• Nie Znaleziono Wyników

Życie św. Alojzego Gonzagi, Towarzystwa Jezusowego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie św. Alojzego Gonzagi, Towarzystwa Jezusowego"

Copied!
502
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)

to.

i ^o-ful^

& y**^C sOr&Ust*'. ^ k ^ i 'P ^ X l / /

f M".

/-T.

Z/F ,

<L*

h j 9

r

•* '

(5)

Bapraasa, 19 Man 1898 ro^a.

(6)

JSiNsiEDBLN, {Schweiz,

(7)
(8)

APPRO BATUR.

28 A p rilis

Y arsaviae die Yo~MaH ^ 9 8 anno.

Ju d ex Surrogatus, C ubicularius Suae S an ctitatis

L e o p o ld u s Ł y szk o w sk i.

S ecretarius

J. Podbielski.

„ Ż y c i e ś w. A l o j z e g o G o n z a g i . “

Aj 1938.

OAOBPEHO.

28 Anp&ia

Bapmaiia, 1898 r.

Cy;mi. C ypporan, B apm . P.-K. Jlyxonnoft K oH CH cropin, TattHLifl K a M c p re p t Ero C m n 'tftiiiecT R a

He. .1. jlbiuiKOBCitiii.

CeKperapi,

Kc. IIodüibMKiä.

(9)
(10)
(11)

ś w .

A lojzego Gonzagi.

(12)
(13)

Ż Y C IE

Ś W .

|LOJZEGO fONZAGI,

Towarzystwa Jezusowego,

w e d łu g n a jd a w n ie js z e j, w ło s k ie j b io g r a f ii

0. W irgilego Cepari, T. J.

o p ra c o w a n e przez

Ks. Fryderyka Schroedera, T. J.

Z (Iwómn obrazami kolorowanerni, 8 obrazkami, 108 illustracyam i te k s tu w edług autentycznych dokumentów i historycznych pomników, z po rtretam i, scenami, widokami,

planam i, podobiznami, drzewem rodowodowem i t. d.

H e rb G o n z a g ó w K astig lio n e,

um ieszczony n ad d rzw iam i św. A lo jzeg o w K a s tig lio n e .

» : - '

MIKOŁÓW (Nicolai O.-S.).

D ruk i n akład „W ydaw nictw a d zieł ludow ych“

K a r o l a M ia r k i.

18 9 1.

(14)

O

Cum P a tr is F rid erici Schroeder S. J . germ anica versio operis, cui titu lu s : V ita di San L u ig i G onzaga d. C. d. G. del P. V irgilio Cepari, rite fu e rit recou n ita e t approhata, facultatem concedimus, u t typis m andetur, si ita iis, ad quos pertinet, videhitur.

R o m a e , die II. mensis F ebruarii a. 1891.

R ogerius F red d i, S. J, P raep. P rov. P rovinciae Romanae.

IM PRIM ATUR.

F r. Raphael P ie r o tti, 0 . P., S. P . A. M.

IM PRIM ATU R.

Julius L en ti, Patr. Constantinop. Vicesg.

/I.20O,

(15)

Naj ezeigodniej szemu

Jenerałow i Towarzystwa Jezusowego,

przy sposobności

trzechsetletniej rocznicy

świątobliwej śmierci

św. Alojzego Gonzagi,

jako wyraz czci, wdzięczności i wysokiego poważania

poświęca

11 ó m a c z.

(16)

*

(17)

Przedmowa.

się trzechsetna rocznica dnia, w którym św.

m p I Alojzy Gonzaga rozstał się z tym światem, w któ-

t.-jzćJk

rym ten przedziwny kwiat zdobięcy ogród Boży przeniesiony został do raju niebieskiego.

Dni takie są godne uwagi i winny się wyryć w pa­

mięci następnych pokoleń.

Prawda, że Alojzy Gonzaga nie zajaśniał na ziemi światłem nauki. Nie jest on okrytym wawrzynami het­

manem, zwycięzcą w setnych bitwach. Nie można mu przyznać sławy wielkiego monarchy, który oględnemi rzą­

dami i mądrem prawodawstwem uszczęśliwił podległe swemu berłu ludy. Mocnoby jednak ten zbłądził, ktoby mniemał, że młodemu naszemu bohaterowi brakło po­

trzebnych do tego talentów i zdolności. Życiorys jego przekona czytelnika, że nie zbywało mu na odpowiednich

j zdatnościach, które występowały na jaw, ilekroć tylko

j miał sposobność do ich rozwinięcia. O. Budrioli ręczy, że wszyscy Ojcowie rzymskiego kollegium mieli to nie­

wzruszone przekonanie, iż Opatrzność Boża obdarzyła Towarzystwo Jezusowe Alojzym dla tego, aby z powodu swej nadzwyczajnej mądrości i niezwykłej zręczności mógł kiedyś objąć naczelne kierownictwo zakonu. Ale Alojzy

(18)

— X -

był zbyt wielkim, niżby się był miał ubiegać o takie za­

szczyty. Pociągało go tylko to, co jest wielkiem w oczach Boga, i co jest wiekuiście wielkiem, jak sam Bóg. W jego oczach była nauka świętości królową wszech nauk, w jego oczach najpiękniejszem ze zwycięztw było zwycięztwo nad samym sobą. w jego oczach była służba Boża jedy- nem i prawdziwem panowaniem. Wyrazem tego sposobu myślenia są znane jego słowa: „Na cóż to się przyda w obec wieczności?“

Tą myślą ożywiony młody książę w czasach po­

wszechnej zniewieściałości, wśród zachęt i ponęt życia dworskiego, postanowił podjąć dzieło własnego uświęcenia i w króciuchnej porze swego żywota dosięgnął tak wy- . sokiego szczebla chrześcijańskiej doskonałości, że kościół nie tylko go wyniósł do godności ołtarza, ale nawet uczcił go nazwą anielskiego młodzieniaszka i stawił go młodzieży wszystkich czasów i narodów jako wzór godny naślado­

wania, mianując go jej opiekunem i patronem.

Byłby zaiste czas i pora, aby nareszcie w trzysta lat po jego zejściu, uczczono go pomnikiem godnym cnót i zasług jego. — Pomniki z głazu i śpiżu spowszedniały cokolwiek w naszych czasach. Odpowiedniejszym i sto­

sowniejszym wyda nam się obraz żywota świętego mło­

dzieniaszka, w którym i słowa i czyny, cierpienia i radości, pragnienia i działania okazały się ciągłym i nieustannym dążeniem do celów idealnych, jakie nieomal od kołyski miał przed oczyma.

W ciągu ubiegłych trzech stuleci ukazało się wiele życiorysów św. Alojzego, ale wszystkie są podobne do drobnych strumyczków, tryskających z jednego źródła i mają jeden wspólny błąd, t. j. że nie są ani wyczerpujące, ani wolne od mętów i całkowicie wiarogodne. Wspólnem tych życiorysów źródłem jest biografia św. Alojzego, wy­

dana przez O. Wirgiliusza Ceparego T. J. — Biografia ta

(19)

I ma zalety, jakiemi się żaden inny życiorys dawniejszy lub późniejszy poszczycić nie może.

Każda historyczna praca zyskuje niesłychanie na wartości, jeśli — pominąwszy wiarogodność i sąd wytra- I wny — jest dziełem autora współczesnego, o ile możności naocznego świadka faktów i wydarzeń w niej opisanych.

Sprawozdania z drugiej lub trzeciej ręki, referaty póź­

niejsze, nigdy nie będą miały tego znaczenia, co opisy równoczesnych i naocznych świadków. O. Cepari nietylko ! żył w tej samej epoce, co Alojzy, ale był jego współ- uczniem, żył całe lata z nim pod jednym dachem, prze­

stawał z nim codziennie i cieszył się jego szczególnem zaufaniem. Co tylko przeto Cepari zawarł w życiorysie swego św. przyjaciela, to opowiada jako człowiek, który największą część z tego, co przytacza, widział na własne oczy i na własne uszy słyszał. Czego zaś sam nie wi- ' dział i bezpośrednio od niego nie słyszał, o tern się do­

wiedział od takich, co całe lata w ciągłej i bezpośredniej z nim zostawali styczności, t. j, od przełożonych, spowie- ! dników, profesorów, matki i brata Alojzego, wreszcie od sług jego, krewnych i znajomych. Prócz tego zwiedził Cepari wszystkie nieomal miejscowości, w których Alojzy przez dłuższy lub krótszy czas przebywał; mógł przeto wszędzie zasięgnąć jak najdokładniejszych wiadomości i nie zaniechał też tego uczynić, jak stwierdzają przysięgą poparte świadectwa. Tak tedy u Ceparego wszystko pły- | nie z czystego, niezamąconego źródła, czem się żadna inna biografia pochlubić nie może.

