• Nie Znaleziono Wyników

Tekst użytkowy i tekst literacki w drugiej połowie XIX wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tekst użytkowy i tekst literacki w drugiej połowie XIX wieku"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Jarosiński

Tekst użytkowy i tekst literacki w

drugiej połowie XIX wieku

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 4 (22), 7-27

1975

(2)

Szkice

Zbigniew Jarosiński

Tekst użytkowy i tekst

literacki w drugiej połowie

XIX wieku

1

Łącząc w jed n y m ty tu le „ te k st u ży tk o w y ” i „ te k s t lite ra c k i” , a zatem u zn ając je oba za swój ró w n orzędn y p rzed m io t zain tereso w an ia, po­ d e jm u ję p e w n ą decyzję m etodologiczną. S k ła d ają się na nią d w a założenia, jedn o dotyczy p rzed m io tu pierw szego, d ru g ie — p rzed m io tu drugiego. Z ak ła­ dam w ięc p o pierw sze, że te k s t uży tk o w y m a jak ąś poetykę, k tó ra p o d d a je się ta k samo analizie jak p oetyka u tw o ru pow ieściow ego, lirycznego czy ese­ istycznego. Ta sp raw a w y d a je się dosyć oczywista. A le su g u ru ję przecież coś w ięcej. To m ianow icie, że p o etyka te k s tu użytkow ego d a je się badać za pom ocą ty ch sam ych m n iej w ięcej narzędzi, k tó re służą b a ­ daniu lite ra tu ry . P rzeprow adzić trz e b a bez w ą tp ie ­ nia m od ernizację w a rsz ta tu , porzucić zwłaszcza r u ­ ty n ę, jed n a k podstaw ow e k a teg o rie an ality c z n e za­

chow ują sw ą w ażność i moc. Otóż to n ie je s t w cale

pew ne. A jeżeli zastosow anie ty c h narzędzi do m a­ te ria łu przekazów u żytkow ych p row adzi do w yników najzu p ełn iej pozornych? Je że li będą one odnajd ow a­ ły to, co w nich sam ych tylko, a nie w m a te ria le było zaw arte? To znaczy, poniew aż n ależą do w yposażenia badaczy lite ra tu ry , k ażd y przekaz, z k tó ry m się

Modernizacja lub zmiana w arsztatu

(3)

ZBIGNIEW JAROSIŃSKI 18

Obszar stoso­ wania poetyki

zetkną, zam ien iały będą w tw ó r literatu ro po do bn y? A u to r p rzek azu użytkow ego ma do dyspozycji p e­ w ien re p e r tu a r środków językow ych i pew ien system konw encji ok reślający ch m ożliw ości ich w y k o rzy sta­ nia. Ale czy ów r e p e r tu a r środków i zasób konw en­ cji są jed n o ro d n e z tym i, jak im i posługuje się a u to r u tw o ru literackiego? Być m oże przekaz użytkow y dzieli się na jed n o stk i innego niż litera c k i ty pu , jego znaki m a ją in n ą s tru k tu rę , jego składnia rządzi się innym i regułam i. Może więc, badając tek sty użytkow e, słuszniej byłoby uczynić obiektem uw agi przede w szystkim zjaw iska, k tó re ro zg ry w ają się w nich na poziom ie języka n a tu ra ln e g o , analizow ać w ięc nie sty l i reto ry k ę, ale zasady pow iadam iania, fu n k cje wypow iedzi, osobliwości sam ego a k tu m ó w ie n ia 1. W ówczas je d n a k nie m a pow odu nazyw ać tego „po­ e ty k ą ” , chodzi bow iem raczej o ogólniejsze m echa­ nizm y k om u nik acji językow ej. Albo też — inne w yjście — m usim y stw orzyć zupełnie now y a p a ra t badaw czy, p ro p o n u jący in n ą segm entację w ypo­ wiedzi, specjaln e rozum ienie procesu (w najszerszy m znaczeniu) tw órczego, od m ien n ą koncepcję stosunku m iędzy zbiorow ym a in d y w id u aln y m . W ten sposób postępow ał P ro p p w analizie ry sy jsk ie j b a jk i czaro­ dziejskiej. I w ty m rów nież w y p ad k u słowo „po ety­ k a ” okazuje się n iepotrzebne; stu d iu m P ro p p a p rzy ­ n ajm n iej nie posługiw ało się żadnym i k ateg o riam i poetyki. To są w ątpliw ości, jak ie budzi sform ułow a­ nie „poetyka tek stó w uży tk o w y ch ” .

J e d n a k teza, iż znaczna część, choć b y n ajm n iej nie całość, w ypow iedzi n ieliterack ich m a poetykę w ścis­ łym sensie, poety kę bliską lu b analogiczną do tej, k tó rą odczy tu jem y w u tw o rac h literackich, d a je się bronić. Za nią też sam o b staję i ona je s t fu n d a m e n ­ tem tego szkicu. Sądzę jed n ak , że przekazy, w obec

1 Znam jedną, nader kształcącą pracę tego rodzaju: artykuł J. Lalewicza Napis i w y p o w ie d ź („Teksty” 1973 nr 1) Suge­ stiom zawartym w tej i innych pracach tego autora w iele zawdzięcza następny rozdziałek niniejszego szkicu.

(4)

9 TEiKST UŻYTKOWY I TEKST LITERACKI W XIX W.

k tó ry ch zasadnie stosować m ożna kateg o rie poetyki, prócz tego, iż zostały sfo rm uło w an e w języku, odzna­ czają się jeszcze do datkow ym i cecham i. W ym ienię je w skrócie. Po pierw sze, są to te k sty publiczne. W yłączam w ięc stąd w szystkie u stn e w ypow iedzi p ry w a tn e , n o tatk i, zapiski, listy in ty m n e. To praw da, że lite ra tu ra im itu je je od d aw n a i bardzo udatnie, lecz dzieje się to, ja k sądzę, dlatego, że fascyn u ją ją one sw oją innością. Po drugie, są to form y w y p o ­ w iedzi, k tó ry m tow arzy szy tra d y c ja reto ryczn a, fo r­ m y więc, k tó re w ym ag ają specjaln ego i w ysoko zor­ ganizow anego sty lu lub k tó re u zn aw ane są po p rostu za p ok rew ne lite ra tu rz e . Nie je st to k ry te riu m zbyt ostre, pozw ala je d n a k stw ierdzić, że nie m a poetyki ogłoszenie drobne w gazecie i książka adresow a, ma ją n ato m iast rek la m a prasow a i p rzem ów ienie g u ­ b e rn a to ra .

T ekst litera c k i in te re su je m n ie tu ta j w stopniu je ­ szcze w iększym niż użytkow y. D la badacza tw ó r­ czości dziew iętn asto - i dw udziestow iecznej lite ra tu ra je s t fen om en em stosunkow o w y ra ź n ie w yodrębnio­ nym . Toteż podstaw ow y u k ład, w jak im umieszcza on zajm ujące go utw ory , stan ow i system litera c k i lub też — p rzy innej o rie n tac ji naukow ej — porzą­ dek n a ra sta n ia i p rzetaso w y w an ia się literackich rozw iązań. Nie znaczy to, a b y h isto ry k lite ra tu ry po­ zostaw ał obo jętn y wobec d o ku m entów innego typu, donoszących na p rzy k ła d o spraw ach politycznych, ideologicznych czy obyczajow ych. Tyle, że ten kto pisze o lite ra tu rz e i ideologii, m a zw ykle na uw adze nie ty le w ypow iedzi ideologiczne, co sam e idee fu n k cjo n u jące w epoce. P odobnie k o n fro n tu je się lite ra tu rę z obyczajam i po p ro stu — nie zaś z p rz e ­ kazam i, k tó re są d o k u m en tam i obyczaju. W obu tych 1 różnych in n y ch w y p ad k ach chodzi nie o „ te k sty ” , a le o „p ro b lem y ” 2. Nie w ątp ię w słuszność takiego

2 Stosunek m iędzy heterogenicznym i tekstam i staje się jed­ nak dla historyka literatury bardzo interesujący w dwu w y­ padkach: 1) gdy m am y do czynienia z w pływ em jakiejś

nie-Teksty czy problemy?

