• Nie Znaleziono Wyników

Tygodnik Sztuk Pięknych. nr 10 (1840)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Tygodnik Sztuk Pięknych. nr 10 (1840)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

dnia we Czw artek ran o , ER /g /CK w W arsz. k w artału , zl. G.

w D ru k arn i J . D ietrich JL.il Jl V Z • fra p ro w in c yi ul. K rak . Przedni. N .385 K w artaln ie z l. 7 g r.2 8 .

Sijtitk Ptfkntjd).

KOR PIERWSZY (dnia 8 PAZDZERNIKA 184.0) KWARTAŁ PIERWSZY.

Hom inis im perium in a rte s in p o n itu r Hacnn.

T E ST A M E N T ŻONY.

(P o w ieść z praw dziw ego z d arz en ia ).

{Dokończenie.)

IV.

U ścisk Karola nie uspokoił wcale M aryi, wiedziała że umysł jego miotany niespokojnością, ważną i wiel­

k ą w życiu domowem przygotowywa katastrofę. •— Cóż- . by za to dała, gdyby dowiedzieć się mogła, nad czein

przez całą noc rnyślał, co postanowił, co p isał!

Napróżno w myśli szuka i bada powodów, każden domysł jako niepodobny doprawdy odsuwa i wierzyć mu nie chce— napróżno >w siebie wmawia, że nic tam ważnego być nie może, na próżno cbce się uspo­

koić; jakiś głos tajemny każę je j śledzić i badać.

Drżącym krokiem wchodzi do Karola pokoju— wszy­

stko jest jak w zwykłym porządku, biórko zamknięte

(2)

poukładane papiery, na stoliku leży tylko zegarek, którego zapewne wziąść zapom niał, a przy zegarku klucze od szafy, biórka, komody.

Pierwszem było Maryi natchnieniem otworzyć biór- ko i przejrzeć wszystkie Karola papiery— z niejaką radością pochwyciła klucze i pobiegła do biórka — nagle przedstawia się je j myśl jak niecnie, jak nieszla­

chetnie, mieć przeciw mężowi, najlepszemu przyjacie­

lowi jakiekolw iek podejrzenia , obwiniać go o czyn nieszlachetny i podstępem tajemnice jego odkrywać.

W aha się Marya i cofa; lecz zarazem usprawiedliwia siebie mówiąc: Alboż mąż powinien mieć cokolwiek przed żoną tajnego ! — drżącą ręką wkłada klucz w zamek, zakręca, otw iera—• biórko otwarto — może # papiery przewracać i czytać.

Zaledwie rzuciła okiem , na samym wierzchu leżą opieczętowane listy; listy do kogoż pisane! czyta... do Pana K... je j ojca, do Panny Antoniny... i do niej Sa­

mej... — Jakież zamiary K arola! o co pisze do pana K...? o co do panny Antoniny, a nadewszystko o co do niej samej ? — W szak z nią każdej chwili mówić m oże— mówić z całetn zaufaniem, i to tyle ile mu się podobał — myśli, waha się i sama nie wic co po­

cząć — odpieczętować i przeczytać listy je s t to samo » ja k widoczny zostawić dowód swego postępowania i

swojej nieufności— lecz czyż list nie do niej adres- sowany, czyż nie ma przeczytać ? — Usiądą , z namy­

słem i bojażliwie odłamuje pieczątkę, następnie cie­

kawie oczyma każdą ściga lite r ę , nagle się mieni, blednieje i jak nieżywa, bez zmysłów pada.

(3)

Otóż co w sobie ten list obejm ow ał:

„Najlepsza zono !

„Przeznaczenie tak chciało, abym wiecznie i wie-,

„cznie był nieszczęśliw ym — ale czyż niedosyć tego,

„aby gdy sam cierpię, innym jeszcze życie zatruwał?

