• Nie Znaleziono Wyników

W sprawie zatargu św. Stanisława z Bolesławem Szczodrym

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W sprawie zatargu św. Stanisława z Bolesławem Szczodrym"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

W S P R A W I E Z A T A R G U Š W. S T A N I S Ł A W A Z B O L E S Ł A W E M S Z C Z O D R Y M 1).

Pow strzym ujem y się od podania i om ówienia w szystkiej odnośnej lite­ ra tu ry historycznej. W skażem y tylko n a II w ydanie T a d e u s z a W o j ­ c i e c h o w s k i e g o ,,Szkiców historycznych jedenastego w ieku“ (W ar­ szaw a 1925) w raz z 'zamieszczonym tam wstępem S t a n i s ł a w a Z a ­ k r z e w s k i e g o i n a II w ydanie ankiety „ P r z e g l ą d u P o w s z e c h - n e g o“ pt. „W spraw ie św. S tan isław a biskupa“ (Kraków. 1926). Czytelnik, który przerobi te d w a dzieła, ponadto zaś uw zględni prace, które przyto­ czym y niżej, będzie m iał przed oczym a wszystko najw ażniejsze, co do dzi­ siejszej doby zostało n a nasz tem at ogłoszone.

W ywód niniejszy chcem y ograniczyć do przedłożenia szeregu uwag i myśli, które albo nie były dotychczas w cale w ysuw ane, albo też nie zn aj­ dow ały dostatecznego podkreślenia lub uzasadnienia.

Źródła, n a których oprzemy nasz wywód, są następujące: list papieża Grzegorza VII do Bolesława Szczodrego z 1075 г., kronika anonim a tzw. Galla, legenda o w skrzeszeniu ry cerza Piotra, kronika m istrza W incentego zw. Kadłubkiem i w zm ianki rocznikarskie o arcybiskupie Bogumile oraz 0 koronacji Bolesław a Szczodrego. Jak widzim y, są to źródła dość liczne 1 dość dużego ciężaru gatunkowego, liczniejsze i znacznie poważniejsze, aniżeli dla niejednego innego bardzo doniosłego w ydarzenia z pierw szych wieków naszej historii, co do którego jednak n au k a nie w ysuw a żadnej róż­ nicy poglądów.

Przyjrzyjm y się kolejno każdem u z tych źródeł.

I. L i s t G r z e g o r z a Y I I 2) zaw iera trzy części. W pierwszej z nich mówi papież o braku metropolii i niedostatecznej liczbie biskupstw w Pol­ sce. W trzeciej o skarbach księcia ruskie'go Iziasław a, które sobie Bolesław Szczodry przyw łaszczył i które obow iązany jest Iziasław ow i zwrócić. Obie te części były już przedmiotem nie jednej debaty w piśm iennictw ie histo­ rycznym . Całkowicie natom iast uwagi naszych historyków dotychczas 1 ) Rzecz niniejszą w formie jednak niezupełnie jeszcze wykończonej i dlatego w niektórych punktach odmiennej referowałem na posiedzeniu Instytutu Historycznego U niw. W arszawskiego w dniu 21. X. 1946 r. Prze­ w odniczył posiedzeniu prof. Stanisław Kętrzyński, udział zaś w nim w zięli pp.: Aleksander Gieysztor, Jadwiga Karwasińska, Czesław Leśniew ski, M a­ rian Łodyński, Tadeusz M anteuffel, Jakub Sawicki, W ładysław Tom kiewicz i Janusz W oliński. Głos w dyskusji zabierali kilkakrotnie: przewodniczący, pp.: Gieysztor, Łodyński, M anteuffel, Saw icki i referent.

(3)

uchodziła i praw ie zupełnie w badan iach pom ijana była część druga, nas tu szczególnie interesująca.

Mówi w niej papież, że oprócz spraw , które w ym ienia, są. jeszcze inne, 0 których nie pisze, dla których iwysyła legatów do Szczodrego, aby, po­ praw ili, co w ym aga poprawy. I upom ina Szczodrego, aby, pam iętając n a dzień śmierci, w ładzę siwą. spraw ow ał zgodnie z p raw am i Bożymi. W ie­ dzieć bowiem powinien, że Bóg czuw a nad tym i, których m u powierzył, 1 zażąda z tego rachunku, a im w iększą w ładzę książę posiada, tym w ięk­ szą odpowiedzialność wobec Boga zaciąga. Życzy więc m u, aby postępował według nakazów roztropności i cnót chrześcijańskich.

Żeby być zrozum ialszym i, przytoczym y tę część listu w brzm ieniu oryginalnym , podkreślając* ustępy, n a które chcielibyśm y szczególniejszy nacisk położyć:

Pro h is igitur et a 1 i i s c a u s i s , q u a s h i c s e r i b e r e o m i- s i m u s , nos legatos ad vos direxim us quatenus... q u a e 'e m e n d a n d a s u n t , a u t ipsi... diffiniant, au t nobis diffinienda référant... De caetero ad- m onem us vos et exhortamuir in Domino, u t diem ultim um vitae vestrae, quem igmoratis quando vem at, et terrorem fuburi iudioiii sem per cariam oculis habentes, commissam vobis potestatem solicita et Deo placita adm i- nistratione gerere studeatis... Scire enim debetis quonia.m s u p e r n u s a r ­ b i t e r q u a e v o b i s c o m m i s i t i r r e q u i s i t a n o n r e l i n q u e t : cui tanto districtius responsuri estis, quanto am pliora su n t iu ra et iudicio- ruiii m oderam ina quae tenetis. Deus autem ... dirigat cor et actus vestros ad omne opus bonům i n o m n i p r u d e n t і a e t e x e r c i t a,t i o n e v i r- t u t u m a).

Nie m ożemy się oprzeć w rażeniu, że i do papieża — i to ju ż 'p rz e d r. 1075! — doszły wiadomości, że w rządach B olesław a Szczodrego i w sto­ sunku jego do poddanych zachodziły jakieś niew łaściw ości, rzeczy, których powinien n a przyszłość unikać. N astępnie, że upom nienia, które Bolesła­ wowi daw ał, to nie pospolite u tarte szablonem w sk azan ia, jakie najw yżsi pasterze zw ykli byli przy okazji każdego listu zostającym z sobą w posłu­ szeństw ie m onarchom daw ać, ale dotyczyły one jakichś konkretnych n ad ­ użyć w ładzy czy uchybień polskiego księcia. W nioskujem y z tego listu, że zatarg Bolesław a z biskupem istniał już przed 1075 r. i papież o tym ?atargu wiedział.

II. Dość w yczerpujące zestaw ienie poglądów n a osobę a n o n i m a t z ;w. G a i ł a tudzież ocenę jego k r o n i k i daje R o m a n G r ó d e c k i we wstępie do swego tłum aczenia tejże kroniki n a język p o ls k i4). Zdaniem naszym mają. rację ci autorowie, którzy m ówią o tzw. Gallu jako o F ra n ­ cuzie, pochodzącym z k ó ł к 1 u n i a c k i c h, który przybył do Polski •z Węgier, jako kapelan i w ychow aw ca młodego Mieszka Folesław ow icza 5).

3) Ib., str. 368.

ł ) A n o n i m t z w . G a l l , Kronika Polska, przełożył i opracował d r R o m a n G r ó d e c k i , „Biblioteka Narodowa“, Kraków 1923, str. 3— 57.

5) Prof. J. Saw icki zwrócił m i uwagę, że A l e x a n d e r B r ü c k n e r w m ało znanym u nas artykule pt. Ungarn und Polen (Ungar. Jahrbücher, t. IV, str. 78— 98, Berlin u. Leipzig 1924) dowodzi, jakoby Gall pochodził z benedyktyńskiego klasztoru St. G illes (św . Idziego) w Prowansji. Na Węgry do klasztoru św. Idziego w Süm egh przybył jako towarzysz sw ego opata, Odilona, później zaś zostawszy w ychow awcą M ieszka Bolesławowicza, przyje­ chał z nim do Polski. N iestety, n ie m iałem m ożności dostać do ręki tego ar­ tykułu Brücknera.