Ale w życiu Świętych Pańskich zachodzą jeszcze inne okoliczności. Aby o nich pisać i mówić, nie dość samemu wszystko własnemi oczyma widzieć, na własne uszy sły- I szeć. Jak duch bożki wiedzie częstokroć Świętych w krainę mistycznej pomroki, tak i życie ich zabarwia się ! czemś niezwykłem, zagadkowem, niezrozumiałem. Kto

(20)

— XII —

przeto podejmuje się trudnego zadania skreślenia ich ży­

wotów, winien być mężem światłym, co się tyczy życia wewnętrznego bogatym we własne i cudze doświadczenia, winien pojmować nadzwyczajne drógi, jakiemi Bóg często­

kroć swych wybrańców prowadzi. Inaczej bowiem zdarzyć się może, że wiele szczegółów będzie niejasnych, a cały życiorys mniej więcej pracę chybiona.

Nie tutaj jest miejsce oddać sprawiedliwość O. Cepa- remu jako dzielnemu teologowi. Jego pełne mistycyzmu dzieło o wszechobecności Boga, które kardynał Bellarmin tak wysoko cenił, że z tę księgę w ręku pragnęł wejść we wrota wieczności, świadczy wymownie, do jakiego sto­

pnia zjednoczył się z Bogiem ten znakomity kapłan. Ale na to nie potrzeba nam się powoływać. Wystarczy tu przypomnieć, że O. Cepari jako rektor kollegium jezui­

ckiego we Florencyi był „nadzwyczajnym“ spowiednikiem św. Magdaleny de Pazzi i był upoważniony do odwiedza-

r f

nia tej Świętej, ilekroć tego zażędała.

W czasie, gdy był jej spowiednikiem, miał pewnego wieczora — było to w wigilię uroczystości Bożego Ciała r. 1600 — przemowę do braci zakonnych tego kollegium.

Równocześnie przywołała do siebie św. Magdalena de Pazzi siostrę M. Magdalenę Berti, której spowiednikiem był O. Cepari, zanim jeszcze wstępiła do klasztoru i tak się do niej odezwała: „Jak myślisz, siostro, co też teraz czyni O. rektor?“ Zagadnięta odpowiedziała: „Zapewnie się teraz modli.“ „Oto wiedz“, rzekła Święta, „O. rektor mówi to i owo do braci zakonnych“ (późniejsze śledztwo wykazało, że wszystko dosłownie było prawdę), „a ja widzę, jak mu Duch św. kładzie w usta wszystkie słowa, które wypowiada.“ Nie będziemy do tego zdarzenia większej przywięzywali wagi, jak tę, na którę zasługuje;

ale tyle jednak ztęd widać, jak ścisły węzeł łęczył Ce- parego z P. Bogiem.

(21)

Co widział i co pojmował O. Cepari, to w sposób prosty i zrozumiały opowiada czytelnikom. Jest to zaleta, której nie można dość pochwalić w historyku, a która dziełu Ceparego niepospolitą, nadaje wartość. Jednozgo- dnem zdaniem znawców trudno pisać jaśniej i prościej, niż O. Cepari w żywocie św. Alojzego. Styl jego łatwy, przejrzysty i potoczysty przypomina poniekąd starożytnych klassyków. Wszędzie przemawiają do czytelnika same fakta i ułatwiają mu wytworzenie sobie własnego sądu.

Podmiotowych dodatków i krasomówczych omówień skru­

pulatnie się wystrzega. Jeźłi gdzie wtrąca jaką uwagę, czyni to jedynie dla tego, aby czytelnikowi ułatwić do­

kładniejsze zrozumienie wypadków, i tym sposobem uprze­

dza tajne jego życzenie. Ta dziwna prostota stylu Cepa­

rego sprawia tłómaczowi ‘niemałe trudności, jeźli chce wiernie tłómaczyć, a nie dawać dowolnej peryfrazy, albo nawet przerobienia rzeczy na swój sposób i podług wła­

snego upodobania.

Dzieło Ceparego jest nietylko pracą historyczną, ale samą historyą, opisem życia Świętego. Oprócz celu wspól­

nego wszystkim dziejopisarzom ma ono jeszcze cel osobny i wyłączny, t. j. opowiadaniem faktów pragnie ono uzacnić, zbudować czytelnika i w miarę łaski zachęcić go do na­

śladowania.

Moglibyśmy się tu powołać na niesłychane powodze­

nie, jakiego doznawał życiorys Ceparego przez lat 300 i przytoczyć mnogie jego wydania i rozliczne tłómaczenia.

Wolimy jednak to pominąć i nie uprzedzać sądu czytel- i nika. Powiemy tylko: „bierz i czytaj“, będąc pewnymi, że nikt tego dzieła nie złoży z rąk bez najgłębszego wzruszenia, nikt nie odmówi czci i podziwu świętemu młodzieńcowi i każdy zapłonie zamiłowaniem cnoty i dobrego.

Te zalety biografii św. Alojzego, napisanej przez Ce-

(22)

— XIV —

parego, powstrzymały nas od zamiaru nowego skreślenia żywotu tego Świętego. Nie wątpiliśmy o tern, że darem- nem byłoby usiłowanie kuszenia się o ogłoszenie dzieła, któreby mogło współzawodniczyć, a tem mniej przewyż­

szyć pracę Ceparego. Poprzestajemy przeto na ponownem tłómaczeniu dzieła uczonego Jezuity i to ofiarujemy czci­

cielom Świętego w trzechsetną, rocznicę jego zgonu. — Oprócz niemieckiego tłómaczenia pojawia się równocześnie francuzkie, hiszpańskie, angielskie i p o ls k ie wydanie życiorysu Świętego.

Życiorys ten ma być trwałym pomnikiem i kamie­

niem wytycznym między dwiema epokami t. j. trzecim i czwartym wiekiem. Na to trzeba dzieła p o m n ik o w e g o , jakiem jest praca Ceparego, którą wydał Zannetti w Rzy­

mie w r. 1606

Jest to pierwszy opis żywota św. Alojzego, jaki wy­

szedł na widok publiczny, a przytem wyczerpujący, jak łatwo się przekonać może każdy, ktokolwiek porówna późniejsze akta procesowe z tym życiorysem. Mało one podają szczegółów, którychby nie był poprzednio zużytko­

wał Cepari w swej 'biografii. Prócz tego ta pierwsza biografia św. Alojzego zostaje w jak najściślejszym związku z życiem tego Świętego. Powstała ona po części już za życia jego, spisywaną była w domu, w którym przemie­

szkiwał, a uzupełnioną została świadectwami tych, którzy w bezpośrednim zostawali z nim stosunku. Cepari dedy­

kował ją bratu Świętego, Franciszkowi Gonzadze, księciu Castiglione, a ten papieżowi Pawłowi V.

Ta pierwsza biografia św. Alojzego może się pochlu­

bić wiarogodnością, jak rzadko który życiorys Świętego.

Nie mówimy tu o aprobacie wiceregenta Rzymskiego i magistra Sacri Palatii Apostolich Czterech uczonych kapłanów różnych zakonów, z których trzech znało oso­

biście Alojzego i w poufałej z nim żyło znajomości, pod­

(23)

dało w mowie będącą biografią jak najściślejszej rewizyi.

Porównywali ją z aktami procesów, jakie rozpoczął pa- tryarcha Wenecki i wieln innych biskupów i arcybiskupów włoskich po swych sądach duchownych. Wszyscy zeznali pod przysięgą, że wszystkie w biografii przytoczone data zgadzają się z prawdą i pomienionemi aktami.

Oprócz tego zbadał ściśle wiarogodność życiorysu ówczesny jenerał Jezuitów Acquaviva i wielu innych teo­

logów zakonnych. Skutkiem tych badań było poświadcze­

nie autentyczności życiorysu przez Acquavivę, który jako jenerał przyjmował Alojzego do zakonu i był świadkiem jego cnót i świątobliwości.

Papież Paweł V. wyznaczył komisyą złożoną z kar­

dynałów i polecił jej zająć się zbadaniem wiarogodności dzieła. Członkami tej komisyi był kardynał Hieronim Bernerio zakonu Dominikańskiego, kardynałowie Robertr # t Bellarmin i Hieronim Pamfili, wikaryusz Jego Świątobli­

wości a późniejszy papież Innocenty X. Rzeczona ko- misya, w której skład wchodziło wielu teologów i kano­

ników, udzieliła dziełu jak najpochlebniejszej pochwały i całkowitej aprobaty.

