• Nie Znaleziono Wyników

Metafora z przyległościami

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Metafora z przyległościami"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Marta Ewa Rogowska

Metafora z przyległościami

Teksty Drugie : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (131), 153-160

2011

(2)

T ytuł ósmego to m u „S tudiów L itte ra ria P olono-S lavica” M etafory w dyskursie

humanistycznym - w mówieniu publicznym i w mowie potocznej zdaje się m ieć do tr e ­

ści zb io ru stosunek n ie m etaforyczny, lecz - jeśli przyjąć rozróżnienie Jakobsona - m etonim iczny. N a pu b lik ację składają się bow iem teksty b adaczy re p re z e n tu ją ­ cych różne dyscypliny: filologię p olską (językoznaw stw o i literatu ro z n aw stw o , w tym także teoretyczne) slaw istykę, socjologię i antropologię kultury. Oczywi­ stym sk u tk iem tego zróżnicow ania jest n ie tylko tem atyczne bogactw o szkiców, ale także posługiw anie się przez autorów w ielom a defin icjam i lub ro zu m ien ia m i pojęcia m etafory. Efekt doskonale ilu stru je ostrzegawczą diagnozę Teresy D obrzyń­ skiej z a rty k u łu rozpoczynającego tom:

B iedą m etaforologii w jej stan ie ak tu aln y m jest rozm aitość sposobów ro zu m ien ia zjaw i­ ska m etafory i w ielokierunkow y rozwój b a d ań zw iązanych z różnym i, tylko w pewnym sto p n iu pokryw ającym i się polam i problem ow ym i. M etafora stała się term in em m o d ­ nym , często używ anym - używ anym jed n ak w różnych zn aczeniach, w o d n iesien iu do różnych zjawisk. (s. 15)

W tym p rzy p a d k u do ta k różnych, że czasem tru d n o obstaw ać p rzy nazyw aniu ich p rzen o śn iam i - są to w istocie zjaw iska rozm aite, zw iązane z niedosłow nością albo sym bolicznością. Samo jednak pośw iadczenie tej m etodologicznej wielogło- sowości jest, m oim zdaniem , zaletą, a nie w adą tom u.

Metafory w dyskursie humanistycznym - w mówieniu publicznym i mowie potocznej, red.

(3)

15

4

R o ztrząsan ia i ro z b io ry

A by ułatw ić czytelnikow i orientację w w ielości k oncepcji i stanow isk, zam iesz­ czone w książce prace zostały pogrupow ane w cztery działy. Pierw szy nosi ogólny ty tu ł Teoretyczne konteksty. O tw iera go w spom inany już, porząd k u jący artykuł Te­ resy D obrzyńskiej Dwudziestowieczne teorie języka wobec problemu metafory. B adacz­ ka - au to rk a w ażnych rozpraw pośw ięconych p rzen o śn i - w p rze k o n an iu o w arto ­ ści lin g w is ty c z n e g o u ję c ia m e ta fo ry d o k o n u je p r z e g lą d u ję zy k o z n a w c z y c h m etodologii, w skazując, k tóre z n ic h były dla b a d a ń n a d m etaforą szczególnie uży­ teczne, k o n ce n tru jąc się zwłaszcza na n ie d o sta tk ac h generatyw izm u. Z aakcento­ w anie tej sondującej roli tro p u to pom ysł m oże nie nowy, ale wcale nie odbiera znaczenia rozw ażaniom D o b rzy ń sk iej, k tó ra sk ru p u la tn ie w ykazuje zasadność postaw ionej tezy.

