• Nie Znaleziono Wyników

"Nie-Boska komedia" - romantyczny moralitet

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Nie-Boska komedia" - romantyczny moralitet"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Iwona Bartczak

"Nie-Boska komedia" - romantyczny

moralitet

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 4, 45-71

(2)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S FO L IA L IT T E R A R IA P O L O N IC A 4, 2001

Iw o n a B a r tc z a k

N IE -B O S K A K O M E D IA - R O M A N T Y C Z N Y M O R A L IT E T *

I. DLACZEGO MORALITET?

Z ofia N iem ojew ska-G ruszczyńska w ro zp raw ie D ram at Krasińskiego

o ludzkości - drzewie spróchniałym, pośw ięconej N ie-B oskiej kom edii, określa

ją m ianem m o ralitetu rom antycznego o zatw ardziałym grzeszniku1. N iew ąt­ pliwie stwierdzenie to m oże budzić uzasadniony sprzeciw, odw ołuje się wszakże do odległej czasow o (również dla tw órcy dziew iętnastow iecznego) tradycji literackiej2.

M oralitet to jeden z podstaw ow ych, o b o k m isterium , m iracle, farsy o raz ukształtowanej dość późno, bo dopiero w XV w. kom edii satyrycznej (tzw.

sottie), gatunków d ra m a tu średniow iecznego. J a k w skazuje nazw a, p o d ­

porządkow any był funkcji dydaktycznej. Celowi um oralniającem u służył niew ątpliwie w ybór głów nego i zw ykle ty tułow ego b o h a te ra . Był nim pozbaw iony wszelkiego personalnego d ookreślenia K ażd y , będący typow ym reprezentantem rodzaju ludzkiego i figurą ludzkości w ogóle3.

W swej wczesnej, czystej wersji (zanim zaczął się m ieszać z k om edią satyryczną czy farsą) m oralitet rozgrywał się, ja k podaje M ieczysław B rahm er,

* Praca ta, w nieco zmienionej postaci, stanowiła pierwotnie część większej nieopublikowanej całości zatytułowanej Anioły i diabły w trzech wielkich dramatach romantycznych {„Dziadów"

cz. III, „Kordianie” i ,,N ie-Boskiej kom edii,T).

1 Z. N i e m o j e w s k a - G r u s z c z y ń s k a , Dram at Krasińskiego o ludzkości - drzewie

spróchniałym, [w:] Walka Szatana z Bogiem w polskim dramacie romantycznym , „Rozprawy

PAU. Wydział Filologiczny” 1935, s. 30.

2 Moralitet ukształtował się w XIV w., lecz pierwsze utwory o charakterze moralitetowym pojawiły się na gruncie niemieckojęzycznym już w XII w. Czas największego rozkwitu gatunku przypada na wiek XV i pierwszą połowę XVI. Patrz: J. A b r a m o w s k a , Moralitety hasło w: Słownik literatury staropołskiejy red. T. Michałowska, Wrocław 1990, s. 485-488; A . N i c o 11,

Dzieje dramatu, t. 1, tłum. H. Krzeczkowski, W. Niepokólczycki, J. Nowacki, Warszawa 1975,

s. 151-154, zwłaszcza zaś: M . B r a h m e r , Teatr średniowieczny krajów zachodniej Europy, Łódź 1954 (lam szczególnie rozdz. M oralitet - komedia satyryczna, s. 51-61).

3 J. Abramowska podaje: „ Schemat głęboki [moralitetu - I. B.] pokazuje dzieje rodzaju

ludzkiego w pięciu zasadniczych fazach: stan łaski, upadek, pokuta, zbawienie” (op. cit., s. 485).

(3)

46 Iw ona Bartczak

„w spółcześnie albo p oza czasem dziejowym , i z rzad k a tylko zachow ywał p o z o ry h isto ry czn o ści [...]” 4. Z aw ierał tra d y c y jn ie ch rz e śc ija ń sk ą wizję w szechśw iata, w którym ziem ia - zasadnicze miejsce akcji - w spółistnieje z niebem i piekłem (oraz z wydzielonym ew entualnie czyśćcem). B ohater otoczony rzeszą upostaciow ionych alegorycznie cn ó t z jednej, a w ystępnych skłonności, przyw ar i grzechów z drugiej strony, ochran ian y przez anioły i świętych, atakow any przez diabły, przebyw ał d uchow ą drogę od upadku przez nawrócenie, żal za grzechy, Boże zmiłowanie do ostatecznego zwycięstwa - zaproszenia do raju. T o w wersji optym istycznej, k tó ra, ja k łatw o się dom yślić, nie jest jedyną. W pesym istycznym , odstraszającym w ariancie fabularnym m am y do czynienia z zatw ardziałym grzesznikiem , k tóry nie p o p raw ia swego życia, dlatego też trafia ostatecznie do piekła, by cierpieć tam m ęki po wieczne czasy. D o tego w łaśnie w arian tu odw ołała się Zofia N iem ojew ska-G ruszczyńska we w spom nianej wcześniej pracy.

W ydaje się, że opatrzenie m łodzieńczego d ram atu Z ygm unta K rasińskiego nazw ą: m o ralitet rom antyczny, jest celowe i słuszne. N ie chodzi tu, rzecz jasna, o to, by doszukiwać się w nim odnow ienia bądź wiernego naśladow ania średniow iecznego gatunku, lecz o dostrzeżenie i zbadanie zbieżności w kształ­ tow aniu wizji św iata i człowieka.

D ra m a t osobisty hrabiego H en ry k a przeprow adzony został w N ie-Boskiej

kom edii w oparciu o schem at m oralitetow y. B ohater staje się ośrodkiem

zm agań między siłami boskim i i piekielnym i, a staw ką w tej grze jest zbaw ienie jego duszy. N ie jest on oczywiście, ja k w praw dziw ym m oralitecie, typow ym , reprezentatyw nym przedstaw icielem ro d u ludzkiego, lecz, ja k przystało n a m o ralitet rom antyczny, w ybitną indyw idualnością.

H istoria życia hrabiego w pisana została w konflikt o wymiarze ogólnoludz­ kim. K rasiń sk i dostrzega dw a w ym iary rzeczywistości, w której żyje i działa człowiek - historyczny i transcendentny. M a św iadom ość ich wzajem nego przenikania się, p róbuje dociec, n a jakiej zasadzie o pierają się ich w zajem ne związki. W świecie N ie-B oskiej kom edii nie tylko człowiek ja k o indyw iduum , ale i cała ludzkość znajduje się pod nieustającą k o n tro lą i przem ożnym wpływem niewidzialnej, a stale obecnej sfery m etafizycznej. P o d o b n ie ja k w średniowiecznym m oralitecie jest ona realnie istniejącą, autonom iczną rzeczy­ w istością duchow ą, ingerującą w św iat ziemski ja k o czynnik względem niego zew nętrzny. R ów nież Bóg jest w dram acie m łodego ro m an ty k a tran scen d en t­ nym Stw órcą i A bsolutem istniejącym poza zm iennością dziejów, nie zaś wcielonym w historię Bogiem dziew iętnastow iecznych filozofów.

K ra siń sk i w swej bogatej k o respondencji w ielokrotnie d aw ał w yraz przekonaniu, że żyje w epoce rozkładu, u końca starego porządku. Nie-Boska

kom edia owo prześw iadczenie p o tw ierd za i p o w tarza. Z daniem a u to ra ,

(4)

Nie-Boska komedia - rom antyczny m oralitet 47

człowiek nie jest w stanie sam z siebie zapew nić postępu ludzkości i m oże działać w obrębie św iata historycznego jedynie w k ieru n k u nieboskim . Bóg zaś pozwoli dziejom rozw ijać się sam oczynnie tylko d o chwili osiągnięcia chaosu, a w tedy przyjdzie, by odm ienić oblicze ziemi5. Los św iata jest więc ostatecznie uzależniony od nieodgadnionych planów O patrzności względem niego.

D la interpretacji d ra m a tu istotne w ydaje się dostrzeżenie tragicznej kolizji pom iędzy h isto rią ja k o dziejam i ludzkości a życiem jed n o stk i, w przęgniętej w ich bieg często wbrew swej woli lub, ja k w przypadku b o h atera Nie-Boskiej

komedii, n a w łasną zgubę. Jednostki, k tó ra jest także, a raczej przede w szyst­

kim, cząstką niepoznaw alnego uniw ersum , w plecioną w św iat, będący aren ą odwiecznych zm agań m etafizycznych sił św iata i ciem ności. Z m ag ań , któ re i jego, ja k o jednostkow ego bytu, dotyczą. T o dodatk o w o kom plikuje sytuację człowieka w świecie, determ inuje i u tru d n ia w ybory.

II. ZAŚWIATY I ICH M IESZKAŃCY

W dram acie Krasińskiego, podobnie jak w moralitecie, ziemia współistnieje ze światem duchów , k tóry zgodnie z tradycyjnym i w yobrażeniam i chrześ­ cijańskimi dzieli się na królestwo Boga - niebo i Szatana - piekło (przekonania o istnieniu sfery pośredniej - czyśćca - N ie-B oska kom edia nie pow tarza). Zachow any został rów nież nie m niej tradycyjny, pionow y u k ład przestrzeni6. Niebo związane jest z kierunkiem ku górze. P an k racy w idzi zstępującego C hrystusa n a w ysokości obłoków , głos zm arłej m atk i O rcia wzywającej duszę chłopca daje się słyszeć z góry. A nioł Stróż zawsze znajduje się p onad ziemią. Piekła szukać należy n a przeciwległym biegunie, a więc w kierunku ku jej w nętrzu. C h ó r złych duchów w spom ina o piekielnych sklepach, czyli piwnicach, uw iedzionego przez Dziewicę M ęża diabły p ró b u ją zepchnąć w otchłań. T ak że h ra b ia H en ry k , k tó ry przed sam obójczym skokiem z baszty dośw iadcza wizji swej pośm iertnej potępieńczej egzystencji, widzi ją chyba w dole, w głębi przepaści.

s M . J a n i o n , Nie-Boska kom edia". Bóg i świat historyczny, [w:] Romantyzm. Studia o ideach i stylu, Warszawa 1969.

