• Nie Znaleziono Wyników

Dyskusja prasowa nad koncepcją inteligencji polskiej J. Chałasińskiego w latach 1946-1948

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dyskusja prasowa nad koncepcją inteligencji polskiej J. Chałasińskiego w latach 1946-1948"

Copied!
32
0
0

Pełen tekst

(1)

Lewandowski, Czesław

Dyskusja prasowa nad koncepcją

inteligencji polskiej J. Chałasińskiego

w latach 1946-1948

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 29/3-4, 71-101

(2)

CZESŁAW LEW A N D O W SK I (W rocław )

DYSKUSJA PRASOWA NAD KONCEPCJĄ INTELIGENCJI PO LSK IEJ J. CHAŁASlNSKIEGO W LATACH 1946— 1948

Wzmożone zainteresowanie lewicowej prasy codziennej i tygodnio­ w ej zagadnieniem inteligencji w pierwszych latach Polski Ludowej miało kilka przyczyn. Pierw sza i najprostsza z nich sprowadzała się do pytania o powody niechęci, a naw et wrogości, żywionej przez spore odłamy ludzi wykształconych wobec rzeczywistości politycznej kraju. Było to zjawisko dla lewicy u władzy bardzo niekorzystne, jeśli nie groźne, dlatego próbowała ona szukać właściwej odpowiedzi, umożliwiającej diagnozę, która by stała się podstawą posunięć minim alizujących jego niebezpieczeństwo.

Inną przyczyną była potrzeba przeprowadzenia rozrachunku z prze­ szłością kultu ralną i świadomościową Polaków, którą uosabiała in teli­ gencja i która nadal ciążyła na postawach współczesnych. Jeszcze inną przyczyną była chęć pozyskania tej w arstw y dla w ykonania ogromu zadań, jakie stanęły przed zniszczonym krajem . Istniała więc pilna ko­ nieczność pogłębionego rozpoznania, czym jest w istocie ta grupa spo­ łeczna, ustalenia jej rodowodu społecznego, miejsca i roli w nowej rze­ czywistości ustrojow ej. Zadaniu tem u nie mogły sprostać sporadycznie pojawiające się artyk uły mniej znanych publicystów w robotniczej p ra­ sie codziennej. Dlatego podjęli je Stefan Żółkiewski i Józef Chałasiński, ludzie w środowisku lewicowym uznani i z pew nym dorobkiem, pierw ­ szy — publicystycznym , drugi — naukowym i publicystycznym . Obaj w ystąpili na łamach m arksistowskiej „Kuźnicy”. S. Żółkiewski arty k u ­ łem Próba diagnozy w grudniu 1945, J. Chałasiński dwoma tekstam i na początku 1946 r. Jeden był artykułem we wspom nianej „Kuźnicy”, drugi niewielką książką o charakterze eseju 1. Obie prace Chałasińskiego po­

1 J. C h a ł a s i ń s k i , I n t e li g e n c ja w ś w i e t l e s w e j g en ea lo g ii sp o łeczn ej, „K uź­ n ic a ”, 1946, n r 4; t e n ż e , S p o łe c z n a gen ealogia in t e li g e n c ji p o ls k ie j , W arszaw a 1946. A r ty k u ł zam ieszczon y w „K u źn icy” b y ł p oszerzon ym tek stem p rzem ó w ien ia in a u ­ g u racyjn ego, k tórym J. C h a ła siń sk i o tw ie r a ł rok a k a d em ick i w U n iw e r sy te c ie Ł ódzkim . Oba te k sty — arty k u ł i k siążka sta n o w iły fra g m en t w ię k sz e j całości, n a p isa n ej podczas ok u p acji i n igd y n ie o p u b lik o w a n ej. O calałe resztk i tej p racy z n a la zły się w jed n y m z ostatn ich ro czn ik ó w k w a rta ln ik a „K ultura i S p o łe c z e ń

(3)

-72 C Z E S Ł A W L E W A N D O W S K I

święcone społecznemu rodowodowi inteligencji polskiej uzyskały duży rozgłos i właściwie zainicjowały poważną dyskusję, o której napiszemy szczegółowiej nieco dalej. Chałasiński, socjolog znany z w ydanej w 1938 r. fundam entalnej pracy Młode pokolenie chłopów polskich, nie k ry ł swoich sym patii lewicowych od lat. W 1946 r. okazał się jednym z niewielu ludzi nauki, którzy poparli nowy porządek społeczny, choć nie bez za­ strzeżeń, całą siłą swego auto rytetu i talentu. Owe zastrzeżenia doty­ czyły spraw nie tak błahych, skoro Chałasiński od samego początku dystansował się od marksistowskiego interpretow ania sytuacji historycz­ nej Polski, w p aru jednak zgodny był z partiam i rządzącymi. Jedną z nich była krytyczna ocena biernej postaw y polskiej inteligencji.

Prow okująca intelektualnie treść w ystąpienia Chałasińskiego wywo­ łała w opisywanym środowisku słowa zgorszenia i oburzenia. W akade­ mickiej części tego środowiska, głęboko dotkniętego napastliw ym tonem dowodzenia, odezwały się głosy, czy nie jest to przejaw „oportunistycz- nego przystosowania się autora do wym agań chw ili” *. Niezależnie jed­ nak od tych zrozum iałych reakcji, arty k u ł i książka Chałasińskiego wywołały poważną dyskusję, która owładnęła bez m ała całą prasę pol­ ską. W pierw szym okresie polem, na którym się ona toczyła, były łam y „Kuźnicy”; z czasem przeniosła się do wszystkich ważniejszych czaso­ pism i periodyków społeczno-kulturalnych, nie omijając — rzecz jasna — prasy katolickiej.

W ystąpieniu Chałasińskiego przyświecały dwa wzajemnie w arunku­ jące się cele. W związku z akceptacją przez niego zarysow anej wyżej· sytuacji możemy je nazwać: praktycznym i naukowym. W tym pierw ­ szym chodziło m u o spowodowanie zm iany postaw y politycznej inteli­ gencji, która rozgoryczona międzynarodówymi decyzjami Ja łty i Pocz­ damu oraz poruszona tragedią pow stania warszawskiego, zam knęła się w sobie i niechętnie reagow ała na apele rządzącej lewicy. W ty m dru ­ gim chodziło o przedstawienie naukowej, socjologicznej teorii inteligen­ cji polskiej, która byłaby próbą krytycznego (w realizacji okazało się,. że demaskatorskiego) spojrzenia na zmitologizowaną jej samowiedzę, co na lewicy praktykow ało się już od dawna. Tak więc tw orzenie naukow ej teorii było w założeniu Chałasińskiego zabiegiem oczyszczenia tej samo- wiedzy z nierealistycznych wyobrażeń i staroświeckich przekonań, któ­ re — jak się mówiło na lewicy — zadomowiły się w niej jeszcze w XIX w. Związek celu naukowego z praktycznym miał polegać na tym, że naukow a teoria przynosząc ze sobą zobiektywizowany opis i krytycz­ ną analizę oddziaływać miała na postawę inteligencji demistyfikująco.

stw o ”. Zob. J. C h a ł a s i ń s k i [J. S t r ó ż y k ] , C h ło p i i p a n o w ie . Inteligencja· a p r o b l e m c h ło p s k i w k u l t u r z e p o ls k ie j , „K ultura i S p o łe c z e ń stw o ”, 1984, n r 4„

2 A . K ł o s k o w s k a , S ocjologia „in e x t r e m i s ”, „K ultura i S p o łe c z e ń stw o ”, 1984, n r 4, s. 42.

(4)

i kreująco zarazem. Po zburzeniu iluzji i przestarzałych schematów myślowych stałaby się bodźcem i propozycją równocześnie procesu prze­ budowy samowiedzy inteligenckiej. W ten sposób stworzone zostałyby" w arunki intelektualne nowego widzenia miejsca i roli inteligencji w ży­ ciu społecznym kraju. Nie ulega wątpliwości, że tak zrozumianemu przed­ sięwzięciu Chałasińskiego patronow ał Stanisław Brzozowski, na którego' zresztą autor Społecznej genealogii powoływał się w ielokrotnie i chętnie.

W pierwszej fazie dyskusji prócz inicjatora głos zabrało jeszcze sześ­ ciu uczestników, wśród których znaleźli się ludzie nauki: Stefan K ienie­ wicz, Kazimierz Włodzimierz Zawodziński, Olgierd Górka, zawodowi pu­ blicyści: Stefan Kisielewski i pisujący pod pseudonim em S pectatora Andrzej S taw ar oraz działacze polityczni wysokiego szczebla obu partii robotniczych — A leksander Litw in i Teofil Wojeński. Ten pierw szy należał do PPR, drugi do PPS. Sam inicjator dyskusji wypowiadał się polemicznie dw ukrotnie s. Dyskusji prasowej nadaw ali ton od początku aż po jej kres ludzie lewicy.

D ruga faza dyskusji nastała po przeniesieniu się jej w 1947 r. n a łam y innych czasopism, także poza k raj — na emigrację, wówczas też: okazało się, że przerodziła się ona z dyskusji nad stanowiskiem Chała­ sińskiego w dyskusję nad problem em polskiej inteligencji. W „Kuźnicy”1 naw iązywały do niej jeszcze okazjonalnie publikacje S. Żółkiewskiego- i Jana K otta poświęcone w arunkom przem ian k u ltu ry p o lsk ie j4. Sądząc po „Kuźnicy”, wydawało się, że dyskusja zamiera, a tymczasem doszło jedynie do osłabienia jej tętna. Publicyści nowych środowisk, nie zabie­ rający dotychczas głosu, wnieśli do niej inne, m niej znane elem enty lub decydowali się przenieść p un kt widzenia oraz metodę Chałasińskiego do opisu pominiętych dotąd kategorii inteligencji. Uczynił tak redaktor tygodnika Stronnictw a Ludowego Jan Aleksander Król, który w piśmie „Wieś” omówił w dwóch artykułach proces formowania się inteligencji pochodzenia chłopskiego. Ponownie na tem at inteligencji w perspekty­ wie ogólnej wypowiedział się w tym piśmie S. Ż ółkiew skis.

