• Nie Znaleziono Wyników

[Program:] Scena bydgoska. Sezon 1935/36, 1936-03-21

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "[Program:] Scena bydgoska. Sezon 1935/36, 1936-03-21"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

S k ła d a j

w o je O s z c z ę d n o ś c i

w

K O M U N A L N E J

KASIE OSZCZĘDNOŚCI

p o w i a ł u b yd gos ki ego

(B yd g o szcz

Gdańska 10 obok kina Kristal 9~elef. n -32

PUPILARNA P E W N O Ś Ć

Nr. e

(2)

OJJłaóysław S tom a

1D y re k to r cC e a tru O Tliejskiego

bmaKOSZe

piją tylko P i w o firmy:

I I I K I I I t l l l i l l i l l l l l l l l i l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l l ! l I I I I l l t l l l ^ - _ _ _ _ _ _ . _ _ _ _

BROWAR BYDGOSKI

•.Eksportowe" B y d g o s z c z , ulica U s t r o n i e nr. 7

„Zdrój Wielkopolski"—„Mafuś“—„Koźlak“

o ra z le m o n ia d y

„ M u r z y n e k * * „Poifiaro«czoii/a“

(3)

Piękno formy poetyckiej w „Balladynie".

Z ygm unt K rasiń sk i w liście do Słowackiego, dziękując za nad esłan y egzem plarz „B alladyny41, pisze o jej autorze, że

„posiadł język polski, tak, ja k się po siad a kochankę, gotow ą n a każde skinienie... n a śm ierć, gdy każesz, n a życie, gdy spojrzysz — p osiadł i objął ten język m agnetyzera cudną potęgą, tak, że nie on za językiem , ale język za nim goni i prosi go i m ów i m u: „Ot!

cały twój jestem — każ, a posłucham — zawołasz, przy­

biegnę — m rugniesz w niebo, polecę tam , — wskażesz piekło palcem — zstąpię do piekła; chcesz, bym stw a rd n ia ł w bryłę — patrz, m a rm u r ze m nie, — bym w gaz się ulotnił — patrz, jak im błękitny, i znów śniady, a przezroczysty, płynny, praw ie już nie będący — jed­

n a k zawsze tw ój14.

T rudno o tra fn ie jsz ą ocenę genjalności Ju lju sz a Słowackiego, jak o najwyższego, najw ykw intniejszego m i s t r z a s ł o w a . A ocena ta w yszła zpod p ió ra drugiego genjalnego poety ro m a n ­ tycznego w łaśnie pod w rażeniem „B alladyny44, może więc być w dużej m ierze p rzystosow ana do tego utw oru.

I w istocie, piękno języka jest tu ta j przedziw nie w spaniałe, aczkolw iek p isał Słowacki ten „epizod wielkiego poem atu w ro ­ dzaju A riosta, który m a się uw iązać z sześciu trag edy j czyli k ro n ik dram aty czn y ch 44, w w iek u praw ie m łodzieńczym , bo m ając la t zaledw ie dw adzieścia pięć (1834 r.). To, co później powiedział poeta o sobie:

Sam się rym do m nie m iłośnie nagina, O ktaw a pieści, k ocha m nie sekstyna...

mógł był już powiedzieć po n a p isa n iu „B alladyny44. Bo używ a w niej praw ie w szystkich form rym ow ania, gdzie uw aża to za potrzebne do wydobycia pożądanego n a stro ju , zarzuca naw et rym i pisze potężnym w dram atyczności białym w ierszem — a zawsze jest u szczytu doskonałości poetyckiej.

Czyż m ożna wyobrazić sobie coś bardziej pięknego, coś b a r­

dziej, ja k pisał w swoim liście K rasiński, „błękitnego, przezro­

czystego, płynnego, praw ie ju ż nie będącego44, jak to, co mówi G oplana do Skierki i Chochlika:

Lećcie u zorzy Prosić p u rp u ry , P ereł u róży, Szafiru u chm ury, U nieba błękitu, A złota u św itu ;

(4)

A może gdzie zaw ieszona Na niebie tęczowa nić,

To tęczę wziąć n a wrzeciona, I wić i wić i wić!

Albo, czy m ożna żądać k ształtniejszych rym ów i m istern ie j- szego sposobu obrazow ania, aniżeli w opowieści Skierki, który w ierszem ośmiozgłoskowym ta k przed staw ia próbę zrobienia ja b łk a królew skiego dla Grabca... z bańki m ydlanej:

Na jabłko królew skie skradłem Chłopakom z bliskiego sioła B ańkę z m ydła! a dokoła T ak piekło słońce, że z głową I z nogam i w kryształow ą Siadłem kulkę. — Lecę, lecę...

W tem banieczka m oja złota N a błękitnej siadła rzece;

I konik polny — niecnota!

Kiedy pod tęczowem szkiełkiem U snąłem spokojnie w łódce, Zbił ją gazowem skrzydełkiem I uciekł... a ja, rozespan, Na niebieskiej niezabudce O cknąłem się...

T ak ą mową, płynną a dźwięczną, niby szum i gędźba baśnio­

wego potoku, cudownie w iązan ą w żywe i prom ienne rym y, każe Słow acki mówić postaciom swojego zaczarow anego św iata n ad Gopłem; św iata, wytworzonego jego w łasn ą w yobraźnią n a tle pod ań ludow ych o prad ziejach polskiej ziemicy, św iata, który w spółżyje z ludźm i z krw i i kości i w yw iera w pływ n a ich losy p raw ie decydujący.

In n ą form ę mowy w k ład a poeta w u s ta rub aszn em u chłopu- p ijanicy, Grabcowi; in n ą bohaterce utw oru, B alladynie, czy jej siostrze, A linie; in n ą ry cersk iem u ludowi. Ale zawsze będzie to fo rm a o niezw ykłej piękności, o u ro kach dźwiękowych tak św ietnych, że nigdy bodaj niesłyszanych w poprzedniej tw ór­

czości naszego m istrza nad m istrze i niespotykanych u n ajw ięk ­ szych p isarzy poetyckich św iata.