Cepari ogłosił w r. 1630 w Piacencyi drugie wydanie tej biografii, ale nie oparliśmy się na tej edycyi z po­

wodu, że wydała nam się mniej wiarogodną, a wreszcie jest w pierwszej i drugiej części tylko przedrukiem wy­

dania rzymskiego. Trzecia część, traktująca o rozkrze- wieniu się czci św. Alojzego i cudach zdziałanych za jego przyczyną, zdała nam się niedostateczną. Dla tego wole­

liśmy w części dodatkowej podać uzupełnienie pierwszego wydania. To tylko nadmienić nam trzeba, iż, gdzie Ce­

pari mówi o

błogosłaioionym

Alojzym, tam my go nazywać będziemy

świętym,

aby uniknąć niestosownego dzisiaj ana­

chronizmu. Gdzie w interesie historyi zachodziła potrzeba uwag i adnotacyi, tam je podajemy, jako też postaraliśmy

(24)

— XVI —

się o fotografie i podobizny listów. Uważaliśmy to za konieczność w interesie lepszego zrozumienia osób i wy­

padków. Niektóre dokumenta ogłaszamy tu po raz pierwszy, jak n. p. zrzeczenie- się św. Alojzego spadko- wycli praw do księstwa. Drzewa genealogiczne Gonzagów nie będę niepotrzebnym przydatkiem. Wykonanie ich oparte jest na źródłach archiwalnych Gonzagów w Mantui.

W końcu dziękujemy wszystkim tym, którzy nas w jakikolwiek sposób w pracy naszej poparli, a miano­

wicie archeologowi Panu Karolowi Cósci we Florencja, P. Stefanowi Davari, dyrektorowi archiwum Gonzagów w Mantui i przewielebnym 0 0 . księdzu Castellani i Van Meurs T. J. Niechaj im śwT. Alojzy, na którego cześć podjęliśmy tę pracę, wynagrodzić raczy ich uczynność i uprzejmość.

R z y m , dnia 1-go Stycznia 1891.

X . Fryderyk Schroeder, T. J.

(25)

manus, creat*. die iy, an.if. mens.&.dies nuarij an.iSziWcic

M.ai) an.iSos. Sed'it

J 2 _ Obijt die 2 . 8 / c i ;

Sed .d ies i a .

Jep;© Świątobliwości Papieżowi Pawłowi V.

Ojcze Św ięty!

r3 ^ y ^ ł 0göstäwi°ny Alojzy (ionzaga (którego niegodnym

WIM

młodszym bratem jestem), świątobliwem życiem

® 1 na ziemi i cudami zdziałanemi po śmierci zasły- nął tak szeroko, że i we Włoszech i po za ich granicami stawiano mu wszędzie posągi i uczczono go obra­

zami. Ponieważ rodziny na wieczną pamiątkę zwykły zachowywać wizerunki sławnych przodków, zamyślałem z początku zachować w mym domu ten życiorys jako świętą i zaszczytną pamiątkę na mój i mych potomków pożytek i jako obraz nie postaci, lecz ducha jego. Ten bowiem jest tern godniejszy podziwienia, jako pierwiastek wszystkiego, co podziwiamy w Alojzym, i tern obfitszy w zasługi, że jest źródłem wszelkich zasług.

Ż y c i e ś w . A lo jz e g o . 2

(26)

— XVIII —

Ponieważ jednak Jego Świątobliwość ś. p. Kle­

mens VIII. nie zapomniał świątobliwego życia i śmierci Alojzego, ponieważ wiedział, jak się wszędzie rozszedł rozgłos jego cudów, wezwał mnie przeto, ażebym ku powszechnemu dobru ten życiorys ogłosił. Wpłynęło to na zmianę mego postanowienia i spowodowało mnie do ogłoszenia drukiem rzeczonego życiorysu. Zamiaru mego za życia Klemensa wykonać nie mogłem; z rozkazu bo­

wiem pana mego, Najjaśniejszego cesarza, musiałem opu­

ścić dwór papiezki i przenieść się do Niemiec. Tymczasem umarł Klemens VIII.

Teraz zajęła ku powszechnej radości Wasza Świąto­

bliwość miejsce zmarłego i nie tylko zatwierdziła rzeczony zamiar, ale zamianowawszy komisyą kardynałów, kazałeś.

Ojcze św., zdać sobie w konsystorzu raport z życia świą­

tobliwego sługi Bożego i w osobnym, niedawno mi prze- słanem Brewie uczcić go nazwą „Błogosławionego“.

Śmiem przeto w pokorze stanąć przed Waszą Świą­

tobliwością i ofiarować Jej ten życiorys, zawierający wszelkie cuda, jakie Alojzy zdziałał po dziś dzień. Do tego skłania mnie oprócz innych powodów ten wzgląd, że Błogosławieni Pańscy niezwiędłą sławę tu na ziemi otrzy­

mują z rąk najwyższego trybunału W. Świątobliwości.

Ponieważ proces sanktyfikacyjny już się rozpoczął, Wasza Świątobliwość raczy uwzględnić, jak godnym jest Alojzy tego zaszczytu i ile powodów przemawia za przyznaniem mu tego zaszczytu.

Tymczasem niech W. Świątobliwość raczy łaskawie wysłuchać mej proźby i jak najprędzej przychylić się do gorących życzeń nas wszystkich należących do domu Gon­

zagów, do życzeń naszych poddanych, jako też wielu innych książąt, którzy usilnie na własną i poddanych po­

ciechę dopraszają się sanktyfikacyi. Całując nogi W. Świą­

tobliwości, błagam o udzielenie mi błogosławieństwa apo­

stolskiego.

W . Świątobliwości najpokorniejszy i najpoddańszy sługa

Franc. Gonzaga,

książę św. państwa rzymskiego,

m argrabia K astiglione.

(27)

■■IlilllllM i^f.

Franc. Gonzaga, księże K astiglione, b ra t św. Alojzego ze swymi synkam i (w edług obrazu olejnego w daw niejszym kościele kapu­

cyńskim S anta M aria della Noce w K astiglione delle Stiviere).

Jego książęcej Mości

P anu

D on Franciszkowi Gonzadze,

k sięciu św . państw a rzym skiego,

margrabiemu Kastiglione i Medole i t. d.

szambelanowi, radzcy, posłowi

Jeg o Cesarskiej Mości przy dworze J. Św. papieża P a w ia V.

Jaśnie Oświecony Książę!

^^^ffljłogosław iony Alojzy Gonzaga, starszy brat Waszej

II i P f s l

Excellency!, od latd ziecin n y ch tak gorąco od- dany był pobożności, że licząc lat 18 zrzekł się na korzyść brata, margrabiego Rudolfa, praw spadkowych do księztwa, aby wstąpić do Towarzystwa l Jezusowego. Tu zasłynął wkrótce świątobliwością żywota, uważany był za Świętego, a Bóg stwierdził jego świąto-

2*

(28)

XX

bliwość różnemi cudami, jakie Alojzy po śmierci zdziałał za Jego przyczyną,. Dla tego wszyscy byli tego zdania, że życie jego, jak wielu innych Świętych, należy opisać ku nauce i zbudowaniu wiernych, a przełożeni moi kazali mi tern się zająć. Za łaską Bożą dokonałem pracy i prze­

syłam ją W. Excellency! z proźbą, abyś mnie raczył uwia­

domić, czy dziełko to zasługuje na publikacyą; lubo bo­

wiem sądzę, że zdoła się przyczynić do rozszerzenia chwały Bozkiej, nie chciałbym go podać do druku bez wyraźnego upoważnienia W. Excellency!. Ośmielam się przeto złożyć je W. Excellencyi w darze. Uważam to za święty obowiązek nie tylko dla tego, że W. Excellencya jest z Alojzym tak blizko spokrewniony, ale i dla tego, że zmarły tak szczerze Was miłował, i że — co więcej znaczy — W. Excellencya odpowiednio do stanu i go­

dności, stara się być mu podobnym w cnocie i dobroci.

Słusznie mógł biskup Brescyi niegdyś powiedzieć, że co do części dyecezyi podległej rządom W. Excellencyi, może być spokojnym, gdyż Wy i dostojna małżonka Wasza, księżna Bibiana Bernstein, wzorowem życiem i pobożno­

ścią zaszczepiliście w swych poddanych takie poszanowa­

nie religii, że więcej sam biskup uczynić by nie zdołał.

Zechciej W. Excellencya przyjąć ten skromny dar, który Mu śmiem ofiarować z radością niemniejszą od szacunku, jakim jestem ku Niemu przejęty. Niechaj Mu Bóg pozwoli doczekać pociechy i widzieć, jak członkowie Wysokiego Jego rodu nie tylko starają się zasłynąć z czy­

nów oręża i powiększenia swej władzy i potęgi, lecz i zasłużyć na niebo przez cnotę i świątobliwość żywota.

W. Excellencyi

najpokorniejszy i najuniżeńszy sługa

(29)

w edług olejnego obrazu „dziewie Jezusow ych“ w K astiglione.

Przedmowa autora do pobożnego Czytelnika,

tokolwiek czyta żywoty Świętych Pańskich, jacy żyli w rozmaitych epokach Kościoła katolickiego, ten zauważy, że nigdy Opatrzność Boża nie ze­

słała Świętego słynącego z cnót nadzwyczajnych, nie postarawszy się przy tem o to, aby ktoś z bliższych jego osoby zajął się skreśleniem jego życia i czynów. Sława Świętych nie ma zgasnąć razem z ich śmiercią, lecz ma się rozkrzewić w obrębie katolickiego świata_ i być zabez­

pieczoną i zachowaną po wszystkie wieki. Życie bowiem Świętych jest wskazówką dobrego żywota i lepszą drogą do nieba, aniżeli pisane księgi i przebrzmiewające słowa.

