• Nie Znaleziono Wyników

Pierścionki babuni czyli Bieg życia kobiety. T. 2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Pierścionki babuni czyli Bieg życia kobiety. T. 2"

Copied!
232
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)
(6)

BIBLIOTEKA

DOMOWA POLSKA.

L I P S K .

N A KŁAD EM K SIĘG A R N I PAW ŁA RHODE- 1 8 6 8.

(7)

PIERŚCIONKI BABUNI

V ’ <

V

Z D O Ł Ą C Z E N I E M P O Z O S T A Ł Y C H P ISM

KAROLINY WOJNAROWSKIEJ.

W Y D A N I E P I E R W S Z E Z U P E Ł N E . TOM IV.

PIERŚCIONKI BABUNI

CZYLI

B I E G Ż Y C I A KO B I E T Y .

TOM II. L I P S K .

(8)
(9)
(10)
(11)

"■ / i ,

■c

O D D Z I A Ł D R U G I .

C Z Ę Ś Ć P IE R W S Z A .

W ojnarowska, Dzieła IV. 1

(12)
(13)

O d d z i a ł d r u g i .

CZĘŚĆ PIERW SZA.

P IER W SZ A MŁODOŚĆ.

P r z y g o t o w a n i e d o ż y c i a .

1.

„Młodość, wiosna życia ludzi, „W błogie wykwita n ad zieje; „Niech wiec próżno ich nie łudzi, „Niechaj praw dą z a ja śn ie je.“

Babunia do Maryni.

S zesn aście lat, — koniec drugiego dzieciństwa, zupełne w ysw obodzenie z pod jarzm a nakazow ej n au k i, — obudzenie i poczucie się ducha, •— to twoim udziałem. W tym w ieku j a m atkę tw oją pozbawiłam sztucznej podpory szkolnictw a, w tym w ieku |każda z sióstr tw oich zm ieniła kolej co­ dziennych le k cy i, na swobodne poszukiw anie w ia­ domości, do których najw ięcej miała pociągu, to­ bie w ięc zapew ne szesnasta rocznica urodzin to samo p rzyniesie, — pozw ól koch ającej babuni, w m iejscu w iązan ia, oblaskiem starego doświad­ czenia tw ą kw itnącą przyszłość oświecić.

(14)

4

D otąd nauka była twem życiem ' naprzód uło­ żony porządek kierow ał twem i godziny, baw iłaś w św iecie nie łącząc się ze światem, i b yt twój b y ł podobny do bytu rośliny za szkłem chow anej, a tem samem obcej szkodliw ym w pływ om ze­ wnętrznym.

Ozdabiałaś sw^ą pam ięć, kształciłaś pojęcie, ale nie w iele miałaś do czynienia z rozw agą, — tem mniej z zastosowaniem ow ych teoryi, w y k ła d a ­ nych zapewne troskliwie, lecz które w p ra k ty cz­ nym życiu dopiero w tenczas zupełnie pożyteczne b y ć m ogą, k ie d y praca w łasnego um ysłu dokła­ dnie* nam je przysw oi.

Staranie drugich jest koło ciebie skończone, — wychowanie* zrobiło, co zrobić mogło, — przydało zalety sztuki do naturalnych darów przyrodzenia, otw orzyło b ogaty sk arbiec różnych wiadomości, rozwinęło i ukształciło tw oje talenta, — co zaś najważniejsze, pielęgnując w sercu twojem zasady religii, zb liżyło tw ą duszę do B oga.

M asz tedy w iele kochana m oja M aryniu, ałe to w szystko nie jest jeszcze zupełną tw oją w ła­ snością. — Zaniedbane talenta zd ziczeją w krótce j a k ogród, któremu brakło upraw y, — m gły z a ­ pomnienia osiędą na niw ach pamięci, — bezczynna rozw aga zgnuśnieje, — pojęcie może przytępieć, a religia nie zagrzew ana codziennem wznoszeniem m yśli do czystych je j źródeł, łatwo się w płonne zam iłowanie pustych form przemieni.

T e szkody, lube d ziecię, sp otykają niejedną kobietę, pięknie w ychow aną na pozór, ale której brakło tego właśnie hartu, o ja k i pragnę a b yś się chciała postarać; hart ten — cokolw iekbąd ź

(15)

tylk o b yw a udziałem, co szczerze sama go szuka, i choćby troskliw e ukształcenie ja k najdłużej przeciągło swoje zabiegi, choćby całe rusztowanie sztucznej podpory aż do samego zam ęźcia otaczało m łodą osobę, — jeżeli w tej nie obudzi się i nie p rzyjd zie do potężnej w ładzy sam odzielna dusza, będzie ona zaw sze tylk o la lk ą , którą k ażd a chwila dowolnie nastroi, będzie giętką zm iennych oko­ liczności igra szk ą, — a w szystkie je j przym ioty, ja k b y błędne cienie, znikną za pierw szym podmu­ chem przeciw nego w pływ u.

C hcąc pozostać na zaw sze tern, czem się dziś b y ć w id zisz, chcąc w ypielęgnow ać na bujne k w ia ty w szystko, co w ychow anie dało ci w za ­ w ią zk u , trzeba i silnej w oli i szczerej pamięci o sobie; m y sami tylk o zdołam y tchnąć duchem ży cia w martwe, bez tego ukształcenia, ozdoby.

D otąd uczono cię, ja k ą masz b yć, — dzisiaj ucz się sama, i w każdej podobnej okoliczności pokazuj, czem je ste ś, — w yrabiaj w sobie, ju ż pod opieką m atki pew ną samodzielność, — nie żebyś chciała w yłam yw ać się z pod w ła d zy po­ słuszeństw a, w tw ym w iek u k o n ieczn ej, — ale żeb yś pod zasłoną tej rzeczy, która do ciebie nie dopuści błędu, uzbroiła się stałą cnotą na czas, gdzie może tylk o sama siebie zdołasz się za­ radzić. •

Zam iłow anie dobrego z prostej a bezczynnej je sz c z e ochoty powinno przejść w życie, powinno szukać objaw ienia zewnątrz, i w ylan ia się w kształ­ ty najprzystępniejsze twemu położeniu. Przestałaś należeć biernie do tw ych uczycieli, jesteś, —

(16)

i w yb acz prostocie tego porównania •— jesteś jak w yzw olon y świeżo z terminu rzem ieślnik, którem u ju ż samodzielnie nabytą zręczność okazać w yp a ­ da; okazujże ją w sposobie przynoszącym pociechę matce i tobie samej zasługę.

P o ra ,t w którą teraz w stąpiłaś, jest twoją szczególnie w łasnością: książk i o tyle tylk o czasu za b io rą , o ile sama im go zechcesz pośw ięcić, — ćw iczenie nabytych talentów nie w iele czasu w y ­ maga, — świat nie ma je szcze dla ciebie stano­ w isk a, którem u b yś powinna oddać całą swoję duszę — jesteś udzielną panią sw ych uczuć i m y­ śli, — ale klątw a człow iekow i, a osobliw ie k lątw a kobiecie, która wolne jeszcze uczucia i m yśli z ludzkości pola na własną k o rzyść zagrabia.

Jeżeli przeznaczeniem twojem na ziem i: zw y ­ k łą pójść koleją — po niewielu latach sw obody przyjm iesz na siebie zobow iązania niezłomne^ p rzyku jesz się własną wolą do straży domowego ogniska, pośw ięcisz dni swoje dobru j e d n e g o , — i ten j e d e n będzie w szystkim twoim czyn ­ nościom, w szystkim zam ysłom królować, — ten j e d e n będzie miał praw o ż ą d a ć rachunku z k a ż­

dej twej godziny, bo u stóp ołtarza sk ładając mu ofiarą wolne imie twoje, przeobrazisz się tern sa­ mem w połowę je g o istoty, a ja k o taka do niego należeć zaczniesz.

D w a tedy różne zajęcia przew odniczyć pow in­ n y rozdziałow i tw ych godzin, jedn o: ażeb yś p rzy ­ sposobiła się godnie do tego, co w edług w szel­ kiego podobieństwa w przyszłości tw ojej nastąpi, — drugie: ażebyś teraźniejszością, tern szybko dla nas przem ijającem królestw em , z pożytkiem

(17)

św iętych obow iązków kochającej córki, nie p rzy­ pominam, że w tej porze najw ięcej możesz się matce odw dzięczyć, bo znam tw oje serce, i pew ną jestem, że nie opuścisz żadnej sposobności w y ­ płacenia jej owego w ielkiego i niezm azanego długu, k tó ry naprzeciw rodziców za ciągają dzieci. P iln uj przecież siebie i często w zględnie m atki zw ażaj w szystkie tw e 'u c z y n k i, — bo p rzy n a jle ­ p szych chęciach niezmiernie roztargnioną jesteś, i możesz poniewolnie nie jedno opuścić; b yw asz także zanadto żyw ą w wyrażeniach, lubisz czasem się spierać, — nie m iarkujesz w tedy poszanow a­ niem w rzącego zapału, — osoby zaś podeszłe są zw yk le drażliw e, i tern drażliwsze, im bliżej sercu ich a m ianowicie staraniom jest ta, od której p rzy k re g o sprzeciw ieństw a doznają. K ie mówię i nie żądam bynajm niej, abyś bezm yślnie od zda­ nia swego odstępować miała, — lub co gorzej, u czy n ić zdanie swoje na w ieki od cudzego w i­ dzimisię zależnem ; — gdzie żadnej w alki nie było, tam nie ma żadnej za s łu g i; — ale ugięcie swej woli, złagodzenie ostrego w yrazu , przem il­ czenie i pokrycie niem iłej kom u ochoty, są zale­ tami, które zaw czasu przysw oić nam sobie w y ­ pada, bo dla kob iety w każdem położeniu, i praw ie w całym biegu ży cia b yw ają potrzebne.

