• Nie Znaleziono Wyników

Sztuka przekładu jako przedmiot badań literackich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sztuka przekładu jako przedmiot badań literackich"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

Edward Balcerzan

Sztuka przekładu jako przedmiot

badań literackich

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 71/1, 3-7

(2)

P a m ię t n ik L it e r a c k i L X X I , 1980, z. 1 P L I S S N 0031-0514

EDWARD BALCERZAN

SZTU K A PR ZEK ŁA D U JA K O PRZED M IO T BADAŃ LITER A C K IC H P u blik o w an e w n iniejszym zeszycie „ P am iętn ik a L iterack ieg o ” ro z­ p ra w y o sztuce p rz e k ła d u p o w stały w ram a ch p rac p ro b lem u węzłowego

11.1: „Polska k u ltu r a narodow a, jej te n d e n c je rozw ojow e i p e rc e p c ja ” . S tan ow ią one fra g m en t rozleglejszej p ro b le m aty k i badaw czej, k tó ra o k re ­ śla a k tu a ln e zain tereso w ania zespołu zajm ującego się zadaniem b a d a w ­ czym X.4.01: „D zieje sz tu k i tra n sla to rsk ie j w P olsce” *.

T rzeba uśw iadom ić sobie jasno, iż tran slato lo g ia nasza nie jest dzie­ dziną w p ełn i autonom iczną. Rzadko kto pośw ięca się sy ste m aty c zn y m stu diom w ty m zakresie. B rak w yspecjalizow anych placów ek n a u k o ­ w ych, b ra k fachow ego perio dy k u , nieczęste p u b lik acje i jeszcze m niej częste spo tk an ia k o n fere n c y jn e znaw ców p rzekładu... P ró b a u k o n sty ­ tu o w an ia su w e ren n e j w iedzy translatolo g iczn ej, w iedzy ro zw ijan ej sa­ m odzielnie, obok b a d a ń n ad tw órczością o ryginalną, b y łab y dziś p rz e d ­ w czesna. Ci spośród h istory k ó w rodzim ego piśm iennictw a arty sty czn eg o luib p rzedstaw icieli filologii obcych, k tó rz y w sw ych re k o n stru k c ja c h po­ św ięconych poszczególnym epokom literack im nie o m ijają fak tó w tra n s - lato rsk ich , tra k tu ją sztu k ę tłum aczen ia jako zjaw isko to w arzyszące ew olucjom lite r a tu r narodow ych. Lecz m oże w łaśnie szansą te j dzie­ dziny — inaczej niż to zw ykle b y w a w k a rie ra c h in nych dziedzin h u m a ­ n isty k i — okaże się jej niesuw erenność? sui generis „nieczystość” ro d o ­ w odu? jej uzależnienie od dojrzalszych i zasobniejszych w dośw iadczenia n au k o w e teo rii tw órczości? Zazw yczaj ta k ie zależności b y w a ją o b u stro n ­ ne, a i korzyści obopólne.

W h isto rii tw órczości literack iej — ro zp a try w a n ej jako całość — m o­ żna zaobserw ow ać proces n a ra stają ce j sukcesyw nie izolacji oraz a u to ­ nom izacji działań p isarza i działań przekładow cy. Z tej p e rsp e k ty w y k o n sty tu o w a n ie się w ielu lite r a tu r narodow ych, a w ty m także lite r a tu r y polskiej, dość w y raźn ie uw idocznia dw a etapy: p rze d ro m a n ty cz n y i

po-* Od R e d a k c ji: Do tego zespołu, pracującego pod kierunkiem Edwarda Balcerza- na, należą następujący autorzy tekstów zamieszczonych w niniejszym zeszycie: Z. Podhajecka, M. Adamczyk, J. T. Pokrzywniak, D. Ratajczak, A. Legeżyńska; z ze­ społem współpracuje W. Krajewska.

