• Nie Znaleziono Wyników

Kategoria odbiorcy w reportażu prasowym i jej wpływ na kształtowanie obrazu rzeczywistości

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kategoria odbiorcy w reportażu prasowym i jej wpływ na kształtowanie obrazu rzeczywistości"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Agata Nabrdalik

Kategoria odbiorcy w reportażu

prasowym i jej wpływ na

kształtowanie obrazu rzeczywistości

Acta Universitatis Lodziensis. Folia Litteraria Polonica 10, 319-339

(2)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S

FOLIA LITTERARIA POLONICA 10, 2008

Agata Nabrdalik

K A T E G O R IA O D B IO R C Y W R E P O R T A Ż U P R A S O W Y M I J E J W P Ł Y W NA K S Z T A Ł T O W A N IE O B R A Z U R Z E C Z Y W IS T O Ś C I

Pow stanie i rozw ój gatunku reportażu je s t odpow iedzią na społeczne zapo­ trzebowanie na literaturę, której tw orzyw em są autentyczne zdarzenia, a b oha­ terami - praw dziw i ludzie. R eportaż, w iążący sw e początki z zainteresow aniem odbiorców historiam i zaczerpniętym i z życia i sensacyjnym i relacjam i opartym i na praw dziw ych zdarzeniach, po drugiej w ojnie światow ej stal się gatunkiem bardzo popularnym , który z czasem osiągnął na rynku czytelniczym przew agę nad tekstam i beletrystycznym i. Przyczyną tak zaw rotnej kariery reportażu była przejawiana zarów no p rzez odbiorców , ja k i tw órców nieufność w obec fikcji, zmyślenia, fantazjow ania. N ow e pokolenie autorów pojm ow ało sw o ją tw órczość jako przygodę zw iązaną z podróżam i, osobistym uczestnictw em w w ydarzeniach, często niebezpiecznych, a upraw ianie reportażu było dla n ich sposobem na życie. Z kolei czytelnicy, których przeżycia w ojenne nierzadko przerastały fikcję, chcieli na lam ach książki w idzieć ludzi realnie, w spółcześnie żyjących, id en ­ tyfikować się z bohateram i, w ich losach odnajdyw ać fragm enty w łasnego życia. Ponadto literatura m iała dostarczać nie tylko przeżyć em ocjonalnych, ale także w zbogacać intelektualnie, poszerzając zasób w iedzy czytelnika o św iecie1. Reportaż ja k o gatunek z pogranicza publicystyki i literatury, prezentujący udokum entow ane zdarzenia za pom ocą literackich środków w yrazu, m iał w ięc zaspokajać potrzeby zarów no czytelników , ja k i autorów.

Wspólnota świata nadawcy i odbiorcy i jej wykładniki językow e

Tw órcę reportażu łączą z czytelnikiem w spólne cele, o których pisał w L a ­

pidarium I V R yszard Kapuściński: „N ie chodziło m i nigdy o zw ykle grom adzenie

faktów, nazw isk, anegdot itd., lecz o poznaw anie i przeżyw anie innych losów i światów, o b adanie zachow ań i em ocji ludzi usytuow anych w różnych ko n ­ tekstach kulturow ych i historycznych” 2.

1 K. K ą k o l e w s k i , Reportaż, [w:] Słownik literatury polskiej X X wieku, red. A. Brodzka i in., W roclaw 1993.

2 R. K a p u ś c i ń s k i , Lapidarium IV , W arszawa 2000, s. 112. Cyt. za: A. M i k o l a j c z u k , [319]

(3)

3 2 0

W spólnota nadaw cy i odbiorcy w yraża się w ięc w dążeniu do poznawania i głębokiego przeżyw ania św iata i staw ianiu w związku z tym takich samych pytań: kto? co? gdzie? kiedy? jak? i dlaczego? „D la sytuacji kom unikacyjnej reportażu istotne je st zatem porozum ienie m iędzy nadaw cą a odbiorcą kom u­ nikatu w tyra zakresie, ja k i w yznacza ow ych sześć pytań. Z arów no bowiem reporter, aktyw ny św iadek poszukujący praw dy i opow iadający się za prawdą, ja k i czytelnik, w idz czy słuchacz, pragnący św iadectw a tejże praw dy, zadają tc pytania sobie i innym w dążeniu do rozw ikłania i przeżycia tajemnicy św iata”3. R eportaż stanow i w ięc w artość zarów no dla odbiorcy, ponieważ w pew nym sensie daje m u m ożliw ość w spółuczestnictw a w przedstaw ionych w ydarzeniach, kształtuje je g o św iatopogląd, oddziałuje na uczucia, ja k i dla tw órcy, który, przyczyniając się do rozw iązania jak ieg o ś problem u i ukazania praw dy, m a p o czucie satysfakcji z dobrze spełnionego obow iązku w obec czytel­ ników 4.

M ów iąc o w spólnocie św iata nadaw cy i odbiorcy, m am na m yśli świat przedstaw iony w reportażu, do którego autor za pom ocą rozm aitych zabiegów w ciąga czytelnika, po to, by ja k o pośredni obserw ator, słuchacz czy nawet uczestnik m ógł on pełniej przeżyć zdarzenia opow iedziane w tekście, jednak odnoszę to określenie rów nież do św iata zew nąlrztekstow ego, do wspólnoty dośw iadczeń autora i czytelników , która um ożliw ia w zajem ne porozum ienie i zapew nia reportażow i w łaściw y odbiór.

Najłatw iej dostrzegalnym w ykładnikiem językow ym w spólnoty świata nadaw­ cy i odbiorcy je s t użycie fo rm y pierw szej osoby liczby m nogiej czasowników i zaimków. Zabieg ten je s t bardzo często spotykany w reportażach podróżniczych. Teksty tego typu m ają za zadanie, ogólnie rzecz biorąc, przybliżyć ciekawe m iejsce, które reporter zw iedził i chciałby polecić to sam o czytelnikow i. Repor­ taże podróżnicze, które poddałam analizie w mojej pracy, to teksty zam ieszczone w m iesięczniku „Jestem ” , kierow ane głów nie do m łodego odbiorcy, w których nadaw ca przyjm uje określoną, nastaw ioną na ten typ odbiorców strategię, um ożliw iającą w spólne porozum ienie i zadzierzgnięcie w ięzi. Jednym ze spo­ sobów na osiągnięcie tego stanu je s t stw orzenie partnerskiego układu, czego językow ym przejaw em je s t w łaśnie form a pierw szej osoby liczby mnogiej czasow ników i zaim ków. Z a przykład niech posłuży rep o rtaż W. Franusa zatytułow any A m sterdam - zw ariow ane miasto („Jestem ” 2000, n r 10). Nadawca prezentuje w nim tuiystyczne w alory stolicy H olandii i w ylicza pow ody, dla których w arto to m iejsce odw iedzić. Z najom ość m iasta i zasób w iedzy, jaką nadaw ca posiada, pozw ala m u się w cielić w rolę przew odnika, n ie wywołuje Reportaż - uobecnienie praw dy o człowieku i świecie, [w:] Praktyczna stylistyka nie tylko dla polonistów, red. E. Bańkowska i in., W arszawa 2003.

ł A. M i к o 1 a j с z u k, op. cit., s. 222.

4 K. W o l n y , Ksztaltowajjie się reportażu i je g o systematyka, [w:] Reportaż. W ybór tekstów

(4)

to jed n ak asym etrii w je g o relacji z odbiorcą i nic stw arza dystansu m iędzy uczestnikami kom unikacji. W ycieczka po A m sterdam ie to przeżycie n ie tylko dla czytelnika, dla którego prezentow ane m iejsca m ają w alo r now ości, ale także dla nadaw cy, który w praw dzie zakosztow ał ju ż wcześniej oferow anych tu atrakcji, ale teraz, w toku relacji, przeżyw a w szystko ponow nie, tym razem wspólnie z odbiorcą, p atrząc p rzez pryzm at je g o oczekiw ań i w yobrażeń. Takie potraktowanie tem atu zaznacza autor ju ż na początku w ypow iedzi, a także dalej, w jej następnych segm entach:

Stolica Holandii nie je s t metropolią [...]. N a niewielkim obszarze, podzielonym kanałami, tworzącymi w zór przypom inający pajęczynę, znajdziem y wszystko, co w arto zobaczyć, a o czym słuchaliśmy z wypiekami na twarzy, z ust tych, którzy ju ż tu byli. („Jestem ” 2000, nr 10, s. 72)

Można by tak jeszcze polecić kilkanaście mniej lub bardziej poważnych miejsc, ale - ja k wiemy - wycieczki mają ograniczony czas, więc zajmijmy się kolejnym aspektem pobytu w Amsterdamie. („Jestem ” 2000, nr 10, s. 73)

Kolejne partie tekstu to opow ieść o m iejscach polecanych uw adze czytel­ nika, w której autor w ykazuje szczególną troskę o zachow anie partnerskich relacji:

Kiedy nasycimy się bogactwem holenderskiej historii [...], proponuję zajrzeć do tutejszych muzeów. Zacznijmy od Museumplein, czyli placu, przy którym znajdują się najważniejsze muzea Amsterdamu z Rijksmuseum na czele. Zobaczymy w nim największe dzieła malarstwa holenderskiego XVII wieku. [...] Następnie powinniśmy się udać do Van Gogh Museum, gdzie można podziwiać dzieła sztuki przełomu XIX i XX wieku. Już sama nazwa muzeum zapowiada, czyich obrazów jest tam najwięcej. W trzecim muzeum, czyli w Stedelijk, zobaczymy sztukę najnowocześniejszą. Tu możemy poznać, jak wygląda najdziksza awangarda i co słychać nowego w wideoinstalacjach. Dla tradycjonalistów wisi kilka obrazów Picassa, Kandinsky’ego, Chagalla, 0 Warholu nie wspominając. Brzmi to bardzo mądrze i nudno, ale zapewniam, że kiedy zobaczycie to wszystko na własne oczy, w oryginale, zrozumiecie, dlaczego są tacy, którzy wydają fortuny na niezbyt kolorowe słoneczniki van Gogha.