U w aż, ja k ie są najsilniejsze twe w ady, najsłab­ sze przym ioty, — co rano zastanów się nad tern, co ci w zględnie jedn ych i drugich w ciągu dnia czyn ić w yp a d a , — co w ieczór ścisłą zdaj sobie sprawę ze w szystkich czynności, i pilnuj sw ego

(18)

sumienia, podobnie ja k zalotna pilnuje zAciercia- dła, b y ci zaw sze i wszędzie pow iedziało prawdę.

N iech dzień twój żaden bez takiego przeglądu nie schodzi, — zmień go sobie w zw yczaj, któ­ r y b y stał się drugą n a tu rą : w ted y ani ci przez myśl nie przejdzie, ażeb yś nie m iała czasu ten w ew nętrzny odbyć rachunek. B ędzie 011 tobie n ałogiem , ja k codzienne ocliędóztwa starania, przed którem i n igdy nie szukam y w ym ów ki, bez których naw et osobie porządnej niemiłem b y ło b y życie. Starania te jed n a k jed yn ie ciału się święcą, czcm użby um ysł, serce i dusza nie m iały z y s k i­ w ać podobnych? C zem użbyśm y mieli zan iedby­ w ać te najszlachetniejsze części naszej istoty, k ied y one są tak że podległe ogólnemu prawu natury, dla w szystkiego co ży je żądającej ruchu. W od a stojąca się psuje, kw iat w iędnie, skoro się ju ż ro zw ijać zaprzestał, próchnieje-drzew o które strr- cilo dzielną roślinności s i ł ę , — tylk o skała zim na i nieruchoma przez w ieki jed n ak ow ą postać za ­ chowa, ją samą zaś przecie czasem zawój blusz­ czow y lub m chu zieloność okryje.

Szesnaście lat p rzeżytych jedynie dla siebie x powinnaś teraz odsłużyć .matce i bliźniej lu d zk o ­ ści, dopóki cię nowe obow iązki w nowe działań koło nie wplotą. T e posługi w łaśnie, to zajęcie się drogiem i, po tak długiem w yłącznie zajm o­ w aniu sobą, najlepiej cię usposobią do spełnienia zw y k ły c h przeznaczeń kobiety, będą kamieniem

probierczym w ew nętrznej twojej wartości.

Bierność cechow ała dotąd w szystkie tw oje c zyn y, bo byłaś w yrab iającą się dopiero, niedo­ kończoną istotą*, i teraz ci w iele brakuje, bo nie

(19)

lud zi, ani w p raw y w codziennem obcowaniu z niemi, słowem praktyczn a strona bytu ludzkiego jeszcze ci jest obcą. W idzę cię podobną do mło­ dej ptaszyny; która lubo zupełnie w pierze poro­ sła, nie umie przecież dobrze skrzydeł sw ych u żyw ać i potrzebuje, ab y ją m atka w praw iała do lotu.

C hcąc w sobie w yrobić samodzielność, ten nieodzow ny w arunek do cnoty i szczęścia, należy j a k młoda ptaszyna dośw iadczać sił swoich, należy uprzedzać m yślą w yrzeczen ie tych, na których zdaniu najbardziej polegać zwwkłaś, należy utw o­ rzy ć sobie w łasny sąd o rzeczach, i porówmywuijąc go w każdym razie z sądem starszych osób, prostować, w czem chybia.

G d y ci p rzyjd zie czemkolwuek zarządzić, w czemkolwuek nam yślić się podług wdasnej wroli, nie biegnij zaraz do m atki, zap ytując ja k czyn ić w ypada, — lecz pierw ej rozw aż całą sprawę w e­ dług zdania swego, a potem ją dopiero poddaj rozstrzygnieniu m atki, którą zapytasz śmiało o p rzyczyn ę różnicy, je że lib y m iędzy jej mnie­ maniem a twojem zachodziła ja k a . T akiem po­ stępowaniem nie uchybisz w cale poszanowaniu, dłużnemu jej m acierzyńskiej powadze, owszem, hołd twuij będzie tern m ilszy, źe zupełnie w olny. Strzeż się jed n ak , abyś nie przeszła tutaj w osta­ teczność, i nie odebrała m atce tej w iary, tego zaufania, których ona aż do godzin y ślubu b y ć powinna samowładną panią.

N iech tw oje serce, tak ja k twój um ysł będzie dla niej k siążk ą zawrsze otw artą, w którejby

(20)

mogła każdej chwili czytać bez przeszkody, i to pamiętaj sobie, tą przejm ij się praw dą, — że pierw sza m yśl, pierwsze uczucie, którebyś chciała przed m atką zachow ać w skrytośei, szkody lub w in y jest ziarnem.

N ic to, że popęd w ieku silniejszy teraz niż kied y, czasem konieczną m iędzy zdaniami waszem i w yrodzi przeciw ność, — ta przeciw ność sama b yć może piękniejszego rozw inięcia bodźcem, bo każd a przyjęta zasada dokładnie wyrozum owaną, i na zupełnem prześw iadczeniu o je j praw dziw o­ ści opartą zo sta n ie; co zaś do ustąpień, które z porządku rzeczy na ciebie przypadn ą, te w ła ­ śnie nauczą cię w zględności, owej tyle szacownej tow arzyskiej cnoty.

(21)

2.

„N a tym św iecie, wy to wiecie „Różnych wiele dróg. — „ T a nie zmyli, w żadnej chwili

„K tórej celem B ó g .“

J e ź li mię sp ytasz: ja k ą jest najlepsza droga do w ydoskonalenia naszego, ja k ie najpew niejsze spo­ soby zostawania ciągle na drodze postępu i utrw a­ lenia w sobie tych w szystkich zalet, których nam dobre w ychow anie u ży cza początku, — jeźli mię spytasz: co je st ludzkiej słabości podporą — po­ wiem ci, dziecie moje, że obecność B oga, — czyli innym w yrazem to przekonanie, że Jego spojrze­ nia wszędzie zw rócone na ciebie, patrzą z upodo­ baniem na dobre postępki, z boleścią na winę.

G d yb yśm y tylk o to czucie w yższych spojrzeń umieli zachow ać, i każdej chw ili o nich pamiętać zdołali, — oszczędzilibyśm y sobie znaczną część uchybień, postępowanie nasze plam iących, i u z y ­ skali niezm ierzoną siłę do w alk i z pokusą. W y ­ staw m y sobie nie Boga, lecz zacną jak ą i szano­ w aną powszechnie osobę, któraby tow arzysząc nam w szędzie, w szystkie k ro k i nasze widziała, i m ilcząc takow e sądziła, — w ystaw m y sobie w je j °k u to w yraz pochw ały dla naszej cnoty, to zno- Wu żalu nad słabością naszą, — a pilnie starać

(22)

się będziem zasłużyć często na pierw sze, unikać drugiego — bo ta obecność będzie dla nas wspar­ ciem i przestrogą.

T akim św iadkiem w szystkich naszych c z y n ó w ,' a co więcej m yśli, — jest Bóg, utajony przed ziem skiem okiem, lecz w idny dla duszy, — B óg Stw orzyciel nasz, który wie, ja k ie zdolności, jakie siły w zięliśm y w udziale, i którego żadnym po­ zorem oszukać nie można. To przekonanie w to­ bie ustalić, podnieść do siły opiekuńczego ducha nad nieudolnością' ńaszą, powinno b yć głównem zadaniem osoby, chcącej kształcić się istotnie i czyn ić dobrze, ni ety lleo podług w oln ych zasad św iata, lecz także podług ścisłych praw ideł rz e ­ czyw istej cnoty. Pod cleniem tej tarczy w szech­ mocnej nie pochyli nas prędko żaden pocisk lo­ su, lud zk a niespraw iedliw ość nie znęka, — zapo­ znanie szczerych uczuć naszych nie zrazi, — a r i też będzie pochopem do złego łatw ość w ykonania, i przystrojenia brudnego postępku szlachetnym pozorem. Jedno spojrzenie w niebo będzie nam razem nagrodą i zachęceniem , k ie d y trudzące za­ biegi o w łasnej sile popierać wypadnie, — jedno spojrzenie w niebo ustali naszą n ad zieję, udzieli pociechy w strapieniu, — albo też upadających ju ż na dobrej zatrzym a ścieszce, nie dozwoli nam w otwartą przepaść się rzucić. A le tę pe- wność obecności B ożej niedość je st ustami w yzna- w ać, lub zło żyć w obszarach pam ięci, tę pewność trzeba przysw oić sobie i przelać w uczucia — trzeba przejąć się n ią, ja k przejm ujem się ser- decznem wzruszeniem , ab y panowała naszemu sercu i w m yśli nam wrosła, — a kied y ją dobrze

(23)

posiędziem, m ożem y w tedy los i ludzi w zyw ać do w alki, m ożem y stanąć śmiało naprzeciw po­ kusie, m ożemy postępować drogą w cale nam nie­ zn aną, — bo ju ż nie masz obaw y, abyśm y zb łą­ dzili : w iem y przez naukę w iary, co B óg żąda od nas, i On sam jest przew odnikiem naszym , — je d y n a trudność, jak a może nas spotkać, będzie ch w ileczka w ahania, lecz nasze koniecznie zw y- cięztwo. W szystkim ludziom wogóle ta m yśl w ielka, ta gw iazda św iecąca podróży, dziw nie je st p rzy­ datna, — i bez niej n ajw yższe n a u k i, n ajszczy­ tniejsze w ybu jan ie ducha częstokroć b yw a tylk o pew niejszym upadku powodem, — lecz dla kobiet w szczególności, — dla kobiet, którym przezna­ czenie zaw sze nie pole odkryte do wstępnego boju, ale w ązkie, cieniste, a nader często cierniami za­ słane ścieszki Wyznacza, — dla kobiet m ów ię, aby godnie odpow iedziały powołaniu swemu, k o ­ niecznie potrzebnem jest wsparciem . Cnota na zasadach świata, na zdaniu ludzkiem oparta, do w ielu się zboczeń nakłania, rada nawet w yłam uje się z pod jarzm a stałych prawideł, i liczbę w y ­ ją tk ó w pomnaża. Cnota pochodząca z religii, to jest ze szczerego ukochania Bóstw a i pojęcia Jego ojcow skiej dla nas miłości, — cnota, którą po­ krzepia to przekonanie, że każde jej poruszenie w idzi dobry ojciec, nietylko że będzie w każdym razie silniejszą od tamtej, ale nadto weźm ie sobie za obow iązek b yć czynną i ż y w ą , — to jest sti-zegąc się złego, w y k o n y w a ć także w szystko dobre, co będzie w jego m ocy, — a ta dopiero cnota jest godną tego nazwiska.