(3)

4 E D W A R D B A L C E R Z A N

ro m a n ty c z n y i . Tak więc w pierw szej fazie rozw ojow ej piśm ien nictw o a rty sty c z n e fo rm u je się w porząd k u sy n k rety czn y m , „zm ieszanym ” , k tó ­ r y to le ru je w spółw ystępow anie — w obrębie tego sam ego u tw o ru — w y ­ nalazków o ry g in aln y ch i p ro d u któ w im aginacji cudzej. G ranica m iędzy stw o rzen iem a odtw orzeniem w artości arty sty c z n y c h okazuje się jak że niestała. P ojm ow anie a u to rstw a jest p roblem atyczne. K odow anie i rek o - dow anie te k stu rozciąga się w p rze strz e n i w yznaczonej przez dw ie s p rz e ­ czne zasady. Z jednej s tro n y obow iązuje — n azw ijm y ją ta k — r e g u ł a a p o k r y f u . Słowo w łasne zostaje p rzed staw io ne jako słowo cudze. A pokryf (w in te resu jąc y m nas znaczeniu) m ożna określić jako p lag iat

à rebours. T łum acz p rzy p isu je w łasne m yśli i obrazy autorow i obcoję­

zycznego pierw ow zoru.

N iekiedy starosłowiańscy księgarze przebudowywali kompozycję tłum aczo­ nego utworu lub na podstawie tekstów tłumaczonych tworzyli w łasne duże kom ­ pozycje zb iorcze2.

A utorskie k o m p eten cje tłu m acza ogarniały w owe czasy — do X V III w. w łącznie — w szystkie poziom y s tru k tu ry tek stu : nie ty lk o „d o ln e”, lek sy kaln e czy frazeologiczne p ię tra , ale i k on dygnacje ,,g ó rn e ” , z fabułą, g aleriam i postaci, „obrazem ” n a rra to ra i inn ym i fig u ra m i św iata przedstaw ionego. S tra te g ia ,,a p o k ry fisty ” jest k ształto w ana św iado­ m ie — św iadczą o ty m liczne w ypow iedzi tra n sla to ró w ów czesnych. C elem zabiegów tra n sfo rm a c y jn y c h je s t t u głów nie tro sk a o etos odbior­

1 A sam romantyzm? W takim sformułowaniu jego rola w ydaje się paradoksalna: jest czymś bardzo ważnym, a jednocześnie nie istnieje jakby ani w pierwszym, ani w drugim etapie. Językoznawstwo zna pojęcie „nienacechowanego członu opozycji”, odnosi się to np. do gramatycznej kategorii czasu teraźniejszego i jego osobliwej funkcji w opozycji czasu przeszłego i czasu przyszłego (zob. T. M i l e w s k i , J ę z y k o ­

zn aw stw o. Warszawa 1965, s. 100). Romantyzm można pojmować analogicznie. Zw łasz­

cza w dziejach polskiej teorii przekładu był pozbawiony wyrazistych „nacechowań”, odrzucił bowiem doktryny klasycystyczne, nie zaproponował nowej poetyki sfor­ mułowanej, obywał się bez takiego języka, w którym ujaw niłyby się sw oiste dla te^o prądu sposoby analizowania przekładu. (Oczywiście, m ówimy o cechach p r ą d u , ■a nie zjawiskach o k r e s u romantyzmu.) C zy godzi się uw ażać tłum aczenia z o b ­

cych ję zyk ó w za szkodliw e w polskiej literaturze? — ten tytuł szkicu M. M o c h n a c ­

k i e g o z 1827 r. określa charakter polem ik romantycznych. Dyskutowano nie o tym, czym jest sztuka przekładu, lecz o tym, czy warto ją uprawiać. Rzecz znamienna dla spadkobierców: gdy Syrokomla poszukuje współpracowników dla antologii prze­ kładu poezji polsko-łacińskiej, natrafia na liczne opory. Szkoda talentu dla tłum acze­ nia, prawdziwą wartością jest pisarstwo oryginalne — twierdzą przyjaciele poety, m. in. A. E. Odyniec, J. I. Kraszewski (zob. Pisarze polscy o sztuce przekładu .

1440—1974. Antologia. E. B a l c e r z a n wybrał teksty, napisał wstęp i komentarze.

Poznań 1977). Jednocześnie najwięksi romantycy tworzą arcydzieła sztuki translator- skiej. N ow e kanony estetyki tłum aczenia kształtują się „w głębi” światopoglądu romantycznego, w m ilczeniu teorii, w dezorientacji krytyki. Tę podwójną grę okresu przełomowego mam na m yśli m ówiąc o przedromantycznym i poromantycznym eta­ pie dziejów tłumaczenia w Polsce.

