• Nie Znaleziono Wyników

Jak obchodzono w Toruniu "Święto Rzemiosła Pomorskiego"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jak obchodzono w Toruniu "Święto Rzemiosła Pomorskiego""

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Teodor Z. Gliński

Jak obchodzono w Toruniu "Święto

Rzemiosła Pomorskiego"

Rocznik Toruński 29, 197-203

(2)

R O C Z N I K T O R U Ń S K I T O M 29 R O K 2002

Ja k obchodzono w Toruniu

„Święto Rzem iosła Pom orskiego”

Teodor Zdzisław Gliński

K ilka słów o wspom nieniach Teodora Zdzisława Glińskiego W toruńskiej Bibliotece U niw ersyteckiej istnieje, w obrębie je j tak zwanych zbiorów specjalnych, osobny dział zw any „dokum entam i życia społecznego”. G rom adzone są w n im przedm ioty, pozornie nie należące do sfery zainteresow ań bibliotecznych: stare fotografie, pożółkłe druki re­ klam owe z dawnych lat - słowem, przedm ioty, które w czasie domowych porządków znajduje się w zapom nianych zakam arkach i z k tó rym i w n or­ m alnym lokatorskim m ieszkaniu nie bardzo wiadomo co zrobić. Zagracają dom i zajm ują przestrzeń, zawsze zbyt szczupłą. A le ja ko ś żal się ich po­ zbyć i ot tak sobie po prostu w yrzucić. S ą bowiem świadectwem czasu m i­ nionego, m oże naw et dzięki sw ojej zw yczajności świadectwem bardziej au­ ten ty czn y m i wiarygodnym n iż czcigodne dzieła pisane w m ajestacie aka­ demickiego w arsztatu naukowego przez utytułow anych profesjonalistów.

Podobnego rodzaju świadectwom zazw yczaj tow arzyszy ludzka pam ięć, kultyw ow ana zwłaszcza p rzez osoby należące do najstarszych z żyjących ge­ neracji. P a m ięci oczywiście zanadto ufać nie należy, poniew aż ona sam a potrafi często płatać figle, a bywa i tak, że zapam iętane fa k ty zostają pod­ dane selekcji, usuw ającej w cień w ydarzenia niem iłe, a eksponującej to, co utrwaliło się jako zdarzenia pozytyw ne.

R ów nocześnie jed n a k ta sam a pam ięć u jed n ej i tej sa m ej osoby ulega wraz z upływ em lat sw oistej ewolucji, uw arunkow anej biologicznie. J est rzeczą pow szechnie znaną, że w w ieku podeszłym zapom inam y dość łatwo to, co m iało m iejsce niedawno, naw et poprzedniego dnia, n a to ­ m ia st rów nocześnie wypływają na pow ierzchnię pam ięci w ydarzenia sprzed wielu dziesiątków lat. Często bywa tak, że je s te śm y j e w stanie odtworzyć wręcz z fotograficzną dokładnością. C zasem je s t m ożliwa w eryfikacja takiej

(3)

„odnowionej p a m ię ci” w oparciu o niezależne od n iej źródła opowiadające o tych sam ych faktach. Dlatego nie należy lekceważyć w spom nień tego ro­ dzaju, lecz przeciwnie, trzeba je gromadzić, a jeśli to możliwe, udostępniać - choćby w celu w spom nianej weryfikacji.