Teraz radziłbym odpocząć w położonym nieopodal Museumplein Vondelparku, gdzie można zdrzemnąć się pod drzewem, pograć z przygodnie spotkaną drużyną w siatkówkę lub posłuchać relaksującej muzyki [...].

Poza muzeami poważnymi powinniśmy koniecznie zajrzeć do jednego z tych mniej dostojnych. A jest ich bez liku. Ciekawe jest Muzeum Seksu. Poznamy tam historię obyczajowo­ ści od czasów starożytnych, zapoznamy się z mnogością upodobań seksualnych naszego gatunku 1 zobaczymy, czym się podniecali nasi dziadkowie, oglądający pod szkolnymi ławkami po­ dejrzane dagerotypy. („Jestem ” 2000, nr 10, s. 73)

Zachow aniu sym etrycznej relacji m iędzy nadaw cą a odb io rcą słu żą czaso w ­ niki w pierw szej osobie liczby m nogiej. F orm a czasu teraźniejszego trybu rozkazującego czasow nika za czn ijm y oraz czas przyszły czasow ników : nasycim y r/ę, zobaczym y, p o zn a m y , zapoznam y sią w skazują na w spom nianą rów noczesność

(5)

przeżyć nadaw cy i odbiorcy, św iadczącą o w spólnocie świata. Podm iot nie m anifestuje przew agi, ja k ą daje mu posiadana ju ż w iedza, dba o zachowanie partnerskiego układu naw et w ów czas, gdy chce odbiorcę nakłonić do okre­ ślonego działania. R ealizujące funkcję im presyw ną zw roty pro p o n u ją zajrzeć,

rodziłbym odpoczaę cechuje niski stopień persw azji, w drugim przykładzie

dodatkow o osłabionej form ą trybu przypuszczającego. N atom iast w sformuło­ w aniach p o w in n iśm y sią u d a ć, p o w in n iśm y ko n ieczn ie za jrze ć w ynikający z n ak łan ian ia n acisk zostaje złagodzony użyciem p ierw szej osoby liczby mnogiej.

W spólnota św iata zaakcentow ana została w zdaniu o m ctatekstow ym charak­ terze: „Brzm i to bardzo m ądrze i nudno” , w którym podm iot kom entuje własną w ypow iedź z punktu w idzenia czytelnika niezbyt zainteresow anego eksponatami w pow ażnych muzeach. D alsza część w ypow iedzi m a więc zaintrygow ać od­ biorcę, w zbudzić je g o zainteresow anie, a tym sam ym nakłonić do określonego zachow ania („zapew niam , że kiedy zobaczycie to w szystko na w łasne oczy, w oryginale, zrozum iecie, dlaczego są tacy, którzy w ydają fortuny na niezbyt kolorow e słoneczniki van Gogha” ).

Podkreśleniu w spólnoty św iata nadaw cy i o d biorcy słu ży także forma pierw szej osoby liczby m nogiej zaim ka n asz, im plikująca jed n o ść wynikającą z przynależności do w spólnoty kulturow ej, ja k rów nież pokoleniow ej (nasi

dziadkowie).

Podm iot w ypow iedzi doskonale w czuw a się w św iadom ość odbiorcy tekstu, w ychodzi naprzeciw je g o oczekiw aniom . To pozw ala m u podjąć z czytelnikiem dialog, a projektow ane pytania, staw iane jak b y w im ieniu odbiorcy, uwzględniają je g o sytuację i zrozum ienie dla skrom nych m ożliw ości finansow ych:

No, dobrze, a gdzie obiecane tanie zakupy? Spokojnie, Kalverstraat je s t na szczęście tylko jedna, i wcale nie długa. A Holendrzy, jak wspomniałem, kochają handlować (najbardziej handlowym dniem w Amsterdamie jest czwartek, kiedy sklepy są otwarte do 21). A gdzie jeszcze to ro b ią ? N a Albert Couypstraat. Jest to dosyć długa ulica, ju ż poza obrębem śródmiejskiej „pajęczyny”, choć niespełna kwadrans drogi od centrum. Tutaj wzdłuż ulicy rozstawione są stragany z wszelakimi dobrami i w zasadzie m ożem y kupić tu wszystko to, n a co n a s nie sta ć n a K alv erstraat. („Jestem” 2000, nr 10, s. 74)

A utor je s t dobrze zorientow any w zainteresow aniach i gustach odbiorcy reportażu, w ie rów nież, skąd czytelnik czerpie w iedzę o św iecie i do tej wiedz}' się odw ołuje, prezentując mu now e m iejsce. Ilustruje to poniższy przykład:

Poza znanym i z teledysku G corge’a M ichaela witrynami, w których swe wdzięki prezentują panie pracujące w najstarszym zawodzie świata, znajdziemy tu dobre i niedrogie dalekowschod­ nie restauracje, alternatywne dyskoteki w stylu techno i ostatnie przyczółki „hipisizniu” i „punkerstwa” w Europie. („Jestem” 2000, nr 10, s. 74)

(6)

3 2 3

Z drugiej je d n a k strony, om aw iane tu reportaże o tem atyce podróżniczej mają na celu w zbogacić w iedzę czytelnika, a m inim alizow anie dystansu m iędzy nadawcą a odbiorcą, przypisanie czytelnikow i roli rów norzędnego partnera wycieczki po p rzez um ieszczenie w tekście śladów je g o obecności, sprzyja przekazaniu now ych w iadom ości. W ten sposób reporter pozyskuje zaintereso­ wanie czytelnika, budzi je g o ciekaw ość, a podane w przystępny sposób i w at­ rakcyjnej form ie inform acje z dziedziny geografii czy historii łatw iej i szybciej trafiają do chłonnego um ysłu odbiorcy. M ożna w tym m iejscu pokusić się o przypuszczenie, że tekst zam ieszczony w czasopiśm ie kierow anym do m ło ­ dzieży realizuje w len sposób funkcję dydaktyczną, dostarczając jednocześnie rozrywki m łodem u odbiorcy. A oto w yłuskany z reporterskiej relacji fragm ent edukujący czytelnika:

Jezioro Hovsgol je s t tak wielkie, żc wygląda zupełnie jak morze. Ma 125 km długości i ponad 30 km szerokości. W najgłębszym miejscu liczy ponad 260 m. Gromadzi aż 2 proc. całych zapasów pitnej wody globu. Mimo wielkości i niezwykłych walorów widokowych nigdy nie będzie to jednak kąpielisko. Jego temperatura w lecie nie osiąga więcej niż +4 stopnie C. Jeszcze w czerwcu je s t zamarznięte. Przez całe lata skute lodem jezioro stanowiło najlepszą i najszybszą autostradę do Rosji. („Jestem” 2000, nr 11, s. 91)

Sygnałem w spólnoty dośw iadczeń nadaw cy i odbiorcy je s t pow oływ anie się na ikony kultury m asow ej, ja k to m a m iejsce w analizow anych poniżej repor- lażach o tem atyce społeczno-obyczajow ej opublikow anych w „Polityce” . N adaw ­ ca chce w nich ja k najw ierniej oddać specyfikę penetrow anego środow iska, co momentami m oże stw arzać trudności, zw łaszcza gdy chodzi o przekazanie swoistej atm osfery, nastroju, uczuć. Środki języ k o w e n ie zaw sze ok azu ją się wystarczające, w ów czas m o g ą je w spom óc odniesienia do uznanych za kultow e filmów. Z takim zabiegiem spotykam y się w reportażu K. K asprzyka J eźd źcy

wagi ciężkiej, opow iadającym o polskich truckerach - kierow cach sam ochodów

ciężarowych, k tó rzy w yjechali w celach zarobkow ych d o A m eryki, o raz w tek­ ście I. T. M iecika Wielki brąz, charakteryzującym środow isko płetw onurków . Zwróćmy uw agę na zacytow any fragment:

Ameryka to inny świat. O którym się marzyło, do którego się tęskniło. Pamiętacie „Konwój” z Kristoffersonem? W olny świat. Smak przygody i przestrzeni. („Polityka” 2000, nr 33, s. 96)

Czytelnik znający w ym ienione film y z pew nością łatw iej w yobrazi sobie „smak przygody i przestrzeni” , być m oże zrozum ie rów nież nurka, który „kiedy jest pod w odą, nie tęskni za pow ierzchnią, zaw sze o d w rotnie” .

U kazyw anie w spólnoty doświadczeń nadawcy i odbiorcy nabiera szczególnego znaczenia w reportażach z e g zo ty caiy ch krajów. Z etknięcie z o d m ien n ą kulturą, obyczajami, p rzyrodą pozw ala w ydobyć kontrasty dzielące św iat przedstaw iony w tekście ze św iatem znanym odbiorcy, a rów nocześnie zaakcentow ać w spólny

(7)

3 2 4

dla reportera i czytelnika punkt w idzenia. M anifestow any je s t on najczęściej w tedy, gdy m ow a o egzotycznej przyrodzie, odm iennych zw yczajach kulinarnych, obyczajow ości i w ierzeniach, a językow ym w ykładnikiem tego je s t zazwyczaj zaim ek osobow y m y oraz dzierżaw czy nasz. O dw ołajm y się do przykładu:

Willę oplata ogród - istna feeria tropikalnej roślinności, jak ą u nas można zobaczyć tylko w oranżeriach lub... doniczkach. („Jestem” 2000, nr 3, s. 75)

Pochodzący z Europy - kolebki cyw ilizacji - nadaw ca je st zachwycony i zafascynow any d zik ą i nieokiełznaną przyrodą, podziw ia je j bujność („m on­ strualnych rozm iarów gw iazdy betlejem skie, olbrzym ie fikusy, kilkunastometrowe bam busy i w szechobecne hibiskusy” ; „feeria tropikalnej roślinności” ), dziwi się pow szechności i pospolitości tego, co przyw ykł uw ażać za rzadkie i cenne („najrzadsze gatunki roślin [...] rosną ja k u nas perz czy pospolita koniczyna; feeria tropikalnej roślinności, ja k ą u nas m ożna zobaczyć tylko w oranżeriach lub... doniczkach” ).