(4)

cy. Z arazem reg u ła ap o k ry fu p o w o d u je w łączenie tłum acza w proces tw órczy: p rze k ład m a być u lepszeniem o ryginału, k o n ty n u ac ją tw órczo­ ści; jeżeli często są to ulepszenia pozorne, to przecież w sam ej dążności ostaje się poczucie swobód k re a to rs k ic h i m ożliwości licznych innow acji.

Z drugiej stro n y czynnikiem nie m n iej ak tyw nym , k tó ry sty m u lo w a ł dośw iadczenie p isarsk ie doby p rze d ro m a n ty cz n e j, była r e g u ł a a n e к s j i. Cudze słowo p rze d staw ia n o jako w łasne. P rzyw łaszczenie tek stu obcojęzycznego n azw aliby śm y dziś p lag iatem — w sy stem ie k la ­ sycyzm u zezw ala się na p a ra fra z o w a n ie dzieł obcych (częściej d o tyczy to epizodów lub n iek tó ry ch kom p on entó w dzieła) p rzy m inim um n o w a to r­ stw a. N iekiedy w ystarczyło, by słow o przyw łaszczone tra fiło w now y język, styl, g atu n ek .

Tak i ja, jak z autora którego wiersz zarwę,

Za swój go już mam w łasny, jeno dam mu barwę.

— z ro zb ra ja jąc ą szczerością w y z n a w a ł W espazjan K ochow ski 8. J a k w i­ dać, reg u ła an ek sji sk łan ia do b a d a ń n ad licznym i „o ry g in aln y m i” utw o­ ra m i klasycyzm u jako nad re z u lta ta m i p rze k ład u utajonego.

Historia nie raz dowiodła słuszności utartego przesądu, że znakomici tłu­ macze są twórcami, a mierni twórcy lichym i tłum aczam i4.

W tej w ypow iedzi W altera B e n ja m in a — a i w tym przesądzie — odbija się w pływ dw óch k rzy ż u jąc y c h się zasad pisarskich: reg u ły apo­ k ry fu i reg u ły aneksji.

R om antyzm d y sk re d y tu je „szkołę naśladow ców i tłu m aczów ” 5, u sta­ naw ia d y k ta tu rę n o w ato rstw a i oryginalności. Począw szy od X IX stu le ­ cia tru d przekładow cy ulega skom plikow aniu, a rów nocześnie obszar jego swobód tw ó rczy ch k u rcz y się coraz w y raźn iej. Im bogatszy re p e r­ tu a r powinności, ty m węższy m arg in es przyw ilejów . Jeżeli p rzy jm iem y , że proces tłu m aczen ia u ru ch am ia c z te ry fu n d am e n ta ln e zasady tra n s ­ form acji te k stu oryginalnego, a m ianow icie: red u k cję, am plifik ację, in ­ w e rsję i su b sty tu c ję , to p rzy jd z ie n am stw ierdzić, że s y tu u ją się one w n iejed nako w y ch odległościach i rela cja c h wobec przebiegów „tw ó r­ czości”. R ed ukcja pojaw ia się nie ty le w tw órczym , ile głów nie w cen ­ zorskim obchodzeniu się z tek stem . In w e rsja w y d a je się zabiegiem b a r­ dziej tw órczym niż red u k c ja, a jednocześnie m niej tw órczym niż su b sty ­ tu c ja , czyli w ym iana elem entów te k stu .

N ajw idoczniejszym sym ptom em „tw órczości” przekładow ej je s t am - p lifik acja, czyli uzupełn ien ie te k s tu o ele m en ty nowe, k tó ry c h nie za­

8 W. K o c h o w s k i , O tych w ierszach . W antologii : Poeci polskiego baroku. Opracowały J. S o k o ł o w s k a i K. Ż u k o w s k a . T. 2. Warszawa 1965, s. 242.

4 W. B e n j a m i n , Zadania tłum acza. W: Twórca jako w ytw órca. Wyboru doko­ nał H. O r ł o w s k i . Poznań 1975, s. 300 (tłum. J. Sikorski).

