• Nie Znaleziono Wyników

Galicyjska księga snobów

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Galicyjska księga snobów"

Copied!
33
0
0

Pełen tekst

(1)

Maria Żmigrodzka

Galicyjska księga snobów

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 52/3, 77-108

(2)

M A R I A ŻM IG R O D ZK A

GA LICYJSKA KSIĘG A SNOBÓW *

1

Parafiańszczyznę Leszka D unin-Borkow skiego m ożna by zaliczyć do

najgłośniejszych książek polskich pierw szej poł. X IX w ieku. Od opu­ blikow ania w 1842 r. pierwszego felieton u w D z i e n n i k u M ó d P a ­ r y s k i c h aż do ukazania się to m u 2 sa ty ry w 1849 r. — i jeszcze sporo lat potem — u tw ó r był przedm iotem ta k żyw ych i o stry ch polem ik, jak ie w yw ołały nieliczne tylko dzieła tego czasu. Z nalazłyby się w śród nich albo arcydzieła, rew olucjonizujące sm ak literacki epoki, albo książ­ ki ak tualn e, o zacięciu publicystycznym , ataku jące obyczajow e czy poli­ tyczne ta b u społeczeństw a. Paraf iańszczyzna należy niew ątpliw ie do tej drugiej kategorii.

W yrosła z nowej sy tu acji lite ra tu ry galicyjskiej w początkach lat czterdziestych, k tó rą uw aża się zazwyczaj za drugi e ta p w rozw oju ,.lwowskiego ro m an ty zm u “. Po okresie hegem onii 'poetów spod znaku Z i e w o n i i k o n ty n u u jący ch koncepcje literackie Goszczyńskiego nastał okres prozy fab u larn ej i pu blicystyki oraz m oralistyki obyczajow ej. F akt te n zw iązany był w dużej m ierze z przesunięciam i personalnym i w grupie d aw nych ziew ończyków (w yjazd Goszczyńskiego, potem Siem ieńskiego, a k ty w n y udział w życiu literackim Dzierzkowsfciego), jak i z opanow a­ niem przez nich nowego perio d yk u — D z i e n n i k a M ó d P a r y s ­ k i c h . D em okraci galicyjscy uzyskali try b u n ę dla sw ych literackich w y ­ pow iedzi. Istn ien ie reg u larn eg o czasopism a zaczęło też pow ażnie w pływ ać n a kształtow anie się życia literackiego, n a rozwój m ałych form prozaicz­ nych, przeznaczonych d la publikacji w periodykach.

Leszek D um n-B orkow ski stał się szybko jednym z głów nych w spół­ pracow ników D z i e n n i k a , co zm ieniło całkow icie k ieru n ek jego do­ tychczasow ych zainteresow ań literackich. A utor dosyć nieudolnych w ie r­ szy i poem atów rom antycznych (Kozak, Orły z H erburtów oraz cykl W

ie-* F ra g m en t a n a lizy P a r a j i a ń s z c z y z n y dru k ow an y b ył pod ty m sam ym ty tu łe m w Ż y c i u L i t e r a c k i m , 1957, nr 35.

(3)

78 M A R IA Ż M IG R O D Z K A

szczenią Lechowe) zerw ał radykalnie z daw niej u p raw ian y m i g a tu n ­

kam i, zaczął się zaś interesow ać publicystyką, k ry ty k ą literacką, pisy­ w ać satyryczne felietony obyczajow e i drobne opow iadania.

Na łam ach D z i e n n i k a zdobyw ał też Leszek B orkow ski sam odziel­ n ą pozycję, w sp artą już osobistym aktyw nym udziałem w życiu lite ra c ­ kim , nie zaś dużym au to ry tete m starszego b rata, Józefa, znanego h e lle n i­ sty i poety. Redakcję D z i e n n i k a prow adził Bielowski. Jó zef B orkow ­ ski b y ł czymś w rod zaju kierow nika działu literackiego. Leszek pisyw ał dość reg u larn ie felietony tea tra ln e, niekiedy też oceniał nowości lite ra c ­ kie, choć dział kry ty czn y pism a był w porów naniu z in n y m i perio dykam i współczesnym i n ajsłabiej rozw inięty. D z i e n n i k M ó d P a r y s k i c h m usiał bowiem — wobec coraz bardziej rozbudow ującej się literack iej p a rtii pism a — dbać o zachow anie p rzynajm niej pozorów czasopism a rozrywkow ego, ta k w ięc żywsze w m ieszanie się w ogólną dyskusję lite ­ racką k ra ju było wciąż jeszcze niem ożliw e ze względów cenzu ralnych. Istotne oblicze pism a nie pozostało jedn ak tajem n icą ta k dla p rz y ja ­ ciół, jak i dla w rogów. D z i e n n i k został w krótce zaatakow any przez dotychczasow ych „lum in arzy “ lite ra tu ry lw ow skiej, sku p iający ch się wokół pism ugodowych i faw oryzow anych przez cenzurę. N ależały do nich: półurzędow a G a z e t a L w o w s k a , jej d o datek — lojaln e R o z ­ m a i t o ś c i , całkow icie niem al w ypełnione tłum aczeniam i trzeciorzęd­ nej lite ra tu ry niem ieckiej i francuskiej, oraz rów nie m a rtw y L w o w i a ­ n i n , pielęgnujący zbieractw o i przyczynkarstw o historyczne.

Wobec o tw artej nieprzyjaźni m iędzy D z i e n n i k i e m a re sz tą p ra ­ sy lwowskiej, wobec popraw nej obojętności lib eraln y ch czasopism w a r­ szaw skich, przyjaciół i sojuszników znaleźli lwowscy pisarze postępow i aż na drug im k rań cu Polski, w poznańskim T y g o d n i k u L i t e ­ r a c k i m , najlepszym czasopiśmie okresu.

R uchliw y red ak to r T y g o d n i k a , A ntoni W oykowski, doceniał w a r­ tość ideowego sojuszu z D z i e n n i k i e m , toteż gdy konserw a rozpoczęła atak na „trzech sam ozwańców koterii literackiej nad brzegam i P e łt- w y “ \ sta n ą ł po stro nie dem okratycznych pisarzy lw ow skich. U siłow ano wówczas opublikow ać paszkw il, w któ ry m au to r, u k ry w ający się pod pseudonim em M ikołaja Pszonki, w yk o rzy stał h rab io w sk ą koronę B or­ kow skich i kraw ieck ą m askę pism a Tom asza K ulczyckiego, b y nazw ać D z i e n n i k „dość m izernym pisem kiem pod b e rłe m a ry sto k ra c ji w yda­ w an y m “. W oykowski paszkw il odrzucił. U p a rty Pszonka u torow ał sobie w tedy drogę do liberalnej B i b l i o t e k i W a r s z a w s k i e j , k tó ra jednakże dbając jak zw ykle o nieskazitelność sw ych m an ier literackich

1 M. P s z o n k a , L i s t ze L w o w a . B i b l i o t e k a W a r s z a w s k a , 1842, t. 1, s. 489.

(4)

G A L IC Y J S K A K S IĘ G A S N O B Ó W 7 9

odrzuciła w iększość inw ek tyw , a zam ieściła p an eg iry k na cześć w y ­ daw cy L w o w i a n i n a , Ludw ika Zielińskiego. O burzony W oykowski opublikow ał wów czas w T y g o d n i k u L i t e r a c k i m cały paszkw il, piętnując „b ru d n e źródło“, z którego w ypłynęły zarów no pochlebstw a, jak k alu m n ie p rzeciw „mężom, k tó rz y są chlubą lite r a tu r y n a sz e j“ 2. W łaściwą od p raw ę k o terii R o z m a i t o ś c i i L w o w i a n i n a dał jednak sły nn y a rty k u ł Uwagi nad literaturą w Galicji, k tó ry ukazał się anonim owo w T y g o d n i k u L i t e r a c k i m w r. 1842, a k tóry , jak to dziś już nie ulega w ątpliw ości, napisany był przez Leszka D unin- -B orkow skiego.

Było to jego pierw sze zasadnicze w ystąpienie publicystyczne, n iew ąt­ pliw ie zaw ierające bardzo w iele przesłanek późniejszej działalności lite ­ rackiej Leszka, i pierw szy przejaw św iętej w ojny ze w stecznictw em i m a­ razm em k u ltu ra ln y m G alicji, jak ą stoczyć m iał z o d k ry tą już przyłbicą w Parafiańszczyźnie. S tan ął on wówczas w obronie tych cech lite ra tu ry galicyjskiej, k tó re nie m ogły być jasno uw ydatnione w m iejscow ej pu b li­ cystyce litera c k ie j: p a trio ty z m u i postępow ości, w skazał też, że „ n a jle p ­ sza część lite r a tu r y galicyjskiej jest w ręk opism ach“, że są „zatem okoliczności, w k tó ry c h m ilczenie je st piszącego zasługą, n a w e t po­ w innością“ 3. B arw nie opisał p e ry p e tie z cenzurą i fa ta ln e w a ru n k i p ra c y lite ra tó w postępow ych, pozbaw ionych m ożliwości sw obodnej pu b lik acji sw ych utw orów . Całą siłę zjadliw ego atak u skierow ał natom iast przeciw „literatu rze p rz e d a jn e j“ w G alicji, p iętnując w te n sposób każdy opor­ tunizm , w skazując n a isto tn y sojusz zaborczego rządu z konserw atyw ną ary sto k racją galicyjską, n a spustoszenia, jakie pociąga za sobą w pływ tego „stronnictw a, chcącego, aby n arody nie m iały udziału w przysposo- bianiu i u łatw ian iu sw ojej przyszłości, aby nie zajm ow ały się losem swoim bez w zględu n a to, że w skutek obcych zabiegów pom yślność ich m oże być opóźnioną o k ilk a w iek ó w “ 4. Nie skończyło się zresztą na ogól­ n ikach; en fa n t terrib le galicyjskiej ary sto k ra c ji p o trafiło odsłonić p r a k ­ tyczne p rz e ja w y „h isto rii sto so w an ej“ w L w o w i a n i n i e — f a b ry ­ k ow anie św ietn y ch przodków m agnato m bardzo św ieżej d a ty — „w szystko za k ilk a d z ie sią t zło ty ch “ .