(30)

— XXII —

Życiorysy dawniejszych Świętych Pańskich, choćby i najlepsze, nie wywierają, tak zbawiennego wpływu na każdego, dla tego, że sięgają czasów odleglejszych. Zdaje się nawet, jakoby wywoływały więcej podziwienia, niż za­

chęcały do naśladowania. Nieraz słyszymy takie słowa:

„niepodobna teraz dojść do takiej świętości, jak w da­

wniejszych czasach,“ jak gdyby z upływem czasu osłabły i siły i nadprzyrodzona łaska się zmieniła. Dla tego też Pan Bóg powołuje nowych wybrańców, dla tego roz­

kwitają w Jego ogrodzie nowe kwiaty, służące za dowód, że święte ramię Boga nie utraciło na sile, że i teraz można Bogu służyć wiernie i dojść do wysokiego szczebla doskonałości.

Jednym z takich wybrańców w naszych czasach jest błogosławiony Alojzy Gonzaga, członek Towa­

rzystwa Jezusowego. Żył tylko lat 23 i trzy miesiące, a w tym krótkim czasie rozpostarł na około siebie taką woń świątobliwości, że we wszystkich, którzy go znali, wywołał podziw, a w wielu innych, którzy z nim przesta­

wali, żywe pragnienie naśladowania cnót i zalet swoich.

Aby przeto ci, co go znali osobiście, nie byli pozba­

wieni korzyści, jakie nastręcza żywy przykład życia świą­

tobliwego, Opatrzność Boża powołała kilka osób z jego otoczenia do podania do pamięci różnych szczegółów jego życia.

Nie mamy tu na myśli roczników Tow. Jez., w któ­

rych jest mowa o rzymskich nowicyuszach z r. 1585 i jego powołaniu do życia zakonnego, pomijamy także życiorys Arcyksiężniczki Eleonory Austryackiej i księżnej Mantu- ariskiej, który także w dwóch miejscach wspomina o jego powołaniu, świątobliwości i szczęśliwej śmierci. Pierwszym, który pisał o cnotach św. młodzieniaszka, był O. Hiero­

nim Piatti, autor dzieł: „de Cardinalata ad Fratrem 11 i „de bono slatu religiosi,“ mąż wysokich zdatności, bystrego sądu i wielkiej pobożności. Kapłan ten miał w Rzymie nad­

zór nad naszymi nowicyuszami, którzy tam przebywają dwa miesiące, aby służyć do mszy św., a przypadło to właśnie na czas, w którym Alojzego do tego domu pro- fessów wysłano. Wspomniany kapłan kazał Alojzemu opowiadać koleje swego życia i zdać sprawę z łask, ja-

(31)

kiemi go Bóg obdarzył. Łaski te zdawały mu się tak

; nadzwyczajnemi, że wszystko króciuchno zanotował po po­

wrocie Alojzego do nowicyatu.

Po O. Piattim ja pierwszy skreśliłem żywot Alojzego, gdy tenże jeszcze bawił w Rzymie. Mieszkałem bowiem wtedy w tern samem kollegium i przestaw ałem z nim dość ściśle i poufale. Przy tej sposobności zauważyłem, że czyny i słowa jego,zachęcały każdego do pobożności, jak czytanie żywotów Świętych Pańskich podnieca do do­

brego, jeżeli się do tego czytania zabieramy z należytem usposobieniem umysłu i zamiarem odniesienia jak najwię­

kszych korzyści. Sądząc przeto, że przykład Alojzego podziała zbawiennie i na świeckich ludzi, postanowiłem spisać wypadki życia jego na dobro i pożytek ludzkości.

Zwierzyłem się z tym zamiarem O. Piattemu, który nietylko go pochwalił, ale mi także wręczył swe spostrze­

żenia i notatki, chowane dotychczas w biórku. Za po­

mocą tych notatek, poparty własnemi i obcemi spostrze­

żeniami, skreśliłem na dwa lata przed śmiercią Alojzego życie jego, i dałem, je tylko kilku osobom do przeczytania, z obawy, aby się Święty nie dowiedział o tem, co bez jego wiedzy uczyniłem.

Po śmierci Alojzego namawiał mnie O. Robert Bel- larmin (późniejszy kardynał), abym ten życiorys uzupełnił wiadomościami z ostatnich dwóch lat życia jego, gdyż bio­

grafia moja żywo go zainteresowała. Mając jednak pod­

ówczas inne zajęcia, oddałem pracę swoją O. Antoniemu Waltrino, którego przywołano z Sycylii, aby napisał kro­

nikę Towarzystwa Jezusowego, i prosiłem tego kapłana, j aby me dzieło uzupełnił i postąpił z niem według upodo- ; bania. Ksiądz W altrino nie znał osobiście Alojzego; ale sława świątobliwości, jak ą się cieszył Alojzy w rzymskiem kollegium, spowodowała go do zużytkowania mych wiado­

mości w kronice, a nawet do napisania osobnej biografii.

Wiadomości, jakie zaczerpnęliśmy z życia Alojzego, ) wydobyliśmy z tego świątobliwego młodzieńca prawie pod- j stępem tylko, gdyż z pokory dawał je tylko połowicznie i urywkowo, albo też całkowicie je zamilczał. Trzeba było je uzupełniać i w większej podawać ścisłości co do osób, czasu, miejsc i okoliczności. Jakoż dochodziły nas

(32)

— XXIV —

rozliczne wiadomości i sprawozdania z Mantui, Kastigliony i innych okolic, ale materyał biograficzny w zrastał przez to tak znacznie, że trzeba było pomyśleć o całkowicie I innym życiorysie.

O. W altrino umarł, nie dokonawszy, rozpoczętej pracy.

O. Klaudyusz Aquaviva, jen erał zakonu Jezuitów, żywo i zapragnął, aby jak najrychlej pracę W altrina wykończono i polecił mi, abym się zabrał do rzeczy i wydał popra­

wiony i uzupełniony żywot Alojzego. Podjąłem się tego zadania, jakby pochodziło od samego Boga i niebawem wyjechałem z Rzymu do Florencyi. Tam przez kilka dni zasiągałem ścisłycli wiadomości co do życia pobożnego j

młodzieńca u P. F ranciszka de Turco, ówczesnego och­

m istrza Don Franciszka de Medici. Ten ochmistrz prze- bywał na dworze margrabiego Ferrante, gdy się Alojzy i urodził, miał nad nim dozór, gdy był małym chłopczykiem, ! i był później jego wychowawcą: słowem, pozostawał w służbie margrabiego przez 18 lat bez przerwy, póki Alojzy nie wstąpił do nowicyatu. Towarzysząc mu we wszystkich podróżach i pozostając ciągle w jego służbie, znał ja k najdokładniej wszystkie wypadki w jego życiu.

Z Florencyi puściłem się do Lombardyi i wypyty­

wałem się-o wszystko w m argrabstwie Kastiglione pani margrabiny, matki św. młodzieńca, tudzież wszystkich co go znali i pozostawali w jego służbie.

W celu tern dokładniejszego poprowadzenia sprawy postarałem się za pozwoleniem biskupa, ażeby rozpoczęto dwa wielkie procesy dotyczące jego życia i obyczajów.

Prócz tego doszły mnie różne piśmienne dokumentu z Francyi i Hiszpanii, śledztwa i wiarogodne akta pro­

cesów, które w zwykłej formie wytoczono po różnych miejscowościach Włoch i Polski, i w sądach duchownych patryarchy Weneckiego i stolic arcybiskupich w Neapolu, Medyolanie, Florencyi, Mondowi, Ankony, Rekanati i Ty- woli. Sam objeżdżałem m iasta i miejscowości Lombardzkie, w których spodziewałem się dowiedzieć czegoś pewniej­

szego. Nakoniec osiadłem w Brescii, aby w pobliżu K a­

stigliony wziąść się do pióra. Ztamtąd mogłem w razie wątpliwości natychmiast zażądać wyjaśnienia.

Z tych procesów i akt piśmiennych wydobyłem

(33)

wszystko, co w tej biografii opowiadam. Niczego nie przytoczyłem, coby nie było udowodnione przez przysię­

głych świadków. Ale ci świadkowie sę sami przez się wiarogodni, jak zaręczają podpisani poniżej zakonnicy, którzy porównywali data biograficzne z aktami proce- sowemi.

Co się tyczy wewnętrznych cnót Alojzego, czerpa­

liśmy wiadomości z referatów kardynała Bellarmina, pracy O. Hieronima Piattego, sprawozdań jego przełożonych, spowiedników i innych osób, które żyły w ścisłej z nim znajomości.

