• Nie Znaleziono Wyników

Milcząca arkadia Tadeusza Różewicza : nowa próba odczytania

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Milcząca arkadia Tadeusza Różewicza : nowa próba odczytania"

Copied!
17
0
0

Pełen tekst

(1)

Aneta Kula

Milcząca arkadia Tadeusza

Różewicza : nowa próba odczytania

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 5, 185-200

(2)

FO L IA L IT T E R A R IA PO L O N IC A 5, 2002

A neta Kula

MILCZĄCA ARKADIA TA D EU SZA RÓŻEW ICZA N OW A PRÓ BA OD C ZYTANIA

„N ie m a czasu. [...] Czas pędzi wstecz z hukiem i świstem ja k zatam ow any potok i now y O rfeusz rzuca sw ą lirę w bełkoczącą pianę: nie m a już więcej sztuki” 1 - m ógłby k to ś pow tórzyć za M andelsztam em , ko m en tu jąc zapis Różewiczowskiej k o n sta ta c ji o śm ierci p o ety i poezji. Ż yciorys a u to ra

Niepokoju

kończył się już kilka razy

raz lepiej raz gorzej” [P II 122],

ale zawsze były to granice oddzielające tylko pewne fazy w życiu. Ż adne wydarzenia nie stanow iły cezury pom iędzy jakościow o różnym i etapam i. Nigdy nie były to przem iany G ustaw a w K o n ra d a . Je d n ą z tak ich granic w biografii T adeusza Różewicza-poety jest ro k 1966, kiedy to w Sezonie

poetyckim zapisał zm utow aną konstatację H onnegera: „zginął po eta. K tó ż

dziś ośmieliłby się wymienić tytuł poety ja k o tytuł swego zaw odu?” [Pdwa 101]2. W ielu krytyków próbow ało odczytać m etaforyczną deklarację poety, akcentując zw ątpienie Różewicza w sens tw orzenia, w kulturę. Czynili to

1 O. M a n d e l s z t a m , Puszkin i Skrabin, [w:] i d e m , Słowo i kultura, W arszaw a 1972, s. 187.

2 W Liście do Bernarda Gavoty H onegger pisze: „Prosi mnie P an, abym napisał mały lomik o kom ponow aniu m uzyki - dla Pańskiej serii M Ó J ZA W Ó D . N ie chcę podejrzewać najmniejszej ironii w Pańskiej propozycji. M iałbym zatem ogłosić: «Jestem kom pozytorem ». No, ale proszę sobie wyobrazić, z jak im uśmieszkiem słuchaczy spo tk ałab y się wypowiedź jakiegoś pana: «Jestem poetą». [...] Jestem głęboko przekonany, że za niewiele ju ż lat m uzyka - w takim sensie, w jakim m y j ą pojm ujem y - przestanie istnieć. Zniknie, tak sam o zresztą, jak i inne sztuki, ale niewątpliwie jeszcze prędzej” . A. H o n e g g e r , Jestem kom pozytorem , przeł. A . Porębiczow a, K rak ó w 1985, s. 7, 8.

(3)

jed n ak , w pisując biografię poety w szereg tw órców jego pokolenia. Wyka m ów ił o ich „zarażen iu śm iercią” , co sp o tk ało się z rip o stą samego Różew icza [Pdwa 243], Błoński pisał o drodze poetyckiej pokolenia, której początkiem była w ojna, a „dośw iadczeniem pierwszym i ostatecznym ” też była w ojna3. Piw ińska m ów iła o Różewiczu „n aro d zo n y z II W ojny” 4. Ź ródłem tego rodzaju uproszczeń stało się ograniczenie interpretacji do w skazyw ania na dośw iadczenie katastro fy w ojennej ja k o n a p u n k t centralny biografii poety. N iew ątpliw ie Różew icz pom agał w pow staw aniu podobnych e k sp lik acji jeg o u tw o ró w , pisząc o tra u m a ty c z n y m o cale n iu („ o c a la ­ łem /prow adzony n a rzeź” ), form ułując niezm iennie atrakcyjne w śród krytyki stw ierdzenia w rodzaju: „W szyscy jesteśm y po tej w ojnie podejrzani” [Nowa

szkoła filozoficzna]. A bsurdem byłoby przeczyć ważności dośw iadczenia

w ojny przez Różewicza. N ie w olno je d n a k ograniczać przyczyn dojścia do kresu poezji w yrażonego ogłoszeniem jej śmierci d o w skazania n a apokalip­ tyczne niew ątpliw ie przeżycie. Różewicz nie był pierw szym , k tóry rzucał sw oją lirę w „bełkoczącą pianę” czasu. C zyniono to ta k często, że pozwolę sobie naw et n a m ów ienie o m icie poety „rzucającego precz swój b a rd o n ” [M ickiew icz, E kskuza]. C zęsto zd arzało się, że ci artyści słow a m im o w szystko zanurzali się w pianę, wyciągali lirę i wygrywali n a niej z pow o­ dzeniem now e poem aty. N aw et po wielu latach, tu ż przed śm iercią, wracali n a ło n o poezji, ab y chociaż pięciow ersow um tekstem po tw ierd zić swą poetycką tożsam ość5. Sytuaq’a Różew icza jest jed n a k w yjątkow a. Przenikliwa interpretacja dw uznacznej wypowiedzi Różew icza d o k o n a n a przez Zbigniewa M ajchrow skiego [Poezja j a k otwarta rana]: „W partyzantce nosiłem w plecaku

Króla Ducha, a spaliłem go tylko dlatego, że był za ciężki” 6, otw iera przede

m n ą pew ne miejsce myślowe. P raw dą jest, że m o ż n a te słow a potraktow ać ja k o „iro n ię polskiej h isto rii lite ra tu ry , a m oże iro n ię polskiego życia duchow ego w ogóle”7, ale stwierdzenie, że „ n a p oczątku poetyckiej drogi Różew icza był K ról D uch”*, jest ju ż nadużyciem badacza. P o d ążają c za

3 J. B ł o ń s k i , S zkic portretu poety współczesnego, [w:] Poeci i inni, K ra k ó w 1956, s. 221. 4 M . P i w i ń s k a , Legenda romantyczna i szydercy. W arszaw a 1973, s. 391.

3 A. R im baud dzień przed śmiercią podyktow ał swojej siostrze wiersz: „Jeden udział: jeden kieł

Jeden udział: dw a kły Jeden udział: trzy kły Jeden udział: cztery kły Jeden udział: dw a kły”

Cyt. za: J. H a r t w i g , A. M i ę d z y r z e c k i , Ja to ktoś inny, Korespondencja Artura Rimbaud, W arszaw a 1970, s. 359.