„od dawna, tak, od bardzo dawna, masz powód uskar­

ż a n i a się na mnie. Przyrzekłem twemu ojcu, przy-

„rzekłem tobie, i to w obliczu nieba i ziemi, że cię szczę- ,,śliwą uczynię— jakżem dopełnił przyrzeczenia ? ja- ,,kżem odpłacał twoje pieszczoty, twoją miłość, łago-

„ d n o ść , twoje poświęcenie się dla mnie'? — Jakże

„krótko ze mną kosztow ałaś szczęścia, które twoja

„wyobraźnia wiecznein tworzyła i którego wiecznie

„kosztować, twoje cnoty niezaprzeczone dają ci pra-

„wo ? Ob! jestem niewdzięcznikiem , potworą!— brzy-

„dzę się sam sobą, sam siebie nienawidzę. — Chcia-

„ łe m , siliłem się przywdziać maskę na siebie; lecz

„niezdolny jć j nosić, uciekałem przed tobą, przed lu-

„dźmi, chciałbym się ukryć w wnętrznościach ziem i,—

„llok blisko takiego życia, jakąż był dla mnie mę­

c z a r n i ą . — Lecz dłużej tak żyć niepodobna — nade­

s z ł a chwila, chwila przejścia do lepszego życia albo

„wiecznej katuszy — dziś więc żadnych nie inam dla

„ciebie tajemnic. Dowiedz się wszystkiego Maryo ,

„przeklinaj chwilę, która mię odwróciła od ciebie i

„nowe w skazała życie— Maryo, ja kocham inną, ja

„ciebie przez rok prawie zwodziłem — ta inna jest

„tw oją przyjaciółką, Antonina niewinna, czysta jak

„anioł, jest mi wzajemną!— ona niepojmuje całej okro­

p n o ś c i, jaka się przed nią otworzy, jaka ją poehłonie;

„jeżeli szalony, jeden krok jeszcze uczynię — Maryo,

*

(4)

„dzisiaj je j moja miłość wyznałem, drżała jak listek

„w moich objęciach. Nie wyrzekła i sło w a, ja sam

„zniem iałem — uciekłem od niej i więcej, więcej już

„jej niezobaczę. Ja bez niej żyć nie mogę, a znią,..,

„więc potrzeba ażebym umarł! — Postanowienie moje

„jest niecofnione.— W chwili kiedy to pismo odbie­

g a s z już jesteś wolną. — Nie przeklinaj mnie , tyle

„cierpiałem, tyle byłem nieszczęśliwy! ”

Karol.

Karol dopiero w biórze spostrzegł, że zegarka i kluczy zapomniał na stoliku — wybiegł gwałtownie jak gdyby szalony, jednym tchem przebiegł przez dwie ulice i strudzony, zadyszany do swego pokoju wpada.

Jakiż był jego przestrach i zadziwienie, zastając biur­

ko otwarte, Maryą leżącą na ziemi, bladą, beż życia, zlodowaciałą, trzymającą w ręku odpieczętowany list przez niego skreślony. Co począć, co działać? nie wiedział, nie inyślał nawet— stanął osłupiały, bez my­

śli, bez czucia, raczej jak martwy posąg niż człowiek;

u stop zaś jego leżała omdlała, nadobna Marya, żona i matka jego dziecięcia.

Z całą trudnością zebrawszy siły, postąpił do sto­

lika nalał wody do szklanki, przybiżył się do Maryi skropił je j skronie, nachylony nad nią zdawał się po­

dobny umierającemu, i nie więcćj okazywał życia jak Marya.

Odetchnęła nareszcie! — je j oko błędne i osłu­

piałe zaraz ujrzało Karola. — Ścisnęła jego rękę w swej dłoni i drżącym przemówiła głosem :

— Dla czegoś mnie obudził Karolu? mnie było tak spokojnie, tak cicho, tak dobrze!,..

(5)

— Maryo* czy ty mi przebaczysz1* Maryo czy ty mi złorzeczyć nie będziesz*— Maryo najlepsza zono, (mówił Karol podnosząc Maryą) ja ciebie kocham nad wszystko , nie wierz teina co przeczytałaś , to było zapomnienie, szaleństwo!... Maryo, ja tylko ciebie

kocham.

