• Nie Znaleziono Wyników

Chaos i kosmos u Gombrowicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Chaos i kosmos u Gombrowicza"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Cesare Segre

Chaos i kosmos u Gombrowicza

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 64/4, 277-283

(2)

CESARE SEGRE

CHAOS I KOSMOS U GOMBROWICZA

W ty tu le ostatn iej powieści Gom browicza zaw arta jest alu zja — oczy­ wiście, aluzja z drugiej stro n y b arykady — do chrzęścijańsko-klasycznego obrazu harm onii, zw ierciadła boskiej doskonałości i dobroci, przenoszącej m uzykę niebiańskich sfer i proporcje liczbowe w szechśw iata do k ra in y ludzi, do stosunków m iędzy człowiekiem a bóstwem, m iędzy duszą a cia­ łem ł. A w ięc i ty tu ł Kosmos, i w skazanie, że jest to „powieść o k ształto­ w aniu rzeczyw istości”, lub, jak opow iadanie krym inalne, „próba organi­ zacji chaosu” ; i jeszcze surow a, „klasyczna” sym etria d y k tu jąca porządek w ydarzeń i układ rozdziałów powieści (zaangażowanie ironiczne, ale zna­ czące). We współczesnej literatu rze, opanow anej przez różnorodne lecz zbieżne koncepcje negacji, absu rd u i nierealności, Gom browicz zajm uje pozycję w ybitną. N egacji Gom browicza tow arzyszy (w pew nym sensie) usiłow anie afirm acji, a jeżeli negacja bytów , ideałów, konw encji, k tó ry ch przetnijalność byłaby, jeśli nie pom yślna, to znośna, jest tragiczna, — bardziej tragiczne w ydaje się, w swej ostatecznej bezsile, usiłowanie afirm acji.

R ozpatryw ane w porządku chronologicznym , trz y p o w ieści2 (które będziem y oznaczać inicjałam i: F, P i K; T ra n s-A tla n ty k nie został jeszcze

[Cesare S e g r e — w ło sk i krytyk literacki i teoretyk literatury.

Przekład w ed łu g w yd . : C. S e g r e, Caos e cosm o in G o m b ro w icz. W tom ie esejów : I segn i e la critica. Torino 1969, s. 243—250.]

1 R ecz w ią żą ca s ię z w y m ien io n ą tu koncepcją została napisana przez L. S p i ­ t z e r a : U a rm o n ia d ei m ondo. S to ria sem an tica d i un’idea. P ref. di R. W e 11 e к e nota di A. G r a n v i l l e H a t c h e r . Trad, di V. P o g g i. Il M ulino, B o­ logna 1967.

2 W. G o m b r o w i c z : F erd yd u rk e. Pref. di A. M. R i p e 11 i n o. Trad, di S. M i n i u s s i. Einaudi, Torino 1966; L a sedu zion e. Trad, di R. L a n d a u . B om - piani, M ilano 1962; C osm o. Trad, di R. L a n d a u . Con n ota di E. F ( i l i p p i n i ) . F eltrin elli, M ilano 1966. [C ytaty przytaczam y z w yd ań polskich (liczba przy skrócie w sk azu je stronicę): F erd yd u rk e. W arszaw a 1956; P ornografia. P aryż 1960; K o s ­

(3)

przetłum aczony) ro zw ijają spójną koncepcję, podkreśloną jeszcze przez zw iązki n a rra c y jn e („Opowiem w am in n ą przygodę m oją, jed n ą z chyba najbard ziej fa ta ln y c h ”, [P 9]; „Opow iem in n ą przygodę, dziw niejszą...”, [K 7]) oraz przez form ę autobiograficzną. T em at „dojrzałość — niedoj­ rzałość” przenosi się z F do P, podczas gdy m otyw sym etrii, zaznaczony lecz m ało a k ty w n y w F, jest system aty czn ie w prow adzany do P i K.