(5)

ZBIGM EEW JA iR O SIŃ SK T

10

C zytelnik X IX --w iecznej gazety

sta w ia n ia sp raw y. Sądzę jednak, że m ożna zapropo­ now ać rów nież in n ą persp ek ty w ę poznaw czą: zapy­ tać m ianow icie, ja k ie było m iejsce utw orów litera c ­ k ich pośród całości tek stó w pew nej epoki. Można b a­ dać lite ra tu rę , śledząc jej pozytyw ne i n egaty w n e odniesienia do innego ty p u w ypow iedzi w d an y m h isto ry czn y m m om encie. Takie sp ojrzenie w y d a je m i się b ard zo obiecujące. Dzięki niem u bow iem m ogłaby pow stać historyczna definicja lite r a tu r y jako swois­ teg o fen om en u k u ltu ro w eg o i sw oistej in sty tu c ji spo­ łecznej 3. To je s t d ru g i p u n k t w yjścia ty ch rozw ażań.

2

U żytkow nik tek stó w u ży tk o ­ w ych przeb yw a w św iecie w ypełnion y m przez b ardzo różnorodne fo rm y w ypow iedzi. C zyteln ik gazety z d ru g ie j połow y X IX w . w ciągu jed n ej w ieczornej leiktury w ę d ru je od spraw ozdania z procesu do fe lie ­ tonu, potem do korespo n d encji z innego zaboru, póź­ n iej do zarządzenia w ładz policyjnych w sp raw ie u p rzą tan ia śniegu, re k la m y firm y k raw ieckiej lub gorseciarskiej, w reszcie ogłoszenia składu a p teczn e­ go, k tó re zapoznaje go zw ykle z p ełny m a so rty m e n ­ tem o fero w an y ch tow aró w . Je śli przeczyta jeszcze list przy jaciela, p rze stu d iu je encyklopedyczny a r ty ­ k uł z k alen d arza Urngra, p rz e k a rtk u je p o ra d n ik go­ sp o d arstw a dom owego, tylk o w ieloletn ia w p ra w a pozw ala m u rozeznać się w ty m bogactw ie form i konw encji, a więc odczytać w szystko w sposób

literackiej retoryki na literaturę (np. publicystyki na poezję pozytywistyczną, por. w tej sprawie M. R. Mayenowa: J ę z y k

liryki pozy ty w isty c zn e j. Próba pokazania p roble m aty ki. W: P o z y ty w iz m . Cz. I. W rocław 1950, s. 511—512); 2) gdy m am y

do czynienia ze stylizacją.

8 Problem taki staw ia R. Escarpit (por. Literatura a społe­

czeństwo. W: Współczesna teoria badań literackich za grani­ cą. Antologia. Oprać. H. Markiewicz. T. III. Kraków 1973,

(6)

11 TEKST UŻYTKOWY I TEKST LITERACKI W XIX W.

w łaściw y. K ażd y z ty ch k o m u n ik ató w zmusza go do u ruch om ien ia innego zasobu w iedzy i in n ej sfery społecznego czy p ry w atn eg o dośw iadczenia. K ażdy oczekuje od niego innego ro d zaju akty w n o ści i in n e ­ go stopnia zaangażow ania w spraw ę. P rzed e w szyst­ k im zaś — k ażd y n arzu ca m u odm ienną rolę spo­ łeczną.

C zytelnik raz je st obyw atelem m iasta, raz Polakiem , raz poddany m ro syjsk im , ra z członkiem jakiegoś śro­ dow iska, u rzędnikiem , k lien tem , p rzy jacielem itd. W szystkie te ro le odznaczają się ty m jed n ak, że m ają w y m iar — b y ta k rzec — życiow y. U kształtow ane zostały w tra k c ie różnego rod zaju in te rak c ji rzeczy­ w istych, in te rak c ji, k tó re odbyw ały się w m a te ria l­ n y m św iecie i pośród p raw d ziw y ch 'ludzi. Przekaz w łącza czytelnika w istn ieją cy w cześniej, pozateksto- w y porządek życia. Je śli jak a ś rola jest czytelnikow i niedostępna lu b n ie m a p o tw ierd zen ia w jego życio­ w ym dośw iadczeniu, n ie zostaje w cale podjęta. Czy­ te ln ik p rz y jm u je wów czas postaw ę, k tó rą nazw ać m ożna rolą obserw atora. K toś, kto nie jest farm aceu tą czy lekarzem , czyta an o ns sk ład u aptecznego z tak ą sam ą p e łn ą re s p e k tu obojętnością, z ja k ą przecho­ dzień p rzy g ląd a się przez w itry n ę słoikom z łaciński­ m i nazw am i, k tó re z a p ełn iają p ó łk i apteczne.

Dla te k s tu użytkow ego odniesienie życiowe m a wagę podstaw ow ą. K o m u n ik at ściśle zrośnięty je st z k o n ­ k re tn y m m iejscem i k o n k retn y m m om entem , w ja ­ kim się re a liz u je , tzn. je st p rzek azy w an y i odbierany. O kreślony rodzaj te k s tu zazw yczaj pojaw iać się m oże ty lk o w określo n ych w aru n k ach . N ajczęściej więc trw a le zw iązany je s t z jak im ś środkiem p rzekazu — gazetą, p lak atem , zebran iem pu blicznym itp. D alej: z jak im ś w zo rem re la c ji m iędzy lud zk ich — le k tu rą in d yw idu aln ą, zachow aniam i zaw odow ym i czy to w a ­ rzyskim i, u czestn ictw em w zorganizow anym zgro­ m adzeniu itd., m ożliw ości zróżnicow ania tych re la c ji je s t zresztą nieskończenie dużo. N astępnie: z p e w ­ nym typem n adaw cy; na p rz y k ła d w d ru g iej połow ie

Teksty w sytuacji

(7)

