• Nie Znaleziono Wyników

Poza ciałem i nadmiernie w ciele : ciało w zaburzeniach psychicznych : odwołanie się do prac Antoniego Kępińskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Poza ciałem i nadmiernie w ciele : ciało w zaburzeniach psychicznych : odwołanie się do prac Antoniego Kępińskiego"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

POZA CIAŁEM I NADMIERNIE W CIELE – CIAŁO W ZABURZENIACH PSYCHICZNYCH.

ODWOŁANIE SIĘ DO PRAC ANTONIEGO KĘPIŃSKIEGO

Zgodnie z powszechnym przekonaniem uznaje się, że chorzy psychicznie w zasa- dzie nie interesują się swoimi ciałami. Nawet gdy coś się z nimi dzieje, zwykle są tak pochłonięci własnymi myślami, że czasem odkładają na potem higienę i dbałość o wygląd. Niekiedy doznają tak silnych przeżyć psychicznych, iż potrafi ą się oka- leczyć, nie czując bólu. Pisał o tym Antoni Kępiński w monografi i zatytułowanej Schizofrenia1. Ciało może być dla chorego czymś negatywnym, grzesznym, słowem – źródłem cierpień. Znane jest stwierdzenie, jakoby chory psychicznie wolał choro- wać na raka niż na przykład na schizofrenię. W Melancholii A. Kępiński przedstawił to następująco: „Ból ciała jest łatwiej zrozumiały zarówno dla otoczenia, jak i dla sa- mego chorego niż ból duszy, dlatego cierpienia psychiczne znajdują niejednokrotnie swój wyraz (ekspresję) w cierpieniach somatycznych”2. Więcej miejsca znany psy- chiatra poświęcił zagadnieniom związanym z ciałem przy omawianiu nerwicy hipo- chondrycznej. Analizował zakłócenia w formowaniu się obrazu ciała pacjenta i jego tożsamości wyrażające się poprzez narcystyczne zainteresowanie własnym ciałem.

Dolegliwości hipochondryczne mogą być, według A. Kępińskiego, formą samo- ukarania siebie za czyny niezgodne z ego pacjenta (zdrada małżeńska, onanizm).

Występuje więc w tej sytuacji manifestacja lęku moralnego3:

[...] gdy ciało nie jest nam posłuszne, gdy przez nie nie możemy zrealizować naszych pla- nów, gdy nie jest aprobowane przez otoczenie, gdy jest źródłem poczucia winy – wówczas z dobrego niewolnika staje się buntownikiem, źródłem cierpienia, niepokoju i agresji4. Do tego zagadnienia profesor powrócił także w monografi i Lęk5. Autor zajmował się zjawiskami pozytywnymi, negatywnymi i duchowymi. Ciało jest dla człowieka tajemnicą. Jednostka nie ma odpowiednich środków do radzenia sobie z rozumie- niem odczuć i przeżyć z nim związanych:

1 A. Kępiński, Schizofrenia, PZWL, Warszawa 1981, s. 47.

2 Idem, Melancholia, PZWL, Warszawa 1974, s. 8.

3 Idem, Psychopatologia nerwic, PZWL, Warszawa 1986, s. 59.

4 Idem, Lęk, PZWL, Warszawa 1987, s. 37.

5 Ibidem, s. 36.

(2)

Ciało jest nierzadko przyczyną różnego rodzaju niepokojów i lęków. Ciało pozostaje dla człowieka zawsze tajemnicą. Ono jest źródłem przyjemności i bólu, świadomość czeka- jącej śmierci wiąże się z jego rozpadem [...]. Nieraz człowiek, gdy mu jego własne ciało zbytnio dokucza, chciałby się go pozbyć, stać się istotą bezcielesną, niematerialna6. Według psychiatry ciało ma także odniesienie do struktury czasoprzestrzennej; gdy dochodzi do zaburzenia odczuwania czasu (wrażenie, że czas „stanął w miejscu” albo nie jest odczuwalny), może się pojawić poczucie oderwania się od własnego ciała.

Zanim przedstawimy wybrane obserwacje kliniczne, chcemy przybliżyć metodę badania i obserwacji A. Kępińskiego. Zmysły odgrywają ważną rolę zarówno w po- znaniu humanistycznym, jak i przyrodniczym. Formami poznania zmysłowego są niewątpliwie: postrzeganie, obserwacja i eksperyment. Postrzeganie jest najprostszą formą poznania zmysłowego, eksperyment zaś bardziej złożoną od obserwacji. Ta ostatnia ma na celu tylko zdobycie wiedzy, a uzyskany zmysłowo obraz zawiera peł- ną i wystarczającą informację do rozstrzygnięcia problemu. Do eksperymentu ba- dacz ucieka się wówczas, gdy na stawiane pytania nie można znaleźć odpowiedzi w bezpośrednim opisie tego, co spostrzega. W eksperymencie informacje zmysłowe są elementami koniecznymi, ale samodzielnie nie rozstrzygają problemu; stanowią tylko część przesłanek jego rozstrzygnięcia. A. Kępiński wielokrotnie kwestiono- wał metodę eksperymentalną w poznaniu człowieka, tak chętnie stosowaną przez przyrodników, pomimo że stała się ona podstawą medycyny naukowej. W badaniach psychologicznych służących wyjaśnianiu funkcjonowania życia psychicznego czło- wieka, w których często znajdują zastosowanie złożone, wieloetapowe metody eks- perymentalne, neguje się wartość poznawczą podejścia animizacyjnego. A. Kępiński kwestionował przydatność warstwy przyrodniczej do poznania człowieka, bowiem lekceważy się w niej obiektywną wartość bezpośredniego odczucia cudzego stanu psychicznego. Odwołując się do pojęcia przyczynowości, przestrzegał przed zbyt częstym upraszczaniem zjawisk w myśleniu psychiatrycznym:

