• Nie Znaleziono Wyników

Tygodnik Sztuk Pięknych. nr 1 (1840)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tygodnik Sztuk Pięknych. nr 1 (1840)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

I

Wili rftfr»

Wychodzi każdego tygo­

dnia we Czwartek rano, w Drukarni J. Dietrich, ul. Krak. Przedm. N.385

Prenumerata w Warsz. miesięcz. «1.2.

Na prowincyi Kwartalnie zl, 7 gr. 2S»

TTGODSIE

>$tuk }3Uknt)dj.

BOK PIERWSZY ( DNIA 30 LIPCA 1810) KWARTAŁ PIERW SZY. t

Hominis imperium in arte« i:

B acon.

W S T Ę P .

i b u f Ij i 5 in rt

G dziekolw iek rzucę ok iem , wezędzie napotykam p rz e d m io ty , k tó re nie wiem j a k n a zw a ć, je ż e l i nie p o ezyą .

L ite r a t, i K ry t. G rabow skiego tom I .

K tóż obojętnem okiem spoglądać może na rozliczne wdzięki natury!— Nie ma zapewne człowieka, jakkol- wiekby on był prozaicznym, zbydlęconym albo nieczu­

łym , nieoświeconym i dzikim; aby w duszy swej nie usłyszał głosu podziwu, głosu uwielbienia wielkiego

1

(2)

•WK* * 2 —

Stwórcy— aby nie uczuł w swćm sercu radości, szczę­

ścia, miłości, przyjaźni, smutku, boleści, cierpienia lub żalu.— Każdy więc człowiek nosi w swćm łonie mniej więcej obfity zaród poezyi— przedmiotem je j jest na­

tura lub serce, a siedliskiem ostatnie. — Gdyby czło­

wiek wielkość czucia odbierający w podziale; wielkie obrazy natury lub wielkie katastrofy życia odsłaniają­

ce mu się przed okiem , mógł dokładnie pojmować, zbadać ich przyczyny, i wyobraźnią objęte porządko­

w ać, w niejaką całość rozrzucone zbierać i tworzyć, wielu moglibyśmy mieć poetów. — Lecz że usposobie­

nie ludzi umysłowe i moralne nie jest jednakie, że po­

jąć i zbadać cały ogrom stworzenia je s t tylko udzia- łem gieniuszu, który zapuszczając się w najskrytsze tajniki natury, serca i przeszłości, całkowity obraz w zupełnych barwach i kolorach utworzyć jest W stanie, że geniusz mówię z przyczyn fakta, a z faktów przy­

czyny przewidzieć i odgadnąć potrafi— i on sam jeden przeszłość w skrzesić,przyszłość odsłonie, umysł ośw ie­

cić, a serce zapalić ma siłę; dla tego wieki na prawdzi­

wego poetę oczekiwać potrzeba.— W czem podziela­

jąc zdrowe naszego estetyka zdanie inaczej* powie­

dzieć nie m ożna.— „Człowiek zdolny pojmo^aćH ob- »

„ ją ć tę nieskończoną mądrość, wydać ją chociaż w naj-

„ mniejszym odłamku, odbić'w sobie echo choć jedne-

„go dźwięku tej wiecznej harmonii; utwór jego jako

„odblask ogólnej i wysokiej mądrości jest poezyą, on

„sam jest poetą.” —

Człowiek pierwiastkowo żyjący w stanie natury, mając ograniczone potrzeby, lecz zarazem tak mało mając sposobów do ich zaspokojenia ; spoglądając na

•wiat tylu wdziękami osłonion-. d’-»

(3)

Boga; dziwił się jego porządkowi i harmonii; dziecię natury pieścił się je j w idokiem .— Instynkt wrodzony mówił do niego, iż wszystko cokolwiek istnie nie po­

wstało samo z siebie, lecz musiało mieć swojego autora.

Uczucie wdzięczności dyktowało mu, że tej istocie n iep o ję te j, żadnym niezbadanej rozumem, należy się cześć i h o łd ; upadł więc na kolana przed słońcem, księżycem, albo stosownie do niedokładnych pojęć stwa­

rz a ł sobie bogów, ich wielkość i dobrodziejstwa opie­

w a ł, ich hymnami i ofiarami b łag ał.—

W

religii za­

tem pierwszego zarodu poezyi szukać potrzeba. Obrzę­

dy religijne, hymny i pieśni na cześć bóstw składane, są najpierwszą każdego ludu poezyą. — Najpicrwsza przeto u każdego narodu jest i-eligijna poczya.