6 Dużo czystego powietrza, Rozmowa z Tadeuszem Różewiczem , [w:] K . N a s l u l a n k a ,

Sam i o sobie. Rozm ow y z pisarzam i i uczonymi, W arszaw a 1975, s. 67.

7 Z. M a j c h r o w s k i , Poezja j a k otwarta rana, W arszaw a 1993, s. 197. 8 Ibidem, s. 198.

(4)

sposobem m yślenia k ry ty k a , m o ż n a by tak im początkiem nazw ać np.

Pożegnanie jesieni, k tó re - ja k m ów i sam p o eta w Językach teatru - zn a­

lazł w zrujnow anej stolicy. Tym bardziej, że n a zawsze po zo stało je d n ą z niewielu książek, których lek tu ra była d la Różew icza w ażnym w ydarze­ niem w życiu intelektualnym , czego dow odem jest zaliczenie książki W it­ kacego do k a n o n u 10 utw orów uznanych przez a u to ra zawsze fra g m en t za najw iększe osiągnięcia sztuki pisarskiej9. C hociaż spalił „Króla Ducha, bo był za ciężki” , chociaż jego m iejsce w plecaku zajęło Pożegnanie

jesieni, to żaden z tych tekstów nie był „ n a p o c z ą tk u ” . N a początku

poetyckiej biografii T ad eu sza Różew icza było poczucie ro z p a d u śro d k a świata.

W rzeczywistości skazanej n a wyłącznie ludzki w ym iar człow iek m usi ustalić now y porządek, znaleźć albo stw orzyć now y środek, k tó ry pozw oli na w yznaczenie granic pom iędzy innym sacrum i profanum niż te sprzed apokalipsy. D o dyspozyq'i m a tylko dw a klocki-elem enty, k tó re ocalały: m atkę i ciało. Sens jego poczynań znajduje sw oje potw ierdzenie w im- m anentnym pragnieniu jednostki, aby znajdow ać się „w sercu rzeczywistości, w środku św iata” 10. K a ż d a isto ta dąży d o odnalezienia cen tru m (w tym własnego środka), będącego punktem odniesienia. K ażdej trau m aty czn a św iadom ość w ypędzenia z raju p o rząd k u i ład u n akazuje podejm ow anie prób jego odnalezienia, rekonstrukcji lub k re a q i. P o eta sw oją p racę zaczyna od pró b y p o w ro tu do dom u sprzed k a tastro fy , od chęci restytuow ania porządku zapisanego w swej św iadom ości. Z n ak o m itą egzem plifikacją tezy, że p ró b a obdarzenia m otyw u p ow rotu d o d o m u śro d k a (w tym także poezji sprzed apokalipsy) siłą um ożliw iającą zrekonstruow anie rozbitego św iata, poskładania ze starych klocków now ego uniw ersum nie udaje się, je st wiersz

Syn marnotrawny.

W sytuacji, gdy p o w ró t do źródeł przyniósł tylko bolesne rozczarow anie i przeświadczenie o niem ożności przyw rócenia wcześniej obow iązujących hierarchii w artości, gdy stała się ja s n a darem ność odbudow y daw nych środków estetycznych, etycznych i filozoficznych, p o eta podejm uje wysiłek „przyw rócenia pierw otnego u k ła d u dom - raj (ciało) - m a tk a , uw zględniając jego po d staw o w e elem enty i zw iązki” 11. Je d n a k w P oem acie otw artym zapisał p o e ta koniec w yobrażeń o d o m u bud o w an y m po apokalipsie. W szystkie ludzkie czynności to „składanie, k tó re się złożyć nie m o że” [PO 59]. I to w łaśnie w kontekście darem nych „ s k ła d a ć ” należy rozpatryw ać wysiłek budow y dom u. Jedyne, co zostało zbudow ane, to „ m u r” [PO 52], przez k tó ry „przebić się nie m ożem y” , m u r w zajemnej obojętności i obcości.

5 Patrz: D r e w n o w s k i , W alka o oddech.W arszaw a 1990, s. 288.

10 M . E l i a d e , O brazy i symbole,przeł. M . i P. R odakow ie, W arszaw a 1998, s. 62. " J. B r z o z o w s k i , O symbolizmie środka,„Prace Polonistyczne” 1977, seria X X X III, s. 157.

(5)

A dom ? N o cóż, jest „wiele dom ów któ re stoją/ale nie m a śro d k a/jest wiele dróg które biegną / ale nie biegną do śro d k a ” [PO 67]. R adosne wyobrażenie 0 m ożliw ości stw orzenia d o m u-środka, w któ ry m n aro d zo n y syn „żyłby w jasności” [CR 52], ustępuje miejsca tragicznem u obrazow i ludzi „krążących d o k o ła ” , bo „nie m a śro d k a ” [PO 67].

Ze zw iązku dom - ciało - m a tk a o d p ad a dom . Poecie zostaje nadzieja, że w rajskiej czystości ciała odnajdzie czynnik (wartość?) pozw alający na sakralizację nowej kosm ogonii. N adzieja to jed n a k darem na.

Z o stała m atka. Czynnik najważniejszy - daw anie życia, k tóry pozwolił na uw znioślenie kobiety, stał się zarazem przyczyną niem ożności przyznania statusu absolutnej doskonałości w ykreow anem u m itow i kobiety. Jej poetycka biografia finalizuje się w dram acie Stara kobieta wysiaduje. Niestety, nie udaje się pow tórka „p raak tu pojaw ienia się życia w łonie ziemi” 12. I to przynajmniej z dwóch powodów. Pierwszy jest oczywisty - Stara K o b ieta jest już bezpłodna 1 naw et najbardziej w yszukane fetysze nie po m o g ą w zrealizow aniu marzenia 0 m acierzyństw ie. D rugi zw iązany jest z sym boliką środka. N iedoszła m atka oczekuje tutaj dziecka na śmietniku, nawet nie w kawiarni - stanowiącej m arną co p raw d a nam iastkę dom u, który zawsze znajduje się w śro d k u świata. Śm ietnik w yklucza jakikolw iek podział na sacrum i profanum , wyklucza obecność środka. W tak nieukształtow anej rzeczywistości nie m oże powtórzyć się n ajdoskonalsza tajem nica ludzkości: poczęcie życia. Ze Starej K obiety opadają „nakrycia głowy, sztuczne włosy, ozdoby, biżuteria, bransolety, naszyj­ niki, pończochy” — śmieszne rekw izyty W ielkiej M a tk i n a śm ietniku świata. 1 ta k oto zap ad ła trzecia k u rty n a w odsłonie dom - m a tk a - ciało.