Z arzu ty Leszka ud erzały p rzy ty m n ie ty lk o w notorycznych grafo­ m anów , pasożytujących na m artw ocie życia literackiego, lecz i w pisarzy o dużych nieraz zasługach dla k u ltu ry polskiej w G alicji, obecnie bądź nie zn ajd u jący ch w sobie dość siły odporu wobec nacisku cenzu ry , bądź też nie um iejących dotrzym ać k ro k u now ym problem om życia

2 N o w i n k i li t e r a c k i e ze L w o w a . T y g o d n i k L i t e r a c k i , 1842, nr 9, s. 71. 3 U w a g i n a d l i t e r a t u r ą w G alicji. T y g o d n i k L i t e r a c k i , 1842, n r 12, s 93, 94.

(5)

80 m a r i a Żm i g r o d z k a

narodu. N ielitościwy kpiarz nie darow ał chw iejności i law ira n ctw a wielo­ letniem u dyrektorow i te a tr u lwowskiego, Janow i N epom ucenow i Ka- m ińskiem u, wówczas już zresztą redaktorow i R o z m a i t o ś c i . Ośm ie­ szył też próby sp ek u laty w n ej in te rp re ta c ji filozoficznego sensu języka, k tó re zyskały K am ińskiem u uznan ie w śród rom antykó w , a k tó re racjo­ nalisty czn y i chłodny u m y sł Leszka zdem askow ał bez litości jako p re te n sjo n a ln e w ym ysły. N ie oszczędził rów nież A le k san d ra F red ry .

N ieprzyjaźń m iędzy Leszkiem Borkow skim a F re d rą 'była faktem dobrze znanym w ów czesnym Lwowie. Może b y ły to konsekw encje daw nych w aśni w ielkiego kom ediopisarza-konserw atysty z bliskim i Z i e- w o n i i konspiratoram i. Może jednak istn iały inne, osobiste powody nieprzyjaźni Leszka dla F re d ry — S tanisław Pigoń odczytuje je w alu­ zjach F re d ry o „ n ie p rzy ja ź n i za przyjaźń, za w ażn ą n a w e t u słu g ę “ 5. W spółcześni m ów ili n atom iast złośliwie o zazdrości Leszka, o jego iry tacji z powodu sław y uw ielbianego w e Lwowie kom ediopisarza:

Że sły szeć m u szę Fredrze oklaski daw ane, Aż n iera z ro zw o ln ien ia żołądka d o s ta n ę ...6

Ale nie tylk o e w e n tu aln e urazy osobiste m ogły zadecydow ać o po­ glądzie Leszka n a tw órczość w ielkiego ad w ersarza — był on określony w sposób konieczny przez postaw ę społeczną i poglądy literack ie F redry. D em okratyczni pisarze ro m antyczni tego okresu — od Goszczyńskiego po Dembowskiego — n ie rozum ieli i nie mogli rozum ieć F redry . Dzieliło ich w szystko — poglądy polityczne, najbliższe im tra d y c je k u ltu raln e, pojm ow anie obowiązków pisarza narodow ego. A tak Leszka n a Fredrę, odcinając się od części d o k try n e rsk ic h zarzutów Goszczyńskiego, w ysunął jed n ak inne, całkow icie n iem al niesłuszne. Co w ięcej, nie b rak tu i nie­ lo jaln ych chw ytów polem icznych, jak oskarżenia o naśladow nictw o, n a j­ częściej gołosłow ne — czasem po pro stu zm yślone.

Po Uwagach nad literaturą w Galicji Borkowski konty nu ow ał roz­ praw ę z 'przywódcam i ideow ym i, z bożyszczami — w reszcie ze społe­ czeństw em Galicji. W ty m sam ym r. 1842 ukazały się fragm enty jeszcze dw u utw orów , stanow iących św iadectw o rodzenia się now ego gatunku, w który m Borkowski będzie się mógł w ypow iedzieć całkow icie jako pisarz: D z i e n n i k M ó d P a r y s k i c h opublikow ał ,,w izy tę p ierw szą“

P arafiańszczyzny o raz esej krytyczno-obyczajow y pt. Coś i jakoś, k tó ry

m iał w ejść później w skład tom u Niepow ieści i nierozpraw y.

Tom 1 P a rafiańszczyzny u kazał się już w r. 1843, jed n ak au tor nie uw ażał tem a tu za w yczerpany. Zapow iadał jeszcze dw a tom y, zbierał

5 S. P i g o ń , S pu ścizn a l i t e r a c k a A le k s a n d r a F re d ry . W arszaw a 1954, s. 95. 8 J ó z e f K a l a s a n t y z S i d o r o w a [ P a j g e r t J , Z e m s t a W a n d y . P ozn ań 1846, s. 74.

(6)

G A L IC Y J S K A K S IĘ G A S N O B O W 81

w zorki do dalszych rozdziałów . Nie w iem y, kiedy gotow y b ył to m 2, opublikow any po w ielu p e ry p e tia c h dopiero w ro k u 1849. M ożna p rz y ­ puszczać, że już n a długo przed w yb u ch em rew olucji, k tó ra p rzyn iosła w iększą p rzerw ę w działalności literack iej a u to ra 7. Je śli n a w e t Leszek nie pisał dalszych felietonów P a ra jia ń szczyzn y aż do r. 1848, i ta k cały ten pięcioletni okres jego twórczości stał pod znakiem tego utw oru. W ypełniła go albo polem ika z k ry ty k am i tom u 1 P arajiań szczyzn y, albo twórczość literack a i publicystyczna ściślej czy luźniej z n ią zw iązana, k tó rą zatem należy wciągnąć do rozw ażań nad ty m najpow ażniejszym dziełem Leszka — bądź jako m ateriał rzucający św iatło n a jego genezę, hądź jako ko m en tarz in te rp re ta c y jn y .

W ścisłym zw iązku z P arajiańszczyzną pozostają Niepowieści i nie-

rozpraw y, a przedm ow a do tej publikacji m oże w ytłum aczyć stosunek

Leszka cło problem ów gatunkow ych, jakie nasuw ało to szczególne po­ granicze publicystyk i i lite ra tu ry , z którego pochodzą oba cykle jego satyrycznych esejów.

W zyw an y od niek tórych p ism czasow ych, aby je zasilać m oim i w yrob am i um ysłow ym i, p ocząłem zastan aw iać się nad tym , co ty m pism om potrzeba i ile jest w siłach m oich

— pisał Leszek w lipcu 1845 oddając do d ru k u sw oje Niepowieści i nie-

rozpraw y. W iększość z n ich była drukow ana w latach 1842 i 1843. W y­

nikły one rzeczyw iście z ówczesnych związków Lesżka z dem okratycznym czasopiśm iennictw em k rajo w y m i z poszukiw ania now ych form litera c ­ kich um ożliw iających „zdjęcie n a papier teraźniejszości z całym jej żyoiem ruchliw ym , przetw arzającym się 00 ch w ila“ . Te słow a c h a ra k te ry ­ zują najlepiej now e zainteresow ania pisarzy lw ow skich — spraw y tera ź ­ niejszości w połowie lat czterdziestych zaczynają pasjonow ać coraz w yraźniej dem okratycznych pisarzy krajow ych. Je st to sym ptom k ry ­ stalizow ania się poglądów społecznych, zwiększającej się aktyw izacji politycznej, sym ptom rosnącej potęgi dziennikarstw a krajow ego, prze­ jaw iającej się w pow ażnych w pływ ach i w pow ażnych am bicjach ówcze­ snych „pism czasow ych“.

Leszek w idział już tera z sw oje m iejsce w yraźnie:

7 W R o k u ((Poznań), 1844, z. 11, s. 66— 75; z. 12, s. 30— 70) u k a za ły się dw a o d cin k i t. 2 P a r a j i a ń s z c z y z n y , poprzedzone n astęp u jącą notą od R edakcji: „D rugi tom P a r a j i a ń s z c z y z n y , p ow ierzon y pew nej drukarni, został ukończony i m iał być o głoszon ym , k ie d y zaszła przeszkoda. U ła m ek teg o tom u d ostał się do rąk n aszych . S za n o w n y au tor za p ew n e nam za złe n ie p oczyta, że bez jego zezw o len ia k ła ­ d ziem y tu ten u ła m e k “. R ó w n o cześn ie zaś T y g o d n i k L i t e r a c k i (1844, nr 9, s. 72) o p u b lik o w a ł w D o n iesien ia ch li te r a c k ic h n astęp u jącą w iadom ość: „Pogłoska, jak ob y drugi tom P a r a j i a ń s z c z y z n y drukow ał się w W rocław iu, jest zu p ełn ie fa łsz y w a . D ru gi tom p rzy g o to w a n y b y ł już d aw n o — żeb y jednak gd zie się ju ż dru k ow ał, n ie w ia d o m o n a m “.

(7)

82 M A R IA Ż M IG R O D Z K A

K ażdy z pisarzy obiera so b ie część inną, n a jo d p o w ied n iejszą sw o im zdol­ nościom , w ed łu g tego, co go najbardziej zajm u je i co n a jlep iej rozum ie. Mnie u d erzała szczególn iej strona społeczna. Ku jej oddaniu n a jlep szą form ą sądzę b yć pow ieść, gdyż ona sam a je s t ustaw iczną, tysiączn ym i u stęp am i ozdobioną p ow ieścią. A le n ie czu łem w so b ie zdolności do n ap isan ia dobrej p o w ieści.