Kiedy ludzie połączeni w niejakie towarzystwa, obrali sobie stałe siedziby, zaczęli stawiać domy i mia­

sta , kiedy niejako wielką składając rodzinę dali po­

czątek państwom, królestwom, narodom. — Kiedy ży­

cie takowe znajdując dogodniejszem, bezpieczniejszem, m ilszem , zaczęli stopniowo przywięzywać się do sie­

bie , do mienia jakie zgromadzili, do ziemi na której odebrali życie, do miejsca na którym się wychowali, kiedy skutkiem uobyczajenia i kultury uczuli w sobie żądze, miłości, przyjaźni. Kiedy broniąc się przeciw­

ko napastującym sąsiadom, opowiadali swoje cierpienia;

dla wzniecenia politowania; uczuli całą wartość swo­

jego mienia, związków, przyjaźni, rodziny, tego wszy­

stkiego co uprzyjemniało im życie, kiedy zwyciężeni opłakiwali swoich poległych rycerzy, swoich wojowni­

ków, a nawet pomiędzy Bogów ich policzali— wtedy wy-

(4)

4

w iązał się drugi rodzaj poezyi — poezyi własnej, swojskiej.

Poezya ta równie ja k religijna, stosownie do zmian religijnych i politycznych, stosownie do kształcenia się ludów, ich oświaty, obyczajów, zwyczajów, charakte­

rów, sposobu zapatrywania się na rzeczy; rozmaite i różne od siebie przybierała kształty i barwy.— Każda z nich je d n a k , wyrażeniem estetyka, będąc najpię­

kniejszym kwiatem oświaty ludów, nosi na sobie ce­

chy i piętna właściwe swemu wiekowi.— W ielkie re ­ wolucje świata, wyrodziły rozmaitość poezyi— płody każdego wieku są jego pomnikami.

Każdy wiek, każden naród, mając właściwą sobie religią, swoje obyczaje, swoją ośw iatę, swoje niebo , swój wiek dziecinny i dojrzały, powinien mieć swoją poezya. — Poezya ta nosić na sobie powinna cechy właściwe pojęć ówczesnych i religijnych, oświaty, rząd u , obyczajów i ówczesnej filozofii.— Naród przyjmujący inne obyczaje, nowe zasady życia, nowy k sz ta łt rz ą d u , odmienia zarazem swoją p o ezy ą, na której mimowolnie duch wieku piętna swoje wyry­

je. — Naród każący moralność, mimo wznoszącej się w innych gałęziach oświaty , nie ma i mieć nie mo­

że poezyi — bo jakeśmy wyżej w iedzieli, natura i swojskie pom niki, są dwoma tylko źródłami poe­

zyi.— W narodzie takim utwory pojawiających się gieniusżów, będą tylko słabemi naśladowaniami, po­

zbawionymi właściwych cech i charakterów — bo ge­

niusz jakkolwiek twórczy i samodzielny zewnętrznie oblegany i przeciwnemi miotany zdaniami tworząc się abstrukcyjnym, fantastycznym albo idealnym przezna- szenia swego nie dojdzie.

(5)

Historya ludów jest skarbem ich poezyi— skar­

bem który każdy naród posiada, i który chwili szczęśli­

wej czeka, aby go gieniusz wydobył, w właściwe ustroił szaty i światu jako pomnik ukazał. — Poezya taka noszącą na sobie cechy właściwe, jest najtrwalszym każdego narodu pomnikiem. — Przechodząc z ust do ust, z pokoleń do pokoleń, religią, obyczaje, rząd, prawa, kulturę, sławę, szczęście i klęski dziadów, wnukom jakby w puściznie oddaje. — Słusznie nasz wieszcz powiedział:

„O pieśni gminna! ly stoisz na straży

„Poświęconego pamiątek kościoła— i t. d.

Któż dla Grecyi trwalszy mógł wznieść pomnik jak Homer 1— Uprawiać swoją poezyą, kształcić ją, ka­

żdego gieniuszu pierwszym jest obowiązkiem.