K olejny pro b lem po d ejm u je językoznawca. Stanisław G ajda pisze o Metaforze

w dyskursie naukowym. N ie tłu m aczy w praw dzie, co przez m etaforę rozum ie, ob­

szernie w yjaśnia za to genezę tytułow ego zjaw iska. Z p u n k tu w idzenia p ro b lem a­ tyki książki szczególnie ciekaw e w ydaje się w skazanie funkcji, jakie, zd a n ie m au ­ to ra, m etafora p e łn i w nauce. Badacz w ym ienia jej fu n k cję poznaw czą (w niej m ieszczą się użycia nom inacyjne, heurystyczne i kreacyjne), p ragm atyczną i este­ tyczną, szczególnie p odkreślając kluczow ą rolę m etafory w tw orzeniu nowych idei. O bserw acje i arg u m en ty przek o n u ją, iż m im o podejrzeń, jakie b u d z i m etaforyza- cja języka naukow ego (rozum iana często, jak p rzypom ina autor, jako w ykroczenie przeciw precyzji i pożądanej jednoznaczności lu b w ręcz znak nienaukow ości), jest ona przecież tego języka n ieusuw alnym m echanizm em . W niosek nasuw a się sam: n ie trzeba bro n ić się p rze d m etaforam i, w ystarczy zachować zdrow orozsądkow y u m ia r i nie m nożyć m etafor p o n ad konieczność.

G odna uw agi jest praca Zbuntowana komórka - metafory w języku biologii M ag­ d ale n y Z aw isław skiej, k tó ra a n a liz u je m e ta fo ry w w y b ra n ej, b a rd z o ciekaw ej z p u n k tu w idzenia m e taforologii g ru p ie tekstów rep rez en tu jący c h n a u k i u ch o ­ dzące za ścisłe, przyrodnicze. A utorka skupia się na biologii, trafn ie zauw ażając, że w łaśnie ona, ze w zględu na dynam iczny rozwój i ciągle nowe odkrycia oraz te o ­ rie, szczególnie intensyw nie zm aga się z pro b lem em nazyw ania dokonanych od­ kryć i w yrażania faktów naukow ych językiem zrozum iałym dla pozbaw ionych sto­ sownej k om petencji, niepro fesjo n aln y ch odbiorców inform acji. Z ebrany m a teria ł ogląda Zaw isław ska przez pryzm at lingw istyki kognityw nej. Jak sam a zastrzega, ze w zględu na b ra k ogólnej akceptow alnej te o rii m etafory i lu k i w jej w ypracow a­ nych dotąd teo riach poszczególnych (także interakcyjnej i porów naniow ej), zm u ­ szona jest posługiw ać się pojęciem m etafory w sensie szerokim , n ie zn a jd u je b o ­ w iem m ocnych podstaw do o d ró żn ien ia p rze n o śn i od m etafo ry b ąd ź analogii. Uwaga ta pozw ala rozwiać ew entualne w ątpliw ości przy le k tu rze analitycznej czę­ ści szkicu. P u n k tem w yjścia rozw ażań jest krytyczny ogląd m a teria łu , prow adzący do podw ażenia zak o rzen io n y ch p rze k o n ań o obiektyw izm ie n a u k i, szczególnie w łaśnie przyrodoznaw stw a. M etafory, jakkolw iek m ało precyzyjne, okazują się niesłychanie dla n a u k i istotne, choćby ze w zględu na funkcję dydaktyczną. Z d ru ­ giej strony zawsze grożą u proszczeniam i i n iep o ro zu m ien iam i. B adaczka zwraca

(4)

uwagę na ciekawą praw idłow ość: analiza w yrażeń m etaforycznych często stanow i­ ła dobrą strategię argum entacyjną, sprzyjającą podw ażaniu racji posługujących się n im i uczonych. W iększą część arty k u łu w ypełnia sugestyw ny opis k o n k re t­ nych gru p p rzenośni, na przy k ład w yrażeń opartych na odnoszeniu o rganizm u do k o m p u te ra albo D N A do ko d u lu b języka. In try g u je obserw acja o zauw ażalnej częstości w ystępow ania perso n ifik acji w języku biologii, k tó rą w arto by skonfron­ tować ze sta n em rzeczy w innych o d m ia n ac h przyrodoznaw stw a. Je śli bow iem anim izacje w nauce o życiu w ydają się oczywiste, to już uosobienia b u d zą pytanie o ich pochodzenie i znaczenie. Spostrzeżenia Zaw isław skiej prow adzą ostatecznie do zanegow ania opinii, jakoby m etafory pom agały w yjaśnić zaw iłości b adanych przez biologów problem ów , gdyż w istocie tw orzą nieprecyzyjne, a w ręcz fałszywe o n ic h w yobrażenie Jed n ak , zd a n ie m Zaw isław skiej, nie stw arza to p ro b lem u do­ póty, dopóki badacz nie zapom ina o niedoskonałości używ anego narzędzia. Wy­ w ód badaczki, bogato zilustrow any barw nym i przy k ład am i, jest nie tylko nośny poznaw czo, ale też w yjątkowo atrak cy jn y dla hum anisty.