ZBIGNIEW JAROSIŃSKI

12

Poza językow y charakter sytuacji

X IX w. lekarzow i nie w y p ad a polecać sw ych usług w tak i sposób, ja k czyni to kupiec, toteż re k la m y p ra ­ sowe fu n d u ją sobie tylko w ynalazcy „cudow nych śro d k ó w ” na p o ro st włosów, nagn iotk i, p ięk ną cerę, jed n y m słow em — szarlatani. W reszcie: z określoną publicznością. Okoliczności, k tó re tow arzyszą tek sto ­ wi użytkow em u, nie są więc tylko otoczeniem , sta ­ now ią jego dopełnienie in teg raln e. T w orzą ja k b y r a ­ mę sem antyczną, d e te rm in u ją c ą glob alny sen s całej w ypow iedzi. Toteż przen iesien ie k o m u n ik a tu uży tko ­ wego w in n e środow isko całkow icie pozbaw ia go sensu lub też n ad aje m u sens z g ru n tu odm ienny niż m iał na początku, nieoczekiw any i przypadkow y. K a­ zanie zamieszczone w specjaln ej Bibliotece K azno­ dziejskiej s ta je się w zorem stylistyczny m . A rty k u ł polityczny tra c i aktualność razem z gazetą, a nieoo później — jeśli nie zostanie zniszczony — zam ienia się w doku m en t przeszłości i aby go wówczas ożywić, nie w y starczy przeczytać go uw ażnie, trzeba go po­ now nie w ydać (np. w zbiorze arty ku łów ). P ew n e fo r­ m u ły ry tu a ln e lub urzędow e n a d a ją now y p o rząd ek jak ie jś rzeczyw istości (Bóg zstąpił m iędzy w iern y ch, dw oje ludzi staje się m ałżeństw em , jak iś p rzed m iot zm ienił w łaściciela itd.), lecz m uszą być w ygłoszone przez osobę upow ażnioną i zw iązane z w yk on aniem bardzo szczególnych, ściśle określonych czynności. S y tu acja k o m u n ik acy jn a, ;z ja k ą m am y do czynienia w w y p a d k u p rzek azu użytkow ego, odznacza się za­ tem c h a ra k te re m pozajęzykow ym . Toteż w ielokroć w ogóle nie d aje się ona odczytać z sam ego p rzekazu. Chcąc ją zrekonstruow ać, m usim y przekroczyć g ra ­ nice te k stu i w pierw szym rzędzie ro zp atry w ać szer­ szy układ, w obrębie k tórego tek st fu n k cjo n u je. Moż­ na by dlatego też powiedzieć, że sy tu acja k o m u n ik a ­ cyjna jest logicznie u p rzed n ia w obec przekazu. Cza­ sem publiczne zabranie głosu w danej sy tu a c ji tr a k ­ tow ane je s t jako konieczne (to p rzy pad ek w y po ­ w iedzi okolicznościowych), albo też w ygłoszenie p e w ­ n ych słów je s t ty lk o fo rm a ln y m w aru n k iem , a b y

(8)

13 TEKST UŻYTKOWY I TEKST LITERACKI W XIX W.

pew na in te ra k c ja m ogła być uw ażana za spełnioną (to rola fo rm u ł okolicznościowych). Oba ostatn ie przy p ad k i są n iew ątp liw ie krańcow e, one jed n ak n a jw y ra ź n ie j d e m o n stru ją osobliwość m odelu języ ­ kow ej k o m u n ik a c ji użytkow ej.

Z auw ażm y na m arginesie, że podobnego ro d zaju -bezpośredni udział w sam ej w ypow iedzi — okolicz­

ności, k tó re jej tow arzyszą, znam ien n y je s t tak ż e dla m ow y potocznej. A by zdać spraw ę z tego, jak i k o n ­ k re tn y sens m a p arę k w estii tw orzących codzienną p ry w a tn ą rozm owę, uw zględnić trzeba, k im są dla siebie ludzie, k tó rz y rozm aw iają, z jakiego środo­ w iska pochodzą, gdzie i k ied y toczy się ich dialog, czym dla n ich je st sam a sp ra w a itd .4 S y tu ację ko­ m u n ik a c y jn ą w yzn aczają w ięc czynniki poza języko­ w e. Pod ty m w zględem w ypow iedź p ry w a tn a i u ż y t­ kow a w ypow iedź publiczna bardzo zbliżają się do siebie. Zdecydow anie różni je jedno: w p ry w a tn e j rozm ow ie re a ln y u k ład życiowy, k tó ry stanow i se­ m an tyczną ram ę w ypow iedzi, je s t jednorazow y i w każdym w y p ad k u zasadniczo odm ienny. Im głębiej w n ik am y w n iepo w tarzaln y splot pozatekstow ych de­

term in a n t, ty m lepiej rozu m iem y znaczenie słów. Na to m iast sy tu a c je k o m u n ik acy jn e w łaściw e p rzek a­ zom użytk ow y m są p o w tarzaln e i stereotypow e. To­ też w y m ag ają zachow ań m ający ch re g u ły w w yso­ k im sto p n iu ustabilizow ane, zachow ań, k tó ry c h moż­

na, a często trz e b a się nauczyć.

Z te k ste m litera c k im rzecz m a się zupełnie inaczej. P rz ed e w szy stk im dzieło litera c k ie zawsze uniezależ­ n ia się od w aru n k ó w , w jak ich pow stało, w jakich było rozpow szechniane i w jak ich je st czytane. Moż­ n a czytać w gabinecie, w przedziale kolejow ym , głoś­ n o w salonie — zaw sze je s t to ta sam a lek tu ra. Moż­

4 Na ten aspekt w ypow iedzi potocznej szczególną uwagę zw racał W. W ołoszynow (por. zwłaszcza Sło wo w żizni i sło-

w o w poezii. K woprosom sociołogiczeskoj poetiki. „Zwiezda”

1926 nr 6), uważając go za szczególnie doniosły z punktu w i­ dzenia „socjologii słow a”.

Sytuacje stereotypow e

Czytanie dzieł literackich

(9)

ZBIGNIEW JAROSIŃSKI 14

U tw ór projek­ tu je sytuację

na czytać z książki, z gazety, z antologii, z ch resto - m atii — zawsze je s t ito te n sam u tw ór. Można czytać, b ędąc adw okatem , kupcem , czeladnikiem , służącą — w k ażd ym w y p a d k u m a się te sam e praw a. I od­ w ro tn ie, w jed n y ch i ty ch sam ych okolicznościach czytać m ożna u tw o ry n a d e r różne: powieść histo­ ryczną, powieść w spółczesną, to m ik w ierszy, d ram a t. O graniczenia, jak im p odlega k o n k re tn y w y bó r czy­ telniczy, są w ty m w zględzie zupełnie innego rodza­ ju: po p ro stu nie w k ażd y ch w a ru n k a c h ud aje się osiągnąć ten sta n sk u p ien ia i sw obody m yśli, k tó re g o w ym aga nip. cykl sonetów czy w ierszow ana trag ed ia. P rz e strz e ń życiowa, w jak iej istn ieje tek st użytkow y, je s t ja k b y już w cześniej w ypełniona przez różnego ro d za ju zakazy, dyspozycje i oczekiw ania, k tó re p o ­ w in ien on respektow ać; p rzestrzeń , w k tó re j pojaw ia się te k s t literack i, je st ja k b y p u sta. D opiero u tw ó r ją o rganizuje. Będzie p rop o zy cją postaw ioną c z y te ln i­ kow i. Dodać je d n a k w y p ad a, że n ie każdy u tw ór. T ekst należący do lite r a tu r y p o p u larn ej zw iązany je s t z określonym śro d k iem przekazu (wiersz do ty ­ godnika), ad reso w an y je s t do pew nej publiczności (powieść dla kobiet, d la m łodzieży), dostosow uje się do w aru nkó w , w jak ic h będzie czytany (w X IX w. p o w sta je no w y g atu n ek : now ela w igilijna) dtd. O d­ n o to w u ję to tylko, lite r a tu r a p o p u larn a n ie będzie m n ie bow iem dalej zajm ow ała.