Poezya jako tajemne uczucie serca, w różnych mniej więcej przystępnych pojęciu objawiła się bar­

wach i kształtach.— Kapłan w starożytności na cześć Bóstwa układający pienia i przy wdzięku lutni, wzno­

szący głos w niebiosa, malarz przedstawiający pędzlem wielkie widoki natury, albo czyny bohaterów i wojo­

wników, rzeźbiarz dłutem w znoszący pomniki bohate­

rom lub na cześć bóstw zdobiący świątynie, muzyk mniej przystępnie , mniej widocznie ale więcej tkli­

wie i rzewnie malujący tajemnicze uczucia serca, bard opowiadający czyny wojowników, minstrel chwalący piękność i wdzięki; wszyscy swoje natchnienie w je- dnem; to jest: z natury i serca czerpiący źródle, za­

równo byli poetami.— Pierw szy wpadający na pomysł

objawiania uczuć giestami ciała, mimiką, tańcem, utwór

swój również poezyą przyozdobił.

(6)

— 6

W szystko to co swemi wdziękami ustroiła poezya, nazwano sztukam i pięknemi. — Malarstwo rzeźbiar­

stw o, taniec, muzyka, są m łodsze siostry poezyi.—

Że zaś jakeśmy pewiedzieli poezya jest najpiękniej­

szym kwiatem oświaty ludów — sztuki piękne są wieńcem z najpiękniejszych kwiatów uwitym na ozdo­

bienie wieku.

Natura, jakeśmy okazali jest niewyczerpanem źró­

dłem poezyi.— Itelig a, obyczaje, filozofia ludów, roz­

w ijają je j tkankę stosownie do pojęcia wieku i ducha czasu. — W artość je j przeto i piękność zależy od czystości wyobrażeń religijnych , od moralności oby­

czajów i od pojęć filozoficznych.

Dziwić się nie wypada że w dzisiejszej epoce cza­

s u , w chaosie niezrozumianych chęci i dążności, w epoce osobistego egoizm u, czystość i wznio­

słość poezyi w potwór się wyrodziła. — Nie mó­

wię tu o wszystkich narodach— Anglia i Niemcy u- prawiają niwę sztuk pięknych, podług ducha czasu i pojęć właściwych wiekowi — mówię tu o literaturze francuzkiej szaloną zwanej {literaturę exlravagantc) jakby na nieszczęście u nas za nadto upowszechnionej.

Prawda i piękność są niejako słońcem przyświe- cającem całemu św iatu.— Upowszechniać prawdę i piękność, jest to bydź posłannikiem zbawienia.— Dzie­

ła wielkich mężów i gieniuszów, równie jak ich sła­

wa, nie jednego miasta, prowincyi lub k r a ju , ale ca­

łego św iata, całej ludzkości własnością się stają — nie znać ich , nie podziwiać, nie mieć chęci poznania, jest to urągać się w ielkości, albo raczej urągać się samemu sobie. — Mówię tu o przyswajaniu i upo­

wszechnianiu dzieł obcych.

(7)

Narody tegoczesnc, ukształcenie swoje umysłowe, poezyą i sztuki p ięk n e , winny nie własnym siłom i gieniuszom; ale winny Grekom i Rzymianom.— W szy­

stkie pierwotnie na nich swój smak i gust kształciły i zanim samodzielneini i tworczemi bydż zaczęły,prze­

szły epokę dzieciństwa, której ani się wstydzić ani o niej przemilczać nie powinny.

D zieła ich z czasem w krajowe ustrojone barwy, zachowały kształty i rysy pierwotnych nauczycieli.—

Nie znać więc obcych utworów zalecających się w znio­

słością sztuki i smakiem , nie chcieć ich poznać i przyswoić; byłoby niedorzeczną zarozumiałością naro­

dów, stawiającą raz na zawsze tamę moralnego ukształ- cenia. — Lecz na oślep chwytać każde dzieło ukaza­

ne na horyzoncie, który uprzedzenie ogniskiem świa­

tła ochrzciło , bezwzględnie na ich wew nętrzną war­

to ść, z zewnętrznej tylko błyskotki dowcipu naślado­

wać, przysw ajać, z naśladowaniem szkodliwe społe­

czeństwu i moralności przyjmować zasady i sposób m yślenia, dla fraszek pogardzać samym sobą i nie- dołężność sobie przypisywać; nie wiem czy można inaczej nazwać ja k tylko małpowaniem. Na nieszczę­

ście przesadzamy się w tej niedorzeczności!... . Literatura szalona, odbłysk skażenia obyczajów, rosprzężenia towarzystw, abstrakcyjnej i niepojętej dą­

żności— utwory chorowitej wyobraźni, wyrodzonego smaku i gustu, które zdaniem samych francuzów są przepowiednią upadku poezyi i je j ducha; (a) nia

( a } Zobacz Ktudea de eritiqus et d’hi«toirc litterair* par U.