Psychiatrze nie wolno sprowadzać związków przyczynowych do jednego mianownika. Na pytanie dlaczego? nigdy nie można odpowiedzieć jednoznacznie. To samo zresztą odnosi się do aspektu teleologicznego odpowiedzi na pytanie po co? Gdy widzimy, że ktoś jest smutny, i dowiadujemy się, że zmarła mu bliska osoba, nic prostszego, jak połączyć oba fakty linią prostego związku przyczynowego. Tymczasem linii takich jest bardzo wiele, smutek może być wyrazem nie tylko żalu za bliską osobą, lecz też poczucia winy w sto- sunku do niej, które gwałtownie wzrasta, gdy śmierć odcina możliwość zadośćuczynienia za prawdziwe czy wyimaginowane krzywdy. Smutek może być wyrazem tęsknoty za po- łączeniem się ze zmarłym lub poczucia krzywdy, że zostało się opuszczonym. Możliwości interpretacyjnych jest nieskończenie wiele. Połączenie zresztą dwóch faktów w związek przyczynowy może być pozorne. Przy dokładniejszym zbadaniu zjawiska okazuje się, że inne fakty wysuwają się na plan pierwszy – utrata pozycji społecznej, troska o byt mate- rialny, fi zyczne zmęczenie, pozornie mało istotne trudności i przykrości ostatnich dni lub też dawne wspomnienia, które odżyły pod wpływem śmierci i pogrzebu itd., itd.7

6 Ibidem.

7 A. Kępiński, Poznanie chorego, PZWL, Warszawa 1978, s. 28.

(3)

W swoich badaniach antropologicznych A. Kępiński upowszechniał całościowe (holistyczne) podejście do człowieka. Stosowanie eksperymentu w odniesieniu do osoby jako całości jest nieadekwatne:

Eksperyment – pisał – jest możliwy tylko w tych wypadkach, gdy liczba potencjalnych struktur czynnościowych jest stosunkowo nieduża i w związku z tym możliwości wybo- rów niewielkie, np. w badaniu poszczególnych narządów ustroju i ich funkcji. [...] Nato- miast eksperymentalne badanie człowieka jako całości jest właściwie niemożliwe. Dla- tego antropologia nie mieści się w ramach nauk przyrodniczych; stanowi ona odmienną jakość, wymagającą stosowania odmiennych metod8.

Przyjmując stanowisko antynaturalizmu metodologicznego, profesor poddał kry- tyce co najmniej dwie negatywne konsekwencje relacji podmiotowo-przedmiotowej w poznawaniu człowieka: nieuwzględnianie „rzutowania się człowieka w przy- szłość” oraz jego uprzedmiotowienie.

Interpretacja przyrodnicza – przekonywał – ogranicza się do odpowiedzi na pytanie dla- czego?; jest interpretacją kauzalistyczną, w czasoprzestrzennej analizie zjawiska rozpatru- je się współrzędną czasu tylko w jej odcinku przeszłościowym. Teraźniejszość i przyszłość jest zdeterminowana przeszłością. Jest to logiczna konsekwencja stosunku podmiotu do przedmiotu. [...] W psychiatrycznej interpretacji nie ograniczamy się więc tylko do odpo- wiedzi na pytanie dlaczego?, lecz zobowiązani jesteśmy też do odpowiedzi na pytanie:

po co? Odpowiadając na to pytanie, staramy się widzieć człowieka w jego aspekcie przy- szłościowym, tzn. zrozumieć, jak on siebie rzutuje w przyszłość, jak on sam siebie widzi w swych planach i marzeniach, przyznajemy mu możność decydowania o sobie, możność dokonania wyboru. Odbierając człowiekowi poczucie wolnej woli, robimy go przedmio- tem. Psychiatra nie zajmuje się fi lozofi czną stroną zagadnienia wolności woli, tylko jej aspektem psychologicznym, tzn. subiektywnym poczuciem możności wyboru i decyzji, które jest faktem psychologicznym9.