(4)

Treść i ton jego kroniki w skazują, że jest to dzieło pisane, jak gdyby aid usům delphini, więc w ybitnie polityczno-w ychow aw cze, ułożone ze w ska­ zań, które zw ykł był w ychow aw ca dobierać dla użytku swego monarszego w ychow anka. Okoliczność ta pozw ala wnioskować, że po śm ierci opłaki­ wanego przez siebie M ieszka6) jGrall pozostał w charakterze k ap elan a na dworze WJfod'zislawa H erm ana, z czasem zaś objął stanowisko w у с li o- w a w с у maleigo i dorastającego B o l e s ł a w a K r z y w o u s t e g o . Tym się w yjaśnia i otw artość, z jaką mógł w swej kronice mówić o rze­ czach, których kto inny pew nieby nie m iał odwagi tak śm iało poruszać 7).

■ Był duchow nym g ł ę b o k o k o ś c i e l n y m , ale równocześnie szczerze p r z y w i ą z a n y m do d w o r u , n a którym przebyw ał — b a r­ dzo tem u dworowi oddanym . Uczucia serdeczne, jakie żyw ił dl,a młodego Mieszka, przelał potem n a jego stryjecznego brata, Bolesława. Był człowie­ kiem kochającym praw dę 8) i, jak przystało na m ęża, a szczególnie pow ażne­ go duchownego średniowiecznego, k lu ń iak a i pedagoga, nazyw ającym rze­ czy tam , gdzie trzeba było, po im ltoiu. W w ypadkach, kiedy praw da była dl art przykra, albo mogła szkodę w yrządzić, w olał, zaznaczyw szy ją deli­ katnie, przyznać się, że o danej spraw ie przem ilczy, aniżeli ubarw iać ją lub p rz ein acza ć“).

“) Galii Anon. Chroń. I, c. 29.

7) Ż e-г mentora Mieszka m ógł Gall stać się potem mentorem K rzyw o­ ustego, zwrócił uwagę także S t a n i s ł a w S m o l k a — p. Ankieta „Prze­ glądu Pow szechnego“, 1. c., str. 108.

8) Prawdomówność Galla podkreśla bardzo stanowczo i S t a n i s ł a w Z a k r z e w s k i , B olesław Szczodry, próba portretu. Zagadnienia histo­ ryczne, t. II, Lw ów 1936, str. 129 nn.

9) Pierw szą księgę swej kroniki a przynajmniej jej dedykację spisał Gall w czasie pobytu sw ego razem z dworem Krzywoustego na terenie P ł o c k a l u b p ł o c k i e j d i e c e z j i . W nosimy o tym z kolejności bi­ skupów polskich, którym przypisuje tę księgę. M ianowicie zgodnie z zasa­ dami precedenej i kanonicznej na pierwszym m iejscu w ym ienia arcybiskupa Marcina, na drugim o r d i n a r i u m l o c i , czyli płockiego biskupa Szy­ mona, na trzecim b i s k u p a d w o r s k i e g o Paw ła, na czwartym i na piątym przebywających wówczas również na dworze biskupów: krakowskiego Maura i w rocławskiego Żyrosława, którym na równi z trzema pierwszym i sw e dzieło ofiarował (p. Galii An. Chroń., rec. L u d o v i c u s F i n k e l e t S t a ­ n i s l a u s K ę t r z y ń s k i , ^ tr . 1).

Nazw aliśm y tu Paw ła biskupem d w o r s k i m , a nie poznańskim lub kruszwickim, jak to było przyjmowane w dotychczasowej literaturze histo­ rycznej, zdaniem naszym bowiem, n ie posiadał on żadnej ściśle określonej diecezji, lecz przebywając zasadniczo stale przy dworze, byw ał używ any tam, gdzie interesy kościelne księcia, a zwłaszcza interesy ekspansji kościelnej z Polski użyć go kazały.

Dotychczasowa nauka polska instytucją tych „biskupów dworskich“ w cale się jeszcze nie zajmowała, nie mniej stale u nas oni, od chrztu Polski za Mieszka I aż w głąb XII w., w ystępują. Noszą w źródłach nazw ę „polo- nienses“, a czasami bywają oznaczani od miasta, które było w danym m o­ m encie głów nym ośrodkiem ich działalności.

Takim i w ięc biskupami dworskimi czyli (zwłaszcza dla obcych) „pol­ skim i“ („polonienses“ ) byli m. i.: pierw szy pracujący na terenie całej Polski łaciński biskup Jordan, następca jego Unger (obydwaj nazyw ani też bisku­ pami poznańskim i), św. W ojciech od chw ili, gdy znalazł schronienie w P ol­ sce, arcybiskup Bruno z K werfurtu wraz ze znajdującym i się przy jego boku, albo kreowanym i przezeń dla podejm owania prac m isyjnych z Polski biskupami, Reinbern od chwili, gdy upadło przeznaczone dlań biskupstwo kołobrzeskie, może także Osmund, wypraw iający się ok. poł. XI w . z Polski

(5)

Tekst lcFoniki Galla, dotyczący zatargu króla z biskupem rozpatrzy­ m y niżej.

III. L e g e n d a o w s k r z e s z e n i u P i o t r a została spisana do­ piero w XIII w., p ow stała jednak najprawdopodobniej tuż po śm ierci św. S tanisław a, kiedy w dzięczna dlań opinia pospolita zaczęła nim bem św ię­ tości otaczać jego pamięć 10). Taka jest mianowicie właściwość 'wszystkich legend, że sztucznie na sposób trw ały w ytw orzyć się ich nie da, lecz po­ w stają sam orzutnie, niejednokrotnie jeszcze za życia, a częściej tuż po śmierci szczególnie miłego m asom bohatera, w czasie, kiedy pam ięć o nim jest jeszcze bardzo żywa. Późniejsze lata i sztuczna propaganda mogą co- najw yżej w płynąć na wznowienie, upiększenie lub wyolbrzym ienie legend.

W každej, najbardziej nieprawdopodobnej legendzie tkw i albo kryje się za nią jakieś jądro praw dy. Z naszej, o w skrzeszonym byłym w łaścicielu Piofcrawina; przynajm niej tyle m ożem y w yprowadzić, że istn ia ł jakiś proces, w którym usiłow ano odebrać biskupstw u krakow skiem u pozyskaną od r y ­ cerza Piotra włość kościelną, ale biskup, proces ten w ygrał, okazując iw są ­ dzie — m niejsza o to, czy przy pomocy zapiski, czy też za pośrednictwem św iadków — wolę zmarłego. Pow stała stą d wieść, że sam Piotr przed sądem przemówił, skąd przy fantazji i prostocie średniowiecznego ogółu był już tylko jeden krok do pogłoski o jego w skrzeszeniu “ ).

IV. Po doskonałej pracy R o m a n a G r o d e c k i e g о " ) najnowsze i najobszerniejsze, gruntowne, analityczne studium o W i n c e n t y m К a-do Szwecji, Franko (nazwany też w jednym m iejscu Bellegardensis = biało- grodzki, od pomorskiego Białogrodu), Ederam, w ym ieniony przez zapiskę klasztoru W eltenburskiego (p. W o j c i e c h o w s k i , 1. c., str. 207), zda­ niem naszym także Baldw in i Maur, zanim zostali biskupami krakowskimi

(przyjm uję bowiem, że w czasach Krzywoustego nie mogli być biskupami K rakowa, nie znając języka polskiego, a poznali go pracując dłużej na dworze lub z dworu monarszego i to — przynajmniej, gdy m owa o Baldwinife — w charakterze biskupów dw orskich). Dworskim był również Bernard Hiszpan, którego po nieudanej próbie na zachodnim Pomorzu, K rzyw ousty użył dla prac m isyjnych na Rusi, a w końcu osadził na stworzonym przez siebie bi­ skupstw ie lubuskim, a także i Swidger, o którym m ów i nekrolog klasztoru św . Michała w Bambergu (MPH. IV, str. 23).

Kreowali się ci biskupi dworscy, otrzymujący sw e św ięcenia biskupie niekiedy wprost z rąk papieskich, głów nie z przybyszów obcych do naszego kraju. Bliższe badania pierwszych w ieków Kościoła w Polsce w ykryją n iew ąt­ pliw ie jeszcze niejedną postać takiego dworskiego biskupa polskiego. Między innym i co najwyżej dworskimi tylko i to przejściowo, a n i e d i e c e z j a l n y ­ mi , b yli obydwaj biskupi, kanonicy równocześnie katedry bamberskiej, Eber­ hard i Henryk, w ym ienieni w znanym dokumencie W ładysława Hermana dla tejże katedry w Bambergu (por. W o j c i e с h o w s к i- 1. c., str. 273 nn., 285, 374, a ostatnio także K a r o l M a l e c z y ń s k i , Bolesław Krzywousty, za­ rys panowania, Kraków 1946, str. 34, .184, 188).