— Karola, mnie słabo i bardzo słabo, mówiła Marya przybliżając się do sofy. — Karola upewnij mię że zawsze będziesz kochał Karolinę, wszakżeż to twoje dziecię; dla siebie jaż nie żądam miłości, inna, inna będzie zdolną ciebie aszczęśliwić— ja chciałam, pragnęłam... pragnęłam i nie było mi wolno!

Karol padł na kolana i zamiast odpowiedzi, ręce, kolana, stopy Maryi tysiącem obsypał pocałónków.

Po niejakiej chwili, Marya przyszła do siebie, ża­

dnych mężowi nie czyniła wyrzutów, była spokojną , bawiła się z córeczką, rozmawiała ze służącemi: przez cały dzień jednak nieopuściła łóżka.

Karol nie opuszczał jej nawet na krok, zdawał się być weselszym, spokojniejszym jak zwykle.

Lecz nad 'wieczorem Marya była daleko słabszą, twarz jej zaogniona, usta spalone, mocnej dowodzi­

ły gorączki— na drugi dzień przywołano lekarza.

V.

Czwarty już dzień upływał a Marya nieopuszcza- ła łóżka; stan jej zdrowia co chwila stawał się za­

trważającym — Karol o ile mógł przepędzał przy niej wolne swe chwile, był dla niej czułym, tkliwym;

zdaje się , że litość silnie na jego serce działała. — Pewnego razu, kiedy był przy niej obecnym, Marya następującej treści zaczęła z nim rozmowę:

— Karolu, która teraz godzina 1

(6)

— Karol spojrzawszy na zegarek odpow iedział:

Piąta.

— Dla czego Maryo pytasz o godzinę! może cze­

go pragniesz, co chcesz polecić—1

— Nie wiem dla czego Antonina nie odwiedziła mię d zisiaj; jeżeli mężu pozwolisz , każę je j prosić

do siebie.

— Antonina! mówisz!... zapytał Karol z pomięsza- niein, wyjechała przed dwoma dniami, sam nawet nie wiem w którą okolicę....

— W yjechała niepożegnawszy się ze mną? oh! to bardzo niegrzecznie— ale prawda, przypominam so- ) bie.... nie mieszaj się Karolu — ja byłam je j przyja­

ciółką, jestem i pozostanę na zawsze. a

— O najcnotliwsza, najlepsza z kobiet! odpowie­

dział Karol całując rękę Maryi.

— Dodaj do tego najnieszczęśliwsza!....

— Najnieszczęśliwsza z mojej przyczyny!.... oh!

wiem to, przenikam....

— Bynajm niej, nie oskarżaj siebie K aro lu — by­

łam szczęśliwą, i bardzo szczęśliwą, a szczęśliwą przez ciebie,— dziwnąby było wymagać aby zawsze pogo­

dne przyświecało słońce— ja cię bynajmniej nie ob­

winiam; pragnę twojego szczęścia, pragnę abyś był ► wesołym, swobodnym, szczęśliwym.— Słuchaj Karolu,

jeżeli nie masz już dla mnie miłości, przez szacunek, przez przyjaźń, powiedz mi szczerze czy kochasz Antoninę!

— Maryo, i tyż mię o to pytasz, czyż i ty cierpie­

niom urągać uczyć się zaczynasz!

— O h ! n ie , n ie , drogi Karolu — ja ciebie sama usprawiedliwiam — byłeś młody, bez doświadczenia ;

(7)

kiedy się ze mną żeniłeś; uczucie przelotne, niestale, mogłeś wziąść za samą miłość, a teraz kiedy więcej poznałeś świata....

— Oh! nie Maryo, nie usprawiedliwiaj mię wcale, ja jestem winny i bardzo winny....

— W ięc kochasz Antoninę!

— Uwielbiam, ubóstwiałem, kochałem ,— ale się je j wyrzekłem, zapomniałem — nie kocham jak tylko

ciebie....