(24)

młodość jest czasem uniesień, jest porą szczerej chęci, praw dziw ej miłości dobrego, — a kto w tw ym w iek u jest na piękność m oralną nieczuły, ten je j podobno n ig d y więcej nie oceni, —- ten pójdzie może prosto za w ybitym śladem, ale n igdy o własnej sile nie w zięci w y s o k o ,.— n igdy się sam odzielnym rzutem ducha nie poszczyci, — on ju ż p rzyrosły do ziemi. C iebie znam z tej strony M aryniu, — ty jesteś jeszcze dotąd, ja k ą b yć po­ winnaś, — ty kochasz B o ga Stw órcę i ludzkość, stworzenie Jego m iłujesz, — ty masz um ysł szla­ chetny i serce poczciw e, — tobie potrzeba tylk o w szystkie swoje przym ioty zapew nić, ustalić, — abyś, ja k wiele osób dotąd, pomimo chęci dobrej nie czyn iła złego, — a b y cnota b y ła u ciebie nie tylk o w m yślach, w życzeniu, w czuciu, ale i w działaniu.

Sposób na to pew ny, je d y n y , ju ż ci opisałam : gdziekolw iek będziesz, w jak im k o lw ie k położeniu się znajdziesz, pamiętaj na Boga, — do Niego odnoś zaw sze sw ych czynów powody, niech myśl o Nim zastępuje ci rad y straconego ojca, w k a ż­ dej chw ili czuj się gotow ą stanąć Mu przed są­ dem, •— p rzy zw ycza j się w idzieć nad sobą pro­ m ień Jego oka, a zboczenie będzie dla ciebie tak trudnem, ja k cnota dla drugich.

Pam iętaj nadew szystko, że człow iek w ysw o ­ bodzony z wdęzów drobnych powinności, człow iek odpowiedzialność za swoje krok i sam w sobie m ający, powinien daleko w ięcej uważać na siebie, ja k ten, k tó ry codziennie jeszcze ma składać ra­ chunki, — i że dzień' uwolnienia twego z pod każdoclrw ilow ej p ieczy starszych, jest, dniem,

(25)

baczności. Już drobne przew inienia tw oje nie będą ci w y tyk a n e przez kogo, ju ż rozkład i u ży ­ tek tw ych godzin na twej własnej woli zostanie, ju ż k ierun ek charakteru tw ojego w ręce w łasne bierzesz, — czuw aj więc, abyś nie popsuła i nie zw ichnęła tego, co ręce cudze z wielkiem stara­ niem zrobiły.

O soba kończąca nauki może b yć przyrów naną do drzew ka, trzym anego w szkółce pod bacznym dozorem, — smukłe jest i piękne, ale giętkie, — ma obszerne do wzrostu m iejsce, może w zbić się w ysoko, może wyniosłem czołem nad inne w y ­

bujać, — ale może także jeszcze sk rzyw ić się i znędznieć, — późniejsze dopiero lata będą mu w yrokiem .

Choć ju ż n iejaka wolność przypadnie ci w dzia­ le, — choć tw oje czynności mniej pilnowane, w ięcej twym w łasnym pociągom oddane zostaną, nie leń się n igdy w w ykonan iu żadnej pow inno­ ści, — n igdy pod żadnym pozorem nie szukaj przestąpić je j praw a, i niech ona dla ciebie sta­ nowi konieczność moralną. T ej konieczności g d y raz się bezw zględnie poddamy, g d y j ą u czyn im y rządcą i stróżem w szystkich naszych kroków , ani nam potem p rzyjdzie na m yśl w ja k ie wchodzić targi, ani powstanie w nas k ied y ochota zn aj­ dow ania czego zb yt trudnem, — a to w arunkiem je st cnoty.

K ie d y poczujesz się m ięk k ą, niechętną, len i­ w ą , kied y niem ając odw agi jaw nie, — nawet sama przed sobą, — przeciw powinności w ystąpić, bodziesz jednak mieć względem niej ochotę do

(26)

sprzeczki, będziesz ją znajdow ać p rzy k rą, nudną, i w yszu kiw ać sobie p rzy k ład y ow ych, co je j nie słuchają tak ściśle: — w tenczas kochanko moja miej się na baczności, bo będzie to dla ciebie pora przesilenia, po której albo dzielniejsza z nie­ m ocy powstaniesz, albo też upadniesz na długo. W ten czas omdlałe siły tw oje umacniaj modlitwą, przyw ódź sobie na pam ięć w ięcej niż k ied y wszechm ocność B o ga i przezw yciężaj zb yteczn ą skłonność pobłażania własnej słabości, którą w szys­ c y m am y, — bo nie innym sposobem jak zanie­ dbaniem w iędnieją w życiu najpiękniejsze kw iaty, i cnoty najw ięcej obiecujące przepadają marnie. Rodziców, opiekunów, nauczycieli, do czasu tylk o mamy, — B óg zaw sze z nami zostaje, a k ied y dusza nasza dość ju ż je st silna, b y za własnym iść popędem — lub k ied y okoliczności nas w cześnie przyjaznej pozbawią pieczy, — On czuw a nad w olą naszą, On dobre daje natchnie­ nia i w zbudza żal zbaw ienny po błędach, abyśm y tylk o nie zaniedbali ofiarować Mu, — - jak dawni patryarchow ie, — pierw iastków z pola sw ojego, pierw iastków naszych uczuć i m yśli. Pod je g o straż św iętą oddawaj je w szystkie, Jemu ja k m atce szczerze i ufnie spowiadaj każde w zrusze­ nie, a to, co przed Nim zam ilczećbyś chciała, ró­ w nie j a k to, cobyś przed m atką rada inaczej tłu­ m aczyć, pewno dla ciebie szkodliwe.

(27)

„Nikt ju tra nie pewny sw ojego : „Niechże dziś stara się pracować, „B y nie m iał powodu żałow ać, „G dy kolej nadejdzie dla niego.“

M ó w iła m ci ju ż naw iasow o, droga M aryniu, że dw a różne zajęcia p i e r w s z a m ło d o ś ć z sobą p rzynosi, — bo masz gotow ać się jeszcze na przyszłość i żyć ju ż w teraźniejszości, — g d yż czas ciągłego życia dla samej przyszłości tylko przem inął; teraz w ytłóm aczę się ja śn ie j, oddzie- lając przed tobą te dwie części b y tu , z których je d n a patrzy je szcze naprzód i czeka czegoś, co za m głą zostaje, — druga patrzy b liżej, w idzi dokładnie, i działa.

N ik t nie wie, k ie d y go w ola Stw órcy za bramę w ieczności pow oła, skoro w ięc przychodzim y do poznania i poczucia siebie, to jest do pewnego wzrostu naszych w ładz m oralnych, u żyw ać je i żyw em działaniem ukształcać w yp ad a, — bo cze­ k a ć dopiero na lata , na okoliczności, które dla nas może n igd y nie p rzy jd ą , to je st czekać do p rzejścia potoku, aż w oda przepłynie. Z w y k łą k o le ją drogi niew ieściej b yw a połączenie ży cia swego z innem życiem , zlanie dwóch strumieni w jedno k o ryto, przyczepienie się pow oju

(28)

re m ; clo in n ej, zw yk le silniejszej rośliny. D o tego w ięc odnosim zw y k le dalszej przyszłości po­ ję c ie , a kształcen ie wielu Panien ograniczonem b yw a n a uw ażaniu tego, co ja k o osoby zam ężne potrzebować mogą. Zachodzi tu przecie błąd w ie lk i, — bo nie każd ej Pannie koniecznie za m ąż się trafi, a przynajm niej nie trafi się konie­ cznie ta k , a b y rozsądek za zm ianą stanu głoso­ w a ł; kobieta w ięc w chodząca w życie powinna b y ć przygotow an ą na w szy stk o , — powinna b yć zdatną na gospodynię domu, na żonę, i m atkę, — ale zdolną też w ystarczyć sobie sam a, i zam ­ kn ąć dni sw oje w skrom niejszym kole działań có rk i, siostry, p rzy jació łk i; — taką cię tedy mieć pragnę. Z jak ieg o k o lw iek stanowiska pa­ trzym y na ż y c ie , o przyszłości m yśleć w ypada, bo przyszłość niezaw sze przew idzianą, ale nieodzo­ w ne z sobą zm iany przynosi. U cz się więc. w s zy ­ stkiego, cok o lw iek na potem p rzyd ać się może, poznaj dokładnie p rak tyczn ą stronę ży cia na­ szego, nab yw aj troskliw ie ja k najw iększej zna­ jom ości ludzi, kształć w sobie słodycz, cierpliwość,, oględność i w szystkie tow arzyskie za le ty , umiej b y ć w ra^ie potrzeby panią, gospodynią, proś M atki, ab y ci pozw oliła zastępyw ać ją i w yręczać, gdzie tylk o p rzyzw oicie zastąpić i w yręczyć mo­ że sz , — ale żyj także w dniu dzisiejszym , abyś w chwili końca niepotrzebow ała sobie w yrzucać, żeś życie zm am iła.