A u to r zdaw ał sobie sp raw ę z podstaw ow ych b rak ó w swego w a rsz ta tu literackiego — z trudności w ułożeniu „historii“. D oprow adzało to pisarza w nielicznych kom pozycjach fab u larn y ch pochodzących z tego okresu do ulegania konw encjom ówczesnej drugorzędnej p rod u k cji powieścio­ w ej, ta k przecież przez niego gdzie indziej ośm ieszanych w kpinach z banalnych opisów „miłości P io tra lub Paw ła, szczęśliw ej lub nie­ szczęśliw ej“ .

Pokusie 'pisania utw orów fabularny ch uległ kilk ak ro tn ie — te „w y­ ro by um ysłow e“ opublikow ane zostały w D z i e n n i k u M ó d w ro­ k u 1846. Nie czuł się jed n ak w tych form ach sw obodnie. Poza jedną ty lk o now elą — bardzo konw encjonalną literacko, ale przy najm niej św ieżą tem atycznie, bo w yprzedzającą w czesnopozytyw istyczne exem pla m oralne o zasłużonej porażce m iłosnej arystokratycznego łowcy posago­ wego i triu m fie szanow nego d oktora — widać n a ogół, że Leszek nie dow ierzał fikcji fab ularn ej i jej w ym ow ie ideow ej. P rzeszkadzała m u w yraźnie konieczność przestrzeg ania zasady, że „w 'powieściach m yśl głów na au tora, czyli id ea całości, w yzierać pow inna z opow iedzianych zdarzeń jak b y od n iechcenia [...]“. N ajczęściej w ięc albo po p ro stu bele- try z u je dyskusję — ja k w Paru obrazkach z m ałego m iasteczka, albo też in g eru je w szczególny sposób w tek st opow iadania. I tak w S k r y ty c h

drzw iczkach po banalnej histo ry jce — opartej w y raźn ie na konw encjach

in try g i kom ediow ej, zakończonej rów nie konw encjonalnym szczęśliwym rozw iązaniem — zabiera głos au tor i dem askuje um owność fabuły. T utaj dopiero Leszek p o tra fił 'pokazać pazur trafnego ob serw atora życia spo­ łecznego. W k om entarzu auto rskim , k tó ry rezy g n u je z tra k to w a n ia bohaterów noweli jako pełnopraw nych, rozbudow anych kreacji psycho­ logicznych, B orkow ski u w y d a tn ia ich rolę jako rep re z e n ta n tó w określo ­ n ych zjaw isk społecznych. P ostacie literackie tra c ą c h a ra k te r m arionetek, ale s ta ją się za to po p ro stu trafnym i skrótam i tez publicysty. B ele­ try sty czn a ilu stracja odkryw czych skądinąd tw ierd zeń publicystycznych n a ogół się bowiem Leszkowi nie udaje, tam p rzynajm niej, gdzie sięga on po rozbudow aną fikcję fab u larn ą. P o trafi jed n ak operow ać anegdotą, w ykorzystać zręcznie uchw yconą scenkę satyryczną, m a b y stre spojrzenie społecznika-m oralisty, um iejącego w drobiazgach codziennego życia d o ­ strzegać podstaw ow e ry sy obyczajow ości społecznej.

N iepow ieści i n iero zp ra w y pow staw ały p raw dopodobnie rów nolegle

(8)

G A L IC Y J S K A K S IĘ G A S N O B Û W 83

jej sporych w alorów literackich. Stanow ią jak gdyby przygotow anie do tego w ielkiego panneau lwowsikiego salonu i jednocześnie próbę uogól­ niającego w yjścia poza jego „kanapow e k o te rie “ — próbę, k tó ra nie p rzy ­ niosła zam ierzonych rezu ltató w . G łów nie chyba dlatego, że Leszek za­ m iast fro n taln eg o a ta k u na ostoję galicyjskiego zacofania, ugodowości, obskurantyzm u, co dawało P arafiańszczyźnie dużą w agę społeczną, w ziął w Niepowieściach n a w arsztat sa ty ry k a śm iesznostki i w ady um ysłowości i życia obyczajowego m niej istotne, bądź też dlatego, że potraktow ał je w sposób bardziej m oralistyczny i ab strak cy jn y, że często nie um iał ich um iejscow ić w k o n k retn ej sytu acji społecznej. A bstrak cy jn ie m orali- styczne zacięcie felietonów z tego tom u było praw dopodobnie próbą odm iennego niż w Parafiańszczyźnie w yzyskania podobnego m ateriału obserw acyjnego, próbą uniknięcia paszkw ilanckiej nieraz konkretności jej oskarżeń. Może też m iało bardziej zbliżyć Niepowieści do tra k ta tu m oralistycznego, stw orzyć jego popularniejszy odpow iednik — „tę spo­ dziew am się spraw ić użyteczność, że przysposobię w ielu czytelników do przejścia od lekkich pow iastek do pow ażniejszych rozp raw “ — pisał au to r w przedm owie.

Tak zam ierzone w spółżycie publicystyki i beletrystyki wyszło na niekorzyść przede w szy stk im tej ostatn iej. Toteż w N iepow ieściach i nie-

rozpraw ach najciek aw sze z p u n k tu w idzenia literackiego są te partie,

k tó re pochodzą z d uch a „rozpraw y“ . Są o ne istotnie w ielką rozpraw ą Leszka z głupotą i zacofaniem , z m arazm em i tchórzostw em in te le k tu a l­ nym . Cechy te tro p i on zaciekle w potocznych sytuacjach życia codzien­ nego, w naw yczkach m yślow ych, w języku: A zatem , G dyby, Coś i j a ­

koś — to etapy w alki o konsekw encję rozum ow ania i postępow ania,

0 dyscyplinę m yśli i języka, o odw agę i sam odzielność poglądów. N aj­ lepszym , najbardziej zw artym i konsekw entnym stud ium są Posłuszni. P ro g ram o w a zasada luźności kom pozycji poszczególnych epizodów felieto n u nie w y rad za się tu w popis gaw ędziarskiej żonglerki „obraz­ k a m i“, lecz przynosi bogatą egzem plifikację społecznej postaw y t r a ­ dycjonalizm u i konform izm u społecznego. Posłuszny uczony — kom pila­ to r, posłuszny poeta — epigon, posłuszny m anekin salonow y — niew ol­ n ik m ody i konw enansu, posłuszny k o n serw atysta — S arm ata, chw alca obyczaju ojców — to najlep iej skreślone postacie bogatej galerii okazów bezm yślności i zacofania, k tó rą o tw iera jak sym boliczny sk ró t parody- sty czn a fig u ra posłusznego bałw ana osiodłanego przez tęp ą jędzę.

P u blicy sty k a Leszka z lat czterdziestych jest św iadectw em istotnej zm iany w jego postaw ie filozoficznej i literackiej. Stanow i ona w naszej lite ra tu rz e jeden z w cześniejszych przykładów odw rotu od filozofii 1 poetyki rom antyzm u. P isarz poczuwa się do pełnej solidarności z tra ­ dycjam i wczesnego ro m an ty zm u polskiego, traktow anego przezeń 'przede

(9)

84 M A R IA Ż M IG R O D Z K A

w szy stk im jako ożywczy b u n t przeciw trad y cjo n alizm o w i i skostnieniu poetyki 'klasycyzmu, przeciw naśladow nictw u i kosm opolityzm ow i w lite­ ratu rze . Ale też k ry ty k a rom antycznego epigon izm u, o dw rót od ciasnoty daw nego pro gram u Z i e w o n i i, przełam anie d o k try n ersk iej koncepcji lite ra tu ry narodow ej — w łaśnie w publicystyce Leszka znalazły n a j­ szersze ośw ietlenie, na k tó re nie zdobyli się pisarze przechodzący po­ dobną przem ianę gustów literackich, ja k D om inik M agnuszewski czy n a w e t L ucjan Siem ieński. Leszek poza ty m n ajży w iej spośród pisarzy k rajow ych głosił potrzebę łączności z tra d y c ja m i Oświecenia.

D aw ne oblicze literackie Leszka uległo całkow item u przeobrażeniu — z rom antycznego w izjo n era i m esjan isty, k tó ry m był, jak się zdaje, w rezultacie hołdow ania m odzie literackiej i w sk u tek trudności odnale­ zienia swego właściwego m iejsca pisarza i ideologa, w y ra sta te ra z jedno­ lita sylw etka racjon alisty — w ielbiciela jasności i odw agi m yśli ludzkiej, saty ry ka-m o ralisty , uw ażnego obserw atora i bezwzględnego oskarżyciela w ad społeczeństwa. Jego felietony odbudow ują więź tra d y c ji z w. XVIII, naw iązując w prost do B ajek Księcia Biskupa W arm ińskiego, nadając niek tó ry m ,,nierozpraw om ‘‘ k o nstru kcję zbliżoną do oświeceniowej sa­ ty ry .

• Rów nie isto tn e jak poglądy n a tem at pu b licy sty k i i lite ra tu ry będą dla zrozum ienia stanow iska literackiego Leszka w okresie pisania Para-

fia ń szc zy zn y ro zp raw y o Powie ściarstw ie p o lskivi, ogłoszone już w 1848 r. w D z i e n n i k u M ó d P a r y s k i c h . Podsum ow yw ały one dośw iadczenia literackie autora \y ty m okresie i jego teoretyczne prze­ m y ślen ia na te m a t ówczesnego stan u lite r a tu r y polskiej.