— Ije s tż e ś teraz szczęśliwy, czy masz nim zostać nadzieję!....

* Zamilkł Karol, uśmiech szyderczy prześliznął mu się po ustach i nieznacznie wpadł w zadumanie.

„ — Podaj mi twoją rękę Karolu.

Karol machinalnie wyciągnął rękę, pochwyciła ją Marya, czule ścisnęła i drżącym wyrzekła głosem.

— Będziesz szczęśliwy Karolu, ja się będę za two­

ją pomyślność modliła.

P otem zażądała lekarstwa, odwróciła się i spokoj­

nie zasypiać się zdała.

* Już było późno, Marya słodkim snem upojona nie przebudzała się wcale. — Szanowano je j spoczynek i małą nawet Karolcię z sypialnego wyniesiono pokoju.

* Karol nie k azał przebudzać je j wcale, ii cały dom za wybiciem dziesiątej godziny udał się na spoczynek.

Godzina dwunasta wybiła, pogodnej ciszy najmniej­

szy gwar, najmniejszy nie przerywał szelest, w domu Karola wszystko było spokojnem, cichem, uśpionem.

Marya tylko czuwała, od godziny obudzona, bladą i wyniszczoną często twarz podnosiła jak widać upe­

wnić się chciała czy wsjzyscy domownicy w śnie są pogrążeni. — Za uderzeniem godziny, podniosła się

(8)

w pościeli, w nujwiększem milczeniu usiadła przy stoliku i z spokojnością umysłu, nabożną książkę czytać zaczęła. Jej postać blada, pozbawiona wdzię­

ków życia, jej strój lekki nadawały jej powierzcho­

wność raczej mieszkanki nieba niż ziemi — po krót­

kiej ale tkliw ej i rzewnej modlitwie , Marya lekkim jak nadpowietrznej istoty krokiem, przesunęła się do pokoju Karola, tam nad kolebką małej dzieciny schy­

lona, obsypywała ją pieszczotami i wśród ciężkiego westchnienia oddaliła się z pokoju męża z tym wy­

razem jakby go żegnała, jakby go ostatni raz oglądała.

Powróciła Marya do swego pokoju, drżącym i nie- * pewnym krokiem przybliżyła się do stolika, usiadła, i z największem zajęciem coś pisać zaczęła. «

Po zatrudnieniu więcej jak pół godziny trwającem Marya uklękła przed obrazem Zbawiciela, wzniosła głos czystej piersi w niebiosa, powstawssy zaś, sta­

rannie ukrywany za gorsetem dobyła papier, przyłożyła do ust, błędnem w koło rzuciła okiem i po chwili u- trudzona położyła się w łóżko.

Zaledwie pierwszy zaświecił ranek, niecierpliwy # Karol opuszcza senny spoczynek, przesuwa się do po­

koju swej żony, przybliża się do jej łóżka i niespo­

kojny wzrok w jej obliczu zatapia. — Twarz Maryi * była blada, nieruchoma, spokojna, jaśniał jednak na niej jakiś tajemny wdzięk słodyczy.— Karol schyla się nad nią, ustami śnieżnego dotyka czoła i czułem wezwaniem: Maryo! tak długo spałaś, przebudzić/ usi­

łuje. Milczała Marya.— Karol dotyka iej ręki, była zimna, zlodowaciała.

Osłupiał Karol z przestrachu — tysiące smutnych myśli naraz opanowało mu serce— wpierwszem unie-

(9)

sienlu upadł na kolana i prawic z szaleństwem po­

wtarzał: Marya; nieszczęśliwa Marya nie żyje!...

VI.