Owa instytucja biskupów dworskich w Polsce przedstawiała dużo ana­ logii z instytucją biskupów w ędrownych (episcopi peregrini) w czasach m e- rowińskich i karolińskich w państw ie Frankońskim i na terytorium później­ szych Niem iec. W każdym razie zasługuje ona, aby być dokładnie zbadaną zarówno z punktu widzenia historycznego, jak i kanonistycznego.

l0) Por. W ł a d y s ł a w S e m k o w i c z , Sprawa św. Stanisława w św ietle nowego źródła ikonograficznego, Kraków 1925, str. 23 nn.

“ ) Spisany w X III w. tekst legendy m am y w tzw. Żywocie M niejszym św. Stanisław a — MPH. IV, str. 238.

12) Mistrz W incenty, biskup krakowski (zarys biograficzny), „Rocznik K rakowski“, t. XIX, 1923, str. 30— 61. Toż samo w odbitce.

(6)

d ł u b k u i j e g o k r o n i c e zaw dzięczam y O s w a l d o w i . B a l z e ­ r o w i 15). Z typu i ch arak teru m oralnego oraz kościelnego był K adłubek podobny do Galla. Krzywdę pam ięci jego w yrządzają i nie rozum ieją go ci, którzy go posądzają o świadome i w yrafinow ane kłam stw o. Jako człowiek różnił się od Galla tylko erudycją, bezinteresow nością swoją i ascezą oso­ bistą.

Opowieść Gallową o losach św. S tan isław a zn ał dobrze tak samo, jak ją dobrze znali w szyscy interesujący się przeszłością w spółcześni m u Po­ lacy, zw łaszcza w sferach duchow nych, wcale go ona jednak ani nie tr a ­ piła, an i щіе spychała z tropu. Opowieścią swoją najwet тьііе m yślał pro­ stować G alla, a tym m niej przeciw staw iać się m u, lecz chciał tylko u zu ­ pełnić luki i niedopow iedzenia Gallowe. Okazał się pod tym względem w iernym przekazicielem tradycji, k tóra b y ła świeżą w czasach Gallowych, a coraz pełniejsze i cudowniejsze kształty przybierała w m iarę dochodzenia do czasów Kadłubkowych.

K ultu św. S tan isław a nie stw orzył, jak bowiem nieprzem ijające le­ gendy, tak, tym więcej, k ult praw dziw y sztucznie stw orzyć się nie d a. P rzykładem choćby nieudana z końca XII wieku próba rozpow szechnienia w Polsce kultu św. Floriana. Mimo, że za kultem tego „m ęczennika“ była bardzo w yraźnie i dynastia, i episkopat polski, i n ikt nie w ątpił w jego świętość, k u lt ten przyjął się u nas w stopniu napraw dę bardzo ηίβλνγ- star czającym 14).

Tekstem, w którym Kadłubek mówi o św. S tanisław ie i jego śm ierci, zajm iem y się, gdy przyjdzie kolej n a rozpatrzenie tekstu Gallowego.

V. O a r c y b i s k u p i e B o g u m i l e posiadam y w źródłach jedną tylko w zm iankę rocznikarską, m ianowicie, że zm arł 1092 r.: „Bogumylus archiepiscopus obiit“·15). W brew temu, cośmy dw adzieścia lat tem u p rzyj­ m ow ali 16), do niego (właśnie stosujem y p o w tarzaną ustnie z pokolenia do pokolenia w ciągu całego średniow iecza legendę, że n a ostatnie la ta .sw o­ jego życia trapiony prześladow aniam i zrezygnow ał z arcybiskupslw a i osie­ dlił się jako pustelnik pod Dobrowem w okolicy K ola n ad WaTtą, budując tam ludność swoją, św iątobliwością i dąrem czynienia cudów. B yłby to za­ tem czczony dzisiaj jako błogosławiony arcybiskup Bogumił, co do którego- n au k a nie m a jeszcze całkiem pewnie wyrobionego zdania, czy żył w koń­ cu XI, czy też w końcu XII wieku ” ). A rcybiskupem został przy w znow ie­ niu metropolii w Polsce w r. 1075 albo 1076.

O k o r o n a c j i Б o l e s ł a w a Szczodrego zaszłej w 1076 r. mówią roczniki i polskie i niemieckie. Z tych ostatnich jeden podaje, że odbyła się 25 grudnia i udział w niej brało aż piętnastu różnych b isk u p ó w 18).

*3) Pism a pośm iertne O s w a l d a B a l z e r a , ť. І і II, Lw ów 1934/5. 14) Chociaż inaczej to ocenia K a z i m i e r z D o b r o w o l s k i , Dzieje kultu św. Floriana w Polsce do połow y XVI w., W arszawa 1923.

15) Tzw. Rocznik Świętokrzyski D aw ny — MPH. II, str. 773.

,c) K s . J ó z e f U m i ń s k i , Henryk Arcybiskup Gnieźnieński zwany K ietliczem (1199— 1219), Lublin 1926, str. 5 n.

” ) P. K. K r o t o s k i , K w estia bł. Bogumiła, „Przegląd Pow szechny“, Kraków, grudzień 1926, str. 257— 278.

18) Podaje to pod r. 1077 nieprzyjazny Polsce i Słow iańszczyźnie L a m - p e r t H e r s f e l d z k i , w yznaw ca zależności Polski od N iem iec — Lam ­ perii monachi Hersfełdensis opera, Script. Rerum Germ, in usum Scholarum, Hannoverae Lipsiae, 1894, str. 284 n. Por. W o j c i e c h o w s k i , 1. c., str. 177. Liczba piętnastu n ie w ydaje się przesadną, złożyli się bowiem na nią biskupi

(7)

U derza zapew ne, że w arsenale źródeł pom inęliśm y w ysuw aną w ostatnich czasach jako nowe źródło do spraw y św. S tan isław a chrzciel­ nicę w Tryde w Szwecji z jej rz e ź b a m i19), a ta k sam o i list papieża P asch a ­ lisa II, podaw any jako list do arcybiskupa gnieźnieńskiego M arcina z po­ czątków XII w. U czyniliśm y to świadomie, m am y bowiem wątpliwości, czy obydw a te źródła dotyczą Polski.

Go do c h r z c i e l n i c y w T r y d e , sądzim y o niej tylko n a pod­ staw ie dostępnych nam reprodukcyj fotograficznych, zastrzegam y się w ięc, że mioże autopsja k az ała b y imne w nioski w y c ią g n ą ć 20). Otóż p ła­ skorzeźba pierwsza,' m ająca przedstaw iać rzekomo cud w skrzeszenia ry ce­ rza Piotra, w miejscu, gdzie jak w ypadałoby z legendy o św. Stanisław ie, powinien figurować biskup, zaw iera jakąś in n ą postać, i nie w idzim y przy­ czyny, dla której autor rzeźby m iałby dokonać tego zniekształcenia legen­ dy w tak istotnym punkcie. W płaskorzeźbie drugiej osoba, która m a jako­ by w yobrażać króla, m a n a głowie bodaj nie koronę, lecz infułę biskupią i dzierży w ręku pastorał, który nie w ygląda n a w łasność wchodzącego ze w skrzeszonym drugiego biskupa, lecz n a w łasność i przynależność pontyfi- k a ln ą tego, który go dzierży.

Płaskorzeźba trzecia, zdaniem naszym nie m a nic wspólnego z są­ dem lub gloryfikacją m ęczeństw a, lecz przedstaw ia biskupa (a może naw et papieża) siedzącego w m ajestacie n a tronie, obo,k niego zaś postać niższą wspierającego go z boku króla., czy w ogóle w ładcy świeckiego. Byłby to więc sym bol przysługującego kościołowi i w yrokom lub postanow ieniom kościel­ nym brachium saeculaire.