F jest pow ieścią saty ry czn ą; szkoła, b u rżu azja postępow a i w ysp orto­ wana, ziem iaństw o, zostały w trzech częściach powieści kolejno ok ru tn ie wyszydzone. T rzydziestoletni pro tag on ista, zam ieniony w dziecko przez b elfra Pim kę, jednoczy w sobie dwie an ty tety ezn e jakości, dojrzałość i niedojrzałość, z k tó ry ch pom ocą Gom browicz zam yśla osądzać św iat. D ojrzałość i niedojrzałość z n a jd u ją się w obec siebie w sto su nk u doskona­ łości do niedoskonałości. Lecz z p e rsp e k ty w y niedojrzałości doskonałość dorosłych okazuje się fasadą k ry ją c ą fikcje i m istyfikacje, k tó ry c h obale­ nie i desakralizacja nie jest rzeczą tru d n ą , jeśli w ezwie się na pomoc sp raw y „niejad aln e, w om italne, złe, dysharm onijne, odpychające i odstrę­ czające, ach, szatańskie, k tó re zrzuca organizm ludzki” [F 154]: w te n sposób Józio, dorosły ^dziecko, będzie usiłow ał zniszczyć godność rodziny M łodziaków, podglądając ich w czasie p o rann y ch zabiegów higienicznych („W roga s ta ra j się zdybać w łazience. P a trz n a niego, jak im jest w tedy... G dy szaty opadną, a w raz z nim i ja k liść jesien n y w szystek blask szyku, szn y tu i fasonu, w te d y m ożesz duchem dopaść go ja k lew jagnięcia” ,

[F 174].

Z drugiej s tro n y dorośli nie ty lk o p rze jaw ia ją skłonność do łatw ych pow rotów w niedojrzałość (stąd np. in fa n ty ln e i szkaradne chichoty, k tó ­ re udało się Józiow i, za pom ocą prześladow czej p erw ersji wydobyć z in­ żyniera M łodziaka), lecz także m arzą o młodości jako o ra ju utraconym (m atki rozkoszują się p a trz ąc zza płotu n a głupie zabaw y chłopców, [F 25]). Sam prof. Pim ko objaw ia m ocne oznaki in fa n ty lizm u w swoim zadurzeniu w Zutce, „now oczesnej p en sjo narce”.

O bustro n ne w ah ania dojrzałości i niedojrzałości odpow iadają innym przem ianom form y. Naszą form ę n a rzu cają nam inni, k ażdy jest uk ształto­ w any (a przez to ta k ż e udziecinniony) przez opinię inn ych („człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w d uszy drugiego człowieka, chociażby ta dusza b y ła k rety n icz n a ” , [F 9]). K ażdy jest skazany n a m a ­ skę, g ę b ę , i może się uw olnić od m ej tylko w tedy, gdy przyw dzieje inną:

P rzyb ąd źcie i przystąp cie do m nie, rozpocznijcie m oje m iętoszen ie, u czyń ­ c ie m i n o w ą gębę, b ym zn ow u m u siał u ciekać przed w a m i w in n ych ludzi i pędzić, pęd zić, p ęd zić przez ca łą ludzkość. G dyż n ie m a ucieczki przed gębą, jak ty lk o w inną gębę, a przed c zło w ie k iem schronić się m ożna jed y n ie w o b ję ­ cia in n eg o czło w iek a . [F 285— 286]

(4)

I dlatego całość jednostki nie o staje się wobec spojrzenia nie spaczo­ nego jeszcze przez dojrzałość:

w y d a ło m i się w półśnie, ale już po obudzeniu, że cia ło m oje nie jest jed n o ­ lite , że niektóre części są jeszcze ch ło p ięce i że m oja głow a w y k p iw a i w y ­ szyd za łydkę, łyd k a zasię głow ę, że p alec nabija s ię z serca, serce z m ózgu, nos z oka, ok o z nosa rechocze i ryczy — i w szy stk ie te części g w a łciły się dziko. [F 6]

S tąd teo ria „części” odpow iadająca, w sposób nieprzypadkow y, teorii reprezentow anej w zakresie ekonomii przez uczonego, rów ieśnika i w spół­ rodaka Gombrowicza, O skara L a n g e g o 3; in sp iru je ona k a ry k a tu ra ln ą w pom yśle postać Filidora, księcia syntetyków , oraz a n a lity k a A n ty - Filidora. Tylko pieniądz pozw ala Filidorow i odnieść pierw sze zw ycięstw o (kochanka an ty -F ilid o ra odzyskuje świadomość w łasnej jedności na w i­ dok nie dającej się zliczyć góry złotówek: oto siła spajająca ludzkość!); lecz w końcu kom iczny pojedynek, kiedy obaj ro zb ijają na kaw ałki, za­ m iast siebie, w łasną żonę i kochankę (na kaw ałki, tzn. o dryw ając jed n ą część ciała po drugiej), przynosi zwycięstwo „częściom”, pogrążając F ili­ dora w całkow itym i ostatecznym dzieciństwie.