U tw ó r lite r a tu r y w y so ko arty styczn ej sam p ro je k tu je sy tu a c ję k o m u n ik acy jn ą. W ty m sensie m ożna po­ w iedzieć, że jest logicznie od niej w cześniejszy. W d ru g ie j połow ie X IX w . ko n w encje językow e, jak im i p o słu g u je się przekaz literack i, nie m ają ju ż zasad­ niczo pozaliterackich m otyw acji. Ściślej, n a w e t jeśli m o ty w acje takie istn ie ją (w n iek tó ry ch fo rm ach w ypow iedzi trw a le odciśnięty je s t ślad ich p ie rw o t­ nego zw iązku z pew nym i obyczajam i, a p rzem iany k o ­ n iu n k tu r gatu nk o w y ch sta n o w ią w ostatecznym r a ­ ch u n k u re z u lta t p rzem ian publiczności czytającej itp.), nie są one n a co dzień uśw iadam iane an i p rzez

(10)

15 TE/K ST UŻYTKOWY I TEKST LITERACKI W XIX W.

pisarzy, ani przez czytelników i nie m ają znaczenia p rzy k o n k re tn y c h a k ta c h lek tu ry . Na p rz y k ła d w yło­ nienie się w powieści osobnego n a rra to ra , k tó ry nie m usi być identyczny z au to rem , czyni z niej coś z g ru n tu odm iennego od gazetow ego spraw ozdania, r e ­ lacji w spom nieniow ej czy opow iadania ustnego. Może się zdarzyć, że n a rra to r p re z e n tu je się jako pisarz, m ów i w pierw szej osobie i o w ydarzeniach , k tó re w i­ dział n a w łasn e oczy. S y tu a cja tak a by łab y identyczna z tą, ja k a w łaściw a je st przekazom n ieliterack im . Ale w łaśnie uderzałab y sw oją sztucznością. W obszernym utw orze pow ieściow ym sta ła b y się b ardziej n ie n a tu ­ ra ln a niż trzecioosobowa n a rra c ja w szechw iedząca. Podobnie też u p raw ian ie poezji je st — w znacznie w yższym sto pn iu niż m iało to m iejsce w pierw szej połow ie w ieku — czynnością ekskluzyw ną. Polega na tak im użyciu języka, jakiego nie spoty ka się w żad­ nych in n y ch społecznych in te rak c jac h . Dla ówczes­ nego czy teln ik a i k ry ty k a stan ow i spraw ę nie ty le um iejętności, co ta le n tu , pojm ow anego jako w y ją t­ kowa i sam oistna cecha osobowości 5.

N ie w y n ik a jed n a k z tego, ab y k o n w en cje literack ie b yły ty lk o um ow ne i żyły n a m ocy k o n w enan su w y ­ łącznie. P rzeciw nie, p rzy słu g u je im sensowność, jeśli „sensow ność” rozum ieć jak o „celowość” . Sądzę m ia ­ now icie, że istn ie ją p e w n e pro ste, e le m en ta rn e ja ­ kości literackie, obecne w różnego ty p u u tw o rach i bardziej ogólne niż w yznaczniki gatunkow e. Są nim i m iędzy innym i n arracy jn o ść, liryczność, ek sp resy w - ność. K o n w en cje litera c k ie służą realizacji ty ch ja ­ kości. Rozszczepienie n ad aw cy u tw o ru epickiego po­ tęg u je m ożliwości n a rra c y jn e , w pro w ad zając do a k tu opow iadania dodatkow e p a ra m e try . Podobnie dziw ­ ność i niecodzienność język o w a u tw o ru poetyckiego

u w y p u k la jego c h a ra k te r eksp resy w ny : każda de­

5 Wówczas to stałym składnikiem potocznej świadom ości li­ terackiej staje się fetyszyzm talentu, z którym później w a l­ czyć będą Irzykowski i awangardziści.

Elem entarne jakości literackie

(11)

ZBIGNIEW JAiROSIŃSKI 16

Zróżnicowanie pragm atyczne

cyzja d a je się tra k to w a ć jako w y raz osobowości a u to rsk ie j. Jeżeli więc sem an tyczną ram ą tek stu użytkow ego jest sy tu acja życiowa, w k tó rej uczest­ niczy, to sem an tyczn ą ra m ą tek stu literakieg o jest jeg o literackość.

3

M ówiłem do tąd o tekście u ży t­ kow ym w ogóle. W istocie m iędzy poszczególnym i w ypow iedziam i uży tk o w y m i zachodzą bardzo głębo­ kie różnice rodzajow e, a n a w e t bliskie sobie form y są zazw yczaj n ajzu p ełn iej n aw zajem niezastępow al- ne. W spom nienie p o śm iertn e n a p rzy k ład je s t czymś in n y m niż nekrolog, inne p rzy słu g u je m u m iejsce w gazecie, jego a u to r w y stęp u je w innej roli, z innej p e rsp e k ty w y ukazyw ać pow inno zm arłego.

Zróżnicow ania rodzajow e na tym obszarze tw órczości językow ej ufundow ane są n a odm iennych zasadach niż podziały gatu n k o w e w litera tu rz e . Znaczenie p ry m a rn e m a tu ta j p rag m a ty k a . Poniew aż — ja k p i­ sałem — te k s ty użytkow e ściśle zrośnięte są ze swo­ im życiow ym k o n tek stem , więc d y fe re n c ju ją się p rzede w szystkim ze w zględu na to, ja k ą sy tuację społeczną obsłu g u ją i jak ie m u celowi służą. W łaśnie na asp ek t p rag m aty czn y zw raca uw agę N a jn o w szy

sekreta rz, czyli pod ręczny p rzew o d n ik pisania listów , próśb, k o n tra k tó w i in n yc h korespondencji w róż­ n y c h p rzedm iotach, kied y podaje ta k ą definicję:

„L ist je s t rozm ow ą m iędzy dw iem a osobami nieobec­ nym i, prow adzoną n a piśm ie; posiadać p rze to po ­ w in ien w szelkie p rzy m io ty rozm ow y osób dobrze w y chow anych i ukształco ny ch” . I zaleca d alej: „W listach m am y stosow ać się do c h a ra k te ru , sposo­ b u m y ślen ia i stan o w isk a osoby, do k tó re j piszem y. T rzeba w ięc sta ra ć się znać ludzi, a m ianow icie oso­ bę, z k tó rą zostajem y w listow nych stosunkach, jeżeli p rag n iem y , ab y pism o nasze dopięło celu. K ażdy

(12)

17 TEKST UŻYTKOWY I TEKST LITERACKI W XIX W.

człow iek m a pew ną stronę, k tó rą łatw iej p oruszyć” 6. W zględy p rag m a ty c z n e d ecy d u ją rów nież o dalszych, drobniejszych podziałach g a tu n k u epistolarnego. N a j­

n o w szy sekreta rz w y o d ręb n ia m iędzy inn y m i tak ie

podgrupy: „ listy z d o n iesien iem ” , „listy z zapy tan iem i p rośbą o radę, pomoc, w sp arcie etc.”, „listy z po­ d ziękow aniem ” , „listy polecające lub w staw iające się za k im ” .

Zauw ażm y m im ochodem , że genologia tekstów u żytkow ych 'będzie m iała te d y c h a ra k te r n ie- system ow y. O drębność g a tu n k u użytkow ego nie jest bow iem u w aru n k o w an a przez jego p o zy ty w n e i n e ­ g a ty w n e odniesienia do g atu n k ó w innych. Ma u za­ sadnienia poza językow e. Toteż p arad y g m aty , jak ie się tu ta j tw orzą, są ty lk o odblaskiem re la c ji p o w sta­ jących m iędzy różn y m i ty p am i in te ra k c ji publicz­ nych. W rezu ltacie p o zostają n ieustabilizow ane i czą­ stkow e. Ł atw o n a to m ia st d a ją się zauw ażyć na obsza­ rze ty ch tek stó w p e w n e n a jb ard ziej g en eraln e opo­ zycje, k tó re p o rzą d k u ją cały św iat zachow ań języ­ kow ych: opozycje m ow y u stn e j i m ow y p isan ej, w y ­ pow iedzi oficjalnej (gdy w y stę p u je się jako re p re ­ z e n ta n t zbiorowości lub fun k cjon ariu sz) i w ypow iedzi podejm ow anej w e w łasn y m im ien iu itp.