4 Teksty biblijne wspominają o podziale nieba na kilka coraz to wyższych kręgów (zwykle siedem, a tylko wyjątkowo trzy lub dwa). Znalazło to wyraz w ukształtowanym w okresie średniowiecza modelu wszechświata, według którego Ziemię otaczają puste, przezroczyste kule, jedna zawiera drugą. W każdej tkwi świecące ciało: Księżyc, Merkury, Wenus, Słońce, Mars, Jowisz, Saturn. Dalej znajduje się Stellatum („niebo gwiaździste”), a powyżej Primum Mobile - sfera pierwszego ruchu. Poza nią przebywa sam Stwórca, który napędzając owo tajemnicze Primum Mobile, wywołuje ruch całego kosmosu (patrz: C. S. L e w i s , Odrzucony obraz, przeł. W. Ostrowski, Warszawa 1986, tam: Części wszechświata, s. 70-76).

(5)

48 Iw ona Bartczak

W pisany w d ram at o b raz rajskiego królestw a zdaje się być oparty w swych ogólnych zarysach na wizji kształtow anej przez Biblię i naukę K ościoła, a dopełniony elem entam i będącym i w ytw orem tw órczej im aginacji Krasińskiego. Jest ono mieszkaniem aniołów oraz dusz zmarłych, odbierających swą w ieczną nagrodę. P o eta m a św iadom ość istnienia g atunków anielskich7, ale zaznacza to tylko ja k b y przypadkow o i nie rozw ija tego zagadnienia. W spom ina jedynie o klasie wyższej niż zwykli aniołow ie - o archaniołach, naw iązując do utrw alonej przez tradycję opowieści o strąconym z nieba Lucyferze8. K iedy bitw a o O kopy Świętej T rójcy zbliża się nieuchronnie do tragicznego finału, h ra b ia H en ry k m ów i: „C złow iekiem być nie w arto - A niołem nie w arto - Pierwszy z A rchaniołów po kilku w iekach, tak jak m y po kilku latach bytu uczuł nudę w sercu swoim i zapragnął potężniejszych sił [...] {Część czwarta, s. 144)9.

Bliżej nie określoną, a m oże nieskończoną przestrzeń niebieską w Nie-

B oskiej kom edii zaludniają niezliczone istoty duchow e o różnym stopniu

7 Spekulacje co do liczby, rodzaju i sposobu p o g rupow ania isto t anielskich były przyczyną, sporów teologów od wczesnego średniowiecza. W spółczesna angelologia nie w yjaśnia ostatecznie tej kwestii. Biblia d o ty k a jej n a d er sporadycznie i nie objaśnia gruntow nie. Najpowszechniej p rzy jął się p o d ział zap ro p o n o w an y w VI w. przez Pseudo-D ionizego A reo p ag itę, k tóry u p o rządkow ał duchy czyste w trzech hierarchiach i dziewięciu chórach: pierw sza hierarchia: trzy gatunki - Serafiny, Cherubiny, Trony; d ru g a hierarchia: trzy gatunki - Panow ania, M oce, C noty; trzecia hierarchia: trzy gatunki - K sięstw a (K siążęta), A rchaniołow ie, Aniołowie. Aniołowie („anioł” to zarówno określenie ogólne odnoszące się d o wszystkich bytów doskonałych, ja k i nazw a gatunkow a) z dwóch pierwszych hierarchii k rążą w okół tro n u B oga, kontem plując nieustannie Jego osobę. Człowiekiem zajm ują się gatunki z trzeciej hierarchii, przy czym K sięstw a otaczają opieką narody, w sprawy ludzkiej jednostki ingerują tyko dw a ostatnie gatunki. A rchaniołow ie, ja k o klasa wyższa, interesują się m om entam i w yjątkow o ważnymi w życiu (zwłaszcza duchow ym ) człowieka. A niołow ie tow arzyszą m u n a co dzień. Encyklopedia

katolicka, t. 1, red. F. Gryglewicz, R. Łukaszyk, Z. Sułowski, Lublin 1998, s. 608.; C. S.

L e w i s , op. cit., s. 56-67.

я Encyklopedia katolicka (t. 1, s. 608) podaje, że jest to p raw dopodobnie późnojudaistyczna legenda, zaznaczona zaledwie w dw óch miejscach Now ego Testam entu - w D rugim Liście św. P iotra A p ostoła oraz w Liście św. Judy A postoła:

„Jeżeli bowiem Bóg aniołom , którzy zgrzeszyli, nie odpuścił, ale wydał ich d o ciemnych lochów T a rtaru , aby byli zachowani n a sąd; jeżeli starem u światu nie odpuścił, ale ja k o ósm ego N oego, k tóry ogłaszał sprawiedliwość, ustrzegł, gdy zesłał p o to p n a świat bezbożnych” (2P. 2, 4-5).

„P ragnę zaś, żebyście przypom nieli sobie, choć raz n a zawsze wiecie ju ż wszystko, że Pan, k tó ry wybawił naród z Egiptu, następnie w ytracił tych, którzy nie uwierzyli; i aniołów tych, k tórzy nie zachowali swojej godności, ale opuścili własne m ieszkanie, spętanych wiekuistymi więzami zatrzym ał w ciemnościach n a sąd wielkiego d n ia ” (Jud. 5-4).

Legendę tę rozw ija apokryficzna K sięga H enocha z I w. p o C hrystusie (zob. M . R o ż e k ,

Diabeł w kulturze polskiej, K rak ó w 1993, s. 16).

Jeśli nie w skazuję inaczej, cytaty biblijne p o chodzą z Biblii Tysiąclecia.

9 W szystkie cytaty z dram atu Z. K rasińskiego p o chodzą z wydania: Z. K r a s i ń s k i ,

(6)

doskonałości. M iędzy obyw atelam i niebios istnieje hierarchia. G łos m atk i mówi O rciow i o przebyw ających tam aniołach, duchach wyższych i niższych (zdaje się, że jest to zw iastun koncepcji ewolucji duchów d o przeanielenia, któ rą K rasiński w prow adzi d o swego system u m etafizycznego nieco później, a wyrazi chyba najpełniej w Traktacie o Trójcy). W spółżyją one w jakiejś przedziwnej harm onii. W olno im k o n tak to w ać się, nie są od siebie o d ­ dzielone. D usza M arii b łąk a się p o całych przestw orzach i zbiera od ich m ieszkańców dary dla syna-poety. W ten sposób o p o w iad a o tym n a ­ tchnionem u dziecku:

Ja błąkam się wszędzie, Ja wszędzie się wdzieram, G dzie światów krawędzie, G dzie aniołów pienie, I d la ciebie zbieram K ształtów roje, O dziecię moje! Myśli i natchnienie. I od duchów wyższych, I od duchów niższych Farby i odcienie, Dźwięki i prom ienie

Zbieram d la ciebie. (Część druga, s. 71)

Zaś M ąż, nad którym w czw artej części d ra m a tu duchy odb y w ają sąd i wieszczą m u wieczne potępienie, zw raca się do nich w następujących słowach: „Z nam ja was, podłe duchy latające w śród ogrom ów anielskich”

(Część czwarta, s. 138).

Jeżeli pozbierać i zestawić w szystkie d ro b n e szczegóły u k ry te w tekście, otrzyma się poetycki, nie pozbaw iony czaru o b raz nieba. W ydaje się, że K rasiński w idział je w swej poetyckiej w yobraźni ja k o bezgraniczny obszar wypełniony m nóstw em świetlistych eterycznych isto t i aniołów pozostających w ciągłym ruchu, jak o krainę wszelkiego piękna, z której pochodzą natchnienia prawdziwego poety.

Z kolei wizja piekła nie jest ta k jed n o ro d n a . A u to r N ie-B oskiej kom edii

w pisał w n ią dwie, w yraźnie odm ienne, koncepcje diabelskiej dziedziny.

Pierwszy o b ra z królestw a ciem ności w yłania się z w ypow iedzi C h ó ru złych duchów z p o c z ą tk u u tw o ru . Bez w iększego tru d u dostrzeżem y w nim nawiązanie do dem onologii ludow ej. Piekło w tej wersji to podziem ne państwo zam ieszkałe przez diabły, któ re obdarzo n e są cecham i a n tro p o m o r- ficznymi. N ie w iadom o w praw dzie nic n a tem at ich w yglądu, ale w ykonują

(7)

50 Iw ona Bartczak

ludzkie czynności: B elzebub10 nam alow ał o braz E denu, jego towarzysze zalepili w nim dziury i posm arow ali płótno pokostem , wypchali starego orła. W szystko to nam acalne, m aterialne. Stąd, zdaje się, pochodzi M efisto, który pojaw ia się w ludzkiej postaci i udaje brzuchom ów cę. Stanisław D obrzycki11 uw aża, że w prow adzenie go do d ra m a tu należy uznać za swego rodzaju reminiscencję z lektury Fausta G oethego i niew ątpliw ie m a słuszność, Jednak ów czart w kapeluszu przywodzi także na myśl skojarzenia z ludowym diabłem cudzoziem skim , którego w izerunek rozpow szechnił się znacznie w czasach rozbiorow ych. P oczątkow o przedstaw iano go ja k o śmiesznego fircyka ubranego przew ażnie z niem iecka, z czasem w dziew ać zaczął po p ro stu czarny lub czerw ony frak, m ógł być rów nież „ u b ran y po m iejsku” . Zawsze jed n a k m iał ze sobą kapelusz12.