(5)

6 E D W A R D B A L C E R Z A N

w iera pierw ow zór i nie narzu ca konieczność k om pensacji s tr a t w y n ik a ­ jących z 'braku jak iejk o lw iek szansy tłum aczenia ekw iw alentn ego. Otóż w łaśnie am p lifik acja m iała się okazać w czasach now szych p rze d ­ m io tem k ry ty k i zupełnie bezpardonow ej! R edukcję m ożna w ybaczyć, am p lifik acja zawsze budzi p ro te sty . K o rniej Czukow ski n azyw ał ją p o ­ gard liw ie m ianem „otsiebiatina” („odsiebiecizna” ? „odsieb ienina” ?). To nie p rzy p ad ek , że b o h a te rem n e g a ty w n y m ro syjsk iej h isto rii p rz e k ła d u został Irin a rc h W w iedienski. P isał C zukow ski w 1930 roku:

głównym grzechem Irinarcha W wiedienskiego jest nam iętne ukochanie słów odsiebnych. Ledwo mu się uroi, że Dickens osłabł, zmarniał, w net zaczyna pi­

sać zam iast Dickensa, uzupełniać i przyozdabiać jego te k ste.

Z w ro t „pisać zam iast a u to ra ” s ta je się b ezpośrednią przeciw staw n ią pojęcia „tłum aczy ć”. Im w yższa w a rstw a dzieła, ty m m niej m ożliw ości dla tw órczy ch inw en cji tłum acza. Łukaszow i G órnickiem u w ystarczało stw ierd zen ie, „iż K astilio pisał języ k iem w łoskim , a p isa ł W łochom , k tó ­ ry c h obyczaje są od n aszych daleko ró ż n e ” 7, by sw obodnie odm ieniać obrazy zachow ań postaci w sw ej p rzeróbce II Cortegiano. R ed u k cje nie­ m al a u to m aty czn ie o tw iera ły drogę am plifikacjom .

Z biegiem czasu obszarem in ic ja ty w tw órczych przek ład o w cy pozo­ sta ł ty lk o sty l. N adal przecież nie ginie prześw iadczenie, że tłu m aczen ie je st sz tu k ą (czyli ro d zajem tw órczości). W olno m niem ać, iż te rm in „sztu ­ k a tłu m ac z e n ia ” d ziała m obilizująco na sam opoczucie tra n sla to ró w , k tó re z kolei je st uzależnione od współczesnego h o ry zo n tu oczekiw ań czy tel­ niczych. T u dom inuje k an o n ro m an ty czn y , k tó ry zakłada, iż dzieło a u ­ te n ty c zn ie w artościow e — o ry g in a ln e czy p rzetw orzon e — m usi w ynikać z niekłam anego przeżycia au to ra: ty m w ięcej znaczy, im głębiej sięga sw ą genezą w n a jin ty m n iejsz e p ro b le m y biografii nadaw cy. D ziałalność tłu m acza zbliża się do tw órczości o ryg inalnej na najniższym poziom ie budow an ia tek stu , w w a rstw ie lek sy k aln ej, frazeologicznej, p ro zo d y jn ej. A u ten ty czn ie tw órcze d y le m a ty n a rz u c a ją się zwłaszcza p rz y p rz e k ła ­ dzie w y rażeń , k tó re k o m u n ik u ją sen sy u k ry te , inform acje im plikow ane. Nie poszu k u je się tu ju ż e k w iw alen tu słow a, lecz ek w iw alen tu fu n k cji słow a. K ażdy w ybór tra n s la to ra — i tra fn y , i chybiony — s ta je się z ko­ nieczności w yborem tw órcy; w szelkie jego decyzje językow e ro z strz y ­ g a ją się w plan ie k rea c y jn y m , w sy tu a c ji nied o statk u jednoznacznych n orm popraw nościow ych.

Z ary so w an a tu n a d e r szkicowo dw udzielność h isto rii p rz e k ła d u każe m yśleć o tra n sla to lo g ii histo ry czn o literack iej jako o w iedzy podzielonej n a dw ie osobne — choć k rzy ż u jąc e się przecież — dziedziny. W y m agają one ró żny ch tech n ik badaw czych, ró żnych arsenałów term inologicznych,

6 К. Ч у к о в с к и й , Принцип художественного перевода. W zbiorze: Искусство перево­

да. Ленинград 1930, s. 78.