A. Kępiński, wyróżniając dwa typy poznania i przeciwstawiając je sobie, mocno podkreślał wartość poznania humanistycznego. Byłoby jednak błędem twierdzić, że nie dostrzegał wartości poznania przyrodniczego. Uważał jedynie, że ograniczenie się tylko do modelu przyrodniczego oznacza niepełne poznanie człowieka. Warun- kiem poznania drugiej osoby jest samopoznanie, co nie jest prostą sprawą. Psychiatra wielokrotnie rozpatrywał problem autoportretu: jaki obraz siebie samych mamy, od czego on zależy, jak się kształtuje i czy jest adekwatny do rzeczywistości, czy może być punktem wyjścia do poznania drugiego człowieka. W swojej analizie zwracał szczególną uwagę na trzy elementy autoportretu: stosunek do własnego ciała oraz stosunek do siebie na tle otoczenia społecznego i na tle swojej przyszłości. Stosu- nek do własnego ciała ulega stałej ewolucji, od dzieciństwa do późnej starości. Od niego zależy poczucie zdrowia i sił witalnych. Poczucie to nie zawsze kształtuje się równolegle ze stanem faktycznym. W medycynie, a zwłaszcza w psychiatrii, często obserwuje się, że człowiek obiektywnie chory może czuć się zdrowy i na odwrót.

8 Idem, Melancholia, s. 199.

9 Idem, Poznanie chorego, s. 35.

(4)

„Ludzie obiektywnie silni mogą czuć się słabi i odpowiednio zachowywać się lub odwrotnie. Nie ma tu ostrej granicy między psyche i soma”10. Stosunek do własnego ciała określa poczucie siły i panowania nad sobą, co zwykle przejawia się w swobod- nej ekspresji ruchowej. Ludzie, którzy mają poczucie panowania nad swoim ciałem, zazwyczaj przenoszą je na inne sfery życia.

W kształtowaniu obrazu siebie istotną rolę odgrywa otoczenie społeczne, poczy- nając od rodziny i grupy rówieśniczej w dzieciństwie, a kończąc na grupach coraz szerszych w wieku dorosłym. To otoczenie determinuje zachowanie społeczne czło- wieka. W tworzeniu się autoportretu istotną rolę odgrywa tzw. zjawisko zwierciadła społecznego, tj. widzenia siebie oczyma otoczenia, ale – jak pisał Kępiński –

Oczywiście zwierciadło (społeczne) nie zawsze daje obraz prawdziwy, tzn. człowiek nie widzi siebie tak, jak widzi go otoczenie, ale jak zdaje mu się, że go widzi. Pewna część tego otoczenia ulega internalizacji, tworząc to, co określa się jako daimonion, sumienie, superego11.

Trzecim istotnym elementem autoportretu jest stosunek do siebie na tle swej przyszłości. W miarę upływających lat „rzutowanie się w przyszłość” staje się co- raz skromniejsze, „czas obcina skrzydła fantazji”. Wpływa ono na ogólną dynamikę życiową człowieka, a także na ogólne nastawienie do życia, optymistyczne czy pe- symistyczne.

W dziele Melancholia12 A. Kępiński wyliczył trzy czynniki odgrywające decy- dującą rolę w należytym funkcjonowaniu autoportretu: stabilność, koloryt i zgod- ność z rzeczywistością. Uważał on, że stabilność autoportretu zwiększa się z wie- kiem; w okresie młodzieńczym czynniki biologiczne (np. przestrojenie hormonalne) i społeczne (np. stopniowe poszerzenie pola interakcji poza rodzinę generacyjną) wpływają na znaczną niestabilność obrazu samego siebie. Na ogół z wiekiem au- toportret ulega stabilizacji, „człowiek uczy się obiektywniej patrzeć na siebie”. Na niestabilność autoportretu istotnie wpływa koloryt. W zależności od samopoczucia, stanu zdrowia i społecznego funkcjonowania różnie kształtuje się nastrój, który nie- wątpliwie wpływa na obraz samego siebie. Obraz ten jest zatem z reguły rozszcze- piony, składa się z dwóch obrazów: „jaki chciałbym być i jaki jestem naprawdę”. „Im większe rozszczepienie, tym bardziej człowiek jest z samego siebie niezadowolony, tym bardziej koloryt jego autoportretu się zaciemnia”13. Taki dysonans jest jednak potrzebny do rozwoju człowieka. „Dzięki [...] niezadowoleniu z siebie – przekony- wał psychiatra – człowiek wciąż siebie poprawia i zmienia, a na tym właśnie polega jego ewolucja”14. Autoportret cechuje się zmiennością; stopień zmienności to cecha indywidualna i zależy między innymi od wyżej wymienionych czynników i elemen- tów obrazu samego siebie. Jego zmienność i niepewność – zdaniem A. Kępińskie- go – wynika również z niedostatecznych kryteriów sprawdzających, jest on bardziej

10 Ibidem, s. 139.

11 Ibidem.

12 A. Kępiński, Melancholia, s. 124.

13 Ibidem, s. 125.

14 Ibidem.

(5)

własny, intymny, a nie wspólny jak obraz otoczenia. Profesor porównywał go nawet do systemu urojeniowego, gdyż prawie nigdy nie zgadza się on z rzeczywistością, charakteryzuje się silnym utrwaleniem i z trudem podlega nawet minimalnej korek- cie. W Poznaniu chorego pisał o tym:

Autoportret spełnia [...] dwa zasadnicze kryteria urojenia: fałszywości sądu i jego silne- go utwierdzenia. Poza tym, podobnie jak urojenie, autoportret zajmuje centralną pozycję w przeżyciach psychicznych człowieka15.

