• Nie Znaleziono Wyników

Socrealistyczne "miejsca wspólne"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Socrealistyczne "miejsca wspólne""

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

Wojciech Tomasik

Socrealistyczne "miejsca wspólne"

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 75/4, 129-149

1984

(2)

Z A G A D N I E N I A J Ę Z Y K A A R T Y S T Y C Z N E G O

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V , 1984, z. 4 P L IS S N 0031-0514

W OJCIECH TOM ASIK

SOCREALISTYCZNE „MIEJSCA WSPÓLNE”

Klisza — topos — stereotyp

Nad pojęciem „topos” („locus communis”, „miejsce wspólne”) ciąży brzemię wieloznaczności. Przejęte przez literaturoznawstwo w spadku po retoryce, jest dziś term inem semantycznie plastycznym, z trudem poddaje się zabiegom definiow ania*. Skaza niejasności nie wynika jed­

nak wyłącznie z tego, że w repertuarze pojęciowym poetyki stanowi ono element obcy, przeniesiony z zewnątrz i zaanektowany po części na p ra­

wach metafory. Znaczeniowa niejasność toposu to bowiem także istot­

ny składnik jego retorycznej tradycji.

Arystoteles, jak wiadomo, poświęcił klasyfikacji „miejsc” swe mło­

dzieńcze Topiki, nigdzie jednak nie zdefiniował kluczowego dla swego trak ta tu term inu, zakładając jego powszechną znajomość i oczywistość.

Na początku I księgi czytamy:

C elem n in iejszego traktatu jest od krycie m etody, za pom ocą której m ożna by w n iosk ow ać z ogólnie p rzyjętych sąd ów o każdym przedłożonym problem ie, przy czym sam i, w yp ow iad ając się, n ie p ow ied zielib yśm y niczego sprzecznego

z n aszym tw ie r d z e n ie m 2.

Jako term in powszechnie znany traktuje autor „miejsce” również w Retoryce, gdzie zjawia się ono jako dejiniens innego pojęcia — „ele­

m ent”:

E lem en t jest tym sam ym co m iejsce. E lem ent i m iejsce są czym ś, pod co podpada w ie le en tym em atów *.

1 Z agadnieniu k ryteriów pozw alających w yodrębnić topos spośród innych po­

w tarzaln ych i trad ycyjn ych elem en tów w y p o w ied zi literack iej p ośw ięciła znako­

m ite stu d iu m J. A b r a m o w s k a (Topos i n iek tó re m ie js c a w s p ó ln e badań lite ­ rackich. „P am iętnik L itera ck i” 1982, z. 1/2).

2 A r y s t o t e l e s , Topik i. O do w o d a c h so fistycznych. T łum aczył K . L e ś n i a k . W arszaw a 1978, s. 3.

3 Cyt. za: K . L e ś n i a k , w stęp w: A r y s t o t e l e s , op. cit., s. X II—X III.

9 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1984, z. i

(3)

Nieokreśloności „toposu” sprzyjała wielość w yrażeń synonimicznych.

A rystoteles mówił o „m iejscu” jako ekwiwalencie „elem entu”. Antycz­

na retoryka traktow ała „Zocś” zamiennie z określeniami: „modi”, „ra- tiones”, „partes suadendi”, „partes argumentandi”, „sedes argumento- ru m ”, przenośnie rozumiano „miejsce” jako „spichlerz” , „skarbiec” lub

„dom” 4. C harakterystyczne jest, że do tego samego typu m etaforyki przestrzennej odsyłają również niektóre współczesne w ykładnie tego term inu. Używa się określeń w rodzaju: „źródło”, „m atryca”, „arse­

n ał”, „m agazyn” czy „pigeon-hole” (szufladka, przegródka)5. Wszystkie one, w mniejszym lub większym stopniu, uw ypuklają zasadniczą cechę toposu, mianowicie jego status „pustej syntagm y”, form y poddającej się różnym wypełnieniom, schem atu niezależnego w zasadzie od językowej artykulacji.

Kończąc swą próbę rekonstrukcji pojęcia „topos” Berthold Emrich wysnuwa wniosek:

m am y tutaj do czy n ien ia ze ś r o d k a m i p o m o c n i c z y m i p olegającym i na operacjach logiczn ych , p o w szech n ie w a żn y ch tw ierd zen iach , goto w y ch d ow o­

dach, p o d sta w o w y ch tem atach [...], sch em atyczn ych p ytan iach , od d aw n a w y ­ p rób ow an ych rozw ażan iach i na zasadach k szta łto w a n ia p oszczególn ych części p rzem ów ien ia, p rzed sta w ia n ia lub opisu *.

Zasób toposów stanowił rep ertu ar wypróbowanych, a więc skutecz­

nych środków argum entacyjnych, stosowanych niezależnie od rodzaju roztrząsanego problem u i okoliczności wystąpienia. Nasycenie „miejsca­

m i”, właściwe całej mowie, nie było równomierne. N aturalną domenę

„miejsc” stanowiła trzecia część mowy — argumentatio, rozumiana jako utw ierdzenie tego, co wątpliwe, za pomocą tego, co uznaje się za pew­

ne i bezdyskusyjne. Topika w stępu i zakończenia dawać miała z kolei

„świadectwo niezdolności do sprostania tw orzyw u”. Motywowana funk­

cją poszukiwania przychylności, realizowana była w formie zapewnień mówcy o własnej bezradności i niezdolności do językowego opanowania tem atu. Stosunkowo najsłabiej w nikały toposy do narratio. Z samego założenia miała to być bowiem relacja o faktach jednorazowych i nie­

powtarzalnych, osadzonych w dokładnie określonych ramach czasowo- -przestrzennych.

Term in „topos” spopularyzowany został na gruncie literaturoznaw ­ stwa głównie za spraw ą pracy Ernesta Roberta Curtiusa Europäische Literatur und lateinisches M ittela lter7. „Topos” Curtiusa to jednak coś

4 Zob. B. E m r i c h , T o p ik a i topoi. P rzeło ży ł J. К o ź b i a ł. „P am iętn ik L ite ­ ra ck i” 1977, z. 1, s. 261, 250.

5 Zob. K. L e ś n i a k , w stęp w : A r y s t o t e l e s , T op ik i, s. X II.

* E m r i c h , op. cit., s. 263.

7 F ra g m en ty w p rzek ład zie polskim : E. R. C u r t i u s : L it e r a tu r a e u ro p e jsk a W an tologii: W s p ó łc z e s n a te o r ia b a d a ń li te r a c k ic h za granicą. O pracow ał H. M a r ­ k i e w i c z . T. 2. K ra k ó w 1976; Topik a. W antologii: S tu d i a z te o r ii li teratu ry.

A r c h i w u m p r z e k ł a d ó w „ P a m i ę tn i k a L it e r a c k ie g o ”. W rocław 1977.

(4)

SO C R E A L IS T Y C Z N E „M IE JSC A W S P Ó L N E ” 131 innego niż oratorskie „miejsce”. Badacz sięga wprawdzie po Cyceroń- ską metaforę „topos” — „spichlerz”, ale interesuje go nie sama bu­

dowla jako geometryczna bryła, lecz jej zawartość. Interesują C urtiu- sa nie abstrakcyjne wzorce myślowe, lecz ich obrazowe wypełnienia, nie schematy, lecz ich językowe konkretyzacje. Prawie całkowicie po­

m ija on przy tym istotny aspekt toposu, jego funkcję pomocniczego narzędzia w procesie oddziaływania perswazyjnego. Curtius bada więc powtarzające się ujęcia tematyczne (np. przyzywanie natury, świat na opak), uschematyzowane obrazy (młodzieniec i starzec, staruszka i dziewczyna), powracające zwroty i form uły językowe (dedykacje). Od­

notowane zbieżności dają podstawę do sformułowania koncepcji jednoś­

ci k u ltu ry europejskiej. Szukając uzasadnienia dla tego fenomenu sięga Curtius po teorię archetypu.

Zgodność św ia d ectw o tak różnorodnym pochodzeniu w sk a zu je na to, że m am y tu do czyn ien ia z archetypem , tw orem zbiorow ej n ieśw ia d o m o ści w se n ­ sie u stalon ym przez C. G. Junga. T ego rodzaju pierw ow zory b ędziem y sp oty­

k ać jeszcze niejed n ok rotn ie. W czasach późnego an tyk u rzym skiego i starożyt­

n o ści ch rześcijań sk iej w ie le jest w izji, które m ożna zrozum ieć tylk o jako pro­

jek cje n ie św ia d o m o śc i8.