Zupełnie inny ch arak ter m a obraz piekła zam knięty w wizji hrabiego H enryka, której dośw iadcza na chwilę przed sam obójczym skokiem w prze­

10 Belzebub to dem on biblijny. Stary T estam ent w ym ienia go ja k o b ożka Filistynów, w spom ina o nim zresztą tylko D ru g a Księga K rólewska:

„O chozjasz zaś w ypadł przez k ra tę swej górnej ko m n aty w Sam arii i chorow ał. Wysłał więc posłańców m ów iąc d o nich: «Idźcie, wywiadujcie się u Belzebuba, boga E k ro n u , czy wyzdrowieję z tych m oich chorób». Lecz anioł Jahw e pow iedział do Eliasza z Tiszbe: «Wstań, wyjdź naprzeciw posłańców króla Sam arii i powiedz im: Czyż nie m a Boga w Izraelu, że wy idziecie wywiadywać się u Belzebuba, boga Ekronu?» [...] Kiedy posłańcy wrócili do Ochozjasza, rzekł d o nich: «Czemu ju ż powróciliście?» Odpowiedzieli m u: «Jakiś człowiek wyszedł naprzeciw nas i rzekł d o nas: Idźcie, wróćcie do króla, k tó ry was wysłał i powiedzcie m u: tak mówi Jahwe: Czyż nie m a Boga w Izraelu, że ty polecasz wywiadywać się u Belzebuba, boga Ekronu? D lateg o z łoża, do którego wszedłeś, ju ż nie zejdziesz, poniew aż um rzesz n a pewno!»” (2 K ról. 1, 2-3 i 5-6, podobnie: 2 K ról. 1, 16).

D o p iero N ow y T estam en t czyni z B elzebuba nieczystego d ucha. Im ię jeg o d aje się wytłum aczyć ja k o „w ładca m uch” , bowiem Z ebub znaczy m ucha. W. F a l l e k podaje: „Nazwa ta pochodzi stąd, że albo Belzebub sam ukazyw ał się ja k o m ucha, alb o dlatego, że miał usunąć z W schodu plagę m u ch ” ( t e n ż e , M o tyw y biblijne w I I I cz. „D ziadów " M ickiewicza, „R o czn ik 1 G im nazjum M ęskiego Tow arzystw a Żydow skiego Szkół Średnich w Ł o d zi” 1930/1931 (1932), s. 232). Teksty now otestam entow e w ynoszą go d o rangi najwyższego z diabłów . Ew angelia św. M ateusza podaje:

„W ów czas przyprow adzono M u opętanego, k tóry był niew idom y i niem y. U zdrow ił go, lak że niem y mógł mówić i widzieć [...]. Lecz faryzeusze, słysząc to, mówili: «On tylko przez Belzebuba, władcę złych duchów , wyrzuca złe duchy» (M at. 12, 22 i 24).

Podobnie u św. Łukasza i M arka:

„N ato m iast uczeni w Piśmie, którzy przyszli d o Jerozolim y mówili: «M a Belzebuba i przez w ładcę złych duchów wyrzuca złe duchy»” (M ar. 3, 22).

„Lecz niektórzy z nich rzekli: «Przez Belzebuba, władcę złych duchów , wyrzuca złe duchy»” (Łuk. 11, 15).

Tradycja chrześcijańska czyni z niego księcia dem onów podległego Lucyferowi. 11 S. D o b r z y c k i , ,,N ie-Boska kom edia” , „R ozpraw y Akadem ii Um iejętności. Wydział Filologiczny” , K rak ó w 1907.

(8)

Nie-Boska komedia - rom antyczny m oralitet 51

paść. Przytoczm y odnośny fragm ent: „W idzę ją całą czarn ą, obszaram i ciemności płynącą do m nie, w ieczność m oją, bez brzegów , bez wysep, bez końca, a p o śro d k u jej Bóg, ja k słońce, co się wiecznie pali - wiecznie jaśnieje - a nic nie ośw ieca” ( Część czwarta, s. 147).

M am y tu d o czynienia nie tyle z przestrzenią, ile raczej stanem , w którym trw ać m usi bez k o ń ca dusza potępiona. Jej m ę k a polega n a przebyw aniu z dala od źródła m iłości i dobroci jak im jest Bóg, z zachow aniem stałej św iadom ości Jego istnienia; n a nieustannym trw aniu w ciem ności i tęsknocie do św iatła, n a przekonaniu, że nie nadejdzie wyzwolenie. N igdy nie będzie kresu męczarni ani chwili w ytchnienia (to chyba oznacza b rak brzegów i wysp w obrazie, k tóry w ódz arystokratów ogląda oczym a duszy). Z ta k ą koncepcją piekła bez zastrzeżeń zgodziłby się każdy teolog katolicki. W izja M ęża jest m onum entalna, groźna, niem ożliw a do ogarnięcia. N ie m ają n a n ią w pływu powszechne w yobrażenia, k tó re schem atyzują o b raz królestw a ciem ności na użytek ograniczonego ludzkiego rozum u i odzierają go z właściwej m u grozy.

D uchy zbaw ione i p otępione są od siebie oddzielone i żaden k o n ta k t między nim i nie jest możliwy. B o h ater d ra m a tu m a pełną św iadom ość takiego stanu rzeczy, czego św iadectwem są przepełnione żalem słow a, które w przeczuciu rychłej śmierci kieruje d o syna: „ R ó żn e d rogi nasze - ty zapomnisz o m nie w śród chórów anielskich, ty kropli rosy nie zrzucisz m i z góry - O Jerzy - Jerzy - o synu m ój!” ( Część czwarta, s. 145). Ł atw o dostrzec tu aluzję do ewangelicznej przypowieści o Łazarzu, który przebyw ając w niebie nie m oże zbliżyć się do cierpiącego w ogniu piekielnym bogacza, by zwilżyć m u u sta i ulżyć w katuszy. O to co o d p o w ia d a A b ra h a m wzywającemu litości potępionem u: „[...] między nam i a w am i zionie ogrom na przepaść, ta k że nikt, choćby chciał, stąd d o w as przejść nie m oże ani stam tąd do nas się przedostać” (Ł uk. 16, 26).

III. FIGURA ANIOŁA STRÓ ŻA

Jedynym w ysłannikiem niebios tow arzyszącym h rabiem u H enrykow i jest Anioł Stróż, a więc jego indyw idualny o p ie k u n 13. P ojaw ia się on rzad k o i tylko w początkow ych częściach u tw o ru , obejm ujących d ra m a t osobisty

11 Encyklopedia katolicka (t. 1, s. 615) podaje, że istnienie aniołów stróżów nie jest dogmatem wiary, jednak teologowie katoliccy są zdania, iż nauka o nich jest uzasadniona. Dkreślenie „anioł stróż” nie występuje w Biblii, ale w Ewangelii św. M ateusza (18, 10) mówi się o „własnych” aniołach maluczkich, a według słów Psalmu 91 (11-12) Bóg powierzył człowieka troskliwej opiece aniołów. Niektórzy Ojcowie Kościoła (Bazyli Wielki, Jan Chryzostom, Hieronim, Augustyn) wyprowadzili stąd wniosek, że każdemu chrześcijaninowi z chwilą narodzenia przydzielony zostaje duch czysty, który sprawuje nad nim opiekę aż do śmierci.

(9)

52 Iw ona Bartczak

bohatera. W Części pienvszej występuje trzykrotnie ja k o postać, zaś w Części

drugiej tylko raz, ja k o „G łos A nioła S tró ża” . Jego obecność w świecie

przedstaw ionym je st właściwie jedynie zaznaczona. A ni didaskalia, ani też tekst główny nie d ostarczają żadnych w skazów ek, k tó re pozw alałyby na bliższe sch arak tery zo w an ie tej postaci i zaśw iadczały o w yobrażeniach poety. W iem y tylko tyle, że nigdy nie schodzi n a ziemię, zawsze znajduje się ponad św iatem ludzi, a z żywiołów ziem skich u p o d o b ał sobie powietrze. P osiada zdolność przem ieszczania się w przestrzeni. Po w ygłoszeniu swej pierwszej kwestii „przelatuje” (didaskalia, Część pierwsza, s. 44), ale nie ma inform acji co do sposobu, w ja k i lot ten się odbyw a. Jest to zresztą jedyny m om ent, w którym wykazuje rzeczyw istą aktyw ność ruchow ą. W następnym obrazie widzimy go kołyszącego się nad kościołem , a gdy przybyw a, by ocalić M ęża popychanego k u otchłani przez złe duchy, odnajdujem y w d id as­ kaliach lakoniczną uwagę: „p o n ad m o rzem ” (Część pierwsza, s. 59), która zdaje się sugerow ać, że anioł p o zo staje tu ta j w b ezruchu, je st jakby zaw ieszony nad w zburzonym i falami. Z tym wszystkim spraw ia on wrażenie statycznej, bezbarw nej figury, w staw ionej po to tylko, by dopełnić strukturę św iata przedstaw ionego, w którym w spółistnieć m ają ziem ia, piekło i niebo. W p o rów naniu z diabelskim i przeciw nikam i, przebiegłym i i nad wyraz aktyw nym i, m a on raczej m ałe m ożliw ości bezpośredniego oddziaływ ania n a b o h atera i nie stanow i dla nich realnej przeciwwagi.

K o n stru u ją c w ypow iedzi anielskie, K ra siń sk i w ykorzystyw ał gotow e form uły, których pochodzenie określić m ożna bez większego trudu. Przekazane n a w stępie posłannictw o p o k o ju przejęte zostało z Ew angelii św. Łukasza. W edług niej po oznajm ieniu pasterzom radosnej wieści o naro d zin ach w Betlejem, zastępy anielskie głosiły: „C h w ała n a w ysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej w oli” (2, 14)M. Słowa te spopularyzow ały liczne kolędy.