W części Teoretyczne konteksty zb io ru zn a la zły się ta k że rozw ażania Jo an n y K urczew skiej o socjologicznej m etaforze g ranicy i objaśnienia do w iecznie oskar­ żanego o niezrozum ialstw o D erridy, których podjął się Ł ukasz W róbel w tekście

K rytyka rozumu podzielonego. O derridiańskim konceptyzmie.

D ru g i dział - Miejsce, chronotop, czasoprzestrzeń - otw iera szkic Przestrzeń jako

metafora, metafora jako przestrzeń B ohdana Jałow ieckiego. M yślenie w kategoriach

m etafory o w yrazistych w ycinkach te ry to riu m , choć praktykow ane w socjologii, b u d z i pow ażne zastrzeżenia. Przede w szystkim au to r u n ik a zdefiniow ania m e ta­ fory, w yraźnie tra k tu ją c ją jako synonim sym bolu i posługując się obu pojęciam i w ym iennie. M im o że precyzyjne rozróżnianie obu pojęć i term inów nie jest p ro ­ ste, n ie m ożna przystać na ich rów noznaczność. N ieścisłość zaproponow anego uję­ cia dem askuje choćby przyw ołany p rzykład m urów, któ re są jego zd an iem „poli- sem iczną m etaforą p rz e strz e n i” . W niosek ta k i badacz u zasadnia odw ołując się do średniow iecznego m yślenia o p rze k ro c zen iu m urów jako o siągnięciu w olności, p o strzeg an iu m u ru b erlińskiego jako zn a k u zniew olenia, a także różnoznaczności m u ru palestyńskiego dla m ieszkańców osiedlonych po obu jego stronach. N aw et jeśli uznać, że m ech an izm m etafory polega najogólniej na p rze m ian ie znaczeń, należałoby spytać, jakie podstaw owe znaczenie „ m u ru ” p rzem ien ia się w tym p rzy­ padku? I czy w skazana polisem ia nie jest raczej charakterystyczna dla sym bolu? Podobne w ątpliw ości b u d z i przy k ład wieżowca jako m etafory „potęgi, bogactw a, w ładzy i te chnologii w ielkich k o rp o ra c ji”. W ieżowce we w spółczesnym m ieście (te niższe) są przecież także znakiem biedy, synonim em slum sów nieledw ie, za­ m ieszkuje je bow iem uboższa część społeczeństw a, podczas gdy elita finansow a przeniosła się do jednopiętrow ych h acjen d na przedm ieściach. Zdecydow any sprze­ ciw b u d z i w reszcie końcow a refleksja Jałowieckiego: „pom niki [...] są przekazem m etaforycznym w czystej postaci, chociaż n ie ra z odzw ierciedlają k o n k retn e p o ­ stacie, np. p o m n ik C hopina w w arszaw skich Ł az ien k a ch ” (s. 127). Czy pom n ik C hopina rep rez en tu jący C hopina jest istotnie „czysto” m etaforyczny? Czy m e ta­

155

(5)

15

6

R o ztrząsan ia i ro z b io ry

fora składa się z dwóch rów nocześnie fu nkcjonujących znaczeń - dosłow nego (bo chyba tru d n o zgodzić się, że p o m n ik te n nie jest dla odbiorców p rzede w szystkim przed staw ien iem kom pozytora) i nadbudow anego na nim ? A utor arty k u łu w ydaje się nie przywiązywać wagi do term inologicznych zawiłości, o wiele b ardziej in te ­ resuje go odszyfrow ywanie znaczeń p rze strzen i - sym bolicznych i w ieloznacznych. N ie oceniając w artości sam ych poszukiw ań socjologa, zw racam uwagę na w skaza­ ną niekonsekw encję. N iejasności ta k ich m ożna przecież łatw o u n ik n ąć przez za­ stą p ie n ie tytułow ej m etafory innym te rm in e m lub przy n ajm n iej zdefiniow anie używ anych tu pojęć.