O zewnętrznych stosunkach i wypadkach, przypada­

jących na czas przed wstąpieniem niebożczyka do za­

konu, powiadomił mnie Ks. Franc. Gonzaga, biskup Man- tuański, częścią piśmiennie, częścią ustnie, JW. Don P ro ­ sper Gonzaga, który jako ojciec chrzestny zastępował J. O. księcia Mantuańskiego, a później z Alojzym często [irzestawał i zna wiele szczegółów jego życia; dowiedzie­

liśmy się też niejednego od margrabiny, jego matki, jego guwernerów, lokai, którzy u niego służyli i w podróżach mu towarzyszyli. Wszyscy złożyli swe zeznania w porę­

czonych dokumentach.

Przytaczam to wszystko nie dla tego, aby się po­

chlubić swą sumiennością, ale aby zapewnić czytelników, że podaję im szczerą p ra w d ę , gdyż prawda i wiarogo- dność jest pierwszą powinnością życiopisarza. Napisałem tę biografią nie po łacinie, lecz po włosku, a to dla tego, aby z niej korzystać mogli nie tylko uczeni, ale i inni mężczyźni i białogłowy. Styl jest prosty i zrozumiały, pozbawiony ozdób krasomówczych. Opowiadanie wypad­

ków nie jest zawarte w pewnych rubrykach i uporządko­

wane według materyi, lecz postępuje krok w krok z wie­

kiem młodzieńca i z miejscowościami, w których bawił, aby każdy wiedział, gdzie i kiedy to lub owo w yrzekł i uczynił. Wybrałem ten sposób opowiadania, lubo nara­

ziłem się tym sposobem na niebezpieczeństwo pow tarza­

nia po kilka razy jednych i tych'sam ych rzeczy.

Życiorys podzielony jest na trzy części. Pierwsza część obejmuje życie Alojzego w świecie przed wstąpie­

niem do zakonu; druga pobyt w zakonie aż do śmierci;

(34)

— XXVI —

trzecia wypadki łączące się z jego zgonem i przypadające na czas późniejszy.

Jednemu i drugiemu może się wydawać, że mało przypada do charakteru biografii przytaczanie drobnostek, 0 jakich w drugiej części umyślnie wspominam. Na te zarzuty odpowiadam, że piszę dla takich, którzy żyją życiem wewnętrzno-religijnem, że nie kreślę żywotu wiel­

kiego hetmana lub świeckiego księcia, lecz zakonnika, i że opisuję czyny godne naśladowania, które częstokroć wsku­

tek najdrobniejszych okoliczności przybierają całkiem od­

mienny charakter. Dla tego też za przykładem innych biografów Świętych Pańskich wspomnę o niektórych dro­

bniejszych okolicznościach i wypadkach, znamionujących uderzającą Alojzego świątobliwość i doskonałość. W yra­

źnie o tern wspominam, aby nikt nie myślał, że to uczy­

niłem przypadkowo.

Co jest chybionego w tym życiorysie, za to na mnie spada wina; co dobrego, to jest spraw ą Bożą. Jemu je ­ dnemu cześć i chwała.

Ty zaś szczęśliwy, świątobliwy Alojzy, który w nie- biesiech teraz odbierasz nagrodę swych wysokich cnót 1 zalet, który w zwierciadle istności Bozkiej widzisz mą ułomność, wybacz mi, żem się ośmielił skreślić obraz twych cnót bohaterskich! Pomny na miłość tutaj na ziemi okazywaną mej osobie, wybłagaj mi u Boga łaskę życia pobożnego i świątobliwego, abym wsparty twą opieką i pomocą z dopuszczenia Bożego mógł się kiedyś razem z tobą cieszyć używaniem szczęścia wiekuistego.

Amen.

—ooO^^OOO— --

(35)

Cztery świetne świadectwa

znakom itych zakonników w Brescii, dotyczące św. A lojzego i niniejszego życiorysu.

Świadectwo wikarego inkw izycji, kapłana zakonu św. Dominika,

brat Sylwester Ugolotti, lektor teologii zakonu 0 1 kaznodziejskiego i jeneralny wikary świętej in­

kw izycji w mieście i dyecezyi Brescia, oświad­

czam i stwierdzam przysięgą co następuje: Czy­

tałem żywot błogosławionego księcia Don Alojzego Gonzagi, margrabiego Kastigliony i zakonnika T. J., spisany przez czcigodnego O. W irgiliusza Ceparego, teologa i kaznodzieję tegoż zakonu, porównałem go z aktami, które mu służyły za podstawę i przekonałem się, że wszystko opiera się na świadectwach zaprzysiężonych i procesach autentycznych, jakie patryarchowie, arcybiskupi i biskupi w wielu dyece-

zyach w swych sądach duchownych przeprowadzili.

Prócz tego nie tylko wierzę, że wszystko jest prawdą, co w tym życiorysie powiedziano, lecz że można było jeszcze o wiele więcej powiedzieć, znałem bowiem tego księcia, gdy jeszcze był dzieckiem, przestawałem z nim i wiem, że od pierwszych lat wieku dziecięcego był uwa­

żany za świętego i anioła pod względem życia i obyczajów.

Mógłbym wiele na to przytoczyć przykładóAV.

Co się tyczy w mowie będącego życiorysu, nie za­

wiera on nic przeciwnego wierze i moralności, lecz owszem jest napisany oględnie, w duchu religijnym i obfituje w dobre przykłady. Sądzę nawet, że bardzo się przyda nietylko osobom zakonnym, ale i świeckim, książętom i innym panom, gdyż ten Błogosławiony jest dla wszystkich świetnym wzorem i przykładem.

Powyższe pismo ogłaszam i własnoręcznie podpisuję w naszym konwencie św. Dominika w Brescii celem stwierdzenia prawdy.

J a brat Sylwester stwierdzam przysięgą, com powyżej powiedział.

(36)

— XXVIII —

Świadectwo lektora 0 0 . Benedyktynów na Monte Cassino.

J

a Don Paweł Cataneo, kapłan zakonu Benedyktynów kongregacyi na Monte Cassino, dawniej św. Justyny w Padwie, lektor filozofii i nauki moralnej w kla­

sztorze św. Faustyna i św. Jowity w Brescii. zaręczam pod przysięgę: Czytałem życie błogosławionego księcia Alojzego Gonzagi, margrabiego Kastiglione, później zakonnika T. J., skreślone przez czcigodnego O. W irgiliusza Ceparego, teologa i kaznodzieję pomienionego zakonu, porównałem je z aktami i wszystkiemi autentycznemi dokumentami, na których ta biografia je s t opartę i doszedłem do przeko­

nania, że wszystko, co zawiera, polega na zaprzysiężonych i wiarogodnych świadectwach.

Krom tego nie tylko nie obejmuje ten życiorys nic przeciwnego wierze i dobrym obyczajom, lecz jest pełen zachęt do naśladowania i zasługuje na to, aby był ogło­

szonym na pożytek wiernych. Z wrażenia bowiem, jakie na mnie uczynił, i z pożytku, jaki z jego czytania odnio­

słem, wnoszę, że każdy czytelnik nim się zbuduje. Po­

świadczam, źe znałem Alojzego wiele lat przed jego wstąpieniem do zakonu, że młodzieńca tego uważano i wielbiono jak świętego, i że opowiadano z podziwieniem 0 wielu jego świątobliwych czynach. Gdy odjeżdżał, aby wstąpić do zakonu, całe m argrabstwo rzewnemi łzami płakało, nie mogąc się utulić w smutku z powodu utraty tak dobrego pana.

W celu stwierdzenia prawdy wystawiam to świadectwo 1 podpisuję je własnoręcznie w klasztorze św. Faustyna.

Ja, D. Paw eł zeznaje to pod przysięgą.

Świadectwo prowincyała Kapucynów.

r

Ś

wiątobliwy, wszelkiemi cnotami i zasługami zdobny żywot błogosławionego księcia D. Alojzego Gonzagi, margrabiego Kastiglione i zakonnika T. J., spisany przez czcigodnego O. W irgiliusza Ceparego, doktora teo­

logii i kaznodzieję tegoż zakonu i z wielką siyniennością

(37)

się przeświadczyłem przez szczegółowe porównanie życio­

rysu z aktam i, co także stwierdzam przysięgą), żywot ten, pow tarzam , zasługuje na ogłoszenie drukiem na chwałę Boga, który się okazuje tak cudownym w swych Świętych, na przykład książętom chrześcijańskim, i na zbu­

dowanie osób zakonnych jako i wszystkich wiernych chrześcijan. Chwalebny ten książę (możnaby prawie po­

wiedzieć) urodził się świętym; żył i umarł, jak żyli i umarli najwięksi Święci. Oprócz tego doznał za życia tyle i tak nadzwyczajnych łask od Boga, że potrójną mu chwałę przyznać należy.

