ARTYSTYCZNY MIESI^GZNIK
x/y^vfjvwf
W Y C H O D Z I Z P O C Z A T K IE M K A Z D E G O M IE S IA C A . — P R E N U M E R A T A C A L O R O C Z N A Z l . 4*— , P O L R O C Z N A Z l. 2-50.
aaanDaDDDaoDaaaDaDaDODQoaaoDaaan □□□QDOQODaaaaDQQDOQDDonoDQQQDaan
§ Kanto P K 0 400 883. I Wszelk<*
k o r e s p o n d e n c y c 1 p r z e s y l k i p , ' z e d p t a t ynalezy przesy}a6 pod adresem: I Konto P. H. 0. 400.883. §
ROM AN FEREK K R A K O W , UL. SW. K R Z Y Z A 11, „G LO S N A R O D U “ .
G L O W N Y SK I.A D W Y D A W N IC T W I PR ZY .IE C IE P R E N U M E R A T Y : „ K S IIJ G A R N L A K R A K O W S K A “ K R A K O W . SW . T O M A S Z A 35
Nasza kultura muzyczna
je j stan i w a rn n k i ro z w o jn .
Obserwuj^c wysilki i prac§ pownych sfer nad umu- zykalnienieim ludu, zdawaeby si§ mogto na piorwszy pozor, zu praca ta poistQpuje naprzod, ze spoleczeiistwo zrozu- mialo juz, jak waznym czynnikiem jest muzyka dla kul
tury narodu, wi^c tem samem popiera wszelkie usilowania jttdnostek, czynione w tym kienuiku. Przypatrzyw szy sie<
jednak blizej stosunfeoui. i warunkiam pracy dla dobra i podmiesienia muzyki, musiimy siQ dobrze zastanowic, za- nim wypowiom y stanowczy sqd o naszej kulturze i o pracy nad jej podniesieniem.
Do liistarykow i uczonych nalezy wprawdzie spdsy- wanie kart historji narodu, lecz historja obejmuje zazwyczaj tylk o ogolny stan kultury, z pomiiniqc-i'em wszelkliioh obja- snien, dotycz^cych zw ifzk d w przyczyraowych pomiejdzy nie- domaganiami, a wiplywami i przedstawia jedynie wyniki, stan :i fakta juz dakonane.
My jednak propaguj^c i zacliQcaj^c do pracy nad pod
niesieniem muzyki i umuzykaMeniem ludu i spoleczeii- stwa, musimy zdawac sobie sprawQ z obecnego stanu i sle- dziic we wszystkioh szcizegolach wyniiki naszych usiiiowan, a, zarazem obscrwowac wszysttoo to, co w yw iera pewien w plyw ina pracQ w obranym kiorunku.
Dopoki Ojczyzna nasza byla pod rz^dem zaborcow, cal% win§ skladalismv na traktowanie po macoszemu na
szych usilowan na niewol^ i kajdany, ktore nie dozwalaly narodowi rozwinq.c skrzydel do lotu, tak, aby zdolny byl wzniesc sie kultur^ duchowa do tej wysakoscii, do jakiej wzniosly si(j inne kulturalne i wolne narody. A le iz chwilq, kiedy Ojczyzna nasza uzyskala wolnosc, gd y odetclmQlismy
polnq, piersi^ swobody, nabralismy otuchy we wlasne sily, obiecujjjc sobie, ze teraz zabiorzemy si§ do pracy tak szcze- rze i wytrwale, ze wynagrodzimy wszystfcie straity wieko- wej niewoli.
Zaczniemy wi^c od dat historyczinych. aby te uprzy- tonmily nam w am nki i okolicznosci, majqce pewien w plyw na rozpoczQtjj, akcj§, aby wszyscy ci, ktorzy ofiarowali swa gotowosc do pracy, zaznajomili si§ ze szczegolami nad roz- wojem muzykalmtoisci wsrod spoleczenstiwa.
Rozpoczynam y o d historyciznego roku 1918, kiedy w gruidniu tegoiz roku utwnrzyla Rada Regencyjna Mini- sterstwo sztuki i kultury, ktore zadanie swe okreslilo w na-
^tejjmj^cycli slowtach:
.,Rzecz4 panstwa nie jest rz^dzic w dziedzinie sztuki, nadawac kiemniki, narzucac kanony. T o do- Iirowadziloiby do wysuszenia zywych zrodel twor- czosci, ktora musi bye walnti, jezeli ma bye listotn^.—
i wielkg,... Natoaniast ingerenicja panstwa konieczn.T jest w sensie opieki nad wytwairzaniem atmosfery, sprzyjajqeej k id ’kowaniu talentow tworczych, wydo- bywaniu sit ukrytych, ich ksztaiceniu, pobudzaniu, popieraniu, ochnony od tandety, od zapoznania, od niszczenia, ulatwiania artystycznego i estetycznego ksztaHcenia. Odnohic txzoba braki pozostale po bez- panstwowym okresie, przygotowac nauczycieli, prze- prowadzic inwentaryzacj^, opiekowac si^ przejawami tworczosci“ .
Juz samo utworzenie Ministeretwa kultury i sztuki w zaraimi niopodleglosci narodowej, bylo zaszezytnem swia- dectiwem dla calego narodu, ze rowlnoczesnie z lcwestj^
bytu postawito paiistwo takze kw estj§ swojej jako4c^-.
i wartosci, jaik% jest kultura duicha narodu. &
%■ V*
Krakow, Styczen 1925.
Str. 2.___________ „MUZYKA 1 ŚPIEW“ Nr. 16.
Z zadań, ja k ie M inisterstw o wzięło na siebie, społe
czeństw o nasze nigdy nie zdaw ało sobie jasn o spraw y.
Uposażenie M inisterstw a b yło ta k szczupłe, że w r. 1920 w ynosiło zaledwie 4 fenigi od każd ych 100 m arek, w y
daw anych przez państw o. W ta k ich w arunkach mie m ogło M inisterstw o rozw inąć sw ej d ziałalności i minio ta k sk ro m nej jałm użny z funduszów państw a, stało się ofiarą za
prow adzanych oszczędności, w konsekw encji k tó re j w r.
1922 zostało zupełnie zniesione.
T rz y la ta zaledwie istn ia ło M inisterstw o kultu ry i sztuki, a b o ry k a ją c się przez te n czas z potrzebam i ma- terjaln em i, uległo naporow i głosów , któ re nie uw ażały za stosow ne d ołożyć starań , ab y M inisterstw o utrzym ać i wy
p osażyć go należycie, ab y m ogło spełniać sw ój cel i prze
znaczenie. Zagłosow ali zaś ci, któ rzy w te j k w e stji w cale głosu zabierać nie powinni.
Cr, k tó rzy zabierali głos d ecy d u jący w spraw ie znie
sienia M inisterstw a k u ltu ry i sztuki, nie zdawali sobie rów nież spraw y, że kultu ra i sztuka to nie rom antyzm , to nie fan tazja, ale rzecz ta k realn a dla państw a, ja k roboty publiczne lub ad m in istracja w ew nętrzna. N iestety, d ecy zja w te j spraw ie b y ła nieodw ołalną i spraw y w chodzące w za
kres w ładzy M inisterstw a k u ltu ry i sztuki przydzielone zostały departam entow i przy M inisterstw ie W yznań, R eli- g ji i Oświecenia Publicznego.
Spraw a zniesienia M inisterstw a k u ltu ry i sztuki nie należy ju ż dzisiaj do spraw ak tu aln ych , przeszła ona je d y nie do histwrji ku ltu ry naszego narodu. Sam fa k t je d n ak zniesienia dużo ob iecu jącego M inisterstw a nie pozostał bez wpływu n a og ó ln e p o jęcia społeczeństw a, k tó re, w obec fak tu , najrozm aieiej rozum ow ało stan naszej k u ltu ry du
chow ej. Ci, k tó rz y uważali, że b rak opieki nad kultu rą
Pieśni ludowe według zbiorów
i sztukam i piękuemi dąży do je j zaniku, sam orzutnie i bez w szelakiego poparcia rozpoczęli pracę nad utrzym aniem pew nych gałęzi sztuk pięknych na poziomie, nie dopu
szczając tem samem do ich upadku i zaniku. Dziś bowiem hasła i zadania, zakreślone M inisterstw u kultu ry i sztuki, a przekazane departam entow i W . R . i O. P., należą do wspomnień i szeregu ta k ich projektów , któ re, choć zro
dzone w zdrowo usposobionych um ysłach, nie zdołały przy
b rać realn y ch k ształtó w , ani też w ejść w stad ju m praw
dziwego życia.