Za w y różnik drugiego sto p n ia w ażności uw ażałbym p rzed m iot w ypow iedzi. Inaczej pisze się spraw ozda­ nie z w yd arzeń p olitycznych w e F ran cji, inaczej spraw ozdanie o sk an d alach w P ary żu , inaczej sp ra ­ w ozdanie z w ystęp ó w śpiew aczki, inaczej spraw oz­ danie z odczytu publicznego. K o resp o n d en t re sp e k to ­ w ać m usi h iera rc h ię w ażności spraw . Pow inien k w e ­ stie g abinetow e p rzed staw iać rzeteln ie, o skan d alach m ów ić z dy stan sem , n a te m a t odczytu w ygłosić sw oją opinię dotyczącą bądź m eritu m , bądź p o ży tku sam ej im prezy. H ierarch ia w ażności sp raw odznacza się

8 J. N. C. {Czarnowski]: N a jn o w szy sekretarz, czyli podręcz­

ny przew odn ik pisania listów, próśb, k o n tra k tó w i innych korespodencji w różnych przedmiotach... Warszawa 1870,

s. 1, 3.

Przedm iot różnicuje wypow iedzi

(13)

Z B IG N/TE W J A R O S IŃ S K I

18

Stylistyka na trzecim miejscu

p rzy ty m obiektyw izm em i uniw ersalnością. P o lity ­ ka, sztu k a i n au k a są sam e w sobie doniosłe, toteż a u to r spraw ozdania nie m usi liczyć się z tym , czy m ają one w p ły w n a życie jego czytelników . P u n k t w idzenia, ja k i p rzy jm u je , po w inien być — jeśli m ożna ta k rzec — ogólnospołeczny. W inn ej s y tu ­ acji jest ten, kto p rzed staw ia zajścia skandaliczne, w y d arzen ia tow arzyskie czy drobniejsze w ypad ki m iejskie. On a p e lu je do potocznego dośw iadczenia czytelników , indyw idualnego, choć stereotypow ego. D latego posługuje się językiem osobistym i żartob li­ w ym . M iejscem , gdzie om aw ia się tego rodzaju s p ra ­ wy, sta je się w X IX w. felieto n — „pogad anka” , „k ronika tygodniow a” .

D opiero na trzecim m iejscu postaw iłby m d y fere n - cjację sty listy czn ą tekstów użytkow ych. C zytelnika dzisiejszego uderza, ja k w ielk a w spólnota sty listy c z ­ na istn ie je w X IX w. m iędzy ich n a jz u p e łn ie j od­ m iennym i g atu n kam i. Te sam e tro p y , słow a-klucze i sen ten cje odnaleźć m ożna w rozbiorze w y p ad ków politycznych, felietonie, p o rad n ik u gospodarstw a do­ m owego, a — jeśli sądzić po w zorach zam ieszczonych w „ sek re ta rza c h ” — pew nie i w korespondencji. P o ­ jaw ia ją się one niezależnie od k a lib ru spraw i nieza­ leżnie od sta tu su tego, kto m ówi; tylk o czasem w ięk­ sze m ają m ożliwości dojścia do głosu. N iew ątpliw ie „list do u rzędnika na w yższy stopień p o su n ięteg o ” oraz list, w k tó ry m „przy jaciel w staw ia się do ojca za synem jego” 7, p isan e będą w odm iennych ko n ­ w encjach. Ale odm ienność ta odzw ierciedlała będzie fak t, że każdy z listów należy do zdecydow anie in ­ nego porząd k u stosunków m iędzyludzkich. P odziały stylistyczne tek stó w u ży tkow ych w y d ają się w tó rn e wobec dw u w yróżników poprzednich. W w iększości w y padków pisarskie decyzje a u to ra p rzek azu pozw

a-7 A. Z.: S ekre tarz dom ow y. N ie z w y k ł y zbiór listów to w a ­

rzyskich i okolicznościowych, dokładny podrę czn ik dla sła­ bych w sty lu i koncepcie. L w ów 1872 (tytuły, jakim i opat­

(14)

19 TEKST UŻYTKOWY I TEKST LITERACKI W XIX W.

łają się tra k to w a ć jako w ym uszone przez sytuację, w jakiej rea liz u je się w ypow iedź, bądź też jako n a ­ rzucone przez c h a ra k te r przedm iotu, o k tó ry m rzecz idzie.

Dla powieści now ożytnej u n iw ersu m tekstów u ży tko­ w ych stanow i o b iek t bezustannego zainteresow ania. Pow ieść może z zuipełną n iem al sw obodą k orzystać z elem entów językow ych, na k tó ry c h odciśnięte jest p iętn o użytkow ości. Bez tru d u dałoby się przytoczyć z jak iejk o lw iek powieści, poczynając od X V III w., rozliczne ustępy, gdzie w n a rra c ję zaangażow any zo­ stał rzeczyw isty słow nik gospodarstw a w iejskiego, k u - piectw a, sztuki w o je n n e j czy naw igacji. Pow ieść dziew iętnastow ieczna poszła tą drogą dalej. R eto ryk a tek stu publicznego je s t żyw iołem nie m niej jej b lis­ kim niż re to ry k a p oetycka. O rzeszkow a pisze na przykład: „K ap itał serca, jak każdy in n y k ap itał, ro z­ prasza się, gdy źle użyty, i w m ik ro sk o p ijn ych zda się cząstkach rzucony, to p n ie je szybko; coraz m niej p ro ce n tu je rozkoszą i zadow oleniem — aż pew nego pięknego p o ran k u n ieostrożny k a p ita lista spostrzega, że je st b a n k ru te m ” 8. Nie je s t to opinia żartobliw a. Idzie o sp ra w ę po w ażn ą i w odpow iednio pow ażny sposób została ona przedstaw iona. A ty m sam ym i s ty l użytkow y, k tó ry służy jej w ysłow ieniu, został w p e łn i litera c k o upraw om ocniony. F ak t, iż je s t on stylem obcym, pochodzącym spoza lite ra tu ry , n a d a ­ je sam ej w ypow iedzi p ew n ą kategoryczność i bez­ względność.

Bardzo tru d n o odpowiedzieć na p y tan ie, na czym po­ lega w X IX w. różnica sty listy czn a m iędzy pow ieścią a szkicem p o p u larn o n auk o w ym , poradnikiem , kaza­ niem , tra k ta te m m o rali sty czn y m , pu b licystyk ą. Czy­ teln ik rozpoznaje tek st pow ieściow y, biorąc pod u w a ­ gę obszerny zespół k ry te rió w , z k tó ry c h każde z osob­ na nie je st stanow cze. Przypuszcza n a p rzy k ład , że

8 E. Orzeszkowa: Rozstajne drogi. W: Pisma zebrane.

T. XXXVII. Warszawa 1952, s. 141.

Mała różnica stylistyczna

(15)

ZBIGNIEW JA'ROSIŃSKI

2 0

Elem enty pozajęzykow e

m a w rę k u powieść, 'kiedy w idzi dialogi, ale p rzy ­ puszczenie to w ym aga jeszcze w eryfikacji, poniew aż pow ieść n ie m usi w cale zaw ierać dialogów, a z d ru ­ giej stro n y dialog zjaw iać się m oże rów nież w e­ w n ą trz w ypow iedzi p u b licystycznej. K ró ciu tk ie opo­ w iad an ia z tezą p isy w an e przez P ru s a są czymś do­ skonale p ośrednim m iędzy lite r a tu r ą a felietonistyką, w łaściw ie m ogłyby być um ieszczone w gazecie za­ rów no w dziale literackim , ja k i pod nagłów kiem „kro n ik a tygodniow a” .