D o om ów ionych dotychczas wysiłków poety m ających n a celu odbudow ę śro d k a św iata d o d ać należy jeszcze jed n ą, niezwykle w ażną próbę. Jest to p o d ró ż do źródeł kultury śródziem nom orskiej. B o h ater R óżew icza bardzo często zm ienia miejsce swego pobytu. Jego m ałe i wielkie p odróże są konsekw encją przyjętego przez poetę obow iązku odnalezienia utraconego ładu, egzemplifikacją nieustannego spraw dzania własnej tożsam ości, sposobem w eryfikow ania obow iązujących no rm , zasad, p ró b ą dem istyfikacji ustano­ w ionych przez poprzedników „starych dekoracji” . Ja k o że b o h a te r jest często porte parole au to ra, jego podróże zakorzenione są w biografii samego Różewicza. A są to w ojaże o wielkim rozm achu (C hiny, U SA , Krym), w ypraw y d o św iatow ych galerii m alarstw a. P o eta przyznaje, że „zawsze m arzył o tym , żeby znaleźć się przynajm niej raz w życiu w miasteczku, gdzie urodził się R im baud, że przyw iązuje w ielką wagę, m oże naw et naiwną i p rym ityw ną, do m iejsc, w k tó ry ch przebyw ał ja k iś w ielki tw ó rc a ” 13.

12 M . E l i a d e , M it, sacrum, historia, s. 145. 13 T. R ó ż e w i c z , Odra 2000, s. 52.

(6)

Oprócz tego równie w ażną gałęzią Różewiczowego podróżow ania są wyprawy odbyw ane za pośrednictw em w iadom ości napływ ających do poety z różnych obszarów św iata, wszelkich dziedzin życia, za pośrednictw em gazet, książek, telewizji. W obydw u odm ianach podróży a u to r zawsze fra g m en t uczestniczy z wielkim zaangażow aniem , z obydw u w yciąga w nioski w ażne dla ku ltu ry i dla siebie. Ż ad n a jed n a k z w ypraw nie obciążyła w taki sposób „traurige W issenschaft" poszukującego b o h atera utw orów Różew icza ja k p odróż do Italii, której poetyckim zapisem jest znajdujący się w Glosie Anonim a poem at E t in A rkadia ego.

Różewicz był we W łoszech trzykrotnie, po raz pierwszy od 17 m a ja do 14 sierpnia 1960 r. D ośw iadczenia z tego właśnie p o b y tu zaow ocow ały interesującym m nie poem atem i Śm iercią w starych dekoracjach}*. T em at włoski pojaw ia się w jego utw orach, począwszy ju ż od debiutanckiego tom u wierszy. Zanim pojechał, były - niczym Sfinksy n a butelkach (Białoszew ski) - opisy karn aw ału weneckiego (M aska), zabytków w łoskich (Bocca della

Verita, Grób Dantego w Rawennie). Najpełniej oczekiwania związane z pobytem

we W łoszech wyjaśnił b o h ater Tarczy z pajęczyny (porte parole au to ra) - „N ie m ów iłem nikom u, że wyjadę. Chodziłem tu po ulicach i byłem już nieobecny. Byłem tam w słonecznej Italii. Chodziłem po ulicach i m yślałem o pow tórnych narodzinach. O tym , że w yspow iadam się, że obm yję się, że raz jeszcze zobaczę niebo i ziemię” [Pr I 252]. D otychczasow e dośw iadczenia przyszłego p o dróżnika sprawiły, że m arzenia o pow rocie d o p o rząd k u , do dom u straciły rację bytu. D arem ne m etaforyczne podróże syna m arnotraw nego do m iejsc genetycznie zw iązanych z jego narodzinam i, nieudane próby pow tórzenia tego układu kazały szukać nadziei gdzie indziej. T o „gdzie indziej” jest jedno: k olebka kultury śródziem nom orskiej, loci communes wszystkich topoi, archetypów i m itów naszego kręgu kulturow ego.

Nie jest praw dą, że Różewicz „przyjechał d o W łoch z ideą zburzenia m itu Italii” 15. Różewicz przyjechał do W łoch dośw iadczyć tego, o czym praw dopodobnie ju ż wiedział. Jego p o d ró ż jest p ró b ą p rzek o n an ia się, czy możliwy jest jeszcze pow rót do źródła, do środka kultury śródziem nom orskiej. Pojechał sprawdzić, czy jeszcze coś z niej zostało, przekonać się, ja k ą rolę spełnia sztuka we współczesnej rzeczywistości i jak ie jest m iejsce sztuki współczesnej n a obszarze, którego granice wyznaczyły początki śródziem ­ nom orskiej tradycji i najnow sze osiągnięcia ikonograficznych przedstaw ień. D o Italii pojechał nie intelektualista, ale poeta. R ozum ow o bow iem m ógł sobie Różewicz wytłumaczyć, że żad n a ark ad ia p o w ojnie nie jest m ożliw a, że m it G oetheański ju ż milczy. A le poecie rozum nie wystarczy. P oeta musi przeżyć to, o czym zapew ne wie, poczuć to, co być m oże przeczuw a.

14 D aty podróży poety podaję za: K . W y k a , Różewicz parokrotnie, W arszaw a 1977. 15 R. P r z y b y l s k i , Et in Arcadia ego. Esej o tęsknotach poetów, W arszaw a 1966, s. 142.

(7)

N ajw ażniejszą płaszczyzną d ialogu z k u ltu rą je st Italienische Reise G oeth eg o . A u to r F a u s ta był w N eap o lu w lutym . W śród jeg o w spo­ m n ień znajduje się zapis z 28 lutego 1787 г.: „W szyscy są n a ulicy, wygrzewają się w słońcu, póki nie zajdzie” 16. Z araz po nim następuje przyw ołanie w yobrażeń neap o litań czy k ó w o raju n a ziem i, w którym ja k o b y żyją. B ohater Różewicza d o W łoch przyjechał latem , dlatego gdy w yszedł n a ulicę, „uderzyło go słońce” , m iasto było w yludnione. Nie raj to zatem , lecz pustynia. Pierwsze w rażenia G oethego ze spaceru po N eapolu są zgodne z m etafo rą raju: „M o żn a o tym wszystkim mówić i opow iadać, m o żn a m alow ać, ale to, co się widzi, przekracza wszelkie w y o b rażen ia. B rzegi, z a to k i, W ezuw iusz, m ia sta , p rzed m ieścia, zam ki, wille. [...] W ybaczam w szystkim , którzy w N eapolu o dchodzą od zmy­ słów ” 17. B o h a te r E t in A rcadia ego m a n a to m ia s t w rażenie, że stąpa po rozpalonych płytach chodnikow ych. T ow arzyszy m u w iatr „pędzący śmieci p ap iery ” .