Uciszenie m o rza przez A nioła Stróża przyw odzi n a m yśl biblijną scenę, w k tó rej Jezus p o sk ram ia w icher i w zb u rzo n e fale Je z io ra G enezaret. O zdarzeniu tym w spom inają trzej ewangeliści: M ateusz (8, 24-26), M arek (4, 37-39) i Ł u k asz (8, 23-24). W ypow iedziane zaraz po tym słowa: „W racaj do d o m u i nie grzesz w ięcej” , są p a ra fra z ą słów C hrystusa skierow anych d o kobiety oskarżonej o cudzołóstw o. Z relacji św. Jan a w ynika, że Jezus rzekł do niej: „Idź, a od tej chwili ju ż nie grzesz” (8, 11).

W C zęści drugiej głos anielskiego o p iekuna udziela boh atero w i n a ­ stępującego pouczenia: „Schorzałych, zgłodniałych, rozpaczających pokochaj 14 Przytoczony wers pochodzi z N owego Testam entu w przekładzie J. W ujka. Biblia

Tysiąclecia podaje go w brzmieniu: „C hw ała Bogu n a wysokościach, a n a ziemi pokój ludziom

(10)

Nie-Boska komedia - rom antyczny m oralitet 53

bliźnich tw oich, biednych bliźnich tw oich, a zbaw ion będziesz” (s. 75). Jest w nim zaw arte przypom nienie C hrystusow ego przykazania m iłości, skiero­ wanego głównie d o potrzebujących, względem których zastosow ać m ożna przepisane przez K ościół uczynki m iłosierne15.

A nioł S tróż wie, że je d y n a d ro g a do zbaw ienia wiedzie poprzez ew an­ geliczne cnoty, d la których szacunku m a b o h a te ra nauczyć życie rodzinne. D latego też anioł wzywa d la niego d o b rą i sk ro m n ą żonę, zapow iada narodziny dziecka. U nosząc się n a d kościołem , w któ ry m d o k o n u je się sakram ent m ałżeństw a, pod k reśla jego uśw ięcającą m oc. Siłą sak ram en tu chrztu przyjm ow anego przez O rcia ucisza bałw any m orskie, ra tu je hrabiego H enryka od śm ierci i wiecznego potępienia.

IV. CHARAKTERYSTYKA PO STACI I SP O SO B Ó W ODDZIAŁYW ANIA W YSŁANNIKÓW PIEKŁA

Złe duchy z N ie-B oskiej kom edii zostały sk o n stru o w an e bez w ątpienia w oparciu o o b raz S zatana biblijnego, zw łaszcza zaś now otestam entow ego. Już sam a jego nazw a jest znacząca i zaw iera w sobie zwięzłe objaśnienie jego natury. W P raktycznym słowniku biblijnym czytamy: „S zatan oznacza w języku hebrajskim pierw otnie każdego, k to się zachow uje ja k przeciw nik czy w róg” 16. S eptuaginta, grecki przekład Starego T estam en tu z III w. przed narodzeniem C hrystusa, w prow adza słowo diabolos, czyli oszczerca17. Bo też szatan jest wielkim kłam cą i m istrzem m istyfikacji. Z eno z W erony poucza w swych T raktatach, że zw ykłą m eto d ą działania złych duchów są podstępne oszczerstwa i schlebianie18. W Starym Testam encie Szatan występuje wprawdzie w roli kusiciela, ale jego sw oboda zdaje się być w yraźnie ograniczona. D ziała zwykle za pozw oleniem Boga, jest często w ykonaw cą Jego woli i przejaw em Bożej spraw iedliw ości. W N ow ym T estam encie

15 K atechizm K ościoła katolickiego wymienia siedem uczynków m iłosiernych względem duszy i tyleż uczynków miłosiernych względem ciała:

Uczynki miłosierne względem duszy: Uczynki miłosierne względem ciała:

1. Grzeszących upom inać; 1. G łodnych nakarm ić; 2. N ieum iejętnych pouczać; 2. Spragnionych napoić; 3. W ątpiącym dobrze radzić; 3. N agich przyodziać; 4. Strapionych pocieszać; 4. Podróżnych w dom przyjąć; 5. K rzyw dy cierpliwie znosić; 5. W ięźniów pocieszać; 6. U razy chętnie darow ać; 6. Chorych nawiedzać; 7. M odlić się za żywych i um arłych. 7. U m arłych pogrzebać.

16 Praktyczny słownik biblijny, red. A. G rabner-H aider, przeł. i oprać. T. M ieszkowski, P. Pachciarek, W arszaw a 1995, s. 1264.

17 Zob. M . R o ż e k , op. cit., s. 15.

(11)

54 Iw o n a Bartczak

diabły obecne są znacznie częściej. Zły duch posuw a się naw et do kuszenia sam ego C hrystusa.

K rasiń sk i nie próbuje łagodzić grozy zła. Pozostaje o no w dram acie siłą w ielką i destrukcyjną. A u to r N ie-B oskiej kom edii z pew nością zgodziłby się z papieżem Paw łem VI, k tó ry twierdził: „Z ło nie jest więc tylko jakim ś brakiem , lecz jest siłą działającą, istnieje w postaci żywej istoty duchow ej, istoty przew rotnej [...]” 19.

P osłannicy piekieł w ystępują n a p o czątk u u tw o ru ja k o C h ó r złych duchów , a więc isto t niem aterialnych, pozbaw ionych cielesnej form y. Jeżeli oddziałują na b o h atera bezpośrednio, są dla niego niew idoczni. Słyszy ich głosy, czuje dotyk, ale zobaczyć ich nie m oże. W scenie nad przepaścią w oła przecież do natrząsających się z niego diabłów : „P okażcie m i się, weźcie postać, k tó rą bym m ógł zgiąć i obalić” (Część pierwsza, s. 58). A p otem czuje, że ja k a ś siła p cha go w k ierunku przepaści: z tyłu tłum ludzi w siadł mi na barki i prze ku otchłani (s. 59) - pow iada zrozpaczony M ąż. P oprzez dobiegający nie w iadom o skąd głos, złe duchy p rzypom ną m u o sobie jeszcze w kilkanaście lat po śm ierci żony, a naw et podczas zw iedzania obozu P ankracego. N ajniebezpieczniejsze są je d n a k wtedy, gdy zdecydują się działać p od osłoną cielesnego kostium u. Człow iek bow iem łatw o zaw ierza tem u, co widzi. Z daw ali sobie z tego spraw ę Ojcowie K ościoła i starali się przestrzec ludzi. Czyni to T ertu lian , k tó ry w swym

Traktacie o duszy pisze: „S zatan m oże przybrać postać anioła św iatłości

[...]. A naw et przy końcu św iata będzie głosił, że jest Bogiem , będzie czynił cudow ne znaki, aby uwieść - o ile to możliwe - naw et w ybranych” 20.

D ziałania przebiegłych piekielnych dręczycieli w dram acie K rasińskiego są przem yślane i celowe. P o tra fią oni w ykorzystać słabości b o h atera, właściwości jego psychiki i rodzaj wrażliwości. Jest rom antycznym po etą, więc za narzędzia służące do uw iedzenia o b io rą ucieleśnienia rom antycznych m itów .

Pierwsza zjawa, ukazująca się hrabiem u Henrykowi, to D ziew ica-kochanka, będąca odzwierciedleniem ideału stw orzonego w jego poetyckiej w yobraźni. P rzenika o n a najpierw do snu M ęża, potem zaś pozw ala oglądać się także n a jaw ie. W arto zatrzym ać się n a chwilę przy tej postaci, gdyż, kiedy przyjrzeć się jej bliżej, okazuje się, że jest o n a ciekawie sk onstruow ana.

Jej pojaw ienie się poprzedza um ieszczona w didaskaliach inform acja: „ D u c h Zły p od p o stacią Dziewicy [...]” (Część pierwsza, s. 46). N ieco wcześniej diabły nazyw ają ją „cieniem nałożnicy um arłej w czoraj” (Część

pierwsza, s. 44). Zaś o n a sam a m ów i o sobie: „N iedaw nom jeszcze biegała

” Cyt. za: M . R o ż e k , op. cit., s. 269.

20 Cyt. za: Z. N i e m o j e w s k a - G r u s z c z y ń s k a , „D ziady" drezdeńskie ja k o dramat

(12)

Nie-Boska kom edia - rom antyczny m oralitet 55

po ziemi w ta k ą sam ą p o rę” (Część pierwsza, s. 46). Jest to więc dusza grzesznej kobiety i zły duch zarazem . T akiego utożsam ienia nie zn a teologia katolicka, k tó ra przeprow adza w yraźne rozróżnienie między duszą ludzką, po śmierci zbaw ioną lub p o tęp io n ą, a tym sam ym sk azan ą n a wieczne przebyw anie w niebie bądź piekle, a ducham i czystymi i nieczystym i. Te drugie są bowiem bytam i doskonałym i, przy czym pierwsze z nich pozostają w służbie d obra, drugie - zła. Gdzie więc szukać źródeł owego utożsam ienia?

Jest rzeczą oczywistą, że w odniesieniu do Z yg m u n ta K rasińskiego, z uwagi na przysługujący m u statu s społeczny i rodzaj w ychow ania, nie m oże być m ow y o ta k szerokim wpływie folkloru, ja k w p rz y p a d k u A d am a Mickiewicza. Z d arza się jed n ak , że i w jego tw órczości n atrafiam y na elementy m ogące świadczyć o nieuśw iadom ionym być m oże odw ołaniu do tradycji ludow ej. Z daje się, że w łaśnie p o stać złego ducha-D ziew icy skłania nas do tego, abyśm y sięgnęli do dem onologii ludow ej. W sp o m n ian a tu taj ontologiczna różnica często ulega zatarciu. W ystarczy przypom nieć całą rzeszę diabłów nobilitow anych, w k tó re przekształcali się zwykle o k ru tn i i niesprawiedliwi panow ie21.

