• Nie Znaleziono Wyników

Prawo a moralność.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Prawo a moralność."

Copied!
12
0
0

Pełen tekst

(1)

Stanisław Wielgus Bp Prof. zw. dr hab. KUL

Prawo a moralność

Jest to temat, który towarzyszy ludzkości od czasu zaistnienia prawa pozytywnego, tzn. prawa świadomie stanowionego przez ludzi bądź pojmowanego przez nich jako ustanowione.

Całkowicie wyczerpujące rozwiązanie tego problemu, precyzyjne, ostre, i jedno­ znaczne rozróżnienie dziedziny prawa od dziedziny moralności, takie, na które wszyscy by się zgodzili, nie jest niestety możliwe. Każde pokolenie, co więcej, każdy poszczególny myślący człowiek musi na nowo określać swoje stanowisko w tej sprawie.

To, że prawo i moralność pozostają ze sobą w ścisłej relacji, nie ulega niczyjej wąt­ pliwości. Dyskusje wywołuje natomiast ustalenie zakresu kompetencji prawa w stosunku do dziedziny moralności, motywowanej zwłaszcza religijnie. Innymi słowy dyskusje wywołuje to, jak dalece można prawnie usankcjonować moralne - tzn. świadome i do­ browolne - zachowania, postawy i działania ludzi; na ile i w jakiej sytuacji prawo może wkraczać w sferę etyki i obyczajowości konkretnego człowieka bądź konkretnej społecz­ ności, wyznającej określone przekonania religijne. Problem ten występuje szczególnie ostro przy ustanawianiu praw zezwalających na działania niezgodne z określonymi za­ sadami religijnymi, np. przy ustanawianiu ustaw zezwalających na aborcję, eutanazję, badania na komórkach macierzystych; bądź ustaw zakazujących określonych działań, wypowiedzi lub używania określonych symboli, np. zawieszania krzyży w salach lekcyj­ nych, nOszenia w szkole czy innych miejscach publicznych symboli określonych religii - krzyże, chusty islamskie itp., używania ich w dokumentach państwowych (np. we Francji ksiądz nie może dać zdjęcia z krzyżykiem na garniturze do paszportu, w Meksyku od czasu wywołanej przez amerykańskich masonów antychrześcijańskiej rewolucji w 1917 r. nie wolno pokazywać się publicznie w sutannie, w habicie lub z koloratką).

(2)

trakto-wanie ich dzieci w szkole, niedopuszczanie ich do studiów itd. Tajne reżimowe policje robiły to po to, aby unicestwić psychicznie niewygodnych dla siebie ludzi. Działania tych służb nie były przy tym bynajmniej samowolne. Realizowano je zgodnie z wydawanymi i obowiązującymi w danych, państwowych przecież instytucjach, zarządzeniami.

Po upadku komunizmu tu i ówdzie uznano, że ze względu na kardynalne wymogi sprawiedliwości należy pociągnąć do odpowiedzialności realizatorów tych zarządzeń i sprawców ludzkich nieszczęść. Okazało się to niezmiernie trudne z kilku względów. Udowodnienie takich form działalności winnym osobom okazało się w wielu wypadkach niemożliwe. Ukarane zostały tylko te z nich, którym udowodniono, że dopuściły się fizycznej napaści na poszkodowanych. Okazało się, że istniejące prawo nie jest kompe­ tentne nawet w odniesieniu do oczywistego naruszenia praw ludzkich w wymiarze mo­ ralnym, jeśli nie dało się jednoznacznie i bez wątpliwości udowodnić, że zniszczenie psychiki i osobowości prześladowanego człowieka nastąpiło wskutek zastosowania za­ planowanych szykan.