T ekst użytkow y 'ponadto w chodzi do pow ieści na p raw ach cy tatu . W jej s tru k tu rz e z ajm u je wówczas dokładnie to sam o m iejsce, co w ypow iedź postaci, w łaściw ie je st po p ro stu je d n ą z odm ian w ypow iedzi postaci, niczym isto tn y m , ja k sądzę, się nie w y ró ż­ niającą. Nie będę w ięc bliżej ch arak tery zo w ał te j sy­ tuacji. P o p rzestanę na stw ierdzeniu, że p rzed p isa­ rzem sto ją nieograniczone m ożliw ości takieg o czer­ p an ia z użytkow ego m ate ria łu . K ażd y tek st w szel­ kiego ty p u stać się m oże sk ład n ik iem dzieła pow ieś­ ciowego. Co w ięcej: pow ieść n astaw io n a je st na uchw ycenie w ielotekstow ości i wielogłosowości św ia­ ta, w spółbrzm ień i k o nflik tó w stylów , różnicow ania się fo rm w ypow iedzi. P row adzi ciągłą obserw ację ję ­ zyków sw ojego czasu.

Z auw ażm y jed n ak , że d o stęp do pow ieści m ają n ie ­ m al w yłącznie tek sty w ypow iedziane w jęz y k u n a ­ tu ra ln y m . T ylko w yjątko w o zdarza się, aby znalazł się w niej tek st n iejęzykow y lub coś, co nie je st tekstem , ale tylko rzeczą (jak m arm u rk o w y p ap ier, k tó ry W klejony był — zw ażm y: w X V III w . — m ię­ dzy k a rtk i T ristram a S h a n d y ). W olno w pow ieści um ieścić słow a greckie, n ie pow inno się jed n a k um ieszczać ry su n k ó w i znaków nutow ych. Z p iosen­ ki, k tó rą śpiew a b o h ater, pow ieść w y n o to w u je ty lko słowa, cy tu jąc plak at, w iszący na słu p ie ogłoszenio­ w ym , p o m ija jego grafikę, tak że z odgłosów n a tu r a l­ ny ch r e je s tru je te, k tó re m a ją już swój sta ły odpo­ w iedn ik w języku. G dy tym czasem ud ział elem en tó w

(16)

2 1 TEKST UŻYTKOWY I TEKST LITERACKI W XIX W.

poza językow ych w w ypow iedziach użytkow ych nie jest niczym szczególnym . In te g ra ln ą częścią podręcz­ nika, a rty k u łu czy te k stu reklam ow ego byw a ry cin a lub schem at; przem aw iając publicznie m ożem y coś pokazać, zresztą w u stn e j w ypow iedzi publicznej sło­ wo sam o sta je się sk ład n ik iem pew nego p o rząd k u rzeczy i działań. P odobnie w m owie potocznej: zanu­ cenie w rozm ow ie (jeśli m a uzasadnienia m ery to ­ ryczne, tzn. służy kom unikacji) nie stanow i fa k tu bardziej niezw ykłego niż w ygłoszenie łacińskiej s e n ­ tencji. Dla te k stu pow ieściow ego granica języka n a ­ tu ra ln eg o jest g ran icą nieprzek raczaln ą. Pow ieść m oże sięgnąć aż do niej. Poza nią jed n a k sięgnąć ju ż nie może.

4

W d rug iej połow ie X IX w. w p e ­ riody kach a także pośród efem ery dy czn y ch w y d a w ­ nictw okolicznościowych poczesne m iejsce zajm u je studium biograficzne. W owych czasach, k ied y w ie ­ rzy się św ięcie w u zd raw iającą moc dobrego p rz y k ła ­ du, stu d iu m biograficzne jest w rów nej m ierze ency­ klopedyczną in form acją, co w ypow iedzią w spraw ach publicznych. Przytoczm y początkow y fra g m en t a r t y ­ k ułu o P au lin ie K rakow ow ej, k tó ry niedługo po jej śm ierci u k azał się w „T ygodniku Ilu stro w an y m ” :

„Tradycja Hoffm anowej nie izamarła o tyle, aby przykład tej kobiety zasłużonej nie zachęcił do naśladow nictw a za­ równo na polu autorstwa jak prac w ychow awczych. Potrze­ ba nauczania i moralnego przygotowania kobiet do przy­ szłych zawodów m atki i obyw atelki w yradzała zaw sze od­ pow iednie pracownice, w rzędzie których stanęła od lat kilkudziesięciu i Paulina z Radziejowskich Krakowowa. O tw orzywszy zakład naukowy dla dziewcząt, jako ochm is­ trzyni, ożyw iła go duchem H offm anowej i w tym duchu pro­ w adziła aż do ostatnich prawie chw il życia, bo parę lat temu dopiero oddała go w inne ręce.

Nazw isko Krakowowej dobrze jest znane w ielu, bardzo w ielu rodzinom naszym. Pod jej kierunkiem kształciły się

O Paulinie Krakowowej

(17)

ZBIGNIEW JAROSIŃSKI

2 2

Poetyka szkicu

biograficznego

setki kobiet, które dzisiaj dzieciom swoim w szczepiają te sam e zasady, jakie w ynosiły z jej szkoły. A zasady to były głęboko m oralne i głęboko obyw atelskie. Panna, która ukoń­ czyła pensją «pani Kraków», m ogła być pewna, że w tow a­ rzystw ie żaden salonowy wietrznik nie zawiąże z nią poga­ w ędki lekceważącej; że w kwestiach poważniejszych i jej w olno zabrać głos, płynący z przekonania i uczucia, w y ­ kształconego zacnie a poważnie. U «pani Kraków» uczono się bowiem w szystkiego, co hartuje duszę, uszlachetnia serce, rozszerza widnokrąg pojęć nie tylko w zakresie um iejętno­ ści programowych, ale ii w sprawach życia. Praca poważna, nauka zastosowana do potrzeb kobiety, estetyczna strona wychow ania, wdzięk naturalny, niezbędny w towarzystwie dobranym, ludzkość bez afektacji, zapał dla wszystkiego, co dobre i piękne — oto nabytki, jakie się wynosiło z pensjo­ natu zacnej w ychow aw czyni” ®.

A u tor w dalszym ciągu bardziej szczegółowo opow ia­ da o k o lejach życia i p rac K rakow ow ej. Tego ty p u in fo rm acje tw o rzą ja k b y p ry m a m y porządek a r ty ­ kułu biograficznego. One — m ożna powiedzieć — p o ­ w ołu ją go do życia. A le biograf rów nocześnie u ru ­ cham ia porządek inny. O pisując działalność K ra k o ­ w ow ej, w skazuje na n ajogólniejsze ideały, k tó re przyśw iecać m uszą in icjatyw ie pedagogicznej (w y­ chow anie „m atk i i o b y w atelk i”), k reśli p o rtre t ko­ b iety należycie w ykształconej, w reszcie w ym ienia cnoty p rak ty czn e, jak im i każda p an n a odznaczać się pow inna. R eto ryk a jego w yw odu zm ierza w ięc do tego, ab y to, o czym pisze się, osadzić w porządk u społecznych w artości, w zorów obyczajow ych i norm m oralnych. F u n d am entem , na k tó ry m m a się opierać porozum ienie m iędzy au to re m a czytelnikam i, je st w spólnota tych ideałów , w zorów i norm .

Zauw ażm y, że porozum ienie to do konuje się na dw u drogach. W pierw szym akapicie a u to r p rz y jm u je p e r­ spek ty w ę ogólnospołeczną i w łącza życie K rak ow o­ w ej w u k ład spraw , k tó re w ażne są dla całej zbioro­ wości narodow ej. Toteż p rzedstaw ia ją jako „pracow ­ nicę” na n iw ie pedagogiki, „stojącą w rzędzie”

in-8 St. M. Rz. [R zętkow ski]: Paulina K rakow ow a. „Tygodnik Ilustrow any” 1882 nr 322.

