Mirosława Puchalska
Wyka a Młoda Polska [Pamięci
Kazimierza Wyki]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/3, 5-12
MIROSŁAWA PUCHALSKA
WYKA A MŁODA PO LSK A
W d ebiutanckiej recenzji K azim ierza W yki z 1932 r. głów ny przed m iot odniesienia dla N ocy i dni stanow i twórczość Żerom skiego. W o sta t nim tekście W yki drukow anym za jego życia, w eseju Jesień w Dolomi
tach, m owa jest o sty lu Popiołów, które się w łaśnie nad A dygą rozgry
w ają. K lam ra, jak a spina pryncypializm młodego k ry ty k a z reflek sją m istrza, podróżującego po obszarach k u ltu ry , więcej może m ówi o r o l i M ł o d e j P o l s k i w b i o g r a f i i W y k i niż przyw ołane już kiedyś zestaw ienie innej p ary tekstów , odnoszące się do naukow ej tylko stro n y tej biografii: czerwiec 1932 — J e rz y Sorel a Stanisław Brzozowski, i lis top ad 1974 — stud iu m na tem at Ziemi obiecanej R eym onta 1.
Sądy o W yce jako badaczu Młodej Polski są już u g ru n to w an e i w pa ru słow ach tru d n o powiedzieć tu coś nowego. P y tan ia o stosowność m etod do przedm iotu, o rodzaj p rzy jętej inspiracji stru k tu ra listy c z n e j, o pseudo- nim ow y c h a ra k te r kategorii pokolenia, o koncepcję procesu h istorycz nego i k o re k tu ry periodyzacyjne, w ybór nauczycieli i p a rtn e ró w młodo polskiej przygody a u to ra — w szystko to w a rte jest zapew ne ponownego nam ysłu, ale m usiałoby mieścić się w obszernym studium . P rz y skrom niejszych zam iarach w arto może zwrócić więcej uw agi na to, że ta epoka i ta tra d y c ja była dla W yki w ażna także jako dla pisarza i człowieka, że tkw iła w jego d o ś w i a d c z e n i u b e z p o ś r e d n i m . Można je oczywiście różnie rozum ieć. N ajm niej tra fn a w ydaje się w ty m w yp adk u prosta form uła: św iadek. W yka zdążył poznać osobiście kilka czołowych postaci Młodej Polski, przede w szystkim Irzykow skiego, z k tó ry m wiązało go wiele. O dnotow uje zasłyszane na w łasne uszy złośliwości, jak ich kłót liw y M ehoffer po 30 latach nie szczędził W yspiańskiem u. Jeździ do B yd goszczy, by zastać jeszcze przy życiu tego, którego nazw ał ostatnim przed staw icielem g eneracji — G rzym ałę-Siedleckiego. Ale ceni sobie głównie in n y rodzaj uczestnictw a w trad y cji: przysw ojenie personalistyczne, w łączenie do biografii in telek tu aln ej oraz do zespołu przeżyć fo rm u ją
1 Zob. M. P o d r a z a - K w i a t k o w s k a , Kazim ierz W yka jako badacz litera
tu ry Młodej Polski. W zbiorze: Kazim ierz Wyka. Charakterystyki. Wspomnienia. Bibliografia. Kraków 1978, s. 76.
6 M IR O S Ł A W A P U C H A L S K A
cych osobowość. D latego w isto tn y m od tej stro n y szkicu Bose ścieżki przypom ni słowa K ołaczkow skiego: „To w szystko praw da, co pan m ówi 0 K asprow iczu, ale pan go nie czytał na łące w H eid elb erg u ” 2. Toteż k iedy w tychże Bosych ścieżkach opow iada nam o sw ym „k rajobrazie c e n tra ln y m ”, rozciągającym się z cm entarnego wzgórza w K rzeszow icach, rozum iem y, jak ie znaczenie m a fak t, że n a jed n y m z tam te jszy c h nag ro b ków chciał ujrzeć w y ry te słowa w łaśnie Żerom skiego (sparafrazow any w e rset o p rzem ijan iu, pochodzący z Księgi Hioba) i że doprow adził do realizacji tego pom ysłu. W ta k i bow iem sposób konstruo w ał sobie W yka owo „dośw iadczenie k rajo b razu c e n traln e g o ”, m ającego spełnić „w arunek absolutnej trw ało ści”; m usiała tu znaleźć także m iejsce m łodopolska w e r sja m etafizyki u n iw ersaln ej.