W związku z tym rodzi się pytanie: Czy prawo, którego normatywna wartość opie­ ra się na konstytucji i nie sięga poza nią; nie sięga do obiektywnych, niezależnych od demokratycznego ustanawiania prawa norm, np. do Dekalogu, zasad prawa naturalnego, czy chociażby złotej reguły moralnej - czy to prawo może być wystarczającym gwaran­ tem sprawiedliwości w czasie szybko zmieniających się wyobrażeń i przekonań moral­ nych wielu ludzi we współczesnych społeczeństwach? Innymi słowy, czy są jeszcze w naszych współczesnych, demokratycznych społeczeństwach - dumnie nazywających się, zgodnie zresztą z ideologią „poprawności politycznej”, pluralistycznymi - jakieś wspól­ ne wszystkim moralne poglądy, zwane dziś powszechnie „wartościami” (słowa „moral­ ność” używa się nadal niechętnie)? Czy jest więc jakiś wspólny mianownik etyczny dla owych pluralistycznych społeczeństw, składających się z grup ludzi mających całkiem odmienne wyobrażenia o nakazach i zakazach moralnych?

Wielki współczesny problem natury prawnej, czy ściślej mówiąc konstytucyjnej, wyraża pytanie: Czy demokratycznie wybrany parlament ma prawo lub czy musi wpro­ wadzać do uchwalanej konstytucji podstawowe wartości natury moralnej, w sytuacji gdy nie są one akceptowane przez większość społeczeństwa?

(3)

norm, a tym samym wyłącznie sumą faktów. Wszelkie treści, których nie można wprost przyporządkować prawu, a więc treści z zakresu psychologii, socjologii, etyki, politologii itd., zdaniem Kelsena, nie powinny być w nim uwzględniane nawet śladowo.

Wydaje się, że obydwa wyżej nakreślone skrajne stanowiska są nie do przyjęcia. Prawo i moralność ani nie pokrywają się całkowicie ze sobą, ani też nie można ich od siebie oddzielić. Nasze myślenie i postępowanie w dużej mierze określone jest przez nasze poczucie i wewnętrzne przekonanie mówiące nam o tym, co jest prawdziwe, a co fałszywe, oraz co jest dobre, a co złe; a także przez nasze głębokie przekonania moralne, które częściowo są nam wrodzone, a częściowo są wynikiem naszego wychowania, wy­ kształcenia oraz osobistych życiowych doświadczeń. Z normatywizmem Kelsena na gruncie polskim polemizował profesor KUL-u Czesław Martyniak, rozstrzelany wraz z kilkoma innymi profesorami Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego przez Niemców na Zamku Lubelskim w grudniu 1939 r. Martyniak wychodził z pozycji tomistycznych i twierdził, że pomiędzy prawem i moralnością zachodzi związek szczególnego rodzaju, a mianowicie jedność przy jednoczesnej różności, przy czym różność tych porządków nie jest bynajmniej równoznaczna z całkowitym ich od siebie odseparowaniem. Nigdy nie powinny one znajdować się wobec siebie w opozycji, chociaż wiele je różni, zaś granice między nimi nie są bynajmniej nienaruszalne.

(4)

zakazywało takich działań pod karą śmierci. Jeden z polskich frontowych poetów, który zginął w walce w czasie II wojny światowej, napisał warte przytoczenia w tym kontekście słowa: „Gdyby nie było wartości cenniejszych nad życie, to lepiej byłoby od razu uderzyć czołem w śmierć jak w błoto”.

Zadaniem konstytucji, jako ustawy zasadniczej, jest dać państwu i społeczeństwu podstawowy porządek prawny, który uwzględni niezmienne dla niego wartości moralne. Nie jest to jednak sprawa prosta i łatwa. Wybitny uczony niemiecki Wilhelm von Hum­ boldt napisał w 1799 r. następujące słowa: „Konstytucji wydawanych przez państwa nie da się zaszczepić w ludziach tak, jak się zaszczepia obce zrazy na drzewach. Konstytucja musi odpowiadać położeniu kraju i przekonaniom ludzi w nim żyjących”.