C h arakterystyczne dla ideowej postaw y Leszka, że pierwszego pa­ tro n a powieści polskiej u p atryw ał w Reju, w jego protestanckim k r y ­ tycyzm ie i niechęci do autorytetów , w zdrow ym rozsądku i rozum ieniu

„powszedniego życia“ k raju . „To oderw anie nau k i od spylonych półek księgarskich, to naw rócenie ducha do oddziaływ ania n a źródło, z którego w yszedł, n a życie“ 8 — k tó re Leszek uw aża za podstaw ow ą zaletę u tw o ­ rów R eja — jest jego zdaniem rów nież n ajistotniejszą w artością powieści współczesnej. Przegląd szeroko rozum ianej h istorii g atu n k u doprow adza Borkowskiego do w niosku, że w dziejach ipowieści w ykształciły się jej c z te ry „żyw ioły“ : „cudow ność“, „historyczność“, „psychologia“, „so cja­ lizm “ . N ajw iększą w agę przyw iązuje do „socjalizm u“ , czyli do p ie r ­ w iastk a k ry ty k i społecznej, zm ierzającego do przekształcenia życia n a ro ­ dowego — „powieść socjalna przyczyniając się do tak ich zam ierzeń,

8 L. D u n i n - B o r k o w s k i , P o w i e ś c i a r s t w o po lskie . D z i e n n i k M ó d P a r y s k i c h , 1848, nr 10.

(10)

G A L IC Y J S K A K S IĘ G A SN O B Ó W 85

ułatw iając środkam i sw oim i takow ą pracę, zajm u je najw yższe w rodzaju swoim stanow isko, stanow isko 'postępowe“ 9.

Pisząc to Leszek w ypow iadał sąd zgodny zarów no ze sw ą d aw n ą w iarą ro m an ty k a, jak i z n astro jam i całej prasy i lite ra tu ry polskiej w latach poprzedzających W iosnę Ludów. D aw ał także ideowe podsum o­ w anie swej w łasnej tw órczości z lat czterdziestych. K ształtow ała się ona w ścisłym zw iązku z rozw ojem dem okratycznego czasopiśm iennictw a i forsow anych przezeń „m ałych fo rm “, stojących n a pograniczu lite r a tu r y i publicystyki, czerp ała w iele z doświadczeń ugruntow ującej sw ą pozycję literack ą powieści, sam a z kolei to ru ją c jej drogę do zrozum ienia i u zn a­ nia w spółczesnych.

2

Parafiańszczyzna w yrosła z długiej i różnorodnej trad y cji, w k tó rej

zespoliły się w ątk i i dośw iadczenia w ielu g atunków prozy polskiej i obcej. Na n ie k tó re z nich w skazuje sam Leszek.

W czasie „w izyty w iz y t“ z tom u 1, zaw ierającej rozpraw ę z k r y ty ­ kam i, a u to r w p ro w ad za postać Cudzoziem ca, k tó ry m a w obec p arafian ó w zaśw iadczyć o zw iązku książki z trad y cjam i europejskiej s a ty ry obycza­ jow ej: p a d a ją im iona T eo frasta i La B ru y è re ’a; Cudzoziem iec p rzypom ina rów nież ośw ieceniow e tra d y c je publicystyki satyrycznej — S p e c t a - t o r a A ddisona i S teele’a oraz O s s e r v a t o r e Gozziego. T aka linia koneksji gatunkow ych i ideow ych świadczy o św iadom ym w yborze t r a ­ dycji literack iej, kulcie dla jasnej m yśli racjonalistycznej i cechującym

Leszka poczuciu żywego zw iązku z długą historią ta k bardzo klasycznego g atu n k u lite ra tu ry europejskiej, jak zarysy „charakterów “ . Jednakże w ym ienione tu zjaw iska literackie raczej p a tro n u ją Parafiańszczyźnie, niż stanow ią bezpośrednie źródło jej zaw artości i techn iki pisarskiej.

Pom inąw szy dostojnego starożytnego przodka europejskich m orali­ stów , T eofrasta, ze w zględu n a dużą Obcość historyczną opisyw anego przezeń św iata, pom inąw szy Gozziego, 'którego nazw isko służy Leszkowi chy ba raczej za okazję do popisu erudycyjnego, także L a B ru y è re ’owi i A ddisonow i nie m ożna p rzypisać ran g i jed y n y ch m istrzów lw ow skiej „Księgi snobów “. La B ru y è re w sw ych p o rtretach Mopsusów, Teodulów, Ifisów m alow ał F rancu zów w. X V II — dw oraków , m odnisie, półm ędrków salonow ych, kaznodziejów i panegirystów , k reślił n a Teofrastow ej k a n ­ w ie „obyczaje tego w iek u “ . K om entatorow ie um ieją wskazać historyczne odpow iedniki jego celnych a lakonicznych portretów , jednakże n a jb a r­ dziej pasjonow ała pisarza „n atu ra lu dzk a“ ukazująca swe niezm ienne oblicze w p ląta n in ie obyczajow ych obserw acji, w m istrzow skiej n iera z

(11)

8 b M A R IA Ż M IG R O D Z K A

k onkretności historycznego szczegółu. W nioski filo z o fa -m o ralisty były k laro w n y m rozdziałem tej w iedzy o „człow ieku w ogóle“, ja k ą zdobył klasycyzm francuski. La B ru y è re ’a też jeszcze d zielą dziesiątki la t od oskarżycielskiej pasji filozofów francuskiego O św iecenia.

Również i eseje Addisona w S p e c t a t o r z e u trz y m an e są w to ­ nie, 'którego nie po djęła Paraf iańszczyzna. Rola felietonów Addisona i jego w spółpracow ników w literatu rze angielskiej polegała n a stw orze­ n iu pierw szych zawiązków powieści obyczajowej oraz na zespoleniu różnorodnych form n a rra c ji, różnorodnych w ykształconych dotychczas elem entów techniki epickiego ukazyw ania św iata, k tó re w ykorzystały zarów no powieść, jak i felieton. Ale S p ectato r — d ziw ak i m ilczący obserw ator osiem nastow iecznych obyczajów angielskich — daleki jest od postaw y szyderczego k ary k atu rzy sty . W klu b ie jego przyjaciół różne ty p y profesjonalne reprezentow ane są w praw dzie nie przez ideały, ale przez „ludzi godnych“ . S ir Roger de Coverley Papers nie ty le grom ią w ady współczesnych, ile u k azują obyw atelom burżuazy jn ej A nglii „roz­ sądne i zacne“ w zory 'postępowania.

N ie tra d y c ja S p e c t a t o r a, będąca n atch n ien iem polskiego M o- n i t o r a z wczesnej fazy naszej lite ra tu ry osiem nastow iecznej, leżała więc u podstaw Paraf iańszczyzny. Książka Leszka w yrosła z polskiego O świecenia, ale z tego głównie, co było w nim gorzkie i szydercze, zu­ chw ałe i napastliw e. T yp sa ty ry obyczajowej p rz e ją ł od w ileńskich Szubraw ców , jedynych konsekw entnych k o n ty n u ato ró w Ośw iecenia w w. XIX, ale um iał też sięgnąć do zapom nianych na ogół. potępionych przez m ałoduszną potomność, osiem nastow iecznych atakó w na m agna- terię, na jej nikczem ność i sprzedajność.

Leszęk cytuje w szak spore fragm enty półw ierszow anego, półprozaicz- nego utw oru z r. 1792 p t. M łodzież do dobrych Polek. P rzytacza je w zniekształconej form ie, zapew ne w edług rękopisu odm iennego od tego, k tó ry zachow ał się w Bibliotece Jagiellońskiej 10. N ie podaje też nazw i­ ska au to ra — czy dlatego, że w ersja rękopiśm ienna go n ie zaw ierała, • czy też dlatego, że sugestia, jakoby auto rem m iał być M arcin Molski, pogardzany przezeń oportunistyczny panegiirysta, była dlań n iew ia ry ­ godna. U twór, k tó ry istotnie nosi cechy ostrości i ipatriotycznego nie­ przejednania, m usiał w każdym razie powstać pod w pływ em gniew u w arszaw skiej ulicy, obserw ującej z Oburzeniem m oralny rozkład salonów .

Z rady k alną sa ty rą osiem nastow ieczną w iąże Leszka pokrew ieństw o tonu, 'pokrew ieństwo nienaw iści do służalstw a G randes Dames i Ł askaw - ców. Najbliższe natom iast związki gatunkow e łączą Parafiańszczyznę

10 Por. R. K a l e t a , Poezja a n ty t a r g o w ic k a i ja k o b iń sk a . P a m i ę t n i k L i ­ t e r a c k i , 1950, z. 3/4, s. 947— 952.

(12)

G A L IC Y J S K A K S IĘ G A SN O B Ó W 87

z pośw ięconym i w ileńskim salonom odcinkam i Podróży próżniacko-

- filo zo ficzn ej Ję d rz e ja Śniadeckiego, d ru k o w anym i w W i a d o m o ­ ś c i a c h B r u k o w y c h .

W śród w ielu różnorodnych ujęć w ykształconej przez Szubraw ców sa ty ry , w yw odzących się bądź ze S p e c t a t o r a, bądź z trad y cji s a ty ry Encyklopedystów , bądź czerpiących pom ysły ze stary ch facecji szlachec­ kich, w łaśnie felietony Jęd rzeja Śniadeckiego o p eru ją form ą „w izyt“ . R elacjo n u ją one nie ty lk o reflek sje n a rra to ra o życiu ulic i zaułków W ilna czy jego okolic, ale in g eru ją też w spraw y „wielkiego św ia ta “ , pozw alają obserw ow ać życie salonu. Inna jest tu może nieco pozycja n a rra to ra — ubogiego sk ry b y — „ ru b a c h y “, ledw ie dopuszczanego do w ielkiego tow arzy stw a pauvre diable, k tó ry z naiw ną powagą, n iekłam a­ n ym zdum ieniem , często z pozornym szacunkiem obserw uje głupstw a salonu. O św ieceniow y „prostaczek“ przejął tu w iele cech od p a trio ty - -m onalisty, bolejącego nad. cudzoziem szczyzną i p apuzim snobizm em arystokracji. Jed n ak że n a rra to r dość sta ra n n ie ma ogół strzeże się o tw arteg o rezonerstw a, skąpy kom entarz u trz y m u je nie w tonie kazania, lecz ironicznego podziwu. Siła kom iczna Podróży w ypływ a z o b iek ty w ­ nych sy tuacji fabularnych, z k o n tra stu m iędzy sztucznością, m anieryz- m em , m ałpiarstw em próżniaczego salonu a sty lem życia „zwykłego człow ieka“ , zw iązanego z obyczajem narodow ym .