W ierny, że w szelką kulturę tw orzy praca ludzka, a olbrzym ie, świadome i tw arde w ysiłki ludzkości, ciągnące się od zarania dziejów , przez całe szeregi pokoleń, do d zisiejszych czasów, o to w szystko, co stanow i dorobek narodu. Wynilki doświadczeń, przekazyw ane następcom , p o w iększają cią g le zasoby m ate rjaln y ch i duchow ych skar
bów ludzkości, a do w ytw orzenia pew nych w artości k u ltu raln y ch p rzy czy n iają się zarówno tw órcze poloty jed n o
stek, ja k również i zorganizow any trud cały ch grup spo
łeczn ych . Obok g en jaln y ch tw órców , arty stó w , w yn alaz
ców,. literató w , m yślicieli i teoretykó w , s to ją m iljonow e zrzeszenia, k tó re pom ysły tw órcze, w ynalazki, kom pozycje i ł . p. w cie la ją w życie narodu, gen jaln e m yśli, czucia i n atch n ien ia za ich pośrednictw em p rzeistaczają w czyny realne.
A le ta k , ja k w rodzinie o jc ie c i m atk a czu w ają nad swemi dziećmi, d opom agają im i k ieru ją nimi, ab y nie zboczyły iz drogi w łaściw ej i prow adzącej do celu, ta k Mi
nisterstw o k u ltu ry i sztu k i powinno opiekow ać się, wspo
m agać i prow adzić w szystkich tych, k tó rzy są powołani do teg o , ab y pracow ali skutecznie i z pożytkiem dla dobra kultu ry narodow ej.
Oskara Kolberga, na chór męski
opracował KAZIMIERZ GARBUSIŃSK1.
Piosnka z okolic Prądnika.
ś * = i± L , \ry- tf
---p
---: h ;^=i 9 f—sn
—j j=
w y -
gi
- maj - ze1.
2 b y c^
_ - mk '—E
W W
p—I—
H
y - g y - g P-i
a - niaj - ze byc - -
ki
a - niaj - ze zra - - na
J JM
---
r i t t E ! ! (
Mr. 46. „MUZYKA l ŚPIEW4' Str. 3.
m m
da. b i e b e - d e c e - k a ć ’ z t a m - t y s t r o - n y
p o d k o - p e c - k ą
--- p=l --- _P---
4p - * —1--- p - jL-.
" ... ' 1 » i ;--- j ----
[ »
n a n a
■ %
r z e c s i a
c i e - b i e c i e - b i e
p o p o
c e - k a m c e - k a m
:
k i , n a ,
z
o d p o ds t r o - n y k o - p ą
r z e c s i a ■
o d p o d
---
i--- --- a
Ąf - f i
= H r =
i
1 [
)
* b—
L r —
— 1
r z e c - k i , z t a m - t e j s t r o - n y r z e c - k i .
s i a - n a , p o d k o - p e c - k ą s i a - - n a .
^ =T = i —
k i .
na.
s t r o - n y
ko - pą
Z chw ilą, gdy dla spraw y ogólnego znaczenia zbraknie opieki, czy poparcia, ozy też kieru nku lub m yśli przewo
dniej, rezu lta ty naw et n a jo fiarn iejszych jed n o stek nie mogą w yd ać dobrych w yników . P otrak tow an ie in s ty tu c ji dla ku l
tu ry i sztuki ja k o b a la st dla państw a, potraktow anie pla
ców ek, zrzeszeń i pracow ników ku ltu raln ych ja k o zbęd
nych, n ie może in aczej od bić się na kulturze narodu, ja k ty lk o w. form ie u jem nej.
P ra c a nad um uzykalnieniem ludu i społeczeństw a, na
leżąca do zakresu kultu ry i sztuki, znalazła się odosobnioną i. zdaną na łask ę ludzi dobrej woli. Mimo w ysiłków czy
nionych przez jed nostki, mimo dobrych i dodatnich wy
ników dla kultu ry m uzycznej, przecież p raca ta nie zaznała przychylnego p rzy jęcia od społeczeństw a, ale pozostała i pozostaje jeszcze dia niego zupełnie obojętną.
C hcąc odnaleźć przyczynę tego zobojętnienia, przejść musimy szczegółow o w szystkie fazy w arunków rozwoju m uzykalności społeczeństw a, a te uśw iadom ią nas skąd pochodzą niedom agania i b ra k zainteresow ania się tą sztuką, k tó ra ta k w ysoce uszlachetnia kulturę narodu.
(C. d. n.).
Fryderyk Chopin.
( C i ą g d a l s z y ) .
B y w ał tak że Chopin w S zafam i wsi D ziew anow skich, gdzie w tow arzystw ie k olegi sw ego D om inika D ziewanow
skiego spędzał wesołe chw ile. O n astro ju duszy Chopina w ty ch czasach, św iadczy list je g o pisany do K olb erga, d atow any dnia 18 sierpnia 1824 roku :
„ J a się też w cale nieźle baw ię, a n łety lk o t y jeździsz na koniu, bo i ja umiem na nim siedzieć. Nie p y taj, czy dobrze, ale umiem przynajm niej ta k , że k o ń powoli, gdzie chcę, idzie, a ja , ja k m ałpa n a niedźw iedziu, n a nim ze
strachem siedzę. D otąd nie m iałem jeszcze przypadku zle
cenia, bo koń m nie n ie zrzucił, ale... może kied y zlecę, jeżeli mu się spodoba. Muchy ani często n a w yniosłym nosie siad ają, ale t.o m niejsza, b o to je s t praw ie zw yczajem tych n atrętnych zw ierzątek. K o m ary m nie gryzą, ale i to m niej
sza, bo nie w nos. Biegam po ogrodzie, a czasem chodzę.
Chodzę do lasu, a czasem jeżdżę, notabene nie na koniu, lecz w bryczce, w k oczu lub k arecie, z takim i je d n ak hono
rami, że zawsze na ty le siadam , a nigdy n a przodku41.
W W arszaw ie Chopin w szy stkie wolne chw ile po
św ięcał m uzyce i kom p ozycji, k tó ra zyskiw ała pochw ały znawców i rozsław iała je g o imię. W ty m czasie skom po
nował „Rondo C-mol44, k tó re dedykow ał pani rektorow ej Linde. W tym czasie kon certow ał przed cesarzem A leksan
drem w W arszaw ie. — Cesarz w yraził uznanie 15-letm em u Chopinowi za grę .niepoispolitą i obdarzył go brylantow ym pierścieniem .
W sierpniu 1827 zdał Chopin ostateczn y egzamin w liceum z niezbyt dobrym postępem , foo też nie b y ła ta głow a pełna tonów i p o etyckich m arzeń sposobną do suchej nauki, k tó re j w artości w cale nie uznawał.
P o egzam inach w y jech ał w P oznańskie do A ntonina, sied ziby letn iej k s. A ntoniego Radziw iłła. Tu znowu roz
koszne spędził chwile w tow arzystw ie iksiężniczek E lizy i W andy, ca ły oddany m uzyce otoczony uznaniem i uwiel
bieniem.
P o powrocie Chopina do W arszaw y, E lsn er, je g o uko
chany nau czyciel, w yraził stanow czo zdanie, że Chopin ty lk o m uzyce pośw ięcić się winien. T a k się te ż stało . Odtąd Chopin c a łą sw o ją duszę oddał u kochanej sztuce, byw ał w teatrze, obracał się ciągle w tow arzystw ie artystó w i literatów . W kaw iarni B rzezick iej w W arszaw ie n a rogu ulicy K o ziej i K rak o w skieg o P rzedm ieścia, grom adziła się ów czesna „m łoda P o lsk a 44: Ig n a cy D obrzyński, K o n stan ty Gaszyński, Ste fan W itw icki, B ohd an Z aleski, N abielak, M aurycy M ochnacki i Chopin, ja k ż e in n a od d zisiejszej
Str. 4.________________________ „MUZYKA 1
„m łodej P o lsk i'1, m arzącej o „bezpierśnych A ndrogynach11 i k ró lestw ie szatana, T am ta „m łoda P o lsk a 11 m arzyła o O jczyźnie, o w olności, o pięknie, dobru i cnocie. N a tych zebraniach nie pito „absyntu11; poeci d eklam ow ali wiersze, M ochnacki i Chqpdn grali na fortepianie i ta k płynęły w ieczory, o k tó ry ch wspomina później Bohdan Z aleski:
„B y łyż to sław ne gody,
„Muzycy i wieszczowie
„Od zd roju żyw ej wody,
„K u P o lsce lali zdrowie11.