W arto zw rócić uw agę n a jeszcze jed en szczegół. O tóż złem u duchow i, o którym m o w a, przypisano w yraźnie płeć żeńską, k tó rą , być m oże, odziedziczył po swym ziem skim żywocie. P o uw iedzeniu hrabiego H en ry k a inne czarty odpędzają zjawę słowami: „S tara, w racaj do piekła - uw iodłaś serce wielkie i dum ne, podziw ludzi i siebie sam ego” (C zęść pierw sza, s. 58). Epitet „ sta ra ” nie odnosi się przecież do przybranej czasow o cielesnej powłoki, ta im itow ała postać m łodej i pięknej dziewczyny, lecz d o d ucha samego w sobie. M am y więc do czynienia z diablicą.

T eologia pozbaw ia istoty duchow e określonej płci, a dem ony biblijne są zawsze rodzaju m ęskiego22. Z a to w w ierzeniach ludow ych aż się roi od żeńskich straszydeł. Oczywiście niedorzecznością byłoby doszukiw anie się jakiegoś związku szatana-Dziewicy z Nie-Boskiej kom edii z wziętymi z folkloru wiłami, strzygam i, południcam i i dziw ożonam i. A le być m oże należy tu widzieć jakiś daleki pogłos rozpow szechnionego przez literatu rę ja rm a rc z n ą

21 M . R o ż e k , op. cit., s. 151. A u to r podaje, że diabłam i stali się np .: kasztelan rudzki Wideracki, m agnat W arszycki, starosta K obylnicki, Stanislaw Stadnicki, Borejasz - pułkow nik króla Stanisław a Leszczyńskiego. N iechlubną sławę zyskiwali zazwyczaj z pow odu swego okrucieństwa, niesprawiedliwości i łupiestwa, byli też często innow iercam i.

22 Jedyny wyjątek stanowi żeński dem on Lililh, o którym jeden tylko raz w spom ina prorok Izajasz wieszcząc z a j a d ę Edom itom : „Zdziczałe psy spotkają się z hienam i i kozły będą się przyzywać wzajemnie; co więcej, tam Lilith przycupnie i znajdzie sobie zacisze n a spoczynek” (34, 14). Biblia Tysiąclecia w objaśnieniach d o pow yższego w ersetu p o daje informację, iż je st to dem on żeński, przebyw ający w edług wierzeń ludow ych i m itologicznych n a W schodzie w ruinach, zaś M . R o ż e k uw aża, że należy j ą utożsam ić z babilońską Lililu, okrutnym dem onem nocy, k tó ry ja k o p iękna uskrzydlona kobieta o długich włosach kusi mężczyzn i zabija dzieci (op. cit., s. 40).

(13)

56 Iw o n a Bartczak

i, nie zawsze najlepiej w ykształconych, kaznodziejów p rzekonania, że oprócz diabłów działających na ziemi, są jeszcze diablice, któ re pracu ją tylko w piekle i m ęczą najokrutniej dusze potępieńców 23. A przecież i ta z dram atu K rasińskiego zaraz po w ykonaniu powierzonego jej zadania zostaje skwapliwie o desłana z pow rotem w podziem ia.

Przyjrzyjm y się teraz bliżej m aterialnej pow łoce D ziew icy-ułudy. Lecąc n ad cm entarzem , przejm uje wdzięki od zm arłych panien. Stroi się w pukle czarnych w łosów, atłasow ą suknię i kw iaty, zabiera także ogień tlący się niegdyś w błękitnych oczach, dziś ju ż zgasłych. W chodząc do salonu hrabiostw a, otacza się nim bem fałszywego św iatła. Szczególnie w ażne zdają się trzy elem enty: biała suknia, kw iaty we w łosach o raz rozlew ająca się w okół niej jasność.

Biały strój w kładają kobiety i dziewczynki w w yjątkow ych sytuacjach, w dn iu pierwszej kom unii świętej i ślubu. Zawsze jest on znakiem niew inno­ ści i czystości. K w iaty sym bolizują cnotę, dziewiczość, słodycz, posłanie m iłosne, m iłość sam ą w sobie, piękno, szczęście, poezję24. Św iatło tow arzy­ szy zwykle istotom niebieskim i jest znamieniem świętości. W ydaje się więc, że zły duch d o k o n u je celowego d o b o ru rekw izytów , ta k by ułatw iły m u one proces uw odzenia, wywołując w nieszczęsnym ro m an ty k u w rażenia anielskości.

Cel został osiągnięty, b o h ater wziął za dzieło Boga to, co było wytw orem szatana. R ozpoznaw szy sw ą pom yłkę, M ąż przyznaje się do niej w słowach: „Boże, czy Ty m nie za to potępisz, żem uwierzył, iż T w o ja piękność przenosi o całe niebo piękności tej ziem i” ( Część pierwsza, s. 59).

Z anim to jed n ak nastąpi, pozw ala, by zmysły go oszukiw ały. Lecz jego d o b ra żona, o b d arzo n a szczególną łaską po niedaw nym przystąpieniu do sak ram en tu pok u ty , w m ig rozpoznaje faktyczny stan rzeczy. W idzi blade w idm o w porw anym n a szm aty całunie, czuje zaduch grobow y i zapach siarki, w skazujący jednoznacznie n a piekielną prow eniencję zjaw iska. Są i inne oznaki dem oniczności Dziewicy. N igdy nie przybyw a o n a za dnia. Po raz pierwszy naw iedza hrabiego H en ry k a około godziny drugiej, a więc po północy. Scena salonow a dzieje się chyba w ieczorem , w każdym razie m usi być ju ż ciem no, skoro n a fortepianie stoją świece (w praw dzie, jeśli chodzi o ścisłość, nie m a inform acji upew niającej nas, że są one zapalone), a dziecko w kołysce ju ż śpi. D ziew ica-trup25 m oże zjawić się i zniknąć

23 M . R o ż e k , op. cit., s. 138.

23 W. K o p a l i ń s k i , Słownik symboli, W arszaw a 1990, s. 184. W. K opaliński podaje, że kw iat m oże być nośnikiem wielu jeszcze innych znaczeń. Z d arza się, że sym bolizuje on przem ijanie, oszustw o, zło, Szatana, śmierć. W tym aspekcie kw iaty byłyby elem entem dem askującym Dziewicę.

25 Zob. J. K r z y ż a n o w s k i , Paralele. Studia porównawcze z pogranicza literatury i folkloru, W arszaw a 1961; tam : Dziewica-trup, s. 524 i n.

(14)

Nie-Boska komedia - rom antyczny m oralitet 57

niespodziewanie. Sw obodnie porusza się w przestrzeni pow ietrznej26, podobnie zresztą ja k jedyny w tym dram acie anioł, który jed n ak , i to należy podkreślić, ani razu nie d o ty k a ziemi. D iablica zaś nie w aha się tego uczynić, jej kontakt z ziem ią przecież nie zbruka, dlatego d o salonu hrabiego „w chodzi” , a nie „w latuje” .

Przybycie czarciej D ziew icy do d o m u m ęża z a p o w ia d a ją g rzm o t i dźwięki m uzyki, któ re zostały dookreślone w didaskaliach w sposób następujący: „ ak o rd po akordzie, i coraz dziksze” (s. 52). M uszą więc być dysonansow e, aharm oniczne, w yw ołują tym sam ym nieprzyjem ne, n iep o k o ­ jące wrażenie.

G rzm ot zapow iada zwykle teofanię, czyli pojaw ienie się bóstw a. W Biblii jest głosem najwyższego Boga, objaw ia Jego potęgę, m oc tw orzenia i nisz­ czenia, m oże być znakiem Jego gniewu27. W obrębie św iata przedstaw ionego dram atu b u rza tow arzyszy siłom ciemności. Podczas rozm ow y z żoną M ąż wyczuwa, że on a nadciąga. K iedy zły duch w kracza do salonu, daje się słyszeć pierwszy grzm ot. B urza szaleje rów nież, gdy rozstrzygają się losy stojącego n ad przepaścią, uw iedzionego grzesznika. I znów m o ż n a by odwołać się do wierzeń ludow ych, w nich bow iem b u rza i szalejący w icher są zjaw iskam i atm osferycznym i św iadczącym i o w zm ożonym d ziałan iu diabelskich m ocy.

W Części drugiej w wąwozie pom iędzy góram i b o h a te r sp o ty k a M efista, który występuje w ludzkiej postaci, naśladując w izerunek przypisany m u przez człowieka. Jego tw arz w ydaje się h rabiem u H enrykow i znajom a, pamięta ją z rysunku, być m oże z ilustracji d o Fausta G o eth eg o . D o niem ieckiego d ra m a tu tra fił o n z kolei z legend o d o k to rz e Jo h a n n ie Fauście, uczonym , znawcy m agii i okultyzm u z przełom u X V i X V I w. Etymologia im ienia M efistofeles nie jest do ko ń ca jasn a. N ajpraw dopodobniej należy je wywodzić od hebrajskiego M ephistoph - burzyciel d o b ra 28. Z daniem M ichała R ożka, M efistofelesa zaliczyć należy d o diabelskiej zw ierzchności jako wielkiego księcia piekieł29.