Z estaw m y trz y sekw encje kalendarzow e.
P ierw szą pod hasłem : W y k a — b a d a c z M ł o d e j P o l s k i . Można tu w yróżnić cztery okresy, w yznaczone cezuram i historycznym i. W stępny, o b ejm u jący lata 1932— 1939, to okres p roblem atyzacji epoki w w ym iarze m onografii. N iezw ykle u tale n to w an y i p raco w ity adep t po lonisty ki uzy sk u je na te m a t tej epoki dw a stopnie naukow e: m agisterski
(Jerzy Sorel a Stanisław B rzozo w ski) i d ok torsk i (Studia nad programem M łodej Polski). Z d o k to ra tu w yrosły dwie książki: jedna — opublikow ana
po latach pt. M odernizm polski, a druga, zw iązana z ty m sam ym te m a tem pośrednio, dotycząca pojęcia pokolenia literackiego, za życia a u to ra nie w ydana. Ponad to w y d ru k o w ał w ted y kilkanaście szkiców i a rty k u łów n aukow ych o m łodopolskich pisarzach.
W okresie drugim , o b ejm u jący m (po· p rzerw ie w ojennej) lata 1945— 1948, p e n e tru je W yka żyw otne tra d y c je współczesności. P ra ca uczonego podporządkow ana jest w te d y zadaniom k ry ty k a , niem niej — toczy się. Prow adząc dialog sw ych w yp raco w an y ch p rzed w ojną k ry te rió w z po stu latam i płynącym i od stro n y ów czesnej po lityk i k u ltu ra ln e j i życia spo łecznego W yka za bezspornych nosicieli aktualn eg o dziedzictw a uznał Żerom skiego, W yspiańskiego i Irzykow skiego jako au to ra Pałuby. O ferta skrom n a ilościowo, ale w y bó r bez łatw izny. Podobnym rekonesansom służyły w te d y w y k ład y n a U n iw ersytecie Jagiellońskim , u trzy m an e w tonacji k ry ty c z n ej zbliżonej do tej, jak a dom inuje w Ż y w o tn y c h tra
dycjach prozy po lskiej, ale opatrzone pełnym resp ek tu ty tu łem W ielcy pisarze M łodej Polski.
O kres trzeci, 1949— 1955: zainteresow ania m łodopolskie W yki podle gają in sty tu cjo n alizacji (plany naukow e In sty tu tu B adań L iterackich) 1 sta ją wobec p rzy m u su dość bezcerem onialnego zinstrum entalizow ania. P rag n ął u ratow ać jak n ajw ięcej, a to oznaczało — jego słow am i — „p il now ać m agazy n u ”, przechow ać znaczną część dorobku epoki w bezpiecz 2 K. W y k a , Bose ścieżki. W: Nowe i daw n e w ę d ró w k i po tematach. W arsza w a 1978, s. 9.
nym m ilczeniu. Oznaczało też, że oddając za resztę rozm aite serw ituty, trzeb a było przynajm niej próbować wygospodarować je uczciwie. Propo zycja m etodologiczna w ojującego m arksizm u okazała się tyleż dolegliwa, co fascynująca. Św iadectw a tego przekonania — to re fe ra t o stanie badań na zjeździe polonistów, to sk ry p t z historii lite ra tu ry 1884— 1925, to kilka sesji naukow ych IBL: o Żerom skim , „chłopska”, jeszcze inne. O płacal ność tak iej k alk u lacji (jeśli w tym było rzeczywiście coś z kalkulacji) jest zawsze dysk u sy jn a, zwłaszcza gdy się ją podejm uje z pozycji a u to ry te tu. N ależy jed n ak przyznać, że w brew syberyjsk iem u klim atow i W yka sform ułow ał w ted y podstaw ow e rozróżnienia prądów , n u rtó w i k ie ru n ków — z now atorskim uprzyw ilejow aniem ekspresjonizm u, usiłow ał n a zywać po im ieniu rzeczyw iste sprzeczności epoki (co niekoniecznie po kryw ało się z urzędow ym i diagnozami), rzucał płodne do dziś pom ysły in te rp re ta c y jn e.