K ażda z grup postaci „B alladyny41 posiada niejako odrębny ton i styl, każd a mówi w tak i sposób, aby n ajsilniej uw ypuklić n a stró j danego odcinka i m om entu tragedji, a zarazem nie za­

trzeć jej baśniow ego czaru, jej ludowej b a l l a d o w o ś c i . O tę zaś balladow ość Słow ackiem u nadew szystko chodziło, bo chciał

— ja k pisze w liście do M atki z dn. 18 g ru d n ia 1834 ro ku — aby „ tra g ed ja cała podobna była do starej ballady — ułożona tak, jak b y ją gm in u k ład a ł — przeciw na zupełnie praw dzie historycz­

nej, czasem przeciw na podobieństw u do p raw d y 44.

(5)

I taką, jest „B allad y n a11.

Nie psuje n a stro ju rom antycznej baśni — ballady t r a ­ giczny splot w ydarzeń i stos trupów , gęsto p ad ający ch n a prze­

strzen i pięciu aktów trag ed ji. Przecież w szystkie te w ydarzenia dzieję się przy w spółdziałaniu sił przyrody, k tó ry m p atro n u je m ityczna, legend arna G oplana i w szystkie prow ad zę do u s ta ­ lonej od wieków w etyce lu d u ostatecznej konsekw encji, że zbrodnia m usi być pom szczona i zbrodniarz m usi ponieść karę.

Jeśli n a w e t nie dosięgnie go ręk a spraw iedliw ości ludzkiej, pom ści się n a tu ra , spadnie z nieba k a ra Boża. Gdy B alladyna m o rd uje siostrę, aby zdobyć dzbanek m alin i stać się p a n ię Kir- korow ę, w ypow iada G oplana do niej słowa, m ajęce siłę klętw y i będęce zarazem n ajgłębszę treścię etyki ludow ej:

Zostaw ię ciebie przeznaczeniem spojnę Z ręk ę rycerza i ze zbrodni ręk ę : A ręk a zbrodni dalej zaprow adzi.

U sychaj wiecznie tajem n icy m ękę!

K ażda k a lin a może ciebie zdradzi, Ta w ierzba ciebie w idziała, K orę wyśpiewa...

Lękaj się drzewa!

Lękaj się kw iatu!

K ażda lilija, albo róża biała, I n a ślubie i po ślubie, Będzie p lam am i s z k a rła tu

Na w szystkich liściach czerwona.

Idź... weź ten dzbanek... ja ciebie nie zgubię.

A l e n a t u r a , zbrodnię pogwałcona, M ś c i ć s i ę b ę d z i e !

K lętw a ta, przepow iednia Goplany, spraw d za się co do joty.

Nic nie pomoże B alladynie u su w an ie z drogi w szystkich, św ia­

dom ych jej zbrodni. Nie u n ik n ie k a ry Bożej w chw ili dojścia do najw yższych zaszczytów, do tronu. K ęrę tę w yw oła sam a, swoim królew skim w yrokiem . I tu w łaśnie tkw i ro m an ty czn a potęga tragizm u. I tu tkw i niew ypow iedzianie poetyczne piękno twórczej w yobraźni Słowackiego.

*

W treści „B alladyny11 i naw et w koncepcji dram atycznej tego u tw o ru m am y pewne rem iniscencje z um iłow anego w owym okresie przez Słowackiego w ielkiego d ra m a tu rg a a n ­ gielskiego, Szekspira. Św iat legendarny bez w ę tp ie n ia przypo­

m in a w pewnej m ierze T ytanję i jej elfów ze „Snu Nocy Let- n ie j“. W m iłości Goplany do G rabca i w przeobrażeniu go w k ró la dzwonkowego nie m ożna nie dopatrzeć się podobień-

(6)

stw a do szekspirow skiego B ottom a—Spodka, zam ienionego w osła. Postać tytułow a, B alladyna, m a cechy w spólne z lady M akbet, a tra g e d ja wypędzonej przez nią M atki, przypom ina tra g e d ję Króla Lira.

Że św iadom był sam Słowacki pokrew ieństw z Szekspirem , dowodzi w zm iankow any już list do M atki, w którym dalej czytam y:

„Jeżeli m a ona („B alladyna41) rodzinne podobieństwo z k tó rą znajom ą sztuką, to chyba z królem L earem Szek­

spira. O, gdyby sta n ę ła kiedy przy k ró lu Learze! Szek­

sp ir i D ant są teraz m ojem i k o ch ankam i — i już tak jest od dwóch la t.“

Ale te rem iniscencje z twórczości szekspirow skiej nie zm ie­

n ia ją fak tu , że o sn u ta n a legendach i podaniach z pradziejów Polski tra g e d ja B alladyny jest utw orem o w ysokiej, o najw yż­

szej piękności, a tętn i w każdym swoim szczególe, w każdej po­

staci i każdej scenie polskością i sentym entem o słow iańskiej głębi uczucia i zarazem naiw ności, zgoła różnym od sentym en­

tu anglo-saskiego i wogóle zachodnio europejskiego.

Z resztą zasadnicza treść i form a baśniow a u tw o ru nie u Szekspira, lecz w ludowej powieści polskiej i jej oddźw iękach w polskiej lite ra tu rz e m ia ła swoje istotne źródło. W b alladach Chodźki i M ickiewicza („M aliny44 i ,,Lilje“) — jeśli już koniecz­

nie chcem y doszukać się literack ich źródeł n a tc h n ien ia Sło­

w ackiego — należałoby może raczej dopatryw ać się podniety dla pom ysłu siostro- i m ężobójstwa...