K ry ty k a obyczaju ary sto k racji feudalnej w ustach przedstaw iciela rodzącej się w Polsce z wolna, in teligencji b u rżu azy jn ej była jeszcze oględna. Szubraw iec w olał ukryć się za plecam i „zacnego obyw atela ziem skiego“ , pana Strukczaszego, reprezentującego lib e raln e ten d en cje społeczne i obyczajow e w zespoleniu z k u ltem tradycji narodow ych, jem u też oddaje głos w w ypadkach w ym agających bezpośredniej in g e ­ ren cji m oralisty. M ałe spraw y niem ądrego salonu pow inny natom iast w intencjach a u to ra kom prom itow ać się same. „Towarzystwo sen ty m e n ­ ta ln e “ pani K lim eny czy salon cześnikowej w idziane z p erspek tyw y „zdrowego rozsądku“ w in n y ośmieszać się w oczach czytelnika na rów ni z m ag n etyzm em czy ciem notą i zabobonem pospólstw a.

W izyty z P odróży zbliża do P a ra fia ń szczyzn y podobny ty p n a rra c ji — m niej m oże ty lk o u Śniadeckiego została w ykształcona i usam odzielniona tec h n ik a scenki kom ediow ej, identyczny jest natom iast k ierunek atak u. Poza w iększą stosunkow o powściągliwością m oralizatorstw a różnice po­ legają także na rezygnacji z personalnego adresu saty ry , n a chęci w y­ elim inow ania n ieraz za pomocą fantastycznej scenerii w szystkiego, 00

m ogłoby tu przypom inać paszkwil. Ponadto oświeceniowa sa ty ra dość śm iało jeszcze ukazuje swój optym istyczny ideał społeczny, obok k a r y ­ k a tu r ry su je w zory obyw atelskiego postępow ania.

(13)

8 8 M A R IA Ż M IG R O D Z K A

P ublicy styk a Szubraw ców to rzadki .przykład żywotności 'postępowych elem entów Oświecenia w w ieku XIX. W spółczesne Szubraw com i czer­ piące z ty ch sam ych źródeł felietony M aurycego G erarda W itowskiego — słynnego w prasie w arszaw skiej „P ustelnika z K rakow skiego Przedm ie­ ścia“ — ukazują, jak m ądry obrachunek racjo n alisty ze św iatem schył­ kow ego feu d alizm u przek ształca się w m om encie u w steczn ien ia lib e ra ­ lizm u przed pow staniem 1830 r. w n u dn e zrzędzenie, w płaskie kom unały pow ierzchow nego i konform istycznego m o ralizatorstw a obyczajowego.

C haraktery ludzi i obyczajów W itowskiego m ają jed n ak pew ne znaczenie

histo ry czne — one to w łaściw ie tra n sp o n u ją d zien n ik arsk ie tra d y c je oświeceniowej sa ty ry na g ru n t bardziej już now oczesnych i dojrzałych fo rm czasopiśm iennictw a w. XIX, one są isto tn y m początkiem sa ty ry c z ­ nego felietonu w codziennej prasie dziew iętnastow iecznej.

Ciasne horyzonty, „um iarkow ane“ poglądy ideow e, ton „zacnego zrzęd y“ przejął po „P u steln ik u “ choćby S tefan W itw icki w sw ych W ie­

czorach pielgrzym a. I u niego pow tarza się w gaw ędzie O la firyn d yzm ie i lafiryndach. A naw iasem o dobrym tonie s ta ry w ątek ro zpraw y ze

scudzoziem czałym salonem . W arto o ty m w spom nieć, gdyż liberalna k r y ­ ty k a przeciw staw iała L a firy n d y zm Witwicikiego P arafiańszczyźnie, w i­ dząc w naukach katolickiego m oralisty ty p dopuszczalnej społecznie sa ­ ty ry , utrzym an ej „w granicach przyzw oitości“ . W itw icki bowiem nie uderzał bynajm niej w społeczne podstaw y salonow ego snobizm u, nagany rów now ażył pochw ałam i praw dziw ego „dobrego to n u “ — chrześcijań­ skiego i staropolskiego — „praw dziw ie pięknego to w arzy stw a polskiego“. W ty m czasie bowiem sporą część liberalnej s a ty ry obyczajow ej tra c i sw ą ostrość i bezkom prom isow ość, ulega coraz b ardziej w pływ om m orali­ sty k i k o n serw aty w nej, przeżyw a okres n iew ątp liw ej degrengolady.

Odrodzenie sa ty ry obyczajowej w yjdzie z dwóch przeciw staw nych obozów politycznych, stan ie się ona narzędziem w alki i konserw atystów , i dem okratów . N ada jej znów istotną wagę literacką m łody K raszew ski, rozpoczynający sw ą pracę literack ą na pograniczu w pływ ów tra d y c ji w ileńskiego liberalizm u i konserw atyw nego lęku przed cyw ilizacją b u r- żuazyjnego Zachodu. Publikow ane w T y g o d n i k u P e t e r s b u r ­ s k i m i P i e l g r z y m i e cykle felietonów obyczajow ych: A sm o d eu sz i Choroby moralne X I X w. — w ykorzystyw ały sta re form y i chw yty lite ra tu ry osiem nastow iecznej, ale przynosiły i now e 'problem y, nowe obserw acje obyczajowe, co n adaw ało pu blicystyce K raszew skiego m im o jej konserw atyw nych grym asów w artość dokum entu.

W nikliw ość obserw acji i pasja oskarżenia dochodziły do głosu jed nak tylko w pism ach inteligentniejszych przedstaw icieli obozu ko nserw a­ tywnego'. Zabrakło ich w m dłej i w ym ęczonej hum orystyce Joh na o f D ycalp, zabłysły pod św ietnym piórem H en ryka Rzewuskiego. O sławione

(14)

G A L IC Y J S K A K S IĘ G A SN O B Ó W 89

M ięszaniny obyczajow e Jarosza B e jly przyniosły m asę scenek z życia

prow incjonalnej szlachty, n ieraz tra fn y ch i odkryw czych, zawsze n iem al piekielnie zjadliw ych w oskarżaniu politycznej naiw ności, ciem noty, warcbolsitwa. R eakcyjna ten d encja M ięszanin — teza, iż roszczenia do sam odzielności politycznej n ie m ają uzasadnienia w dojrzałości spo­ łeczeństw a, chęć odbudow ania au to ry tetu Kościoła i m ag naterii — po­ zw oliła R zew uskiem u spojrzeć n a szlachtę bez złudzeń, z bezlitosną p rze­ nikliw ością odsłonić jej bezsilność i rozkład w ew nętrzny. Nie na próżno zestaw iano M ięszaniny z dziełem ich gw ałtow nego przeciw nika i k r y ­ ty k a — z P arafiańszczyzną Leszka. Rozsądni liberałow ie upatry w ali w obydw u książkach tę sam ą „tendencyjną przesadę“. My dziś jesteśm y skłonni u p a try w a ć w ty m przejaw zgodności dw u dzieł realistycznej s a ty ry obyczajow ej, k tó ry m przeciw staw ne stanow iska polityczne n ie przeszkodziły dotrzeć do p raw d y o rozkładzie polśkiego feudalizm u.

W śród licznych pokrew nych Parafiańszczyźnie iprzejawów polskiej k ry ty k i obyczajow ej i politycznej stanow isko niew ątpliw ie najbliższe książce Leszka zajm ą saty ry czn e scenki i obrazki drukow ane w em ig ra­ c y jn y m P s z o n c e , a w ychodzące przew ażnie spod p ió ra pisarzy za­ przyjaźnionych niegdyś z Leszkiem — Goszczyńskiego i Siem ieńskiego. Analogie są istotn ie uderzające w ostrości politycznego oskarżenia a ry sto ­ k rac ji (jakkolw iek sw oboda cenzu raln a um ożliw iła P s z o n c e całkow itą jaw ność i otw artość zarzutów , Leszka zaś w zględy cenzuralne skazały n a w yłączne operow anie aluzjam i), w zjadliw ej celności pastiszów , ośm ie­ szających w ypow iedzi karyfcaturow anych postaci, w szerokim w y zyska­ n iu tech n ik i kom ediow ej scenki. W reszcie w skazać m ożna też n a duże podobieństw o to nu , frazeologii, ty p u k o n struk cji m iędzy sa ty rą P s z o n - k i a nielicznym i scenkam i P arajiańszczyzny, posiadającym i w yraźniejsze o strze polityczne — jak np. rozm ow a k o n fro n tu jąca lo jalnych p a ra fia - nów z m atk ą uw ięzionego spiskow ca czy p a rtie p iętn u ją c e służalstw o w obec arcyfcsięcia-gubem atora. S aty ra P s z o n k i jest zresztą nie tylk o sw obodniejsza i ostrzejsza w zakresie 'politycznym , n ie tylk o bogatsza form alnie, gdyż nie zw iązana ze schem atem „w izyty“ , ale i często — zwłaszcza u Goszczyńskiego — lepsza literacko, gdyż zwięźlejsza, nie­ rów nie oszczędniej o p erująca kom entarzem i bezpośrednim publicy sty cz­ nym m orałem . P okrew ieństw o w ew nętrzne m iędzy P s z o n k ą a Para­

fia ń szczyzn ą jest jedn ak p rzy w szystkich różnicach, płynących w dużej

m ierze ze specyfiki stosunków krajow ych, niezaprzeczone.