O statn i okres, popaździernikow y (nie w daw ajm y się w jego w ew n ętrz ne podziały, chociaż tak ie były), przynosi rozkw it badań w łasnych uczo nego i studiów p odjętych przez jego uczniów i kontynuatorów . W arszta tem jest pracow nia m łodopolska IBL w K rakow ie, w arsztatem są prace red ak cy jn e „O brazu L ite ra tu ry P olskiej” i sem inaria uniw ersyteckie. Teraz w łaśnie odsłoniły swą siłę fu n d am en ty położone przez młodego W ykę przed rokiem 1939. Oddziaływ ać zaczął w yd any w reszcie Moder
n izm polski, dołączyły się syntezy w stępne „O brazu”. S y n krety zm m etod,
jakim i się tam a u to r posłużył, daje bardzo zróżnicowaną, w ielow ym ia row ą panoram ę opisyw anych zjaw isk. N adal szczególną uw agę badacza budzi pro b lem atyk a świadom ości literackiej jako specyficznego m ateriału napędow ego przem ian (z chętnie w yciąganym i konkluzjam i św iatopoglą dow ym i oraz filozoficznymi); większe niż u młodego W yki znaczenie uzyskuje socjogeneza i m otyw acja historycy styczna. Od stro n y socjologii k u ltu ry poczęły teraz napływ ać nowe możliwości, przynosząc odkryw cze studium o K rzyw ickim , od stro n y teorii n a rra c ji oraz m itografii — bodźce zachęcające do Reym onta. Rew elacje m ateriałow e, zwłaszcza dzienniki Żerom skiego i Irzykow skiego, stały się powodem zasadniczych uzupeł nień w drugiej, zm ienionej edycji Modernizmu. Głównie w aneksach i przypisach — kw itow ał jed nak au to r osiągnięcia m łodszych kolegów, przede w szystkim te, k tóre jego koncepcję twórczo kw estionow ały, a k tó re kom uś m ałodusznem u byłyby nie w smak. Napięć na w ielką skalę zaczęły dostarczać także media pograniczne: retro sp ekty w a M alczew skie go, te a tr Sw inarskiego z jego W yzw oleniem , film y W ajdy (Popioły, W e
sele). W yka poszerza swoją w izję Młodej Polski, częściowo ją m odyfi
kuje, szuka u tru d n ie ń w yłam ujących ze stereotypu. Doczekał dojrzałości zbudow anej przez siebie w iedzy o epoce.
K rócej o drugiej sekw encji chronologicznej, mogącej nosić ty tu ł: W y k a — p i s a r z , k r y t y k , a r t y s t a w o b e c m ł o d o p o l s k i e j s p u ś c i z n y . Periodyzacja niecałkow icie jest p araleln a z poprzednią.
8 M IR O S Ł A W A P U C H A L S K A
N ajbardziej h arm o nijn ie uzupełnia się z nią w okresie pierw szym , p rzed w ojennym . Z adaniem było w ted y znaleźć w łasne m iejsce i rolę w grze prow adzonej w stosunku do Młodej Polski przez pisarzy dw udziestolecia. J a k wiadom o, m łody W yka był w ów czas brzozowszczykiem , co go — z grubsza biorąc — um ieszcza w opozycji do klerkizm u, a w sojuszu z m o- ralizm em akty w isty czn y m i, w konsekw encji, po stronie „ lik w id ato rstw a” m odernistycznych relik tó w . Jed nak że W yka nie posługiw ał się p o p u lar n y m w tedy, a zdaw kow ym zarzu tem „paseizm u”, lecz sta ra ł się p o tra k tow ać w czorajszą tw órczość na serio. Szczególną uw agę poświęcił s p ra wie „w ielkiej k r y ty k i”, k tó re j rodow ód tw o rzy li obok Brzozowskiego O rtw in i Irzykow ski. W śród tra d y c ji prozy, chcianych i niechcianych, niezbędny m u był Ż erom ski (i tak im pozostał dla W yki zawsze). W śród w zorców o palącej aktualności — Pałuba, m isty fik acyjn ie p o trak tow an a jako nowość literack a. Poezja m odernistyczna tkw iła n a razie n a b iu rk u histo ry k a lite ra tu ry . Jeśli byw ała sta m tą d zdejm ow ana, to tylko dla pierw szych zabaw w pastisze. L egenda obyczajow a epoki, zawłaszczona przez Boya, in teresow ała W ykę wów czas um iarkow anie. Ale owszem: pogrzeb R ostw orow skiego, listy Przybyszew skiego, P irożyński 1902, czyli ksiądz biskup N iedziałkow ski — od czasu do czasu.