W takim ujęciu topos byłby więc tworem niesamodzielnym, ściśle związanym ze sferą „nieświadomości zbiorowej” jako jej znak i ucieleś­

nienie. I tu, jak się zdaje, Curtiusowskie rozumienie „toposu” najw yraź­

niej rozmija się z Arystotelesowskim „miejscem”. U Arystotelesa bo­

wiem topos traktow any jest jako to, co wspólne powszechnie akcepto­

wanym w danej zbiorowości opiniom, przeświadczeniom, przekonaniom,

„ogólnie przyjętym sądom”, a zatem tem u wszystkiemu, co składałoby się na rep ertu ar — sięgnijmy po form ułę metajęzykową — stereoty­

pów jakiejś grupy społecznej 9.

W kontekście rozważań nad toposem pojawia się często term in „kli­

sza”. K enneth Burkę w swej książce A Rhetoric of Motives (rozdz. Tra­

ditional Principles of Rhetoric) określa „loci communes” jako czyny, cechy ludzi, w arunki, stany o określonej, ogólnie przyjętej w danej zbiorowości w artości emocjonalnej. Tak rozumiane, znajdują, zdaniem badacza, swój wyraz w sloganach, kliszach językowych i stylistycznych szablonach 10.

W interesującym nas aspekcie rozpatruje zjawisko klisz Josef P eter Stern. T raktuje on klisze jako składnik języka instrumentalnego, tzn.

takiego, który obliczony jest na „nakłanianie do jakiegoś aktu lub wy­

8 C u r t i u s , T o p ik a , s. 150.

9 N a zw ią zk i toposu ze stereotyp em zw raca u w agę także A b r a m o w s k a (op. cit.).

10 Zob. K. B u r k ę , T r a d y c y j n e z a s a d y r e to ry k i. P rzełożyła K. F a 1 i с к a. „Pa­

m iętn ik L itera c k i” 1977, z. 2, s. 233.

(5)

boru przy wyłączeniu krytycznej świadomości” n . Funkcję takich form językowych stanowi maskowanie dyskusyjności in terpretacji i ocen, su­

gerowanie oczywistości tam, gdzie krytyczna analiza doprowadziłaby do wydobycia wątpliwości. „Clichés nam awiają, nie zmuszają. Obronę przed ich działaniem zapewnia poznanie, nie ustawodawstwo” 12.

Zagadnienie klisz wprowadza w obręb swoich badań Umberto Eco.

Ze względu na podjętą przez niego próbę określenia miejsca tego zja­

wiska w ogólnej problem atyce „artykulacji znaków” („sign production") zatrzym am y się nieco dłużej nad koncepcjami włoskiego semiotyka.

Zjawisko klisz Eco (używając określeń: „ready-made expressions”,

„ready-made sentences”) rozpatruje w kontekście rozważań nad „wy­

powiedzią ideologiczną” („ideological discourse”), ujm owaną z kolei w szerszej perspektyw ie — retoryki. Przyjm ując rozumienie retoryki jako sztuki perswazji, badacz definiuje perswazję jako „społecznie uw a­

runkow aną formę rozumowania, nie uwzględniającą »podstawowych prawideł« (w rodzaju formalnologicznych, tj. zasad niesprzeczności i wy­

łączonego środka) i dlatego nie mogącą używać apodyktycznych sylo- gizmów” 13.

Istotę retoryki widzi Eco w argum entacji opartej na przesłankach prawdopodobnych, obliczonej na emocjonalne oddziaływanie na słu­

chacza.

J e śli tra k tu je się retorykę w ten sposób, to sta n o w i ona jedną z najb ar­

dziej złożon ych form a rty k u la cji znaków , p ociągającą za sobą w yb ór praw do­

podobnych p rzesłan ek , ich układ w retoryczn y sylogizm [...] i o d p ow ied n ie p rzy sło n ięcie a rty k u la cji za pom ocą fig u r retoryczn ych 14.

Wypowiedź ideologiczna (tą form ułą określa Eco m. in. różne postaci propagandy i masowego oddziaływania) jest „aberracyjnym ” wykona­

niem zasad retorycznej artykulacji znaków.

R ozum iem przez w y p o w ied ź id eologiczn ą tak i rodzaj argu m en tacji, który w ychodząc od praw d op od obn ych p rzesłan ek i biorąc pod u w agę ty lk o część znaczeń, zd aje się p rzek ształcać w „ p raw d ziw ą” argu m en tację [...], p rezen ­ tując p e w ie n punkt w id zen ia jako jed y n y m o żliw y 1S.

Klisze („ready-made sentences”) to rep ertu ar formuł,

które [to form uły] są już w y p ró b o w a n e i z k tórym i w ią za n y jest jakiś p restiż czy sta łe w y p e łn ie n ie k on otacyjn e o o k reślon ej k w a lifik a cji em ocjon aln ej (w y ­

11 J. P. S t e r n , M a n ip u la c ja z a p o ś r e d n i c t w e m „cliché”. W zbiorze: J ę z y k i s p o ­ łe c z e ń stw o . W arszaw a 1980, s. 294.

12 I b i d e m , s. 295.

1S U. E c o , A T h e o r y of S em iotics. B loom in gton 1976, rozdz. T h e o r y of Sig n P rodu cti on , s. 277.

14 I b id e m , s. 278.

15 Ibidem .

(6)

SO C R E A L IST Y C Z N E „M IE JS C A W S P Ó L N E ” 1 3 3

rażenia w rodzaju „ojczyzn a”, „w oln y ś w ia t”, w yobrażenie m atk i i dziecka k o - n otu jące „ czy ste” u czucie it p .) ie.

Klisze stanowią manifestację „potocznej lo g ik i17. Ta z kolei zaw arta jest w obszarze społecznie utrw alonych opinii i sądów, charakteryzują­

cych się wysokim stopniem stabilności i odpornością na zmiany.

Eco w yjaśnia swą koncepcję przykładem zaczerpniętym z praktyki reklam ow ej18. Do roku 1969 rozwijała się w USA kampania reklam o­

wa na rzecz skłonienia konsumentów do kupowania produktów diete­

tycznych zawierających tzw. słodzik zamiast tradycyjnego cukru. Pod­

stawowy argum ent stanowić miał fakt, że spożycie cukru prowadzi do otyłości, a ta w konsekwencji do różnego typu schorzeń, z zawałem serca włącznie. W listopadzie 1969 odkryto, że słodzik wywołuje raka, podjęto więc decyzję o wycofaniu z handlu wszystkich produktów za­

wierających ten składnik. Od tej pory produkty dietetyczne zaopatry­

wane zostawały w adnotacje na opakowaniu: „z dodatkiem cukru”. Ko­

m entując ten proces Eco zauważa, że nie doprowadził on do zmiany konotacyjnego zabarwienia „cukru”, w dalszym ciągu wiązanego z oty­

łością i niebezpieczeństwem dla zdrowia. Pozytywne nacechowanie uzys­

kuje „cukier” jedynie wtedy, gdy przeciwstawi się mu „słodzik” koja­

rzony z rakiem i śmiercią. Nakłanianie konsumentów do kupna pro­

duktów zawierających cukier opiera się na nie zwerbalizowanej, po­

wszechnie akceptowanej przesłance: „lepsza otyłość niż śmierć” . W tego typu przesłance widzi Eco odpowiednik „endoxon” Arystotelesa, prze­

słanki zgodnej z opinią zbiorowości.

R ozpoznana, lecz zapom niana (czy ukryta) przesłanka („lepsza otyłość niż śm ierć”) nad aje cukrow i p o zy ty w n e zab arw ien ie (lecz tylko w od n iesien iu do n ie w yrażon ego kontekstu, tj. „w zględem słod zik a”). R ek lam u jący utrzym ują ow o p o zy ty w n e zab arw ien ie tak, jak b y m ożna było w iązać je arbitralnie ze zn aczen iem „cukier” w e w szy stk ich m ożliw ych k o n te k s ta c h 19.

Klisze stanowiłyby językowy nośnik znaczeń, które nie ulegają wpływom kontekstu 20. Takich, które posiadają stałe wypełnienie kono- tacyjne, uformowane pod wpływem powszechnej opinii danej zbiorowoś­

ci i jej „potocznej logiki”.

Mówienie o „potocznej logice” jest oczywiście pewną przenośnią.

Zakłada bowiem istnienie czegoś, co z samej n atury egzystuje niesamo­

16 I b id e m , s. 279.

17 W ten sposób tłu m aczę term in Eco „ fu z z y logie”. E c o (op. cit.) nie d efin iu je tego pojęcia, u ży w a ją c go zam ien n ie z term in em „logika p referen cji [logic of p r e ­ fe r e n c e ]” (s. 313, przypis 55). Obok term inu „ fu z zy logie” Eco posługuje się term i­

n am i „ f u z z y c o n c e p ts” i „ fu z zy operators”.

