o czło w ieczeń stw a . A le tylko tyle. O dzyskanie utraconej w o ln o śc i m o ż e nastąpić tylko w d rod ze zdobycia w olności w sp ołeczeństw ie, którego c zło w iek n ie m o ż e ju ż o p u śc ić ” [podkr. — A. T .].

23 Z ob. K. Bal, Kaniow ska fenomenologia świadomości moralnej, w: idem , K a n t i Hegel. D w a szkice z dziejów niemieckiej

(12)

„ G d z ie się d w ó c h św ia tó w stykają d r o g i . . P r o b l e m w o jn y i p o s tę p u d zie jo w eg o ... 415

C h c ia ł św iata m o raln eg o d aw n ą b u rzy ć postać, Polak p rag n ął szczególnie swą w łasność w ydostać (...) Wy, czując w sercach w aszych c n o to ro d n y p ło m ie ń , Szliście tam , gdzie nadziei p ro w ad ził was p ło m ie ń , P ło m ie ń , na k tó ry b lednie w y stęp ek i zdrada!

O n dla n ic h strasznym błyskiem , w k tó ry m g ro m w y p a d a ...

W o jn o m p ro w a d z o n y m p rzez rep u b lik ań sk ą F rancję i w alczących u je j b o k u P o la k ó w -le g io - nistów , o w e m u b u rz e n iu „starego” św iata, p o d m io t w iersza, a z n im także G o d eb sk i — u czestn ik k am p an ii w łoskiej i niem ieckiej — nadaw ał sens m oralny, spoglądając na nie „ze w zn iesio n ej n au k i w z g ó rz a ”, na k tó ry m p rzeb y w ał w esp ó ł z m ąd ry m p asterzem sabaudzkim . S tyk „dw óch św iató w ” m ó g ł w ięc oznaczać nie tylko zetknięcie się h isto rii i m o raln o ści, ale ró w n ie ż zespolenie gw ałtow nej zm ian y dziejow ej — w o jn y z ideą „wieku z ło te g o ”.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nieprzypadkowe zdaje się być rozmieszczenie tychże apostrof — utwór rozpoczyna apostrofa skierowana do właściwego adresata (w. 237—244), zaś całość wiersza kończy

Abgesehen davon, dass im Seminar neue wissenschaftliche Literatur in der litauischen Sprache und wenigstens etwas neuere „Skripten” fehlten, dass man bestimmte Fehler in

The problem relates to the case of sustainability of the reconstruction of houses in a seismic desert area, as a very demanding design situation.. Complexity of the

Cieszy więc idea wydawnictwa, które podję- ło się trudu „odkurzenia” osiągnięć dziewiętnastowiecznej estetyki pol- skiej (mimo wszystko zarówno Witkiewicz, jak i

115 Agnieszka Legutko (Uniwersytet Columbia, Nowy Jork).. Opętani opętaniem: motyw dybuka w

Publikacja skoncentrowana jest przede wszystkim na procesach zachodzących na styku południowo-wschodniej Finlandii i północno-zachodniej Rosji, traktowanym jako

obrady rozpoczęły się od powitania zebranych przez księdza prof.. henryka Witczyka, dyrektora instytutu nauk

[r]