Tekst wspom nieniow y Teodora Zdzisława Glińskiego należy do tej ka­ tegorii m ateriałów historycznych. P a m ięć dziecka z roku 1935 ożyła na nowo w 66 lat późn iej i pozwoliła na dokładne przypom nienie klim atu uroczystości, która w ów czesnym Toruniu była w ydarzeniem budzącym powszechne zainteresow anie - m ówiąc językiem bardziej nau­ kowym , była w ażnym J a k te m życia społecznego”. Toruń ówczesny m iał bowiem wprawdzie w tedy sta tu s stolicy województwa pomorskiego - je ­ dynego województwa z dostępem do m orza - ale był jednak m iastem nie dorów nującym sw ym zn a czen iem na kulturalnej m apie D rugiej R z e ­ czypospolitej takim ośrodkom, ja k Kraków, W ilno, Lwów czy Poznań. Dlatego większą wagę przyw iązyw ano tu ta j do organizowania swoistych „happeningów”, zwracających uwagę na to m iasto, starające się w yróżniać pośród m ia st polskich nie tylko tym , że m iało (jak Warszawa i Kraków) Unię tramwajową przekraczającą W isłę oraz że było znane z pierników i jako miejsce urodzenia K opernika. N a festiw a l orkiestr czy teatrów nie było w tedy sta ć ani Polski, ani Torunia. A św ięto rzem iosła mieściło się w granicach możłiwości. Trzeba m ieć to na uwadze p rzy lekturze opisu, przekazanego przez pana Glińskiego. C zytałem go nie bez w zruszenia - bo to i m oje w spom nienie...

Jerzy Serczyk

Od Redakcji

Tekst w spom nień pana Teodora Z. Glińskiego został w m a szyno­ pisie zaopatrzony w zestaw fotografii ilustrujących opisywane wydarze­ nie. Ich ja ko ść (przy niedostępności oryginałów) uniem ożliw iła jed ­ nak zadowalające zreprodukowanie, naw et przy zastosow aniu n a jno­ wocześniejszych środków technicznych. Rezygnacja z reprodukowania zdjęć była ułatwiona fa ktem , że w zbiorach K sią żn icy M iejskiej (obe­ cnie K sią żn icy K o p e m ika ń skiej) w Toruniu znajdują się trzy egzemplarze broszury zatytułow anej „Święto R zem iosła Pom orskiego w T oruniu dnia 23 czerwca 1935 r . ”, obficie ilustrowanej, łatwo dostępnej każdem u bliżej zainteresow anem u ty m w ydarzeniem .

(4)

* * *

D la uczczenia 700-lecia istn ien ia G ro d u K opernika rzemiosło po­ m orskie postanow iło ta k w zniosłą rocznicę uczcić zjazdem w T oruniu w 1935 r., w któ ry m zam anifestow ało sw ą społeczną dojrzałość, ja k również wykazało siłę, a przede w szystkim znaczenie. Rzem iosło polskie zapisało w naszej h istorii ch lu b n ą kartę, kiedy to możne w arstw y rzem ieślnicze decydow ały o losach naszych m iast, p rzyczyniając się do ich bogactw a, potęgi i rozw oju, tw orząc liczne i w spaniałe arcydzieła, przed którym i sta je m y dziś z podziw em .

A o to ja k obchodzono „Św ięto R zem iosła Pom orskiego” w T oruniu. B yła to so b o ta d n ia 22 czerw ca 1935 r. Od wczesnego ran k a pogoda nie zapow iadała się najlepiej i w dom u przy ul. C hełm ińskiej 26, gdzie zam ieszkiw ałem w raz z rodzicam i oraz m łodszą siostrą, panow ała a tm o ­ sfera szczególnego podniecenia, gdyż ojciec mój, Teodor Gliński, ra d ca Izby Rzem ieślniczej, był jednym z o rganizatorów tego św ięta. Ju ż kilka dni wcześniej trw ały przygotow ania do m ającego się odbyć w spaniałego p rzem arszu historycznego pochodu ulicam i m iasta. Ani ja , jak o docie­ kliwy 8 -la tek , ani m o ja m atk a nie m ogliśm y uzyskać od o jca żadnych inform acji, jak i przebieg będzie m iało św ięto. N a w szystkie nasze p y ta n ia b yła tylko je d n a odpow iedź - zobaczycie ju tro .

W reszcie nadeszła oczekiw ana niedziela - p am iętn y dzień 23 czerwca. W brew nienajlepszym prognozom pogoda była słoneczna, wręcz upalna. Z sam ego ra n a pobiegłem do w a rsz ta tu blacharskiego m ego ojca, m ieszczącego się przy ul. Piekary 6, aby dowiedzieć się, jak ie rekw izyty b ęd ą nieśli uczniowie i czeladnicy cechu blacharskiego, uczestniczący w pochodzie. I rzeczyw iście, ja k się później okazało, w w arsztacie pokazano mi a tra p y wielkich rozm iarów kolb do lutow ania, k tóre w szyku m arszo­ wym nieśli n ajroślejsi uczniowie blacharscy.