W te j atm osferze budzącego się rom antyzm u, Kąpał się duch Chopina, zasilała się jeg o fan tazja, w zm agała jego tw órczość. W tym cizasie skomponow ał Trio-G-moll i kilk a innych m niejszych utworów.
W e wrześniu 1828 w yjechał Chopin w tow arzystw ie profesora U niw ersytetu w arszaw skiego Ja ro c k ie g o , do B erlina. B erlin , a zwłaszcza te a try berliń skie zrobiły na Chopinie w rażenie n*e m ałe. Oo w ieczór b yw ał na przed
staw ieniach lub uczęszczał na posiedzenia do „Singa- cadem ie11.
P o powrocie do W arszaw y Chopin był rozryw any, każdy wieczór spędzał gdzieindziej, m usiał g rać — a czynił to chętnie, s p o ty k a ją c się wszędzie z bezkryitycznem niem al uwielbieniem. Nie ustaw ał mimo to w p racy kom pozy
to rskiej i pilnie uczęszczał na w szelkie popisy i k on certy do konserw ątorjum , w fctórem wciąż d yrektorem by! jeg o u kochany E lsn er. Na tych k on certach poznał w kw ietniu roku 1829 pannę K o n stan cję G ładkow ską, najzd olniejszą uczennicę w k lasie śpiewu. B y ła to prześliczna blondynka 0 ciem nych oczach i czaru jącym głosie. Śpiew ając, w za
ch w yt w praw iała audyt,orjum. I kiedy sa la w rzała od oklasków i okrzyków uznania — Chopin stał u kryty w kącie — z oczym a utkwionemu w piękną pannę, ja k w niebiań skie zjaw isko. Z akochał się w n iej na zabój, ale nie m iał odwagi w yznać je j sw ych uczuć. Ona s ta ła się odtąd jeg o natchnieniem — o niej m yślał, gdy pisał sw oje śliczne Adagio z k o n ce rtu E-rnoll. Tegoż ro k u w końcu liipca w tow arzystw ie kilku kolegów , w ybrał się do W iednia.
W iedeń zachw ycił Chopina zw łaszcza, że skoro tylko przedstaw ił się k u lk u m uzycznym znakom itościom w m ieście 1 z a g ra ł przed , nimi na fortepianie, zaraz poczęto go na
m aw iać, aby urządził (koncert.. Chopin oszołom iony był nieoczekiw anym powioidizeniem. W y stąp ił też dw a razy, dnia i 1 i 18 sierpnia z ogrom uem powodzeniem. Sam pisał, że Rondem u jął sobie w szystkich muzyków z profesji.
Z W iednia po jech ał Chopin do P rag i czeskiej, gdzie zabawił iparę dni, zw iedzając m iasto i z całą swobodą m ło
dzieńczego um ysłu od d ając się wrażeniom coraz nowym.
Stąd pojechał do D rezna, i do sa sk ie j Ś z w a jca rji, w reszcie 18 września pow rócił do W arszaw y, do domu rodziców.
W W arszaw ie odżyły znowu z całą siłą młodzieńcze zapały dla panny K o n sta n cji G ładkow skiej. Nowe zbliżenie się do n ie j zbudziło daw ne n a stro je duszy — Chopin m iej
sca siobie znaleźć nie m ógł, był sm utny i przygnębiony — traw iła go nieznośna tęskn ota. Pod w,pływem ty ch uczuć skom ponow ał w alca, o któ rym pisał do W ojciech ow sk ieg o.
„Mam m ój ideał, którem u wiernie od pół roku służę, który mi śię śni po nocach, na k tó reg o pam iątkę skomponowałem Adagio do m ojego koncertu, który mi inspirow ał teg , w alca dziś rano, co ci posyłam . U w ażaj jed no m iejscu krzyżykiem oznaczone. 0 tem nikt. nie wie, prócz ciebie.
Ja k ż e b y mi było słodko zagrać ci go, najdroższy T y tu s ie !11 Co piątek byw ał na w ieczorkach m uzykalnych u Kaasilera, n a któ ry ch gryw ano k w artety , tria i t. d. Na ty ch w ieczorkach byw ała także panna K o n sta n cja — nie dziw, że Chopin gorliw ie na nie uczęszczał.
W tym czasie w y jech ał Chopin w P ozn ań skie do domu Radziw iłłów, gdzie przepędził cały tyd zień; tu napisał Alla polacca z w iolonczelą i parę Etudów. Szczególniej podo
bała mu się księżniczka E liza, z k tó rą też spędził cały czas pobytu w Antoniow ie, m uzykując. Sw ego poloneza F-mol musiał je j ©odzień przygryw ać.
B o powrocie do W arszaw y dał Chopin w saili T eatru narodow ego dw a k o n ce rty 17 i 22 m arca 1830 r. P ow o
dzenie ich b yło nadzw yczajne. Na pierwszym grał Chopin sw ój k o n ce rt F-mol i Potpouri z pieśni polskich, n a drugim sw ój k o n ce rt i Rondo a la K rakow iak — wreszcie impro
wizował na tem at pieśni ludow ej „W m ieście dziwne oby
cz a je 11. Pod względem dochodu obydw a k o n ce rty ipoiwiodty się znakom icie, albow iem przyniosły 8.000 ;złp. czystego dochodu. Sław a Chopina ro sła z dniem każdym , dzienniki przepełnione były jeg o nazw iskiem , anegdotam i z jeg o życia, spraw ozdaniam i z je g o trjum fów k on certow y ch , z je go prac w ykończonych, zaczęty d i i zam ierzonych. Z po
czątku cieszył się tem Chopin, później gniew ało go to i nudziło. Za czczą b y ła ta sław a d la jeg o natu ry w ra
żliw ej, ,czułej,, d elikatn ej, p ełn ej rozm arzenia, tęsknot i dziwnego niepokoju.
W ty m czasie przystąp ił do kom ponowania koncertu FUnol, m a ją c cią g le na m yśli, aby śię ta kom pozycja podobała pannie G ładkow skiej. J e j zdanie cenił nad w szyst
kich znaw ców i sw oich w ielbicieli P isząc o now ej sw ej pracy kom pozytorskiej do W ojciechow skiego, k tó ry był powiernikiem je g o sercow ych tajem nic, ta k się w yrażał:
Adagio je s t w tomie E-dur, ch arak ter jego rom ansow y, spo
k ojn y , m elan ch olijn y ; powinno czynić w rażenie m iłego sp o j
rzenia w m iejsce, gdzie staw a ty siąc lubych przypomnień na myśli. J e s t to ja k ie ś dumanie podczas pięknej wiosennej n ocy, ośw ietlonej księżycem . D latego też akom panjam ant, skrzypcow y je s t z sordynkam i. Może to będzie źle, ale czemu się w stydzić źle pisać (pomimo sw ej w iedzy? Sk u tek dopiero błąd okaże. W tem zapewne m iarkujesz w łaściw ość m o ją d.o czynienia źle pomimo woli. T a k też pomimo woli wlazło mi coś do -serca i ciśnie, chociaż się tem lubuję i pieszczę. — Może to źle?11
Tym czasem w Warszawie, w rzało z powodu przybycia cesarza M ikołaja, k tó ry przybył na otw arcie Sejm u. T e atry , bale, k o n ce rty następow ały szybko po sobie. Ozdobą tego sezlonu b y ła isławna wówczas H enrietta Sommtag, zwana królow ą europejskich śpiewa,czele.
Chopin zachw ycał się nią. „P anna Soinntag, pisał, nie je s t piękną, a,le m ilą do najw yższego stop nia. Czaruje swoim głosem , k tó ry nie bardzo je s t wielkim , ale nad
zw yczajnie w yrobionym . Z daje ci się, że ona wionie na parter ja k ą ś wonią z najśw ieższych kw iatów i pieści roz
koszami głosu, głaszcze, lecz rzadko wzrusza do płaczu11.
Dzięki ks. Antoniem u Radziw iłłow i, poznał ją Chopin oso
biście, byw ał często u n iej, a n ajlep iej lubił ją odw iedzać w tak ich godzinach, kiedy dla innych b y ła niew idzialną, gdyż ja k pisał, „w rannym negliżu była mil jo n razy ładniejszą i p rzyjem niejszą, niż w sukni galow ej wieczór, chociaż i ci, oo je j rano nie widzieli, przepad ają za nią11.
W jesieni tegoż roku panna K o n sta n cja przygotow ała się do debiutu na scen ie te a tru narodow ego w operze P aera, Agues a kied y w reszcie w ystąp iła, Chopin byl z wy
stępu tego zupełnie „zadow olony11. P ubliczność przyjęła pannę G ładkow ską entuzjastycznie. Odtąd nie opuszczał Chopin żadnego przedstaw ienia i płonął coraz gorętszym uczuciem ku prześlicznej pannie K o n stan cji, zw łaszcza, że m iłość je g o podniecała w zajem ność. K o ch ał i b ył kochany.