T rzy niem ieckojęzyczne fragm enty odsyłające do m o d elu podróży es­ tetycznej przytaczane są przez R óżew icza niew ątpliw ie „z sarkastycznym uśm iechem ” - ja k ko n statu je Przybylski. Badacz, czyniąc punktem wyjścia do refleksji na tem at roli fragm entów książki G oethego m etafo rę M andel- sztam a, że „cy ta ta to cy k ad a” , pisze: „W poem acie Różew icza część cytat rzeczywiście cyka. Są bowiem trak to w an e ja k o dru g i głos. H arm oniczny, współbrzmiący, kontrapunktyczny. [...] Stanow ią niekiedy celne podsum owanie, a niekiedy dopełnienie rozw ażań n a rra to ra . Czasem zaś w ygodny punkt wyjścia d o refleksji. T a k jest z H oneggerem , L au tream o n tem , św. Tom aszem z A kw inu. Zupełnie inaczej jest z cytatam i z G oethego. N ie cykają one, lecz brzęczą” [s. 162]. D wie pierwsze rzeczywiście „brzęczą” , w ydają fałszywy dźw ięk w zestaw ieniu z tym , co widzi i czego dośw iadcza Różewiczowski n a rra to r. M o ttem po em atu uczynił p o e ta fragm ent n o tatk i G oethego z 27 lutego 1787 r.:

U nd wie m an sagt, dass einer dem ein G espenst erschienen, nicht wieder froh wird, so ko n n te m an um gekehrt von ihm sagen, dasser nie ganz unglücklich werden konnte, weil er sich im m er wieder nach N eapel d achte

-(M ówią, że człowiek, kiedy widział ducha, nigdy ju ż nie będzie wesoły. O m oim ojcu m ożna by powiedzieć coś wręcz przeciwnego: nigdy nie poddawał się ponurym nastrojom, bo zawsze m ógł wspominać Neapol).

16 J. G o e t h e , Podróż wioska, przeł. H. K rzeczkow ski, W arszaw a 1980. 17 Ibidem, s. 168.

(8)

Różewiczowski bohater pojechał do N eapolu przekonać się, czy rzeczywiś­ cie jest on rajem, do którego m ożna będzie uciekać chociaż we wspomnieniach. Przeżył N eapol i będzie pam iętać o nim , tylko że w spom nienie w łoskiego m iasta nie ukoi, nie złagodzi niczego, nie przeniesie pod m io tu do kręgu innej rzeczywistości. W łoskie m iasto jest ta k sam o skazane na „sp a d a n ie ” jak wszystkie inne.

D rugi cytat z G oethego znajduje się w śród w spom nień z pobytu bo h atera w W enecji (w Italienische Reise jest on poprzedzony m arzeniem podróżnego o sam otności): „D n ia 22 czerwca 1960 roku/w ysiadłem n a dw orcu kolejo­ wym/w W enecji/In Venedig k an n t m ich vieleicht/nur ein M ensch, un der w ird/m ir nicht gleich begegnen” , co znaczy: w Wenecji zna m nie tylko m oże

jeden człowiek, i on mnie w najbliższym czasie (w krótce) nie spotka. Naszego

bohatera spotkali znajom i: w ykopaliskow e „olbrzym ie kukły z potw ornym i głow am i” , k tó re przyw ołały w spom nienie głów z „zaklejonym i gipsem uśm iecham i” .

Spraw a kom plikuje się przy próbie określania roli trzeciego fragm entu n o tatk i G oethego. A u to r Italienische Reise p rzy tacza sk ró t w yobrażeń m ieszkańców N eapolu na tem at krajów Północy:

D er N eapolitaner

glaubt im Besitz des Paradieses zu sein und h a t von den nördlichen Landern einen sehr traurigen Begriff Sempere neve, case di legno gran ignoranza...

Im m er Schnee, hölzerne H auser, grosse Unwissenheit...

(N eapolitańczyk wierzy, że je s t w posiadaniu raju i m a o krajach Północy bardzo sm utne wyobrażenie: zawsze śnieg, drewniane domy, wielka niewiedza...)

N eapolitańczyk myli się. W iedział o tym i G oethe. N iekoniecznie należy wskazywać n a Różew icza ja k o n a tego, k tó ry dwieście lat po niem ieckim poecie odkrył fałszywość w yobrażeń m ieszkańców Italii o krajach Północy. Już G o eth e słyszał „brzęczenie” m niem ań n eap o litań czy k ó w n a tem at w arunków życia na północy Europy.

N ieprzystaw alność cytatów z G oethego do dośw iadczeń b o h a te ra na gruncie włoskiej przestrzeni kulturow ej p odkreśla ich językow a alienacja. D okonane je d n a k przez poetę przekształcenia oryginalnych frag m en tó w 18 implikuje dialogow ość w stosunku d o w ypowiedzi a u to ra Fausta. U kazując

'* M o tto pozbaw ia Różewicz w ątku osobistego, w któ ry m G oethe wybiegał m yślą ku ojcu. Dzięki tem u uzyskuje perspektyw ę uniw ersalną. Z drugiego fragm entu u su n ął Różew icz określenie Wenecji - „całą” . W ostatnim cytacie p om inął stwierdzenie: „pieniędzy w b ró d ” . Podaję za: R. C i e ś l a k , Oko poety, G dańsk 1999, s. 260.

(9)

kres m itu Italii - arkadii artystów , kruszy Różew icz kam ień węgielny tego to p o su literackiego poprzez w skazanie n a niepraw dziw ość fragm entów

Italienische Reise w odniesieniu do współczesnej ikonograficznej przestrzeni

W łoch.