Z śmiercią, dopiero Maryi nadspodziewaną i nagłą Karol poznał całą wartość swej straty. Najlepsza żona, czuła i przywiązana matka, po krótkiem z nim pożyciu, w któremby każdego innego mężczyznę u- szczęśliwić mogła, w niebiańską przeniosła się krai­

nę.— jego umysł miotany niespokojnością w zupełne wpadł odrętwienie. — Zal przyjaciół, łzy tkliwego i czułego ojca Maryi, jego rozpacz, podwajały boleść Karola.— W jego sercu żadne nie panowało uczucie, zgasła silna i gwałtowna miłość, zapomniał o Anto­

ninie, o sobie, o całym świecie.— Śmierć Maryi była dla niego okropną, przerażającą, straszną. Czuł, że jeżeli nie stał się przyczyną śmierci Maryi, to ją przy­

najmniej przyśpieszył — wszędzie widział jej oko łzą zroszone, które przedtem do jego nie przemawia­

ły serca; jej twarz blada wychudła, a jednak pełna słodyczy i łagodności każdą chwilę niespokoiły.— Jego cierpienia zdawały się bydź mocne, dotkliwe, bolesne.

Cierpienia Karola tein mocniejszemi się stały, gdy w kilka godzin po zgonie Maryi oddano mu pismo z napisem : „Ostatnia moja woia” jak się domyślać można W chwili przedzgonnej skreślone. — W nim Marya najczulej żegnając Karola, zaklinała, aby dla szczęścia swego i małej Karoliny, zaślubił jej przy­

jaciółkę Antoninę. — Ażeby nigdy sobie najmniej­

szych nie robił wyrzutów, żeby jej zgon przedwcze­

sny, uważał jako wolę Najwyższego Pana, którego wy­

rokom wszystko podlega. — Prosiła Antoniny, ażeby nieodmawiała swej ręki Karolowi, aby go szczerze

(10)

kochała, ażeby dopełniła dzieła jego uszczęśliwienia, którego jćj dokonać niebo nie pozwoliło.

Dobroć, łagodność, poświęcenie się Maryi były źródłem niewyczerpanego cierpienia dla Karola, od­

radzającego się za każdem jej wspomnieniem.

Już rok trzeci upływa od śmierci Maryi, Karol do tej chwili nie zmienił grubej żałoby, codziennie z małą córeczką grób biednej Maryi odwiedza — do tej chwili iest jeszcze bezżennyin i niewiadomo czy wolę żony wykona, bo zawsze z rzcwnemi łzami powtarza: dru­

giego już anioła nie znajdę na ziemi!....

Drogo i nazbyt drogo chwilę szału opłacił!

Skotnicki.

SALON. ( Z z n p r o w / s a c y o ) .

D rżą śn ieżn ą d ło n ią poruszone stro n y ,

N iew idzialne się kręgi zgodnych dźwięków to c z ą , M iłości p ieśn ią uroczą

Brzmi glos dziewicy pieszczony.

L ekko, lubieżnie pow iew ają szaty,

Ś nieżna pierś gw ałtow nym wznosi się oddechem , Czoła anielskim jaśn ie ją uśm iechem ,

Z lica p łoną róż sz k a rła ty .

D łonie z dłońm i s ilą się tajem niczą w iążą , Skrytych w estchnień sk rzy d ła g ra ją ; 1 słow a nam iętne , i spojrzenia k rążą ,

C zarującą na około zgrają.

licho tonie w’ harm onii, oko w w dzięków f a li, Myśl goni za szczęścia błyszczącem m arzeniem ;

1 ufne serce m łodzieńcze się pali, Żądzy, nadziei płom ieniem,—

(11)

Ach! bo i któżby słysząc nam iętne wyrazy P ieśn i, co mimowoli do serca się w ciska Patrząc w ten uśm iech n a licu bez skazy,

W to oko, co ogniem błyska;

1 któżby widząc jak się w tańcu w z n o sz ą , W ah n ę, lekkie ogniw a w śród raelodyi brzm ienia, J a k ą cala ich postać oddycha ro sk o s z ą ,

Siniał pomyśleć — ze serce bije w nich z kam teuia!....

O zdała ! zdała, w y dusze płonące ! M ijajcie te k o la w eselne.

Niech was nie nęcą te kw iaty łu d zące,

Bo waz w' nich skryły żądło wpoi w was śm iertelne.