Go do l i s t u P a s c h a l i s a II,- mimo wielkiej erudycji i afektu, z jakim i przeznaczenia jego dla Polski broni M i e c z y s ł a w G ę b a r o ­ w i c z 21), nie m ożemy m e przyznać racji p. K o z ł o w s k i e j - B u d k o - w e j ” ), która ad resata tego listu widzi poza Polską. M iarodajnym dla nas prżytem nie jest w yrażenie „rex et regni m aiores“ , ani naw et zwrot „Unga- rico principi“ , o którym istotnie nie wiadomo, coby m iał robić w liście do arcybiskupa polskiego, godzitny się bowiem z tw ierdzeniem Gębarowicza, że w yraz „U ngarico“ mógł był się dostać do tekstu przez om yłkę odpisyw aczy 2S). Przyw iązujem y natom iast wagę do zaw artego w liście p y tan ia: „Numquid non u l t r a v o s (podkr. nasze) Saxones Dacique co n eistu n t?“ 24), które polscy, starzy i nowo kreowani, diecezjalni i dworscy (p. w yżej, przyp. 9), ze św ieżo m ianowanym arcybiskupem Bogum iłem na czele, a ponadto ba­ w iący w tedy u nas legaci papiescy tudzież przybyli z nimi lub w ślad za nim i biskupi sascy i węgierscy.

19) P. o tym: S e m k o w i c z , 1. c.; M i e c z y s ł a w G ę b a r o w i c z , Początki kultu św. Stanisław a i jego średniowieczny zabytek w Szwecji, L w ów 1927; K a r o l E s t r e i c h e r w „Roczniku Krakowskim “, t. XX II 1929, str. 164 nn. (na tle pracy Gębarowicza w łasne w yw od y).

20) Zw rócił na to słuszną uwagę w dyskusji doc. Gieysztor.

21) Polska, W ęgry czy S ycylia odbiorcą listu Paschalisa II J.-L. nr 6570, „K wartalnik Historyczny“ 1937, zesz. 3, str. 513·—553.

22) Reportorium polskich dokum entów doby piastowskiej, zesz. I, do końca w. XII, K raków 1937, str. 25 n.

2S) Chociaż n ie staw ialibyśm y tego na jednym poziom ie z adresem listu: „Poloniensi archiepiscopo“, jak to czyni G ę b a r o w i c z , 1. c., str. 532 n. Adres bowiem „Poloniensi“ ma w różnych przekazach· kilka odmiennych w ersyj, podczas gdy zwrot „Ungarico principi“ w ersjom .nie podlega (zob. 1. c., str. 525 n., 537 nn.).

(8)

w tym w ypadku m a znaczenie rozstrzygające. Nie bez znaczenia również jest okoliczność, której Gębarowicz w sw ych wyw odach nie uw zględnia, że zgodnie z praktyką n a d aw an ia paliuszy 25) list P asch alisa dotyczył mo­ m entu, w którym jego odbiorca obejm ował arcybiskupstw o, polski zaś a r ­ cybiskup M arcin został m etropolitą n a długo przed w stąpieniem n a tron papieski Paschalisa II, za rządów surowego przestrzegacza upraw nień p a ­ pieskich U rbana II (t 1099). Gębarowioz datuje list P aschalisa n a około 1115 r. 2δ), tym czasem zaś z tego, co o arcybiskupie M arcinie wiadomo, je­ żeliby m iał z Paschalisem jakąś w ym ianę zdań n a tle żądanej przez tego ostatniego przysięgi w ierności kanonom kościelnym , to raczej przed rokiem 1104, czyli czasem przyjazdu do Polski legata papieskiego G w alona z B eau­ vais, aniżeli po tym roku.

Uprzylom nijm y sobie teraz charakterystykę Bolesława. Szczodrego i jego rządów , zobaczmy też, jakim byl do niego stosunek jego b rata, Wło- dzisław a H erm ana, a następnie, co i jak mówią Gall oraz K adłubek o za­ targu między nim a św. Stanisław em . Da to nam również sposobność do podjęcia korektury tekstu Gallowego w miejscu, które jak dotąd, najw ięk­ sze stw arza trudności.

Najlepiej, jak do tej pory, najpełniej, w oparciu o w szystkie źródła, scharakteryzow ał osobę Szczodrego S t a n i s l a w Z a k r z e w s k i w sw ej „próbie p o rtretu “ tego k r ó la 27). Sam a już jednak kronika anonim a Galla w ystarczy, aby wyprow adzić wniosek, że posiadał niew ątpliw ie wielkie zalety: był hojny, nieoszczędziający siebie, wojowniczy, w bitw ach walecz­ ny, energiczny i przedsiębiorczy, m iał wysokie poczucie swojej godności, dbał o obronę granic i powiększenie państw a, o utrw alenie swoich w pły­ wów w krajach sąsiednich, pragnął naśladow ać sw ych znakom itych przodków. Z drugiej jednak stromy hojność jego p rzerad zała się w razrzulność, a waleczność w płochą lekkomyślność. Nic dziwnego zresztą, objął bo­ wiem rząd y w wieku bardzo młodym co najm niej lat dziew iętnastu. Był też ponad m iarę am bitnym , próżnym , a na\fret p y s z n y m 28), bardzo p o r y w c z y m, pozbaw ionym poczucia rzeczywistości, w postępow aniu z ludźm i — naw et z w ładcam i państw — bezwzględnym, m ało liczącym się z n ak azam i sprawiedliwości i skłonnym do okrucieństw a.

Rządy je?go zew nętrznie były wypełnione pochłaniającym i siły p a ń ­ stw a, przew ażnie pom yślnym i, ale nie wolnym i także od niebezpieczeństw , wojnam i z Czechami, Pomoirzem, Rusią i W ęgrami. W ostrej walce, która się wtedy toczyła między piastunem urzędu cesarskiego, królem niem ieckim H en­ rykiem IV, był bardzo użytecznym stronnikiem papieża, przeciw nikiem zaś niemieckiego króla.

W ew nątrz 'kraju i gdy idzie o s t o s u n e k j e g o d o p o d d a n y c h,. zasługuje eałtkowicie n a w iarę Kadłubek, gdy rozróżnia jak gdyby dwa

” ) Literaturę o tym podaje S t a n i s ł a w K ę t r z y ń s k i , O pałliu- szu biskupów polskich XI w ieku, Rozpr. Ak. Um. wydz. Hist.-Filoz. XLIII,, Kraków 1902, str. 206 nn.

,0) L. c., str. 546. 57) P. w yż. przyp. 8.

,8> Pam iętajm y, że w edług ówczesnego światopoglądu pycha nie na próżno nazywała się pierwszym grzechem głównym , i szczególnie w ładcy państw powinni ^byli być od niej wolni. Grzegorz VII, gdy ekskom unikował Henryka IV, to m iędzy innym i „propter superbiam".

(9)

okresy w panow aniu Szczodrego, pierwszy, kiedy był m iłym narodowi, i drugi, kiedy sta ł się dla niego tyranem : „Odtąd oliwa w oset, a miód w piołun się zam ienił. Zaniechaw szy bowiem przestrzegania cnót, Bolesław wojnę, którą prow adził przedtem z wrogami państw a, przeciwko swoim obrócił“ 2S). Koniecznie też przyjąć m usim y pow stanie w kraju jakiejś opo­ zycji, k tóra go w końcu w zw iązku ze skutkam i zabicia św. S tanisław a powaliła.

Błędem jednak byłoby przedstaw ianie siprawy, tak, jak gdyby czynny udział w tej opozycji i w „spisku“ czy też w „buncie“ przeciw Szczodremu brał m łodszy jego brat W ł o d z i s ł a i w H e r m a n . Spiskow anie n ie 'b y ło w stylu tego księcia. Był zbyt praw orządny i prostolinijny i zanadto m iło­ w ał spokój n a to 80). Na tron polski dostał się tylko dlatego, że został w końcu jedynym i najbliższym spadkobiercą swego. brata.

Dowód, że nie chciał schodzić z drogi legalności, dał, sprow adzając n a swój dwór z W ęgier osieroconego syna Bolesławowego, M i e s z k a . Podkreślić zaś należy, że i W ładysław w ęgierski ufał m u całkowicie i m iał powody do zaufania, skoro zgodził się wypuścić do Polski spod swej n a ­ praw dę czułej opieki polskiego królew icza. W praw dzie Mieszko wkrótce potem u m arł i Gall podejrzewał, że była to śm ierć n ien atu raln a, Herm an jednak i dwór jeg o 81) tak samo boleli nad tą śm iercią, jak i przyw iązany serdecznie do osoby Mieszka Gall.