Celem każdej dobrej konstytucji w krajach europejskich jest więc zagwarantowanie przynajmniej minimalnego stanu norm prawnych naszej chrześcijańskiej ze swego du­ cha wspólnoty kulturowej. Takich norm, zakorzenionych głęboko w chrześcijaństwie, jak: nietykalność osoby ludzkiej i jej godności; dotrzymywanie układów i słowa; posza­ nowanie ludzkiego prawa do: życia, wolności, pokoju, własności, rodziny, małżeństwa, rozwoju, wychowania, nauki, pracy, wyznawania religii, zrzeszania się itd.; zasada de­ mokracji z przekonaniem o równości każdego człowieka wobec Boga - bez względu na rasę, stanowisko społeczne, majątek, wiek, wykształcenie, narodowość czy płeć; zasada socjalnej gospodarki rynkowej - i inne.

Konstytucja wymaga zagwarantowania trwałego stanu prawnego, zarówno w chwili obecnej, jak i na przyszłość, mimo upływu czasu. W tym kontekście rodzi się pytanie, czy są takie zasady moralne, które pozostają niezmienne dla współczesnych społe­ czeństw z naszego kręgu cywilizacyjnego, tj. z kręgu zrodzonej przez chrześcijaństwo kultury euroatlantyckiej? Czy istnieje zgodny z konstytucjami i prawami tych społe­ czeństw podstawowy konsens w odpowiedzi na takie pytania: Co jest obiektywnie dobre, a co złe, oraz co jest obiektywnie prawdziwe, a co fałszywe?

(5)

przyjęte w niej zasady. Przytoczone wyżej sformułowania konstytucji niemieckiej wska­ zują na jej zakorzenienie w europejskiej kulturze chrześcijańskiej, ukształtowanej przez chrześcijaństwo z dziedzictwa kultury greckiej, rzymskiej oraz elementów judaizmu.

Odwołanie do Boga znajduje się także w konstytucjach innych europejskich naro­ dów, np. konstytucji irlandzkiej, portugalskiej. Jest także kompromisowa wywalczona w sporze z ateistami, forma odwołania się do Boga i sił nadprzyrodzonych w preambule polskiej obecnej konstytucji, gdzie czytamy m.in. następujące słowa: „My Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga, będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i niepodzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego - Polski, wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach, nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej, zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku, złączeni więzami wspólnoty z naszymi roda­ kami rozsianymi po świecie, świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej, pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wol­ ności i prawa człowieka byty w naszej Ojczyźnie łamane, pragnąc na zawsze zagwaran­ tować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność, w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem, ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej jako prawa podstawowe dla pań­ stwa, oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności czło­ wieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi, a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej”.

(6)

mocy, oddana w opiekę człowiekowi, a nie wroga mu i nad nim panująca siła. W tym kierunku idzie cała historia zbawcza. Pogardzana i traktowana w różnych starożytnych filozofiach, jako źródło wszelkiego zła, materia, zostaje przez Objawienie niesłychanie dowartościowana. Bóg stwarzający materię sam nazywa ją dobrą. Chrystus, Zbawiciel świata i wszystkich ludzi, wciela się w ludzkie, materialne ciało. Prawda ta, jak wiadomo, wywoływała gwałtowny sprzeciw zwolenników filozofii platońskiej, a także neoplatoni- ków, którzy jakikolwiek kontakt Boga z materią uważali za kompletny absurd i za bluź- nierstwo. Tymczasem chrześcijaństwo, zgodnie z nauką Chrystusa, głosi, że Bóg akcep­ tuje materię, doczesność i ludzkie dzieła. Każę rozwijać dane nam zdolności i modlić się o chleb powszedni potrzebny na dziś. To przecież Chrystus wyraźnie, jako pierwszy, odróżnił sacrum od profanum, gdy powiedział: co Bożego Bogu, a co cesarskiego cesa­ rzowi. Ale jednocześnie Chrystus jednoznacznie broni tego, co Boże, przed zachłanno­ ścią cesarza. Nie zgadza się, by cesarz zasiadał na ołtarzu, by rościł sobie pretensje do kształtowania ludzkich sumień i ludzkich dusz, by decydował o prawdach wiary i o za­ sadach moralnych. Rozdzielenie sacrum od profanum jest wyłącznie specyfiką kultury chrześcijańskiej. W innych kulturach te sfery były i nadal są utożsamiane. Konstytucję zastępował czy nadal zastępuje Koran albo Talmud czy inne księgi religijne.