Pocóż jed n ak zagłębiać się w tak ie dociekania... To, co

„B allad y n a44 m a z Szekspira, to, co m a z polskich balladow ych utw orów literackich, — jest niczem więcej, ja k tylko m aterja- łem pom ocniczym : niby dzieje w łasnego k ra ju czy h isto rja po­

w szechna dla każdego p isarza, niby k a n w a d la hafciarki.

P iękno form y poetyckiej, potęga w yrazu dram atycznego, cu­

dow na sym fonja nastro jó w tego „najrom antyczniejszego z ro ­ m antycznych dram atów 7*4 — ja k określa „B alladynę44 w swojem dziele o Słow ackim prof. K leiner — to w szystko jest Słow ackie­

go i tylko jego.

K. F.

(7)

P I E R W S Z O R Z Ę D N A K A W IA R N I A - R E S T A U R A C J A

k a c i m i - ! O a r

„P o d O rłe m "

Codziennie dancing

od godz. 9 wiecz.

Występy artystyczne

pocz. o godz. 1 0 ,3 0

BŁAWAT Y-J EDWABIE FIRANY

Czesław

& P 1A C n A T IlM N ft

tei. 37-08 l 31-34

(8)

F. KRESKI

Zal. 1868 Szkło, porcelana, żyrandole

Sprzęty domowe i kuchenne

BYDGOSZCZ, ulica Gdańska nr. 9 telefon nr. 1437

L u dm iła S zc e tte ró w n a

I R E S T A U R A C J A i HOTEL

C f f . M O R / 1 /

TU

przy d w o r c u

stołuje się i mieszka WP.

dobrze i tanio! ========

t f r o s z ^ s i^ p r z e k o n a ć f

(9)

Na marginesie inscenizacji

„ B A L L A D Y N Y "

W czasach pogańskich Popielów grzm ią w m iejskim ko­

ściółku organy na cześć C hrystusa; w ciągu czterech dni uboga ch ło p ian k a zostaje żoną rycerza, k o c h a n k ą obcego przybłędy, pod zbrodniczem sercem czuje ru ch y cudzołożnego dziecka, wieńczy głowę koroną Popielów. W ciągu tych sam ych czte­

rech dni oddycham y pierw szym powiewem wiosennego w ia tru i p a lą n as gorące prom ienie letniego słońca. Tysiące anach ro ­ nizm ów p rzeraża śpiących w grobie historyków i kron ikarzy.

Słow acki pisał „B alladynę41 tak, „jakby ją gm in u k ła d a ł44.

Mieszał w spom nienia historyczne i spraw y ak tu a ln e, zbliżał od­

ległe epoki, nie troszczył się o praw dopodobieństw o. I jeżeli B allad y n a nie była „n ap raw d ę44 królow ą Polski — to baśń poety o czasach zapom nianych, ow iana czarem nadgoplańskiej m ito- logji, s ta ła się naprawdę królow ą polskiej poezji. Tęczowa baśń o rycerzyku, k tó ry szedł w św iat szukać żony i walczyć z bez­

praw iem , sm u tn a opowieść o słodkiej Alinie i B alladynie, k tó ra nie tylk o „złe m a serce41, ale i żądzę w alki z szarzyzną i co­

dziennością życia, opowieść o pow ietrznej Goplanie zakochanej w ru m ia n y m chłopie. Mit i legenda, której jedynym celem jest Piękno. Piękno bez zastrzeżeń i tendencyj, piękno, które samo dla siebie jest życiem i tego życia jedynym praw odaw cą. Baśń pozbaw iona realizm u, głęboki wyraz irracjo n aln o ści św iata, którym rządzi w szechw ładny przypadek. N iem a tu dnia po­

wszedniego, jest skarb poezji, synteza cech narodow ych, echa ballad Chodźki i M ickiewicza i... Shakespeare.

Inscen izato ra „B alladyny44 nie in teresu je zagadnienie jakie m otyw y zaczerpnął Słowacki z S hakespeare4a. Nie by ła to prze­

cież zależność naśladow nicza, k tó rą przez pietyzm dla poety należałoby dziś w stydliw ie ukryw ać. Słowacki czerpał ze sk a rb ­ ca S h ak espeare4a, zdaje się, jedynie po to, aby pokazać, że z gotowych skarbów potrafi tworzyć nowe św iaty i otw ierać nieznane k raje poezji. W ażny jest jedynie duch te a tru Sha- k esp eare4a, którym przepojony jest ten polski św iat, nigdy wrprzód niesłyszanych wyrazów i nigdy, we śnie naw?et, nie wi­

dzianych istot.

Ja k dalece Słowacki, tw orząc „B alladynę44, był naw et w szczegółach pod wpływem m istrza ze S tratfo rd u , dowodzi m. in. fo rm a inform acyj scenicznych. Np. szyk słów objaśnie­

n ia: „odchodzi Chochlik14, któreby raczej brzm ieć powinno:

„C hochlik odchodzi44, w zorow any jest n a w skazów kach Sha- kesp eare‘a. Shakespeare bowiem zejście postaci ze sceny ozna­

cza term in em : „exit“ i po tern słowie w ym ienia dopiero imię

(10)

postaci. Z te a tru S hak esp eare‘a, opartego jak wiemy, całkow icie na um ow ie a u to ra z wyobraźnią, widzów, pochodzi rów nież in ­ form acja: „wchodzi S k ierk a niew idzialny dla Aktorów".

Z p u n k tu w idzenia te a tru realistycznego jest to ryzykow ny n a ­ kaz dla aktorów , aby nie śmieli- widzieć duszka, którego za sk ro m n ą o p łatą oglądać może widz z najw yższej galerji.