S a ty ra polityczno-obyczajow a o korzeniach sięgających głęboko w epokę O św iecenia stanow i najw ażniejszą, bezpośrednią tra d y c ję Para-

fia ń szc zy zn y . W u tw o rze L eszka zaznaczyły się jed n ak także i w p ły w y

now szych, zdecydow anie już dziew iętnastow iecznych form literackich. L ata czterdzieste w k ra ju przynoszą szybki* rozwój różnorodnych „m

(15)

a-9 0 M A R IA Ż M IG R O D Z K A

łych fo rm “ prozaicznych, zw iązanych w dużym stopniu z b u jny m roz­ kw item czasopiśm iennictw a. Przeciw nicy ich m ów ią o przejm ow aniu w zorów francuskich felietonów i n iew ątpliw ie m ają sporo racji. Ale felieton ówczesny nie tw orzy jeszcze odrębnego g atunku, nazw a ta okre­ śla raczej czytelniczą funkcję różnorodnych form prozaicznych, za­ m ieszczanych w odcinku gazety, a tra k c y jn y c h a ra k te r ich aktualności.

„K ażda epoka i każdy naród m ają sw oją m anię [...] — pisze wydaw ca paryskiego alm anachu Le Feuilletoniste — rok 1840 stw orzył powieść w odcinkach. Powieść w odcinkach jest m anią naszej epoki“ n . Zbiór ty ch „felietonów “ przynosi jedn ak w szystkie bardziej sensacyjne zju- w iska literackie, jakie w 1842 r. pojaw iły się w p rasie p aryskiej, nie uw zględniając żadnych różnic g atunkow ych; wiele odm ian prozy fab u lar­ nej czy zbeletryzow anej p ublicystyki obyczajow ej sąsiaduje tu ze sce­ nam i dram atycznym i. Podobnie i felieton polski rep re z en tu je niesłychaną różnorodność form alną, nierów nie w iększą, niż m a to m iejsce w e współ­ czesnych przejaw ach tego gatunku. Jak o tak i „felieton“ pom yślana była

pierw otnie Paraf iańszczy zna, przeznaczona dla D z i e n n i k a M ó d

P a r y s k i c h .

J e d n ą z ciekaw szych odm ian felieto n u polskiego tego okresu był szkic obyczajow y, szczególnie p o p u larn y w śród pisarzy 'kręgu lwowskiego — w ym ienić tu m ożna np. Ekonom a Siem ieńskiego, M odniarkę małego m ia­

steczka M agnuszew skiego, Leśniczego, Starego ko m o rn ika i W ieśniaka podolskiego D zierzkow skiego. P ro je k t sp o rtreto w a n ia typów społecznych

ziem litew sk o -ru sk ich w y su nął w 1842 r. Jo h n of Dycalp, p o p a rty na łam ach T y g o d n i k a P e t e r s b u r s k i e g o przez Józefa P rzecław - skiego. Na pół hum orystycznie u p raw ia te n gatu n ek K raszew ski w sw ych W y ją tk a c h ze szlachtografii czy w c h a ra k te ry sty k a c h szlachty i chłopów różnych dzielnic Polski, częściowo w późniejszych Typach

i charakterach. Szkic tak i o p e ru je now oczesną tech n ik ą n a rra c ji re a ­

listycznej, stanow i jed n ak zarazem k o n ty n u ac ję D iderotow skiego p ro ­ g ram u „realizm u k o n d y c ji“, żądającego c h a ra k te ry s ty k i typów zawo­ dow ych.

Pro gram tak i zm odyfikow any został jed nak w 'poważnym stopniu przez dośw iadczenia prozy rom anty cznej, które spraw iły, że typow ość uk azyw anych postaci u jęta jest w n iek tó ry ch w ypadkach w sposób zde­ cydow anie rom antyczny — jako uchw ycenie pew nych rzadkich a swoi­ sty ch rysów ginących form społecznych. Sżkie przynosi poetyce „felieto­ n o w ej“ — jak i całej prozie fab u larn ej tego okresu — niezw ykłe uw rażli­ w ienie na dro bn e szczególiki historycznego obyczaju, a obok tego w y ­ k azu je skłonność do niezbyt daleko idącego uogólnienia obrazu a rty

(16)

G A L IC Y J S K A K S IĘ G A S N O B Ó W

stycznego, ujaw niając konkretność życiowego pierw ow zoru. N iew ątpliw ie te osiągnięcia zaznaczyły się talkże w technice Paraf ia ń szc zy zn y , jakkol­ w iek gatunkow o jest ona w zasadzie bliższa tnadycjom s a ty ry osiem nasto­ wiecznej .

L ite ra tu ra w arszaw sk a w p row adziła n o v u m innego ty p u — u g ru n to ­ w ała się ta m m oda na tzw . „fizjologie“ . Jak o echo Balzakowskiej F izjo ­

logii m ałżeństw a pojaw iają się w litera tu rz e francuskiej szkice obycza­

jow e dążące do u ch w y cenia o d ręb nej fizjonom ii różnych dzielnic czy środow isk społecznych — najczęściej związane z życiem Paryża. N ie­ zwykle ostro staw iają one tezę o uzależnieniu człow ieka od środow iska społecznego, bad ają ry tm życia i obyczajowe osobliwości wielkiego m ia ­ sta. „Fizjologie“ polskie pojaw iają się około rolku 1842. Są to jedn ak przew ażnie u tw o ry drugorzędne, k tó re w naszej litera tu rz e nie odegrały tej roli, co nip. późniejsza nieco Fizjologia Petersburga w rozw oju ro sy j­ skiej „szkoły n a tu ra ln e j“ . Z dradzają one talkże duże pokrew ieństw o z li­ te ra tu rą senisacyjno-m oralistyczną ty p u zaczytyw anych w spółcześnie po­ wieści P au l de Kocka czy naw et Eugeniusza Sue. „Fizjologie“ w arszaw ­ skie przekształcają się czasem w M ałe tajem nice W arszaw y, tropią ślady zbrodni i skandalików , u siłu ją odkryć nie przeczuw ane, nie znane p rze­ ciętnem u obserw atorow i oblicze m iasta.

M ieszkaniec W arszaw y, m niej o b fity w liczb ę społeczną, spogląda w ok oło sieb ie nic n ie w id ząc — bo patrzy za blisk o — patrzy od d zieciń stw a okiem n aw y k n ien ia i zep su ty obczyzną, to, co w idzi, p o r ó w n y w a 12.

— pisze w sw ych W izerunkach społeczeństw a warszaw skiego jeden z b a r­ dziej znanych przedstaw icieli tego rod zaju litera tu ry , Józef Sym eon

Bogucki. W W arszaw ie nie brakło zresztą i „szkiców“ obyczajow ych — pisał je K azim ierz W ładysław W ójcicki, później znalazły one swego przedstaw iciela w A leksandrze N iew iarow skim (Galeria kon ku ren tó w

i k o n k u re n te k ). W ty m o statn im w yp ad ku a u to r znów sięgnął po wzory

w yraźnie satyryczne, zbliżył się do sły n ny ch Ram ot i ram otek W ilkoń- skiego. Istn iały talkże i „tajem nice Lw ow a“ , spisyw ał je Józef D zierz- kowski w K uglarzach czy w późniejszym Salonie i ulicy. Ale najw ięcej z „tajem nic“ * p ew n y ch kręgów społecznych Lwowa, i to najw cześniej, odkrył w łaśnie Leszek w Parafiańszczyźnie. Zwłaszcza rozdział M iłostki

w ielkiego św iata zaw iera wiele z atm osfery i techniki pogoni za sk an -

dalikam i w ielkom iejskim i, ch arak terystyczn ej dla pew nego ty p u „fizjo­ logii“ i „tajem n ic“.

Parafiańszczyzna nie jest powieścią — zastrzegał się Leszek w pole­

m ice z recenzją M ichała Grabowskiego. Ale w ielu czytelników tak ją

12 J. S. B o g u c k i , W i z e r u n k i s p o ł e c z e ń s t w a w a r s z a w s k ie g o . S zkice ob ycza­

(17)

92 m a r i a Żm i g r o d z k a

w łaśnie czytało. Św iadczą o ty m p o stu la ty recenzji w R o k u , k tórej a u to r żąda od Leszka w ielkiego o b razu społeczeństw a, obejm ującego zarys w szystkich zawodów, gru p społecznych, ich w zajem n ych stosunków i pow iązań — odsłonięcia m iędzy in n y m i m atactw handlow ych i finanso­ w ych w ielkiego św iata — ..w yśw iecenia w szelkich stosunków człowie­ czeństw a w dom ow ym i społecznym ży ciu“ 13.

Takie zam ów ienie wobec dalszych tom ów P arafiańszczyzny w ypływ a z ch arak tery sty czny ch upodobań czytelników tej epoki, zafascynow anych zbiorow ym b ohaterem dziew iętnastow iecznej prozy — burżu azyjnym społeczeństw em i zdum iew ającą różnorodnością nie znanych dotąd form i zjaw isk nowoczesnego' życia, nie znany m dotąd m echanizm em rzeczy­ w istości społecznej, którego działanie daw ało się już i w Polsce dotkliw ie odczuć. P ostu laty recenzenta R o k u o d ryw ały w ięc częściowo Parafiań-

szczyzn ę od właściwego jej ciągu tra d y c ji osiem nastow iecznej sa ty ry ,

zm ierzały do jej silniejszego zw iązania z kręg iem zainteresow ań nowo­ czesnej powieści. Toteż nie m ożna książki Borkowskiego rozpatryw ać w o derw aniu od dróg rozw oju pow ieści polskiej pierw szej poł. w. X IX, od niej bowiem w iele cech zaczerpnęła i w pew nym zakresie w płynęła na jej rozwój. N ajw yraźniejsze je d n a k ślady oddziaływ ania zostaw iła w najbliższym sobie g a tu n k u s a ty ry polityczno-obyczajow ej. Jak o bez­ pośrednią k o n ty n uację trad y cji P a rafiańszczyzn y tra k to w a li w spółcześni

P o rtre ty p rzez N ie -V a n -D yk a Jó zefa Szujskiego.