W raz z g ro m ad k ą m ych szkolnych kolegów, przeciskając się przez tłu m y grom adzących się wokół ra tu s za , stanęliśm y przy sklepie zegarm i­ strzow skim p. Bibika, skąd mogliśmy, choć z tru d em z pow odu niskiego w zrostu, przyjrzeć się defiladzie. N as, m łodych urwisów , nie interesow ały w y stąp ien ia i przem ów ienia oficjeli zgrom adzonych n a try b u n ach w znie­ sionych specjalnie w ty m celu przy pom niku K opernika i Dworze A rtu sa. Z niecierpliw ością oczekiw aliśm y n a pojaw ienie się platform y z piekarzam i, k tó rzy sto jąc n a sam ochodzie-piekarni rozrzucali w tłu m sm aczne bułeczki i ciasteczka, z których kilka udało mi się sp ry tn ie przechwycić i jeszcze ciepłe zjeść. Cóż to było za pyszne pieczywo! P o tylu latach , bo od ta m ­

(5)

tego czasu upłynęło ju ż 66 lat, chciałbym ponow nie przeżyć n ie z ata rte w mej pam ięci chwile i odtw orzyć je w formie opow iadania jeszcze raz.

N asze m iejsce przy sklepie p. Bibika musieliśmy opuścić ze względu n a tłok i n ap ó r tłum ów klaszczących i w iw atujących po każdym ukazaniu się następ u jący ch po sobie kunsztow nie dekorow anych pojazdów . Swój p u n k t obserw acyjny przenieśliśm y n a „górki piekarskie” przy ul. Cho­ pina, gdzie sw obodnie m ogliśm y oglądać dalszy ciąg pochodu. M anifesta­ cja m iała przebieg im ponujący i w spaniały. W pochodzie historycznym , k tó ry kroczył ulicam i m iasta, brało udział około 3500 uczniów, czelad­ ników i m istrzów reprezentujących różne zawody. D w adzieścia dziewięć platform pomysłowo i barw nie przystrojonych, łudząco przypom inających w arsztaty podczas pracy, przewinęło się przed oczam i widzów, tłum nie zapełniających ulice, a naw et dachy domów wzdłuż pochodu. N iezapo­ m niane w rażenie budził sw ą m alow niczością pochód n a tle historycznego ra tu sza , gdzie n a podium zgrom adzeni byli przedstaw iciele w ładz miej­ skich i osoby wchodzące w skład K o m itetu Honorowego Zjazdu. P ro te k to ­ r a t nad „Św iętem R zem iosła” o b jął w ojew oda pom orski Stefan K irtiklis. N ad całością czuwał K o m itet O rganizacyjny, w skład którego wchodzili wszyscy radcow ie izb rzem ieślniczych, d y rek to r Izby oraz prezes organi­ zacji rzem ieślniczych.

U roczystości rozpoczęły się o godz. 830 w bazylice Świętych Janów , gdzie w obecności przedstaw icieli w ładz państw ow ych, wojskowych, sam orządow ych oraz w ładz w szystkich organizacji rzem ieślniczych i po­ cztów sztandarow ych cechów m szę św. odpraw ił ks. C zapliński, po krótkim okolicznościowym przem ów ieniu i dokonaniu ak tu pośw ięcenia sz tan d a ru Związku Pracow ników Kupieckich. K siądz B e rn ard , ja k go poufale nazy­ waliśmy, był wielkim społecznikiem , późniejszym biskupem chełm ińskim . W roku 1937 przygotow yw ał m nie i kolegów do przyjęcia I kom unii św., uczył katechizm u, nierzadko przy tym ciągnąc z a pejsy, przez co n a znak p ro tes tu daliśm y sobie zgolić głowy n a łyso u p. E b e rta , który swój zakład fryzjerski m iał w zabytkow ej kamieniczce przy Ł uku Ce­ zara. P o nabożeństw ie, n a R ynku Starom iejskim rozpoczęła się defi­ lada. Pochód otw ierała dziarska o rk ie stra Związku Strzeleckiego, k tó ra przed try b u n ą honorow ą o degrała hym n narodow y „Jeszcze P olska nie zginęła” . B ezpośrednio za n ią kroczyło prezydium Izby Rzemieślniczej w G rudziądzu. C zterech konnych heroldów , u b ranych w średniowieczne stro je rzem ieślnicze, a za nim i ośm iu h a labardników , przeniosło wi­ dza do czasów średniow iecza, okresu najw iększego rozkw itu rzem iosła