W teatrze shakespearow skim była to sp raw a zupełnie n a tu ra ln a . S kierk a u k azałb y się tam p oprostu w su kn i „oznaczającej, że ktoś s ta je się niew idzialnym " (a robę for to goe invisibell).

0 istn ien iu tak ich sukien wierny z in w en tarza jednej z tru p te a tra ln y ch epoki shakespearow skiej. Był to zapew ne konw en­

cjonalny płaszcz z cienkiej gazy. — Słowacki w „B alladynie"

żyje w św ietle sztuki S hak esp eare‘a. Dzieło swoje widzi w w y­

obraźni n a scenie jego te a tru . Tego ubożuchnego te a tru bez k u rtyn y, w któ ry m k ażda scena kończyć się m usi zejściem osób działających, aby zostawić pole n astęp n ym ; te a tru ośm ieszone­

go przez w szystkich, którzy dla pobudzenia ubogiej fan tazji m uszą mieć przed oczami setki zam alow anego płótna, p raw d zi­

we drzew a, praw dziw e strum ien ie, m osty wiszące, realistyczne zam ki, żywe synogarlice... W tak im teatrze K irkor w jeżdżałby na scenę z w ielkim hałasem n a praw dziw ym koniu, a baśniow a G oplana w ypłynęłaby za pom ocą t. zw. zapadni z „praw dziw e­

go" jeziora. Alina, w regjonalnym kostjurnie w ieśniaczki z nad Gopła, zbierałaby „praw dziw e" m aliny, a dek orator i reżyser rw aliby włosy, w jak i sposób rozw iązać skom plikow aną spraw ę wiosennego popołudnia w odsłonie pierw szej, upalnego letniego w ieczora w drugiej i z pow rotem w iosny w n astępnej, gdy cała ak cja rozgryw a się n a przestrzeni czterech dni.

Sądzim y, że będziemy najbliżsi intencyj poety, jeżeli w y­

staw im y „B alladynę" tak, ja k w edług naszego najszczerszego p rzek o n an ia należy w ystaw iać sztu ki S hakesp eare‘a. Nie z sza­

cunkiem dla pseudo-realistycznej trad y cji ubiegłych p a ru dzie­

siątków lat, lecz z najw iększym pietyzm em dla sam ego „króla poetów św iata". P u n k tem w yjścia jest zatem dla nas te a tr sha- kespearow ski. W ydobyw am y jego ch arakterystyczne znam iona 1 tran sp o n u jem y je n a w artości nowoczesne. Dla osiągnięcia tego celu posłuży nam przedew szystkiem k o n stru k c ja sceny.

Nie chcem y iść po linji realizm u, pełnego zbytecznych szczegó­

łów, nie sta ra m y się jed n ak również rek onstruow ać te a tru a n ­ gielskiego z przełom u 16 i 17 stulecia. Pragniem y jedynie wziąć z niego to wszystko, co jest najb ardziej zasadnicze, a zrozu­

m iałe i jasn e dla ludzi dnia dzisiejszego. To, co może naw et bawić p ry m ity w n ą prostotą. S ta ła k o n stru k c ja sceny, podobna do k o n stru k c ji sceny shakespearow skiej, k tó ra ja k wiadomo, sk ła d a ła się z trzech terenów gry: sceny frontow ej, tylnej i górnej, m inim alne zm iany tła, którego zadaniem jest dla nas

(11)

jedynie zaznaczenie m iejsca akcji, um ożliw iają kró tkie przerw y m iędzy odsłonam i. Używam y m ebli i rekw izytów jedynie nie­

zbędnych. Z ostaw iam y widzowi pole dla jego w łasnej wy­

obraźni. Chcemy, aby d ekoracja nie p rzy tłu m iała siły słowa poetyckiego, a przerw y m iędzy odsłonam i, w ypełnione z a k u li­

sową p racą u sta w ia n ia „praw dziw ych44 zam ków i lasów , nie były dla znudzonej czekaniem publiczności — ra u ta m i. P ra ­ gniem y jednak , aby łaskaw y widz zastanow ił się nad tern, dla­

czego w sali zam ku K irkorow ego lub w królew skiej w Gnieźnie ro sn ą k rzak i malin...

W iracjo naln ym świecie „B alladyny4 żyje postać, k tó ra za­

pew ne w yjątkow o silnie przerażać m usi i gorszyć historyków i k ro n ik a rzy śpiących w grobach. To Filon. S entym entalny p asterz bez owieczek, em fatyczny b aranek z nadgoplańskiej łączki. W tym świecie b aśni żyje życiem odrębnem , może n a ­ w et podejrzanem ... („Błogosławiony wyobraźni cudzie, ty m nie ocalasz! Odchodzi w las.44 A kt I. sc. 1). Nasza an aliza postaci F ilo n a po kry w a się zupełnie z poglądem prof. K leinera, poglą­

dem o p artym n a wcześniejszych pracach Jabłonow skiego i Ko­

towicza, że w postaci F ilo na Słowacki w prow adza n u tę swej współczesności, ironizuje z obcej praw dziw em u rom antyzm ow i czułostkowości, k tó ra w Polsce s ta ła się jakby istotą ro m an ­

tyzm u.

J. S.

J a d w ig a Jontanów na

(12)

FRANCUSKIE KURSY

iiiiiiiiiiiM iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiim iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii ...

w gimnazjum Kopernika

Założone i subwencjonowane przez Rzgd Francuski

„K U R S Y W IE C Z O R O W E DLA DOROSŁYCH”

o r a z

„ K U R S Y D L A M Ł O D Z I E Ż Y S Z K O L N E J ”

S e k r e t a r j a t o t w a r t y c o d z i e n n i e o g o d z . 6 — 8 w i e c z o r e m .

...i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i i

Jren a Jeóyń sk a

Cukiernia -

G d a ń s k a 22, te le fo n 23-70

Pierwszorzędny tokal towarzyski.