“ Prastare, pogańskie wierzenia czyniły pow ietrze przyrodzonym miejscem złych i dobrych demonów. Średniowiecze, przystosow ując je d o wymogów nowej religii, uczyniło z nich dzieci Szatana, którego św. Paweł nazyw a „w ładcą m ocarstw a pow ietrza” (L ist d o Efezjan 2, 2). Także w podaniach ludow ych do m en ą d iabła je st zdolność przenoszenia się d ro g ą pow ietrzną. Patrz: C. S. L e w i s , op. cit., s. 86; R. P r z y b y l s k i , Pustelnicy i demony, K ra k ó w 1994, łam : rozdz. IV: D em ony powietrza, s. 114-143.

27 W. K o p a l i ń s k i , op. cit., s. 322-323.

21 Przypis do: J. W . G o e t h e , Dzieła wybrane, W arszaw a 1983, s. 653.

29 M . R o ż e k podaje także, iż im ię M efistofeles tłum aczy się dosłow nie ja k o „przyjaciel H efasta". T a k a etym ologiczna hipoteza wydaje się raczej w ątpliw a, zwłaszcza, że nie bardzo wiadom o, kim je st ów „H efast” . N ajpraw dopodobniej chodzi tu o H efajstosa, greckiego boga-kowala, opiekuna rzemieślników, k tórego odpow iednikiem je st rzym ski W u lkan (op. cit., s. 40).

(15)

58 Iw ona Bartczak

M efisto przybyw a, by zakpić z M ęża, potem zaś w chodzi pomiędzy skały i tam d okonuje m etam orfozy, zm ieniając się w m ów iącego p ta k a , ten w zbija się bowiem w niebo nad miejscem, w którym diabeł znika.

I tym razem w ybór cielesnej pow łoki jest trafny i celowy, gdyż orzeł konotuje sam e tylko pozytywne skojarzenia30. Już w starożytności uw ażany byl za sym bol zwycięstwa, trium fu i władzy. Stanow ił atry b u t Z eusa ja k o nosiciel jego piorunów . W H elladzie, E tru rii i Rzym ie zdobił berła m o n arch ó w . Byl także godłem legionów rzymskich, które otaczały jego wizerunek religijną czcią. Ten król ptaków i p tak królów również w symbolice chrześcijańskiej związany jest z ideą zwycięstwa i odnoszony do C hrystusa i K o ścio ła31. U w ażany jest pow szechnie za znak chwały, w zniosłości, siły i heroizm u.

Orzeł, w którego wcielił się zły duch, jest ogrom ny i m ajestatyczny. C zerń piór zdradza jego pochodzenie i przynależność do ciem nego infernum , ale H en ry k nie dostrzega i nie odczytuje tego znaku. W ielki p ta k przekazuje M ężow i posłannictw o w alki w obronie czci ojców i zapow iada triu m f nad w rogam i, a ten, w iedziony nadzieją na zrealizow anie w życiu m itu rycerskiej chw ały, daje się schw ytać w szatańską pułapkę.

Trzecią, obok w idm a-kochanki i O rła-sław y, p o k u są p rzygotow aną przez C h ó r złych duchów na początku pierwszej części d ra m a tu jest „spróchniały obraz E d en u ” (Część pierwsza, s. 44), wywleczony z piekielnych piwnic. D iab ły d o k o n u ją koniecznych n ap raw w dziele B elzebuba, p o tem zaś wysyłają je n a ziemie z przykazaniem : „[...] zwiń się w chm urę i leć do poety - w net się rozw iąż nao k o ło niego, opasz go skałam i i w odam i, na przem ian n ocą i dniem ” (Część pierwsza, s. 44). Badacze literatury skłonni są różnie interpretow ać znaczenie czarodziejskiego p łó tn a, dlatego w arto zająć się nim oddzielnie.

30 Inform acji dotyczących symboliki orla dostarczają: D . F o r s t n e r , Św iat symboliki

chrześcijańskiej, przel. W. Zakrzew ska, P. Pachciarek, R. Turzyński, W arszaw a 1990, s. 240-243;

W. K o p a l i ń s k i , op. cii., s. 284-287.

31 Sym bolika chrześcijańska odw ołuje się d o legendy o odradzaniu się orla. Ptak ten, gdy dożyje późnego wieku i czuje, że nie może już latać ta k szybko, ja k kiedyś oraz, że wzrok go zawodzi, m a po n o ć wznosić się ku słońcu, które spala jego oczy i skrzydła. W tedy spada w d ó ł i zanurza się trzykrotnie w czystym źródle, odzyskując m łodość. Jest to wskazówka d la grzesznika, k tóry powinien wznieść się d o Chrystusa, Słońca Sprawiedliwości, i odmłodzić się w źródle wiecznego życia. W edług innej wersji legendy, gdy krzyw izna d zioba starego orła jest ju ż tak znaczna, że uniem ożliwia mu przyjm ow anie pokarm ów , wtedy uderza dziobem o skałę i odłam uje jego koniec, po czym znów m oże jeść i odzyskuje siły. Św. Augustyn dostrzega analogię między zachowaniem orła a życiem chrześcijanina. C hryslus-Skała pozbawia człowieka tego, co stoi mu na przeszkodzie, żeby mógł się posilić chlebem żywym. Zaś św. A m broży głosi: „Stałeś się szlachetnym orłem, odkąd zacząłeś dążyć do nieba, a gardzić ziemią [...]. W y jesteście orłam i odrodzonym i przez obmycie z grzechów” (D. F o r s t n e r , op. cii., s. 241). W tradycji biblijnej aniołow ie p rzybierają niekiedy k ształt orła: czw arty anioi A pokalipsy (4, 7) m a wygląd orła, cherubiny w proroctw ie Ezechiela (1,10) miały twarze ludzkie po stronie zewnętrznej, a orle po przeciwnej (W. K o p a l i ń s k i , op. cit., s. 284).

(16)

Nie-Boska komedia - rom antyczny m oralitet 59

V. W O K Ó Ł C ZA R TO W SK IE G O O B RA ZU ED EN U

Juliusz K leiner w objaśnieniach do w ydania N ie-B oskiej kom edii w Bib­ liotece N arodow ej podaje: „Z trzech pokus tylko dwie pierwsze odgryw ają rolę w poem acie, trzecia świadczy o tem , że plan pierw otny był odm ienny, że i przyroda m iała być narzędziem szatana, zespolona z jakiem iś utopijnem i marzeniami” 32. Zaś w pracy poświęconej dziejom myśli Zygm unta K rasińskiego pisze: „[...] w prow adzenie przyrody ja k o narzędzia złych duchów (w dalszym ciągu p o em atu nie wyzyskane) jest charakterystycznem dla K rasińskiego sprzeciwieniem się poglądow i rom antyzm u, wielbiącem u boskość i kojącą dobroczynność n a tu ry ” 33.

Polemikę z tym stanow iskiem podejm uje A leksander Łucki w artykule

Obraz Edenu w ,,N ie-Boskiej kom edii", w którym stwierdza, że trzecia pokusa

polegała na podsunięciu bohaterow i nie obrazu przyrody, lecz w łaśnie Edenu - raju na ziemi, przeszłej lub przyszłej epoki szczęśliwości. H ra b ia H enryk w rozm owie z P ankracym w spom ina bowiem, iż wierzył niegdyś w postęp i szczęście ludzkości, lecz teraz już wie, że nie m a p ow rotu do raju, że tak daleko idące przeobrażenie św iata nie jest możliwe, a zwłaszcza nie m etodam i Dbranymi przez przywódcę rewolucjonistów. W edług opinii a u to ra w spom nia­ nego artykułu, zaszczepiona w nim przez „obraz E d en u ” skłonność d o m arzeń o świecie idealnym , w yostrzając jego w zrok n a wady starego społeczeństw a, kazała m u potępić świat rzeczywisty. „[...] Jednym słowem - pisze A leksander Łucki - uniem ożliwiła m u życie z ludźm i swojej sfery ta k sam o, ja k w idm o dziewicy oderw ało go od żony, a zjawienie się orła - od O rcia. U leganie tej trzeciej pokusie uczyniło go właśnie najbardziej «poetą» rom antykiem , byronis- tą , m arzycielem , niezdolnym do życia z ludźm i. [...] W świetle w yw odów powyższych stało się oczywiście jasnem , że p o k u sa trzecia w intencji duchów złych m iała b o h atera nie tyle zachęcać d o tw orzenia now ej epoki, ile przede wszystkim zniechęcać do dotychczasow ej, obrzydzić m u zupełnie życie i św iat go otaczający, doprow adzić d o zupełnego z nim zerw ania” 3“1. Z tego p u n k tu widzenia w prowadzenie do d ram atu elem entów przyrody je st spraw ą zupełnie drugorzędną i służy wyłącznie uzmysłowieniu czytelnikow i, że chodzi tu o raj na ziemi, bo i ten biblijny w yobrażano sobie ja k o ogród. Więc kiedy bohater, podjąwszy decyzję o wzięciu czynnego udziału w walce p o stronie arystokracji, mówi: „M atko naturo bądź m i zdrowa - idę się na człowieka przetworzyć [...]”

[Część druga, s. 77), określenie „m atka n atu ra” oznaczać m a tu życie w świecie

marzeń i rojeń.