W śród tekstów podejm ujących rozw ażania n a d p rze strzen ią zn a jd u ją się n a d ­ to rozw ażania A ndrzeja Szpocińskiego, k tó ry śledzi p rze m ian y znaczenia m etafo­ ry m iejsc pam ięci, analiza M ałgorzaty M elchior m etafor p rzestrzen n y ch w ystępu­ jących w fu n k cji pojęć naukow ych w p ism ac h Stanisław a O ssow skiego, dow ód D a n u ty U lickiej, że genetycznie rzecz tra k tu ją c „c h ro n o to p ” B achtina nie jest m etaforą, za jaką uchodzi, oraz rozpraw a Jo la n ty Sujeckiej Przestrzeń jako metafo­

ra w dialogu pojęć między Bałkanam i i Europą. Czy Europa jest metaforą dla B ałka­ nów?

Szkic Zbigniew a K locha należy już do działu trzeciego, zatytułow anego Dys­

kurs publiczny i mowa potoczna. R ozw ażania autora na m etaforze skup io n e nie są.

P rzedm iotem zainteresow ania jest raczej potoczność ro zu m ian a tak, jak p ro p o n u ­ je antropologia codzienności. O dw ołując się do niej, K loch m im ochodem tylko w spom ina o przenośni. D ow iadujem y się, że na obraz potoczności „składają się w ypow iedzi, często - m etaforyczne” (s. 192). Jedyną m etaforą, jaka w tekście zo­ stała pod d an a analizie, jest „gruba lin ia ” Tadeusza M azow ieckiego, która rychło przekształciła się w „grubą k resk ę”, co zd an iem badacza wypaczyło p rzenośny sens w yrażenia i m iało znaczące konsekw encje dla życia politycznego w Polsce. Jeśliby jed n ak nie zgodzić się z R om anem Jakobsonem i uznać m eto n im ię za rodzaj m e­ tafory, to w artykule K locha znaleźć m ożna jeszcze jeden odsyłacz do m etafory: k o m en tarz do w ypow iedzi F ranciszka Byka Starow ieyskiego o guw ernantce „z d u ­ żym pięk n y m cycem ” . K loch d o p atru je się w tym w yrażeniu podstaw do w niosku, iż „tożsam ość p o d m io tu w ypow iadającego jest silnie zakotw iczona w stylistyce m ów ienia - jak przystało na macho, Starow ieyski używa synekdochy w opisie u ro ­ dy p an n y Ire n y ” (s. 197). Po czym podaje przykłady b ardziej n eu tra ln y c h w ypo­ w iedzi, które w yraziłyby tę sam ą obserwację m alarza. In n y m i słowy, znów pow ra­ ca do zakorzenionego p rze k o n an ia o p rze k ład a ln o śc i w yrażeń m etaforycznych, o n e u tra ln o śc i stylu i jego od m ian ach nacechow anych, które po u su n ię ciu o rn a­ m e n tu m ożna spokojnie zastąpić k o m u n ik a ta m i przezroczystym i. A rtykuł K lo­ cha nie w nosi więc w łaściw ie nic do postaw ionego w tom ie p ro b lem u obecności m etafory w mowie potocznej. N iedostatek te n m ożna byłoby wybaczyć, gdyby w za­ m ia n tekst oferował in n e isto tn e spostrzeżenia zw iązane z potocznością, wydaje się jednak, że nie spełn iają tej fu n k cji inform acje, że m edia i m oda m ają najw ięk­ szy w pływ na jej wzory, o czym czytelnik dow iedzieć m oże się dw ukrotnie. O do­ św iadczeniu codzienności badacz pisze na przykład:

(6)

Potoczność b u d u je św iat kulturow ych w artości, tych uniw ersalizow anych, lecz także re­ latyw nych i w zględnych. W Polsce lat 90. sam ochód m arki Syrena (i F iat, szczególnie 125p), stal się n iepotrzebnym śm ieciem , chociaż w p o p rzed n im dziesięcioleciu jego p o ­ siadanie było znakiem sam orealizacji. (s. 193)

Tak n ap isan a rozpraw a nie m oże być traktow ana jako tekst o m etaforze, lecz (zgodnie z ty tu łem - Potoczność i wypowiadanie. Przyczynek do antropologii codzien­

ności) jedynie jako zbiór uwag w stępnych do przyszłych b ad a ń n a d dośw iadcze­

n iem codzienności.

Z agadnienie to inaczej p roblem atyzuje M aciej F alski (Duch gotyku i horyzont

intelektualny. O metaforze potocznej i ulicznej), k tó ry staw ia sobie za cel opis fu n k ­

cjonow ania przen o śn i w sferze poznaw czej człowieka. P odkreśla, że posługiw anie się m etaforą odnoszącą nowe zjaw iska do znanych już dośw iadczeń m a na celu utrzy m an ie k o n tro li n a d otoczeniem . Tak ro zu m ian a m etafora bliska jest, tw ier­ dzi, stereotypom . A utor p oddaje analizie kw estionariusze w ypełnione przez słu ­ chaczy m uzyki nazyw anej gotykiem . U czestnicy ankiety p y ta n i byli o skojarzenia, jakie wyw ołuje hasło „m uzyka gotycka” oraz opinię w spraw ie kw estionow anego istn ien ia zw iązanej z n ią subkultury. O dpow iedzi, jak zauw aża F alski, często n a ­ w iązywały do m etafory „duch g otyku”. Oglądowi po d d an e zostają także zebrane w ypow iedzi pracow ników n au k i, którzy p osługują się w yrażeniem „horyzont in te ­ le k tu a ln y ” . W śród wniosków, do których prow adzi pom ysłowe zestaw ienie dwóch ta k różnych obszarów w ystępow ania m etafory, jak język su b k u ltu ry i język środo­ w isk naukow ych, szczególnie sugestyw ny jest te n podkreślający, że „m etafory za­ chow ują się w g ru n cie rzeczy p odobnie w sferze codziennej k o m u n ik a cji i w dys­ kursie naukow ym , przynajm niej gdy chodzi o n a u k i społeczne” (s. 240). N ajw iększą zaletą pracy jest sam zgrom adzony m a teria ł w ypow iedzi użytkow ników o, w yda­ w ałoby się, zdecydow anie odm iennych kom p eten cjach i rozległości ko d u języko­ wego, stanow iący podstaw ę do porównaw czego w nioskow ania.

O prócz om ów ionych rozpraw w dziale Dyskurs publiczny i mowa potoczna zn a la­ zły się także prace W ojciecha Józefa B urszty Nacjonalistyczne metafory pokrewień­

stwa i Jerzego M olasa Historia języka jako baśń o narodzie.

O statnia część zbioru, Okupacyjny kontekst, zawiera trzy teksty o Zagładzie. Obok rozw ażań Tom asza Łysaka o g ranicach figuratyw ności w literatu rz e zn a jd u je się rozpraw a Jacka Leociaka Liczba ofiar jako metafora w dyskursie publicznym o Zagła­

dzie. A utor uznaje, że w łaściw ym polem badaw czym dla postaw ionego pro b lem u

funkcjonow ania danych liczbowych w dyskursie o H olocauście jest retoryka. A jeśli ta k jest, to b łęd n e okazuje się p rzek o n an ie o poznawczej w artości liczby ofiar i w łą­ czanie jej do zbioru pew nych danych. M yślenie o m etaforze uzasadnia tu, zd a­ n ie m L eociaka, jej szeroka definicja zgodnie z któ rą m iałab y być przekształce­ n ie m sem antycznym . Badacz w ysuwa tezę, że operow anie liczb am i jest p ró b ą opanow ania chaosu w ojny i p o skrom ienia przerażającego dośw iadczenia. A naliza tekstów , w śród których d o m in u ją opracow ania naukow e, pozwala wskazać w yraź­ ne te ndencje w m ów ieniu o zam ordow anych: u n ik a n ie posługiw ania się liczbą (bo dośw iadczenie Z agłady jest niew yrażalne), szacow anie p rze d zia łu liczbowego (by