A m biw alencja p ro tag o nisty Józia stw arza w łaśnie sytuację korzystną, ułatw iającą obserw ację am biw alencji ludzkiej, różnych załam ań i n onsen ­ sów epoki przejściow ej („a może dlatego, iż żyłem w epoce, k tó ra co pięć m inut zdobyw a się na nowe hasła i grym asy i kon w ulsy jnie w y k rzyw ia

3 P rob lem „części” i „całości” jest dla m aterializm u historycznego zagad n ie­ niem pod staw ow ym . O. L an ge zajm ow ał s ię n im gru n tow n ie ju ż w p ierw szych pracach, które zysk ały rozgłos i w p ły w ró w n ież w środow iskach literackich. Por. R. J a k o b s o n , „L ettres N o u v e lle s”, lu ty 1967, i „II C ontam poraneo” (dodatek do „R inasoita”), 24 m arca 1967. D efin ity w n e sform u łow an ia znajdują s ię w to m ie: C a­

łość i r o z w ó j w św ie tle c y b e rn e ty k i. W arszaw a 1962 (przekład an gielsk i: W h o les

and P a r ts . A G en era l T h e o ry o f S y s te m B eh a vio u r. Q xford—L ondon 1965).

„W h o les” [całości] to „ m a te ria l s y s te m s ” [system y m aterialne], k tórych rozw ój w od­

n iesien iu do p oszczególn ych części bada m a teria lizm historyczn y, obserw u jąc, jak dochodzi do tw orzen ia się „ n ew p r o p e r tie s ” [now ych w łasn ości] i „ n ew m o d e s of

action ” [now ych sp osob ów działania]. N ie ty lk o ustrój sp ołeczn y, lecz rów n ież „anim al o rg a n ism s” [organizm y zw ierzęce] — i tu napotykam y G om brow icza —

sta n o w ią przykłady tych „ m a te ria l s y s te m s” [system ów m aterialnych], i sugerują potrzebę badań „ psych ical p rocesses in c o m p a riso n w ith th e biological p ro p e r tie s

of an org a n ism ” [procesów ,psychologicznych w p orów naniu z biologiczn ym i w ła śc i­

w ościam i organizm u]. W kon k lu zji w ię c „th e m o tio n of th e sy s te m , its d e v e lo p ­

m en t, is (...) a se lf-g e n e ra tin g d ia lectica l process, i.e., one w h ic h co n tra d ictio n s o ccurring w ith in th e s y s te m pro d u ce its con tin u al m o tio n an d d e v e lo p m e n t” [ruch

system u, jego rozw ój jest sam oodradzającym s ię procesem dialektycznym , tzn. ta ­ kim , w k tórym sp rzeczn ości istn ieją ce w ew n ą trz sy stem u pow odują jego n ieu stan n y ruch i ro zw ój]” (s. 73).

(5)

oblicze swe ja k ty lk o może — w epoce przejściow ej?” [F 15]); epoki, kie­ dy pisarz — a jest to dokładna au to d efin icja G om browicza ■—

n ie b ęd zie o d d a w a ł się pisan iu dlatego, że u w aża s ię za dojrzałego, lecz w ła śn ie p o n iew a ż zn a sw ą n iedojrzałość i w ie , że n ie p osiad ł form y i że jest tym , k to s ię w sp in a, a le n ie w y la z ł jeszcze, i tym , k to się robi, ale się jeszcze n ie zrobił. [F 88]