18 E c o , op. cit., s. 287—288.

19 I b id e m , s. 288.

20 Inną form ą dla takich znaczeń jest, zdaniem Eco, kicz.

(7)

dzielnie i czego wyodrębnienie dokonać się może jedynie na drodze ope­

racji poznawczych zupełnie obcych i w pewnym sensie niedostępnych użytkownikom tego rodzaju logiki. Wszelka naukowa refleksja niszczy bowiem jej podstawy (Stern: „obronę przed kliszą zapewnia poznanie”), zabójczy jest dla niej metajęzyk. „Logika potoczna” m anifestuje się wy­

łącznie w obrazach, obca jej jest dyskursywność. To logika stereoty­

pów, w Lippmannowskim rozum ieniu tego pojęcia. I ona, jak się w y­

daje, stanowiła przedm iot poszukiwań A rystotelesa 21.

„Potoczna logika” sytuuje się pomiędzy w arstw ą stereotypów a w ar­

stw ą klisz. Stanowi rodzaj spoiwa łączącego to, co językowe (klisze), z tym, co niejęzykowe (stereotypy). Z tej funkcji pośredniczącej wy­

nikają bardzo istotne konsekwencje. Jakakolw iek reguła „logiki potocz­

n ej” istnieje w dużym stopniu niezależnie od swej językowej manife­

stacji. Oznacza to, że jedna i ta sama może posiadać różne realizacje słowne. Tym m. in. tłum aczy się zasada „bezwładności” toposu, okreś­

lająca dużą dowolność w zakresie w ypełnień słownych poszczególnych toposów.

W refleksji nad toposem zbiegają się, jak widać, trzy wyraźnie wy­

odrębniające się w ątki myślowe. Pierw szy związany jest z dociekania­

mi nad postaciami świadomości zbiorowej. K oncentruje się on na roli stałych w yobrażeń (stereotypów) w porządkowaniu i interpretow aniu jednostkowych doświadczeń. Przedm iotem oglądu jest tu zespół „obra­

zów w ludzkich głowach”, uschematyzowanych i uproszczonych sądów, przeświadczeń i mniemań, stanowiących narzędzie poznawania świata, narzędzie orientacji w nim. Drugi wytyczony jest przez refleksje nad

„potoczną logiką” leżącą u podstaw świadomości zbiorowej. Trzeci w końcu w ątek to n u rt zainteresowania językiem, rolą, jaką w proce­

sie porozumiewania się odgrywają stylistyczne szablony.

Punktem wyjścia badań nad stereotypam i czyni się zwykle słowo 22.

Osadzenie stereotypu w języku stanowi jeden z najistotniejszych wy­

różników tej form y świadomości, pozwalający przeciwstawić ją formom nie wym agającym znakowego utrw alenia, np. wierzeniom, przesądom czy uprzedzeniom.

21 T ak ie ro zu m ien ie toposu w teo rii A ry sto telesa zb ieżn e jest w ogóln ym za­

r y sie z u sta len ia m i A b r a m o w s k i e j (op. cit.), która zw raca u w agę n a podo­

b ień stw o toposu do stereo ty p u (s. 9) i zaznacza przy tym , że „na p la n p ierw szy w y su w a ją się tu [tj. w toposie] rela c je lo g iczn e” (s. 7). A n alizu jąc w a ria n to w o ść to ­ posu „przekuw ać m iecze na le m ie sz e ” (m iecz m oże tu być zastąp ion y szyszak iem , szpadą, za m ia st lem iesza pojaw ić się m oże pług, rożen itp.) badaczka k onkluduje:

„T rw ała jest ty lk o struktura sem a n ty czn o -lo g iczn a w yzn aczająca p recyzyjn ie »za­

kres zm ien n ości« (s. 17). W k a teg o rii „logik i sam ego życia” in terp retu je topos ró w ­ n ież A. A. T a c h o - G o d i w k om en tarzu do rosyjsk iego w y d a n ia R e t o r y k i A r y ­ s t o t e l e s a (w antologii: A n t i c z n y j e rito riki. M oskw a 1978, s. 311, p rzypis 129).

22 Zob. A. S c h a f f , S t e r e o t y p : d e fi n ic j e i te orie . „K ultura i S p o łeczeń stw o ” 1978, nr 3.

(8)

SO C R E A L IST Y C Z N E „M IE JS C A W SP Ó L N E ' 1 3 5

N asze stereo ty p y zw y k le są id en ty fik o w a n e i przenoszone przez słow a po­

siad ające w yraźn e nacech ow an ie em ocjonalne. Te „naładow ane sło w a ” stają się zw ia stu n a m i naszych ste r e o ty p ó w 28.

Nośnikiem stereotypu może być jednak nie tylko pojedyncze słowo.

Ważną rolę w utrw alaniu i przenoszeniu stereotypu odgrywają w yra­

żenia wielowyrazowe, tego typu co przysłowia, porzekadła, obiegowe po­

wiedzonka, bajki, anegdoty. Chodzi tu o tę sferę zjawisk językowych, dla których Grigorij Lwowicz Piermiakow zarezerwował term in „kli­

sze”.

Nazwisko Piermiakowa pojawia się w tym miejscu nieprzypadkowo.

W swej próbie teoretycznego opisu zjawiska klisz autor Ot pogoworki do skazki prezentuje ten n u rt refleksji, który zamierzamy związać z na­

szym rozumieniem pojęcia „miejsce wspólne”. Chodzi o wyróżniony przez radzieckiego paremiologa „plan logiczny” klisz. Biorąc pod uwagę zbieżność sensów wielu analizowanych wyrażeń przysłowiowych P ier­

miakow stawia tezę o przysłowiu jako konstrukcji logicznej, w której przywołane realia w ystępują w funkcji wymienialnego „budulca”. Tak pojmowana konstrukcja stanowi, zdaniem badacza, „znak sytuacji lub określonych związków między rzeczami” i jako taka jest odpowiedni­

kiem słowa (znaku rzeczy)24.

Przez „topos” („miejsce wspólne”) chcemy w tej pracy rozumieć, zgodnie z tradycją retoryczną, pomocniczy środek argumentacji, mający postać jakiejś „reguły logiki potocznej”, wyrażającej się w formie sil­

nie uschematyzowanych konstrukcji słownych (klisz, szablonów styli­

stycznych, sztam p)25. Traktować będziemy topos jako zjawisko ponad- językowe, pozwalające przeciwstawić je, z jednej strony, słownej arty ­ kulacji (kliszy), a z drugiej — utrw alonym w świadomości społecznej strukturalizacjom świata i jego praw (stereotypom). Zdefiniowany w ten sposób topos chcielibyśmy uczynić narzędziem opisu wypowiedzi posta­

ci w polskiej powieści lat 1949— 1955. Zawężamy pole obserwacji w y­

łącznie do tych wypowiedzi, które stanowiąc wykładnik autorskiego punktu widzenia legitym ują się wyraźnym piętnem niekwestionowal-

29 W. L. B r e m b e c k , W. S. H o w e l l , Persuasion. A Means of Social In f lu ­ ence. E nglew ood C liffs 1962, s. 115.

24 G. L. P i e r m i a k o w , O t p o g o w o r k i do skaz ki. Z a m i e tk i po ob sz czej ti eorii klisze. M oskw a 1970, s. 19.

25 Z ok reśleń odnoszących się do om aw ian ego tu zjaw isk a w arto przypom nieć p ropozycję I. M a t u s z e w s k i e g o (L ic z m a n y m y ś l i i m o w y . (F an tazja k r y t y c z n a ).

W: S w o i i obcy. W arszaw a 1903): „liczm any m yśli i m o w y ”. W edług autora „licz­

m any m y ś li i m o w y ” to zbiór „przestarzałych, ban aln ych frazesów , zrodzonych albo z n ied ok ład n ej i jednostronnej ob serw acji fa k tó w realnych, albo z fa łsz y ­ w eg o tłu m a czen ia rozu m n ych w gruncie rzeczy praw id eł, albo też z m yln ego od­

czy ta n ia tek stó w ” '(s. 416). Do repertuaru tak p ojm ow an ych „liczm anów ” M atu­

szew sk i zalicza m. in. p rzysłow ia.

(9)

ności, co pozwala im, pomimo zakotwiczenia w świecie przedstawionym, wnikać w w arstw ę literackiego przekazu kierowaną wprost do czytel­

nika.

Quasi-przysłowia

Wydaje się, że jedną z najbardziej charakterystycznych własności w arstw y stylistycznej powstałych w latach 1949— 1955 powieści jest funkcjonowanie w niej przysłów i zwrotów przysłowiowych. Przysło­

wia zjaw iają się nie tylko w narracji. W ystępują również w przytocze­

niach, zdając się być naturalną form ą językowej ekspresji bohaterów.