Na czym, w związku z tym, powinno zasadzać się poznanie drugiego człowieka?

Jak wykazano wcześniej, poznanie samego siebie, własny autoportret, jest zawsze in statu nascendi. Człowiek nigdy nie wie, jaki jest naprawdę. Odczuwa siebie w spo- sób dualistyczny, jako soma i psyche. Ciało traktuje trochę jako część świata, jako przedmiot, którym trzeba kierować, „[...] który przeszkadza w realizacji marzeń i pla- nów; jest źródłem przyjemności oraz przykrości”. A. Kępiński wyliczał: „[...] uczu- cia, myśli, marzenia, akty woli [...] są odczuwane podmiotowo, jako część »ja«”16. Podmiot „ja” to coś stałego i ponadczasowego, pomimo że wszystko wokoło i w nas się zmienia. „W subiektywnym ujęciu świat istnieje tak długo, jak [długo] istnieje

»ja«. W tym sensie jest ono nieśmiertelne”17. Profesor traktował nerwicowy egocen- tryzm tylko jako zaostrzenie cechy normalnie występującej u każdego człowieka.

Uważał, że stanowi on subiektywny wyraz faktu, iż jest się „centralnym układem odniesienia”. Z dzieł A. Kępińskiego wynika, że najważniejsza kategoria poznania humanistycznego to kategoria dialogu. Szczególnie wyraźnie pojawia się ona w opi- sie procesu diagnostyczno-terapeutycznego, analizach dotyczących psychoterapii i relacji lekarz–pacjent. Jak to zwykle bywa, w bardzo powierzchownych kontaktach społecznych nikogo nie obchodzi stan emocjonalny, wewnętrzne przeżycia i hierar- chia wartości drugiej osoby; najważniejsze, by wymiana informacji i wzajemnych usług odbywała się bez niepotrzebnych tarć i zakłóceń, które mogłyby powstać przy bardziej ekspresywnym manifestowaniu uczuć.

Zdarzają się jednak sytuacje, podczas pierwszego zetknięcia, w których dokonuje się wzajemne, krótkotrwałe „zauważenie”, na pierwszy plan wysuwa się czysto ludz- ki aspekt spotkania. Niemalże w ułamku sekundy, gdy tworzy się pierwsze wrażenie, spotyka się człowiek z człowiekiem, w pewnym sensie „nadzy”, bez zasłony określo- nej pozycji czy roli społecznej. W tej krótkiej chwili są tylko ludźmi.

Wydaje się, że w każdym spotkaniu dwóch ludzi można uchwycić moment wyskoczenia z ram określonej sytuacji socjalnej, gdzie partnerzy kontaktu widzą w sobie tylko ludzi bez maski roli społecznej. Zdarza się to nawet biurokracie czy oprawcy18.

Problem dialogu A. Kępiński egzemplifi kował zwykle przykładami z codziennej pracy lekarskiej. Kontakt z chorym, ale również rozmowy prowadzone przez lekarzy i dotyczące pacjentów powinny być prowadzone językiem jasnym i wyraźnym. Nie

15 A. Kępiński, Poznanie chorego, s. 140.

16 Idem, Psychopatologia nerwic, s. 48.

17 Ibidem.

18 A. Kępiński, Poznanie chorego, s. 100.

(6)

był zwolennikiem żargonu lekarskiego, szczególnie w psychiatrii. Często krytykował niejasne terminy, zwłaszcza szkół psychologicznych (np. psychoanalitycznych). Jako jedną z podstawowych umiejętności psychiatrycznych wymieniał zdolność nawiązy- wania kontaktu z chorym, zrozumienia i wczucia się w jego sposób widzenia siebie i otaczającego świata, niezależnie od tego, czy pacjent jest geniuszem czy osobą upo- śledzoną umysłowo, „[…] z każdym z nich – pisał – musi się starać [lekarz] rozma- wiać jego własnym językiem, tzn. przyjąć w miarę możności jego sposób patrzenia na rzeczywistość”19.