157

(7)

15

8

R o ztrząsan ia i ro z b io ry

nie popełnić b łęd u ), zaokrąglanie liczby (gdyż ta k ie liczby m ają najw iększą siłę w yrazu) lu b posługiw anie się bard zo szczegółowym i w yliczeniam i (co jest b ez­ podstaw ne i przeczy zdrow em u rozsądkowi). A utor zauważa w dyskursie dwie p rze­ ciw staw ne skłonności: do zaw yżania liczby - przez hiperb o lizacje lub posługiw a­ nie się fig u rą „wielkiej liczby” - lu b do jej zaniżania. Ten drugi zabieg wywołuje zwykle oskarżenia o obrazę ofiar. L eociak w nioskuje, że sposób „liczenia” zależy od interesów strony liczącej. Wyższa liczba ofiar H olocaustu wzm aga siłę p rze k a­ zu o Zagładzie. D obrze w iadom o (a znakom icie ilu stru je to praca M itzn era), że język opisu dośw iadczeń g ranicznych ucieka się do m etaforyzacji. A nalizy L e­ ociaka uśw iadam iają, że ta praw idłow ość dotyczy nie tylko n arrac ji o Szoah, z oczy­ w istych przyczyn subiektyw nej, ale także pozornie n eu tra ln y c h i inform acyjnych elem entów dyskursu.

N ieco inne oblicze tego sam ego p ro b lem u przedstaw ia D orota Kraw czyńska. W szkicu Zagłada - rzeczywistość bez metafor? zastanaw ia się n a d m ożliw ością wy­ kluczenia m etafory - rozum ianej w dyskursie w łaściwie jako sym boliczność - z m ó­ w ienia o Holocauście. Zarówno przenośny ch a rak te r języka, jak fabularyzacja opisu uniem ożliw iają d otarcie do istoty dośw iadczenia, są więc n iepożądane. Jednak, jak k o n k lu d u je autorka choć język jest tu niew ystarczający, niead ek w atn y i n ie­ stosowny, to jednak jest jedynym narzędziem , jakie mamy.

O prócz rozw ażań o H olocauście w dziale zn a jd u je się jedyna w całym tom ie praca ściśle literaturoznaw cza - tekst Piotra M itznera Metafora idzie na wojnę. Uwagi

nad tekstami napisanymi w Warszawie w latach 1939-1944. F akt te n uśw iadam ia, że

b ad a n ia n a d p rze n o śn ią nie są chyba uw ażane za szczególnie pło d n e w tej dyscy­ p lin ie. Czyżby te rm in robiący ta k w ielką k arie rę w socjologii, stosow any do opisu sztuk w izualnych, m owy polityków i uczonych był już n ie atrak c y jn y dla badaczy literatu ry , która tra k tu je go jako tylko figurę stylistyczną? Rozw ażania M itznera udow adniają, że jest inaczej, że m etafora na swoim właściw ym te ry to riu m ciągle w arta jest eksploracji. A utor pod ejm u je próbę odczytania utw orów w ojennych nie skupiając się na tym , o czym m ów ią, lecz jak o tym mówią. C h arak tery zu je okres okupacji jako rzeczyw istość przem ilczan ą lub nazyw aną nie w prost przez niepo- godzone z n ią elity, w ysuw ając na pierw szy p la n pro b lem obecności fo rm u ł ro ­ m antycznych w tw órczości literackiej badanego okresu. Z jednej strony przysła­ n iały one istotę dośw iadczenia, z drugiej jed n ak tru d n o było się od n ic h uwolnić. Poeci skazani byli na m etaforę rom an ty czn ą przez tradycję. Jej ciśnienie prow a­ dziło do uw znioślania przedstaw ianego świata i w plątyw ało w sieć znaczeń m esja- nistycznych. W arto m oże p rzypom nieć p am iętn e ro zte rk i M iłosza stojącego na ru in a c h w arszaw skiej Starów ki: „Przysięgałeś, że n igdy n ie będziesz / P łaczką ża­ łobną. / Przysięgałeś, że n igdy nie dotkniesz / R an w ielkich swojego n aro d u , / Aby n ie zm ienić ich w świętość, / P rzeklętą świętość, co ściga / Przez dalsze w ieki p o ­ to m n y c h ” . Trochę inaczej rzecz m iała się z m etaforyką b ib lijn ą, b ardziej p o d atn ą na asym ilację z now ą sytuacją. P roblem twórców okresu w ojny polegał na tym , że trzeba było mówić o dośw iadczeniu szczególnym , w cześniej nie objętym p rze k a­ zem . Aby zm usić język poetycki do jego udźw ignięcia, posługiw ano się strategią