(6)

toruńskiego. Za nim i sz tan d a ry cechowe, a było ich około 58, i to nie wszystkie, bo w pochodzie doliczono się jeszcze 20 dalszych. Istn y las sztan d aró w i chorągwi. Za sz tan d aram i powoli i dostojnie przesuw ały się powozy z cechm istrzam i. N astęp n ą cześć pochodu otw ierały żeńskie i m ęskie gru p y O rganizacji M łodzieży Pracującej. Około 200 osób z całego P om orza, jednakow o ubranych w niebieskie m undury, przem aszerow ało przed try b u n am i, niosąc kilkadziesiąt biało-czerw onych proporców . Za­ raz po ich przejściu zerw ała się istn a b u rza oklasków. To szli cukiernicy. N a czele tej grupy czeladnicy nieśli godło cechu cukierniczego, a za nimi niesiono olbrzym i to rt wagi około 250 kg, którego w ykonanie zajęło p ra ­ wie jed en tydzień pracy. T o rt osłaniano dużej średnicy parasolem , aby prażące prom ienie słońca nie stopiły go. Z kolei niesiony n a długim kiju ukazał się wielki precelek - znak cechu piekarzy. O bułeczkach i ciastecz­ kach, któ re rozrzucali w tłum , ju ż wyżej w spom inałem . Dalej szła n a biało u b ra n a m łódź piekarska, za n ią czeladnicy z biało -b łęk itn y m i w stęgam i. N astępnie przeszli pow ażni m istrzow ie piekarscy i cukierniczy - przed nimi niesiono godło oraz ladę, tj. wielką skrzynię cechową.

Czoło cechu rzeźnicko-w ędliniarskiego otw ierał chorąży ze sz ta n ­ darem cechowym, a za nim n a koniach jechało 3 husarzy z olbrzy­ m im i skrzydłam i n a plecach, przytw ierdzonym i do pancerzy, co miało p rzypom inać legendę o historycznym i chwalebnym fakcie obrony Chełm ży przez husarię, stw orzoną kiedyś przez członków cechu rzeźnicko- w ędliniarskiego. N astępnie przedefilow ała „b iała kaw aleria” czeladzi rzeźnickiej, po p rzed zając platform ę, n a któ rej zm ontow ano praw dziw y zakład rzeźnicki, z którego rzucano sta ran n ie opakow ane parów ki. Je d n ą paczuszkę parów ek panienka z platform y n a długiej wędce p o d a ła woje­ wodzie. „D o b ra obróbka skór to bogactw o P a ń stw a ” - głosi! tra n s p a re n t niesiony za cechem rzeźnickim , to szły pokrew ne rzeźnikom zawody. N a jednym wozie g arb arze dem onstrow ali pięknie obrobione skóry bydlęce, n a drugim były m aszyny i narzędzia do p rzetw arzan ia w yrobów m ięsnych.

W n astęp n ej kolejności nadeszli m etalow cy - cechy ślusarski, b lach ar­ ski i kowalski. P rz e d kolum ną m istrzów i czeladników jechały platform y z dw om a kuźniam i - n a jednej kuto żelazo, n a drugiej podkuw ano konia. D alej kroczył cech blacharski. Z a sztan d arem czeladnicy nieśli m odele roz­ m aity ch w yrobów blacharskich i oczywiście ogrom ne kolby d o lutow ania, o których ju ż uprzednio w spom inałem . N a dużej platform ie zm ontow ano w a rsz ta t blacharski, w któ ry m m ajstrow ie pozorowali n apraw ę wanny, um yw alni itp .