Od dawna wiadomo, że komunikacja pozawerbalna w psychoterapii odgrywa zna- czącą rolę. Dla chorego zwykle ważniejsza jest postawa lekarza, życzliwość, spokój wewnętrzny, optymizm, sposób mówienia niż to, co mówi. Często już samo przyjście lekarza przynosi choremu ulgę. Komunikacja pozasłowna (ekstrawerbalna), zdaniem wielu autorów, odgrywa znacznie większą rolę niż werbalna, „[...] nie jest ważne to, co się mówi, tylko jak się mówi”, „większą rolę od powiedzianego odgrywa to, co nie zostało powiedziane”20. W innym miejscu A. Kępiński pisał:

Kontakt psychiatry z chorym należy traktować jako wzajemną, nierównomierną wymianę sygnałów. Psychiatra korzysta z sygnałów słownych i pozasłownych chorego, natomiast ten ostatni głównie z sygnałów pozasłownych21,

takich jak ton głosu, gesty, wyraz oczu i ust, postawa ciała. Na ich podstawie chory wytwarza sobie obraz psychiatry. Wynika to z faktu intensywności i intymności sa- mej relacji lekarz–pacjent.

Profesor ryzykował twierdzenie, że korzyści wynoszone ze „spotkania” z chorym są może większe dla lekarza – jego wiedza o życiu ludzkim staje się większa. On sam wzbogaca się przeżyciami chorego, głębiej poznaje samego siebie, łatwiej i szybciej dąży do rozwoju własnej osobowości. To przede wszystkim na twarzy człowieka przemija jego piękno i jego życie. Tutaj ukazuje się „łza i umieranie”22.

A. Kępiński dzielił twarz pod względem mimicznym na trzy części: oczy, usta i czoło23. W takiej też kolejności widział ich ważność dla poznawania cudzych feno- menów psychicznych. Dlaczego oczy są najważniejsze? Psychiatra uważał, że maska nałożona na twarz nie jest szczelna, nie obejmuje oczu. To, co pisał o twarzy jako całości – „twarz nie kłamie” – odnosił szczególnie do oczu – „oczy nie kłamią”.

W zasadzie ich wyraz nie podlega kontroli wolicjonalnej:

[...] sam wygląd gałki ocznej wymyka się spod kontroli wolicjonalnej. Nie można bowiem dowolnie zmienić ukrwienia, stopnia zwilżenia gałki ocznej, szerokości źrenic, tonacji ko- lorystycznej tęczówki. Tu nawet drobne niuanse odgrywają nieraz zasadniczą rolę w okre- śleniu spojrzenia jako smutne, radosne, przerażone itp.24

19 Ibidem, s. 155.

20 Ibidem, s. 26.

21 A. Kępiński, Psychopatologia nerwic, s. 249.

22 J. Tischner, Filozofi a dramatu, Znak, Kraków 1998, s. 84.

23 A. Kępiński, Poznanie chorego, s. 86.

24 Ibidem, s. 88.

(7)

Jeżeli w ogóle zwracamy uwagę na oczy innego człowieka, to zauważamy, że na przykład są błyszczące i wesołe albo matowe i smutne. W ciągu kilku sekund doko- nuje się taka ocena. Gdy specjalnie przyglądamy się oczom, oceniamy ich ogólny wygląd, tzn. stopień nawilżenia rogówki, szerokość źrenicy, położenie w oczodole, a także ułożenie brwi i powiek. Rzadziej zwracamy uwagę na kolor tęczówki i jej strukturę. O stanie emocjonalnym dużo może powiedzieć – poza samymi oczami (gałka oczna w sensie anatomicznym) – także oprawa oczu; szpara powiekowa zwęża się w silnym napięciu uwagi oraz w czasie wrogiego lub agresywnego nastawienia.

W codziennych interakcjach międzyludzkich próby analizy mimicznego wyrazu oczu są właściwie zbyteczne, gdyż – jak wielokrotnie akcentował profesor – jakość spojrzenia rozpoznaje się od dziecka na zasadzie pierwotnego doświadczenia (bez analiz, „bezrefl eksyjnie”). Najpierw ocenia się, czy czyjeś spojrzenie jest przyjazne, wrogie, radosne bądź smutne, a potem dopiero – ewentualnie – czy oczy są wilgotne, błyszczące, matowe, szpary powiekowe rozszerzone, zwężone, brwi uniesione do góry lub ściągnięte itd.

Emocjonalny wyraz spojrzenia – przekonywał A. Kępiński – podobnie jak mimi- ki i postawy ciała, dany jest w bezpośrednim doświadczeniu i nie trzeba się go uczyć.

U człowieka, a prawdopodobnie też u wyższych kręgowców, oczy odgrywają za- sadniczą rolę w kontaktach społecznych; w wymianie spojrzeń przebiega pierwsza, a czasem i ostateczna rozgrywka między partnerami spotkania25.

Usta są częścią twarzy, z której pomocą kontakt z otoczeniem staje się więcej niż bezpośredni. Według profesora przez usta świat zewnętrzny jest wchłaniany, dlatego w ich mimice wyraża się to, co potocznie określa się jako smak życia. Na ustach ma- luje się wyraz zadowolenia, obrzydzenia, goryczy, wesołości i płaczu.