(8)

zagęszczania m etafor, przesuw ając środek ciężkości z rep rez en ta cji na ekspresję. Z d an iem autora, szczególną cechą tekstów n ap isan y ch w Warszawie w latach 1939­

-1944 jest też ukazyw anie za pom ocą m etafor jedności człowieka i n a tu ry czy też

tego, co trw a w opisyw anym w ycinku czasu, z czasem wiecznym . P roblem p odjęty w artykule M itzn e ra p rzypom ina o m arginalizow anej n iek ied y konieczności czy­ ta n ia lite ra tu ry w ojennej z p u n k tu w idzenia zm agań form y poetyckiej z tem atem . W ielka szkoda, że autor ograniczył się jedynie do p ropedeutycznych uwag, nie decydując się na d okładną analizę k o n k retn y c h utworów.

L e k tu ra zam ieszczonych w „S tu d ia c h ” arty k u łó w uśw iadam ia, że do u p o ra ­ nia się z p ro b lem em n ie jasn o ści pojęcia m e tafo ry n au ce jeszcze daleko. K ażda dyscyplina h u m a n isty k i chce je rozum ieć inaczej, tak , aby było dla niej po m o c­ nym n arz ęd ziem . M am y w ięc w ąskie i szerokie ro zu m ien ie m etafory, któ re w sze­ rokości swojej w ydaje się zgoła m etaforyczne. R ozstrzygać o celności ra c ji zwo­ lenników jednej i drugiej teo rii n ie sposób. M ożna jedynie, jak p o stu lu ją n iektórzy autorzy, oczekiwać od uczonych przyzw oitego o patryw ania n ie jed n o z n ac zn y c h te rm in ó w jasnym k o m en tarzem . R ozpoznanie m e tafo ry jako różnej od pokrew ­ n ych typów n iedosłow ności n ie jest łatw e i p ro b lem aty c zn e będzie pew nie d łu ­ go. By udow odnić, że tru d y za jm u jący ch się m etafo ro lo g ią nie są jałow e, p rzy p o ­ m n ę rady, ja k ich p o n a d dw ieście lat te m u u d ziela ł u czn io m klasy trzeciej zacny K opczyński:

Pow szechna ta w iadom ość, że są w mowie ludzkiej Przenośnie, czulszym człow ieka i ostrożniejszym czyni, żeby się w ro zu m ien iu wyrazów nie pom ylił. C zułość ta i o stro ż­ ność, żeby bezpieczniejszą była, n astęp u jące sposoby służą do tego:

1. Poznaw szy na jednym przykładzie, co który p rzen o śn y w yraz znaczy, łatw o przez dom ysł przyrodzony poznać, co w inszych p rzykładach podobneż znaczą wyrazy. Takim sposobem prostactw o niem ające n a u k i o Przenośniach, rozum ie tyle g adek i przypow ia­ stek

2. Uw ażać jak najp iln iej podobność lub bliskość rzeczy do rzeczy, jakoto żyjącej od

żyjącej, nieżyjącej od nieżyjącej [...]: tym sposobem , to jest przez p o zn an ą podobność lub bliskość, dopom ożem y p rzyrodzonem u dom ysłowi.