8 K. W. Z a w o d z i ń s k i , W s p r a w i e genealo gii in t e li g e n c ji p o l s k i e j , „K uź­ n ic a ”, 1946, nr 12; A . L i t w i n , O s p o ł e c z n e j gen ealogii in t e li g e n c ji p o ls k ie j, tam że, nr 14; S p e c t a t o r [A. S t a w a r ] , S p ó r o inteligencją , tam że, nr 20; J. C h a ł a ­ s i ń s k i , Socjologia i h is to ria in te li g e n c ji p o ls k ie j, tam że, nr 21; K. W. Z a w o ­ d z i ń s k i , S ocjo lo g icz n a t y p i z a c j a a r z e c z y w i s t y s k ł a d in te li g e n c ji p o ls k ie j , tam że, nr 29; O. G ó r k a , O n o w e m o m e n t y dla gen ealogii p o l s k i e j in telig en cji, tam że, nr 30 i 31; T. W o j e ń s k i , G e n e z a p o g lą d u na ś w i a t n a s z e j in te lig e n c ji, tam że, nr 43; S. K i e n i e w i c z , R o d o w ó d in t e li g e n c ji p o ls k ie j , „T ygod n ik P o w s z e c h n y ”, 1946, n r 15; S. K i s i e l e w s k i , I n telig en cja , „T ygodnik W a rsza w sk i”, 1946, nr 20. 4 S. Ż ó ł k i e w s k i , D w i e m o b i li z a c j e , „K u źn ica”, 1947, nr 30; J. K o t t , G o r z ­ kie o brachunki, tam że, nr 31 i 32.

6 J. A. K r ó l , R o d o w ó d in t e li g e n c ji c h ło p s k ie j, „W ieś”, 1947, nr 25; t e n ż e , In teligen ckie g e t t o c h ło p s k ie , tam że, nr 27 i 28; S. Ż ó ł k i e w s k i , O b e c n a s y t u a c j a in te lig e n c ji p o ls k ie j , tam że.

(5)

74 C Z E S Ł A W L E W A N D O W S K I

Zupełnie now y w ątek wprowadziła do dyskusji M aria Ossowska, któ­ ra spojrzała na spraw ę porównawczo, oceniając inteligencję na tle zbli­ żonych społecznie grup krajów zachodniej Europy. W tym sam ym n u ­ merze „Myśli W spółczesnej”, która udzieliła miejsca M. Ossowskiej, po­ jaw iła się kolejna — czw arta wypowiedź Chałasińskiego. Tym razem nie polemizował on z k rytykam i swego stanowiska, nadal jednak — choć w o wiele skrom niejszym zakresie — dokonywał osądu inteligencji polskiej, głównie jej liberalnego o d ła m u 6.

Echa dyskusji krajow ej dotarły do skupisk polonijnych na emigracji; dało się to zaobserwować po zbiorze felietonów Melchiora Wańkowicza

K undlizm , w ydanym w 1947 r. W zrost zainteresow ania tem atem sprawił,

że In sy tu t Literacki w Rzymie zdecydował się wydać rozpraw kę Cha­ łasińskiego we w łasnym zakresie. Pod tytułem Przeszłość i przyszłość

inteligencji polskiej wyszła ona w ty m ; sam ym roku wespół z krytycznym

wobec niej tekstem J. Ulatowskiego zatytułow anym Problem widziany

z drugiej s tr o n y 7. Rzeczą sym ptom atyczną jest, że Wańkowicz — czło­

wiek zupełnie odmiennych zapatryw ań ideowych niż Chałasiński — do­ szedł do tych samych wniosków co do schorzeń polskiego myślenia po­ litycznego, odziedziczonego w spadku po kulturze szlacheckiej. Takie same zresztą przyświecały mu intencje wydawnicze. Zbiorek felietonów, które drukow ał w pierw w prasie wojskowej przed bitw ą pod Monte Cassino, opublikował z myślą o konieczności przeprowadzenia rew izji poglądu Polaków na siebie samych. Rewizja ta objąć miała, co zrozu­ m iałe, przede w szystkim twórców i nosicieli k u ltu ry umysłowej, tzn. inteligencję. Głos Ulatowskiego z kolei, mocno krytyczny, w sposób uar- gum entow any atakował i samo w ystąpienie Chałasińskiego, i tezy jego książki. Ulatowski wychodził z powszechnego na em igracji założenia, iż Polska po 1945 r. jest krajem niesuw erennym , dlatego odrzucał jakie­ kolwiek propozycje jego modernizacji, które m istyfikow ały właściwą hie­ rarch ię celów narodowych. Nie sprzeciwiał się krytyce polskich w ad i poszukiwaniu sposobów ich eliminacji, ale nim znajdzie się na to r e ­ ceptę w postaci rew olucyjnej modernizacji k u ltu ry i świadomości cho­ ciażby, w pierw trzeba stworzyć — jego zdaniem — w arunki pow rotu Polski do stanu normalności, - tzn. przywrócić jej wolność i samodziel­ ność.

® M. O s s o w s k a , I n t e li g e n t p o l s k i na tle g r u p y t o w a r z y s k i e j E u r o p y Z a ­ cho d n iej, „M yśl W sp ółczesn a”, 1947, nr 5; J. C h a ł a s i ń s k i , Z a g a d n ien ie h is to ­ r y c z n o -s o c j o lo g ic z n e s a m o w i e d z y in t e li g e n c ji p o ls k ie j , tam że.

7 M. W a ń k o w i c z , K u n d l i z m , R zym — L on d yn 1947; J. C h a ł a s i ń s k i , J. U l a t o w s k i , P rz e s z ło ś ć i p r z y s z ł o ś ć i n t e li g e n c ji p o ls k ie j , R zym 1947; M. Ś w i ę ­ c i c k i , S ą d i p r ó b a w y r o k u na in te li g e n c ję pols ką, „ D zien n ik P o lsk i i D zien n ik Ż ołn ierza”, 1947, nr 88; M. K u k i e l , J. C h a ła siń sk ie g o „ Społe czna genealo gia i n t e ­ li g e n c ji p o l s k i e j ” [recenzja], T ek i H istoryczne, L on d yn 1948, nr 1; J o r d a n , S p o ­ łe c z n a f u n k c j a in telig en cji, „ K u ltu ra”, P a ry ż 1948, n r 7.

(6)

W k raju tym czasem po w yborach do Sejm u Ustawodawczego zagad­ nienie inteligencji staw ało się jedną ze spraw do załatw ienia w ram ach

ogłoszonego przez PPR przyspieszenia ideologicznego i kulturalnego. W tym sensie polityczne wypowiedzi, jakie się wówczas pojawiały w p ra ­ sie obu p artii robotniczych, przybierały postać dyrektyw politycznych albo deklaracji. Mam tu na m yśli m.in. w ystąpienie Jak u b a Berm ana oraz polemiczne wobec siebie arty ku ły poświęcone postaci S. Brzozow­ skiego jako ideologa inteligencji polskiej, zamieszczone w pepeesowskiej „W iedzy i Życiu” oraz pepeerowskich „Nowych Drogach” 8. Wpływowy członek kierow nictw a PPR oznajmiał, że właśnie praca z inteligencją będzie charakteryzow ać, w ram ach rozpoczynającej się ofensywy ideolo­ gicznej, okres stabilizacji politycznej po sukcesie wyborczym; w stylu W ładysława Gomułki z obrad I Zjazdu PPR deklarował wobec niej po­ zytyw ny stosunek kierow nictw a swej partii i władzy państwowej. Na­ leży przypomnieć, że sprowokowany reakcją sali obrad na przemówienie Władysława Bieńkowskiego W. Gomułka potępił nastroje antyinteligenc- kie wśród delegatów. Po Gomułce i Bermanie w podobnym stylu — zwalczania nastrojów antyinteligenckich w aparacie władzy — wypowie się jeszcze w 1948 r. kierow nik jednego z wydziałów КС PPR F ra n ­ ciszek B linow ski9. Waga polemiki o spuściznę ideową S. Brzozowskiego polegała na tym , że spór dotyczył centralnego zagadnienia dyskusji, a mianowicie rodowodu oraz charakteru ideowego samowiedzy społecz­ nej inteligencji, a także jej roli w stru k tu rze świadomości narodowej Polaków. Niezwykłość polemiki brała się natom iast stąd, że toczyły ją ze sobą periodyki dwóch partii robotniczych, sposobiących się do zjed­ noczenia. W 1948 r. zupełnie już na zakończenie, gdyż dyskusja zamie­ r a ła pod ciśnieniem ważniejszych spraw w życiu kraju, pojawił się —

pozornie bez związku — głos prof. Zygm unta Mysłakowskiego, który samym tytułem daw ał dobrą charakterystykę stadium sporu o inteli­ gencję 10.

W ymienione publikacje, których cele naukowe przeplatały się z pro­ pagandowymi, tw orzyły główny n u rt dyskusji. Nie mniej ważny z punk­ tu widzenia zadań przew artościowania tradycyjnych poglądów społe czeństwa był n u rt drugoplanowy, w ystępujący na poboczu tego pierw

8 J. B e r m a n , Z a g a d n ie n ie p r a c y p a r t y j n e j w ś r ó d in te lig e n c ji, „N ow e D ro g i”, 1947, n r 2; P . H o f f m a n , L e g e n d a S t a n i s ł a w a B r z o z o w s k ie g o , tam że; L. F r y d e , S ta n i s ł a w B r z o z o w s k i ja k o id e o lo g i n t e li g e n c ji p o ls k ie j , „W iedza i Ż y c ie ”, 1947, nr 7/8. A r ty k u ł F ryd ego n a p isa n y został przed w y b u ch em II w o jn y św ia to w e j, jego autor w m o m en cie p u b lik a cji już n ie żył. N ie in sp iro w a n y ok oliczn ościam i p o w o jen n ej d y sk u sji, m ógł jed n a k u chodzić za te k st na czasie.