E t in Arcadia ego jest poem atem ukazującym „koniec m itu Italii, A rkadii

artystów , koniec azylu estetów ” - k o nstatuje a u to r kom paratystycznej pracy o tym kluczowym dla zrozum ienia Różewicza tekście. Zdaw ać by się mogło, że teza Przybylskiego jest jasn a i nie wymaga kom entarza. G dy jed n ak prześledzi­ m y kolejne eksplikacje poem atu d o k o n an e przez D rew now skiego, Wykę, Z aw o rsk ą i C ieślaka, okaże się, iż m o żn a zrozum ieć je opacznie, pom ijając naw et, czy był to celowy zabieg polemisty. M ów iąc o „końcu Italii” , Przybyls­ ki sugeruje, że Różewicz skom prom itow ał długo po k u tu jące w literaturze od czasów G oethego i W inkelm anna m arzenie o w łoskim ra ju - eskapicznym azylu artystów . Różew icz niszczy m it, w skazując n a inne niż dotychczas przyczyny jego kryzysu19. Jedna czaszka G uercina nie jest w stanie w strząsnąć jego „kam ienną w yobraźnią” , nawet gdyby tysiące czaszek sygnujących tragedię w ojny światowej uznać za jej zw ielokrotnienie. O n ju ż „widział różne rzeczy” , w swoim k raju spotykał uczestników kuriozalnej W ycieczki do m uzeum . To zatem nie „ w iatr h isto rii” (M iłosz) m oże zburzyć m it ukształtow any przez literaturę. „M it może zostać zniszczony przez now ą świadom ość, k tó ra jest jej ideologiczną i św iatopoglądow ą n ad b u d o w ą” - zauw aża Przybylski [s. 140]. N iew ątpliw ie m oże być rów nież jej konsekw encją. H isto ria po drugiej wojnie postaw iła ludzkość w obliczu konieczności stworzenia nowych kanonów w arto­ ści, bo rekw izytornia dotychczasowych została brutalnie spustoszona. N iszczą­ cem u żywiołowi nie o p arła się naw et sztuka. P o eta u tracił w iarę w praw dzi­ wość przekazyw anych przez p okolenia relacji o krainie poezji zapew niającej wyzwalającą z zewnętrznego chaosu, bolesnych doświadczeń m ożliwość uciecz­ ki, alienację estetyczną. Legendę o Itabi „zabiło zniecierpliwienie artysty, który postanow ił w ytraw ić z poezji wszelkie, choćby i najbardziej ozdobne kłam st­ w o” 20. N iew ątpliw ie w ta k pojm ow anym sensie jest Różew iczow ski poem at kresem m itu Italii. M a rację W yka, m ów iąc, że demistyfikacja d o k o n an a przez poetę nie objęła wszystkich w artości włoskiej przestrzeni kulturow ej, że klęska m itu polega na tym , iż „n a jego pow ierzchni p o sp o litą sw ą pieczęć odcisnął zwykły dzień W łoch dzisiejszych” 21. Nie m a je d n a k racji, przeciw staw iając te sądy tezie Przybylskiego. R ozum ienie m itu Italii a u to ra Eseju o tęsknotach

poetów nie jest bowiem tożsam e z k o n stru k q ą m yślow ą W yki. D la pierwszego

m it Italii to m it eskapicznego azylu tw órców , d la drugiego - k ra in a sztuki daw nej i k rain a artystów .

19 O tym , ja k niszczyli go inni, pisze Przybylski. 20 R. P r z y b y l s k i , op. cit., s. 141.

(10)

O koło 1621--1623 r. w Rzymie G iovani F rancesco G uercino nam alow ał obraz przedstaw iający dw óch pasterzy zaskoczonych w idokiem ogrom nej czaszki leżącej na fragm encie m u ru . Pełza po niej m u c h a , blisko jest również m ysz - sym bole zniszczenia i nie dającego się przebłagać czasu22. Na m urze w yryty jest napis: „E t in A rcad ia ego” . A rk ad ia milczy, mówi śmierć. Przedstaw ienie obrazow e G uercina jest niew ątpliw ie przypom nieniem końca a tłum aczenie: Ja, śmierć, jestem naw et w A rkadii, stanow i jed y n ą popraw ną jego wersję tra n sla to rsk ą (czego dow odzi Panofsky). U m ieszczenie w tytule u tw oru transkrypcji w jej tradycyjnym (poussinow skim ) znaczeniu23 jest niezw ykle w ażnym zam ysłem kom pozycyjnym R óżew icza. P o p rzez m etatekstow e wskazanie frazy z początku X V II w. przyw ołuje p o eta nie tylko przedstaw ienia m alarskie G uercina i Pousina, ale p ośrednio także wskazuje na ciąg tradycji kultury śródziem nom orskiej. Będzie pisał p o em at o smutnym końcu A rkadii artystów , przywołuje zatem pierwsze ikonograficzne przedstaw ienie A rkadii i śmierci. F ra z a G uercina zostaje p o w tó rzo n a przez poetę rów nież w drugiej części poem atu:

jestem mięsożerny

czy p an życzy nogę czy pierś czy p odać ta tara

jestem przedm urzem

proszę ta ta ra najazdy tatarskie kw iat rycerstw a zginął ta ta ra przypraw ić pan życzy życzę tatara Et in A rcadia ego.

K o n trap u n k ty czn e zestawienie obciążonego tradycją zd an ia z w ypow ie­ dziami przy stoliku kaw iarnianym na tem at p o traw m ięsnych je st dow o­ dem w yjałow ienia wielkiej kultury. P o n a d to w ypow iedziana kilka w ersów wcześniej k o n statacja o kryzysie współczesnej cywilizacji łączy się tem aty ­ cznie ze zdaniem z siedem nastow iecznego p łó tn a. Śm ierć ju ż nie tyko w A rkadii, ale rów nież w naznaczonej piętnem konsum pcjonizm u teraź­ niejszości.

„Ja k o że najlepszym narzędziem dem itologizacji jest o k o ” [Przybylski 142], ja wolę użyć określenia „narzędziem spraw dzania” , R óżew icz każe bohaterowi po em atu przede wszystkim patrzeć. Jest to w idzenie św iata w kategoriach m yślenia o rzeczywistości. O d początku istnienia filozofii zmysłowi w zroku przyznaw ano rolę kluczow ą w procesie p o znania. W idzenie uznawano za „model wszelkiej percepqi i m iarę innych zmysłów” 24. D o m in a q a

