NA O Ś M N A S T Ą R O C Z N I C Ę P I Ę Ć D Z I E S I Ę C I O - L E T N I Ą
1831
R O K U O D C Z Y T A N E N A Z E B R A N I U E M I G R A C Y I P O L S K I E J W P A R Y Ż U D N I A 2 3 S T Y C Z N I A 1 8 8 1 R O K U P R Z E Z A U T O R AI. V
¿0
NA KORZYŚĆ CHORYCH POLSKICH RZEMIEŚLNIKÓW W PARYŻU
P A R Y Ż D R U K A R N I A P O L S K A K O N S T A N T E G O Ż A B I E I 1 Y 5 3, P R Z Y U L I C Y N O T R E - D A M E - D E S - C H A M P S . 53
POWSTANIA NARODOWEGO
1863
r o k u OR A(Zacne ofiary wiekowe, uczuć Polskich, serc upusty, z porządku piąty i szósty, W itajcie szeregi nowe!
W czasie, kiedy Polska cała, niepodległym duchem wzniosła Świętych praw się domagała — Młodzież, dla Polski wyrosła, Tyś tam, skarb swój, życie niosła. Ośmnaście lat już ubiegło,
wielu braci w grobie legło — Tyś, na poły już stopniały, szczupłyś Zastępie, lecz trwały.
Świat na balach przetańcował, chociaż burze nim zatrzęsły ; kolejami przewirował, a cesarstwa się zaklęsły 1 — Tyś, po kolcach wciąż wędrował. W ciąż, przeczący świat się bawi, krzyczy, liczy, w giełdzie stoi, mądrość swoję głośno sławi, zimny, dumny, lecz się boi.
Chociaż w smutku, w ciężkiej doli, że Naród cały w niewoli,
pociechę każdy z was czuje, bo obok siebie znajduje —
jak dziś, oto tu widzicie, młode, bratnie, pokolenie, co wierzy w Polski istnienie, bo w niem Polskie tętni życie. W y ich bracia lub ojcowie, W y, doświadczeń dziś mężowie Podczas bojów, w one chwile, kiedy ofiar padło tyle,
na całej Polski przestrzeni — to, wtedy to, wtedy oni przy odgłosie palnej broni, wschodzili, jak puch zieleni. Drudzy u stóp waszych stali, gdyście Polska pieśń śpiewali — a dorodni dziś sę w ziarnie.
O! nie zginę w rogów w inę : bo niewinnych dusz męczarnie struny to rtu r zbyt napięte; bo zdeptane, praw a Święte — dla tego, nie zginę marnie. O ! nie zginie, posiew Ducha, ale zniknie z serc posucha. Duchowe zakwitnę niwy, w stanie godnie N aród żywy. Całego świata zakętki,
W as zrodziły, Polskie prętki L Obok ojców swych i braci,
W y, w młodzieńczej dziś postaci, wszystko dacie za swobodę by, sprowadzić dzień radosny, I wasze też siostry młode,
świecicie, jak kwiaty wiosny. W szak my razem z wami przecie, my Polską strażą na świecie.
I najstarsi z wami razem, dziś nie walczą już żelazem, ale z W am i wespół czują.
Przeszłość, dla przyszłości snują. Grono zacne, dla was z części, jak i z serca już was mieści, do Narodowego Listu, Termopilów, Zastęp Trzystu. Oni z wami są bezpieczni,
W y, w szeregu szóstym, nowi — Z wami, pielgrzymi półwieczni, aby oddać ducha Bogu,
razem zginąć są gotowi, na Termopil Polskich progu.
Dzisiaj, dział nie walczmy grzmotem, ale godnie pracy znojem :
walczmy ciągle Ducha miotem światłości dusz Świętym bojem. Na nic działa i oręże,
gdy nie zetrzem fałszów węże. Macie, Miłość i Nadzieję,
wielkie kwoty, w wielkim skarbie, lecz i takie świat rozwieje,
gdy nie w spójni z trzecią w karbie. Jak w pieniężnych sprawach świata, cóż dokument w ręku brata — — choćby mieścił i milijony, bez podpisu, bez pieczęci?
Niech dowód będzie sprawdzony, niech się pieczęć W iary święci, godnie — O! Bracia najszczersi, w pargam inie naszych piersi.
W iara z Nadzieja w M iłości: to balsam Prawdy w Ludzkości. Dla opieki dusz Narodu — Polska stara, czy też nowa,
Ojciec, Pasterz, tam z Zachodu — szańcem, skała jest Piotrow a.
W świata modzie, w serca chłodzie, rzeknie może kto z doradę :
I cóż poczniesz, o Narodzie! W ładcy świata, w grób cię kładę. Gdzie przymierze i kto szczerze wesprze Polskę i zasłoni, siłę złota, krwi i broni?
Żyć nie możesz na przestworzu; dręczę ciebie, skrycie, jaw nie; w Panslawizmu utoń morzu, utońm ędrze, rzuć się sławnie. Tu świat zimny i ponury,
a tam straszne w rogów chmury, gdzież się zwrócisz, biedny bracie? A, Ty rzeknij : Na tortury!
z W iarę w sercu, w Polskiej szacie. W dwa światy, — na świata końce, gdzie zachodzi, wschodzi słońce, na tortury ognia, lo d u ;
i czy znany kraj nieznany. Od Narodu do Narodu,
sprawiaćjbędziem cudze łany i wśród cierpień Ducha głodu, poniesiemy i wzgard rany. Na różnych gier m otow idła; , w zwodzoną grę dyplomacyi, do ostatniej pójdziem stacyi — lecz nigdy — gdzie piekieł sidła.
O ! nie myślcie Bracia moi, nie mówcie, że to przesada, każdy z nas pierś Praw dą zbroi, P raw dą zawsze szczera rada. Sercem myślą, ku Ojczyźnie, słowo dodam o tej modzie, o tym szumnym Panslawizmie.
Otóż, wiemy, na Zachodzie są trzy sąsiednie Narody : Hiszpanie, Francuzi, W łosi. Śródziemia im służą wody, ocean ich statki n o si; ramionami się stykają; jednę, wspólną W iarę mają, jedno mają Abecadło — Czyliż kiedy w myśl im wpadło? . By się w wody zlać Sekwany, w Paryża w m urow ać ściany, połączyć się w jedno stadło, w Imię dawnego Celtyzmu, tak, jak tamci Panslawizmu?
Miejmy Miłość i szacunek Bracia! dla Słowian Narodów, w śród jakichkolwiek obchodów
lecz, nie dla nas zgubny trunek. Gdy nas poję Panslawizmem, jakby jakim ziemskim rajem — to spokojnie, prosto, wzajem, częstujmy też ich Geltyzmem. W Narodów Słowian pochodzie, trzymajmy się swojej drogi,
w celu wspólnym ku swobodzie — lecz, z Narodem przy Narodzie,
nie więźmy nóg do ich nogi.
W ierna, szczupła, straż N arodu, czy po za Nim, czy też z przodu — gdy dla ciężkiej serc powłoki świat zatruw a błęd głęboki : czuwać będziem, My, nie biedni, choćby tylko, sami jedni,
przez czas tej zimnej po mroki. Gzy jeszcze przez noc stóletnię, czy też krotkę, jako letnię,
czy już w brzaskach zbawczej zorzy, ufni zawsze w W yrok Boży — czekać będziem wschodu słońca! Zbawion, kto, w ytrw a do końca.
N A P I S A Ł
Ig n a c y An d. GRUDZIŃSKI.
r
43 — Im prim erie C. Zabieha, 53, rue Notre-D am e-des-Cham ps, a Paris.
£ 3