Po pierwsze bowiem zdaje się, jakoby. Adam nigdy w nim nie grzeszył (jak to niegdyś powiedział Aleksander 0 swym uczniu św. Bonawenturze), tak niezrównaną była jego niewinność, tak wzniosłą poijad wszelkie podejrzenie grzechu. Po drugie: w czynach swych był podobniejszym do anioła, aniżeli do człowieka; tak podległem było ciało jego duchowi. Po trzecie: sprawdziło się na nim słowo mędrca: „Stawszy się wkrótce doskonałym, p rzeżył czasów m ele.“ W krótkim bowiem czasie pobytu na tej ziemi do­

szedł — jak wielu Świętych, po upływie lat wielu — do tak wysokiego stopnia doskonałości, jakiego niejeden nigdy nie dosięgnie. Jeźli powszechny glos ludu — ja k to mówią — jest głosem Boga, wynika ztąd, że — ponie­

waż ten książę podług zdania powszechnego uważany był za świętego i od książąt, dygnitarzy kościelnych, spowie­

dników, nauczycieli, przełożonych, krewnych i poddanych doznawał czci Świętym należnej — niezawodnie był wiel­

kim Świętym i zasługuje na to, aby go i w niebie i na ziemi zaliczyć do Świętych Pańskich. Niechaj zechce być mym orędownikiem i obrońcą w obec majestatu Bozkiego.

Pisałem to w naszym konwencie P iotra i Marcellina w Brescii, ja brat Ja n Franciszek de Brescia, prowincyał Kapucynów prowincyi B rescia, kaznodzieja i lektor teologii 1 własnoręcznie podpisując, stwierdzam przysięgą.

(38)

XXX -

Świadectwo rektora kollegimn T. J. w Brescii.

J

a, Ja n B. Perusco z Rzymu, rektor kollegimn T. J.

w Brescii oświadczam: Ponieważ czcigodny O. W ir­

giliusz C e p a ri, kapłan T. J. przybył do naszego kollegium w Brescii, aby spisać żywot błog. brata Aloj­

zego Gonzagi tego samego zakonu, porównałem życiorys przez tegoż Ojca skreślony z autentycznemi dokumentami, na których jest sumiennie oparty i poświadczam pod przy­

sięgą, że wszystko, co w tym żywocie powiedziane, po­

lega na autentycznych procesach i zaprzysiężonych świa­

dectwach. Sam byłem świadkiem, jak rzeczony kapłan objeżdżał wszystkie m iasta Lombardyi, aby dostać do rąk w mowie będące akta i osnuć na nich wiarogodny opis życia. Poświadczam to tern chętniej, ponieważ osobiście znałem błog. Alojzego i przestawałem z nim w świecie i w zakonie, tak w Medyolanie, jak w Rzymie. Wiele cnót, wzmiankowanych w życiorysie, sam znałem i wiele poszlak świątobliwości, jakie O. Cepari w życiorysie wymienia, sam widziałem. Wiadomo mi także, że każdy, co znał Alojzego i przestaw ał z nim, uważał go za świę­

tego, i że sława świątobliwości po jego zgonie coraz wię­

cej się szerzyła i że w wielu miejscowościach Lombardyi, które przed wielu laty zwiedziłem, była tak wielką, iż prawie większą być nie może.

Na świadectwo prawdzie napisałem to i własnoręcznym opatruję podpisem.

J a J a n B. Perusco stwierdzam przysięgą zeznanie.

(39)

w Ezymie.)

K landy us/ Aquaviva,

jenerał T. J.

^ Iiezwalamy niniejszem na oddanie do druku życio- rysu bł. Alojzego Gonzagi, kapłana naszego To- warzystwa, który spisał O. Wirgiliusz Cepari, teolog naszego Towarzystwa, i który my jak i wielu innych teologów przejrzało i pochwaliło — jeśli to uzna za dobre najczcigodniejszy O. mistrz pałacu apostolskiego.

Silnie bowiem ufamy, że żywot ten przyniesie wielką ko­

rzyść wszystkim, co go czytać będą, osobom świeckim i zakonnym. Zezwalamy zaś tern chętniej na wydruko­

wanie, ponieważ z niezachwianego osobistego przekonania wiemy, iż ten święty i godny uwielbienia młodzieniec w każdym rodzaju cnót doszedł do zupełnej i trudnej do osiągnienia doskonałości, i nie tylko jako świecki wszyst­

kich, z którymi żył, budował, ale i po wstąpieniu do za­

konu był prawdziwym ideałem świątobliwości. Wszyscy też, co go z mdi i z nim przestawali przez te kilka lat, jakie z nami przepędził, uważali go za Świętego.

(40)

— XXXII —

W całym tym przeciągu czasu uważaliśmy, że Bóg szczególne m iał upodobanie w tej pięknej duszy i że ją nadprzyrodzonemi darami hojnie uposażył, co się uja­

wniało w świątobliwych jego czynach i anielskich oby­

czajach. Tak żył przez cały czas, dopóki nie umarł i nie zamienił ziemi na niebo; wszelkie bowiem mamy powody do przypuszczenia, iż do nieba niezwłocznie się przeniosła ta święta dusza, aby tam się cieszyć wiekuistą chwałą i przyczyniać się za nami do Boga. W szystko to stwier­

dzamy tutaj chętnie, aby oddać świadectwo prawdzie na cześć Boga, dawcy wszelkiej świątobliwości, któremu niechaj będzie cześć i chwała po wszystkie wieki.

R z y m , 14. Lipca 1605.

\

(41)

Część pierwsza.

Ż y c i e ś w . A l o jz e g o . 3

(42)
(43)

(w edług starodaw nego obrazu olejnego, będącego w łasnością p. B alleriniego w K astiglione.)

Rozdział pierwszy.

Pochoilzcjiie i narodzenie św. Alojzę««.

w/

ö orizag a ) którego życie kreślim y, był pierw orodnym synem dostojnych rodziców sta n u książęcego. Ojcem jego b ył D on F e r- ra n te , książę świętego P a ń s tw a Rzym skiego, m a rg ra ­ bia K astigliony dello S tiv iere w L om bardyi, m atk ą D onna M a rta T a n a S a n te n a z Chieri w Piem oncie.

M a rg ra b ia D on F e rra n te , ojciec św. Alojzego, był dale­

kim krew nym księcia M antuańskiego W ilhelma i szczycił się ten d samemi przodkam i. M arg rab stw o położone między W enecyą, M a n tu ą i B rescią niedaleko jeziora D arda, odziedziczył'po przodkach. M a rg ra b in a D onna M a rta pochodziła ta k ż e z jed n ej z najśw ietniejszych rodzin Piem onckich i b yła córką B a ld a ssa ra T any, B a ro n a S an ten y i D onny A n n y baronow ej della Ro- vere, ku zy n y k a rd y n a ła. Hieronima della R overe, arcybiskupa T u sy n u .

%

3*

(44)

_ 4

Ślub rodziców Alojzego odbył sie w H iszpanii.

M a rg ra b ia b y ł dw orzaninem k ró la F ilip a I I., a D onna M a rta n ajznakom itszą dam ą d w o rsk ą królow ej Izabelli z domu W alezyuszów , m ałżonki F ilip a a córki k ró la francuzkiego H e n ry k a I I . P o znaw szy szlachetne p rzy ­ m ioty i ęzadkie z a le ty tej pani, z a p ra g n ą ł m arg rab ia pojąć j ą za żone. P o dojrzałym nam yśle postanow ił ziścić sw e życzenie i p o s ta ra ć się o to, aby ono do­

szło do uszu p a ry królew skiej. T a sk ło n iła się do życzenia m argrabiego, a kró lo w a w yposażyła sw ą to ­ w a rzy szk ę hojnie i o b d arzy ła j ą klejnotam i i innem i kosztow nościam i. W esele odbyło się w pałacu k ró ­ lew skim .

P r z y ślubie i p rzedślubnych u k ład a c h zaszły oko­

liczności, k tó re w y ra ź n ie zapow iadały, ja k i m iał być owoc teg o zw iązku m ałżeńskiego. Skoro bowiem D onna M a rta dow iedziała się od królow ej o zam ysłach D on F e r ra n te s a , zak u p iła dużo m szy n a cześć T rójcy przenajśw iętszej, D ucha św. i M ęki P a ń sk ie j, P rz e ­ czystej D ziew icy i A niołów św iętych w tym celu je ­ dynie, ab y jej B óg dał, co by było najlepszem . P oszły listy do W łoch dopraszające się o zezw olenie i bło­

gosław ieństw o obustronnych rodziców. Odpowiedź na nie n ad e sz ła w porze, gdy się w szyscy sposobili do ju b ileuszu, ogłoszonego przez Głowę Kościoła. T a k ted y w dzień św. J a n a Chrzciciela obchodzili m arg rab ia i D onna M a rta uroczystość sw ych zaręczyn tego samego dnia, w k tó ry m przyjęli K om unią św. i dostąpili ju ­ bileuszu. Oprócz tego pobożna p ani ślubow ała od­

tą d pilnie p rze strz e g ać pobożności w życiu. K ró ­ low a b y ła podówczas w sta n ie brzem iennym . P onie­

w aż D o n n a M a rta , k tó ra z Iza b e llą p rzy b y ła z F ra n cy i, cieszyła się jej zaufaniem , nie d z iw | przeto, że m onar- chini spodziew ając się m acierzyństw a, ^chciała sw ą po­

(45)

w iernice mieć blizko siebie. T ym końcem rozp o rzą­

dziła, aby ślub odbył sie dopiero po jej połogu. G dy dzień ślubu nadszedł, p rzy p ad ek zrządził, iż znów p rzy p a d ł ju b ileu sz czy in n y ja k iś odpust. M a rg ra b ia i m a rg ra b in a znów p rz y stą p ili do spowiedzi i kom unii i przysposobieni, ja k w ypada dobrym katolikom , w tedy dopiero za w a rli zw iązek m ałżeński. B y ł to pierw szy ślub w H iszpanii, z a w a rty w edług przepisów i obrzędów n a k a zan y ch przez sobór T ry d e n c k i, k tó ­ rego uchw ały podówczas zaprow adzono w H iszpanii.