O kres drugi, 1945— 1948, jest — jak się już mówiło — w spólny dla zainteresow ań badaw czych i k ry ty czn o literack ich W yki. Pow tórzę, że sprow adza się do zredukow anej listy typo w ań przedw ojennych (Żerom ski, Pałuba), dochodzą c z te ry felieto n y o W yspiańskim , a z ekscy tacji p lastyczny ch przełom u w ieków G ierym ski i Boznańska.
Trzeciego okresu, adekw atnego do biu rokraty czno -n auk ow ej i p ro k u rato rsk iej linii lat stalinow skich, w ty m ciągu rozw ojow ym nie ma. N a szczęście. P rzepraszam : w ek sp ery m en ta ln y m skrypcie W yki-profesora po jaw ia się, by tak rzec, zastęp n ik sty listy czny — obfita m etafo ra rodem z w a rszta tu k ry ty k a . W in n y ch pracach, w in n ych okresach jest ona n ie po w tarzaln y m w alo rem języ ka naukow ego W yki. Ale ty m razem pełni sw oistą fu n k cję pragm aty czną. S z tu k u je — czasem zgrabnie, czasem karkołom nie — b rak u ją ce e lem en ty ortodoksji w n a rra c ji katechum ena.
Trzecim okresem są w ięc dopiero lata popaździernikow e, a w n ich podskórne pulsow anie tra d y c ji m łodopolskich w tom ie Rzecz wyobraźni. Także (co je st osobną spraw ą) w yczuw alna obecność w ty m tom ie m etod m yślenia o w yobraźni poetyckiej bliskich daw nej książce o m odernizm ie. D alej: sporo lekkich, a w każdym razie nie sprofilow anych naukow o w y powiedzi o zjaw isk ach epoki pogranicznych wobec lite ra tu ry . P ró b y podrabiania m łodopolskiego sty lu w książeczce D u c h y poetów podsłucha
ne i w przekładzie frag m en tó w Z u r Psychologie des Ind ividuum s, ko nk u
ren cy jn y m w sto su nk u do tego, jak i dał S tan isław H elsztyński. W resz cie — reflek sja obyczajow a poprzez przegląd bibelotów w koncesjonow a n ym an ty k w ariacie Leona Przem skiego, se n ty m e n ta ln a obserw acja gali cyjskiej m oderny spod znaku c.k. K uśniew icza, nadsłuchiw anie ech Mło
dej Polski w Torcello, w Dolomitach... A więc bardzo różnorodne sposoby jej istnienia w pozanaukow ym in w en tarzu W yki.