Dowód miłości i uległości, którą żyw ił dla pozbawionego tronu swego brata, -dał również H erm an, nadaniem w łasnem u synowi im ienia strykow­

skiego, i Gall, dla którego, jak to powiemy niebawem , konflikt między bi­ skupem krakow skim a królem był przykry, mógł bez cienia obaw y n a ra ­ żenia się czy to H erm anowi, czy później K rzyw oustem u, daw ać upusty ża­ lom sw ym z powodu przedw czesnej śm ierci królewskiego młodzie­ niaszka 82).

Obchodzący nas w spraw ie św. S tanisław a t e k s t G a l l o w y brzm i: ,,Q ualiter autem rex Boleslavus de Polonia sit eiectus, iongum exsistit énarrare, sed hoc dicere licet, q u ia non debuit christus in christum peccatum quodlibet corporaliter vindicare. Illud enim m ultum sibi nocuit, cum peccato peccatum adhibuit, cum pro traditione pontificem truncations m em brorum a d h ib u it88). Neque enim traditorem episcopum excusam us, ne- que regem vindicantem sic se turpiter com m endam us“ ai).

S9) „Extunc in oleastrum olea, et favus versus est in absinthium . Inter- m isso nam que studio virtutum , Boleslaus bellum in suos ab hostibus trans- tulit“ — MPH. II, str. 296.

so) W skazujemy tylko na te rysy charakteru, n ależy bowiem przestać m ówić o gnuśności i nieudolności tego księcia. Bardzo w ydatne zabiegi jego około utrzym ania Pomorza i rzeczyw iście poważna troska o spokój i bezpie­ czeństwo państwa, którą w ciągu swoich rządów okazywał, n ie m ają nic wspólnego z nieudolnością i gnuśnością.

8‘) Wyrazem „dwór“ n ie obejm ujem y w tym wypadku żony Hermano- wej Judyty, siostry Henryka IV.

S2) Galii An. Chroń. I, c. 29. Znam ienne jest i to również, że o fakcie „panowania“ W łodzisława Hermana Gall zaczyna m ówić dopiero po opowie­ dzeniu o śm ierci królewicza M ieszka (ib. c. 30), jak gdyby uważał, że do­ piero od tego mom entu zaczęły się w całej pełni legalne rządy W łodzisławowe. 88) Mają słuszność ci, co proponują w yrâz ten w tym m iejscu zamienić na „adtribuit“, albo też na „exhibuit“ — p. Ankieta „Przeglądu Pow szech­ nego“, 1. c., str. 68, 88 n.

**) Galii An. Chroń. I, c. 27.

(10)

W yrażenie „christus in christum “ dzisiaj już nie budzi wątpliwości. W ojciechow ski8δ) w ysunął trafne przypuszczenie, że Gall mógł je zaczerp­ nąć z bulli, k tórą Grzegorz VII w yklął króla B olesław a za zabicie biskupa. Nie jest jednak rów nież wykluczone, że źródłem dla G alla w tym w ypadku było jeżeli nie bezpośrednio Pismo święte, to znane mu niew ątpliw ie ze względu n a jego przeszłość w ęgierską przypisyw ane św. królowi Stefanowi pouczenie dla jego syna Em eryka, tzw. „De institutione m orum ad Emericum ducem “ . Autor jego, człowiek zdecydowanie kluniackich poglądów, w'sikazuje przyszłem u m onarsze, że nie pow inien iaugać się n a osobę biskupa, i powołuje się iw tym celu n a słow a psalm isty: „Nolite tangere christos meos (Ps.

104, 15) 88).

C z y n ś w. S t a n i s ł a w a G all określa jako „peccatum “ i „ tra ­ ditio“ , a samego biskupa nazy w a „trad ito r“ . Każdy jednak znaw ca średnio­ wiecznej filologii łacińskiej wie, że zarów no w yraz „peccatum “ jak i „ tra ­ ditor“ , jak zresztą i odpowiedniki ich zachodnio-europejskie, a także i pol­ skie: „grzech" („grzeszek") oraz „zdrajca", mogą mieć rozm aite znaczenia i stopniow ania znaczeń, od najbardziej zbrodniczego aż do wrę oz niew inne­ go w łą c z n ie 87). I w łaściwie ogół bodaj najpow ażniejszych historyków dzi­ siejszych godzi się, że w yraz „tra d ito r“ w om aw ianym przez n as tekście Gallowym może oznaczać conajwyżej „pTzeciwnika“ królewskiego, nie zaś' zdTajcę polskiego państw a.

C z y n k r ó l a , mianowicie zabicie, czy też w ydanie n a śmierć bi­ skupa, a w łaściw ie nie tylko ten jeden czyn, ale także cały szereg innych, poprzedzających, czynów B olesław a n az y w a Gall rów nież grzechem. Ale nie ibyle jakim , jak to miało miejsce przy określeniu czynu biskupiego („peccatum quodlibet“ ), leoz grzechem w yraźnym przeciw Bogu, pełnym , grzechem w teologicznym tego słow a znaczeniu. Mówi bowiem „peccato peccatum adhibuit“, co jest niczym innym , jak tylko zastosow aniem zw ro­ tów P ism a świętego: „Ut adderetis peccatum super peccatum “ (Is. БО, 1) lub „Neque adiräcia® peccatum super peccatum “ (ЕесН. 5, 5), którym i auto-' rowie biblijni oznaczają nagrom adzenie 'grzechów, czyli uparte bez popra­ wy obrażanie Boga coraz to now ym i grzechami. „Peccato peccatum ad h i­ buit“ za;tem iwiedlug ducbai opartej o Pismo święte łaciny średniowiecz­ nej, może być w języku polskim oddane tylko przez „grzech do grzechu dodał“ , albo raczej „do grzechów daw nych dodał nowy grzech“ , innym i słow y: „przebrał m iarę iw grzechach“ 8S).

8δ) L. c., str. 340 n.

80) P. L e v e n t e Z á v o d s z k i , Źródła praw i postanow ień synodal­ nych z czasów św. Stefana, św. W ładysława i Kolomana (w jęz. w ęgierskim ), Budapest 1904, str. 135 n.

*’) N ajdobitniej w ypow iada to, gdy idzie o stosunki zachodnio-euro­ pejskie, B e r n a r d S h a w w swej tragedii o św. Joannie d’Arc („Saint Joan“ ). Earl of W arwick w yjaśnia tam biskupowi Cauchon, że w yraz „trai­ tor“ „does not m ean in England w hat it does in France. In your language traitor m eans betrayer: one w ho is perfidious, treacherous, unfaithful, d is­ loyal. In our country it m eans sim ply one who is not w h olly devoted to our English interests“. Por. też uw agę W o j c i e c h a K ę t r z y ń s k i e g o , A n­ kieta „Przegl. Pow sz.“, str. 39 n.

ss) N ie powinno nas wprowadzać w błąd, że teksty biblijne używ ają czasowników „addere“ lub „adiicere“, a n ie „adhibere“. B yło bowiem prakty­ ką pisarzów średniowiecznych, że przytaczali zwroty Pism a św. n ie zawsze dosłownie. Jeszcze Skarga w XV I i na początku XVII w. zw yk ł b y ł podawać

(11)

Pisze też Gall, że król nie powinien był odpłacać biskupowi cieleśnie za jego „przew inienie“ („non debuit Christus in christum peccatum quodli- bet corporaliter vindicaTe“) i postępek ten królew ski n azy w a „brzydką zem stą“ .

Jest .oczywiste, że, zgodnie ze sw ym i założeniam i pisarskim i, nie mogąc przemilczeć tragedii św. S tanisław a, zn alazł się Gall w bardzo przykra] sy­ tuacji. Ideałem dla niego, · jako człowieka kluniackiego kierunku, była h a r m o n i a i najzgodniejsze w zajem ne 'wspieranie się obu chrześcijań­ skich głównych w ładz w państw ie: świeckiej i duchownej. W olałby, aby do konfliktu nie doszło i aby biskup nie n araził się królowi, „nie uniew in­ n ia“ więc biskupa („Neque enim traditorem episcopum excusam us“), ale odwet królew ski oględnie wpraw dzie, lecz bardzo w yraźnie potępia („ne­ que regem vindicantem sic se turpiter com m endam us“).