(18)

2 3 TEKST UŻYTKOWY I TEKST LITERACKI W XIX W.

nych pracow nic. P rzy o k azji jak b y m im ow olnem u zatarciu u leg a fakt, że K rakow ow a i H offm anow a przez jak iś czas w spó łp raco w ały z sobą. T ek st su­ g e ru je raczej, iż związki m iędzy n im i b y ły znacznie m niej k o n k re tn e . T w orzy o b raz n astęp stw a pokoleń, k tó re p rze k a z u ją sobie duchow y sp ad ek i kolejno p rz y stę p u ją do tej sam ej społecznej służby.

W d rugim ak apicie n a to m ia st a u to r je s t rep re z en ­ ta n te m w ęższej społeczności środow iskow ej. T y tu łu je sw oją b o h a te rk ę „zacną w ychow aw czynią” i — za jej p en sjo n ariu szk am i — „p anią K ra k ó w ” . O dw ołuje się do bardziej codziennych dośw iadczeń życiow ych, będących udziałem czytelników . I teraz jed n ak język, k tó ry m się posługuje, upraw om ocniony jest przez od­ niesienie do ra c ji zbiorow ych.

Ten ty p porozum ienia m iędzy au to re m a czytelni­ k iem po w tarza się nag m inn ie w ówczesnej publicys­ tyce gazetow ej, spraw ozdaniach, korespondencjach, felietonach. Ż u rn a lista drugiej połow y d ziew iętn as­ tego w ieku n a d e r silnie m an ifestu je sw oją p rz y n a ­ leżność do społeczności, ogółu obyw atelskiego czy — w in n y ch sy tu acjach — to w arzy stw a. A p elu je stale, otw arcie lub za p o śred n ictw em sw ojej reto ry k i, do zbiorow ego sum ienia, u n iw ersaln eg o rozum u, pow ­ szechnie p rz y ję ty c h zasad społecznych, potocznego dośw iadczenia. W stopniu bez p orów nania w iększym niż dzien n ik arz w spółczesny w y stę p u je jak o p rze d ­ staw iciel zbiorowości i jej opinii. O parciem dla jego w ypow iedzi je s t consensus omnnium.

Je d e n z k o resp ond en tów „B luszczu” dał kied y ś p u ­ bliczny w y raz niepokojom , jak ie w zbudziła w nim m yśl, że m ógłby stracić to oparcie.

„W dzisiejszych czasach — pisał — sprawozdawcy z życio­ w ego ruchu Europy nie mogą się uskarżać na posuchę pod w zględem nowin, inna w szelako trudność nieraz stanowi tamę w rozbiorze zaszłych w ypadków. W chw ili tylu w aż­ nych dziejowych przewrotów, na jakie od kilku m iesięcy patrzeć nam przychodzi, niepodobna prawie spodziewać się jasnego przedstaw ienia zachodzących zdarzeń ani liczyć na pobłażliw ość czytających. Starając się n aw et o najbardziej

Dziennikarz przedstaw i­ cielem czytelników

(19)

ZBIGNIEW JAROSIŃSKI 24

Fragm ent pow ieści

bezstronne przedstaw ienie faktów, m ożna być uwiedzionym przez w łasne uczucia czy przekonania, m ożna jeszcze łatw iej narazić się czytelnikowi, nie usiłując stosow ać się do jego uczuć czy przekonań, ale w ystaw iając rzeczy w kształtach, w jakich się one same narysow ują” 10.

Poniew aż w ty m m iejscu re fle k sja się uryw a, nie wiadom o, czy a u to r uw aża za słuszniejsze trzym ać się m niem ań pow szechnych, czy raczej ryzykow ać opis zdarzeń, tak , ja k się one „sam e n a ry so w u ją ” . W każdym razie nie ulega d lań w ątpliw ości, że opi­ nia zbiorowa je s t a u to ry te te m , a rozm inięcie się z n ią — to w y p ad ek n aru szen ia n o rm aln y ch reg uł kom unikacji.

Ó w czesny t^ k s t pow ieściow y znacznie m niej, ja k s ą ­ dzę, m usi liczyć się z ty m a u to ry tete m . P o ró w n a j­ m y fra g m en t poprzedni z początkiem E m a n c y p a n te k :

„Około roku 1870 najznakom itszą szkołą żeńską w War­ szawie była pensja pani Latter.

Stamtąd w ychodziły najlepsze matki, w zorow e obywatelki i szczęśliw e żony. Ile razy gazety donosiły o ślubie panny m ajętnej, dystyngowanej i dobrze wychodzącej za mąż, można było założyć się, że m iędzy zaletam i dziewicy znajdzie się wzmianka, iż taka to a taka, tak a tak ubrana, tak a tak piękna i promieniejąca szczęściem oblubienica ukończyła pensję — pani Latter.

Po każdej podobnej wzm iance na pensję pani Latter w stę­ powało kilka nowych uczennic jako przychodnie albo jako stałe m ieszkanki zakładu.

Nie dziw, że i pani Latter, której pensja ty le szczęścia przy­ nosiła jej w ychow ankom , sama była uważana za osobę szczęśliwą. Mówiono o niej, że choć zaczęła pracę skrom ­ nymi funduszam i, musi jednak posiadać kilkadziesiąt tysięcy rubli gotówką; n ie wiedziano tylko, czy kapitał jest um iesz­ czony na hipotekach, czy w banku? Nikt o m ajątku nie wątpił, widząc balow e stroje jej córki H eleny, prześlicznej dziewiętnastoletniej panienki, a nade w szystko słysząc o w y ­ datkach syna Kazimierza, który nie żałował p ieniędzy”11.

M am y tu od razu znane ju ż ideały społeczne: „ n a j­ lepsza m a tk a ” , „w zorow a ob y w atelk a” . P ru s d o daje

10 Korespondencja z K rakowa. „Bluszcz” 1871 nr 4.

11 B. Prus: Em ancypan tki. W: Pisma. T. XIV. W arszawa 1949, s. 5.

(20)

25 TEKST UŻYTKOWY I TEKST LITERACKI W XIX W.

trzeci: „szczęśliwa żona” . Ideał ten w ydaje się pocho­ dzić z tego sam ego kodeksu m oralno-obyczajow ego. Ale już w n astęp n y ch zdaniach podlega k o n k rety z a ­ cji i w ów czas okazuje się dw uznaczny. U w aga o sła ­ wie, jak iej zakładow i p a n i L a tte r p rzy sp a rza ły udane śluby jej w ychow anic, pozw ala bowiecm przypuszczać, że „szczęśliwa żona” to ta, k tó re j udało slię zrobić dobrą p a rtię . Słowo „szczęście” po w tarza się w ogóle w ty m frag m en cie p a ro k ro tn ie i za każdym razem brzm i troch ę eufem istycznie. Pow iedzenie, że „p en sja ty le szczęścia przy n o siła w ychow anicom ” , oznacza nie to, że uczennice b y ły szczęśliwe, ile — że m iały zapew nione pow odzenie w życiu. Podobnie p a n ią L a tte r uw ażano za „osobę szczęśliw ą” , bo m yślano, że jest m aję tn a . T w orzy 'się w ten sposób jak b y d ru g a skala m oralno-obyczajow a. Na niej n ajw yższą w a r­ tością je s t suikces (powodzenie, bogactw o, osiągnięcie stan u , w k tó ry m am b icje nasze są zaspokojone). Obie skale są n ajzu p ełn iej różne, choć z cytow anego u ry w k a n ie w y n ika, że m uszą pozostać w k o n flik ­ cie. Jeżeli z pierw szego p u n k tu w idzenia spraw ą głów ną je s t ideał w ychow aw czy, to z drugiego isto tna s ta je się okoliczność, że odbycie ed u kacji w tej, a nie innej szkole d ecyduje o m iejscu, jak ie zajm ie się w h ie ra rc h ii prestiżu. Jeśli z pierw szego p u n k tu w idze­ nia p en sja je st św iąty n ią cn ó t kobiecych, to z d ru g ie ­ go — je s t in sty tu c ją życia tow arzyskiego oraz p rze d ­ sięw zięciem finansow ym .