Zrozumieli się, poznali, zbliżyli, pokochali. Chopin czuł się szczęśliw ym , najszczęśliw szym z ludzi. W ob ec tego nie
ŚPIEW" Nr. 46.
Nr. 46. „MUZYKA podobna mu było w y jech ać z W arszaw y, choć w yjazd zagranicę daw no już b y ł w p rojekcie. Z tygodnia na ty dzień odkładał sw ój w yjazd.
K ied y ukończył Rondo sw ojego drugiego Koncertu, zdecydow ał się zagrać go publicznie w teatrze. K o n cert m iał olbrzym ie powodzenie. P o k on cercie m iał zaraz w y
je ch a ć. ale nie m ógł oderwać się od u kochanej. W reszcie zdobył się na odwagę... P ożegnał K o n stan cję, k tó ra na drogę d ała mu pierścionek — z, tym pierścionkiem do zgonu iiiic rozstał się Chopin. Na pożegnanie wyprawiono ucztę, podczas k tó re j w ręczono Chopinowi puhar srebrny, napełniony ziemią o jcz y stą . Chopin rozpłakał się ze wzruszenia.
D nia 2 listop ada 1830 błogosław iony przez rodziców, żegnany uściskam i sióstr, Chopin opuścił W arszaw ę. Za ro gatką na W oli, ch ó r jeg o kolegów odśpiew ał rzewną k an ta tę D aniszew skiego w tym celu ułożoną. Sp łak ali się w szyscy serdecznie — a Chopin ruszył w św iąt daleki.
( C i ą g d a l s z y n a s t ą p i )
Tekst do Psalmów Mikołaja Gomółki.
X X X V .
Judka Domine nocentes me.
O brońca w ieczny ludzi u to p io n y ch ! Do Ciebie w sw oich krzyw dach niezliczonych
J a się uciekam . Zastaw się o m ię, d aj opór gw ałtow i, Poirwi broń i tarcz, •pomóż człow iekow i
Uciśnionemu.
Zastąp, dobyw szy ostrej szable sw o jej, Mym prześladow com ; rzeczże duszy m o je j:
Ja m zdrowie Tw o je.
N iechaj w styd najdą, którzy mię szu kają, N iechaj siromoitnie nazad uciekają.,
Co md źle m y ślą;
Ja k o gw ałtow ny w icher niezgooiony, Proch po pow ietrzu niesie, ta k i ony
Anioł niecili pędzi.
Niech śiizaw ice i ćm y nieś,pędzone Ich drogą będą; a ony strw ożone
Anioł niech żenie.
B o na m ię sidła bez w iny staw iają, Bez winy doły zdradliwe kopa ją ,
Zdrowie m e łow iąc.
B odajże się w sw ych sieciach połowili, B o d aj się w tychże dołach potopili.
K tó re k op ali — A ja (da Ran B óg ) pozbyw szy trudności, Dnia w esołego użyję, a kości
W szy stk ie me rzek ą:
P an ie? lito T obie rów ien? T y ubogich T rap ić m ożniejszym nie dasz, T y z rąk srogich
Nędzne wyrywasz,.
N iestety na złe ludzi nie w stydliw e — W iodą to na m ię, o czem m e poczciwe S e rce nie myśli.
A jam w ich zły czas w p a r c ie * ) (m ój B ó g to wie) Chodził i prosząc P an a za ich zdrowie,
Prosił ustawinie.
I ŚPIEW" str. 5.
T a k p rzyjaciela przyjaciel żałuje, T a k brata płaczę b rat, ta k lam en tu je
Syn po sw ej m atce — A oni się w m ej pladze weselili
I schadzki o mnie tajem ne czynili,
Chasza * * ) nikczem na;
Głodni pochlebcę czci m i uw łaczali, Mną sobie gęby dworni wym ywali
D arm ojadow ie.
O Panie! kied y wejźrzy&z,? pozbaw mię tych Pośmiewoów kied y : a broń od przeklętych
Lw ów dusze m ojej, A by cli T w ą dobroć przy wielki ani w yznaw ał
Ludzi zebraniu i T obie oddawał
Chwałę powinną.
N iechaj radości żadnej nie używa Zly człow iek, ani sobą poebutnyw a,
P a trz ą c n a m ój żal.
Cokolw iek mówią, w szystko uszczypliw ie, A w sercu m yślą, ja k o b y zdradliwie
P o d ejść d obrego?
Gęby do uszu na mię nodziewili Mówiąc: Owaiśmy przedsię nacieszyli
Chciwe sw e oczy.
Widzisz*, o P an ie! jaw ną krzyw dę m oje, Nie racz je j m ilczeć; okaż bytność sw oję
P rz y ramie swym słudze.
W stań , a rozciągali swój sąd spraw iedliw y, A uznaj, k to z nas praw je s t, a k to krzyw y,
M ój w ieczny Boże!
N iechaj nie m ówią: L ubuj duszo! teraz, Oto nam w ręce w padł, czegośm y nieraz
Sobie życzyli.
B o d ajże jaw n ej n ie uszli srom oty, K tórym nieszczęście i m oje kłopoty
D obrą m yśl czynią, B o d aj zeiżywiość i w ieczną odnieśli Hańbę na sobie, k tó rzy się podnieśli
H ardzie przeciw mnie — A ludzie, któ rzy cnocie m ej życzyli,
B ęd ą się jeszcze (da B óg ) weselili I rz e k ą potem : Chw ała bądź wieczna B ogu najw yższem u.
K tó ry dopomódz raczył słudze swemu
W trud nościach jeg o.
Ję z y k m ój tak że będzie szerzył P anie!
T w ą spraw iedliw ość, ani poprzestanie
T w ej chw ały w iecznie.
X X X V I.
Dixit injustus, ut delinąuat in semetipso.
Żywot niepobożnego za św iadka m i stoi, Że on o B ogu nie wie, ani się Go b oi;
W ięc jeszcze w sw ychże złościaeh sobie pooM ebuje, Za co Bożą, i ludzką nienaw iść zyskuje.
Je g o słow a szczera złość, szczery kłam i zdrada.
Nie ma tam nigdy m iejsca żadna zdrow a rad a;
W nocy m yśli, w ja k ie j dzień straw ić w szeteozności?
Cnotę w zgardził um yślnie: przyjacielem złości.
* ) p ł ó t n o g r u b e . * * ) c h a ł a s t r a .
Str. 6. „MUZYKA 1 SPIEW“ Nr. 46.
a l -
— a '<B
a P ‘
W -
* ~
- ł P -
— O
— olc
$1
ł —
«
“ a
v T
~ a
~ a
ffld>
o O
-XS4>r S
|o ® p c
£ CD*
Ł O
P— &
~ ł
~ 0
ur►o
V) N
—a.
~ o
i v
| -o ! i
g. —
T3j|BC
~aa
S
$ — £
| a _ ^
[a_ -
' W
a a ...
va._.
a_
.p
? r asB __
P 1
I —
4»©-O’
'■< — a !
' - *
' ti a_
a_
4 -
■a
~ a ł -
§■—♦11
! ~ $ \ \
I « co.
* _ |~a!|a
t - ” ł l l
- t ||
■ a s L
§• ~ * l
- a !
P .
° ♦
' ~ * l
6 ml
,
er 7 - i |
N
P ffl®
a
P
~ ł ł ~
—w
~ ~ p
~ a
dc
* -
IP
■~ał_ ” —o
c ~ a
W - l “ a
,a_
Ł _
i U
* -
a _
a<&.
a...
aq
ł J e L _
a _ .
“ a
- a
IS J
~a
a
l ł _ 1 - 5 "
i^-o i.
p
O- s.
O O
Ł = i ‘ s >
'SJ'
" P i
- a
t
|a— | — Tj|a_.
f c - g
ł - p '
a c
a... ■
d c
a
pa.
W
I h N- ts-
I r ffi V)
. . o ^
— » o —a
- 1 * - ° I
4 1 :
■“ i | l a _ o o
" ~ a
v
a
a ! [ a _ ? o - a - # _ I i - p
|[a._s'o
I ł - .
cc*
3iQ £- £' ~ P
l a — '
b
? :
\ -3 ' ) I
a
8 -
ss
> o
a
a c&
co<x>
c&
'■§■co O
" O 0 3
w
po
o l-»«H
C—j*
po
O
o
3
o*
t-^rJ
o
i-S PO O O
p o
P
O
!“ S
PO
ę - H
£ 0
CD>—-•
C E CO 5 0
,5*
oCiq CL
£ L c £
N
O P anie! dobroć Twoja, do Nieba przestała, Praw da obłoków sitega, góry pnzerówtiała Spraw iedliw ość, a sądów i T w o je j m ądrości Taż je s t m iara, k tó ra jest. m orskich głębokości.