Musimy podkreślić, że nie mógłby tak postąpić, gdyby biskup dopu­ ścił się czynu rzeczywiście karygodnego. Było to przecież jeszcze n a prze­ szło pół wieku przed soborem pow szechnym laterańskim II z 1139 roku, a więc przed ogłoszeniem t z y privilegium canonis, broniącego nietykal­ ności klerykalnej. Gdyby więc biskup dopuścił się grzechu zdrady głównej, król byłby obow iązany go ukarać, a Gall bodajby naw et przy- k la sn ą ł królowi. Czrey jego um iały nie bronić biskupów niegodnych. Tak np. sam Gall, przy opisie później rządów B olesław a Krzywoustego z uznaniem donosi o dokonanej depozycji dwóch członków polskiego epi­ skopatu 39), a i pozbaw ienie później wolności arcybiskupa M arcina nie z n a­ lazło · żadnej u niego nagany 40), mimo że bardzo tego arcybiskupa poważał. W spom niane wyżej „De institutione m orum ad Em ericum ducem “, o któ­ rym jesteśm y przekonani, że je Gall z n a ł 41), w yraźnie postanaw ia, że je­ żeli biskup błądzi, to król pow inien go najpierw trzy, cztery razy poufnie upom nieć, a gdy to nie pomoże, pow inien uciec się do publicznego przeciw w innem u w ystąpienia..

„Truncatio m em brorum “ , o której mówi tekst Gaiło wy, w skazyw ała­ by, że zabicie biskupa nastąpiło n a skutek w y r o k u s ą d o w e g o 42).

Przedstaw iony tedy wyżej tek st an o n im a i z\v. G alla jest w praw dzie bardzo krótki i m a duże niedom ów ienia, ale poważniejszego tzn. zm ieniają­ cego sens skażenia w nim nie dostrzegamy.

Skażenie takie n atom iast jest w y raźn ie widoczne w dalszym ciągu tekstu, gdzie Gall pisze o u c i e c z c e S z c z o d r e g o n a W ę g r y i przyjęciu, jakiego tam doznał. Podam y znow u odnośne zdanie in extenso: „Gum audisset W ladislaus (król w ęgierski) Bolezlavum advenire, partim gaudet ex amico, partim re stâ t locus irae; partim ex recepto quidem fratre gaudet et amico, sed déferré W ladislavo facto dolet m imico“ 4S).

W zdaniu tym , z którym przez dłuższy czas nie wiedziano, jak sobie cytaty z Biblii językiem swoim w łasnym , a n ie językiem W ulgaty. Dowody z łacińskich pisarzów średniowiecznych, że „peccato peccatum adhibuit“ na­ leży rozumieć w sensie „nagromadzania grzechów“, przytacza A d a m M i o ­ d o ń s k i , Ankieta „Przegl. Powsz.“, str. 67.

38) G alii An. Chroń. II, c. 27. 4°) Tamże, c. 38.

■“ ) P. w yż. str. 142 i przyp. 36.

48) P. K a r o l E s t r e i c h e r w „Roczniku Krakowskim “ t. XXII, 1929, str. 168 n.

(12)

poradzić, zaproponowano w końcu zm ienić w yrazy w pierwszej części ,,ex am ico“ n a „ex anim o“, zaś trudne do rozw ikłania „sed deferre W ladislavo facto d-olet inim ica“ poprawić n a „sed de fratre Wlaidislavo facto dolet inim ico“ .

-O ile gotowi jesteśm y przyjąć chętnie poprawkę pierw szą, D tyle ża­ dną m iarą nie m ożemy zgodzić się n a drugą. Pow itano ją w swoim czasie z entuzjazm em i ze względu n a jej rzekom ą „bystrość i trafność“ przyrów ­ nano ją do jaja K o lu m b a 44). Niestety, było to istotnie tylko rozw iązanie Ko- lum bow e,. tzn. -takie, które pociągnęło za sobą rozbicie skorupy jaja. ‘Ci, którzy przyjm ują tę poprawkę, tw ierdzą, że król węgierski n a wiadomość o zbliżaniu się doń Szczodrego ucieszył się z tego przyjazdu, a jednocześnie czuł gniew w sercu na Bolesławowego brata, W łodzisław a H erm ana.

Tego rodzaju przypuszczenie pociąga za sobą z konieczności wniosek, że Gall, który zazw yczaj jest dokładny w swoich w ypowiedziach, w tym jednym wyjątkow ym miejscu nie um iał w yrazić logicznie swoich myśli. Postanow ił bowiem mówić o spotkaniu się n a W ęgrzech króla gospodarza z królem zbiegiem i ni stąd ni zowąd w prow adza w opowieść osobę trzecią, daleko od spotkania zostającą, o której w łaściw ie nie wiadom o, co by m iała w tej opowieści robić.

Taki Deus ex m achina w w ykładzie Gallowym byłby niezgodny ze zw ykłym sposobem, jaki praktykuje. W szędzie bowiem, gdziekolwiek w pro­ w adza do swej kroniki now ą postać, zawsze dodaje przy niej jakiś w yraz pojaśniający, tak że czytelnik od ra z u wie, o kim jest mowa, tu zaś trzeba było aż m ozolnych dociekań i zbiorowego w ysiłku mózgów, żeby dojść, że idzie w łaśnie o W łodzisław a H erm ana. O podobną nieudolność Galla nie p o sąd zam y 45).

Zdaniem naszym jest tu możliwe tylko jedno jedyne rozstrzygnięcie: pozostawić w yraa „deferre“ ( = okazyw ać komuś szacunek, lub należne mu względy) nietkniętym , a za to co do następnego w yrazu przyjąć pospolity, niejednokrotnie i dzisiejszym historykom zdarzający się l a p s u s с а 1 a- m i, czyli, że chciał Gall napisać „Boleslavo“ , a napisało m u się, ponieważ W ładysław węgierski tkw ił głęboko w um yśle i sercu jego, „W ladislavo“ . Zdanie więc w języku łacińskim brzm iałoby: „sed deferre Boleslavo facto dolet inim ico“ , w tłum aczeniu zaś polskim, zachow ując zw ykły Gallowi, w zorow any n a psalm ach paralelizm , należałoby cały om aw iany przez nas tekst oddać w następujący sposób: „Gdy usłyszał W ładysław , że Bolesław przybyw a, częścią cieszy się serdecznie, częścią jednak i gniewowi podlega; cieszy się, że przyjm uje b ra ta i przyjaciela, boleje jednak, że zm uszony jest oddawać honory tem u, który sta ł się wrogiem“ .

Myślę, że kto postara się w niknąć uw ażnie w m eritum podsuniętej przez nas popraw ki, a weźmie również pod uw agę cały koritekst i sposób pisania Galla, ten niew ątpliw ie z a nią się wypowie. Podaje tedy Gall o roz­ szczepieniu uczuć u W ładysław a węgierskiego, ale dotyczyło ono jednej tylko osoby, tej, k tóra szu k ała u niego gościny, wobec której m iał zobowią­ zan ia i w której w idział do tej pory kogoś sobie najbliższego, która jednak

<4) W o j c i e c h o w s k i , 1. c., str. 346.

4i) N a trudności, głów nie natury logicznej i konstrukcyjnej, które płyną z wprowadzenia W łodzisława Hermana do tego tekstu, zwracają słu ­ szną uw agę także A n t o n i P r o c h a s k a i S t a n i s ł a w S m o l k a — p. Ankieta „Przegl. Powsz.“, str. 49, 51 i 110 nn.

(13)

zjeżdżała doń, jako pozbaw iony tronu biskupobójca, co było dlań (później­ szego świętego!) szczególnie bolesne.

Bezpośrednio po om aw ianym przez nas tekście pisze Gall: „Non e u m (więc przecież nie W łodzisław a H erm ana lecz Bolesław a!) recipit, velut extrancum vel hospitem “ i w ślad za tym dołącza inny powód, który obok zabójstwa biskupa słał się źródłem „gniew u“ W ładysławowego. Było nim wygórowane i pyszne żądanie Szczodrego, aby W ładysław przyjął go z oznakam i w asalskiej uległości, co nie tylko obraziło W ładysław a, ale i Węgrów źle do Szczodrego usposobiło.