(7)

jakichkol-wiek stałych zasad moralnych zastąpić istniejący od jakichkol-wieków w kulturze euroatlantyckiej etos judeochrześcijański. Tak więc prawo pozytywne potrzebuje religii, potrzebuje mo­ ralności opartej na niezależnym od woli ludzkiej kodeksie niezmiennych wartości. Ale i religia potrzebuje niezależnej od niej siły świeckiej i jej prawa, aby ustrzec się od zwy­ rodnień, które mogą prowadzić do zbrodni w imię religii, czego przykładem była inkwi­ zycja i wojny religijne, a obecnie jest islamski terroryzm. Nie wolno przy tym nigdy zapominać o tym, że zbrodnia w imię jakiejś religii jest jednocześnie zawsze największą zbrodnią przeciw niej samej.

Moralne przekonania ludzi ukształtowanych w kulturze euroatlantyckiej są rezul­ tatem tysiące lat trwającego religijnego i kulturowego rozwoju społeczeństw. Te przeko­ nania, a nie jakiś „jurydyczny prawybór”, używając tu określenia Paula Kirchofa, leżą u podstaw prawodawstwa wielu narodów z kręgu chrześcijańskiej cywilizacji.

W ostatnich dziesięcioleciach następują radykalne zmiany w tym względzie. Usta­ nawiane są prawa sprzeczne z dwa tysiące lat trwającą europejską tradycją prawniczą.

Przyczyn tych zmian, wyrzucających stałe zasady moralne z publicznego życia i z prawa wielu, zachodnich zwłaszcza, narodów, jest kilka. Do najważniejszych, poza po­ tężnym oddziaływaniem wspomnianej wyżej postmodernistycznej i neomarksistowskiej ideologii, należą:

(8)

Po drugie: wykorzenienie kulturowe, polegające na tym, że pewne społeczeństwa zaniedbują kulturowe podstawy, stanowiące fundament ich życia społecznego. Społe­ czeństwa te nie odnawiają, nie pielęgnują i nie rozwijają tego fundamentu. Bardzo często pseudointeligenci z tych społeczeństw świadomie i drastycznie zrywają z tym funda­ mentem, ośmieszają go, degradują i wyszydzają, mając w tym działaniu do dyspozycji potężne media i poparcie silnych organizacji polityczno-ekonomicznych. Miliony ludzi z tych społeczeństw doświadczają przez to kompletnego wykorzenienia i osamotnienia. Zjawiska te opanowują wiele dziedzin życia, w tym także prawodawstwo. Daje się zauwa­ żyć wyraźna dezorientacja i bezradność prawodawstwa, oderwanego od stałego religij­ no-moralnego fundamentu, wobec rodzących się coraz nowych wyzwań, przed jakimi stają współczesne społeczeństwa.

Charakterystyczne dla wieków średnich, ale i w czasach nowożytnych, poczucie prawa, które ma być silne jak mur, całkowicie przepadło. Tymczasem w takiej świado­ mości prawa, opartego na mocnym, niezmiennym fundamencie kodeksu etycznego, niezależnego od chimerycznej niekiedy woli parlamentarzystów i ich lobbystów, tkwi istotna podstawa zdolności do reformowania się społeczeństw. Gdy nie istnieje już kon- sens co do podstaw, w oparciu o które ustanawiane jest prawo; podstaw, w oparciu o które polityka opowiada się za czymś lub przeciw czemuś; gdy nie istnieje ponadto jed­ nolite przekonanie co do zasadniczych wartości, które istnieją u podstaw prawa i wy­ przedzają je - wówczas wydawane przez parlamenty prawo jest złe, a czasami zbrodni­ cze i niszczące życie społeczne narodów. Oderwane całkowicie od moralności, nie tylko nie hamuje niesłychanego wprost procesu dziczenia moralnego wielu ludzi, którzy - nie licząc się z Bogiem i Jego moralnym prawem, a w prawie pozytywnym nie widząc jakich­ kolwiek wskazań moralnych - dokonują niewyobrażalnych zbrodni bez śladu wyrzutów sumienia. Coraz wyraźniej widać to w zachowaniach młodocianych zbrodniarzy.