M ijajcie z d a ła — bo biada wam, biada J e śli blask ten zw odniczy was zm am i:

Źal wam serce n ak arm i, przepoi was łz a m i, Rozpacz zelaznem berłem nad myślą zaw łada Bo pod tą p iers ią b ia łą , w zn iesio n ą, Pod różą co tw arz im k r y je , Pod tą k w itn ącą życia o sło n ą , N aga, zim na śm ierć się kryje.

Bo wieciez za czein ta c za rn a źrenica, Pło n ące spojrzenia m iota?

Czy szuka serca?— czy wdzięków lica?

N i e — p odłego tylko złota!

O! darmo u stóp zimnej piękności, K ład łb y ś, la u r coć czoło wieńczy, I cały zapal młodzieńczy,

I najpierw szy hołd m iłości.

Raczej w objęciu ciśnij g ra n it tw ardy — Snadniej go rozpłom ienisz niźłi pierś dziew icza.

On ci przynajm niej nie spłaci g o ry czą, Ni zimnym śmiechem pogardy.—

O ucz się biciem serca swego w ła d ać , Spokojnem spotkać wzrok nęcący okiem ; 1 n a uśmiech szyderczym śmiechem odpow iadać,

Jak potępienia wyrokiem.

(12)

W nim niech ich nicość odbije się cala.

C ala ich młodość p rzetraw io n a m arn ie, Straconych niebios roskosze i c h w a ła ,

1 cale p iekieł zyskanych m ęczarnie....

R om an 'Lm onki.

ONA NIEWINNA.

L e k k o , r a ź n ie , w e s o ło , z duszą sercem czystćm , Tak jak pierw sza myśl dziecięcia,

P ierw szy uśmiech n iem o w lęcia, Okiem n iebieskićm , przejrzystćm

S pojrzała na św iat uciech: św iat zawsze w p o trze b ie , <

W śród okrzyków radosnych, przyjął ją do siebie.

Było to życie nowe , scena św ietnych zdarzeń;

Z początku okiem nieśmiałemu, Potem duszą, sercem c a łe m ,

Szukała snów szczęśliw ych, w ypełnienia marzeń;

I znalazła je w szy stk ie— wszystko zachw ycało, M yśl b łą d z iła , serce d rż ało .

Tw arz ła g o d n ą , sp o k o jn ą , jak błogie dni wiosny, Pośród błyszczących m am ideł

I rozkosznych złotych sid eł, Bozświccił uśmiech radosny.

Jej życiem były stroje — pośród wrzaw y św iata, M łodociane biegły lata.

Z a b a w a , zabawę g o n i,

Z dziewiczym wieńcem na skroni , U brana w szatę godow ą ,

Ona je s t zabaw królow ą :

Dla niej w szystkie rozmowy, spojrzenia, uśm iechy, Jej sm utkiem wszyscy sm utni, radością w eseli, Ona jak a n io ł pociechy,

Z prom ieńistćm jasnem czołem ; Zebrany tłum w ielb icieli, tzarodziejskićm wiąże koleni.

(13)

Błyszczy św iateł ty sią c e , brzmi inuzjka w d a li, .Tuz tańce ro z p o cz ęto , szum i zgiełk po s a li, C isną się w szystkie d ło n ie , i w wirowym kole, Z bijającem mocno sercem , z pogodą na czole ,

P łynie grono tancerzy, śnieżne stroje gw arzą, D rżą m uśliny po w iew n e, sreb rn e w ieją wieńce K ołysane dusze m arzą,

I na lica wybiły rozkoszne rum ieńce.

A ona jed n a cicha , w tłum ie salonowym , Jakby oddechem z atru ta grobowym , Sam otna między w szyslkiem i, Z przybitym wzrokiem do ziemi ;

Nic nie w id z i, nie czuje.- na czoło sch y lo n e, Pochm urna myśl w ybieżata,

T ą m yślą dusza jej cala?

G łow a, serce p rzep ełn io n e.