3. W dobrych Przenośniach, przyległe w yrazy tłu m acz ą pospolicie, co k tóry w yraz p rzenośny znaczy, albo sam e przenośne w yrazy ta k są d ob ran e, że p o m iern ą d ający b acz­ ność, dojdzie jasno co chcą znaczyć.

4. C zasem głos sam mówiącego wydaje czy do prawdy, czy żartem co mówi. 5. Z najom ość człow ieka, lub n aro d u , któ ry lubi tajem n icam i mówić, pom oże cza­ sem do p oznania praw dziw ej jego myśli.

6. Jeżeli Przenośnia jest dla ozdoby m owy użyta, odjąć jej te w szystkie ozdoby, a we właściw e ją przybrać wyrazy: ta k pokaże się co znacz jest. M ianow icie gdy z przym iotu jakowego zrobiono rzecz żyjącą pod p ostacią udzielnej osoby wystawiono: jaka jest mą­

drość, czyli Pallada u Pogan, jaka jest śm ierć u Poetów.

7. N akoniec obeznanie się z językiem przez słuchanie i czytanie książek, a m ia n o ­ w icie Słow nika, będzie po ch o d n ią do obaczenia, co kędy p rzenośny w yraz znaczy.2

O. K opczyński, Grammatyka dla szkół narodowych na klassę I I I drugi raz wydana, 1783,

s. 25-26.

15

(9)

09

1

R o ztrząsan ia i ro z b io ry

D ziś różnicow anie w skazyw anych przez gram atyka tropów (metafory, m etoni- m ii, an tropom orfizacji, ironii) i stosownych właściwości stylu nie spraw ia p ro b le­ m u. M oże doczekam y się więc także rozw iania inn y ch w ątpliw ości. N a razie trz e ­ ba p o g o d zić się z m e ta fo ry c z n o śc ią te r m in u „ m e ta fo ra ” . Ja k i w ie lu in n y c h term in ó w precyzyjnie definiow anych tylko w słow nikach i p o d ręcznikach, w p o ­ zostałych użyciach - nieostrych.

Marta Ewa ROGOWSKA

Abstract

Marta Ewa ROGOWSKA University of W arsaw

Metaphor and its adjacencies

Review: Metafory w dyskursie humanistycznym - w mówieniu publicznym i mowie potocznej [‘Metaphors in humanistic discourse: in public speak and colloquial speech'] ed. by J. Sujecka, Studia Litteraria Polono-Slavica, vol. 8, Wydawnictwo IS PAN, Warszawa 2008.

The papers and essays of Polish philologists (linguists and literary scholars), Slavists, sociologists and cultural anthropologists collected in this volume are evidence that humanities find it rather hard to define the notion of ‘metaphor', treating it as an implement of use in exploring specified research areas. It happens in effect that ‘metaphor' is comprehended in quite a broad perspective and the borders between figurative expression or trope and its akin phenomena are getting blurred.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podobnie, gdy z biologii gatunku w ynika, że osobniki spokrew nione nie kontaktują się ze sobą ze w zględu na śm iertelność czy też silną em

[r]

Za- ªo»enie, »e M jest sko«czenie generowany mo»na opu±ci¢ (Kaplanski), ale dowód jest wtedy trudniejszy.. Zaªó»my, »e M

[r]

Każda podprzestrzeń skończeniewymiarowa jest podmo- dułem skończenie generowanym.. (12) Niech A będzie addytywną

Oblicz, ile samochodów każdego rodzaju zostało sprzedanych, jeżeli Opli Corsa sprzedano 510 sztuk.

Chiny z perspektywy XXI wieku, która powstała pod redak- cją Joanny Marszałek-Kawy oraz Krzysztofa Zamasza, stanowi klarowny przegląd polityki wewnętrznej i zagranicznej

Dofinansowano ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej7.