(9)

prze-konaniach. Pokojowe ich współżycie wymaga określonej, wspólnej zasady, wspólnej bazy ponad wszelkimi, a przynajmniej najistotniejszymi, różnicami i podziałami. Taką bazą może być tylko wspólna płaszczyzna wartości etycznych. W krajach naszego kręgu kul­ turowego taką płaszczyznę tworzył przez tysiąclecia etos judeochrześcijański.

Doktryna pozytywizmu prawnego, którą przyjmują dziś liberalne demokracje, od­ rzucająca istnienie niezależnych od parlamentu ram etycznych oraz niezależnego od ludzkiej woli ładu moralnego, wynikającego z człowieczej rozumnej natury, prowadzi do prawnej oraz etycznej samowoli i daje możliwość najróżniejszych manipulacji: praw­ nych, społecznych i politycznych. Owe niezależne wartości i normy etyczne winny być traktowane jako oczywiste i niepotrzebujące żadnego umotywowania, tak jak powszech­ nie, przynajmniej dotychczas, przyjmowane jest siódme przykazanie Dekalogu: Nie kradnij! Takie podstawowe normy moralne, chroniące godność ludzkiej osoby i jej pod­ stawowe prawa, powinny się znaleźć u podstaw każdej konstytucji, aby stanowić punkt odniesienia dla wszelkich praw ustanawianych w państwie, które ją przyjęło.

Te podstawowe, niezależne od zmiennej woli ludzkich ustawodawców wartości i normy moralne, kwestionowane dziś powszechnie przez liberalizm, który absolutyzuje pozytywizm prawny, nie stanowią tak naprawdę, żadnego ograniczenia demokratyczne­ go pluralizmu. Przeciwnie, chronią go i umacniają. Demokracja bowiem żyje i nie ulega zwyrodnieniu tylko dzięki etycznym zasadom i wartościom, których sama nie ustanawia, bo to ją, zdaną na zmienną wolę wyborców, przerasta. Bez tego moralnego fundamentu przychodzą głębokie kryzysy polityczne, społeczne i ekonomiczne. Przykładów na wiel­ kie zło, które dzieje się w wielu współczesnych demokratycznych państwach, można przytaczać wiele, a gros ich ma swoje źródło w olbrzymim kryzysie moralnym społe­ czeństw, w całkowitym oderwaniu się prawa od niezmiennych zasad moralnych.

Pojęcie „pluralizm”, tak powszechnie w naszych czasach przywoływane, należy od­ powiednio zdefiniować. Sobór Watykański II zaakceptował pluralizm, pojęty jako prawo swobodnego rozwoju różnych grup społecznych. Zaakceptował politykę państwową, której decyzje są wypadkową stałych dyskusji i ustawicznego dialogu prowadzonego pomiędzy różnymi grupami społecznymi, wzajemnie się kontrolującymi w demokra­ tycznym społeczeństwie. W demokratycznych państwach pluralizm jest dziś faktem. Nie można go jednak ani gloryfikować, ani demonizować. Nie jest bowiem w stanie rozwią­ zać wszystkich problemów społecznych czy innych, jak głoszą liczni liberalni politycy i ich media. Trzeba pamiętać o tym, że pluralizm, pojęty jako ślepe akceptowanie wszel­ kich różnic, w tym także najróżniejszych anomalii i skrajności - politycznych, ideolo­ gicznych, światopoglądowych, etycznych i innych - nie jest zdolny stać się silą integrują­ cą wszystkich, a nawet większość członków danej społeczności, przy wspólnych ważnych celach i zadaniach, od których często zależy los tej społeczności. Jest wręcz przeciwnie. Pluralizm, pojęty jako wolność do wszystkiego i od wszystkiego, prowadzi do dezinte­ gracji i upadku każdego społeczeństwa.