Podstawową funkcją, jaką pełnią wspomniane konstrukcje, jest funkcja argum entu. Przysłowie jest dla bohaterów nie tylko narzędziem opisu świata, lecz także instrum entem perswazji.

K om entując zajścia w kuźni (zignorowanie przez kilkunastu robot­

ników apelu Plew y o dodatkową pracę) Bonaw entura Wonch, bohater powieści Bogdana Hamery, stwierdza:

[1.1 Bo to, co się stało, to b yła k atastrofa! [...] N ie cieszm y się, że zd ezertero­

w a ło tylk o k ilk u n astu , a m yśm y zostali. J e ż e l i z p o l a b i t w y d e z e r t e r u- j e n a j m n i e j s z a c z ę ś ć o d d z i a ł u , t o d i a b ł a w a r t c a ł y t a k i o d ­ d z i a ł i z t a k i m o d d z i a ł e m b i t w y s i ę n i e w y g r a . [H N P 110]28

Początkowe i końcowe zdania tej wypowiedzi tworzą całość seman­

tycznie niekoherentną. Pierwsze jest w yraźnie zakorzenione w sytuacji mówienia, która zdanie to dookreśla. Ostatnie takiego związku nie po­

siada. Ma postać uogólnienia nie dającego się zrelatywizować względem żadnej konkretnej sytuacji pragm atycznej. Pierwsze niesie ocenę wyda­

rzeń w kuźni, ostatnie odnosi się do sfery walki: sygnalizuje istnienie pewnej zależności pomiędzy wartością bojową całego oddziału a postawą poszczególnych żołnierzy. Czynnikiem uspójniającym analizowany frag­

m ent wypowiedzi Woncha jest drugie zdanie, aktualizujące m etaforycz­

ne znaczenie słowa „dezercja”. Słowo to stanowi rodzaj klam ry spina­

jącej dwie sfery: pracy i walki. Sfera pierwsza spraw ia na słuchaczach wrażenie aksjologicznej magmy. Składają się na nią sytuacje pozbawio­

ne jednoznacznej, powszechnie aprobowanej oceny. A rgum enty tych,

28 Z astosow an o tu n a stęp u ją ce sk róty lok alizacyjn e: BOb = K . B r a n d y s , O b y w a t e le . W arszaw a 1954. — B P o = M. B r a n d y s , P o c z ą te k opow ie ści. W yd. 4.

W arszaw a 1953. — BrL = A. B r a u n , L e w a n t y . W yd. 3. W arszaw a 1954. — GWL = J. G a ł a j, W ro d z in ie L e b io d ó w . W arszaw a 1950. — H N P = B. H a m e r a, Na p r z y k ł a d P le w a . W yd. 2. W arszaw a 1951. — K D r = Z. K u b a l s k i , Dro ga r e ­ d akcjo . W arszaw a 1955. — K SM = J. K o p r o w s k i , S p r a w a Marcin a P ie choty.

W arszaw a 1951. — N G d = E. N i z i u r s k i , G orące dni. W arszaw a 1951. — SRW = A. S c i b o r - R y l s k i , W ęgiel. W yd. 4. W arszaw a 1952. C yfry rzym sk ie po skró­

tach oznaczają tom y, arabskie — stronice. W szystk ie p od k reślen ia w cytatach z a n a ­ lizow an ych p o w ieści pochodzą od autora artyk u łu .

(10)

SO C R E A L IS T Y C Z N E ,,M IE JSC A W S P Ó L N E ” 1 3 7

którzy nie posłuchali wezwania m ajstra Plewy, są rzeczowe. W yłusz- cza je Niedziela: „Z takiego pieskiego wyżywienia na osiem godzin sił człowiekowi nie starczy” (HNP 108). Porzucający pracę dysponują za­

tem własną, subiektywną racją, która w starciu ze stanowiskiem Ple­

wy („Zapomnieliście, że jest dwa miesiące po wojnie?”, HNP 106) na­

daje zajściu w kuźni wymowę niejasną.

Zabiegi mówiącego wyprowadzają zaistniałą sytuację ze stanu aks­

jologicznego chaosu. Uogólnienie Woncha przynosi emocjonalną ocenę trojakiego stanowiska: tych, którzy odmówili dłuższej pracy („dezerte­

rzy ”), tych, którzy zostali w kuźni („diabła w art cały taki oddział”) oraz, pośrednio, samego Plewy („Jeśli cały oddział ma się poczuwać do winy za tę dezercję, to dowódca oddziału przede wszystkim”, HNP 111).

Cały przytoczony fragm ent wypowiedzi uznać można za formę defi­

nicji p ersw azy jn ej27, polegającej na przyporządkowaniu pewnym zja­

wiskom, które posiadają pierwotnie niespójny ładunek emocjonalny (od­

mowa dodatkowej pracy ze strony części załogi) lub ładunek dodatni (fakt, że zdecydowana większość robotników posłuchała apelu i pozo­

stała w kuźni), ładunku ujemnego (odmowa pracy — „dezercja”, Ple­

wa: „szczęście, że tylko nieliczni”; Wonch: „katastrofa”).

Użyte przez Woncha uogólnienie („Jeżeli z pola bitwy dezerteruje choć najm niejsza część oddziału, to diabła w art cały taki oddział i z ta­

kim oddziałem bitwy się nie w ygra”) żadnym ze swoich składników nie odnosi się bezpośrednio do zajścia w kuźni ani też do jakiegokolwiek z jego elementów. Odnosi się natom iast do niego jako całość, której sen­

su nie można wyprowadzić ze znaczeń poszczególnych słów. Funkcjo­

nuje zatem w wypowiedzi jako konstrukcja nierozkładalna. Jako znak sytuacji, ewentualnie znak relacji pomiędzy przedmiotami. Ma postać kliszy.

Kliszowy komentarz Woncha sprowadza nową sytuację do rep ertuaru sytuacji znanych i jednoznacznych. Tłumi kontradyktoryczność ocen roz­

patrywanego wydarzenia (zawartą w stanowiskach Plewy i Niedzieli), staje się rew elacją prawd trudnych, kłócących się z pierwszym, intui­

cyjnym osądem (katastrofą jest już to, że odmówiła pracy niewielka część załogi).

Podstawowym składnikiem argum entacji Woncha jest stwierdzenie mające postać retorycznego „endoxon”, przesłanki, której prawdziwość zasadza się na zgodzie z opinią powszechną 28.Uogólnienie o dezerterach aktualizuje u odbiorcy pewien zasób wiedzy niekwestionowalnej i zam­

kniętej, ustalonej na długo przed rozpoczęciem wypowiedzi. Przyw ołu­

je przy tym ogólnie akceptowaną regułę logiki potocznej, dającą się

27 Zob. T. P a w ł o w s k i , P oję cia i m e t o d y w s p ó łc z e s n e j h u m a n isty k i. W ro­

cła w 1977, rozdz. D efin icje p e r s w a z y jn e .

28 O roli op in ii w procesie p ersw azji zob. B u r k ę , op. cit., s. 224—226.

(11)

sprowadzić do przekonania: „jaka część, tak a całość”. Myślowy schemat w ystąpienia Woncha w yglądałby zatem następująco:

Przesłanki: Odmówiła pracy część załogi;

Jeśli jakaś część oceniana jest negatywnie, to ocena ta odnosi się także do całości.

Wniosek: To, co się stało w kuźni, to była katastrofa.

Interesujące nas ogniwo argum entacji (reguła o charakterze po­

wszechnie przyjętej prawdy) arty k u łu je się w wypowiedzi jako pewien zespół słów i związany z nim układ obrazów. Językowym korelatem przywołanego „miejsca wspólnego” jest nie tylko rozpatryw ane dotąd uogólnienie. Jest nim także ciąg innych zdań, rozwijających i uszcze­

gółowiających zaw artą w uogólnieniu myśl. Część z tego ciągu pojawia się w dalszych partiach wypowiedzi Woncha:

[la.] Że ta m ci z d e z e r t e r o w a l i , to n ie ty lk o o n i sa m i są w in n i, a le m y, przede w sz y stk im my! [...] M y w sz y sc y razem i k ażdy z n as oddzielnie. B o to do­

w odzi, że n ie jesteśm y o d d z i a ł e m ludzi, ty lk o jakąś zb ieran in ą przypadkow ą, chodzącą różn ym i drogam i, i że k to k o lw iek m oże zrobić z nam i, co zechce. M oże n as r o z p r o s z y ć , m oże n a sta w ić jed n ego p rzeciw dru giem u , m oże szczuć — bałam u cić. [...] W alczym y o to, aby w n a szy m o d d z i a l e n ie b yło d e z e r t e r ó w , w ted y b ęd ziem y p ra w d ziw y m o d d z i a ł e m . [H N P 110— 111]

Przeniknięcie tego ciągu do rozmyślań Plew y wskazuje na nieogra­

niczoną możliwość w zakresie w ypełnień słownych toposu. Świadczy o językowej bezwładności toposu:

{lb.] D o te g o [tj. do w y p o w ie d z i W oncha] jeszcze dodać zdania, k tóre m ieściły się m ięd zy w iersza m i jego p rzem ów ien ia, a k tó re P lew a ju ż bez trudu d o p o w ie­

dział sob ie — że j e ś l i o d d z i a ł j e s t d o n i c z e g o , t o i d o w ó d c a o d ­ d z i a ł u d o n i c z e g o . J e ś l i c a ł y o d d z i a ł m a s i ę p o c z u w a ć d o w i n y z a t ę d e z e r c j ę , t o d o w ó d c a o d d z i a ł u p r z e d e w s z y s t k i m . [HNP

111].