Pospolicie zow ią z m a r n i e n i e m , k ied y Panna za mąż nie pójdzie, lub um rze zaw cześnie, — i w samej rzeczy, kobieta najczęściej w takim razie pustym b y w a kw iatem , lecz je j to jest w ina; —

(29)

bo któż nam broni uzyskane zdolności p rzy pierwązem rozw iciu sobie i d ru g im ' w p ożytek obracać? K tóż nam k a że czekać koniecznie, &ż same okoliczności wezm ą nas za r ę k ę , i pole nam do działania naznaczą? P raco w ity rolnik nie czeka p rzyk ład u sąsiada, lecz za pierwszym polotem ja s k ó łk i swój zagon upraw iać zaczyn a. M y także nie czek ajm y czyjego w e zw an ia, lecz skoro się poczujem na siłach , skoro światło reli- gii, to słońce duszy, dobrze opromieni nam drogę, ruszm y sobie z Bogiem , a ruszm y spieszno, a b y ­ śmy wiele zrobili.

L e c z , — powiesz m oże, M aryn iu , — zakres niew ieści tak szczu p ły, cóż w ięc po za obrębem m ałżeństwa potrafi zrobić k o b ie ta ? . . . Ja cię zaś na to zapytam : co zrobi rzeźk i włościanin nie m ający ro li, a m ający ochotę i siłę do pra- c y ? . . . N ajpew niej pójdzie ofiarować kom u swą pomoc, a choc zasiane staraniem jeg-o zboze na cudzem błoniu w yro śn ie, 011 przecież cieszyć się b ęd zie, że coś zapracow ał. — P rzyzn am , że po­ rów nanie moje niezew szystkiem sk ładn e, ale też nie o zręczność w w yrażeniu się, tylk o o praw dę nam chodzi, i ty mię pewno zrozum iesz. P rze­ znaczenie daje z w yk le kobiecie pew ny p rzeciąg czasu dzielący w yraźnie porę ukończenia w yd zie­ lonych je j nauk od pory zam ęźcia, — ja k ż e ona powszechnie b yw a u żytą ? Oto M atki starają się otoczyć swe córki całym wirem zab aw , całym blaskiem sztucznej p iękn ości, pod pozorem zapo­ znania ich ze światem i dobrego w tym że w y d a ­ n ia, — albo przedłużają im bez końca i m iary dzieciństwo niepotrzebnem ju ż dalej

(30)

20

ni cm , — albo czek a ją z dnia na dzień , co im czas przyniesie. I ja, M aryn iu , przyzn ać muszę, ta k samo robiłam , — bo też w ięcej niż ćw ierć w ieku w ty ł, inne b y ły m iędzy ludźmi w yo b ra ­ że n ia , — ja zaś nie m iałam , ani m ieć nie mo­ głam tego poznania co d zisiaj; lecz w róćm y do rzeczy. Połóż rękę na sercu i osądź w sum ie­ niu swojem, czyli kobieta nie jest skończoną isto­ tą , i c z y li, ja k o taka, ma praw o> zdolność swoją w zględnie społeczności odłogiem zostaw ić?. . . . Żoną, ż y ć będzie dla męża, — M atką, dla sw ych d zieci, przez tych dopiero n ajb liższych sobie ze światem społecznym złączona, płacąc mu d a n in ę ; lecz sarna, do siebie tylk o n ależąc, to jest ża­ dnym wewnętrznym i przyjętym obowiązkiem jeszcze nie sp ow ita, maż ona w pełni sił swoich dobrowolnie marnieć, i niepow innaż raczej szukać sposobu posłużenia bliźnim ? . . .

R zadko ona, będąc w olną, oprócz szaty za­ k o n n e j, stan sobie obiera, i ten stan jest u niej tym czaso w ym , przechodow ym , bo zależnym na przyszłość od w yboru, m ę ż a ,— głów nym też sta­ nem , głównem powołaniem k o b ie ty , jest b yć po prostu k o b ietą, aniołem stróżem rodzin y i domo­ wego ogniska. M ężczyzna prosto z nauki zw yk le przechodzi do stanu, którem u się pośw ięcił, ale c z y 011 to będzie gospodarzem , czy żołnierzem, c z y urzędnikiem , czyli czem kolw iek na świecie, nic go nie uw alnia od obow iązku b y ć także O b y w a t e l e m , — ja zaś nie w idzę, dla czegp chlubne miano O b y w a t e l k i m iałoby zostać obcem k o b ie c ie A — p o w in n a, g d y ty lk o może, zasłu giw ać na n ie, a szczególnie w tedy, k ie d y

(31)

inne bliższe, często w szystek czas je j i w szy ­ stką zdolność zabierające obow iązki nie nastały jeszcze.

Ze m ałżeństwo czasem kobietę, j a k roślinę, na' obcą ziem ię przenosi*, i w y rze c je j się k aże słodkich spółziem iaństwa zw iązk ów , — to w cale nie p r z y c z y n a , b y ona zaw sze niew dzięczną b y ć miała dla k ra ju , w którym w yrosła, w którym życie w zięła i życie zakoń czy całe je j gniazdo rodzinne. O w szem , *im łatw iej to się stać może, iż obcy naród "przyjmie j ą do siebie, tern pilniej starać się pow inna zrobić co dla sw ego, a b y że­ gnając k ie d y po raz ostatni pola ojczyste, pow ie­ dzieć sobie mogła przynajm n iej, że chleba z nich nie spożyła za darmo. W ie jsk a dziew czyn a le­ dwie m atki dorośnie, a często ledw ie się z pier­ w szego dzieciństwa w y c h y li, ju ż z sierpem staje do żniwa, już drobną ręk ą w gorącym pocie upra­ wia ojcow skie zagon y. C órka w łaściciela, czyli ja k pospolicie mówią, Panna z obyw atelstw a, cóż i obi d Oto ciągnie do miasta na zabaw ę ja k b y mucha na lep , — haftuje czap e czk i, poduszki, torbeezki, — zagląda n ie k ie d y , a rzadko z chę­ c ią , na gospodarstwo m atczyn e, — czyta romanse i w zdych a za rychłem zam ęźciem ! G d y b y o b y­ dwie rów nocześnie zeszły ze św iata, i zap ytał ich Sędzia, co z życiem zro b iły ? — nieokrzesana i często w najgrubszej ciemnocie zostająca córka rolnika rzec m oże siniało, że dług swój w yp ła­ ciła ju ż ziemi, a w ykw in tna m ieszkanka salonów, wad ktprej ukształceniem pracow ano długo, która w ięc m iała czas pojąć dokładnie cały zakres po- Wlnnośei sw oich , z tern się chyba poch w ali, że

(32)

miłą. w tow arzystw ie b yła osobą, i że mnóstwo ładnych • ale niepożytecznych w yk o n ała robótek . .. P raw d ziw e ży cia z m a r n ie n ie !... Mam nadzieję, droga M aryn iu , że mię w styd ten w tobie nie spotka — ju ż siostry dobry p rzyk ład ci d a ły : W ik tu sia pod M atki dozorem była opatrznością ch orych w ieśniaków , a H elena dotąd szkółką się tru d ni, na ciebie p rzyjd zie może k ied y ją zastą­ pić. Jed nak nie w ydzielam tobie i nie w yzn a ­ czam staran ia, —- samo serce w sk aże ci drogę, a M atka zakieru je w y b o re m : — dość, że powin­ naś w sposobie naj zgodniej szym z możnością tw oją cząstkę swego czasu poświęcić dla dobra ogółu, — dość, że powinnaś k orzystać z obcej pory, bo nie wiesz, gdzie tobą przyszłość zaw iedzie.

K o b ieta zam ężn a, w olniejsza na oko, w ięcej b y w a w rze c z y ściśnioną: tysiące drobnych sprzę­ ci wieństw drogę je j zastania, i rzadko bezpośre­ dnio dla drugich działać je st w je j mocy. P an n y po dziś dzień m niej robią je szcze , lub raczej nic w c a le , bo nie znają ceny czasu, nie rozumieją, co m ogą, nie w iedzą, ile pow inny. N ie łącz się do nich M aryn iu , — nie bądź pustym kwiatem , zb ytkow n ą salonów o zd ob ą; podnieś nad po- wszednie w yobrażenia uczucie niew ieściej godno­ ści, — nie czekaj, aż cię kto do udziału w ż y ­ ciu, jak na balu do tańca w yprow adzić raczy, — - bądź pełną, skończoną w sobie istotą, dopóki nie w y b ije godzina, w której ci z drugą jedn ą ju ż tylk o całość stanowić przypadnie.

J a k z m yśli przejdziesz do czy n u , z teoryi do p ra k ty k i, ja k p rzym ioty k siążk ow e zahartujesz

(33)

ciebie samodzielna dusza, dopiero w iedzieć bę­ dziesz, czem jesteś, — a ileż to cnót, ile piękno­ ści m oralnych, silnych i w zniosłych w marzeniu, co się rozbiją za pierwszem zbliżeniem do rze­ czyw istości, ja k rozb ija się za pierwszym posta­ wionym krokiem dziecię -noszone na ręku ! . . . Ileż to kobiet, które pannami b y ły miane i same się m iały za w zo ry , a potem na bardzo nizkim stopniu praktyczn ego życia osiadły!