(10)

gło-sowania. Wszędzie bowiem istnieją potężne aparaty biurokratyczne, silne i dobrze zor­ ganizowane grupy interesów oraz grupy dysponujące olbrzymim kapitałem i wpływo­ wymi mediami, a także mniej lub bardziej jawne stowarzyszenia i organizacje o olbrzy­ mich wpływach. Te grupy, organizacje i koterie już w punkcie wyjścia paraliżują swo­ bodne współdziałanie różnych sił społecznych i ponad nimi realizują swoje ideologicz­ ne, ekonomiczne i polityczne interesy. Między innymi w dobie obecnej wiele z najbar­ dziej wpływowych sił i organizacji konsekwentnie realizuje hasła wzięte z ateizmu oświeceniowego i jego modelu społeczeństwa. Stąd od wielu lat, krok po kroku, określo­ ne siły polityczne i ideologiczne, mające decydujący wpływ na prawodawstwo wielu krajów, ustanawiają prawa sprzeczne z moralnością judeochrześcijańską. Siły te, działa­ jące w imieniu Europejczyków, z których 80% stanowią chrześcijanie, broniły się zacie­ kle przed wprowadzeniem do preambuły projektu konstytucji europejskiej - odrzuco­ nego już zresztą przez niektóre kraje - odwołania się do Boga i wzmianki o roli chrze­ ścijaństwa w kształtowaniu się Europy. Jak wspomniano, chrześcijanie stanowią zdecy­ dowaną większość wśród obywateli europejskich, ale niestety, jest to tylko większość liczbowa. Nie mają oni bowiem takiego znaczenia i ciężaru w organach władzy politycz­ nej ani też w mediach, w opinii publicznej oraz w najważniejszych instytucjach nauko­ wych, kulturalnych i gospodarczych - w stopniu odpowiadającym ich liczebności. Jest coraz więcej spektakularnych przykładów na to, że ich obecność jest zaledwie tolerowa­ na, jeżeli nie wprost odrzucana, jako nieprzystająca do współczesnej kultury, tj. kultury libertynizmu i skrajnego sekularyzmu, wyrażającego się szczególnie wyraźnie we wspo­ mnianej już wcześniej ideologii poprawności politycznej. Spektakularnym na to przy­ kładem jest casus Rocco Buttiglionego, niedopuszczonego do ważnego stanowiska we władzach Unii Europejskiej z powodu jego katolickiego światopoglądu.

Proces spychania na margines życia publicznego ludzi o chrześcijańskim świato­ poglądzie trwa bezustannie, czasami tylko nieco zwalniając swoje tempo, od rewolucji francuskiej. Sekularne siły, jawne, tajne czy półtajne, w sposób nieuprawniony meryto­ rycznie, od ponad dwustu lat deprecjonują chrześcijaństwo, zwłaszcza katolickie, sta­ wiając mu najrozmaitsze zarzuty i rozpowszechniając na jego temat niemające oparcia rzeczywistości mity; ciemnoty, zacofania, okrucieństwa itp. W imię tych mitów zbrodni­ czy rewolucjoniści francuscy, bolszewiccy, hiszpańscy, meksykańscy, muzułmańscy, chińscy i inni, a także faszyści niemieccy, wymordowali dziesiątki milionów niewinnych chrześcijan. Krwawe ich prześladowania trwają także w naszych czasach i prowadzone są nadal w imię owych wymyślonych mitów. W cywilizowanych krajach zachodnich wyrzu­ ca się zdeklarowanych katolików na margines życia publicznego w imię tzw. pluralizmu.

(11)