Rozpatryw any przez nas topos (jaka część, taka całość) wnika w wy­

powiedź Woncha nie tylko jako zespół słów, lecz także jako pewien obraz. Dla wymowy przyw ołanej sytuacji (dezercja części oddziału) nie­

wielkie w zasadzie znaczenie m a fakt, iż zdarzenia w kuźni rozgryw ają się wiosną 1945. Zarysow any w przem ówieniu obraz apeluje bowiem nie tyle do jakichś konkretnych doświadczeń frontowych, ile do potocz­

nych w yobrażeń związanych z w ojną. A ktualizuje m ały wycinek tego, co składa się na rozpowszechniony i społecznie utrw alony system prze­

konań dotyczących wojny. Obraz zawdzięcza swą czytelność nie dane­

m u kontekstow i (doświadczenia frontowe nieobce mogły być zebranym w kuźni robotnikom), lecz swemu zakorzenieniu w stereotypie, które w arunkuje jego zrozumiałość także poza tym jednym kontekstem.

Wypełnienie obrazowe toposu nie jest sprawą bez znaczenia. Sięg­

nięcie po stereotyp w ojny ma w rozpatryw anym przez nas w ypadku szczególne uzasadnienie. W ykorzystany „budulec” przedstawieniowy w istotny sposób w pływ a na artykulację toposu. Przyw ołanie sytuacji

(12)

SO C R E A L IST Y C Z N E „M IE JSC A W S P Ó L N E ” 139 frontowej jako argum entu dodaje artykulacji wyrazistości. Sytuacja frontowa nosi bowiem znamiona sytuacji ekstrem alnej, takiej, w której powszechnie uznawana prawidłowość („jaka część, taka całość”) uzys­

kuje w yjątkow y stopień uwidocznienia, nieosiągalny w innych w arun­

kach.

Analogiczną rolę co omówione uogólnienie spełniają inne znaki sy­

tuacji. Sięgnijmy po kilka najbardziej charakterystycznych przykładów:

[2.] N a Sob czyk u i na tych paru bogaczach n ie koniec. K i e d y t u p n ą ć , m y s z y c h o w a j ą s i ę p o k ą t a c h , a l e n i e c h s i ę u s p o k o i , z n ó w s i ę d o b i o r ą d o s a d ł a . T o p r a w d a , ż e w r o g o w i z a d a l i ś c i e c i o s i o s ł a b ł , a l e n i e s t a ł s i ę p r z e z t o m n i e j n i e b e z p i e c z n y a n i n i e z r e z y g n o w a ł z w a l k i . [NGd 239]

[3.] [...] kogo ja się zapytam [o pracę organ izacji p artyjn ej i sp ółd zieln i pro­

d ukcyjnej], [...] to za w sze sły szę tylk o: „Ś lim ak ” albo „P ałys”. T a k j a k b y o n i s a m i w ó z c i ą g n ę l i . I t o t a k , w i e c i e , ż e P a ł y s c z ę s t o „ w i ś t a”, a Ś l i m a k „h e 1 1 a ”, w i ę c w ó z t y l k o s k r z y p i , a l u d z i e i k o n i e s i ę m ę c z ą . [NGd 248]

[4.] B o w i e c i e , j a k s i ę c h c e w ó z p o ł a m a ć , t o m o ż n a s i e k i e r ą , a l e m o ż n a i i n a c z e j : ł a d u n k i e m g o s i ę z a b a r d z o o b c i ą ż a i p o w y b o j a c h p ę d z i . N am bank m ów ił: albo m ieszk an ia, albo b u d yn k i gosp o­

darcze, a m y i jedno, i drugie na raz... A w róg ręce zacierał. P o co m u b yło nas od tego odstręczać... N ie, on tego n ie robił, on jeszcze nas do w szy stk ieg o p o d - m aw iał. [NGd 104— 105]

[5.] To i[tj. u su n ięty z k op aln i in żyn ier Prosty] ta k i m alu tk i szkodnik, jak na przykład plu sk w a. Z g n i e t l i ś m y p l u s k w ę . N i e b ę d z i e k ą s a ć p o c i e m - k u. [SRW 223]

[6a.] S w ó j d o s w e g o i p o s w o j e .

I6b.] Z a s z l a c h e c k i h o n o r t r z e b a p ł a c i ć . [GWL 76]

[7.] W ięc p ierw sza rzecz to ofen sy w a szkodnictw a. N a d e p n i ę t a ż m i j a k ą s a . [SRW 226]

[8.] A n a k im się m iała w esp rzeć [w sp ra w ie k ształcen ia n ow ych kadr na p o­

trzeb y stoczni] partia? [...] C z y n a w ł a s n y m , ź l e u z b r o j o n y m ż o ł n i e ­ r z u , c z y n a w y e k w i p o w a n y m p o z ę b y , a l e c u d z y m o f i c e r z e , k t ó ­ r e m u w s z y s t k o j e d n o , o k t ó r y m n i e w i a d o m o , c z y n i e s t c h ó r z y w o b l i c z u n i e p r z y j a c i e l a ? [BrL II 225]

[9.] B o w id zisz, M aryśka, z ż o n ą j e s t t a k s a m o j a k z z a p l e c z e m f r o n t u . K i e d y z a p l e c z e j e s t m o c n e — f r o n t d z i a ł a d o b r z e . [BPo

142]

[10a.] Trudno c i pogodzić się z tym i rzeczam i [chodzi o sp ółd zieln ie prod u k ­ cyjn e], a dlaczego? Bo w n ie n ie w ierzysz. To raz. I poza tym ... C z y m y ś l i s z , ż e w ó ł , k t ó r y c a ł e ż y c i e p r z e c h o d z i ł w j a r z m i e , z a d o w o l o n y j e s t , g d y m u s i ę j a r z m o z d e j m u j e ?

[10b.] S p u ś ć p s a z ł a ń c u c h a . T y l k o s t a r e g o . . . Z o b a c z y s z , c o z r o ­ bi . P o ł a z i , p o w a ł ę s a s i ę , p o c h r y c h a t u i t a m i w r ó c i d o b u d y , n a s t a r e m i e j s c e .

[10c.] P r z y z w y c z a j e n i e , Józef, p r z y z w y c z a j e n i e w s z y s t k o r o ­ ta i. [GWL 156— 157]

[11.] P o w ied zcie mi, tow arzysze, j a k b y t a k k t ó r e m u z w a s w a l i ł a s i ę c h a ł u p a i m u s i a ł b y j ą p o d p i e r a ć , c z y w t e d y l i c z y ł b y s o b i e g o d z i n y a l b o p a t r z y ł b y n a t o, ż e j e ś ć s i ę c h c e ? Co? [H NP 107]

[12.] A co p o w ied zielib y ście o ż o ł n i e r z a c h , k t ó r z y r z u c i l i b y b r o ń

(13)

i u c i e k l i z o k o p ó w , b o i m s i ę j e ś ć z a c h c i a ł o ? G d y b y ż o ł n i e r z e n a f r o n c i e b y l i t a c y j a k w y , c z y m o g l i b y ś c i e d z i s i a j s t r o i ć s o ­

b i e p o d o b n e ż a r t y [...]. [H NP 75]

[13.] [...] p o w in n iście w ied zieć, że t e m p o p o s u w a n i a s i ę a r m i i z a l e ż y n i e o d c z o ł ó w k i c z o ł g ó w , a l e o d g ł ó w n y c h s i ł . D o w ó d c a , k t ó r y s i ę w y r y w a n a p r z ó d i o d ł ą c z a o d s w o j e j a r m i i z a m i a s t j ą n a p o z y c j e p o d c i ą g n ą ć , t o n i e d o b r y d o w ó d c a . S a m z g i n i e i s w o j ą a r m i ę z g u b i . [NGd 247]

[14a.] D a liście się zw ieść, złapać na ład n e słow a, n a przyjaźń, n a sąsied ztw o i pom oc.