W następn y ch dwóch powieściach zaangażow anie polem iczne Gom­ brow icza słabnie, ja k g d y by obiekty s a ty ry nie zasługiw ały na k o n ty n u ­ ow anie w ysiłku niszczenia. Pozostały z ary sy tego, co Gom browicz global­ nie nazyw a utopią („Więc jed e n krzyczał: Bóg, drugi: sztuka, trzeci: n a ­ ród, czw arty: p ro le ta ria t” , [P 9]); pozostał, zastosow any już w d rugiej i trzeciej części F, schem at b o h a te ra opow iadającego — odtąd identycz­ nego z au to re m — k tó ry w raz z p rzyjacielem przyjeżdża w gościnę do pew nej rodziny, tra k tu ją c ją n a stęp n ie jako te re n , stab iln y na pozór, swoich niczym nie skrępow anych i w y stępnych eksperym entów . J a k gd y ­ by rodizina z jej zalegalizow aniem i in sty tucjo n alizacją zw yczajów i sto­ sunków (przede w szystkim seksualnych) pozostaw ała głów nym (bardziej odpornym ?) celem w szystkich d esakralizacji dokonyw anych system atycz­ nie przez p ro tag onistę i jego wspólnika, stale eksponujących to, co spo łe­ czeństwo potępia lub odrzuca („Świństwo! Świństwo!... W ym acyw aliśm y zepsucie, zboczenie, nikczem ność” , [K 49]). Dlatego w śród utw orów Gom ­ brow icza F pozostaje dziełem n ajb ard ziej urozm aiconym , p ełny m n ajw ię­ kszej inw encji, szalonym ; ustaliw szy raz swój cel, działa on bardziej kon­ sekw entnie (i obsesyjnie) w P i K. G ry językow e z F, k tó re n aw et w p rze­ kładzie nie tra c ą sw ojej w ym ow y (np. w ariacje słow ne wokół pierw iastka pup-: „pu pa” , „upu p io ny”, „u pupiać”, „arcy p u p a” ) ustęp u ją w P i К m iejsca ćwiczeniom sy n ta k ty c zn y m oraz słow om -kluczom .

G dy rozp ad ają się utopie, pozostaje n atu ra. N a tu ra wokół nas i w e­ w n ą trz nas. (Do n a tu r y w zdycha już w F zepsuty chłopak M iętus; lecz utożsam ia ją ze św iatem w iejskiego obyczaju i w ciela w m it „p aro b k a” ; z N a tu rą w e w łasnej osobie skrzyżuje b ro ń pan F ry d e ry k w P). P rzedsta­ wia się ona jako m glista brzem ienność o nieskończonych m ożliwościach:

A w szy stk o n ieok reślon e w konturze i tak zam azane, cich e i zasrom ane, u tajon e w oczek iw an iu , n ie narodzone i n ieokreślone, że w ła śc iw ie nic tu n ie b y ło od d zielon e i w y od ręb n ion e, lecz rzecz każda łą czy ła się z innym i w jedną m aź grząską, b ia ła w ą i zgaszoną, cichą. [F 284]

K ażdy przedm iot narzuca n am sw oją w łasną obecność; lecz jeśli za­ czniem y chw ytać jakieś ogniwo m iędzy dw om a przedm iotam i lub dw iem a osobami, będzie to s tru k tu ra o nieskończonych możliwościach rozw oju. Ja k b y rozwój m ógł się w yłonić z ew en tu aln y ch asy m etrii, bodźca do po­ w staw ania now ych, wzbogaconych sy m etrii. I przekształcenia pow stają na koniec drogą analogicznej przenośni od rzeczy do sym bolu, i n a od­

(6)

wrót: palec, k tó ry m Syfon i M iętus posługują się o sten tacy jnie jako bro­ nią w pojedynku [F 70— 71], palec włożony do ust tru p a [K 128] i księdza

[K 131], w nika (term in jest ścisły, palec su g eruje inną, podobną część ciała) do szeregu ust rozdziaw ionych, m am lających lub przeżuw ających, a na ich tle trw a ją usta pożądanej Leny, k tó rą protagonista p rag nie sk a­ zić [K 110].

M amy tu do czynienia z praw dziw ym stru k tu ra liz m e m w powieści. I cała fab u ła P i К w spiera się na ruszto w aniu tych powiązań, przedsta- w ialnych, i rzeczyw iście przedstaw ionych w jednym punkcie p rzy pom o­ cy form uły:

A teraz NÓŻ:

T en nóż .stwarza zw iązek S (Siem ian) — S 1 (Skuziak).

Z czego dalej : (SS1) — W. Poprzez A, poprzez zam ordow anie A m elii.

<·.·>

Co za chem ia! Jak w szy stk o się łączy! To jeszcze n iew yraźn e połączenie, ale już w id ać, że istn ieje SKŁONNOŚĆ w tym kierunku. [P 116]

Ale nie jest to zabaw a in telek tu aln a, nie chodzi także o powieść k r y ­ m inalną (na co zresztą w skazuje brak w yjaśnienia sam obójstw a w zakoń­ czeniu K). Przede w szystkim : ustanow ione w ten sposób związki nie należą do porządku logicznego, ani nie mieszczą się w racjonalności: przyczyna — przyczynowość, zasady identyczności i sprzeczności w ydają się raczej rozw iązaniam i fikcyjnym i wobec znacznie bardziej tajem niczej rzeczyw istości (co widać już w F [267]).