Swoisty terror poprawności politycznej, bojącej się „jak diabeł święconej wody” za­ sad moralności judeochrześcijańskiej, doprowadził do tego, że zachodnie państwa, na­ wet te, w których konstytucjach jest odwołanie do Boga, wydają prawa skierowane prze­ ciw owym fundamentalnym zasadom moralnym w imię demokracji i pluralizmu liberal­ nego. Jest to kardynalny błąd. Państwo bowiem i jego prawodawstwo ma obowiązek bronić „moralnego minimum”. Nie może przyjmować postawy kibica. Nie wolno mu stać się bezwolnym niewolnikiem rozpowszechniających się i zgubnych dla społeczeństw ideologii - neomarksistowskiej i postmodernistycznej. Broniąc owego minimum moral­ nego, państwo broni fundamentów swojej egzystencji. Trzy władze państwowe: parla­ ment, rząd i sądownictwo posiadają rozliczne możliwości, by działać w obronie moral­ ności. Nie wolno zapominać o tym, że ład prawny danego społeczeństwa stanowi tylko coś w rodzaju szkieletu życia społecznego, który musi był wypełniony treściami moral­ nymi. Sam prawny ład, pozbawiony wymiaru moralnego, to za mało, by społeczeństwo mogło funkcjonować. Takie wartości, jak: wierność, wiarygodność, obowiązkowość, szacunek dla bliźnich, skromność, rezygnacja z zemsty, wybaczanie i wiele innych po­ dobnych, są nie mniej ważne dla funkcjonowania życia społecznego niż zachowywanie obowiązującego prawa. Gdyby ludzie w swoim postępowaniu z innymi ludźmi i instytu­ cjami publicznymi trzymali się tylko kurczowo litery prawa i odrzucili moralne wartości i postawy - to ich społeczeństwo rozpadłoby się w bardzo krótkim czasie. We współcze­ snych państwach żyje wiele osób, które mówią: Jak długo nie jestem skazany prawo­ mocnym wyrokiem sądu, tak długo nie mam sobie nic do zarzucenia i nikt nie ma prawa stawiać mi jakichkolwiek zarzutów. Ludzie ci pomieszali prawo z moralnością, a one nie są tym samym. Aby systemy współczesnych państw z naszego kręgu kulturowego mogły zapewnić właściwe funkcjonowanie swoim społeczeństwom, potrzebują podstawowego moralnego konsensu. Potrzebują podstawowych, zwięzłych moralnych zasad kierujących życiem ludzi w społeczeństwie. Te zasady to znane od tysiącleci zakazy i nakazy: Nie zabijaj! Nie kradnij! Nie cudzołóż! Nie kłam! Nie oczerniaj!

(12)

praw. W innym przypadku będzie on potraktowany jako jedno ze zwierząt, bynajmniej nie najcenniejsze, o czym już wprost mówią tzw. obrońcy przyrody. W innym wypadku człowiek będzie wtedy potraktowany pragmatycznie. Jeśli słaby, chory i przeszkadzający silniejszym - może być zamordowany albo sprzedany, albo podzielony na użyteczne części dla innych. I to się już, niestety, dzieje.

Cytaty

Powiązane dokumenty

ny, a nie zrelatywizowanie jej tylko do poszczególnej grupy lub grup osób (np. osób pozbawionych wolności). W pierwszej części niniejszego opracowania była już mowa o nasila­

Stuart podaje następującą definicję przedmiotowego prawa: „prawo do bycia zapomnianym to termin odnoszący się do prawa jednostki do kontrolowania i możliwości

Dzieje się to wszystko w okresie, kiedy burżuazja zaczyna się coraz energiczniej odżegnywać od haseł demokratycznych, kiedy zaczynają one służyć masom ludow ym

Przede wszyst- kim, w porządku prawa polskiego nie ma żadnej wyraźnej podstawy prawnej, która dawałaby adwokatowi kościelnemu prawo do odmowy zeznań/ odpowiedzi na pytania

menty charakterystyczne dla współczesnych koncepcji prawa podmiotowego, które są istotne dla określenia relacji między prawem a człowiekiem, oraz że położenie

Powyżej zarysowane ujęcia macierzyństwa Maryi wobec Kościoła stanowią dla Ruchu Swiatło-Zycie niejako podstaw ę do osobowego odnoszenia się do M aryi jako Matki,

We investigate nonlinear plasmonic responses of nanoholes in thin gold films by exciting the holes individually with tightly fo- cused laser beams, employing a degenerated

Например: ешки -> ешеньки - ‘возглас при сильном удивлении’ (междометие в про­ сторечии), эмпатия -* эмпат-ический, эмпатия -> эмпат-ичность\