Pora na w prow adzenie tych sam ych faktów do trzeciej sekw encji k a lendarza: M ł o d a P o l s k a w d r a m a t u r g i i ż y c i o w e j K a z i m i e r z a W y k i . Około 1930 r. 20-letni W yka postanaw ia kom ple tować bibliotekę osobistą. Zaczyna od kupna Legendy Młodej Polski i pa ru tom ów M iriam owego w ydania Norwida. Za trzy lata pojechał po raz pierw szy do Paryża; będzie w spom inał, że to dzięki Brzozowskiem u i So- relowi. W roku 1936 o mało nie poszedł na dw a tygodnie do kozy (to jego w yrażenie), także za Brzozowskiego, znieważonego przez encyklope dię Ultima Thule. W rok potem p rzy k ry kon flikt z przyjazn ym a u to ry te tem : K ołaczkow ski odrzucił rozpraw ę o pokoleniach. Ind y w id u aln y pech tej książki zdublu je w krótce historia. We w rześniu 1939 praca o pokole n iach literack ich uległa spaleniu, autor m usiał rzecz odtw orzyć i p rze tw orzyć; potem w nieodgadniony sposób o now ym m aszynopisie zapo m niał lub też nie mógł go odnaleźć w przepaścistej szafie n a Gołębiej. W ojna uniem ożliw iła rów nież przygotow aną już edycję M odernizm u pol
skiego, a pow ojenny obrót dziejów ponownie dzieło to w yłączył z gry.
Można więc powiedzieć, sięgając do języka filmowców, że Pokolenia zo stały na lat 40 „zapółkow ane” diabolicznie, M odernizm na lat 20 „zapół- kow any” politycznie. D w ukrotnie po r. 1945 będzie a u to r próbow ał jego d ru k u — nic z tego. Nie przygotuje też zapowiadanego w lata ch 1950— 1951 tom iku „B iblioteki N arodow ej” o program ach Młodej Polski, k tó ry mógł się stać sw oistym aneksem do tej książki. W szechpanujące już w ów czas an atem y pod adresem — jak to nazyw ano — epoki im perializm u m ogły obezw ładniać. Nie każdy jest w stanie sprostać takiej sytuacji.
Ale W yka m imo rów noczesnych zainteresow ań inną pro blem atyk ą (Słowacki, Fredro, Teka S ta ń czy k a ) upierał się przy m łodopolskiej ro bocie. W roku 1949 nam aszczał Staffa charyzm ą do ktoratu honoris causa. W 1950 ogłosił Legendę i prawdę „Wesela”. K oszty m etodologiczne, a w konsekw encji i m oralne, zarów no tej pracy, jak i w spom nianego sk ry p tu b yły wysokie, choć W yka nad al — jak m ożna dom niem yw ać — żyw ił przekonanie, że się zaaw anturow ał nie bez in te le k tu a ln y c h korzyści i nie bez poczucia akceptacji społecznej. Popaździernikow e odblokow anie p rzy niosło bardziej jednoznaczną satysfakcję w postaci całej fali zasadniczych w y stąp ień W yki poświęconych Młodej Polsce, ale przecież nie była to n orm aln a dynam ika rozw ojow a k ry ty k a i uczonego. Nie wiadomo, ja k by się spełnił jako w izjoner XX-wiecznego przym ierza z puścizną, gdyby mógł je lansow ać i objaśniać bez tego niedoczasu. W ypada ty lk o zauw a żyć, że podobne przeciążenia były w tedy brzem ieniem całej polskiej k u l tu ry .
Zresztą kłopoty się nie skończyły. N adciągał rok 1968, tylk o pozornie W ykę-m łodopolanina om ijający. Ju ż przedtem wiódł on znam ienne pole m iki o P o p i o ł yf o jubileatyzm , w krótce m usiał rozpocząć szarp anin ę z re
10 M IR O S Ł A W A P U C H A L S K A
stry k cjam i organizacyjno-rzeczow ym i. Oto np. dotychczasow y w ydaw ca m o dernistycznej serii „O brazu L ite ra tu ry P o lsk iej” nagle stracił do niej serce i trzeb a ją było w połowie prac przenieść do innej oficyny. Z ostaw m y jed n a k tego rodzaju em pirię. W róćm y do d y rek ty w św iatopoglądo wych, tak w ażnych w ty ch dusznych czasach. N ieprzypadkow o w łaśnie w lata ch siedem dziesiątych W yka przypom niał stanow isko tych lew ico w ych in telek tu alistó w i pisarzy, k tó rzy solidaryzow ali się z Brzozowskim w chw ili jego procesu. Ci ludzie w iedzieli — pisał — ,,że ich sam oistność i sam odzielność in te le k tu a ln a , że ich m iejsce społeczne o b o k istn ie ją cych p a rtii i organ izacji politycznych tą w łaśnie spraw ą jest zagro żone” — zagrożone przez „despotyzm , te rro r i sam odzierżaw ie”. „De nos
tra res agitur” 3.