A le kontakt z natu rą i uśw iadom ienie sobie je j potęgi to także pow ód do głębszych przeżyć i rozm yślali nad sensem życia:

Tu, w górach, nabiera się zupełnie innej perspektywy do świata, wszystko się przewartościowuje. Bo czyż można myśleć tylko o karierze, kiedy o trzeciej nad ranem, gdy je s t jeszcze ciemno i zimno, maszeruje się na tzw. Poon Hill, żeby stamtąd zobaczyć najpiękniejszy z możliwych wschód słońca? W tedy czuje się potęgę przyrody i niezwykle zjednoczenie z naturą. („Jestem” 2001, nr 1, s. 75)

C złowiek z Zachodu, pojm ując, że je st częścią przyrody, zaczyna zastanawiać się nad w łasną h ierarchią w artości. „N ajpiękniejszy z m ożliw ych w schód słońca” rów nież czytelnikow i n ie pozostaw ia w ątpliw ości, co je s t napraw dę ważne w życiu.

Płaszczyzna w spólnych dośw iadczeń i punkt w idzenia człow ieka z Zachodu m oże stanow ić odniesienie dla nadaw cy, m otyw ującego sw oje zainteresowanie podjętym tem atem :

Oczarowani nie tak dawno zakończoną olimpiadą w Sydney zapominamy, że ten kraj to przede wszystkim oszałamiająca dzika przyroda i ciekawi ludzie. Aborygeni, których kultura trwa od tysiącleci, i zadomowieni przybysze z całego świata. („Jestem” 2001, nr 4, s. 80)

Pow szechnie znane z m ediów w ydarzenie sportow e - olim piada w Sydney - skłoniło autora do przedstaw ienia praw dziw ego oblicza A ustralii, rzadziej eksponow anego w środkach m asow ego przekazu. Pozytyw ne waloryzowanie „dzikiej przyrody i ciekaw ych ludzi” m a zw rócić uw agę czytelnika na wartości, o których nie m ów i się głośno w e w spółczesnym św iecie, zdom inow anym przez cyw ilizację i technikę („O czarow ani [...] olim piadą w Sydney zapom inam y...”).

(8)

3 2 5

K olejny przykład, w którym m anifestuje się w spólnota św iata nadaw cy i odbiorcy, dotyczy kuchni odw iedzanych krajów:

Musimy ju ż wracać. Czeka nas obiad wydany na naszą cześć przez rodzinę Antonio. Na szczęście nie była to głowa ryby, tylko feijoada completa - narodowa potrawa Brazylijczyków, czyli coś w rodzaju naszej zupy fasolowej. („Jestem ” 2001, nr 3, s. 81)

N adrzędną fu n k cją tych w ypow iedzi je s t funkcja poznaw cza, aby jed n ak precyzyjnie opisać daną potraw ę, podm iot w celu porów nania odw ołuje się do wspólnej w iedzy z tego zakresu („narodow a potraw a B razylijczyków , czyli coś w rodzaju naszej zupy fasolow ej” ; „placki ja k n asze podpłom yki” ). P rzynależ­ ność do tego sam ego kręgu kulturow ego, podobne przyzw yczajenia kulinarne pozw alają p rzew idzieć reakcję odbiorcy w yw ołaną egzotyką sm aków opisanych potraw („na szczęście nie b y ła to głow a ryby” ; „m im o że b rzm i to m oże niezbyt zachęcająco” ).

Zetknięcie się z obyczajam i i w ierzeniam i danej społeczności je s t okazją do uw ypuklenia w spólnego św iatopoglądu uw arunkow anego p rzy n ależn o ścią do tej samej kultury:

Mieszkańcy wyspy w ierzą w zabobony, a zwłaszcza w magiczną m oc masek. Miejscowi świetnie znają ich symbolikę - wiedzą, które z nich dają miłość, a które zapewniają zdrowie albo chronią dom od złodziei. [...] Jedna z nich zdobi teraz ścianę mojego pokoju. Może faktycznie zapew nia mi szczęście? („Jestem ” 2002, nr 4, s. 78)

Sceptyczne podejście nadaw cy do opisyw anych w ierzeń i zw yczajów m a odzw ierciedlenie w m odálnym nacechow aniu w ypow iedzi („M oże faktycznie zapewnia m i szczęście?” ; przysłów ek podobno). R ów nież d la opisu kubańskiej autostrady odniesieniem je s t rzeczyw istość znana zarów no n adaw cy, ja k i o d ­ biorcy.

Plastyczne, oddziałujące na w yobraźnię opisy, oddające klim at i nastrój zwiedzanych m iejsc oraz prow adzenie relacji w czasie teraźniejszym w ciągają czytelnika w św iat reporterskich przeżyć z podróży. D zięki tem u odbiorca, nie będąc bezpośrednim obserw atorem przedstaw ionych w reportażu sytuacji, w trak­ cie czytania tekstu m oże stać się na m om ent częścią „tu i teraz” nadaw cy:

Zmierzch, po stepie hula szarańcza, a jej niezwykłe dźwięki przypominające głosy tysięcy świerszczy w ręcz porażają. Są niesamowite i romantyczne. [..·.] W ciąż jedziem y stepem, powietrze staje się coraz bardziej ostre. Na wzgórzach coraz więcej drzew. Jesteśmy ju ż na Syberii. („Jestem ” 2000, nr 11, s. 90)

C zytelnik m oże poczuć się świadkiem opisanych „scen ek z codziennego życia” w H aw anie, p o niew aż ogląda je oczam i reportera, który dzieli się z nim przemyśleniami i prow okuje do podążania śladem w łasnych dom ysłów na tem at

(9)

3 2 6

oglądanych ludzi: „M oże są kochankam i?’5 „M oże parą serdecznych przyjaciół?” Snując refleksje o usposobieniu Kubańczyków , reporter odw ołuje się do znanych sobie i odbiorcy dośw iadczeń, jeg o w ypow iedź je st zrozum iała, m im o że nic mówi w prost, co stanow iło punkt odniesienia w sform ułow anej opinii: „ludzie żyją tu ja k b y bardziej praw dziw ie” .

W yobraźnię czytelnika pobudzają także opisy uaktyw niające zm ysły inne niż w zrok, co pozw ala w pełni odczuć atm osferę przedstaw ionego miejsca:

0 zmierzchu wracamy do Hawany. Gdzieś pod powloką pozornego spokoju pulsują gorące rytmy salsy, mamby, cza-czy. W powietrzu unosi się woń znakomitych kubańskich cygar 1 równic doskonałego rumu, któremu nie ma równego na całym świecie. („Jestem ” 2000, nr 3, s. 74)

Zadaniem om ów ionych tu przykładów opisów unaoczniających odbiorcy świat przedstaw iony w tekście je s t w ięc nie tylko inform ow anie o cechach zew nętrz­ nych tego świata. D zięki literackim środkom w yrazu, składającym się na specyficzne ukształtow anie językow e, w ypow iedź apeluje do uczuć i emocji odbiorcy, spraw ia, że przeżyw a on przedstaw ione w ydarzenia na rów ni z relac­ jonującym j e reporterem .

K ształtowanie relacji nadawczo-odbiorczych

Jak ju ż w spom niałam w cześniej, najw ażniejszym celem przyświecającym zarówno autorowi reportażu, ja k i jeg o czytelnikom , je st poznaw anie, zrozumienie i przeżyw anie świata. C zynnikiem , od którego w dużej m ierze realizacja tego celu zależy, je st sposób kształtow ania relacji nadaw czo-odbiorczych. A by tekst reportażu zyskał w łaściw y odbiór, zgodny z zam ysłem autora, nie powinien ograniczać się jed y n ie do przekazania w iedzy o odtw arzanym św iecie. „Dążenie do poznania i zrozum ienia przejaw ia się nie tylko w zaw artości informacyjnej reportażu obejm ującej zrekonstruow any świat, ale też w skrupulatnym zapisy­ w aniu: sposobów dochodzenia do owej rekonstrukcji; m otyw ów zainteresow ania tem atem ; dróg poszukiw ania zagubionych w ątków , św iadków , dokum entów; sukcesów i niepow odzeń w tropieniu praw dy5’5. T w órca reportażu, chcąc na­ w iązać kontakt z czytelnikiem i pozyskać jeg o zainteresow anie, w zbogaca swój przekaz o dodatkow e elem enty. Ich treść pociąga za so b ą konieczność zwer­ balizow ania postaci nadaw cy, a nierzadko m a też na celu przyw ołanie odbiorcy, pozw ala w ięc określić relacje nadaw czo-odbiorcze tekstu.