' D ojrzałe zboże musi b yć w swoim czasie w y ­ żęte, inaczej na polu zm arnieje; dojrzała osoba m usi przejść do czyn n ego , ale nie sztucznego zajęcia, inaczej zw ietrzeje w niej na próżńem m arzeniu zapał, najszlachetniejsza część ducha, i nie będzie go ju ż , kied y w ażniejsze a trudne stanowisko dzielności okaże potrzebę. K ie d y w ięc przyszłaś do tej p o ry, że um ysłow i twem u w y ­ starczyć nie może pokarm n au k o w y, ani błaha dziecinnego w ieku za b a w a , stań śmiało na tein nowem dla siebie p o lu , obejrzyj się dobrze, po­ rachuj ze zdolnością i siłami swem i, a potem niech cię B óg prow adzi postępową drogą.

U cz się je s z c z e , nie daj żadną stroną zardze­ wieć ukształceniu tw em u, patrz czasem na jutro, le cz niech dzień dzisiejszy w iele ju ż twojej uwagi zysk u je, i niech nie schodzi żaden, w którym byś nie m ogła sobie powiedzieć, żeś co pożytecznego zrobiła. Zam iast tęsknić do św iata, zamiast nu­ dzić M atkę, ab y cię w odziła po balach, i zazdro­ ścić 'tym , co mają w iększą sposobność baw ienia się, zajm ij się czem rozsądnem , utwórz sobie, co Uik łatwo, jakiś interes, ja k ą ś czynność w życiu,

(34)

a tak szybko ci czas p o b ieży, że m niej uderzy cię u p ływ ro k u , ja k innej miesiąca. Zam ęźcie nie w yd a ci się w tedy rzeczą nieodzowną, — niewm ówisz w siebie urojonej do kogo skłonności, nie w ystaw isz w opustoszałem i próżnującem sercu o łtarzy bałw anom , ale pewnem okiem i nie­ zachw ianą rozw agą zm ierzysz tego, z którym ze­ chcesz swe losy na w ieki połączyć, — w ybierzesz dobrze, bo nie w ybierzesz pospiesznie.

B iada kobiecie, która uw idziała sobie tylko/ źe szacuje lub k o ch a , — biada m ężczyźnie połą­ czonemu z taką k o b ietą, — nieszczęście obojga je st pewne. Ona nie znajdzie tych przym iotów , tych zalet, które dla uspraw iedliw ienia sama przed sobą swego uczucia wybranem u p o ży czy ła na ch w ilę; rychło spadnie z oczu zasłona i upo­ korzenie gorzkiego zaw odu słodkie-m arzenia za­ stąpi. On licząc na przyw iązanie, które mniemał obudzić, na udział, k tóry mu okazyw ano, boleśnie dotkniętym zostanie, k ie d y w m iejscu m iłej, słod­ kiej pow agi narzeczonej, cierpką i zdąsaną żonę spostrzeże, — a trzeba nadludzkiej cnoty lub w ielk iej udaw ania sztu k i, że b y w podobnem po­ łożeniu oszukana nierozum em w łasnym kobietą niepokazała, że się zaw iedzioną być c z u je , — w postępowaniu swojem niezdradziła p rzykrej tajem ­ n ic y , która je j serce zakrw aw ia. J a k aż w tedy przyszłość posępna dla dw ojga ludzi, którzy z kąd inąd w cale szczęśliw em i b y ć m ogli: jedno dru­ giemu je ź li nie otw arcie to potajem nie w yrzu cać będzie oszukaństw o, — zam iast chętnie przeb a­ czać wspólne narow y, będzie je brakiem oglę­ dności pow iększać, — w każdem słow ie, w każdem

(35)

poruszeniu ja k ą ś chęć złośliw ą upatrzy) i tak się skw asi w zajem nie, że naw et posiadane istotnie przym ioty za w ad y poczyta.

N ieszczęście w ielu m ałżeństw innej nie miało p r z y c z y n y , ja k tak ą nierozsądnej osoby um ysłu i serca p o m yłk ę, — błąd nieodżałow any, niczem nie napraw iony, za k tó ry nietylko ona sama, lecz ten, co jej życie p o w ie rzy ł, a często dzieci i cała rodzina pokutować muszą.

B łąd ten, co ci się dziś może do popełnienia w cale niepodobnym b yć w y d a , grozi jed n a k za- gubą szczęścia każd ej młodej p an n y, której nie służą szczególnie sp rzyjające o k o liczn o ści, łub której nie strzeżono zaw czasu , i nie podano ra­ zem stosownych środków uniknienia pokusy. G d y b yś ty mu podpadła, b yłob y to nietylko ju ż nierozum em , ale naw et grzech em , — pokazano ci sk ałę, nauczono, j a k łodzią k ie ro w ać , teraz ju ż tylk o na ciebie samą przypadnie w ina roz­

bicia.

Z abaw , rozryw ek, byw ania m iędzy ludźmi nie potępiam w cale; — owszem w iek m łody sprzyja w eselu i poniekąd potrzebuje go czasem , a dla panny dorosłej bardzo zbaw ienną je st rzeczą po­ znać św iat i jego z w y c z a je , u łagodzić nieco (względem drugich) książk ow ą sw oją surowość i zrobić sobie z naocznego w idzenia dokładne w y o ­ brażenie o rzeczach. J e źli w ięc kto ma dobrą potemu sposobność, niechaj z niej k o rzysta, bo ziem ia nie jest klasztorem , i ten pewno niepotrafi zgodnie ży ć z ludźmi, co się przed niemi zam yka. K ie d y M atka może p o kazać ci tow arzystw o, czy

(36)

26

bredną nie b ą d ź , i dobrze u w a ż a j, bo w twoim w ieku w szędzie czegoś nau czyć się można; — im w ięcej poznasz rozm aitych osób, tern zdoln iejszą będziesz zbadać ch arak tery, tem skorzej w sło­ w ach i postępkach ludzkich praw dę od fałszu, słabość od złości, lenistwo od niechęci rozróżnić potrafisz, — tem łatw iej k ied yś ci p rzyjdzie słu­ szny sąd w yd ać o człow ieku, k tó ry b y zechciał tw oje zaufanie p o zy sk a ć, i w ogólności o tych w szy stk ich , do których okoliczności cię zbliżą.

G d y b y je d n a k , — na to nie w iele czasu po­ trzeba, — położenie wasze do tyła się zmieniło, że z trudnością tylk o przychodziłoby M atce obco­ w anie z ludźmi, g d y b y je j zdrowie, usposobienie, stan m ajątkow y niedozw alały, w miarę tw ych ż y ­ c zeń , częstego w św iecie b yw an ia — bądź roz­ sądną, M aryniu, nie kłopocz się tem odoso­ bnieniem, nie zadaw aj M atce b oleści, którąb y uczuć musiała, w idząc, że czegoś pragniesz, co nie możesz dostać, i nie w ystaw iaj sobie, że b y za ­ mężna siostra m ogła lub m iała w tem koniecznie zastępow ać M atkę. N ie zaw sze m łody mąż lubi, a b y żona o dryw ała się od domu dla próżnej za­ b aw y, choć celem tej za b a w y je st siostra; nieza- w sze interesa młodej p ary są ta k ie , żeb y bez uszczerbku częste kom panie w ytrzym ać m ogły, — są różne drobne pow ody, ,które kobietę za ­ trzym u ją w ustroniu, a samo proste uczucie de­ lik atności, pom inąw szy nawet p rzyjaźń braterską, powinno w yrażen ie chęci trudnej do zaspokojenia przytłum ić. N ie jedno widziałam dobre zk ąd inąd m ałżeństw o takim sposobem zatru te, — bo młoda żona nie miała dosyć hartu, żeb y przenieść

(37)

w ykonanie ścisłych, a może czasem nieco nudnych obow iązków , nad dogodzenie troskliw ości rodzin­ nej, bo się w stydziła pokazać siostrze j a k dalece je s t od w oli m ęża zaw isłą, — .siostra nie um iała drażliw ego je j położenia ocenić, i w dziecinnem pragnieniu ro zry w e k nie pomyślała naw et, że pokój dom owy zakłóca.

Lubo nie sądzę, aby W ła d ysław b y ł tak abso­ lutnym , przestrzegam cię jed n ak , droga M aryniu, że nic ty le świętej zg o d y m ałżeństw a nie psuje, j a k w szelkie w dzieranie się i zachodzenie w mę­ żow e p raw a, rod zin y, z której w ziął żonę; mło­ dzi P an ow ie, szczególnie w początkach b y w a ją niezm iernie o sw oją przew agę trw ożliw i, boją się, często nawet niesłusznie, ab y ta zapoznaną i pod­ kopaną nie była, — ab y nie zrobiono z nich narzędzia usam owolnienia k o b ie ty , i nie wzięto ich za podnóżek do wstąpienia w świat. Chociaż obaw a tak a nie je st bardzo pochlebną dla żony, — nie masz przecie nic w niej zdrożnego, ile że j ą częste uspraw iedliw iają p rz y k ła d y , i bardzo nierozsądnie b y b y ło , nie mówię z nią żartować, ale tylk o siostrę z tej m iary , jakim bądźkolw iek sposobem, pośrednio c z y bezpośrednio, jaw n ie czy sk rycie podburzać.