Poleca ciastka i kawę dla najwybredniejszych smakoszy-

(13)

c'Barbara § ile w s k a

Client Henna ftkampoon

fa rb u je w ło s p r z e z z w y k łe m ycie .

I O f t o l O I Ó T T

Wszędzie do nabycia, napewno w drogerji

„JV?onopof“ ttiftlś o s z c z , u l. D w o r c o n a I ł

C zek o la d k i i w yroby cu k iern icze

n a jsm a c zn ie jsze u ^

5firm a od 65 łat przodująca w B ydgoszczy.

(14)

J e d w a b ie - W ełn a - K o n fekcja d a m s k a Strój-Konfekcja m ęsk a ] g 0 ] D © H 0

--- ---G A L A N T E R J A - <|>BUW IE 1

Ulica Gdańska 15 BYDGOSZCZ Tel. 30-17 i 33-54

„ Z u Z >1“

Operetka komiczna w 3-ch aktach — muzyka A. Renys.

O S O B Y :

Kazimierz Petecki Witold Rychter

Aleksander Dzwonkowski Jadwiga Fontanówna Mieczysław Dowmunt Ludmiła Szretterówna Natalja Morozowiczowa

M e l a ... ...Marja Stajewska D o l o ... Stanisław Winczewski Lolo • ...Zygmunt Rewkowki K om pozytor... Stefan Lochman Jednoroczny ochotnik ... Emil Leśniowski Kelner ... ... . . . . Edward Ziemski K e ln e r k a ... .... * * * Hrabia Sigetvary, p u łk o w n ik ...

Stefan, jego syn • • . ... ■ Profesor Hering, wychowawca Stefana • • • Aglaja Rosetti, bogata w d ó w k a ...

Horn, dyrektor wędrownego teatru ...

Zuza Hopner, a k t o r k a ...

Pani Miller, teatralna mama Zuzy - ...

M a n u e l a ... Barbara Gilewska

Aktorzy. Aktorki. Publiczność. Goście. Śpiewacy włoscy. Służba.

Akt I. w reitauracji przy teatrze ogródkowym na prowincji. — Akt. II. na tarasie w Sorento. — Akt III. w willi Rosetti.

W a k c i e ll-gim ,,W a lc “ o d t a ń c z y Ire na J e d y ń s k a .

Reżyser: Dekoracje: Kierownik chóru: Kapelmistrz: Tańce i ewolucje układu:

Mieczysław Dowmunt Jan Haw ryłkiew icz Karol Kulecki Jerzy Sillich Ireny JecJyńskiej Orkiestra symfoniczna 61 p. p. Wlkp.

B Y D G O S Z C Z Y

N A J W I Ę K S Z Ą Z B I O R N I C Ą O S Z C Z Ę D N O Ś C I J E S T

CC&1& @SZ€ZĘPIii@Ś€l

M I A S T A __________________

uj B y d g o s z c z y , u l i c a J a g i e l l o ń s k a nr. 4 .

Telefon 20-06 i 20-07.

(15)

KRONIKA.

Dr. Zygmunt Nowakowski,

były d y rekto r te a tru krakow skiego, znakom ity a rty s ta d ra ­ m atyczny i w ybitny publicysta, którego niedzielne feljetony w I. K. C. są, każdorazow o w ielką rew elacją, pow rócił po w ielo ­ letniej przerw ie znowu na scenę i w ystępuje z olbrzym im powo­

dzeniem od szeregu dni w teatrze krakow skim , w sztuce Chia- relbego „Chim ery".

D yrekcja naszego te a tru czyni ja k najw iększe w ysiłki, aby pozyskać tę w ybitną jednostkę a rty sty czn ą n a szereg w ystępów w Bydgoszczy.

Cyrulik Sewilski.

O pera Rossiniego w ystaw ioną będzie jeszcze w bieżącym sezonie w Teatrze M iejskim w Bydgoszczy z udziałem śpiew a­

ków tej m iary, co Mar ja Kaupe, R om an W raga, Zenon Dolnicki, Adam Dobosz. Bliższe szczegóły niebaw em .

Poważna sytuacja w teatrach paryskich.

D yrekcje teatrów pary sk ich zapow iadają gen eralny s tra jk w szystkich scen, k tó ry przeprow adzony m a być konsekw entnie, celem w yw alczenia możliwych w arunków spokojnej pracy. Cię­

żary nałożone przez państw o, doprow adziły do tego, że słynne te a try ja k W ielka Opera i O pera Com iąue w egetują w straszliw y sposób i u trz y m u ją się tylko dzięki ofiarności dyrektorów .

Roman Niewiarowicz,

a rty s ta sceny lwowskiej, znany rów nież i naszej publiczności, złożył dyrekcji te a tru Bydgoskiego swą o sta tn ią sztukę p. tyt.

„W asz korespondent donosi..." (Londyn, Addis Abeba, Tokio).

P re m je ra tej sensacyjnej nowości n a tem at wojny włosko-abi- Syńskiej, ukaże się w najbliższym czasie we Lwowie.

„Raz się tylko żyje'* Kiedrzyńskiego.

Stefan K iedrzyński, jeden z n ajśw ietniejszych i n a jp ło d n ie j­

szych kom edjopisarzy współczesnych polskich, n ap isał nową sztukę, k tó ra będzie najbliższą p rem jerą te a tru Letniego. Ko- m edja ta pod in try g u jący m ty tu łem „Raz się tylko żyje" będzie jubileuszow ą, 25-tą kom edją K iedrzyńskiego, w ystaw ioną n a scenie.