Taki sposób naw iązyw ania w ięzi z czytelnikiem w w ypow iedziach o cha­ rakterze publicystycznym M ichał Szulczew ski nazw ał „intelektualizow aniem

(10)

3 2 7

inform acji” , polegającym na tym , że „bezosobow o p rzekazyw aną w iadom ość w spiera o na [publicystyka - A. N .] silą określonego intelektu, indyw idualnego argum entu, osobistej refleksji. W yciskając na tej w ypow iedzi piętno indyw idual­ ności nadaw cy, buduje w ten sposób publicysta pom ost porozum ienia z odbiorcą jako ludzką je d n o stk ą ” 6.

R elacje nadaw czo-odbiorcze w w iększości analizow anych p rzeze m nie rep o r­ taży cechuje jed n o stro n n o ść7, polegająca na eksponow aniu nadaw cy przy je d n o ­ czesnym braku języ k o w y ch odniesień do postaci odbiorcy. W tekście reportażu odbiorca zazw yczaj pozostaje niejaw ny, jed y n ie sporadycznie w niektórych tekstach pojaw iają się zw roty do czytelnika. M a to na przykład m iejsce w repor­ tażu E. Sorga Zabijanie to ich życie na tem at w ojny dom ow ej w Liberii, którego lid zaw iera ostrzeżenie dla co w rażliw szych czytelników , uprzedzające o drastycznych opisach:

Liberia - kraj, który mia! być afrykańskim rajem dla byłych niewolników ze Stanów Zjed­ noczonych, stal się prawdziwym piekłem na ziemi pełnym dzieci-morderców i kanibali. Jeśli masz słabe nerwy - nie czytaj! („Playboy” 2003, nr 10, s. 54)

U życie form y drugiej osoby czasow ników zakłada w praw dzie istnienie odbiorcy, ale nie je s t on określony w prost, z im ienia i nazw iska, ja k m a to miejsce w przypadku nadaw cy, czyli autora reportażu, je s t to adresat h ip o ­ tetyczny, zaprojektow any. M ożna w ięc przyjąć, że reportaż to „k om unikat dla kogoś” , w przeciw ieństw ie na przykład do listu, który ze w zględu na sw ą bezpośredniość je s t opisyw any ja k o „kom unikat do kogoś” 8. „O g ó ln ie m ożna określić kom unikat do kogoś jak o taki kom unikat, który ze w zględu na swój sens im plikuje i m anifestuje określoną relację dram atyczną - w którym występuje

ja w obec ciebie C2y j a w obec was. K om unikat, w którym tak a relacja je st zneutralizow ana czy zaw ieszona, to kom unikat d la k ogoś” 9. Tego rodzaju wypowiedź, m im o braku słow nych odniesień do odbiorcy, została napisana z m yślą o nim , przy czym , pam iętając, że reportaż to w ypow iedź służąca masowej kom unikacji, należy podkreślić, że je s t to odbiorca zbiorow y, stąd w spom niana trudność z je g o jednoznacznym i precyzyjnym o k reślen iem 10.

6 M. S z u l c z e w s k i , Publicystyka. Problem y teorii i praktyki, W arszawa 1976, s. 151.

7 Por. A. R e j t e r , Kształtowanie się gatunku reportażu podróżniczego w perspektyw ie stylis­

tycznej i pragmatycznej, Katowice 2000. Autor, analizując fragmenty inicjalne i finalne tekstu

reportażu podróżniczego, wskazuje na dwa modele organizacji ramy tekstowej, uwypuklające podmiot bądź przedmiot podróży, w ich obrębie zaś wyróżnia relację nadawczo-odbiorczą jednostronną, uwypuklającą podm iot podróży, obustronną - przywołującą również odbiorcę, wyzerowaną lub zepchniętą na drugi plan w stosunku do eksponowanego wówczas przedmiotu podróży.

8 J. L a 1 e w i с z, Podstawy funkcjonalnej typologii wypowiedzi, [w:] Semantyka tekstu i języka, red. M. R. Mayenowa, W rocław 1976.

9 Ibidem, s. 6 8. Cyt. za: A. R e j t e r , op. cit., s. 45.

(11)

3 2 8

T reść reportażu i je g o ukształtow anie języ k o w e podporządkow ane s ą po­ trzebom i oczekiw aniom tej grupy czytelników , która stanow i tzw. target czasopism a, a je j preferencje ustala się w toku badan rynku czytelniczego, zatem autorzy o rientują się, jak ieg o odbiorcę napisany tekst m a zainteresować. T ak w ięc hipotetyczny adresat tekstu to pew na projektow ana w strukturze kom unikatu osobow ość, do której kieruje się w ypow iedź, ó w p rojekt zaś winien opierać się na znajom ości kilku podstaw ow ych elem entów , takich jak : ustalone w danych kręgach społecznych system y w artości, poglądy na ja k iś problem, zainteresow ania, nastroje, prześw iadczenia; pow inien rów nież przew idyw ać typo­ w e reakcje i postaw y, a także uw zględniać stan w iedzy na dany tem at11.

R. K apuściński, na pytanie, czy zaw sze czuje i w ie, dla kogo pisze, odpow iada: „S w ojego odbiorcę staram się sobie w yobrażać. K iedyś Virginia W o o lf napisała w jednym z esejów , że autor, siadając przy biurku, powinien dokładnie w iedzieć, dla kogo sw oją książkę chce napisać. A naw et więcej: m aterialnie, fizycznie w idzieć tego sw ojego odbiorcę. Ja się z tym zgadzam. D la m nie takim m oim o dbiorcą je s t m łody człow iek, żądny świata. Ciekawy św iata, który chce ten św iat poznać, choćby naw et je g o w łasne życie w przy­ szłości nie dało m u tej szansy, by ów św iat zobaczyć osobiście. W tym m om encie - razem z m o ją książką - żyje on w łaśnie takim pragnieniem poznania. Jest inteligentny, je st oczytany, m a rozbudzoną w rażliw ość - to jest czytelnik, dla którego piszę” 12.

Ślady takiego w łaśnie w yobrażonego odbiorcy znajdujem y w tekstach współ­ czesnych reportaż}' prasowych.

W reportażach podróżniczych kierow anie do czytelnika praktycznych porad i w skazów ek to częsty sposób sygnalizow ania je g o obecności w tekście. N a­ daw ca znający ju ż z autopsji opisyw ane m iejsce, chętnie dzieli się własnym dośw iadczeniem , udzielając rad, których odbiorca - potencjalny turysta, nie­ św iadom y ew entualnych pułapek - nie znajdzie w żadnym przew odniku turys­ tycznym:

Nie tylko na slonie trzeba uważać. Niebezpieczne mogą być też... małpy. Pełno ich zwłaszcza w ruinach Anuradhapury oraz Polonnanrwy - dawnych stolicach syngaleskicgo państwa. Chętnie pozują do zdjęć. A le bywają złośliwe - potrafią dotkliwie podrapać lub zainteresować się zawartością naszej torby. („Jestem ” 2002, nr 4, s. 78)

Czasow'niki i zaim ki w form ie pierwszej osoby liczby m nogiej świadczą o tym , że nadaw ca n ie w ypow iada się z pozycji m entora, lecz życzliwego doradcy, partnera podróży, czy w ręcz naw et kum pla. Z abieg ten m a na celu pozyskanie m łodego odbiorcy tekstu, zazw yczaj niechętnie słuchającego rad, dążącego do niezależności i sam odzielności.

11 M. S z u l c z e w s k i , op. cii.

(12)

K ierow ane do czytelnika rady i w skazów ki jak o form a uobecniania odbiorcy w tekście to zabieg charakterystyczny nie tylko dla tekstów reportaży podróż­ niczych, których zadaniem je st, oprócz zaprezentow ania atrakcyjnego m iejsca, również zachęcenie potencjalnego turysty do je g o odw iedzenia. Taki sposób sygnalizow ania istnienia odbiorcy spotykam y także w niektórych reportażach społecznych charakteryzujących w ybrane środow isko. Przykładem teg o typu tekstu m oże być cytow any ju ż w artykule reportaż I. T. M iecika Wielki b rąz, przedstaw iający środow isko nurków. T ekst przybliża czytelnikow i sylw etki bohaterów - pasjonatów tego sportu, ukazuje je g o początki i rosnącą popularność w Polsce, ale znaczna część reportażu to także przeznaczony dla zaintereso­ wanego czytelnika instruktaż, ja k zostać nurkiem . W arto zauw ażyć, że nadaw ca przewidział różny stopień ow ego zainteresow ania, dlatego też w skazów ki in ­ struktażu kieruje do trzech projektow anych grup odbiorców . P ierw szą z nich stanowią osoby, dla których nurkow anie to okazja do spróbow ania czegoś nowego, spełnienia chw ilow ej zachcianki, jeden z w ielu sposobów na ciekaw e spędzenie w olnego czasu. Do nich zw raca się następująco:

Tak naprawdę wcale nie trzeba korzystać z usług szkól polskich, na kurs nurkowania można trafić na co drugiej cieplej plaży. O sprzęt nie ma się co martwić, wystarczą majtki І karta kredytowa, resztę pożyczą na miejscu. („Polityka” 2000, nr 38, s. 102)

Dalej autor stw ierdza, że „nurkow anie to sport dla bogatych” , m ając św ia­ domość, że tem atem będą zainteresow ane osoby traktujące nurkow anie czysto snobistycznie, kieruje w ięc do nich za pośrednictw em je d n e g o z rozm ów ców informacje o cenach sprzętu i najnow szych trendach w m odzie:

T. P., właściciel sieci sklepów ze sprzętem nurkowym, podlicza: sprzęt podstawowy, czyli maska, rurka, płetwy - 500 zł, pianka - tysiąc, butla - drugi, automat oddechowy - trzeci, ale lepiej wydać więcej, bo automat to rzecz podstawowa, od niego zależy życie, musi być niezawodny, w ięc powiedzmy dwa tysiące, jacket (kamizelka wypełniana powietrzem, pusta pozwala się zanurzać, a nadmuchana ciągnie na powierzchnię) - półtora. W sumie co najmniej