Z T w ych rąk człow iek, z Tw ych rąk zwierz [zdrowie m ają sw oje N iaprzepłacone, P anie! m iłosierdzie Tw o je,
Ja k o ptak lich e dziatki skrzydły swe.mi k ry je , T a k człow iek pod zasłoną łask i T w o je j żyje.
H ojnością domu Tw ego n asyceni I strum ieniem rozkoszy Tw oich napojeni, U Ciebie zdrój żyw ota, T y nasze ciemności
Rozświecisz., a w net ujźrzem dzień praw ej św ia tło ś ci.' O kryj, P an ie! ła sk ą Sw ą ty ch , k tó rzy Cię znają, K tó rz y cn oty w każd ej sw ej spraw ie p rzestrzegają, N iechaj m ię hardy człow iek nie depce nogam i, N iechaj mię .nieipoboż.ny nie ty k a rękam i.
Aez Ci ta k długo będą na d obrych przewodzić I niew inne w szelakim obyczajem szkodzić, Że przecie czasu sw ego przypłacą sw ych złości, A nie u jd ą T w ej pom sty P anie! i srogości.
Nowe Wydawnictwa.
Zbiór kolęd na chór mieszany zebrał i ułożył Tom asz F lasza. — Głów ny sk ład w księgarni A. P iw arskiego i Sp„
K raków , ul. św. Ja n a 3.
Do repertuaru chórów m ieszanych przyw a nowe dzieło:
„Zbiór kolęd “, zaw ierający 57 kolęd na g łosy m ieszane, opracow any przystępnie i m elodyjnie, nie z a tra ca ją c cha
rak te ry sty k i polskiej kolędy. Zbiór ten zaw iera następujące kolęd y : 1) A ch ubogi żłobie. — 2) A czemuż m ój J e z u .—
3) Anioł pasterzom mówił. — 4) A nieli w niebie. — 5) i 6) A wezora z w ieczora (dwie m elodje). — 7) B etle je m święte.
8) Bóg się rodzi. — 9) B ó g się z P an n y narodził. — 101 B o scy posłow ie. — 11) B ra cia patrzcie jeno. — 12) Christus natus ęsnobis. — 13) Cóż to proszę. — 14) Do B etlejem u . 15) D laczego dzisiaj. — 16) Do szopy h ej pasterze. — 17) D zisiaj w B etlejem . — 18) E xu ltem u r laetan tes. — 19) Gdy się Chrystus rodzi. — 20) G w iazdeczko coś św ieciła. — 21) H ej w dzień narodzenia. — 22) J a k a ż to gw iazda. — 23) Je zu s m alusieńki. — 24) Ju d z k ą krainę. — 25) L u lejże J e - zuniu. — 26) Mędrcy św iata. — 27) N arodził się Jezu s Chrystus. — 28) Narodził się Je z u s. — 29) Na ostrem sianku. — 30) N iepojęte dary. — 31) N iechaj będzie po
chw alony. — 32) N ocnej chwili. — 33) O gw iazdo B e tle jem ska. — 34) P an z nieba. — 35) P asterze bieżeli. — 36) P asterze drzemali. — 37) P asterze m ili. — 38) Pospieszcie pastuszki. — 39) Pow iedzcie pasterze. — 40) P ow itajm y M esjasza. — 41) Pójd źm y w szyscy. — 42) P rzybieżeli do B etlejem . — 43) P rzy onej górze. — 44) P rzystąpm y do szopy. — 45) R ad u jcie się b racia mili. — 46) R e so n et in laudibus. — 47) Śliczna P anienka. — 48) Tryu m fy. — 49) ' W dzień B ożego N arodzenia. — 50) W eso łą nowinę. — 51)
W ita j Je z u D zieciątko. — 52) W iw at d zisiaj. — 53) W żło
bie loży. — 541 W żłóbeczku leży. — 55) Z jaw iło się nam.
56) Z narodzenia P an a. — 57) Z nieba w ysokiego.
W ydaw ane przez p. Flaszę śpiew niki kościelne i zbiory pieśni na chóry, cieszą się od szeregu la t najw iększem wzięciem, albow iem ze w szystkich podobnie w ydanych, okazały się one najp rak ty czn iejszy m i i najprzystępniejszym i dla w ykonaw ców . Nic w tem dziwnego, że ta k i np. Śpiew
nik kościeln y ukazał się po raz d ziesiąty w niezm ienionem wydaniu. W yd aw nictw a te p o siad ają i drugą zaletę, mia
_ N r .j t 6 . _ _______ ___ „MUZYKA I ŚPIEW" Str. 7.
now icie, że przodując pomiędzy literatu rą tego rodzaju, utrzym ały na pewnym poziomie u p adającą m uzykę k o ścielną. Niedom agania naukow e organistow skie, brak zna
jom ości harm onji, w ypełniają całkow icie podręczniki p. F la szy, ra tu ją c od zupełnej zagłady polską pieśń kościelną i to w szystko, co nam ku ltu ra m uzyczna w spuściźnie po przodkach zostaw iła.
P od ręczniki te, nie n ad ają się jed ynie dla ty ch orga
nistów i w ykonaw ców m uzyki k o ścieln ej, k tó rzy nut w cale nie zn ają; tym żadnego z ogłaszanych p olecić nie możemy.
„Tw órczość Młodej Polski" numer 8, za listopad b. r., pośw ięcony Sienkiew iczow i i zaw iera: „M istrzow i" (wiersz) Mira, K rólew sk i Grobow iec M. K w aśkow skiego, O byw atel
ska zasługa Sienkiew icza, S t. N ojszew skiego, Sienkiew icz w m alarstw ie M. O. G., Sienkiew icz i m uzyka F . W roc- kiego. — P o e z je : K . G ałczyńskiego, J . K leinów ny, R . R ych - tera i M. Stag ień sk iej. B a jk a (D . c. now eli) K . G ajew skiego, W rotki (now ela) B . L ek szy ck ieg o , B oli serce, czasem boli (d. c. powieści) H. R ad w an-Ł ozińskiej, dział przekładów z literatu ry obcej, b og atą kronikę. — C ały numer w yko
nany starannie, na doskonałym papierze, bogato ilustro
wany. — O kładkę ilustrow ał M irosław-Ostoja-Gaje.wski.
Cena pojedynczego egzem plarza z przesyłką 1 zł 20 gr, do n abycia we w szystkich k sięgarniach i k ioskach , oraz w A dm inistracji, W arszaw a, Podw ale 4. — K o n to czekow e P, K . O. Nr. 7.062.
Odsłonięcie pomnika
ś .
p. ks. Eug. G ruberskiego.
W zacisznym Czerw ińsku, w dniu 5 października b. r.
odbyła się przy niezw ykle licznym udziale duchowieństw a i ludności, u roczystość pośw ięcenia tab licy pam iątkow ej w kościele i pom nika na grobie zm arłego, w dniu 13 wrze
śnia 1923 r„ w ybitnego kom pozytora m uzyki kościeln ej ks. kanon ik a E ugenju sza G ruberskiego.
S tan ął w spaniały pom nik m onument, m istrzow skie dzieło rzeźbiarza W ład ysław a G ruberskiego, k tó ry techni
czne w ykonanie sw ego dzieła pow ierzył rzeźbiarzow i A nto
niemu Jan ik o w i.
Podniosłem u nastrojow i uroczystości tow arzyszyły pie
nia, złożone z kom pozycji ś. p. G ruberskiego, w ykonane przez orkiestrę i chór, pod dzielną wodzą najzdolniejszego z uczni zm arłego, p. J a n a B ienieka.
Św iatłą postać zm arłego uw ydatniły liczne przemó
wienia, wśród któ ry ch w yróżniło się słowo, k s. A ntoniego N ow ow iejskiego, biskupa płockiego i k s. J a n a K retow icza, d elegata z W ilna.
W arszaw ski św iat m uzyczny w ykazał, ja k zw ykle, sw ą bierność. Na uroczystości widziano ty lk o prof. J . Ja rz ę b - skiego, J . Furm anika i E . W rockiego.
Z kroniki żałobnej.
Św iat m uzyczny poniósł dwie duże stra ty . W pierw
szej połowie listopada w Paryżu zmarli kom pozytorzy F au re i Lapunow.