Niasrd.

(8)

8 —

tylko że nie pochwytywane, poszukiwane, ale dla do­

bra światła i prawdy unikaneini być winny — Zgoła o nieprzeliczonych dziełach podobnego rodzaju, zdro­

wy rozsądek inaczej sądzić nie może jak to, co jeden z tegoczesnych krytyków w yrzekł: że literatura sza­

lona ; jest to stek plugawstwa siatką złotą powle­

czony.

A przecież polubiliśmy te błyskotki, uganiaini się za niemi, jakbyśmy sami niebyli zdolni posiadać utwo­

rów godnych czytania i nauki — albo jakby inne naro­

dy arcydziełami swemi nie były godne naszej uwagi.—

Francuzczyzna je s t dla nas w szystkiem !... Roz- wodzić się nad tein objętość niniejszego pisma nie r pozwala, a nadto nasi czytelnicy czego innego po nas wymagać zcchcą.— W iele już o tein i z większym ode- mnie talentem pisano. — W usposobieniu dzisiejszein czytającej naszej powszechności, jedynem jest naszem życzeniem, aby więcej zamiłowania w w łasnej litera­

turze m ia ła , aby nie gardziła krajowemi płodam i, a w obcych utworach rozsądniejszy wybór czyniła.

Dawszy poznać ja k ą być powinna poezya, ja k ą ta najpiękniejsza córka wyobraźni, w sercu ludzkiem i na łonie natury wypielęgnowana w dzisiejszein przekrzy­

wieniu, skarłowacenin literatury francuzkiej okazuje . się; przejdziemy do właściwego celu niniejszego arty­

kułu, do którego zbyt krótkie przebiegnięcie dziejów kształcenia się poezyi w sztukach pięknych było nie­

jako usposobieniem czytelników.

T yg o d n ik S ztu k Pięknych pismo które przedwcze­

sna krytyka efemeryda ochrzciła, nie będzie, a przy­

najmniej staraniem naszem jest, żeby nie było ; zbio­

rem tłómaczonych francuzkich powieści, fantastycznych

(9)

i humorystycznych urojeń, bez'celu i barwy skreślo­

nych dubów. — Duch jego będzie duchem panować powinnej w sztukach pięknych poezyi.— M niej bły­

skotliwe ale oryginalne utwory, tłómaczenia arcydzieł różnych narodów znajdą, w nim miejsce. — Daleki za­

smakowania w obczyźnie z całym zapałem pragnę aby na naszej niwie sztuki piękne w całym zaświeciły blasku, żebyśmy mieli własne i z własnemi barwami utwory, ażeby wskrzeszona samodzielna siła, w równi przynajmniej z sąsiedniemi postawiła nas narodami.

Pragnę z całą duszą odpowiedzieć tytułowi pisma po­

dług wydanego prospektu, całkowicie publiczności się wywiązać.— Praw da i piękność są dla mnie godłem ,—

pod takieini walcząc znakami przy pomocy autorów łaskawych w wsparciu moich usiłowań, ja k niemniej artystów znawców swej sztuki, chociażby po cierni­

stej drodze postępować będę. — Sądzę że pismem w tym duchu wychodzić mającem, odpowiem ogólnej potrzebie.— wspomnieniem przeszłości, a w niej zna­

komitych naszych autorów i artystów, obudzi się mo­

że iskra w naszych talentach, wiadomość o ich utwo­

rach rzetelna i bezstronna krytyka nowego doda zapału.