O W ł o d z i s ł a w i e H e r m a n i e zaczyna Gall mówić d o p i e ­ r o w n a s t ę p n y m r o z d z i a l e , a czyni to w sposób, który nie po­ zw ala w ątpić, o kim jest m owa: „placuit patruo suo (mianowicie stryjowi młodego Mieszka Bolesławowicza) W ladislao duci“ ild. 'le).

Uporawszy się tak — krótko bardzo, boć szersze wywody uw ażam y w tym w ydaw nictw ie za zbędno — z tekstem Gallowym, przejdźm y teraz do Kadłubkowego 4‘)·

Jest on znacznie obszerniejszy od tekstu A nonim a-G alla. W ystarczy jednak nieco uw ażniej w eń w glądnąć, aby się przekonać, jak już to raz wyżej z a z n aczy liśm y 48), że K adłubek w spiera się całkowicie n a przekazie Gallowym, właściwie wciela go do swej kroniki, w yjaśniając tylko, co tam było przem ilczane albo mniej jasno powiedziane.

Tekst Galla da się rozbić n a następujące dom yślne lub w yraźne punk­ ty: I) przyczyny zatargu (i w ypędzenia króla), o których Gall nie chce mówić, 2) „przew inienie“ biskupa, 3) zarzuty zdrady, 4) sąd pod zarzutem zdrady, 5) skazanie „za zdradę“ i ß) w ykonanie wyroku. Te trzy ostatnie p unkty płyną ze zw rotu „truncationi m em brorum adhibuit“, wiadomo bo­ wiem, że obcięcie członków było karą, którą w tedy stosowano za zdradę. Te sam e punkty, ale już o wiele pełniej i dokładniej w yrażone, m a ­ my — co praw da w nieco innym porządku — u K adłubka. A zatem : I) szerszą opowieść (Gallowe „loiiigum existit enanrare“) o powodach z a ta r­ gu, 2) przew inienie św. S tanisław a, m ianowicie upom inanie a potem w yklę­ cie króla za tyranię, którą sto so w ał,0), 3) zarzucenie biskupowi, że z jego to w iny pochodzi wszystek zam ęt w kraju, więc nieobyczajność niew iast, bunty niew olników przeciwko panom i konieczność stosow ania surowych kar, następnie, że stal się źródłem spisków przeciw królow i i wszelkiej z d r a d y . w państw ie, w ogóle, że zachow aniem swoim był spraw cą w szyst­ kich n ieszczęść00); m am y w reszcie i 6) „obtrunkację“ członków, z której, podobnie jak i u G alla wnioskować należy ó 4) sądzie oraz o 5) wyroku.

W ykonanie w yroku nastąpiło w następujących okolicznościach: król k az ał najprzód p o j m a ć biskupa, spraw ującego nabożeństw o w św iątyni („prope aram , inter infulas... corripi iubet antistitem “ — w ypływ ałoby stąd, że wyrok zapadł zaocznie). Gdy zaś rozkazu tego nie w ykonano, w zbu­ rzony „ipse m anus iniicit sactrilegas, ipse sponsum e gremio sponsae, p a­ storem ab ovili abstrahit; ipse pa trem , in liliae äm plexibus et filium in m a·

40) G alii An. Chroń. I, c. 29. 47 ) MPH. II, str. 296— 299. 4e) Str. 138.

« ) MPH. II, str. 296. so) Tamże, str. 298 n.

(14)

ternis paene visceribus ob tru n cat“ 51). N aturalnie użytych tu zwrotów „ipse“ і „m anus iaiicit“ nie należy rozum ieć koniecznie tak, jakoby m iał sam osobiście, w łasną ręką p o r y w a ć i zabijać biskupa, czynności te bowiem mogli w ykonać ci, którzy razem z nim w padli do świętego miejsca.

Jest, rzecz jasna, w opowieści Kadłubkowej już i pew na doza m ate­ riału l e g e n d a r n e g o , jak rozsiekanie ciała n a bardzo drobne części („quasi a singulis m em brorum partibus p o e n a — podkr. n. — exigi debuis- set“ ), które się niebaw em zrosły S2), historia o ogniach i orłach, które- ciała strzegły, jest też dużo w łaściwej K adłubkow i frazeologii, retorycznego p a ­ tosu i m oralizatorstw a, ale wszystko to dotyczy spraw d la nas nieistotnych, ubocznych, z a s a d n i c z e p u n k t y s ą , albo dom yślać się dają t e s a m e , co i u Galla.

Mylą się zatem ci, którzy 'głoszą o podwójnej, rzekomo odmiennej i niegodzącej się z sobą tradycji w spraw ie św. S tan isław a: Gallowej i K a­ dłubkowej S8).

T radycja historyczna — nie legendziarska — jest t y l k o j e d n a , Gallowa, k tóra zn a la z ła swój w yraz i u K adłubka. Ten ostatni zresztą nie mógł przeinaczać tradycji Gallowej, jeżeli-chciał być w iernym sobie. W szak znaczna część tych, dla których pisał swoją kronikę, znała, a przynajm niej mogła łatw o poznać kronikę Galla, próba więc zniekształcenia tradycji Gallowej w tak w ażnej kw estii byłaby bezowocna, a autor, nie jakiś bez­ im ienny pisaTZ k an celary jn y lub nie liczący się z opinią św iata klasztorny, lecz tyloletni pedagog i człowiek postaw iony n a św ieczniku, znalazłby się w sytuacji nie bardzo dla siebie miłej.

T radycja ta zaś Gallów®, (m am y w tym m iejscu n a m yśli głównie z a ­ gadnienie sądu i śmierci św. S tanisław a) była żyw a nie tylko w latach K adłubkow ych, ale jeszcze i w ciągu całego dalszego X III і XIV wieku, cze­ go dowodem są m. i. c z t e r n a s t o w i e c z n e f r e s k i w bazylice św. Franciszka z Assyżu, w której dokonano kanonizacji zabitego biskupa. Jeden z nich przedstaw ia w łaśnie scenę obcięcia^ członków świętego tak jak to głosił tekst Gallowy i połączony z nim Kadłubkow y 54). In sp ira­ cja przy tym takiego, a nie innego ujęcia dostała sig do Assyżu niew ątpli­ wie nie skądinąd, tylko od sfer ^kościelnych polskich, czyli,, że jeszcze w XIV w. by ły u nas echa tej sądownie zaw yrokow anej k ary śm ierci na biskupa, ale wiedziano równocześnie, jak to rozumieć, i sfery kościelne w dalszym ciągu bynajm niej się tym nie gorszyły.

Dochodzimy do końca naszych wywodów. Mając na uw adze w szyst­ ko, cośmy wyżej powiedzieli, spróbujm y odtworzyć, przynajm niej z grub­ sza i iw najw ażniejszych liniach, jak w y g l ą d a ł pożałow ania, nie tylko dla

51 ) Tamże, str. 296.

52) Legenda o zroście ciała św iętego biskupa powstała może stąd, że ci, co go grzebali i kilka lat później brali udział w przeniesieniu zwłok, w i­ dzieli zw łoki całe, czyli, że do w łaściw ego obcięcia członków n ie doszło, a śmierć nastąpiła już po pierwszym w gorączce napastniczej ugodzeniu b i­ skupa w głow ę, gdy go w yw leczono z kościoła. Szczegóły są, oczywiście, po­ kryte ciemnią, a m iejsca dla dom ysłów w iele.

5S) Czyni to jeszcze K. E s t r e i c h e r w swej skądinąd cennej recen­ zji pracy Gębarowicza o początkach kultu św. Stanisław a — p. „Rocznik Krakowski“ t. XXII, 1929, str. 168 nn.

(15)

Galla oraz K adłubka, ale i dla nas, godny z a t a r g między szczodrym i wo­ jowniczym, m ającym — niezależnie od ujem nych rysów swego charakteru — i\v/ielkie zasługi ά dla Kościoła, królem, a św iętym biskupem.

H istoriografia nie zd aw ała sobie dotąd dostatecznie spraw y, że począt­ kowo p r z y j a ź ń łączy ła Szczodrego’ i biskupa. Sięgała ona wstecz do cza­ sów, zanim S tan isław ze Szczepanow a został w yniesiony na sw ą stolicę bi­ skupią.