0 F. B l i n o w s k i , O w ł a ś c i w y s t o s u n e k do in t e li g e n c ji p r a c u j ą c e j, „G łos L u d u ”, 1948, nr 303.

10 Z. M y s ł а к o w s к i, D roga in t e li g e n ta p o ls k ie g o d o s o c ja lizm u , „K uźnica”,

(7)

76 C Z E S Ł A W L E W A N D O W S K I

szego. Składały się nań różnego rodzaju obserwacje zmian w kulturze· lub kom entarze do nich, podejmowane przez prasę codzienną, zwłaszcza prasę p artii bloku demokratycznego. Przykładem niech będą publikacje „Głosu Ludu” lub „Robotnika” na tem at pilnie śledzonego procesu demo­ kratyzow ania się oświaty polskiej.

Dyskusja, którą relacjonujem y, m iała rzecz jasna swoich naukowych, kom entatorów , jakkolwiek ich liczba nie jest im ponująca. Dodajmy, że w zestawie przyczynków i omówień pojaw iały się głównie kom entarze do w ystąpienia Chałasińskiego, dyskusja nie zainteresow ała jeszcze po­ w ażniej środowiska naukowego. Do dzisiaj nie doczekała się w yczerpu­ jącej charakterystyki. Chronologicznie pierw szym było omówienie Re­ n aty Szwarc, zamieszczone już w 1947 r. w redagow anym przez J. Cha­ łasińskiego „Przeglądzie Socjologicznym”11. Była to właściwie k ró tk a notatka inform acyjna o zjawisku, które jeszcze trwało. Oba fak ty — miejsce i czas publikacji nie pozostały zapewne bez wpływu na w y­ jątkow ą wstrzemięźliwość autorki w ocenach. Nie wyszła ona w zasa­ dzie poza ogólną prezentację głównych w ątków dyskusji, pierw szeństw o dając — ze zrozum iałych względów — wywodom Chałasińskiego. Ta mocno zwięzła relacja przyjęła postać kronikarskiego zapisu.

Drugim kom entatorem dyskusji była, historyk z zawodu, J. Leskie- wiczowa, która poświęciła jej — już po roku 1956 — obszerny fragm ent swej źródłowej pracy o w arszawskiej inteligencji po pow staniu stycz­ niowym. W części dotyczącej zagadnień metodologicznych tego studium dyskusja jaw iła się jako jedno z ciekawszych doświadczeń ujm ow ania problem u przez naukę uw ikłaną w politykę. Studiując jej przebieg, Leskiewiczowa starała się ustalić zakres problem ów interesujących uczestników spoili oraz dokonać w stępnej, przynajm niej, analizy nie­ których opinii i ocen, które wówczas zostały wypowiedziane. Podzieliła krytycyzm większości historyków wyrażony wobec tez w ystąpienia Cha­ łasińskiego. Uznała za trafn ą sugestię, iż w oparciu o tak jednostronny m ateriał źródłowy, jaki on zgromadził, należało być m niej kategorycz­ nym przy form ułow aniu wniosków. Szerszej polemiki ze stanowiskiem Chałasińskiego i w spierającym i go głosami w dyskusji jednak nie pod­ jęła. Dla takiego przedsięwzięcia nieodzowne były, jej zdaniem, źródłowe badania historyczne, do których należała m.in. jej praca. W jednym punkcie zgłosiła wątpliwość — w sprawie pojęcia inteligencji. N ato­ m iast chyba trochę niesprawiedliwie oceniła wartość poznawczą głosów w dyskusji, uznając ich poziom m erytoryczny za bardzo niski. P raw d ą

11 R. S z w a r c , D y s k u s j a na t e m a t in t e li g e n c ji p o ls k ie j , „P rzegląd S o cjo lo g icz­ n y ”, t. IX:1947; J. S z c z e p a ń s k i , I n t e li g e n c ja i s p o ł e c z e ń s t w o , W arszaw a 1958; A. Z a j ą c z k o w s k i , Z d z i e j ó w in t e li g e n c ji p o ls k ie j . S t u d i a h is to r y c z n o - s o c j o ­ logiczne, W rocław 1962; A . B o r u c k i , K a r i e r y z a w o d o w e i p o s t a w y s p o łe c zn e i n t e li g e n c ji w P R L 1945— 1959, W rocław 1962.

(8)

jest, że subiektywizm zbyt często daw ał znać o sobie, obniżając naukow y w alor wypowiedzi, ale tak dzieje się niem al w każdej dyskusji. Zgoda tylko co do skrajnych wypowiedzi, których nie było znów tak wiele; oczywiście m am y n a myśli wypowiedzi ludzi nauki, a nie polityki. O nich n apisała autorka cytowanej pracy, że przedstawione „w czasie dyskusji poglądy były raczej w yrazem społeczno-politycznej postaw y badacza л іг w ynikiem badań naukow ych” 12.

Widoczna w spojrzeniu Leskiewiczowej dezaprobata dla przebiegu i rezultatów dyskusji płynęła niew ątpliw ie nie tylko z b raku pozytyw ­

nych argum entów naukowych, którym i mogłaby ją wesprzeć. Skłonna była ona raczej szukać argum entu krytycznego, gdyż samo ujęcie te­ m atu przez Chałasińskiego wkraczało na teren historii i prowokowało do krytycyzm u z racji budow ania wniosków w oparciu o nader skrom ną bazę źródłową. Tym torem zdawał się podążać następny kom entator dyskusji i w ystąpienia Chałasińskiego, również historyk, J. Żarnowski. W swych wnikliwych pracach historycznych o społeczeństwie D rugiej Rzeczypospolitej wspominał on parokrotnie zarówno o książce, jak i o dyskusji. Do w ystąpienia Chałasińskiego odniósł się z uwagą, przyznał trafno ść wielu jego tezom, do niektórych zgłosił zastrzeżenia, a z jeszcze innym i polemizował. W ty m ostatnim punkcie kontynuow ał jak gdyby wątpliwości Leskiew iczow ej13.

W jeszcze wyższym stopniu niż historycy zdystansowała się wobec dyskusji socjolog A. Kłoskowska, która całą uwagę skupiła n a Społecz­

n e j genealogii. W jej zwięzłej in terp retacji dało się zaobserwować inne,

nowe zjawisko — większą wstrzemięźliwość przy form ułow aniu zastrze­ żeń i wątpliwości. S trona źródłowa Społecznej genealogii nie wzbudziła je j zastrzeżeń, starała się natom iast pokazać intelektualne uw arunkow a­ nia jej tez w biografii naukow ej autora. O dnajdyw ała w niej ponadto, mimo polemiczną formę publikacji, oryginalną koncepcję inteligencji polskiej, głęboko osadzoną w historii naszej myśli społecznejlł.

Prezentow ana niżej koncepcja inteligencji odtworzona będzie głównie w oparciu o rozpraw ę Społeczna genealogia inteligencji polskiej, ale po­

mocniczo w ykorzystyw ane będą wszystkie publicystyczne w ystąpienia J. Chałasińskiego n a te tem aty do 1948 r. Ze względu na form ułę tem atu arty k u łu sięgać będziemy również do polemicznych głosów w dyskusji, zwłaszcza do tych, które w płynęły na jego ostateczne stanowisko, skła­

18 J. L e s k i e w i c z o w a , W a r s z a w a i j e j in t e li g e n c ja p o p o w s t a n i u s t y c z ­ n i o w y m 1867— 1870, W arszaw a 1961. 18 J. Ż a r n o w s k i , S t r u k t u r a sp o łe c zn a in t e li g e n c ji w P o lsc e 1918— 1939, W ar­ sza w a 1964; t e n ż e , S p o ł e c z e ń s t w o D r u g ie j R z e c z y p o s p o l i t e j 1918— 1939, W arsza­ w a 1973. 14 A . K ł o s k o w s k a , I n t e li g e n c ja i j e j k u lt u r a u m y s ł o w a . S p o ł e c z e ń s t w o i socjologia. K s i ę g a p o ś w ię c o n a P r o f e s o r o w i J. S z c z e p a ń s k ie m u , W rocław 1985; por. tak że t e j ż e , S ocjologia „in e x t r e m i s ”.

(9)

78 C Z E S Ł A W L E W A N D O W S K I

niając do korekty pierwotnego ujęcia zagadnień szczegółowych. W yjątek uczynimy dla zapisków pam iętnikarskich S. Ossowskiego z 1944 r. — przyjaciela Chałasińskiego i towarzysza niedoli czasów o k u p acji15. Jak się okazuje, Ossowski był pierwszym recenzentem nie znanej nam książ­ ki, którą Chałasiński' napisał podczas okupacji, a następnie jej fragm ent zamieścił w Społecznej genealogii. Prawdopodobnie w tej w ersji, w ja­ kiej dzisiaj studiujem y jego zapiski o tam tej zaginionej książce, nie były one jej autorow i znane. Choć nie da się i takiej ew entualności w yklu­ czyć. Być może Ossowski podzielił się z nim częścią swych spostrzeżeń, nim u trw alił je na piśmie. Zreferujem y je w stosownym m iejscu ze względu na ich uderzającą trafność, zgodną z późniejszymi uwagami niektórych uczestników dyskusji w 1946 i 1947 r. Podstaw ą analizy będzie tekst Społecznej genealogii, zamieszczony w w ydawnictwie Prze­

szłość i przyszłość inteligencji polskiej z 1958 r.16 Nie było to wznowienie

książki o tym sam ym tytule, opublikowanej w 1947 r. na emigracji. Za­ brakło w niej tekstu J. Ulatowskiego, natom iast w zamian znalazły się trzy nowe artyk uły J. Chałasińskiego.