[14b.] A g d y p o t r z e b a w a m t e j p o m o c y n a p r a w d ę — p r z y j a ­ c i ó ł n i e m a ! [KSM 181]

[15.] C ią g le p o w i n n i ś m y w a l c z y ć n a d w a f r o n t y : z w ro g iem z e ­ w n ętrzn y m i z w rogiem w ew n ą trz nas. J esteśm y (...] jak okrążone kraje, do k tó ­ rych przenika w róg. [BOb 231].

Zaznaczone zdania, jak nietrudno zauważyć, posiadają wiele cech pozwalających włączyć je do gatunku przysłów. Sygnały przynależności gatunkowej widoczne są zwłaszcza w organizacji w arstw y niejęzykowej.

Wyróżnione zdania nazyw ają stany różne od tych, które dane są w ich literalnej w arstw ie znaczeń. Przedm iotem werbalizacji jest zwykle ja­

kaś sytuacja (np. kłopotliwa jazda wozem, na którym zasiada p ara skłó­

conych woźniców — cytat 3, jazda wozem przeciążonym — 4, walący się dom — 11), czasem mniej lub bardziej rozbudowany ciąg zdarze­

niowy (np. epizod z nieodpowiedzialnym dowódcą — cytat 13). We wszystkich przytoczonych przykładach przywołana sytuacja pojawia się w wypowiedzi na praw ach „przenośni stru k tu raln ej”, stanowiąc znak dla całej klasy sytuacji izomorficznych. W yjątkowo tylko jako znak sytuacji zjawia się nie konkretny obraz, lecz abstrakcyjna form uła (6a:

„Swój do swego i po swoje”, 6b: „Za szlachecki honor trzeba płacić”, 10c: „Przyzwyczajenie wszystko robi”).

K onstrukcją przytoczonych sekwencji słownych rządzi, podobnie jak w przysłowiu, zasada kontrastu lub paralelizmu. Na zasadzie paraleliz- mu zbudowane są przede wszystkim te uogólnienia, które arty k u łu ją jakiś związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy jednym zdarzeniem a drugim (cytaty 2, δ, 7, 13) lub pewien rodzaj zależności pomiędzy właściwościami części i całości (1, 9). Analogicznie realizuje się prawo kontrastu. Jest to albo przeciwstawienie różnych działań (3, 10a, 10b),

albo opozycja wartości (4, 8, 11).

W ystępowaniu sygnałów prow erbialnych w w arstw ie niejęzykowej analizowanych konstrukcji towarzyszy praw ie całkowity brak takich sygnałów“ w organizacji ich w arstw y słownej. Jeśli nie liczyć trzech zdań zrytm izowanych (6a, 6b, 7; tok trocheiczny, 4— 5-stopowy) lub do­

datkowo aliterow anych (6a: „Swój do swego po swoje”), żaden z roz­

patryw anych przez nas tekstów nie posiada uporządkowania naddane- go. Brak im zatem tej cechy, która w poważnym stopniu decyduje o rozpoznawalności przysłowia.

(14)

S O C R E A L IST Y C Z N E „ M IE JS C A W S P Ó L N E ” 1 4 1

Określając własności, które pozwalają wyodrębnić przysłowie z uni- wersum językowego, Julian Krzyżanowski wskazuje na następujące ce­

chy: semantyczną dwuplanowość (przysłowie właściwe ma dwa znacze­

nia: dosłowne i przenośne), obrazowość, dydaktyzm, małą zmienność i międzynarodową powszechność. Do tego dorzuca jeszcze jedną — postać w ierszow ą29. Wskazane wyróżniki dałyby się podzielić na dwie zasadnicze klasy. Do pierwszej należałyby te, które wiążą się z natu rą samego kom unikatu, tak z organizacją stylistyczną (forma wierszowa), jak i z w arstw ą kompozycyjno-semantyczną (alegoryczność, obrazowość).

Do drugiej — te, które łączą się ze sferą pragm atyki wypowiedzi (dy­

daktyzm, mała zmienność, powszechność). Pierwsze wydobywają języ­

kową swoistość przysłowia, drugie uw ypuklają jego aspekt socjologicz­

ny.

W ydaje się, że można mówić o pewnej hierarchii w obrębie tak określonych wyróżników przysłowia, traktując językowe cechy przy­

słowia jako pochodną jego własności pragmatycznych. Socjologiczny as­

pekt przysłowia realizuje się przede wszystkim w jego funkcji dydak­

tycznej.

Zdaniem Krzyżanowskiego, przysłowie nie tylko odtwarza rzeczy­

wistość, obrazuje abstrakcyjne zależności istniejące w pewnych klasach sytuacji, ale także niesie dyrektyw y postępowania, form ułuje nakazy i zakazy, stając się w ten sposób instrum entem porządkującym sieć re­

lacji w obrębie jakiejś grupy społecznej. Jest jednym z regulatorów ży­

cia zbiorowości. Przysłowie niesie wiedzę nie wydobytą z życiowych uwikłań. Stanowiąc rezultat obserwacji szeregu sytuacji analogicznych, werbalnie nie zaświadcza swej uniwersalności. Przeciwnie, identyfikuje ogólną prawidłowość z pojedynczą sytuacją i konkretnym i okolicznoś­

ciami. Związana z obrazem reguła staje się łatwiejsza do zapamiętania, oddziałuje trw alej, bo apeluje nie do myślenia pojęciowego, lecz do wy­

obraźni, jest czytelniejsza, bo abstrakcyjną zależność w yraża językiem konkretu.

„Ludowa” geneza i związek z oralną formą przekazu narzucają przy­

słowiu jeszcze jedną istotną cechę: postać wierszową, zapewniającą trw a­

łość i niezmienność przysłowia jako tekstu. Przysłowie — co wyróżnia je spośród zjawisk pokrewnych (np. sentencji), odznacza się dużą sta­

bilnością kształtu językowego i wyraźną jego odpornością na oddziały­

wanie k o n te k stu 30. O darte z właściwych mu sformułowań, pozbawione

29 J. K r z y ż a n o w s k i , D z ie j e p r z y s ł o w i a pols kie go w to k u pięciu w i e k ó w . W stęp w zbiorze: N o w a księga p r z y s ł ó w i w y r a ż e ń p r z y s ł o w i o w y c h polskich. T. 1.

W arszaw a 1969, s. V II, X II.

80 Zob. А . С i e ń s к i, F u n k cje sty li s ty c z n e s e n ten cji w „M ikoła ja D o ś w ia d c z y ń - skiego p r z y p a d k a c h " Ignacego K rasickie go. W zbiorze: S t y l i k o m p o z y c ja . W ro­

c ła w 1965, s. 45.

(15)

uporządkowania naddanego, traci swą gatunkową swoistość, przestaje być przysłowiem.

Rozpatrywanym przez nas konstrukcjom słownym brak jest właści­

wej przysłowiom lapidarności i spoistości. Myśl bardzo rzadko zamyka się w granicach jednego zdania. N aw et tam gdzie jest to teoretycznie możliwe, tekst ulega niepożądanej z p u nk tu widzenia funkcji przysło­

wia rozbudowie, traci swą zwartość i jednolitość. Większość tekstów to zdania złożone lub ciągi dw u- i więcej zdaniowe. Obok właściwej przy­

słowiu form y try b u oznajmującego pojaw iają się w przytoczonych przy­

kładach inne form y modalne: try b rozkazujący (10b) i pytający (8, 10a,

1 1 , 12).

Wróćmy do tezy Piermiakowa. Istotą przysłowia jest jego stru k tu ra logiczna, język i obraz pełnią jedynie funkcję mediacyjną. Rzecz zna­

mienna, że zdecydowanej większości z wyróżnionych przez nas konstruk­

cji nie rejestru je Nowa księga przysłów i wyrażeń przysłowiowych pol­

skich (a uwzględnienie w niej stanowi z pewnością jeden z najw ażniej­

szych probierzy prowerbialności), choć, co trzeba podkreślić, odnoto­

w uje wiele przysłów w jakiś sposób zbieżnych z badanymi tekstami.

Chodzi głównie o przysłowia spokrewnione semantycznie, tzn. takie, które arty k u łu ją tę samą myśl co analizowane tu taj teksty, albo takie, których sens jakoś do tych ostatnich naw iązuje (np. na zasadzie prze­

ciwieństwa, rozwinięcia, dopełnienia). Szczególnie interesujące są przy tym te, które obok semantycznej zbieżności z badanym i przez nas se­

kwencjami odznaczają się także podobieństwem językowym.