Potem zwiążki inicjalne, generyczne ustanaw iają się mocą samego po­ jaw ienia się w um yśle obserw atora-dem iurga. N ależy wzmocnić sw oją m yślą k ieru n e k już pow zięty lu b n aw et interw eniow ać pobudzająco, aże­ by te pow iązania w y krystalizow ały się w rzeczywistości, rozgałęziając się nieuchronnie, tragicznie. Je st to proceder rodem z czarnej mągii: n a­ tu ra , podsunąw szy człowiekowi swoje sugestie, naśladuje teraz w łasne podszepty. I tak w К zbieżność pom iędzy powieszonym w róblem a pa­ tykiem zaw ieszonym na nitce w niszy su g eru ją nieodparcie W itoldowi, że m usi on zabić i powiesić kota; a to powieszenie s p r o w o k u j e z kolei sam obójstw o Ludw ika.

Siła, k tó ra w te n sposób określa i w a ru n k u je rzeczywistość, to siła erotyczna (Gombrowicz pisał, że nie w ierzy w filozofię w olną od erotyki), chodzi tu o erotyzm w izualny i im aginatyw ny, spaczony jed ny m słowem, k tó ry sprzęga się z sy tuacją niedojrzałości-dojrzałości, zdefiniow aną w F. Lecz zepchniętego w dzieciństwo dorosłego z F zastępuje w P doro­ sły, k tó ry z dzieciństw a czyni przedm iot delektacji chorobliw ej i w iel­ biącej, zrezygnow anej i organizującej. S ta ry F ry d e ry k związał w b in arn ą s tru k tu rę dwoje obojętnych sobie m łodych, K arola i Henię, i przekazuje im swoje obciążenie seksualne, ażeby stw orzyć pozór (i zaczątek)

(7)

pożąda-nia, ażeby sprow okow ać śm ierć człowieka (narzeczonego Heni) przeszka­ dzającego pożądaniu i, poprzez szereg pozornie tylko niezależnych od sie­ bie m orderstw , uw olnić od zbędnych osób czw orokąt erotyczny składający się z niego, p ro tag o n isty (dwóch podglądaczy) i dw ojga niedorostków .

T em at dojrzałości-niedojrzałości nie w y stęp u je w К w ta k w yraźnej postaci (chociaż s ta ry , zdziecinniały Leon jest tu jego- w idocznym relik ­ tem ). G ra s tr u k tu r w y zw ala się z w szelkich pleonazm ów . Ale to, co m o­ głoby się w ydaw ać postępem w k ie ru n k u u stanow ienia jakiegoś porządku naw et ( k o s m o s i c h a o s są to słow a-klucze powieści), u jaw n ia w ła­ śnie głośno sw oją nicość.

Także tu ta j m ożem y podążać za ścisłym to k iem m yśli Gombrowicza. Ju ż w F objaw ia się nierozerw alny związek niedojrzałości z niem ożnością [F 49]. Niemożność z F staje się w P siłą negatyw ną stanow iącą po dsta­ wową własność diabolicznego F ry d e ry k a , „skazany... n a w ieczysty te rro r tego co jest, w chłodzie swoim, nie rozgrzany niczym — on był, jak i b y ł” [P 68] (potem n astęp u je określenie: „trup io bezsilne”). Jego obecność na mszy np. p o trafi zniszczyć oddziaływ anie św iętego obrzędu: „Msza o kla­ pła w straszn ej im potencji... zwisająca... niezdolna ju ż do zapłodnienia!”

[P 20].

Im potencja F erd y n an d a u stęp u je w К m iejsca onanizm ow i Leona. Zdziecinniały pater fam ilias, którego udział w akcji nieprzypadkow o w y­ m yka się ścisłem u w artościo w an iu (lecz w końcu o kazuje się godny u w a­ gi), ogłasza w łasną filozofię; jest to filozofia ucieczki w „p rzyjem no stk i” , m in iatury zacji i in terio ry zacji rozkoszy, co oprócz ujaw n ienia n a jd ro b ­ niejszych naw et elem entów erotyzm u w powieści — w ystarczy prześle­ dzić, jak a obsesyjna, p ełn a seksualnych ciągot uw aga tow arzyszy rękom Leny [K 34, 72] — prow adzi tak że do sed n a stru k tu ra liz m u Gom browicza.