32 Cyt. za: A . Ł u c k i , Obraz Edenu w ,,N ie-Boskiej ko m ed ii", „R u ch L iterack i" 1927, nr 3, s. 65.

33 J. K l e i n e r , Zygm unt Krasiński. Dzieje m yśli, t. 1, Lw ów 1912, s. 163. 31 A. Ł u c k i , op. cit., s. 66.

(17)

60 Iw o n a Bartczak

Z aprezentow any p u n k t w idzenia nie wydaje się do k ońca słuszny. Po pierwsze, te k st d ra m a tu nie zaw iera w yraźnych sugestii pozw alających utożsam ić „ o b ra z E d e n u ” pędzla B elzebuba z m arzen iam i o postępie ludzkości i osiągnięciu przez nią szczęścia na drodze ugody między w arstwam i społecznym i. Po drugie, tru d n o zgodzić się z tw ierdzeniem , że p rzy ro d a nie m a tutaj istotnego znaczenia, a jest jedynie „sposobem uzm ysłow ienia nam m arzeń o raju na ziemi, o epoce szczęśliwej” 35. Jej obecność została bowiem w yraźnie zaznaczona, a m y, czytelnicy, nie m am y praw a pom ijać pewnych fragm entów dzieła literackiego tylko dlatego, że zakłócają one logiczną ciągłość przyjętego przez nas to k u interpretacji. Złe duchy m ów ią w yraźnie 0 opasaniu b o h atera skałam i i w odam i (Część pierwsza, s. 44), zaś didaskalia dosyć szczegółow o w yliczają elem enty k ra jo b ra z u m iejsca, do k tó reg o zaw io d ła go D ziew ica: najpierw je st to p ię k n a o k o lica w śród w zgórz 1 lasów, z góram i majaczącym i w oddali, potem teren górzysty z przepaściam i ponad m orzem . M ało praw d o p o d o b n e, aby tak i pejzaż w sposób oczywisty przyw odził kom ukolw iek n a myśl w spom nienie biblijnego E denu, który K sięga R odzaju opisuje w następujących słowach: „A zasadziwszy ogród w E den na w schodzie, Jahw e Bóg umieścił tam człow ieka, którego ulepił. N a ro zk az Boga Jahw e w yrosły z gleby wszelkie drzew a m iłe z w yglądu i sm aczny ow oc rodzące o raz drzew o życia w środku tego og ro d u i drzew o p o zn an ia d o b ra i zła. Z E denu zaś w ypływ ała rzeka, aby n aw ad n iać ów ogród, i stam tąd się rozdzielała, dając początek czterem rzek o m ” (K sięga R odzaju 2, 8-10). Tym bardziej, że nazw a ojczyzny pierw szych rodziców pochodzi od sum eryjskiego określenia edin, oznaczającego „pustynię, step” 36 lub, w edług innego źródła, „rów ninę step” 37.

Złe duchy z N ie-B oskiej kom edii działają nadzwyczaj konsekw entnie. O brały m eto d ę genialną w swej prostocie, a m ianow icie zw yczajne w abienie ofiary n a przynętę. W p rzypadku dw u nie nastręczających w ątpliw ości pokus były nią oczywiście ucieleśnienia rom antycznych m itó w poetyckich, do których zalicza się także m arzenie o swoiście pojm ow anej A rkadii. Co p raw d a górzysty i lesisty teren, z głębokim i przepaściam i i rozhukanym w dole m orzem nie przypom ina w niczym popularnych, dziedziczonych z sentym entalizm u w yobrażeń o krainie szczęśliwości, ale o d p o w iad a za to rom antycznem u pojm ow aniu piękna, u p o d o b an iu do pejzaży dynam icznych i m ajestatycznych w swym ogrom ie, a tym sam ym świetnie n ad aje się na obraz A rkadii rom antyków . W ynika z tego, że i tym razem diabły zadość­ uczyniły w yobraźni poety, otaczając go w idokam i najlepiej odpow iadającym i jego estetycznym gustom . C zarodziejskie płótno m a więc, ja k sądzę, w spo­

35 Tam że, s. 67.

30 Praktyczny słownik biblijny, s. 294.

(18)

N ie-Boska komedia - rom antyczny m oralitet 61

m agać Dziewicę w procesie uw odzenia hrabiego H enryka. U rocza zjaw a roztacza przed nim iluzję wiecznej i idealnej miłości, piekielne m alow idło dostarcza odpowiedniego tła. Pozw ala m u uwierzyć w istnienie rom antycznego raju - pięknej, odludnej okolicy, gdzie poeta i jego anielska ko ch an k a, z dala od zgiełku św iata, kontem plow ać będą swe uczucie i żyć w ciągłym upojeniu, p odobnie ja k bohaterow ie W Szwajcarii Juliusza Słow ackiego, tyle że wiecznie.

Z o fia N iem ojew ska-G ruszczyńska jeszcze inaczej w yjaśnia znaczenie owego „o brazu E d en u ” 38. W ychodzi o n a od tw ierdzenia, że n a tu ra , jak o wielkie dzieło Stworzyciela, m a na człowieka dobroczynny wpływ. Przypom ina zakończenie Fausta G oethego, które bard zo urzekło K rasińskiego, o czym świadczy cytow any przez nią we fragm entach list do przyjaciela39. O to bohater niem ieckiego d ram atu , który lata całe stracił d ążąc do zaspokojenia wszelkich fizycznych i duchow ych pragnień, p atrząc n a żywioł m orski uczuł w sobie chęć uszczęśliwienia ludzi. Tego M efisto spełnić nie m ógł, a jego bezsilność u rato w ała F au sta. Zdaniem badaczki a u to r N ie-B oskiej kom edii, podzielając przekonanie o zbawczej sile oddziaływ ania n atu ry , k azał złym duchom odgrodzić M ęża od prawdziwej przyrody czarodziejskim malowidłem . To na nie patrzy o n w wąwozie między góram i, gdzie rozm yśla o m inionych latach i nurtujących go przeczuciach, a A nioł Stróż m ów i m u o m iłości bliźniego. T u rów nież swe posłanie przekazuje m u szatan w cielony w O rła- sławę. W artykule poświęconym tym zagadnieniom a u to rk a pisze: „M ąż wodzi oczym a po natu rze otaczającej. N ie płynie z niej żadne tchnienie kojące, które by przyspieszyć m ogło m ir pom iędzy stw órcą i stw orzonym ; życie potężne przyrody nie głosi m u, że każde stw orzenie Boże m a praw o wolnego, bujnego istnienia, że nie m a stw orzeń podłych, są tylko słabsze i mocniejsze, a Bóg w szystkim daje opiekę i miłość. Oczy m ęża ślizgają się po górach i w odach, a jad nienawiści, żar w zgardy coraz bardziej krew burzy”40. Patrzy on bowiem jedynie n a sztuczną dekorację szatańską.

In terp retacja zap ro p o n o w an a przez Zofię N iem ojew ską-G ruszczyńską jest niew ątpliw ie interesująca i znajduje potw ierdzenie w tekście d ram atu . Co praw da, przywoływany przez n ią list do H enryka Reeve’a, zaświadczający o w rażeniu, jak ie wywarł n a polskim poecie finał Fausta, zaw iera pochw ałę optym izm u i trium fu d o b ra, będącego przezwyciężeniem czarnego tragizm u bajronicznego, zaś o roli n atu ry nie w spom ina. Jed n ak nie podlega dyskusji

38 Z. N i e m o j e w s к a-[G г u s z e z у ń s k а], W sprawie obrazu Edenu w ,, N ie-Boskiej

kom edii", „R u ch Literacki” 1927, nr 5.

38 W liście do H enryka Reeve’a z 17 X I 1832 r. Z. K rasiński pisał: „K oniec F a u sta daje mi dow ód, że G oethe byl prawdziwie wielkim poetą, większym niż sam B yron... G oethe zrozum iał wszechświat, zrozum iał walkę dobrego i złego i kazał tryum fow ać d o b re m u ” (tamże, s. 134).

(19)

62 Iw ona Bartczak

fakt, że d la rom antyków przyroda stanow iła źródło m istycznych przeżyć, a jej kontem placja prow adzić m ogła do odczucia A bsolutu. W ystarczy w spom nieć w tym m iejscu Kordiana Juliusza Słow ackiego, utw ó r ch ro n o ­ logicznie wcześniejszy od dzieła Z ygm unta K rasińskiego, którego bo h ater w spina się n a alpejski szczyt doznając tam bliskości B oga i od n ajd u jąc ideę życia. Bowiem w łaśnie góry zachw ycające i przerażające m onum entalnym ogrom em , w ynoszące człow ieka ponad ludzki św iat, a zbliżające do nieba, sprzyjają sam otniczej kontem placji, podczas której człowiekowi udaje się czasem d o tk n ą ć transcendencji.

VI. R E W O L U C Y JN Y SABAT

Część trzecia N ie-B oskiej kom edii zaw iera relację z w ędrów ki hrabiego

H en ry k a przez obóz P ankracego, w ystylizow any na szatań sk ą dziedzinę, gdzie pan u je posunięte do obrzydliw ości zmysłow e rozpasanie i wszelka zb ro d n ia. Jest to sk u pisko ludzi różnej profesji dyszących nienaw iścią i rząd zą zemsty, pozbaw ionych jakichkolw iek m oralno-etycznych zasad, oddających się z upodobaniem płaskiem u hedonizm ow i. R a d u ją się, gdyż m ogą bez ograniczeń i natychm iast zaspokajać rozhukane zwierzęce instynkty. B ezładna zgraja tańcząca w okół szubienicy przyw odzi na myśl obraz sabatu czarow nic, w różnorodnych opisach ich zgrom adzeń p o w ta rz a się bowiem zwyczaj w spólnych tańców , zwykle nago, przy w tórze bezw stydnych pieśni.

Szczególnie satanistyczne nacechow anie zyskuje jed n ak scena nabożeństw a odpraw ianego przez L eo n ard a n a gruzach św iątyni chrześcijańskiej. M ąż w ten sposób określa nastrój miejsca, gdzie odbyw ają się obrzędy nowej religii: „A to co za piekło z rudaw ych płom ieni, wznoszące się w śród dw óch ścian lasu, tych dw óch naw ałów ciemności?” (Część trzecia, s. 106). Ciem ność i ogień to najbardziej charakterystyczne elem enty tradycyjnych w yobrażeń o infernalnym królestw ie. Z drugiej stro n y , po n iew aż a u to r w yraźnie zaznacza, że chodzi tu o wzgórze, należy przypom nieć, że zloty czarow nic odbyw ać się m iały właśnie na wzniesieniach (w Polsce wiedźmy spotykały się na Łysej i Babiej G órze, na Litwie na górze S zatria)41, nocą, przy świetle ognisk.