P odsum ow ując trzeba powiedzieć, że o statnie 10 lat W yki, ro z p a try w ane z zajętego tu p u n k tu obserw acyjnego, przebiega jak gdyby w roz darciu. Z jed nej stro n y sypnął obfity plon m łodopolskich publikacji, u g ru n to w u ją c pow szechną świadomość, że epoka otrzym ała swego n a j większego in te rp re ta to ra , co u w y d atn iły zwłaszcza rocznice 30-lecia p rac y W yki i 60-lecia jego urodzin. Z drugiej stro n y niszczyły n erw y wspo m niane potyczki z p o lity kieram i i u rzędnikam i, narastało znużenie obo w iązkam i „człowieka stru g an eg o ”, d y g n itarza n au k i i zarazem firm ow ego au to ra syntez podręcznikow ych i encyklopedycznych. G órujące w ty m okresie m arzenie o m onografii Króla-Ducha, z przew idzianym epizodem m łodopolskim , w sposób coraz bardziej w idoczny staw ało się zastępczą m rzonką. Doszła choroba. W ty c h m otyw ach szukać trzeb a przyczyn rozsypyw ania się o statn ich prac, rozstrzelenia zam ierzeń. Nie kończm y jed n ak nie zrealizow aną w pełni „przygodą z R eym ontem ” . Z ajrz y jm y raczej do now ej szuflady. M am na m yśli rew elacyjn e Dłonie Marii. W tej heroicznej i bardzo osobistej próbie zm ierzenia się ze spraw am i ostatecznym i odzyw ają się głosy w ielkich m odernistów . T ren K arola Irzykow skiego po u tra c ie najdroższej isto ty (córeczki Basi), doprow adza jący dekadencką szczerość do X X -w iecznej skrajności. A n ty tre n Zbig niew a H erb erta, podejm ujący gorzką w iedzę W yspiańskiego o F o rty n - brasie. Leśm ianow ska poezja śm ierci, niosąca „niedookreślenie m eta fi zyczne” i „zaw ieszoną odpow iedź”.
Takie zam knięcie d ram a tu rg ii życiow ej, odczytyw anej poprzez te k sty literackie, m a sw oją logikę. Ale W yka był p rzek orn y i przew rotny. N ie raz ostrym , p ogardliw ym sztychem destruow ał piękne gesty, zaokrągle nia, harm onie. Będzie w ięc może zgodne z jego obyczajem naw rócić do jednego z n a jb ard ziej dw uznacznych utw o ró w tego zagadkowego czło w ieka. Myślę oczywiście o W yznaniach uduszonego, k tóre niegdyś ele gancko nazw ano utopią histo ryczn oliterack ą W yki, a k tó re on sam do 8 K. W y k a , Stanisław Brzozowski i jego sprawa. (1972). W: jw., s. 199, 202, 200. Podkreśl. M. P.
bitniej określił jako prow okację in telek tu aln ą i jako chęć p r z e s k o c z e n i a s a m e g o s i e b i e . Przypom inam szczegóły. J a k a pow inna być Młoda Polska, ta potencjalna, nie — faktyczna? J a k należałoby za projektow ać głów nych aktorów tej sceny? Oto B erent: tw orzy swój św iat pisarski w zadum ie n ad fund am entalnym try p ty k ie m powieścio w ym K raszew skiego, lokującym każdy w olum en w innym stu leciu życia narodow ego i w yk onanym za każdym razem w odrębnym sty lu i języku. T etm ajer. Ten n ad aje europejski szlif swej poezji, w głębiając się w do niosłe p rak ty k i sym bolistyczne K onopnickiej i A snyka, poprzedzone w ty m zakresie przez Norwida, k tó ry zdążył stać się niedościgłym w zorem dla Poego i B aud elaire’a. Przybyszew ski decyduje się zrezygnow ać z p i sania n a rzecz olśniew ającej k a rie ry naukow ej biochem ika. W ybaczono by mu, n aw et jeślib y się zniemczył, bo i tak m iał go zastąpić Strin db erg , k tó ry zabraw szy m u Dagny osiedlił się w Polsce, stając się tw ó rcą sy n te - tyzm u jako szczęśliwej przeciw w agi dla W yspiańskiego i Stanisław a Ignacego W itkiewicza.