Były to czasy, kiedy biskupam i zostaw ali ci, których wola władców na to stanowisko pow oływ ała. W r. 1072, w którym Bolesław zdecydo­ w ał się powierzyć biskupstwo krakow skie Stanisław ow i, liczył książę ponad 30 lat wieku, albo około tego. Krajem rządził już od lat 13, m iał więc dość duże doświadczenie z a sobą. W iedział dobrze, czym może i powinien być dla m onarchy biskup stołecznego m iasta, będący w latach, kiedy je­ szcze nie doszło do przyw rócenia metropolii, pierwsizym biskupem w p a ń ­ stwie. Jeżeli więc w takich w arunkach postanow ił dać biskupstwo krakow ­ skie Stanisław ow i, to niew ątpliw ie m iał do nieigo pełne zaufanie. Tym większy później poczuł żal, gdy drogi ich z konieczności się rozeszły i gdy· S tanisław stał się, jak to m u książę mógł, nie bez subiektyw nie p rzy n aj­ mniej pojm ow anej podstaw y, zarzucać, . o d s t ę p c ą .

Mianowicie późniejszy historycznie stw ierdzony gregoriański kierunek, którem u Szczodry hołdował, w skazuje, że' gregorianistą, a raczej w yznaw ­ cą osobistej i praw nej nieskazitelności klerykalnej był — pew nie pod w pły­ wem duchow nych kluniackich, jacy n a dworze przebyw ali i prawdopodob­ nie go kształcili — także przed w stąpieniem Grzegorza VII n a tron pa­ pieski. Jeżeli więc w ybrał S tanisław a, to nie tylko dlatego, że w ydaw ał mu się on ze względów polityki państwowej najodpowiedniejszym , ale, że w idział w nim także w ysokie w a l o r y k o ś c i e l n e .

N iestety, w łaśnie te w alory stały się źródłem konfliktu. Stanisław n i e b y ł b y d o b r y m b i s k u p e m, zw łaszcza w owym okresie śre­ dniowiecza i w momencie, kiedy h a sła odrodzenia kościelnego zaczęły prze nikać do w szystkich zakątków chrześcijaństw a, gdyby p atrzy ł obojętnym okiem n a wszystko, co w rządach B olesław a nie godziło się z ideałem do­ brego m onarchy. Odnotow ana przez G alla p y c h a 5o) i w łaściw y ludziom pysznym upór oraz dzika porywczość („ut erat ferus“ G allo w e)5e) księcia, były przyczyną, że z biegiem czasu spraw y się bardziej jeszcze i gm a­ tw ały i zaostrzały.

Rozw ijająca się coraz szerzej, a m ająca doskonałą pożywkę w ksią­ żęcej tyranii, opozycja społeczeństw a w yzyskiw ała, oczywiście, zatarg dla siebie. W pew nym momencie Szczodry m niem ał, że może skłoni do m il­ czenia, albo przynajm niej dokuczy biskupowi przez podjęcie wytoczonego mu przez spadkobierców ry cerza P iotra procesu, to jednak zawiodło. Po­ stanowił' później Bolesław koronować się n a króla, do czego koniecznym w arunkiem było uregulow anie w reszcie spraw y m e t r o p o l i i w Polsce. Z aczyna jednak staran ia o w znowienie metropolii gnieźnieńskiej, Kraków zostaw iając n a uboczu, co z pew nością rów nież nie pociągnęło za sobą z ła ­ godzenia sporu.

Anim uszu do w znow ienia metropolii gnieźnieńskiej dodaw ała Bole­ sław ow i m yśl, że w nowym metropolicie znajdzie przeciw wagę dla S

tani-55) Galii An. Chroń. I, c. 28. ic) Tamże, с . 26.

(16)

sław a. Jakoż przy udziale legatów Grzegorza VII postarał się o oddanie tego stanow iska człowiekowi rów nie św iątobliw em u i um iejącem u zdoby­ w ać sobie serca w iernych, jak Stanisław , m ianowicie B o g u m i ł o w i , który kto wie, ozy nie pochodził z dobrze dla kościoła gnieźnieńskiego z a­ służonego rodu Wojciechowego. Nie w ątpim y, że używ ał go później król, albo przynajm niej sta ra ł się używ ać w swej walce ze św. Stanisław em .

Nie sam ym zresztą Bogumiłem, ale jak się zdaje, i innym i biskupam i posługiw ał się albo usiłow ał posługiwać Bolesław, szczególnie zaś tym i, których kreow ał razem ze w skrzeszeniem arcybiskupstw a. O jednym z nich, Marku, który został biskupem płockim ź chw ilą pow ołania dio życia tego bi­ skupstw a, m am y pewne — co praw da nie wiem y, na. ile uzasadnione — echa, że był po stronie królewskiej w czasie zabicia św. S tanisław a " ). W szystko to jednak nie doprowadziło do pożądanego przez króla celu: zatarg skoń­ czył się w y k l ę c i e m B olesław a, no i ś m i e r c i ą áw. Stanisław a,

Nie sądzim y, aby n a tu ra tak tw arda i wojownicza, jak zaledwie około 4'0-letni w tedy Bolesław Szczodry, dał się zmóc łatw o, to też przypuszcza­ my, że w yrzucono go z k raju („eiectus“ Gallowe) dopiero po upływie pewnego czasu. Stało się to nie bez w spółdziałania ówczesnego praw a, że w yklęty, któryby w ciągu roku nie uzyskał zw olnienia z klątw y, traci pia­ stow aną w ładzę 5S). W ówczas i kościelnie usposobiony arcybiskup oraz inni biskupi polscy, którzy przedtem może Bolesław a wspierali, m usieli odstą­ pić od niego.

Sam arcybiskup — nie um iem y tylko powiedzieć w jakim momencie — zrzekł się arcybiskupstw a i ostatnie lata życia spędził n a bogomyślności, a możliwe, że i ekspiacji, w pustelni dobrowskiej. Uczynił to, poniew aż był n a tu rą podobną raczej do biernego i łagodnego św. W ojciecha, aniżeli do stanowczego i nieustępliwego biskupa S tanisław a. Z nękała go przy tym katastrofa zabójstw a jego k o n fratra i w ypadki, które w ślad za tym poszły.

Tak się nam przedstaw ia w najogólniejszym zarysie g ł ó w n y p r z e ­ b i e g s p o r u . W tych ram ach w ydaje się on być pewnym . Szczegółów nie podajemy, te są bowiem nie znane i przy obecnym stanie źródeł nie wiadomo, kiedy je poznam y.

57) P. o tym powtórzoną za Paprockim uw agę A u g u s t a B i e l o w - s k i e g o — MPH. II, str. 129, przypisek.

6b) Po zabiciu św . Stanisław a najprawdopodobniej i papież Grzegorz VII ze swojej strony obłożył klątw ą króla. P. o tym W o j c i e c h o w s k i , 1. c., str. 340 n.; W o j c i e c h K ę t r z y ń s k i , Ankieta „Przegl, Pow sz.“, str. 40.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Żywot świętego Metodego, kroniki Galla Anonima, Thietmara i Wincentego Kadłubka, oraz szereg innych źródeł, mogą stać się pouczającym przewodnikiem dla

Żywot świętego Metodego, kroniki Galla Anonima, Thietmara i Wincentego Kadłubka, oraz szereg innych źródeł, mogą stać się pouczającym przewodnikiem dla

D la­ tego też dla takiego wypadku istnienie wspólnego pożycia, a nie wspólnego tylko zamieszkania, w ydaje się konieczne, jest ono bowiem dowodem tego, że

Posiada ona tak bardzo typowe sklepienie lubelskie i składa się z dwóch części, pierwsza – to resztki gotyckiej kapliczki, skąd wejście na ambonę.. Dawne żebrowane sklepienie

Thus, the reliability and lifetime of ceramic components for high-temperature applications such as micro-gas-turbine blades can be increased by healing cracks under

Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w

Baranku Boży, / który gładzisz grzechy świata, / zmiłuj się nad nami.. (2x) Baranku Boży, / który gładzisz grzechy świata, / obdarz

W tej opisowej definicji zjednoczenia nadprzyrodzonego wyraźnie zazna­ czają się trzy zasadnicze elementy, do których należą: udzielanie się Boga przez łaskę i