22 E. P a n o f s k y , El in Arcadia ego, [w:] Pousin i tradycja elegijna, s. 330. 23 P atrz Przybylski i Panofsky.

(11)

w zroku, głęboko zak orzeniona w św iadom ości starożytnych, je st również n a stałe w p isan a w n asz „pojęciow y ję z y k ” 25. W zrok daje m ożliwość rów noczesnego o d b ieran ia różnych znaczeniow o elem entów przestrzeni, podczas gdy np. słuch „tw orzy swoje postrzegalne jed n o stk i różnorodności z czasowej sekwencji w rażeń” 26. P oznaw anie św iata za pom ocą o k a zape­ w nia dystans pom iędzy postrzegającym a postrzeganym . W rażenia zmys­ łowe innego rodzaju „ a ta k u ją bezpośrednio” 27, a shicb, k tó ry ja k o jedyny m ógłby w spółzaw odniczyć ze w zrokiem , „n iepokoi bierny p rzed m io t”28. O bserw ator, w przeciwieństwie d o słuchacza, „n ie tra k tu je teraźniejszości ja k o przem ijającej jedynie chwili dośw iadczenia, lecz przekształca j ą w wy­ m iar, gdzie rzeczy m o g ą być oglądane ja k o trw ające” 29. T akie rozum ow a­ nie staje się p o d staw ą stw ierdzenia, że w zrok pozw ala n a uznanie rzeczy postrzeganej za trw ającą, naw et jeżeli nie zawsze, to w ystarczająco długo, by stać się początkiem opisu i nośnikiem znaczeń zw iązanych nie tylko z chw ilą, w k tó rej rzecz została przysw ojona przez zmysł. B o h ater Róże­ wicza, oglądający przestrzeń k u ltu ro w ą W łoch w spółczesnych, w idzi ele­ m enty ikonosfery trw ające o d setek la t i n a k ła d a d o zn an ia w zrokow e na p o siad an ą na ich tem at wiedzę u trw a lo n ą w pism ach G oethego i Winckel- m an n a. To, co ju ż n a stałe w pisane w historię literatury, nie wystarcza b o h atero w i R óżew icza, k tó ry sam odzielnie p rag n ie d o trzeć d o prawdy o milczącej (lub nie) A rkadii. K a ż d ą wiedzę zdobyw a się, zaczynając od b ad an ia zjawisk dostępnych zmysłom. N ic zatem dziw nego, że bohater p o em atu zacznie od p o strzegania za p o m o cą zm ysłu w zroku, k tóry, jak starałam się w ykazać, zajm uje najwyżej cenioną pozycję w śród pozostałych czterech.

O glądający widzi: śmierć, gnijące ow oce n a strag an ach , spoconych ludzi, zakurzone ulice. O brazy znjdujące się w poem acie nie są je d n a k lustrzanym odbiciem fragm entów rzeczywistości. P o d m io t św iat o g ląd a i n a podstawie zaistniałych oglądów kreuje jego subiektyw ny obraz. Pierw sza część poematu m a kom pozycję klam row ą: otw iera j ą i zam yka opis m artw ych natur, k tó ry ch łączność z m alarskim i przedstaw ieniam i F ra n s a S nydersa i Soutine’a w ykazał ju ż Przybylski:

wisiały grona cytryn

z liściem sztywnym lakierow anym leżały banany

po kryte czarnym i plam am i b ru n atn e figi 23 Ibidem, s. 163. 26 Ibidem, s. 164. 27 Ibidem. 28 Ibidem. 29 Ibidem, s. 165.

(12)

różow e m elony księżyce

z w ody i światła w skórze nosorożca z szeregami pestek w ustach obok tej głowy leżała dru g a głowa głowa n a głowie i głowa przy głowie p iram ida głów wznosiła się d o zbielałego nieba

ślepe głowy kokosowych orzechów poryte b runatnym włosem

Z a dużo „głów ” , aby przejść o b o k nich obojętnie. Tym bardziej, że w drugim opisie straganów pojaw iają się znowu:

ludzie płacą wyciągają ręce biorą d o siatek do gazet rybki ja k otw arte nożyki

tuńczyki granatow e ze słojami drzew a głowę śpiącej meduzy nogi ośmiornicy flaki leżą n a lodzie [...]

i dziwaczne ryby

z głowami jak czerwone m łoty

N ieprzypadkow o poeta posługuje się m otyw em głowy, d o k o n u jąc opisu straganów . T ę technikę o brazow ania w ykorzysta, o glądając Wenecję:

olbrzymie kukły z potw ornym i głowami śmieją się bezgłośnie od ucha d o ucha i p a n n a zbyt piękna d la mnie który

jestem m ieszkańcem m ałego m iasteczka północy jedzie okrakiem n a ichtiozaurze

W ykopaliska w moim kraju m ają czarne głowy zaklejone gipsem o krutne uśmiechy,

aby w ten sposób w kom ponow ać w tekst fragm ent swojej M a ski otw ierającej

Niepokój. G łow y warzyw na straganie w yw ołują skojarzenie ze stosam i

ludzkich głów i z głow ą na płótnie G uercina. Ju ż zatem w części inicjacyjnej poem atu otrzym ujem y obraz sygnujący w szechobecną śm ierć. Znaczące jest, iż w części I m am y do czynienia z n arracją trzecioosobow ą. Rzeczyw istość N eapolu og ląd a turysta. N ic zatem dziw nego, że jego uw agę przyciąga ulica, upal, kaw iarnie, hotele. Przybysz jest rozczarow any w yglądem a r ­ kadyjskiej krainy, obrzydliw ość i b ru d , z jakim i się styka n a każdym kro k u , kom prom itują jego w yobrażenia o m iastach słońca i błogiego w ytchnienia. N ajbardziej tragiczną oceną arkadyjskiej przestrzeni jest k o n statacja, że „dusze w ychodzą z ciał” . Czasy nie sprzyjają duszy, człowiekiem zaczęła rządzić skarlała duszyczka (problem anim uli przyjdzie jeszcze rozw inąć). Italia w spółczesna to k rain a autom atów , zreifikow anych isto t ludzkich.

(13)

K ra in a , w której „m uzyk ginie p odobnie ja k zginął p o e ta ” . N ie m a wśród au to m ató w miłości rodem z D antego czy P etrark i, nie m a zatem poetów, którzy m ogliby ta k ą m iłość opiewać. K o b ieta nie jest ju ż ja k kw iat (ani ja k śliczny aniołek - ja k pisał G oethe). T o „piękne stare porów nanie’’ trzeba „odłożyć na b o k ” . K o b ie ta to „E w a w ypędzona z ra ju ” , portow a dziew ka. N ie bez przyczyny opow iada Różewicz w skrócie historię wygnania z E denu pierwszych ludzi. Jest on a paralelna do refleksji o raju artystów: „a byli oboje n ad zy /a nie wstydzili się” - bo absolutnej doskonałości na zew nątrz o d pow iadała doskonałość i h arm o n ia w ew nętrzna, nieświadomość grzechu, bo były tylko dekoracje raju. „i postaw ił przed rajem rozko­ szy/cherubin i miecz płom ienisty i o b ro tn y /k u strzeżeniu drogi drzewa żyw ota” - w ypędzenie poprzedziła u tr a ta jedności z otoczeniem : rozpad w ewnętrznej harm onii, doznanie w stydu. D o dekoracji raju doszły dekoracje piekła. W ędrów ka turysty z „m ałego m iasteczka Północy” po Neapolu zaow ocow ała jaw nym odbrązow ieniem m itu tego urokliw ego m iejsca na ziem i. Część d ru g a p o em atu , Blocco per note, m a ju ż form ę narracji pierw szoosobow ej. N astąp iła zm iana perspektyw y narracyjnej: d o głosu dochodzi ja podm iotu przefiltrowane przez jego świadom ość. Jest to niezwykle ważny zam ysł konstrukcyjny, bo p o rozrach u n k u z m item arkadyjskiego m iejsca przyszedł czas na „spraw dzenie” w ytw orów ludzkiej aktywności z dziedziny szczególnie interesującej dla poety - sztuki. Różewicz, wychodząc z założenia, że czas teraźniejszy to doskonały m orderca przeszłości najokrutniejszy bo niezwiązany ze swoją ofiarą,