Skoro siostra ju ż za mąż poszła, n ależy j ą z zachowaniem całego p rzyw iązan ia, przecież za obciejszą uw ażać, — nie żądać od niej nic, o czem b yś naprzód nie b y ła p ew n ą, że bez tru­ dności u czyni, — nie w ystaw iać je j serca na ża ­ dne próby, i żadnych nie w yw o ływ ać, nie w ym a­ g ać zw ierzeń. M łoda para nim całkiem do siebie p rzystan ie, może b y ć przyrów naną do rośliny

(38)

św ieżo p rzesa d zo n ej;— g d y się te zostaw i w po­ koju, w krótce swą siłę bujnym okaże nam w zro­ stem, ale ruszając ją często, i ochw iew ając g rze ­ baniem w ziem i zb yt słabe korzenie, znędznienia je j będziem p rzyczyn ą. W szelk ie go wrięc dziw o­ w ania się, łitotvania,’ żalen ia, troskliw ie unikać trze b a , — nikt w św iecie nie jest zupełnie sw o­ bodnym , — chętna uległość' w cale nie k rzy w d zi ko­ b ie ty , a chlubniejszą nam rzeczą pow odow ać się zdaniem rozsądnego m ężczyzn y, niż ladajakiem u przew odzić. Choćbyś naw et dojrzała coś takiego, co w idocznie musi b yć przykre, przecież nie po­ kazu j po sobie, nie mów naw et M atce, a z sio­ strą i szwagrem bądź zupełnie tak, ja k b y ś nic niespostrzegła, ch y b a , że ci sami powiedzą. — T y m sposobem rodzina żony nic tylk o nie odstrę­ cza przybranego brata, lecz go w ięcej skłania ku sobie, i mało ok azu jąc w ym agań, uprzejmość je g o sobie zapew nia. P rzekonuje się on, że nie do­ zorców i p odżegaczy (o co nie trudno), lecz p rzy ­ jació ł znalazł, — nabiera co raz w ięcej p rzyjaźn i dla now ych sw ych k rew n ych , coraz ściślejszym zw iązkiem zaufania z niemi się k o ja rzy i nako- niec praw dziw ym staje się bratem.

Jeżeli dorosłe siostry osoby zam ężnej nic do czynienia nie m ają, z samego ju ż próżniactw a trudnią się je j .położeniem , — za g lą d a ją , że tak rze k ę , w k a żd y kącik/ domowego ży c ia , i często naw et tam ciężą; przeciw nie panienki zajęte czem- k o lw ie k pożytecznem , co ich do własnego p rzy­ w iązu je kąta, miłe będą w szędzie, nie n ap rzykrzą się nikom u, i nie zasieją koło siebie tej nudy, tego pragnienia ro zry w e k , tego nieporządku mo­

(39)

ralnego, które szybko pow stają ta ra . gdzie cały bieg ży cia nie został ujętym w przyzw oite karb y. W szędzie i zaw sze bądź tedy czyn ną, M aryniu; baw iąc u siostry, o tyle tylk o bądź gościem, o ile n a le ży , a b y się nazbyt w tajem nice domowe nie w ciskać, — z resztą miej to sobie raczej za chlubę niż za w styd, dojrzeć je j gospodarstwa, dopomódz w jak ie m zatrudnieniu, b y ć zupełnie siostrą.

T y le podobno o życiu twojem na dzisiaj,- masz w ytkn ięte k o le je , w skazane pilnie w szystkie za- soby podróży, głow a i serce tw oje pow inny reszty dokonać. Zastan aw iając się codzieii nad sobą, ja k ci ju ż m ów iłam , łatwo dostrzeżesz w szelką słabą stronę, w szelki niedostatek um ysłu i ducha, w skutek czego powinnaś zaraz o zaradzenie się starać; m iękką cnotę wzm ocnisz w szechw ładną siłą re lig ii, — zb yt niedostateczną, albo błędną je szcze w czem kolw iek wiadomość pow iększysz i sprostujesz czytaniem , jak o też poradami starszych, — talenta potrzebujące w iększego w zrostu posi­ lisz ćwiczeniem, — a nadto pam iętna, że imię O b yw atelk i nie czczą jest*ozd ob ą, i w kłada po­ winności, które w yk o n yw a ć trzeb a, nie. zanie­ dbasz, ile będzie w tw ej m ocy, zadosyć im uczynić. Co do przyszłości, na którą każd a rozsądna osoba dokładnie przygotow ać się powinna, oprócz tego, co ci ju ż pow iedziałam , jest jeszcze nie je d n o , bo w losie kob iety w szystko nie pewne, w szystko praw ie od okoliczności zaw isłe, i ta do­ piero do spokojności, do szczęścia się z b liż y , co w k ażd ym razie bez długiego wahania przyzw oitą ®cieszkę w yb rać potrafi.

(40)

wszechstronne, a do w yobrażeń na przyszłość za­ równo najciem niejsze w zory ja k najśw ietniejsze m arzenia przypuszczać n a leży , oswoić i obeznać się z k a żd ym , na k a żd y mieć pom ysły gotowe, przedsięw zięcia pewne, i czekać bez pomieszania, bez trw ogi, bez w szelkiej ciekaw ości naw et, co w ola B oża przyniesie. C z y pójdziesz za mąż, czyli też panną zostaniesz, czy dostatek, czy po­ łożenie mierne, czy li ubóstwo cię czeka, c z y masz b y ć żoną gospodarza, u rzęd n ika, sztukm istrza, k u p c a , albo uczonego, — dziś je szcze trudno przew idzieć, w yp ad k i tak nagle zmianę przynieść mogą, że w tenczas u kład ać się do nich b yłob y za p ó źn o : z każd ym dniem w ięc należy ci w szystkie siły swoje rozw ijać*i każdego dnia bądź gotową rzec podobnie j a k rzek ła M atka Z b a w iciela : „oto ja służebnica P ań ska, niech mi się stanie w edług słowa T w ego .“

I tu jest m iejsce podobno zrobić cię na ten w ielk i cel uw ażną, który Stw órca ta k życiu całej lud zk ości, j a k życiu pojedyn czych w niej osób n a z n a c z y ł: — tym celem przeprow adzonym przez w szystkie bytu naszego odcienie jest udoskona­ lenie nasze w miarę lat postępu. D o tego celu prow adzi nas mimo naszej w ied zy i w oli cudowna Opatrzności r ę k a , do tego celu dą­ żą lu d y po szczeblach oświaty, — lecz tam on tylk o skutecznie poszukiw anym b yć m oże, gdzie jesteśm y je g o św iadom i, gdzie szczerze usiłow a­ nia nasze z zamiarem Bóstw a łączym y. D zie ­ ciństwo czyli pora fizycznego rozw icia, idzie do ty lk o k ro k ie m , bo jest jeszcze iły zw ierzęcej, a w ięc zw ierzę­ tego celu _żółwim

(41)

c y c h , czyli sprzecznych zupełnie z duchową do­ skonałością instynktów. D ziecię w pierw szym roku ży cia nic nie rozumie, co nie jest dla niego, samo dla siebie stanowi środek i krążenia koło, czuje, chce i w ie je d y n ie j a k zw ierzę, co w szy ­ stko jed yn ie do siebie odnosi. D o lat czterech i pięciu, a często d alej, dziecię jest n ajdoskonal­ szym , n ajp rzykrzejszym ja k i tylk o b y ć może sa­ molubem, nieuw aża, czyli nie chce uw ażać na nik o go, i najczęściej na sw oją ty lk o boleść, na swoją niedogodność je st czułe; — pierw szy k ro k w szakże stawia na drodze udoskonalenia swojego, w pierwszej chwili, k ied y z a c z y n i b yć M atce posłusznem. Z postępem w ieku w yn u rzają i w y ­ łam ują się coraz lepiej z pow łoki dzieciństw a p iękniejsze za le ty ; ale dopóki trw a pora co­ dziennej n au k i, dopóki człow iek w pączku zaw arty nie stał się ju ż kwiatem , — dopóty cią­ głe sobą zajęcie, ciągłe oddzielenie od żyw otnego interesu drugich, tern w ydatniejsze z w y k le , im liczniejsze środki dozw alają w ykw in tn iejszego kształcen ia, — dopóty ciągłe to zajęcie, m ówię, ja k k o lw ie k w odzi um ysł po rozm aitych polach, zaw sze je d n a k do jednego przedm iotu się stósuje, jednem u służy B óstw u, a tern Bóstwem je st za­ w sze samo tylko ja .

W miarę j a k zrzucam y z siebie dziecinną p o w łokę, to j a staje się m niej w ydatnem , dro­ bnieje widocznie, ja k m aleją i drobnieją p rzy blasku zorzy nocne m gły i cienie; z ukończeniem pierw szego okresu w ychow ania, czyli w porze, w którą właśnie w chodzisz, w zrost nasz m oralny może w ziąść w ybitniejszą cechę, bo w ych odząc z

(42)

obręb« szkoły, zajm ujem y w łaściw e m iejsce w to­ w arzystw ie i zaczyn am y ju ż do ludzkości należeć. Co było pierwej posłuszeństwem, musi a p rzy ­ najm niej powinno b y ć szczerą ochotą; — czas w o ln iejszy pozw ala i w ym aga więcej czynności dla drugich, a serce czułe żyw o przejm uje się ich niedolą, ich potrzebam i, u słu żyć im pragnie. D alej przychodzi małżeństwo, m acierzyństw o, w y ­ m agające tyle poświęceń, — albo sieroctwo starej p a n n y, rów nie wiele zu żyw ające przym iotów , j e ­ żeli kobieta nie chce w y jść ze, szlachetnego w y ­ lania się płci sw ojej i do zim nego, dziecinnego sam olubstw a#p o w rócić,.— w końcu nareszcie zja ­ w ia się starość w każd ym razie zaw sze ja k iś ro­ dzaj opuszczenia w iodąca za sobą, — gdzie z ry ­ w a ją się pomału w szystkie przyrodzone zw iązki, a dusza coraz w yżej podniesiona, w B o gu naresz­ cie utonie.