T a myśl św ieci jej spojrzeniem , Ta myśl m ęc za rn ią, cierpieniem .

A lak inloda , szczęśliw a, jeszcze z zeszłem latem . K o c h ał, j ą pieścił św iat cały.

Słodkie chwile przem ijały, Śród roskoszy życia drogi.

I jakiż to w icher srogi

M łodocianym zatrząsł kwiatem 1 M oże miłych je j osób niepow rotna strata, Śm ierć m a tk i, b r a ta ,

Może m arność te'j ziem i, cicha myśl o niebie.

Nie — j ą św iat czystych dziewic odepchnął od siebie

Ale ona niew inna ! — je s t w życiu człow ieka.

Tyle dziwnych w y d arzeń , cierpienia, goryczy, Ze p iersi nie o b e jm ą , pamięć nie policzy.

Próżno łez broni powieka I nękany um ysł tw ardy U rąga śmiechom pogardy;

Próżno pragnie zwalczyć silą , Co ma być, co jest, co było.

(14)

W śród rozkosznej doliny zeszedł kw iatek miody, Św ieżością gładkiego lica,

1 blaskiem cudnej u rody;

W szystkich zdumiewa , zachwyca.

A wdali szumi b u r z a — i w net za jej przyjściem . W ich er ziarna! g ałązk i, porozm iatał liściem.

I cóz w inien kw iat mały? i cóz w inna ona?

Ze szczerem czuciem w ie d zio n a,

Ze słab a, ze niew in n a, ze przew ro tn y człow iek, Przebiegł drogę jej ży cia, w y trącił łzę z powiek?

I wy n ią pogardzacie, — wy boskie istoty, Bez myśli i bez d u c h a, dla których św iat cały, Splótł kosztow ny w ieniec złoty:

M iłości, szczęścia i chw ały.

Nad wszystkie w dzięki w a sz e , ram iona lu b ie ż n e , P ierś dziewiczą, lica śnieżne ,

Nad blask ocząt dyam entow ych, Słodkie śmiechy ust różowych ,

Coście sztuką przek rad ly z oblicza a n io ła , Milszy mi smutek jej czoła.

Bo ona — dziecię uczuć, obłudy nie z n a ła , Bo w y p ełn iła w ielki cel stw o rz e n ia , K o c h a ła — i w nagrodę za czyste m arzen ia;

C ierpienie ziemi zyskała.

S. Filleborn *

WIADOMOŚCI ARTYSTYCZNE I NAUKOWE.

W zeszłym tygodniu, wyszły z Druku, u Maxymi- liana Chmielewskiego w W arszawie: Stare gawędy i obrazy znanego z prac swoich K. W. W ójcickiego, tomów 4 z rycinami — cena zł. 3C. — Now y gabinet powieści S. Z. Sierpińskiego tom I. zawiera w sobie oryginalne powieści: Marya— Bez czucia— Tajemni­

ca— Dziennik Panny Ludwiki— Astronom.— W di u­

kam i Juliana Kaczanowskiego w Warszawie zł. 4-

(15)

Obszerniejszej o nich wiadomości, wkrótce udzie­

lić nie omieszkamy.

Z Krakowa. Zrobiono w Krakowie odbicie wszy­

stkich drzeworytów’ z XV I wieku, które się w biblio­

tece akademii przez trzy przechowywały wieki, a któ­

rych Szarfenberg i inni sławni w XVI wieku Kru­

kowscy . drukarze do dzieł swoich (Biblii Leopolity, kroniki Bielskiego) używali. Jest to piękny zabytek i nie mała dla miłośników sztuk pięknych przysługa.