Cóż to w szystko znaczy n a płaszczyźnie diagnozy historyczn oliterac kiej? Znaczy to, z jednej strony, że B erent nie stanow i jedn ak szczyto wego osiągnięcia prozy m onum entalizującej współczesność i historię. Że T etm ajer nie jest dosyć sofistyczny i głęboki, jak na protagonistę poe tyckiego przełom u. Że Przybyszew ski jest żadnym pisarzem , choć je st odkryw czym um ysłem . Że W yspiański i W itkacy tra c ą n a b rak u lite rackich p artnerów . Z drugiej stro n y znaczy to, że Młoda Polska jest, jaka jest, poniew aż nie mogła w porę znaleźć dla siebie w łaściw ych ogniw rozw ojow ych: perfek cy jnej prozy powieściowej w. X IX, sym bolizm u in telek tualneg o w poezji i sy ntetyzującej form uły sztuki dram atycznej.
Muszę jed n ak zapytać także, co to znaczy na płaszczyźnie autodiagno- zy. W jakim sensie W yka siebie samego tu ta j przeskakuje. Chyba jest to udzielone sobie sam em u napom nienie o w łaściwą m iarę dla przedm iotu, o szukanie a lte rn a ty w dla zbyt skom ponow anej syntezy, dla zbyt w y tra w ionych w artości. Będąc au to rem ram ow ej koncepcji epoki W yka roz waża w łasną odpowiedzialność za funkcjonow anie tej koncepcji w śród stereo ty p ów m yślenia o kulturze: „każą płacić odsetki od w eksli, k tó ry ch jako żywo nie puściłem w obieg” 4. I niby w spom niane w ty m szkicu n ie- m ow lę-W yka, przyw alone na chrzcinach paltam i, czuje się oto uduszony, przyw alony przez „zbędne kostium y, niepotrzebnych pisarzy, nie odbyte przełom y” 5. Przeszłość jest w istocie dana, a nie w ybrana. Młoda P olska okazuje się więc jarzm em swojego badacza, kołow rotem zm istyfikow anej może ciągłości, s tru k tu rą (zapędźmy się) niew yw rotną, a zatem p o d ejrza ną. Można n aw et próbować doszukać się tu ta j śladu zim nej sam ow iedzy,
4 K. W y k a , Wyznania uduszonego. (1962). W: Ł ow y na kryteria. Warszawa 1965, s. 122.
12 M IR O S Ł A W A P U C H A L S K A
że w ysiłek całego w łaściw ie życia, praca nau ko w a i k ry ty czn a św iatow ej k lasy została ofiarow ana spraw om lokalnym , prow incjonalnym , kalekim . A le nie je s t to „ k a ta stro fa w ierności”. J e st to k onsekw entne spełnienie. Bo w szystkie te obiekcje nie b y ły b y możliwe, gdyby kiedyś, przedtem , K azim ierz W yka nie zobaczył M łodej Polski jako d rzew a o dw óch koro nach: jedn ej — oznaczającej służebnictw o n a w e t w b re w w ym aganiom rzem iosła, i drugiej — oznaczającej eu ropejski uniw ersalizm . Dwoistość należy więc do m odelu, nie jest błędem tego, kto go zbudow ał.
Z resztą — d arem n e żale. Przecież i ta k P rzybyszew ski n a d a l siaduje w k aw iarn i krzeszow ickiej „ze S tanisław em Czyczem, k a rtk u je Ajola i tajem niczo coś szepce do m łodszego kolegi (po piórze i po d ek ad en ty z mie). T akich kolegów n ajm łodszych m a w ielu, na ogół zapuścili oni teraz b ro d y ” 6.
® K. W y k a , Namiętnością gorsząc surową fortecę... (1969). W: Nowe i dawne