n ak ła d a na sztukę w yjątkow o tru d n e zadanie. S koro m a o n a przetrwać, m usi stale dow odzić swej aktualności, zwycięsko wychodzić z dokonyw anych nieustannie p rób spraw dzania jej przydatności. P rzekonanie o spacjalizacji czasu, oprócz tego, że dało poecie asum pt do polem iki z E liotem (co wnikliwie omówił Przybylski), pozwoliło również na rozważenie postulowanych osiągnięć aw angardow ych kierunków artystycznych. W śród palim psestow o poukładanych no tatek znajduje się m. in. fragm ent dotyczący ekscentrycznych zachow ań S alvadora Dali:

M alarz S. D . n a konferencji prasowej wychodzi z olbrzymiego ja ja albo ukazuje się we fraku

pokrytym osiem dziesięcioma ośm iom a kieliszkami

(14)

każdy z nich jesl napełniony likierem miętowym

w jednym znajduje się zdechła m ucha ale mnie Lo nie dziwi

widziałem różne rzeczy.

P oprzedza go konstatacja: N apisać rozpraw ę o tożsamości w nowej poezji rzeczywistość jest w ypełniona rzeczywistością.

K o n trap u n k ty czn e zestawienie deklaratyw nego sądu o dom inacji re­ alizmu nad w yobraźnią: „nie zostaw ić ani jednego m iejsca/ani jednego białego p o la/d la w yobraźni” - z opisem prow okacyjnych gestów su rre­ alisty służy w skazaniu na niestosow ność po stu lató w nadrealizm u w sy­ tuacji, w jakiej znalazła się sztuka. („N adrealizm zostaje sprow adzony do opisu zachow ań arty sty ” 30). Surrealiam „opierając się na wierze we wszechpotęge m arzenia, w bezinteresow ną grę myśli, dąży do ostatecz­ nego niszczenia wszelkich innych m echanizm ów psychicznych i zajęcia ich m iejsca w rozw iązyw aniu podstaw ow ych zagadnień życia” 31 - pisał Breton. Brzmi to ja k k p in a w zestawieniu z zagadnieniam i życia, z j a ­ kimi b o ry k ał się T ad eu sz R óżew icz-poeta. K o n tro w ersy jn e zach o w an ia Dalego nie dziw ią go, nie w yw ołują u niego „kryzysu św iadom ości” 32 - ja k chcieli ci, d la k tó ry ch każdy m ógł być p o e tą , zw łaszcza kiedy śpi. Z ad ziw ia b o h a te ra coś zupełnie innego: Sąd O stateczn y M ic h a ła Anioła:

nie wiem ja k wyrazić len wstrząs

m usiałem głowę położyć n a oparciu ławki,

„piękne piekło w T orcello” . Z adziw ia także pow szechny o d b ió r dzieł sztuki:

W Sykstyńskiej Kaplicy taki ruch gw ar większy ja k n a dw orcu kolejowym.

30 R. C i e ś l a k , op. cit., s. 146.

31 A. B r e t o n , Pierwszy m anifest surrealizmu, [w:] Surrealizm. Teoria i p ra kty k a literacka.

Antologia, przeł. A . W ażyk, W arszaw a 1976, s. 77.

(15)

Nie m a m ow y o indyw idualnym kontakcie z arcydziełem , a słyszane n a każdym kro k u em fatyczne okrzyki tłu m u są dow odem całkow itego odpersonalizow anego „podziw iania” . Piękno uległo m uzealizacji, zostało p o d d an e stryw ializow anem u oglądow i tu ry stó w pozb aw io n y ch pretensji poznaw czych. Jego opis jest rów nież daleki od profesjonalnych kom en­ tarzy:

przew odnicy kop u lu ją pośpiesznie z pięknem w oczach turystów .

D ialo g oglądających z k u ltu rą m a la rsk ą m in io n y ch w ieków zostaje spłycony przez opow iadających:

W m uzeum w atykańskim Sobieski pod W iedniem

przew odnik objaśnia siwe A m erykanki że to k ról polski k tó ry właśnie pod W iedniem pobił Turków i uw olnił stolicę Austrii.

E t in Arcadia ego jest poem atem dow odzącym istnienia piękna w Italii,

które sprostało w ym aganiom czasu. N iestety, stało się tylko „starą dekoracją” (tak ja k i w opow iadaniu Śm ierć w starych dekoracjach) dla współczesnej ikonosfery, dla niewrażliw ych i nieprzygotow anych odbiorców . Ita lia zajmuje tylko je d n ą z ław ek w poczekalni, ja k ą je st obecnie św iat (M auriac). A w poczekalni „m o żn a co najwyżej czytać gazety” . Z aczęto liczyć, ile pięk n a p rzy p ad a „ n a głowę jednego człow ieka” . Stało się tow arem w rze­ czyw istości rządzonej przez kopulację, konsum pcję, b an ał, hybrydyczne tw ory nowoczesnych artystów . „Piękno Italii straciło sw ą siłę kulturotw órczą” [Przybylski 159]. M it Italii niczego już nie powie, to p o s pocieszającego raju n a ziemi przestał istnieć. U rocze historie przekazyw ane przez pokolenia straciły sw ą w ątpliw ą m o c pocieszania człow ieka. W szelkie zmyślenie, efektowny sztafaż poetycki postrzega poeta jak o tragicznie śmieszne w obliczu autentycznych potrzeb czytelniczych. P iękno Italii zaniem ów iło. C zas teraź­ niejszy - doskonały m o rd erca przeszłości - ujaw nił jałow ość wielom ównego d la m inionych pokoleń m itu włoskiego raju kulturow ego. D la współczesnego w ędrow ca m it Italii milczy. W E t in Arcadia ego ukazuje p o eta bankructw o kryteriów estetycznych, języka sztuki obow iązującego od czasów G oethego i W inkelm anna. Język ten okazał się atrap ą, nie kom unikuje ju ż m inionych znaczeń. D ekoracyjny ch arak ter daw nego piękna nie m a m ocy odnowy człowieka, w pływania na kształt jego osobowości, jest zaprzeczeniem właściwej dla m itu Italii w iary w zbaw czą siłę piękna. D arem n a o k azała się podróż b o h atera Różew icza do Italii, bo chociaż „piękno dotk n ęło go (i) płakał