SZLA C H EC K I RODOW ÓD IN TELIG EN C JI

Powstanie inteligencji polskiej wiązał J. Chałasiński z nienaturalnym biegiem dziewiętnastowiecznej historii narodu polskiego, który w yzna­ czały, jak powszechnie wiadomo, niedorozwój gospodarczy kraju, ciążenie starej, postfeudalnej stru k tu ry społecznej oraz brak w łasnej organizacji państwowej. Niski stopień rozwoju k raju w ywołany tym i zaburzeniami, a przede wszystkim niedorozwój kapitalistycznych stosunków produkcji, wielokrotnie przez Chałasińskiego akcentowany, sprawiły, że ówczesne przem iany społeczne zrodziły nową w arstw ę — inteligencję, która ja­ wiła mu się jako „uboczny pro dukt” tego niedorozwoju, w szerszym ujęciu zaś jako „produkt polskiej niedojrzałości cyw ilizacyjnej” 17. No­ woczesne zachodnioeuropejskie społeczeństwa nie znały takiej w arstw y, ponieważ rew olucja techniczno-przemysłowa, którą przyniósł kapitalizm, zlikwidowała w arunki utrzym yw ania się stanow ej k u ltu ry i stru k tu ry społecznej. Natom iast brak tej rew olucji w Polsce zachował „przeżyt­ kowe stanow o-arystokratyczne tradycje”, które dały podstawę wyło­ nieniu się inteligencji. W arstw y obcej społeczeństwu nowoczesnemu, anachronicznej w swych ambicjach, a więc bez przyszłości.

15 S. O s s o w s k i , O k s i ą ż c e J ó zefa C h ałasiń skiego „Chło pi i p a n o w i e ”, f r a g ­ m e n t „Dziennika", „K ultura i S p o łeczeń stw o , 1984, nr 4.

18 J. C h a ł a s i ń s k i , P r z e s z ło ś ć i p r z y s z ł o ś ć in t e li g e n c ji p o ls k ie j, W arsza­ w a 1958.

(10)

Inteligencja polska rekrutow ała się, zdaniem Chałasińskiego, niemal wyłącznie („trzon inteligencji”) , ze zdegradowanej ekonomicznie i poli­ tycznie szlachty. „Napływał do niej elem ent z ziemiańskiego dworu, z pańszczyźnianego folw arku” 18. Okoliczności tego napływ u i zarazem degradacji szlachty były wielorakie, lecz dwie z nich podstawowe. P ierw ­ szą był upadek państw a polskiego w XVIII w. oraz kolejnych powstań antyzaborczych, co pociągnęło za sobą m.in. konfiskatę m ajątków szla­ checkich. Drugą były reform y w rolnictwie, które uwłaszczały chłopów i kapitalizow ały dawną gospodarkę folwarczną. W lapidarnym ujęciu Chałasińskiego rzecz brzm iała następująco: „Upadek polityczny państw a z jednej strony, a podmuch kapitalizm u z drugiej podważyły podstawowe w arunki egzystencji szlachecko-ziemiańskiego dworu. Rozpoczął się szla­ checki exodus do m iast” ie. Wedle rozumienia Chałasińskiego·, proces odpływu do m iast nie zawierał elem entu zdobywczego, ekspansywnego, był raczej zwykłą ucieczką przed społecznym bankructw em . Ratowa­ niem zagrożonej pozycji. Dlatego skupiska wiejskich em igrantów zaj­ mowały w struk turze życia miejskiego miejsce marginesowe i peryfe­ ryjne. Takie, jakie były właściwe „rozbitkom i uciekinierom dworu zie­ miańskiego” 20. Inteligencja pow staw ała w tym sensie jako uboczny pro­ dukt kapitalizm u budowanego na ziemiach polskich przez cudzoziem­ ców. Nie mogąc stać się pionierem, budowniczym tego kapitalizm u, -zo­ stała jego rezydentem , tak jak niegdyś rezydentem dworu byw ał zubo­ żały szlachcic. Nie bez znaczenia był klasowy motyw ucieczki ze wsi„ tj. „lęk przed schłopieniem, obawa przed deklasacją, pragnienie zabezpie­ czenia dzieci przed koniecznością przejścia do ordynarnych zawodów” 21. Lęk ów odegrał znaczną rolę w późniejszym form ow aniu się społecz­ nego światopoglądu inteligencji, niezależnie od tego czy „em igrant” dysponował jakimiś zasobami ambicji zawodowej, czy był jej pozba­ wiony. W postawie szlachcica-inteligenta pozostawił on bowiem p reten ­ sjonalny, czasem groteskowy rys. W nowym środowisku „zdegradowany szlachcic zajmował miejsce pariasa, ale aspiracje miał — ironizował au­ tor Społecznej genealogii — wielkopańskie” 22.

Wzorem osobowym inteligenta był wizerunek życia „rezydenta-dw o- rzanina”, w yobrażający zachowania zubożałego szlachcica trzymającego, się klam ki pańskiej. Rezydent ten nie um iał myśleć kategoriam i eko­ nomicznymi, do zajęć produkcyjnych czuł wręcz awersję, natom iast do społeczeństwa nastaw iał się roszczeniowo i konsumpcyjnie. Uformowany według tego wzoru inteligent miał niechęć do spraw przyziemnych, po­

18 T a m ż e , s. 63. 10 T a m ż e , s. 69. 20 T a m ż e , s. 70. 21 T a m ż e , s. 70— 71. Sî T a m ż e , s. 71.

(11)

.80 C Z E S Ł A W L E W A N D O W S K I

trzeby przekształcenia rzeczywistości gospodarczej k raju nie rozumiał, a swe posłannictwo widział w spraw ach bardziej wzniosłych. Należały do nich w alka o niepodległość i udział w powstaniach, w których uczestni­ czył jako człowiek honoru i dziedzic tradycji rycerskiej.

Tak przedstaw iała się w dużym skrócie linia rozwojowa inteligencji polskiej, któ ra naszkicowana została przez Chałasińskiego w jego pierw ­ szym, inicjującym dyskusję tekście, zatytułow anym Społeczna genealogia

inteligencji polskiej. Łącznie z pierw szym tekstem w „Kuźnicy” dawała

ona w stępną w ersję rodowodu. Dla uzupełnienia obrazu w arto może jeszcze przypomnieć, co autor sądził na tem at przyszłości inteligencji. Zasadniczy wniosek Chałasińskiego sprowadzał się tu do wykazania, że inteligencja pielęgnująca poszlacheckie wzory zachowania i m yślenia nie m a przed sobą perspektyw rozwojowych. Taka inteligencja była z punktu widzenia wymogów nowoczesności w arstw ą „przeżytkow ą”, w struk turze społecznej zbyteczną. Ale nie oznaczało to, że nie może ona pod pew nym i w arunkam i odnaleźć swojego miejsca na ziemi. Głów­ nym w arunkiem było w ew nętrzne przeobrażenie inteligencji, do czego zm ierzał Chałasiński, postulując m.in. zracjonalizowanie i unaukowienie jej świadomości. Sądził, że czyni tak publikując swoje wystąpienia; był to — jego zdaniem — „krok naprzód na drodze do nowej społecznej roli inteligencji w ludowym społeczeństwie przyszłości23. Na innym miejscu jeszcze dobitniej zauważył, że w okresach rew olucji społecznej inteligencja może zachować swe przodujące stanowisko tylko wówczas, kiedy dysponuje naukow ą teorią „jako narzędziem działania społecznego i elem entem swojej roli przodowniczej w nowoczesnym społeczeń­ stw ie” 21. Wniosek Chałasińskiego brzm iał więc dość jednoznacznie. In­ teligencja polska nie tylko może ostać się jako składowy elem ent stru k ­ tu ry społecznej, lecz naw et zająć w niej eksponowane miejsce, jeśli dokonując w ew nętrznych przewartościowań wyjdzie naprzeciw polskiej rew olucji społecznej i umysłowej. Pozostało tylko sprecyzować, co z jej postaw y i system u w artości winno być odrzucone.

Pogląd Chałasińskiego na przyszłość polskiej inteligencji nie uzyskał aprobaty pierwszych uczestników dyskusji, ich przekonujące ko n trargu ­ m enty natom iast skoniły go do zmian, które wprowadził w następnych swoich tekstach. Najwcześniej, bo jeszcze przed dyskusją, zgłosił swoje wątpliwości — jak pam iętam y — S. Ossowski, który docenił oryginal­ ność ujęcia problem u, lecz „wywodu inteligencji ze szlachty” w tak prosty sposób nie uznał za trafny. Przypuszczał, że inteligencja jako g rupa „nie stanowi dalszego ciągu zbiorowości ziemiańskiej: kształtuje się obok niej, częściowo naw et z tendencjam i antagonistycznym i” *5.

г8 T a m ż e , s. 98. 24 T a m ż e , s. 50.