6 tys. zł. Ale gdy się chce poszpanować sprzętem, to ceny szybują wysoko w górę. Do tego dochodzi moda, ja k z nartami: jednego sezonu należy mieć płetwy w zygzaki, następnego już gładkie. („Polityka” 2000, nr 38, s. 103)

I w reszcie trzecia grupa to praw dziw i m iłośnicy, p rzejaw iający pasję n u r­ kowania, traktujący tem at pow ażnie („O pozw olenie na nurkow anie trzeba prosić Urząd M orski” ). W śród w ielu przydatnych, konkretnych rad zn ajd ą oni rów nież informacje o niepisanych zw yczajach panujących w środow isku („N a niektóre okręty nurkow ać n ie w ypada” ):

A jednak chętnych do nurkowania w Polsce ciągle przybywa. Powstały dwa specjalistyczne miesięczniki: „Nurkowanie” i „Płetwonurek” . Reklamują się nowe bazy nurkowe, gdzie - jak na Zachodzie - można pożyczyć sprzęt, a doświadczony instruktor poprowadzi podwodną

(13)

3 3 0

wycieczkę. Najazd turystów-nurków przeżywa zalana kopalnia odkrywkowa pirytu w Jaworznic- -Szczakowic. [...] Rośnie popularność Bałtyku. Nurków przyciągają przede wszystkim wraki. [...] Dno Bałtyku jest nimi usłane; według niemieckich historyków od 1845 r. do 1945 r. pomiędzy Lcbq a Kołobrzegiem zatonęło blisko 600 jednostek. Tych, na które organizuje się wyprawy jest około 20. M ożna obejrzeć podwodne pole bitwy, latami szatkowane przez bomby zgrupowanie wraków poligonu lotniczego na Rybitwicj Mieliźnie, kilka niemieckich ścigaczy z okresu II W'ojny światowej, stary kołowy parowiec, a także wraki polskiej marynarki wojennej ORP „W icher” i ORP „ G r y f .

O pozwolenie na nurkowanie trzeba prosić Urząd Morski. Na niektóre okręty nurkować nie wypada. Uznane są bowiem za zbiorowe mogiły, w tym bodaj największe to niemieckie transportowce „Wilhelm Gustloff”, „Goya” i „General von Steuben” . Storpedowane podczas ewakuacji Kurlandii i Prus zabrały ze sobą na dno 30 tys. uciekinierów. Podobnie za mogiłę uznany jest polski prom „Heweliusz”, ale niemieccy i duńscy nurkowie pływają tam na statkach zarejestrowanych jak o cmentarne - mają uprawnienia do rozrzucania w morzu prochów i składania wieńców. („Polityka” 2000, nr 38, s. 104-105)

K ształtow aniu relacji nadaw czo-odbiorczych służą opisy unaoczniające od­ biorcy św iat przedstaw iony, stanow iące słow ne fotografie m iejsc i ludzi. Wy­ nikają one z przyjętej w reportażu strategii, z jednej strony są dowodem w iarygodności reportera, który w ten sposób pośw iadcza sw oją obecność na m iejscu zdarzeń, a z drugiej - odpow iadają potrzebom czytelnika, który takich w łaśnie opisów oczekuje od autora tekstu.

B. W itosz stw ierdziła, że „opis, bez w zględu na to, czego dotyczy (pejzażu, przedm iotu, zdarzenia), w ym aga od nadaw cy znacznego zaangażow ania intelek­ tualnego. W potocznej św iadom ości w iąże się z charakterystyką czegoś lub kogoś za po m o cą w yliczenia m ożliw ie najpełniejszej listy je g o atrybutów ” 13. A utorka, analizując strukturę opisu w tekście m ów ionym (np. w zeznaniu św iadka przed sądem ), uznała, że stopień w iarygodności nadaw cy zależny jest od liczby szczegółów podanych w opisie, jednak posługiw anie się detalem w sposób nieograniczony m oże spow odow ać nadm ierne rozbudow anie wypo­ w iedzi. „N adaw ca tekstu m ów ionego ogranicza tendencję do rozbudowywania w ypow iedzi, w prow adzając do tekstu z g ó iy założoną hierarchizację, która w w ypow iedziach ustnych rzadziej polega na narzuceniu określonego porządku, częściej natom iast na selekcji w arstwy inform acyjnej” 14.

Podobne reguły m ożna odnieść do opisu w tekście reportażu. Przyjrzyjmy się fragm entow i reportażu A. Czajkow skiej Piąć kobiet i dom\

Dorn Ireny Organek leży na krańcu wsi Nowosiedlicc, jakieś 30 km od Wrocławia. Z jej okien widać tylko bezkresne pola. Siedzimy wokół stołu w jedynej izbie ogrzewanej piecykiem. Irena, po pięćdziesiątce, brunetka, włosy ściągnięte w ogonek, w wełnianej spódnicy. Anna, 28 lat, gruby warkocz, w zielonym sweterku. Elżbieta, 26 lat, blondynka z kręconymi włosami, w czarnym golfie. („W ysokie Obcasy” 2003, nr 38, s. 38)

1J B. W i t o s z , Opis w prozie narracyjnej na ile innych odmian deskrypcji, Katowice 1997, s. 109.

(14)

3 3 1

Prezentacja bohaterek reportażu zdradza kobiecą perspektyw ę patrzenia, która wpłynęła na dokonaną p rzez autorkę selekcję inform acji, p o legającą na skupieniu uwagi odbiorcy na w ybranych cechach w yglądu postaci, podanych w ustalonej, powtarzającej się za każdym razem kolejności: im ię, w iek, uczesanie, ubiór.

Inform acje dotyczące usytuow ania dom u bohaterki cechuje ogólnikow ość, nieprecyzyjność („n a krańcu w si, ja k ie ś 30 km od W rocław ia” ), co rów nież może św iadczyć o kobiecym sposobie orientow ania się w przestrzeni. D la porównania przytaczam podobny w treści opis skonstruow any p rzez podm iot męski:

Jest piątek wieczór w dzielnicy Campcrdown w południowo-zachodniej części Sydney. Przy­ sadzisty budynek w ruchliwym miejscu na rogu Parramatta Road i Larkin Street naprzeciw najstarszego w kraju uniwersytetu - z zewnątrz nie wiadomo, co m oże się dziać w środku. Tylko szyld z prostym, lecz starannie wygrawerowanym logo i jednym słowem: Stiletto. („Playboy” 2004, nr 1, s. 77)

D okładne określenie um iejscow ienia budynku w przestrzeni m iasta („w dziel­ nicy C am perdow n w południow o-zachodniej części Sydney; na rogu Parram atta Road i Larkin Street naprzeciw najstarszego w kraju u niw ersytetu”) w iąże się ze znajom ością je g o topografii, nazw dzielnic i ulic. Czyni to opis konkretnym i rzeczow ym , a cechy te pow szechnie przypisuje się w ypow iedziom podm iotu męskiego, co m a zw iązek z dom inacją sfery intelektu w języ k o w y ch zachow a­ niach m ężczy zn 15.

P odobną funkcję p ełnią w reportażu przytoczenia w ypow iedzi bohaterów w form ie m ow y niezależnej, um ożliw iające czytelnikow i w cielenie się w rolę słuchacza, „który bez pośrednictw a osób trzecich m oże «na w łasne uszy» poznać myśli i em ocje bohaterów , a śledząc w łaściw ości ich zindyw idualizow anej, często zabarwionej gw arow o lub środow iskow o m ow y, poznać też ich sam ych” 16. M a tego św iadom ość M. Piątkow ska, autorka reportażu N iko m u zostaw iam nic, opowiadającego o p isarce Zofii Chądzyńskiej. M onolog bohaterki ukazuje re­ fleksje człow ieka będącego u schyłku życia, dotyczące starości, przem ijania, samotności, spraw ostatecznych:

13 Na tę cechę postrzegania otaczającej rzeczywistości uwarunkowaną płcią zwraca uwagę K. Handke, podając przykład kupna samochodu: „Przy kupnie samochodu mężczyźni interesują się głównie jeg o walorami technicznymi i funkcjonalnymi, a kobiety - przede wszystkim walorami zewnętrznymi, zwłaszcza kolorem. W ich języku odzwierciedla się to w następujący sposób: mężczyźni posługują się rozległym słownictwem specjalistycznym, którego na ogól nie znają kobiety i nie starają się go poznać przy nadarzającej się okazji; natomiast kobiety posługują się potocznie znanymi, także przez większą część mężczyzn, nazwami kolorów, ale ponadto posługują się nazwami bardzo wielu odcieni barw podstawowych, które na ogół nie są этапе mężczyznom” . Język

a determinanty p ici, [w:] J ęzyk a kultura, t. 9: Pleć w języ k u i kulturze, red. J. Anusiewicz,

K. Handke, W rocław 1994, s. 26.

(15)

3 3 2

- Teraz nikt o m nie ju ż tyle nic wic, ile Marylka. Żyjemy razem w dzień i w nocy od pięciu lat. Po tamtej depresji zamieszkałyśmy razem. Dzisiaj było zimno, a ona wyciągnęła mnie z łóżka. Każdy kawałek stopy mnie boli, a ona każe mi chodzić. Marylka jest pełna zapału i dobrej woli. [...] Ale pani pytała mnie, czy wszystko ju ż postanowione. Już dawno. Obraz od Gombrowicza „Sorrento” , ten. który wisi tu, nad książkami, bierze jeden bratanek; tamten z sypialni bierze drugi bratanek. Nie mam pamiętników - jedną fotografię mamy, jedną pierwszego męża Bohdana Chądzyńskiego. Listów też nic mam. A j a nakazałam się spalić i niecli mnie rozsypią na jakiejś łące. Pani mówi, że to nielegalne. O, wcisną komu trzeba pięćdziesiąt złotych i rozsypią.