Przykład 1 (uogólnienie Woncha dotyczące dezercji części oddziału) nawiązuje z pewnością do przysłów: „Insza jest wojsko, a insza groma­

da” (W ojsko 1), „Z takim żołnierzem można cały świat podbić” (Żoł­

nierz 32, na zasadzie semantycznej opozycji), a także (przemawiają za tym wnioski Plewy) „Hetm anem wojsko stoi” (Hetman 3). Przykład 2 traktow ać wolno jako swobodną przeróbkę i rozwinięcie przysłowia:

„Myszy tańcują, gdy kota w domu nie czują” (Mysz 36). Przykład 3 przyw ołuje przysłowia: „Ja w prawo, ty w lewo” (Lewo 2), „Jeden tak, drugi ow ak” oraz jego w ariant: „Jeden wio, drugi p rrr!” (Jeden 21), a także do innego: „Dobrze ciągnie siwy, kiedy mu k ary pomoże” (Koń 31). Przykład 4 stanowi rozbudowaną postać form uły: „Wóz mały z cię­

żarem w ielkim ” (Wóz 27). Przykład 6b („Za szlachecki honor trzeba płacić”) jest semantycznie i językowo bliski przysłowiu: „Szlachcic bez honoru (urzędu, tytułu) jak pies bez ogona” (Szlachcic 40), przykład 7 przywołuje porzekadło: „Żmija zdeptana nie kąsa” (Żmija 6). W przy­

kładzie 8 pobrzmiewa z pewnością echo przysłowia o wartości płatnego żołnierza: „Proszony żołnierz a sługa póki tłusto a mokro, póty dobrze”

(Żołnierz 25).

Przykład 9 (zestawienie żony z zapleczem frontu) nawiązuje seman­

(16)

SO C R E A L IS T Y C Z N E „M IE JS C A W S P Ó L N E ” 143 tycznie do całej rodziny przysłów odnoszących się do żony: „Dobra żona sługa doma” (Zona 15), „Dym, dach dziurawy, zła żona najrychlej wy­

pędzą z domu” (Zona 23), „Gdzie zła żona, tam piekło w domu” (Zona 27), „Kto ma dobrą żonę, ma do nieba bronę” (Zona 47), „Lepsze szczu­

ry w śpichrzu niż zła żona w domu” (Zona, 56). To samo powiedzieć można o przykładach 10a, 10b, 10c. Wszystkie one spokrewnione są z ca­

łą grupą przysłów wyrażających tezę o trwałości ludzkich przyzwycza­

jeń: „Do czego się kto z młodu przyzwyczai, nie zaraz pozbędzie tego”

(Przyzwyczaić się 2), „Przyzwyczaił się jak koń do chom ąta” (Przyzw y­

czaić się 4), „Przyzwyczajenie jest drugą natu rą” (Przyzwyczajenie 2),

„Czego z młodu nawykniesz, na starość tego nie unikniesz” (Młodość 7),

„Jaki kto z młodu, taki na starość” (Młodość 12). W podobny sposób za­

korzeniony jest w m ateriale przysłowiowym przykład 14. Nawiązuje on do bardzo licznych w ersji przysłowia o doświadczaniu przyjaźni: „Póki komu szczęście płuży, przyjaciół mu wiele służy, szczęście ustało, przy­

jaciół mało” (Przyjaciel 57), „Prawdziwych przyjaciół poznajemy w bie­

dzie” (Przyjaciel 58), „Przyjaciel w przygodzie rzadki” (Przyjaciel 79),

„Przyjaciele uciekają, gdzie ich doświadczają” (Przyjaciel 94).

Zestawienie to dalekie jest, rzecz jasna, od kompletności. Nawet jed­

nak w takiej formie sygnalizuje istotną właściwość rozpatryw anych przez nas konstrukcji stylistycznych. W zdecydowanej większości można je uznać za modyfikacje przysłów istniejących (zarejestrowanych w No­

w ej księdze [.·.]). Przemawia za tym nie tylko semantyczna zbieżność (choć z pewnością odgrywa ona tu rolę rozstrzygającą), lecz także zbież­

ność językowych artykulacji i w ypełnień obrazowych. N asuwają się w związku z tym pytania: w jakim kierunku idą te modyfikacje? czy można wskazać jakąś wspólną, właściwą wszystkim przekształceniom tendencję? i dalej: jaka jest funkcja tych przekształceń? jaki składnik sytuacji komunikacyjnej sankcjonuje taką właśnie postać analizowa­

nych przez nas tekstów?

Wydaje się, że zdecydowana większość transform acji dałaby się spro­

wadzić do zabiegu maskowania prowerbialności. Analizowane tu ta j se­

kw encje słowne są przysłowiami, które swą przynależność gatunkową usiłują skrzętnie zatuszować. Są przysłowiami, które chcą ukryć swą kliszowość, zatrzeć znamiona w yrażeń cudzysłowowych. Dla rozpatry­

wanych przez nas zdań (zabrzmi to w tym miejscu cokolwiek paradok­

salnie) równie ważne co podobieństwo jest niepodobieństwo do przysłów.

W tym samym stopniu co sygnały prowerbialności istotne są sygnały o treści przeciwnej, odcinające komunikat od formy przysłowia.

Warto zwrócić uwagę, że żaden z wyróżnionych przez nas tekstów nie jest poprzedzony metajęzykową form ułą sygnalizującą jego przy- słowiowość. Nie ma więc wyrażeń w rodzaju: „jest takie powiedzenie, przysłowie”, „bo, jak mówią”, a więc wskazówek, że dany fragm ent w y­

(17)

powiedzi pojawia się w niej na praw ach cytatu. Jest to brak o tyle zna­

mienny, że związany z brakiem innych językowych delimitatorów, np.

rymu. W konsekwencji całość wypowiedzi zachowuje względną jedno­

rodność, w poważnym stopniu zaburzoną tam, gdzie zjawia się przyto­

czenie w yraźnie odcinające się od kontekstu, a więc np. w przypadku użycia w mowie potocznej przysłowia o formie wierszowej.

Szczególną rolę w zamazywaniu prowerbialności spełnia w badanych

■tekstach sugerowanie ich związków z empirią. W efekcie takich zabie­

gów tw orzą się swoiste przysłowia „podżyrowane” empirią, otw arte na w eryfikację swych treści i zachęcające do tej weryfikacji.

Gwarancję sprawdzalności przysłowia niosą przede wszystkim te sformułowania, które podkreślają odwołania mówiącego nie do aprio­

rycznej wiedzy odbiorcy, lecz do jego indyw idualnych doświadczeń:

[13.] — [...] P o w ied zcie mi, P a ły s, czy to p raw da, żeście na fron cie byli.

— B yłem .

— N o to p o w in n iście w ied zieć , że tem po p o su w an ia się arm ii zależy n ie od czo łó w k i czołgów , a le od głó w n y ch sił. D ow ódca, który się w y r y w a naprzód i od­

łącza od sw o jej arm ii zam iast ją na p ozycje p odciągnąć, to n ied ob ry dow ódca. Sam zgin ie i sw oją arm ię zgubi. [NGd 247]

Kiedy indziej poręka sprawdzalności dana jest jako bezpośrednia dy­

rektyw a nakłaniająca słuchacza do samodzielnego skontrolowania obiek­

tywności przysłowia:

[106.] S p u ść psa z łań cu ch a. T ylk o starego... Z obaczysz, co zrobi. Połazi, p ow a- łę s a się, poch rych a tu i tam i w róci do budy, na sta re m iejsce.

W ten sposób przysłowie przestaje być praw dą niewzruszalną i dog­

matyczną, zam kniętą raz na zawsze. Przekształca się w tezę, której prawdziwość wspiera nie auto ry tet społeczny, lecz codzienna praktyka.

Szczególną rolę w zacieraniu aprioryczności rozpatryw anych sądów i sugerowaniu ich związku z em pirią pełni form a try b u pytającego. P y­

tanie uzależnia końcowe wnioski od wcześniejszej odpowiedzi, sugeruje w ten sposób, że wnioski te zależą od indywidualnych rozstrzygnięć słu­

chaczy, od ich w łasnych doświadczeń i preferencji. Odwołanie do osą­

dów odbiorców posiada zawsze charakter pozorny. Tę pozorną współ­

pracę odbiorcy w budowie kom entarza oddaje ciąg pytań przybierający postać retorycznej erotemy.

Uzasadniając konieczność podjęcia dodatkowej pracy Książek, bohater powieści Hamery, pyta:

— [...] P o w ied zcie m i, to w a rzy sze, jak b y tak którem u z w a s w a liła się chałupa i m u sia łb y ją p odpierać, czy w ted y lic z y łb y sobie god zin y albo patrzyłb y na to, że jeść się chce? Co?