(7)

N adejście cechu ślusarzy zw iastow ali dw aj krasnoludkow ie niosący godło cechu, za nimi trzeci krasnoludek przy pom ocy dwóch czeladników niósł olbrzym i klucz. W w arsztacie ślusarskim , zbudow anym n a p latfo r­ mie, n apraw iano zam ki, klucze itp . N astępnie przejechały platform y z w a rsz ta tam i pokrew nych zawodów , a więc w arsz ta t m osiężnych odlewów, w arsztat pilnikarski i w a rsz ta t m echaników radiow ych. D la u zupełnienia dodam , o czym ju ż w spom inałem , że n a platform ie kowali k u to podkow y i jednocześnie podkuw ano żywego konia, z któ ry m były później kłopoty, bo nieprzyzw yczajony do hucznych oklasków, zaczął się buntow ać.

T ę część pochodu zam ykali czeladnicy i m istrzow ie ślusarscy, kowalscy i blacharscy oraz m istrzow ie rytow nicy, zegarm istrzow ie i grawerzy. P rz y dźwiękach drugiej ork iestry Związku Strzeleckiego n adeszła g ru p a budow ­ lanych rzemiosł. N a czele szli brukarze z m odelam i narzędzi, dalej m u rarze w swych stary ch średniow iecznych stro jac h . N astępnie jech ała p latform a, n a któ rej m urarze dem onstrow ali sw ą pracę. Tuż za nim i nadjechały wozy: ciesielski z m istrzam i budującym i dach oraz dw a wozy dekarzy, z których jeden p rzedstaw iał dach p o k ry ty ceglaną dachów ką, a drugi dach k ry ty

papą.

Do grupy budow lanej należały również: cech g arn ca rsk o -zd u ń sk i, szklarski z p latfo rm ą, n a której w ystaw iono w a rsz ta t opraw y ram , obrazów i okien o raz cech m alarsko-lakierniczy, za któ ry m jechał wóz z w ielką ścianą, m alow aną przez m istrzów i uczniów m alarskich. Z ko­ lei pokazano w nętrze dom u, w którym cech stolarski zadem ostrow ał m i­ niaturow e m odele różnych m ebli. C zeladników i m istrzów stolarskich w yprzedzały dwie platform y z dużym heblem w ykonanym z d y k ty i w ar­ sztatem stolarskim .

W dalszym ciągu pochodu kołodzieje i pow roźnicy przedstaw ili swe wyroby, a po nich przem aszerow ał cech in troligatorski, przed któ ry m wie­ ziono olbrzym ich rozm iarów księgę. D alej szli siodlarze i tapicerzy, a m iędzy nim i n a dużej platform ie wieziono gustow nie w ykonaną kanapę. Spontaniczne oklaski pow itały cech szewców, k tó ry przedefilował z dw om a olbrzym im i b u tam i, z k tó ry ch jeden, w ykonany przez cech szewców i cho­ lew karzy z G dyni, um ieszczono n a pięknym m odelu żaglowca, nazw anego przez tw órców s ta tk u „K ilińskim ” .

D uże zainteresow anie wywołało przejście grupy krawieckiej. N a jej czele niesiono wielkie żelazko do prasow ania, a dalej w w arsztacie kraw iec­ kim , um ieszczonym n a platform ie, dem onstrow ano ja k p o w s ta ją suknie i ub ran ia. Specjalnie serdecznie p rzy jęto m łodzież żeńską i m ęską Zaw odo­ wych Szkół D o kształcających. Za m łodzieżą przem aszerow ali pracow nicy

(8)

kraw ieccy o raz m istrzynie i m ajstrow ie b ard zo licznego cechu kraw iec­ kiego.

Ukazanie się dużych rozm iarów grzebienia i brzytw y zapowiedziało nadejście cechu fryzjerskiego. P la tfo rm a tego cechu była nadzw yczaj efek­ tow na, przedstaw iała bowiem w zorow ą pracow nię fry zjersko-perukarską, w której kilku czeladników i czeladniczek, u b ranych w stro je z czasów rokoko, obsługiwało kilku klientów . J a k przy innych g rupach, ta k i tu za czeladnikam i przem aszerow ali m istrzowie.