M imo odm iennych punktów obserw acji i aspektów ukazyw anego obrazu rzeczywistości om aw iane t u tra d y c je różnych fo rm gatunkow ych polskiej s a ty ry i prozy n a rra c y jn e j łączył przecież w przew ażającej większości w ypadków podobny zakres tem atyki. Jed n y m z głów nych problem ów polskiej prozy dziew iętnastow iecznej stała się świadom ość rozkładu ary sto k racji feudalnej i jej antynarodow ego oblicza. K lujące się powoli społeczeństwo burżuazy jn e szukało nowej elity, rep rezen tu jącej cenione przez nie now e w artości ideow e i k u ltu ra ln e . P ara fiań szczyzna m ieściła się w długich trad y c ja c h w alki niezaJkończonej przecież i przez

Lalkę Prusa.

D la dem okratycznych pisarzy la t czterdziestych salon arystokratyczn y był synonim em w szelkiego zła w życiu narodu — był tw ierd zą lojalizm u wobec zaborców, zaporą dla p ropagandy patriotycznej, ostoją konserw a­ ty zm u politycznego i społecznego. P rzeciw staw iał się rosnącym w pływ om now ych sił społecznych, u g ru n to w y w ał potęgę k leru , a szerząc k u lt cudzoziem szczyzny stanow ił przeszkodę w rozw oju k u ltu ry narodow ej.

Leszek Borkowski, jeden z d y n astii naszych „czerw onych hrab ió w “, należał wów czas — p arad o k saln e — do n a jb a rd zie j ko nsek w en tn y ch k r y ­

(18)

G A L IC Y J S K A K S IĘ G A SN O B Ö W 93

ty k ó w k u ltu ra ln e j i politycznej hegem onii nie tylko kosm opolitycznej arystok racji, ale i szlachetczyzny. B ył stosunkow o najśm ielszym zw olen­ nikiem b urżu azy jneg o postępu w śród sw ych bardziej rom antyczn ych przyjaciół ideow ych — nie znajdziem y w jego pism ach lęku p rzed „cy­ w ilizacją b ank ieró w “ , „zim ną trzeźw ością“, „m aterializm em now szych czasów “ . Nie znajdziem y jednak rów nież sentym entalnego utożsam ienia „polskości“ z atm osferą dw orku i plebanii pod lipam i, lękliw ego ko n­ serw atyzm u i niechęci wobec w szelkich now inek cyw ilizacyjnych.

Bowiem m łodzi dem okraci zbuntow ani przeciw przyw ilejom a ry sto ­ k racji nienaw idzili n ad e w szystko jej współczesnego dziew iętnastow iecz­ nego oblicza. P ap lający po fran cu sk u h rab ia z cesarskiej łaski, sp rzym ie­ rzony z au striack im urzędnikiem i finansistą, był d la nich. zjaw iskiem odrażającym . P ychę kontuszow ego m agnata skłonni byli n atom iast roz­ grzeszyć przez w zgląd na jego oczyw iste ponoć cnoty obyw atelskie. Leszek tych złudzeń nie dzielił, b y ł zb y t żywo zw iązany z tra d y c ja m i Oświecenia, zbyt silnie na jego k u ltu rz e um ysłow ej zaw ażyły w pły w y racjo nalizm u, zb y t w ielką odrazę żyw ił do rea k c ji katolickiej, p a tro n u ją c e j u nas kulto w i przeszłości. P rzy całej niechęci do salonowego kosm opoli­ tyzm u był jed n ak now oczesnym Europejczykiem i anachronizm y spo­ łeczne i k u ltu ra ln e życia polskiego budziły w n im tyleż gniew u, co ochoty do kpin.

W ąska była jed n ak baza społeczna, na której m ógł się oprzeć B or­ kow ski w swej w alce z ary stok racją. W Parafiańszczyźnie w idzim y k ilk u sojuszników Leszka zabłąkanych w śród parafianów . Ale przecież i ci o sta tn i nie pochodzą w yłącznie z k ręg u galicyjskich „panów i pod- p anków “ — salon parafiański m a sw oich neofitów , zafascynow anych urokiem a ry sto k ra c ji „ludzi now ych“ .

N a rra to r o b serw u je z przekąsem atm osferę przed 'balem:

P iękne, p o m yślałem sobie, są przygotow ania. B an k ierow a się lęka, ażeby ta le n t n ie u b liży ł szkatule, ad w o k a to w a n ie pójdzie, aby się n ie otrzeć o śpie­ w aczk ę, której rodow ód jest ciem ny, a hrabina n ie pójdzie, aby się n ie otrzeć o a d w ok atow ą, p om im o całej jasn ości jej pochodzenia. [1, 1 6 ]14

Oczywiście s a ty ry k w o statecznym ro zrachunku stanie po stro n ie i b an k iero w ej, i adw okatow ej p rzeciw lepiej urodzonym , ale sam r e p r e ­ z e n tu je w salonie jed y n ą grupę, do k tó re j się program ow o p rzy z n a je — tj. „ ta le n ty “ — g ru pę m ieszczańskiej inteligencji przem ieszanej z „od- szczepieńcam i w ielkiego św iata“ , oo „nie stosu ją się do jego w ym agań, nie pełnią jego obowiązków, nie o d b y w ają jego pańszczyzny, nie p rzy j­

14 P a ra fia ń szc z y zn ę cytu ję w ed łu g pierw odruku: t. 1: W rocław 1843; t. 2: Poznań 1849. P rzy cytatach liczba przed przecink iem w sk azu je tom , po p rzecinku — stronę.

(19)

9-1 M A R IA Ż M IG R O D Z K A

m u ją dobrow olnej niewoli, i p rzęk ład ają ludźm i być tylko, niż ludźm i tow arzystw a, w praw dzie nie tajnego, ale próżniaczego i śm ieszącego“ (1, 73). W ym agać zaś od „ ta le n tó w “ rodow odu je st dla L eszka ju ż roszcze­ niem w najw yższym stopniu o b urzającym :

N ie jestże ta le n t sam przez się n a jsz c z y tn ie jsz y m herbem , jak i sama przyroda w y c isn ę ła w p iersiach sw e g o u lubieńca? N ie je stż e on odznaczen iem , ja k ieg o czło w iek czło w iek o w i ani nadać, ani odjąć n ie m oże? [1, 18]

S tąd płynie zapew ne osam otnienie Leszka i jego sojuszników w obli­ czu parafiańskieg o salonu, św iadom ość bezsilności, prow adzenie w alki nie dla w y g ranej, ale w im ię obow iązku m oralnego.

W ystąpienie Leszka w P arctfiańszczyźnie było tak ostre, że odpow ied­ ników jego trzeba byłoby szukać już nie w litera tu rz e , ale w p a m ię tn i­ kach okresu.

W ty m sam ym m niej w ięcej czasie obserw ow ał „służebnictw o świata w ielkiego“ na salonach lw ow skich S ew eryn Łusakow ski. P atrzy ł jednak z zupełnie innej pozycji niż n a rra to r Paraf ia ń szc zy zn y , oglądający salony jako gość — podejrzany, ale to lero w any . Ł usakow ski b ył ogrodnikiem , zatru d n io ny m w służbie arcyksięcia — ówczesnego g u b ern ato ra Galicji. Zdeklasow any szlachcic, nienaw idzący „panów “ , zw iązany z ruchem d e­ m okratycznym „p ro pagandysta“ , d ziałający w śród chłopów , p atrzy ł na parafianów z w iększą jeszcze pogardą i obrzydzeniem . K ondycja oficja­ listy ukazyw ała m u ich bez m aski. O to kap italn a scena konfrontacji m a­ rzeń ubogiego i naiw nego chłopca, przyglądającego się dw orskiem u balow i, z rzeczyw istością lw ow skiego to w arzy stw a:

Te n im fy p rzesu w ające się w o św ietlen iu czarującym , ten taniec, te k o­ b iety o so b liw y w p ły w na m n ie w y w a r ły — taki b olesny, tak n iezrozum iały dla m n ie w tedy, że n ie w ied zia łem , czy m y ślę i czy w id zę naw et. [...] W ystaw cie so b ie chłopaka d w u d ziestoletn iego po n ajstraszn iejszych m ękach życia w pro­ w ad zon ego w ży cie rozkoszy i n a jw y szu k a ń szeg o przepychu, św ia tła i ciepła. P raw da, że oszaleć m ożna lub zgłu p ieć i w isto cie cały ten p ierw szy bal zg łu ­ p iałem . [...]

G dy na drugi bal w n ie śliśm y k w ia ty do salonów , zacząłem uw ażniej w szy st­ k iem u się przypatryw ać. [...]

Gdy zobaczyłem , jak te n im fy p ch a ły się p ra w ie po k arczem nem u do krze­ sła staruszka [tj. arcyk sięcia F erd yn an d a], przy k tórym b ył często m łody K arol M odeński, gdy się tem u p rzyp atrzyłem dobrze i z uw agą, to już na drugim b alu zw ia ła się św ięto ść z tych w y stro jo n y ch , w y w o n io n y ch , w y b ry la n to w a - n ych n im f [...].