W nowej kom edji Kiedrzyńskiego podobnie ja k i w poprzed­

nich, sto su nek do życia oparty jest n a wierze w dobro, m im o wszystko, co się mówi o m aterjalizm ie, pan ujący m w dzisiej­

szym świecie, w śród dzisiejszych ludzi — stanow i istotny, n a j­

głębszy p ierw iastek n a tu ry ludzkiej i najw ażniejszy elem ent

(16)

twórczy w życiu grom adnem człowieka. Oprócz tego „Raz się tylko żyje11 należy do tego typu sztu k i te a tra ln ej, k tó ry jest i będzie K iedrzyńskiem u najbliższy przez elem ent pro testu i w alki.

T e a tr nasz przew iduje jeszcze w bieżącym sezonie prem jerę jednej ze sz tu k Kiedrzyńskiego t. j. „Kobieta i jej ty ra n 11, od­

k ład a jąc „Raz się tylko żyje“ do sezonu przyszłego.

Powodzenie w teatrach warszawskich.

W o statn ich tygodniach notu je p rasa W arszaw y wielki w zrost frekw encji w tam tejszy ch teatrach , po dkreślając szcze­

gólnie powodzenie te a tru M alickiej, który w ystaw ia Buss-Fe- ketego „T rafik a pani generałow ej“ oraz sztuki F odora „M atura“

w teatrze Adwentowicza.

W ystawa dekoracyj teatralnych w „Zachęcie** Warszawskiej.

Z okazji w ystaw y St. Śliw ińskiego, długoletniego dekorato ra te a tru Polskiego i Małego, pisze w „K urjerze W arszaw sk im 11 B unikiew icz:

„F ak tem niezaprzeczonym jest, iż do nied aw n a uw ażano te a try polskie za najlepsze w Europie, nietylko ze w zględu na w yjątkow y dobór talentów aktorsk ich , ale jako wzór twórczej sztuki reżyserskiej, z k tó rą idzie w parze dekoracja i plastyczne w yposażenia w idow iska.

Z n ajd ując się m iędzy dw iem a w ielkiem i k u ltu ra m i tea tra l- nem i: niem iecką i rosyjską, um ieli n asi artyści w ybrać z jednej i z drugiej najcenniejsze w artości i dodać do nich swoje w łasne.

Polskie te a try nie hołdow ały nigdy ani stuprocentow em u realizm ow i, ani też nie poszły za daleko w k ie ru n k u tw orzenia baśniow ych w idowisk, w któ rych um ierało słowo auto ra, zdu­

szone elem entam i optyeznem i i akustycznem i.

Odosobnione próby p oddaw ania teatrów polskich pod hege- m onję niem ieckich i rosy jsk ich eksperym entów spotkało się z in stynk to w ny m odporem widzów i artystów .

P olsk a u trz y m ała swój w łasny sens tea tra ln y , który, po­

m im o czasowego załam an ia się, żyje w świadom ości a rty ­ stycznej.

Te chlubne dzieje polskiej teatralności przypisać należy w znacznej m ierze arty sto m plastykom , którzy sztukę 's w ą od­

dali n a usłu gi sceny.

Minęły idyliczne czasy szablonów teatralnych , gdy „deko­

r a to r 11 m alow ał n a zapas „w nętrza pałaców 11, lub „o tw artą oko­

licę11, aby reżyser nie bałam ucił i m iał kulisy n a każde zawo­

łanie.

W spółczesny d ekorator jest w spółtw órcą w idow iska w raz z autorem , reżyserem i aktorem . H arm onijne uzgodnienie tych

(17)

czterech czynników sk ład a się dopiero n a sztukę te a tra ln ą , a de­

k o rac ja ta k sam o gra n a scenie, ja k ak to r solista. Źle zaś, gdy w ybija się ponad słowo, lub nie w spółdziała z d y n a m ik ą a k to r­

ską. Dlatego też sztu k a plasty czn a w zastosow aniu do sceny m usi być dziełem arty sty , obdarzonego szczególnemi zdolno­

ściam i, w łaściw em i ludziom te a tru .“

Pomnik Wojciecha Bogusławskiego.

D nia 13-go m arca n a stą p i odsłonięcie p o m nik a twórcy T eatru Polskiego W ojciecha Bogusławskiego. P om nik n a d n a ­ tu ra ln ej w ielkości stanie n a P lacu T eatraln ym w W arszaw ie.

Stulecie Teatru Rozmaitości.

W d n iu 13-go lutego urządzono obchód dla zaznaczenia s tu ­ lecia otw arcia T eatru Rozm aitości w W arszaw ie.

W ieczór poprzedzony przem ów ieniem d y rekto ra generalnego teatrów T. K. K. T. dr. A. Szyfm ana, w ypełnił „Cyd“ C orneille‘a - W yspiańskiego.

A n to n in a ^Podgórska

(18)

1 7

D o b r ą

dziennie świeżo paloną

ostatniego zbioru, starannie zestawione mieszanki

f d c f f r c r o

najlepsze gatunki holenderskie oraz w szelkie

towary kolonialne

po najniższych cenach

W INA-SPIRYTUALIA

w największym wyborze poleca

(. R H i (0.

B y d g o s z c z

Bezpośredni import z krajów produkujących.

Hurtowa palarnia, kawy i pakownia herbaty.

Centrala: Gdańska Z3 Filia: Długa 38

TELEFON 3 3 -2 3 .

(19)

Najkrótsza dr o tg a

t i o s z c z ę ś c i a

K O L E K T U R A L O T E R J I P A Ń S T W O W E J

Ko n s t a n t y R Z A N N Y , GDAŃSKA 25 - TEL. 33-32.

S p e c j a l n y s k ł a d w y r o b ó w t y t o n i o w y c h .

Zał. 1843 r. Z ał. 1843 r.

C. Sieberł

B Y D G O SZC Z

ul. G d a ń s k a 1-3 — Telefon 12-26

najstarszy magazyn na miejscu

poleca:

B ie lizn ę damską i męską, trykotaże, artykuły dziecięce i t o w a r y g a l a n t e r y j n e .