E kstatyczne pląsy kobiet, z których każda p ragnęła zostać w ybranką m istrza, silne napięcie erotyczne tow arzyszące obrzędom , zdają się świadczyć o sabatow ej stylizacji om aw ianej sceny. N ie b rak tu rów nież profanacji św iętości o raz bluźnierczej traw estacji o brzędów kościelnych, a to ju ż jednoznaczne naw iązanie do przebiegu czartow skich schadzek. L eonard

41 W. K u b a c k i , Leonard - wielki m istrz sabatów rewolucji, „R u ch Literacki” 1960, z. 3, s. 173.

(20)

Nie-Boska komedia - rom antyczny m oralitet 63

wzywa do pow tórnego zdeptania szczątków kościoła starego Boga, wyznawcy nowej wiary dopełniają dzieła zniszczenia, „rozryw ają nie o b alo n e arkady - sypią iskram i n a leżące ołtarze i krzyże” ( Część trzecia, s. 112). W udzie­ lanych H erm anow i święceniach zbójeckich odnaleźć m o ż n a p aro d ię święceń kapłańskich o raz cerem onii pasow ania n a rycerza, k tó ra m iała rów nież charakter religijny. N am aszczenie olejem n a zgubę królów naw iązuje do feudalnych uroczystości koronacyjnych. W N ie-B oskiej kom edii znajdujem y także stały p u n k t cerem oniału sabatow ego, a m ianow icie zdaw anie przez uczestników spraw y ze zła, k tó re zdołali w yrządzić. In fo rm acji o tym zwyczaju d o starcza dzieło C ollina de Plancy Dictionare infernaŕ2. K olejni zbrodniarze szczycą się przed swymi kapłanam i zabójstw am i d okonanym i na królach: A leksandrze, H enryku, E m anuelu. Sam w ódz arystokratów , udający m ordercę z H iszpanii, zostaje zapytany o dotychczasow y „ d o ro b e k ” . U czestnicy obrzędów p o n ag lają się w zajem nie w idząc zbliżający się brzask, ja k gdyby obaw iali się nadchodzącego dnia. R ów nież schadzki wiedźm i diabłów trw ać m ogły jedynie d o św itu, złym m ocom w olno bowiem działać sw obodnie tylko w nocy.

Podstaw ow ym celem sabatów była ad o racja diabła. A nalogicznie w d ra ­ macie K rasińskiego niezwykle w ażne miejsce w nabożeństw ie now ej religii przypada złożeniu św iadectw a czci i o d d an ia d la m istrza L eo n ard a. W acław K ubacki w arty k u le Leonard — wielki m istrz sabatów rewolucji twierdzi nawet, że jest to sam szatan, a w jeg o sto sunku do P an k raceg o widzi paralelę zw iązku Iry d io n a i M assynisy.

Juliusz K leiner w przypisach do w stępu poprzedzającego w ydanie d ram atu Z ygm unta K rasińskiego w Bibiotece N arodow ej podaje: „O trzy m ał o n imię jakie nosić m iał szatan w czasie sabatów czarow nic, a szatań sk ą «mszę czarną» przypom ina w N ie-Boskiej kom edii nabożeństw o o d p raw ian e przez L eonarda” 43. Nie w iadom o, skąd pow yższa inform acja została zaczerpnięta, lecz potw ierdza ją literatu ra dem onologiczna. K siądz J a n B ohom olec, żyjący w wieku X V III, w swym dziele pt. Diabeł w swojej postaci opisał zgrom adzenie wiedźm, którem u przewodniczył wielki M urzyn im ieniem L eo n ard 44. Rów nież popularna w dobie rom antyzm u, w ym ieniana już książka C ollina de Plancy w spom ina, i to w ielokrotnie, o diable noszącym to im ię, należącym do piekielnej m agnaterii45. Jednakże L eonard z obozu rew olucjonistów szatanem z pew nością nie jest. Swój gorący m łodzieńczy zapał pośw ięcił złej sprawie, a jego poczynania bez w ątpienia cieszą piekło, lecz predyspozycje, by zostać diabłem w cielonym w ykazuje raczej Pankracy. L eonard wierzy głęboko w słuszność podjętej misji i pozostaje pod przem ożnym wpływem wodza.

42 Tam że, s. 175.

43 J. K l e i n e r , wstęp do: Z. K r a s i ń s k i , N ie-Boska komedia, W rocław 1959, s. X X X III. 44 W. K u b a c k i , op. cii., s. 172.

(21)

64 Iw ona B artczak

W żadnym razie nie jest możliwe zestawienie go z M assynisą - wielkim dem onem , kierującym wszelkimi poczynaniam i Irydiona.

VU. PANKRACY - „M Ł O D S Z Y BRA T SZA TA N A ”

W N ie-B oskiej komedii, gdzieś p oza akcją ziem ską, w planie m istycznym , odbyw a się odwieczne ścieranie się m ocy d o b ra i zła. D iabelstw a w utw orze K rasińskiego jest wprawdzie sporo, ale, ja k słusznie zauw aża jeden z badaczy, „w szystko to jakieś poślednie, w ątłe i beztw arzow e” 46. A poniew aż Bóg objaw ia się w k ońcu d ra m a tu osobiście, w pełni swego m ajestatu i potęgi, zachow anie rów now agi w ym agałoby, aby istniał także zogniskow any ośrodek zła. Jeśli w ażą się losy ju ż nie tylko tej czy innej jed n o stk i, lecz także całej ludzkości, ta k iż sam C hrystus podejm uje interw encję, nie sposób przyjąć, że w ładca ciem ności nie m obilizuje w szystkich sił, pozostaje bierny, o g ra­ niczając się do doraźnych działań, których w ykonanie pow ierza podw ładnym . W ydaje się, że narzędziem S zatana, realizato rem jeg o idei, je st w ódz rew olucjonistów . Z ofia N iem ojew ska-G ruszczyńska nazyw a go w p ro st A n ­ tychrystem 47 i chyba nie bez racji. W arto rozw ażyć ten problem .

Święty Paweł we fragm encie D rugiego L istu d o T esaloniczan, który zaw iera najpełniejszy w Biblii opis w ystąpienia A n ty ch ry sta w śród ludzi, podaje:

Niech was w żaden sposób n ik t nie zwodzi, bo dzień ten [dzień pow tórnego przyjścia Jezusa - I. B.] nie nadejdzie, dopóki nie przyjdzie najpierw i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, k tóry się sprzeciwia i wynosi p o n ad wszystko, co nazyw a się Bogiem, lub tym, co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga dow odząc, że sam je st Bogiem. [...] Albowiem ju ż działa tajem nica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz pow strzym uje ustąpi miejsca, wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci sam ym objawieniem swego przyjścia. Pojaw ieniu się jeg o tow arzyszyć będzie działanie Szatana, z całą m ocą wśród znaków i fałszywych cudów , działanie z wszelkim zwodzeniem ku niepraw ości tych, którzy giną, poniew aż nie przyjęli miłości praw dy, aby d o stąp ić zbaw ienia. D lateg o B óg dopuszcza działanie n a nich oszustw a, ta k iż w ierzą kłam stw u, aby byli osądzeni wszyscy, k tórzy nie uwierzyli praw dzie, ale upo d o b ali sobie niepraw ość (2, 3-4; 7-12).

P ankracy nie nazyw a siebie Bogiem, ale rości sobie p raw o do władzy absolutnej, jest panem życia i śm ierci swych czcicieli, rząd cą ich sumień. W swej ogrom nej pysze sądzi, że p o trafi zbudow ać d la ludzi inny świat. Pragnie wytyczyć now ą granicę między dobrem i złem, decydow ać o znaczeniu pojęć „ c n o ta ” i „w ystępek” . Czyż nie zachow uje się, ja k gdyby był kimś

46 Tam że, s. 184.

Cytaty

Powiązane dokumenty

37 Jeślim był ciałem, tu się nie pojmuje, jako się rozmiar jeden w drugim zmieści, gdy ciało w ciało obszarem wstępuje.

Leczenie farmakologiczne choroby niedokrwiennej serca u osób starszych nie odbiega od stosowanego u osób mło- dych, jednak leki te w podeszłym wieku mogą częściej powo-

Ni on jest zbrodzień, ni ja duch splamiony. 91 W imię Potęgi, przez którą się waży Ma stopa w dzikie ścieżki tego grodu, Jednego z twoich dodaj nam dla straży. 94

24 Janina Podlodowska, „Oświęcim”, w Na mojej ziemi był Oświęcim… Oświęcim w poezji współczesnej, oprac... Ty, który wchodzisz, żegnaj

tego dopiero małżeństwa i tłómaczy późniejsze jego postępowanie... Proszę cię, m oje kochanie.. ze świata wyobraźni i poezyi... Jakóba, gdzie się zgromadzali,

W roku 1864 w amerykańskim czasopiśmie „Th e Continental Month- ly” ukazał się też przekład pełnego tekstu Nie-Boskiej komedii autor- stwa Marthy Walter Cook, ale wydaje się,

nie duszy — zazwyczaj przyjmuje się bowiem, że dusza jest tym składnikiem człowieka, który po śmierci ciała nie ginie, lecz przebywa w jakiejś rzeczywis­.. tości

A ray parallel to the axis that enters the lens at some distance from the axis will meet the axis at some distance from the focal point, toward the observer.. For a ray that meets