Co do literatury i poezyi wychodzące dotąd pisma mniej więcej zaszczytnie odpowiadają potrzebie. Lecz inne sztuki piękne, ukryte i nieznane samym ziomkom, naukowego częstokroć zasilenia i pokarmu daremnie w ojczystych pismach szukają — utwory naszych ar­

tystów częstokroć są nieznanemi, niepokupnemi, bo nie ma kto wartości ich wykazać — uprzedzenie naj­

lichszym zagranicznym dziełom najświetniejsze daje u nas powodzenie; krajowe zaś z zachmury obszczy- zny przedrzeć się nawet nie mogą — a przecież nie

(10)

lu

«ą ostatniemi — a chociażby i były czyz nam nawet zapragnąć niewolno, abyśmy kiedyś w łasną muzy­

k ą , własnym pędzlem , lub dłutem, własną poezyą pomnik 'wieku staw ili] — Czyż nie ma ludzi, któ­

rzy chętnie okazane się talenta wesprą i nowej dodadzą do pracy ochoty! — Potrzeba tylko pracy i Wytrwałości, potrzeba zaufania w swych siłach i otrzą- śnienie się z manii naśladownictwa. — Nienaślado- Wnictwa piękności, broń Boże! ale naśladownictwa niedowarzonych płodów.— Oby tylko skutek odpowie­

dział mym chęciom.

Szanowni czytelnicy! wy wszyscy, którzy zarosłą niwę literatury lub sztuk pięknych uprawiacie, nie dla mnie, ale dla dobra ogółu wspierajcie moje usiłowania.

M. B. Sk...

WIECZÓR

(podług obrazu z Szyllera).

Skryj lice Febie — bo pragnij rosy Zielona trawka i mloilc kłosy —

Człowiek omdlały, Konie ustały, Chwili spoczynku czekają —

Znika dzień biały Wodne kryształy Miłosną gwiązdką błyskają. —

« »

Patrz, z modrej fali coś promień ciska Cicho, żałobnie świeci i błyska.

A po dolinie Biegnie i płynie

(11)

To Tetydy Świecą lico.

Słońce zapada Wracają stada I głośniej mruczy krynica. —

«

Zwolna i zciclia w gwiazdeczek kole Noc przez niebieskie przepływa pole —

Kupido mały Z ostremi strzały Kiedy piękności napadnie

Zoczy, wyceli Z łuczka wystrzeli I w serce ugodzi zdradnie, —

« «

«

Wojój chłopczyku, uderzaj w serce W nieczułej miłość obudź pasterce.

Niechaj jej oczy, Uśmiech uroczy Pełne słodyczy skrasi korale,

A gdy Feb wróci, Flaszek zanuci;

Wietrzyk jej moje przyniesie żale.

M. S.

PRZEJAŻDŻKA PO JEZIORZE.

Siadaj H eleno, spokojna woda I łódka stoi u brzegu,

Wietrzyk nie dmucha, śliczna pogoda;

Opiyniem około brzegu.

* *

*

Podaj mi rękę, ja z wiosłem w. dłoni Przejadę przez gęste trzciny,

A potem lekka łódka przegoni;

Ka przepaściste głębiny.

(12)

12

Pozwalasz luba*? — więc dalej w drogę*

Patrzaj, jak dumać przyjemnie — No dalej ze mną, suń lekką nogę;

Wspierać się będziem wzajemnie.

x x

X Otóż jesteśmy na srebrnej fali Co się pod wiosłem w krąg toczy, Czy chcesz Heleno, poplyniem daleji Taki dziś wieczór uroczy!

X *

X

Patrzaj, na niebie gwiazdeczek tyle, Toczą wóz nocy wspaniały, Ty jesteś ze raną — za taką chwilę;

Oddałbym życia wiek cały.

x x

X

Tutaj oddychać gdzie twoje tchnienie, Oh! jak to słodko i miło,

Słyszeć twój głosek, twoje westchnienie;

Które się w duszy odbiło.

X x

*

Precz teraz wiosło! — wietrzyk powstaje, Żagiel wypręża, rozchyla;

Teraz tak lekko jak mi się zdaje;

Fopędziem skrzydłem motyla.

x x

X

Jakże mi lubo ! — tu zbliska ciebie, Gdym robi! wiosłem zdaleka —

Patrzaj jak księżyc wzniósł się na niebie^

Jak nasza łódka ucieka.

x x

X

Niechaj by biegła do końca świata.

Między nieznane krainy, Przy tobie słodko czas mi ulata, Minutą liczę godziny.

(13)

S ły szy si zdaleka jak fletn ia śpiewa.

J e j glos po błoniach przebiega,

Gaj go podrzeźnia, w tórzą mu drzew a;

W górach się n a w et rozlega.