(12)

Inteligencję w roli następcy szlachty dałoby się widzieć, jego zdaniem, tylko pod pewnymi względami: 1) kiedy starała się ona dziedziczyć k u l­ tu rę szlachecką, a zwłaszcza „wzory życia towarzyskiego”, które nie musiały harmonizować z przekonaniam i społecznymi inteligencji, zwykle nieprzyjaznym i szlachcie, 2) kiedy pretendow ała do dziedziczenia po szlachcie elitarnej pozycji w społeczeństwie i wreszcie 3) w związku z istnieniem snobizmu (ambicji) na pochodzenie szlacheckie. Po speł­ nieniu tych w arunków można byłoby dopiero mówić, że inteligencja jest dalszym ciągiem ziemiaństwa, ale i to nie w sensie „dalszego ciągu zbio­ rowości, lecz dalszego ciągu z pu n k tu widzenia zasad rek ru tacji człon­

ków zbiorowości” 26. . ■

Słabość dowodu historycznego w łasnej analizy socjologicznej zwró­ ciła uwagę Chałasińskiego na sugestie S. Kieniewicza, pierwszego histo­ ryka pośród krajow ych dyskutantów . Późniejszy o dwa lata głos M. K u- kiela na emigracji, jeszcze bardziej krytyczny wobec koncepcji Chała­ sińskiego niż głos S. Kieniewicza, nie mógł być w tym momencie zauw a­ żony. K ukiel zarzucił Chałasińskiemu niedostatek argum entu historycz­ nego, który nazwał brakiem „historycznej podm urów ki” 27. Trafiali się jednak i historycy uznający tezy Chałasińskiego za odkrywcze. Taki po­ gląd w yraził O. Górka, który jakby idąc w sukurs atakowanem u socjo­ logowi, w spierał go dowodami h istorycznym i28.

Sprzeciw S. Kieniewicza i zgodnego z nim historyka' literatu ry K. W. Zawodzińskiego w zbudziły dwie spraw y — podstaw a rekru tacji inteligencji oraz sposób przechodzenia do niej wychodźców z różnych środowisk. Nie była to zawsze i wyłącznie zdegradowana szlachta — oponowali oni w pierwszej kwestii. Owszem, proces taki miał miejsce w przypadku likwidowania się większej własności — przytakiw ał w pew ­ nym miejscu Kieniewicz — ale pierwsi inteligenci pochodzili, jego zda­ niem, „z drobnej szlachty, z mieszczaństwa, z cudzoziemców, z Żydów, w mniejszym stopniu z włościan, a dla nich przejście do inteligencji było awansem społecznym” 29. Jeszcze ostrzej reagow ał K. W. Zawo- dziński, który wywody Chałasińskiego określił jako m ijające się z praw ­ dą historyczną i jako takie dające przykład tw orzenia legend i mitów w nauce 30. Solidaryzował się z oboma na łam ach „K uźnicy” Spectator (A. Stawar), chociaż przyw oływ ał argum enty, które po części w spierały i atakowanego. Przypom inał on mianowicie za Tadeuszem Korzonem, jak liczną w arstw ę w łonie stanu szlacheckiego tw orzyła szlachta zago­ nowa, z której wywodziła się głównie inteligencja. Rozszerzał ponadto

se T a m ż e , s. 36. . í7 M. K u k i e l , op. cit., s. 54.

M O. G ó r k a , O n o w e m o m e n t y d o gen ealogii i n t e li g e n c ji p o ls k ie j , „K u źn ica”, 1946, nr 30 i 31. .

28 S. K i e n i e w i c z , op. cit.

18 К. W. Z a w o d z i ń s k i , W s p r a w i e genealogii... .6 — K w art. Hlst. P ra sy Polskiej 3-4/90

(13)

82 C Z E S Ł A W L E W A N D O W S K I

myśl na tem at sprzeczności postawy inteligencji, która brała swój po­ czątek z dwoistości postawy szlachty zagonowej. Sytuacją ekonomiczną bliska była ona bowiem ludowi, natom iast świadomościowo aspirow ała do św iata szlacheckiego31.

W drugiej połowie XIX w. inteligencja w chłonęła wielu bankrutów z ziemiaństwa — przytakiw ał Kieniewicz Chałasińskiemu po raz drugi — lecz w tym sam ym czasie napłynęło do niej wielu aw ansujących w hie­ rarchii społecznej przedstawicieli rzemiosła i chłopstwa. Za jednostronną i uproszczoną uznaw ał więc opinię, że inteligencja tego czasu to w y­ sadzona z siodła szlachta. Początków tej w arstw y doszukiwał się już w końcu XVIII w., choć były to wówczas wyłącznie jednostki. Orygi­ nalne stanowisko w tej sprawie przyjął Zawodziński, k tó ry dostrzegł większe łub mniejsze zespoły ludzi tego pokroju już w XVI w. Rozrost środowiska inteligentów nastąpił, według Kieniewicza, w dobie K sięstw a Warszawskiego i później K rólestw a Polskiego, w związku z pojawieniem się nowoczesnej biurokracji państwowej. Nie był to wszakże jeszcze m om ent w yodrębnienia się politycznego inteligencji; nastał on dopiero po pow staniu styczniowym, kiedy doszło do znacznego powiększenia jej

szeregów. ·

J. Chałasiński przyjął rzeczowe uzupełnienia historyka dziejów i hi­ storyka literatury, ale zgodził się nie na wszystkie. Chętnie akceptował poglądy w prowadzające pewien chronologiczny porządek do jego teorii, np. uzupełnienia co do czasu w yodrębnienia się inteligencji jako w ar­ stwy. Mniej przekonany był o konieczności przeprowadzenia korekty mechanizmu funkcjonow ania rek ru tacji (degradacja czy awas), gdyż podważała ona fundam ent jego poszlacheckiego w izerunku inteligencji. Zresztą naw et zgoda na uściślenia i konkretyzacje historyczne była nie­ korzystna dla zaprezentowanego przezeń stanow iska w Społecznej ge­

nealogii. K iedy akceptował bowiem pogląd Kieniewicza, że w yodrębnie­

nie się inteligencji w w arstw ę nastąpiło w związku z „przejęciem przez nią przew odnictw a w walce o niepodległość”, to godził się z zupełnie odmiennym od swojego jej wizerunkiem. W izerunkiem grupy ludzi czynnych, odpowiedzialnych za siebie i losy k raju n a m iarę narodow ych ambicji.

Czując chwiejność swoich racji w starciu z argum entam i historycz­ nymi, podjął się Chałasiński ich obrony na innym, pew niejszym grun­ cie. Skierował uwagę zainteresow anych na odmienność punktów widze­ nia w podejściu do badanego problemu. Uznał, że powstałe różnice zdań wzięły się z niedostrzeżenia swoistości p rzyjętej przez niego socjolo­ gicznej metody. Dziś możemy powiedzieć, że była nią zapożyczona od F. Znanieckiego, m istrza naukowego Chałasińskiego, koncepcja k u ltu ra- listyczna. Metoda, która nakazyw ała szukać genealogii inteligencji w sfe­

(14)

rze obyczaju, norm zachowań i wzorów osobowych, gdzie panują swoiste zasady i mechanizmy kontynuacji. W sferze tej szlacheckość inteligencji nie musiała oznaczać społecznej jednorodności; mogła i w w ykonaniu Chałasińskiego oznaczała kultywow anie wzorów zachowań przejętych z k u ltu ry szlacheckiej, a więc — jednorodność kulturalną. Zresztą zja­ wisko atrakcyjności k u ltu ry szlacheckiej dla młodej inteligencji dostrze­ gali i adwersarze Chałasińskiego, co on skwapliwie odnotowywał. Ale dla Kieniewicza, Spectatora, Zawodzińskiego, a może i A. Litw ina atra k ­ cyjność ta nie przeczyła obecności różnorodnych żywiołów społecznych w łonie inteligencji, w arstw y m ającej silne poczucie wspólnoty mimo oczywistość jej w ew nętrznych podziałów. Pisał o tym niezwykle trafnie Kieniewicz: „Mimo tych różnic łączy inteligencję całej Polski jedno w yraźne poczucie — w łasnej wyższości nad innym i w arstw am i społecz­ nymi: nad ludem, który do polskości nie dorósł, i nad szlachtą, która nie umiała jej obronić. Jak ongiś właśnie szlachtę, tak teraz inteligencję n u rtu je przekonanie, że ona jedna w yobraża naród” 32.

Chałasiński dostrzegł racje takiego punktu widzenia, lecz nie oparł na nim swej Społecznej genealogii inteligencji. Chyba niezupełnie więc przekonał oponentów, gdy tłum aczył założenia metodologiczne tej pracy. Jako socjologa, nie interesowało go — w yjaśniał w pierwszej odpowiedzi na głosy krytyków — pisanie historii inteligencji, w której ustala się, z jakich składała się ona elementów. Chodziło mu o to, „skąd b rały się te wzory społeczno-obyczajowe, które obowiązując powszechnie wśród inteligencji, nadaw ały tej w arstw ie jednolity styl :[...] skąd wzięło się jej poczucie wyższości lub przeświadczenie o reprezentow aniu całego narodu lub m it szlacheckiego pochodzenia”. Interesow ało go więcej po­ chodzenie inteligenta jako pewnego typ u i wzoru społeczno-obyczajo­ wego, a mówiąc słowami S. Czarnowskiego, którego przyw ołał w su­ kurs — inteligenta jako „normy, wokół której grupują się indyw idua” 3S. Solidarny w ty m punkcie z Chałasińskim Spectator przystaw ał również na myśl, że nie chodzi w ty m problem ie o to, „ilu było tych napraw dę wysadzonych z siodła; ważniejsze to, iż potrafili oni narzucić pewien styl środowisku” 34. Dlaczego tenże autor przyznał jednak wcześniej rację zarzutom Zawodzińskiego i Litw ina pod adresem Chałasińskiego, iż nie­ słusznie dowodził praw ie wyłącznego pochodzenia inteligencji ze szlach­ ty? Prawdopodobnie dlatego, że to, co Chałasiński napisał w swej pod­ stawowej pracy, odbiegało znacznie od tego, co w yjaśniał w następnych tekstach. W rażenie takie odniósł zapewne i S. Kisielewski, k tó ry jako jeden z niewielu uznawał jednak prawdziwość tezy o szlacheckim

po-82 S. K i e n i e w i c z , op. cit.