A. H E N S E L

w ł a ś c . W . S i e r p i ń s k i i I. K a s p r z a k

Bydgoszcz, Dworcowa 4. Tel. 3193

S p e c j a l n y magazyn sprzętów kuchennych i domowych, porce- lany, kryształów, sztućcy, lamp, wózków dziecięcych, łóżek me­

talowych, zabawek = = = = = = = = W ielk i w y b ó r ! N isk ie c e n y !

(20)

NAJBLIŻSZE PREMJERY

Teatru Bydgoskiego

W D Z IA L E D R A M A T U :

Słowackiego: „Balladyna"

i Stuardów: ,, S z e s n a s to la tk a "

oraz Fredry: „Śluby panieńskie"

w opracowaniu scenicznem reżysera Teatru Narodowego w Warszawie

Karola Borowskiego W DZIALE M U Z Y C Z N Y M :

J. Offenbacha:

A. Renyi:

i Benatzky’ego:

„ O r f e u s z w p i e k l e "

„Zuza"

„Rozkoszna dziewczyna"

z J a d w i g ą F o n t a n ó w n ą w roli tytułowej.

J ia zim ierz ^Petecki

(21)

OTZieczysław S e r miński

Z A K ŁA D ELEK TRO TECH N ICZN Y - B YD G O SZCZ

P f f u g g ^ f U Instalacje dla siły i św iatła

■ I ^ I I C bI « I 5 K 1 Silniki elektryczne i t. d.

Lampy elektryczne, żyrandole i przybory.

1 I 1 I 1 1 T A A p a r a t y i c z ę ś c i s k ła d o w e , ł a d o w a n i e I l J i m V i n a p r a w a a k u m u la t o r ó w . ---

G d a ń s k u 3 9 . T e l e f o n 3 2 0 7 .

(22)

S ANIT AS

kąpiele zwykłe, lecznicze i elektro - terapja.

B Y D G O S Z C Z

ul. Gdańska 27. Telefon 3715

(Roman § ó io w s k i

Specjalny SKŁAD NUT

w Bydgoskim Domu Towarowym, ul. Gdańska 15, II. ptr. Tel. 20-78

Pianina i Fortepiany

ARNOLDA FIBIGERA w Kaliszu

(Dostawca Polskiego Radja i Konserwatoriów Muzycznych) Stale zdobywały najwyższe odznaczenia na wystawach

krajowych i zagranicznych.

(23)

Jakób Offenbach

Jeżeli w szechśw iatow a k ry ty k a u z n a ła swego czasu ową, wielką, tró jk ę w iedeńskich tw órców t. zw. klasycznej operetki (J. S trau ss, Fr. Suppe i K. M illócker) za niedoścignionych m i­

strzów tej nowej, dla ubiegłego stu lecia i wielce ulubionej form y m uzyki dram atycznej, to co n ajm n iej tak ie sam e uzn an ie i w rów nej m ierze zasługa, zachw yt i podziw — należy się także trójce fra n c u sk ic h m istrzów operetki, którzy p ik a n te rją m elo­

dyki i skocznej ry tm ik i, jako też oryginalnością, w doborze te ­ m atów lib retta, przew yższają, i to o wiele naw et, owych u w iel­

bianych w iedeńskich klasyków operetkow ych. S ław na ta tró jca p ary sk iej operetki, to: Herve, Offenbach i Lecocq, z pośród k tórych czołowe i najw yższe stanow isko z racji przepotężnych walorów twórczych, przy znała w szechśw iatow a opin ja ogółu bezsprzecznie i jednom yślnie Offenbachowi, którego rodzaj twórczości pod w ielom a w zględam i poza najbardziej pierw szo­

rzędnym i p o in tam i operetkow ym i, m a znaczenie w prost rew e­

lacyjne.

Któż to więc ów znany i po dziś dzień podziw iany w całym świecie a u to r „O rfeusza w piek le44, „Pięknej Heleny“, „Opowie­

ści Hofimanna“ i tylu innych przepięknych dzieł m uzyki lekkiej ?

Jakób Offenbach (ur. 21 czerw ca 1819 r.), to nietylko niesłychanie utalentow any, pierw szorzędny na terenie swego m ilieu a rty s ta m uzyk, ale także i społecznik, tra fn y ob­

serw ator życiowych stosunków z czasów epoki trzeciego cesarstw a, k tóry przy pomocy um iejętnie dobieranych sobie librecistów , um iał w licznych swoich operetkach i kom icz­

nych operach biczem zjadliw ej ironji sm agać ówczesne społe­

czeństwo, a ostrzem dowcipnej saty ry kpił i w ykpiw ał w szystko i w szystkich, nie w yłączając naw et wpływowych sfer dw orskich.

(24)

W op. „Życie Paryskie** i w op. „Pan Choufleri przymuje*1 w ykpił i ośm ieszył burżuazję pary sk ą, w op. „Sinobrody**,

„W ielka ks. Gerolstein** łub „Wyspa Tulipatan** ośmieszył sfery dw orskie i p an u ją c y tam konw enans etykiety. Poza tern w licznych innych swoich operetkach, z których k ażda zapraw io na jest ostrym sosem ironji i dowcipnej satyry, a k tó ry ch liczba dochodzi setki, ośm iesza w szystkie sfery społeczeństw a, nie w yłączając naw et i wojska. („Księżniczka Trebizondy** lub „Urlop po capstrzyku**).

Nie dał n a w e t spokoju stary m legendarnym bogom na Ołimpie i w op. „Dafnis i Chloe**, a jeszcze m ocniej w operze kom. „Orfeusz w Piekle** w ykpił Offenbach to olim pijskie to w a­

rzystwo, p rzed staw iając dosadnie, w całej nagości śm ieszność ich ponadziem skiego au to ry tetu .