Trzeci element mimiczny twarzy to czoło. Na nim maluje się stan ogólnej orienta- cji w otaczającym świecie – od wyrazu zdziwienia i zaskoczenia (fałdy poprzeczne) do skupienia się i natężenia uwagi (fałdy pionowe). W przeciwieństwie do części ocznej twarzy usta i czoło są poddane wyraźnej kontroli wolicjonalnej. W Poznaniu chorego A. Kępiński pisał:

Można ułożyć usta w wyraz uśmiechu, choć bynajmniej śmiać się nie chce, a osoba, do której się człowiek przyjaźnie uśmiecha, nie zawsze budzi przyjazne uczucia; można twa- rzy nadać wyraz zainteresowania i skupienia przez odpowiednie zmarszczenie czoła, choć jest się znudzonym i sennym i właściwie o niczym się nie myśli, można podnosić brwi ku górze w wyrazie zdziwienia, choć się nie jest wcale zdziwionym itp.26

Jeszcze raz pojawił się problem maski. Nie jest ona doskonała, bo przebija przez nią prawdziwy stan emocjonalny (głównie przez część oczną). Maska i oszustwo z nią związane promieniują w obu kierunkach, powodując wzrost niepokoju u partne- rów. Niepokój zwiększa pobudzenie wegetatywne u nakładającego maskę, która staje się coraz bardziej przepuszczalna. Profesor zanotował:

25 Ibidem, s. 91.

26 Ibidem, s. 95.

(8)

[...] pod [maską] maluje się coś innego, tylko nie bardzo wiadomo co, gdyż ekspresja wegetatywna nie jest zróżnicowana, podobnie przebiega w uczuciach negatywnych, jak w pozytywnych (serce bije mocniej zarówno z miłości, jak i nienawiści)27.

Ten, kto zdecydował się nałożyć maskę, stale obawia się, czy aby całkowicie za- słonił i ukrył to, co jest warte, jego zdaniem, zasłonięcia i ukrycia. A. Kępiński uwa- żał, że obawa (niepokój), iż inni potrafi ą odczytać prawdziwy stan psychiczny, wyni- ka z braku wiary we własną maskę. Kłamstwo zakłada znajomość prawdy – powiadał Józef Tischner28 – i być może dlatego pojawia się niewiara i obawa u oszukującego.

W bezpośrednim spostrzeganiu cudzych stanów psychicznych istotnym, choć nie najważniejszym czynnikiem jest mowa w swej warstwie pozawerbalnej. Chodzi tu o ton i siłę głosu, jego modulację i tempo oraz wiele podobnych elementów, które nie wchodzą w zakres pojęciowej analizy mowy, tzn. mogą być oceniane bez znajo- mości języka. Psychiatra z Krakowa nazywał je tłem ruchowym mowy, analogicznie jak tłem dla ruchów wolicjonalnych są antygrawitacyjne i emocjonalne ruchy ciała.

Poniżej przedstawiamy własne obserwacje kliniczne. Pierwsza dotyczy odbioru chorego psychicznie przez otoczenie. W czasie konsultacji osoby cierpiącej na schizo- frenię na oddziale chorób płuc rodzina innego pacjenta w ciężkim stanie (mającego raka płuc), będąc w pobliżu, oznajmia, że tamtemu choremu dolegliwości somatycz- ne nie przysparzają tylu cierpień, gdyż żyje on w swoim świecie. Tutaj należałoby przywołać myśl A. Kępińskiego, że ten na pozór spokojny, zamknięty w sobie czło- wiek doznaje wielu cierpień wewnętrznych, choćby z racji na przykład załamania się wewnętrznej struktury „ja” i tragicznej zmiany w odbiorze świata. Psychiatra pisał o lęku dezintegracyjnym, który mógł się pojawiać właśnie w takich sytuacjach29. Chory, zanim trafi do tego tzw. spokojnego własnego życia, odczuwa silne lęki zwią- zane z załamywaniem się czy wręcz rozpadaniem dotychczasowej struktury osobo- wości, a spokój i zobojętnienie są jedynie pozorne, gdyż pacjent doznaje skutków paratymii, czyli rozdźwięku między myśleniem a odczuwaniem.

Inne obserwacje pochodzą z rozmów z chorymi psychicznie, którzy relacjonowa- li swoje obecne życie. Gdy mężczyzna w średnim wieku cierpiący na schizofrenię zgłosił się na dyżur z prośbą o wypisanie recepty na leki, został zapytany, czy „zro- bił” coś z tą „atramentową plamą” na ciele, którą lekarz zauważył podczas dyżuru (wtedy chory był zabezpieczony pasami insulinowymi z powodu ostrego pobudzenia psychoruchowego). Pacjent z pełnym spokojem, w zasadzie nie kontynuując tego te- matu, odpowiedział, że to był czerniak, który został usunięty w Instytucie Onkologii.