Przeczytałam właśnie „Godziny” . Zna pani tę książkę? Jest piękna. Wybieram się na film, ju ż mam umówione wyjście. Tak właśnie jest, czepiam się rzeczywistości.

Co tak naprawdę z przeszłości zostaje i jakie ma znaczenie? Największym marnotrawstwem życia - tak uważam - jest to, że umiera głowa, a z nią właśnie pamięć. I z życia nie zostaje nic. Było i nic ma. Mam 91 lat. To jest najgorsze, że nic żyją ju ż ci, którzy by pamiętali to co ja. To jest prawdziwa samotność. („W ysokie Obcasy” 2003, nr 38, s. 9)

Zacytow any m onolog zaw iera w iele śladów , które św iadczą o obecności reporterki, odw iedzającej pisarkę w je j m ieszkaniu („O braz o d Gom browicza «Sorrento», ten, który w isi tu, nad książkam i, bierze je d e n bratanek; tamten z sypialni bierze drugi bratanek” ) i zdradzają reporterską ingerencję w rozmowę („A le pani pytała m nie, czy ju ż w szystko postanow ione” ; „P ani m ów i, że to nielegalne”). Form alnie jednak autorka zachowuje m ilczenie, w iedząc, że „własne słow a bohatera lepiej charakteryzują je g o m entalność niż p arafrazow anie ich przez reportera” 27. Pozostaw ia więc czytelnika sam na sam z bohaterką, nie przeszkadzając m u w słuchać się w jej zwierzenia.

Tw orzeniu i podtrzym yw aniu w ięzi z czytelnikiem służą w prow adzane przez nadaw cę do tekstu różnego rodzaju dopow iedzenia, uzupełnienia i objaś­ nienia. R eporter, dysponując w iększym zakresem w ied zy na d any temat, pragnie w ten sposób ułatw ić czytelnikow i odbiór tekstu. Taki zabieg, z pozoru jed y n ie podkreślający dystans m iędzy nadaw cą a odbiorcą, m im o że „uzm ys­ ław ia czytelnikow i odrębność je g o św iadom ości w obec św iadom ości nadawcy [...] zdaje się jed n ak w reportażu służyć nie zdegradow aniu odbiorcy, lecz - przez uzupełnienie je g o w iedzy - zbliżeniu go do nadaw cy. D zięki bowiem reporterow i ja k o znaw cy przedm iotu rów nież czytelnik, w idz czy słuchacz takim i znaw cam i stać się m ogą” 18. Odautorskie dopow iedzenia są zazwyczaj graficznie w yodrębnione w tekście i um ieszczone w naw iasach lub między m yślnikam i.

A oto kilka przykładów takich w staw ek oraz cel, w jakim zostały wpro­ w adzone do tekstu:

1) ułatw ienie czytelnikow i zrozum ienia sytuacji przedstaw ionej w tekście poprzez naw iązanie do kontekstu historycznego:

17 K. W o l n y - Z m o r z y ń s к i, Reportaż - ja k go napisać?. W arszawa 2004, s. 93.

(16)

W kraju, który został ograbiony z ziemi przez sąsiadów, w tym Polskę, Czech wykonywał - jak chciała Milena Jesenská - swoje zadanie: być Czechem. Pracował, by przetrwać (ru ch op o ru propagow ał hasło: „ P rac u j powoli” ). („W ysokie Obcasy” 2003, nr 33, s. 14)

2) w eryfikow anie faklów przez nadaw cę rekonstruującego w ydarzenia:

Powtarzano potem, że 15 marca na zamku w Pradze Lida Baarova witała Hitlera (niepraw da). Kiedy w listopadzie 1942 r. Goebbels na trzy dni przybył z wizytą do Pragi, Lida dostała nakaz opuszczenia miasta w tym terminie (praw da).

W pałacu Lucerna, gdzie w barze spotykał się filmowy świat, była bojkotowana i wicie osób nic chciało się do niej przysiadać (częściowa p raw d a). („W ysokie Obcasy” 2003, nr 33, s. 13)

3) precyzow anie i uzupełnianie w ypow iedzi o dodatkow e inform acje:

Młodszy kolega, reżyser Otakar Vavra (p racuje do dziś, 93 lata ) przejął Lidę i nakręcił z nią jej najlepsze czeskie filmy. Zawsze powtarzał (no, m oże nic zawsze, ale d o p iero w latach 90., bo wcześniej przez 40 lat obowiązywał zakaz), że szybko stała się gwiazdą, jakiej Czechy nie mają do dziś. („W ysokie Obcasy” 2003, nr 33, s. 9)

4) pogłębienie charakterystyki postaci poprzez ukazanie czytelnikow i pryw at­ nej sfery je j życia, uzupełnienie i rozw inięcie głów nego w ątku tekstu, d o ­ precyzowanie w ypow iedzi bohaterki:

Gdy Miłosz przychodzi z wizytą do Szymborskiej, ta zwykle podaje zrazy zawijane z polędwicy z kaszą gryczaną (n o rm aln ie raczej nie m a am bicji w kuchni, ale w tym p rzy p ad k u , ja k mówi, „w spina się ja k o gospodyni n a palce” ). Tradycja ta zrodziła się, gdy Miłosz przyjeżdżał do Krakowa gościnnie z Kalifornii, i to miał być polski akcent. A le przetrwała, gdy osiadł ju ż tu na dobre (w plebiscycie n a setkę najw ybitniejszych krak ow ian XX w ieku znalazł się niedaw no n a piątym m iejscu, ona na drugim , tuż za Papieżem ).

Szymborska pamięta, że to M iłosz był jedną z pierwszych osób (dokładnie: drugą), które w październiku 1996 r. gratulowały jej Nobla. („W ysokie Obcasy” 2004, nr 3, s. 10)

5) objaśnienie znaczenia nieznanego odbiorcy określenia pogłębiające jego wiedzę o św iecie przedstaw ionym w tekście i w p row adzające g o w ten świat:

Zatrzymujemy się przy ovoo - to coś w ro d za ju usypanego z kam ieni k u rh a n u , z zatk n ię tą na szczycie b łęk itn ą szarfą. Ovoo m ożna zobaczyć wszędzie - n aw et n a szczytach gór. Usypuje się je, ab y odegnać złe moce. Jeśli spotka się więc taki k u rh a n n a dro d ze, trzeb a obejść go trzy razy zgodnie ze w skazówkam i zeg ara i za każdym obejściem dorzucić własny kam ień. („Jestem ” 2000, nr 11, s. 90)

6) w yjaśnienie obcojęzycznych sform ułow ań:

Czytamy, że w jednej z restauracyjek na wzgórzu odbywają się pokazy samby. Antonio ochładza nasze zapędy - to wyłącznie dla turystów. Prawdziwi Cariocas (ta k nazyw a się mieszkańców Rio) chodzą gdzie indziej. („Jestem ” 2001, nr 3, s. 81)

(17)

3 3 4

Relacje nadaw czo-odbiorcze w tekstach reportaży w skazują na ich istotną rolę, ja k ą je s t budow anie w ięzi z odbiorcą. Ta kategoria zostanie szerzej om ów iona w kolejnej części artykułu.

W ykładniki więzi

Strukturę reportażu tw orzą trzy zasadnicze elem enty: tytuł, lid oraz korpus tekstu podzielony na segm enty opatrzone zw ykle osobnym i tytułam i. Całości m ogą dopełniać ponadto tzw. teksty stow arzyszone, które, choć nieobligatoryjne, w istotny sposób przyczyniają się do obiektyw nego i rzetelnego przedstaw ienia problem u19, um ieszczane najczęściej w ram kach stanow ią uzupełnienie tekstu głów nego. Zadaniem w ym ienionych składników struktury gatunku je s t przyciąg­ nięcie uw agi czytelnika, co obecnie, w czasach zalew u tytułam i prasow ym i, jest często spraw ą priorytetow ą. W spółczesny reportaż w ykorzystuje w tym celu środki w izualne, które p o zw alają w najprostszy sposób zw rócić uw agę odbiorcy. N ależą do nich przede w szystkim fotografie, które dopełniają i uatrakcyjniają p rzek az słow ny, ale rów nie dobrze m oże to być w ielkość lub gru b o ść czcionki, zatrzym ująca w zrok czytelnika na w ybranych, w zbudzających zainteresow anie, intrygujących fragm entach tekstu.

Strategiczną pozycję w tekście reportażu zajm uje tytuł. Jego niebagatelne znaczenie trafnie określił M. W ańkow icz: „T ytuł je s t w łaśnie po to, żeby epatow ać, żeby się m izdrzyć, tytuł je st na wabia. D okładnie tak sam o jak plakat, ja k w ystaw a, ja k reklam a. Tytuł m oże się podobać albo nie, ale musi przykuć uw agę od pierw szego w ejrzenia - od tego zależy, ja k długo spojrzenie potrw a i czy go starczy na przeczytanie elaboratu, który pod tytułem w isi”20. M ożna zatem stw ierdzić, że najbardziej będą przykuw ać uw agę odbiorcy takie tytuły, które zaw ierają zagadkę, tajem nicę, skłaniające do poszukiw ania roz­ w iązania w tekście. Tego typu tytuły M. W ojtak uw aża za w yróżnik gatunków}' reportażu, a ich zagadkow ość w iąże z egzotycznością form y lub zbyt raalą porcją inform acji21. A oto kilka przykładów należących do tej grupy: Hańba

z trzydziestu kw iatków („W ysokie O bcasy” 2003, nr 43) - tytuł reportażu

o uznanym za bezczeszczenie w ielow iekow ej tradycji w ytw arzaniu damskich m ajtek - stringów - z koronki koni akow skiej; Ludzie o zielonych palcach („Polityka” 2000, n r 32) - m etaforyczne określenie m iłośników roślin ozdobnych, zajm ujących się ich hodow lą w przydom ow ych ogrodach; Trolejbus z orszakiem („W ysokie O bcasy” 2003, n r 30) - opow ieść o rosyjskiej działaczce opozycji

19 M. W o j t a k , Gatunki prasowe, Lublin 2004.

20 M. W a ń k o w i c z , Karafka La Fontaine 'a, t. II, Kraków 1984. Cyt. za: A. M i к o 1 a j с z u k,

op. cit., s. 248.