Odbicie dosyć dobre, zrobiono w tam tejszej szkole te­

chnicznej z pozwolenia JMci księdza Schindler, który wtenczas był naczelnikiem akademii.— Gdy w żadnein mieście polskiem nieohchodzono w tym roku uroczy­

stości wynalezienia druku to odbicie za pamiątkę te­

go roku ważać można.— Biblioteka akademicka (li­

cząca 80,000 książek) dla przyzwoitszego ich pomie­

szczenia rozłożona będzie w budującym się nowym, a raczej przebudowanem krzydle starego Jagielońskie- go K ollegiuin, między salą Jagielońską Stachowicza, alfreskami ozdobioną, a biblioteką przed 300 laty przez Obiedzińskiego założoną.— Ohiedziński zakła­

dając tę salę w roku 1515 dał tylko CO złp. a re­

sztę opatrzności zostawił. Teraźniejszy Rząd W ol­

nego Miasta Krakowa przeznaczył 80,000 złp.— Sala ma bydź w guście gotyckim albo raczej anglo-saxoń- skini, który je s t najprawdziwszy i zgadzać się będzie co do architektury z resztą Kollegiuin Jagielońskiego.

Przy końcu miesiąca Sierpnia a początku W rze­

śn ia , drukarnie Krakowskie zajęte były żywotami Świętej Bronisławy, którą Ojciec Święty niedawno w poczcie świętych umieścił.

(16)

W yszło dzieło Józefa Muczkowskiego o dzicjopi- sach akaderni Krakowskiej i drugi tom historyi lite­

ra tu ry polskiej Michała W iszniew skiego, Oręd. N auk. Poz.

Belgia przyozdabia swoje place i sale publiczne marmurami i bronzami. — W Antwerpii , która tak świetnie oddała hołd Rubensowi, w przyszłym roku wzniosą posąg V a n -D ic k a .— W Liege towarzystwo przemysłowe otworzyło składkę na oddanie tej samej czci Janowi Kockerill. — W teatrze B ruxclskim , na piedestale marmurowym kolorowym wzniesiono posąg Taimy— z białego marmuru wykonany przez panaCal- vigne— zarzucają mu brak podobieństwa.

W Gratz i Trieście wznoszą kolosalny pomnik na cześć Cesarza Franciszka Igo.

Wiadomość jedna z najniezasadniejszych rozeszła się o słabości Rossiniego w Bologne — mówiono że cały opuchł i tylko w krześle na kółkach po ogrodzie przewozić się k a z a ł— prawda, że Rossini opuchł lecz z przyczyny jadania do zbytku m akaronu, który sam przygotowywa — żeby zaś używał przechadzki w krze­

śle na kółkach , jest najfałszywsze, bo Rossini nie- tylko dla kogo, ale nawet dla siebie nie byłby zdol­

ny podobnego wydatku uczynić.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Były to prawdopo- dobnie dwa małe przedmioty (może drogocenne kamienie) ukryte w pektorale arcykapłana, za pomocą których zadawał on Bogu pytania o losy Izraela (Lb 27,21).

roczni głos uroczo zabrzmiał dla ucha: głos natury da mi poznać twe w'dzięki.— Nauczony przez ciebie, a jednak nie zdolny ciebie opiewrać; starać się będę

Karol drzwi od swojego pokoju zam knął, sam zaś zaczął śpiesznyin krokiem przechodzić się, a zjc- go poruszeń można było w nioskow ać, iż nad czemś

•wiat tylu wdziękami osłonion-.. Boga; dziwił się jego porządkowi i harmonii; dziecię natury pieścił się je j w idokiem .— Instynkt wrodzony mówił do niego,

Jednak najważniejszym eksponatem tego pokazu był samochód-zabawka, mój pierwszy „żelaźniak”, który niedawno oddali mi moi rodzice, robiąc porządki w

opiera się często o nastrój jaki dają barwy, czasem kolory są jednorodne, widzę „Planty” różowe, błękitne, szare… ale widzę też formalizm, nawet ścisły, widzę

Wybierz dzieła znajdujące w zasobach Wikimedia Commons, dzięki współpracy GLAM Category:GLAM in Poland Category:Commons partnerships in Poland. Zapisz linki,

Strona ta w pewien sposób kumuluje wiedzę ze wszystkich źródeł, na które składają się nie tylko książki, lecz także filmy i wywiady z Rowling, dzięki czemu