U w a ż, kochana M aryniu, ja k przez całą tę kolej udoskonalenie nasze coraz sporszym postę­ puje krok iem , — ja k w miarę w yższego polotu sił serca i duszy coraz trudniejsze przyp adają na nas o b ow iązk i, — ja k z posłuszeństw a odnoszą­ cego się głów nie do naszego własnego dobra, w y ­ łonią się pomału zaparcie woli własnej na korzyść cu d zą, ochotne zajęcie drugim i, — ja k dalej za ­ pomnienie siebie jest nam powinnością, której zaniedbanie najgorsze sk utki przynosi, — a na- kon iec oderwanie się od świata i zatopienie w B o gu je st także w arunkiem szczęścia i konie­ cznością moralną. — T en postęp radzi nie radzi, — czyli w łaściw iej, rade nie rade, (bo m ężczyzn kolej je st inna) odbywać m usiem y, — ale co za

(43)

same, — a k ie d y tylk o siłą okoliczności na nas w tłoczony i narzucony nam został. — Z n ając je g o potrzebą i w iedząc, k ęd y nas w ied zie, z ochotą je ź li nie z radością powodować mu się dajem y,

— w zbogacam y duszę naszą silnym wzrostem c n o ty , i w każdym d otykającym nas w ypadku środek do postępu w id zim y ; przeciw nie, kiedy nie uznam y tego n ajw yższego celu nad sobą, k ie ­ dy nie zbratam y się tutaj z m yślą Stw orzyciela, o dbyw am y w ew nątrz siebie tajną w a lk ę, która najlepsze w ładze ducha naszego w yn iszcza; psu­ je m y z własną szkodą dzieło Boże, a przecież popychani koniecznością, musim p rzyjm ow ać choć ja k o ciężar i pokutę to , co lepsze pojęcie taje­ m nych , sprężyn ży cia za pomoc uw ażać by kazało.

N a ten cel te d y , na ten postęp stanow iący nieprzełam ane prawo dla całej ludzkości , zw ra ­ cam uw agę tw oją i żądam p rzyzw olen ia p r z y ­ czyn ienia się tw ojego, M aryn iu ; iść naprzód mu­ sisz koniecznie, wsteczne usiłow ania ty lk o w ię­ k szą boleść i darem ne ci utrudzenie przyniosą, — idź w ięc z dobrej w o li, przejmij się szczerze w ielkością tw ego pow ołania, i pilnie unikaj szor­ stkości ow ych cnót powszednich, tak liczn ych na św ie cie , co to niby w szędzie pełnią powinność, n ib y rade słuchają głosu obow iązków swoich, — ale gdzie tylk o mogą, ja k tylk o m ogą, o każde ustąpienie istotne zaw odzą ta rg i, — choć nie w czynach to w m yśli p rzeciw ią się w yrokom B o ży m , i zaw sze m niem ają, że nazbyt wiele zrobiły.

(44)

T ak ie cnoty, w ier/aj mi, całkiem są nieznośne r mają dumę bez szlachetności, — w yniosłość bez potęgi, — Wędy bez ich uznania, słabość bez p o k o r y ; — drogo przedają drugim swą mniemaną w ielkość, i otoczone skrytym a przenikliw ym egoizmem, są przejęte niepom iarkowanem zam iło­ waniem ku sobie, w ym agają w iele, nie um ieją więc ani być szczęśliwem i, ani uszczęśliw ić. Mo- żnaby je przyrów nać do niedojrzałych owoców szlachetnego szczepu, które m ogły bardzo b y ć dobre, — tylko im słońca zabrakło i cierpkie zo­ stały. — Onym także brakło promieni o żyw czego słońca, w iara w nich nie doszła zupełnego w zro ­ stu swojego, nadzieja i miłość zasnęły podobnie, a przeto żadnej w sobie nie m ają słodyczy. Tem u jednak rodzajow i skarlenia, czyli niedórośnięcia moralnego, łatwo jest zapobiedz: siły, co w ątleją w spoczynku, zolbrzym ieją w p raw ą, i czynność zaw sze będzie dla ludzi w obu ich św iatach naj­ lepszym sposobem rozw icia. D ziecię potrzebuje ruchu, — duch potrzebuje czyn ności, dla obu praw a są jedne, — i kęd y w ukształceniu naszem nieporządek się w kradnie, k ę d y jedn a w ładza kosztem drugich w yb ija do zb ytku , tam najlepiej, najdokładniej zrów now aży się w szystko rozsądną czynnością. Ona jedn e po drugiej w szystkie zdol­ ności do życia powoła i każdej stosowne nazna­ czy w niem miejsce, a pola nie zostawi owym próżniaezym zatapiaiłiom się w samej sobie, co zw yk le w y k rzy w ia ją charakter.

P raca jest niezbędnym każdego ży cia warun­ kiem, ją Stw órca sam w ło ży ł na ludzi, należy więc nietylko je j się poddać ochotnie, a le 'w rząd

(45)

obow iązków naszych ją policzyć, i tak się mieć ku niej, a b y nam n igdy nieprzystępną nie była. Z tej m iary same talenta, same wiadomości zby- tkow e, to jest nie w iążące się do koniecznej po­ trzeby, nie sa dostateczne; w ypada coś umieć takiego, eoby w najnędzniejszem położeniu rato­ w ać nas mogło, — co i na nizkich stopniach to­ w arzystw a dobrego b y ło b y użytku. N au czycielką, m istrzynią nie k ażd a z nas być potrafi, — należą do tego wiadomości bardzo gruntow n e, tałenta liczne i nadzw yczajna cierpliwość, — wreszcie sp rzyjające okoliczności, któreby zdatność począt­ k u jące j w tym trudnym zaw odzie w yśw iecić po­ m ogły; je że li w ięc, j a k mi to kilkakrotnie mó­ wiłaś, masz chęć na tern rozległem polu w razie potrzeby dośw iadczać swoich zdolności, — to do­ brze, ale obok tego naucz się je szcze cokolw iek, coby ci chleba dać mogło nawet tam, gdzie um y­ słowa zdatność jeszcze za nic uważaną byw a, — coby nie zostawiło cię na lasce cudzej w ow ych chw ilach m oralnego znużenia, w których ręce daleko prędzej niż głow a potrafią wziąść się do pracy. W ie le jak widzisz, żądam po tobie, M ary­ niu. ale znam ciebie, — ty możesz uspraw iedliw ić m oje nadzieje, uiścić moje marzenia, — b yć ja k d zielny rycerz, w ych odzący w szranki, gotow y do p otykan ia się z każdym nieprzyjacielem , do ra­ towania każdego p rzyjaciela, którego tylk o spo­ strzeże.

(46)

4.

„Tam , kędy się dwa życia w jedno życie zleją, „Tam , kędy się dwa serca wspólnie rozu m ieją, „T am , kędy dwie m iłości w jed no czucie spłyną, „Mozę być ślubny zw iązek w esela dziedziną, „Mozę zajaśnieć szczęście w całym swoim b la sk u , „Bo stoi na opoce ale nie na p iask u .“

Z e m ałżeństwo praw ie powszechnie za jedyną, przyszłość, za je d y n y cel życia kobiety uważanem byw a, — i może naw et dotąd w twojem w ych o ­ w aniu nie inaczej uważanem było — przeto mu- siem y je szcze o tym przedm iocie obszerniej po­ m ówić, abyś o nim raz na zaw sze gruntowne w yobrażenie powzięła.

W iesz ja k byłam szczęśliw ą w dzień ślubu W ik tu si, ja k śród łez, które w yciskało wspomnie­ nie b lizkiego rozdziału, b łyszczał pogodny uśmiech na m atczynej tw arzy, — nie posądzisz mię więc o uprzedzenie, kied y ci powiem : że ja przeciez m ałżeństw a nie mam za najw yższe szczęście, i że m atka tw o ja ze mną jedn ego jest zdania, — luboś- m y obie daw niej inaczej sądziły. D ożyw otni zw ią­ ze k d w ojga ludzi wtenczas tylk o uszczęśliw ić m oże, k ied y jest dobrany, k ied y głow a i serce obojga zgadzają się z sobą, k ied y jedn e m ają potrzeby i jedn e pojęcia, k ie d y jedn o drugiemu

(47)

istotną stanie się podporą. T a k ie przym ierze nie-' tylk o p rzy sp rzyjających okolicznościach jest źró­ dłem n ajżyw szej pociechy, ale i w złej doli na­ wet chowa słodycz sw oją, •— takie przym ierze jest i będzie zaw sze na św iecie najpiękniejszym stanem. A le ileż to złudzeń, ileż nadziei, w gorzki się zawód przemienia, k ie d y w ypieszczone tw ory młodej w yobraźn i zimna rzeczyw istość owionie, k ie d y błędne mniemanie q życiu fałszyw ego sta­ now iska całe położenie kobiety brać każe, przed­ staw iając je j m ę ż a , ja k o jed yn e bóstwo, którem u służyć, którem u hołdować powinna, — dając je j człow ieka za pana, — podczas g d y jej celem, ja k celem całej ludzkości, może b yć jed yn ie Bóg.

W ych ow an ie kobiet z tej m iary dotąd grube popełniało' błędy, — co w ięcej, długo jeszcze po­ pełniać je będzie, bo jedno zboczenie z prostej naszej drogi tysiące innych koniecznie prow adzi za sobą. B óg sam w raju początkow ym dw oje m ieszcząc ludzi, ustanowił dla nich m ałżeństwo, które uśw ięcił narodzeniem syna sw ojego z zaślu­ bionej M aryi. A le od tego w ysokiego pojęcia o m ałżeństwie, do zrobienia zeń bałw ana, które- m uby w szystk ie bez w y jątk u kob iety, w m iejsce żyw ego B oga, kłan iać się pow inny, — ale od ocenienia świetności i piękności tego zw iązku , do .w yrzeczen ia , że po za je g o obrębem zm arnione tylko je st życie płci jedn ej, — zb yt m am y da­ leko, a b y p rzy czyn y takich rozum owań szukać gdzieindziej ja k w spaczonych w yobraźniach, które świat om ylony za praw dę podaje. Przew ażne w nauce zdania p ojedyn czych osób, albo chęć w ykierow an ia kobiet na dobre, cierpliw e żony, —

(48)

tdięć zaszczepienia w nich tego ducha pośw ięce­ nia, bez którego powołaniu swemu zadosyć u czy­ nić nie m ogą, k a za ły w nas w m ów ić: że m y dla m ężczyzn jed yn ie stworzone jesteśm y, i odbiera­ ją c nam najpew niejszą cnót naszych podporę, zam iast Stw orzyciela, stworzenie u czy n iły celem.