Pewna pacjentka cierpiąca na ciężką depresję o obrazie hipochondrycznym stale twierdziła, że odczuwa olbrzymi ból w kręgosłupie i domagała się różnych badań dodatkowych, niewykazujących zresztą większych zmian. W stanie pobudzenia ko- bieta wbiła sobie nóż w brzuch, nie odnosząc większych ran z powodu otyłości. Póź- niej, w czasie wizyty kontrolnej, już po wypisie ze szpitala, oznajmiła, że choruje na nowotwór złośliwy powłok (tkanek podskórnych), jest po operacji usunięcia guza i w trakcie chemioterapii. Pacjentka w kontakcie była bardzo rzeczowa, emocjonal-

27 Ibidem, s. 96.

28 J. Tischner, Filozofi a dramatu, s. 143.

29 A. Kępiński, Lęk, s. 161.

(9)

nie dostosowana i restrykcyjnie poddawała się cyklom leczniczym, przy czym nie przejawiała zewnętrznie większego lęku w związku z chorobą. Mówiła natomiast o swoim leczeniu psychiatrycznym. Zapytana wprost odpowiedziała, że też się inte- resuje i martwi tą chorobą. Należy zaznaczyć, iż żadna ze wspomnianych osób nie powróciła do szpitalnego leczenia psychiatrycznego.

Czyżby poważna choroba somatyczna (nowotworowa) paradoksalnie bardziej przywiązała pacjentów do ciała? Można tutaj się odnieść do prac Ronalda Lainga, Bruna Bettelheima, a także Antoniego Kępińskiego, którzy ucieczkę czy dysocjację świadomości od ciała opisywali w kontekście stanu psychozy schizofrenicznej czy innej sytuacji skrajnej, jaką były na przykład obozy koncentracyjne30. Jako jeden z pierwszych temat ciała podjął Zygmund Freud, twórca teorii psychoanalitycznej.

Uważał on ciało za źródło zarówno przyjemności, jak i cierpień, zwłaszcza w opisy- wanych przez niego problemach pacjentów nerwicowych31.

Pozostając jeszcze w tzw. dużej psychiatrii, chorzy psychicznie na kilka lat przed początkiem objawów schizofrenii mogą doznawać wrażenia zmiany kształtów twarzy, zwracają uwagę na przykład na kształt nosa, przeglądają się w lustrze, krępują się wychodzić z domu, a kobiety robią specjalny makijaż, nawet gdy wychodzą, aby wy- rzucić śmieci. Dla tych problemów znaleziono specjalne określenie – dysmorfofobia.

Jak więc można ująć kwestię ciała i jego emanacji w kontekście chorób psychicz- nych? Próbując określić spojrzenie osoby chorej na schizofrenię, ktoś ukuł termin „au- tonomicznie żyjące oczy”; próbujemy coś z nich odczytać, ale pozostała część twarzy nam w tym nie pomaga. Jest sztywna, nieruchoma, zastygnięta. Nie rozumiemy tych emocji, są one odmienne od naszych. Mogą nas niepokoić, jak i budzić zainteresowa- nie. Łatwiej się interesować czymś, co bez trudu da się przenieść poza podmiot pozna- jący, gorzej jest przykładowo z tzw. histerią, która w pewnym stopniu i nam niekiedy się przydarza. Czyż jest ktoś – pytał także A. Kępiński – kto nie doznał w swoim życiu w jakimś stopniu reakcji nerwicowej, na przykład bliskiej histerii32? Chory cierpiący na głęboką depresję jest tak znieruchomiały mimicznie i pantomimicznie, że jesteśmy skłonni się zastanawiać, czy w jednej chwili nie zginęła mu cała rodzina. Często my- limy się, ale mamy zwykle jakiś pomysł na odzwierciedlenie uczuć osoby chorej na depresję, co już trudniej uczynić w przypadku człowieka cierpiącego na schizofrenię.

Co do anoreksji, to klinicyści nie myślą o tym zaburzeniu jako o chorobie stricte psychicznej – brak kilku podstawowych objawów, ale nieprawidłowe spostrzeganie własnego ciała przypomina złudzenia lub omamy (halucynacje).

W obrębie tzw. mniejszej psychiatrii można rozważać hipochondrię i inne rodzaje nerwic. Wyróżniono dwa typy hipochondryków: takich, którzy często odwiedzają różnych lekarzy, i takich, którzy tego nie czynią, ale też nie zarzucają obaw o stan swojego zdrowia. Lękają się, że zachorują na coś poważnego. Często sprawdzają

30 R.D. Laing, Podzielone „ja”. Egzystencjalistyczne studium zdrowia i choroby psychicznej, tłum.

M. Karpiński, Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 1999, s. 100; B. Bettelheim, The Informed Heart: The Human Condition in Modern in Moder Mass Society, Paladin, London 1970, za: A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość. „Ja” i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesności, tłum. A. Szulżycka, PWN, Warszawa 2001, s. 84; A. Kępiński, Refl eksje oświęcimskie, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005, s. 20.