** J. C h a ł a s i ń s k i , S ocjologia i h is to ria i n t e li g e n c ji p o ls k ie j , „K uźnica”, 1946, nr 20.

(15)

84 C Z E S Ł A W L E W A N D O W S K I

chodzeniu twórców polskiej kultury. N atom iast absolutnie nie podzielał wniosków płynących z kry tyk i stworzonych przez nich dzieł ani ich sam y ch 35.

Podstaw ą więzi form ującej się inteligencji była, w metodzie Chała­ sińskiego, szlachetność jako wzór społeczno-obyczajowy i norm a k u ltu ­ rowa. Siłą rzeczy więc była podstawą w swej treści ideowej i społecznej wsteczną, m.in. dlatego że nie była podatna na aspiracje i dążenia in ­ teligentów pochodzenia ludowego. Przykładem tego dla Chałasińskiego było działanie mechanizmu adaptacji grupowej, który „uszlachcał” sy­ nów robotników i chłopów aw ansujących do inteligencji, na co ci przy­ staw ali zresztą chętnie, w yzbywając się swego ludowego autentyzm u. Czyż nie było to przejaw em atrakcyjności szlacheckości? — p y tał reto ­ rycznie autor Społecznej genealogii.

Kieniewicz i Zawodziński zwrócili uwagę na jeszcze jeden fakt, słabo dostrzeżony przez Chałasińskiego, a niezbędny do w yśw ietlenia w re ­ fleksji nad rodowodem polskiej inteligencji. Chodziło o antagonizm w e­ w nątrz stanu szlacheckiego między grupą wielmożów a drobną szlachtą, z której — jak w iem y — w dużej części rekrutow ała się inteligencja. Kieniewicz sądził, i był to sąd brzem ienny w następstwa, jeśli chodzi 0 ideologię ludzi wykształconych, że ich światopogląd polityczny ufor­ mował się w walce z prym atem szlacheckim (czytaj: wielmożów). Takie postawienie spraw y nie musiało oznaczać, że inteligenci chcieli i mogli się wyzbyć wszelkich związków, naw et kulturalnych, ze szlachtą. Raczej stawiało ono przed wyborem: co było dominujące — w ływ y szlacheckie w kształcie widzianym przez Chałasińskiego, czy też w pływ y rad y k a­ lizmu społecznego em ancypująeych się w arstw ludowych mieszczaństwa, chłopstwa oraz stojącej w konflikcie z wielką własnością drobnej szlach­ ty? Chałasiński opowiedział się za pierwszą ewentualnością, Kieniewicz 1 inni krytycy Chałasińskiego nie byli w poglądzie tak zdecydowanie jednostronni. Skłaniali się ku ewentualności drugiej.

Mimo różnych punktów widzenia n a spraw ę metody analizy pro­ blem u pochodzenia inteligencji nie w szystkie rozbieżne poglądy na ten tem at dało się wyjaśnić. Dlatego musiał Chałasiński zrezygnować z za­ kw estionowanej przez dyskusję tezy o wyłącznie szlacheckim rodowodzie polskiej inteligencji. Odpowiadając na łam ach „Kuźnicy” swoim pole­ mistom, dał tem u wyraz, sum ując elem enty definiujące. Odnośny p unkt w sprawie pochodzenia inteligencji brzmiał: „legenda-m it o szlacheckości pochodzenia inteligencji” 3e, a więc szlacheckość rozum iana kulturowo, w sensie wzoru społeczno-obyczajowego. Tym samym dyskusja pod­ w ażyła niew ątpliw ie jedno z dwóch założeń koncepcji inteligencji J.

Cha-86 Por. S. K i s i e l e w s k i , In telig en cja , „T ygod n ik W arszaw sk i”, 1946, nr 28. 89 J. C h a ł a s i ń s k i , Socjo logia i historia...

(16)

łasińskiego, a mianowicie szlachecki w sensie społecznym jej rodowód. Chałasiński zdawał się ustępować przed argum entam i historyków, lecz — jak podała niedawno A. Kłoskowska — późniejsze badania socjologiczne J. Szczepańskiego przyznały mu zasadniczo r a c ję 37.

IN T EL IG EN C JA , C ZYLI „LUDZIE D O BREGO T O W A R Z Y ST W A ”

Definiowanie inteligencji wchodziło, jak pam iętam y, w zakres szer­ szego przedsięwzięcia, jakim było konstruow anie naukow ej, socjologicz­ nej teorii, która m iała stać się narzędziem odmitologizowania samowie- dzy inteligencji polskiej i równocześnie propozycją jej zracjonalizowania.

Tezę wyjściową tak pom yślanej refleksji badawczej było stw ierdze­ nie, że inteligencja polska uform ow ała się w procesie przekształceń spo­ łecznych drugiej połowy X IX w. w „swoistą w arstw ę społeczno-kultu­ raln ą”. Nie był to pogląd w polskiej myśli naukow ej i społecznej nowy, ujęcie takie obecne było w niej już wcześniej, o czym Chałasiński wspo­ mina. O ryginalnym zamysłem, jak się wydaje, była natom iast próba spojrzenia n a tę w arstw ę przez pryzm at socjologicznej metody, tj. za­ pożyczonej od F. Znanieckiego koncepcji „ludzi dobrze wychow anych”, ogłoszonej w pracy Ludzie teraźniejsi a cywlizacja przyszłości. W tym zakresie ważnym wkładem było uściślenie czasu w yodrębnienia się w ar­ stw y inteligenckiej, do czego przyczyniła się dyskusja nad tekstem Cha­ łasińskiego 38. Co zaw ierała koncepcja „ludzi dobrze wychowanych”, która posłużyła Chałasińskiemu za pewien model opisu socjologicznego, jakie dostrzegała zasady funkcjonow ania tej grupy społecznej oraz jakie cechy charakterologiczne podnosiła do rangi w zoru osobowego? Sens tej koncepcji dałoby się, w dużym uproszczeniu, wyrazić -w n astępują­ cych punktach:

1) „Ludzie dobrze w ychow ani” to w arstw a „wyższa” społeczeństwa, wyraźnie odgraniczająca się od „niższej” jego reszty. Wysokie poczucie odrębności tej w arstw y nie wynikało z różnic stanowych, m ajątkow ych czy zawodowych, lecz ze swoistości biografii „człowieka dobrze wycho­ wanego”, polegającej na długoletnim przygotowywaniu (kształceniu i w y­ chowywaniu) jednostki, według ustalonych wzorów, do życia grupowego. Długotrwałe kształcenie umysłu, charakteru i ciała było w środowisku tych ludzi i jest nadal najw yżej cenioną w artością osobistą.

2) W hierarchii społecznej „ludzie dobrze wychowani” ulokowani są na różnych miejscach. Współcześnie, zdaniem F. Znanieckiego, do w ar­ stwy tej można zaliczyć arystokrację rodową, obywatelstwo ziemskie, dziedziczną plutokrację, dziedziczną średniozamożną burżuazję oraz —

r A . K ł o s k o w s k a , In t e li g e n c ja i j e j k u lt u r a u m y s ł o w a , s. 286. и Por. J. L e s k i e w i g z o w a, op. cit., s. 17.

(17)

86 C Z E S Ł A W L E W A N D O W S K I

inteligencję zarobkującą. „Inteligencja zarobkująca” uznana została, jak widzimy, za jedną ze wspólnot zrzeszenia „ludzi dobrze w ychow anych”, którzy solidarnie odgraniczają się od „ludzi źle wychow anych”. Inna płaszczyzna podziału, krzyżująca się z tą pierwszą, kazała Znanieckiemu wyodrębnić w omawianej w arstw ie „elitę w ychowania” i „środowisko, podłoże elity”, do którego wchodzili ludzie m niej eksponowani, idący śladem elity, tw orzący jej opinię i nadający prestiż.

3) „Człowiek dobrze w ychow any” poddany zabiegom wychowawczym własnego środowiska przysw ajał pewne wym agania grupowe, które pod­ porządkowywały go obowiązującemu w grupie wzorowi osobowemu. Proces przysw ajania przebiegał w dwóch sferach: w sferze „ideacyjnej” i „realistycznej”. U jm ując rzecz w dużym skrócie: wychowanie w pierw ­ szej sferze polegało na przedkładaniu wychowankowi zespołu postula­ tów i wyobrażeń* jakim m a on być. Wychowanie w drugiej sferze na­ tom iast miało być praktykow aniem założeń ideowych pierw szej sfery, próbą urzeczywistnienia szczytnych wskazań w tw ardej i opornej m a­ terii życia. W zajemne oddziaływania zabiegów wychowawczych w obu sferach, nierzadko w ykluczające się, powodowało, że często uform ow ana osobowość ludzka posiadała w ew nątrz jakąś skazę. Wedle lapidarnego, lecz trafnego spostrzeżenia A. Kłoskowskiej, człowiek o takiej osobo­ wości „nie umiał rozróżnić sfery ideacyjnej swoich wyobrażeń od rze­ czywistości, nie był również zdolny do innowacji intelektualnych, do w niesienia nowych wartości w rzeczywistość k u lturalną. K ierow any pragnieniem osobistego uznania, skłonny jest do zam ykania się w kręgu ludzi sobie podobnych i niedopuszczania przybyszów do w ew nątrz” 39.

4) Wzór osobowy „człowieka dobrze wychowanego” posiada w związ­ ku z tym wiele osobliwości i charakterystycznych rysów. Do w ażniej­ szych możemy zaliczyć: stałe oglądanie się, wręcz dbałość o opinię śro­ dowiska, samowystarczalność duchową, brak przedsiębiorczości i aktyw ­ ności zespołowej, a naw et bierność. Te ostatnie cechy pozostają w związ­ ku z przekonaniem, że środowisko przygotow ując jednostkę do życia, a w tym zakresie do pełnienia ról w grupie, zobowiązane jest zapewnić jej odpowiednie stanowisko w hierarchii społecznej. Postaw ę „człowieka dobrze wychowanego” cechuje ponadto konserw atyzm oraz konsum pcyj­ ny, nietw órczy stosunek do rzeczywistości.