K o n stru k cja rzeczyw istości jest w istocie dla niego hom ologiczna do bełkotu Leona:

C zy w ię c n ic n ig d y n ie m o że zostać n apraw dę w yrażon e, oddane w sw o im sta w a n iu się an on im ow ym , nikt n igd y n ie zdoła od d ać b e ł k o t u {podkreśl. C. S .) rodzącej s ię ch w ili, jak to jest, że, urodzeni z chaosu, n ie m ożem y nigdy z n im s ię zetknąć, za led w ie spojrzym y, a ju ż pod naszym sp ojrzen iem rodzi s ię porządek... i kształt... [K 24]

■— a z kolei logika jest tylko k o n fig u racją ustaw ioną przez obserw atora w k ie ru n k u przyczynow ości:

P rzyp ad ek zatem ? O w szem ... a le jakaś sk łon n ość do sk ładności, co ś jakby m g liście zahaczającego, daw ało s ię w y czu w a ć w szereg u tych zdarzeń (...), p rzeb ija ło w nich jak ieś parcie k u sen so w i, jak w szaradach, gdy litery z a ­ czy n a ją zm ierzać do u ło żen ia się w słow o. [K 30]

(8)

Trup id iotyczn y sta w a ł się trupem logiczn ym — tylko, że logika b yła i c ięż­ ka... i zanadto m o j a . . . o s o b i s t a . . . (p od k reśl. C. S .) taka... osobna... p r y ­ w a t n a (podkreśl. C. S.). [К 125]

Podczas gdy ferw or polem iczny Gom browicza godzi w b y ty realne, choćby nadto obciążone śmiesznością (a w starciu z nim i stylistyczny ry n sztu n ek ipisarza w spaniale dowodzi swej sprawności), jego w ola od­ budow y p o trafi tylko wznosić dom ki z k a rt. Tak że u podłoża schem atów s tru k tu ra ln y c h К nie m a naw et tego żarliwego, choć spaczonego ero tyz­ mu, ja k w P, ale erotyzm staraw y i roztargniony, a nade w szystko jest nuda. W szystkie te dochodzenia, k tó re W itold i jego tow arzysz prow adzą, w yw ołując i prow okując tragedie, w y nik ają z n u d y nękającej rozpróż- niaczonych letników ; n u d y św iadom ej:

Nuda, bracie, m a jeszcze w ię k sz e o czy niż strach! Jak się nudzisz, to Bóg w ie, co so b ie w yobrażasz! [K 114]

D alecy od harm onii św iata z trad y cji pitagorejsko-chrześcijańskiej, odsunąw szy z pola w idzenia m arionetkow ych strażników postępu, oboję­ tn i na w szelkie w iary i wszelkie program y, ostatni bohaterow ie G om bro­ wicza pow racają do tw orzenia; lecz głos ich w szechśw iata to nie m uzyka sfer, tylko nużąca m elodyjka rozlazłego, obleśnego Leona: ti-ri-ri...

Cytaty

Powiązane dokumenty

W najwyżej ce- nionych periodykach naukowych udział publikacji odnoszących się do ewolucji i historii świata żywe- go wciąż jest nieproporcjonalnie większy niż udział

Rozdział poświęcony wczesnej twórczości Williama Burroughsa dotyczy przede wszystkim jego założeń estetyczno-ideologicznych oraz pożyt- ków płynących z ciągłego

We wspomnieniach swych wychowanków i pracowników na zawsze zostawiasz obraz pełnej energii, ciągle gdzieś pędzącej, pani dyrektor, która jednak zawsze znajdowała czas,

Rośliny typu C4 posiadają specjalny mechanizm, w którym podnoszą stężenie dwutlenku węgla w komórkach liścia.. Cechuje je wyższa produktywność przy niskim stężeniu CO2

2. Zauważalna jest koncentracja na zagadnie ­ niu znaczenia wyrażeń, nie rozwaza się zaś wcale kwestii użycia wyrażeń ani kontekstu takiego użycia 3. Jest to, rzecz

Tak więc zarówno pojedyncze stany psychiczne, jak i całe ich zespoły mogą kojarzyć się z pewnymi czysto materialnymi zjawiskami, zupełnie tak samo jak kojarzą się

Tego typu uwaga z miejsca dyskwalifikuje całe wywody — w sensie Wittgensteina obrazem nie jest wyrażenie, a zdanie, a, co więcej, autor myli „ma miejsce” z „może

prawdopodobieństwa wypadku, każda ze stron może żądać odpowiedniej zmiany wysokości składki, poczynając od chwili, w której zaszła ta okoliczność, nie wcześniej jednak niż