Gabryel-Urban F au re ur. 13 m aja 1845 r. w Pam ier (A riege). B y ł to jed en z najw ybitn iejszych przedstaw icieli fran cu sk iej muzyki X I X w. Je g o imię niepodzielnie było związane z odrodzeniem fran cu sk iej muzyki, któ re tow a
rzyszyło narodowem u odrodzeniu F ra n c ji, po pam iętnym Sedanie. Je ż e li Fau re nie uprzedził sw ego wieku, nie pchnął sztuki na nowe w yżyny nieznane, to jed n ak wpływ je g o
S t r . 8.
,MUZYKA 1 SPIEW“ Nr. 46.
Male znane K 0 L1 JD Y — na ehor m^ski
opracowal Ks. Dr Ant. Chlondowski.
Syna Sw ego Bog zestat.
M el. Ad. Rzepki.
1 .
---* i - .P - r f
v - * - r = = T = 1 E ^ _ s - . § t= r — • ' ■ ■=-V c s * i ----
Ka do sna no - vvi - na szcze - - sli w a go - dzi - na
—2 —p --... 1 - - -*1- Cl £ Ci .©— i — J _____
# ■ r J .. -~5 *—i*- -f H* -r ■■ ■
Ka • do ■ sna no Szez^sli - wa go dzi
J —
J -m m
Zba vvi cie • la swia - tu dal, swia - til dal.
i i
CSRt ----
' 2 - _ F — F F =
- ^ s - m 1 T - U = - — p — -— a
W itaj Jezu ukochany.
M e lo d ja J. Kaszyckiego.
f
3h r t — " --- • --- H
p
M -■fl
-f*-
f
P r M T — f L r -
S —
r H
i = f = l2 .
1. Wi - ta.j Je - zu u - ko - cha - ny, wi - taj Na zba - 2. Wi - ta.j o kle.j - - no - cie dro - gi, „ „ Cze - in us 3. Ach do - - bro - ci nie - sly - cha - na, „ „ Ach mi -
— ©---i = ^ 3 - * = S
i
— <? -■ ! K b - 4 ---« ----
r r
© B ... * J
B---=1 E = £
- 1 ---* s --- P
! r r
Nr. 46. „M U Z Y K A 1 SPIEW*'
w ie - m e tak bar -
to - sci
lu - dziom da - ny - dzo u - bo - gi
nie - w i - dzia - na
W i - taj mi - le
Le - zysz w staj - ni
Coz ja w i - dz§
- T T ~ t t . Dzie - ci^ - tecz - ko
po - lo - zo - ny ach m oj Bo - ze
T r
_l_
W i - - taj
twar ■ dy ztbb to T w o-je to - ze
3 .
W zlobku na sianie.
M elod ja Jana Kaszyckiego.
Q, ti — ~| ' hj V j , — 1 —J •
% » -P ^ - -* --g = r ^ T |
L J - y -— 1
W zlbb - ku na si a - nie Strze - eha sto - mi a - na .la • dq kro - lo - wie Mi - re i zto - to
-p— p .
le - zy ko - cha - nie nad ztdb-kiem Pa - na w iel - cy pa - no - w ie
sy - pif\ z o - olio - tij
P 1-
Dzie - ci - na lsni zo - rz<t ni a - gna - ty
\v tej do - bie I
r
p i
r r r r r
' i p
mm m
-y— u— —p—
Pa - trzy zlo - ci - sta 0 - sio - lek z w o - lem Blask od ka - mie - ni A On choc zi - ma
r>
J £ I
Ma - tka Przeczy - sta na Sy
pa - trzij sie sp o-tem w twarz Bo sza - ty z czer-w ie - ni bo - ga
o - dzie - zy nie - ma na so
i
na.
zip
te j.
bie.
F / = J J J*
f
Str. 9.
Sir. 10. ____________ „MUZYKA I SPIEW“
Zjawito si§ nam.
7, Kantyczek.
4 r^ 1 J-T-
---— ,—f
m---- 9----1 1
b T /
— ,* ■
L _ | —
1
— 1—F
----P
---—14 —
1. Z ja - w i - to si§ nam dzis cos no - w e - go P o - koj na 2. Chwa - ta bijdz Bo - gu na w y - so - ko - sci A lu - dziom 3. O - to przy - no - sim da - ry dla Cie - bie N ie gardz lecz
J j f
9 9 & ] i - « '- > ■ 4 --- 1--- 1 --- :---- '---
1=1...f
1 ' 3
-d-;--- --- Vr.i-» i I : i — ~ • ■ ■ f ... r f i J-- i j
j—
j- t - i
f L L ® 1 - r I* » r =
f - L
ten swiat przy - no - sza - ce - go Kto - ry gto si - - li i roz - no - po - koj na tej ni - sko - sci Dzi - wna no - wi - - na zro - dzi - ta przyj - mij wszyst-kich do sie - bie Od - pusc nam wi - - ny Sy - nu Je -
n a — f i - e U
--- a! --- | 1. ^ 4b '
x ....k . . . . F i f r J 1 - 4 k --- 't E Q t - f 4
m f , ... , j£=|
si - - li A - nie - li, A - nie - li A - - nie - li K t6 - r y gto - Sy - - na Ma - r y - a, Ma - r y - a Ma - r y - a Dzi - wna no - dy - - n y Ma - r y - i, Ma - r y - i Ma - r y - i Od - pnsc nam
*):
• >•
--- * ’ P - p - J 1- Jj Pm t
J [-J, / J ,
v -i *
— I-—--- --- «.--- 1— e--- • — —®--- j—
p*
---p—p * * I I ■■■■ 1 ' •>' 1... | a 4
r '
•N r 46.
Nr. 46. „MUZYKA 1 ŚPIEW' na w spółczesnych muzyków był kolosalny. W śród uczni
miał tak ich m istrzów ja k R av el, R oger D ucasse i Floran śclunitt. P ozostaw ił sporo dziel, między innym i „P eleas i ilelisanda” (n a te k st M eterlinka), opery: „K alig u ła“, „Sohy- iok“ i „Prom eteusz11, „P enelop a“ i inne, w ielką sym fonję, koncert n a fortepian i skrzypce, reąuiem , k a n ta ta „Naro
dziny W en u s" i wiele innych. Ja k o w o k alista cieszył się popularnością. W e w szystkich swoich dziełach je s t „piew cą m iłości i sm utku”. M elancholijne, m arzycielskie nastro je i tęsk n o ty były n ajb liżej duszy zm arłego arty sty .
Sergju sz L ap u n ow — w ybitna osobistość w muzycznym świecie R o s ji, ur. 30 listopada 1859 r. w Jaro sław iu . — W m uzyce k ształcił się w Niższym-Nowogorodzie, a za
tem —- w konserw atorjum m oskiew skiem , k tó re skończył w r. 1883 — w- parę la t przeniósł się do P etersb u rg a, gdzie stale przebywał do roku 1923 i w konserw atorjum prowa-
| dził klasę fortepianu. C ieszył się ogromnem uznaniem, ja k o zdolny i w ytraw ny pedagog. W y k ształcił sporo fortepiani- stów, a wśród nich ob iecu jącą p olkę p. Term em (prernjo- w ana). Pozostaw ił sporo kom pozycyj znanych i cenionych.
W yróżniają się je g o — w spaniała i pełna poezji „ B allad a”, na orkiestrę (1883) dwie sym fonję (pierwsza napisana w r.
1887), ko n cert fortepianow y i wiele innych kom pozycyj.
Przyjm ow ał także czynny udział w zbieraniu ludowych pieśni ro sy jsk ich . Jed en jeg o zeszyt pieśni na głos z fo rte
pianem wydało w swoim, czasie Tow arzystw o G eograficzne.
.m r i o n n n o n r □ c n n n n n n a n n m n n G n n n n n n n n o D c io n n n n a m o D D D o n n a D n D a n D a a D D n o n D G O D D D D D n D a o D D D y ® l -6lllllllllllllllllllllllll!lll!llllll!ll!ll!!l!llllll!ll!lllllllll!!l!lllll!lll!ll!lll!llll!ill!ll!!ll!lll!l!!!l!!llll!lllllllll!l!lllllll!!ll!lllll!!lllll!!ll!l!li:ill^
Dział Związku Nauczycieli śpiewu i muzyki
w szkołach państwowych i prywatnych.
■Jnoa □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ n n n n r u i F E L IK S DZIUBAN.
Uwagi o programach do nauki śpiewu.
( C i ą g d a l s z y ) .