5) Filozofię takiego człowieka cechuje głębokie poczucie potrzeby istnienia zracjonalizowanego, uporządkowanego świata (społeczeństwa i państwa). W takim świecie jedynie widzi on miejsce dla siebie i sens swojej pracy. Burzliwe zmiany współczesności, znaczone kolejnym i fala­ mi innowacji technicznych i umysłowych, podkopują fundam enty tej filozofii. W ich otoczeniu „człowiek dobrze w ychow any” czuje się źle, przypuszcza, że został wychowany nie dla takiego świata oraz p

(18)

cego w nim porządku rzeczy. Poddany presji obcej m u rzeczywistości, chowa się w swej specjalności zawodowej i upraw ia ją coraz węziej. Przestaje ogarniać całość przem ian, gubi się w nich, a stąd niedaleko już do poczucia bezradności. Wiele zjawisk współczesnej cywilizacji zagraża, zdaniem Znanieckiego, tradycyjnem u wzorcowi osobowemu „człowieka dobrze wychowanego” 40.

Przedstaw iona konstrukcja koncepcji ludzi dobrze 'wychowanych F. Znanieckiego przejęta została przez J. Chałasińskiego i niemal w ca­ łości zastosowana do opisu w izerunku polskiej inteligencji. W paru je­ dynie spraw ach wprowadził on różnice o charakterze merytorycznym , pomijając samą formę opisu — ostrą, praw ie pamfletową, czym w y­ raźnie odbijała ona od pierwowzoru. Jedną ze spraw było spojrzenie na inteligencję w kategoriach czasu historycznego. Dla Znanieckiego w arstw a „ludzi dobrze wychowanych”, łącznie z „inteligencją zarobku­ jącą”, pow stała w rezultacie działania odległych i trw ałych procesów wychowawczych, które moglibyśmy nazwać umownie procesami kształ­ cenia elit umysłowych przez społeczeństwa piśmienne. W tym znaczeniu była to w arstw a ponadhistoryczna, gdy tymczasem okoliczności czasowe pow stania polskiej inteligencji u Chałasińskiego zostały określone. Nie tak dokładnie ustalone, jak tego wymaga m etoda historyczna, raczej jednoznacznie brzmi jednak nazwanie inteligencji polskiej „ubocznym produktem kapitalizm u”. Odmienność ujęcia Chałasińskiego dostrzeżemy jeszcze w yraźniej, jeśli przypomnimy, że chodziło mu o uboczny produkt niedorozwoju gospodarczego Polski. Tam ponadhistoryczna elita k u ltu ­ ralna, tu uboczny produkt niedorozwoju cywilizacyjnego. Odmienność ta ma oczywiście dalsze konsekwencje.

Jako socjologa interesow ał Chałasińskiego mechanizm kulturowego w yłaniania się i funkcjonowania grupy społecznej, urucham iającego pro­ cesy adaptowania się jednostek do obowiązującego wzoru osobowego. W zapożyczonej metodzie Chałasiński położył jednak gdzie indziej akcent. Nie na sam proces kreow ania wzoru osobowego przez narzucanie norm i reguł postępowania w celu przygotowania jednostek do udziału w ży­ ciu społecznym, lecz na form ę skupienia środowiskowego, które powstało po em igracji zdegradowanej szlachty do miast. Była to zarazem chęć wyjaśnienia istoty fenomenu polskiej inteligencji przez opisanie jej sku­ pienia społecznego· jako swego rodzaju getta.

W arunek skupienia środowiskowego szlachty-inteligencji był dla Cha­ łasińskiego okolicznością tak podstawową, że kazał mu wnioskować, ka­ tegorycznie: „nie ma inteligenta bez inteligenckiej g rupy” 41. Do skupie­ nia wchodziło się, według Chałasińskiego, nie dlatego, że ktoś w ykony­

40 Por. od n ośn y fragm en t k sią żk i F. Z n an ieck iego L u d z ie te r a ź n ie j s i a c y w i l i ­ z a c j a p rz y s z ł o ś c i, W arszaw a 1974, s. 140—;200. '

(19)

88 C Z E S Ł A W L E W A N D O W S K I

w ał podobny zawód lub znajdował się w zbliżonej sytuacji (pozycji) ekonomicznej, czy też że łączyły daną jednostkę z grupą wspólne in te­ resy. Żaden z tych w arunków nie miał decydującego znaczenia. Liczyła się głównie więź środowiskowa ukształtow ana historycznie, któ ra po­ zw alała przeżywać wspólne wartości i kultywow ać wspólne tradycje. Myśl tę uściślał Chałasiński przez następujące porównania: „Tak jak nie m a chłopa bez wsi-sąsiedztwa, jak nie ma szlachcica-ziem ianina bez folw arku-dw oru, tak samo nie może być inteligenta i inteligencji jako w arstw y społecznej bez pewnego rodzaju inteligenckiego skupienia” 42. I na cisnące się natychm iast na u sta pytanie, czy inteligencja polska po­ siadała taką form ę skupienia o charakterze zwyczajowej instytucji, da­ wał tw ierdzącą odpowiedź. Była nią dla niego „instytucja dobrego to­ w arzystw a”, przybierająca postać „getta społeczno-towarzyskiego”. L u­ dzie dobrego towarzystwa, a za Znanieckim mówiąc — „dobrze wycho­ w ani”, tworzyli krąg społeczny, w którym zrodziło się środowiskowe skupienie inteligenckie.

W czym wyrażało się zjawisko gettowości tego środowiska? Chała­ siński na pierwszym miejscu staw ia silne poczucie odrębności przeciw­ staw iające szlachtę-inteligentów reszcie społeczeństwa, na dalszych zaś ekskluzywizm oraz izolacjonizm towarzysko-obyczajowy, które były n a­ tu raln y m następstw em tego poczucia. W ymienione cechy m iały ch arakter obronny, gdyż szlacheccy em igranci ze wsi czuli się w granicach m iasta zagrożeni unicestwieniem przez obcą im kulturę. Zagrożeni, tym silniej dążyli do zespolenia w łasnych szeregów na płaszczyźnie bliżej nie spre­ cyzowanego tradycjonalizm u. Do tego zespołu w artości i norm postępo­ wania zaliczał Chałasiński przede wszystkim dwie sfery: „kultu rę to- w arzystką” inteligentów i „stanowisko tow arzyskie”.

„K u ltu ra tow arzyska”, czyli dobre m aniery, sztuka bycia, pełniła w kręgu ludzi dobrego tow arzystw a rolę zjawiska o podw ójnym znacze­ niu. Była pozostałością daw nej pozycji socjalnej z czasów szlacheckich, praw ie m ajątkiem poświadczającym lata świetności, a n a pewno „ważną częścią kapitału wyższości społecznej, którą rozporządzali” 43. W tym znaczeniu spełniała ponadto, niczym relik t św ietnej przeszłości, funkcję ostatniej przegrody społecznej odgradzającej inteligencję od pospólstwa. „K u ltu ra tow arzyska” była poza ty m form ą życia środowiskowego, w któ­ ry m „dobrze wychowani” znajdowali poczucie w łasnej wartości i uzna­ nia. Za Znanieckim pow tarzał Chałasiński, że stosunki towarzyskie były im potrzebne „nie tyle dla w ym iany m yśli i. podniety intelektualnej, ile dla w ym iany wzajemnego uznania i podniety społecznej” u .

D ruga zasada tradycjonalizm u kulturalnego inteligencji — „stano­

** T a m ż e , s. 57. *' T a m ż e , s. 74. 44 T a m ż e , s. 75.

(20)

wisko tow arzyskie” była koniecznym wyznacznikiem pozycji społecznej. Jeśli tam ta zasada w arunkow ała wejście do środowiska, to ta była re­ zultatem obecności w nim. „Stanowisko tow arzyskie” było osiągalne dla jednostki niezależnie od tego, czy spełniała ona k ryteria intelektual­ ne i wykształceniowe, musiała natom iast umieć znaleźć się lub bywać w towarzystwie. Także w tym miejscu staw iał Chałasiński wniosek kategoryczny: „bez stanowiska towarzyskiego nie byłoby inteligenta” 45.

W związku z istniejącym i podziałami w ew nątrz inteligencji dostrze­ gał Chałasiński dwa przeciwne jej odłamy: twórców (producentów) k u l­ tury, wśród których w yodrębniał intelektualistów oraz bezpłodnych jej konsumentów, gromadzących się zwykle w grono wyznawców wybitnego twórcy. Podział środowiska według zasady produkcja—konsumpcja k u l­ tu raln a pozwolił Chałasińskiemu wyodrębnić dwa konkurencyjne wzory inteligencji, nie pow strzym ał go jednak przed uogólniającą charaktery­ styką całej w arstw y, wzorowaną poniekąd na postępowaniu Stanisław a Brzozowskiego. Przypom nijm y: obiektem krytyczno-dem askatorskiego zainteresow ania Brzozowskiego był negatyw ny stereotyp inteligenta pol­ skiego.