Z nad eszłym postem n ad eszła n o w o ść, zaczęły się w pałacu teatra am ator­ sk ie i tu nas użyto do p iln o w a n ia porządku i b ezp ieczeń stw a. Tu dopiero, za k u lisam i artystów , artystek — am atorów , p rzypatrzyłem się lw om i lw icom galicyjsk im , śm ieta n ce ga licy jsk iej [...] n .

(20)

G A L IC Y J S K A K S I Ę G A S N O B Ó W 9 5

Leszek był niew ątpliw ym sojusznikiem galicyjskich Łusakow skich. Nie chodziło oczywiście o m ałą saty sfak cję oficjalisty, gdy w swej pani, h r. Em ilii B aw orow skiej, odnalazł je d n ą z „lw ic“ uw iecznionych w Pa­

raf iańszczyźnie. K siążka Leszka zd zierała polityczny urok z ary stokracji,

negow ała jej rolę histo ry czn ą i p raw o do ak tualnego p rzew odnictw a w życiu n aro d u . Je d n ak ż e nie m ogła przynieść też żadnego now ego ideału społecznego — n a w e t nie dlatego, że byłoby to sprzeczne z p o e ty ­ ką saty ry , lecz przede w szystkim dlatego, że stanow isko polityczne a u to ra było n iew ykry stalizow ane. P oza ogólnikow ą, choć niezm iernie żyw ą, niechęcią do k u ltu ry feu d alizm u — zarów no do a ry sto k ra c ji i jej s ty lu obyczajow ego, jak i do n ien aw istn eg o dem o kratom „ je z u ity z m u “ , uw iecznionego w „w izycie ósm ej“ z to m u 1 — Leszek nie u jaw n ia w Paraf ia ń szczyźn ie innych elem entów swej postaw y ideow o-politycz- nej. Będą ją dopiero form ow ać dośw iadczenia W iosny Ludów .

N egacja społecznej, politycznej i k u ltu ra ln e j roli arystok racji w pu­ blicystycznych p artiach książki Leszka — zwłaszcza w przedm ow ie do tom u 2 — była całkow ita.

T ym czasem uczyła historia i uczy, że św ia t w ie lk i w p row ad zał n a jp ierw - szy cudzoziem szczyznę, najp ierw szy pogardzał ojczystym i rzeczam i, w y śm ie ­ w a ł ojczyste zw yczaje, n ajp ierw szy tr w o n ił na okazałości i zbytki, n ajp ierw szy p ognębiał i n iew o lił, n ajp ierw szy u n ie w in n ia ł rozw iązłość i zepsucie, n a jp ie r w ­ szy przed aw ał się i zdradzał, n a jp ierw szy w zy w a ł pom ocy i op iek i obcych p rzeciw w ła sn y m w spółziom kom , n a jp ierw szy zapom inał o k lęsk ach ojczyzny, n ajp ierw szy o sw a ja ł się i zaprzyjaźniał z ciem iężycielam i narodu, b y w a ł i ba­ w ił się w ich dom ach, n ad sk ak iw ał i p od ch leb iał w rogom , uganiał się za ich zaszczytam i i łaską; jed n ym słow em , n ajp ierw szy ch w y ta ł w szystko, cok ol­ w iek p rzy czy n ić się m ogło do upadku o jczy zn y i zep su cia w sp ó łzio m k ó w . [2, IV]

P arafiańszczyzna nie m ogła jed n ak w ówczesnych w arun kach stać się

w szech stron ną k ry ty k ą politycznej i społecznej roli a ry sto k ra c ji w ży­ ciu społeczeństw a galicyjskiego. W zględy cenzuralne spow odow ały na przykład, że Leszek spraw ę serw ilizm u wdbec zaborcy mógł poruszyć ty lk o w sposób zaw oalow any, i to rozbijając swój wyw ód n a dw a od­ dzielne frag m en ty drukow ane w ró żnych tom ach (Pańszczyzna w ielkiego

świata w tom ie 1 i Slużebnictw o św iata wielkiego, czyli arystokracja parafiańska w tom ie 2). Leszek w ykazał niew ątpliw ie i tak bardzo w iele

odwagi robiąc aluzję do „Pana m ojego“ — arcyksięcia F erd y n an d a H abs­ burga d ’Este, gu b ern ato ra G alicji w latach 1830— 1846, w prow adzając in try g i m iłosne związane z jego dw orem , ukazując jego urzędników — Obcego, B ucefała — p rzedrw iw ając niem iłosiernie am atorski te a tr w iel­ kiego św iata przygotow yw any d la jego zabaw y. Nie znajdziem y przecież w ówczesnej lite ra tu rz e rów nie bezkom prom isow ych przykładów w ciąg­ nięcia w zakres sa ty ry najw yższych rep rezen tan tó w w ładzy zaborczej

(21)

96 M A R IA Ż M IG R O D Z K A

w ujarzm ionym k raju , ośm ieszenia postaci zw iązanych bezpośrednio ze „św iętą w A ustrii osobą cesarza“ .

Ja k k o lw ie k in w ek ty w y cytow anego tu fra g m e n tu w stę p u pozw alają się dom yśleć zam iaru w szechstronnej demaslkacji „wyższego to w arzy ­ s tw a “ jako gru p y szkodliw ej dla in teresó w naro du , to rea liz a c ja prze­ su n ę ła akcent n a stro n ę k ry ty k i 'przede w szy stk im obyczajow ej. Zgodnie z trad y cją, oskarżony został przede w szystkim salon i jego bohaterow ie, a zwłaszcza bohaterki, u k azan e n aw et o strzej i zjadliw iej niż bezbarw ni i m ało zindyw idualizow ani m ężow ie salonu.

Ten sw oisty mizogimizm w ypom inała n a w e t Leszkowi 'krytyka demo­ k ratyczn a, program ow o b ro n iąca społecznej pozycji kobiety. Leszek w skazyw ał jed n a k nie bez racji, że to w a rz y sk a w szechw ładza lwic salonow ych uw arunkow ana b y ła degreng oladą ary sto k ra c ji lw ow skiej tego okresu, przed k tó rą n ie o tw orzyły się jeszcze m ożliwości szerszej „działalności publicznej“ . Życie galicyjskiego to w arzystw a istotnie k o n ­ centrow ało się w salonie, gdzie znaw czynie dobrego tonu spraw ow ały ty ra ń sk i „rząd d u sz“ , celebrując ob rzęd y prow incjonalnego snobizm u.

Paraf iańszczyzna jest bow iem 'polską „Księgą snobów “ i tak a treść

przede w szystkim zaw iera się dla L eszka w kąśliw y m pojęciu parafiań - stw a:

Zrzekać się przyrodzonych p rzy m io tó w dla w id z im isię drugich lub dla zw yczaju, a przybierać obce, nieraz is to c ie naszej n ie w ła ś c iw e i n iesto so w n e, oto jest parafian izm p raw d ziw y. [1, 4]

Leszek razi snobów szczególnie zjadliw ie, neguje ich d um ę i ra c ję istn ien ia społecznego — w iarę w e w łasną „w ielkośw iatow ość“ i 'poczucie wyższości k u ltu raln o -o b y czajo w ej. N iew ątpliw ie dużo złośliwości tkw iło w przew rotnej koncepcji sa ty ry , k tó ra rzad k o nudziła 'politycznym i m o­ rałam i, a za to zachw yconym sobą lw om i lwicom salonow ym zarzucała parafiaństw o, zacofanie, „m ałpiarstw o to w arzy stw w yższych“ , pasożyt­ niczym feudałom uzm ysław iała ciężary „pańszczyzny w ielkiego św ia ta “ , a za przyrodzoną cechę a ry sto k ra ty zm u uw ażała „służeibnictwo“.

Ale też ten k ieru n e k a ta k u pociągnął za sobą konieczność w yboru pocisków lżejszego kalibru. Może ty lk o rozdział Pobożność w ielkiego

św iata a ta k u je w pro st pow ażny p roblem społeczny. Poza ty m naw et ta k

k a p ita ln a spraw a, jak rola języka narodow ego w nauczaniu i życiu k u l­ tu ra ln y m została u k ry ta w rozdziale Szczerość w ielkiego świata. G łów nie jed n ak m ówi się o głupstew kach, „służebnictw ie“ i m iłostkach p a ra fia ń - skiego salonu. Te dw a o sta tn ie te m a ty zostały 'podjęte d w u k rotn ie w 1 i w 2 tom ie saty ry , a św ięty zapał, z jak im Leszek w alczy przeciw ., dam skim dekoltom , obniża n iew ątpliw ie pow agę in n y ch wyw odów m o­ ralisty .

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Zadanie 3 (50 pkt) Istnieje ciekawy i do±¢ nieintuicyjny trik, który praktycznie za darmo pozwala nieco podnie±¢ graniczny QBER poni»ej którego mo»na uzna¢ protokóª za

Attiya, An integral operator associated with the Hurwitz- Lerch Zeta function and differential subordination, Integral

1 punkt – wyznaczenie liczby popękanych jajek (12) Uwaga: Jeżeli zostaną zastosowane poprawne metody rozwiązania, ale uczeń popełni błędy rachunkowe, to otrzymuje 2

[r]

nalenia praktyki w oparciu o otrzymane wyniki. Przykładem badania w działaniu jest ewaluacja wewnętrzna, która może też być też wspólną ewaluacją wewnętrzną.

Ka»dy punkt pªaszczyzny pomalowano na jeden z czterech kolorów: »óªty, czerwony, zielony oraz niebieski.. Ka»dy kolor

Egzamin maturalny z nowego języka obcego nowożytnego, języka mniejszości narodowej oraz języka mniejszości etnicznej i języka regionalnego jako przedmiotu dodatkowego może