Słow a pieśni m ają b y ć w yraźnie i dobitnie w ym a
wiam©. S łu ch a ją c w ykonyw anej pieśni niejed nokrotnie nie rozum ie się je j zupełnie, a to sizezegókuiie przez to, że k o ń ców ki b y w ają opuszczano, a w zględnie mionalożycie wy
powiadam©. Przez błędną d y k cję , czyli wymowę, pow stają nioraz śmiesznie w yrazy, oczyw iście nie m ające nic wspól
nego z tre ścią ‘śpiew anej pitetśmi. K oń ców ek ś, ć nie w y
m aw iają d zieci i stąd np. Cześć M arji — w ypada ja k : Gześ M arji, alb o też, ja k -ostatnio słow o t e j pieśni: ,,-cze” , za
m iast: „cz e ść”. Najpoizór zdawałoby się, że to nic trudnego, ani w ażnego w ym ow a w śpiewie, a przecież rzecz się ma przeciwnie. Poniew aż śpiew am y n a sam ogłoskach, przeto mimotwioli następ u je om ijanie sp ółgłosek. N aw et doibrzy śpiew acy nam ęczą się sporo zanim zapanują całkow icie nad d y k cją . Je ż e li u zaw odow ych -osób ty le trudności n astręcza w śpiewie wym owa, to cóż dopiero mówić 0 dzieciach. P rzecież orne idą ziaiws-ż.e -za tern, co im ła tw iej 1 -ndiema się dżemu dziwić, gdy i starsi tem u u leg ają. P ra wie w szystkie chóry, a już szkolne iw szczególności, po
pad ają w błąd d y k cy jn y . D lateg o też b aczn ą uw agę zwra
ca ć musi nau czyciel nia popraw ne w ym aw ianie słów , a szczególnie końcówek-, ab y -słowa pieśni ta k brzm iały, ja k ie -są w rzeczyw istości. D y k c ja nie odnosi się -specjalnie dio śpieiwu ty lk o , wielu ludzi mówi ta k niezrozum iale, że często trzeba się w prost ty lk o dom yśleć, co orni chcą, czy chcieli powiedzieć. C zytanie utw orów lite ra ck ich w ogóle, a w szczególności ustępów w szkole, niejed nokrotnie je s t tego rodzaju, że ni-e p atrząc do książki, nie bylibyśm y w stanie w iedzieć tre ści słyszanej rzeczy. Stąd też trzeba cią g le zw racać uw agę na n ależy tą wymoWę przy innych przedm iotach, a będziem y m ieć ułatw ione zadanie przy opracow aniu pieśni.
Program m in isterjałn y poleca,:
„ B a cz y ć ja k n a jsta ra n n ie j n ależy n a w yraźną, pra
widłową wym ow ę, zw łaszcza sam ogłosek, m ianow icie:
1) Sam ogłoski w ym aw iać w yraźnie, ro z ch y la ją c i u k ła d a ją c -odpowiednio w argi, ję z y k -i szczęki.
2) Spółgłoski w ym aw iać dobitnie, a k ró tk o , gdyż nie śpiewa się n a spółgłoskach, a ty lk o na sam ogłoskach”.
... llllllllllllllllll*H«aS : u u o u d g □ □ □ □ □ □ aauG O D aD D ufiiD Z wymową łą cz y sii-ę rów nież i oddech. Przez nienale
żyty -oddech szw ankuje wym owa, je żeli bowiem zaczerpnie
m y pow ietrza wśród słow a, t-o oczyw iście w ym ow a wypadnie fataln ie, szczególnie, jeżeli złączy się kon iec poprzedniego w yrazu z początkiem następnego, pow stają z tego horen- dal-ne słow a, k tó re c oma jurniej nie m a ją z danym wier
szom n ic w spólnego. D lateg o toż oddechy powinny być w śpiewniku uw idocznione; jeżeli ich brak, należy pozna
czyć i w w ykonaniu sie teg o trzym ać. W pieśniach, wy
konyw anych z pam ięci, m a tak że n au czyciel w skazać, gdzie ma się oddychać-, a ju ż bezw zględnie -nie dopuścić do oddechu w słow ie. W ielkie to słow o „bezw zględnie”, a jed n ak niem a reguły bez w y jątk ó w , np. w pieśni p o stnej Je z u C hryste je s t prawie rzeczą niem ożliwą w słow ach:
„...za niespraw iedliw ość m o ją ” pow tarza się: „za nie — za niespraw iedliw ość...” i tu ciężko w ytłu m aczyć i zacho
wać to m iejsce bez oddechu. No, n ie; mówimy o w y ją t
k ach , ale o regule!
W n iek tóry ch pieśniach kościeln ych b rak należytego i w łaściw ego ak cen tu i stąd pochodzi to przykre rozdzie
lanie słów. P rzyczyn ą teg o je s t t-o, że wiele tek stó w zo
stało przetłum aczonych z ję z y k a łaciń skiego z zachow a
niem Oryginalnej m elodji zw iązanej z tek stem łacińskim . W ty ch to pieśniach szczególnie należy zwra-cać uw agę
i zw alczać fałszyw e m iejsca oddechowe.
Z naczenie oddechów w -nutach odnosi się zazw yczaj do -pierwszej zw rotki, bez uw zględnienia następnych, t-o też za racjon aln e uważam daw anie znaków oddechow ych w tek ście dalszych zw rotek.
N iekiedy słow a ty ch następnych zwir-ot-ek nie pokry
w ają -się z nutam i, p o w staję w ięc n iejasn ość, k tó re rauty należy złączy ć, aże-by m elod ja nie szw ankow ała. A by w ięc tego un iknąć, należałoby op atrzy ć odpowiednie nu ty lega- tu rą z uw agą, że ona -odnosi się do słów d rugiej, czy wlogóle k tó r e j zwlnodM. J a k o przykład tego, co powiedzia
no w yżej, -niech posłuży przykład drugiej zw rotki „Mar
sza. Sk au tów ” : „...-odrzućmy precz” — to słow o „precz”
przypada n a jed n ą nutę, a t-o: „ c “ (w układzie f-dur), a p o zostaje wolne ,,-b” — należy w ięc c— b połączyć hukiem i spraw a załatw iona. T o sam o odnosi się do dal
szych słów „z n a s” . Nie sposób w ym ieniać w szystkich ta k ich m iejsc — n au czy ciel winien sam sobie -radzić, co przecież po chw ili nam ysłu nie przedstaw ia trudności.
Str. 12 „MUZYKA I ŚPIEW" Nr I6 P rzy uczeniu pieśni, zw łaszcza u sta rsz e j dziatw y, na
leżałoby przeprowadzić pewną analizę pieśni, a przez to niejak o zapoznać się z je j form ą muzyczną.
Przedew szystkiem policzyć ilość taktó w , któ ra je st przeważnie w ielokrotnością liczby 4. a w ięc: 4, 8, 16 ta k tów, rzadziej 12-cie. Przecież to ciekaw a rzecz rozpozna
wanie ta k ie j budowy, a dziecku d aje s a ty s fa k cję w taje
mniczenia i zapoznania się ze stru ktu rą m uzyczną. Niech dzieci, porów naw szy zdanie m uzyczne, same 'dojdą, które
s ą w dalszym ciągu podobne lub identyczne, bo po
wyuczeniu początku m elodji. obejm u jąceg o zazw yczaj ezteiry ta k ty , w końcow ej części je s t ty lk o te jż e powtó
rzenie, zmienia się ty lk o tek st, a m elodja zostaje ta sam a.
U starszej młodzieży, w w yższych klasach , po za
poznaniu z to n acjam i, m ają uczniowie sami od czy tać to nację i uzasadnić ją , następnie w skazać ta k t, potem znaki dynam iczne: p, f. mf, crescendo, decrescendo, tem po i kom pozytora. P o tym w stępie wy klaskać w artości nut, prześpiewać m elodję solm izacją, a wkońc.u podstaw ić
słow a. C d n.
Od Komisji redakcyjnej.
(W sprawie działu Związku naucz, śpiewu i m uzyki).
Na ostatniem W alnem Zgromadzeniu Związku poru
szono m yśl p rzejęćja re d ak cji „Muzyki i Śpiew u" przez Związek. Myśl tę w swoicli uchw ałach, zam ieszczonych w sprawozdaniu, porusza now opowstałe K o ła dąbrow skie.
W zasadzili m yśl piękna, lecz jak że przedstaw ia się możli
wość je j zrealizow ania?
A by Zarząd Gł. m ógł p ertraktow ać o przejęcie mie
sięcznika „M uzyka i Śpiew ", musi m ieć:
a) odpowiednią ilość członków,
b) odpowiednie fundusze na prowadzenie i utrzym a
nie pisma,
e) zapewnionych współpracow ników pisma.