Sporadycznie przykuw ały Chałasińskiego dokonania i dążenia pol­ skich „prom etejczyków ”, jak nazyw ał twórczą i postępową część inteli­ gencji. Lecz ta zbuntowana przeciwko swojemu środowisku grupa n ie: stworzyła, jego zdaniem, w ystarczającej przeciwwagi dla postawy kon­ serw atyw nej większości. „Prom etejczycy” — „ludzie bezdomni”, jak, zwał ich jeszcze inaczej, usiłowali wyjść z izolacji społecznej, którą n a­ rzuciło im getto środowiskowe, chcieli wnieść do niego świeżą myśl. i am bitniejsze cele. Bezskutecznie — środowiskowe getto, zaskorupiałe w swym konserwatyzmie, miało oczy i uszy zamknięte. Bezsilność „pro­ m etejczyków” nie była pochodną tylko ich liczebnej mniejszości, p rzy­ czyną bezsilności okazała się bardzie] złożona. Brała się ona ze stru k tu ry życia kulturalnego w Polsce, pochodnej stru k tu ry społeczno-kulturalnej inteligencji. W yjaśniał to Chałasiński w następujących słowach: „W Pol­ sce każdy producent k u ltu ry miał swoją klientelę w ybranych konsu­ mentów, z którym i tw orzył wspólne środowisko społeczno-towarzyskie o w yraźnej tendencji odgraniczania się od gm inu”. Dlatego z trudem dałoby się odłączyć, sugerow ał on, w polskiej rzeczywistości kultralnej- inteligentów jako producentów od inteligentów jako konsum entów 4e.

Podobnie jak i w przypadku zagadnienia społecznego rodowodu in­ teligencji, dyskusja nie potwierdziła punktu" widzenia Chałasińskiego także i w tej kwestii. Jej uczestnicy nie zaakceptowali roli „instytucji dobrego tow arzystw a” dla w yodrębnienia się i ukonstytuow ania inteli­ gencji w odrębną w arstw ę społeczno-kulturalną. Praw da, że zabrakło,

ic T a m ż e , s. 78. « Tamże, s. 58.

(21)

90 C Z E S Ł A W L E W A N D O W S K I

głosów kw estionujących samą jej konstrukcję i — dodajm y — w strze­ mięźliwość polemistów Chałasińskiego w tym punkcie nie za bardzo daje się wytłumaczyć. Mimo to wolno mówić jednak o pośrednim za­ negowaniu „instytucji dobrego tow arzystw a” w roli czynnika w arstw o- twórczego. Sądzić tak można, ponieważ przedstawiono w trakcie dyskusji wątpliwości i zastrzeżenia wobec zjawisk będących po części w ytw orem tej instytucji, a mianowicie wobec rezydencko-konsum pcyjnego nasta­ w ienia inteligencji i jej gettowego statusu społecznego. Wymowne było w tym kontekście definiowanie alternatyw ne inteligencji, co uczynił S. Kieniewicz, który przyjął, że współcześnie zalicza się do niej trzy g rupy ludzi w ykształconych — przy założeniu, że podstawę ich u trzy ­ m ania stanowi praca umysłowa. Do inteligencji należeli według niego: a) funkcjonariusze służby publicznej — urzędnicy, nauczyciele, ducho­ wieństwo, b) technicy zatrudnieni w rolnictwie, przemyśle, handlu, ko­ munikacji, bankowości itp. oraz c) ludzie zatrudnieni w tzw. wolnych zawodach, czyli medycynie, palestrze, prasie, nauce, s z tu c e 47. W tym ■samym kierunku szły konkretyzacje terminologiczne Spectatora, pro­

ponującego przyjąć wprost, że inteligencję tw orzy „w arstw a ludzi w y­ kształconych, utrzym ujących się z pracy n ajem nej”. Dla uniknięcia nie­ porozumień, częstych przy nieuzasadnionym rozszerzaniu pojęcia „in­ teligencja” na wszystkich ludzi wykształconych, także z klas posiadają­ cych, uważał za niezbędne zacieśnić go do znaczenia term inu „inteligen­ cja zawodowa”. Był to wniosek ważny, ponieważ wprowadzał · w yraź­ niejsze granice pola semantycznego pojęcia oraz dezawuował zarazem inne propozycje term inologiczno-interpretacyjne, np. A. Litw ina i K. W. Zawodzińskiego.

Nie ze wszystkim zgadzał się z pojmowaniem przez Chałasińskiego inteligencji jako grupy tow arzyskiej także S. Ossowski, który sform uło­ wał w tej sprawie dwa zastrzeżenia, ŕierw sze dotyczyło braku poczucia odpowiedzialności zawodowej polskiego inteligenta, drugie — nie dość precyzyjnie ustalonego zakresu zbiorowości inteligenckiej. W spraw ie pierwszej pisał, że cecha nieodpowiedzialności zawodowej inteligencji, będąca następstw em szlacheckiego poczucia człowieka wolnego od pracy •wytwórczej, może być trafn a „tylko w stosunku do pewnych jej sfer, w szczególności do artystów i cyganerii, zwłaszcza młodopolskiej” Zresztą taka cecha charakteryzow ała zazwyczaj — dodawał — w szyst­ kich artystów . W drugiej sprawie nadaw ał swym wątpliwościom formę pytań. Czy inteligencja to grupa społeczna, która może obejmować „koł­ tunerię inteligencką i cyganerię artystyczną? Dulskich i Wyspiańskich? W jednych wypadkach Józik m a na myśli raczej tych, w innych raczej tam tych; częściej tych drugich — cyganerię. I ci, i tam ci obok pewnych wzorów k ultu ry szlacheckiej, innych w jednym, innych w drugim w y­

(22)

padku, przejm ują pewne wzory europejskie — także inne w jednym, inne w drugim wypadku. [···] Albo tedy należałoby szukać wspólnych elementów k u ltu ry szlacheckiej w jednej i drugiej grupie — a może i w innych jeszcze grupach, takich jak działacze socjalistyczni — albo też wskazać, jak k u ltu ra szlachecka przełam uje się tu, a jak tam. Dwie różne form y konwencjonalizacji” 4S.

W tym miejscu w ypada uczynić dygresję w stronę współczesności, gdyż zgłoszone wyżej wątpliwości podzielają do dzisiaj zainteresowani historycy, tacy jak wspomniani kilkakrotnie J. Leskiewiczowa i J. Ż ar­ nowski. Zarzucają oni Chałasińskiem u jednostronność i uproszczenia. Zdaniem J. Leskiewiczowej, form uła g etta inteligenckiego źle tłum aczy statu s społeczny tej w arstw y, która była i jest grupą społeczną graniczną, silnie w ew nętrznie zróżnicowaną, płynną i co niezwykle istotne — otw ar­ tą. K ategoria g etta u tru d n iała ponadto postrzeganie jej w perspektyw ie historycznej, jako grupy dynamicznej, zm ieniającej s ię 49. Na ten fak t zw rócił uwagę najwcześniej S. Ossowski. Zastrzeżenia J. Żarnowskiego były podobne. Przyznał on słuszność poglądowi Chałasińskiego, mówią­ cem u o znacznej roli życia towarzyskiego w procesie form ow ania się in­ teligencji, nie kwestionował również funkcji warstw otw órczej poczucia wyższości jej członków wobec jednostek niżej stojących w hierarchii społecznej, nie uw ażał jednak, aby te czynniki zadecydowały o zam knię­ ciu się środowiska, a ponadto stanow iły specyfikę polską. Przeczyły tem u zaobserwowane przez niego procesy (zwłaszcza te z lat po I wojnie światow ej) w ewnętrznego różnicowania się oraz dem okratyzow ania się stosunków w ew nątrzinteligenckich. Getto inteligenckie, owszem, istniało, lecz obejmowało tylko niektcre grupy, wcale nie reprezentatyw ne dla środowiska. Zasadę g etta przyjm ow ały chętnie, sądził Żarnowski, „eks­

kluzywne środowiska inteligencji na prow incji [...] albo kołtuńskie grup­ ki pracowników umysłowych w m ałych ośrodkach. W każdym razie to nie głównie elita inteligencji, jej właściwy trzon, była ośrodkiem takich postaw, lecz raczej kręgi świeżo przybyłe ze środowiska drobno- mieszczańskiego, afirm ujące swą pozycję społeczną” 50.

Zastrzeżenia polemistów skłoniły Chałasińskiego — jak wspomnie­ liśmy — do wycofania instytucji „dobrego tow arzystw a”, a w ślad za ty m konstrukcji getta towarzyskiego ze swej koncepcji inteligencji. W drugim artykule na łamach „Kuźnicy” przedstaw ił on zmodyfikowaną definicję inteligencji, zresztą expressis verbis wyłożoną po raz pierwszy. Według niej, inteligencję tw orzyły następujące elementy: a) praca um y­ słow a będąca podstawą utrzym ania, b) poczucie wyższości nad innym i

w arstw am i społecznymi, c) przekonanie, że jedynie inteligencja w yobraża 48 S. O s s o w s k i , op. cit., s. 36.

18 J. L e s k i e w i c z o w a , op. cit., s. 19.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dlatego – zdaniem Mówcy – ważne jest podejmowanie zagadnień nawiązujących do problematyki choroby, cierpienia, starości i śmierci oraz poszukiwania sensu życia już z

Tu znów powrócił motyw nieśmiertelności, który w myślach Piłata pojawił się ju ż wcześ­ niej.. W czasie przesłuchania Jeszua nagle błysnęła mu myśl o

[r]

Krytykowany krakowski pomnik Józefa Piłsudskiego, autorstwa Czesława Dźwigaja (znanego także z wielu realizacji „papieskich”), w detalach dekoracyjnych sięga do

Język programowania C++ doskonale nadaje się do kodowania zbiorów, czy relacji rozmytych oraz wyznaczania ich sum, różnic, czy złożeń, a także do zbudowania prostego

Chałasiński nie wierzył jednak w przemianę całej inteligencji, dlatego ważniej- szy był dla niego awans dotychczas nieuprzywilejowanych, który miał się stać możliwy

Data mining – eksploracja danych – jest dziedziną informatyki zajmującą się odkrywaniem wiedzy zapisanej niejawnie w dużych zbiorach danych oraz przedstawieniem jej w zrozumiały

aspiracji  rozwi¡zanie zabronione (tj. b¦d¡ce na li±cie tabu) jest akcepto- wane, je±li warto±¢ funkcji aspiracji osi¡ga dla danego rozwi¡zania