* *

*

W idzę sen lekki sk leja pow ieki, — Gyby zawsze flet tak g ra t,

Zaw sze przy tobie, z tobą n a w ieki;

IV śniebym c a łą roskosz znal.

M. S.

ROZMAITOŚCI.

SKRZYPCE AMATEGO.

Jakaż to czarodziejska melodya ! jakież to m iłe, u- pajające dźwięki!... to echo wiecznej niebieskiej har­

m onii— stałem nieporuszony, niezdolny postąpić kro­

ku, niebaczny na wszystko co się w około mnie dzie­

j e — nie miałem myśli, nie wiedziałem gdzie jestem — chciałbyin tylko ażeby mój sen trw ał w iecznie— o czarująca władzo muzyki!

W tern położeniu przeszło godzinę czasu na ulicy D ługiej przed oknem jednego domu spędziłem. — Ciekaw e oko zapuszczało się w głąb mieszkania. — Mężczyzna w średnim wieku miły i przyjemny wydo­

bywał ze skrzypiec te czarodziejskie tony. — Jakże pragnąłem w tej chwili go poznać! był to jeden z amatorów mieszkających w W arszawie. — Za nim odeszedłem , dowiedziałem się że to mieszkanie kor- rektora Instrumentów Kanigowskiego.— Nazajutrz cho­

ciaż nieznajomy odwiedziłem go; był tyle dobrym, że pokazał mi te czarujące skrzypce — jest to dzieło

(14)

14

M ikołaja Amati w r. 1653 zrobione. W łaścicielem ich jest Hrabia S. z P. — W dzięczny instrument w godne dostał się ręce ! . . . talent Hrabiego Soł- tyka tym milszy będzie słuchaczom. — Skrzypce te pomimo korrygowania w znakomitych stolicach Eu­

ro p y , dopiero z rąk Pana Kanigowskiego melodyjny i dźwięczny głos otrzymały — a w oczach właściciela nie są oszacowanemi. — Zupełnie do tych podobne znajdują się u Pana K anigow skiego, dzieło ojca Amatego w r. 1625 zrobione.

WYCIECZKA ARTYSTYCZNA HORACEGO VERNET.

Horacyusz Vcrnet po odwiedzeniu Mehmeta-Alego do jednego ze swoich przyjaciół tak pisze:

A lejrandrya 0 L istopada 1839 r.

Od trzech dni jestem w Egipcie.— Wyobraź sobie moją radość jak ie j doświadczam, będąc na ziemi ma­

jąc e j tyle wielkich wspomnień i pamiątek. — Nasz przepływ był najszczęśliwszy. Opuszczając Maltę uda­

liśmy się ku Sira około wysp Archipelagu. — Od Cy­

pla Peloponezu , Przylądka Matapan do Kandyi, jaka niepłodność, lecz jakie piękne im iona!— W istocie tę część Grecyi lepiej widzieć w wyobraźni, niż

yv rzeczywistości.

Dwa dni zabawiliśmy w Sira; pierwszy raz znaj­

dowałem się pomiędzy Grekami— dlatego wszystko było dla mnie nowem i z najczulszem zajęciem.__Tern więcej byłem zadowolony, że za przewodnika miałem piękną Greczynkę, Panią M etingen, która T exierzna bardzo dobrze , i była tyle dobrą oprowadzić mnie

(15)

wszędzie. — Dwa dni więc naszego pobytu bardzo szybko ubiegły.— W siadłszy na statek 4go równo ze świtem, przybyliśmy przed oblicze Alexandryi w po­

śród floty, niepokojącej obecnie dyplomatykę.— W i­

dok je j zachwyca ciekawych, którzy nie tak jak my

W zawodzie artysty przybywają na wschód.

O godzinie 8 ra n o , nasz statek pływał pomiędzy flotą.— Komendant zaprowadził mię na ląd z Księ­

ciem W irtem bergskim , którego Hrabia de Medern w ziął do swojego pojazdu. — Pragnąłem do woli na­

sycić się widokiem , który się przedemną odsłaniał;

lecz przedewszystkiem potrzeba było zanieść listy do Pana Cochelet, który przyjął mię bardzo m ile, starał się ile możności uczynić moją podróż bezpieczną i

przyjemną.

( D a l s z y c ią g n a s tą p i.')