Nie dziw więc, że wobec takiego sta n u rzeczy, osoba Offen­

b acha s ta ła się głośną i będąc przedm iotem ustaw icznych ro z­

ważań, dyskusyj, a naw et i energicznych w ystąpień, ze stro ny zainteresow anych sfer, spotykała się z rozm aitym i sposobam i reak cji za działalność swoją.

Byli tacy, którzy widzieli w Offenbachu owego niem ieckiego legendarnego figlarza E ulenspiegla w francuskiem w ydaniu;

inn i biorący spraw ę serjo uw ażali Offenbacha za uosobienie cynizm u i sk ra jn e j ironji, p rzyrów nując go do Heinego, t. zn.

czem H eine był w poezji, tern Offenbach w muzyce.

Jeżelibyśm y porów nali walory m uzyczne operetki klasyków w iedeńskich, ze stylem operetki Offenbacha, przekonam y się, że podczas, gdy m uzyka n. p. J. S tra u ssa czy M illóckera opiera się n a podłożu sentym entalnej pieśni i rozm arzonego walca, to u O ffenbacha głównym nerw em jego m uzyki jest szam pańsko w yuzdany „ k a n k a n “ i ta form a tanecznej m uzyki stanow i główne tło operetki „Orfeusz w P iek le“, którą w szechśw iatow a k ry ty k a u z n a ła i po dziś dzień uznaje za perłę twórczości ope­

retkow ej lite ra tu ry w szystkich narodów świata.

Mimo swego przeszło 70-letniego żywota, dzieło to stale bawi i zachw yca bywalców teatraln y ch , dzięki znakom itym swoim w alorom tw órczym , tak w treści, jak i w muzyce,

Z. U.

(25)

~$an (K a u n y lk ie w ic z

£ u cjan W ytrych

(26)

Ś N I A D A L N I A

F I R MY

BAC O N EXPORT GNIEZNO S .A .

BYDGOSZCZY

przy ulicy Gdańskie] 10 Osze piętro)

s t o s u j e z a s a d ę :

taniość

OJJykwmt

JCigjena

C zysto ść

O t w a r t a c o d z ie n n ie o d g o d z . 8 d o 2 2 -ie j.

BIURO OGŁOSZEŃ I REKLAM

P. A . T .

Warszawa, Krak. Przedmieście nr. 50

Oddział w Bydgoszczy ulica Gdańska 22. Telefon 1 5 -7 4 P ro jek tu je i p rzep ro w ad za wszelkie kam- panje r e k l a m o w e i p r o p a g a n d o w e Utrzymuje stałe stosunki z prasą całego świata Posiada wyłączność eksploatacji objektów rekla­

mowych w tramwajach i autobusach miejsk.

w Warszawie, Lwowie, Bydgoszczy i in. miastach P r z y j m u j e i w y k o n u j e r e k l a m ę f i l m o w ą i f o t o g r a f i c z n ą .

WŁASNE ATELIER GRAFIKI.

Zamieszcza ogłoszenia w wydawnictwach własnych i obcych.

(27)

n a j k o r z y s t n i e j k u p i s z

ty lk o w f a b r y c z n y m s k ła d z ie

T. KASPROWICZ, ul. Długa nr. 34

D u ż y w y b ó r . G o t ó w k a — K r e d y t

Z . M I C H A L S K A

Towary Kolonjalne i Delikatesy

B y d g o s z c z , P o m o r s k a l a — T e l e f o n 1 3 - 8 8

p o l e c a

towary kolonjalne i delikatesy — wina — dziczyznę — owoce wszelkie gatunki ryb wędzonych — wielki wybór serów.

S p e c j a l n o ś ć : S e r y z a g r a n i c z n e i k r a j o w e .

Fachowa i uprzejma obsługa. - Na życzenie towar odsyła się w dom. - Ceny dostępne.

Biżuterja - Zegary - Zegarki Srebra i Platery

tylko w firmie fachowej

&dtv. (Kozło

Bydgoszcz, ul. Gdańska 3, tel. 3 9 -4 9

M E E L i :

Prawdziwy obywatel patrjota

gra tylko

współkowej kolekturze

m Kapturkiewicza

Tel. 30-63 P l a c T e a t r a l n y

Cytaty

Powiązane dokumenty

Od tej też dopiero chwili wszczęło się w społeczeństwie żywsze zainteresowanie sprawą teatru i sztuką sceniczną, a w tern zainteresowaniu tkwił zara­.. zem

Oprócz tego „Raz się tylko żyje&#34; należy do tego typu sztuki teatralnej, który jest i będzie Kiedrzyńskiemu najbliższy przez element protestu i walki.

Oprócz tego „Raz się tylko żyje“ należy do tego typu sztuki teatralnej, który jest i będzie Kiedrzyńskiemu najbliższy przez element protestu i walki. Teatr

Oprócz tego „Raz się tylko żyje“ należy do tego typu sztuki teatralnej, który jest i będzie Kiedrzyńskiemu najbliższy przez element protestu i walki. Teatr

Warszawska wytwórnia filmowa „Sfinks“ zwróciła się do pyrekcji Teatru Miejskiego z prośbą o zezwolenie artystom Teatru Miejskiego do wzięcia udziału w

Warszawska wytwórnia filmowa „Sfinks41 zwróciła się do Pyrekcji Teatru Miejskiego z prośbą o zezwolenie artystom.. | Teatru Miejskiego do wzięcia udziału w

bliwą wesołością, a jeśli zadrga w nich nuta sentymentu, to jrłaśnie na temat typowo polskiej miłości dla ziemi rodzinnej i na temat obowiązku obrony tęj

Stefan Lochman Wiercińska, Józia, Magda, Franka, panowie.. Mirski sąsieazi