31 Z. Freud, Wstęp do psychoanalizy, Warszawa 1984, s. 377.

32 A. Kępiński, Psychopatologia nerwic, s. 13.

(10)

swój stan, by choć na chwilę odrzucić myśli o chorobie, by upewnić się, że jej nie ma. Niestety, najczęściej ten spokój trwa krótko i znów zaczyna się sprawdzanie objawów w podręcznikach. Przerzucając te problemy na skórę, niekiedy chory wiele godzin potrafi spędzić przed lustrem, obserwując znamię, najczęściej łagodne. Cza- sem dostrzega w nim jednak właśnie to, czego można się obawiać, na przykład za- czerwienienie, nierówne kształty, zwiększanie powierzchni. Mierzy zmianę linijką, by targować się z samym sobą o pół milimetra, czy aby przypadkiem się ono nie powiększyło. Można powiedzieć, że hipochondryk wpatruje się w zmianę tak, jak za- kochany mężczyzna w zdjęcie ukochanej. Hipochondryk swoje obawy oraz pewność co do istnienia choroby przeplata z chwilami spokoju, że takowej nie ma. Są osoby mające urojenia choroby. Wtedy musimy wrócić na chwilę do tzw. dużej psychiatrii.

To już pewność, a nie obawy. Obrazuje to przypadek osoby, która właśnie wróciła z leczenia stomatologicznego, wręcz z sanacji jamy ustnej, gdyż nie była u dentysty 10 lat. Na mało kliniczne pytanie, dlaczego tak długo zwlekała z wizytą w gabinecie stomatologicznym, odpowiedziała:

– Po co, jak mam raka.

– Czego?

– Jelita.

– Od kiedy?

– Od 10 lat.

– Czy Pani się leczy?

– A po co?

Swego czasu stosunkowo często występowały obawy zakażenia AIDS czy wręcz pewność tego faktu. Najczęściej wykonanie badania i jego ujemny wynik kończyły problem. Część pacjentów nadal tkwiła jednak w przekonaniu o chorobie i pomyłko- wo ujemnym wyniku.

Niektóre dzieci autystyczne wykazują potrzebę stymulacji poprzez uszkadzanie swojego ciała. Uderzają się, drapią się do krwi itd. Mają one podwyższony próg bólu przy potrzebie stymulacji receptorów znajdujących się w ciele. Młodzież uszkadza skórę, nacinając ją, i w ten sposób doświadcza chwilowego odprężenia albo się „kolczykuje”. Jeszcze inną kwestią są różne zabiegi na swoim ciele, by móc się na przykład upodobnić do kota. Jak reagować na spotkanie z taką osobą? Może tzw. goffmanowską uprzejmą nieuwagą33?

Trudno o dobre zakończenie tego artykułu. Ludzie zakochani dbają bardziej o swój wygląd i ubiór, ale zakochane też bywają osoby chore psychicznie, u których zapew- ne będzie to wyglądało trochę inaczej. Nie jest marginesowym zjawiskiem związek lekarza z pacjentką czy pacjenta z lekarką, więc – jak widać – okoliczności bywają bardziej złożone. Zresztą nieraz sytuacja ta jest wykorzystywana w scenariuszach fi l- mowych. Wydaje się, że ciało to pewna wartość, która może zajmować różne miejsce w hierarchii ważności. Istotne wydaje się odpowiednie „połączenie” ciała z innymi wartościami i dopasowanie się z nimi do otoczenia, w którym chcemy przebywać.

33 E. Goffman, Relations in Public: Microstudies of the Public Order, Allen Lane, London 1971, za:

A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość, s. 66.

Cytaty

Powiązane dokumenty

W tym celu należy ustawić kursor myszy w prawym dolnym rogu komórki D2, wcisnąć lewy przycisk myszy i naciskając. go przeciągnąć kursor w dół, aż do

Nauczyciel zapoznaje uczniów z tematem zajęć i uświadamia im cele lekcji. Nauczyciel wykonuje doświadczenie nr 20, opisane na stronie 94. Uczniowie startują w zespołach

Po pierwsze, odkrywamy, że „chore objawy” mają zrozumiały związek z wewnętrznym życiem chorego, że za tym, co odbieramy jako niezrozumiałe, schowany jest człowiek, a zadaniem

Umocnieniu poczucia sprawiedliwości służy wreszcie trzecia funkcja prawa karnego: jego funkcja g w a r a n c y j n a , dzięki której obywatel wie, że może być pociągnięty do

Ze względu na fakt, iż uczenie się przejawia się w bardzo różnych formach i rodzajach, przedstawione zostaną jedynie dwa, ale za to różniące się znacznie w

Takie zawężenie wynika przede wszystkim z potrzeby dysku- sji na temat rozwoju, przyszłości i tożsamości historii mówionej w naszym kraju (w Europie Zachodniej oraz

Głównymi przyczynami umieralności niemowląt są patologie okresu okołoporodowego (51% ogólnej liczby zgonów noworodków) i wady rozwojowe (31% ogólnej liczby zgonów

Bo przecież trudno zrozumieć czło­ wieka, którego największym pragnieniem je st ukształtowanie swo­ jej osoby w „istotę ludzką w ogóle”, żyjącą wśród