P o ślubie pozwolił k ró l i kró lo w a w rócić nowo- zaślubionym do m a rg ra b stw a we W łoszech. Zanim je d n a k w yjechali, zaszczycił k ró l m argrabiego godno­

ścią honorow ego podkom orzego i n a d a ł m u znaczne dochody w k rólestw ie N eapolitańskiem i księztw ie Me- dyolańskiem . Dochody te m iał pobierać sam dożyw otnie i póki żyć będzie sy n jego. P rócz tego m ianow ał go naczelnym wodzem sw ych w ojsk we W łoszech.

M a rg ra b in a zaw sze znajdow ała upodobanie w życiu pobożnem. P rzy b y w szy do K a sty g lio n y i w idząc się w olną od zajęć i w zględów dw orskiego życia, w iern a uczynionem u w H iszpanii ślubow i, z zapałem oddała się nabożeństw u. N ajgorętszem je j p ragnieniem było mieć syna, k tó ry b y się poświecił stanow i zakonnem u.

0 te łask ę b ła g a ła usilnie B oga w sw ych codziennych m odlitw ach. B óg w ysłuchał jej modłów. N ieba bo­

wiem obdarzyły j ą synem, k tó ry później w stąp ił do T o w arz y stw a Jezusow ego, w niem życie swe spędził 1 św iątobliw ie um arł. Nic dziwnego, iż ta k św iąto­

bliw y i św iątobliw ie u p rag n io n y syn b ył owocem modłów pobożnej m atki. W szakże czytam y w żyw o­

tac h Św iętych P a ń s k ic h , ja k łask aw ie p rzy ch y la się B óg do podobnych życzeń. M a tk a p ro ro k a Sam uela b y ła niepłodną; b ła g a ła zatem B oga o syna, któregoby

(46)

6

mu m ogła ofiarow ać na dozgonną służbę, a B óg jej w ysłuchał. Św. M ikołaj z T o len ty n u był ta k ż e owo­

cem modłów m atki niepłodnej. To samo czytam y 0 św. F ra n c isz k u a P au lo , św. A ndrzeju K orsinim 1 w ielu innych. T e n więc, kto ją n a tc h n ą ł m yślą pro ­ szenia o te łaskę, mógł jej proźby w ysłuchać i p rze­

znaczyć dla siebie pierw szy owoc jej żyw ota.

])yn F erran te, m argrabia K astygliony, Ks. św . P aństw a R zym skiego, ojciec św . A lojzego.

(P odług olejnego obrazu, znajdującego się w kollegiackim kościele św. Nazarego i Celza w K astyglionie.)

Z daje się, jak o b y się Bóg pokw apił o świętego Alojzego przed jego przyjściem n a św iat. Nie b ył to bowiem ślepy tr a f i p rzy p ad ek że ochrzcony został A lojzy w przódy, nim się naro d ził i że M a tk a B ożka okazała się dla niego szczególnie łask a w ą . M a rg ra ­ b ina niejednokrotnie opow iadała, że b yła blizką śmierci, gdy n a n ią p rzy szła godzina słabości. M arg rab ia

(47)

zwołał k iłk u lek arzy , polecając im, aby rato w ali m atkę, jeśli nie będzie podobna utrzym ać przy życiu dzie­

cięcia. L e k a rz e czynili, co mogli, w końcu je d n a k oświadczyli, że życie m atk i i dziecięcia wisi n a w łosku.

W idząc, że darem ną je s t nadzieja w ludzkiej pomocy, przyw ołała męża i ślubow ała za jego zgodą, iż od­

będzie w raz z dziecięciem, ja k ie przyjdzie n a św iat,

Donna M arta, m argr. K astiglion y, z domu Tana baronow a Santena, m atka św . A lojzego.

(W edług olejnego obrazu umieszczonego w kościele św. Nazarego i Celza w K astyglionie.)

pielgrzym kę do L o retu , jeśli odzyska siły i zagrożone zdrow ie. Zaledw ie ślub w ypow iedziała, niebezpieczeństwo znikło, a połóg m inął szczęśliwie. L e k a rz e obstaw ali przy z d a n iu , że dziecko żyć nie będzie. A k u sz e rk a przeto ochrzciła je, zanim jeszcze ujrzało św iatło dzienne.

Tym sposobem za pośrednictw em P rz en a jśw . Dziewicy ocalony zo stał i syn i m atka, dziecie zaś odrodziło się

(48)

rychlej za pomocą łask i uświęcającej, za nim przyszło na św iat. Było to widocznym skutkiem nadzw yczajnej łask i B oga, k tó ry chciał mieć w Alojzym Sw ą w yłączną w łasność, gdy ten jeszcze spoczyw ał w żywocie m atki.

Coś podobnego opow iadają o św. M atyldzie dziewicy.

Tej bowiem P a n B óg objaw ił, że z powodu takiego samego niebezpieczeństw a chrzest jej przyspieszonym został, aby jej dusza b yła poświęconą n a przybytek, w k tó ry m B óg mógł zam ieszkać.

U rodził się A lojzy w K astyglionie, stolicy m ar- g rab stw a, w dyecezyi B rescia, pod pontyfikatem p a­

pieża P iu sa Y. w ro k u P a ń sk im 1568, dnia 9. M arca, we w to rek o godzinie 6 i pół wieczorem. Skoro ty lk o przyszedł n a św iat, naznaczyła go m atk a zn a­

kiem K rzyża św. i pobłogosław iła. C ałą godzinę leżał ta k cicho i spokojnie, ja k m artw y. Potem dopiero przebudził się, jak o b y ze snu ciężkiego i w estchnął.

M iałoż to być oznaką jego późniejszej łagodności i niezrów nanej słodyczy? C hrzest z ceremoniami odebrał uroczyście dnia 20. K w ietnia w tym że ro ku, tak że we w to rek , w kościele św. N azarego i C elza') z r ą k dziekana w K astyglionie ks. J a n a B . P a sto rio . D ano mu imię Alojzego, gdyż dziad jego ta k się nazyw ał.

Ojcem chrzestnym był książę m an tu ań sk i W ilhelm, k tó ry w y słał w zastępstw ie swej osoby stryjecznego b ra ta m argrabiego, D on P ro sp e ra G onzagę. W k się ­ gach chrztu w yczytałem , iż podczas, g dy w szystkie inne chrzty odbyw ały się po w łosku, p rzy zapisie Alojzego dodano k ilk a słów w jęz y k u łacińskim , któ re

') Kościół te n zbudow any w r. 1162 zo stał w zeszłym wieku rozszerzony i konsekrowany r. 1772. Pom iędzy jego relikw iam i był goleń św. Alojzego, który w r. 1794 zaginął. T eraz m ożna tam je ­ szcze oglądać część palca św. m łodzieniaszka — W łaściw śm im ie­

niem świętego Alojzego było „Ludwik“, które w wyższych W łoszech przekształcają na A luigi czyli Aloigi.

(49)

od których św. Alojzy swój ród wywodził.

(50)

I

10

brzm ią w tłóm aczeniu: „Niechaj będzie szczęśliwym, Bogn w T rójcy św. jedynem u i wszechpotężnem u miłym, a ludziom przyjem nym . Niech żyje na w ie k i.“

Rozdział drugi.