(16)

w tym k ra ju ” , nie „narodził się p ow tórnie” . Jechał z chęcią „w yspow iadania się” , tym czasem bardziej grzeszni okazali się niedoszli spow iednicy. Nie wyciągnęli żadnych wniosków z historycznych wydarzeń i wiwatują, obserwując defiladę „żołnierzy w hełm ach stalow ych” . „ G ra ją orkiestry [...]/nikt tutaj przeciez nie będzie zabijał.” B ohater ju ż wie, że będzie zabijał, gdy „ n a ­ kręcający m ech a n izm ” w yda odpow iedni rozkaz. W iedza m ieszkańców „nördliche L andern” , których neapolitańczycy posądzali o grosse Unwissenheit, pozwoliła m u w kolorow ej defiladzie zauw ażyć „przyczynę zm ieniającą świat w poczekalnię, cywilizację w chaos” [Przybylski 164], kulturę w śmietnik, dostrzec bezmyślność ludzi, ich zdolność do szybkiego zapom inania. G oetheań- skiemu okrzykow i radości i podziw u: „A uch ich bin in A rcad ien ” , przeciw ­ stawił Różewicz swoje sm utne liryczne „próbow ałem w rócić do ra ju ” . Nie pow iodła się p ró b a poety, bo i raju artystów ju ż nie m a, i źródła sztuki śródziem nom orskiej przestały bić. Nie m a żadnej A rk ad ii, gdzie k u ltu ra oparłaby się praw om spacjalizacji czasu, gdzie trwałaby niezm ienna niezależnie od sytuacji historycznej. N aw et ta, k tó ra zrodziła się u źródeł, w środku tradycji śródziem nom orskiej, została „o d d an a na pastw ę błaznów ” [Przybylski 158], i to na d o d atek „błaznów bez k ró la ” [Rzk ]. Miejsce laudacji pod jej adresem zajęła iro n ia o d słan iająca d ystans p o d m io tu do w szelkich artefaktów , naw et tych, które reprezentują wielowiekową tradycję. Najbardziej chyba reprezentatyw nym tego przykładem jest sytuacja, w jakiej znalazł się na placu św. P io tra w W iecznym M ieście b o h a te r Śm ierci w starych

dekoracjach. Przyjechał do Rzym u z przekonaniem , iż „w ielkie św iatło się

nad nim zaświeci. W ielkie słońce” [Pr I 402]. Z tą m yślą zaczął rozw ażać w cieniu kolum ny praw a rządzące wiecznością i nieskończonością: „N ic się nie dzieje. U pływ a czas. Przez chwilę w ydaje się człowiekowi, że pojął ju ż wszystko. I właśnie w tej chwili spotkał go drobny, nieprzew idziany w ypadek [...]. Po p ro stu p tak nasrał m u n a głow ę” [Pr I 430—4 3

1]33-33 B ohater Śm ierci w starych dekoracjach nie jest tym samym „p róbującym wrócić do raju” , co p o dm iot E t in Arcadia ego. Jest on około sześćdziesięcioletnim człowiekiem, k tóry wiele przeczytał. Chodzi po Rzymie, posiłkując się ułam kam i wiedzy. Jest naiw ny, ciekawy, potrafi form ułow ać logiczne sądy na tem at dzieł sztuki, wyciągać rozsądne wnioski z obserwacji włoskiej przestrzeni kulturow ej. Podróżuje śladami Różewicza, ale nie jest porte parole poety.

(17)

Aneta Kula

ST IL L S C H W E IG E N A RCA D IEN Z U M T A D E U S Z R Ó Ż E W IC Z DAS IS T N E U E Z U R V O R L E IS E N P R O B E

( Z u s a m m e n f a s u n g )

D ie Reise von Róewicz an die Ouellen der K u ltu r des M ittelm eerraum es ist ein d er vielen Versuche, die den Ziel hatten, die W eltm itte neu aufzubauen. D ie vergeblichen, metam orphischen Reisen des verlorenen Sohnes an die m it seiner G eb u rt genetisch verbundenen O rte, die m issgelungenen Versuche der W iederholung dieser S tru k tu r, Hessen den D ichter seine H offnung w oanders suchen: die Wiege der M ittelm eerraum kultur, loci com m unes aller Topeen, Archetypen und M ythen unseres K ulturkreises. E t in Arcadie ego beweist, dass die ltaliam y th e nichts mehr N eues zeigt, ihre Schönheit w urde sprachlos. D ie G egenw art - der perfekte M ö rd er der V ergangenheit - zeigte die U n fruchtbarkeit der fü r die vergangenen G en eratio n en m ehrdeutigen M ythe des italienischen K ulturparadises. M eine E rorerung ist ein V ersuch, den Poem im Z usam m enhang m it dem B an k ro tt der bisherigen Esthetiksprachen abzulesen.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Można też pisad w Ms Wordzie i wzory wpisywad używając Microsoft Equation (jest dostępny w każdej wersji edytora), a następnie zapisany plik załączyd do listu. Nazwa pliku

Można też pisad w Ms Wordzie i wzory wpisywad używając Microsoft Equation (jest dostępny w każdej wersji edytora), a następnie zapisany plik załączyd do listu.

Pokój w mieszkaniu jest w tej części dramatu i miejscem, gdzie Ewa przeżywa swą samotność, ale jest także znakiem jej ontycznego uzupełnienia — Ewa (kobieta) może

Electrochemical oxidation of cocaine on BDD working electrode with on- line mass spectrometry detection .... Cocaine oxidation on GC working

Informator Archeologiczny : badania 5, 265-266 1971.. Sprawozdanie opraoował mgr Ta­ deusz

Based on the focal points of the implementation strategy for asset management of Rijkswaterstaat (van der Velde et al., 2010, van der Velde et al., 2012), we included seven

zapalenia oskrzeli, płuc, zapalenia mięś- ni, zapalenia serca, niewydolności nerek, a te groźne powikłania mogą prowadzić do zgonu, dlatego warto się zaszczepić i wtedy

Historia filozofii — zgodnie z zamierzeniem Autora — jest połykana przez środowisko humanistyczne, a także przez inteligencję z innych kręgów, kiedy trzeba robić