G dybyśm y chcieli drukow ać pismo dla obecnej ilości członków , to koszt pojedynczego numeru byłby niepom ier
nie w ysoki, gdyż liczba członków je s t zbyt m ała. Musi ona w zrosnąć conajm niej dziesięciokrotnie, dopiero w tenczas możemy o tem pom yśleć.
Teraz Zarząd Gł. nie rozporządza żadnym funduszem prasowym. K om isja red ak cy jn a pracu je honorow o i niem a żadnych kw ot na opłacenie stałych w spółpracow ników .
Z tem liczyliśm y się od początku i d latego to Zarząd Gł. w sw ej odezwie wzywał P . T . Członków do współ
pracy. Sądziliśm y, że P . T . Członkow ie sk o rzy stają z tego wezw ania, żo dadzą znać o sobie i sw ej pracy, że zacznie się żywa w zajem na m yśl, a K o m isja re d ak cy jn a będzie zniew olona raz po raz rozszerzać „D ział", by móc dać do druku nadsyłane prace.
S ta ło się w prost przeciwnie.
W ciągu trzech m iesięcy otrzym aliśm y zaledwie dwa arty k u ły i stajem y w obec konieczności nie rozszerzania, ale ścieśniania ram naszego „D ziału".
Czyżby w szkolnictw ie panow ała ta k a a p atja, czyżby nie przedsiębrano żadnych usiłow ań w m etodyce śpiewu?
T o przecież niem ożliwe, bo już sam a chęć zrzeszenia się w jednym związku zda się przeczyć temu.
C zy tając to, powie niejed en z koleg ów : „Cóż ja mam w łaściw ie p isać? Nie studjow ałem sp ecjalnych dzieł, nie kończyłem konserw atorjum , czy uniw ersytetu, ot uczę ty lk o ja k m ogę, wedle najlep szych sił i woli, lecz to prze
cież za m ało, by głos zabierać i n arażać się może na drwiny.
Panie K o leg o , to ty lk o nieporozumienie.
N ajznakom itszem studjum, pewnie prowadzącem do celu, to doświadczenie w pracy nabyte, a nie teoretyczn a wiedza, K to ś przeczytał całe tom y dzieł m uzycznych, ma fachow e w ykształcenie i chce pisać piosenki czy dzieła m etodyczne dla szkoły. Je ż e li sam z tech n iką nauczania nic zapozna się, jeżeli praktycznie nie zbada psychiki d ziecka i nie bada z punktu te j psychiki wyników pracy szkolnej, ten nigdy nic prawdziwie pożytecznego dla szkoły i m łodzieży napisać nie zdoła. Dopiero te o rja p raktyką poparta d aje całość i stanow i o postępie danej gałęzi, wiedzy.
W iem y przecież, że każdy nau czyciel zam iłowany w swoim przedmiocie nie czeka na kursa, ale sam stara się swą wiedzę fachow ą pogłębić, czyta dzieła z tego zakresu, szuka znajom ości z kom petentnym i w tym kierunku ludźmi, byle ty lk o coś zyskać, czegoś się nauczyć. Otóż niech pan K o leg a nie k ry je sw ej p racy wstydliw ie, lecz napisze nam to a to czytałem , takie a takie dobre w skazów ki tam zna
lazłem , ta k a ta k w ykorzystałem w swej pracy szkolnej nowo n ab y te wiadomości.
A. teraz przejdźmy się po szkole.
U czył p. K o le g a w k lasie pierw szej. — T am nauka wymowy i nauka wyśpiew ania ty ch sam ogłosek i spółgło
sek, względnie zgłosek, które dziecko przy nauce czytania i pisania poznaje. J a k to p. K o leg a przeprow adzał? W ja k i sposób zw alczał prow incjonalizm y? J a k uczył wymowy i śpiewu sam ogłosek, a potem zgłosek? K tó re piosenki były dla dzieci ładne, a które trudność im spraw iały w nau
czeniu się? A zastanaw iał się p. K o le g a dlaczego to tak było?
W innej szkole oddali p. K oledze śpiew we w szyst
kich k lasach . W ym ow a zła, młodzież krzyczy , źle oddecha, poczucie piękna tonu niem al zupełnie niew yrobione — ja k to p. K o leg a w ykorzenił? W jed n e j znowu k lasie połowa uczniów niem a słuchu m uzycznego. Czy dało się to napra
wić i k lasę um uzykalnić? Ja k ie przyczyny m ogły w płynąć na tak ie usposobienie rybie te j k lasy . W innej znowu klasie za zjaw ieniem się n au czyciela śpiewu pow staje najpierw przykra niekarność, a potem, w m iarę le k c ji senność i zie
wanie. Skąd to pow staje i ja k temu p. K o leg a zapobiegł?
W danej szkole nie uczono nut, a p. K o leg a obejm uje śpiew i chce pracow ać możliwie wedle program u m inisterial
nego. J a k sobie p. K o le g a poradził, by przecież w 'ciągu roku zróżniczkow ać k la sy ? Ja k ic h m etod p. K o leg a uży
wał, by zachęcić dzieci do śpiewu z nu t?
Je d e n nau czyciel założył chór szkolny. Młodzież się garnie, doprasza, cieszy się, że do chóru należy — inny nam ęczył się poza godzinami, chciał chór utrzym ać, pro
wadzić, uczyć — cóż kiedy mu młodzież na próby nie chce chodzić, od śpiewu w prost ucieka! Ja k ie przyczyny tak ieg o fak tu ?
W iem , że jed en z K olegów , gdzie ty lk o był na posadzie to zaraz pow staw ał tam chór, orkiestra, am ato rski te a tr, m iał znaczenie i wzięcie u ludności, b ył powszechnie łu
biany i ceniony, gm iny w yryw ały go sobie. A inny, bie
d aczysko, napracow ał się, nabiegał, próbował — i ja k z kam ienia. Na czem polegała sztuka m agiczna pierwszego, a co było powodem niepowodzeń drugiego?
T en k ró tk i rzut oka na naszą pracę, staran ia i usiło
wania, ileż n astręczył tem atów do rozpraw bardzo po
ważnych! Ja k ż e w ielką korzyść odnoszą w szyscy, ile nie
powodzeń uniknąć będzie można, je żeli o tem będziem y mówili! Nie w szystko da się napisać w K rakow ie. Terenem naszej pracy jest. cala P olska, a stosunki w N iej są ta k różne, że ty lk o ten o nicli pisać może, k to w nich żyje i pracu je.
Nr. 46. „MUZYKA l SPIEW" Str 13
„Stoi gruszka..."
Piosnka ludowa z okolic Muszyny.
Umiarkowanie.
- i -
Harm. Jozef Migacz.
m i J I
m p Sto - i gruszka w szczerem po - - lu gruszka zie - lo
= — & P ritard.
na, zie - lo - na,
mmmm
- j - ■r r' r
a!---aI-m 45- -J-
to -h^ 3 r = F
a a tem po
# i r *
. K U-3 "..*J i
h fc i
p "pa
*
— J -
t
m p ^ * f P f
»
---p — M m i
rI ... ---1
— fSto - i pod niq. mo - ja mi - la ca - la spla - ka na.
y_)j—
j . .— h h H ,
— ^— t— ■ --- --- ■* F=¥ r
l# =
sr r _ J
s
A I. (*i •N J fcjJ^ j * 1 h ^ Y
a W r i ® f — r — P — ....I ? ’ .8 ... f ____Z ... 3 p ± = i i s s S
* c
--- 1--- — ^ — - j j — l _ = t . ---
^ ^ i g r r d
Bia - Iq chust - k§ w r§ - ku ma, ocz - ka so - bie ob - cie - r a ;
h ^ .J. uJ •—r l ... ® • el .s ■ 41 r * 1 *® #P J - T +
L ^ ^ g — r - --- U--U--- 1----
H --- tr — t e) >
l i - k « t r p
p. Z
r t * f
e jej mi - ly
« • ' s * .
---
r
....- 11
IS 1 - =
aj - mi - lej - szy
I m - 4 — q
nta - sze - rc r - wac
Jp— J ---
---s>--- r ---
ma.
r ... ... >
f = E |j— t± _ n ■ ! r
M M — t — t-
^ f
2. „A ehodzze ty moja mila, do kwatery mej Jaki to tam porzqdeczek, jak to tam tadnie
Kazdy zotnierz rynsztunk ma, karabin w r§ku trzyma, Na wojenkej, na dalekq, maszerowac ma“ .
3. A wyjdzze-tez mdj Jasienku, wyjdzze ku mnie wyjd?', Zebym ja si§ z tobej mogta jeszcze ucieszyc,
Ale to nie moze bye, zebym ja mdgt z tobq wyjsc, Musisz ty siQ, moja mila, z kim innym cieszyc.