Wychowanie św. Alojzego aż do siódmego roku jego życia.

|o ż n a łatw o sobie w ystaw ić, ja k sta ra n n e Alojzy ja k o dziecko otrzym ał w ychow anie. W szakże ja k o pierw orodny syn m iał nie tylko być spadkobiercą m argrabiego ojca, ale i dwóch stryjów , t. j. Don A lfonsa, p a n a n a K astel-G andolfo i Don H oracego, p an a n a Solferynie. P ierw szy z nich m iał córkę, drugi b ył bezdzietnym ; w edług p ra w a przeto przechodziły lenne ich dobra n a Alojzego. P obożna m atk a p rag n ęła, aby i jej syn od m łodu p rzy w y k ł do p ra k ty k religijnych. Z aledw ie począł szczebiotać, nauczyła go z n ak u K rzy ża świętego, w ym aw iać Imię J e z u sa i N ajśw . M ary i P a n n y , mówić „Ojcze n a sz “ i „Z drow aś.“ Ż ą d a ła prócz tego, aby i inne osoby posługujące mu i będące z nim w styczności, czyniły to samo. Dziecię okazyw ało się ta k pojętnem i bo- gobojnem, że z a ra n ie jego życia zapow iadało dni j a ­ sne i pogodne. N iew iasty, pozostające w służbie m argrabiny, na których ciążył obowiązek ubierania i rozb ieran ia chłopczyka, pośw iadczają, że od samego początku d o strzegały w nim osobliwą pobożność i bo- ja ź ń B oga. C noty te okazyw ały się w nim najprzód w tern, że, ilekroć w idział ubogiego i nędzarza, tyle- k roć obdarzał go jałm u żn ą. Cfdy nikogo nie m iał p rzy sobie, k ry ł się po z a k ątk a ch . Szukający znaj­

(51)

dowali go pogrążonego w m odlitw ie. Podziw iano tę nadzw yczajną jego pobożność i przepow iadano, że kie­

dyś będzie Św iętym . Inni, k tó rz y go b ra li n a ram ię, aby go popiastow ać, oświadczali, że w stępow ał w nich duch pobożności, i że im się zdaw ało, ja k o b y anioła niebios nieśli n a rek u .L

M a rg ra b in a rad o w a ła się z pobożności syna.

M a rg ra b ia b ył innego zdania. Czując w sobie żoł­

nierskiego ducha, p ra g n ą ł i sy n a mieć żołnierzem . Skoro Alojzj'' skończył la t cztery, ojciec spraw ił mu strzelby, działa i inną broń m iniaturow ą, aby się nią mógł bawić. — G dy czyniono przygotow ania do w y­

praw y T u n etań sk iej, k ró l oddał m argrabiem u do­

wództwo n a d 3 0 0 0 piechoty. W ojsko to miało się zebrać w C asal-M aggiore około K rem ony, należącej podówczas do księztw a M edyolańskiego. Lubo Alojzy w tedy rozpoczynał dopiero ro k piąty, ojciec z a b ra ł go ze sobą i zaw iózł do C asale do obozu. P rz y przeglądzie m ały A lojzy m usiał w ystąpić w lekkim pancerzu i z kopią n a ram ieniu w obec zebranych hufców. Nie m ałą to było dla ojca pociechą, że chłopczyk znajdow ał upodobanie w tych m ustrach i ćwiczeniach wojskowych. Z atrz y m a ł go przeto przy sobie przez k ilk a miesięcy. Dzieci lg n ą zw ykle do tego, co w idzą. Nie dziw przeto, że i w Alojzym ciągły w idok w ojska i przeglądów w zniecił ochotę do wojskowości, k tó rą zw iększały zachęty i p rzy k ład w łasnego rodzica.

K ilk a ra z y zdarzyło się, że dzierząc w rę k u strzelby nieom al życia nie p o strad ał. C zuw ała jed n a k nad nim O patrzność Boża, k tó ra go do innych ce­

lów przeznaczała. Pew nego dnia strzelając z małej fuzyjki osm alił sobie tw a rz całą. In n ą ra z ą — a było to w lecie — gdy ojciec u d a ł się n a spoczynek,

(52)

12

a żołnierze spali, n a b ra ł prochu, śmiało nab ił a rm a tę w ałow ą i w ypalił z niej. D ziało cofnęło się i ledwie m alca kołam i nie zm iażdżyło. H u k obudził m a rg ra ­ biego, k tó ry w obawie, czy nie pow stał rozruch w w ojsku, n atychm iast się k a z ał dowiedzieć, co ten zgiełk znaczy. Skoro mu doniesiono o zaszłym w y­

padku, chciał Alojzego surow o u k a ra ć ; ale żołnierze podziw iając odw agę dziecięcia, w dali się w tę spraw ę, i uprosili ojca, aby mu w inę darow ał.

W ypadki te opow iadał n ieraz A lojzy w zakonie, ja k o dowód szczególniejszej łask i B oga, k tó ra go nie­

jednokrotnie ocaliła. W yrzucał sobie tylko to jedno, że b ra ł żołnierzom bez ich w iedzy proch, lubo był przekonany, iż byliby mu go chętnie dostarczali, gdyby ich o to był prosił.

G dy m arg rab ia w y ru szy ł z w ojskiem do T unetu, odesłał Alojzego do K astygliony. Chłopczyk nie z a ­ rzucił w domu zabaw , Ar któ ry ch był zasm akow ał, a poniew aż nieraz słyszał z u st żołn ierstw a słow a r u ­ baszne i nieprzyzw oite, p o w tarzał je, nie znając ich znaczenia. T a k przynajm niej mówił O. H ieronim P ia tti, którem u A lojzy później opow iadał koleje swego życia przed w stąpieniem do zakonu. Gdy pewnego dnia jego w ychow aw ca F ra n cisz ek del Turco słyszał z u st jego te sprosne słow a, mocno go złajał. Od­

tąd nigdy nic z u st Alojzego nie wyszło, coby obra­

żało skrom ność i trąciło złem wychow aniem . Skoro zaś z obcych u st słyszał coś nieprzyzw oitego, rum ienił się, spuszczał w zrok n a ziemię i odw racał się n a bok, chcąc przez to okazać, że nie zw raca n a mÓAriącego uw agi, i że ta k a mowa mu je s t p rzy k rą , co służy za najlepszy dowód, że sam dawniej znaczenia swych słów nie pojmował. T a lekkom yślność w p ow tarzaniu w y rażeń od prostych żołnierzy przejętych je s t może

(53)

najw iększym i jedynym błędem Alojzego. Sam nie­

ra z mówił, iż poznaw szy później ich znaczenie, płonął ze w sty d u i zaledw ie mógł n a sobie przenieść, aby się z tym grzechem zw ierzyć spow iednikow i. P rzez całe życie ta k mocny w sobie czuł żal z tego po­

wodu, ja k b y się dopuścił czegoś najgorszego, a p rzy ­ jaciołom swym w zakonie k ilk a k ro tn ie opow iadał te

y r ; ,uS x>.

L o y S l v S - f - o- f E U D T M b l

C p n - z ^ r t ■AtA.K.CH- C a c h - ä £?■ ■ I J I . (t~

f A o i XAĄ p ■ y

D -A\sL R ' - y - ,

ixanti

f/7-

Jue J ktvt.

3C

x in Cur,t n’il>- ęntofrf) M.cni.? „«n-ZEflt ■ Aafuzeg-uf vnri

)tC i-o ' ró $ , urr Je : /abuffrsm jia^t>rinfni

«xtyrn/. c, ^ .

, .

J vLiELm v s J o n z Ą g p övjc H i n n t - l l i . p h c p - CaXu4 r j y i t ^ n y n f n f u ^ o r ~ j f( ? b ■ J o x e f j u ’ r j o n ł c g A J L c Olrrx littlY if aW-l-tlA'-nt-H-rS O./) M ->nIą£iyS i

S‘r' cit\rus!j DEO T /y oJjT- Tt’vj .

f*" bftntTitć. y r i atfrr^ynon Vt-uaf- . Św iadectw o chrztu św . A lojzego, w yjęte z archiw um kościelnego w K astyglionie.

w ypadki, aby się upokorzyć i dać im dowód, ja k nieszczęśliwem i by ły jego la ta dziecinne. Godzi się przypuścić, że B óg w Swej niepojętej m ądrości do­

puścił n a niego to uchybienie, aby przy nadzw yczaj­

nych łask a c h i cnotach, w ja k ie obfitow ała zacna jego dusza, upokorzył się i w idział tam winę, gdzie jej dla b r a k u sam opoznania w łaściw ie nie było i aby

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli żadna orbita nie jest jednoelementowa, to rozmiar każdej jest podzielny przez p, zatem i |M| jest podzielna przez p.. Zamiast grafów można podobnie analizować

Jeśli żadna orbita nie jest jednoelementowa, to rozmiar każdej jest podzielny przez p, zatem i |M| jest podzielna przez p. Zamiast grafów można podobnie analizować

Rozum nowożytny, który Habermas w swym Dyskursie określa jako instrumentalny bądź celowy, jest według Hobbesa po prostu kalkulacją, kalkuluje bowiem użycie określo- nych

Gdyby istniała funkcja dwuargumentowa S(k,n) uniwersalna, to znaczyłoby, że dla każdej funkcji jednoargumentowej F(n) istnieje takie k, że dla każdego n zachodzi

Jest wiele krajów (m.in. Włochy), gdzie państwo wywiązu- je się ze swoich zobowiązań wobec placówek ochrony zdrowia bez pośrednictwa tego typu instytucji.. W mo- jej ocenie

W przesyłanych przez szpitale danych o wykonanych procedurach zawarte jest logiczne określenie (tak lub nie), czy procedura (według wiedzy lekarza) była „świad- czeniem

Zanim wybierzesz się gdzieś w nieznane , dowiedz się jakie ,,perełki” masz całkiem niedaleko. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej o zabytkach naszej miejscowości-

[r]