T o też p rzerzuć tylk o k a rty historyi ja k ie g o ­ kolw iek narodu, wszędzie tam kobieta w pełnem uczu ciu godności sw ojej tylk o jest w yjątkiem , — wszędzie znajduje się pokrępow aną, poplątaną mnóstwem drobnych w ięzów , — w szędzie ją tło­ czy moralne czyli um ysłowe ubóstwo, — a gdzie w ielk a miłość B oga obejm uje je j serce, gdzie ludzkość j e j czucie obudzi, -— tam ży w a schodzi do grobu, tam m iędzy światem a sobą stawia nie przełam aną klasztornej bram y zaporę. Nie poj­ m uje ona: że służyć można ludzkości, nie dzieląc się od niej, — że kochać' można B o ga pełną pier­ sią, nie schodząc ze świata, bo w je j przekonaniu mąż i B óg to są dwaj pany, którym się razem słu ży ć nie zdoła, — ludzkość i człow iek nie je- jedno W olność je j, a nawet powinność ścieśnione nad m iarę, czyn ią z niej istotę podrzędną, nie- rnającą w łasnego polotu, — a jej cnota, chociaż od pobłądzenia ciężkiem i odgrodzona kary, nie je st przecież czystą, bo więcej wym uszona niźli sam odzielna, w ięcej nakazow a niż szczera, w ięcej dziełem jest opinii cudzej niż w łasnej o c h o ty ; gdzie zaś przypadek dozw ala je j czy to sw ob od y c z y to panowania, tara ją ogarnia zaw ód praw ­ d ziw y : tam postępuje ja k niedorosłe d ziecię, które pozbawione p rzyzw oitego dozoru, na różne pusz­ cza się szaleństw a.

(49)

ja k do obecności, pod względem ukształcenia k o ­ biet ważne u czyn iły postępy, — ju ż spostrzeżono się, że z nich nietylko żony, lecz i m atki dzielne być m ogą, — przyczyniono im w iele światła, p rzy ­ znano wiele korzyści, — zaczęto nawet mówić 0 jak iem ś dziwacznem i potwornem usamowolnie- niu, — ale duszę niewieścią pod pewnym w z g lę ­ dem nieprzestano w niesłusznem utrzym yw ać d zie­ ciństwie, — rozdzielając dla je j użytku praw dzi­ wość od praw dy, cząstkę od całości, a nawet utrzym ując, j a k niegdyś strażnicy pogańskich kościołów —- że dla niepoświęconyeh ócz zasłona spuszczoną zostać powinna.

K a rę za to przestąpienie powszechnego praw a, pow ołującego ludzkość całą do poznania praw dy, poniosło życie domowe, poniosła cy w iliza cya , — 1 jeszcze oboje ponoszą; kobieta ani dla społecz­ ności, ani dla domu nie je st tern, czem b y ć po­ winna, — je j zasady chw ieją się m iędzy własnein przekonaniem a publiczną opinią, — m iędzy ta- jem nem przeczuciem a wpojoną nauką — m iędzy urojeniem i rzeczyw istością, praw dą i marzeniem ; — jej postępowanie jest. rodzajem układu czyli kompromisu m iędzy życzeniem a koniecznością — zb yw a tam na stałości, na sprężystości, na tern w szystkiem , co tylko gruntowne poznanie praw dy i oparcie się na niezachw ianej postawie udzielić potrafi. — T ego w szystkiego zaś od ciebie w y ­ m agać będę M aryniu, — bo ci podaję praw dę w je j całości, a punktem oparcia tw ego powinien b yć Bóg.

(50)

40

m yśl, w niejednej dzisiaj gnieżdżąca się głow ie, ja k o b y kob iety m ateryalnie usamowolnione b yć m iały. U s a m o w o l n i e n i e czy li żądanie onego jest przyznaniem istniejącej niewoli, je st skargą na ucisk, — a w szakże w ielu rozumie, że kobiety o gran iczyćb y trzeba, bo nadto m ają wolności. Je­ dni i d ru d zy się m ylą.

P olożenio m ateryalne kobiety, jako zupełnie zgodne z je j naturą, powinno i musi zostać tern, czem dotąd b y ło ; — położenie je j moralne nie od układów , nie od praw i ustanowień, ale od niej samej zależy, — a ja k o takie przez nią sa­ mą tylk o pogorszonem lub polepszonem b yć może. C ała tajem nica je j przyszłego bytu le ży w je j umyśle, w je j przekonaniu i usposobieniu. — tam też tylk o szukać można p rzyczyn , stających na je j drodze szczęścia lub niedoli; tam też powo­ dów nad u życia dozwolonej sobie sw obody, którego się czasem dopuszcza.

„N ie dobrze człow iekow i być samemu,“ — po­ w ied ział B óg po stworzeniu m ężczyzn y, — stwo­ r zy ł w ięc je szcze kobietę i za tow arzyszkę mu j ą p rzezn aczył; — stw orzył ją podobną nie zaś p odlejszą, odmiennemi przyozdobił darami, — bo w Jego m yśli oboje odtąd jed n ą mieli być całoś­ cią , — wzajem nie służąc sobie różnicą sw ych zalet. T a k więc m ężczyzna i kobieta' stworzeni są dla siebie, i m ają każde w sobie te w łaśnie zdolności, k tóre ich połączeniu najlepszą zgodność utw orzą; — stw orzeni są w zględnie siebie, bo w ich utw o­ rze w zgląd b y ł m iany na p rzy szły zw iązek, który m ieli wspólnie za w ie r a ć ; — przeznaczeni są żyć z sobą, ja k o dwie połow y je d n e j całości, — ale

(51)

nie masz konieczności aby byli razem, tak ja k nie masz konieczności, aby pieśń jedn ą dw a głosy śpiew ały, choć na dwa g ło sy b yć może ona da­ leko piękniejszą. B o też dwa głosy w rozstrojeniu dziw nie rażą uszy, — bo też dwa ży cia w nie­ zgodzie najdotkliw szą m ęką, a tej męce poddaje się dotąd bardzo w iele kobiet skutkiem w yo b ra­ żenia, że dla nich nie masz innego losu na św ię­ cie, — skutkiem w ychow ania, które jako cel ich je d y n y m ężczyznę w idzieć kazało.

Celem bezpośrednim staje się m ężczyzn a dla k o b iety dopiero w zam ęźciu, gdzie w szystkie je j chęci, równie j a k w szystkie usiłow ania ku jego uszczęśliw ieniu skierow ane b y ć pow inny, i to na tej drodze, na której on sobie w yzn aczył szczę­ ście. W szelk ie narzucanie, w szelkie w m aw ianie innych w yobrażeń, jest ju ż rodzajem targu ro­ bionego z w ziętym obowiązkiem , a targu tego do­ puszcza się mnóstwo k o b ie t, co nie um iały albo nie ch ciały pojąć i ocenić naprzód przyszłego po­ łożenia swojego.

J ak k olw iek b ąd ż tedy małżeństwo nie powinno b yć uw ażane ja k o cel je d y n y , jako dopełnienie konieczne niew ieściego życia, — dokładne w y ro ­ zum ienie połączonych z niem obow iązków potrzc- bnem jest młodej naw et panieńce, dla zapobieże­ nia powstaniu zb yt p ieściw ych złudzeń, dla ochro­ nienia od przychodzącego potem gorzkiego zawodu, dla w prow adzenia ją odrazu na przyzw oite w ż y ­ ciu stanowisko, — a nadto i dla samego m ałżeń­ skiego szczęścia.

Niech ona wie naprzód: co od niej w ym agać będą i czego spodziew ać się może, — niech zna

Cytaty

Powiązane dokumenty

nych jednostek, lecz jest realnym czynnikiem działającym w świecie, stanowi „powszechną energię ewolucji”.13 Manifestuje się ona w trzech zasadniczych postaciach:

tości wyprowadza wniosek, że, po pierwsze, zmieniają się same wartości oraz po drugie, że czucie wartości nie ma charakteru receptywnego (nie można dokonać recepcji czegoś

Wydaje się jednak, że dla omówienia problemu majątków ponie­ mieckich w Polsce i roszczeń wypędzonych forma przyjęta przez Autora jest wystarczająca i

Napisz CV i list motywacyjny ( przy wpisywaniu wykształcenia, przebiegu pracy i praktycznych umiejętnościach – posłuż się nieograniczoną wyobraźnią) Zadanie proszę wysłać

Rozwiązanie zadania zapisz w pliku o nazwie, który jest Twoim identyfikatorem uzupełnionym na końcu numerem zadania, czyli cyfrą 1. Przykład

Rozwiązanie zadania zapisz w pliku o nazwie, który jest Twoim identyfikatorem uzupełnionym na końcu numerem zadania, czyli cyfrą

Sum of registered loads of front (PP+PL) and back supports (TP+TL) and right (PP+TP) and left supports (PL+TL) caused by roadheader’s weight for two boom deflecting angle values

of Madison, CT, departments of the United States Government: Department of Energy and National Science Foundation, and Polish academia, including the Polish Academy of Sciences