Z robił dużą pauzę, jak b y rzeczy w iście ch cia ł usłyszeć od kogoś odpow iedź, i p atrzył po zeb ranych. [H N P 107]

Odpowiedź oczywiście paść nie może. Przyw ołana sytuacja tylko po­

zornie apeluje do indyw idualnych preferencji odbiorców (podpierać cha­

(18)

SO C R E A L IST Y C Z N E „M IE JSC A W S P Ó L N E 1 4 5

łupę czy jeść), w rzeczywistości bowiem odwołuje się do jednej, uni­

w ersalnej skali wartości, związanej z tradycyjnie utrw aloną hierarchią ważności.

Wskazane zabiegi, najogólniej rzecz biorąc, służą nadaniu rozpatry­

wanym, tu tekstom cech pierwotnych relacji o świecie. W tej samej funkcji zjawiają się w wypowiedziach sygnały napięcia pomiędzy sytua­

cją werbalizowaną a tą, która za jej pomocą jest nazywana. Jeśli nor­

m alne użycie przysłowia zakłada całkowitą tożsamość obu sytuacji, to w przypadkach przez nas rozpatrywanych o takiej tożsamości nie można zwykle mówić. Chodzi o to, że w stylistycznej warstwie wypowiedzi zawrarte są wykładniki pewnej nieprzystawalności sytuacji danej w przy­

słowiu i tej, do której jest ona odnoszona. Obie sytuacje łączone byw ają przeważnie relacją podobieństwa językowo wyrażaną w formie porów­

nania: „tak jakby” (cytat 3), ,,jak na przykład” (5), „tacy, jak w y” (12),

„jak ” (15).

Takie użycie wyrażeń przysłowiowych prowadzi do zacierania ich charakteru znakowego. Wiąże się bowiem z urucham ianiem w arstw y znaczeń literalnych, a nie przenośnych. Prowadzi do udosłowienia przy­

słowia.

Przysłowie, aby działać w procesie perswazji, musi być niezauwa­

żalne. Musi komunikować swe treści tak, aby samo pozostawało niedo­

strzegalne. Musi neutralizować swą kliszowość. Wedle jednej z podsta­

wowych zasad retoryki

[m ówca] m usi u kryw ać sw ą sztu k ę i w y w o ły w a ć w rażen ie, że m ów i n atu ral­

n ie, a n ie sztucznie; n atu raln ość b ow iem spotyka się z w iarą, a sk u tek sztu cz­

n o ści jest p rzeciw n y 81.

To samo, tylko innym językiem, wyrażają współczesne teorie ma­

sowego komunikowania: owocność oddziaływania perswazyjnego wiąże się ze stopniem jego zamaskowania, oddziaływanie takie jest tym sku­

teczniejsze, im bardziej ukryte.

W kręgu działań obliczonych na maskowanie perswazyjności należa­

łoby umieścić analizowaną przez nas tendencję do wyzbywania się przez przysłowia językowych sygnałów prowerbialności. Przysłowie sta­

nowi w potocznej wypowiedzi element obcy. Narusza on nie tylko sty­

listyczną jedność tekstu (forma wierszowa, form uły metajęzykowe), lecz także rozryw a jego semantyczną spójność. Jest poza tym nośnikiem praw d dyskusyjnych, często wzajemnie sprzecznych, nie zakładających w zasadzie weryfikacji. Przysłowie jest jednak deklaracją zdrowego roz­

sądku i potocznej logiki i w tym właśnie tkw i cała siła jego oddziały­

wania. Zdaniem W altera Lippmanna prawda i logiczna argum entacja

81 A r y s t o t e l e s , R e to r y k a . W: T r z y s t y l i s t y k i greckie. A r y s t o t e l e s — D e - m e t r i u s z — Dionizju sz . P rzełożył i opracow ał W. M a d y d a. W rocław 1953, s. 8.

B N II 75.

10 — P a m ię t n ik L it e r a c k i 1984, z. 4

(19)

nie przem aw iają do szerokiego ogółu. Prawdziwość sądów nie daje im przewagi nad stereotypami, których siła płynie z w ew nętrznych potrzeb człowieka i dominuje nad siłą praw dy. Systemy stereotypów dają bo­

wiem ludziom poczucie bezpieczeństwa i przystosowania do rzeczywis­

tości.

M ogą on e [tj. stereotyp y] n ie być k o m p letn y m obrazem św iata, a le są obra­

zem św ia ta , do k tórego p rzy w y k liśm y . W ty m św iecie lu dzie i rzeczy p osiadają sw o je dobrze znane m iejsca i sp ełn iają p rzew id zian e role. C zujem y się tam jak w dom u. P a su jem y do n iego. J esteśm y jego częścią. W iem y, jak się w nim zachow ać. T am zn a jd u jem y urok sw ojsk ości, n orm alności, ufności; jego rysy i cien ie są tam , gdzie p rzy w y k liśm y je zn ajd ow ać 82.

Interesujące nas przysłowia w intencji autorów tych powieści nie m ają być uznane za werbalizacje stereotypów. Chcą uchodzić za rezul­

ta ty operacji poznawczych o niekwestionowanej obiektywności. Suge­

rują, że nie istnieje żadna różnica pomiędzy — użyjm y form uły Lipp- manna — „ n a s z y m światem a t y m światem ” .

Lekcja nowego języka

Użycie kliszy wiąże się zawsze z procesem interpretacji. Zakłada bo­

wiem pewną hierarchię w obrębie składników nazywanej sytuacji. Od­

rzucenie jednych, jako nieistotnych, i wyeksponowanie innych, tych, które uznaje się za relew antne, decydujące o swoistości danego stanu.

Przedm iotem kliszowego kom entarza są w powieści 1949—1955 zja­

wiska powojennej rzeczywistości społeczno-politycznej. Zjawiska z re­

guły nowe i złożone, często niezrozumiałe i aksjologicznie pogmatwane.

Takimi niejasnym i składnikam i nowej rzeczywistości są np.: odmowa dodatkowej pracy (przykłady 1, 12), polityczne zróżnicowanie społeczeń­

stw a i związany z tym brak jedności w działaniu (5, 6a, 14a), metody działania w roga klasowego (2, 4, 7, 15, 23, 24). Paradoksalność tkw i również w pewnych cechach i postawach ludzi: niechęci do zespołowego gospodarowania (10), nadm iernej samodzielności w działaniu (13).

Dla tak skomplikowanej rzeczywistości powieść lat 1949— 1955 nie­

sie propozycję języka. Języka, który wszelką kontradykcję sprowadza do jednoznaczności. Języka, który precyzyjnie porządkuje rzeczywistość, odsłania istotny sens zjawisk i, co szczególnie ważne, stawia wyraźne znaki wartości. Odmowa dodatkowej pracy, bez względu na okolicznoś­

ci, okazuje się więc „dezercją” (1, 12). Niechęć do zespołowych form gospodarowania to nie konsekwencja indyw idualnych przekonań, lecz siła nawyku, skutek naturalnych uprzedzeń do wszystkiego, co nowe (10). Odpowiednikiem samodzielnego i „niecierpliwego” przewodniczą­

82 W. L i p p m a n n, P u b li c Opinion. N ew Y ork 1922. C yt. za: B r e m b e с k, H o w e l l , op. cit., s. 109.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Punkt S jest środkiem okręgu opisanego na trójkącie ABC, a długość odcinka SC jest równa 5. Pole ściany bocznej BEFC graniastosłupa jest

Nadstawna 6a, w posesji należącej do braci Grynbergów, 1930 r., plan na kalce śliskiej, 2 x A4, plan orientacyjny, sytuacyjny, przyziemie, fasada.. - 1937-1938 r., Pisma Zarządu

- Prośba Sury Bojgenowej do Zarządu Miejskiego o zaświadczenie, że wraz z Gitlą Szafranową i Mindlą Akiermanową jest właścicielką nieruchomości Olejna 6a, nr hip..

Ponieważ zespół nie został jeszcze powołany i nie zakończyły się także prace zespołu roboczego do spraw opieki farmaceutycznej (są one na etapie omawiania założeń

W drugim rzędzie autorka wskazuje na wewnętrzne podziały przestrzeni tekstowej, segmentację, czyli podział struktury treści tekstu na odcinki (np.. Pozycja otwarcia i

Uczniu, przypomnij sobie następujące pojęcia: symbol, anafora, opowiadanie – podręcznik do kształcenia literackiego str.. Aby powtórzyć i utrwalić wiadomości z rozdziału

Przypomnij sobie obliczanie procentu z danej wielkości , obliczanie wielkości, gdy dany jest jej procent i jakim procentem jednej wielkości jest druga.. Wykonaj zadania :

• rozwiązać nietypowe zadanie tekstowe związane z obliczaniem liczby na podstawie danego jej procentu (D-W). 70 Powtórzenie