K o rp o ra cja kom iniarzy za sw ą dziarsk ą postaw ę, a przede w szyst­ kim za w spaniały m odel dom u z dw om a kom inam i, z któ ry ch się m ocno „kurzyło” , zdobyła huczne bra w a publiczności.

O s ta tn ią grupę wielkiego pochodu tw orzyło ślusarstw o sam ochodow e z kilku w arsztatam i i m otocyklem .

O godz. 1330 n a placu pow ystaw ow ym o d b y ła się u ro c zy sta akadem ia, n a k tó rą przybył, w kraczając przez szpaler kom iniarzy, w ojew oda pom or­ ski Stefan K irtiklis. Były przem ów ienia, wręczenie odznaczeń zasłużonym rzem ieślnikom i dekoracja sz tan d aró w pam iątkow ym i w stęgam i. W go­ dzinach popołudniow ych odbyw ały się o b rad y Zjazdu. O godz. 2030 m i­ strzow ie, czeladnicy i uczniowie w szystkich rzem iosł n a znak zakończenia żałoby po śm ierci M arszałka Jó zefa P iłsudskiego zebrali się przed pom ni­ kiem W odza n a placu św. K atarzy n y , gdzie wzięli udział w uroczystości zap alen ia zniczy przy pom niku.

C zas defilady powoli zm ierzał do końca. Zmęczeni upałem i głodni rozeszliśmy się do swych dom ów z postanow ieniem , że sp otkam y się ponow nie wieczorem , aby przyjrzeć się zap alan iu zniczy przy pom niku M arszałka. N as, m łodych chłopców nie interesow ały uroczystości n a aka­ dem ii, jak ie się odbyw ały n a placu pow ystaw ow ym , n a to m iast bardziej ciekawiło nas, co stało się z to rte m ? Czy się roztopił i ja k go podzielono.

U roczystości przy sk ładaniu hołdu rozpoczęły się o godz. 2030, lecz ich p o czątk u nie w idziałem , gdyż tru d n o było p rz ed o stać się w pobliże pom nika. N a dom iar złego, przeciskając się przez żelazne p ręty opar- kanienia szkoły n r 1, do której w ty m czasie uczęszczałem , n ieopatrznie rozprułem nogaw kę nowych niedzielnych p o rtek . B u ra od m atk i była ni­ czym w p o rów naniu z kazaniem , jak ie o trzy m ał mój ojciec n a z a ju trz za zb y t „intensyw ne o b rad y ” w Dw orze A rtu sa, któ re przeciągnęły się do późnych godzin wieczornych.

N a tym zakończę m oje opow iadanie z przeżyć, jakich doznałem w związku ze „Św iętem R zem iosła Pom orskiego” w T oruniu w 1935 r.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Celem umożliwienia dzieciom i młodzieży poznania kraju ojczystego — Zarząd Okręgu usilnie propagował w okresie sprawozdawczym ruch turystyczny wśród dzieci pracowników

„W ięcej troski o maszyny Stoczni Rleniewskiej“ , wyjaśnia, że na ostatniej naradzie wytwórczej Omówio­.. no system przeprowadzania

dla osób prowadzących działalność i osób współpracujących z dobrowolnym chorobowym dla płatnika zgłaszającego do ubezpieczenia wypadkowego nie więcej niż 9

Przedsiębiorcy opodatkowani w formie karty podatkowej będą opłacać składkę na ubezpieczenie zdrowotne w wysokości 9% podstawy wymiaru składki stanowiącej

data wstąpienia do cechu... Składki zapłacono

dla osób prowadzących działalność i osób współpracujących z dobrowolnym chorobowym dla płatnika zgłaszającego do ubezpieczenia wypadkowego nie więcej niż 9

W związku z tarczą antykryzysową i wpływającymi wnioskami o refundację informujemy, że w miesiącach III-V/2020 roku ,gdy pracodawca jest zwolniony z opłacania składek,

’Jjjve iftacSJiommeu jtclfderc? JalRu^ottteAcM^nd brauchen mögen bovilli Aget,Tyitilici ret, md be&vepjtigct abe: doof) mit deuffieRen dictem nabeRaftei nenodci tueS? Wvu:fen