PRZEGLĄD TYGODNIOWY.

TEATR. W upłynionym tygodniu przedstawiono na­

stępujące sztuki teatralne:

w Teatrze wielkim we Czwartek 20 raz Balet Cza­

rodziejski w 2 aktach, kompozycyi Armanda V estris z muzyką P. Rossini. Paccini i Romani— p. n. .Rycerz i W ieszczka 41 raz Krotochwila p. Angola, N ow y S ą d Parysa czyli Icek Sędzią.

w Sobotę 19 raz Dramma w 4 aktach PP. Desnoyer, Boule i Chabot deRouin tłó m .,p . «. R ita H iszpanka, w Niedzielę 7 raz Opera z muzyką Belliniego p. t.

Lunatyczka (la somnabula).

(16)

16

we Wtorek 8 raz Dramma w 5 aktach PP. Dinaux Legouve p. LizdwzAa deLignerolles. (JPani Chobrzyń- ska, dawniej Kalinkiewicz,przedstawi Rolę Ludwiki).

w T

eatrze małym

. — we Środę 30 raz oryginalna Komedya wierszem pr. Alex. Hr. Fredrą napisana/?, n.

Mąż i Zona.— 20 raz Komedya w 1 akcie z francuz- kiego ITortenzya czyli kobieta juz nie kochana, (wystą­

pienie Pani Aszpergier w roli Elwiry i Ilortenzyi.) w Piątek Komedya w 3 aktach p. .Albina z niem.

tłómaczona Przecież rnu się raz udało.

w Niedzielę 20 raz Komedya w 1 akcie z niemiec­

kiego Kotzebue, /?. n. Prawo Morskie. 17 raz ory­

ginalna Komedya IZylói--- Balet komiczny Opiekun oszukany.

w Poniedziałek 19 raz Komedya Pana Scribe i Earner p. n. Szał Młodości— ostatnia rola gościnna Panny Aszpergier w roli Matyldy) — 38 raz Kroto- W 1 akcie z francuzkiego Indjk dukatami nadziewany.

W

idowiska

Sztucznych Jeźdźców pod Dyrekcya Pani Elizy Tourniare nie przestają bawić Publiczności War­

szawskiej.

Od Piedakcyi. Z powodu nieprzewidzianych prze­

szkód wyjście Tygodnika Sztuk Pięknych cało-mie­

sięcznej uległo zwłoce. Dla tego kwartał pierwszy liczyć się będzie od dnia Igo Sierpnia do Igo Listo­

pada 1840 r. Szanowni Prenumeratorowie Redakcyą za usprawiedliwioną uważać raczą co do nastąpionej zwłoki, którą regularnością wychodzenia pisma wy­

nagradzać przyrzeka. S.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie może być nią jednak byt, gdyż „element empi ­ ryczny i czysto logiczny stanowią w istocie dwie możliwe postacie bytu realnego i idealnego (6bimun peajibHjno u

osobno da zawsze tylko jedną trzecią prawdy - a pdnię dojrzy tylko ten, kto zechce, pofatyguje się i przyjedzie naprawdę zainte- resowany krajem zwanym

rzyła godzina, do teatru docisnąć się niepodobna — napróżno podwyższono cenę miejsc, kłócono się o nie i wyrywano sobie bilety— loże, galerye,

„Będziesz miał dwie żony; z pierwszą rozłączysz się najniesłuszniej. Będziesz siłą wygnany i na wulkanicznej w pośrodku mórz osadzony ziemi.— Strzeż się

roczni głos uroczo zabrzmiał dla ucha: głos natury da mi poznać twe w'dzięki.— Nauczony przez ciebie, a jednak nie zdolny ciebie opiewrać; starać się będę

Cierpienia Karola tein mocniejszemi się stały, gdy w kilka godzin po zgonie Maryi oddano mu pismo z napisem : „Ostatnia moja woia” jak się domyślać można W

Karol drzwi od swojego pokoju zam knął, sam zaś zaczął śpiesznyin krokiem przechodzić się, a zjc- go poruszeń można było w nioskow ać, iż nad czemś

Z Frankiem Piątkowskim, który w tamtych czasach naszych studenckich był zwany nie Frankiem, tylko Hipciem, poznaliśmy się na pierwszym roku studiów, bo mieliśmy – polonistyka