(6)

skoro n a w e t sam te rm in „ p rz e k ła d ” sta je się pojęciem dw uzakresow ym , hom onim icznym , n iek ied y w ręcz antonim icznym . Rzecz w ty m , iż an a­ logiczną dw udzielnością odznacza się (z te j p ersp ek ty w y ) h isto ria piś­ m iennictw a oryginalnego. Nie sposób dać rze teln e j odpowiedzi na p y ta ­ nie, czym było w d a n y m epizodzie dziejów narodow ych pisarstw o orygi­ nalne, nie u sta la ją c rów nocześnie, czym b y ł w ty m sam ym czasie prze­ kład. Z au w ażm y nadto, że klasy cy sty czne kan o n y tra n s la c ji w cale nie zostały ostatecznie w yłączone z m echanizm ów lite ra tu ry . Przeciw nie, odw ołują się do nich n a d a l p o ety k i rem in iscencji, tech n ik i aluzyjne, wszelkie odm iany u tajo n y c h p rzek ształceń dzieł czy stylów obcych. S ta ­ ropolskie p ra k ty k i tra n s la c y jn e pozostają do dnia dzisiejszego p rzy w ile­ jem p rze k ład u i n t e r s e m i o t y c z n e g o . D zieje się ta k zwłaszcza w a d ap tacjach w idow isk, w film ie, w te a trz e . J a k za czasów G órnickie­ go: zniknięcia bo haterów , ich rozdw ojenia (jak rozdw ojenie K ordiana w inscenizacji A dam a H anuszkiew icza), zm iany fab u ły itd. są w dzisiej­ szym tłu m aczen iu litera c k im nie do pom yślenia. J a k p rz y ję ła b y k ry ty k a p rze k ład T rzech sióstr Czechowa, g dyby tłu m acz w prow adził c ztery sio­ s tr y albo dw ie, albo zaczął nagle snuć opowieść o trz e ch braciach? A przecież w w idow iskach te a tra ln y c h w cale n ierzadko dochodzi do t a ­ k ich w łaśnie m etam o rfo z literackiego pierw ow zoru. A rchaizm y lite ra tu ry okazują się aw an g ardy zm am i in n ych sztuk.

Rozwojowi b a d a ń n ad przek ład em sp rz y ja sem iotyka k u ltu ry . M ani­ fe sty szkoły ta rtu sk ie j w ielo k ro tn ie ek sp o nu ją m yśl o szczególnej ro li tra n s la c ji w p rzeb ieg ach k o m u n ik acy jn y ch . Ż adne spośród „m yślących u rzą d z e ń ”, pisze J u rij L otm an, nie może być w pełn i m onojęzyczne. M usi cechow ać je zawsze w ew n ętrzn a niejednorodność sem iotyczna 8.

8 Ю. М. Л о т м а н , Феномен культуры. „Труды по знаковым системам” t. 10 (1978), nr 5.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Лингвистические вопросы перевода. Черч, Введение в математическую логику. Ферс, Техника семантики. Swój przykład Firth zapożyczył od H.. Wiąże się to z tym,

Owe całości są przeważnie hipostazami, które nie m ają być czerpane z em pirii realnej rzeczywistości, lecz z tego, co w doświadczeniu zostaje norm atyw nie

Książka L. Bardzo n iew iele dają jego rozw ażan ia gospodarcze. na następującym planie: w rozdz.. Z acznijm y od kw estii n ajbardziej zasadniczej, od genezy

De vorm van het totale aantal verplaatsingen en van de verplaatsingen van de werkenden lijken veel meer op elkaar (figuur 5). De avondpiek is lager dan de

Budową ornam entu, kompozycją elementów zdobniczych i kolorystyką haft na mankietach nawiązuje do kolekcji haftów na koszulach kobiecych znajdujących się już w

Ciągnijmy dalej ten paradoks — więc można wykładać na uniwer­ sytetach, mówić z katedr wyższych uczelni, można prowadzić zajęcia dla apli­ kantów

Dążąc do realizacji takiego modelu adwokatury polskiej, nie możemy utracić z pola widzenia bardzo prostego faktu, że działania samorządowe na rzecz adwoka­ tury

Als maat voor de productie van de Nederlandse energiesector hanteren we de totale hoeveelheid gas en elektriciteit die in Nederland wordt.. geproduceerd, geïmporteerd en