N a rra to r nie id en ty fik u je się z żadną z ty c h skal w artości i żadnego z ty ch p u n k tó w w idzenia nie uzn aje za w łasny. O pow iadając, streszcza opinie c u ­ dze. Język, w k tó ry m m ów i się o „najlepszych m a t­ k a c h ” i „w zorow ych o b y w atelk ach ” , jest dla niego oficjalnym językiem środow iska, re to ry k ą k ro n ik i to ­ w arzyskiej. Język, w k tó ry m ocenia się pozycję pani L a tte r, je s t języ kiem codziennej p ra k ty k i a n a w e t — częścią — p o k ątn ej plotki. To w łaśnie sam a odm ien­ ność ty ch języków go in te resu je. S tra te g ia n a rra to ra polega na k o n fro n ta cji różnych, społecznie p rz y ję ­

D w ie skale wartości

(21)

ZBIGNIEW JAROSIŃSKI 26

Instancje u w ierzyteln ia­ jące tek sty

tych, p u n k tó w w idzenia i ró żn ych sk al w artości. K o n fro n ta c ja ta k a pozbaw ia je doniosłości sam oist­ n ej. Pozw ala na p y tan ia, ko m u służą, jak ich sy tu acji są składnikiem , jakiego ty p u porządek w prow ad zają w społeczne życie. C onsensus o m n iu m nie jest już a u to ry te te m , sam sta je się przed m io tem socjologicz­ nego b adania.

To p raw d a , że pow ieściopisarz polski drugiej połowy X IX w. często staw ia przed sobą zadanie „w prow a­ dzić na ja w drżącą jeszcze, ale ju ż zrodzoną m y śl ogółu” 12 i z p u n k tu w idzenia „zdrow ych zasad” p ię t­ n u je anom alie życia. N ajw ażniejsze jed n a k w y daje się to, że jego w ypow iedź nie m usi w cale p rzy jm o ­ w ać takiej p e rsp e k ty w y . Może „m yśl ogółu” p rz e ­ kraczać, p rzed e w szy stk im zaś — i ta k dzieje się w n a jw y b itn ie jszy c h pow ieściach tego czasu — p o d e j­ m ować tru d jej opisania i analizy. D la te k s tu użytko ­ w ego in stan cją, k tó ra u w ierzy teln ia jego język, jest sy stem społecznie aprob o w any ch w zorów m oralnych i n o rm obyczajow ych. Dla te k stu pow ieściow ego — je s t nią sam a powieściowość. P raw o k ry ty k i społecz­ nej, tw o rzen ia utopii, p ro je k to w a n ia now ego ład u m o ralneg o itd., z k tórego korzysta pow ieściopisarz, p rzy słu g u je m u jak o pow ieściopisarzow i w łaśnie. (S tw ierd zen ie to k o resp o n d u je z w ygłoszoną n a po ­ czątku tezą, że tek st lite ra c k i sam p ro je k tu je sy­ tu a c ję k o m u n ik acy jn ą; dotyczy też całej lite ra tu ry , nie ty lk o powieści). P ru s uw aża „ k ro m k ę” za jed en z g atu n k ó w literack ich . A le jego „K ro nik i Tygodnio­ w e ” są d o k u m en tem świadom ości epoki. Jego po­ w ieści p rzynoszą w iedzę o tej świadomości.

N ie p o tra fię ukryć, że uw agi ostatnie odbiegają od p ew n y ch p rzek o n ań w śró d te o re ty k ó w pow ieści — a i czytelników zapew ne — pow szechnie dosyć p rz y ­ jęty ch . W yd ają się m ianow icie przeczyć w yo brażeniu o dziew iętnastow iecznej pow ieści jak o „ tra k ta c ie m o­

12 E. Orzeszkowa: K ilk a uwag nad powieścią. W: Pisma

krytycznoliterackie. Zebrał i oprać. E. Jankow ski. Wroc­

(22)

27 TEKST UŻYTKOWY I TEKST LITERACKI W XIX W.

ra ln y m ” o p arty m na „idealnym p o ro zu m ien iu ” ze sw oim czytelnikiem . W yobrażenie to u g ru n to w ał do­ brze M ichał Głowiński, pisząc:

„Sfera potencjalnej m oralistyki w powieści X IX w. sprowa­ dza się do tego, że narracja, odw ołując się do istniejącego intersubiektyw nie kompleksu m niemań i norm, nieustannie aktyw izuje świadom ość m oralną czytelnika. Pisarz z za­ dziw iającą w spółcześnie pewnością zakłada istnienie tej św iadom ości, traktuje ją jako rzecz z góry daną i oczywistą. Zakłada, bo jest świadom, że ona powszechnie obowiązuje, że jest ustabilizowana i nie podlega żadnym w ahaniom ” 13.

Z auw ażm y jed n ak , że opinia ta zrodziła się w w y n i­ k u k o n fro n ta cji pow ieści dziew iętnastow iecznej z d a l­ szym i dziełam i g a tu n k u powieściowego. D opiero — p rzy w y k liśm y m niem ać — pow ieść w spółczesna oby­ w a się 'bez żadnych a u to ry tetó w , łam ie konw encje, zniew aża czytelnika, nieograniczenie sobie pozw ala. Otóż niezupełnie. G dy zestaw iać powieść d ziew iętna­ stow ieczną z inn y m i przek azam i epoki, widać, że r o ­ biła ona to samo. S tosunek m iędzy tek ste m u ży tko ­ w ym a te k s te m pow ieściow ym , jak sądzę, nie zm ie­ n ił się w isto tn iejszy sposób od poprzedniego stulecia. U legła n a to m ia st przek ształcen iu g en eraln a n o rm a w ypow iedzi publicznej. Mówiąc o pow ieści realisty cz­ nej jako tra k ta c ie m oralnym , m ów im y, być może, po p ro stu o d ziew iętnastow iecznym stanie tej norm y . O ogólnym s ty lu k u ltu ry , w łaściw ym epoce. Czy in a ­ czej: o tym , co w starośw iecki sposób dałoby się n a ­ zwać „duchem d ziew iętnastego w ie k u ” .

Pow ieść X IX -w iec zna robiła to sam o

13 M. G łow iński: Powieść i a u torytety. W: Porządek, chaos,

Cytaty

Powiązane dokumenty

The relative contact area of rough surface contacts depends linearly on reduced pressure, with proportionality

For this purpose, we meas- ured concentrations of seven trace metals (barium, copper, iron, lead, manganese, strontium, zinc) and fluoride in skull bones and permanent teeth of

Autor notatki informuje w niej, iż na plac wyścigowy (mieścił się on wówczas przy ul. Wyścigowej na Kośminku), przekształcony ostatnio na lotnisko, mogą się dostać jedynie

[r]

nasz Maciej z Miechowa, potem Zygmunt Herberstein, autor słynnej pracy Rerum Moscoviticarum Commentarii (1549 г.), sporo fińsko-węgier- skich odpowiedniości wykrył Węgier

Polynomial representations and damping coefficients for the Series 60 Block .60,. Several polynomials are given, ranging from 4.8 to 140 terms and providing varying degrees of

DESIGN, CONSTRUCT ION AND TESTING OF AN AGARD STANDARD MODEL D FOR OSCILLATORY DERIVATIVES MEASUREMENTS, by H. Some measurements of pitoh1ng moment

Młody ksiądz, który pomaga proboszczowi, nazywany jest w badanym materiale za pomocą leksemów: wikariusz, por.. Sześciu wikariu­ szy otprawiało i