(18)

3 3 5

kom unistycznej, której w drodze do ślubu trolejbusem tow arzyszył orszak weselny w postaci śledzących j ą agentów KGB; A n io ły k o ja rz ą s ię ile („W ysokie Obcasy” 2005, nr 45) - reportaż o ordynatorce dziecięcego oddziału onkologicz­ nego, potrafiącej „pięknie opow iadać o um ierających dzieciach” ; Bocian w kom i­

nie („P layboy” 2001, nr 5) - tekst prezentujący sylw etkę dośw iadczonego pilota

szybowcowego. Tytułow y Bocian to nazw a szybow ca, natom iast kom in - ok reś­ lenie pow ietrznej ew olucji.

Zagadkow ość w ym ienionych przykładów w ynika z gry tytułu z tekstem , przeczytanie reportażu oznacza więc odkrycie reguł owej gry. T ego rodzaju tytuły m ogą stanow ić parafrazę w ypow iedzi bohatera lub je j dosłow ne zacy­ towanie.

Do najczęściej w ystępujących tytułów należą tytuły inform acyjne, będące zwięzłą zapow iedzią tego, co stanow i tem at tekstu. Tego typu tytuły s ą charak­ terystyczne dla analizow anych przeze m nie reportaży podróżniczych. Inform acja w nich zaw arta to połączenie nazw y m iejsca, będącego przedm iotem opisu, oraz obiegow ych skojarzeń z tym m iejscem zw iązanych, np.: B razylia - nie

iylko sa m b a ; Kuba, p ię k n a i p rzyja zn a w yspa; N ep a l - n a szczycie św ia ta ; Australia. W krainie kangurów .

Tytuł w e w spółczesnym reportażu prasow ym je s t zazw yczaj kom unikatem w ieloskładnikow ym , rozbudow anym o dodatkow e treści uzupełniające bądź precyzujące jeg o sens. M ożna w ięc w tej sytuacji m ów ić nie ty le o tytule, co o nagłówku ja k o inicjalnym składniku ram y tekstowej, czy też o strefie tytułow ej, składającej się z tytułu głów nego, nadtytułu, podtytułu o raz lidu, czyli w yróż­ nionego pogrubioną czcionką fragm entu tekstu, będącego zw iastunem treści reportażu.

Podobnie ja k tytuł, lid rów nież m a przyciągać i zatrzym yw ać na dłużej uwagę czytelnika, zachęcając do przeczytania tekstu, w inien w ięc zaw ierać treści, które w y dadzą się odbiorcy atrakcyjne, a jed n o cześn ie będą kw intesencją tego, co stanow i tem atykę reportażu.

Ciekaw y przykład lidu znajdujem y w reportażu W acław a R adziw inow icza

Trolejbus z o rsza kiem :

Była u nas taka anegdota: co to jest ryzyko po francusku i po rosyjsku? Po francusku: jeśli spotyka się 2 0 mężczyzn z 2 0 kobietami, wszyscy wiedzą, że jedn o z nich cierpi na chorobę weneryczną, a mimo to wszyscy śpią ze wszystkimi. A ryzyko po rosyjsku: wszyscy wiedzą, że wśród nich jest donosiciel KGB i mimo to dyskutują zażarcie o polityce, bo tak im się tego chce jak Francuzom seksu. („W ysokie Obcasy” 2003, nr 30, s. 11)

O pow iedziana p rzez bohaterkę reportażu anegdota w atrakcyjny i niebanalny sposób oddaje atm osferę czasów , o których m ów i bohaterka, trafiając w samo sedno przedstaw ionego w reportażu problem u przeciw staw iania się ko m u n is­ tycznej w ładzy.

(19)

3 3 6

W ari om ów ienia w lym m iejscu je st także lid reportażu A rtura Górskiego

M acho z g ą b ą zbira, obrazujący inny sposób sygnalizow ania problematyki

tekstu:

Bałkański macho to mocny człowiek z używanym niemieckim samochodem - kocha pie­ niądze, broń i swoich świętych. Wszystko ma duże, a przynajmniej tak twierdzi. Kobiety albo mu usługują, albo m ają się wynosić. Wojna w byłej Jugosławii pozwoliła mu roz­ winąć skrzydła, a ju ż się wydawało, że jest skazany na wymarcie. („Playboy” 2003, nr 11, s. 63)

R eportaż porusza problem bałkańskiego m aczyzm u, kojarzonego w pierwszej kolejności z brakiem szacunku dla kobiet, w ynikającym z utrw alonej przez pokolenia m izoginislycznej tradycji. A utor zauw aża, że zam iłow anie do broni i przem ocy m a w przypadku krajów byłej Jugosław ii znacznie poważniejsze konsekw encje i w iąże się z rozw iniętym na szeroką skalę procederem handlu kobietam i, nie w spom inając o nagłaśnianych pow szechnie w m ediach zbrodniach ludobójstw a. Lid je s t kilkuzdaniow ym streszczeniem problem atyki tekstu, syg­ nalizującym punkt w idzenia autora. W ypow iada się on z pozycji człowieka Zachodu, którem u bliskie są ideały średniow iecznego rycerza, honorowego, szlachetnego i gloryfikującego kobiety, dlatego też o bałkańskim m acho, uze­ w nętrzniającym sw oją siłę w pom iataniu kobietam i, autor m oże m ów ić jedynie w kategoriach drw iny i ironii („m ocny człow iek z używ anym niemieckim sam ochodem ” ; „w szystko m a duże, a przynajm niej tak tw ierdzi” ), wytykając mu rzeczyw istą słabość, a tym sam ym ośm ieszając go i degradując.

W reportażach podróżniczych lidy konstruow ane są podobnie ja k tytuł}'. Pierw szy akapit tekstu, niejako anonsując tem at, odw ołuje się do w iedzy, którą czytelnik praw dopodobnie ju ż posiada, poniew aż są to fakty pow szechnie znane i kojarzące się z m iejscem , o którym m ów i się w tekście:

Pierwsze, co mi przyszło do głowy, gdy usłyszałam propozycję wyprawy do Mongolii, to widok stepu ciągnącego się po horyzont. No, jeszcze ruiny słynnej stolicy imperium Karakorum, którą opisywał Marko Polo w swych dziennikach... Tymczasem rzeczywistość okazała się bogatsza niż moja wiedza i wyobraźnia. („Jestem” 2000, nr 11, s. 8 8)

O statnie zdanie m a zachęcić odbiorcę do skonfrontow ania w yobrażeń z rze­ czyw istością, w ypow iedziane po krótkiej pauzie, ma w yw ołać u czytelnika stan napięcia spow odow anego oczekiw aniem na odsłonięcie kurtyny, za k tó rą ukaże się św iat opisany przez reportera.

W śród w ystępujących w e w spółczesnym reportażu lidów M. W ojlak wyróż­ niła kilka rodzajów : streszczające, streszczająco-kom entujące, hasłow e, pytające, m ieszane, udram atyzow ane oraz lidy - cytaty. Zdaniem w spom nianej badaczki zarów no tytuły, ja k i lidy „ są kształtow ane w edług zasady poszukiw ania in­ dyw idualnych rozw iązań po to, aby w sposób najbardziej precyzyjny, bliski

(20)

3 3 7

faktom, ale leż sugestyw ny pokazać określony w ycinek rzeczyw istości i ułatw ić czytelnikom ocenę przedstaw ionych faktów czy zdarzeń” 22.

Jeszcze je d n y m składnikiem nagłów ka, który m oże p rzy ciąg n ąć uw agę czytelnika, je s t im ię i nazw isko reportera, zazwyczaj pow tarzane także na końcu tekstu. D otyczy to autorów , którzy zapracow ali ju ż na sw oją pisarską renom ę, często znanych odbiorcy także z innych n iż łam y czasopism a środków przekazu. 0 wieloletniej pracy nad rangą w łasnego nazwiska m ówi R. K apuściński: „Rangę zyskuje się z w iekiem , do tego potrzeba czasu. [...] To w szystko w chodzi w skład naszej profesji, w ięc trzeba być cierpliw ym i pracow ać. N asi czytelnicy, słuchacze i w idzow ie są ludźm i bardzo m ądrym i, którzy szybko rozpoznają wartość naszej pracy i rów nie szybko zaczynają kojarzyć j ą z naszym nazw is­ kiem. Oni w iedzą, od którego dziennikarza otrzym ają coś w artościow ego. I to jest w łaśnie ten m om ent, który nas kw alifikuje do pracy. To nie s z e f o tym

decyduje, lecz czy teln icy ” 23.

Dane personalne autora są elem entem niezbędnym w identyfikacji gatunkowej tekstu, reporter swoim nazw iskiem pośw iadcza w iarygodność relacji, bierze odpow iedzialność za reakcje, jak ie je g o tekst m oże w yw ołać. K. K ąkolew ski pisze: „Z darzały się w ypadki, że reakcja na reportaż była przy czy n ą śm ierci bohatera. W prow adza to w pole autorskie odbiorców , których znaczenie m oże wzrastać, gdy zdecydują się porzucić m ilczącą i biern ą rolę, w prow adzają poprawki i uzupełnienia fabuły” 24.

O bok nazw iska autora tekstu pojaw ia się także nazw isko autora zdjęć, co wskazuje na istotną rolę kodu niew erbalnego w om aw ianym tu gatunku.

Standardem w e w spółczesnym reportażu prasow ym je s t rozczłonkow anie korpusu tekstu na krótsze fragm enty opatrzone osobnym i tytułam i (śródtytułam i). Segmentacja tekstu ułatw ia je g o odbiór, w iąże się także z w ym aganiam i czytelni­ ka preferującego teksty krótkie. Poszatkow anie korpusu tekstu na m niejsze fragmenty spraw ia, że treść nie ja w i się odbiorcy w sposób linearny, ciągły, odbiorca m oże w dow olnie w ybranym m om encie „w łączyć się do akcji” . Ponadto śródtytuły, będąc k rótką inform acją o zaw artości poszczególnych segm entów , w połączeniu z om ów ionym i w cześniej składnikam i struktury tekstu, czyli tytułem, nadtylulem , podtytułem oraz lidem , stanow ią syntetyczne ujęcie p roble­ matyki reportażu. Szczególnie je st to w yraziste w ówczas, gdy śródtytuły pozostają w ścisłym związku z tytułem i lidem tekstu, ja k w reportażu D. K aszlikow skiego

Verdon - ra j trzech żyw iołów . Tytuł reportażu pełni funkcję deskryptyw ną,

zawiera zw ięzłą, choć nieco enigm atyczną inform ację o tem atyce tekstu, ja k ą są sporty ekstrem alne, elem ent w aloryzujący pozytyw nie - rzeczow nik raj - w ska­ zuje na sposób ujęcia tem atu. R ozw inięciem i doprecyzow aniem tytułu je s t lid:

22 Ibidem, s. 280.

и R. K a p u ś c i ń s k i , op. cit., s. 103-104. M K. K ą k o l e w s k i , op. cit., s. 932.

(21)

3 3 8

W ąwóz bezlitośnie rozcina wzgórza Prowansji i zaprasza na spotkanie z trzema żywiołami. Gromadzi szaleńców wszystkich kontynentów, by zmierzyli się z wodą, powietrzem i ziemią i spróbowali pokonać strach. („Playboy” 2001, nr 3, s. 154)

Trzy śródtytuły kontynuują m yśli zaw arte w tytule i lidzie, jednocześnie inform ując o zaw artości kolejnych segm entów tekstu: Woda: w głąb wąwozu;

Ziem ia: p o w apiennej ścia n ie-, Powietrze: skoki base ju m p e ró w . Śródtytuły

cechuje jed n olitość pod względem syntaktycznym .

Podobne uporządkow anie tekstu obserw ujem y w reportażu W . Franusa Am ­

sterdam - zw ariow ane m iasto, jednak w tym przypadku lo nie wyróżniony

w ielkością czcionki lid, ale następujący po nim początkow y akapit tekstu zawiera skondensow any w treści kom unikat, który rozw ijają kolejne segm enty reportażu:

Istnieją co najmniej trzy powody, by wybrać się do tego pięknego, niezbyt od Polski odległego miasta. Pierwszy, by mieć niepowtarzalną okazję obcowania z kulturą najwyższych lotów, odwiedzając tutejsze muzea i galerie, drugi, by zabawić się podczas jednego z weekendów, i trzeci, by za niewielkie pieniądze zrobić fajne zakupy. („Jestem ” 2000, nr 10, s. 72)

Tytuły poszczególnych segm entów , ujednolicone pod względem stylistycznym i składniow ym , respektują w ięc w ypunktow ane na w stępie aspekty spojrzenia na m iasto: A m sterdam kidturałny; Am sterdam handlow y, A m sterdam zabawowy.

W reportażu A. Sal N a u ka układania p a lc ó w w kształt litery V standardowe rozczłonkow anie tekstu n a segm enty poprzedzone tytułam i zostało wzbogacone o dodatkow y, niekonw encjonalny elem ent. A utorka reportażu postanow iła od­ szukać anonim ow ych uczestników strajku w Stoczni G dańskiej w sierpniu 1980 r., których tw arze utrw alił na swych fotografiach jed en z zagranicznycli dziennikarzy. K ażdy kolejny segm ent tekstu to historia któregoś z odnalezionych bohaterów , którzy dzielą się z reporterką w spom nieniam i sprzed lat, mówią 0 swojej aktualnej sytuacji, kom entują w ydarzenia polityczne w kraju. Wszystkie segm enty zostały skonstruow ane w edług takiego sam ego schem atu. Tytuł jest w w iększości przypadków parafrazą w ypow iedzi bohatera, natom iast elementem oryginalnym , będącym efektem poszukiw ania indyw idualnych rozw iązań, jest pojaw ianie się w funkcji m otta do każdego segm entu cytatów z utworów' pow stałych podczas strajków sierpniow ych. M otta, m im o że zaczerpnięte z teks­ tów sprzed lat, o d n o szą się do obecnej sytuacji i poglądów bohaterów , zawie­ dzionych p olityką i rządam i w kraju. Tw órczość strajkow a, zaw ierająca postulały 1 żądania działaczy Solidarności z początku lat 80., dla b ohaterów reportażu nadal w ięc nie straciła na aktualności. Zacytujm y przykład:

Dziś prawdziwych związkowców nie mamy / Gdzie nie spojrzysz - interes i szmal / Gdzie jest troska o byt robotnika? / Odpłynęła w nieznaną gdzieś dal. / W szędzie tylko kariera i stołek... („Polityka” 2000, nr 34, s. 100)

(22)

3 3 9

Zaprezentow ane tu problem y dolyc74ce zapisu w tekście reportaży prasowych interakcji z o dbiorcą w skazują n a kilka typow ych dla tego gatunku technik. Starałam się j e om ów ić w odrębnych częściach, by nadać linearny porządek swoim w yw odom . W idać jed n ak w yraźnie, że problem atyka w nich poruszana wzajemnie się splata. Sposób uobecniania kategorii odbiorcy w tekście, m echaniz­ my budow ania porozum ienia i odw oływ ania się do ju ż istniejącej w kom petencji uczestników procesu lektury w spólnoty dośw iadczeń, ustanaw ianie relacji m iędzy nadawcą i czytelnikiem , a także wykorzystywanie środków graficznych typow ych tak dla w szelkiego rodzaju przekazu za pośrednictw em pism a, ja k i w szcze­ gólności dla om aw ianej tu odm iany gatunku reportażu - w szystko to są m e­ chanizmy shiżące zaw iązyw aniu w zajem nych w ięzi m iędzy interaktantam i. A na­ lizy zebranych przeze m nie przykładów uśw iadom iły, że w dobie nam w spół­ czesnej o grom ną w agę nadaw ca przyw iązuje do pierw szego kroku, jakim je st zwrócenie i zogniskow anie uwagi odbiorcy. Stąd tak dużą rolę o dgryw ają w tym procesie pierw sze segm enty tekstu oraz w izualne (graficzne) je g o rozczłon­ kowanie. Tu m ożna dostrzec specyfikę tej odm iany gatunkow ej. N atom iast, wydaje się, że m echanizm y podtrzym ujące uw agę odbiorcy i budujące w ięzi (zaciekawienie, em patia, zaangażow anie em ocjonalne, rozbudzanie zdolności do refleksji ilp.) są typow e dla gatunku reportażu i dla w ielu innych typów tekstów.

Agata Nabrdalik

CA TEG ORY O F A R E C IP IE N T IN T H E PR ESS R E P O R T A G E A N D IT S IN FLU EN C E ON SH A P IN G T H E IM A G E O F R E A LITY

( S u m m a r y )

The author o f the article deals with recipient’s influence on image o f given reality in the reportage. She discusses the ways o f shaping the relations between a sender and a recipient and building relations between the reporter - the author o f a text and the reader - its recipient, such as: involving recipient by means o f linguistic forms into given reality, crating partner’s connection, relating from reader’s point o f view, descriptions reacting with reader’s imagination, explanations and complements which m ake reception and comprehension o f a text easier. T he author also refers how particular elements o f structure o f a text influence readers to draw their attention.

Cytaty

Powiązane dokumenty

przyrody pojawiają się albo porównania z wewnętrznymi przeżyciami człowie­ ka („... i cała nietknięta śmieje się skała” ), albo też zamiast prostego i

Kie- dy w 1708 roku przez długi czas Carter nie doczekał się od Johna Goodwina żadnych wieści na temat sprzedaży wysłanego mu tytoniu, napisał: „nie ma wątpliwości,

According to a report on civilian maritime fuel cell application, published by Rolls-Royce ’ Strategic Systems Engineering group [138] , fuel cells have to demonstrate signi

elem en ty m etody historycznej, m etody porów naw czej, m etody socjologicznej

Kiedy Kazio Kawałkowski (nasz klasowy „enfant terrible” zwany „Kitajec”) powiedział, że główne jego wspomnienie z tej sztuki to fakt, że „jakieś Gorgony” co pe- wien

Их суть состоит в уменьшительно-ласковом именовании незнакомых (русс.) „Кисой“, „Зайкой“, „Малышом“, „Пупсом“ и т.д. В украинском

Mając świadomość wagi udostępniania współczesnych utworów medycznych, należy koniecznie podjąć ścisłą współpracę z już działającą biblioteką cyfrową lub

Mieczysław Haftka,Jerzy Żmijewski. Tczew - Stare